Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Służba Bezpieczeństwa Okrągłego Stołu
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Wto Kwi 01, 2008 2:06 am    Temat postu: uzupełnienie - rola agentury Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― rola agentury


<><><><>


W raporcie Wydziału Studiów MSW przygotowanym w maju 1992 roku dla premiera Jana Ferdynanda Olszewskiego można przeczytać:

"Wielkie afery finansowe jak Art-B i FOZZ były dokonywane pod osłoną i z udziałem oficerów i agentury byłego Zarządu II Sztabu Generalnego WP [= wywiadu wojskowego ― dopowiedzenie E.Q.V.] i Departamentu I MSW [= wywiadu policyjnego ― dopowiedzenie E.Q.V.]. Grzegorz Żemek ― główny podejrzany w sprawie FOZZ był tajnym współpracownikiem Zarządu II Sztabu Generalnego WP, podobnie jak kilku innych jego współpracowników. Prezes Rady Nadzorczej FOZZ, wiceminister Janusz Sawicki, najpierw był tajnym współpracownikiem, a następnie kadrowym pracownikiem wywiadu [wojskowego ― dopowiedzenie E.Q.V.] na etacie niejawnym. Dający osłonę spółce Art-B były prezes NBP Grzegorz Wójtowicz był tajnym współpracownikiem Departamentu I MSW." ("Ośmiornica w akwarium", "Tygodnik Solidarność" nr 27 (198) z 3 lipca 1992 r. str. 4)


<><><><>


Rychło potem pisała Joanna Duda-Gwiazda:

"Propozycja agentów bezpieki i ich obrońców, abyśmy zajęli się gospodarką, a teczki zostawili w spokoju, jest nierealna. Obca agentura (w tej dziedzinie agenci Zachodu są równie niebezpieczni jak KGB) już tak dokładnie zajęła się polską gospodarką, że oprócz strajku generalnego lub narodowego powstania niewiele więcej możemy zrobić. Niemal wszyscy odpowiedzialni za zorganizowanie rabunku finansowego Polski wymienieni w książce napisanej na podstawie materiałów zebranych przez Michała Falzmanna (>>Via bank i FOZZ<<) znajdują się na liście osób podejrzanych o agenturalną współpracę z SB. W Radzie Nadzorczej FOZZ powołanej przez ministra finansów Leszka Balcerowicza znaleźli się wiceministrowie Janusz Sawicki i Wojciech Misiąg (wszyscy TW). Dyrektor FOZZ Grzegorz Żemek i główna księgowa Janina Chim byli współpracownikami Dariusza Przywieczerskiego, szefa Universalu (KGB). Wiceministrowie finansów: Andrzej Podsiadło i Andrzej Siciński, prawa ręka Balcerowicza: Andrzej Wróblewski i następca Balcerowicza Andrzej Olechowski ― wszyscy są agentami SB. Pierwsze powiadomienie o przestępstwie Michał Falzmann wysłał do Wiesława Chrzanowskiego, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego RP, Lecha Wałęsy, prezydenta RP, premiera J. K. Bieleckiego, marszałka sejmu Mikołaja Kozakiewicza (wszyscy TW)." (Joanna Duda-Gwiazda, "Teczki", "Poza Układem", nr 7(45), lipiec 1992 r., str. 6)

Zdaniem tej autorki istnieje wszak dłuższa lista konfidentów, która krążyła wśród uczestników Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność" (czerwiec 1992 r., ale już po nie dokończonej lustracji z 4 czerwca):

"Wśród uczestników ostatniego zjazdu neo-Solidarności w Stoczni Gdańskiej kolportowana była następująca lista wraz z notatką wyjaśniającą. W notatce podano jeszcze kilka nazwisk. Wg autorów notatki lista byłaby pełniejsza, gdyby nie zostały zablokowane komputery MSW. Notatki nie publikujemy, ponieważ zawiera oskarżenia niektórych TW o ciężkie przestępstwa kryminalne. [...] redaktor odpowiedzialny za opublikowane listy ― Joanna Duda-Gwiazda [...] Na oddzielnej liście nazwisk agentów ze szczególnym dorobkiem znajdują się nast. osoby: Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Jan Krzysztof Bielecki, Mikołaj Kozakiewicz, Mieczysław Wachowski, Piotr Nowina-Konopka, Leszek Balcerowicz, Adam Michnik, Karol Modzelewski, Jan Lityński, Jerzy Ciem[ie]niewski, bp. Alojzy Orszulik, Ryszard Bender, August Chełkowski." (por. "DOKUMENTY", "Poza Układem", nr 7(35), lipiec 1992 r., str. 2 i 4/5; wyróżnienia moje ― E.Q.V.)

Co ciekawe, ten wariant "Listy Macierewicza" nie zawiera nazwiska profesora Wiesława Chrzanowskiego (ówczesnego marszałka Sejmu). Zgodność z prawdą treść owego "apokryfu" "Listy Macierewicza" może ― chociaż nie musi! ― zostać poddana w wątpliwość w świetle informacji, zawartej w następnym przytoczeniu:


Inga Rosińska i Paweł Rabiej o apokryfach listy Macierewicza


"W Sejmie pojawiły się nagle inne, fałszywe listy agentów. Była lista, na której widniały m.in. nazwiska Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka, była >>lista adwokatury<<, na której figurowało nazwisko Jana Olszewskiego. W Sejmie rozpowszechniano informację, że krążą listy posłów o odmiennych preferencjach seksualnych, również agentów. Po części rozpowszechniano je na pewno w celu wprowadzenia chaosu i dezinformacji, który ośmieszył ideę lustracji i pomógł w odwołaniu rządu premiera Olszewskiego. Do rozpowszechniania tych informacji wykorzystano najprawdopodobniej posłów uwikłanych wcześniej we współpracę z SB." (Inga Rosińska i Paweł Rabiej, ">>Droga cienia<<. Wachowski bez cenzury", wydawnictwo "AXEL", Łódź 1993 r., str. 156; pogrubienia moje ― E.Q.V.).


<><><><>


"Lokatorami" słynnej "Listy Macierewicza" wśród osób wymienionych w dwóch powyższych tekstach Joanny Dudy-Gwiazdy są tylko niektórzy, a mianowicie (w porządku alfabetycznym): Wiesław CHRZANOWSKI, Wojciech MISIĄG, Andrzej OLECHOWSKI, Andrzej PODSIADŁO, Andrzej SICIŃSKI, Lech WAŁĘSA.


Określanie ich wszystkich przez Joannę Dudę-Gwiazdę jako "TW" (= "tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa") jest ― formalnie ― nieścisłe, gdyż w niektórych przypadkach lista Macierewicza przypisuje im inne formy współpracy z różnymi tajnymi służbami PRL, a mianowicie: "konsultant" (= osoba zajmująca się nie donosami lecz wykorzystywana przez SB dzięki swym kwalifikacjom i wiedzy zawodowej) i "kontakt operacyjny" (istniejący w wywiadzie policyjnym odpowiednik tajnego współpracownika SB).

Co do osób, wymienionych w notatkach służbowych Michała T. Falzmanna, ale nie umieszczonych w oficjalnej wersji "Listy Macierewicza" ani w raporcie Wydziału Studiów MSW (tj.: Grzegorz Żemek, Janusz Sawicki i Grzegorz Wójtowicz), godne uwagi są jeszcze dwie osoby: Jerzy NAPIÓRKOWSKI (nieco później znalazł się wśród wybitnych negatywnych bohaterów tzw. "afery karabinowej"; bynajmniej jednak nie chodziło o coś tak "zwykłego" jak karabiny, lecz o przemyt do Iraku broni o wartości 96 milionów USD, obejmujący m. in. zapalniki do głowic nuklearnych; w każdym razie pod takim zarzutem w marcu 1992 r. aresztowali go niemieccy i amerykańscy tajniacy; zob.: Jerzy Przystawa i Mirosław Dakowski, "Via bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski", wydawnictwo "Antyk", Komorów 1992, str. 72) oraz Stefan KAWALEC ("ekonomista" bez wykształcenia ekonomicznego, który w kilka lat później poczuł się zmuszony przyjąć na siebie "polityczną odpowiedzialność" czyli po prostu złożyć dymisję z wysokiego stanowiska w ministerstwie, z powodu skandalicznie błędnego przygotowania wyceny akcji przed pamiętną prywatyzacją Banku Śląskiego; była o nim mowa wyżej w związku z jego odzewem na apel Urbana z początku 1981 r.).


<><><><>


konfidenci "ze szczególnym dorobkiem"


Natomiast spośród nazwisk, które odnosiły się do konfidentów "ze szczególnym dorobkiem", tylko dwa zostały wymienione w podobnym celu gdzieś indziej ― "Gazeta Polska" w numerze 4 z czerwca 1993 roku na str. 3 wymieniła Tadeusza MAZOWIECKIEGO i Bronisława GEREMKA wśród tych kilku, którzy "zostali wykreśleni w ostatniej chwili", gdyż nie zachowały się (a przynajmniej nie zostały odnalezione w 1992 r. przez pracowników MSW, przygotowujących tzw. "zasoby archiwalne") żadne papierowe dokumenty mogące służyć jako dowody agenturalnej współpracy tych osób z tajnymi służbami PRL (zaś zachowały się tylko zapisy elektroniczne ― zbyt łatwe do sfałszowania i dlatego zbyt łatwe do podważenia).


<><><><>


Pierre de Villemarest o Mieczysławie Wachowskim


"[...] KGB miało [...] na pewno aż do 1991 r. ― stały wgląd [...] do wszystkiego, co dotyczyło >>Bolka<<, teczka 12.535, inaczej mówiąc Lecha Wałęsy i ludzi, którzy otaczali go po pozornym oswobodzeniu Polski. [...] F. Cybula od lat sprawujący funkcje kapelana Lecha Wałęsy, występuje w książce, która niedawno ukazała się w Warszawie pt. >>Konfidenci są wśród nas<<, jako >>Franko<<. W rzeczywistosci jego pseudonim brzmi >>Franek<<, lecz ze względów prawnych wydawca nie mógł go podać. [...] Również Wachowski, najpierw kierowca Wałęsy, później jego najbliższy współpracownik w Kancelarii, od ponad 15 lat jest agentem TW [tak w tekście, zapewne miało być: SB ― dopowiedzenie E.Q.V.]. [...] Chyba trzeba będzie czytać odtąd >>Moskowskije nowosti<<, żeby dowiedzieć się czegoś więcej niż to, co przeczytać można w naszej prasie zachodniej. 28 stycznia [1993 r. ― dopowiedzenie E.Q.V.] aż dwie kolumny tego tygodnika zajął artykuł zatytułowany >>Uderzenie w Belweder<< zawierający m. in. takie szczegóły na temat Wachowskiego jak to, iż został >>umieszczony przy Wałęsie<< po grudniu 1980 r. [...] Około dwudziestu świadków działań KGB/SB gotowych jest mówić o operacjach minionego dwudziestolecia. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że między innymi niemieckie BND [wywiad Niemiec Zachodnich, a potem zjednoczonych ― dopowiedzenie E.Q.V.] manipuluje Wachowskim i innymi bliskimi współpracownikami Wałęsy, Mossad posługiwał się >>Frankiem<< (ks. Cybulą), zaś GRU i SVR Primakowa manipulują w ukryciu jednymi i drugimi!" (Pierre' de Villemarest, "Nasi na paryskim bruku", "Antyk", nr 9/10/11/12 z 1993 r., str. 177/178.)


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Jan M. Jackowski o Mieczysławie Wachowskim


"Marek Matraszek w swojej analizie dla brytyjskiego >>Spectatora<< stwierdza, że agenci KGB przenieśli swoją lojalność z ZSRR na Rosję, która powraca do swej imperialnej roli w regionie. [...] Marek Matraszek podkreśla: >>Zachodnie służby wywiadowcze mają dowody powiązań Wachowskiego /sekretarz prezydenta/ z rosyjskimi służbami bezpieczeństwa i tą właśnie drogą realizowane są dalekosiężne plany Rosjan, którym zależy na odizolowaniu Polski od Zachodu.<<" (Jan Maria Jackowski, "Bitwa o Polskę", Inicjatywa Wydawnicza <<ad astra>>, Warszawa 1992, str. 53; pogrubienie ― E.Q.V.)


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Jarosław Kaczyński o Mieczysławie Wachowskim


"Dostrzegłem, że Wałęsa jest wyraźnie przez kogoś podpuszczany przeciw Havlowi i idei trójkąta wyszehradzkiego. Potem dowiedziałem się, że był to Wachowski. [...] W pierwszym dniu puczu w Moskwie 19 sierpnia 1991. Przychodzę do Wałęsy i mówię, że Wachowski to agent. Na to Wałęsa: tak, to agent, ale cóż ― trzeba go awansować. [...] jeżeli w dniu, w którym wraca zagrożenie starym sowieckim układem, pada stwierdzenie, iż trzeba go awansować ― to można wnioskować, iż taki awans ma być sygnałem utrzymania dobrych stosunków ze Wschodem. Że taka obecność jest dla nich gwarancją i trudno, trzeba się na to zgodzić." ("Gdzie tkwił błąd? ― rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim", w książce Jacka Kurskiego i Piotra Semki pt.: "Lewy czerwcowy", ÉDITIONS SPOTKANIA, Warszawa 1993, str. 35 i 39.)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Joanna Stasińska o Mieczysławie Wachowskim

"Jeszcze ciekawsza jest relacja p. Joanny Stasińskiej, która protokołowała rozmowy >>S<< z władzami 19/20 marca. Zaraz po wyjściu z URM podszedł do niej Wachowski mówiąc, że notatki schowa w pokoju Wałęsy >>na wszelki wypadek, żeby nie zginęły<<. Potem na prośbę Zbigniewa Bujaka i zarządu "Mazowsze" p. Stasińska szukała Wałęsy i Wachowskiego, aby sporządzić skrót z notatek. Bezskutecznie. W następnym tygodniu p. Stasińska udaje się do Bydgoszczy na obrady KKP, aby odczytać swoje notatki. >>Znajduję Wachowskiego w sali obrad KKP o idę z nim do hotelu Brda, gdzie w pokoju Wałęsy zaczynam przepisywać na maszynie moje notatki. Przez cały czas klucz do pokoju ma Mietek, który kursuje między KKP a Brdą. Po zakończeniu KKP Wałęsa przychodzi do pokoju i zasypia. Nie chcę mu stukać maszyną nad głową, więc proszę Gedymina Jabłońskiego (fotograf MKZ), żeby mi pomógł przenieść maszynę do pokoju, który mi w międzyczasie przydzielono. Tam dostukuję ostatni fragment relacji. Zabieram wszystkie kopie z wyjątkiem oryginału i idę do pokoju Zbyszka Bujaka, któremu, jak wiem, bardzo zależy na relacji. Po drodze spotykam Gedymina, który prosi mnie o klucz do mojego pokoju, bo zostawił tam aparat fotograficzny. Niemal równocześnie ze mną do pokoju Bujaka wchodzi Wachowski i mówi, że wszystkie kopie potrzebne są natychmiast przewodniczącemu i ekspertom, i praktycznie wyjmuje mi kartki z ręki. Usiłuję oponować, mówiąc, że przyniosłam je Zbyszkowi, Mietek odpowiada, że Zbyszek dostanie kopie z powrotem za moment, a w międzyczasie wracam do mojego pokoju i odkrywam, że oryginał i moje notatki zniknęły. Wracam do Bujaka i niemal płacząc ze złości mówię mu o tym. Bujak jest też tym faktem wyraźnie zirytowany. Ide spać, w chwilę potem budzi mnie telefon. To Wachowski pyta, czy może do mnie przyjść, bo ma ważną sprawę. Godzę się, ubieram się, za chwilę stukanię. Wachowski zjawia się z hutelką koniaku i prosi, abym o tym, co zaszło, nikomu nie opowiadała!" (Piotr Bączek (opr.), "Zapomniane relacje o M. Wachowskim", "Nowy Świat", nr 126(151) z 29 maja 1992 r., str. 2)

------------------------------------------------------------------------------------

WTRĄCENIE: Andrzej Gwiazda o Gedyminie Jabłońskim

"I wtedy przyjeżdża z Gdańska Lech Dymarski. Pierwszy kontakt z KKS-em, bowiem hotelowy teleks, telefon w sposób wysoce selektywny obsługuje z polecenia Wałęsy Gedymin Jabłoński; niektórzy uważają go za konfidenta."

(Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda miałeś rację [...]", ZP Sopot, Gdynia 1990, str. 136; za: "Poroumienie marcowe", "Solidarnością Walcząca - biuletyn Solidarności Walczącej oddział Trójmiasto", kwiecień 1987.)

------------------------------------------------------------------------------------

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Iwona Kuczyńska o Mieczysławie Wachowskim

"Tę działalność Wachowskiego zdemaskowała sekretarka Lecha Wałęsy -- Iwona Kuczyńska, która przypadkiem, podczas wspólnej jazdy samochodem zauważyła, że Wachowski ma ukryty pod marynarką mikrofon. Zapytany o to bardzo zmieszał się i odpowiedział, że nagrywa >>tak sobie<<. Pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy Kuczyńska wyjechała z kraju, Wachowski rozpuszczał już pogłoski, że była ona konfidentką SB, którą on sam zemaskował." (Inga Rosińska i Paweł Rabiej, ">>Droga cienia<<. Wachowski bez cenzury", wydawnictwo "AXEL", Łódź 1993 r., str. 86.)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Jacek Kuroń o Mieczysławie Wachowskim

"Szczególną hipokryzją odznacza się Jacek Kuroń, który w 1981 r. na podstawie tej samej wiedzy co dziś opowiadał, że Wachowski jest ochroniarzem Wałęsy przydzielonym mu przez Kiszczaka, a teraz twierdzi, że wszelkie kontrowersje wokół Wachowskiego biorą się z tego, że >>szofer został podsekretarzem stanu<<. [...] W swojej książce >>Spoko, czyli kwadratura koła<< Jacek Kuroń opisując Wachowskiego wspomina o fakcie nagrania taśmy z posiedzenia Komisji Krajowej. Zaznacza, że wcześniej miał co do Wachowskiego podejrzenia, że jest człowiekiem Kiszczaka. Nabrał do Wachowskiego pewnej ufności po rozmowie z nim, a >>testem prawdy<< była sprawa związana z Naszkowskim. Otóż Kuroń przypomina sobie, że Wachowski zdemaskował Naszkowskiego. [...] Zdemaskowano go dużo później. Zdarzenie opisywane przez Kuronia nie miało miejsca. [...] W książce >>Spoko<< Kuronia epizod ten został wykorzystany jako dowód na to, że Wachowski nie pracował dla SB, a cały spór o niego jest jedynie konfliktem personalnym." (Inga Rosińska i Paweł Rabiej, ">>Droga cienia<<. Wachowski bez cenzury", wydawnictwo "AXEL", Łódź 1993 r., str. 30 i 91-93.)


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Inga Rosińska i Paweł Rabiej o Mieczysławie Wachowskim


"O agenturalności Wachowskiego szeptano w kuluarach Sejmu po 4 czerwca [1992 r. ― dopowiedzenie E.Q.V.]. Powoływano się na zachodnie źródła, na publikacje w brytyjskim >>Spectatorze<<, zdaniem którego dla zachodnich służb specjalnych nie jest tajemnicą, że Wachowski od kilku lat jest agentem KGB. [...] W pewnym sensie w pierwszym dniu moskiewskiego puczu informacje o tym, że Wachowski jest człowiekiem KGB lub jej pozostałości potwierdził sam prezydent Lech Wałęsa. Drugie potwierdzenie tej samej informacji miało miejsce również w gabinecie prezydenta pod koniec października 1991 r. Jego okoliczności nie możemy zdradzić. Były również inne sygnały, związane m. in. z rezydenturą KGB na wybrzeżu i znajdującym się w Gdańsku konsulatem sowieckim. Te wiodące na wschód ślady wymagają jeszcze jednak dokładnego zbadania i dostępu do dokumentów." (Inga Rosińska i Paweł Rabiej, ">>Droga cienia<<. Wachowski bez cenzury", wydawnictwo "AXEL", Łódź 1993 r., str. 29 i 108).


<><><><>


Antoni Macierewicz o Bronisławie Geremku (nie wymieniając tego nazwiska):


"Na tych listach są te osoby, których nazwiska w sposób absolutnie jednoznaczny figurują w archiwaliach jako tajni współpracownicy, a nie te, w stosunku do których wprawdzie takich dowodów nie ma, ale ja z innych prac, analiz, przesłuchań i źródeł nie stanowiących dowodu procesowego jestem przekonany, że tymi współpracownikami byli. [...] Nie mogłem przekazać tych danych, których tam nie ma, bez względu na moje, nawet bardzo uzasadnione podejrzenia. [...] To był przecież dopiero początek lustracji i gdyby jej nie zahamowano ― prawda o takich ludziach, jak pan G. też by została ujawniona, a rozmiary winy ustalone. [...] uwaga panów [= Jacka Kurskiego i Piotra Semki ― dopowiedzenie E.Q.V.], części posłów i części opinii publicznej koncentruje się właśnie na panu G. Może dlatego, że wykreśliłem go w ostatnich 56-ciu godzinach przed wykonaniem uchwały. Ale trzeba wiedzieć, że wykreślałem nieporównanie więcej osób, które pospiesznie wpisano na listy. Kazałem je sprawdzać wielokrotnie." (Antoni Macierewicz, "Gdy politykom brak odwagi, następne pokolenie płaci krwią […]" w książce Jacka Kurskiego i Piotra Semki pt.: "Lewy czerwcowy", ÉDITIONS SPOTKANIA, Warszawa 1993, str. 241-243; pogrubienia moje ― E.Q.V.)



Michał Grocki o Bronisławie Geremku (nie wymieniając tego nazwiska):


W książce można przeczytać między innymi: "Niezwykle zagadkowa była w tym kontekście sprawa związana z G., w której co kilka lat dokonywano zestawienia jego biografii politycznej. W każdym z tych >>życiorysów<< zawsze pomijano okres lat 60-tych, czas bytności G. w Paryżu. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś w tamtych czasach, wyjeżdżając z kraju na istotną >>placówkę<<, nie był współpracownikiem SB. Prowadzący sprawę oficerowie odnosili się do G. wrogo, traktowali go jako jedną z czołowych postaci opozycji, człowieka odpowiedzialnego za wiele decyzji Lecha Wałęsy. Zebrali mnóstwo bardzo szczegółowych informacji na jego temat. Co dziwne, posiadali zapisy niemal wszystkich prowadzonych przez niego rozmów. Nie tylko przez telefon i w mieszkaniu. Także na otwartej przestrzeni. Notatki o bardzo wysokim stopniu szczegółowości. Ich działania nie powodowały jednak żadnych konkretnych skutków. Mimo, iż gromadzili wiele dowodów >>antysocjalistycznej działalności<< G.; takich, które dla innego człowieka oznaczałyby proces i uwięzienie, nic się dalej z nimi nie działo. W materiałach sprawy odnaleźć można liczne sygnały o tym, iż oficerowie są przekonani, że ich praca jest jedynie atrapą, przykryciem dla prowadzonych przez kogoś, o kim nie wiedzą, działań. Twierdzili wprost, że jakieś ośrodki ponad nimi, centralne, nie dopuszczają do podjęcia bardziej zdecydowanych działań przeciwko G. W jednej z teczek odnaleziono notatkę sporządzoną przez oficera SB, adresowaną do prowadzących sprawę G., w której ów oficer informuje, że osobą G. w sposób zakamuflowany interesuje się jedna z centralnych jednostek, w tajemnicy przed tymi, którzy oficjalnie prowadzą sprawę. Inną zaskakującą informacją było stwierdzenie o utrzymywaniu przez G. tajnych kontaktów z niemiecką Frakcją Czerwonej Armii (RAF). [Mowa o bardzo niebezpiecznej, lewackiej terrorystycznej organizacji o nazwie Rote Armée Fraktion, działającej w Niemczech Zachodnich, a wspieranej finansowo i logistycznie przez Związek Sowiecki i przez Niemcy Wschodnie; dopowiedzenie moje ― E.Q.V.] Ciekawe, że o agenturalną działalność posądzali G. nawet jego przyjaciele z opozycji. W aktach zachował się stenogram podsłuchanej rozmowy telefonicznej między >>profesorem F.<< a S., w której jeden i drugi sugerują istnienie jawnych powiązań G. z SB i współpracę z sowieckimi służbami specjalnymi. Pikanterii rozmowie dodaje fakt, że obydwaj jej uczestnicy byli tajnymi współpracownikami SB, przy czym żaden nie wiedział o współpracy drugiego."

(Michał Grocki, "Konfidenci są wśród nas...", Éditions Spotkania, Warszawa 1993, str. 87/88 )



"Gazeta Polska" o Bronisławie Geremku:

"Figuruje tylko jako kandydat na tajnego współpracownika (TW-k). Jego kartoteka jest wyczyszczona. Jako TW odnotowany jest jedynie w zapisie ZSKO [= "Zintegrowanego Systemu Kartotek Operacyjnych", jednego z systemów informatycznych albo raczej: komputerowych baz danych w MSW; dopowiedzenie moje ― E.Q.V.]. Występuje w Sprawie Operacyjnego Rozpoznania o kryptonimie >>Lis<<. Macierewicz wycofał Geremka z listy, ponieważ uznał zapis komputera za niewystarczający (udowodniono przypadek fałszowania zapisu komputerowego)."

(nie podpisana notatka prasowa pt. "Wykreśleni w ostatniej chwili", "Gazeta Polska", nr 4 z czerwca 1993 r., str. 3.)




<><><><>

Tomasz Mianowicz o Bronisławie Geremku:


"2 grudnia 1981 r. [...] ambasador NRD w Warszawie Horst Neubauer wysłał [...] telegram do ścisłego kierownictwa SED [= "Sozialistische Einheitspartei Deutschlands" = partii komunistycznej sprawującej władzę w Niemczech Wschodnich; dopowiedzenie moje ― E.Q.V.] [...] Podstawą optymizmu [nadawcy telegramu ― dopowiedzenie moje ― E.Q.V.] była rozmowa, jaką Neubauer odbył dzień wcześniej z ministrem do spraw związków zawodowych ― Stanisławem Cioskiem. Był on dla towarzyszy wschodnioniemieckich wyjątkowo wartościowym partnerem, nie tylko jako zwolennik zdecydowanych działań przeciwko >>Solidarności<<, lecz również jako cenny informator."

(Tomasz Mianowicz, "Stan wojenny: fragmenty scenariusza", "Kultura" /"paryska"/ nr 9/576 z września 1995 r., str. 69.)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

W tym telegramie tylko zdanie wprowadzające pochodzi od tow. Neubauera, reszta została napisana przez tow. Cioska. Wśród tej reszty czytamy m. in.:

"Sam byłem świadkiem jak Rakowski usiłował przekonać Jaruzelskiego o konieczności rozbicia kontrrewolucji przy użyciu przemocy. obecne rozmowy z >>Solidarnością<< to tylko gra pozorów, [...] odbyłem właśnie osobliwą rozmowę z szefem sztabu ekspertów >>Solidarności<< Geremkiem [...]. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy >>Solidarnością<< w obecnej formie i realnym socjalizmem niemożliwa, konfrontacja siłowa nieunikniona. [...] organy władzy państwowej muszą zlikwidować aparat >>Solidarności<<, po konfrontacji siłowej >>Solidarność<< mogłaby powstać na nowo, ale [...], bez programu gdańskiego, bez politycznego charakteru i bez ambicji sięgania po władzę, być może ― kontynuował Geremek ― zostaną zachowane siły umiarkowane takie jak Wałęsa. Po okresie konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w oparciu o odmienną sytuację polityczną kontynuować określone procesy demokratyzacji. [...] Geremek oświadczył również, że posiada obietnice z zachodnich kół gospodarczych przekazania Polsce do dyspozycji 5 miliardów dolarów [...] Jaruzelski nie reprezentuje orientacji prozachodniej i dobrze zna realia geopolityczne."

(Tomasz Mianowicz, "Stan wojenny: fragmenty scenariusza", "Kultura" /"paryska"/ nr 9/576 z września 1995 r., str. 71 i 72-74.)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Dalej powiada Mianowicz:

"W relacji tej zdumiewa nie tylko fakt, że to Geremek przedstawia Cioskowi scenariusz >>stanu wojennego<< i jego założenia strategiczne, do realizacji których przystąpiono niespełna dwa tygodnie później. Rozmówcy podobnie oceniali >>aparat `Solidarności'<< oraz dysponowali zastanawiająco zbieżnymi informacjami na temat działań planowanych po konfrontacji. Różnice dotyczyły źródeł pomocy dla władz PRL: Ciosek oczekiwał jej od >>bratnich państw<<, Geremek ― od zachodnich kręgów gospodarczych. Minister wymienia w czasie spotkania z Neubauerem tę samą kwotę i ― co ciekawe ― również w dolarach, choć rozliczeń między państwami RWPG dokonywano w rublach. [...] W kontekście scenariusza Geremka zastanawiające jest jedno zdanie samego Wałęsy z >>Drogi nadziei<<, gdy wymienia on jedną z koncepcji, nad którą myślał na początku grudnia 1981 r.: >>Po uderzeniu zbieram to, co zostało po łapance przeprowadzonej przez władze i pod moim przewodnictwem `Solidarność' kontynuuje swoją działalność<< (str. 234). [...] Gwiazda interpretuje jako >>wykiwanie frakcji Wałęsy przez Jaruzelskiego<< sam fakt wprowadzenia stanu wojennego, bowiem naruszyło to poufne ustalenia przyjęte w nocy z 11 na 12 grudnia. [...] Zakładając, że tajny scenariusz rzeczywiście istniał, można przyjąć, że >>wykiwanie frakcji Wałęsy<< polegało na odmiennej interpretacji pojecia >>ekstrema<<; 13 grudnia 1981 r. władze zlikwidowały aparat >>Solidarności<<, tak jak to przedstawiali Ciosek i Geremek. A istniała wszak koncepcja, według której przewodniczący związku miał wcale nie siedzieć ― jak podaje sam zainteresowany w >>Drodze nadziei<< (nb. akt internowania przedstawiono mu dopiero 26 stycznia 1982 r., gdy przebywał w Pałacu Bielińskich w Otwocku) [...] W willi w Chylicach, gdzie początkowo umieszczono Wałęsę, pojawił się najpierw Stanisław Ciosek a potem Mieczysław Rakowski [...] Według relacji Wałęsy, która i w tym miejscu pokrywa się ze >>scenariuszem Geremka<<, Ciosek w czasie pierwszych rozmów uzależniał sprawę samego istnienia >>Solidarności<< od wyeliminowania z niej >>przeciwników politycznych<<."

(Tomasz Mianowicz, "Stan wojenny: fragmenty scenariusza", "Kultura" /"paryska"/ nr 9/576 z września 1995 r., str. 74 i 76/77.)


Ciosek wcześniej w tym samym telegramie (tamże, str. 71) informował o możliwości nagrodzenia władz PRL przez Sowiety i inne "bratnie państwa" (za zdławienie "kontrrewolucji") pomocą materialną w naturze o tej samej wartości (5 mld $).



<><><><>



Michał Falzmann o Dariuszu Tytusie Przywieczerskim

"Według posiadanych przeze mnie informacji, których źródła nie mogę ujawnić, jak również nie mogę kwestionować wiarygodności tej informacji jak i informatorów, wynika, że D. Przywieczerski jest rezydentem KGB, a Universal praktycznie w całości służy tej rosyjskiej organizacji." (Michał Falzmann, notatka służbowa nr 9 /pochodząca z okresu od 18 do 28 kwietnia 1991 r./, w: Jerzy Przystawa i Mirosław Dakowski, "Via bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski", wydawnictwo "Antyk", Komorów 1992, str. 72)

Michał Falzmann już nie ujawni źródła owej informacji ani nie wypowie się ponownie na temat jej wiarygodności, bowiem w dniu 18 lipca 1991 r. zmarł w dość dziwnych okolicznościach. Właśnie za zamieszczenie przytoczonego zdania w tej książce Dariusz Tytus Przywieczerski i Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego "Universal" Sp. z o. o. w 1994 r. wytoczyli autorom tej książki (Jerzemu Przystawie i Mirosławowi Dakowskiemu) oraz jej wydawcy (Marcinowi Dybowskiemu) proces o zniesławienie, który po prawie czterech latach doprowadził do sukcesu powodów: wyrok zobowiązał pozwanych do przeproszenia i uiszczenia wysokich opłat oraz zakazał wznawiania książki. Wyrok Sadu Okręgowego, który zakazywał wznawiania tej książki, został jednak w całości uchylony przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, który w zasadzie przyznał rację wszystkim argumentom strony pozwanej i wytknął wiele zaniedbań Sądu Okręgowego. Potem sprawa została zawieszona do czasu zakończenia procesu karnego w sprawie FOZZ. Przywieczerski od tego się odwołał i... sprawa ma szanse trwać jeszcze długo, dłużej niż sprawa oskarżonych w aferze FOZZ.


Marcin Dybowski o Dariuszu Tytusie Przywieczerskim:


Gdyby jednak miało się okazać, że słowa Falzmanna o Przywieczerskim wyrażały prawdę, to ten nadawałby się bodajże jak nikt inny na pierwowzór jednego z głównych negatywnych bohaterów telewizyjnego serialu pt. "Ekstradycja", o nazwisku Jan Tuwara i gangsterskiej ksywce "King" (tę postać w różnych częściach serialu odtwarzali zamiennie: Janusz Gajos i... Lew Rywin). Nic dziwnego, skoro:

"[...] p. Milczanowski będąc jeszcze szefem UOP dopuścił do wywiezienia za granicę przez Dariusza Przywieczerskiego olbrzymiej ilości dokumentów. W ten sposób, dzięki pomocy oficerów UOP, Przywieczerski stał się osobą nietykalną. Andrzej Milczanowski spowodował również zdjęcie osobistej ochrony, o którą zwrócił się ― po śmierci Falzmanna ― Mirek Dakowski. W normalnym państwie prawa mielibyśmy zapewnioną ochronę, zresztą w normalnym państwie tropieniem afer nie zajmują się przeciętni obywatele. [...] Takie postępowanie to strach tych służb przed ujawnieniem ich roli w aferach gospodarczych w Polsce." (Piotr R. Bączek, ">>Dzisiaj polują czarownice<<. Rozmowa z Marcinem Dybowskim", "Najwyższy Czas!", nr 34(125) z 22 sierpnia 1992 r., str. V; wyróżnienie moje ― E.Q.V.)


<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Wto Gru 13, 2011 4:35 pm, w całości zmieniany 16 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Wto Kwi 01, 2008 7:38 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bardzo dobrze Panie Videri - jechać tak dalej, bo Polacy w pewnych momentach zdają się mieć krótką pamięć - dobra robota.




