Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Teoria i praktyka walk ulicznych
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 9:58 am    Temat postu: Teoria i praktyka walk ulicznych Odpowiedz z cytatem

Dziwne , ale tu przegrywamy
prosze zwrocic uwage ze prawie w kazdym miescie mamy ulice imieniem Jozefa P. -wyksztalcenie rewolucjonista , zawod wykonywany bandyta (napad na pociag w Bezdanach , -ofiary smiertelne)

Natomiast od lar staramy sie o nazwanie ulicy im Rybarskiego i co ?
Nic!
Nie nada.
Podobnie jest z ulica ofiat rewolucji francuskie,
Meczennikow Wandei.
Pomordowanych przez postepowcowe generalow- Zagorski, Rozwadowski
ludzi zasluzonych dla nauki i kultury innej niz "postempowa"

Rowniez podobnie jest z ulica Lisa Kuli, negatywnwgo puczu w Bobrujsku http://lists.ceti.pl/pipermail/wiec/20050130/001916.html

Poszukajcie ulicy Józef Dowbor - Muśnicki
postaci niemal zupełnie zapomnianej, a był przecież organizatorem i dowódcą I Korpusu Polskiego w latach 1917 -1918 w Rosji

Mysle ze nalezalo by stworzyc magazyn nazwisk ludzi ktorymi mozna nazwac ulice
Walczyc o to aby je nadac

Milo bedzie jak Panstwo zglosice swoje propozycje
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Dąbrowski
Weteran Forum


Dołączył: 01 Gru 2006
Posty: 314

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 11:18 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie wiem Davidzie jak się nazywasz? może Goliat
Nie wiem czemu boisz się nazwiska Piłsudski?
Powinieneś dopisać że Marszałek był także agentem austriackiego wywiadu - przecież oferował mu swe usługi w roznieceniu powstania w Kongresówce.
Czy napad pod Bezdanami był bandycki?
Dla jemu wspołczesnych pewnie tak - przynajmniej dla niektórych - [polecam do przeczytania wspomnienia Mieczysław Jałowieckiego "Na skraju Imperium"].
Jednak pod Bezdanami chodziło o zdobycie pieniędzy na dalszą walkę o Niepodległość nie o prywatę. Podobna była akcja "Góral" w Warszawie w czasie II wojny światowej.
Dla Piłsudskiego Imperatywem była Niepodległość. I za to a także za pobicie Bolszewików w 1920r. jest Niesmiertelny.
Rybarskiego nie znam, Wanadeję (czy jak?) też nie.
Gen. Zagórski był człowiekiem nie opanowanym psychicznie - spoliczkował Piłsudskiego i zgodnie z nakazem kodeksu honorowego Boziewicza obecny przy tym płk. Wenda musiał go zastrzelić. Taką wersję podał kiedyś gen. Kuropieska.
Nie rozczulałbym się więc nad Zagórskim - brak mi za to Honoru w Polsce i to bardzo!
Rozwadowski był bardzo dobrym sztabowcem - wszak opracował kilka wariantów bitwy warszawskiej. Wybór jednak należał do Piłsudskiego!
Lis Kula ma swój pomnik w Rzeszowie. Czytałem o nim książeczkę i uważam że nadaje się na pomniki i w ogóle jak wzorzec dla młodych.
BO NAJWAŻNIEJSZA JEST NIEPODLEGŁOŚĆ.
O Dowborze-Muśnickim nic złego nie powiem bo mam to szczęście być wnukiem dowborczyka. Faktem jest że mój dziadek wiele się w tym 1 Korpusie nie nawojował.
Powtarzam raz jeszcze
NAJWAŻNIEJSZA JEST NIEPODLEGŁOŚĆ.

_________________
Nie jedna miarka wskazuje na Jarka,
Wi?c tak jak czuj? tak zag?osuj?!


Ostatnio zmieniony przez Jerzy Dąbrowski dnia Pią Maj 18, 2007 3:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 12:14 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.komendant.cal.pl/content/view/78/59/

Cytat:
Akcja pod Bezdanami

Padły strzały i rozległy się detonacje, atakujący otoczyli pociąg. Jeden z zamachowców rozbił telefon i telegraf, po czym zamknął semafory; drugi z browningiem i bombą w ręku trzymał w szachu przerażony tłum na stacji. Gdy żandarmi wciąż ostrzeliwali się z wnętrza wagonu, Gibalski wrzucił bombę przez wybite okno. Piłsudski, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski wdarli się do przedziału pocztowego, lecz za pancernymi drzwiami ukryła się eskorta. Chwila wahania i Piłsudski grozi żołnierzom po rosyjsku, że odliczy do dziesięciu i wrzuci bombę. Na "siedem" konwojenci otworzyli drzwi i wyszli z podniesionym rękami. Rozpoczęto segregację paczek z pieniędzmi, złotem i papierami wartościowymi. Pozostawiono worki ze srebrnym bilonem - każdy z nich ważył 20 kg.

Akcja pod Bezdanami - przeprowadzony 26 września 1908 przez Organizację Bojową PPS dowodzoną przez Józefa Piłsudskiego napad na rosyjski pociąg pocztowy, przewożący pieniądze z Kongresówki do Sankt Petersburga.

Akcja miała miejsce na stacji Bezdany niedaleko Wilna. Rzucono 2 bomby na wagon pocztowy, obezwładniono obsługę stacji, telefonu i telegrafu. Podczas akcji zabito i raniono kilku rosyjskich żołnierzy i pracowników pocztowych. Bojowcy nie ponieśli strat, zdobyto 200 812 rubli i 61 kopiejek, które przeznaczono na powstające w Galicji polskie organizacje wojskowe (Związek Walki Czynnej). W akcji wzięło udział 17 bojowców, wśród których byli m. in.: Józef Piłsudski, Walery Sławek, Aleksander Prystor, Tomasz Arciszewski. Wkrótce po akcji władze rosyjskie schwytały czterech bojowców PPS, których skazano na śmierć, a następnie karę zamieniono na katorgę. Akcja pod Bezdanami była jedną z najbardziej zuchwałych i efektownych akcji ekspropriacyjnych1 przeprowadzonych przez OB PPS.

Mało znanym jest fakt iż akcja z 26 września była poprzedzona nieudaną próbą. 19 września jedna z grup bojowców wyjechała z Warszawy, zgodnie z planem wymaszerowali z Wilna również pozostali uczestnicy akcji. Dwie z grup wileńskich pobłądziły jednak i dotarły do Bezdan dopiero na pół godziny przed przyjazdem pociągu. Bryczka z bronią i materiałami wybuchowymi również przybyła z opóźnieniem, zaledwie 15 minut przed planowanym rozpoczęciem napadu. W tej sytuacji Piłsudski postanowił wbrew woli części bojowców, odłożyć akcję. Bardzo ryzykowna decyzja, zważywszy na fakt, że nie było możliwości poinformowania grupy warszawskiej, jadącej już pociągiem, który miał być obiektem ataku. Wprawdzie wiedzieli, że akcja ma się rozpocząć eksplozją bomby, ale według planu mieli wyskoczyć na przeciwną niż peron stronę składu i tam zająć stanowiska. Co teżuczynili, gdy pociąg zatrzymał się w Bezdanach. Nie usłyszywszy jednak eksplozji, pomyśleli że to jeszcze nie ta stacja i wskoczyli do odjeżdżającego pociągu. Dlatego też na następnej stacji wykonali te same zaplanowane czynności. Na szczęście nikt się nie zorientował i w dziwnym zachowaniu grupy ludzi nie dopatrzył się niczego dziwnego. Dzięki temu tydzień później powtórzona tym samym schematem akcja, zakończyła się pełnym powodzeniem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 2:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy Dąbrowski napisał:
N
Czy napad pod Bezdanami był bandycki?
Dla jemu wspołczesnych pewnie tak - przynajmniej dla niektórych - [polecam do przczytania wspomnienia Mieczysław Jałowieckiego "Na skraju Imperium"].
Jednak pod Bezdanami chodziło o zdobycie pieniędzy na dalszą walkę o Niepodległość nie o prywatę. aktem jest że mój dziadek wiele się w tym 1 Korpusie nie nawojował.
Powtarzam raz jeszcze
NAJWAŻNIEJSZA JEST NIEPODLEGŁOŚĆ.


Nalezy czytac nie wspomnienia, tylko badac archiwa.
Wspomnienia nie maja nic z rzeczywistoscia
To basnie i legendy

ja kwalifikuje tylko czyn!
Wcale nie wydaje wyroku na bandytow!

Jesli dzis stwierdze ze Polska nie jest w pelni niepodlegla to napisz mi czy powinieniem napadac na pociagi w celu zdobycia pieniedzy, czy powinieniem podjac akcje pokojowa?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 3:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy Dąbrowski napisał:

Gen. Zagórski był człowiekiem nie opanowanym psychicznie - spoliczkował Piłsudskiego i zgodnie z nakazem kodeksu honorowego Boziewicza obecny przy tym płk. Wenda musiał go zastrzelić. Taką wersję podał kiedyś gen. Kuropieska.
Nie rozczulałbym się więc nad Zagórskim - brak mi za to Honoru w Polsce i to bardzo!
NAŻNIEJSZA JEST NIEPODLEGŁOŚĆ.[/b][/size][/color]


Zagorski byl oficerem austryjackim, zajmujacym sie agentura.
Mial na pilsudskiego papiery.
Nie chcial ich wydac.
Byl jednym z najlepiej wyksztalconych generalow

Lis Kula zdobyl swoja pozycje brawura podczas przewozenia przez linie frontu J.Pilsudskiemu listow do jego kobiety.


To Zagorski reprezentowal legalna wladze .
Pilsudski byl zdraja.
Powinien pojsc pod sad i zostac rozstrtrzelany
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 3:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kazimierz Michalczyk napisał:
http://www.komendant.cal.pl/content/view/78/59/

Cytat:
Akcja pod Bezdanami

P

Mało znanym jest fakt iż akcja z 26 września była poprzedzona nieudaną próbą. mym schematem akcja, zakończyła się pełnym powodzeniem.


jeszcze mniej znany jest fakt ze od zapomnienia akcje te uratowaly kursy w zwiazku Sowieckim, prowadzone dla rewolucjonistow z Afryki , na ktorych to uczono wlasnie o tej akcji
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Dąbrowski
Weteran Forum


Dołączył: 01 Gru 2006
Posty: 314

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 4:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

David napisał:


Zagorski byl oficerem austryjackim, zajmujacym sie agentura.
Mial na pilsudskiego papiery.
Nie chcial ich wydac.
Byl jednym z najlepiej wyksztalconych generalow


jeszcze mniej znany jest fakt ze od zapomnienia akcje te uratowaly kursy w zwiazku Sowieckim, prowadzone dla rewolucjonistow z Afryki , na ktorych to uczono wlasnie o tej akcji


To bardzo ciekawe co piszesz Dawidzie możesz podać więcej szczegółów -żródła / sygnatury archiwalne?

David napisał:


Jesli dzis stwierdze ze Polska nie jest w pelni niepodlegla to napisz mi czy powinieniem napadac na pociagi w celu zdobycia pieniedzy, czy powinieniem podjac akcje pokojowa?


Doświadczenia ostatnich lat pokazują że lepsze są głodówki albo happening'i
A poza tym trzeba żyć w zgodzie z tym co się głosi.

_________________
Nie jedna miarka wskazuje na Jarka,
Wi?c tak jak czuj? tak zag?osuj?!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 5:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jerzy Dąbrowski napisał:
[

To bardzo ciekawe co piszesz Dawidzie możesz podać więcej szczegółów -żródła / sygnatury archiwalne?



Prosisz wiec podaje


WYKONAWCA PLANÓW NIEMIECKICH : 1918.

Piłsudski przestał być Niemcom potrzebny, gdy wydawało się, że Niemcy wygrywają wojnę. Gdy Niemcy zdali sobie sprawę z tego, że wybuch rewolucji w Rosji otwiera przed nimi widoki na zawarcie z Rosją pokoju, a tym samym na skasowanie frontu wschodniego i przerzucenie niemieckich wojsk z tego frontu na front francuski, oraz zdobycie na froncie francuskim takiej liczebnej przewagi wojskowej, że będą, mogli Francję pokonać - projekty użycia Polaków do walki z Rosją, oraz użycie Piłsudskiego do takiego oddziałania na Polaków, by to zadanie dla Niemiec spełnili, okazały się dla Niemiec nieaktualne. Umieścili więc Piłsudskiego w Magdeburgu. A zawarcie w Brześciu pokoju z Rosja (a przedtem z Ukraina), które ustanowiło w sposób tryumfalny całkowitą przewagę mocarstwową Niemiec nad całą wschodnią połową Europy, oraz w wyniku tego rzeczywiste przerzucenie wielkiej masy wojsk niemieckich z frontu rosyjskiego na front francuski i wielkie początkowo zwycięstwa nowej ofensywy niemieckiej we Francji okazały, że Niemcy są tak dalece panami sytuacji, że mogą się bez pomocy Piłsudskiego obejść. Potraktowali go wobec tego, jeśli nie brutalnie, to lekceważąco, jako narzędzie niepotrzebne.
W sytuacji, gdy Niemcy wygrywają wojnę, Niemcy pognębili Piłsudskiego, traktując go -- z niejakimi honorami -- jako więźnia. W sytuacji tej Piłsudski poniósł całkowitą klęskę. Nie doznały ani śladu powodzenia jego plany i nadzieje polityczne. Doznała tu całkowitego zawalenia się jego osobista ambicja.
Ale sytuacja uległa całkowitej zmianie, gdy okazało się, że Niemcy wojnę przegrywają. Piłsudski był Już Niemcom niepotrzebny jako narzędzie wtedy, gdy Niemcy wojnę wygrywały, ale zrobił się dla nich naraz nadzwyczaj cenny, jako narzędzie w warunkach, gdy wojnę przegrywają.
Ofensywa niemiecka we Francji wszczęta po zawarciu w Brześciu Litewskim pokoju z Rosją i po wycofaniu dużej części wojsk niemieckich z frontu wschodniego, a która okazała się w pierwszej fazie wielkim niemieckim powodzeniem, załamała się w końcu jednak. Przyczyna tego była bardzo prosta: do wojny po stronie francusko-angielskiej przystąpiły w roku 1917 Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i właśnie w okresie niemieckiej nowej ofensywy w roku 1918 przewiozły do Francji swoje potężne wojska, dopiero stopniowo zmobilizowane i zorganizowane. Tak wiec znowu Niemcy nie mieli na zachodnim froncie przewagi liczebnej, przeciwnie, okazali się przytłoczeni przewagą wojsk nieprzyjacielskich.
Pod koniec lata 1918 roku, Niemcy doszli wiec do wniosku, że nie są w stanie wojny wygrać, i że wobec tego powinni przed Francją, Anglią i Ameryką jak najszybciej skapitulować, nie czekając, aż zostaną przez te państwa całkowicie pokonane. Skapitulować w chwili, gdy mają wciąż możność prowadzenia rokowań pokojowych jako czynnik, rozporządzający niezniszczoną potęgą.
W dniu 3 października 1918 roku cesarz niemiecki mianował nowy rząd, pod przewodnictwem Maxa (Maksa, Maksymiliana) Badeńskiego (von Baden), panującego księcia Badenii, księstwa wchodzącego w skład Rzeszy Niemieckiej. Zadaniem tego rządu było dokonanie całkowitego zwrotu w polityce niemieckiej, mianowicie uznania, że Niemcy wojnę na zachodzie przegrały i doprowadzenia do zawarcia tam pokoju.
Nowy rząd niemiecki wyobrażał sobie, ze zadaniem jego jest zawarcie pokoju tylko na zachodzie, bo na wschodzie pokój -- mianowicie w Brześciu Litewskim -- już został przez Niemcy zawarty. Rząd ten godził się już z góry z tym, że podstawą mającego nadejść pokoju musi być uznanie przegrania przez Niemcy wojny na zachodzie a więc zaspokojenie dających się przewidzieć żądań państw zwycięskich. Godził się więc z tym, że wojska niemieckie będą musiały opuścić okupowane przez siebie obszary we Francji i w Belgii, że Niemcy będą musiały zwrócić Francji Alzację i Lotaryngię, które zabrały Francji w roku 1871-ym, że będą musiały oddać państwom zwycięskim wszystkie kolonie, jakie posiadają w Afryce, na Dalekim Wschodzie i na Oceanie Spokojnym i że będą musiały oddać w ręce zwycięzców -- jako zdobycz --swą flotę wojenną. Ale rząd ten uważał, że wschodnia Europa urządzona już została przez pokój brzeski. To znaczy, wojna światowa skończy się w dwojaki sposób: kieską niemiecką na zachodzie i tryumfalnym niemieckim zwycięstwem na wschodzie.
W istocie taki wynik wojny, w ogólnym bilansie byłby niemieckim zwycięstwem, bo oznaczałby pomnożenie niemieckiej potęgi, a więc wielkie zwiększenie roli Niemiec w świecie. Niemcy utraciłyby wprawdzie swoją rolę państwa kolonialnego, oraz mocarstwa morskiego i oceanicznego, utraciłyby także Alzację i Lotaryngię, utraciłyby również swoje nadzieje dotarcia poprzez pokonaną Francję do portów oceanu Atlantyckiego, ale byłyby to straty drugorzędne w porównaniu do faktu stania się wielka, potęgą kontynentalną, panującą w istocie, bezpośrednio lub pośrednio, nad cała wschodnią połową Europy.
Nowa sytuacja polegająca na tym, że Niemcy są zwycięzcami na wschodzie, ale ponoszą klęskę na zachodzie, wymagała nowego, zmienionego przemyślenia planów polityki niemieckiej. Mimo wszystko, klęska niemiecka na zachodzie rzucała pewien cień także i na położenie na wschodzie. Nie można było, by Niemcy okazywały swe zwycięstwo na wschodzie w sposób zbyt ostentacyjny. Trzeba było system ustanowiony pokojem brzeskim nieco złagodzić. To znaczy zmniejszyć obraz niemieckiego tryumfu na wschodzie i ustanowienia tam pełnego niemieckiego władania.
Trzeba było przede wszystkim trochę przebudować Austrię. To znaczy odłączyć od niej zachodnią Galicję oraz przebudować wschodnią Galicję oddając ją Rusinom i usuwając w niej przewagę Polaków. Trzeba było niektóre terytoria oddać także Włochom. Trzeba było przekształcić Austrię w ustrój federacyjny, tak pomyślany, by władze sprawowali tam -- i mieli tam przewagę liczebną -- Niemcy, Węgrzy i Rusini, a inne wpływy słowiańskie, mianowicie czeskie i południowo-słowiańskie, także i rumuńskie zostały tam sparaliżowane, a polskie -- usunięte. Tak przebudowana Austria byłaby w większym jeszcze stopniu niż dotychczas satelitą niemieckim, a zarazem byłaby mniej ostentacyjnie państwem zwycięskim, robiąc przeciwnie wrażenie państwa, które poniosło wielkie straty, a więc doznało kieski.
Ale przede wszystkim -- trzeba było znaleźć inny sposób rozwiązania sprawy polskiej.
Polskie Królestwo Kongresowe stanowiło obszar duży i o sporym znaczeniu i trzeba było coś z nim zrobić. Utrzymywanie go w roli państwa "samodzielnego" pod jawną władzą niemiecką byłoby zbyt jaskrawym okazywaniem niemieckiego zwycięstwa w tej części Europy, by można sobie było na to pozwolić. Trzeba było zrobić z tego Królestwa państwo wyraźniej odrębne: będące wprawdzie niemieckim satelitą, ale mające formalny charakter państwa niepodległego i suwerennego. Taka przemiana oblicza tego państwa musiałaby mieć charakter przewrotu, który robiłby wrażenie załamania się systemu politycznego dotychczas tam przez Niemcy ustanowionego. Co więcej, musiałaby być zerwaniem z wprowadzonym tam przez Niemcy porządkiem konstytucyjnym i społecznym.
Niemcy obwieściły w roku 1916-tym, że ustanowiona przez nich "samodzielna" Polska będzie Królestwem. Nie określiły jeszcze, kto będzie w tym królestwie królem. Rozważano pod tym względem kilka możliwości. Jedną z nich było mianowanie polskim królem członka austriackiego rodu panującego Habsburgów, być może dość spolszczonego arcyksięcia Karola Stefana Habsburga z Żywca. Inną możliwością było mianowanie tym królem członka któregoś z rodów panujących w niemieckich państwach "samodzielnych", wchodzących w skład Rzeszy Niemieckiej, na przykład kogoś z rodu królewskiego saskiego. Na razie już w roku 1917-tym, Niemcy (łącznie z Austrią) mianowały w Królestwie Rade Regencyjną, sprawującą "regencję" w zastępstwie jeszcze nie mianowanego króla. Członkami tej trzyosobowej Rady byli jeden książę, jeden arcybiskup i jeden jeszcze polityk, nie będący ani arystokratą, ani dygnitarzem kościelnym, ale w każdym razie należącym do klas posiadających.
Wszystko to pasowało do porządku monarchicznego, panującego w Europie, będącej pod przewagą zwycięskich Niemiec. Zarówno Rzesza Niemiecka, jak Austro-Węgry były cesarstwami. W skład Rzeszy Niemieckiej wchodziły cztery "samodzielne" królestwa (Prusy, Saksonia, Bawaria, Wirtembergia) i cały zastęp "samodzielnych" księstw i wielkich księstw. Sojusznikami Niemiec były monarchie: Turcja, która miała rangę cesarstwa i Bułgaria, która była królestwem. Także i w obozie antyniemieckim przeważały monarchie: Anglia, Włochy, Belgia, Serbia, Rumunia były królestwami. Japonia była cesarstwem, tylko bardzo pognębiona Francja, oraz niewiele znacząca Portugalia były republikami. A Rosja, która z cesarstwa przekształciła się w republikę rewolucyjną, już się w wyniku zawarcia pokoju, jako państwo wojujące nie liczyła.
Ale gdy miało dojść do poddania się aliantom zachodnim, rzeczy wyglądały inaczej. Skoro jednym z głównych zwycięzców miała być Francja -- jej oblicze republikańskie naraz stawało się ustrojem tryumfującym. A zza pleców Francji zaczęła wyglądać jeszcze inna nowa, tryumfująca potęga republikańska: Ameryka. W tym nowym, zwycięskim świecie także i republika rosyjska zaczęła wyglądać inaczej, niż w chwili zawierania pokoju brzeskiego, i coś więcej jeszcze: wprawdzie rząd Maksa Badeńskiego miał charakter monarchiczny, był mianowany przez niemieckiego cesarza, miał za premiera panującego "samodzielnego" księcia, a wszyscy w obozie niemieckim cesarze, królowie, książęta -- z sułtanem tureckim włącznie -- wciąż jeszcze zasiadali na swoich tronach. Ale szedł już przez Niemcy – i państwa z nimi sprzymierzone -- powiew rewolucyjny. Należało się liczyć z możliwością, że wszystkie te monarchie upadną. A jeżeli nie upadną, to będą musiały przyjmować postawę ogromnie potulną i nie ostentacyjną. (W istocie w następnym miesiącu w listopadzie wszystkie upadły).
Tak więc nie pasowało do nowych porządków w Europie tworzenie w Polsce jeszcze jednego królestwa. A Rada Regencyjna była Instytucją robiącą swoim charakterem a także i składem, wrażenie po prostu rażące. Trzeba było dokonać w Królestwie Polskim przewrotu. Takiego przewrotu, który sprzeciwiałby się dotychczasowemu, ustanowionemu przez niemiecką i austriacką okupację porządkowi. Przewrót ten musiałby być republikański. Musiałby być lewicowy, przeciwny arystokracji i klasom posiadającym, być może socjalistyczny, być może niechętny wobec Kościoła. Byłoby także dobrze, gdyby miał pozór antyniemieckości. Przez przewrót ten Polacy musieliby mieć uczucie, że coś się w ich życiu zmieniło, że się wyzwolili spod dotychczasowego systemu rządów niemieckich, że się także wyzwolili spod tytularnej władzy ciała, złożonego z arcybiskupa, z czołowego arystokraty i z zamożnego ziemianina. Zarówno Polacy, jak cały świat musieliby mieć wrażenie, że Niemcy poniosły tu klęskę, a ustanowiony przez nich porządek został zmieciony z powierzchni ziemi. A jednak rzeczywistość musiałaby wyglądać tak, że ten przewrót byłby tylko pozorny, byłby wymyślony i wyreżyserowany przez Niemców w taki sposób, by przy innych obsłonkach i w innym ustroju wewnętrznym utrzymany został wpływ niemiecki i by polska republika, zajmująca miejsce polskiego królestwa, pozostała nadal niemieckim satelitą.
Polacy musieliby w wyniku tego przewrotu mieć także uczucie, że coś zyskali pod względem terytorialnym, a wiec że polska "republika" okazała się większa od polskiego "królestwa" i to nie tylko tego, które Niemcy ustanowili w roku 1916-tym, ale także i tego, które kongres wiedeński ustanowił w roku 1815-tym, i które walczyło o swoją niepodległość w roku 1831-ym. Niemcy w latach 1916-1918 nawet chcieli to królestwo poważnie okroić. Chcieli je pomniejszyć o tak zwany "pas graniczny" (Grenzstrelfen ) obejmujący jego obszary zachodnie i północne a dwa razy większy od Alzacji i Lotaryngii. Chcieli od niego oderwać zagłębie dąbrowsko-będzińskie. Chcieli od niego oderwać Suwalszczyznę. Traktatem brzeskim z Ukrainą oderwali od niego -- na rzecz Ukrainy -- Chełmszczyznę, Podlasie i Ziemię Zamojską. A tymczasem rząd Maksa rezygnował z tego wszystkiego. Może jeszcze nosił się z zamiarem aneksji zagłębia węglowego i jakichś małych poprawek granicznych w innych punktach granicy miedzy Królestwem a państwem pruskim. W zasadzie jednak, miał zamiar pozostawić obszar Królestwa Kongresowego z lat 1815-1914 terytorialnie prawie nienaruszonym. A co więcej zamierzał to Królestwo terytorialnie bardzo powiększyć.
Mianowicie, chciał do niego przyłączyć zachodnią Galicję. Tak więc w tej nowej Polsce znalazłyby się Kraków, Zakopane, Wieliczka a także Tarnów i Rzeszów. Chciał także trochę to państwo rozszerzyć na wschód, mianowicie przyłączając do niego Białystok z okolicą. To już byłoby rzekomo wielkie zaspokojenie polskich pragnień narodowych i sprawiłoby to, że projektowany przewrót nabrałby w dużym stopniu cech autentyczności.
Rząd Maksa Badeńskiego, szykując się do zawarcia pokoju z Francją i jej angielskimi, amerykańskimi i innymi sojusznikami zajął się zarazem zorganizowaniem przewrotu rewolucyjnego w Królestwie Polskim, takiego, który robiłby wrażenie zwróconego przeciwko Niemcom, a w istocie był mocno przez wpływ niemiecki trzymany w garści i prowadził do zbudowania państwa polskiego, które byłoby trwale satelitą niemieckim i które nie miałoby nic wspólnego z dążeniami tych Polaków, którzy -- pod wodzą Dmowskiego -- zmierzali do utworzenia Polski antyniemieckiej, z dostępem do morza, w pełni niezależnej i obejmującej także Gdańsk, Poznań i Górny Śląsk, a ponadto jeszcze Lwów i Wilno.
Do przygotowania takiego przewrotu Niemcy mieli znakomite, po prostu idealne narzędzie w osobie Piłsudskiego. Był to lewicowiec, długoletni przywódca Polskiej Partii Socjalistycznej. Był to człowiek mający w narodzie polskim spory obóz stronników. Był to człowiek mający reputację "męczennika", bo był gnębiony i wieziony przez Niemców. Przewrót zrobiony pod wodzą Piłsudskiego byłby przewrotem rewolucyjnym, lewicowym, zwróconym przeciwko, klice książąt i dygnitarzy kościelnych, tworzących Rade Regencyjną i antyniemieckim, bo przecież kierowanym przez człowieka, który wyszedł na wolność z niemieckiego wiezienia. Ale równocześnie -- Niemcy znali Piłsudskiego dostatecznie dobrze, by wiedzieć, że jest to ich niezachwiany stronnik, i że Polska pod jego rządami będzie mieć postawę proniemiecką.
Rząd Maksa Badeńskiego postanowił zawrzeć z Piłsudskim poufne porozumienie. Do rozmów z Piłsudskim wyznaczył niemieckiego dyplomatę, hrabiego Harry Kesslera, który zajmował skromne stanowisko radcy legacyjnego w poselstwie niemieckim w Bernie Szwajcarskim, ale był zdaje się za kulisami człowiekiem wpływowym. (Rzecz ciekawa, że to poselstwo w Bernie zajmowało się także przewiezieniem Lenina z emigracji w Szwajcarii zaplombowanym wagonem przez koleje niemieckie do Szwecji, skąd mógł pojechać do Rosji, o czym angielski mąż stanu Churchill napisał, że było to jakby przewiezienie "bakcyla dżumy". Poselstwo w Bernie widocznie specjalizowało się w utrzymywaniu stosunków z czynnikami rewolucyjnymi w Rosji i Polsce -- krajach sąsiadujących z Niemcami od wschodu, -- i w szczególniejszy sposób doceniało skuteczność operacji dostarczania właściwego człowieka do kraju, na którego politykę Niemcy chcieli wywrzeć wpływ.(1) Kessler znał już osobiście Piłsudskiego. Poznał go na froncie w 1915 roku. Był wtedy w czynnej służbie jako niemiecki oficer. Znalazł się w pobliżu Piłsudskiego, zetknął się z nim i prowadził z nim polityczne rozmowy.
Kessler udał się na zlecenie rządu Maksa Badeńskiego w październiku 1918 roku do Magdeburga i odwiedził Piłsudskiego w jego mieszkaniu w twierdzy. Odbył z nim kilka rozmów. W dniu 8 listopada, gdy zanosiło się na to, że rozruchy rewolucyjne mogą ogarnąć Magdeburg, zabrał Piłsudskiego i Sosnkowskiego do samochodu i przewiózł ich do Berlina i umieścił ich w hotelu, jako ludzi wolnych.
W czasie swoich rozmów z Piłsudskim zawarł z nim w imieniu rządu niemieckiego pakt, polegający na tym, że rząd niemiecki dostarczy Piłsudskiego do Warszawy i postara się o to, by objął on tam władzę, a Piłsudski zobowiązuje się pod słowem honoru, że Polska pod jego rządami będzie państwem neutralnym w toczącej się wojnie (wojna na zachodzie jeszcze trwała), czego logicznym, milczącym skutkiem było, że nie będzie uczestniczyć w kongresie pokojowym -- oraz, że Polska pod jego rządami nie będzie żądać "ani cala" z ziem zaboru pruskiego. Piłsudski zastrzegł jednak, ze jeżeli państwa zachodnie, dyktujące jako zwycięscy pokój, dadzą Polsce jakieś ziemie zaboru pruskiego jako "prezent", Polska będzie musiała ten prezent przyjąć, chociaż tego nie chce.
Pakt ten sprawił, że Piłsudski przy pomocy niemieckiej objął w Warszawie władze. Nie tylko objął władze, ale stał się w Polsce na lat 17, a poprzez swoich stronników po swojej śmierci w istocie na lat 21, czołową osobistością polityczną i tak sprawami Polski pokierował, że po owych 21 latach Polska runęła pod niemieckim wojskowym naporem i uległa ponownemu rozbiorowi.
W dniu 9 listopada, w niewiele godzin po ostatniej politycznej rozmowie z Piłsudskim, nazajutrz po przyjeździe z nim z Magdeburga do Berlina, Kessler, działając wciąż w imieniu niemieckiego, cesarskiego rządu, wsadził Piłsudskiego do pociągu specjalnego, złożonego z lokomotywy i jednego wagonu osobowego, w którym obok Piłsudskiego jechali towarzysz Piłsudskiego z internowania w Magdeburgu, pułkownik Sosnkowski, oraz niemiecki oficer łącznikowy, rotmistrz von Gülpen i wysłał ten pociąg do Warszawy. Piłsudski przybył do Warszawy 10 listopada rano. Tegoż dnia 10 listopada Rada Regencyjna przekazała mu władzę nad podległymi jej wojskami i mianowała go wodzem naczelnym. (Wojska te - poprzednio "Polnlsche Wehrmacht" -- podlegały do niedawna niemieckiemu generałowi Beselerowi, ale one 12 września 1918 roku oddane zostały przez Beselera pod władze Rady Regencyjnej. Liczyły 12 października 5.713 żołnierzy i oficerów, ale 11 listopada 9.373 ludzi wskutek dopływu nowych ochotników, zwłaszcza byłych żołnierzy l Korpusu gen. Dowbor-Muśnickiego z Bobrujska. W dniu 14 listopada Rada Regencyjna ogłosiła, że się rozwiązuje i przekazuje Piłsudskiemu swoją władzę. Jeden z członków tej Rady oświadczył wówczas, że jej zamiarem jest obdarzyć Piłsudskiego władzą dyktatorską. W dniu 22 listopada, w 8 dni po oddaniu mu władzy przez Rade Regencyjną Piłsudski ogłosił w "Dzienniku Praw" (Nr. 41) dekret, wedle którego objął, "jako tymczasowy Naczelnik Państwa najwyższą władze Republiki Polskiej i będzie ją sprawował, aż do czasu zwołania Sejmu Ustawodawczego". Dekretem tym Piłsudski określił dokładniej na czym polegało mianowanie go przez Rade Regencyjną: było to ustanowienie jego dyktatury. Sprawował potem te niczym nieograniczoną dyktaturę do otwarcia Sejmu w dniu 10 lutego 1919 roku, czyli przez blisko 3 miesiące.
Piłsudski został mianowany przez Rade Regencyjną, która ze swej -- strony była mianowana przez cesarza niemieckiego i austriackiego i pozostawała nadal w stałej łączności przez swoją kancelarie z władzami okupacyjnymi niemieckimi. To znaczy był w istocie mianowany przez Niemców. Ale operacja ustanowienia jego dyktatury przeprowadzona została tak zręcznie, że robiła wrażenie przewrotu samorzutnego i nawet antyniemieckiego. Niektóre oddziały niemieckie zostały na ulicach Warszawy już 11 listopada ostentacyjnie rozbrojone. (Część odebranej broni potem Niemcom zwrócono). Społeczeństwo polskie -- i cały świat -- miały wrażenie, że w Warszawie nastąpił przewrót rewolucyjny, polegający na tym, że władza Rady Regencyjnej i stojące za nią rządy niemieckie zostały obalone przez socjalistycznego polityka, dotychczas więzionego przez Niemców, a teraz uwolnionego. Ogólnym wrażeniem było także i to, że zwycięstwo Piłsudskiego nad Radą Regencyjną było owocem rewolucji niemieckiej. W istocie, to nie rewolucja niemiecka lecz rząd cesarski uwolnił Piłsudskiego z internowania w Magdeburgu, zawarł z nim pakt, przywiózł go do Warszawy i spowodował obdarzenie go władzą dyktatorską.
Trzeba zważyć, że Warszawa wcale nie była pierwszym punktem ziemi polskiej, uwolnionym spod władzy zaborczej, a Piłsudski nie był pierwszym jawnie niezależnym ośrodkiem rodzącej się polskiej państwowości. Pierwsza odzyskała wolność duża cześć Galicji. Już 30 października nastąpił przewrót w Krakowie i całej zachodniej Galicji. Objęła tam władze, całkowicie usuwając rządy austriackie, oraz stając się tymczasowym, niepodległym, dzielnicowym polskim rządem, Polska Komisja Likwidacyjna (wkrótce przemianowana na Komisję Rządzącą), powołana do życia przez dotychczasowych posłów polskich do austriackiego parlamentu, a więc przez polskie przedstawicielstwo całkiem niezależne i pochodzące z wyborów. Na drugi dzień, 31 października, uwolnił się wschodnio galicyjski Przemyśl, duża część Śląska Cieszyńskiego oraz cała okupacja austriacka w Królestwie, wraz z Lublinem, Kielcami, Radomiem i Zamościem. W następny dzień 1 listopada uwolnił się -- drogą powstania przeciw rządom austriackim, przekształconym w poddane nadal Austrii rządy zachodnio ukraińskie – Lwów. Proszę zważyć, że Piłsudski do 8 listopada przebywał w Magdeburgu, a do 9 listopada w Berlinie. Tak więc cześć Polski -- z ośrodkiem głównym w Krakowie -- była już faktycznie niezależna na 12 dni przed przybyciem Piłsudskiego do Warszawy. Ośrodek rządzący w Krakowie, złożony z "endeków" i ludowców (Komisja Likwidacyjna) zarządził na terytorium pod swoja władza pobór do wojska i prowadził regularną wojnę, na dwa fronty (z Ukraińcami na wschodzie, a poczynając od 23 stycznia 1919 roku na Śląsku Cieszyńskim z Czechami).
(W dniu 7 listopada 1918 roku, w ósmym dniu rządów polskich w Lublinie, grupa stronników Piłsudskiego z politykiem socjalistycznym Daszyńskim i pułkownikiem legionowym, późniejszym marszałkiem Rydzem-Śmigłym na czele dokonała w tym mieście zamachu stanu, tworząc tzw. "rząd lubelski". Nie jest prawdą, że rząd ten obalił rządy austriackie. Obalił on miejscowe rządy polskie, zabijając jednego broniącego tych rządów polskiego oficera. Komisja Likwidacyjna w Krakowie nosiła się z zamiarem obalenia rządu lubelskiego swoimi wojskami. Nie doszło to do skutku. Piłsudski przybył 10 listopada do Warszawy, a 11 listopada, w 4 dni po swoim powstaniu rząd lubelski oddał mu się pod rozkazy. Piłsudski udzielił temu rządowi dymisji, ale 14 listopada mianował jego premiera Daszyńskiego, premierem w Warszawie. Zastąpił go 18 listopada Moraczewski, tworząc w Warszawie rząd czysto socjalistyczny).
Warto się, zastanowić, co byłoby się w Warszawie zdarzyło, gdyby nie było paktu Kessler-Piłsudski, gdyby cesarski rząd Maksa Badeńskiego nie był przywiózł Piłsudskiego do Warszawy i gdyby decyzją tego rządu Piłsudski nie został mianowany (formalnie przez Radę Regencyjną) dyktatorem w Polsce.
Dnia 9 listopada, w dniu, w którym Piłsudski został z Berlina wyprawiony do Warszawy jeszcze przez stary rząd, nastąpiła w Niemczech rewolucja. Gdyby Piłsudski przebywał o 24 czy 36 godzin dłużej w Magdeburgu, tylko rządowi rewolucyjnemu mógłby zawdzięczać swoje następne uwolnienie. Zapewne uwolnienie to opóźniłoby się conajmniej o kilka dni, bo nowe władze zwykle nie od razu zwalniają więźniów, a czasem nie zwalniają ich wcale. Co więcej znalazłby się na wolności w mieście Magdeburgu, ale wcale nie w Warszawie. Czy próbowałby się jakoś przedostać do Warszawy? A może wydostałby się raczej do któregoś z państw neutralnych, np. do Szwajcarii lub Danii? W każdym razie nie byłoby go w Warszawie w dniach decydującej rozgrywki. A tymczasem Warszawa, w ślad za Krakowem uwolniłaby się sama od władzy zaborczej. Przyczyniłaby się do tego wiadomość, że 11 listopada Niemcy skapitulowały wobec Francji i jej sojuszników, podpisując rozejm. To endecy i inne żywioły antyniemieckie wysunęłyby się w Warszawie tak jak w Krakowie na czoło. Być może zgodzono by się na to, że władze naczelną w Polsce sprawuje rząd emigracyjny w Paryżu, czyli Komitet Narodowy Polski z Dmowskim na czele. Tak właśnie stało się w Czechosłowacji: politycy krajowi uznali rząd emigracyjny za swój rząd prawowity. (A 13 listopada, na jeden dzień przed przekazaniem władzy Piłsudskiemu przez Radę Regencyjną, rząd francuski uznał Komitet Narodowy w Paryżu za polski rząd "de facto". Inne rządy alianckie uznawały ten Komitet w sposób tylko niewiele mniej formalny). Być może także z drugiej strony, tak jak z wielu stron projektowano, utworzona by została Naczelna Rada Polskiego Narodu, złożona z czołowych czynników politycznych ze wszystkich trzech zaborów a wiec z udziałem Środowiska Komisji Likwidacyjnej w Krakowie, zarówno jak z wpływowego, istniejącego już pół tajnie środowiska kierowniczego w Poznaniu. Rada ta, która z natury rzeczy miałaby charakter antyniemiecki, wyłoniłaby z siebie rząd do którego czynniki dotąd proniemieckie by nie weszły. Piłsudski i popierający go socjaliści byliby w tej sytuacji bezsilni. Co najwyżej: byliby dopuszczeni do jakiegoś kompromisu, zezwalającego im na rolę mniejszej wagi. Wielka kariera polityczna Piłsudskiego, poczynając od roku 1918-go wyrosła na fakcie, że był on w cichym, zupełnie formalnym porozumieniu z Niemcami i że został przez Niemców mianowany dyktatorem w Polsce. Był potem -- w większym albo umniejszonym stopniu -- tym dyktatorem do końca życia, a potem pośmiertnie aż do kampanii wrześniowej. Miał oczywiście duży własny obóz w polskim narodzie i sprawując tę rolę dyktatora, posługiwał się siłami istniejącymi w samej Polsce i opierał się o swoich zwolenników Polaków. O jego związkach z Niemcami -- a przede wszystkim o jego pakcie z Kesslerem -- nie wiedziano w Polsce -- nie wiedzieli przede wszystkim jego zwolennicy, -- aż do czasów po drugiej wojnie światowej, choć późniejsza obecność Kesslera w Polsce jako posła sprawiała, że w polskich środowiskach narodowych coś niecoś się domyślano. Ale źródłem podstawowym roli Piłsudskiego w Polsce było to, że to Niemcy go u władzy w Polsce osadzili i że był on narzędziem polityki niemieckiej.(2)
W pierwszych tygodniach dyktatury Piłsudskiego "Republika Polska" pod jego rządami pozostawała całkowicie w sferze mocarstwowej niemieckiej. Utrzymywała stosunki dyplomatyczne tylko z Niemcami i Austro-Węgrami. Nie utrzymywała stosunków ani z państwami koalicji antyniemieckiej, ani z krajami neutralnymi. Pierwszym posłem niemieckim w Warszawie był tenże sam hrabia Harry von Kessler, który w imieniu cesarskiego rządu niemieckiego zawarł z Piłsudskim pakt. Mianował go teraz nowy rewolucyjny rząd. Przyjechał on do Warszawy 20 listopada, a więc w 10 dni po Piłsudskim. Jego początkowym zamiarem było sprawić, by Niemcy i Polska porozumiały się co do przyszłych stosunków i wystąpiły wobec państw koalicyjnych wspólnie jako dwa państwa, które zgodnie ułożyły się co do swoich spraw i nie potrzebują ich oddawać pod rozstrzygniecie kongresowi pokoju. Nie doszło to jednak do skutku. "Endeckie" demonstracje, domagające się zerwania stosunków dyplomatycznych z Niemcami wywarły wpływ i na obóz stronników Piłsudskiego. Stronnik Piłsudskiego Fllipowicz sprawił, że 15 grudnia stosunki dyplomatyczne między Warszawą a Berlinem zostały zerwane i Kessler musiał z Warszawy wyjechać. Tak więc czas otwartej, całkiem formalnej przynależności "Republiki Polskiej" Piłsudskiego do obozu niemieckiego w Europie Już po zakończeniu wojny na zachodzie trwał 25 dni, od 20 listopada do 15 grudnia 1918 roku.
Piłsudski dążył następnie do obalenia Komitetu Narodowego w Paryżu i zlikwidowania jego miejsca w obozie alianckim, jako przedstawicielstwa Polski walczącej z Niemcami. W ustnej instrukcji dla Leona Wasilewskiego, w dniu 6 lutego 1919 roku, powiedział "mnie, jako zupełnie swojemu człowiekowi mówił i to, czego nie mówił innym członkom delegacji. A więc uważał, że musimy w Paryżu dążyć do zlikwidowania Komitetu Narodowego". Z ową akcją, dążącą do zlikwidowania Komitetu Narodowego łączy się wysłanie przez Piłsudskiego -- dnia 21 grudnia 1918 roku -- słynnego listu do Dmowskiego, zaczynającego się od słów "Szanowny Panie Romanie", którego motywem nie była, jak twierdzi propaganda, chęć porozumienia z Dmowskim, lecz intryga, zmierzająca do obalenia roli Dmowskiego. Jeszcze przedtem, mianowicie dnia 16 listopada 1918 roku a wiec zanim jeszcze Kessler przybył jako poseł niemiecki do Warszawy, Piłsudski wysłał depeszę do rządów "wszystkich państw wojujących i neutralnych", w której wymienił imiennie rządy Stanów Zjednoczonych, Anglii, Francji, Włoch, Japonii i Niemiec, a więc na równi główne państwa obu stron wojujących, w której zawiadamiał o "istnieniu państwa polskiego" i o tym, że działa "opierając się na armii polskiej pod moją komendą". W tymże dniu 16 listopada, wysłał drugą depeszę do prezydenta Stanów Zjednoczonych Wilsona z apelem by "polskie oddziały wojskowe, skupione pod sztandarem amerykańskim" odesłane zostały do Polski i włączone do "armii polskiej, stojącej obecnie pod moimi rozkazami", oraz by apel ten objął "wszystkich żołnierzy Polaków, którzy walczą pod sztandarami obcymi". Także w tym samym dniu 16 listopada wysłał depeszę do marszałka Focha, wzywając by "wojska polskie będące obecnie częścią armii francuskiej" zostały "włączone w skład armii, stojącej pod moimi rozkazami", która "przygotowuje się" do przyjęcia w swe szeregi "synów ojczyzny, rozproszonych po świecie całym". Tak więc prawdziwie niezależną armie polską, podlegającą Komitetowi Narodowemu Polskiemu i wchodzącą jako odrębny czynnik do obozu koalicji, dowodzoną przez generała Hallera i stacjonującą głównie we Francji, ale także na Syberii, na Kaukazie i na Murmanie, a wcale nie znajdującą się "pod sztandarem amerykańskim", nie będącą "częścią armii francuskiej", ani nie walczącą "pod sztandarami obcym", chce sprowadzić do roli żołnierzy zaciężnych w obcej służbie i chce ściągnąć do należącej do obozu politycznego niemieckiego Polski, jako zbłąkanych synów marnotrawnych. Demonstruje on tymi depeszami, że w owej armii polskiej -- wielokrotnie liczniejszej od owego dawnego "Wehrmachtu", będącego od sześciu dni armią "pod jego rozkazami" -- nie uważa za organ państwa polskiego, a Polski nie uważa za należącą do koalicji antyniemieckiej, lecz za państwo neutralne (choć blisko związane z Niemcami).
Do ugruntowania pozycji Piłsudskiego w jego roli jako dyktatora w Polsce przyczynił się w niemałym stopniu Ignacy Paderewski. Został on do tego zadania użyty przez rząd angielski. Anglia od chwili zakończenia wojny przyjęła postawę nakładania hamulca na dążenia do gruntownego złamania potęgi niemieckiej. Wyobrażała sobie, że zapanuje teraz na kontynencie europejskim hegemonia francuska i chcąc się temu przeciwstawić, zaczęła okazywać niejakie poparcie Niemcom. Jednym z przejawów tego było jej dążenie do przeszkodzenia narodzeniu się silnej Polski. Gdy Niemcy osadzili w Warszawie Piłsudskiego jako dyktatora, Anglia natychmiast zaczęła dyktaturę te popierać, przeciwstawiając się znajdującemu się w obozie alianckim polskiemu rządowi emigracyjnemu, jakim był Komitet Narodowy Dmowskiego. Wielką operację na rzecz Piłsudskiego przeprowadził minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Balfour, używając do tego w sposób bardzo zręczny polskiego polityka i artystę Paderewskiego.
Ignacy Paderewski był znakomitym, znanym na cały świat muzykiem i gorącym polskim patriotą. Polska musi mu być wdzięczna za cały szereg jego wielkich zasług. To on ufundował w roku 1910 w Krakowie pomnik polskiego zwycięstwa pod Grunwaldem. W czasie wojny odznaczył się w Ameryce ogromną działalnością propagandową na rzecz Polski i w obronie Polski przed niebezpieczeństwem niemieckim, miał wielkie stosunki w świecie politycznym amerykańskim i angielskim i używał tych stosunków dla dobra Polski. Ale był to człowiek politycznie naiwny. Dawał się czasem -- nieświadomie -- używać wrogom Polski do poczynań politycznie szkodliwych.
Był on członkiem Komitetu Narodowego w Paryżu, którego prezesem był Dmowski. Pojechał z Paryża do Londynu i wszedł osobiście, nie jako przedstawiciel Komitetu Narodowego, ale jako indywidualny polityk, w rozmowy z ministrem brytyjskim Balfourem. Balfour wytłumaczył mu, że Polska ma teraz dwa rządy: Komitet Narodowy w Paryżu i rząd Piłsudskiego w Warszawie i że dla dobra Polski trzeba te rządy połączyć ze sobą i to jest zadaniem Paderewskiego. "To jest Pańskie zadanie, panie Paderewski. Chcę żeby Pan pojechał do Polski, by zjednoczyć polskie serca".("It is your task, Paderewski. l want you to go to Poland to unite the Polish hearts"). W istocie celem misji Paderewskiego nie było zjednoczenie polskich serc, lecz zapewnienie zwycięstwa politycznego Piłsudskiemu.
Rząd angielski dał do dyspozycji Paderewskiego krążownik brytyjski "Concord" i przydzielił mu anioła stróża w osobie wybitnego brytyjskiego działacza politycznego pułkownika Wade.
Paderewski wyruszył krążownikiem "Concord" z Anglii 21 grudnia 1918 roku i przybył do Gdańska 25 grudnia. Okazał wobec rad pułkownika Wade sporo niezależności: nie pojechał wprost z Gdańska do Warszawy, ale najpierw do Poznania. Jego obecność w Poznaniu stała się 27 grudnia iskrą, która spowodowała wybuch powstania poznańskiego. Ale przyjechawszy następnie do Warszawy opowiedział się całkowicie po stronie Piłsudskiego. W dniu 16 stycznia 1919 roku Piłsudski udzielił dymisji socjalistycznemu rządowi Moraczewskiego i mianował rząd też w składzie lewicowy, ale z Paderewskim jako premierem. Znaczenie tego faktu, jasno określił Piłsudski w liście do Dłuskiego z dnia następnego: "Paderewski przez przyjęcie władzy odemnie uznaje przez to mnie jako Naczelnika Państwa". Paderewski był członkiem Komitetu Narodowego w Paryżu. Krokiem swoim, -- który był aktem zdrady wobec Dmowskiego -- zadał temu Komitetowi cios, niweczący jego rolę polskiego rządu emigracyjnego.
Dmowski przyjął to do wiadomości. Nie zamierzał on wszczynać walki o władzę w Polsce. Miał zresztą co do Piłsudskiego wielkie złudzenia. Nie wiedział rzecz prosta o pakcie Piłsudskiego z Kesslerem, to znaczy z rządem niemieckim. Nie podejrzewał Piłsudskiego o to, że jest stronnikiem niemieckim i wykonawcą dążeń niemieckich do hegemonii we wschodniej Europie. Przypuszczał, że Piłsudski mimo swej lewicowości, swej ideologii socjalistycznej i swego w roku 1914-tym i później czynnego udziału w wojnie po stronie niemieckiej, jest w istocie polskim patriotą. Wyobrażał sobie, że jego dyktatura w Polsce nie pociągnie za sobą dla Polski większych szkód.
Natomiast uważał, że rzeczą najważniejszą dla Polski jest wygranie rozgrywki o traktat pokoju z Niemcami, to znaczy odzyskanie zaboru pruskiego, zdobycie dostępu do morza i ustanowienie w Europie systemu wersalskiego, który dawałby Polsce należne jej miejsce wśród narodów Europy.
Rezultatem tej postawy Dmowskiego było zawarcie przez niego porozumienia o podziale zadań i zakresu władzy z Piłsudskim, reprezentowanym przez Paderewskiego w postaci wymiany depesz po francusku, z 14 i 15 stycznia 1919 roku miedzy Paderewskim w Warszawie, a Dmowskim w Paryżu. Depesze te oznaczały uznanie władzy Piłsudskiego i Paderewskiego w Polsce przez Komitet Narodowy, zrzeczenie się przez ten Komitet roli tego, co moglibyśmy nazwać rządem emigracyjnym, ale zapewnienie pełnego prawa Komitetowi Narodowemu do reprezentowania Polski, jako państwa koalicyjnego na konferencji wersalskiej przy czym do Komitetu tego zostało dokooptowanych dziesięciu ludzi, wymienionych imiennie, reprezentujących obóz Piłsudskiego. Tym sposobem ugoda ta zapewniła Piłsudskiemu władzę w Polsce, a Dmowskiemu możność przeprowadzenia walki o traktat wersalski. Ugoda ta zarazem oznaczała utrzymanie się Polski -- w myśl osiągnięć Dmowskiego -- w roli jednego ze zwycięskich państw koalicji antyniemieckiej, oraz zerwanie z polityką Piłsudskiego umieszczenia Polski w obozie niemieckim.
Niemcy oceniali potem eksperyment współpracy swojej z Piłsudskim za nieudany, uważali, że Piłsudski swego zadania dla nich nie spełnił. Dał temu wyraz Hitler w rozmowie z Himmlerem dnia 10 lipca 1943 roku. Hitler "wskazał przykład Piłsudskiego" jako dowód, że "eksperyment" ewentualnej współpracy z Polakami dla "zneutralizowania polskiego ruchu oporu" może być "niebezpieczny".
Piłsudski posługiwał się, potem Paderewskim przez 11 miesięcy. Paderewski był ścisłym współpracownikiem Piłsudskiego przez mniej więcej cały ten czas, ale Piłsudski, gdy go już nie potrzebował, tak go zużył, zniszczył, a w końcu skompromitował, że gdy 9 grudnia 1919 roku gabinet Paderewskiego zakończył swoje istnienie, Paderewski na zawsze z Polski wyjechał i nigdy już do Polski ani na chwile nie powrócił, aż do swej śmierci w 22 lat później w 1941 roku w Nowym Jorku.

----------
(1) W książce Winfried Baumgart "Deutsche Ostpolitik 1918. Von Brest - Litowsk zum Ende des ersten Weltkrleges". (Wiedeń i Monachium 1966) zawarta jest informacja (na str.291), że Kessler brał latem 1918 roku udział w rokowaniach rządu niemieckiego z rządem bolszewickim. Pisałem o tym -- na str. 260-261 -- w mej "Roli dziejowej Dmowskiego" (Chicago 1968).

(2) Sprawa paktu Kessler-Piłsudski i osadzenia Piłsudskiego przez Niemców u władzy dyktatorskiej w Warszawie jest sprawą kluczową dla historii roli Piłsudskiego w Polsce, dlatego postanowiłem nie ograniczyć się do powołania się w sposób ogólny -- jak w całej reszcie niniejszej broszury -- na inne moje książki czy rozprawy i na zawartą w nich dokumentację ale dać w tej sprawie trochę dokumentacji bezpośredniej, mianowicie w niniejszym przypisku. Czynię to także i dlatego, że trzeci tom mej książki "Józef Piłsudski 1914-1919",w którym rozpatrzona zostanie szczegółowo sprawa paktu Kessler-Piłsudski i objęcia przez Piłsudskiego w roku 1918 władzy w Polsce, jeszcze się nie ukazał. Co więcej moja rozprawa p.t. "Geneza rządów Piłsudskiego: Uwagi o pakcie Kessler-Piłsudski" ("Komunikaty Tow. Im. R. Dmowskiego" tom l Londyn 1970/71, str. 93-261) zawiera dokumentacje niepełną, gdyż ukazała się jeszcze przed otwarciem w zachodnioniemieckim archiwum spraw zagranicznych w Bonn, dokumentów, dotyczących zwolnienia Piłsudskiego z Magdeburga.
Najotwarciej opisał Kessler sprawę swego paktu z Piłsudskim w swoim pamiętniku ("Tagebücher 1918-1937, Frankfurt nad Menem, 1961) w relacji ze swej rozmowy -- 14 stycznia 1937 roku w Paryżu z Anatolem Mühlsteinem, zastępca, ambasadora polskiego w Paryżu, Żydem, zięciem słynnego finansisty Roberta Rotszylda (Pamiętnik Kesslera widać nie był przeznaczony do druku, został bowiem ogłoszony dopiero w wiele lat po śmierci autora i jest niekompletny). Kessler pisze w tym pamiętniku, że na zapytanie Mühlsteina "Czy Piłsudski dał mi zobowiązanie na piśmie, że nic nie przedsięweźmie przeciw Niemcom? potwierdziłem mu, że chodziło tylko o oświadczenie ustne w formie słowa honoru, gdyż uchyliłem się wobec generała Hoffmanna od żądania od Piłsudskiego zobowiązania na piśmie. Ponadto Piłsudski oświadczył mi już w roku 1915, że nie życzy sobie ani cala terytorium pruskiego: ale nie może wykluczyć, że jeśli alianci ofiarują mu na przykład Prusy Zachodnie (Pomorze) to nie będzie mógł odmówić (...). W sposób oczywisty czuł się on (potem) związany danym mi słowem honoru, że nie będzie żądać ani cala pruskiego terytorium".
Cytatę te, z pamiętnika Kesslera w poprzednich mych pracach zbagatelizowałem, uważałem bowiem, że jest jakaś mętna, mieszając oświadczenie Piłsudskiego z roku 1915-go z jego zobowiązaniami z roku 1918-go. Stała się ona jednak dla mnie jasna, gdy zapoznałem się z raportem Kesslera z dnia 1 listopada 1918 roku do premiera Wielkiego Księcia Maksymiliana Badeńsklego o rozmowie z Piłsudskim odbytej w Magdeburgu dnia 31 października 1918 roku. Raport ten znajduje się w archiwum w Bonn. Wedle raportu tego, Piłsudski, gdy mu Kessler przypomniał rozmowy, jakie z nim odbył w 1915-tym roku w schronie wojennym w Korminie pod Czartoryskiem na Wołyniu, odpowiedział; "Co mi wtedy powiedział, podtrzymuje i teraz" ( Was er mir damals gesagt habe, helte er auch heute aufrecht.) Tak więc, jak się okazuje Piłsudski potwierdził w rozmowie w Magdeburgu swe słowa o "ani calu" zaboru pruskiego, powołując się na to, co mówił przed trzema laty.
Zestawiając udostępnione mi dokumenty z archiwum w Bonn z pamiętnikami Kesslera, a także z innymi wypowiedziami Kesslera, takimi jak poudzielane wywiady prasowe i artykuły, dochodzę do wniosku, że decydująca rozmowa, w której Piłsudski dał Kesslerowi swoje słowo honoru odbyła się w hotelu Continental w Berlinie dnia 9 listopada. O rozmowie tej Kessler pisze w swoich pamiętnikach pod data 9 listopada 1918 roku: "Rozmawialiśmy potem znowu (...) o polityce. Powtórzyłem, że zaniechano pisemnego zobowiązania Piłsudskiego na mój wyraźny wniosek i za zgodą zarówno kanclerza Rzeszy, księcia Maksa, jak Groenera i ministra wojny, gdyż uważałem za mądrzejsze zdać się tylko, na jego honor i jego patriotyzm", (dla dokładności powtarzam to samo w niemieckim oryginale: "Wir sprachen dann noch einmal (...) über Politik. Ich wiederholte, dass eine schriftliche Bindung Piłsudskis auf mein ausdrückliches Betreiben und in Einverständnis sowohl mit dem Reichskanzler unterblieben sei, weil ich es für klüger hielte mich ganz allein auf seine Ehre und seinen Patriotismus zu verlassen" (Podkreślenia w niemieckim tekście i w polskim przekładzie, są moje). Jeszcze tego samego dnia Piłsudski został specjalnym pociągiem wysłany do Warszawy.
Nie znalazłem w udostępnionych mi papierach z archiwum w Bonn raportu Kesslera o powyższej rozmowie z Piłsudskim. Jest możliwe, że raportu tego zawierającego informacje o złożeniu przez Piłsudskiego słowa honoru, nie ujawniono, mimo, że inne papiery z roku 1918 stały się już dostępne dla historyków. Jest jednak również możliwe, że Kessler takiego raportu w ogóle nie napisał. Rozmowa ta, oraz odesłanie Piłsudskiego do Warszawy miały miejsce 9 listopada. Był to dzień niemieckiej rewolucji, abdykacji cesarza Wilhelma i upadku rządu Maksa Badeńskiego. To jeszcze rząd Maksa, a więc rząd cesarski zawarł pakt z Piłsudskim i odesłał Piłsudskiego do Warszawy, ale Kessler nie miał już powodu składać temu rządowi raportu a rządu rewolucyjnego jeszcze nie było. Tak więc jedynym śladem tej rozmowy jest podana wyżej relacja w pamiętniku.
Pierwotnie, rząd niemiecki zawiadomił telefonicznie przebywającego w Magdeburgu Kesslera, że "Piłsudski ma być zwolniony, ale przedtem musi złożyć oświadczenie na piśmie, którego tekst zredagował generał Hofmann. Otrzymałem zlecenie pojechać i skłonić go do takiego oświadczenia". (Pamiętnik, dnia 6 listopada). Kessler w depeszy z dnia 7 listopada z Magdeburga do Berlina (tekst w archiwum w Bonn) donosi, że jest nie wskazane żądać od Piłsudskiego oświadczenia na piśmie, gdyż tego rodzaju żądanie "spotka się z odmową", (wird scheitern) i "zgniewa" (verstimmen). Wobec tego Kessler prosi o wzięcie tego pod uwagę. Tegoż dnia Kessler otrzymał depesze z Berlina, zezwalająca mu na "zwolnienie (Piłsudskiego) z powołaniem się na złożone Panu świeżo ustne oświadczenia". Nastąpiły "nowe powody polityczne, które sprawiają, że możliwe najszybsze uwolnienie okazuje się pilnie wskazane". (Tekst w archiwum, zarówno jak w pamiętniku.)
Relacje Sosnkowskiego, Sokolnickiego, rotmistrza von Gülpen, Głąbińskiego (o rozmowie Dmowskiego z Piłsudskim z początkiem 1920 roku) i inne, potwierdzają prawdomówność Kesslera. Zanalizowałem je i zestawiłem z innymi ocenami w mej rozprawie: "Geneza rządów Piłsudskiego: Uwagi o pakcie Kessler-Piłsudski."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 5:32 pm    Temat postu: CO PIŁSUDSKI ROBIŁ W DNIACH 13-14 SIERPNIA 1920 ROKU? Odpowiedz z cytatem

CO PIŁSUDSKI ROBIŁ
W DNIACH 13-14 SIERPNIA
1920 ROKU?
WITOS O DYMISJI PIŁSUDSKIEGO
"W dniu 10 lub 11 sierpnia 1920 r. na kilka dni przed rozpoczęciem ofensywy przeciw bolszewikom Piłsudski zaprosił mnie, wicepremiera Daszyńskiego i ministra Skulskiego na osobną, a jak mówił, bardzo ważną i poufną konferencję. Odbyła się ona w prezydium Rady Ministrów. Naczelny Wódz był mocno skupiony i poważny, a jak mi się wydawało, przybity, niepewny, wahający się i mocno zdenerwowany.
W rozmowie, którą sam rozpoczął, był niesłychanie ostrożny, a dotykając spraw bieżących, stawiał raczej bardzo smutne horoskopy. Twierdził, że stawia na ostatnią kartę, nie mając żadnej pewności wygranej. Poza sprawami ogólnymi mówił także dość długo o swojej osobie. W ciągu rozmowy wyjął z kieszeni niezapieczętowany list i odczytał go głosem ogromnie niewyraźnym i zmienionym. Na czterech kartkach małego formatu mieściła się dość obszernie umotywowana jego dymisja ze stanowiska Naczelnika Państwa. W piśmie tym zaznaczał między innymi, że nie wiedząc, czy i kiedy będzie mu dane wrócić z placu boju, którego losy uważa za niepewne, mnie prosi i upoważnia do zastępowania go na jego urzędzie. Co zaś do samej rzeczy i pisma, prosi o zachowanie bezwzględnej tajemnicy tak długo, jak tego będą wymagały stosunki, i ja sam uznam za potrzebne. Treść więc tego pisma była znana ministrom Daszyńskiemu i Skulskiemu, a wydaje mi się, że także i Sapieże, choć dobrze tego szczegółu nie pamiętam.
Nigdy nie miałem zupełnego zaufania do Piłsudskiego, czułem jakieś niezrozumiałe może nawet uprzedzenie, byłem zadowolony jak nie musiałem się z nim stykać. Poza tym uprzedzeniem nie mogłem się pogodzić z jego posunięciami politycznymi, szczególnie z okresu rządów Moraczewskiego, musiało mnie razić jego stanowisko w sprawie obrony Małopolski Wschodniej, upór przy swoim sposobie tworzenia armii, stare, często bardzo niesympatyczne praktyki z Legionów, błędy szczególnie w ostatnich czasach popełnione, tak wyraźne i tak bardzo kosztowne - to jednak wtenczas widząc u niego wielką troskę odbijającą się wprost na twarzy, szczerość w rozmowie, głęboką obawę o wolność i całość Ojczyzny, miałem wrażenie, że się grubo mylą ci wszyscy, którzy mu robią zarzuty lekkomyślności, a nawet zdrady i że ja sam byłem także czasem w błędzie, posądzając go o osobiste ambicje i brak dobrej woli. Prawda, że pod ciężarem tych wielkich wypadków trudno było nieraz należycie zebrać biegające myśli.
Jeszcze w obecności Piłsudskiego pismo jego zamknąłem do kasy ogniotrwałej w prezydium Rady Ministrów, zaglądając codziennie, czy go kto przypadkiem nie ukradł albo nie naruszył. Kiedy zaś minęły ciężkie dni wojenne, pojechałem do Belwederu i oddałem pismo jego autorowi, będącemu wówczas w innym zupełnie nastroju. Biorąc je ode mnie i dziękując za solidne, jak mówił, postępowanie, twierdził, że o tym zupełnie zapomniał.
Opiekując się troskliwie tym dokumentem przez parę tygodni, miałem pewne skrupuły co do zrobienia sobie z niego odpisu. Ciekawość jednak zwyciężyła, odpisu dokonałem. Niewiele mi jednak z tego przyszło, gdyż w czasie wypadków majowych w r. 1926 nieznani sprawcy ukradli mi go, zabierając przy tym i inne dokumenty. Moje zachowanie się wobec Piłsudskiego było chyba zupełnie bez zarzutu, niestety, pan Naczelnik wcale się wobec mnie dżentelmenem nie okazał. Mimo wszystko swego postępowania nie żałuję, choć nieraz gorycz przychodzi". (Wincenty Witos "Moje wspomnienia", tom II, Biblioteka "Kultury", tom XCIX, Paryż 1964, Instytut Literacki, str. 289-291).
Komentarz. Tekst złożonej na ręce Witosa dymisji Piłsudskiego zachował się jednak. Podaję go niżej.
Witos przytoczył w swoim wspomnieniu treść dymisji Piłsudskiego w sposób niepełny (a może w sposób niepełny zapamiętał), była to bowiem dymisja nie tylko ze stanowiska Naczelnika Państwa, ale i Wodza Naczelnego.
Pierwsza rzecz nad którą się tu trzeba zastanowić, to jest pytanie, jakie znaczenie miał akt dymisji Piłsudskiego. Czy był to akt na wypadek jego śmierci w boju? Nie potrzeba było na ten wypadek jego dymisji: zakończenie się jego roli jako Naczelnika Państwa i Wodza Naczelnego byłoby wtedy automatyczne. A nie był to także rodzaj testamentu: nie ma w tym akcie dymisji żadnych zarządzeń co do tego, kto ma w razie jego śmierci zająć jego miejsce.
Jest oczywiste, że akt dymisji Piłsudskiego był aktem nie związanym z przewidywaniem śmierci i dotyczył sytuacji, jaka istnieć będzie wciąż jeszcze za jego życia. Narzuca się tu odrazu przypuszczenie, że chodzi tu o zabezpieczenie sobie możności nie ponoszenia odpowiedzialności za mogącą nastąpić klęskę.
Witos zapewne myli się, pisząc że rozmowa jego z Piłsudskim w obecności Daszyńskiego i Skulskiego odbyła się 10 lub 11 sierpnia. Akt dymisji nosi datę 12 sierpnia. Jest mało prawdopodobne, by Piłsudski doręczał Witosowi akt, podpisany z datą o jeden lub dwa dni późniejszą. Jest więc prawdopodobne, że pamięć Witosa zawiodła i że owa rozmowa odbyła się dopiero 12 sierpnia. Jest to zresztą okoliczność bez większego znaczenia.
Z listu Weyganda do Focha pod datą 13 sierpnia wiemy, że "Naczelnik Państwa wyjechał tej nocy ku rejonowi Wieprza". (Vide "La guerre polono-sovieńque de 1919-1920", Collection Historiąue de rinstitut d'Etudes Slaves", XXII Paryż 1975, Institut d'Etudes Slaves, str. 120-121). " Tej nocy" -- to znaczy w noc z 12 na 13 sierpnia.
J.G.

AKT DYMISJI PIŁSUDSKIEGO.
Belweder, 12. VIII. 1920 r.
Wielce Szanowny Panie Prezydencie!
Przed swym wyjazdem na front, rozważywszy wszystkie okoliczności nasze wewnętrzne i zewnętrzne, przyszedłem do przekonania, że obowiązkiem moim wobec Ojczyzny jest zostawić w ręku Pana, Panie Prezydencie, moją dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza Wojsk Polskich.
Powody i przyczyny, które mnie do tego kroku skłoniły, są następujące:
1) Już na jednym z posiedzeń R.O.P. (Rady Obrony Państwa - przypisek wydawców) miałem zaszczyt wypowiedzieć jeden z najbardziej zasadniczych powodów. Sytuacja, w której Polska się znalazła, wymaga wzmocnienia poczucia odpowiedzialności, a przeciętna opinia słusznie żądać musi i coraz natarczywiej żądać będzie, aby ta odpowiedzialność nie była czczym frazesem tylko, lecz zupełnie realną rzeczą. Sądzę, że jestem odpowiedzialny zarówno za sławę i siłę Polski w dobie poprzedniej, jak i za bezsiłę oraz upokorzenie teraźniejsze. Przynajmniej do tej odpowiedzialności się poczuwam zawsze i dlatego naturalną konsekwencją dla mnie jest podanie się do dymisji. I chociaż R.O.P., gdy tę sprawę podniosłem, wyraziła mi pełne zaufanie i upoważniła w ten sposób do pozostania przy władzy, nie mogę ukryć, że pozostają we mnie i działają z wielką siłą te moralne motywy, które wyłuszczyłem przed R.O.P. parę tygodni temu.
2) Byłem i jestem stronnikiem wojny "a outrance" z bolszewikami dlatego, że nie widzę najzupełniej gwarancji, aby te czy inne umowy czy traktaty były przez nich dotrzymane. Staję więc z sobą teraz w ciągłej sprzeczności, gdy zmuszony jestem do stałych ustępstw w tej dziedzinie, prowadzących w niniejszej sytuacji, zdaniem moim, do częstych upokorzeń zarówno dla Polski, a specjalnie dla mnie osobiście.
3) Po prawdopodobnym zerwaniu rokowań pokojowych w Mińsku pozostaje nam atut w rezerwie -- atut Ententy. Warunki postawione przez nią są skierowane przeciwko funkcji państwowej, którą od prawie dwu lat wypełniam. Ja i R.O.P., rząd czy sejm, wszyscy mieliby do wyboru albo zostawić mnie przy jednej funkcji, albo usunąć zupełnie. Co do mnie wybieram drugą ewentualność. Jest ona bardziej zgodna z godnością osobistą i jest praktyczniejsza. Pozostawienie mnie na jednym z urzędów zmniejsza mój autorytet i tak silnie poderwany i doprowadza z konieczności do powolnego zniszczenia tej siły moralnej, którą dotąd jeszcze reprezentuję dla walki i dla kraju. Biorę następnie pod uwagę mój charakter bardzo niezależny i przyzwyczajenie do postępowania według własnego zdania, co z warunkami, postawionymi przez ententę nie zgadza się. Wreszcie przeczy to systemowi, któremu służyłem w Polsce od początku swojej pracy politycznej i społecznej, której podstawą zawsze była możliwie samodzielna praca nad odbudowaniem Ojczyzny, ta bowiem wydawała mi się jedynie wartościową i trwałą. Obawiam się więc, że przy pozostawieniu przy funkcjach przodujących oraz przy moim charakterze i przyzwyczajeniach wyniknąć mogą ze szkodą dla kraju tarcia mniejsze i większe, które nie będąc przyjemne dla żadnej ze stron, wszystko jedno skończyć by się musiały moim usunięciem się.
Wreszcie ostatnie. Rozumie (sic) dobrze, że ta wartość, którą w Polsce reprezentuję nie należy do mnie, lecz do Ojczyzny całej. Dotąd rozporządzałem nią jak umiałem samodzielnie.
Z chwilą napisania tego listu uważam, że ustać to musi i rozporządzalność moją osobą przejść musi do rządu, który szczęśliwie skleciłem z reprezentantów całej Polski.
Dlatego też pozostawiam Panu, Panie Prezydencie, rozstrzygnięcie co do czasu opublikowania aktu mojej dymisji. Również Panu wraz z Jego Kolegami z Rządu pozostawiam sposób wprowadzenia w życie mojej dymisji i wreszcie oczekiwać wówczas będę rozkazu Rządu co do zużytkownia moich sił w tej czy innej pracy. Co do ostatniego proszę tylko nie krępować się ani wysoką szarżą, którą piastuję ani wysokim stanowiskiem, które posiadam. Nie chciałbym bowiem mnożyć swoją osobą licznej rzeszy ludzi, nie układających się w żaden system, czy to z powodu kaprysów i ambicji osobistej, czy to z powodu słabości charakteru polskiego, skłonnego do wytwarzania najniepotrzebniejszych funkcji dla względów osobistych.
Proszę Pana Prezydenta przyjąć zapewnienie wysokiego szacunku i poważania z jakim pozostaję.
(--) Józef Piłsudski

Komentarz. Powyższy tekst listu Piłsudskiego do premiera Wincentego Witosa ogłoszony został w czasopiśmie "Niepodległość" w Londynie, w tomie VII (rok 1962) oraz w tomie II "Moich wspomnień" Witosa, op. cit, w przypisku na stronicach 290-292.
Przy czytaniu tego listu nasuwa się przede wszystkim pytanie czy jest to akt dymisji, a więc ustąpienia z obu stanowisk, jakie Piłsudski zajmował, czy tez jest to tylko danie Witosowi do ręki aktu, umożliwiającego mu spowodowanie dymisji Piłsudskiego jeśli to w pewnej chwili uzna za potrzebne, to znaczy pozostawienie w ręku Witosa decyzji o tym, czy Piłsudski ma się podać do dymisji, czy nie. Jest rzeczą oczywistą, że mimo swej trochę mętnej treści, jest to akt rzeczywistej dymisji. Piłsudski pozostawia do decyzji Witosa tylko obranie momentu, gdy ta dymisja będzie ogłoszona. Stwierdza on natomiast, Że "z chwilą napisania tego listu" "ustać musi" "rozporządzanie" przez niego "samodzielnie" "tą wartością, którą (on) w Polsce reprezentuje". Nie jest to pozostawienie Witosowi decyzji o tym, czy ma mieć miejsce dymisja Piłsudskiego, lecz jest to sam akt dymisji. Dymisja ta w sposób oczywisty staje się faktem "z chwilą napisania tego listu".
Drugim nasuwającym się pytaniem jest: jakie były powody tej dymisji. Także i to jest zupełnie wyraźne. Wyraża to przede wszystkim punkt jego listu, zaznaczony jako pierwszy. Jest to kwestia ponoszenia odpowiedzialności. Nie chce on ponosić odpowiedzialności za "bezsiłę i upokorzenie dzisiejsze". Zastanawia nas to, że Piłsudski nic w tym liście nie mówi o zaczynającej się bitwie _ wszak podpisał ten list 12 sierpnia, a właśnie 12 sierpnia bolszewicy pojawili się już na przedpolu Radzymina. W treści tego listu przeważają motywy osobiste i silnie zaznaczająca się pycha: chęć uniknięcia "częstych upokorzeń" "specjalnie dla mnie osobiście"; "pozostają we mnie i działają z wielką siłą te moralne motywy, które wyłuszczyłem"; jego "godność osobista"; "zmniejsza mój autorytet i tak silnie poderwany"; "mój charakter bardzo niezależny"; "Mój charakter i przyzwyczajenia"; wzgląd na "wysoką szarżę" i "wysokie stanowisko" jakie posiada. Inni natomiast powodują się "kaprysami i ambicją osobistą". A polski naród nacechowany jest "słabością charakteru" i wielką rolę odgrywa w nim wytwarzanie "najniepotrzebniejszych funkcji dla względów osobistych" (jakich funkcji mianowicie?).
Zaczyna się wielka bitwa, jedna z największych w polskiej historii, a on jest przecież jak dotąd wodzem naczelnym. Nic jednak o tej bitwie nie mówi. Nie mówi co trzeba zrobić, by tę bitwę wygrać. Mówi natomiast wciąż o sobie, o swoich przykrościach i o swojej godności.
Kluczem do zrozumienia powodów dymisji Piłsudskiego są słowa następujące: "Pozostawienie mnie na jednym z urzędów (...) doprowadza z konieczności do powolnego zniszczenia tej siły moralnej, którą dotąd jeszcze reprezentuję dla walki i dla kraju". Piłsudski najwidoczniej uważa, że zaczynająca się w tej chwili bitwa zakończy się klęską i nie przyniesie chwały wodzowi, a więc ponoszenie przez niego odpowiedzialności za tę bitwę, "zniszczy" tę powagę jaką on "jeszcze reprezentuje". Woli on, by bitwę tę stoczył ktoś inny, a więc by to nie on ponosił za tę bitwą odpowiedzialność. Będzie natomiast mógł po klęsce odegrać się, zachowując wciąż swój autorytet, swą "siłę moralną", jaką "reprezentuje dla kraju".
Piłsudski podkreślił jeszcze swoje pozbycie się odpowiedzialności za przebieg zaczynającej się bitwy przez wyjazd z Warszawy, to znaczy z Naczelnego Dowództwa.
Czy generał Rozwadowski wiedział o tym, że Piłsudski podał się do dymisji? I że wobec tego, jako Szef Sztabu staje się automatycznie pełniącym funkcje Naczelnego Wodza?
Nie wiemy o tym. Nie posiadamy żadnego dokumentu, czy relacji, które dawałyby na to pytanie odpowiedź.
Z treści relacji Witosa zdaje się wynikać, że chyba Rozwadowskiego o dymisji Piłsudskiego nie powiadomił. Choć nie jest to zupełnie pewne. Ostatecznie, mogło się zdarzyć, że w następnych godzinach i dniach mógł o tym Rozwadowskiemu powiedzieć, ale wzmianki o tym w swoich pamiętnikach nie uczynił. Natomiast bardziej możliwe jest, że sam Piłsudski mógł przy jakiejś okazji w owym dniu Rozwadowskiego o tym powiadomić.
Jest jednak również możliwe, że Rozwadowski o tej dymisji nie dowiedział się nigdy. Nie dowiedział się nawet post factum, już po bitwie, lub po latach.
Ale był on Szefem Sztabu, a więc automatycznym zastępcą Wodza Naczelnego. A Piłsudski wyjechał z Warszawy. Już od szeregu dni czynności Wodza Naczelnego nie spełniał, ale wyjazdem swoim zamanifestował w sposób ostateczny że kierować całością toczących się operacji nie zamierza. Dla Rozwadowskiego stwarzało to oczywisty obowiązek przejęcia w sposób ostateczny i całkiem formalny odpowiedzialności za dalszy bieg wojny i za zaczynającą się wielką bitwę.
Rozwadowski był faktycznym wodzem naczelnym, bo formalny wódz naczelny wyjechał i tym samym przerzucił całkowitą odpowiedzialność na niego jako zastępcę. Rozwadowski kierował bitwą, bo uważał to jako zastępca Wodza Naczelnego za swój obowiązek, oraz bo wiedział dobrze co ma teraz robić i bo bitwę wygrać chciał i uważał, że potrafi. Nawet i bez dymisji Piłsudskiego jego faktyczne kierowanie bitwą byłoby faktem oczywistym i nieuniknionym. Ale od strony Piłsudskiego, doręczona Witosowi na piśmie dymisja była nadaniem wodzowstwu Rozwadowskiego cechy formalnej. Była zrzeczeniem się odpowiedzialności samemu - po to, by ją dźwigał Rozwadowski.
J.G.

KIEDY I GDZIE MIAŁA MIEJSCE BITWA WARSZAWSKA
Major Marceli Kycia, były adiutant generała Rozwadowskiego, pisze:
"(...) Wszystkie decydujące bitwy w historii świata (...) posiadają swe szczegółowe opracowania, które podają:
1) miejsce i datę bitwy,
2) ugrupowanie wyjściowe wojsk wraz z dokładnym i wyraźnym określeniem zadania skrzydeł,
3) początek bitwy, jej przebieg i koniec, wreszcie:
4) nazwiska dowódców i ich rolę w czasie bitwy.
Odnośnie Bitwy Warszawskiej wszystkie te dane zostały świadomie zamazane i zniekształcone.
MIEJSCE BITWY WARSZAWSKIEJ
Teren obejmujący Warszawę i Modlin. Skrzydło południowe w rejonie Góry Kalwarii. Skrzydło północne między Modlinem a Ciechanowem.
Wszystkie wojska znajdujące się poza tym rejonem w Bitwie Warszawskiej bezpośrednio nie brały udziału.
UGRUPOWANIE
Bezpośrednio w akcji na terenie bitwy Warszawskiej brały udział: Po stronie sowieckiej: XVI armia, III armia i XV armia. Po stronie polskiej: od Góry Kalwarii i bezpośrednio w obronie Warszawy - 1-sza armia, na północy w rejonie Modlina 5-armia.
PRZEBIEG BITWY
Zgodnie z rozkazem Tuchaczewskiego, po wstępnych przygotowaniach i rozpoznaniu, główne natarcie ruszyło na całym froncie. Uderzyły wszystkie trzy armie bolszewickie na gotową 1-szą armię polską i na kończącą formowanie 5-tą armię.
Walki toczyły się ze zmiennym powodzeniem. 14-go sierpnia przeciwnatarcie 5-tej armii na bok i skrzydło III i XV armii bolszewickiej doprowadziło 15-go i 16-go sierpnia do ich pobicia.
W tym czasie 1-sza nasza armia utrzymała swoje pozycje i po Radzyminie przeszła do przeciwnatarcia.
W tej sytuacji Tuchaczewski wydał rozkaz dnia 17-go sierpnia dla wszystkich trzech armii bolszewickich do przegrupowania na linii Liwca.
Armie Polskie ruszyły do pościgu, przegrupowanie nie miało miejsca i bolszewicy przeszli do generalnego odwrotu.
Można zatem ściśle ustalić, że początek Bitwy Warszawskiej miał miejsce 14 sierpnia, bitwa trwała do 16-go sierpnia włącznie, poczem nastąpił odwrót wojsk bolszewickich.
W ten sposób jest rzeczą jasną, że przebieg Bitwy Warszawskiej miał miejsce 14-go do 16-go włącznie.
DOWODZENIE W BITWIE WARSZAWSKIEJ
Marszałek Piłsudski po złożeniu dymisji 11-go sierpnia ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza na ręce premiera Wincentego Witosa, opuszcza Warszawę 12-go sierpnia, pozostawiając cały aparat dowodzenia generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu, Szefowi Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa.
Tak więc - faktyczne dowództwo nad całością operacji od granicy pruskiej do rumuńskiej objął de facto i de iure - generał Tadeusz Rozwadowski.
Frontem północno-wschodnim obejmującym 1-szą i 5-tą armię, a więc na terenie bitwy Warszawskiej dowodził bezpośrednio generał broni Józef Haller. (...)
MARSZAŁEK PIŁSUDSKI I JEGO GRUPA W CZASIE BITWY WARSZAWSKIEJ
W skład jej wchodziły 2-ga, 3-cia i 4-ta armia. Razem 9 dywizji. Gros grupy było oddalone od centrum pola walki pod Warszawą o 160 kilometrów w linii powietrznej.
Grupa marsz. Piłsudskiego wyruszyła w kierunku nieprzyjaciela 16-go sierpnia i maszerowała w próżni 16-go i 17-go sierpnia, osiągając w nocy z 17-go na 18-go sierpnia rejon na północ od Garwolina.
Pierwszy kontakt z tylnymi strażami bolszewickimi, odchodzącymi (w odwrocie) z pod Warszawy, miał miejsce na odcinku 14-tej dywizji w nocy z 17-go na 18-ty sierpnia.
Pisze o tym marszałek Piłsudski w swej książce "Rok 1920" na str. 127. (...)
To najbardziej syntetyczne ujęcie zagadnienia Bitwy Warszawskiej i grupy Marszałka Piłsudskiego wskazuje, że Bitwę Warszawską stoczyły 1-sza i 5-ta armia między 14-tym i 16-tym sierpnia.
W tym czasie grupa marszałka Piłsudskiego, najsilniejsza i wypoczęta, złożona z trzech armii, stała bezczynnie 13, 14 i 15 sierpnia, a od 16-go do 17-go sierpnia maszerowała w próżni bez kontaktu z nieprzyjacielem. (Próbowano stworzyć fikcję jakiejś grupy mozyrskiej, sowieckiej, w rzeczywistości były to nieliczne oddziały tyłowe kawalerii bolszewickiej).
Jak z tego jasno wynika, Piłsudski w Bitwie Warszawskiej nie tylko nie dowodził, ale nie brał żadnego w niej udziału. Brał tylko udział w pościgu za cofającym się nieprzyjacielem, już po bitwie.
Jest również tworem legendy, że jego grupa wywarła pośredni wpływ na decyzje Kamieniewa i Tuchaczewskiego. Mamy na to świadectwo tych dwóch dowódców bolszewickich z dnia 17-go sierpnia, gdy rozmawiają ze sobą z Moskwy do Mińska Litewskiego, gdzie stały ich sztaby.
Jak się Piłsudski orientował w całości sytuacji, dowodzą własne jego słowa. W nocy z 17-go na 18-ty sierpnia mówi on o "odciążeniu" bojem 14-tej dywizji "zagrożonej Warszawy", a nawet o możliwości cofnięcia się 14-tej dywizji i o tym, że "podciągnie" nazajutrz dwie inne dywizje po to, by jej pomóc. A tymczasem bitwa o Warszawę była już wówczas dawno ukończona, a nieprzyjaciel był w pełnym odwrocie. Chodziło tylko o to, by go dogonić i by mu zagrodzić drogę". (Marceli Kycia "Notatki z pamiętnika: o bitwie warszawskiej". Komunikaty Tow. im. Romana Dmowskiego, tom I, Londyn 1970/71, str. 410-424, cytaty ze str. 411-412. Podkreślenia własne autora wszystkie z wyjątkiem zrobionych w rozdzialiku "Przebieg bitwy" pochodzących od J.G.).
Komentarz. Ograniczam się do wydrukowania tu tylko oceny majora Kyci. Wystarcza ona dla stwierdzenia, że bitwa warszawska toczyła się w dniach 14-16 sierpnia, że Piłsudski ze swoją grupą wyruszył w pochód _ nie do bitwy, lecz tylko w pościgu za cofającym się, pobitym nieprzyjacielem, oraz dla zagrodzenia mu drogi odwrotu -- dopiero 16 sierpnia i że nawiązał kontakt z nieprzyjacielem dopiero 17 sierpnia. Piłsudski nie brał udziału w bitwie warszawskiej. Jego grupa stała w dniach bitwy warszawskiej, wedle słów majora Kyci, bezczynnie. A potem przez około dwóch dni maszerowała w próżni, znajdując się w zbyt wielkiej odległości od pola bitwy. Nie szkodzi zresztą przypomnieć, że wedle danych generała Latinika (patrz wyżej) bitwa pod Radzyminem zaczynała się już 12 sierpnia.
Ale obchodzi nas tu w szczególności pytanie, co Piłsudski, po wyjeździe z Warszawy i faktycznym pozbyciu się obowiązków Naczelnego Wodza ( a zarazem po swojej złożonej Witosowi dymisji) robił osobiście? Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w relacji pamiętnikarskiej jego żony, Aleksandry ze Szczerbińskich Piłsudskiej.
J.G.
CO PIŁSUDSKI ROBIŁ,
GDY ZACZYNAŁA SIĘ BITWA WARSZAWSKA?
- RELACJA JEGO ŻONY
"Gdy żegnał się z nami, przed wyjazdem do Puław, był zmęczony i posępny. Ciężar olbrzymiej odpowiedzialności za losy kraju przygniatał go i sprawiał mękę. Ja w tym czasie znajdowałam się w okolicy Krakowa, dokąd mnie wyewakuowano razem z Wandą i Jagodą, która kilka miesięcy przedtem przyszła na świat. Mąż* przyjechał z Aleksandrem Prystorem, pożegnał się z dziećmi i ze mną tak jak-gdyby szedł na śmierć. Niecierpliwiła go moja absolutna pewność, że bitwa skończy się naszym zwycięstwem, a jemu nic się nie stanie. Nie wiem, jak to nazwać: może przeczuciem, może instynktem, może intuicją, ale tak było rzeczywiście. Podobnie bywało także w czasach legionowych. Przed bitwą pod Laskami wyśniłam, że będzie ranny w głowę, co istotnie się zdarzyło, choć na szczęście rana nie była poważna. A teraz nie miałam najmniejszych wątpliwości, że wszystko będzie dobrze.
'Rezultat każdej wojny -- powiedział do mnie mąż przed rozstaniem -- jest niepewny aż do jej skończenia. Wszystko jest w ręku Boga'.
Bitwa Warszawska, rozpoczęta 16 sierpnia 1920 r. przeszła do historii". (Aleksandra Piłsudska "Wspomnienia", Londyn 1960, Gryf Publications Ltd., str. 250-251).
* Dla ścisłości, w owej chwili w istocie jeszcze nie mąż. Piłsudski wziął ślub z Panną Szczerbińską dopiero w dniu 25 października 1921 roku. W sierpniu 1920, gdy żyła jeszcze pierwsza żona Piłsudskiego, Piłsudski nie był jeszcze mężem Pani Aleksandry, mimo, że był ojcem jej dwóch córek.
Komentarz. Powyższe wspomnienie Pani Aleksandry Piłsudskiej zawiera kilka informacji wielkiej wagi. Po pierwsze, że Piłsudski, podawszy się w Warszawie do dymisji jako Wódz Naczelny i Naczelnik Państwa i wyjechawszy w noc z 12 na 13 sierpnia z Warszawy (albo jak twierdzą niektóre inne źródła, np. Wacław Jądrzejewicz "Kronika Życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935", tom I, Londyn 1977, Polska Fundacja Kulturalna, wyjechawszy z Warszawy 12 sierpnia wieczorem: "Piłsudski zdecydował wyjechać z Warszawy na front 12 sierpnia" str. 510. oraz "12 sierpnia wieczorem, przed samym wyjazdem do Puław" -- str. 511, albo sam Piłsudski w swojej książce "Rok 1920", wyd. londyńskie 1941: "12-go wieczorem wyjechałem z Warszawy", str. 123) pojechał nie wprost do Puław, by stanąć na czele grupy uderzeniowej znad Wieprza, ale do przyszłej żony i do córek, "znajdujących się w okolicy Krakowa". Po drugie, był w owej chwili w złej formie psychicznej, miał wielkie obawy, że bitwa warszawska może się skończyć niepowodzeniem, wiara w zwycięstwo "niecierpliwiła" go, żywił także obawy, że sam, jadąc na front do Puław, może Zginąć: "pożegnał się" "tak jakgdyby szedł na śmierć". Po trzecie Pani Piłsudska uważa, a więc zapewne zaczerpnęła to przekonanie od męża, że Bitwa Warszawska została "rozpoczęta" dopiero 16 sierpnia.
Relację Pani Piłsudskiej uzupełnić trzeba kilku potwierdzającymi ją informacjami z innych źródeł. Na pierwszym miejscu postawić tu należy informację Wacława Jędrzejewicza, cenną przez to, że informuje nas o użytym przez Piłsudskiego środku lokomocji.
J.G.

"Piłsudski, jadąc samochodem razem z Prystorem nocą do Puław, nałożył sporo drogi, by odwiedzić Panią Olę i córki, znajdujące się wówczas pod Krakowem" (Jędrzejewicz, op. cit., tom I, str. 512).
"Owa miejscowość, gdzie była żona Piłsudskiego po 12 lipca 1920 r. to był majątek Bobowa pod Tarnowem". (Moja notatka z rozmowy z pułkownikiem Kędziorem, zaczynająca się od słów: "Kędzior 29 XII. 1974 powiedział mi", sporządzona natychmiast po owej rozmowie. Będę jeszcze tę notatkę cytował przy innych okazjach).
"Najciekawsze jest jednak to, co podał Pan w swojej "Opoce", a mianowicie, że w czasie najgorętszych walk Piłsudski wyjechał do swojej żony i córek, które w owym czasie przebywały pod Krakowem. (Rzekomo w majątku gen. Wieniawy-Długoszowskiego). Opuszczenie pola bitwy jest największą hańbą dla żołnierza. Można jeszcze mieć pewne wyrozumienie dla Piłsudskiego, który pod ciężarem odpowiedzialności za katastrofę, którą ściągnął na kraj, załamał się duchowo, tracąc panowanie nad sobą, ale trudno wybaczyć mu jego zachownaie się po wojnie, kiedy to zamiast nadać gen. Rozwadowskiemu Wielką Wstęgę Orderu Virtutu Militari i mianować go marszałkiem za wygraną bitwę, która uratowała kraj, wtrącił go do więzienia na Antokolu, gdzie znęcał się nad nim legionista gen. Dąb-Biernacki i premiera Witosa, kawalera Orderu Orła Białego do więzienia w Brześciu, gdzie znęcał się nad nim inny legionista, płk. Kostek-Biernacki. Piłsudski nie mógł znieść tego, że obaj widzieli go w chwili jego upadku i zamiast teraz okazać im swoją wdzięczność za wyratowanie go, mścił się bezlitośnie". (Generał T. Machalski, fragment listu do mnie z dnia 10 grudnia 1979 roku. Generał Machalski powołuje się na notatkę w mojej "Opoce" Nr. 15 z czerwca 1978 roku na str. 107, pochodzącą od p. Fr. Piechoty, a opartą na pamiętniku Pani Aleksandry Piłsudskiej. W notatce tej nie ma wzmianki o majątku generała Wieniawy-Długoszowskiego, informacja ta pochodzi wyłącznie -- z dodatkiem "rzekomo" - od generała Machalskiego).
Piłsudski nie pisze, że w drodze z Warszawy do Puław wstąpił w okolice Tarnowa i Sącza. Pisze po prostu: "Po przybyciu do Puław już do swojej kwatery (str. 123).

Komentarz. Z owych dodatkowych informacji, uzupełniających relację Pani Piłsudskiej, dowiadujemy się, że Piłsudski "jadąc samochodem razem z Prystorem" jechał do Puław, ale "nałożył sporo drogi", by "odwiedzić Panią Olę i córki". Że odwiedził je w "majątku Bobowa pod Tarnowem" i że był to "rzekomo" majątek generała Wieniawy-Długoszowskiego.
Po znalezieniu owej Bobowej na mapie można w przybliżeniu obliczyć, że leży ona w odległości z lotu ptaka około 35 kilometrów na południe od Tarnowa i 25 na wschód od Nowego Sącza. Jej odległość od Warszawy, znowu w wielkim przybliżeniu i znowu z lotu ptaka, wynosi około 300 kilometrów. Oczywiście, rzeczywista odległość drogami musi być o wiele większa.
Piłsudski odbył tę drogę samochodem, co jest zrozumiałe, bo helikopterów jeszcze wtedy nie było, jazda samolotem była niewykonalna, a pociągiem podróż byłaby jeszcze bardziej przewlekła. Zapytuję: ile czasu zabrała podróż samochodem z Warszawy do Bobowej, a potem z Bobowej do Puław, przy ówczesnym stanie dróg w Polsce? Ile czasu spędził Piłsudski u przyszłej żony i córek? Kilka godzin? Pół dnia? Czy może cały dzień? Czy może się tam także trochę przespał? Ile czasu wszystko to razem zabrało?
Piłsudski wyjechał z Warszawy wieczorem 12 sierpnia, czy też nocą z 12 na 13 sierpnia. Czy jest wykonalne, by zdążył dojechać do Puław -- poprzez Tarnów i Bobową -- na wieczór 13 sierpnia? Myślę, że jest to conajmniej bardzo nieprawdopodobne. Należy raczej przyjąć, że przyjechał do Puław dopiero 14 sierpnia. Jeśli jechał w obie strony nocą -- przyjechał zapewne bardzo zmęczony, a więc w początkowych godzinach raczej do wykonywania obowiązków wodza grupy uderzeniowej z nad Wieprza niezbyt zdolny. Jeśli w Bobowej trochę wypoczął należy przyjąć, że przyjechał do Puław odpowiednio później.
Tak więc jest rzeczą mniej więcej pewną, że w dniach 13 i 14 sierpnia żadnego udziału w dowodzeniu, już nie bitwą warszawską, ale operacją znad Wieprza, a raczej w przygotowaniach do niej, nie brał.
A przecież bitwa warszawska była 14 sierpnia w pełnym biegu, a jej początki zaczynały się już 12 sierpnia, gdy Piłsudski jeszcze był w Warszawie i dopiero się szykował do swej podróży do żony. Sam Wacław Jędrzejewicz pisze, że "13 sierpnia rozpoczęło się uderzenie Tuchaczewskiego na Warszawę" (op. cit, tom I, str. 513). W owym dniu Piłsudski był w Bobowej, u swej przyszłej żony, lub w drodze, w podróży samochodem. Co o tym należy sądzić, wyraził najlepiej generał Machalski w liście do mnie.
J.G.


Źródło: "Rozważania o Bitwie Warszawskiej 1920-go roku", Jędrzej Giertych [pod redakcją], Londyn 1984, str. 67÷78.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 5:34 pm    Temat postu: HARRY KESSLER: PIŁSUDSKI O STOSUNKACH POLSKO-NIEMIECKICH. Odpowiedz z cytatem

HARRY KESSLER: PIŁSUDSKI O STOSUNKACH POLSKO-NIEMIECKICH. PRZEWIEZIENIE PIŁSUDSKIEGO Z MAGDEBURGA DO WARSZAWY

Poznałem Piłsudskiego w październiku 1915 r. na Wołyniu, w zie¬miance pod Koszyszczami. Legioniści polscy (którzy zresztą nie wszy¬scy pochodzili z Polski — ale również z Niemiec i z Węgier, jednak wszyscy byli bardzo młodzi) odznaczyli się wówczas w bitwie szaleją¬cej pod Czartoryskiem, szturmując zwłaszcza przed niedawnymi dniami z wielką odwagą, częściowo na bosaka, otoczoną błotnistym lasem wieś Kukle, silny punkt oparcia Rosjan. Piłsudski był twórcą i duszą Legionów: on — i uroczyste, staropolskie pieśni ludowe, któ¬re legioniści intonowali w niebezpieczeństwie i w wirze walki.

Po raz pierwszy odwiedziłem Piłsudskiego w dniu 29 października w towarzystwie austriackiego komendanta odcinka kawaleryjskiego hr. Lasockiego. Spotkaliśmy skromnego człowieka, ubranego po cywilnemu, w szary, wełniany sweter, podczas gdy otaczający go Pola¬cy, nawet w tym lesie, w zwykłej ziemiance i na froncie, umunduro¬wani byli nieco fantastycznie. [...]

Piłsudski wypowiedział przede mną dość otwarcie swoje cele. Pod¬kreślał, że połączenie Galicji z Kongresówką jest konieczne, nawet nie do uniknięcia; rezygnował jednak z wszelkich pretensji do Prus Zachodnich czy też większej części Poznańskiego. Przynajmniej, jeśli chodzi o niego i obecne pokolenie. Co późniejsze pokolenia podej¬mą, nie da się przewidzieć, ani też nie da się przewidzieć, co się sta¬nie, gdy Niemcy zostaną pokonani i koalicja Prusy zachodnie Polsce zechce ofiarować. Dla niego jednak jest sprawą główną, aby Niemcy i Polacy zapomnieli o swojej starej nieprzyjaźni, a nawet nauczyli się przyjaźnie współpracować jako sąsiedzi, którzy wreszcie zmądrzeli.

Od tego czasu aż do roku 1918 Piłsudskiego nie widywałem. Aresz¬towanie jego w r. 1917 na podstawie austriackiej denuncjacji trakto¬wałem jako głupotę, a nawet jako nieszczęście; mówiłem o tym w Berlinie. Kiedy w r. 1918 zbliżała się klęska, baron Romberg, ówcze¬sny mój szef i poseł w Bernie, przypomniał sobie te stosunki i wysłał mnie do sekretarza stanu Solfa do Berlina; gabinet polecił mi wów¬czas odwiedzić Piłsudskiego, który uwięziony był w twierdzy magde¬burskiej. Miałem wejść z nim w kontakt, wybadać go i zobaczyć, czy można od niego oczekiwać jakiejkolwiek pomocy.
W dniu 31 października pojechałem do Magdeburga. Tam na moje zapytanie otrzymałem od Piłsudskiego odpowiedź, że wypowiedział on już swoje polityczne poglądy w r. 1915 i od tego czasu w ich zasa¬dzie nic się nie zmieniło. Ponieważ polityka niemiecka generał-gubernatorstwa w Polsce Beselera całkiem widocznie zbankrutowała, a katastrofie w Polsce zapobiec mógł tylko bohater narodowy Pola¬ków — Piłsudski — niemiecki rząd ludowy brał teraz pod uwagę wa¬runki, na jakich mógłby Piłsudskiego uwolnić. Miał on przede wszys¬tkim zadeklarować pisemnie i pod słowem honoru, że nic nie przedsię-weźmie przeciwko Niemcom. Tekst deklarcji zredagował gen. Hoff-man. Ze swej strony byłem przeciwny wymaganiu tej pisemnej dekla¬racji. Piłsudski na pewno potraktowałby ją jako zniewagę i odmówił¬by tego rodzaju wymaganiom, jak również przeciwny byłem i z tego powodu, że pisemna, przyjazna dla Niemców deklaracja, której na pe¬wno nie da się zachować w tajemnicy, skompromitowałaby Piłsudskie¬go w Polsce i w tym wypadku nic by się on nam nie przysłużył.

Kiedy nadeszła rewolucja, zostałem, bez załatwienia tej sprawy, wysłany w dniu 6 listopada ponownie do Magdeburga, aby tam oczekiwać na decyzję gabinetu. Dzień 7 listopada przeszedł bez ostatecz¬nych poleceń, dopiero w nocy z 7 na 8 listopada nadszedł do mnie pośpieszny rozkaz, by Piłsudskiego już bez pisemnej deklaracji uwol¬nić i jak najszybszą drogą przewieźć do Berlina. [...]

Piłsudski i jego szef sztabu Sosnkowski o niczym za swoimi kratami i drewnianymi palisadami nie wiedzieli, przechadzając się przy pięk¬nym poranku po ogrodzie, toteż kiedy stanąłem przed nimi w swoim dziwnym przebraniu, które wcale do tej uroczystej chwili nie pasowa¬ło, mieli twarze nieco zdziwione. Wiadomość o swym uwolnieniu przyjęli jednak z grzecznością pełną godności a la polonaise. Zako¬munikowałem im, że ponieważ w mieście wybuchły rozruchy, musi¬my się spieszyć, i że mogę im z tego powodu dać zaledwie dziesięć minut na spakowanie. Każdej chwili twierdza i jej warty mogły być zaatakowane.

Chodziłem jak na węglach po ogrodzie, podczas gdy oni na górze pakowali swoje szczoteczki do zębów, nocne pantofle i fotografie ro¬dzinne. W końcu zjawili się, każdy z zawiniątkiem. Żołnierze, któ¬rzy spostrzegli, co się dzieje, ranni, rekonwalescenci, jeńcy forteczni gromadzili się na dziedzińcu. Z niemiłą ciekawością oglądano nas, kiedy z zaryglowanych i zamkniętych drzwi palisady wyszliśmy na wielki dziedziniec twierdzy: Piłsudski w mundurze polskiego pułkow¬nika, Sosnkowski (w czasie mego posłowania dowodzący pierwszym korpusem w Warszawie, późniejszy minister spraw wojskowych) w cywilnym ubraniu, wreszcie ja, od góry w płaszczu myśliwskim, od dołu w wojskowych butach, wszystko to uwieńczone miękkim kapelu¬szem. Przeszliśmy obok zdumionej i przerażonej straży, obeszliśmy wokół twierdzę przez drugi most na Elbie (twierdza jest położona na wyspie) i napotkaliśmy stenotypistkę, która nam zameldowała o po¬myślnym przybyciu samochodu na szosę. Siedliśmy doń szybko i ru¬szyliśmy wśród gorącego, słonecznego, pełnego błękitu dnia, gdzie rewolucja wśród lasów i łąk wydawała się prawie niemożliwa. [...]

Berlin był w owe popołudnie piątkowe na zewnątrz jeszcze spokoj¬ny, jakkolwiek oczekiwano tutaj wybuchu rewolucji z godziny na go¬dzinę. Z placu Kanclerskiego zatelefonowałem do Urzędu Spraw Za¬granicznych do księcia Hermanna Hatzfeldta, który był tam referen¬tem dla spraw polskich. Hatzfeldt zakomunikował mi, że dalsza jazda do Warszawy jest dzisiaj niemożliwa z powodu przerwanego ruchu. Z tego też względu umieściliśmy naszych protegowanych w hotelu Continental, gdzie Urząd Spraw Zagranicznych w oczekiwaniu na re¬wolucję przezornie zamówił pokoje.

Piłsudski martwił się, jak mi mówił Sosnkowski, iż nie posiada bro¬ni bocznej. Z tego też powodu następnego dnia rano w sobotę, 9 li¬stopada, obszedłem miasto, ażeby mu dostarczyć szabli. By występo¬wać przy tej uroczystości z odpowiednią godnością, nie mogłem się ubrać po cywilnemu i wziąłem mundur, co mi 'nie bardzo poszło w smak wobec scen, jakie widziałem w Magdeburgu. W rzeczywisto¬ści jednak chodziłem po Berlinie w mundurze do 2-ej po południu, przez nikogo nie niepokojony. Wszystkie jednak sklepy z bronią były zamknięte, co zmusiło mnie, a właściwie dało mi sposobność, której sobie w duchu życzyłem, by moją własną boczną broń, jeszcze z fron¬tu pochodzącą, wręczyć Piłsudskiemu na pamiątkę.

Po 1-ej złożyłem sprawozdanie o moich rozmowach z Piłsudskim baronowi Langwerth von Simmern, który w czasie wojny był szefem politycznego wydziału w Urzędzie Spraw Zagranicznych. Staliśmy właśnie przy biurku, kiedy go odwołano do telefonu. Langwerth rzu¬cił krótko: — Właśnie w tej chwili koszary gwardii zostały zdobyte.

Był już najwyższy czas, aby Piłsudskiego z Berlina wywieźć. Posze¬dłem wobec tego z Hatzfeldtem do Ministerstwa Wojny, aby zażądać specjalnego pociągu. Jakiś generał-major przyjął nas jak w najpiękniejszych dniach wojennych: Piłsudski był ciągle jeszcze dla niego „der Kerl". Kiedy wyszliśmy stamtąd, przechodząc przez ulicę Kónig-gratz obok muzeum etnograficznego, przeciągał właśnie wielki po¬chód demonstrantów z dworca Anhalter na plac Potsdamski. Poszliś¬my w jego ogonie. Z drugiej strony na rogu ulicy Kóniggratz Schóne-berger rozchwytywano właśnie świeże dodatki nadzwyczajne. Abdykacja cesarza! Było około w pół do drugiej.

O 2-ej zaprosiłem Piłsudskiego i jego szefa sztabu Sosnkowskiego, Giilpena i Hatzfeldta do urządzonego w stylu staroniemieckim poko¬ju, w głębi restauracji Hillera. We frontowych salach firanki były za¬puszczone, wszystkie stoliki zajęte. W głębi hotelu żaden głos z ze¬wnątrz nie dochodził, tylko usługujący kelner od czasu do czasu ko¬munikował nam o wielkich i coraz większych tłumach przeciągają¬cych przez Friedrichstrasse. (Jeden z młodszych kelnerów od Hillera został tego popołudnia na ulicy zastrzelony.)

Powoli mijały chwile, w czasie których żartobliwie wypytywaliśmy się p. Stocka — starszego kelnera od Hillera, dawniejszego osobiste¬go kelnera Edwarda VII w Paryżu w hotelu Bristol i Albany — czy kuchnia jest jeszcze aby w rękach rządu? Nastrój w tym cichym, głę¬boko zasłoniętym pokoju, przy starannie oziębianych lub podgrzewa¬nych winach, przy obiedzie „przedwojennym", w towarzystwie takiego człowieka jak Piłsudski, kiedy na zewnątrz rozbrzmiewała rewolu¬cja — był przedziwny: Piłsudski poważny, milczący, obawiający się ogromnego wpływu niemieckich wydarzeń na Polskę, Sosnkowski po raz pierwszy ożywiony. Piłsudski zamknięty w sobie i zamyślony po¬wtarzał swoją troskę: przybywa za późno, być może za późno, aby ratować Polskę przed bolszewizmem...

Piłsudski przybył do Warszawy niestety zbyt późno, aby przeszko¬dzić owemu teatralnemu, niepotrzebnemu rozbrojeniu niemieckich wojsk przez gimnazistów i akademików, urosłych na bohaterów. Przybył jednak akurat w porę, ażeby powstrzymać zagrażający Polsce bolszewizm, którego zwycięstwo w Polsce mogłoby dać rewolucji nie¬mieckiej całkowicie odmienny przebieg. Polska stałaby się mostem między Rosją i Niemcami, czemu zapobiegał Piłsudski przez swą olbrzymią popularność.

Jego próba doprowadzenia do porozumienia z Niemcami nie dała co prawda rezultatu, ponieważ nie chciała tego koalicja i Polacy z Pa¬ryża — próby tej jednak dokonał. Piłsudski umożliwił ostatniemu wiernemu starej niemieckiej tradycji oddziałowi, pułkowi Jabłonna, przemaszerować przez Warszawę z bronią, muzyką i wojskowymi ho¬norami. On również zwrócił się o niemieckie przedstawicielstwo dy¬plomatyczne w Polsce i kiedy w osiem dni później jako niemiecki po¬seł przybyłem do Warszawy — Piłsudski jako naczelnik państwa od¬powiedział na moje przemówienie przy wręczaniu listów uwierzytel¬niających całkowicie w tymże samym duchu swoich dotychczasowych wypowiedzeń w Koszyszczach i w Magdeburgu. Obydwaj — według niego — mielibyśmy wysoki zaszczyt i wspólne zadanie wyprowadze¬nia naszych narodów ze starej nieprzyjaźni do nowej przyjaźni.

Nie były to bynajmniej dyplomatyczne frazesy, lecz — jak się oka¬zuje z powtarzania przy tak różnych okolicznościach tej samej my¬śli — było to Piłsudskiego głębokim przekonaniem. Toteż kiedy Pol¬sce została narzucona odmienna polityka — Piłsudski jej uległ, ale tylko niechętnie i w swoim przekonaniu czasowo. Pochodziło to nie z powodu niechęci do koalicji ani też na pewno nie z przyczyny przy¬jaznych uczuć w stosunku do Niemiec, do czego Niemcy nigdy mu nie dały powodu — ale tylko dlatego, że nie tracił on z oczu faktów całkiem na zimno ocenianych. Fakty te oceniał bez złudzeń, widząc, że pomoc koalicji dla Polski może się stać zbyt kosztowna. Nawet jego mistyczna wiara w posłannictwo Polski planom wylęgłym poza nią częściej się będzie wewnętrznie przeciwstawiać niż godzić, tkwił bowiem w nim własny jego pogląd na politykę Polski.

Uwolnienie Józefa PUsudskiego z Magdeburga wedlug relacji hr. Harry Kesslera. Po¬dał Wacław Lipiński. „Niepodległość" 1938, T. 18, s. 46-1—465, 467—470.

W. Lipiński we wstępie do tego dokumentu pisał: Podana poniżej jego [Kesslera] relacja wydrukowana została w zeszycie szóstym „Die Neue Rundschau" z czerwca 1935 r. wraz z następującWink notatka redakcji: „Przytoczone poufne uwagi hr. Kesslera zostały napisane przezeń na przełomie 1918 i 1919 r. i zakomunikowane kilku współ¬pracownikom kół rządowych. Miały one wejść do wspomnień autora pt. Postacie i czasy, z czego I tom pt. Narody i Ojczyzny ukazał się obecnie." Tom ten w Niem¬czech został skonfiskowany. Tom II nie ukazał się z powodu śmierci autora.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 5:47 pm    Temat postu: Piłsudzki był agentem Niemiec, realizującym plany i zamysły& Odpowiedz z cytatem

Dlaczego komuniści akceptowali “kult Piłsudskiego” (1)

Zdaniem cenionego historyka, profesora Wojciecha Roszkowskiego- niechętnie, aczkolwiek tolerowano kult Piłsudskiego w okresie PRL-u z jednej prostej przyczyny. Piłsudski do końca bowiem swojego życia był bardzo gorliwym socjalista i rewolucjonistą, wzorującym się, a w młodości również czczącym Marksa. Powodem , dla którego komuniści tolerowali powszechne wyrazy sympatii dla Piłsudskiego oraz fakt, że nie zniknął on jak wielu polskich patriotów z kart podręczników do historii był fakt bliskich związków Piłsudskiego z .... Leninem i jego towarzyszami. .

Józef Piłsudski był bowiem w młodości bardzo ściśle związany z kręgami bolszewickiej młodzieży rewolucyjnej.
W 1887 roku Pilsudski był zamieszany w proces rosyjskiej grupy terrorystycznej, która nieudolnie usiłowała zamordować cara Aleksandra III W procesie tym wówczas skazano pięciu Rosjan a wśród nich szafującego grupie Włodzimierza Uljanowa- brata Ilicza Lenina na karę śmierci. Sam Piłsudski zaś za “poszukiwanie środków chemicznych do bomby” został wówczas skazany na 5 lat zesłania na Syberię. Nie przebywał jednak na wygnaniu jak chcą jego gloryfikatorzy- za walkę o niepodległą Polskę, ale za udział i działalność w komunistycznym ruchu rosyjskim
Mówiąc o zaangażowaniu Piłsudskiego w działalność komunistycznego czy też jak kto woli bolszewickiego ruchu rosyjskiego nie sposób nie wspomnieć o haniebnym incydencie jaki miał miejsce w niedzielę 13 listopada 1904 roku w Warszawie. Sam Piłsudski jeszcze wówczas gorący zwolennik przeprowadzenia socjalistycznej rewolucji w Rosji oraz zaangażowaniu w nią “polskich robotników i towarzyszy” mawiał wówczas “Polska nie musi być niepodległa, byle była socjalistyczna”.
13 listopada 1904 roku jako preludium do wybuchu rewolucji rosyjskiej w 1905 roku sam Piłsudski zorganizował prowokacyjną “akcję bojową” na schodach Kościoła Wszystkich Świętych na Placu Grzybowskim w Warszawie. Kierowana przez Piłsudskiego organizacja bojowa Polskiej Partii Socjalistycznej rozrzuca wówczas w Warszawie ulotki wzywające robotników o godzinie 12-tej do udziału na organizowaną w tym miejscu manifestację. Robotników przyszło bardzo niewielu, ale nie o to chodziło Pilsudskiemu. Kiedy z kościoła Wszystkich Świętych zaczęli wychodzić wierni, w tłum ludzi wmieszało się kilkunastu członków PPS i rozwinęło wielki czerwony transparent. Zaalarmowany wcześniejszymi ulotkami oddział policji rosyjskiej tylko na to czekał. Kiedy rosyjscy funkcjonariusze usiłowali odebrać bolszewicki transparent jeden z socjalistów oddał kilka strzałów z broni palnej zabijając dwóch policjantów. Socjaliści natychmiast również schronili się we wnętrzu kościoła mieszając z tłumem. Niejako w samoobronie rosyjscy policjanci oddali salwę w tłum...a ofiarami stało się 11 niewinnych ludzi, przypadkowych ofiar, wśród nich kobiet i dzieci, których jedyną winą było to, że akurat uczestniczyli we Mszy Świętej. Sam Piłsudski po latach , w pamiętnikach opisywał to wydarzenie tak “ Grzybów należy mi do wspomnień, które nieraz pieszczę, należy do pieszczot mojego życia, wspomnień, którymi się szczycę”. No cóż... Co można powiedzieć dobrego, o człowieku który szczyci się doprowadzeniem do śmierci polskich kobiet i dzieci? Podobne manifestacje, w których socjaliści Piłsudskiego mieszali się z przypadkowym tłumem Polaków wychodzących z kościołów miały miejsce jeszcze kilkakrotnie i przebiegały w ten sam sposób, W mieście “dawano cynka” o rzekomej manifestacji socjalistycznej, pojawiała się policja rosyjska, kilku działaczy bojowej Piłsudskiego mieszało się z tłumem wychodzącym z kościoła, wyciągało czerwone szturmówki... Padały strzały, którymi ofiarami było jednak niewinni przypadkowi Polacy. Takie mordy na Polakach sprowokowane działalnością bojówek Piłsudskiego miały miejsce 31 czerwca 1905 roku w Łodzi, gdzie zginęło 160 osób oraz 1 maja 1905 roku w Warszawie, na rogu ulicy Żelaznej, gdzie zginęło 25 osób

Komunistyczni zwolennicy Piłsudskiego w okresie PRL-u z lubością podkreślali, że ów “niepodległościowy socjalista” wziął aktywny udział w rewolucji rosyjskiej, broniąc klasy robotniczej. Jak wyglądał faktyczny udział Piłsudskiego w rewolucji? Gdy rozpoczęły się walki zbrojne Józef Piłsudski zorganizował w zaborze rosyjskim akcje bojówek, które napadały... Nie jednak na oddziały policji carskiej czy wrogie Polakom urzędy zaborców, ale na... Urzędy pocztowe i sklepy monopolu spirytusowego rabując pieniądze. Zdobywane tą droga pieniądze przekazywane były na fundusz Polskiej Partii Socjalistycznej oraz na pensje dla jej czołowych działaczy w tym samego Piłsudskiego.

Takie działania Piłsudskiego krytykuje nawet jego bardzo gorliwy hagiograf prof. Wł. Pobóg- Malinowski, który ironicznie wylicza sukcesy “rewolucyjnej działalności” bojówek Piłsudskiego:
I tak napad na urząd pocztowy w Samsonowie w Kieleckim w nocy z 6-7 czerwca 1907 roku przyniósł zdobycz w wysokości 2 rubli i 7 kopiejek (sic!) zaś napad na polską stację kolejową Suchedniów - 102 ruble i 55 kopiejek

Co ciekawe- bojówki Piłsudskiego nie stroniły również od napadów na polskich ziemian i właścicieli fabryk. Opis jednej takich akcji, która można nazwać krótko- antypolską, znaleźć można w powieści Prusa “Dzieci” oraz w powieści Henryka Sienkiewicza “Wiry” Warto przypomnieć również, że zarówno Bolesław Prus jak i Henryk Sienkiewicz jednoznacznie potępiali Piłsudskiego.

Socjalistyczni zwolennicy Piłsudskiego mordowali również tych spośród Polaków, głównie robotników i pracowników fizycznych, którzy nie dali się oszukać ich obłędnej lewackiej filozofii i popierali ludowców lub narodowców. Takie wydarzenie miało miejsce również w Łodzi - zdaniem historyka dr Kozickiego przez bojówkę PPSu zostało w okresie 1905-1907 zamordowanych około 11 polskich robotników, byłych członków PPS, którzy wystąpili z tej organizacji lub wstąpili do organizacji narodowych

Na rękę komunistom, czy tez jak kto woli -socjalistom z PZPR był również fakt ostrych tarć jakie miały miejsce na linii Piłsudski - Kościół Katolicki zakończone ostatecznym “wypisaniem” się Piłsudskiego z łona Kościoła Katolickiego. W dniu 12 maja 1899 roku Marszałek przystąpił bowiem do kościoła ewangelickiego. Uczynił to najprawdopodobniej przede wszystkim dlatego by móc ożenić się z rozwódką Marią Kazimierą Juszkiewiczową. Nieprawdą jest co twierdzi na przykład historyk Pobóg - Malinowski, jakoby w 1916 roku Piłsudski ponownie nawrócił się na katolicyzm. Nie ma bowiem żadnych dowodów, które by to potwierdzały, nie zachowały się również żadne dokumenty, które mogłyby potwierdzać tą tezę. Co więcej - kolejny ślub, który zawierał Piłsudski w dniu 25 października roku w katolickim kościele z Aleksandrą Szczerbińską zawierał wg ksiąg kościelnych jako “ewangelik z katoliczką”. Zaś w rozmowie z generałem Hallerem Pilsudski określał się jako “bezwyznaniowiec”. Czyli zmieniał poglądy jak było mu wygodnie

Ciąg dalszy nastąpiWarto też wspomnieć o tym, jak to Piłsudski został bohaterem "wyzwalającym" Polskę w 1918 r. Otóż fakt jest taki, że został wypuszczony 9 XI przez Niemców z Magdeburga, a 10 XI rano przyjechał (a raczej został przez tychże Niemców przywieziony) do Warszawy. W Krakowie już od 28 XI istniała tzw. Polska Komisja Likwidacyjna, czyli ponadpartyjna organizacja mająca tworzyć polską administrację. 6/7 XI powstał w Lublinie rząd tzw. ludowy, na Śląsku Cieszyńskim Polacy wspólnie z Czechami przejmowali już władzę z rąk urzędników habsburskich.
Piłsudski przyjechał po prostu "na gotowe", a wiązanie daty 11 XI z odzyskaniem niepodległości przez Polskę ma wymiar raczej symboliczny, bo i tak pierwszy polski rząd centralny powstał 18 XI (Moraczewski, też zresztą szczery socjalista).

Natomiast trudno jest się do końca zgodzić z opinią, że Piłsudski był do końca życia "socjalistą" i "rewolucjonistą". Wybitny polski publicysta, o ile zresztą pamiętam sympatyk ND Adolf Nowaczyński mistrzowsko określił zachowanie Piłsudskiego "wysiadł z socjalistycznego tramwaju na przystanku niepodległość".
Piłsudski programu gospodarczego, jeśli w takim kontekście będziemy rozważać to sformułowanie, oczywiście nie miał. Stąd też posługiwał się doradcami, przeróżnych zresztą odcieni. W jego rządach uczestniczyli konserwatyści Meysztowicz i Niezabitowski, ale i socjaliści jak Bartel czy Moraczewski.
Natomiast słowo rewolucjonista odnosi się do kogoś kto robi rewolucję. No i mówienie o dyktatorze, że jest "rewolucjonistą" to chyba dalekie skojarzenie z rozmaitymi "Radami Rewolucji", np. w Iranie czy do niedawna w Iraku. A że bronią one raczej "tyranii status quo" niż robią rewolucję to chyba wiadomo. To prawda. Trzeba również dodać, że gigantycznym kłamstwem Piłsudskiego i jego zwolenników, powtarzanym później dość często przez peerelowskich historyków na czele z Czubińskim bylo jego ( Piłsudskiego) wystąpienie w listopadzie 1918 roku jako wyzwolonego z rak niemieckich rzekomego przeciwnika Niemiec. W rzeczywistości bowiem Piłsudski do Warszawy dotarł wówczas dostarczony przez ostatni rząd cesarskich Niemiec specjalnym pociągiem, a stało się to dzięki złożonej przez Piłsudskiego słownej i skandalicznej obietnicy zakrawającej na zdradę interesow Polski- że Polska nie będzie żadać, ani kawałka (Keinen Zollbreit) częsci terytorium zaboru pruskiego. Jedymym odstepstwem od tej umowy miał być przypadek, gdyby Anglia i Francja same wystąpiły z zamiarem dania Polsce jakiejś częscu tego terytorium. Piłsudski zobowiązał się również słowem honoru, jeszcze przed układem rozejmowym w Compiegne, że w toczącej się wojnie Polska pod jego rządami będzie zajmować stanowisko kraju neutralnego.
Być może własnie temu nalezy przypisać totalną niechęc Piłsudskiego do Powstania Wielkopolskiego i powstańców, brak jakiejkolwiek większej pomocy powstańcom wielkopolskim, wreszcie- sankcje wobec zolnierzy polskich, którzy przekroczyli teren Króletswa Polskiego i wkroczyli na teren Wielkopolski by wesprzeć Powstanców. Dowódca pułku stacjonującego w Inowroclawiu za wsparcie zbrojne jakiego udzielił Powstańcom Wielkopolskim został na osobisty rozkaz Piłsudskiego postawiony przed sądem wojskowym, a póxniej skazany na smierć

Niektórzy historycy w tym Szwed dr Malcom Stephenson zajmujący się badaniem historii międzywojennej przyjmują teze, że

przynajmniej w latach 1906 -1918 Piłsudzki był agentem Niemiec, realizującym plany i zamysły czołowych polityków niemieckich i otrzymujący od nich z tego tytułu wynagrodzenie

Skąd taka teoria?

Otóż w Pamiętnikach marszałka Alfreda von Waldersee (1832-1904), szefa niemieckiego sztabu wojskowego za czasów Bismarcka , opublikowanych zaś dwadzieścia lat po jego śmierci opisane sa poufne rozmowy jakie marszałek prowadził z Bismarckiem. W rozmowach tych pojawiał sie projekt reaktywowania Polski w bardzo okrojonym terenie, marionetkowego państwa, które mogłoby zostać wykorzystane w przypadku powstania jakiejś większej koalicji anty-niemieckiej i wybuchu wojny. I tak oto w swoich pamiętnikach pod datą 1 listopada 1886 roku Waldersee notuje fragment swojej rozmowy z Bismarckiem :" Gdybyśmy mieli zostać uwikłani rownoczesnie w wojne z Rosją i Francją będziemy musieli mimo wszelkich zastrzeżeń jakie to budzi odbudować Polskę. MImo wszystko lepsze to niż pójśc na dno" Niby nic, ale co dzieje się dalej?
12 listopada 1886 roku Waldersee w swoim pamiętniku czyni kolejny dopisek. Warto zwrócić na jego ostatnie słowa, są bowiem dośc istotne. "Obstaje przy tym, że odbudowanie Polski jest dla nas na wypadek, gdybyśmy musieli prowadzić wojnę jednoczesnie z Francją i Rosją nieodzowną koniecznością. Ale łatwe to w każdym razie nie będzie, bo Polacy nie powstaną tak ot sobie, bez powodu(...) Sprawa m,usiałaby być wzięta w ręce rpzez Austrię, my nie ściągniemy bowiem pod broń nawet setki Polaków"

Cóz dzieje się dalej? Początek XX wieku zwiastuje już zblizająca się wojne, niemieccy dyplomaci postanawiają rozpocząć realizowanie planów nazwanych od imieniem ich twórcy Planem Walderseego.

Do Józefa Piłsudskiego dociera wiec rosyjski rewolucjonista Piotr Struwe, jego wieloletni znajomy. Nie ma żadnych dowodów potwierdzających fakt przedstawienia przez Struwego jakichkolwiek propozycji strony niemieckiej. Jedno jednak dzisiaj juz nie ulega wątpliwości. Piotr Struwe był szpiegiem czy jak kto woli agentem niemieckim, oraz przez okres co najmniej kilku lat przekazywał Piłsudskiego.... subwencje pienięzne. Pokażne. Czy finansował go z przyjażni czy też opłącał w ten sposób realizacje planów niemieckich - pozstawiam już Waszej ocenie.

Kilkanaście dni po spotkaniu i rozmowach Piłsudskiego z Piotrem Struwe, rosjaninem, ale agentem niemieckiego wywiadu w dniu 29 wrzesnia 1906 roku Józef Piłsudski i Witold Jodko Narkiewicz zglaszają się do austriackiego pułkownika Frana Kanika szefa sztabu austriackiego 10 korpusu w Przemyślu i zwierzchnika ośrodka wywiadowczego i ....reprezentantowi zaborczej armii i proponują mu w imieniu PPS swoje usługi wywiadowcze Oferują również rządowi Austrii pomoc w wypadku walk zbrojnych twierdząc, że PPS posiada w Krolestwie Kongresowym 70 tysięcy uzbrojonych ludzi. Od tej chwili trwa stały kontak wywiadu austriackiego z Piłsudskim, a przekazane tą drogą przez niego materiały trafiają również, w olbrzymiej wiekszości na biurko szefa niemieckiego wywiadu. Niejako gratyfikacje oddane przez Piłsudskiego dla wojsk austrii i niemiec władze austriackie po zamachu na pociąg pod Bezdanami w dniu 27 wrzesnia 1907 roku, w którym Piłsudski osobiście brał udział powazalają mu na utworzenie organizacji "Strzelec"

W dniu 5 sierpnia 1914 roku austriacki kapitan Rubak, zwierzchnik Piłsudskiego- czy też uzywając dzisiejszej terminologii - agent prowadzący wzywa Piłsudskieego do swojego gabinetu i nakazuje mu polecenie wkroczenia w dniu 6 sierpnia na czele oddziałów "Strzelca" do Krakowa i rozpocżecie tam "akcji powstanczej" jednoczesnie, jak zapisał w listach, ktore znajdują się w Muzeum Krolewskim w Wiedniu - "zapewnił Piłsudskiego, że o planiowanej akcji oddziałów "strzelca" są poinformowani zarówno rząd austriacki jak i rząd niemiecki (sic!)

Czy więc Piłsudski w dniu 6 sierpnia 1914 roku wkraczając do Krakowa rozpoczynał krucjatę o wyzwolenie Polski? czy też w rzeczywistości realizował misternyn plan Niemiec i Austrii pozostając opłacanym agentem w słuzbie obcego wywiadu?

Wiele danych wskazuje na to, że wbrew oficjalnej propoagandzie głoszącej od lat "chwałę Piłsudskiego" spełniał on tylko i wyłącznie polecenia rządu niemiec, przekazywane mu za pośrednictwem wywiadu austriackiego.

Gdyby bowiem bylo inaczej, jakim cudem w dniu 6 sierpnia 1914 roku niemiecki polityk hrabia Kuno Westarp napisałbyz trymfem w liście do przywódcy konserwatystów niemieckich Heydebranda und der Lasa bardzo znamienne słowa " własnie dzisiaj ma wybuchnąc w Rosji polskie powstanie"( Heute der polnische Aufstand in Russland ausbruchen wurde)
Zaś na dzien przed wkroczeniem Piłsudkiego do Krakowa, szef niemieckiego sztabu generał Moltke donosił niemieckiemu Urzędowi Spraw Zagranicznych, że "przygotowywana jest polska akcja powstancza w Królestwie"

I na koniec kolejna ciekawostka, potwierdzająca, że Pilsudski tylko i wyłącznie realizował interesy niemieckie, pobierając za to wynagrodzenie
W dniu 2 sierpnia austrio-węgierski minister spraw zagranicznych Leopold hrabia Berchtold spotkał się w Wiedniu z polskim politykiem zaboru austriackiego, nie związanym z Piłsudskim profesorem Stanisławem Głąbińskim, prezesem Koła Polskiego w Parlamencie Wiedeńskim. Według notatek profesora Głębińskiego autriacki polityk zwrócił się do niego w te słowa " Czy wszystko już przygotowane do wywołania powstania na tyłach armii rosyjskiej(..)?."Zaskoczony Głąbinski mial na to odpowiedzieć "Zadnego takiego powstania nie będzie".
Reakcja austriaka hrabiego Berchtolda była zaskakująca" Ależ na BOga takie powstanie musi być, zostało mi święcie przyrzeczone, sztab na nie rachuje znaczne środki, wszyscy na nie czekamy"
To prawda. Trzeba również dodać, że gigantycznym kłamstwem Piłsudskiego i jego zwolenników, powtarzanym później dość często przez peerelowskich historyków na czele z Czubińskim bylo jego ( Piłsudskiego) wystąpienie w listopadzie 1918 roku jako wyzwolonego z rak niemieckich rzekomego przeciwnika Niemiec. W rzeczywistości bowiem Piłsudski do Warszawy dotarł wówczas dostarczony przez ostatni rząd cesarskich Niemiec specjalnym pociągiem, a stało się to dzięki złożonej przez Piłsudskiego słownej i skandalicznej obietnicy zakrawającej na zdradę interesow Polski- że Polska nie będzie żadać, ani kawałka (Keinen Zollbreit) częsci terytorium zaboru pruskiego. Jedymym odstepstwem od tej umowy miał być przypadek, gdyby Anglia i Francja same wystąpiły z zamiarem dania Polsce jakiejś częscu tego terytorium. Piłsudski zobowiązał się również słowem honoru, jeszcze przed układem rozejmowym w Compiegne, że w toczącej się wojnie Polska pod jego rządami będzie zajmować stanowisko kraju neutralnego.
Być może własnie temu nalezy przypisać totalną niechęc Piłsudskiego do Powstania Wielkopolskiego i powstańców, brak jakiejkolwiek większej pomocy powstańcom wielkopolskim, wreszcie- sankcje wobec zolnierzy polskich, którzy przekroczyli teren Króletswa Polskiego i wkroczyli na teren Wielkopolski by wesprzeć Powstanców. Dowódca pułku stacjonującego w Inowroclawiu za wsparcie zbrojne jakiego udzielił Powstańcom Wielkopolskim został na osobisty rozkaz Piłsudskiego postawiony przed sądem wojskowym, a póxniej skazany na smierć

Niektórzy historycy w tym Szwed dr Malcom Stephenson zajmujący się badaniem historii międzywojennej przyjmują teze, że
, realizującym plany i zamysły
przynajmniej w latach 1906 -1918 Piłsudzki był agentem Niemiec, realizującym plany i zamysły czołowych polityków niemieckich i otrzymujący od nich z tego tytułu wynagrodzenie



Skąd taka teoria?

Otóż w Pamiętnikach marszałka Alfreda von Waldersee (1832-1904), szefa niemieckiego sztabu wojskowego za czasów Bismarcka , opublikowanych zaś dwadzieścia lat po jego śmierci opisane sa poufne rozmowy jakie marszałek prowadził z Bismarckiem. W rozmowach tych pojawiał sie projekt reaktywowania Polski w bardzo okrojonym terenie, marionetkowego państwa, które mogłoby zostać wykorzystane w przypadku powstania jakiejś większej koalicji anty-niemieckiej i wybuchu wojny. I tak oto w swoich pamiętnikach pod datą 1 listopada 1886 roku Waldersee notuje fragment swojej rozmowy z Bismarckiem :" Gdybyśmy mieli zostać uwikłani rownoczesnie w wojne z Rosją i Francją będziemy musieli mimo wszelkich zastrzeżeń jakie to budzi odbudować Polskę. MImo wszystko lepsze to niż pójśc na dno" Niby nic, ale co dzieje się dalej?
12 listopada 1886 roku Waldersee w swoim pamiętniku czyni kolejny dopisek. Warto zwrócić na jego ostatnie słowa, są bowiem dośc istotne. "Obstaje przy tym, że odbudowanie Polski jest dla nas na wypadek, gdybyśmy musieli prowadzić wojnę jednoczesnie z Francją i Rosją nieodzowną koniecznością. Ale łatwe to w każdym razie nie będzie, bo Polacy nie powstaną tak ot sobie, bez powodu(...) Sprawa m,usiałaby być wzięta w ręce rpzez Austrię, my nie ściągniemy bowiem pod broń nawet setki Polaków"

Cóz dzieje się dalej? Początek XX wieku zwiastuje już zblizająca się wojne, niemieccy dyplomaci postanawiają rozpocząć realizowanie planów nazwanych od imieniem ich twórcy Planem Walderseego.

Do Józefa Piłsudskiego dociera wiec rosyjski rewolucjonista Piotr Struwe, jego wieloletni znajomy. Nie ma żadnych dowodów potwierdzających fakt przedstawienia przez Struwego jakichkolwiek propozycji strony niemieckiej. Jedno jednak dzisiaj juz nie ulega wątpliwości. Piotr Struwe był szpiegiem czy jak kto woli agentem niemieckim, oraz przez okres co najmniej kilku lat przekazywał Piłsudskiego.... subwencje pienięzne. Pokażne. Czy finansował go z przyjażni czy też opłącał w ten sposób realizacje planów niemieckich - pozstawiam już Waszej ocenie.

Kilkanaście dni po spotkaniu i rozmowach Piłsudskiego z Piotrem Struwe, rosjaninem, ale agentem niemieckiego wywiadu w dniu 29 wrzesnia 1906 roku Józef Piłsudski i Witold Jodko Narkiewicz zglaszają się do austriackiego pułkownika Frana Kanika szefa sztabu austriackiego 10 korpusu w Przemyślu i zwierzchnika ośrodka wywiadowczego i ....reprezentantowi zaborczej armii i proponują mu w imieniu PPS swoje usługi wywiadowcze Oferują również rządowi Austrii pomoc w wypadku walk zbrojnych twierdząc, że PPS posiada w Krolestwie Kongresowym 70 tysięcy uzbrojonych ludzi. Od tej chwili trwa stały kontak wywiadu austriackiego z Piłsudskim, a przekazane tą drogą przez niego materiały trafiają również, w olbrzymiej wiekszości na biurko szefa niemieckiego wywiadu. Niejako gratyfikacje oddane przez Piłsudskiego dla wojsk austrii i niemiec władze austriackie po zamachu na pociąg pod Bezdanami w dniu 27 wrzesnia 1907 roku, w którym Piłsudski osobiście brał udział powazalają mu na utworzenie organizacji "Strzelec"

W dniu 5 sierpnia 1914 roku austriacki kapitan Rybak, zwierzchnik Piłsudskiego- czy też uzywając dzisiejszej terminologii - agent prowadzący wzywa Piłsudskiego do swojego gabinetu i nakazuje mu polecenie wkroczenia w dniu 6 sierpnia na czele oddziałów "Strzelca" do Krakowa i rozpocżecie tam "akcji powstanczej" jednoczesnie, jak zapisał w listach, ktore znajdują się w Muzeum Krolewskim w Wiedniu - "zapewnił Piłsudskiego, że o planiowanej akcji oddziałów "strzelca" są poinformowani zarówno rząd austriacki jak i rząd niemiecki (sic!)

Czy więc Piłsudski w dniu 6 sierpnia 1914 roku wkraczając do Krakowa rozpoczynał krucjatę o wyzwolenie Polski? czy też w rzeczywistości realizował misternyn plan Niemiec i Austrii pozostając opłacanym agentem w słuzbie obcego wywiadu?

Wiele danych wskazuje na to, że wbrew oficjalnej propoagandzie głoszącej od lat "chwałę Piłsudskiego" spełniał on tylko i wyłącznie polecenia rządu niemiec, przekazywane mu za pośrednictwem wywiadu austriackiego.

Gdyby bowiem bylo inaczej, jakim cudem w dniu 6 sierpnia 1914 roku niemiecki polityk hrabia Kuno Westarp napisałbyz trymfem w liście do przywódcy konserwatystów niemieckich Heydebranda und der Lasa bardzo znamienne słowa " własnie dzisiaj ma wybuchnąc w Rosji polskie powstanie"( Heute der polnische Aufstand in Russland ausbruchen wurde)
Zaś na dzien przed wkroczeniem Piłsudkiego do Krakowa, szef niemieckiego sztabu generał Moltke donosił niemieckiemu Urzędowi Spraw Zagranicznych, że "przygotowywana jest polska akcja powstancza w Królestwie"

I na koniec kolejna ciekawostka, potwierdzająca, że Pilsudski tylko i wyłącznie realizował interesy niemieckie, pobierając za to wynagrodzenie
W dniu 2 sierpnia austrio-węgierski minister spraw zagranicznych Leopold hrabia Berchtold spotkał się w Wiedniu z polskim politykiem zaboru austriackiego, nie związanym z Piłsudskim profesorem Stanisławem Głąbińskim, prezesem Koła Polskiego w Parlamencie Wiedeńskim. Według notatek profesora Głębińskiego autriacki polityk zwrócił się do niego w te słowa " Czy wszystko już przygotowane do wywołania powstania na tyłach armii rosyjskiej(..)?."Zaskoczony Głąbinski mial na to odpowiedzieć "Zadnego takiego powstania nie będzie".
Reakcja austriaka hrabiego Berchtolda była zaskakująca" Ależ na BOga takie powstanie musi być, zostało mi święcie przyrzeczone, sztab na nie rachuje znaczne środki, wszyscy na nie czekamy"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 5:56 pm    Temat postu: Na czyje zlecenie i za czyje pieniadze JP wywolal wojne domo Odpowiedz z cytatem

Czy wiecie Panstwo ?
"Na czyje zlecenie i za czyje pieniadze JP wywolal wojne domomowa w 1926 roku

Ine na nia przeznaczono , a ile kosztowala i co uczciwy Pilsudski zrobil z reszta?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 6:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

David napisał:
Dziwne , ale tu przegrywamy
prosze zwrocic uwage ze prawie w kazdym miescie mamy ulice imieniem Jozefa P. -wyksztalcenie rewolucjonista , zawod wykonywany bandyta (napad na pociag w Bezdanach , -ofiary smiertelne)


Piłsudzkiego bandytą nazywali wtedy ruscy – dla Polaków był bohaterem. No może nie od razu. Na początku „Mówili żeśmy stumanieli”

David napisał:


Jesli dzis stwierdze ze Polska nie jest w pelni niepodlegla to napisz mi czy powinieniem napadac na pociagi w celu zdobycia pieniedzy, czy powinieniem podjac akcje pokojowa?


Nie jest w pełni niepodległa, to tak jak prawie w ciąży!

Najpierw powinieneś zadać sobie pytanie, co chcesz swoim działaniem osiągnąć. Następnie wybierz metody skuteczne. Akcjami pokojowymi można uzyskać najwyżej uwagę opinii światowej. Więcej nic.
Niedawno prof. Przystawa napisał że jeszcze nigdy w historii nie zdarzyło się żeby ktoś dostał niepodległość za darmo. Wprost przeciwnie, za uzyskanie niepodległości trzeba zawsze drogo zapłacić.

Nie wiem co to za towar kupiliśmy w 1989. Tania niepodległość, wolność z drugiej reki? Nie mam pojęcia jak ten twór nazwać. Ale wiem że mamy to, za co naród chciał zapłacić.
Ciekawa byłaby taka statystyka dzisiaj. Ile warta jest dla ciebie niepodległość Polski?
A dla Ciebie David?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 6:21 pm    Temat postu: Wolnosc po polsku Odpowiedz z cytatem

http://wiadomosci.onet.pl/1538254,11,item.html


Jak ja rozumie obecna wolnosc

To proste moge pic Coca cole do tqad dopuki starcza mio pieniedzy i ogladac telewizor bez przerwy !!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
David
Częsty Użytkownik


Dołączył: 14 Maj 2007
Posty: 29

PostWysłany: Pią Maj 18, 2007 7:02 pm    Temat postu: "co to za towar kupiliśmy w 1989. Tania niepodległość, Odpowiedz z cytatem

Kazimierz Michalczyk napisał:

Nie wiem co to za towar kupiliśmy w 1989. Tania niepodległość, wolność z drugiej reki? Nie mam pojęcia jak ten twór nazwać. Ale wiem że mamy to, za co naród chciał zapłacić.
Ciekawa byłaby taka statystyka dzisiaj. Ile warta jest dla ciebie niepodległość Polski?
A dla Ciebie David?


Genialne okreslenie

"co to za towar kupiliśmy w 1989. Tania niepodległość, wolność z drugiej reki?"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum