|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maciej Weteran Forum
Dołączył: 02 Wrz 2006 Posty: 1221
|
Wysłany: Pią Mar 16, 2007 11:18 am Temat postu: Mariasz na zdrowaśki |
|
|
Podczas lektury powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego pt. "Przygody Pana Marka Hinczy" natrafiłem na taką zadziwiającą scenę: "Wieczorem Kruk na pociechę przyjechał grać, ale już nie w warcaby. Siedli do mariasza na zdrowaśki". W przypisie dokonanym przez komitet redakcyjny dzieła, na którego czele stał znany polonista prof. Julian Krzyżanowski, przeczytałem: "zamiast wypłacać pieniądze przegrywający miał odmawiać modlitwę 'Zdrowaś Mario' na intencję wygrywającego".
I oto mamy piękny przykład polskiej kultury. Takie rzeczy mogły zdarzać się tylko w Polsce. Ktoś mógłby być oburzony i mówić: "To mi brzydko pachnie - prawie dotyka bluźnierstwa. Grać w karty na zdrowaśki. Też coś".
Popatrzmy jednak na to inaczej. Jak bardzo katolicyzm, religijność, maryjność były ugruntowane w polskiej kulturze dnia codziennego i obyczajowości, że pojawił się taki zwyczaj. A poza tym, czyż to nie piękne i wzruszające? Polacy nawet podczas rozrywki pamiętali o Panu Bogu i Matce Bożej oraz o swoim zbawieniu. I jeszcze jedna sprawa: kwestie religijne to nie były dla Polaków sprawy od wielkiego dzwonu, od święta, pojawiające się tylko od czasu do czasu, lecz coś zwykłego, codziennego, chciałoby się powiedzieć - najnormalniejszego.
Polska kultura to przecież również kultura przydrożnych krzyży i kapliczek. Jak napisał jeden Rosjanin podróżujący po Polsce: "Dziwny to kraj. Jadę i zawsze w zasięgu wzroku mam jakiś kościół. Trzeba by tu dodać: idziesz po Polsce i zawsze w zasięgu wzroku masz albo Chrystusa na krzyżu, albo figurkę Matki Bożej. Mam znajomych Polaków zamieszkałych na stałe w Norwegii, którzy jadąc przez Polskę samochodem, liczą krzyże i kapliczki, i wpadają szybko w dobry humor, gdy doliczą do stu.
Dbajmy o tę polską kulturę. Niech Pan Bóg i Matka Boża towarzyszą nam każdego dnia w każdych okolicznościach i w każdym miejscu.
Stanisław Krajski
"Do sądu idzie się po wyrok, a nie po sprawiedliwość" - wielokrotnie słyszałem to zdanie z ust przedstawicieli polskiej palestry, w tym sędziów. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał niektóre przepisy ustawy samorządowej za niezgodne z Konstytucją, powyższe zdanie potwierdza swoją aktualność. Nie rozumiem też, dlaczego w wolnym kraju nie można polemizować z wyrokami sądów, nawet jeżeli jest to Trybunał Konstytucyjny, o czym wielokrotnie słyszę z ust różnych "wykształconych" ludzi. Czym innym jest stosowanie się do wyroków, nawet niesprawiedliwych (dura lex, sed lex), a czym innym polemika z uzasadnieniem sądu, czyli wyjaśnieniem motywów, jakimi kierował się sąd, ogłaszając taki, a nie inny wyrok, właśnie w imię sprawiedliwości. Jak tłumaczyła sędzia Trybunału Konstytucyjnego Ewa Łętowska, w kwestionowanej ustawie samorządowej podano nieprecyzyjnie termin "od dnia wyborów", co mogło powodować poprzez tę niejednoznaczność i niejasność różne sposoby rozumienia tego określenia. W konsekwencji doprowadziło to do "niezamierzonych opóźnień" w składaniu oświadczeń majątkowych. Ciekawe, że większość samorządowców nie miała problemów z interpretacją tego "nieprecyzyjnego" terminu. Ale jeszcze ciekawsza, a w zasadzie kuriozalna, jest sytuacja, jaka powstała w tych samorządach, których przedstawiciele wybrani na wójtów, burmistrzów czy radnych stracili mandaty i zostali zastąpieni przez inne, nowe osoby, które po złożeniu ślubowania stały się nieodwołalne. Jak się dziś czują po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ci samorządowcy, którzy uznali swoje zaniedbanie (czyli niezłożenie oświadczenia majątkowego w terminie) za błąd skutkujący automatyczną sankcją ustawową w postaci utraty mandatu czy stanowiska. Co myślą dziś, słysząc w uzasadnieniu wyroku Trybunału, że przepisy ustawy samorządowej "naruszają zaufanie obywateli do państwa i tworzonego przezeń prawa". Po prostu - zostali wystrychnięci na dudka, bo nie protestowali, nie przeciwstawili się prawu skutecznie. Dlatego swój triumf mogła odnieść Hanna Gronkiewicz-Waltz, która tuż po wyroku ogłosiła "zwycięstwo idei samorządności"? Przywołana przez Trybunał zasada proporcjonalności, która polega, mówiąc najkrócej, na związku przyczynowo-skutkowym (przyczyna - niezłożenie oświadczenia, skutek - wygaśnięcie mandatu), w stosunku do jednych okazała się "drastycznym zaostrzeniem sankcji", do innych (tych wystrychniętych na dudka) ciężkim, ale skutecznym, bo wyegzekwowanym prawem. Gdzie jest tu zwycięstwo idei samorządności i prawa? Przecież ten wymyślony m.in. przez Platformę Obywatelską przepis o terminie i skutku niezłożenia oświadczenia majątkowego, następnie przez nią oprotestowany i w końcu uchylony przez Trybunał, miał automatycznie odciąć od władzy tych ludzi, którzy za nic mieli w ogóle składanie jakichś oświadczeń majątkowych, nie mówiąc o dotrzymywaniu terminu ich składania. Taka była istota zmiany ustawy samorządowej w 2005 roku, w której, jak się teraz okazało - "zanegowano zbyt wysoką karę w stosunku do przewinienia". Wyrok Trybunału Konstytucyjnego to oczywiście zwycięstwo pani prezydent Warszawy. Równocześnie jest to także zwycięstwo SLD i Wojciecha Olejniczaka, który w wyroku widzi, cytuję: "ostrzeżenie, nauczkę dla tych, którzy dążą do zmiany Konstytucji". Wniosek: dobry Trybunał to ten, który wydaje korzystne dla nas wyroki, a contrario - ten, który wyrokuje niekorzystnie dla naszych przeciwników. Nic dziwnego, że w demokracjach, szczególnie w USA, najważniejsza walka o władzę w państwie toczy się o skład osobowy Trybunałów Konstytucyjnych.
Wojciech Reszczyński _________________ Maciej |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|