Marek Radomski - Rada oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sro Kwi 09, 2008 2:17 pm    Temat postu: uzupełnienie &#8213; Kwiatkowska o tzw. Sejmie Kontrakto Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― Kwiatkowska o tzw. Sejmie Kontraktowym

Warto przypomnieć sobie trochę z atmosfery, towarzyszącej "transakcji wiązanej" z samego końca grudnia 1989 r., tj. uchwalaniu ustaw nadających "planowi Balcerowicza" formę prawną i (dla osłody?) uchwalaniu przywrócenia międzywojennego herbu i międzywojennej nazwy państwa polskiego:

"Sejm sobie pół roku patriotycznie pogadał [...] po czym zapowiedział, że czeka nas rok budzący grozę. Na koniec ktoś [...] nadział orłu koronę, a posłowie zerwali się z miejsc i ogłosili, że odtąd Polska jest wolna. Z chóru śpiewającego >>Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie<< nie wyłamał się ani jeden Rejtan. [...] Niektórzy porównują ten sejm do sejmu zwanego Wielkim. [...] Łączy je data będąca zarazem różnicą dwustu lat, oraz zadanie, wobec którego obydwa sejmy stanęły: jak zapełnić pustki w kasie państwowej. I co się dzieje? Sejm sprzed dwustu lat znajduje wyjście: przeprowadza ustawę o odebraniu starostw z rąk prywatnych i natychmiastową ich sprzedaż na konto skarbu państwa. [...] Obecnemu sejmowi nie przyszła na myśl taka metoda, nie pomyśleli o przetrząśnięciu kont (banków szwajcarskich), odebraniu różnych klozetów ze złota rabusiom Polski, każda uwaga na ten temat nazywana była >>polowaniem na czarownice<< i odrzucana z oburzeniem. Sejm z końca 18 wieku zmniejszył obciążenia społeczeństwa, sejm z końca 20 wieku przerzucił na społeczeństwo cały ciężar obciążeń. [...] Po tamtym sejmie była jednak Targowica, prawda? Sęk w tym, że była p o, a nie p r z e d. I w tym się kryje odpowiedź na pytanie, dlaczego przeprowadził to, czego nie zrobił, bo zrobić nie mógł, sejm dzisiejszy. Nad jednym i nad drugim stał władca z moskiewskiego nadania [...] Tyle, że zdrajców nazywano wtedy zdrajcami, choćby nie wiem jak twierdzili, że są patriotami. Po tamtej Targowicy orzeł koronę stracił, bo weszły obce wojska, po tej zyskał - mimo, że pozostały obce wojska. I powiadacie, panowie posłowie, że jeszcze Polska nie zginęła, póki wy żyjecie?"

(Wiesława Kwiatkowska, "Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie", "Poza Układem", nr 1(11), styczeń 1990 r., str. 11)
w sieci:




SPROSTOWANIE: "zdrajców nazywano wtedy zdrajcami, choćby nie wiem jak twierdzili, że są patriotami"NIESTETY ― już wtedy nie każdy, bo najeźdźca zamieniał rolami słowa "zdrajca" i "patriota", mówiąc o ówczesnych Polakach! Na przykład: "[...] zdrajcy ojczyzny, przywłaszczywszy sobie prerogatywy władzy, zrujnowali prawa cywilne i polityczne, [...]" (Zob.: "Manifest gen.-gubernatora litewskiego Mikołaja ks. Repnina do obywateli litewskich", Grodno, 28 grudnia 1794 r., w: Henryk Mościcki, "Dzieje porozbiorowe Polski w aktach i dokumentach. I. Od rozbiorów do Księstwa Warszawskiego 1772 – 1807", Gebethner i Wolf, Warszawa – Kraków – Lublin – Łódź – Poznań – Wilno – Zakopane, 1928., str. 36-37).

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Sro Sty 06, 2010 12:58 am, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sro Kwi 09, 2008 2:33 pm    Temat postu: uzupełnienie &#8213; zredukować populację Polaków do 15 Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― zredukować populację Polaków do 15 mln


<><><><>


1974/75 Dennis L. Meadows, autor pomysłu

"Ale dlaczego mamy mówić tylko o Bangladesz? Innym krajom również grozi upadek. Mogą się trzymać trochę dłużej, ale kryzys tak czy inaczej przyjdzie [...] Na przykład, jeżeli chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności. 15 milionów ludzi gwarantowałoby równowagę. [...] Państwo o ustroju socjalistycznym ma w tej mierze szczególne możliwości. Aparat administracyjny i społeczny może stworzyć warunki przeciwdziałające nadmiernemu przyrostowi ludności. [...] Sądzę, że społeczeństwo ― zwłaszcza wasze ― winno rządzić się logiką. Społeczeństwo winno mieć wpływ na siebie samo. Choćby przez podatki, poprzez utrudnianie nadmiernego wzrostu ludności środkami administracyjnymi. Można stworzyć całą politykę sterującą rozrodczością. [...] W ustroju socjalistycznym może działać więcej skutecznych mechanizmów hamujących nadmierny wzrost. Mogą działać mechanizmy sprzyjające równomiernemu podziałowi dóbr."

(Andrzej Bonarski, "Granice prognozy. Wywiad z profesorem Dennisem L. Meadows", "Kultura" /"warszawska"/, nr 2(604) z 12 stycznia 1975, str. 2)


[Dennis L. Meadows = profesor z Dartmouth College (Hanover, USA) członek Klubu Rzymskiego, współautor tzw. "Raportu Rzymskiego" czyli "Granic wzrostu"]


<><><><>


1990 Bogusław Jeznach o niedyskrecji Meadowsa


"W rzeczywistości podstawowy cel eksperymentu suwalskiego wydaje się mieć daleko głębsze znaczenie. Już w latach siedemdziesiątych z kręgów Klubu Rzymskiego wypsnęła się informacja, że w nowym wspaniałym świecie przyszłości dla Polski przewidziano limit 16 mln ludności. Eksperyment suwalski, którego wyraźnym zamierzeniem jest załamanie dynamiki urodzeń w najzdrowszym zakątku Polski, idzie po tej linii. Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) postanowiła wydać w Polsce pieniądze [...] właśnie na program wyleczenia najzdrowszych z dzietności, będącej oczywistym dowodem biologicznej sprawności i wigoru."

(Bogusław Jeznach, "Kobiety doświadczalne. Eksperyment suwalski", "Najwyższy Czas", nr 4(4) z 21 kwietnia 1990 r., str. III)

Eksperyment suwalski był dokonywany na kobietach zamieszkałych na Suwalszczyźnie w celu wypróbowania nowych środków antykoncepcyjnych na kobietach: rasy białej, żyjących w klimacie umiarkowanym i w nie-skażonym środowisku (aby nie było ubocznych czynników, mogących zniekształcać wyniki badań).

<><><><>

1992 Wojciech Błasiak o niedyskrecji Meadowsa

"Nazwano ten program przebiegle >>planem Balcerowicza<< po to, by ukryć jego niesuwerenny charakter. Jego ojcem chrzestnym jest zaś sam obecny prezydent Lech Wałęsa. Konsekwencją realizacji tego programu będzie zniszczenie fizyczne jednej trzeciej przemysłu polskiego. Ta zorganizowana dezindustrializacja oznacza trwałe bezrobocie dla jednej trzeciej ogółu zatrudnionych w naszej gospodarce. Ten docelowy program ujawnił w jednym ze swych wywiadów zagranicznych w 1989 roku jeden z trzech, obok Bronisława Geremka i Jacka Kuronia, promotorów programu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, prof. Witold Trzeciakowski. [...] Sprawdza się więc prognoza prof. D. L. Meadows'a z 1975 roku. Szacował on wówczas, że Polska jako kraj zaplecza surowcowo-energetycznego EWG powinna mieć góra piętnaście milionów ludzi."


(Wojciech Błasiak, "Nowa Targowica czyli polska droga do Europy", "TAK", nr 8(13) z 3 kwietnia 1992 r., str. 6)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

"Od czasu rządu M. F. Rakowskiego, przez rządy T. Mazowieckiego, J. K. Bieleckiego, aż po ostatni rząd J. Olszewskiego, wszystkie drogi prowadzą do rozbioru gospodarczego Polski. A nie jest to tylko gra o polityczną suwerenność. To jest gra w ostateczności o biologię polskiego społeczeństwa. Polska jako kraj zaplecza gospodarczego EWG, a takim będzie w coraz większym stopniu, w wyniku ostatecznej utraty suwerenności gospodarczej powinna mieć optimum ludnościowe oszacowane przez prof. D. L. Meadows'a na 15 milionów ludzi."

(Wojciech Błasiak, "Wyprzedać folwark czyli rzecz o rozbiorze gospodarczym", "TAK", nr 21(26) z 7 sierpnia 1992 r.)


<><><><>


1996/97 Włodzimierz Rydz o niedyskrecji Meadowsa

"15 mln ― tyle na koniec XX wieku powinno być Polaków wg twierdzenia autorów raportu dla Klubu Rzymskiego zatytułowanego >>Granice wzrostu<<, a ogłoszonego w 1973 roku. Rację jakiego stanu reprezentuje Klub Rzymski? W jakim celu pragnie się zredukować populację Polski do połowy, co nie udało się w ciągu pół wieku dwu kolejnym okupantom Polski? A może program ten jest realizowany? Przecież budownictwo mieszkaniowe pozostaje o połowę niższe od zapotrzebowania. "Obszarnicy" (zeteselowcy z grupy Jagielińskiego [Roman Jagieliński ― wg tzw. "Listy Macierewicza" ― to b. TW SB pseud. "Ogrodnik" ― dopowiedzenie E.Q.V.]) chcą zredukować ludność wsi do jednej trzeciej. Przykładów takich antynarodowych posunięć można wymienić niestety więcej."

(Włodzimierz Rydz, "Polska 70-milionową potęgą", "Głos", nr 1(268) z 6-7 stycznia 1997 r., str. 5)


(Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że w planach Klubu Rzymskiego podobnej redukcji miała ulec liczebność także wielu innych narodów.)


zob. także:
https://swkatowice.forumoteka.pl/viewtopic.php?p=27497#27497

<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Sro Gru 23, 2020 12:41 pm, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Czw Kwi 10, 2008 7:38 pm    Temat postu: uzupełnienie &#8213; ku ponownemu zjednoczeniu lewicy Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― ku ponownemu zjednoczeniu lewicy



<><><><>



1986 Andrzej Gwiazda o sojuszu komunistów z socjaldemokratami:

">>Komuniści, uznając swego naturalnego sprzymierzeńca i PARTNERA KOALICJI ― socjaldemokrację za wroga, doprowadzili do rozbicia ruchu robotniczego<< ― jest to rewolucja w strategii komuny większa niż XX Zjazd i destalinizacja. Takie stwierdzenie nakreśla nową linię. Komuniści wchodzą w sojusz z socjaldemokracją. Rzeczywiście sojusz z socjaldemokracją jest chyba najtańszą drogą do odzyskania popularności i agenturalnych wpływów na opinię światową. Odzyskania, bowiem jeszcze nie tak dawno komunizm był na świecie popularny. [...] Całkiem przeciwnie do >>nauki<< Marksa okazało się, że postęp techniczny jest wynikiem gospodarki wolnorynkowej i w >>centralizmie<< nie występuje. Korea Południowa wyeksportowała więcej elementów elektronicznych[,] niż cały >>obóz<< ich wyprodukował, a udział w handlu światowym całego RWPG okazał się mniejszy niż Malezji. To wszystko powoduje, że opinii światowej nie przesteruje kilka przyjemnych oświadczeń. Dlatego sojusz z socjaldemokracją nie może ograniczać się wyłącznie do krajów wolnych, musi być realizowany również wewnątrz obozu. [...] A kto w Polsce? Tu jest sęk. Bo ze względu na utrzymujący się mit, nie może to być >>Solidarność<<. Wszelkie analizy wskazują, że znacznie korzystniej będzie dla komuny dać koncesję partii >>lewicowej<<, niż chrześcijańskiej. I ten proces jest już realizowany i zaawansowany. Jeśli jutro przeczytam w prasie podziemnej artykuły atakujące z lewej flanki >>kierownictwo podziemne<< za kunktatorstwo lub zaniechanie pracy związkowej, odczytam to jako dystansowanie się od >>Solidarności<< grupy ubiegającej się o socjaldemokratyczną koncesję."

(Andrzej Gwiazda, "Aktualna sytuacja ― rok 1986", artykuł zamówiony, a następnie odrzucony przez "Solidarność. Pismo Regionu Gdańskiego"; w: Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", wydawnictwo ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 121-122)


<><><><>


1988 Andrzej Gwiazda o wsparciu takich tendencji przez USA:

"Dzieje się tak na skutek zaangażowania Departamentu Stanu USA w popieranie tej części opozycji, która nie chce zmiany systemu politycznego w Polsce, a jedynie pewnych kosmetycznych modyfikacji [...] Dzisiaj oznacza to tę grupę działaczy, którzy skłonni są poprzeć propagandę >>pieriestrojki<< Gorbaczowa [...] pieniądze rządu USA przeznaczone na pomoc dla polskiej opozycji otrzymuje tylko ta grupa ludzi. Moskwa oczywiście zdaje sobie sprawę, że zdobycie Wałęsy jako ambasadora >>pieriestrojki<< przyniesie ogromne profity. Wałęsa i Sacharow, wypowiadając w Paryżu poparcie dla polityki Gorbaczowa, byli niesłychanie skutecznymi rzecznikami interesów ZSRR. Na całym świecie nie znajdzie się chyba bardziej wiarygodnych ludzi, którzy skutecznie mogliby propagować >>pieriestrojkę<<. Osiągnięcie zbliżonych efektów tradycyjnymi metodami radzieckiej propagandy byłoby bardzo żmudne i kosztowne ― o ile w ogóle możliwe."

(Andrzej Gwiazda, ">>Solidarność ― legalizacja czy likwidacja?<<", wywiad udzielony w Gdańsku 7 grudnia 1988 r., "Biultetyn Dolnośląski", wyd. specjalne, styczeń 1989 r., w: Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", wydawnictwo ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 141/142)



<><><><>


1989 Jan Lityński o zasadności utworzenia partii politycznej z Komitetów Obywatelskich:

I rzeczywiście: ledwie "Nasz Premier" otrzymał "inwestyturę" od Generała Prezydenta, już znowu (jak niemal dokładnie 3 lata wcześniej, gdy w "Tygodniku Mazowsze" przedstawił przesłuchania jako "rokowania") Jan Lityński okazał się niezastąpiony w przedstawianiu niemal otwarcie nowego pomysłu politycznego:

"Komitety obywatelskie, które w okresie wyborów pełniły rolę polityczną, powinny w nowej sytuacji przyjąć postać ugrupowania politycznego. Celem ugrupowania byłoby zarówno przygotowanie wyborów do władz lokalnych, jak i uzyskanie pewnej kontroli już w tej chwili."

(Jan Lityński, "Na kimś rząd musi się oprzeć", "Gazeta Wyborcza" nr 79 z 28 sierpnia 1989 r.)



<><><><>



1991 Jarosław Kaczyński o fraternizacji obu lewic:


Pamiętne, a w swoim czasie (lato 1989 r.) słynne, hasło "wasz prezydent, nasz premier", będące tytułem artykułu Adama Michnika, NIE wyszło ze strony, nazywanej wtedy "solidarnościowo-opozycyjną", lecz z tej drugiej, nazywanej wtedy "koalicyjno-rządową":


"Myśleliśmy coraz częściej o własnym rządzie, myśleli o tym również komuniści. Właściwym autorem tego hasła był, jak sam twierdzi, Józef Czyrek. A publicznie ― choć w ograniczonym kręgu osób ― wypowiedział je Janusz Reykowski, ówczesny członek Biura Politycznego KC PZPR, na przyjęciu wydanym w Sejmie w parę dni po wyborach czerwcowych. To wtedy brzmiało jak propozycja, oczywiście sformułowana odwrotnie: >>nasz prezydent, wasz premier<<, bo mówił to członek Biura Politycznego. Michnikowi bardzo się ten pomysł spodobał, pobiegł z tym zaraz do Wałęsy. Wałęsa powiedział: >>Tak, zgadzam się. I Geremek na premiera<<. Michnik zaczął zaraz ciężko pracować nad wcieleniem tego hasła w życie i niedługo potem opublikował je w tym zgrabnym artykuliku. Najświatlejsza część PZPR miała znakomity pomysł na podzielenie się z nami władzą. Z ich punktu widzenia wyjście było genialne. Wiedzieli przecież, że długo już i tak się nie utrzymają (prawdopodobnie wiedzieli to lepiej od nas), do tego rozlatywała się gospodarka. Patrząc na to chłodnym okiem, układ >>nasz premier a ich prezydent<< ― oznaczał dla nich, że oni będą rządzić, zaś odpowiedzialność będzie spadała na >>Solidarność<<. Pezetpeeria, jako nasz sojusznik, otrzymałaby w ten sposób legitymacje społeczną. Nasza strona natomiast zostałaby skompromitowana, zarówno tym sojuszem, jak i wzięciem na siebie odpowiedzialności, bo przecież było wiadome, że będzie coraz gorzej i bardzo źle. Była jednak tam taka ich część, która chciała ocalić władzę w całości. Moim zdaniem, już co najmniej od czasów Okrągłego Stołu wśród naszych znajdowała się grupa, stawiająca na tę proreformatorską frakcję w łonie PZPR i planująca połączenie się z nią w jakiejś formie. Uderzająca była fraternizacja, która nastąpiła podczas rokowań ― miała ona, moim zdaniem, ze strony PZPR wyraźny cel polityczny. Cała grupa tzw. młodych z PZPR ― Kwaśniewski, Wiatr, Oleksy ― chciała stworzyć nową elitę, nową grupę władzy i otwierała się na nowych, chętnych partnerów ze strony >>Solidarności<<."

("Odwrotna strona medalu. z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Teresa Bochwic", Oficyna Wydawnicza MOST, Wydawnictwo VERBA, Warszawa 1991, str. 26-27)

Tow. Janusz Reykowski i ex-tow. Bronisław Geremek byli przy okrągłym stole współprzewodniczącymi najważniejszego tam "pod-stolika" ― tzw. "politycznego". Kilka lat wcześniej wystąpili także w rolach podobnych: mianowicie w sierpniu 1980 r. jako eksperci Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego (Geremek) i komisji rządowej (Reykowski) podczas rokowań w Stoczni Gdańskiej. Jednak "na ty" byli ze sobą od dzieciństwa, poznali się jako koledzy szkolni.



"W lecie [nadal chodzi o 1989 r. ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.] miałem sygnały, że Kwaśniewski z kolegami chodzą po mieszkaniach >>reżimówka<<, popijają i przechwalają się, że niedługo razem z Michnikiem założą partię. Nie wiem, czy rzeczywiście Michnik uczestniczył w podobnym planie, czy w ogóle wiedział o tych przechwałkach. [...] Jednak walka o miejsce dla Kwaśniewskiego w naszym życiu politycznym była widoczna jeszcze na jesieni 1989 r., żeby choć wspomnieć wspólne wypady Michnika z Kwaśniewskim na spotkania publiczne, jedno zakończone wypadkiem samochodowym w drodze powrotnej z Poznania, i wspólne audycje w TV. Taką audycję-mecz mieli na parę dni przed rozwiązaniem się PZPR. Bujak, który powtarza często to, co usłyszy od Michnika, też wówczas mawiał, że trzeba zrobić miejsce w życiu politycznym takim ludziom jak Kwaśniewski."

("Odwrotna strona medalu. z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Teresa Bochwic", Oficyna Wydawnicza MOST, Wydawnictwo VERBA, Warszawa 1991, str. 73)


"[...] tzw. zwykli ludzie całkowicie utożsamiali Wałęsę z Geremkiem i Mazowieckim, panowało kompletne zamieszanie w świadomości społecznej, co do czasu wyborów w zasadzie nie szkodziło nikomu. [...] Ale pewność, że chodzi o pewne zmonopolizowanie ciał decyzyjnych[,] wzmacniały przygotowania do przekształcenia Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Członkowie Komisji ds Przeorganizowania KO ― powołanej w czerwcu 1989 r. ― przygotowali całkowicie niemal utajnioną listę nowego składu Komitetu i plan działania ruchu. [...] Był to w istocie plan przekształcenia Komitetu Obywatelskiego, w połączeniu z komitetami regionalnymi, w niedemokratycznie formowaną partię polityczną. [...] Dobieranie członków miało się odbywać wyłącznie na zasadzie kooptowania, a ideowo rządzić partią miał >>consensus<< i >>etos Solidarności<<. To był system komitetów obywatelskich, z komitetem centralnym w Warszawie na czele. [...] Taki system pozwalałby, co więcej, sterować całym tym układem, odwołując się do magicznego dziedzictwa >>Solidarności<<, za pomocą łączników z komitetami terenowymi i załatwić wszystkie naprawdę ważne sprawy w Warszawie. [...] Ideologią tego ruchu miał być >>etos Solidarności<<. [...] Michnik kiedyś żartobliwie powiedział, że musimy zorganizować konferencję ideologiczno-teoretyczną, jak to się mówiło za czasów partyjnych. [...] Taka partia mogłaby mieć 100 procent w parlamencie. Profesor Geremek mówił o tym głośno. W pierwszej fazie, jak już pokazałem, chcieli jeszcze do tego wszystkiego dopuścić dawnych komunistów, tych zreformowanych i światłych. [...] jeszcze na jesieni 1989 r. Michnik pisywał artykuły o konieczności wsparcia władzy przez reformatorskie skrzydło partii, a wiosną 1990 wygłaszał filipiki przeciwko sejmowej ustawie o nacjonalizacji majątku partii, gdy wokół Polski już konfiskowano majątki partyjne. [...] Monopartia była starym planem z 1987 roku. Michnik nazywał ją żartobliwie PPS ― Polska Partia Solidarność. [...] Wielu, np. Kuronia, ciągnęło w tamtą stronę, a mieli z kolei rację, że politycznie [...] była wyjściem kompletnie nieefektywnym, zejściem na margines. [...] Lewica jednak nie zrezygnowała ze swego planu, jedynie go skorygowała. 9 grudnia odbyła się tzw. konferencja >>Etosu<<, ogólnopolskie zebranie komitetów obywatelskich razem z tym dużym Komitetem, na zaproszenie Wałęsy i Geremka [= 9-10 grudnia 1989, Konferencja Ruchu Obywatelskiego ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.]. Był też Tadeusz Mazowiecki. Projektowano przekształcenie komitetów w jeden ruch polityczny. Mówiło się o powołaniu partii >>Solidarność<<."

("Odwrotna strona medalu. z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Teresa Bochwic", Oficyna Wydawnicza MOST, Wydawnictwo VERBA, Warszawa 1991, str. 73-77 i 79.)



<><><><>



1993 Jarosław Kaczyński o fraternizacji obu lewic:


"Ich idealnym scenariuszem, wiem to na pewno, było rozwiązanie PZPR i stworzenie sojuszu ― w skrajnie optymistycznym przypadku nawet jednej partii ― z lewicową elitą >>Solidarności<<. W sierpniu '89 pijaniusieńcy Kwaśniewski i Szmajdziński [...] chodzili po >>reżymówku<< [osiedle koło Wilanowa zamieszkałe przez nomenklaturę ― red.] z wódką od mieszkania do mieszkania i przechwalali się, że >>już niedługo będziemy z Michnikiem w jednej partii<<. Było to wtedy, gdy powstawał rząd Mazowieckiego. [...] Następowała w niebywałym wręcz tempie fraternizacja towarzyska lewicy solidarnościowej z tamtą stroną. W czerwcu '89, czyli dwa miesiące po okrągłym stole, mój brat Leszek odwiedził Kuronia mieszkającego na Żoliborzu 500 metrów od nas. Rozmowa. Nagle drzwi się otwierają (Kuroń miał takie obyczaje, że wchodziło się bez pukania w dzień i w nocy) i wkracza sobie najspokojniej w świecie Kwaśniewski, czyli >>Olek<<. [...] Część osób, o których już mówiliśmy, w odrażający sposób fraternizowała się z komunistami: piła mnóstwo wódki, opowiadała tłuste dowcipy, przymilała się i poklepywała. Kilka osób, jak mój brat, Mazowiecki, Frasyniuk zresztą też, reagowało na to z wielkim oburzeniem. [...] Dopiero przy okrągłym stole wyszło na jaw ― i to jest istotny element folkloru tej operacji ― z iloma eksponowanymi ludźmi z tamtej strony jest po imieniu Kuroń czy Geremek. Po imieniu ― nie dlatego, że zetknęli się przy okrągłym stole, a dlatego, że byli po imieniu od 30 lat. Krótko mówiąc ― po dwóch stronach znaleźli się ludzie, którzy doskonale się znali z czasów zetempowskich. [...] Komuniści nie chcieli mieć innego partnera niż nieformalny komitet z grupą decyzyjną, bo groziłoby to wszystkim, co >>najgorsze<<, łącznie z dekomunizacją. Geremek grał zaś o to, żeby być wszystkim na raz: prawicą, lewicą i centrum. Stąd walka tych obu sił o utrzymanie układu bipolarnego, w którym na czele >>naszej<< strony stanie, w największym uproszczeniu, Geremek z całym tym towarzystwem. [...] Oto scena z czasów powstawania rządów [>>]Solidarności[<<] w sierpniu '89: Kuroń spotyka mnie w dolnej palarni w sejmie [...]: >>słuchaj, nie ukrywam, że Bronek [Bronisław Geremek ― E.Q.V.] powinien to prowadzić [organizowanie rządu ― red.], ale jak ty prowadzisz, to niech i tak będzie. Ja bym tylko chciał, żebyśmy się dogadali<<. W jakiej sprawie ― pytam. >>Olek musi być wicepremierem<<. Przytaknąłem. [...] Upewniłem się jednak: jaki Olek? [...] >>Jak to jaki? Kwaśniewski!<<. Zatem ten sojusz był tak zaawansowany, że oni już podzielili się tekami. [...] Kuroń przemawiał do mnie tak, jakby myślał, że >>Olek<< to również mój kumpel. [...] Pomysł zorganizowania takiego PPS-u, tj. Polskiej partii Solidarność, jak żartował Michnik, miało to środowisko co najmniej od 1987 roku. Superpartia z jednym lewicowym kierownictwem (które powie, że jest wszystkim) rządziłaby niepodzielnie Polską przez długie lata za pomocą wytrychu etosu [>>]Solidarności[<<]."

("Gdzie tkwił błąd? ― rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim" w książce Jacka Kurskiego i Piotra Semki pt.: "Lewy czerwcowy", ÉDITIONS SPOTKANIA, Warszawa 1993, str. 15-19, 21-22 i 27)



<><><><>



1993 Jarosław Kaczyński o promoskiewskości obu lewic:

"[...] jakąś rolę muszą tu odgrywać agenturalne powiązania niektórych naszych polityków z byłą SB. Po 1989 roku, wskutek zniszczenia archiwów MSW i wywiezienia ich kopii do Moskwy, zmieniło się to we współpracę z KGB i GRU. [...] Być może założyli, że Polska należy do sfery pośredniej między Rosją a Zachodem. Taka teza nawiązuje do pogłosek o porozumieniu dotyczącym statusu Polski i Europy Środkowej, zawartego jakoby przez Busha i Gorbaczowa podczas spotkania na Malcie w 1988 roku. Miało ono nawiązywać do ducha i litery układu jałtańskiego poprzez zagwarantowanie wolnych wyborów w Polsce oraz zachowanie ograniczonych wpływów Zachodu. Polska miała być krajem, w którym główna część puli należy do Moskwy, a tylko część do Zachodu. Oznaczało to powrót do sytuacji z 1945 roku. Rosja miałaby zaniechać ekspansywnych zamiarów, a jedynie zadbać o zapewnienie swojego bezpieczeństwa w tej części świata. Wpływy rosyjskie miałyby być realizowane nie za pomocą metod bandyckich, ale politycznych, po części także ukrytych. [...] Unia przyjęła to porozumienie za fakt, mimo że Polska nie była jego stroną. Dlatego tak długo nie chcą postawić na NATO. Przyjęcie nas tam uznali za nierealne. Chcieli pozostawić Polskę po wschodniej stronie jako państwo demokratyczne i w dużym stopniu suwerenne. Ponadto środowisko UD przyjęło charakterystyczne dla lewicy zachodniej przekonanie, iż tak naprawdę ważna jest Rosja."

("Czas na zmiany. Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawiają Michał Bichniewicz i Piotr M. Rudnicki", Éditions Spotkania, Warszawa 1993, str. 87 i 91/92)



<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Sob Kwi 26, 2008 8:28 am, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Czw Kwi 10, 2008 7:52 pm    Temat postu: uzupełnienie - o zarzucie uprawiania "teorii spiskowej& Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― o zarzucie uprawiania "teorii spiskowej"



<><><><>


1990 Andrzej Gwiazda


"Nie jestem zwolennikiem mafijnej teorii historii, ale jestem przeciwnikiem nieuwzględniania działania mafii przy rozpamiętywaniu historii. Mafie miały na historię duży wpływ i niezauważanie tego byłoby takim samym błędem jak tłumaczenie wszystkich procesów historycznych działaniem mafii. A na pewno w systemie totalitarnym można planować znacznie ściślej i na znacznie dłuższy czas, niż w systemach demokratycznych, gdzie planować można najdłużej na okres dwóch kadencji. [...] No, bo jeśli w czasie zjazdu krajowego [chodzi o jesień 1981 r. ― dop. E.Q.V.] w uchwale programowej znalazło się, że >>`Solidarność' lepiej zabezpieczyć może interesy ZSRR niż skompromitowana PZPR<<[,] nie mogło to wynikać z oceny bieżącej sytuacji. [...] to się wydawało kompletnym absurdem. Związek był w pełnym biegu, składał się z samych prawie antykomunistów i miał zawierać umowy z Kremlem zabezpieczające jego interesy? A takie zapewnienie znalazło się w uchwale, zostało późną nocą podsunięte delegatom, było tak ważne, że poświęcono wiele wysiłku manipulacyjnego, żeby to przepchnąć, zaangażowano kupę ludzi, żeby nie dopuścić do dyskusji. [...] Zatem plan, który jest realizowany obecnie, był już gotowy wtedy, bo z sytuacji nie wynikał, mógł wynikać jedynie z umów i dalekosiężnych planów. [...] Może jest trochę racji w tym, co mówi na temat spisku kapitalistów z komunistami IV Międzynarodówka. Nie można też zapomnieć o liście Pajetty do Gorbaczowa nt. konieczności reformy komunizmu, stworzenia nowej lewicy i przeniesienia centrali z ZSRR do Włoch lub Hiszpanii, bo komunizm moskiewski jest tak skompromitowany, że trzeba zmienić markę, działać na innych zasadach, z akceptacją demokracji, zacząć trzeba inaczej, z potężną organizacją jakby z podziemia itd."


(Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 70-71)



<><><><>



1991 Joanna Duda-Gwiazda


"Czasem na bieg historii decydujący wpływ mają ważne wydarzenia polityczne, które po prostu są spiskiem lub wynikiem spisku poza plecami społeczeństwa, np. pucze, zamachy, tajne rozmowy przed >>okrągłym stołem<< lub tajne umowy prezydentów USA z gensekami. [W sowieckim żargonie słowo "gensek" oznacza sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.] [...] Klasa robotnicza, przeciętni obywatele państw demokratycznych są odporniejsi na bakcyl wielkiej blagi, mieszkańcy sowieckiego imperium wykazują więcej zdrowego rozsądku od uczonych sowietologów z Harvardu. Znamienne jest, że teoria o >>homo sovieticus<<, o jego powszechnym zniewoleniu i skażeniu marksizmem lansowana jest usilnie wtedy, gdy narasta bunt przeciw wyzyskowi. [...] Prześledźmy wszystkim dobrze znany przykład. Stanisław Tymiński zagroził dwóm faworytom w wyborach prezydenckich, którzy cieszyli się zaufaniem Moskwy. Zapanowała panika. Na głowy Polaków wylano kubły pomyj ― >>homo sovieticus<<, blask dolarów odebrał im rozum, wariaci, półgłówki. Aby ostatecznie zdyskwalifikować Tymińskiego, poszła informacja, że jest to człowiek podstawiony przez KGB. [...] Urban pisze w "Nie", że spiskową teorią >>pieriestrojki<< Jadwigi Staniszkis powinni zająć się psychiatrzy. Natomiast największa brednia głoszona przez komunistów i ich pomocników jest słuszna i naukowa. [...] Oto inny przykład ― każdy strajk czy żądanie podwyżek płac jest dowodem spisku ekstremistów z komunistycznym betonem. Kto natomiast ośmieli się mówić o spisku SB z ugodową częścią polskiej opozycji, ten jest zacietrzewionym paranoikiem, który nie dostrzega realiów. [...] Niestety, spiskowa teoria historii odnosi się do większości wydarzeń politycznych rozgrywających się spektakularnie na politycznej scenie bloku sowieckiego, a więc takich, jak >>okrągły stół<< i niedawny pucz w ZSRR."


(Joanna [Duda-]Gwiazda, "Spiskowa teoria historii czyli odwracanie kota ogonem", "Poza Układem", nr 9 i 10 [29], wrzesień 1991 r., str. 10-12)

Gwoli ścisłości: epitet "homo sovieticus" (wylansowany przez rosyjskiego logika i krytyka komunizmu prof. Aleksandra Zinowiewa na użytek opisu właściwości, jakie ludziom nadawał ustrój Ziwązku Sowieckiego) został pod adresem Polaków skierowany przez ks. prof. Józefa Tischnera na łamach "Tygodnika Powszechnego" mniej więcej na pół roku PRZED pierwszymi wyborami prezydenckimi, kiedy to o kandydacie Tymińskim jeszcze nie wiedziano, zaś emocje towarzyszyły jedynie faktowi, że prezydentem był gen. Jaruzelski, oraz rywalizacji kandydatów "S" czyli Lecha Wałęsy i Tadeusza Mazowieckiego.


<><><><>


1992 Olgierd Żmudzki


"Nawet na Wybrzeżu pierwsze porozumienie z rządem podpisano w Szczecinie, ale decyzja manipulatorów była jasna: centrum >>Solidarności<< ma być w Gdańsku, gdyż działali tam różni eksperci, znani obecnie nie tylko z ław rządowych czy parlamentarnych, lecz także z wylewnej wręcz miłości do członków ekipy totalitarnej, która przez dziesięciolecia niszczyła Polskę. Ludzie ci, którym nie udało się przy różnych okazjach załapać do elity poprzedniego ustroju, dostrzegli w manipulowaniu >>Solidarnością<< swoją życiową szansę. W wyniku przemian władzy mogli z niewysokiego szczebla nagle znaleźć się na samej górze! Z początku podejmowano próbę stworzenia sprzeczności samej w sobie, czyli demokratycznego ustroju totalitarnego! [Demokracja i totalitaryzm, wbrew często przyjmowanym pozorom, nie są wzajemnie sprzeczne! ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.] Wspomniana grupa chciałaby w nim odgrywać rolę legalnej opozycji. Od rana 13 grudnia 1981 r. generał Jaruzelski rozpoczął intensywne tłumaczenie niestosowności takich planów. Tymczasem zaczął się walić militarnie i gospodarczo totalitarny ustrój. W połowie lat osiemdziesiątych stało się to już jasne nawet dla kierownictwa imperialnej centrali. Pojawił się więc Gorbaczow i zaczęto przygotowywania do demontażu imperium. W takiej sytuacji wróciła sprawa >>Solidarności<< działającej w podziemiu, której ostateczna likwidacja byłaby możliwa, gdyby odpowiednie służby tylko trochę się wysiliły. Nagle okazało się, że >>Solidarność<< może się przydać. Kolejne manipulacje z >>Solidarnością<< polegały na reorganizacjach jej kierowniczych gremiów w latach 1983-1987. Nowo tworzone związkowe centrale i kierownictwa pozbywały się ze swego składu ludzi niewygodnych, zbyt dosłownie biorących solidarnościowe idee. W ten sposób na marginesie znaleźli się i Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Marian Jurczyk, i wielu innych. Pozostali tylko ci, w stosunku do których manipulatorzy byli pewni, że nie wyłonią się z układów, i tych towarzyskich, i tych politycznych, z komunistyczną władzą. Zadziałał stworzony świadomie mechanizm negatywnej selekcji, w wyniku którego solidarnościowy ruch dostał się w ręce wyłącznie karierowiczów i politycznych krętaczy. To oni siadali do Okrągłego Stołu, reprezentującego rzekomo całe społeczeństwo!"


(Olgierd Żmudzki, "Od totalitaryzmu do mafii, czyli co nowego w spiskowej teorii dziejów", "Opcja" / "Orientacja na Prawo", nr 5-6, maj-czerwiec 1992 r., str. 5.)


<><><><>


1993 Andrzej Zybertowicz


"W tym punkcie opinia Gwiazdy jest na pewno sensowniejsza niż twierdzenie Adama Michnika, iż >>Jeśli ktoś na serio wierzy w spiskową teorię dziejów, to już nie ma znaczenia, czy będą to agenci komuny, Żydzi, masoni, homoseksualiści czy filateliści. To jest wiara, która może się załamać, ale nie podda się racjonalnym argumentom. Dlatego z tym dyskutować się nie da. Jeśli ktoś więc wierzy, że ludzie, którzy przy `okrągłym stole' byli po stronie opozycyjno-solidarnościowej ― na przykład Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Lech i Jarosław Kaczyński, Alojzy Pietrzyk, Jan Olszewski, można by długo jeszcze wymieniać ― jeśli ktoś wierzy, że byli oni agentami komuny, którym komuna tajemnie przekazała władzę, tak jak przekazuje się klucz do garsoniery, to można tyko współczuć. To nie warte jakiejkolwiek dyskusji. To po prostu głupie.<< Czy tak trudno dostrzec, że pomiędzy przekonaniem, iż w ważnych wydarzeniach historycznych spiski odgrywają rolę decydującą, a tezą, iż spiski nie odgrywają w historii żadnej roli, jest szeroka przestrzeń możliwości pośrednich? [...] można przecież zbadać zasadność tezy Gwiazdy, iż >>W 1989 roku jawni funkcjonariusze partii przekazali (...) swoje oficjalne stanowiska ― bo nie wiadomo, czy władzę ― tajnym współpracownikom, którzy kontynuując ich politykę, zapisywali już ją na konto opozycji<<. Nieprawdopodobne wydaje się, by TW mogły być wszystkie wymienione przez Michnika osoby. Z drugiej strony nie widzę jakichkolwiek racjonalnych powodów, aby wykluczać z góry możliwość, iż świadomymi agentami (lub nieświadomie manipulowanymi pomocnikami komunistów) byli niektórzy reprezentanci strony społecznej przy Okrągłym Stole. To jest po prostu problem do zbadania, a nie kwestia współczucia czy głupoty."


(Andrzej Zybertowicz, "W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy", Wydawnictwo ANTYK, Komorów 1993. str. 14; pogrubienia w oryginale; obydwa cytaty w cytacie pochodzą z wywiadów ― Zdzisława Zarycznego z Andrzejem Gwiazdą oraz Iwony Jurczenko z Adamem Michnikiem ― które ukazały się na str. 7 numeru 37 tygodnika "Prawo i Życie" z 12 września 1992 r.)


<><><><>


1993 Janusz Golichowski


(Janusz Golichowski = filozof z Uniwersytetu Gdańskiego)


"Obowiązek racjonalnej argumentacji w dyskusji to niewątpliwie jeden z najważniejszych składników tego, co nazywamy tradycją europejską. Godzą się na to, jak sądzę, wszyscy, którzy uważają się za Europejczyków. Oskarżenie Michnika, stawiające przeciwników jego poglądu poza granicami racjonalizmu, jest zatem niezwykle mocne. Myślę jednak, że tak mocne oskarżenie można traktować poważnie tylko wtedy, gdy jest ono poparte argumentami, a nie twierdzeniem >>z tym dyskutować się nie da<<, >>to jest po prostu głupie<<. [...] W stanowisku, które Michnik potępia, nie ma niczego absurdalnego i niemoralnego. Nie ma też ono nic wspólnego ze spiskową teorią dziejów, cokolwiek rozumiemy przez to mętne pojęcie, które dla racjonalistów pewnego typu stało się wygodnym epitetem. Michnik bez jakiegokolwiek dowodu stawia znak równości między przekonaniem, Polską rządzą agenci SB, a przekonaniem: Polską rządzą Żydzi, homoseksualiści, filateliści. Czyżby nie widział, że między pierwszym wypadkiem a pozostałymi jest zasadnicza różnica? Komunistyczne państwo było scentralizowaną strukturą szczególnego typu. W państwie tym szkolono specjalne kadry do objęcia władzy w innych krajach. To nie jest żadna hipoteza. Faktu tego nikt nie kwestionuje. Nawet w Moskwie. Czy rozważania człowieka, który nie dostrzega tak grubych różnic, można przyjmować z zaufaniem? W stanowisku Michnika dostrzegam jednak zło jeszcze większe. Polemizuje on nie z konkretnymi osobami. Mówi o wyznawcach spiskowej teorii nie wymieniając nazwisk. To nie jest uczciwa forma dyskusji. W wywiadzie swoim Michnik nie wspomina, że zwolennikami lustracji są tacy ludzie jak Jerzy Giedroyć i Zbigniew Herbert. Michnik nie mówi, choć powinien, że postulaty lustracji wysuwane są we wszystkich krajach postkomunistycznych, nie wyłączając Niemiec. [...] Bylibyśmy bezdennie naiwni, gdybyśmy w obliczu takich faktów spalili archiwa, bo Michnik daje słowo honoru, że nasi dzisiejsi przywódcy to porządni ludzie. Bylibyśmy naiwni, gdybyśmy to zrobili nie mając żadnych negatywnych o nich informacji. Nasza głupota byłaby niewybaczalna, gdybyśmy to zrobili[,] gdy wiemy o nich to[,] co wiemy. Są oni podejrzani w stopniu najwyższym. Wszyscy. Michnika-poręczyciela nie wyłączając. W oparciu o fakty, których prawdziwości podważyć nie można. Usiedli do wspólnego stołu z komunistami w imieniu >>Solidarności<<, bez zgody jej legalnych władz. To był jawny akt zdrady. Dotyczy to także Wałęsy, bo >>Solidarność<< nie była jego własnością. [...] Ludzie, którzy usiedli przy >>okrągłym stole<<[,] sprzymierzyli się z wrogiem >>Solidarności<<. Więcej. Korzystali z pomocy i środków wroga, aby sprzeciw wobec swojego postępowania ze strony dawnych towarzyszy walki wyciszyć. Czy ludzie, którzy tak postąpili, są ludźmi poza wszelkim podejrzeniem? Czy człowiek rozumny może im ufać? Czy może wykluczyć, że przynajmniej niektórzy z nich już dawniej byli agentami wroga? Czy te pytania można skwitować odpowiedzią: >>To po prostu głupie<<? O tych sprawach Adam Michnik i jego koledzy nie chcą mówić. Ale to nie wszystko. Każdy z tych panów nie tylko złamał zasady, które głosił. Pochwalić się może jeszcze czymś innym, a mianowicie świadectwem zaufania od szefa komunistycznej policji. Myślę, że to świadectwo jest kompromitacją równie mocną jak zobowiązanie do współpracy z SB. Z komunistami przy >>okrągłym stole<< nie zasiedli przecież ci przedstawiciele tzw. opozycji, którzy chcieli rozmawiać z komunistami, ale ci, których komuniści, jako jej przedstawicieli, zaakceptowali, dokonując w ten sposób pożądanej dla siebie selekcji. Ci[,] co usiedli, na tę selekcję się zgodzili."

(Janusz Golichowski, "Europejczyk a Europa", "Poza Układem", nr 1(39), styczeń 1993 r., str. 1-3)



<><><><>



1993 Stefan Adamski


">>Wyznawca spiskowej teorii dziejów<< to epitet, którym szczególnie chętnie szermuje dziś pewna formacja umysłowa. Jej przedstawiciele ― ludzie światli i Europejczycy ― zwykli w ten pełen wdzięku sposób określać swoich adwersarzy. Ma to wyjaśnić zarówno ich sympatykom, jak i osobom postronnym, dlaczego ci wybitni intelektualiści nie zwykli podejmować rzeczowej polemiki z poglądami odbiegającymi od ich (jedynie słusznych) zapatrywań. Nie jest to zresztą epitet jedyny ― wśród inwektyw, jakie osobliwie często pojawiają się na przykład w publicystyce >>Gazety Wyborczej<<, można znaleźć i inne, poczynając od >>demagogów<<, >>populistów, >>oszołomów<<, >>nawiedzonych<<, >>umysłowego zaścianka<< i >>ciemnogrodu<<, a kończąc wreszcie na >>głupcach<< i >>motłochu<<. [...] W przeciwieństwie do was, panowie, uważam, że to, co nazywacie spiskową wizją dziejów[,] jest jednym z motorów dziejów powszechnych od czasów wręcz prehistorycznych. [...] Tak uczonym historykom, jak panowie Michnik i Geremek, nie należy chyba przypominać, że już hordy i plemiona pierwotne nierzadko uciekały się do forteli i podstępów w swoich zmaganiach o tereny łowieckie, o co tłustsze kąski mamuta. Podział łupów nie zawsze bywał sprawiedliwy. A wojna trojańska? [...] Och, jakaż niestosowna analogia, prawda? Cóż wspólnego mogą mieć między sobą koń trojański i okrągły stół, poza tym, że zostały wyciosane z drewna? No, może to, że ― jak wskazują na to doświadczenia ostatnich czterech lat ― przy pomocy okrągłego stołu można >>zrobić w konia<< społeczności nieporównanie liczniejsze niż mieszkańcy Troi. [...] czyż obce mocarstwa nie opłacały sowicie targowiczan? Czy też mniemacie, panowie[,] że rozbiory Polski były dziełem czystego przypadku? A ów pociąg, który za sprawą Niemców wiózł do Rosji towarzysza Lenina ― czy nie miał żadnego wpływu na wybuch bolszewickiej rewolucji? I czy, dajmy na to, pakt Ribbentrop-Mołotow nie jest jednak przejawem spiskowej teorii dziejów? Albo jeszcze inaczej ― czy istnienie we wszystkich państwach wywiadów, kontrwywiadów, szpiegów, tajnych agentów wpływu nie kształtuje w jakiś tam sposób polityki, a[,] co za tym idzie[, ] historii? Jeśli zaś kształtuje, to nie pojmuję, dlaczego pogląd, iż niekiedy spiski, tajne porozumienia i kuluarowe układy decydują o losach całych państw, miałyby być świadectwem umysłowego zamroczenia. I czy nie jest nim raczej odrzucenie takiego poglądu niezależnie od przytoczonych powyżej przesłanek? Jakiż to jednak przejaw spiskowej wizji dziejów budzi waszą szczególną abominację? Dobrze. Wyjaśnijmy to. Są dwa supermocarstwa, jedno przegrywa wyścig zbrojeń. Rządzący już wiedzą ― imperium nie może przetrwać. Przynajmniej nie w obecnej postaci. Bo w tej postaci jest anachronizmem. Niebezpiecznym anachronizmem. Także dla nich samych. Poza tym mają już dość pancerza ideologii, a także ograniczeń i zobowiązań, jakie stąd wynikają. Zdają sobie sprawę z tego, że sprawowanie władzy nagą przemocą oznacza ryzyko rewolucji. [...] Co robią? Postanawiają ― nawet za cenę sporych strat ― zmienić szyld, zachowując jednak wpływy i kontrolę. O błogosławieństwo głównego rywala nietrudno. W imię pokoju i nowych rynków zbytu zachodni politycy (jak zwykle) przystaną na wszystko. [...] Tylko możliwości takiej transformacji imperium musi sprawdzić. Najlepiej najpierw w koloniach. Doskonale nadaje się do tego celu jedna z nich, szczególnie niepokor[n]a, leżąca na obrzeżach imperium. [...] Imperium musi wiedzieć, czy konieczna jest walka, czy wystarczy podstęp. I oto namiestnicy owej niepokornej prowincji dostają polecenie: zmienić kurs i podzielić się władzą z elitą opozycji, w której zresztą mają sporo swoich ludzi. Tu nie można niczego pozostawić przypadkowi. Oczywiście, nie mnożna kupić czy zaszantażować wszystkich. Nie ma zresztą takiej potrzeby. Ambitni i zdezorientowani wesprą ów układ sami, z własnej nieprzymuszonej woli, niekiedy powodowani najczystszymi intencjami. Sprawowanie władzy ich także zdeprawuje. Ale to nieistotne. Cel ― uniknięcie rewolucji i zabezpieczenie własnych interesów ― zostaje osiągnięty. [...] głęboki podział, jaki ma dziś w Polsce miejsce, to nie jest podział na lewicę i prawicę. To dobrze nam znany podział na władzę i społeczeństwo. To podział na uprzywilejowanych i spychanych do roli >>motłochu<<. To podział na tych nielicznych, którym nie grozi utrata posad ani apanaży[,] i na całe rzesze bezrobotnych lub zagrożonych utratą ― i tak kiepsko opłacanej ― pracy. Innymi słowy, jest to odwieczny podział na sytych i głodnych. Tyle tylko, że syci nie tak dawno drapowali się w szaty obrońców uciśnionych. Co więcej, wciąż próbują mamić głodnych wizją społeczeństwa obfitości."



(Stefan Adamski, "Wyznania wyznawcy spiskowej teorii dziejów", "Poza Układem", nr 3-4(41) z marca-kwietnia 1993 r., str. 11-13)



<><><><>


zob. także: "Jak to jest ze spiskowością teorii?"

http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp22006.html#22006,



a PRZEDE WSZYSTKIM:


Nikodem Bończa-Tomaszewski, "Dlaczego historycy powinni wierzyć w spiski?"

od http://wydawnictwo.fronda.pl/arch/17-18/210.htm
do http://wydawnictwo.fronda.pl/arch/17-18/212.htm.





<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Wto Maj 11, 2010 11:42 pm, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pią Kwi 11, 2008 2:45 pm    Temat postu: uzupełnienie &#8213; paralelizm: Kuroń a Moczulski Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― paralelizm: Kuroń ― Moczulski


<><><><>


1988 Kołodziej o Kuroniu i Moczulskim na równi:


"Aresztowanie przywódców >>Solidarności Walczącej<<, zwiększenie sił policyjnych rozpracowujących tajne struktury, selektywne zezwolenia na zagraniczne wojaże znaczących działaczy skrzydła niepodległościowego (Moczulski, Szeremietiew, Ziembiński) miały na celu eliminację konkurencji politycznej przeszkadzającej >>pojednaniu narodowemu<< (Moczulski po otrzymaniu paszportu przyjął linię polityczną reprezentowaną przez Kuronia i Geremka)."

(Andrzej Kołodziej, "Współrządzić czy konspirować?", "Kultura" /"paryska"/ nr 9(492), wrzesień 1988 r., str. 126; http://www.sw.org.pl/dokumenty/kolodziej4.html)


<><><><>


1990 Gwiazda obawia się, że zadziała pułapka Urbana:

"Teraz odbywa się licytacja. A komuna stoi sobie za >>opozycyjnym rządem<<, który ją osłania i patrzy, jak kolejne polityczne ugrupowania opozycyjne kompromitują się w oczach społeczeństwa. Stoi i czeka, aż się skompromitują wszystkie. Czeka i ma nadzieję, że któregoś dnia wyjdziemy na ulicę i zawołamy ― >>Komuno, wracaj, mamy już dość opozycji<<. [...] Neo->>S<< opiera się jedną nogą o swe niecałe 2 miliony członków, drugą o system, z którym zawarła umowę. [...] Chyba, że system odsunie OKP i zawrze ugodę z innym ugrupowaniem. Wtedy animatorzy z neo->>Solidarności<< od razu przypomną sobie o prawach pracowniczych, o płacach, o bezrobociu. I natychmiast zapomną, że to właśnie neo->>Solidarność<< zgodziła się na bezrobocie i >>wyrzeczenia<<. I będą próbowali skupić wokół siebie społeczne niezadowolenie, by zmusić system, aby ich znów przygarnął do serca."

[Andrzej Gwiazda, "Krótka ocena", "Poza Układem" nr 5(15) z maja 1990 r., str. 8; w sieci: http://www.sw-trojmiasto.pl/Prasainna/PU90_5_9.jpg; wyróżnienia -- E.Q.V.]

Pułapka zadziałała, komuna wróciła na kadencje 1993-1997 i 1997-2001. Animatorzy z neo-"S" rzeczywiście przypomnieli sobie (jak wyżej)i zapomnieli (również jak wyżej).


<><><><>


1990 Gwiazda podziela obawę Surdykowskiego z 1983 r.:


Chodzi o obawę o to, że komuniści dogadają się z prawicowcami typu endeckiego (jak np. PAX), na gruncie wspólnej orientacji promoskiewskiej i antyzachodniej, a nie z lewicowcami (którzy ― dobrowolnie albo nie dobrowolnie ― przestali być członkami PZPR) na co wskazywałaby ideologiczna (lewicowa) legitymacja komunistów. Surdykowski pisał o tym w podziemnym pismie "Vacat" (zob. wyżej).


"Musieli znaleźć sojusznika posiadającego zaufanie społeczne. Dlaczego nie wybrali klasycznej polskiej prawicy, która 1 maja br. jawnie wypowiedziała się na swym kongresie za koniecznością współdziałania z ZSRR, tak silnego związania Polski ze Związkiem Radzieckim, by chciał nas bronić przed Niemcami (bo według prawicowych polityków jest to zagrożenie numer jeden)? Ponieważ ugrupowania te nie posiadają zdolności artykułowania interesów społecznych. Zdolność taką posiada lewica. Taką zdolność posiadła też grupa zwana >>lewicą laicką<<, przynajmniej do 1981 r. Lewicowy, czyli reprezentujący interesy szerokich kręgów społecznych, kierunek został porzucony dla perspektywy foteli ministerialnych, ale póki tę zdolność owa grupa posiadała, jako przeciwnik była dla systemu niesłychanie groźna. Na ataki z prawa system, który w swej istocie jest prawicowy, a być może skrajnie prawicowy, jest całkowicie odporny, natomiast jest nieodporny na atak z lewa ― czyli atak z wyartykułowanymi interesami społecznymi na czele społecznych mas. Musieli więc zawrzeć umowę z tymi ugrupowaniami, które pozostawione w opozycji byłyby śmiertelnym zagrożeniem, nawet jeśli formalnie takie porozumienie było bardziej kosztowne od innych, grupę tę skompromitować, oddając jej pozory władzy i dopiero po skompromitowaniu zawrzeć umowę ze swymi organicznymi sojusznikami. Już uruchomiona jest nowa Magdalenka, już trwają rozmowy, już Moczulski przedstawia gabinet cieni. [...] Dokooptowana do rządzenia ekipa dostała stanowiska, na których się ponosi formalną odpowiedzialność, ale nie decyduje; świadomie przyjęła na siebie rolę bufora [...] dla systemu miała wartość o tyle, o ile błędny rycerz Adaś Michnik mógł społeczeństwo oszukiwać, o ile oszukiwać mógł Wałęsa, Mazowiecki. [...] A system przygotowuje następną ekipę. Tak więc licytacja uległości, prześcigania się w deklarowaniu korzystnych dla systemu warunków, trwa."

(Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", wydawnictwo ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 78; wyróżnienia ― E.Q.V.)


Pisząc o gabinecie cieni Moczulskiego w kontekście, w jakim to nastąpiło, Andrzej Gwiazda być może uznawał wodza KPN za "prawicowca", czyli do pewnego stopnia zgodnie z intencją Moczulskiego, starającego się zagospodarować cześć prawicowo nastawionego elektoratu...


<><><><>


1990 prof. Zybertowicz (socjolog z Torunia) nie dowierza nt. II Magdalenki:

"[...] nie wydaje się prawdopodobne, by w czasie Okrągłego Stołu ścisłe kierownictwo PRL zawarło z kimś ze strony społecznej jakiś tajny układ, drugą Magdalenkę. Nie można tego całkowicie wykluczyć, lecz nie sądzę, aby dla nomenklatury było to niezbędne."

(Andrzej Zybertowicz, "W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy", Wydawnictwo Antyk, Komorów 1993, str. 24, zob. także przypis 14 tamże; pogrubienia moje ― E.Q.V.).


<><><><>


1996 natomiast prof. Zarach (matematyk z Wrocławia) ― dowierza:

"Generalny kierunek zmian został zatwierdzony w Moskwie. Na podstawie informacji, które otrzymaliśmy w 1985 roku, a może wcześniej, jednym z inicjatorów tego pomysłu była Włoska Partia Komunistyczna. Polegał on na wbudowaniu Związku Sowieckiego w europejskie struktury międzynarodowe. Aby uwiarygodnić, trzeba było coś zrobić z Solidarnością, która dla lewicy europejskiej była inspiracją odnowionego socjalizmu. [...] W PZPR i szeroko rozumianej opozycji występującej pod szyldem >>S<< trwał wyścig, która grupa w PZPR i która grupa >>S<< zawrą rozejm w imieniu całej PZPR i całej >>S<<, z błogosławieństwem Kościoła. Gdyby środowisko lewicy korowskiej, zgodnie z dysydenckim katechizmem, wycofało się z gry, to partnerem PZPR byłby Kościół ze środowiskami ZCh-N albo KPN. [...] Różne grupy w PZPR próbowały się dogadywać z różnymi grupami w >>S<<. [...] Myśmy uważali, że partia ma bezwarunkowo oddać władzę Narodowi, a Naród daruje komunistom życie. To była nasza >>gruba kreska<<. Byliśmy dalecy od ekstremizmu, biorąc pod uwagę dziesięciolecia agenturalnej współpracy z wrogim mocarstwem. Jednak partia i >>S<< z Kościołem zdecydowały się wprowadzić w życie plan Urbana z 1981 roku. PZPR pozbyła się swego >>betonu<<, a >>S<< swej >>ekstremy<<. [...] [Moczulski] Montował >>prawą nogę<< okrągłego stołu. [...] nie był przeciwnikiem OS [= okrągłego stołu ― E.Q.V.]. Krytykował go tylko dlatego, że go tam nie było. Brał udział w tej grze, tyle, że grał z inną frakcją w aparacie PZPR. Gdyby Kiszczakowi i Geremkowi się nie powiodło, Moczulski był w odwodzie. Jego siła polegała na kontroli opozycji niepodległościowej. W pewnym momencie Jacek Kuroń i Geremek próbowali Moczulskiemu trochę pomóc. Zachęcić różne struktury do dyskusji."


(Krzysztof Brzechczyn, "Od Związku Młodzieży Socjalistycznej do Solidarności Walczącej. Rozmowa z Andrzejem Zarachem [...] część II", "Solidarność Walcząca" nr 4(316), zima 1996 r., str. 26; wyróżnienia moje ― E.Q.V.)


<><><><>


1990 Gwiazda o Kuroniu i Moczulskim na równi:

"Nie podniósł się ani jeden głos protestu, kiedy Kuroń powiedział, że polityka ma być skuteczna, a nie moralna, nie zaprotestował nawet Kościół. Moczulski na każdym spotkaniu mówi, że należy oddzielić politykę od moralności i mimo to ma zwolenników."


(Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 75; podkr. moje ― E.Q.V.).


<><><><>


1997 Lenkiewicz o Kuroniu i Moczulskim na równi:


"W drugiej połowie lat osiemdziesiątych, nie bez wpływu >>pierestrojki imperium<<, którą realizował Gorbaczow, również we władzach peerelowskiego namiestnictwa dojrzewała potrzeba przeprowadzenia starannie wyreżyserowanych >>zmian<<, które w istniejącym układzie sił społeczno-politycznych nic istotnego nie zmieniają. Byli do tego potrzebni licencjonowani opozycjoniści. Na pewno nie jest przypadkiem, że w roku 1987 dwóch tego rodzaju >>opozycjonistów<< ― Jacek Kuroń i Leszek Moczulski opublikowało teksty przygotowujące opinię publiczną do >>zgody okrągłego stołu<<. Kuroń w tekście >>Krajobraz po bitwie<< przekonywał, że OPZZ, jako >>neozwiązki bardziej są podobne do Solidarności niż do CRZZ<<, a Moczulski w >>Krajobrazie przed bitwą<< podkreślał, że >>w tym co pisze Kuroń[,] jest bardzo wiele trafnych spostrzeżeń i słusznych propozycji, a różnice wynikają jedynie z odmiennego punktu obserwacji<<. Demaskując obu ww autorów napisałem wówczas broszurę pt. >>Krajobraz z pola bitwy<<, wykazując, że ich defetyzm i umizgi do komunistycznych władców nie mają żadnego uzasadnienia w realnym układzie sił międzynarodowych, że nie jesteśmy ani >>po bitwie<<, ani >>przed bitwą<<, lecz w czasie jej trwania, z rosnącymi szansami na zwycięstwo."


(Antoni Lenkiewicz, "Typy i typki postkomunizmu", Wydawnictwo ― Biuro Tłumaczeń, Wrocław 1997, str. 93; wyróżnienia moje ― E.Q.V.)

Zarówno podobieństwo, jak też różnica między dwiema przywołanymi przez Antoniego Lenkiewicza publikacjami L. Moczulskiego i J. Kuronia wydają sie być znamienne... Być może faktycznie Moczulski liczył na jakieś przetasowanie, wskutek którego konkurencyjny odłam opozycji (w którym on sam by się znalazł) zostałby ową koncesjonowaną (wtedy pisano: "konstruktywną") opozycją? Potem takie przetasowanie (domniemane przez jednych, albo może tylko wyczekiwane przez innych) nazywano "drugą Magdalenką"... (To, że odłam Kuronia i odłam Moczulskiego jednocześnie współzawodniczyły i współpracowały, nie powinno być niczym szczególnie zaskakującym, to dość zwykła rzecz w polityce. Odpowiadające tym dwu odłamom konstruktywnej opozycji frakcje w PZPR również zarazem kooperowały jak też konkurowały.)

-------------------------------------------------------------------------------------

Pro-socjalistyczne nastawienie obu tych polityków było dostrzegalne już o mniej więcej dekadę wcześniej:

ex-tow. Moczulski

"W Memoriale, który Moczulski przekazał władzom PRL w r. 1976: >>Wszyscy praktycznie zgodni są co do tego, że restytucja kapitalizmu w Polsce jest niemożliwa w takim samym stopniu, jak zastąpienie światła elektrycznego łuczywem<<."


(Antoni Lenkiewicz, "Typy i typki postkomunizmu", cz. I, Wydawnictwo -- Biuro Tłumaczeń, Wrocław 1997, str. 93)

-------------------------------------------------------------------------------------

ex-tow. Kuroń

"Jeszcze w czasie Wielkanocy 1980 r., na pytanie >>Czy wyleczyłeś się wreszcie z komunizmu?<< -- Jacek odpowiedział: -- >>Jestem i pozostanę marksistą!<<"


(Antoni Lenkiewicz, "Typy i typki postkomunizmu", cz. I, Wydawnictwo -- Biuro Tłumaczeń, Wrocław 1997, str. 66)

-------------------------------------------------------------------------------------


<><><><>


2002 Wyszkowski o stosunku Kuronia do Moczulskiego:

"W roku 1979 byłem świadkiem następującej sceny. W trakcie mojej rozmowy z Kuroniem w jego mieszkaniu przyszedł jakiś człowiek i naszeptał mu coś do ucha, a Kuroń zrobił z tego notatkę. Gdy gość wyszedł, Kuroń powiedział, że był to jego informator działający w otoczeniu Moczulskiego. Po czym, podnosząc głowę i odchylając się od biurka, tubalnym głosem odczytał swoje zapiski o tym, że dnia tego i tego, o godzinie tej i tej Moczulski ma spotkanie z chłopami ze wsi takiej to a takiej, w chałupie takiego a takiego. Zdumiony spytałem, co robi, bo przecież było to jawne zawiadomienie Służby Bezpieczeństwa za pomocą mikrofonów podsłuchowych. Kuroń odpowiedział mi na to, że daje słowo, iż Moczulski jest agentem Służby Bezpieczeństwa, a Jan Lityński to potwierdził. Zapytałem, skąd ma taką pewność, na co usłyszałem, że od pewnego znajomego z SB. [...] Warto przeprowadzić badanie, czy przekazywanie przez Kuronia informacji do SB miało związek z późniejszą obroną przez niego (po 1989 roku) funkcjonariusza SB Lesiaka. To dzięki Kuroniowi Lesiak (który był szefem ekipy inwigilującej Kuronia) został zatrudniony w UOP, gdzie inwigilował przeciwników politycznych kuroniady."

[Krzysztof Wyszkowski, "Między komuną a zdradą. List otwarty do Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej", "GŁOS" nr 24(934) z 15 czerwca 2002 r., str. 10; pogrubienia w ślad za oryginałem ― E.Q.V.]


<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Sro Sty 06, 2010 1:58 am, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pią Kwi 11, 2008 2:58 pm    Temat postu: uzupełnienie &#8213; progresizm = antypolonizm? Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― progresizm = antypolonizm?


<><><><>


1793-94 schemat antypolonizmu wg monarchów rozbiorczych

Oto, jak pisał o nas ówczesny król pruski, pisząc o Gdańsku w celu "usprawiedliwienia" zagarnięcia tego miasta przez jego wojska:

"[...] to miasto zostało teraz jednem z siedlisk owej to sekty szkaradnej, która z jednych zbrodni postępuje do drugich, starając się niegodziwości swe na wszystkie rozszerzyć strony przez plugawą posługę swych wysłańców i prozelitów. [...] [tu, czyniąc aluzję do schwytania w Gdańsku Francuza J. Garniera, rzekomego emisariusza Konwencji Paryskiej, autor tak dalej pisze:] Ten świeży przykład, równie jako i inne źle zrozumianej wolności bezprawia tajemne oraz znoszenia się, które utrzymują francuscy i polscy spisku spólnicy z ową partją, która przez zuchwalość swoich maksym przeważa nierównie większą dobrze myślących obywateli liczbę, [...] są to wszystko pobudki, które ściągnąć musiały Króla Imci baczność na to miasto [...]."

(Por.: Fryderyk Wilhelm II von Hohenzollern, "Deklaracja króla pruskiego względem objęcia miasta i terytorjum gdańskiego", Berlin 24 lutego 1793 roku, w: Henryk Mościcki, "Dzieje porozbiorowe Polski w aktach i dokumentach. I. Od rozbiorów do Księstwa Warszawskiego 1772 – 1807", Gebethner i Wolf, Warszawa – Kraków – Lublin – Łódź – Poznań – Wilno – Zakopane, 1928., str. 7.)

W miesiąc później ten sam monarcha pisał o "fakcji" (tzn.: "frakcji", "partii"), o buntowniczości Polaków i ich podatności na influencję (= wpływ) "gorszącej nauki" rozpowszechnianej przez "szkaradną sektę" z Francji:

"Każdemu wiadomo, że Naród Polski [...] bezustanku bawił się szkodliwymi zamysłami które attencją Mocarzów graniczących wzbudzać musiały [...] Co jednak najbardziej bojaźń Mocarzów graniczących wzbudzać musiało, jest duch buntowny, coraz bardziej w Polszcze rozszerzający się, a widoczna influencja, która owe straszliwe zamyślenie otrzymało, przez któreby wszlekie Cywilne, Polityczne i Religji rozerwane, Obywatele Polscy wszystkim strasznym anarchji konsekwencjom wystawieni i w nędzę bez końca wrzuceni byli. [...] ten Naród przez niepokój swój i duch fakcyjny zawsze się sygnalizował, a przytem dosyć mocny jest, że przez te rozruchy nawet sąsiadom niebezpieczny stać się może. [...] Abyśmy więc [...] Rzpltą Polską od strasznych, które wewnętrzne jej rozruchy za sobą prowadzić muszą, klęsk uwolnili [...] zwłaszcza zaś abyśmy Obywatelów jej od tej gorszącej nauki, którą lekkomyślnie przyjmować są przychylni, odciągali, podług naszego przeświadczenia, do którego też Najjaśniejsza wszystkich Rusi Carowa zupełnie z nami w przedsięwzięciu jednomyśląc przystaje, inszego nie masz sposobu, jak onejże Prowincje graniczące naszemu Państwu, inkorporować [...]."

(Por.: Fryderyk Wilhelm II von Hohenzollern, "Patent Fryderyka Wilhelma II do mieszkańców drugopodziałowej dzielnicy pruskiej", Berlin, 25 marca 1793 r., w: Henryk Mościcki, "Dzieje porozbiorowe Polski w aktach i dokumentach. I. Od rozbiorów do Księstwa Warszawskiego 1772 – 1807", Gebethner i Wolf, Warszawa – Kraków – Lublin – Łódź – Poznań – Wilno – Zakopane, 1928., str. 8-9.)

Caryca Katarzyna, odmienne od swojego pruskiego partnera (a zarazem rodaka), nie zniżała się nawet do aluzyjnego wskazania owej "sekty" – zleciła analogiczne zadanie swojemu urzędnikowi, który wyrażał się bardziej zagadkowo, skupiając się na przejawach zła, jakiego wytępieniem zajęły się wojska rosyjskie na rozkaz imperatorowej:

"[...] święta obrona Jej Mości obwarowała ten kraj od strachu i zamieszania, w którym duch rozpusty nad wszystkie zastanowienia się przeważał, gdzie zdrajcy ojczyzny, przywłaszczywszy sobie prerogatywy władzy, zrujnowali prawa cywilne i polityczne, rozlewali w tyrańskiem okrucieństwie krew współbraci, wyzuwali z majątków ich, przymuszali bogobojnych i spokojnych do uczestnictwa z sobą groźbami i uciskami, a dla większego pobudzenia przykładami okrucieństw i nawet samemi najokropniejszemi i przeciwko prawom karami. Chytrość tych wyrodków, odważywszy się powstać przeciw bezpieczeństwu i spokojności ojczyzny swojej, dopuścić się wszelkich tyrańskich postępków i podnieść broń przeciwko wojsku rosyjskiemu, pomimo wszystkich praw i wszlekich ustaw narodowych, przymusiła Najmiłościwszą Imperatorową moją przeciw woli jej dobyć miecza na ochronienie granic swojej Imperji i na uśmierzenie buntu w przyległych jej krainach; [...] Już tedy pod opieką niezwyciężonych wojsk jej zostających, nie burzy was to okropne zamieszanie, którego w każdym prawie momencie doznawaliście w nieszczęśliwym kraju waszym przez nowe narodu uciemiężenia, rozpusty i nieporządki, z któremi zawsze złączona była ruina, gwałty i zabójstwa. Własność wasza była pokarmem gwałcicielów i zdzierców, powszechna przewrotność wszystkie stany opanowała i porządek politycznych czynności był wcale potargany."

(Por.: Mikołaj Repnin, "Manifest gen.-gubernatora litewskiego Mikołaja ks. Repnina do obywateli litewskich", Grodno, 28 grudnia 1794 r., w: Henryk Mościcki, "Dzieje porozbiorowe Polski w aktach i dokumentach. I. Od rozbiorów do Księstwa Warszawskiego 1772 – 1807", Gebethner i Wolf, Warszawa – Kraków – Lublin – Łódź – Poznań – Wilno – Zakopane, 1928., str. 36-37.)

Tak więc według tego tekstu mieliśmy w Polsce w owym czasie jakąś tajemniczą "influecję" i "rozpustę" rozpowszechnianą przez "sektę szkaradną", która utrwalała w Polsce "fakcyjność". Armia rosyjska ratowała Polskę od tych co ja zdradzali, zaś zdradę można było pozna po tym, że zbrojnie sprzeciwiali się owej armii rosyjskiej. Maluczko, a uwierzylibyśmy, że protestanckie Prusy i prawosławna Rosja fatygowały się bronić katolicką Polskę przed masonerią...

Dwoje monarchów, wrogich samemu istnieniu Rzeczypospolitej, jako jeden z motywów dla stopniowego rozebrania Polski wskazywali idący z Francji wpływ rewolucyjnej ideologii. Może lękali się o własne głowy? Ale to nie w Polsce, lecz we Francji dokonano egzekucji pary królewskiej. Nie w Polsce, lecz w Rosji panujący car został skrytobójczo zgładzony (przez uduszenie), bo tak postanowiła jego małżonka, Katarzyna II. W Polsce doszło jedynie do krótkotrwałego uprowadzenia króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. I to nie w Polsce inspirowano albo wynajmowano czołowych publicystów oświeceniowej Francji dla przedstawiania w jak najgorszym świetle Prus i Rosji, lecz dokładnie na odwrót – to caryca rosyjska i król pruski bardzo suto wynagradzali niejakiego Franciszka Woltera (właśc.: Franciszek Arouet) dla zohydzania Polski. To, co ów czołowy propagandzista ideologii oświeceniowej wypisywał o naszym kraju, to bynajmniej nie były zarzuty o nadmierne uleganie ideologii postępu, o rewolucyjne zamieszania i skłonności królobójcze, lecz raczej miał Polsce za złe nadmierne zacofanie, konserwatyzm, brak równouprawnienia innowierców z katolikami. (Jakże to przypomina anarchizację i antysowietyzm, opisywane szeroko w prasie "bratnich" państw w 1981 r., albo "ksenofobię", "antysemityzm" itp. grzechy przeciwko polit-poprawności w czasach Polski Transformowanej!) Zresztą, konfederacje: Słucka i Toruńska walczące o równouprawnienie odpowiednio: prawosławnych i protestantów, były wspierane przez te dwa pokrewne im ideologicznie mocarstwa sąsiedzkie (ale zainicjowane obie przez Rosję) – "potrzeba" owego wsparcia służyła zresztą jako jeden z motywów I rozbioru Polski!

Oto majstersztyk: korzystać z całego "dobrodziejstwa inwentarza" feudalizmu, włącznie ze wszystkimi zewnętrznymi oznakami tegoż (tytulatura, odwoływanie się do religii, włącznie z trynitarną inwokacją króla Fryderyka Wilhelma II i cesarzowej Katarzyny II w traktacie w sprawie podziału reszty ziem polskich z 24 października 1795 r.: "W imię Najświętszej i Niepodzielnej Trójcy"), dokonywać iście rewolucyjnych zbrodni, a przy tym propagandowo uzasadniać je przypisaniem rewolucyjnej natury ofierze tych zbrodni: Polsce. O ileż łatwiej było późniejszym ideologom antypolonizmu łączyć wywodzącą się z Oświecenia ideologię postępu z geopolitycznymi projektami wymierzonymi w Polskę, kiedy już nie było potrzebne zachowywać pozory wierności staremu porządkowi!

I tak "cały pogrzeb na nic" (pogrzeb Polski, a nawet dwa pogrzeby: w 1795 r. i 1939 r.), bo oto w 1980 r. znowu jakaś "sekta szkaradna" zagnieździła się w Gdańsku...


<><><><>


1849 Fryderyk Engels proroczo o wojnie światowej i o ludobójstwie w imię postępu

"Jeśli rasowe odpadki nie zostaną eksterminowane bądź nie utracą swej odrębności narodowej, to […] pozostaną najbardziej fanatycznym nośnikiem kontrrewolucji. […] Następna wojna światowa spowoduje, że nie tylko reakcyjne klasy i dynastie, lecz również reakcyjne narody znikną z powierzchni ziemi. I to także jest postęp."

(Fryderyk Engels, "Der magyarische Kampf" (= "Walka madziarska"), artykuł w "Neue Rheinische Zeitung", opublikowany na przełomie stycznia i lutego 1849 r., cyt. za: George Watson, "Czy Hitler był marksistą?", w: Irena Lasota /red./, "Między sierpem a młotem. ZSRR i świat", Wydawnictwo CDN, Warszawa 1987, str. 36-37).

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

1984 Komentarz George'a Watsona (oryginalny anglojęzyczny tekst ukazał się w grudniu 1984 r. w pismie "Encounter"):

"Socjalistyczny program ludobójstwa z roku 1849 miał wyraźne akcenty niemieckie. Niektóre narody, wierzył Engels, są nośnikami postępu; inne ― głównie Słowianie ― nie. Ponieważ są one kontrrewolucyjne, muszą >>przepaść w rewolucyjnej msakrze<<, która, jak byli o tym w latach 40-tych wraz z Marksem przekonani, miała nastapić niebawem."

(George Watson, "Czy Hitler był marksistą?", w: Irena Lasota /red./, "Między sierpem a młotem. ZSRR i świat", Wydawnictwo CDN, Warszawa 1987, str. 36)


<><><><>


1851 Fryderyk Engels proroczo o niemiecko-rosyjskim współdziałaniu w imię socjalizmu przeciwko Polsce (1917-20 i zwłaszcza 1939-41)


Wtedy, gdy ukazał się artykuł Engelsa, można było domniemywać, że autorowi chodziło na przykład (zwłaszcza?) o Chorwatów, których (pod wodzą Josipa Jelačicia) Austria zdołała użyć przeciwko zbuntowanym Węgrom (w czasie Wiosny Ludów), podobnie jak niekiedy wygrywała np. Ukraińców przeciwko Polakom. Węgrzy i Polacy uchodzili (w myśl tego, co Karol Marx i Fryderyk Engels wypowiadali publicznie) za narody "rewolucyjne" właśnie, i jako takie ― za zasługujące na sympatię ruchu komunistycznego. Tymczasem w prywatnej korespondencji bardziej skrywana prawda wyszła na jaw:


"Im więcej rozmyślam nad historią, tym jaśniej widzę, że Polacy są un nation futué‚ [po francusku: narodem skazanym na zagładę ― dopowiedzenie E.Q.V.], którym można tylko dopóty posługiwać się jako narzędziem, dopóki sama Rosja nie zostanie wciągnięta w wir rewolucji agrarnej. Od tej chwili Polska nie będzie miała żadnej raison d'etre [po francusku: racji bytu ― dopowiedzenie E.Q.V.]. Nie można nawet przytoczyć ani jednego przypadku, w którym Polska choćby tylko w stosunku do Rosji reprezentowała z powodzeniem postęp lub dokonała czegoś o historycznym znaczeniu. Rosja natomiast jest rzeczywiście postępowa (...) mimo całej swej podłości, mimo całego swego słowiańskiego bałaganu odgrywa cywilizacyjną rolę. Czym jest Warszawa w porównaniu z Petersburgiem, Moskwą, Odessą! Wniosek: odebrać na zachodzie Polakom co się da, obsadzić ich miasta ― zwłaszcza Poznań ― Niemcami pod pozorem ochrony, pozwolić im gospodarować, posyłać ich w ogień, ograbiać do cna z żywności ich kraj, a gdyby udało się wprawić w ruch Rosjan ― sprzymierzyć się z nimi i zmusić Polaków do ustępstw."

(list Fryderyka Engelsa do Karola Marksa z 23 maja 1851 r.)

Także tajne służby cesarskich Niemiec, wysyłając pociąg z Leninem do Rosji, aby wzniecił tam rewolucję, wpisały się w ten projekt Engelsa sprzed 66 (wówczas) lat!

Ale jak to jest możliwe? Dwaj "prorocy" wojującego antychrystianizmu wspierali pomysły od kilkudziesięciu lat realizowane przez nowoczesny feudalizm zwany też "oświeconym absolutyzmem"? Monarchia, odwołująca się do chrześcijaństwa, realizowała projekt wybitnych rewolucjonistów, wrogów feudalizmu, monarchizmu i chrześcijaństwa? Wbrew pozorom nie ma w tym nic zaskakującego, bowiem i rewolucyjnym, i feudalnym projektom sprzyja geopolityka. Polska wraz z kilkoma innymi krajami ma pecha znajdować się w tzw. "shatter zone" (= "strzaskanej strefie"), zob.: "Instruktywność polskiego hymnu" http://swkatowice.mojeforum.net/tutaj-post-vp18080.html#18080 i "Więcej o >>shatter zone<<" http://swkatowice.mojeforum.net/tutaj-post-vp18081.html#18081.



<><><><>


1990 Antoni Macierewicz o krajowych wspomożycielach antypolonizmu:

"Zlikwidowano partię komunistyczną i powstały formacje socjaldemokratyczne. Przeprowadzono >>prawie wolne<< wybory a Front Jedności i PRON próbowano zastąpić Komitetami Obywatelskimi, w których lewica miała odgrywać decydującą rolę. [...] Powstał w ten sposób pseudodemokratyczny system polityczny, który w majestacie prawa i głosami posłów wyrosłych z dawnej opozycji umacnia w przyspieszonym tempie siłę aparatu policyjnego i przekształca dawną nomenklaturę w warstwę pseudokapitalistyczną. W operacji tej kluczową rolę odgrywają środowiska lewicowe niegdyś działające w opozycji i w >>Solidarności<< a wywodzące się z ruchu komunistycznego i dziś doń wracające. Wybitni przywódcy tego ruchu ― Bronisław Geremek, Adam Michnik i Jacek Kuroń zarówno w latach 70-tych jak i 80-tych mimo całej antykomunistycznej frazeologii podtrzymywali tezę o konieczności sojuszu z liberalnym skrzydłem w PZPR. Charakterystyczna też była ich najpierw antyniepodległościowa a później >>antynacjonalistyczna<< kampania ideowa utożsamiająca polskie narodowe i katolickie tradycje oraz wartości z szowinizmem, ksenofobią i antysemityzmem. [...] Frazeologia demokratyczna szła w parze z pogardą dla systemu demokracji parlamentarnej opartego na jasnych podziałach ideowych, partiach politycznych i szacunku dla woli większości. Ta właśnie formacja przejęła na siebie rolę reformatora systemu komunistycznego. Zasadniczym punktem tej reformy był plan Balcerowicza."


(Antoni Macierewicz, "Drugi etap", "Głos", nr 58/59, marzec-kwiecień 1990 r., str. 5)


<><><><>


ok. 1995 r. prof. Józef Balcerek o krajowych wspomożycielach antypolonizmu:

"Wspomniany już nieżyjący prof. Jozef Balcerek przestrzegał, żeby nie mieć zaufania do międzynarodowego spekulanta giełdowego i zaufanego męża światowej oligarchii finansowej – Sorosa. Równie czołobitnie jak w marcu br. Soros był przyjmowany przez ekspertów ostatniego rządu PRL, w cieniu >>okrągłego stołu<<. Profesor przypomina, w jaki sposób nasz kraj wpadł w pułapkę zadłużenia. >>Pomoc<< w postaci >>łatwych kredytów<< udzielanych rzekomo w celu przełamania chronicznej stagnacji ekonomicznej lat 60, okazała się zgubą. Polska została przekształcona w zaplecze surowcowe i rezerwę taniej siły roboczej dla Niemiec i Austrii, a >>łatwe kredyty<< okazały się pułapką, w wyniku wzrostu stopy procentowej w 1979 r. o ponad 300 proc. Socjaldemokratyczna opozycja, która była jądrem KSS-KOR, chciała narzucić przywództwo i występowała jako obrońca wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, wzywając robotników do strajku generalnego. Była to prosta droga, żeby doprowadzić kraj do wojny domowej. Interwencja ZSRR umożliwiłaby rozwiązanie >>kwestii polskiej<< w interesie Niemiec (porozumienie radziecko-niemieckie w tej sprawie podpisane zostało w 1970 r.). To się nie udało, ponieważ naród zachował w obliczu stanu wojennego spokój. >>Okrągły stół<< był zwycięstwem dwóch nurtów socjaldemokratycznych, pozorujących wzajemną niechęć i wrogość. Na gruzach >>Solidarności<< wykluł się twór w postaci ROAD, a następnie Unia Demokratyczna, przekształcona w 1994 r. w Unię Wolności. Z rozpędzenia PZPR powstała SDRP. W 1989 r. mimo pętli zadłużenia, zaciskanej przez międzynarodowe instytucje finansowe, cały w zasadzie majątek był własnością państwa polskiego. Dość łatwo można było przystąpić do strategii gospodarczej, gwarantującej rozkwit ekonomiczny, polityczny i kulturalny, ale nie pozwoliły na to socjaldemokratyczne elity intelektualne, propagując i uzasadniając strategię gospodarczą, zgodną ze strategią światowej oligarchii finansowej. Odwoływanie się do narodu – pisał profesor – nie jest wyrazem ksenofobii, a obrona suwerenności państwowej – symptomem politycznego zacofania."


(Wiesława Mazur, "Wąż Sorosa", "Nasza Polska" nr 50(64) z 11 grudnia 1996 r. str. 8 )

Jesli trafna jest hipoteza prof. Balcerka o zamierzonym wywołaniu wojny domowej w Polsce (tego jednak już do końca świata nie będziemy wiedzieli, bo trzeba by cofnąć czas i puścić w ruch "do przodu" – od nowa od 1981 r., wypróbowując inny wariant historii), to byłoby to powtórzenie sytuacji z sierpnia i września 1944 r., tylko z zamianą ról socjalizmów niemieckiego i sowieckiego! – tym razem to sowieckimi rękoma w niemieckim interesie miano by zgnieść Polaków.

<><><><>


2002 Krzysztof Wyszkowski o krajowych wspomożycielach antypolonizmu:


"Seweryn Blumsztajn (w materiałach do przygotowywanego w Paryżu przez >>Kontakt<< filmu o KOR) >>w naszej grupie panowała taka partyjna, właściwie wojskowa, dyscyplina<<. Grupa ta ― zwana >>lewicą korowską<< albo popularnie >>kuroniadą<< ― posiadała wszystkie przewagi, jakie ma bolszewicka jaczejka w kontaktach z organizacjami demokratów. [...] Kuroniada była środowiskiem obcym, wewnętrznie wrogim patriotyzmowi, powstałym przez walkę wewnętrzną wewnątrz obozu polskiego sowietyzmu, (czyli antypolskiego obozu, wywodzącego się ewolucyjnie z walki z Polską i polskością, z dążeń do wcielenia Polski do ZSRS jako sowieckiej republiki). Środowisko to reprezentowało obcą polskości mentalność bolszewicko-internacjonalistyczną, w swych działaniach powtarzając stosowane od 1944 roku przez PPR i UB metody wchodzenia w struktury patriotyczne i przechwytywania ich na własny użytek przez eliminowanie ich kierownictw. Kuroniada -- i jako środowisko drugiego pokolenia komunistów polskich, i jako ugrupowanie nie będące agendą służb specjalnych ― różniła się istotnie od poprzednich, realizowanych służbowo przez komunistów operacji dywersyjnych. Nie stosowała przecież mordu politycznego i w ogóle pozostawała w roli zwalczanego przez SB odpadu z obozu sowietyzmu. Szczególnym czynnikiem antagonizującym środowisko >>rewizjonistów<< z PZPR był w tym okresie silny antysemityzm partii komunistycznej (a szczególnie jej służb specjalnych) wytworzony w toku okupacji Polski w ramach operacji >>unaradawiania<< tych służb oraz w wyniku tendencji płynących z ZSRS. Choć Kuroniada swoimi korzeniami była bliższa fundamentalnemu sowietyzmowi niż oficjalny nurt realnego socjalizmu, to uprawiany przez nią leninizm (jako system walki o władzę) oraz bolszewickie narzędzia operacyjne dawały jej lepsze możliwości przystosowania się do wyzwań nowych czasów[,] niż potrafił to robić obóz urzędowy. (Za patronkę metod politycznych kuroniady może być uznana Luna Brystygierowa, autorka ― razem z Iwanem Sierowem ― przerobienia obozu Bolesława Piaseckiego na sowietyzm z polsko-katolicką twarzą.) [...] Zdaje się, że [...] podział partii wewnętrznej w czasie wojny >>chamów z żydami<<, na trwałe zdominował światopogląd Kuronia i jego towarzyszy. Rok 1968 tylko to sekciarskie widzenie świata utrwalił. Dlatego po roku 1989 mogli, może nie wyłącznie cynicznie, mogli powtarzać brednie o zagrożeniu polskim nacjonalizmem. >>Okrągły stół<< nie był dla Kuroniady przełomem w kierunku niepodległości i demokracji; nie tam zrodziły się myśli o usunięciu z Polski wojsk sowieckich i przystąpieniu do NATO. Był on powrotem do oficjalnego współrządzenia Polską jako cząstką światowego systemu socjalistycznego."


(Krzysztof Wyszkowski, "Kuroniada, opozycja i utrwalanie postsowietyzmu. List otwarty do Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej", "Głos", nr 24(934) z 15 czerwca 2002 r., str. 9-10.)


<><><><>


2002 Krzysztof Wyszkowski o niemieckich i rosyjskich kampaniach antypolskich czynionych w imię postępu w XX wieku:


"Globalizacja i komunizm wiążą się ze sobą już od pierwszej wojny światowej. Komunizm podjął walkę o władzę nad światem przez atak na Polskę w 1920 roku. Początkiem drugiej wojny światowej (jako nowej fazy globalizacji) był znowu atak na Polskę, tym razem połączonych sił nazizmu i komunizmu. Zresztą już od czasów niemieckiej samowładczyni Rosji, carycy Katarzyny, walka z Polską zawsze toczona była pod tymi samymi hasłami: obrony tolerancji, przeciwdziałania polskiemu nacjonalizmowi i klerykalizmowi. Współczesna globalizacja też ma swoje antypolskie wątki. Walczy się dziś z polskim antykomunizmem i Kościołem. Od ponad pół wieku zwalcza się Łupaszków, Pileckich, Popiełuszków i >>prostackich wikarych z Niegowici<< [= pogardliwy epitet o papieżu Janie Pawle II, użyty przez jednego z polskojęzycznych komunistycznych pismaków ― dopowiedzenie E.Q.V.][,] a współcześni agenci Katarzyny łatwo znajdują pomoc wśród tych z Waszyngtonu, Brukseli lub Berlina, którzy dla rozgrywki politycznej z Rosją i Niemcami wolą oskarżać Polaków o nacjonalizm, zamiast przyznać im zasługę jedynych sprawiedliwych w Sodomie najnowszej historii Europy. Walka o rehabilitację komunistów i komunizmu ma cele daleko szersze niż działanie na szkodę Polski. Są to ważne cele potężnych lobbies, mające znaczenie dla polityki światowej. Ogólnie rzec biorąc, chodzi o niedopuszczenie do stwierdzenia >>dwujajowej bliźniaczości<< komunizmu i nazizmu, ponieważ uznanie rozmiarów zbrodni komunistycznych (i >>starszości<< tego systemu) mogłyby doprowadzić do daleko idących przewartościowań w ocenach ruchów politycznych, społecznych i kulturowych w skali całego świata."

(Krzysztof Wyszkowski, "Między komuną a zdradą. List otwarty do Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej", "Głos", nr 25(935) z 22 czerwca 2002 r., str. 12.)

zob. też in. jego art.: http://wyszkowski.eu/index.php/artykuy/35/722-niemcy-rosjanie-i-antypolonizm!

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Prawdopodobnie Wyszkowski pisząc o "agentach Katarzyny" miał na myśli porównanie, którym posłużył się wybitny pisarz, piętnujący kolaborację niektórych mieszkańców Poslki (w tym również rodowitych Polaków) z najeźdźcą sowiecko-rosyjskim w 1920 roku:

"Naznaczeni zostali przez kogoś z wyższa, w obcym kraju, w swym zespole, w swej partii. Jako takich można by ich nazwać tylko komisarzami w znaczeniu, jakiego ten wyraz nabrał w opinii ludowej polskiej podczas długoletniej działalności komisarzy >>po krestjańskim diełam<<, za poprzedniej inwazji carów moskiewskich na ziemię polską. I tamci stawali przecie w obronie ludu polskiego wobec ucisku szlachty. Tamci także opierali pomoc swoją dla chłopów polskich na nieprzeliczonej ilości bagnetów. Jedna tylko różnica: tamci komisarze nie byli z naszego rodu. Krew polska nie płynęła w ich żyłach."

(Stefan Żeromski, "Na probostwie w Wyszkowie")

Nie dziwota; już w okresie dokonywania rozbiorów Polski jedną z motywacji rozpowszechnianych przez stronę rosyjską było rzekome uwalnianie chłopów w Rzeczypospolitej od ucisku "polskich panów".




<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Nie Kwi 14, 2013 8:55 am, w całości zmieniany 30 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pon Kwi 14, 2008 6:36 am    Temat postu: uzupełnienie &#8213; wyszydzić i ziścić Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― wyszydzić i ziścić


<><><><>


1983 Antoni Macierewicz i jego zespół rzuca pomysł


"Z koncepcji umowy społecznej zrezygnowano jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego. Rozważana pod koniec 1981 roku koncepcja tak zwanego Frontu Porozumienia Narodowego, sygnalizowana spotkaniami Wielkiej Trójki (Glemp, Wałęsa, Jaruzelski), wykraczała daleko poza konstrukcje polityczne oparte na pomyśle umowy społecznej. 13 grudnia zlikwidował problem umowy społecznej. [...] Nie chodzi o to, żeby zmusić władzę do porozumienia, bo nie z władzą jako ogólną kategorią rządzących może być zawarte. Rzeczywiste porozumienie dotyczyć może jedynie realnych, zakorzenionych w życiu narodowym i niezbędnych Polsce instytucji: Kościoła katolickiego, >>Solidarności<< i wojska. To nie społeczeństwo ma się porozumieć z władzą, bowiem nie istnieje obecnie taka władza, z którą można się porozumieć (nie są nią ani resztki aparatu partyjnego, ani zalążkowy reżym wroni). A celem tego porozumienia ma być odbudowa państwa odpowiadającego aspiracjom Polaków, bez którego nie uda się uratowanie gospodarki kraju i zabezpieczenie interesów narodu w nadchodzącym kryzysie międzynarodowym. [...] W kategoriach najogólniejszych sprowadzałoby się to do wysoce uprzywilejowanej roli wojska w rządzie i administracji państwowej, uznania decydującego dla życia duchowego i ideowego Polaków znaczenia Kościoła katolickiego i przez to eksponowanej roli związanego z hierarchią laikatu (skupionego w Prymasowskiej i Biskupich Radach Społecznych) w cywilnym życiu politycznym oraz zagwarantowania podmiotowego charakteru społeczeństwa przez samorządy terytorialne, stowarzyszenia społeczne i przede wszystkim silny ruch pracowniczy (związki zawodowe) jako jeden z podstawowych składników nowej konstrukcji politycznej. Cały powyższy wywód [...] można nie bez racji uznać za palcem na wodzie pisany. [...] Jednakże program porozumienia mimo wszystko formułować trzeba, nawet jeśli się wie, że szanse jego realizacji są niewielkie, liczą się na parę procent lub promili. Po 13 grudnia 1981 kwestia państwa jest dla Polaków zadaniem pierwszorzędnym, życiowej wagi, a rozwiązać je można tylko przez porozumienie. Oczywiście do porozumienia może nie dojść [...] Co się wtedy stanie z narodem? Otóż przetrwa i wytrzyma. Nie zginie. Zginą natomiast największe od czasu Jałty szanse na kształt państwa zgodny z aspiracjami narodu, na odbudowę gospodarki i stworzenie efektywnego systemu ekonomicznego, na zabezpieczenie koniecznych dla jednostek i społeczeństwa praw i wolności. Wtedy dopiero będzie można mówić o >>długim marszu<< – przez zrujnowany kraj i o >>społeczeństwie podziemnym<<, bo na ziemi nie będzie już wiele do roboty. W pewnym sensie jesteśmy zmuszeni do gry na najkorzystniejszą, ale mało prawdopodobną szansę. Szansa to niewielka i jej wygranie nie tylko od nas zależy, konieczna będzie też inicjatywa i współdziałanie ze strony jednego z partnerów narodowego porozumienia – wojska. Aby inicjatywa taka pojawiła się po tamtej stronie barykady, należy ją niejako suflować i przygotowywać polityczny grunt pod jej pozytywne po naszej stronie przyjęcie. Można to robić przez niezależną publicystykę, można inaczej, jak Lech Wałęsa, gdy podpisał list do generała Jaruzelskiego swoim stopniem wojskowym. Oburzyło to niektórych intelektualistów, ale naród zrozumiał. Sformułowanie oferty porozumienia to jeszcze nie wszystko. O porozumienie ciągle trzeba walczyć i żaden środek, poza wojną domową, nie może być z tej walki wyłączony."

(Zespół "Głosu", "Chrześcijaństwo i geopolityka", "Głos", nr 2(43), maj-czerwiec 1983 r., str. 23-24)


http://repozytorium.encysol.pl/wiki/003083043023


http://repozytorium.encysol.pl/wiki/003083043024

zob też:
https://swkatowice.forumoteka.pl/viewtopic.php?p=38537#38537

https://swkatowice.forumoteka.pl/viewtopic.php?p=38533#38533





<><><><>



1984 Jerzy Surdykowski szydzi z pomysłu Macierewicza

"Przez dłuższy czas po grudniowym wyjściu wojska z koszar tak zwani >>miarodajni komentatorzy<< w całym świecie snuli rozważania o tym, jak to w obozie komunistycznym powstaje zupełnie nowy typ ekipy rządzącej i związany z nią model sprawowania władzy w znacznym stopniu >>odideologizowany<<, już nie partyjny, lecz państwowo-wojskowy. Ci z nas, którzy dali się ogłupić bądź tym importowanym spekulacjom, bądź staropolskiemu sentymentowi do munduru, roili już o >>trzeciej sile<<, albo o sprowadzającym partię do zera sojusz wojska, Kościoła i >>Solidarności<<. No i co widzimy w Polsce po trzech bez mała latach generalskiego reżimu? Góra rozbudzonych nadziei urodziła dobrze nam znaną, wyliniałą mysz partyjnego, ideologicznego realsocjalizmu. Odtworzono dokładnie ten sam gomułkowsko-gierkowski system oparty na partyjnych komitetach i komitetowej nomenklaturze, tylko że wśród aparatczyków więcej jest mundurowych."

(Krzysztof Jerzewski, właśc. Jerzy Surdykowski, "Idą gorsi?", "Vacat" nr 19/20 z lata 1984 r., str. 73)


<><><><>


1990 Jan F. Olszewski demaskuje obłudę szyderstwa

"Bodaj w 1983 czy w 1984 roku grupa >>Głosu<< wysunęła pomysł przełamania impasu politycznego w Polsce poprzez porozumienie trzech liczących się w kraju sił: >>Solidarności<<, Kościoła i wojska. Pomysł był przez niektóre kręgi opozycji wyśmiany, przez większość przemilczany. W 1989 r. został w istocie zrealizowany w postaci umowy >>okrągłego stołu<<. Po stronie >>Solidarności<< jego największymi entuzjastami okazali się ci, którzy najgłośniej poprzednio z niego szydzili. Była to jednak jedyna realna forma paktu antykryzysowego."


("Z mecenasem JANEM OLSZEWSKIM obrońcą w procesach politycznych rozmawia JERZY PAPUGA", "Konfrontacje. Forum obywatelskie", nr 2(25) za okres 25 lutego – 24 marca 1990 r., str. 7)


Należy pamiętać, że słowa "okrągły stół" zostały użyte po raz pierwszy najprawdopodobniej właśnie przez Surdykowskiego, toteż przynajmniej w tym zakresie (ale także z zakresie dotyczącym porozumienia lewicy rządzącej, PZPR-owskiej, i lewicy opozycyjnej, ex-PZPR-owskiej) to Surdykowski jest współodpowiedzialny za owo porozumienie, zawarte w imieniu "Solidarności" z komunistyczną generalicją przy asyście przedstawicieli katolickiego Episkopatu. Mec. Olszewski mógł więc przy tej okazji mieć na myśli cytowany wyżej tekst red. Surdykowskiego.

<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Wto Kwi 03, 2018 1:54 pm, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pon Kwi 14, 2008 7:03 am    Temat postu: uzupełnienie &#8213; lewica ZA uwłaszczeniem nomenklatur Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― lewica ZA uwłaszczeniem nomenklatury



<><><><>


1989 Jerzy Surdykowski za uwłaszczeniem nomenklatury

W lipcu 1989 roku na łamach ― a jakże! ― "Gazety Wyborczej" ten sam Jerzy Surdykowski, który w 1983 roku zachęcał do porozumienia lewicy rządzącej z lewicą opozycyjną, a w 1984 r. wykpiwał projekt Macierewicza w sprawie porozumienia społecznego, przekonywał, że nie (!) należy się bać… uwłaszczenia nomenklatury:

"Jeśli pewna część ludzi władzy ― może niekoniecznie >>liberałów<<, lecz po prostu sprytniejszych i bardziej przewidujących ― usiłuje ze swych partyjnych i dyrektorskich pozycji przejść do roli kapitalistów, to znaczy, że przestaje bronić nomenklaturowych stołków i widzi swój osobisty interes w przełomowych reformach, w powrocie Polski do Europy, do normalnej wolnej gospodarki rynkowej. Prawda, że jest to proces brzydki, niesprawiedliwy i mało mający wspólnego z uczciwością, bo półprywatne spółki wykupują za grosz majątek narodowy, a ludzie z nomenklatury zamieniają na kapitał to, czym dysponują: >>chody<< w administracji, dostęp do środków produkcji. Ale jednocześnie ludźmi nomenklatury być przestają, ich przedsiębiorczość jest także krępowana przez neostalinowski gorset >>realnego socjalizmu<<. Stają się sojusznikami zmian."


(Piotr Bączek, "Jak Balcerowicz rynek budował", "Głos", nr 2(860) z 13 stycznia 2001 r., str. 14/15).


Ex-tow. Jerzy Surdykowski do 12 grudnia 1981 r. należał do PZPR i pracował w "Gazecie Krakowskiej", organie Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie. Latem 1990 r. inż. Jerzy Surdykowski został konsulem Rzeczypospolitej Polskiej w Nowym Jorku (Janusz Dobrzański, "Kontrowersyjny konsul w Nowym Jorku", "Głos" nr 5(64/65/66) z września ― listopada 1990 r., str. 142). Czyżby w nagrodę także za te rozmaite, powyżej przypomniane, "zasługi" dla zjednoczenia i umocnienia obozu lewicy w Polsce? Nominacja J. Surdykowskiego na konsula została nieprzychylnie przyjęta przez bardziej tradycjonalistyczną część amerykańskiej polonii. Jak pisał Janusz Dobrzański w w/w artykule, "Nominacji bronił amb. Kazimierz Dziewanowski [...]" (tamże, str. 143). Tak, ten sam Dziewanowski, który ― pisząc w "drugim obiegu" pod pseudonimem "Katon" ― o 5 lat wyprzedził Jacka Kuronia w proponowaniu ulepszonej wersji "planu Rapackiego" (zob. wyżej). Również doceniony uchodzącą za atrakcyjną (bo w USA!) posadą w dyplomacji... Zamknięty krąg osób, jak w niektórych długachnych serialach...


<><><><>


1989 Ernest Skalski za uwłaszczeniem nomenklatury

Oto, co pisał Ernest Skalski w "Gazecie Wyborczej". Zachwalał to, co dopiero później nazwano mianem "planu Balcerowicza":

"Sam moment przejścia do gospodarki rynkowej będzie oznaczał gwałtowny wzrost cen, gdyż będą się one do siebie dopasowywać i to zawsze w górę. Ale jednocześnie podniosą się niesłychanie zaniżone płace w gospodarce, dziś zarządzanej przez państwo. Pracodawca nie ograniczony zakazami czy podatkami, hamującymi wzrost wynagrodzeń będzie płacił tyle, ile ta praca jest dlań warta i w ten sposób uzyska się racjonalne zatrudnienie. A zatem większość płac realnych w gospodarce zacznie podnosić się od samego początku. Nie powinna więc sprawdzić się przepowiednia o nieuchronnym spadku poziomu życia ogółu społeczeństwa. Oczywiście poza okresem chaosu, o którym niczego pewnego z góry powiedzieć się nie da."

(Piotr Bączek, "Jak Balcerowicz rynek budował", "Głos", nr 2(860) z 13 stycznia 2001 r., str. 14)



"[...] w przeddzień powstania >>pierwszego niekomunistycznego rządu PRL<< lewica solidarnościowa głowiła się, jak zapewnić komunistom ciepłe posadki, wysokie emerytury, a nawet bezkarność; a nie jak odbudować kraj. Ogłoszone kilkanaście dni później >>gruba kreska<< oraz plan Balcerowicza były elementami realizowanego programu >>historycznego kompromisu<<, a nie ― jak obecnie się tłumaczy ― >>wypadkiem przy pracy<<, bądź wybiegiem taktycznym. To dzięki tworzeniu takiej atmosfery powstały liczne afery gospodarcze m. in. z Sekułą, Gawronikiem, Kwaśniewskim, Millerem w tle."

(Piotr Bączek, "Jak Balcerowicz rynek budował", "Głos", nr 2(860) z 13 stycznia 2001 r., str. 15)


Dalej red. Piotr. R. Bączek cytuje fragment innego artykułu tegoż autora:


"Nie może to jednak być lansowane przymierze z reformatorskim skrzydłem władzy, które zajmuje wprawdzie dziś kluczowe pozycje, ale traci oparcie we własnym aparacie. To musi być oferta do całego aparatu, do setek tysięcy ludzi, zajmujących w państwie wciąż jeszcze strategiczne pozycje. Muszą oni wiedzieć, że nie przewiduje się wobec nich żadnych posunięć z repertuaru stosowanych przez ich poprzedników wobec obszarników, fabrykantów i kułaków. Wprost przeciwnie: trzeba tym ludziom otworzyć możność ubiegania się o przejmowanie na własność części majątku, którym obecnie zarządzają, jeśli dają nie gorsze od innych gwarancje jego wykorzystania. Na pewno zaś należy im obiecać co najmniej roczne wypowiedzenie z zachowaniem realnej wartości zarobków, zachowanie przywilejów niechby drażniących, wszechstronną pomoc przy podejmowaniu nowego zajęcia czy samodzielnej działalności gospodarczej. Ewentualne wcześniejsze, odpowiednio korzystniejsze emerytury. Oraz ― co ważne ― żadnych osobistych rozliczeń z tytułu ich wcześniejszej działalności. Propozycja taka musi być nie tylko atrakcyjna, ale też wiarygodna."

(Ernest Skalski, "Wielki kompromis", "Gazeta Wyborcza" nr 60 z 1 sierpnia 1989 r., str. 3)

Ot, co: "...oferta do całego aparatu, do setek tysięcy ludzi... ...żadnych osobistych rozliczeń z tytułu ich wcześniejszej działalności...". Warto to pamiętać! Ktoś nie ma, aby mieć mógł ktoś! Gdy zbliżało się referendum uwłaszczeniowe (1996 r.), obóz lewicy wmawiał Polakom, że oni, Polacy... NIE WIEDZĄ, O CO CHODZI W TYM REFERENDUM. Aby tylko frekwencja okazała się poniżej wymaganej (co pozwalałoby oficjalnie wzgardzić wynikiem referendum)! Gdy miała być uwłaszczona sama tylko nomenklatura (1989 r.), a nie cały naród, przeciwnie ― wiedziano, o co chodzi, a nawet (jak widać) nie ukrywano tej wiedzy. (Taki oto ― wbrew oficjalnej ideologii ― pomysł na Janosika-na-opak: utrwalić ubóstwo milionów i bogactwo tysięcy...)

---------------------------------------------------


"Jedynym zmartwieniem Skalskiego było to, jak uzyskać poparcie społeczne. Skalski propozycję tę ponowił kilka dni później."

(Piotr Bączek, "Jak Balcerowicz rynek budował", "Głos", nr 2(860) z 13 stycznia 2001 r., str. 14)

i tu znowu (w tekście Bączka) cytat z "Gazety Wyborczej" ―


"W takich warunkach możliwe ― i w jakimś stopniu wskazane ― jest jedynie uwłaszczenie nomenklatury, i tylko na warunkach, które dla niej muszą się w ciemno okazać dobre."

(Ernest Skalski, "Wariant dyrektorski", "Gazeta Wyborcza" nr 68 z 11 sierpnia 1989 r., str. 3).

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Ernest Skalski nie powinien dziwić, bowiem "niedaleko pada jabłko od jabłoni":

"Jerzy Wilker (po wojnie już Skalski) też był funkcjonariuszem KPP i był za to przed wojną więziony. Po wojnie zaś został szefem personalnym Komendy Wojewódzkiej MO w Krakowie. Jego żona, Zofia Nimen, w KPP działała od 1930 roku. Była między innymi sekretarzem techniczny KC Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom. Po wojnie, już pod przybranym nazwiskiem męża, jako Skalska, również pracowała w tej samej Komendzie MO jako kierownik Wydziału Śledczego do walki z przestępczością nieletnich. Przez cały okres powojenny była albo sekretarzem POP PZPR, albo członkiem egzekutywy w miejscach pracy. W roku 1979, w rocznicę urodzin, towarzysz Alojzy Karkoszka [wtedy: I sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR. – dopowiedzenie E.Q.V.] przesłał jej specjalny dyplom: >>Wasz udział w rewolucyjnym ruchu robotniczym, zaangażowanie i postawa ideowa stanowi dla członków naszej Partii wzór i przykład działacza-komunisty<<. Trudno było wówczas o lepszą rekomendację. […] Zastępcą Adama Michnika, jako naczelnego redaktora [oczywiście: "Gazety Wyborczej", mowa o stanie z 1993 roku ― dopowiedzenie E.Q.V.], jest Ernest Skalski, syn Jerzego Wilkera i Zofii Nimen-Skalskiej, tej pary z Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Krakowie, a przed wojną funków KPP."


(Leszek Żebrowski, "Ludzie UB ― trzy pokolenia", "Gazeta Polska" nr 11(93) z 30 września 1993 r., przedruk w pracy zbiorowej "Dekomunizacja i rzeczywistość", Wydawnictwo AMARANT, Warszawa 1993 r., str. 57-59)


<><><><>


1989 Wojciech Giełżyński o uwłaszczeniu nomenklatury

"Możemy więc liczyć tylko na dziki kapitalizm w połączeniu z totalitaryzmem, a to w postaci wszechwładzy bonzów partyjnych, będących zarazem rekinami kapitalistycznymi."

(Wojciech Giełżyński, "Urynkowienie biedy", "Przegląd Wiadomości Agencyjnych", nr 200 z 11 sierpnia 1989 r., str. 3.)

Jeśli nawet to nie było sugestią ani tym bardziej wyrażeniem aprobaty (kontekst pozwala również tak rozumieć tę wypowiedź), to okazało się przynajmniej trafną przepowiednią...



<><><><>



1989 Jerzy Szperkowicz za uwłaszczeniem nomenklatury



"Chcąc uczynić reformy gospodarcze głębokimi i nieodwracalnymi warto uwikłać ludzi nomenklatury w działalność gospodarczą tak, by osobiście byli zainteresowani w powodzeniu i trwałości reform. W dodatku, gdyby udało się energię i niewątpliwie zdolności tkwiące w nomenklaturze zaprząc do uruchomienia martwych lub półżywych składników majątku narodowego, mogłoby się to opłacić także materialnie. Nie rozpaczam z powodu zaniżonych wycen majątku przechodzącego w ręce spółek nomenklaturowych. [...] Potraktujmy to jako odprawę dla nomenklatury, która nie społeczeństwu służyła, nie zasłużyła się, ale tracąc przywileje, zaszczyty, dochody, czuje się wywłaszczana z dorobku dwóch pokoleń. Opowiadam się za odczepnym."

(Jerzy Szperkowicz, "Uwłaszczać i nie żałować", "Gazeta Wyborcza" nr 99 z 25 września 1989 r., str. 3).


<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Sob Kwi 26, 2008 9:20 am, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Wto Kwi 15, 2008 10:23 am    Temat postu: uzupełnienie - Wschodnie Wybrzeże USA Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― Wschodnie Wybrzeże USA


<><><><>


prof. Mirosław Dakowski & prof. Jerzy Przystawa

"Już w pierwszej połowie 1990 roku otrzymywaliśmy sygnały ze strony Polaków związanych z finansjerą amerykańską, że do Polski >>wchodzi<< nieprawdopodobnie wiele kapitału spekulacyjnego z banków Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych oraz tzw. brudnych pieniędzy (np. z handlu narkotykami, pieniędzy mafijnych czy związanych z terroryzmem). Ten kapitał wchodzi bez żadnych utrudnień ze strony polskiego Ministerstwa Finansów."

(Jerzy Przystawa i Mirosław Dakowski, "Via bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski", wydawnictwo "Antyk", Komorów 1992, str. 77.)


<><><><>


dr Wojciech Błasiak

"W życiu zwykle najważniejsze jest to, o czym się milczy. A jedną z najbardziej przemilczanych publicznie postaci na naszej scenie jest nowojorski finansista George Soros [właśc.: György Sörös ― ta forma nazwiska wynika z faktu, że jest on z pochodzenia Węgrem, a dokładniej: Żydem, przybyłym do USA z Węgier – przyp. E.Q.V.], reprezentujący, jak się wydaje, interesy wielkiej finansjery Wschodniego Wybrzeża USA. Jest on autorem bezprecedensowego planu ekonomicznego dla Polski z 1989 r. Ten >>plan Sörösa<< do dziś otoczony jest milczeniem. Został on zaakceptowany prawdopodobnie na wiosnę 1989 r. przez ówczesne elity komunistyczne i ówczesną postsolidarnościową opozycję. Próby zaalarmowania polskiej opinii publicznej na jego temat zostały jeszcze w lecie 1989 roku zablokowane zarówno w >>Gazecie Wyborczej<< jak i w >>Tygodniku Solidarność<< oraz w >>Przeglądzie Tygodniowym<<. Gdyby nie krótka acz treściwa informacja na jego temat w >>Financial Times<< z 22 czerwca 1990 roku, nic istotnego o nim pewnie do dziś byśmy nie wiedzieli. [...] W istocie plan Sörösa był planem rozbioru gospodarczego Polski i to w krótkim, jak na taki proces, czasie. W zamaskowanej formie obowiązkowych spółek skarbu państwa polski rząd miał oddać naszym zachodnim wierzycielom kontrolne pakiety akcji w najlepszych a niezezłomowanych jeszcze polskich przedsiębiorstwach, ustanawiając pośrednio obcy zarząd nad polską gospodarką. Koncepcję tę publicznie poparli liderzy ówczesnej postsolidarnościowej opozycji ― Bronisław Geremek, Witold Trzeciakowski i Ryszard Bugaj. Publicznie natomiast odciął się od niej rząd brytyjski uznając. że koncepcja ta zbyt głęboko narusza suwerenność Polski."

(Wojciech Błasiak, "Wyprzedać folwark czyli rzecz o rozbiorze gospodarczym", "TAK" nr 21(26) z 7 sierpnia 1992 r.)



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++



"Od 1989 roku Polska jest obiektem bezprzykładnej a przy tym już bezpośredniej agresji ekonomicznej. Agresorami ekonomicznymi są głównie centra kapitałowo-państwowe wysoko rozwiniętych krajów przemysłowych świata, przede wszystkim EWG i USA. [...] Dwa są wszakże decydujące centra tej ukrytej agresji. Pierwszym z nich są grupy wielkiej finansjery Wschodniego Wybrzeża USA, drugim natomiast są biurokracje bankowo-państwowe RFN. [...] Nie jest chyba przypadkowe to, że z kręgów finansowych Wschodniego Wybrzeża wywodzi się autor koncepcji przyspieszonego rozbioru gospodarczego Polski z 1989 roku [...] George Soros. Nie jest chyba przypadkiem taki sam rodowód prof. Jeffrey'a Sachsa [...]. Stanowił on intelektualne zaplecze wdrażania programu dostosowawczego MFW, nazywanego czasem myląco >>planem Sachsa-Balcerowicza<<. [...] Symbioza tych dwóch głównych agresorów, czyli elit polityczno-kapitałowych Niemiec i elit finansjery Wschodniego Wybrzeża USA była dla mnie dość długo paradoksalna. Była paradoksalna ze względu na fakt dominacji wśród finansjery Wschodniego Wybrzeża USA grup o żydowskim pochodzeniu narodowo-etnicznym. Jak twierdzą wszakże dwaj moi znajomi naukowcy, których uważam za największe mózgi przynajmniej w tej części Europy, przy tak strategicznej i historycznej w sensie skutków rozgrywce o nowy podział świata, przeszłość II wojny światowej schodzi w cień. Twierdzą oni, i to niezależnie od siebie, że dojdzie do podziału stref wpływów w Polsce. Grupy Wschodniego Wybrzeża USA zadowolą się prawdopodobnie półkolonialnymi wpływami na obszarach ziem polskich b. Generalnej Guberni."

(Wojciech Błasiak, "Ukryta wojna czyli rzecz o ekonomicznej agresji na Polskę", "TAK" nr 23(28 ) z 21 sierpnia 1992 r.)



<><><><>



dr Aleksander Jędraszczyk


"Agresja ekonomiczna, która ma obecnie miejsce w Polsce, jest robiona generalnie w interesie gospodarek zachodnich. Chodzi o wyeliminowanie tego, co konkurencyjne w naszej gospodarce, albo niedopuszczenie do tego, żeby tu powstało coś konkurencyjnego względem EWG. Cały ten proces agresji skoncentrowany jest na wschodnim wybrzeżu USA w postaci dwóch instytucji: Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. [...] Obecnie proces osłabiania polskiej gospodarki jest robiony w dobrze rozumianym interesie niemieckim. Chwilowo nikt nie ma interesu w tym, żeby Polska kwitła gospodarczo, bo w tej sytuacji będzie podatna na posłuszeństwo i serwilizm polityczny. [...] tę konwersję na uwłaszczenie dawnych elit przygotowywano na Wschodzie i Zachodzie, żeby stworzyć wrażenie, że tu będziemy mieć kapitalistę w postaci byłego ubeka i kogoś tam jeszcze. Ale za to, że mu dano tę szansę zagrabienia czegoś, to ma być posłuszny Zachodowi. Tak jak kiedyś [...] był posłuszny Moskwie. To są polscy oportuniści. Nie będę przy tym ukrywał, że część tych polskich oportunistów jest w rodowodzie często nie zawsze polskiej krwi."

(Adam Kraft, "Przewrót – czemu nie. Rozmowa z dr Aleksandrem Jędraszczykiem, ekspertem gospodarczym KPN", tygodnik "TAK", nr 29(34), 4 października 1992 r.)


<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Czw Mar 24, 2011 12:10 am, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sro Kwi 16, 2008 12:30 am    Temat postu: uzupełnienie - oszustwo ustrojowe Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― oszustwo ustrojowe


<><><><>


nazwa to tylko nazwa, ale...

"Już w początkach XVIII w. masoni powołali w Dreźnie do życia specjalną lożę masońską,
która miała zajmować się tworzeniem i realizacją planów mających doprowadzić
do rozbioru Polski. Loża ta nazywała się >>Okrągły stół<<
. Jego kształt miał być
symbolem hasła >>Wolność, Równość, Braterstwo<<. Fundament ideowy tej organizacji
stanowiły, jak pisze Morawski, alchemia i satanizm. Na jej czele stał poczatkowo August Mocny.
Jego prawą ręka był znany już nam Manteuffell, który występował pod pseudonimem >>Diabeł<<."

(dr Stanisław Krajski, "Walka masonerii z Kościołem", Radio Maryja, "Rozmowy niedokończone",
28 listopada 2002 r., w sieci: http://www.polonica.net/Walka_masonerii_z_Kosciolem.htm)



<><><><>





<><><><>


Julian Tuwim

"Przy okrągłym stole"


(trzecia spośród ośmiu zwrotek wiersza, śpiewanego swego czasu przez Ewę Demarczyk, )

Do dzisiaj przy okrągłym stole
Siedzimy martwi jak zaklęci
Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
Z nieubłaganej niepamięci?


(za: "Poza Układem". Miesięcznik społeczno-polityczny", nr 9 z listopada 1989 r., str. 22)






<><><><>


Ta osobliwa hybryda socjalizmu i kapitalizmu w PRL-bis nie może zadowolić nikogo, toteż nic dziwnego, że krytykowana jest z różnych stron, "z lewa" i "z prawa", i to nawet z TAKICH SAMYCH powodów ― m. in. z powodu braku równych szans oraz z powodu wyzysku podatkowego obywatela przez państwo, który sprawia, że siła nabywcza płac jest NISKA, podobnie jak była w PRL (robocizna nadal stanowi KILKA, a nie KILKADZIESIĄT, procent cen towarów i usług). Na nic się zdaje NIEUSTANNE od 19 lat odmienianie przez wszystkie przypadki słów "przełom", "transformacja" i bliskoznacznych, podobnie jak od samego mieszania herbata nie staje się słodsza, jeśli nie wsypano do niej cukru. NADobfity sztafaż w warstwie SYMBOLICZNEJ (m. in. w nazewnictwie) ma tylko sprawić wrażenie, że wiele się zmieniło. A zmieniło się głównie NA NIBY ― zgodnie z pomysłem, zawartym w liście Jerzego Urbana do Stanisława Kani z 3 stycznia 1981 r. Dalszym ciągiem (wg Urbana) miał być demokratyczny powrót komunistów do władzy ("komuno, wróć!"), wskutek zniechęcenia Polaków do TAKIEGO "kapitalizmu" i do TAKIEJ "wolności", co już KILKA RAZY w ciągu tych 19 lat komunistom się udało osiągnąć.


<><><><>


1988 Jacek Maziarski krytyk "chadecki" (a przynajmniej w "chadeckiej" gazecie)

"Myślę, że właśnie w sferze pracy i zatrudnienia najdłużej utrzymują się ― opłakanymi skutkami ― stalinowskie teorie zakładające pełną dowolność w kształtowaniu cen. Praw ekonomii nie da się jednak bezkarnie unieważniać i naginać do własnych życzeń. Praca też jest towarem i jak każdy towar ma swoją cenę (brzmi to nieelegancko, ale z punktu widzenia gospodarki tak to właśnie wygląda!). [...] Ludzie na ogół wiedzą, ile należy im się za robotę. Istnieje przecież wolny rynek pracy, na którym każdy może sprawdzić, jaka jest aktualna cena dniówki [...] Obecna polityka tworzy błędne koło: w imię równowagi rynkowej dusi się w dół płace, a w rezultacie spada produkcja, a skoro brakuje towarów i zagrożona jest równowaga, do fabryk znów posyła się polecenia ograniczenia wypłat. [...] Właściwą przyczyną braków rynkowych inflacji i innych plag wcale nie są nadmierne zarobki, ale złe proporcje gospodarcze. [...] Polska nadal wytrwale płynie pod prąd tendencji występujących w całej światowej gospodarce. Na świecie praca stale drożeje i tak być powinno ― drożejąca praca jest potężnym motorem postępu organizacyjno-technicznego, a rosnące zarobki poszerzają wewnętrzne rynki zbytu. U nas praca była i jest tania; jej udział w kosztach wytwarzania jest trzy-cztery razy niższy niż w innych państwach o podobnym zaawansowaniu cywilizacyjnym. Co gorsza, praca w Polsce nadal tanieje. W 1980 r. płace stanowiły 10,8% globalnych kosztów produkcji w przemyśle, w pięć lat później już tylko 9,5%."

(Jacek Maziarski, "Tania praca", "ŁAD", nr 5(174) z 31 stycznia 1988 r., str. 16)


<><><><>


1989 Jacek Maziarski


"[...] można się dowiedzieć, że udział płac w kosztach wytwarzania w Polsce wciąż się obniża i obecnie kształtuje się już na poziomie 9 procent. [...] w krajach, gdzie nie ma kryzysu, nawet i 30-procentowy udział prac nikogo nie zaskakuje, a i w przedwojennej Polsce (strach wspominać te lata okrutnego wyzysku!) płace stanowiły ok. 20 proc. kosztów wytwarzania."

(Jacek Maziarski, "Polnische Wirtschaft", "ŁAD" nr 20(241) z 14 maja 1989 r.; pogrubienia moje ― E.Q.V.)


<><><><>


1989 Andrzej Gwiazda krytyk lewicowy ("syndykalistyczny")

"Mamy więc paradoksalną sytuację ― ponad interesem społeczeństwa, które utrzymuje się w 95% z pracy najemnej[,] stawia się interes gospodarki. [...] w krajach współczesnego kapitalizmu, [...] pracownik otrzymuje w formie pensji 30-60% wartości wykonywanej pracy [...] zupełnie inaczej wygląda to w krajach >>realsocjalizmu<<, gdzie pracownik otrzymuje 3,5-11% wartości wykonanej pracy. Tak niesłychanie tania siła robocza stanowi zasadniczy hamulec rozwoju. Użycie maszyn, automatyzacja, wysiłki organizacyjne są ekonomicznie nieuzasadnione, gdyż zawsze bezpośrednia praca człowieka okazuje się tańsza. Niemożliwe jest zmuszenie przemysłu, by produkował na potrzeby społeczne, skoro dochody całego społeczeństwa wystarczają zaledwie na zakup 11% całej produkcji. Społeczeństwo nie jest więc dla gospodarki ekonomicznym partnerem."

(Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 168/169; przedruk za: "Jak wrócić do normalności w gospodarce", "Poza Układem" nr 5-6 z 1989 r., str. 3; http://www.sw-trojmiasto.pl/Prasainna/PU89_5i6_4.jpg)


<><><><>


1989 "Poza Układem" o samym Balcerowiczu

„[...] pracownik naukowy Działu Polityki Gospodarczej Inst. Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, Warszawa 1978-80 [...] członek PZPR 1969-1982. Nagroda Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techn, 1978, 1980, 1981.”

(przedruk ze str. 31 w: "Kto jest kim w Polsce. Informator biograficzny. Edycja 1", Interpress, Warszawa 1984, "Poza Układem" nr 8 za październik 1989 r., str. 6-7; w sieci: http://www.sw-trojmiasto.pl/Prasainna/PU89_8_6.jpg i http://www.sw-trojmiasto.pl/Prasainna/PU89_8_7.jpg)

-------------------------------------------------------------------------------------

Członek PZPR od 1969 r., laureat trzech państwowych nagród, wykładowca Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, a obecnie wicepremier [...]”

(przedruk "Rozmowy z Andrzejem Gwiazdą", w ślad za periodykiem "Wiatr od morza"; "Poza Układem" nr 10 za grudzień 1989 r., str. 11; w sieci: http://www.sw-trojmiasto.pl/Prasainna/PU_10_89_12.jpg)

-------------------------------------------------------------------------------------

W trzeciej edycji (Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1993 r.) książki "Kto jest kim w Polsce /.../" na str. 28 datę ustania przynależności Leszka Balcerowicza do PZPR zmieniono na: "grudzień 1981", co mogłoby sugerować, że on "rzucił" legitymację partyjną w proteście przeciwko stanowi wojennemu. Jednak trzecia edycja owego "Kto jest kim w Polsce/.../" ukazała się w po tym, jak Balcerowicz już był tzw. VIP-em, więc może dlatego w niej podkoloryzowano jego obraz? (Ciekawe, że w drugiej edycji tej książki – z roku 1989 – hasło "Leszek Balcerowicz" wcale NIE figuruje! Czyżby nie zdążono na użytek drugiej edycji uzgodnić nowej wersji daty opuszczenia przezeń PZPR?...)

Bardziej prawdopodobne wydaje się, że wystąpienie Balcerowicza z PZPR ma jakiś związek czasowy i przyczynowo-skutkowy z jego skargą na działania ZOMO dokonywane 10 listopada 1982 r. w Warszawie (Michał Grocki, "Konfidenci są wśród nas", "Spotkania Editions", Warszawa 1993, str. 17). Przynajmniej wcześniej (co nie wyklucza, że po 1982 r. nadal...) Leszek Balcerowicz MUSIAŁ cieszyć się WYSOKIM zaufaniem reżymu! W latach 1978-80 pracował jako adiunkt w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu" (= tzw. "Marlena"; potem: "Wyższa Szkoła Nauk Społecznych", a obecnie: "Akademia Nauk Społecznych"); szkoła do końca istnienia PZPR była afiliowana przy jej Komitecie Centralnym; w PRL na jakiejkolwiek uczelni państwowej nauczycielem akademickim, i to poczynając już od szczebla asystenta stażysty (a nie dopiero np. od adiunkta!), można było zostać tylko pod warunkiem, że zgodę na to wyraziła uczelniana komórka PZPR; cóż dopiero mówić o centralnej szkole partyjnej?! W Polskim Towarzystwie Ekonomicznych Leszek Balcerowicz był wiceprezesem Zarządu Głównego (1981-82), zaś potem (w stanie wojennym) był komisarycznym zarządcą PTE, zawieszonego jak wiele innych organizacji, co wszak nie wydaje się w ogóle do pomyślenia w odniesieniu do osoby, która uprzednio uczyniłaby cokolwiek w proteście przeciwko polityce władz PRL, a zwłaszcza – wystąpiła z PZPR w grudniu 1981 roku!

No właśnie: pierwsza edycja mówi o jego roli jako komisarycznego zarządcy, trzecia nie mówi: drobna zmiana, mało kto zauważy, jednak widocznie chodziło o to, aby nie wznawiać informacji pośrednio świadczącej o tym, że zaufanie reżymu do Balcerowicza NIE zmalało, POMIMO "rzecenia legitymacji partyjnej" przezeń.



<><><><>


1990 Antoni Macierewicz krytyk prawicowy ("narodowo-katolicki")

"Balcerowicz wymagał wyrzeczeń, choć zbyt dokładnie ich nie precyzował. Obiecywał likwidację inflacji i szybkie przekształcenie gospodarki komunistycznej w kapitalistyczną. W Parlamencie programu dokładnie nie analizowano i zatwierdzono olbrzymią większością głosów. Nie chciano przyjmować do wiadomości ostrzeżeń [...]Nie jest [...] prawdą, że program Balcerowicza został przyjęty przez całe społeczeństwo i że nie formułowano innych rozwiązań. Lecz program ten był integralną częścią polityczno-gospodarczej pod nazwą >>okrągły stół<< i siły dominujące na polskiej scenie politycznej uniemożliwiły jakąkolwiek poważną nad nim dyskusję. [...] Na pierwszy plan wysuwają się [...] korzyści dla władz i dla zachodnich wierzycieli. Władze rękoma dotychczasowej opozycji utożsamianej z >>Solidarnością<< obniżyły poziom życia społeczeństwa o ponad 30%, zachód uzyskał kontynuację spłaty obsługi długów. [...] Spektakularnie zahamowana inflacja zaczęła znowu rosnąć w marcu i w maju osiągnęła ponad 8% tzn. ponad 150% w skali rocznej, [...] recesja wielokrotnie przekroczyła zakładane 5% i w maju osiągnęła ponad 30%. Wszystko to oznacza załamanie się programu Balcerowicza [...] U źródeł politycznej filozofii, która stała się programem Balcerowicza[,] legło przyjęcie za dobrą monetę obietnic politycznej lewicy. Jej polityczne przesłanie z lat 70-tych i 80-tych brzmiało: dajcie nam władzę, a my już zaciśniemy pas na brzuchach społeczeństwa. [...] chłopi milczeli, robotnicy nie strajkowali[,] a część inteligencji i kleru nawet czynnie zaangażowały się na rzecz umowy okrągłego stołu. [...] lewica wykazała zdolności polityczne i organizacyjne. [...] zdyscyplinowano posłów i senatorów OKP[,] a oponentów zepchnięto na margines, część elit b. opozycji wchłonięta przez aparat państwowy została zneutralizowana, prasę i telewizję zdominowała propaganda wolności i sukcesu. [...] blok z Magdalenki stoi w obliczu przegranej. Stało się tak dlatego, że sojusz lewicowy doprowadził do konfliktu na zbyt wielu polach równocześnie i ukazał się społeczeństwu jako zliberalizowana i unowocześniona wersja systemu komunistycznego. [...]Było jasne, że spadnie stopa życiowa ─ nie spodziewano się jednak, że nowa władza będzie z tak jawną determinacją ochraniała i wspierała uwłaszczenia się dawnej nomenklatury, a prominentom komunistycznym zagwarantuje szczególne przywileje. […] Wałęsa ponosi odpowiedzialność za układ z Magdalenki, powinien więc też wziąć na siebie ciężar jego zmiany."

(Antoni Macierewicz, "Drugi etap", "Głos", nr 58/59, marzec-kwiecień 1990 r., str. 6-8 )

Fatalna naiwność w ostatnim z przytocznych zdań...


<><><><>


1990 Andrzej Gwiazda

"Gospodarka rynkowa polega na tym, że ceny na wszystko są ustalone w drodze wzajemnego, swobodnego docierania między nabywcą a sprzedawcą. Najważniejszą rzeczą, którą u nas propaganda bardzo precyzyjnie przemilcza, jest to, że rynek dotyczy nie tylko masła, chleba, butów i samochodów, ale również ceny robocizny. Że cena robocizny również podlega gospodarce rynkowej. [...] Mówi się, że ceny rynkowe muszą być większe dlatego, że państwo cofa dotacje. Ale skąd państwo miało na te dotacje? Pochodziły z tego, że państwo ingerując w profil produkcji z jednej zabierało, obciążając powiedzmy 30% podatkiem obrotowym, a drugiej dokładało, czyli jeśli wycofuje dotacje, musiałoby również przestać czerpać zyski z tej produkcji, która te dotacje finansowała, co musiałoby zaowocować gwałtownym spadkiem cen jednych produktów, a wzrostem innych, bilanse musiałyby się przy tym zrównać, spadek jednych cen musiałby być dokładnie taki jak wzrost cen wyrobów dotowanych. Obserwujemy zjawisko zdumiewające: państwo wycofuje dotacje, a ceny w s z y s t k i c h produktów rosną. Wzrost cen nie ma więc nic wspólnego z wycofaniem dotacji, jest to znów dążenie do obniżenia zdolności nabywczych społeczeństwa, obniżenie konsumpcji. Nie można mówić o rynku wtedy, kiedy płace są centralnie planowane. Wszyscy wiedzą, że przedsiębiorstwo nie może podnieść płac nie dlatego, że nie ma pieniędzy, tylko dlatego, że Mazowiecki obłożył podwyżki płac nieprawdopodobnie wysokim podatkiem. [...] takim, że dać podwyżkę płac i zapłacić ten podatek rzeczywiście przedsiębiorstwo nie może."

(Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 87-88; druk rozstrzelony ― w oryginale).


<><><><>


1991 Rafał Ziemkiewicz krytyk prawicowy (liberalny)

"Paranoja [...] wyraża się w przekonaniu przeciętnego Polaka, że fundowany mu obecnie ustrój to kapitalizm. Ludzie tego pokroju, co obsada >>okrągłego stołu<<, tak zwykli robić; po wojnie też nie nazywano komunizmu komunizmem, tylko >>demokracją<<. I owa >>demokracja<< z czasów Bieruta miała z demokracją tyleż wspólnego, co kapitalizm Bieleckiego z kapitalizmem. [...] Szantażuje się Polaków, że nie ma innej drogi niż gospodarka wolnorynkowa ― co jest oczywiście prawdą ― i zarazem wpędza się ich w pułapkę gospodarki zetatyzowanej [...]. Zgodne z prawdą stwierdzenie, że muszą być biedni i bogaci, służy usprawiedliwianiu nadużyć i umacnianiu pozycji wybranych, >>równiejszych<< obywateli III RP. [...] Systemu [...] nie można nazwać kapitalizmem przede wszystkim dlatego, że kapitalizm zakłada równe szanse obywateli. [...] w kapitalizmie nędzarz może stać się bogaczem, a bogacz może zbankrutować i wylądować na bruku. Dopóki tak nie jest ― wolny rynek pozostaje fikcją, wolność iluzją, a rzekomy kapitalizm sposobem dalszego wyniszczania i okradania społeczeństwa. przez wąskie, uprzywilejowane grupy >>równiejszych<<. Przykładem jednym z bardzo wielu, ale może najlepszym, jest tzw. >>podatek obrotowy płatny na granicy, wprowadzony przez premiera Bieleckiego. Dlaczego podatku nie pobiera się normalnie, tylko w tak dziwaczny i skomplikowany sposób? Ano dlatego, że dzięki temu wydatnie podnosi się minimalny kapitał, jaki trzeba mieć, żeby prowadzić handel zagraniczny, najbardziej w tej chwili w Polsce dochodowy. Przy jednoczesnym trzymaniu łapy na systemie bankowym ― co wyklucza możliwość, by ktoś spoza układu mógł otrzymać kredyt ― daje to nowobogackiej elicie polskiego >>kapitalizmu<< całkowity spokój i ochronę przed jakąkolwiek konkurencją."

(Rafał A. Ziemkiewicz, "Kapitalizm dla ubogich!", "Najwyższy Czas!", nr 51/52(90/91) z 21/28 grudnia 1991 r., str. XI)


<><><><>


1992 Mirosław Dakowski & Jerzy Przystawa krytycy, nie deklarujący swego kierunku ideologicznego

"To co się dzieje w Polsce, nie jest naturalnym procesem, efektem pogrążenia gospodarki, dotąd sterowanej centralnie, w morze wolnego rynku, na którym do głosu dochodzą zarówno zdrowe procesy ekonomiczne jak i ułomności natury ludzkiej. Dostrzegamy bowiem mechanizmy, które zostały świadomie zaprogramowane, które z wolnym rynkiem i procesami ekonomicznymi niewiele mają wspólnego. Są to mechanizmy polityczne, związane z procesem przekazywania przez komunistów władzy w ręce ich solidarnościowych zmienników.".

(Jerzy Przystawa i Mirosław Dakowski, "Via bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski", "Antyk" (Komorów 1992, str. 184).


<><><><>


1992 Andrzej Gwiazda

"Zwalanie winy na wymagania >>wolnego rynku<< przez kolejne rządy jest oszustwem, gdyż w Polsce nie ma wolnego rynku. Gospodarka jest nadal centralnie zarządzana, tyle, że w nowoczesny sposób. Wolny rynek ma trzy części składowe: rynek towarów, rynek pracy i rynek kapitału. Rynek kapitału i rynek pracy nie istnieje. Rynek towarów jest pozorny, gdyż ceny towarów wymusza minister finansów przez administracyjne wyznaczanie podatków, w tym podatków wyłącznie cenotwórczych, przez administracyjne wyznaczanie cen energii i jej nośników oraz przez administracyjne ustalanie kursu złotego wobec innych walut. Cena robocizny również jest niemal sztywno ustalona przez ministra finansów przy pomocy słynnego >>popiwku<<."

(Andrzej Gwiazda, "`Zwalanie winy na wymagania >>wolnego rynku<< przez kolejne rządy jest oszustwem'", "Poza Układem", nr 6(34), czerwiec 1992 r., str. 3)


<><><><>


1992 Mieczysław Prystupa krytyk (chyba) liberalny

"Podstawowym hamulcem płac w przedsiębiorstwach jest podatek od ponadnormatywnych wynagrodzeń ― pomysł Władysława Baki z 1982 roku. Podatek ów skutecznie blokuje płace, lecz jeszcze bardziej ― pośrednio ― wzrost potrzebnej produkcji. [...] w sprawach polityki płac w przedsiębiorstwach państwowych rząd Olszewskiego tkwi, jak na razie, w epoce balceryzmu. [...] należy, jak sądzę, [...] opodatkować dochody osobiste ludności proporcjonalnie do ich wielkości, co będzie przesłanką większego przyrostu produkcji niż wzrost płac; uzależnić w większym niż dotychczas stopniu płace dla kierownictw przedsiębiorstw państwowych od wielkości zysku; stworzy to zabezpieczenie przed minimalizacją zysku w przedsiębiorstwach państwowych i obniżaniem podatku dochodowego. Walka z inflacją prowadzona powinna być nie tyle przez ograniczanie popytu, ale głównie przez wymuszanie wzrostu produkcji rynkowej oraz zmianę jej struktury."

(Mieczysław Prystupa, "Jaka polityka płac. Uciec od balceryzmu", "Nowy Świat" z 28 kwietnia 1992 r.)

Podatek wiązany tu z nazwiskiem Władysława Baki pierwotnie nazywał sie "Podatkiem na Fundusz Atywizacji Zawodowej", zmiana nazwy PFAZ na PPWW ("Podatek od Ponadnormatywnego Wzrostu Wynagrodzeń") pochodzi z okresu "programu Balcerowicza". Poparcie dla podatku tzw. liniowego sytuuje Prystupę wśród krytyków liberalnych.


<><><><>


1992 Andrzej Gwiazda

"Co to za wolny rynek, gdy nie ma rynku płac, kapitałowego, cen. Absurdem jest, że podatki i stałe obciążenia stanowią 80 proc. ceny produktu. W Europie robocizna stanowi 30-40 proc. ceny produktu, u nas ― 3 proc., czyli tyle samo co za komuny. Polityka Balcerowicza odebrała gospodarce klienta krajowego przez działanie popiwku, zagranicznego ― przez niski kurs dolara."

(Andrzej Gwiazda, "Tylko bunt społeczny może zmienić Polskę", wywiad nieautoryzowany w "Gazecie Gdańskiej" z 1 czerwca 1992 r.)


<><><><>


1993 Henryk Grzesło krytyk (najprawdopodobniej) liberalny

Rzadko spotykana TAK MOCNA krytyka PSEUDOkapitalizmu w PRL-bis!

"Socjaliści spod znaku UD, KLD et consortes to nie głupcy i ignoranci tylko cyniczni łajdacy, którzy wszystkimi działaniami, a jeszcze bardziej zaniechaniami [...] dążą świadomie do zachowania status quo. [...] nie leży wcale w interesie Zachodu, by Polska stała się Tajwanem Europy, świadczącym o skuteczności liberalnych rozwiązań, które przeistoczą go z biernego, bezbronnego przedmiotu gry międzynarodowej polityki w jej pełnowartościowy podmiot, a ich wyborcom ukażą nicość socjalizmu. Polska ma pozostać, w najlepszym dla nas razie, republiką bananową, w najgorszym ― śmietniskiem Europy. Rządzące zaś w Polsce elity mają być tego gwarantem ― gratyfikacją za to: europejskość, władza, wpływy i pieniądze. Należy to wreszcie w końcu otwarcie powiedzieć! [...] Czyż nie jest doskonałym pomysł budowania socjalizmu i hiperetatyzmu połączony z wmawianiem społeczeństwu, że rządzą liberałowie. Dwie pieczenie na jednym ogniu! Socjalizm kwitnie, a kapitalizm wolnorynkowy jest obrzydzany i kompromitowany. Czymże innym jak misterną grą jest przedstawianie pani Suchockiej jako >>polskiej Małgorzaty Thatcher<<, kiedy jedyną ich cechą wspólną jest przynależność do tej samej płci. [...] Niech nikt mi nie wmawia, że pan Balcerowicz nie zna krzywej Laffera, a pan Rokita nie słyszał o prawie Parkinsona demaskującym pasożytniczość, pazerność i potworną kosztowność rozrastającej się biurokracji. [...] Elity polityczne będące przy władzy cynicznie, świadomie i zdradziecko, mając za oręż manipulację informacją i pospolite kłamstwo, dążą do zatrzymania naszego kraju w rozwoju na poziomie czwartego świata, za nic mając dobrobyt obywateli i polską rację stanu. [...] ich działanie ma bowiem wszelkie znamiona nie głupoty ― niestety, lecz zdrady żywotnych polskich interesów."

(Henryk Grzesło, "Głupcy czy zdrajcy?", "Najwyższy Czas!" nr 9 z 27 lutego 1993 r., str. V; wszystkie wyróżnienia w tekście moje ― E.Q.V.)


<><><><>


1994 Rafał Ziemkiewicz

"[...] Przypomnijmy, że w rzekomo dzikim i nieludzkim kapitaliźmie dziewiętnastowiecznym przeciętny robotnik otrzymywał do 40 proc. wytworzonej przez siebie wartości. Obciążanie go kosztami rozmaitych świadczeń, przymusowych ubezpieczeń, >>bezpłatnej<< opieki lekarskiej etc. oraz koniecznością utrzymywania zbiurokratyzowanych struktur >>państwa opiekuńczego<< zredukowało ów zarobek do ― w obecnych państwach Europy Zachodniej ― ok. 8 proc., a w Polsce poniżej 5 proc. [...] Dobrą orientację w sytuacji kraju daje nam stopa redystrybucji, czyli to, jaka część dochodu narodowego zamiast w rękach obywateli znajduje się pod zarządem państwa. W USA jest to dziś ok. 20 proc., w krajach UE ok. 40 proc., w Szwecji ― 70 proc. W Polsce państwo konfiskuje obecnie około 80 proc. dochodów obywateli (wg danych oficjalnych, nie obejmujących tzw. szarej strefy). [...] Tu właśnie [...] leży klucz niesłychanego sukcesu azjatyckich tygrysów: przy daniu obywatelom pełnej swobody działalności gospodarczej [...] zredukowały one stopę redystrybucji poniżej 10 proc."

(Rafał Aleksander Ziemkiewicz, "Złudzenia, mrzonki, utopie...", "Gazeta Polska" nr 37(61) z 15 września 1994 r., str. 11.)


<><><><>


1995 Paweł Wyszkowski, polski publicysta w USA, o PRL-owskim planie Balcerowicza

"[...] plan ten utrzymał w mocy sowiecki, komunistyczny system podatkowy [...] To ten sowiecki system podatkowy jest fundamentem, na którym zbudowano cały plan i całą tzw. reformę. [...] To na tym fundamencie Balcerowicz przetoczył Polskę z realnego socjalizmu do obecnej totalitarnej inicjatywy nomenklatury komunistycznej. A jest tak dlatego, że [...] komunistyczny system podatkowy zrywa zależność między zyskiem [...] wynikającym z działalności gospodarczej a podatkiem legalizując w ten sposób grabież dowolnej sumy w dowolnym momencie od dowolnego wybranego przez komunistów podatnika. Zasadniczym instrumentem jest tu domiar! A zasadniczym elementem reformy wprowadzonej przez Unię Wolności jest zmiana nazwy domiaru na podatek od dochodu domniemanego! Jest oczywiste, że domiar wykluczył możliwość powstania gospodarki rynkowej, a to dlatego, że przy jego użyciu partia, nie rynek[,] decydowała o tym, które przedsiębiorstwa będą istnieć, a które będą zniszczone. [...] Jacek Kuroń, obecnie kandydat na prezydenta z ramienia Unii Wolności, w czasie swego niedawnego pobytu w Chicago oświadczył w wywiadzie prasowym, nie bez buty jakże typowej dla tego wieloletniego działacza komunistycznego, że należało zniszczyć kilkadziesiąt tysięcy przedsiębiorstw prywatnych, które przetrwały realny socjalizm, ponieważ były elementem >>wstecznym i konserwatywnym<<. Faktem jest, że dla każdego ugrupowania komunistycznego – w tym dla Unii Wolności [–] każda własność prywatna była elementem >>wstecznym i konserwatywnym<< – zwłaszcza własność polska! [...] plan ten utrzymał w mocy sowiecki, komunistyczny system płac [...] przewidział zastąpienie tzw. państwowej siatki płac przez ustawę o popiwku, która jest równoważna z ustawowym zakazem wolnego rynku pracy[,] co również eliminuje gospodarkę rynkową. [...] dywidenda, która niestety w Polsce jest obecnie pseudo-dywidendą, a to dlatego, że nie jest ona – tak jak to ma miejsce w gospodarce rynkowej – ustalana przez firmę, która fundusze wypracowała [...] tzw. zadłużenia przemysłu z tytułu popiwku i dywidendy nie są wcale zadłużeniami rzeczywistymi. Są to tylko zadłużenia pozorne i konwencjonalne. [...] polski pracownik produktywny opodatkowany jest globalnie około 90 proc. "

(Paweł Wyszkowski, "Peerelowski plan Balcerowicza (I)", "Głos", nr 17(94) z 23-24 października 1995 r., str. 4)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

"Pamiętajmy, że za czasów realnego socjalizmu fundusz publiczny finansował siły zbrojne, [...] Odbywało się to wszystko przy około 90[-]procentowej stopie podatkowej. [...] Co w dziedzinie finansów wprowadziła reforma czyli plan Balcerowicza? Utrzymała ona 90[-]procentowe opodatkowanie, utrzymała wspólnotę funduszu partyjnego i publicznego, jako nienaruszalną zasadę każdego komunistycznego państwa, i utrzymała w pełni program dotacji i subwencji. Tyle tylko, że ten ostatni uległ reorganizacji. Zamiast finansować przedsiębiorstwa usług i dóbr ogólnie konsumowanych, finansuje on – z subwencji i dotacji – inwestycje prywatne nomenklatury komunistycznej. Są to takie giganty przedsiębiorczości jak np.: Art B, Elgaz, Polnippon itd. [...] Balcerowicz nie przeprowadził żadnych zmian strukturalnych państwa zachowując w całości komunistyczne układy sowieckie – i to zarówno w dziedzinie podatków jak i w dziedzinie finansów państwa. [...] To dlatego wielu Polakom wydaje się, że za czasów socjalistycznych było lepiej. Bo było lepiej! Właśnie dlatego, że było lepiej, partia zmieniła ekipę! A zmieniają ją po to, aby partii było lepiej! Partii jest dziś lepiej! No cóż, znakomitej większości Polaków jest dziś gorzej! A partia już nigdy nie powróci do czasów, kiedy było jej gorzej! [...] Najlepiej określił dzisiejszą sytuację znany i wieloletni działacz komunistyczny, Bronisław Geremek, z butą nie pozostawiającą żadnych wątpliwości co do natury obecnego reżimu: >>Skumbrie w tomacie? Chcieliście[,] to macie!<<."

(Paweł Wyszkowski, "Peerelowski plan Balcerowicza (II)", "Głos", nr 18(95) z 25-26 października 1995 r., str. 4)


<><><><>


1996/97 Włodzimierz Rydz o planie Balcerowicza

"Nie dajmy się zwieść kosmetycznym, powierzchownym zmianom w komunistycznym zarządzaniu gospodarką Polski. System nakazowo-rozdzielczy pozostaje nietknięty. Przed 1989 r. dotyczył zarówno towarów, pieniądza, jak i usług. Obecnie uwaga rządu skupia się na kontroli pieniądza nie podlegającego żadnym regułom rynkowym. Jest drukowany przez rząd i określany w stosunku do walut obcych wg jego widzimisię. To prowadzi do wszechwładztwa rządu i zapobiega wprowadzeniu gospodarki rynkowej. Polska gospodarka prowadzona jest, z małymi poprawkami wg schematu zapoczątkowanymi przez rząd Rakowskiego. Późniejszy głośny program Sachsa-Balcerowicza jest właściwie autorstwa Bobmusha-Fishera. Program ten został opracowany na początku lat osiemdziesiątych dla stabilizacji gospodarki krajów Ameryki Łacińskiej. [...] Polityka fiskalna i zasady konstrukcji budżetu centralnego objawiają się w nadal bardzo wysokim opodatkowaniu podmiotów gospodarczych i osób fizycznych. Dystrybucyjna funkcja budżetu oznacza panowanie aparatu państwowego i jest najbardziej znanym przykładem dławienia przedsiębiorczości. Narodowy Bank Polski ciągle wprowadza pieniądz do gospodarki na niejasnych zasadach, praktycznie bez pokrycia. W nowym statucie NBP nie są określone źródła pokrycia emisji pieniądza. Krótko mówiąc, bank centralny nadal nie istnieje. Nie można dopatrzyć się dobrych intencji w Programie Powszechnej Prywatyzacji Lewandowskiego i Kaczmarka, skoro nie jest poprzedzony reprywatyzacją. Sam PPP i jego sposób realizacji wskazuje, że jest to program nie uwłaszczenia, a wręcz wywłaszczenia narodu polskiego. [...] Przed sądem nikt nie stanie, bo odpowiednikiem włoskich specjalistów od czystych rąk są towarzysze kalibru Jaskierni, Kołodki i Cimoszewicza, nikomu więc włos z głowy nie spadnie."

(Włodzimierz Rydz, "Polska 70-milionową potęgą", "Głos", nr 1(268) z 6-7 stycznia 1997 r. str. 5)


<><><><>


2001 Stanisław Michalkiewicz krytyk prawicowy ("wolnorynkowy")


Na domiar złego, rządy >>solidarnościowe<< rozpoczęły dość wcześnie odwrót od wolnego rynku, likwidując bądź ograniczając nawet te wolności gospodarcze, jakie zostały wprowadzone przez przełomową ustawę o działalności gospodarczej z października 1988 roku. Zapoczątkowany wówczas proces trwa nieprzerwanie do dnia dzisiejszego. [...] Tragicznym i prawdopodobnie brzemiennym w skutki nieporozumieniem jest przypisywanie w tej sytuacji winy za niepowodzenia i społeczne niezadowolenie >>niewidzialnej ręce rynku<<, która rzekomo się nie sprawdziła, jak to uczynił ostatnio JE ks. bp Piotr Jarecki w swoim kazaniu podczas pielgrzymki ludzi pracy do Częstochowy. Jak można narzekać i wskazywać prostym ludziom na >>niewidzialną rękę rynku<< i w ogóle na rynek, jako sprawcę ich położenia, kiedy narastająca reglamentacja objęła już ponad 200 obszarów działalności gospodarzej w Polsce, i jednocześnie oczekwiać spadku społecznego poparcia dla koalicji SLD-UP która, zacierając ręce, głosi to samo? Model państwa ukształtowany wskutek odwrotu od swobód ekonomicznych i wolnego rynku, umocniony podczas rządów koalicji SLD-PSL w latach 1993-1997, był nadal umacniany przez koalicję AW>>S<<-UW, która przejęła władzę w roku 1997. [...] o ile AW>>S<< i UW osiągnęły symetrię swego politycznego zaplecza z zapleczem politycznym SLD, to wszystko wskazuje na to, że utraciły zdolność do konfrontacji z tą partią. Cena, jaką zapłaciło i państwo, i gospodarka, i obywatele za ten eksperyment, jest wzmocnienie modelu biurokratycznego państwa omnipotentnego, w którym SLD czuje się jak ryba w wodzie, ale które pogrąża się, bo musi się pogrążać w kryzysie finansowym i gospodarczym.

(Stanisław Michalkiewicz, "Rozważania o demokracji w Polsce" /IX 2001 r./ w: "Targowica urządza się przy Napoleonie", str. 182-183)



<><><><>



2009 Stanisław Michalkiewicz


I zaczęło się ― to Balcerowicz jest akuszerem Samoobrony i hasła >>Komuno, wróć<< ― jakie pojawiło się już w połowie 1990 roku. Warto przypomnieć, że w sierpniu 1989 roku za prywatyzacją gospodarki było prawie 70 proc. ludzi w Polsce, a kiedy zaczął rządzić Jan Krzysztof Bielecki, czyli w 1991 roku ― już tylko 16 proc. Tak Balcerowicz przysłużył się gospodarce rynkowej. [...] Kontrolować gospodarkę miała razwiedka, a więc żadna wolna konkurencja nie była tu pożądana. A jak by tu ją kontrolować, gdyby powstały silne podmioty niezależne od razwiedki? Więc przezorniej było w ogóle nie dopuścić do ich okrzepnięcia ― oczywiście pokrywając to hałaśliwą propagandą >>wolnego rynku<<. Miało to jeszcze taki skutek, że wielu ludzi uwierzyło, iż wolny rynek polega na szwindlu i złodziejstwie. To przekonanie właśnie pokutuje niestety wśród znacznej części słuchaczy Radia Maryja. Komuniści nie tylko się nakradli, ale jeszcze zdyskredytowali ideę wolnego rynku wśród znacznej części społeczeństwa. Każdy, kto im w tym pomagał, też jest zbrodniarzem zasługującym na śmierć poprzedzoną wyrafinowanymi torturami. [...] Jest mnóstwo ludzi, którzy myślą odwrotnie, np. zwolennicy interwencjonizmu państwowego, dla których wolny rynek jest podejrzany. Zdecydowanie nie wierzą oni w rynek. Oni wierzą tylko w to, co trzymają w ręku. Donald Tusk mówił mi kiedyś, że taki właśnie jest Balcerowicz. On tylko udaje wolnorynkowca, a tak naprawdę jest etatystą. Chętnie w to wierzę, ponieważ gdy miał władzę, co innego robił, niż potem pisał w felietonach.


(Stanisław Michalkiewicz, "Nie bójcie się prawdy!", wydawnictwo DEXTRA, Rzeszów 2009, str. 75, 76 i 154)


<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Pią Gru 17, 2010 2:04 pm, w całości zmieniany 51 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sro Kwi 16, 2008 1:21 am    Temat postu: uzupełnienie &#8213; wyścig po inwestyturę Moskwy Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― wyścig po inwestyturę Moskwy


<><><><>


1981 I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ "S" jako zwolennik (!)

"No, bo jeśli w czasie zjazdu krajowego w uchwale programowej znalazło się, że >>`Solidarność' lepiej zabezpieczyć może interesy ZSRR niż skompromitowana PZPR<<[,] nie mogło to wynikać z oceny bieżącej sytuacji. Pomijam moralną dwuznaczność, a mówiąc prosto zwykłą zdradę, ale to się wydawało kompletnym absurdem. Związek był w pełnym biegu, składał się z samych prawie antykomunistów i miał zawierać umowy z Kremlem zabezpieczające jego interesy? A takie zapewnienie znalazło się w uchwale, zostało późną nocą podsunięte delegatom, było tak ważne, że poświęcono wiele wysiłku manipulacyjnego, żeby to przepchnąć, zaangażowano kupę ludzi, żeby nie dopuścić do dyskusji. Żeby zapobiec tej manipulacji[,] trzeba ich było z góry posądzić o zdradę, a tak, mogliśmy tylko złożyć votum separatum. Zatem plan, który jest realizowany obecnie, był już gotowy wtedy, bo z sytuacji nie wynikał, mógł wynikać jedynie z umów i dalekosiężnych planów."


(Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 70-71)


A dlaczego Sejm i Senat w PRL-bis tak często obradują nocami?


<><><><>


1981 Jacek Kuroń jako zwolennik


Jacek Kuroń, obok Jana Józefa Lipskiego i Antoniego Macierewicza, udzielił wywiadu "Tygodnikowi Samorządność". Z wywiadów udzielonych przez tych trzech byłych wybitnych członków byłego KSS "KOR" wynika łącznie, że Jacek Kuroń był wtedy zwolennikiem "dogadywania się" i to już nie z "liberalną" frakcją w PZPR, ale bezpośrednio z Kremlem, kosztem i ponad głowami polskiej kompartii. Opowiadając się za tą ideą J. Kuroń odżegnał się jednak od swojego udziału w jej realizowaniu:

"Uważam, że czas powiedzieć: nie PZPR jest gwarantem sojuszu. I ja to mówię. Tylko istnieje taki sposób czytania, że skoro ja to mówię, to ja chcę się dogadywać. To jest oczywiste nieporozumienie. Nawet, jeśli można by się z nimi dogadać, to musieliby to być ludzie, którzy są dla nich do przyjęcia. Ja jestem ostatnim, który mógłby to zrobić. [...] Nawet gdybym chciał... A nie chcę."

(Ewa Górska, "Żeby dać świadectwo prawdzie [...]", "Tygodnik Samorządność", nr 3(179) z 14 grudnia 1981 r., str. 8 i 10.)



<><><><>



1981 Antoni Macierewicz jako krytyk

Red. Górska pytając na ten sam temat Antoniego Macierewicza cytuje jego własne wcześniej wydrukowane słowa:

"Koncepcja sformułowana przez J. Kuronia i podjęta w Sejmie przez R. Reiffa nasuwa obawy, iż jej skutki znaczyć będą powrót do smutnych czasów z końca XVIII w., kiedy to poszczególne koterie polityczne ubiegały się w rosyjskiej ambasadzie o mandat sprawowania władzy w Polsce."

(Ewa Górska, "Realia i radykalizm [...]", tamże, str. 10.)


W/w Ryszard Reiff to ówczesny lider Stowarzyszenia PAX (w tej roli ― następca założyciela tej organizacji, Bolesława Piaseckiego), zarazem poseł na Sejm PRL i członek Rady Państwa.



<><><><>



1982 Jacek Kuroń jako zwolennik rewolty (przeciw komunistom warszawskim) i... kompromisu (z moskiewskimi)



"W czasie kilkunastu tygodni ― może trochę wcześniej, może trochę później ― pierwszy, drugi czy trzeci lokalny incydent przekształci się w ogólnopolskie rozruchy. Władza okupacyjna najprawdopodobniej zostanie obalona, ale z możliwie największymi społecznymi kosztami i największym zagrożeniem zbrojnej interwencji ZSRR. Dlatego kierownictwo ruchu oporu musi jednocześnie przygotowywać społeczeństwo polskie do nawet najdalej idących ustępstw w kompromisie z władzą i do zlikwidowania okupacji w zbiorowym, zorganizowanym wystąpieniu. Sądzę, że wystąpienie takie może polegać na równoczesnym uderzeniu na wszystkie ośrodki władzy i informacji w całym kraju. [...] trzeba już dziś robić wszystko, co można, aby uświadomić kierownictwu ZSRR, że przy odrobinie dobrej woli z ich strony porozumienie narodowe Polaków ― nawet bez udziału obecnych władz PRL ― nie naruszy ich militarnych interesów, a dla ekonomicznych będzie niezwykle korzystne. [...] Przez wiele lat swojej opozycyjnej działalności głosiłem zasadę unikania wszelkiej przemocy. Poczuwam się więc do obowiązku zabrania głosu, aby oświadczyć, że obecnie przygotowywanie obalenia okupacji w zbiorowym wystąpieniu uważam za zło najmniejsze."

(Jacek Kuroń, "Tezy o wyjściu z sytuacji bez wyjścia", "Tygodnik Mazowsze" nr 8 z 31 marca 1982 r., str. 3)






+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Jak widać, Kuroń zadeklarował zmianę swojego poglądu na ewentualne stosowanie przemocy przeciwko PRL-owskiemu reżymowi, natomiast w roli "idée fixe" Jacka Kuronia pozostała intencja szukania modus vivendi z moskiewską metropolią. Później, replikując na polemiczne wobec niego wypowiedzi znanych działaczy podziemia (Kuroń był wtedy internowany w Białołęce), dopowiedział:


"Nie możecie budować programu na nadziei, że generałowie i sekretarze dobrowolnie zgodzą się na kompromis. Trzeba przyjąć założenie, że przemoc ustępuje tylko wobec przemocy, i zapowiedzieć wyraźnie, że ruch nie cofnie się przed użyciem siły. [...] Zapowiadane wystąpienie może oczywiście polegać na strajku generalnym ― aż do skutku. [...] Jeśli [...] nie zapewnimy sobie współdziałania zdecydowanej większości żołnierzy i milicjantów, to strajk należało by połączyć z uderzeniem na wybrane ośrodki władzy i informacji [...] Można też zapowiedzieć, że uderzenie takie nastąpi, jeśli strajkujące załogi zostaną zaatakowane."


(Jacek Kuroń, "Macie teraz złoty róg. List otwarty do Zbigniewa Bujaka, Wiktora Kulerskiego i innych działaczy ruchu oporu", "Tygodnik Mazowsze" nr 13 z 15 maja 1982 r., str. 3; wyróżnienia moje ― E.Q.V.)






<><><><>



1983 Antoni Macierewicz jako krytyk



Zdecydowanie takiemu graniu losem Polski w wewnętrznych rozgrywkach pomiędzy Czerwonymi sprzeciwiło się (w rok później) środowisko Antoniego Macierewicza:

"Polska myśl polityczna ma od dawna to do siebie, że czuje się w obowiązku posiadanie jakiejś >>orientacji<<, czyli programu oparcia polskich wysiłków narodowych na jakiejś zewnętrznej sile. Przed 1918 rokiem było to nawet dosyć łatwe: zaborców było trzech i ― stosownie do tego ― istniały w polityce polskiej trzy orientacje: rosyjska, niemiecka i austriacka. Po Jałcie zaborca był jeden, a zaboru dokonał za wiedzą i zgodą Potęg Sprzymierzonych. Mimo to Mikołajczyk do wyborów 1947 roku kierował się >>orientacją anglosaską<<. Po tej dacie orientowanie się na Anglosasów stało się znacznie utrudnione, a los Mikołajczyka zaświadczył o małej skuteczności takich zabiegów. Ponieważ jednak jakąś >>orientację<< poważny polityk polski mieć powinien, pojawiła się, ze znacznym nasileniem w końcu lat siedemdziesiątych, >>orientacja moskiewska<<, program reformowania ustroju w Polsce w oparciu o Sowiety, ich przyzwolenie i zgodę. Rzecz w tym jednak, że program reformowania ustroju dzięki poparciu Kremla skutecznie od lat blisko czterdziestu realizuje PZPR, więc w naszych warunkach >>orientacja moskiewska<< sprowadza się do prób wyślizgania tej organizacji z roli funkcji namiestniczych. Wyślizgiwanie za pomocą perswazji oznacza przekonanie Kremla, że PZPR nie sprawdza się w powierzonej jej roli; wyślizgiwanie za pomocą siły to pomysł groźniejszy: polega na stwarzaniu przez praktyczną działalność polityczną takich sytuacji, w których PZPR rzeczywiście się nie sprawdza, co jeszcze nie jest niczym złym. Liczy się przy tym na to, że Moskwa nie chcąc lub nie mogąc interweniować zgodzi się na przekazanie władzy w niekomunistyczne, ale mniej pewne ręce. Elementy takiego pomysłu zawierał opublikowany już po 13 grudnia w prasie podziemnej tekst, który zalecał Polakom uderzenie siłą w centra władzy przy jednoczesnym sformułowaniu programu i ekipy kompromisowo nastawionej wobec ZSRR, która dzięki mobilizacji, poparciu społecznemu i zgodzie Moskwy przejmie z rąk PZPR i WRON-y władzę nad krajem. Podsumowując może nieco brutalnie: >>orientacja moskiewska<< to program stworzenia nowej, niemarksistowskiej, autentycznie i szczerze polskiej Targowicy. >>Orientacja moskiewska<< rozkwitła w polskiej publicystyce niezależnej w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, ale jej początki są daleko wcześniejsze. W tej dziedzinie należy uznać i docenić prekursorską rolę Bolesława Piaseckiego. Stworzona przez niego organizacja PAX miała być niemarksistowską, katolicko-postępową, alternatywną wobec PZPR bazą rządów radzieckich w Polsce. Najpełniej, najuczciwiej i najjaśniej przedstawił >>orientację moskiewską<< Stefan Kisielewski w serii artykułów publikowanych po dziś dzień w rozpoczętej przed ośmiu bodaj laty. Kisielewski pisze wprost: z Moskwą nie możemy się bić, należy przeto z nią rozmawiać, przekonać, że Polską nie da się rządzić za pomocą partii marksistowskiej, a więc namiestnictwo należy przekazać w ręce niekomunistycznych, ale przyjaźnie wobec Rosji nastawionych środowisk szczerze polskich. Kisiel ma taką naturę, że wiele mu wolno. Jest zresztą poważnym i wysokiej klasy publicystą politycznym, ale nie pretenduje do roli wpływającego na losy narodu polityka. >>Orientację moskiewską<< próbowali realizować jednak ludzie, którzy, z małym na szczęście powodzeniem, do takich ról aspirowali. W 1981 roku nie tylko Kania, Jaruzelski, Siwak jeździli do Moskwy. Jeździł tam też, i co dziwniejsze, publicznie w mowie i piśmie tym się chwalił, Stefan Bratkowski. Częścią jego zabiegów był tak zwany >>list 35<<, w którym przekonywano Sowiety, że PZPR nie powinna mieć monopolu na urzędowe wdrażanie przyjaznych uczuć wobec ZSRR, bo przyjazne, a w każdym razie limitowane poczuciem realizmu politycznego uczucia do imperium żywi większość czynnego politycznie społeczeństwa polskiego. Trzeba powiedzieć jasno, że w tej sprawie nie powinno być najmniejszych wątpliwości: >>orientacja moskiewska<< musi być z polskiego myślenia i działania wykreślona. Przemawiają za tym wszelkie możliwe powody: moralne, narodowe, polityczne."

(Zespół "Głosu", "Chrześcijaństwo i geopolityka", "Głos", nr 2(43), maj-czerwiec 1983 r., str. 21/22.)


W powyższym przytoczeniu zostały odmiennym kolorem wyróżnione niektóre fragmenty. Trzeci spośród nich niewątpliwie odnosi się do apelu Jacka Kuronia cytowanego wyżej.

Zdaniem Zespołu "Głosu" jedyną dopuszczalną powinna być orientacja polska:

"Skoro odrzuca się >>orientację moskiewską<<, to czy można zarysować inne, realne rozwiązanie >>kwestii radzieckiej<<? Nazwijmy je >>orientacją polską<<. Zwiększenia niezależności Polski od ZSRR nie uzyska się drogą rozmów, konkurencji z PZPR czy WRON-ą, zabiegania o łaski Kremla. Wzrost niezależności Polski można uzyskać jedynie drogą faktów dokonanych, przez podejmowanie decyzji o najistotniejszych dla kraju sprawach niezależnie od woli Kremla."

(Zespół "Głosu", "Chrześcijaństwo i geopolityka", "Głos", nr 2(43), maj-czerwiec 1983 r., str. 22.)








Antoni Macierewicz i jego współpracownicy odrzucali koncepcję rywalizowania z komunistami o inwestyturę udzielaną przez Kreml, nie zamierzali (przynajmniej w swych deklaracjach) przelicytować polskich komunistów w zabieganiu o względy Sowietów ani (w szczególności) zastępować PZPR w roli siły pełniącej rolę namiestnika centrum imperium sowieckiego we władaniu Polską.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Natomiast Stefan Bratkowski albo ma sam krótką pamięć, albo liczy(ł) na jeszcze krótszą pamięć Polaków, skoro w szesnaście lat później był przodownikiem w przypisywaniu Radiu Maryja orientacji moskiewskiej: "Radio Maryja bezbłędnie realizuje, świadomie lub nie, sowieckie interesy." (tenże, "Rodzina", "Rzeczpospolita" nr 284 z 6-7 grudnia 1997 r.).

Gdyby nawet to było prawdą, to Stefan Bratkowski, choćby we własnym interesie, powinien UNIKAĆ przypisywania takiej cechy nie tylko Radiu Maryja, ale ― KOMUKOLWIEK! Oto bowiem inne jego słowa:

"Proszę sobie wyobrazić 10 mln. kartek pocztowych z jednym tylko słowem: >>odejdź<<." (Stefan Bratkowski na forum Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR przy Związku Literatów Polskich w dniu 16 marca 1979 r., wg: "Biuletynu Informacyjnego" nr 3, kwiecień 1979, str. 29);

"Wszyscy, którzy czymś usłużyli Polsce i postępowi [...] to nasi protoplaści. To się liczy. [...] Nie przeceniam nas. Ale jest nas trzy miliony, trzy miliony dorosłych ludzi." (Stefan Bratkowski na forum Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR przy Związku Literatów Polskich w dniu 19 października 1979 r., wg: "Biuletynu Informacyjnego" nr 7 z września-października 1979, str. 19; w obu powyższych wypadkach chodzi o miesięcznik wydawany przez KSS "KOR").

"Około dwóch trzecich członków partii wierzy w Boga, komuniści w sensie dosłownym stanowią w niej mniejszość. Nie wolno o tym zapominać, bo inaczej niczego nie będzie się rozumieć, jak się nie rozumiało do tej pory. Człowiek, który mówi o sobie >>komunista<<, jak ja, musi rozumieć i uszanować wszelkie odcienie zangażowania politycznego w tej partii, zamiast udawać, że są tylko tacy jak on. Niestety, nasza partia[,] choć w nazwie >>zjednoczona<<[,] zapomniała, ze powinna dziedziczyć tradycje po wszystkich ruchach lewicy i postępu w Polsce [...]" (Stefan Bratkowski na zebraniu partyjnym przy Oddziale Warszawskim Związku Literatów Polskich w dniu 5 września 1980 r., wg: "Biuletynu Informacyjnego Solidarnośc Gdańsk" nr 17 z 30 września 1980, str. 5).

Bratkowski powiedział zatem: "Gierek NIE, Partia TAK!". Ale skąd mu się wzięło te 10 milionów? Na kilkanaście miesięcy przed 10 milionami członków "S"! Czyżby on już w 1979 r. był wtajemniczony w projekt Moskwy wymiany I sekretarza KC PZPR, do czego wstępem zapewne miała być sprowokowana latem 1980 roku fala strajków?

Wreszcie, nie uchodzi właśnie jemu wytykanie czyjejkolwiek pro-sowieckiej postawy, skoro to ona takową czynnie (i jawnie) reprezentował, o czym jest mowa powyżej we fragmencie opracowania Zespołu "Głosu" z 1983 r. (chodzi o tzw. "list 35").



<><><><>



1984 Andrzej Zwaniecki jako "opisywacz"


"Należy jednak postawić pytanie, czy nie istniała możliwość sprowokowania takiej sytuacji, w której aparat stałby się neutralny wobec żądań społecznych lub zaczął się z nimi częściowo utożsamiać. Myślę, że taka szansa była i została nawet wyartykułowana ― przed Sierpniem przez Stefana Kisielewskiego [w przypisie: odwołanie do niezależnego nieregularnego kwartalnika "Res Publica" nr 1 z 1979 r. i nr 7 1980 r.; w tym drugim wypadku odnośne sformułowanie brzmi: "...wynegocjować u Rosji zgodę na przemiany polityczno-ustrojowe (granicę ich wyznaczą realia sytuacji gospodarczej i psychologicznej) za cenę szerszego akceptowania trwającej stabilizacji geopolitycznej..." ― uwaga E.Q.V.], a później przez Jacka Kuronia. Proponowali mianowicie podjęcie próby porozumienia z Moskwą ponad głowami rządzącej ekipy. [...] sądzić można, że Kuroń myślał o uzyskaniu od Moskwy zgody na wprowadzenie w Polsce samorządowej demokracji i quasi-pluralistycznej ekipy rządzącej. [...] Sądzę, że zneutralizowałoby to przynajmniej część aparatu zwalczającego >>Solidarność<<, zaś z drugiej strony, poszerzyło grono zwolenników struktur poziomych jako najbardziej obiecującej platformy koegzystencji tak różnych sił politycznych, jak Moskwa, aparat i >>Solidarność". Z wywiadu udzielonego podziemnemu czasopismu CDN (nr 47/83) przez Lecha Wałęsę wynika, że Moskwa gotowa była nawiązać wstępny kontakt z >>Solidarnością<<". ["Według późniejszego dementi Wałęsy, był to wywiad nie autoryzowany" ― przyp. redakcji "Aneksu".]

(Andrzej Zwaniecki, "Kto wywołał tę wojnę?", "Aneks", nr 33/1984, str. 122)



<><><><>



zasięg pro-moskiewskiego
"porozumienia ponad podziałami"


1989 Arkadiusz Rybicki (w artykule na łamach gazety kierowanej przez ks. dr. Wiesława Lauera, od stosunkowo niedawna znanego opinii publicznej także "skądinąd")

"Żaden rząd polski nie ma dziś interesu, żeby pozostawać we wrogości wobec Rosjan czy Związku Radzieckiego ani też dążyć do zmiany układu sił w Europie Wschodniej. Raczej ze strachem mogą Placy myśleć o tym, jaką rolę odgrywać będzie nasz kraj ze swoimi długami i bagażem problemów w wypadku, gdyby ZSRR nie chciał być sojusznikiem Polski, a wybrał na swojego sprzymierzeńca w tej części Europy na przykład bogatą Republikę Federalną Niemiec."


(Arkadiusz Rybicki, "Trzeba zaryzykować", "Gwiazda Morza ― Gdański Dwutygodnik Katolicki", nr 17(150) z 13 i 20 sierpnia 1989 r., str. 6)

Arkadiusz Rybicki w tej defetystycznie brzmiącej konstatacji (mimowolnie albo nie) trafnie wskazał na zbliżenie dwóch sąsiedzkich wobec nas mocarstw, dokonujące się oczywiście kosztem ― między innymi ― naszego kraju. Dzisiaj widać, że ― wobec niemiecko-rosyjskiego kon-dominium nad coraz większą częścią kontynentu europejskiego ― wierzganie przeciwko Moskwie i wierzganie przeciwko Berlinowi wychodzi na jedno.


---------------------------------------------------------------------------------------------

1990 Maciej Giertych (w wywiadzie dla włoskiej gazety "La Stampa")

"Największe zagrożenie dla nas zawsze przychodziło z Niemiec, toteż jest w interesie Warszawy, by pozostać w sprzężeniu z Moskwą, nie opuszczać Układu Warszawskiego ani RWPG i odmawiać przystąpienia do Wspólnoty Europejskiej. W naszym interesie jest Wspólny Dom Gorbaczowa, bo w nim nikt nie zrezygnuje z własnej suwerenności i ZSRR będzie dobrze włączony do Europy."


(Antoni Lenkiewicz, "Typy i typki postkomunizmu", cz. IV, Wydawnictwo ― Biuro Tłumaczeń, Wrocław 2004, str. 36)

---------------------------------------------------------------------------------------------

1992 Janusz Onyszkiewicz (na łamach gazety redagowanej przez b. sekretarza KC PZPR)

"W tzw. >> pierwszym niekomunistycznym rządzie Tadeusza Mazowieckiego<< został wiceministrem MON i ku osłupieniu zdrowo myślących Polaków, wbrew postulatom Wegier i Czechosłowacji, bronił Układu Warszawskiego. Sprzeciwiał się również działaniom zmierzającym do wycofania z Polski wojsk ZSRR. Będąc już nie zastepcą, lecz szefem MON w rządzie Hanny Suchockiej, publicznie wypowiadał się przeciw naszej integracji ze strukturami zachodnimi: Domaganie się wejścia do NATO jest także sprzeczne z naszą polityką zagraniczną wobec wschodniego sąsiada ― tłumaczył na łamach >>Wprost<< z 2 sierpnia 1992 r."


(Antoni Lenkiewicz, "Typy i typki postkomunizmu", cz. II, Wydawnictwo ― Biuro Tłumaczeń, Wrocław 2002, str. 89)


Owa zbieżność między wypowiedziami "narodowca" Macieja Giertycha i "laickiego lewicowca" Janusza Onyszkiewicza przywodzi na myśl sytuację o niemal 90 lat wcześniejszą: "Wyrazem ugodności SDKPiL oraz PPS ― lewicy było wzięcie ― ramię w ramię z endecją ― udziału w wyborach do carskiej Dumy." (zob.: Bohdan Urbankowski, "Kierunki poszukiwań. Szkice o polskich socjalistach", Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1983, str. 232).


<><><><>



2002 Krzysztof Wyszkowski jako krytyk

"Działania kuroniady w >>Solidarności<<, prowadzone przy wykorzystaniu Bujaka i Frasyniuka jako >>robotniczej gęby<<, Jeżeli ktoś z działaczy >>Solidarności<< swoim zachowaniem wpłynął na wprowadzenie stanu wojennego, to właśnie kuroniada. Podczas posiedzenia Komisji Krajowej Tadeusz Mazowiecki nazwał działania kuroniady w >>Solidarności<< (prowadzone za pomocą Zbigniewa Bujaka i Władysława Frasyniuka jako >>robotniczej gęby<<) niedopuszczalnym stosowaniem metody szantażu moralnego. Chodziło o stałe ekstremizowanie w celu osłabienia pozycji Wałęsy i wzmocnienia roli kuroniady. Pomysł Kuronia utworzenia rządu pod jego kierownictwem w grudniu 1981 roku to nie tylko jeszcze jeden przykład opętania żądzą władzy, ale i cicha podstawa zależności od Jaruzelskiego i Kiszczaka."

(Krzysztof Wyszkowski, "Kuroniada, opozycja i utrwalanie postsowietyzmu. List otwarty do Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej", "Głos", nr 24(934) z 15 czerwca 2002 r., str. 11.)


<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Wto Mar 30, 2010 10:00 am, w całości zmieniany 27 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Czw Kwi 17, 2008 11:36 pm    Temat postu: uzupełnienie &#8213; o eurokomuniźmie Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― o eurokomuniźmie

Nowa lewica na Wschodzie i Zachodzie kontynentu miały wspólnie działać, jakoby przeciwko hegemonii dwóch supermocarstw nad Starym Kontynentem ― naprawdę zaś przeciwko obecności Amerykanów w Europie Zachodniej, i doprowadzić do jego zjednoczenia pod swoim (tj. lewicowym, a więc ― moskiewskim) sztandarem:


<><><><>


1977 Adam Michnik



"Po XX Zjeździe KPZR rozpoczął się ― tezą Togliattiego o policentryźmie ― proces destalinizacji i desatelizacji w międzynarodowym ruchu komunistycznym. Zjawisko >>eurokomunizmu<< jest fazą tego procesu. Odrzucam >>spiskową<< teorię historii, która głosi, iż jest to wynik tajemnych planów Kremla. Jest ona równie absurdalna jak teza, że ruch opozycyjny w Europie Wschodniej jest dziełem schizofreników bądź imperialistycznych służb wywiadowczych. [...] Pytanie zasadnicze: kto na Zachodzie jest sojusznikiem ludzi walczących w Europie Wschodniej o prawa człowieka? Na ocenę Cartera jeszcze za wcześnie, ale ― moim zdaniem ― nie jest tym sojusznikiem polityka amerykańska w swoim wariancie kissingerowsko-sommenfeldtowskim [poprawnie: sonnenfeldowskim ― dopowiedzenie E.Q.V.]. Tę politykę ― przepraszam za niemodne sformułowanie ― uważam za cyniczną i imperialistyczną. Jej istotą jest dążenie do utrwalenia podziału świata między supermocarstwa, do stabilizacji status quo w Europie Wschodniej i Europie Zachodniej. [...] Doktryna Sonnenfeldta, której fundamentalnym założeniem było zamrożenie status quo, [chodzi o doktrynę, wypracowaną przez dwóch polityków amerykańskich: Helmuta Sonnenfelda i Henry'ego Kissingera w latach 70. ubiegłego wieku, zakładającą celowość podtrzymywania podziału świata, a przynajmniej Europy, na strefy wpływów Stanów Zjednoczonych i Związku Sowieckiego ― dopowiedzenie E.Q.V.] spotkała się z jednoznaczną krytyką zachodniej lewicy i wschodnioeuropejskich >>dysydentów<<. Niestety, obie strony nie do końca zdawały i zdają sobie sprawę z wspólnoty swych interesów. Dlatego trzeba tę wspólnotę tłumaczyć jednym i drugim. Akcja dysydentów w Europie Wschodniej potrzebna jest lewicy ― także eurokomunistycznej ― tylko bowiem przez przezwyciężenie Świętego Przymierza supermocarstw możliwa jest realizacja projektu >>socjalizmu w wolności<< na terenie Europy Zachodniej. Akcja lewicy zachodniej jest nam potrzebna, jest ona bowiem czynnikiem destabilizującym Święte Przymierze, jest tym, czynnikiem presji na rządy, który może przeobrazić détente w autentyczne odprężenie oparte na respektowaniu praw człowieka w całej Europie. Myślę przeto, że to lewica jest naszym sojusznikiem."

(Gustaw Herling-Grudziński i Adam Michnik, "Dwugłos o eurokomunizmie", w: S. Carillo, G. Herling-Grudziński, K. S. Karol, H. Kissinger, B. Kreisky, L. Kołakowski, A. Michnik, L. Moczulski, "Eurokomunizm", Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1977, str. 41 i 44)

Znamienne, że rozmowa Michnika z Herling-Grudzińskim odbyła się 7 marca 1977 r. a więc zaledwie parę dni po madryckim spotkaniu w dniach 2 i 3 marca 1977 r., w którym uczestniczyli przywódcy trzech partii komunistycznych: Enrico Berlinguer z Włoch, Georges Marchais z Francji i Santiago Carillo z Hiszpanii, co stanowiło jedno z wydarzeń w tym nurcie ruchu komunistycznego, który wtedy właśnie nazywano "eurokomunizmem" (wielce przyczynił się do tego Santiago Carillo poprzez tytuł swojej książki "El eurocomunismo y el estado" = "Eurokomunizm i państwo"), polegającym m.in. na zbliżeniu partii komunistycznych na Zachodzie do tamtejszych partii socjaldemokratycznych, które swego czasu Józef Stalin zdyskredytował był epitetem "socjalfaszyści" (ale jeszcze wcześniej tenże Stalin wykorzystywał był je do montowania w różnych krajach tzw. "frontów ludowych", mających jednoczyć partie komunistyczne i socjaldemokratyczne). To samo środowisko wykazało podobnie szybki refleks w (niemal dokładnie) 8 lat później, kiedy to w "Tygodniku Mazowsze" z 14 marca 1985 r. ukazał się artykuł "Jałta ― i co teraz?" Jacka Kuronia, wyrażający nadzieję na odmianę w zaledwie parę dni po tym, jak nowym gensekiem sowieckim został Michaił Gorbaczow (opisałem to powyżej: "Jacek Kuroń przewidująco docenia Gorbaczowa").


<><><><>


1977 Leszek Moczulski


Zwięźle, ale PRZEWIDUJĄCO przedstawił znaczenie eurokomunizmu długoletni (= co najmniej w latach 1954-76) publicysta PZPR, Leszek Moczulski:

"Jest tylko jedna sytuacja szczególna, w której eurokomunizm ponownie miałby szansę w Europie Wschodniej. Tę sytuację stworzyć może zakończona powodzeniem rewolucja demokratyczna w ZSRR. Oczywiście, gdyby Związek Radziecki stał się rzeczywiście demokratycznym, opartym o zasady pluralizmu państwem, to nawet przy utrzymywaniu w stanie zależności krajów socjalistycznych ― możliwe byłyby identyczne czy podobne przeobrażenia w państwach obozu. Otwarłoby to drogę do eurokomunizmu."

(Leszek Moczulski, "Spojrzenie z boku", w: S. Carillo, G. Herling-Grudziński, K. S. Karol, H. Kissinger, B. Kreisky, L. Kołakowski, A. Michnik, L. Moczulski, "Eurokomunizm", Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1977, str. 35.)

Sytuacja opisana w tej wypowiedzi Moczulskiego odpowiada rokowi 1990.


<><><><>


1984 Anatolij Golicyn


"Przychylność Zachodu dla nowej liberalizacji stworzy korzystne warunki dla osiągnięcia zamierzeń strategii sowieckiej w Stanach Zjednoczonych, a nawet w Japonii. [...] Eurokomunizm mógłby zostać przywrócony. Powstałby silniejsza presja, aby partie komunistyczne, socjalistyczne oraz związki zawodowe tworzyły wspólne fronty narodowe i międzynarodowe. [...] Francja i Włochy pod rządami koalicyjnymi przyłączyłyby się do sojuszu z Niemcami i Związkiem Sowieckim, natomiast Wielka Brytania stanęłaby przed wyborem pomiędzy neutralną Europą a Stanami Zjednoczonymi. Istnieje małe prawdopodobieństwo, aby NATO mogło w tej sytuacji przetrwać. Czesi wraz z Rumunią i Jugosławią wystąpią z propozycją rozwiązania Układu Warszawskiego w zamian na rozwiązanie NATO [...], co niechybnie oznaczałoby wycofanie wojsk amerykańskich i bliższy sojusz Europy ze >>zliberalizowanym<< blokiem komunistycznym. [...] Starań Jugosławii i Rumunii aby stworzyć silniejsze związki ze Wspólnotą Europejską, nie należy widzieć jako sprzeczne z interesami sowieckimi, ale jako pierwsze kroki w kierunku zjednoczenia Wspólnoty Europejskiej z RWPG. [...] >>Europa od Atlantyku do Uralu<< byłaby Europą neutralną i socjalistyczną. Stany Zjednoczone, zdradzone przez swoich byłych sojuszników, schroniłyby się do >>Fortecy Amerykańskiej<<."

(Anatolij Golicyn /podpułkownik KGB, który w 1961 r. zdezerterował na Zachód/, "Strategia kontynentalna", /fragment jego książki pt. "Nowe kłamstwa w miejsce starych", pochodzącej z 1984 r./, "Głos", nr 3(809) z 22 stycznia 2000 r. str. 6)

"Europa od Atlantyku do Uralu" to pamiętne hasło gen. Charlesa de Gaulle'a jako prezydenta Francji, który w ten sposób chciał zaznaczyć, że Francja będzie bardziej zainteresowana kontaktami ze wszystkimi państwami Europy (nie wykluczając obozu komunistycznego), niż więziami sojuszniczymi z USA.


<><><><>


2000 Władimir Bukowskij


"Pomysł polegał na tym, by oprzeć się mocno na partnerach w Europie ― socjalistach i socjaldemokratach, w celu zapobieżenia zbytniej niezależności krajów Europy Wschodniej i dawnych republik wschodnich i ich zbaczania ku kapitalizmowi. Wielka idea détente była zbudowana na kooperacji komunistów na wschodzie i socjalistów na zachodzie. W latach 80-ych to była główna idea oparta na założeniu, że socjaliści dojdą do władzy w Europie Zachodniej a komuniści na wschodzie w jakiś sposób zmodyfikują swoją politykę [...] Europa Zachodnia podążała dalej szlakiem tego projektu ― stworzenia wspólnego domu europejskiego. Tak więc idea wspólnej Europy nie była początkowo ideą socjalistyczną, ale jest zbudowana wokół socjalistycznej koncepcji nie pochodzącego z wyboru rządu komisarzy siedzących w Brukseli. "

(Władimir Bukowski /wybitny rosyjski krytyk sowietyzmu, a potem więzień polityczny, następnie ― aż do teraz ― emigrant /, "Porozumienie międzynarodówek" /zapis fragmentu ścieżki dźwiękowej autobiograficznego filmu Władimira Bukowskiego, nadanego przez Telewizję Polską 6 stycznia 2000 r./, "Głos", nr 3(809) z 22 stycznia 2000 r. str. 6)


<><><><>

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Wto Maj 06, 2008 12:06 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Pią Kwi 18, 2008 3:01 am    Temat postu: uzupełnienie &#8213; Komisje Robotnicze czy WZZ? Odpowiedz z cytatem

uzupełnienie ― Komisje Robotnicze czy WZZ?


<><><><>


1977 Adam Michnik


"[...] Wreszcie doświadczenie hiszpańskie. Przecież to doskonały i zasługujący na szczegółowe studium model walki z totalitarną dyktaturą. Model ewolucyjnego wychodzenia z tej dyktatury ku formom demokratycznym. Hiszpański eurokomunizm może być dla ludzi lewicy z Europy Wschodniej ważną lekcją budowania wspólnego frontu z inaczej myślącymi, lekcją otwartości i lojalnego współdziałania z Kościołem Katolickim, lekcją ― wreszcie ― budowania niezależnego ruchu robotniczego w warunkach totalitarnej opresji. Myślę tu oczywiście o słynnych >>komisjach robotniczych<<, niezrównanym instrumencie walki o robotnicze prawa i interesy. Do implementacji w Europie Wschodniej nadaje się zresztą zasadniczy zrąb programu deklarowanego przez eurokomunistów. [...] Niczego innego nie pragnę dla Polski."

(Gustaw Herling-Grudziński i Adam Michnik, "Dwugłos o eurokomunizmie", w: S. Carillo, G. Herling-Grudziński, K. S. Karol, H. Kissinger, B. Kreisky, L. Kołakowski, A. Michnik, L. Moczulski, "Eurokomunizm", Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1977, str. 45)


<><><><>


1977 dwutygodnik "Robotnik"


"Celem, jaki stawia sobie >>Robotnik<< jest [...] popieranie niezależnych przedstawicielstw robotniczych, które powinny zastąpić martwe instytucje Związków Zawodowych."

(nie zatytułowana deklaracja programowa, "Robotnik" nr 1 z września 1977 r., str. 1 http://www.pismo-robotnik.pl/html/robotnik_numer_01.html)


<><><><>


1980 Komitet Samoobrony Społecznej "KOR"


W styczniu 1980 r. z pracy w Stoczni Gdańskiej wyrzucono Annę Walentynowicz i Andrzeja Kołodzieja, w >>Elektromontażu<< wyrzucono ponad 20 pracowników, a zapowiadano wyrzucenie ponad 100 dalszych (z 500-osobowej załogi). To tam 23 stycznia 1980 r. powstała Komisja Robotnicza z Lechem Wałęsą, Sylwestrem Niezgodą i Teofilem Koszałkiem w swoim składzie, która pod swoim oświadczeniem zebrała 168 podpisów; KR zwołała wiec na 31 stycznia, natomiast w tydzień później, 30 stycznia, KSS "KOR" wydał oświadczenie dotyczące utworzenia tej Komisji.

(według "Biuletynu Informacyjnego" /wydawanego przez KSS "KOR"/, nr 1(35) ze stycznia-lutego 1980 r., str. 13 oraz "Oświadczenia KSS->>KOR<< z dn. 30 stycznia 1980 r." w "Komunikacie KSS >>KOR<<" nr 35 /datowanym 31 grudnia 1979 r./, str. XIV; niestety, nie dotarłem do oryginalnych tekstów tych publikacji, znam je tylko ze skrótowych odpisów.)


<><><><>


1980 Jacek Kuroń



"Mamy obowiązek działać w taki sposób, by załogi organizowały się w niezależne od władz instytucje: Komisje Robotnicze, Wolne Związki Zawodowe, czy też jak zapewne zrobią to w najbliższych dniach kolejarze lubelscy — aby opanowywały one państwowe Związki Zawodowe poprzez wybory do Rad Zakładowych."

(Jacek Kuroń, "Ostry zakręt", "Biuletyn Informacyjny" nr specjalny 5(309), lipiec 1980 r., str. 9).


<><><><>


1980 dwutygodnik "Robotnik"


"Przede wszystkim trzeba zmusić władze do nadania statusu prawnego niezależnym przedstawicielstwom robotniczym, które powstały i powstają w zakładach pracy podczas obecnych strajków. Takie komisje robotnicze oraz własne, wybierane obecnie rady zakładowe mogłyby być pierwszym etapem do stworzenia w przyszłości wolnych związków zawodowych."

(materiał nie podpisany, "Czego żądać", "Robotnik" nr 59 z 15 sierpnia 1980 r., str. 1)



Jeszcze wtedy ― w Sierpniu! ― preferowano w tym środowisku komisje robotnicze, odsuwając postulat uznania przez PRL wolnych związków zawodowych w dalszą przyszłość...


<><><><>


1986 Bogdan Borusewicz (jedyny członek KSS "KOR" na Wybrzeżu)


"Wałęsa jeszcze w marcu usiłował wywołać strajk w Elektromontażu, ale, jak mówiłem, w tej grupie był agent i bezpieka znała wszystkie ich zamiary. […] Nazwa >>Komisje Zakładowe<< była, jak się zdaje, moim pomysłem. Chodziło o nawiązanie do doświadczeń hiszpańskiej lewicy ― po to, aby w przypadku starcia ustawić się lepiej propagandowo."

(">>Potrzebna jest wytrwałość<< Wywiad z Bogdanem Borusewiczem", rozmowa datowana w grudniu 1986 r., "Przegląd Polityczny" nr 9, str. 45 i 48, http://encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=008587009045 i http://encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=008587009048)






Przy okazji: ciekawe, KOGO ― jako agenta ― miał na myśli Borusewicz udzielając powyższej wypowiedzi? Czy moźe tego, którego Wyszkowski zdemaskował jeszcze w czasach przedsierpniowych (i opisano ten przypadek w "Robotniku Wybrzeża" /piśmie WZZ/ nr 4 z czerwca 1979 r. ― dodatek do nr 4, datowany 9 września 1979 r. http://www.pismo-robotnik.pl/html/robotnik_wybrzeza_numer_04.html; jest tam list Krzysztofa Wyszkowskiego do redakcji, dotyczący rozpoznania Edwina Myszka jako konfidenta SB, a potem także oświadczenie demaskujące go, podpisane: "Andrzej Bulc, Joanna Duda-Gwiazda, Andrzej Gwiazda, Alina Pieńkowska, Maryla Płońska, Anna Walentynowicz, Leszek Wałęsa, Błażej Wyszkowski"), czy innego, który sam (również przed Sierpniem) się przyznał (zob. niżej, w: "uzupełnienie ― przyczynki do sprawy >>Bolka<<"), wyznanie zostało nagrane, a o Borusewiczu powiadano, że dysponował (wtedy ― a dzisiaj KTO?!?!) kasetą magnetofonową z tym nagraniem? Zesztą, nazwisko Edwina Myszka nie występuje wśród członków owej Komisji Robotniczej z Elektromontażu, zatem na pewno nie może tu chodzić o niego.

Sama liczebność Komisji Robotniczej w "Elektromontażu" nie jest jednoznacznie ustalona. "Biuletyn Informacyjny" nr 1(35) ze stycznia-lutego 1980 r. wymienia TRZY nazwiska ("Lech Wałęsa, Sylwester Niezgoda, Teofil Koszałka"), notka "LESZEK — życiorys Lecha Wałęsy" w "Bratniaku" nr 4(24) z lipca-sierpnia 1980 r., str. 14, http://encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=001980024014 wymienia DZIEWIĘĆ nazwisk ("Dyrekcja >>Elektromontażu<< […] postanowiła Wałęsę zwolnić z pracy [...] postanowiono zwolnić również inne osoby związane z Wolnymi Związkami Zawodowymi: Zbigniewa Dąbrowskiego, Edmunda Glapa, Teofila Koszałkę, Jerzego Majewskiego, Sylwestra Niezgodę, Kazimierza Pankiewicza, Tadeusza Szczepańskiego (niedługo po zwolnieniu utopił się on w kanale w dziwnych okolicznościach) i Czesława Wardzińskiego."), Bogdan Borusewicz w powyżej cytowanej wypowiedzi mówi o OŚMIU osobach (ale wymienia tylko nazwisko Lecha Wałęsy, zatem nie wiadomo, czy liczba "osiem" odnosi się do pozostałych członków Komisji, czy ma obejmować także Wałęsę; można to tłumaczyć tym, że Borusewicz spośród owych dziewięciu miał na myśli osiem osób, które pozostawały przy życiu w dniu powstania Komisji Robotniczej). Jeszcze inną liczbę można znaleźć w zapisie dyskusji przeprowadzonej przez Wszechnicę Związkową w auli Uniwersytetu Gdańskiego w dniu 6 lipca 1981 r. (Byłem obecny podczas tej dyskusji w auli, jednak nie pamiętam z autopsji tego, co tu przytoczę, dopiero dotarcie do jej zapisu pozwala mi odtworzyć odnośny jej fragment.) Jeden z uczestników dyskusji, Sylwester Niezgoda powiedział m. in.: "Nas było pięciu, z tym, że jeden był konfidentem. Zorganizowaliśmy wtedy Komisję Robotniczą Elektromontażu [w oryginale: Elaktromontażu – E.Q.V.], do której wchodziłem ja, Leszek Wałęsa, Zbigniew Dąbrowski i Teofil Koszałko." ("WZZ a Solidarność", FAKT 1981, str. 17). Skoro Niezgoda wskazał liczbę PIĘĆ, ale wymienił tylko CZTERY osoby, to można domniemywać, że (być może przez delikatność?) pominął nazwisko tego, którego uważał za konfidenta. Czyżby to piąte nazwisko (nazwisko domniemanego konfidenta) należało dobierać spośród tych pięciu, które widnieją w "Bratniaku", ale nie zostały wymienione przez Niezgodę? W zasadzie ― spośród czterech, bowiem Tadeusz Szczepański już 16 stycznia 1980 r. (tj. dokładnie na tydzień przed powstaniem owej Komisji) zginął, prawdopodobnie skrytobójczo zamordowany przez SB. I czy tego samego (tj. nie T. Szczepańskiego, rzecz jasna, ale człowieka pominiętego przez S. Niezgodę) miał na myśli Borusewicz, gdy mówił o "agencie" cytowanym tu w wywiadzie, udzielonym w grudniu 1986 roku? Sama dyskusja była dość chaotyczna i stopniowo coraz bardziej kłótliwa, aczkolwiek jej stałą cechą od początku trwania był fakt nieobecności Lecha Wałęsy ― odnosiłem wrażenie, że jest to spotkanie tzw. "Gwiazdozbioru" czyli całej reszty trójmiejskich WZZ (wtedy włącznie z: Aliną Pieńkowską, Bogdanem Borusewiczem i Lechem Kaczyńskim!), uchodzącej za wewnątrz-związkową opozycję wobec przewodniczącego Wałęsy. Niemniej jednak nikt tam publicznie nie sugerował (ani przy okazji mówienia o Komisji Robotniczej, ani w innych momentach), jakoby uważał Wałęsę za konfidenta. Niemniej jednak informację o owym nagraniu magnetofonowym sprzed Sierpnia, w którym miało znajdować się przyznanie się Wałęsy do jego negatywnych zachowań na początku lat 70., posiadałem właśnie od organizatora owej dyskusji.



<><><><>



1988 Andrzej Kołodziej (działacz ― kolejno ― WZZ, "S" i SW)


"W tym czasie realizowaliśmy koncepcję Borusewicza utworzenia Rady Robotniczej na wzór rad hiszpańskich z okresu dyktatury Franco. Wybraliśmy >>Elektromontaż<<, gdzie pracował Wałęsa. Ośmiu ludzi przymierzało się tam do utworzenia tej rady, ale wszyscy, włącznie z Wałęsą[,] zostali w styczniu aresztowani i zwolnieni z pracy."

(Alfred Znamierowski, "Zaciskanie pięści. Rzecz o >>Solidarności Walczącej<<", Éditions Spotkania, Paryż 1988, str. 33, http://archiwum.sw.org.pl/pdf/ZaciskaniePiesci.pdf.)

Andrzej Kołodziej (zwłaszcza w okresie, kiedy działał jeszcze w WZZ przed Sierpniem, niekoniecznie zaś wtedy, gdy w niespełna 10 lat później był jednym z czołowych działaczy Solidarności Walczącej, a zarazem odznaczał się wówczas krytycyzmem wobec Bogdana Borusewicza i całej lewicy "korowskiej", o czym zresztą jest mowa w cytowanej książce) być może wierzył, że komisje robotnicze to pomysł Borusewicza, ale czyżby Borusewicz w kilka lat po Sierpniu podzielał tę wiarę?... Habent sua fata verba.


Warto tu zwrócić uwagę na artykuł niejakiego "Leopolda" z 12 lutego 2010 r. pt.: "Swój do swego, czyli Borusewicz w Moskwie zacieśnia", http://wzzw.wordpress.com/2010/02/12/swoj-do-swego-czyli-borusewicz-w-moskwie-zaciesnia/.


<><><><>


rodowód ekspertów:



1986 relacja Dorna

"Z nieznanym źle się rozmawia ― także i przede wszystkim w negocjacjach politycznych. [...] Inaczej było z ekspertami, a zwłaszcza ich politycznym trzonem: Geremkiem, Mazowieckim i ― w mniejszym stopniu ― Kowalikiem. Byli to ludzie z dawna komunistom znani: Geremek i Kowalik ― byli działacze partyjni średniego szczebla [tu przypis Dorna: "W latach sześćdziesiątych Bronisław Geremek był dyrektorem polskiego Instytutu Kulturalnego w Paryżu, członkiem egzekutywy KU PZPR Uniwersytetu Warszawskiego oraz redaktorem tygodnika >>Argumenty<<. Tadeusz Kowalik był w swoim czasie redaktorem naczelnym >>Życia Gospodarczego<< oraz dziekanem w Wyższej Szkole Nauk Społecznych." WSNS to "uczelnia", afiliowana przy Komitecie Centralnym PZPR ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.], a Mazowiecki ― jako były działacz PAX-u, były poseł na sejm i długoletni pozaparlamentarny, koncesjonowany katolicki opozycjonista."

(Ludwik Dorn, "Sierpień'80. Mechanizm gry politycznej", "Głos", nr 1(47), styczeń-kwiecień 1986 r., str. 18 )



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

2004 dopowiedzenie Belki


"Kiedy we wrześniu 1980 roku pierwszy raz usłyszałem nazwisko Wałęsa, nawet nie wiedziałem, o kogo chodzi. Zacząłem się niepokoić. (...)Ale potem dowiedziałem się, że tam gdzieś obok jest Geremek, no to już było spokojnie; wiadomo było, że to idzie we właściwą stronę. "

(Piotr Jakucki, "(K)raj agentury", "Nasza Polska", nr 21(448 ) z 25 maja 2004 r., str. 1; przytoczona wypowiedź Marka Belki, w 2004 r. SLD-owskiego premiera)


<><><><>


Niezależna pozycja Jadwigi Staniszkis:



1980 relacja Staniszkis

"[...] różnica radykalizmu między robotnikami i ekspertami była przede wszystkim różnicą w y o b r a ź n i. [...] Argumenty[,] przy pomocy których eksperci przekonywali Prezydium (w swej większości milczące) o konieczności podjęcia prac nad dodatkową formułą[,] były różne, między innymi kuriozalny moim zdaniem w ustach tzw. intelektualistów ― >>to przecież nic nie znaczy<< [...] Grupa >>redakcyjna<< została stworzona: ja ― ze względu na swoje poglądy, a także przekonanie, iż winien to być wybór s a m y c h robotników[,] nie uczestniczyłam w jej pracach.".

(Jadwiga Staniszkis, "Ewolucja form robotniczego protestu w Polsce. Socjologiczne refleksje wokół wydarzeń w Gdańsku, sierpień 1980", "Głos", nr 10(33), listopad-grudzień 1980 r., str. 45-46.)





+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

1986 relacja Dorna

"Siódmym członkiem Komisji była docent Jadwiga Staniszkis, socjolog, jedyna osoba, która nie zachowała wymogu politycznej lojalności wobec Mazowieckiego: na znak protestu przeciwko wprowadzeniu do tekstu Porozumienia Gdańskiego formuły o kierowniczej roli PZPR wystąpiła z Komisji Ekspertów. [...] Jadwiga Staniszkis była politycznym outsiderem Komisji. W jej skład wchodzili katolicy świeccy, ex- czy też post-rewizjoniści, członkowie DiP-u [= quasi-opozycyjne grono o nazwie: Konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość" ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.] członkowie TKN [= Towarzystwa Kursów Naukowych, tj. związanej z KOR-owską opozycją formacji samokształceniowej ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.]. Staniszkis nie należała do żadnego z tych środowisk, jest postacią znaną w środowisku socjologicznym ze swych naukowych zasług, ale nikt nigdy nie przypisywał jej jakichkolwiek kwalifikacji politycznych. [...] Staniszkis znajdowała się już w stoczni ściągnięta wcześniej przez jedną z osób powiązaną z Prezydium MKS-u. Wyjaśnia to, dlaczego Mazowiecki i Geremek wysunęli jej kandydaturę. Staniszkis znalazła dojścia do Prezydium MKS-u lub osób istotnych w Prezydium i jego aparacie. Jej zakorzenienie w tym środowisku mogło zaowocować nominacją na >>eksperta<< MKS-u, a zatem niewłączenie jej do składu powstającej Komisji Ekspertów mogło doprowadzić do sytuacji, w której poza Komisją istnieliby inni, niezależni eksperci. Byłby to istotny precedens. Aby zapobiec temu, lepiej było włączyć docent Staniszkis do Komisji Ekspertów, zwłaszcza, że była tam izolowana i nie mogła stworzyć, także z braku własnych kwalifikacji politycznych, poważniejszej groźby dla Mazowieckiego i Geremka."

(Ludwik Dorn, "Sierpień'80. Mechanizm gry politycznej", "Głos", nr 1(47), styczeń-kwiecień 1986 r., str. 9)


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

1988 relacja Kołodzieja

"Dwa dni po utworzeniu zespołu doradców wchodząca w jego skład doktor Jadwiga Staniszkis poprosiła o rozmowę z prezydium MKS i oświadczyła nam, że rezygnuje z pracy w tym zespole. Powiedziała, że może nam doradzać prywatnie, ale nie jako członek zespołu doradców. Ostrzegła prezydium przed pewnymi niebezpiecznymi zjawiskami, a mianowicie przed próbą przejęcia przez doradców kontroli nad strajkiem przez narzucanie swej woli i koncepcji prezydium MKS. [...] Przyjęliśmy informacje pani Staniszkis i ostrzeżenie, że w postępowaniu pewnych osób, szczególnie Geremka, widzi usiłowanie ― jak to określiła ― manipulowania strajkującymi i wykorzystania ich do jemu tylko znanych celów politycznych. Wtedy nie wiedzieliśmy, że Geremek miał ponoć jakieś kontakty z Gierkiem. Te rzeczy dotarły do nas później. Również później dowiedzieliśmy się, że doradców przywieziono do Gdańska samolotem rządowym [...] to władza dobierała nam wtedy ludzi na doradców. Po ostrzeżeniach pani Staniszkis zażądaliśmy dokooptowania do zespołu doradców jeszcze dwóch ludzi, zaproponowanych przez nas ― mecenasa Olszewskiego i Leszka Kaczyńskiego, doktora prawa pracy z Uniwersytetu Gdańskiego, bardzo blisko związanego z nami jeszcze w okresie działalności KZ WZZ. Potem dołączyło jeszcze dwóch doradców przysłanych przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. Ci ostatni zajmowali wtedy najlepsze stanowisko. Po prostu w ogóle nie mieszali się do naszych działań [...]"

(Alfred Znamierowski, "Zaciskanie pięści. Rzecz o >>Solidarności Walczącej<<", Éditions Spotkania, Paryż 1988, str. 53/54, http://archiwum.sw.org.pl/pdf/ZaciskaniePiesci.pdf.)


<><><><>


Trzy punkty zwrotne w Sierpniu wg doc. Staniszkis:



1) powstanie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Gdańsku (17 VIII 1980)

"Był to pierwszy zwrotny punkt opisywanych wydarzeń: leninowska >>awangarda<< klasy robotniczej otrzymała wyzwanie od z o r g a n i z o w a n e j r e p r e z e n t a c j i tejże samej klasy. Sytuacja powyższa nie tylko stanowiła poważny problem polityczny, lecz także p r e c e d e n s i d e o l o g i c z n y. W tych warunkach nie tylko wybór formy negocjacji, ale samo ich podjęcie stało się poważnym wyborem politycznym."

(Jadwiga Staniszkis, "Ewolucja form robotniczego protestu w Polsce. Socjologiczne refleksje wokół wydarzeń w Gdańsku, sierpień 1980", "Głos", nr 10(33), listopad-grudzień 1980 r., str. 41.)



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

2) zgoda władz na rokowanie z MKS, przybycie komisji Jagielskiego w miejsce komisji Pyki (22 VIII 1980)

"Stworzenie nowej komisji z wicepremierem Jagielskim i podjęcie rokowań [...] było drugim punktem zwrotnym opisywanej sytuacji."

(Jadwiga Staniszkis, "Ewolucja form robotniczego protestu w Polsce. Socjologiczne refleksje wokół wydarzeń w Gdańsku, sierpień 1980", "Głos", nr 10(33), listopad-grudzień 1980 r., str. 42.)



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

3) żądanie władz, aby nowe związki zawodowe uznały m. in. kierowniczą rolę PZPR (27 VIII 1980)

"[...] na początku kolejnego zebrania grupy roboczej (27 sierpnia) oświadczono nam, że >>postulat stworzenia niezależnych związków traktowany jest jako problem przede wszystkim ideologiczny<< i że w związku z powyższym konieczne jest opracowanie formuły jasno wskazującej na stosunek nowych związków do takich problemów jak jedność ruchu robotniczego, kierownicza rola partii i do zasad socjalizmu. Był to moment, w którym prawdopodobnie wszyscy obecni ― może z wyjątkiem robotników, nie zdających sobie jeszcze sprawy iż jest to trzeci punkt zwrotny gdańskich wydarzeń ― poczuli[,] jak niski jest pułap możliwych reform systemu."

(Jadwiga Staniszkis, "Ewolucja form robotniczego protestu w Polsce. Socjologiczne refleksje wokół wydarzeń w Gdańsku, sierpień 1980", "Głos", nr 10(33), listopad-grudzień 1980 r., str. 45.)




<><><><>


ku wodzowskiej roli Wałęsy



1980 relacja Staniszkis


Zdaniem tej autorki "przeartykułowaniu" ruchu towarzyszyło: "[...] wyparcie radykalnej, anty-biurokratycznej i anty-hierarchicznej semantyki [...] przez język politycznego liberalizmu [...] znacznie mniej radykalnego. Tak więc na przykład początkowe radykalne stanowisko MKS-u, iż członkowie partii nie mogą być równocześnie członkami niezależnych związków, zostało zmodyfikowane i przekształcone w regułę statutową, mówiącą, że osoby zajmujące stanowiska kierownicze gdzie indziej nie mogą pełnić takich funkcji w nowych związkach. Argument łagodzący pierwotny radykalizm był przy tym zaczerpnięty z repertuaru liberalnego >>to byłaby dyskryminacja...<< [...] Owo przeinterpretowanie ruchu robotników, polegające na próbach przedwczesnego powiązania go z programami[,] a raczej taktycznymi projektami, zaciera jego głęboko anarchistyczny charakter, [...]Dotyczyło to szczególnie relacji między Lechem Wałęsą, Prezydium i 600 delegatami ― członkami MKS-u. Coraz mniej informacji przepływało z Prezydium do delegatów (ze względu na >>dobro rokowań<<, jak sformułował to jeden z ekspertów)[,] nie kontynuowano również poprzedniej praktyki dwóch dziennie zebrań Prezydium wspólnie z całym MKS-em. Mniej było głosowań w Prezydium i żadnych w MKS-ie [...] Sytuacja powyższa była sprzeczna z przyjętymi uprzednio zasadami postępowania, w myśl których wszystkie sprawy kontrowersyjne winny być głosowane przez wszystkich delegatów MKS. Byłam też świadkiem dyskusji o potrzebie wprowadzenia cenzury nad pismem >>Solidarność<< [= "Strajkowy Biuletyn Informacyjny SOLIDARNOŚĆ", redagowany przez Krzysztofa Wyszkowskiego i drukowany na terenie strajkującej Stoczni Gdańskiej ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.] , nie w pełni kontrolowanym przez MKS. [...] Ostatnim akordem owych procesów [...] były próby wyeliminowania z sali potencjalnych przeciwników w okresie finalizowania porozumienia. W tym celu wymieniono przepustki. [...] sama obserwowałam w Gdańsku, jak po niefortunnej (i jednoosobowej) decyzji Wałęsy dotyczącej pkt 8 porozumienia (podwyżki w ramach taryfikatorów, nieegalitarne i prowadzone trybem branżowym, poza kontrolą MKS) jeden z delegatów powiedział >>daliśmy Leszkowi za dużo władzy...<< Duży nacisk na jedność ruchu z charakterystycznym komentarzem Wałęsy: >>Miała być demokracja, a tu ktoś się nie zgadza i ma odrębne zdanie... << również wskazywałaby na ciążenie ruchu w kierunku autorytarnym raczej niż demokratycznym."

(Jadwiga Staniszkis, "Ewolucja form robotniczego protestu w Polsce. Socjologiczne refleksje wokół wydarzeń w Gdańsku, sierpień 1980", "Głos", nr 10(33), listopad-grudzień 1980 r., str. 43-44.)





+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

1988 relacja Kołodzieja

"Na kilka dni przed końcem strajku Wałęsa został namówiony przez doradców na odczytanie w radiu i telewizji oświadczenia, w którym odwołałby strajki w całej Polsce poza Gdańskiem. Sprawa ta została ukryta przed prezydium MKS [...]Na numer telefonu Wałęsy zadzwonił sekretarz wojewody gdańskiego i powiedział, że jest już gotowy tekst wystąpienia. [...] Przyjechał i dał nam tekst. Gdy zobaczyliśmy[,] co się święci, powiedzieliśmy mu, że na razie nie damy odpowiedzi, bo sprawę musi rozważyć prezydium. Natychmiast zwołaliśmy naradę. [...] Okazało się, że Wałęsa bardzo mocno broni swej pozycji i tego wystąpienia w telewizji. [...] Wałęsę bardzo mocno poparli niektórzy doradcy. Twierdzili, że wdajemy się w awanturę polityczną [...] i usiłowali wszelkimi sposobami wymusić na nas wyrażenie zgody na wystąpienie Wałęsy. Doszło do bardzo ostrych sporów, które zakończyły się wyproszeniem doradców za drzwi. [...] Było to najbardziej burzliwe posiedzenie prezydium MKS w czasie strajku. I najdłuższe, bo trwało prawie cztery godziny. Wałęsy nie udało się przekonać, ale przemówienia nie mógł już wygłosić, bo minęła pora dziennika telewizyjnego. Sprawa ta była już dla nas drugim w czasie dwóch tygodni ostrzeżeniem czego się można po nim spodziewać. Podejmowanie decyzji poza plecami całego grona jest sprawą bardzo ryzykowną i bardzo niebezpieczną. Przyszło się nam o tym przekonać w niedalekiej przyszłości. Było kilka takich momentów, z których najbardziej wymowne to osobiste poparcie Wałęsy dla Jaruzelskiego w lutym 1981 r., sprawa bydgoska w marcu i żądanie dykatorskiej władzy nad związkiem w lipcu tego roku. Jeszcze jedną sprawą, o której niewiele się mówiło publicznie, była sprawa więźniów politycznych. Znana jest wypowiedź Wałęsy w czasie rozmów z komisją rządowa w przededniu podpisania porozumienia: >>Bronimy ludzi, ale nie bronimy KOR-u ani żadnych takich...<< i riposta Gwiazdy, że >>Byłoby hańbą dla nas, gdybyśmy się o tych kludzi nie upomnieli<<. Ostatniego dnia rokowań Wałęsa poszedł jeszcze dalej. W luźnej rozmowie w czasie przerwy w obradach powiedział Jagielskiemu, że więźniów politycznych władze nie muszą na razie zwalniać. Przy rozmowie tej było kilku członków MKS-u i doradców.[...] Wypowiedź Wałęsy, który był przewodniczącym prezydium MKZ [powinno być: MKS ― E.Q.V.] Jagielski przyjął jako wiążącą. Zaproponował więc powrót do sali i kończenie rozmów. Sprzeciwili się temu inni członkowie prezydium, a Andrzej Gwiazda musiał przez dłuższy czas tłmaczyć Jagielskiemu, ze ci więźniowie muszą być zwolnieni, bo inaczej nie będzie mowy o żadnym porozumieniu. Są to epizody, o których publicznie się wtedy nie mówiło. Dopiero w ich świetle jednak stają się bardziej zrozumiałe mechanizmy podejmowania decyzji. "

(Alfred Znamierowski, "Zaciskanie pięści. Rzecz o >>Solidarności Walczącej<<", Éditions Spotkania, Paryż 1988, str. 54/55, http://archiwum.sw.org.pl/pdf/ZaciskaniePiesci.pdf.)


<><><><>


o roli ekspertów jako "hamulcowych":



1986 relacja Dorna


"Geremek był przekonany, że robotnicy nie odstąpią od punktu pierwszego swoich postulatów, a Mazowiecki twierdził, że eksperci nie mogą zmieniać treści żądań strajkujących. Ale mimo to, w środę 27 sierpnia eksperci podjęli taką próbę. Argumentację, że chodziło o >>wariant zapasowy<<[,] należy uznać za pozorną. Gdyby bowiem Prezydium MKS po dyskusji z ekspertami zgodziło się na to, że w wypadku >>mniej przychylnego rozwoju sytuacji<< akceptuje reformę CRZZ, to już tylko od odpowiedniej polityki władz zależałoby, by wariant zapasowy stał się wariantem głównym. Przyjęcie przez MKS reformy CRZZ jako wariantu zapasowego oznaczałoby po prostu, że postulat numer jeden może zostać zarzucony. Do tego dążyli eksperci. [...] Środowe zebranie nieprzypadkowo otoczono mgłą tajemnicy: zorganizowane dyskretnie, stara opuszczona stołówka, a obecna na nim była tylko część członków Prezydium, ta najpewniej, która chętniej niż część niedopuszczona do obrad współpracowała z Komisją Ekspertów. Pomimo tego przygotowany przez ekspertów projekt odrzucono. Występując z nim eksperci świadomie ryzykowali swoją pozycję i był to z ich strony akt dużej odwagi politycznej. Wiedzieli, że idą pod prąd robotniczej opinii, a Prezydium widząc, że jego eksperci występują z projektem postulatu de facto rządowego, mogło znacznie ograniczyć im kredyt politycznego zaufania. Wiedząc o tym eksperci głęboko zaangażowali się w przedsięwzięcie, wystąpili nawet z wspólnie uzgodnionym tekstem. [...] Akcja ekspertów mogła być reakcją na kontrowersyjne kazanie Prymasa Wyszyńskiego z 26 sierpnia, a zatem na ostrzeżenia strony partyjno-rządowej, że Moskwa grozi interwencją zbrojną. Jakkolwiek było, 27 sierpnia był dniem, który nie nadawał się zupełnie do pokojowych perswazji. Jeszcze we wtorek [= 26 sierpnia ― E.Q.V.], podczas pierwszego posiedzenia grupy roboczej złożonej z członków komisji rządowej i Prezydium MKS oraz ekspertów obu stron, Jagielski podtrzymywał rządowy postulat, by strajk zakończył się publicznym zobowiązaniem obu stron do demokratyzacji wyboru delegatów na kongres CRZZ. [...] Z przebiegu wydarzeń wynika, że jedynym możliwym czasem zebrania w stołówce było rano i przedpołudnie, a więc godziny, gdy strona rządowa wyjaśniała pewne kwestie w >>wąskim gronie<<. Można przypuszczać, że właśnie wtedy Jagielski uzyskał z Warszawy wstępną zgodę na uznanie postulatu pierwszego w zamian za polityczną deklarację MKS, trudno bowiem sądzić, że to osobista i podjęta na własną odpowiedzialność decyzja wicepremiera spowodowała radykalny przełom podczas rozmów popołudniowych. [...] gdy Jagielski otrzymywał zgodę na postulat wolnych związków zawodowych, eksperci MKS przekonywali swoich zleceniodawców, że należy od żądania tego odstąpić. W Porozumieniu Gdańskim znalazł się jednak zapis o utworzeniu niezależnych samorządnych związków zawodowych. [...] W trakcie pracy Komisji Ekspertów doszło jeszcze raz do kolizji między komisją ekspertów a dążeniami strajkujących. Punkt czwarty Porozumienia Gdańskiego [...] sugerował interpretację, wedle której niezależne, samorządne związki zawodowe mogą się tworzyć jedynie na mało precyzyjnie określonym terytorium geograficznym Wybrzeża (mogło to oznaczać, że prawo tworzenia nowych związków mają zakłady zrzeszone w MKS). [...] Zapewne wydarzenia w wielu prowincjonalnych ośrodkach miałyby nieco inny przebieg, gdyby w Porozumieniu Gdańskim zawarto klauzulę o tym, że obowiązują na terenie całej Polski [...]. Do wprowadzenia takiej klauzuli dążyła część MKS-u, a przeciwstawiali się im eksperci. [...] 21 lub 22 sierpnia redagowałem wydanie specjalne miesięcznika >>Głos<<. W pracy redakcyjnej brał wraz ze mną udział publicysta używający [w miesięczniku "Głos" ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.] pseudonimu Wojciech Zbrucz [tj. publicysta "Więzi" Kazimierz Wóycicki ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.], osoba z kręgów zbliżonych do Tadeusza Mazowieckiego, która, wedle mego mniemania miała zabezpieczyć polityczny wpływ naczelnego >>Więzi<< [tj. Tadeusza Mazowieckiego właśnie ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.] na środowisko >>Głosu<<. W dyskusji nad numerem Zbrucz nalegał na zmianę tytułu jednego z artykułów z >>Wolne Związki Zawodowe<< na >>Niezależne Związki Zawodowe<<, argumentując, że pierwsza nazwa jest z różnych względów nie do przyjęcia dla władz. [...] jest ciekawe, że za podobną zmianą nazwy ― nie w odniesieniu do tytułu artykułu, lecz do tworzących się związków zawodowych ― opowiedzieli się w parę dni później w Gdańsku zarówno eksperci MKS-u, jak i członkowie komisji rządowej. [...] Sądzę, że Zbrucz działał w myśl instruktażu udzielonego mu wcześniej przez Mazowieckiego, który już około 20 sierpnia postanowił zabezpieczyć się na wszystkich dostępnych mu odcinkach, nawet tak marginalnym w ówczesnej sytuacji masowego ruchu, jak wychodzące w nakładzie kilkunastu tysięcy pismo [= "Strajkowy Biuletyn Informacyjny SOLIDARNOŚĆ", redagowany przez Krzysztofa Wyszkowskiego i drukowany na terenie strajkującej Stoczni Gdańskiej ― dopowiedzenie moje, E.Q.V.]. Dowodziłoby to ponadto, że już bardzo wcześnie Mazowieckiemu nieobca była myśl o możliwości powołania nowych związków zawodowych, niezależnie od późniejszych taktycznych meandrów. [...] Rola ekspertów nie ograniczała się [...] do zawierania cichych umów i nawiązywania kontaktu z władzą. Byli oni aktywnym podmiotem politycznym toczących się wydarzeń. W Gdańsku było tak, że to właśnie oni nadali polityczny, nadający się do negocjacji kształt podstawowego żądania strajkujących, i dokonali tego bez żadnego formalnego upoważnienia ze strony MKS-u lub jego Prezydium. [...] Rola ekspertów nie była zatem bierna. Mogli oni, i z tej możliwości korzystali, stwarzać podczas strajku sierpniowego, a później w >>Solidarności<< fakty polityczne o podstawowym znaczeniu."


(Ludwik Dorn, "Sierpień'80. Mechanizm gry politycznej", "Głos", nr 1(47), styczeń-kwiecień 1986 r., str. 19-24)














+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


1988 relacja Kołodzieja

"Po pierwszej rozmowie prezydium MKS z Mazowieckim i Geremkiem miałem jakiś niesmak. Usiłowali nas przekonać, że żądanie wolnych związków zawodowych jest absurdalne i nierealne. Uważali, że władze nigdy nie zgodzą się na wolne związki i[,] jeśli z tego postulatu nie zrezygnujemy[,] dojdzie do interwencji sowieckiej. [...] Powiedzieliśmy doradcom, że postulat akceptacji wolnych związków zawodowych nie podlega dyskusji i nie zrezygnujemy z walki o jego realizację. Ale, mimo wszystko, w pierwszym komunikacie o utworzeniu zespołu doradców przy MKS-ie, mówiąc o związkach zawodowych zamiast słowa >>wolne<< użyto słowa >>samorządne<<. Bardzo nam zależało na podkreśleniu niezależności związków zawodowych, o które walczyliśmy, ale trudniej było nam wówczas pokonać upór doradców niż później komisji rządowej. "

(Alfred Znamierowski, "Zaciskanie pięści. Rzecz o >>Solidarności Walczącej<<", Éditions Spotkania, Paryż 1988, str. 53, http://archiwum.sw.org.pl/pdf/ZaciskaniePiesci.pdf.)

Kontynuowanie przez Tadeusza Mazowieckiego roli "hamulcowego" także po Sierpniu odsłonił także Bogdan Borsuewicz, który czyniąc to nie spodziewał się może tego, że po upływie dwóch dekad znajdzie się razem z Mazowieckim po tej samej stronie podziału, który z perspektywy 1986 r. mógł się wydawać nie dosyć istotnym:

Z chwilą, gdy wydawało się, że władza cofnęła się zupełnie, ujawniły się oczywiście w "Solidarności" sprzeczne koncepcje: iść szybciej czy wolniej. Dotyczyły konkretnych spraw, jak choćby półgodzinnego strajku w październiku 80 roku. Mazowiecki przyjechał wtedy do Gdańska mówiąc, że jeżeli ten strajk o rejestrację odbędzie się, to Moczar przejmie władzę i prawdopodobnie dojdzie do sowieckiej interwencji.

(">>Potrzebna jest wytrwałość<< Wywiad z Bogdanem Borusewiczem", rozmowa datowana w grudniu 1986 r., "Przegląd Polityczny" nr 9, str. 49, http://encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=008587009049)

W okresie kryzysu rejestracyjnego (X/XI 1980 r.) odbywała się akcja szerzenia defetyzmu na znaczna skalę, na Wybrzeżu Gdańskim (także na prowincji, w miastach powiatowych i głębiej) powtarzano pogłoskę o tym, że w Zatoce Gdańskiej stoją sowieckie okręty, gotowe do działania. Informacja zawarta w plotce mogła być prawdziwa (czy była ― nie wiem), co nie zmienia faktu, że sama plotka odgrywała swoją psychologiczną rolę.


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


1989 relacja Gwiazdy

"Przyjechali, zaproponowali usługi grupy ekspertów. Wróciłem na posiedzenie prezydium MKS i poinformowałem, że przyjechali doradcy, czy ich przyjmujemy. [...] Na pierwszej rozmowie eksperci przedstawili nam propozycję zażądania wyborów do rad zakładowych w związku CRZZ-owskim. Kiedy odrzuciliśmy, powiedzieli, że w zasadzie byli przygotowani na to, że odrzucimy, ale byli ją zobowiązani przedstawić. Mają propozycję drugą, daleko idącą: mamy założyć niezależny związek i zarejestrować się w CRZZ. Spytałem, czy są przekonani, że tak powinniśmy postąpić ― odpowiedzieli, że absolutnie tak. Podziękowałem im więc za trud i dobre chęci, ale damy sobie radę sami. Biedni doradcy przez noc opracowali deklarację o rejestracji całkowicie niezależnego związku, następnego dnia przyszli z tą propozycją i zostali."

("Czy w systemie totalitarnym możliwy jest dialog?", wykład wygłoszony 27 lutego 1989 r. w Gdańsku ― w: "Gwiazda miałeś rację. Z Andrzejem Gwiazdą rozmawiała Wiesława Kwiatkowska", wydawnictwo ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 164-165.)


<><><><>


Salon Warszawski a Sierpień:



1980 relacja Staniszkis

"[...] Stocznia Gdańska, gdzie odbywały się rokowania[,] przypominała gigantyczny festyn z kamerami TV, dziennikarzami, a pod koniec ― z promenadą prominentnych figur warszawskiego salonu ― w Gdańsku wypadało się pokazać."

(Jadwiga Staniszkis, "Ewolucja form robotniczego protestu w Polsce. Socjologiczne refleksje wokół wydarzeń w Gdańsku, sierpień 1980", "Głos", nr 10(33), listopad-grudzień 1980 r., str. 47.)



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

1985 relacja Michnika

"Od razu jednak radość zmąciły konflikty: opowiedziano mi o sporze, który miał miejsce podczas strajku, pomiędzy grupą warszawskich ekspertów a niektórymi osobami ze środowiska korowskiego. Opisał ten spór Tadeusz Kowalik, a ten opis wzbudził wiele goryczy u moich przyjaciół. Istotą sporu ― jak mi relacjonowali ― był odmienny stosunek do więźniów politycznych. Korowcy stali na stanowisku, że uwolnienie więźniów winno być warunkiem zakończenia strajku; eksperci byli zdania, że podpisanie porozumienia załatwi tę sprawę niejako mechanicznie, zaś władzy, która poszła na tak spektakularny kompromis, nie należy dodatkowo rzucać na kolana. Ostatecznie zwyciężyło stanowisko korowców, wicepremier Jagielski zobowiązał się do uwolnienia uwięzionych ― co też się stało."

(Adam Michnik, "Takie czasy... Rzecz o kompromisie", wyd-two "ANEKS", Londyn 1985, str. 28-29; wyróżn. moje ― E.Q.V.)

Jest tu ― w najlepszym razie ― mylące przesunięcie akcentu: spór o stosunek do sprawy uwolnienia więźniów politycznych toczył się między Wałęsą a niektórymi innymi działaczami dotychczasowych WZZ, nie zaś pomiędzy "korowcami" a ekspertami z Warszawy; formalnie rzecz biorąc, był tam dokładnie jeden "korowiec": Bogdan Borusewicz, członek Prezydium MKS. Może jednak Michnik miał na myśli spór pomiędzy ekspertami z Warszawy, wśród których można by na upartego wyróżnić "korowców" i ― pozostałych (por. tamże, str. 31)? Więc "konflikty" (w liczbie mnogiej), czy tylko jeden "spór"? Michnik skupia uwagę na jednej sprawie, a tymczasem i z relacji Jadwigi Staniszkis, która była na miejscu ("Głos" nr 31), i z artykułu Ludwika Dorna ("Głos" nr 47 i 62-63), wykorzystującego kilka cudzych opracowań, w tym również pochodzące od uczestników wydarzeń, wynika jednoznacznie, że było także kilka innych problemów spornych: reformować stare związki zawodowe czy tworzyć nowe, uznać zobowiązania sojusznicze PRL, kierowniczą rolę PZPR i rolę tzw. własności społecznej w gospodarce, upierać się przy swobodzie tworzenia nowych związków zawodowych w całym kraju (a nie tylko na Wybrzeżu), ograniczyć czy nie zakres władzy Przewodniczącego MKS (w związku z jednoosobowym załatwieniem przez Wałęsę kwestii podwyżek płac ― pkt 8. porozumienia). Przy tym najważniejszym był pierwszy z wymienionych.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

1986 relacja Dorna

"Działalność ekspertów w Stoczni Gdańskiej spotkała się ze zróżnicowanymi ocenami. [...] Tego rodzaju spór zaistniał już w pierwszych dniach po podpisaniu Porozumienia Gdańskiego i dotyczył formuły o >>kierowniczej roli PZPR<< (potocznie zwanej >>kierownicą<<). Konflikt o to sformułowanie pojawił się już wcześniej w MKS, jeszcze przed podpisaniem Porozumienia. Sądzę, że kryterium radykalizmu i umiarkowania nie wychwytuje istotnych problemów związanych z funkcjonowaniem ekspertów, zaciemnia problem i wywołuje pozorne spory. Bezpośrednio po podpisaniu Porozumienia wysuwano pod adresem ekspertów zarzuty nieco innej natury, a mianowicie polityczno-moralne. Chodziło o to, że skłonili Wałęsę i MKS do przyjęcia ustnego oświadczenia Jagielskiego, że aresztowani w sierpniu działacze opozycyjni zostaną wypuszczeni na wolność, zamiast naciskać na wprowadzenie odpowiedniego punktu do Porozumień. W części niezależnych środowisk [...] w szeptanej propagandzie oskarżano ekspertów o zdradę szczytnych ideałów i towarzyszy walki o liberalizację i demokratyzację."

(Ludwik Dorn, "Sierpień'80. Mechanizm gry politycznej", "Głos", nr 1(47), styczeń-kwiecień 1986 r., str. 22/23)






<><><><>


2002 Krzysztof Wyszkowski (główny współzałożyciel WZZ na Wybrzeżu Gdańskim)



"Kuroniada udzieliła początkowo Wolnym Związkom Zawodowym Wybrzeża poparcia jako narzędzia w próbach przejęcia katowickiego WZZ, założonego podobno pod wpływem Moczulskiego. Kazimierz Świtoń miał zostać zdominowany przez ludzi urobionych przez kuroniadę, a oba komitety WZZ miały zapewnić temu środowisku dominację w kręgach robotniczych. Jednak manewr nie powiódł się i Kuroń zrezygnował z WZZ. Twierdził, że robotnicy zostali skutecznie i ostatecznie skorumpowani przez system, czego dowodzić miała utrata kontaktów kuroniady z robotnikami Ursusa i Radomia, którym KOR pomagał finansowo. Robotniczą nieufność do >>potomstwa partyjnych notabli<< Kuroń ― z właściwą sobie znajomością polskiej klasy robotniczej ― uznał za wierność komunizmowi. Zamiast WZZ propagował komisje robotnicze, czyli grupki pracowników tego samego zakładu, co było koncepcją całkowicie błędną. Jan Lityński wymusił na mnie usunięcie z deklaracji założycielskiej WZZ zdania o powołaniu pisma >>Solidarność<<. Następnie, zgodnie z zasadą centralizmu demokratycznego, wmówiono tytuł: >>Robotnik Wybrzeża<< (hasło >>Solidarność<< udało mi się umieścić dopiero jako tytuł dodatkowy >>Strajkowego Biuletynu Informacyjnego<< wydawanego w Stoczni Gdańskiej). Na rok przed Sierpniem`80 kuroniada doprowadziła do odrzucenia przygotowanego przez WZZ Wybrzeża dojrzałego programu związkowego i ogłoszenia prymitywnej, >>ciasnej, ale własnej<< Karty Robotniczej [właśc.: "Karty Praw Robotniczych" ― E.Q.V.]. Kuroniada tak długo przeciwdziałała powołaniu WZZ w Szczecinie, aż bracia Witkowscy spóźnili się z jego założeniem i strajk sierpniowy zdominowali ludzie w rodzaju Mariana Jurczyka (Wymaga dopiero wyjaśnienia*, dlaczego zamiast WZZ powołano tam właśnie postulowane przez Kuronia komisje robotnicze. W każdym razie mówiono tam sobie per >>towarzysze<< i zakończono strajk wbrew umowie z Gdańskiem). Gdy Kuroń 2 września 1980 r. przyjechał do Gdańska, pamiętał jeszcze to swoje stanowisko i rozumiał, że musi się do niego odnieść. Rozłożył ramiona i krzyknął: ― Krzysiu, przepraszam, pomyliłem się! Wieczorem zabrał się do snucia nowych, zabójczych intryg. Spisek w celu przechwycenia kierownictwa rodzącego się ruchu zakładał: a) wymuszenie na Wałęsie nominacji dla Kuronia jako doradcy Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego w zespole prof. Edwarda Lipińskiego (bez jego zgody, której jednak następnie udzielił); b) plan ogłoszenia Wałęsy agentem SB i usunięcia go z funkcji przewodniczącego gdańskiego MKZ; c) plan odesłania członków MKZ do macierzystych zakładów pracy i przejęcia kierowania Związkiem przez Kuronia i jego ludzi (Bogdan Borusewicz jako dyrektor biura, Helena Łuczywo jako redaktor naczelny >>Solidarności<<), d) tworzenie w zakładach pracy Komisji Zakładowych, które będą wyrażały stanowiska załóg jako reprezentatywne procentowo przedstawicielstwa związków zawodowych (w ten sposób związek mniejszościowy nie mógłby samodzielnie ogłosić strajku, nawet gdyby chciało tego 100 proc. jego członków). Gdy zapytałem, jak można głosić, że członkom MKZ grozi natychmiastowa utrata więzi z robotnikami, a będą ją w stanie utrzymać nigdzie nie pracujący Kuroń i nigdy i nigdzie nie pracujący Borusewicz ― otrzymałem od Borusewicza odpowiedź, że jemu to nie grozi, bo on całe swoje życie poświęcił robotnikom (o Kuroniu nawet nie wspomniał, on miał więź zapewnioną ex officio). Szczegółowych badań wymaga pomysł powoływania Komisji Robotniczych, przy którym Kuroń z uporem obstawał. Robi to wrażenie oferty pod adresem PZPR. Gdyby na czele >>Solidarności<< ― naprzeciw starych towarzyszy z PZPR ― stanął Kuroń, oferta sparaliżowania najsilniejszej i dopiero co uzyskanej broni związkowej, jaką jest strajk, czyniłaby z niego prawdziwego zbawiciela systemu i otwierałaby przed nim nowe, wspaniałe możliwości wspólnego budowania >>socjalizmu z ludzką twarzą<<. PZPR i >>Solidarność<< we wspólnym froncie to przecież antycypacja >>okrągłego stołu<<. Skoro Kuroniowi i Michnikowi nie udało się nakłonić Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego do rezygnacji z realizacji strajkowego postulatu nr 1 (powołania niezależnych związków zawodowych), to unieszkodliwienie ich przez podporządkowanie związku komisjom robotniczym było pomysłem ratującym sytuację. Zapewne PZPR, a może i KPZR, pełne emocji przyglądały się wysiłkom podejmowanym przez >>trockistów<< na rzecz wyrwania z ręki szalonych Polaków śmiercionośnej dla komunizmu broni strajkowej. Choć najpierw prawie samotnie przeciwstawiłem się Kuroniowi w sprawie Komisji Robotniczych (Zakładowych) oraz usunięcia Wałęsy i przejęcia kierowania związkiem przez zdyscyplinowanych po wojskowemu członków kuroniady, to szybko okazało się, że plany są niemożliwe do przeprowadzenia ze względu na opór członków MKZ. Wówczas, wobec natarczywości[,] z jaką Kuroń domagał się przyjęcia przez MKZ koncepcji Komisji Zakładowych, nie zdawałem sobie sprawy z wagi mojego oporu. Dzisiaj widzę, że była to sytuacja, zresztą jedna z wielu ówczesnych, kluczowa dla dalszego rozwoju wydarzeń. Po porażce w sprawie komisji oraz klęsce spisku[,] mającego na celu obalenie Wałęsy i przejęcie gdańskiego MKZ, Kuroń oderwał się od bezużytecznej już w tej sytuacji grupy WZZ (późniejszego >>Gwiazdozbioru<<) i postarał się zostać zaufanym powiernikiem swojego niedawnego >>porucznika w okopach<<, Lecha Wałęsy, czyli człowieka, któremu przed chwilą chciał zadać śmieć cywilną."

(Krzysztof Wyszkowski, "Kuroniada, opozycja i utrwalanie postsowietyzmu. List otwarty do Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej", "Głos", nr 24(934) z 15 czerwca 2002 r., str. 10/11.)

* Prawdopodobnie wyjaśnienie jednak nie wymaga odwoływania się do predylekcji Kuronia i Michnika ku hiszpańskim "komisjom robotniczym" ani do ich predylekcji ku innym lewackim pomysłom. Po prostu w Szczecinie istniała tradycja posługiwania się nazwą "Komisja Robotnicza". Ta tradycja wywodzi się z przełomu lat 1970/71; Edward Gierek i inni komunistyczni decydenci, wezwani przez Komitet Strajkowy w Stoczni Szczecińskiej, podczas spotkania w dniu 24 stycznia 1971 r. odpowiadali na postulaty tego Komitetu, wśród których dwa ostatnie (dziesiąty i jedenasty) zawierają w swoich sformułowaniach nazwę "Komisja Robotnicza" (Ewa Wacowska /red./, "Rewolta szczecińska i jej znaczenie", Instytut Literacki, Paryż 1971, str. 27).

Autor rozpędził się w ferworze polemicznym: Kuroń i Michnik nie mieli okazji do tego, aby nakłaniać w sierpniu 1980 r. MKS (ten w Gdańsku lub którykolwiek inny) do rezygnacji z postulatu nr 1, bowiem w tym czasie przebywali w areszcie. Mogli to czynić (i czynili) niektórzy eksperci z Warszawy, obecni w Stoczni Gdańskiej.



Ciekawe, SKĄD Jacek Kuroń w dniu 2 września 1980 r. wiedział o Lechu Wałęsie, że ten był konfidentem? Czy od WZZ-owców z Trójmiasta, czy z tego samego źródła, z którego wiedział to również o Leszku Moczulskim?



+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Gwoli ścisłości: Jacek Kuroń użył przy tej okazji słowa "porucznik" w odniesieniu do kilku osób, m. in. do siebie:

"My: Lech [Wałęsa], Anna [Walentynowicz], Andrzej [Gwiazda], Bogdan [Borusewicz] i ja ― my wszyscy jesteśmy porucznikami liniowymi. [...] Pewnie nawet trochę nas awansowali. Bo jak wiadomo, porucznik w wojsku rozkazuje, my zaś możemy i chcemy tylko słuchać ludzi, którzy wspólnie z nami walczą, o których walczymy, którzy nam wierzą i którzy muszą nas kontrolować."

(Jacek Kuroń, "Do stoczniowców i wszystkich robotników Wybrzeża. List otwarty", w książce tegoż autora: "Polityka i odpowiedzialność", ANEKS, Londyn 1984, str. 165.)


+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

1985 Michnik o przyjeździe Kuronia do Gdańska po Sierpniu:

"Było to w poniedziałek, pierwszego września 1980 roku. Tejże nocy Jacek Kuroń zmylił inwigilujących go agentów Służby Bezpieczeństwa i pojechał do Gdańska. Jak mi to później relacjonowano, K.W. poinformował go tam ukradkiem, że przewodniczący komisji ekspertów, Tadeusz Mazowiecki, >>chce przy MKZ zrobić swoją chadecję<<. Natychmiast później pobiegł do telefonu, by poinformować Mazowieckiego, że >>Jacek Kuroń przyjechał do MKZ zrobić zamach stanu<<. Nie wykluczam wcale, że te poczynania chorobliwego inteligenta dolały oliwy do ognia. Nie one jednak spowodowały, że Tadeusz Mazowiecki – także Lech Bądkowski – odebrali obecność Kuronia w gdańskim MKZ jako zagrożenie dla młodego ruchu związkowego. Do tego stanowiska przekonali Lecha Wałęsę. Jednak inni przywódcy MKZ (Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Andrzej Kołodziej, Bogdan Borusewicz) byli zdania, że Kuroń w Gdańsku jest potrzebny. Pozostał on tedy na formalnym statusie doradcy MKZ, ale sprawa ta zapoczątkowała długotrwały konflikt w kierownictwie Związku."

(Por.: Adam Michnik, "Takie czasy... Rzecz o kompromisie", wydawnictwo "ANEKS", Londyn 1985, str. 29.)

Kim był ów tajemniczy "K.W.", który chciał napuścić Mazowieckiego na Kuronia i zarazem Kuronia na Mazowieckiego? Treść "donosu", skierowanego do Mazowieckiego, pozwalałaby rozwinąć te inicjały jako "Krzysztof Wyszkowski" (bynajmniej NIE chodzi tu o insynuowanie Wyszkowskiemu skłonności do intryg i posługiwania się donosami, ale opisany przez Wyszkowskiego przebieg owe

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Sro Cze 01, 2011 10:00 am, w całości zmieniany 47 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum