Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lustracja Leszka Moczulskiego
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Sob Kwi 19, 2008 7:53 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W odpowiedzi Markowi Radomskiemu (kurczę, przepraszam, przepraszam, przepraszam za pomyłkę w nazwisku)

Cytat:
Widzę że jest standardowo czyli - po raz kolejny w tego typu sprawie emocje biorą górę. Jeżeli oceniamy Panowie, to proponuję stosować jednakowe mniej więcej kryteria dla wszystkich.


Panie Marku - m. zd. sprawa nie jest standartowa. Gołym okiem widać zasadznicza różnicę między LM a wszystkimi innymi osobami oskarżanymi o współprace na podstawie materiałów bezpieki. Chodzi mi o ich późniejsze losy. Może sie mylę, ale wydaje mi się, że standartowo wszyscy TW, jakich do tej pory ujawniono, to ludzie lepiej lub gorzej ustawieni w życiu po podjęciu współpracy. W konsekwencji - świetnie zabepieczeni materialnie. To także osoby, które w procesie lustracyjnym moga liczyć na korzystne zeznania SBeków, które ich odciążą oraz na przychylność niezdekomunizowanych sędziów, którzy wszystkie wątpliwości rozstrzygna na ich korzyść. Z tegopunktu widzenia sprawa LM nie jest standartowa.

Cytat:
Jego postawa w czasie pamiętnej nocy podczas obalania rządu Jana Olszewskiego, nie przysparza Mu powodów do chwały - i to też jest prawda, jako niepodległościowca Jego po prostu w tym gabinecie który zebrał się w takim a nie innym celu nie powinno być - a był i ja przynajmniej nic nie wiem, żeby głośno i z całą mocą protestował.


LM miał prawo do krytycznej oceny rządu Olszewskiego. Proszę choćby przypomniec sobie (udokumentowaną także na stronach Forum SW) debatę sejmową o restytucji niepodległości.
http://swkatowice.mojeforum.net/ustawa-o-restytucji-niepodleglosci-temat-vt839.html?start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=
Dlaczego niemal cała koalicja wspierająca rzad Olszewskiego głosowała przeciwko tej ustawie? Dlaczego Lech Kaczyński wystepujący w imieniu PC był przeciwko niej (wraz z m.in. Kazimierzem Michałem Ujazdowskimprzemawiającym w imieniu UD)? Nie wszystko jest czarno - białe.
Dodajmy jeszcze do tego fakt, że w 1992 roku próba lustracji została wykorzystana przez Macierewicza i Olszewskiego do rozbicia KPN (o czym też była już mowa na tym Forum), aby zrozumieć, że trudno byo nam KPNowcom, zachować sie wtedy inaczej.
Sam, jako ówczesny poseł KPN, głosowałem za odwołaniem Olszewskiego. Dzisiaj tego żałuję, ale zarazem przyznaję, że logika tamtych dni, dramatyzm sytuacji, instrumentalizacja lustracji - to wszystko, z powodów psychologicznych, bardzo utrudniało nam zajęcie innego stanowiska wówczas.

Serdecznie Pana pozdrawiam i cieszę się, że czasami mamy okazję pospierać się na tym Forum (bo często mamy zbieżne poglądy, a przeciez to dyskusja jest źródłem rozwoju Smile ).

Mam tez nadzieję, że popiera Pan projekt reaktywowania Forum VIP w zwiazku z tą sprawą.

_________________
xxx


Ostatnio zmieniony przez Mirek Lewandowski dnia Sob Kwi 19, 2008 10:49 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Sob Kwi 19, 2008 10:35 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witam serdecznie Panie Mirku -
Pański tekst był odpowiedzią ma tekst mój - czyli Marka Radomskiego, ale w ferworze dyskusji to w sumie drobna pomyłka więc nie ma sprawy, chociaż z osobą z którą mnie Pan pomylił pozostaję w stosunkach nazwę to nader delikatnie szorstkich, z powodów które chyba obydwaj pamiętamy. Tyle tytułem sprostowania. Panie Mirku, pisząc że sprawa jest standardowa miałem tylko i wyłącznie to na myśli, jakie towarzyszą jej emocje choćby w trakcie naszej tutaj dyskusji i tylko w tym kontekście słowo standardowa należy odczytywać. Generalnie sprawy lustracyjne to dosyć niewdzięczny temat zarówno do dyskusji jak i do ferowania ostatecznych ocen czy wyroków, a to ze względu na materię jakiej dotyczą. Sam osobiście zetknąłem się z tymi materiałami podczas swojej wizyty w IPN, żeby było jasne ja żadnych problemów z uzyskaniem statusu pokrzywdzonego nie miałem. Sprawę Pana Leszka Moczulskiego w zakresie w jakim te wiadomości były dostępne znam nie od dzisiaj, oczywiście nie próbuję nawet porównywać mojego stopnia znajomości tematu z możliwościami jakie Pan miał w tym zakresie. Ja również jak i Pan oraz chyba większość z nas o ile nie wszyscy, mam bardzo ale to bardzo ograniczone zaufanie do środowiska sędziowskiego które zajmuje się rozpatrywaniem tych spraw i wydawaniem orzeczeń, a właściwie ten mój stan można by określić jako tego zaufania brak. Pisze Pan w jednym z postów że cytuję: "nie ma żadnych podstaw do twierdzenia że Leszek Moczulski po 1977 roku był agentem". I tutaj się z Panem zgadzam bo istotnie takich podstaw nie ma i mam nadzieję że nigdy nie będzie. Myślę że ten cały kłopot w ocenie tego przypadku, w tym i w sferze psychologicznej bierze się z dokonań Moczulskiego po 1977 roku, a były one przyznaję niemałe. Wspomina Pan o perturbacjach jakie miały miejsce w związku z debatą sejmową o restytucji niepodległości, o próbie wykorzystania wówczas lustracji do rozbicia KPN - zgoda ale w takich właśnie momentach Leszek Moczulski jako doświadczony opozycjonista i niepodległościowiec powinien, a bardziej właściwe będzie chyba w tym momencie słowo miał obowiązek, widzieć szerzej i dalej oraz potrafić wynieść się ponad własne urazy choćby były bardzo bolesne, taką rolę pełnić w życiu powinni ludzie doświadczeni, a tego w tamtych gorących chwilach zabrakło. Co się tyczy samych materiałów dotyczących Moczulskiego, to jak pisałem wyżej swoją wiedzę opieram na tym co jest ogólnie dostępne, ale zapytam Panie Mirku wprost, proszę odpowiedzieć tak szczerze:czy sądzi Pan że te wszystkie materiały od 1969 do 1977 roku dotyczące tej sprawy są sfałszowane, czy Pan na podstawie posiadanej wiedzy dotyczącej całej tej sprawy w to wierzy?. Czy może, bo też dopuszczam taką możliwość nie jest to kwestia Pańskiej wiary tylko faktów przemawiających na korzyść Pana opinii. Bardzo chętnie poznam Pana stanowisko w tej sprawie.

Ja również liczę na dalszą owocną dyskusję z Panem, która to dyskusja stanowi dla mnie źródło pozytywnych doznań i inspiracji, oraz na pokojowo rozstrzygane spory. Co się tyczy poparcia dla reaktywowania Forum VIP, to w sposób oczywisty popieram, wszelako jestem na równi z Panem "współwinnym" tej inicjatywy.

Pozdrawiam serdecznie -





Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Sob Kwi 19, 2008 11:32 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Panie Marku
za pomyłkę co do nazwiska jeszcze raz przepraszam!

Pan Marek Radomski napisał do mnie:
Cytat:
czy sądzi Pan że te wszystkie materiały od 1969 do 1977 roku dotyczące tej sprawy są sfałszowane, czy Pan na podstawie posiadanej wiedzy dotyczącej całej tej sprawy w to wierzy?. Czy może, bo też dopuszczam taką możliwość nie jest to kwestia Pańskiej wiary tylko faktów przemawiających na korzyść Pana opinii.


Co do tego, że LM nie był TW mam pewność. Świadczy o tym całego jego życie i działalność po 1977.

Jestem też pewny, że teczka TW "Lech" nie przedstawia pełnej prawdy o działalności LM w latach 1969 - 1977.
Moja pewność wynika stąd, że LM w latach 1969 - 1977 podejmował wiele działań i miał wiele kontaktów, które dzis sa udokumentowane i które nie mogły ujść uwadze bezpieki, a o których nie ma śladu w teczce.
Np. w roku 1972 (lub 1973) LM napisał i wydał świetną skiążkę historyczną "Wojna polska" (o polityce Józefa Becka przed 1 września 1939 oraz o kampanii wrześniowej). Książka ta została wycofana przez cenzurę z księgarń, gdyż zorientowano się, że zawiera poglądy niezgodne z tezami PRLowskiej propagandy (w najwiekszym skrócie - obrona polityki Becka, krytyka agresji ZSRR 17 wrzesnia). Nie ma o tym wzmianki w teczce pracy TW "Lech". Otóż jest niemożliwe (gdyby LM rzeczywiscie był TW), aby SB (która wiedziała przeciez, kto jest autorem książki i która musiała sie nim interesować, gdyz wycofanie tego tytułu z ksiegarń wywołało mały skandal), aby "Lech" (jezeli to rzeczywiście był LM) nie rozmawiał o tej książce z SB. Po prostu nie da się logicznie wytłumaczyć braku w teczce "Lecha" informacji na ten temat.
Z tego powodu jestem ździwiony, że sedzie Sądu Najwyższego twierdzi, że materiały w teczce daja logiczny obraz.
Wg mnie mozliwe są dwie wersje.
Pierwsza - LM zanim przystąpił do jawnej działalności opozycyjnej (ROPCiO, KPN) prowadził grę z bezpieką, oszukał ich (stąd kryptonim SOR od 1977 - "Oszust") i na bazie tych materiałów powstała teczka
"Lecha" odpowiednio później spreparowana (np. pusta koperta, która rzekomo miała zawierać własnoręczne zobowiązanie do współpracy, czy pokwitowanie odbioru pieniędzy podpisane nazwiskiem LM a nie pseudonimem i nie zawierające informacji dla kogo i za co zostało wystawione).
Druga - teczka została w całości sfałszowana (jak twierdzi od początku LM).

Za pierwszą tezą przemawia to, że całkowite sfałszowanie teczki byłoby b. trudne.
Z drugiej strony, nie chodziło o zwykłego opozycjonistę - chodziło o LM! W połowie lat 1980-tych był to najbardziej znany opozycjonistą domagający sie nie "socjalizmu z ludzka twarzą",ale niepodległości. Przy czym nie tylko domagał się niepodległości, ale w "Rewolucji bez rewolucji" pokazał drogę osiągnięcia tego celu (dodajmy - wszyscy mieli go wówczas za wariata, a jednak to on miał rację; nie tylko co do tego, że cel był realny, ale i co do sposobu, w jaki ten cel mozna osiągnąć. Aby skompromitować taką osobę (w sytuacji, gdy ekipa Jaruzelskiego na kilka lat przed 1989 rokiem podjęła decyzję o dopuszczeniu "S" do współrządzenia) warto było się wysilić.
Dodajmy, że nawet Jarosław Kaczyński przyznał, że jego teczka była fałszowana (chodzi o lojalkę), co potwierdziły inne instytucje - a więc sama możliwość fałszowania SBeckich papierów jest nie tylko teoretyczna.

Powiem teraz coś, o czym nigdy do tej pory publicznie nie mówiłem. Otóż gdy badałem teczkę TW "Lecha" rozmawiałem m.in. z pułkownikiem Anklewiczem (który "kręcił się" wtedy wokól nas - posłów komisji sejmowej badającej realizacje uchwały lustracyjnej, jako b. SBek pozytyuwnie zweryfikowany i zatrudniony w UOP). Otóż tenże Anklewicz w PRL rozpracowywał KPN. W cztery oczy zapytałem go, co myśli o teczece TW "Lech", a on powiedział, że LM nie był TW, ale prowadził grę z SB. Fakt, że b. SBek tak powiedział wzbudza do dziś moja nieufnośc do tej wersji - nie wierzę, że Anklewicz powiedział mi prawdę. Jego opinia podważa więc tę wersję (choc mimo wszystko uważam ja za najbardziej prawdopodobną).

Za drugą tezą przemawia więc:
sugestia Anklewicza,
upór z jakim LM zaprzecza (przecież wersja pierwsza dawałaby mu lepsze perspektywy skutecznej obrony)
oraz ujawnienie, że teczka lojalka Kaczyńskiego została sfałszowana.

Pozdrawiam serdecznie

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Nie Kwi 20, 2008 10:24 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przegląd internetowy:

Wypowiedź Janusza Kurtyki (Prezesa IPN) dla "Dzienika Polskiego" z listopada 2006:

Cytat:
Współpracę z SB zerwał Leszek Moczulski, który prawomocnym wyrokiem został uznany za kłamcę lustracyjnego. Ma też jednak w swym życiorysie piękną opozycyjną kartę.

Myślę, że nikt nie miałby do Leszka Moczulskiego pretensji, gdyby zrelacjonował okres uwikłania we współpracę i okoliczności jej zerwania. Za to i za podjęcie działalności opozycyjnej płacił później cenę nieustannej inwigilacji, więzienia i nękania przez SB. Pamiętając o okresie uwikłania, powinniśmy też pamiętać o późniejszej aktywności Moczulskiego jako lidera KPN. System totalitarny dramatycznie deprawował lub łamał wiele osób, uwikłanym nakazywał i dawał możliwość niszczenia ludzi uczciwych w ich otoczeniu, zaś tych, którzy próbowali wyjść z uwikłania, zmuszał do podejmowania dramatycznych wyborów. Polska powinna zmierzyć się z tą przeszłością, bo komunizm głęboko ingerował w tkankę społeczną narodu. Tylko w ten sposób możemy pozbyć się złych w skali społecznej skutków tej przeszłości. Powinniśmy też pamiętać, że ofiarami nie byli agenci (czy szerzej OZI), tylko ci, którzy przez bezpiekę z udziałem OZI byli rozpracowywani.


http://deco10.blox.pl/2006/11/Wywiad-z-Januszem-Kurtyka.html


Wątpliwości niektórych internautów po wyroku SN dot. LM:

Cytat:
Mimo, że nie cenię tego gościa, to jednak dzisiejsza informacja o podtrzymaniu wyroku Sądu pierwszej instancji w zakresie uznania go za współpracownika SB brzmi przede wszystkim groteskowo. Gdyby mi ktoś parę lat temu powiedział, że Sąd tak rozstrzygnie, uznałbym to za political fiction. Dlaczego jako TW działał tak nieudolnie, że pozwolił się kilkaset razy zatrzymać i przesiedział ponad 3 lata w pierdlu? Dlaczego w opublikowanej w drugim obiegu książce „Rewolucja bez rewolucji”, promował całkowite odrzucenie struktur komunistycznej władzy zamiast namawiać do dialogu z władzami? Dlaczego wreszcie tak zjadliwie atakował komunistów wiedząc, że sam ma brudne paznokcie?
Powoli obojętnieję wobec lustracji, tajnych współpracowników, osobowych źródeł informacji, teczek i fałszywek... Obojętnieję wobec ukochanego w mojej Ojczyźnie rozliczania przeszłości, politycznych ekshumacji i budzenia upiorów przeszłości.


http://smartur.blogspot.com/2006/09/patny-zdrajca-pachoek-rosji.html

Kod:
jakoś tam prawdopodobnie umoczony, ale nie po same uszy.

Sąd sądem (parę niezłych wyników Sąd miał i Bolek łapy zaciera), a lata więzienia - latami więzienia (w nagrodę za współpracę siedział?)

(O samym Moczulskim niewiele wiem, ale czytać umiem.)


http://www.forum.michalkiewicz.net/viewtopic.php?t=7929&sid=4e8fe5720bb44e8a1cbb440809d188de

Cytat:
Kiedy Moczulski twierdzi, ze dokumenty dotyczace jego osoby zostaly sfalszowane to nie uznaje sie tego za prawde.

Wydaje mi sie, ze slysze cichy chichot historii.
(...)
Moczulski był współzałożycielem i od 1977 r. rzecznikiem Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Od września 1979 r. był liderem KPN. W 1982 r. skazano go za to na 7 lat więzienia. Zwolniono go na mocy amnestii w 1984 r. W kolejnym procesie w 1985 r. skazano go na 4 lata, zwolniono w 1986 r.
(...)
No jednak jest postacią niejednoznaczną. Nawrócony grzesznik ? Diabli wiedzą. Ma teraz 78 lat.
(...)
Fikcyjny Kmicic najpierw zdradził by by potem zostać bohaterem.
Jak pan oceni taką postać? Jednoznacznie źle?
To jest ten chichot

http://www.goldenline.pl/forum/polityka/322850

I jeszcze dwa teksty dot. lat 1980-tych:

Cytat:
A oto relacja historyka, prezentująca głodówkę w kościele Ducha św. w 1980 roku. Piotr Szpura, autor opracowania, prezentuje też środowisko, które tę formę protestu prowadziło, jego kształtowanie się w Lublinie i wcześniejsze działania.

Formowanie się grupy opozycyjnej związanej z ROPCiO i duszpasterstwem o. Ludwika Wiśniewskiego OP

Zanim opiszę wydarzenia rozgrywające się w kościele Ducha św. w sierpniu 1980 roku, warto się wcześniej zastanowić, z jakiego środowiska pochodzą głodujący, jakie motywy nimi kierowały, kim byli – warto więc przedstawić ich genezę. Głodówka z sierpnia nie była bowiem ani pierwszą, ani ostatnią akcją środowiska opozycyjnego z Lublina związanego z ROPCiO. Wcześniej środowisko to brało udział w kilku większych akcjach opozycyjnych takich jak: akcja informacyjna przed wyborami do rad narodowych, działalność Komitetu Obrony Jasnej Góry czy Komitet Obrony Jana Kozłowskiego. Przedstawienie osób związanych z tymi wydarzeniami na tle ich działalności opozycyjnej pozwoli nam lepiej zrozumieć motywy, jakimi kierowali się młodzi studenci KUL, opozycjoniści przystępujący do sierpniowej głodówki.
Zacznijmy od tego, iż w drugiej połowie lat 70. i na początku lat 80. środowisko opozycji politycznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim związane było z dwoma pokoleniami. Jedno z tych pokoleń to osoby związane z opozycją demokratyczną po wydarzeniach z marca 1968 roku. Z wielu uczelni państwowych wyrzucono wówczas nieprawomyślnych i niepokornych studentów. Dla osób pragnących rozwijać się intelektualnie i podnosić swoje kwalifikacje był to oczywiście potężny cios, zamknięcie perspektyw. Na szczęście w Polsce istniał Katolicki Uniwersytet Lubelski – jedyny niezależny od władz uniwersytet w bloku państw komunistycznych. Absolwenci KUL-u byli co prawda dyskryminowani, państwowe posady były dla nich niedostępne. Marek Sowa wspomina, iż po studiach na KUL planował podjąć pracę jako nauczyciel, lecz w trakcie przesłuchania przez SB bezceremonialnie zakomunikowano mu, iż po tej uczelni o pracy nauczycielskiej może sobie jedynie pomarzyć [1]. Również Marek Danielkiewicz (relację z jego pamiętnika przedstawię omawiając głodówkę) wspomina o szalonych kłopotach ze znalezieniem jakiejkolwiek pracy ze względu na ukończenie KUL [2]. Mimo wszystko KUL miał zawsze studentów, a po wydarzeniach z marca 68 roku stał się miejscem schronienia dla wyrzuconych i dyskryminowanych studentów z innych państwowych uczelni. Na KUL-u znaleźli się między innymi Bogdan Borusewicz, Janusz Krupski, Piotr Jegliński [3]. Mimo dyskryminacji KUL był miejscem niezależnej i wolnej myśli, nic więc dziwnego, że późniejsi głodujący w kościele Ducha św. to poza o. Bronisławem Sroką SJ sami studenci KUL. Niebagatelną rolą w wyłamywaniu młodzieży spod „socjalistycznego wychowania” mieli wybitni duszpasterze akademiccy. Do historii przeszli tacy duszpasterze jak wojujący o. Hubert Czuma SJ, skupiający prawie wszystkie środowiska opozycyjne o. Ludwik Wiśniewski OP, ks. Piotr Tarnowski rektor kościoła Ducha Świętego, w którym odbyła się głodówka. Podobnie jak działacze opozycji byli oni poddawani nieustannej obserwacji ze strony SB.
Drugie pokolenie studentów to ludzie wiążący się z opozycją po wydarzeniach z czerwca 1976 roku i z lat późniejszych. Po szykanach wobec protestujących robotników przeciw podwyżkom cen żywności w Radomiu i Ursusie, powstaje Komitet Obrony Robotników, a później Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela ROPCiO. W 1977 roku rozpocznie on swoją działalność również w Lublinie. Wydarzenia z czerwca 1976 roku miały szczególne znaczenie dla jednego z przyszłych głodujących - Krzysztofa Prokopa, który za udział w nich był poszukiwany przez SB. Był on ścigany, ponieważ podczas rozruchów w czerwcu w Radomiu zdjął flagę z Komitetu Wojewódzkiego [4], a w jego rodzinnym domu dwukrotnie przeprowadzono rewizję [5]. Również w przypadku Krzysztofa Prokopa związanie się z opozycją oznaczało różne szykany ze strony władz. Przykładem może być „Postanowienie o zastrzeżeniu wyjazdu za granicę” wydane w sierpniu 1982 roku, a uzasadnione tym, że K. Prokop to „aktywny działacz nielegalnej organizacji ROPCziO. Aktywnie zajmuje się kolportażem i rozpowszechnianiem wszelkiej literatury o charakterze antysocjalistycznej” [6].
Reakcją środowiska KUL na czerwiec `76 było zbieranie podpisów pod petycją do władz państwa, w sprawie utworzenia nadzwyczajnej komisji śledczej, która miałaby zbadać nadużywanie prawa wobec protestujących robotników. Na KUL zebrano 285 podpisów studentów i pracowników naukowych.
Wydarzenia z czerwca i powstanie KOR zaktywizowało grupę studentów KUL do organizowania pomocy finansowej i materialnej dla represjonowanych robotników i ich rodzin. Był to początek angażowania się w opozycję niektórych z później głodujących, np. Adama Cichockiego [7].
W marcu 1977 roku powstała nowa organizacja opozycyjna Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. To właśnie z ROPCiO będzie związana działalność opozycyjna grupy głodującej w Lublinie. ROPCiO różniło się od już istniejącego KOR – u. Członkowie KOR byli zwolennikami reform w ramach socjalizmu, ideę wybicia się na niepodległość uznawano za niemożliwą w ówczesnych warunkach, liczono raczej na coś w rodzaju „finlandyzacji”, tzn. zewnętrznej zależności od ZSRR, ale z jakimś obszarem wolności w sprawach wewnętrznych Polski. Członkowie ROPCiO od samego początku stawiali na idee niepodległości Polski i gospodarki rynkowej, a nie centralnie sterowanej.
Apel do społeczeństwa informujący o powstaniu ROPCiO został podany na konferencji prasowej 26 marca 1977 roku przez Andrzeja Czumę i Leszka Moczulskiego. Pod apelem podpisali się: Antoni Pajdak, Karol Głogowski, Kazimierz Janusz, Marek Niesiołowski, Bohdan Papiernik, Zbigniew Sekulski, Zbigniew Siemiński, Bogumił Studziński, Piotr Typiak, o. Ludwik Wiśniewski OP, Adam Wojciechowski, Andrzej Woźnicki, ks. Jan Zieja, Wojciech Ziębiński. Ciekawych informacji o powstaniu ROPCiO udziela o. Ludwik Wiśniewski OP. Z jego relacji wynika, że w pierwotnych założeniach ROPCiO miało być organizacją znacznie szerszą. Do Komitetu Obrony Praw Człowieka miały wejść trzy środowiska: środowisko KOR, środowisko w późniejszym czasie tworzące ROPCiO oraz środowisko naukowe zaangażowane w Towarzystwo Kursów Naukowych. Między ludźmi tych trzech środowisk trwały rozmowy, jednak pojawiła się wzajemna nieufność, również podejrzliwość o powiązania z SB (agentura), co w efekcie doprowadziło do tego, iż jedna z tych grup postanowiła ogłosić siebie jako ROPCiO. Jak relacjonuje o. Ludwik Wiśniewski OP, znajomy ksiądz poinformował go, iż Radio Wolna Europa podaje, że jest on członkiem jakiegoś nowego komitetu robotniczego. Jacek Kuroń w rozmowie z o. Ludwikiem miał dać wówczas wyraz swojemu przekonaniu, iż działania te powiązane są z agenturą esbecką [8]. O owych sporach, pomówieniach i podejrzeniach pisze również Benedykt Czuma. „Powołanie R.O. przyjęte zostało negatywnie przez jedyne niezależne środowisko działające w tym czasie - Komitet Obrony Robotników. Padały miedzy innymi zarzuty, że jest to dążenie do rozbicia KOR-u, że podjęcie się obrony praw człowieka jest uzurpacją, że powołanie R.O. doprowadzi do osłabienia i rozbicia opozycji. I wreszcie najcięższy zarzut - że R.O. powstał z inspiracji Służby Bezpieczeństwa - ze wskazaniem personalnym przede wszystkim na L. Moczulskiego. (....). Opinie te przekazywane były i na Zachód. Przesilenie nastąpiło w czerwcu 1977 r., gdy Halina Mikołajska, pod nieobecność aresztowanego Jacka Kuronia i innych działaczy KOR-u pełniąca funkcję rzeczniczki KOR-u stwierdziła w wywiadzie, że R.O. jest podejrzaną inicjatywą. Wywołało to ostrą reakcję środowisk polonijnych zmieniając, przynajmniej zewnętrznie, stosunek KOR-u do R.O. Ale KOR nigdy oskarżeń tych nie odwołał. (...) Stąd ważnym wydarzeniem stało się ogłoszenie jednobrzmiącego oświadczania wydanego odrębnie przez KOR i Ruch Obrony 26 lutego 1980 roku w sprawie nasilenia represji w poprzedzających miesiącach. Do ściślejszej współpracy jednak nie doszło” [9].
Nowopowstały Ruch Obrony zapowiadał: „Postanawiamy podjąć wspólne i solidarne działania, aby:
1) przestrzegać i dbać o przestrzeganie wszystkich praw człowieka i obywatela oraz o jego godność;
2) ujawniać wobec opinii publicznej i sygnalizować właściwym organom władzy fakty łamania praw i wolności człowieka oraz udzielać, w miarę naszych możliwości pomocy i ochrony ofiarom;
3) propagować w społeczeństwie i postulować wobec władz państwowych zmiany w obowiązującym ustawodawstwie oraz w przepisach wykonawczych, zmierzające do realnego i nieprzerwanego zagwarantowania praw i wolności określonych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka oraz Międzynarodowych Paktach Praw Człowieka;
4) propagować potrzebę przystąpienia do Międzynarodowych Paktów Praw Człowieka, wraz z tzw. protokołem opcyjnym, wszystkich państw europejskich, dla stworzenia wspólnej prawnopolitycznej płaszczyzny rozwoju procesów rzeczywistego odprężenia i porozumienia w Europie;
5) współpracować z wszelkimi organizacjami międzynarodowymi broniącymi praw człowieka, a zwłaszcza z Komisją Praw Człowieka przy ONZ, by idea wolności zatriumfowała na świecie” [10].
Za członka ROPCiO uznawano każdego, kto działał zgodnie z celami grupy. Członkowie ROPCiO nie byli związani ani „dyscypliną partyjną” (ROPCiO nie był partią) ani zbiorem z góry ustalonych poglądów, każdy mógł wnosić swoją odrębną myśl, na wspólnych spotkaniach nie musiał zgadzać się z resztą grupy. Wspólne było dążenie do przestrzegania praw człowieka, o wstąpieniu lub wystąpieniu z ROPCiO nikogo nie trzeba było powiadamiać [11].
Osobą, wokół której skupiła się lubelska grupa ROPCiO, był Marian Piłka z KUL. Przybył na KUL z Garwolina i był już znany ze swej działalności opozycyjnej. Oprócz M. Piłki do ROPCiO dołączyli: Tomasz Mróz, Andrzej Nastula, Krzysztof Protz, Piotr Tomczak, Adam Cichocki, Stefan Kucharzewski, Jerzy Malinowski, Janusz Południo [12].
Istotnym elementem działalności każdej grupy opozycyjnej w PRL była możliwość wspólnych spotkań i swobodnej dyskusji. Tu jednak pojawiał się problem, spotkania takie nie mogły odbywać się na stancjach bo wtedy SB tak długo nękało właścicieli mieszkań, aż ci wypraszali niewygodnych dla władz lokatorów. Wiele osób miało z tego powodu problemy ze skończeniem studiów. Lepsza sytuacja była w akademikach, tu władza nie mogła działać bez zgody rektora uczelni. Ograniczenia wynikały tu z samego sposobu funkcjonowania akademików. Najlepsza sytuacja dla grupy pojawiała się wtedy, gdy ktoś miał odwagę organizować spotkania w swoim prywatnym domu. Oczywiście i tu władza reagowała represjami, mieszkanie takie stawało się obiektem rewizji, nieustannej obserwacji, mimo tego jeżeli ktoś zdobył się na taką odwagę, to poważnie ograniczało to możliwość działań SB. Dlatego też za ważny moment historii opozycji w Polsce uważa się fakt powstania Klubów Swobodnej Dyskusji. W Lublinie taki klub powstał przy ulicy Hutniczej w mieszkaniu Zdzisława Jamrożka. Był on wybitną postacią lubelskiej opozycji, człowiek niewidomy, niepełnosprawny, a z drugiej strony niezwykle odważny, żarliwy patriota, nie idący na kompromisy wobec władzy. W pamięci opozycjonistów zapisał się jako postać świetlana [13].
Do domu Zdzisława Jamrożka przyjeżdżali różni działacze opozycyjni z całej Polski: Andrzej Czuma, Leszek Moczulski, Jacek Kuroń, Bogdan Madej. Wszystkie te spotkania odbywały się w myśl zasady działania otwartego. Spotkania te pomagały orientować się w tym, co się dzieje oraz kto i jakie idee propaguje. Wiele osób właśnie przez te spotkania w domu Jamrożka odnalazły swoją orientację ideowo-polityczną. Dom Zdzisława Jamrożka stał się też punktem konsultacyjno – informacyjnym ROPCiO. „Punkty konsultacyjno – informacyjne spełniały wielorakie funkcje. Były miejscem spotkań uczestników R.O., jak również działaczy innych ugrupowań, miejscem dyskusji, wymiany informacji, wydawnictw niezależnych (nie tylko wydawnictw R.O), w punktach udzielano wszelkiej możliwej pomocy, przede wszystkim prawnej, obywatelom, których dotknęło bezprawie różnych szczebli władzy w mieście i na wsi. W miarę możliwości udzielano pomocy finansowej (co nie osiągnęło dużych rozmiarów ze względu na skromne fundusze R.O.)” [14].
Ważnym elementem dla kształtowania się światopoglądu opozycjonistów były audycje Radia Wolna Europa. Paradoksem był fakt, iż najlepiej RWE było odbierać na radioodbiorniku „Spidola” – radioodbiorniku radzieckim. Radio takie posiadał Tomasz Mróz, który chętnie dzielił się z kolegami informacjami stąd zaczerpniętymi [15]. Również wielu duchownych posiadało wówczas to cudo radzieckiej techniki pomagające przełamywać radzieckie zniewolenie. Oprócz relacji ze słuchania RWE Tomasz Mróz zorganizował w 1977 roku akcję zbierania podpisów w sprawie ratyfikacji praw politycznych i ekonomicznych; podpisy były zbierane na Placu Litewskim [16]. Dwa lata później w lutym 1979 roku Tomasza Mroza zatrzymano pod pretekstem braku zameldowania, a następnie skazano na dwa miesiące aresztu z zamianą na 3 100 zł grzywny [17]. Grupa ROPCiO podjęła też próbę wydawania i rozprowadzania pisma BIS, lecz nieudaną. Osoba, która podjęła się kopiowania pisma na kserografie w swoim zakładzie pracy została przyłapana i musiała dokonać wyboru: albo niszczy to co skopiowała, albo zostaje zwolniona z pracy [18].
Istotnym momentem dla środowiska ROPCiO była akcja informacyjna przeprowadzona 1 lutego 1978 roku. Rozprowadzono wtedy na klatkach schodowych lubelskich bloków ulotki wzywające do bojkotu wyborów do Rad Narodowych. Ponieważ rozprowadzono dużą ilość ulotek, akcja odbiła się dużym echem w Lublinie, ludzie w autobusach i na ulicach żywo dyskutowali na ten temat. Dla wielu było dużym zaskoczeniem to, iż ktoś był w stanie zorganizować tak dużą akcję w Lublinie [19]. 4 lutego ROPCiO organizował wiec przed Fabryką Samochodów Ciężarowych w Lublinie, jednak SB tym razem nie dała się zaskoczyć i odbycie wiecu zostało uniemożliwione [20].
W 1978 roku w Gdańsku powstało pismo „Bratniak”. Redaktorem naczelnym był Aleksander Hall. Z pismem związani byli również działacze z Lublina Marian Piłka i Tomasz Mróz. Pismo to było w dużych ilościach rozprowadzane w Lublinie, Rzeszowie, przez osoby związane z ROPCiO [21]. Pismem naczelnym ROPCiO była „Opinia”, oprócz tego z ROPCiO związane były takie pisma jak: „Gospodarz”, „Ruch Związkowy”, „Wolne Słowo”, „Uczeń Polski”.
W oddziale lubelskim IPN zachowały się pewne akta SB potwierdzające i opisujące tamte działania ROPCiO. W dokumencie datowanym na 16 kwietnia 1982 roku czytamy „wymieniony (Adam Cichocki) od kilku lat bardzo aktywnie zaangażowany był w działalność grup opozycyjnych, a szczególnie ROPCiO. Utrzymując szerokie i ścisłe kontakty z elementami antysocjalistycznymi z terenu całego kraju aktywnie uczestniczył w produkcji, kolportażu i rozpowszechnianiu wszelkiej nielegalnej literatury. Był stałym dostarczycielem tych materiałów na teren KUL, gdzie rozprowadzał je wśród studentów. W mieszkaniu zajmowanym przez A. Cichockiego kilkakrotnie kwestionowano znaczne ilości wszelkiego rodzaju nielegalnej literatury, które potwierdzają jego szerokie powiązania z grupami antysocjalistycznymi” [22]. Z innych zachowanych w IPN aktach możemy się dowiedzieć o akcji rozprowadzania bibuły przez Krzysztofa Prokopa. W akcji tej K. Prokop nieświadom zagrożenia zetknął się z jednym z wielu tajnych współpracowników SB. W dokumencie datowanym na dzień 27 marca 1979 roku czytamy „z uzyskanych przez nas potwierdzonych informacji operacyjnych wynika, że student III r. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Krzysztof Prokop (...) od miesiąca listopada 78 r. systematycznie przywozi na teren Radomia różną prasę antysocjalistyczną celem jej kolportażu w środowisku młodzieży akademickiej, a także osób związanych z Duszpasterstwem Akademickim na terenie Radomia (...) Krzysztof Prokop wręczył pozostającemu na naszym kontakcie tajnemu współpracownikowi ps. „Maks” 17 egz. pisma „Opinia” nr 9/17 z miesiąca września 1978 roku oraz 17 egz. dodatku nadzwyczajnego do „Opinii” z dnia 18 października 1978 roku powyższą prasę Prokop przekazał tw celem rozkolportowania wśród uczestników duszpasterstwa akademickiego w Radomiu. Prasę tą przejęliśmy w całości nie dopuszczając do jej kolportażu” [23]. Niestety tak dziać mogło się często, członkowie ROPCiO działając w dobrej wierze przekazywali, jak się dziś okazuje nielegalną prasę esbeckim wtyczkom.
Tw ps. „Maks” przejął w okresie późniejszym ponadto: 14 egz. „Opinii” nr 10 i 11, dodatki nadzwyczajne do „Opinii” z 18.10.1978 roku – 23 egz. oraz z 3.01.1979 roku – 10 egz., „Gospodarz” nr 13 – 5 egz., „Bratniak” nr 12-13 – 1 egz. i nr 14 – 10 egz., Memoriał w sprawie Katynia – 1 egz., Oświadczenie SKS Gdańsk z dnia 30.06.1978 rok 1 egz., oraz inne publikacje jak: „Czy związek sowiecki przetrwa do roku 1984” Andrzeja Amorlika – 6 egz., „Rzeczpospolita” – 6 egz., dodatek nadzwyczajny do „Opinii” z 18.10.1978 roku – 15 egz., „Przemilczana rzeczywistość widziana z ławy obrończej” A. Steinsbergowa nr 1 z 1978 roku – 2 egz., Oświadczenie o. Ludwika Wiśniewskiego z dnia 7.03.1979 rok w sprawie zatrzymania w dniu 1.03.1979 r. Macieja Rayzechera przez Służbę Bezpieczeństwa – 1 egz. [24]. Ilu takich „Maksów” działało w skali kraju, ile nielegalnej prasy przejęli, ilu ludzi zawdzięcza im prześladowania, rewizje a w stanie wojennym internowanie? Dalej w aktach SB czytamy „W trakcie rozmowy z tw Krzysztof Prokop zaproponował, by tw ps. „Maks” umożliwił mu odbycie spotkania z osobami czytającymi prasę w Radomiu na które przyjechałby wspólnie razem z Marianem Piłką, który chciałby w tym gronie przeprowadzić kilka odczytów o tematyce „historycznej” (…). Analizując dotychczasowe fakty przerzutu prasy do Radomia przez Krzysztofa Prokopa stwierdzić należy, iż jest on niewątpliwie związany z grupą studentów KUL pozostających pod wpływami ROPCiO. Na powyższe prowadzimy sprawę operacyjnego rozpracowania krypt. „Kanał III” w ramach której planujemy podjąć zespół przedsięwzięć operacyjnych zmierzających do ustalenia ewentualnych dalszych przerzutów prasy antysocjalistycznej lubelskiego środowiska ROPCiO na nasz teren i operacyjnego przejmowania jej celem niedopuszczenia jej do kolportażu” [25]. Do Lublina miał też przyjechać jeden z oficerów SB i przedstawić plany działania przeciw ROPCiO. Ile SB miało swoich oczu i uszu w lubelskim ROPCiO na razie nie wiadomo. Poza owym „Maksem” osoby związane z ROPCiO w Lublinie poważnie podejrzewały jedną osobę, o której czynach napiszę później.
Sam Krzysztof Prokop sądził, iż jest dobrze zakonspirowany w swojej działalności dystrybucyjnej. Powyższy przykład uzmysławia, w jakich warunkach przyszło działać osobom związanym z opozycją. O tej akcji SB wiemy tylko dlatego, że akta tej sprawy nie zostały zniszczone. Krzysztof Prokop miał dość dobry sposób ukrywania nielegalnej prasy i literatury, pomocną dłoń okazała mu wtedy jego dziewczyna, a dziś żona Krystyna, która jak wspomina Krzysztof Prokop „regularnie mieszkała na bombie”, ponieważ jednak nie była bezpośrednio zaangażowana, omijały ją rewizje. Nie ominęły one natomiast K. Prokopa któremu przetrząśnięto pokój w akademiku, co w jego przeświadczeniu świadczyło o tym, że ktoś sypie [26].
Czasami udawało się przechytrzyć SB i mimo rewizji nie stracić bibuły. Piotr Tomczak wymyślił sposób z podwójnym „sufitem” w szafie. Dzięki takiemu rozwiązaniu otrzymywało się małą przestrzeń między dwoma deskami, na ukrycie nielegalnych materiałów, co prawda aby się tam dostać trzeba było za każdym razem odkręcić kilka śrubek, grunt jednak w tym, że esbecy nigdy na to nie wpadli, lub nie chciało im się podejmować wysiłku z rozbieraniem mebli. W ten sposób pomimo rewizji Piotr Tomczak przechował plakaty przeciw olimpiadzie w Moskwie, które przedstawiały czołg z pięcioma lufami w kształcie kół olimpijskich, z napisem „Berlin 1936 – Moskwa 1980”. Jeszcze jedna metoda ukrywania bibuły okazała się skuteczna. W jednym z pomieszczeń gospodarczych budynku gospodarz – Piotr Tomczak wraz z przyjacielem wysypali jedną wywrotkę piasku, pod piaskiem w worku znajdowały się różne ulotki, aby skorzystać z tych materiałów trzeba było co prawda dzień w dzień przekopywać się przez piach, lecz i tu esbekom nie przyszło do głowy sprawdzać [27].
Istnienie pism opozycyjnych było ważne dla różnych grup dyskusyjnych. Pisma te to artykuły, nad którymi można było dyskutować, wspólne dyskusje oznaczały wiązanie się środowisk, a stąd już tylko krok do różnych akcji opozycyjnych.
Stałym elementem działalności ROPCiO były rocznice: 11 Listopada i 3 Maja oraz rocznica zbrodni katyńskiej. Odbywały się wtedy msze święte w kościele powizytkowskim, na których kazania głosił ks. Brzozowski, który nie wahał się podejmować tematyki narodowej. Po mszach organizowane były przemarsze [28]. Okoliczności te opisał Marcin Dąbrowski. „W latach 1978 –1979 w kościele powizytkowskim w Lublinie odprawiane były okolicznościowe msze święte w rocznice świąt narodowych: 3 Maja, 11 Listopada. W związku z tym, 10 listopada 1978 r., Służba Bezpieczeństwa „profilaktycznie” przeprowadziła kolejną rewizję w mieszkaniu Zdzisława Jamrożka. Rok później, 10 listopada, takie profilaktyczne działania podjęto wobec znacznie szerszego kręgu osób z grupy pisma „Spotkania” oraz ROPCiO. Rewizje w mieszkaniach dotknęły: Janusza Bazydło, Bogdana Madeja, Marzenę Niezgodę, Krzysztofa Paczuskiego, Stefana Szaciłowskiego, Jerzego Malinowskiego, Stefana Kucharzewskiego, Zdzisława Bradla, Mirosława Buczka i Janusza Krupskiego. Wszystkich zatrzymano na 48 godzin. 11 listopada zatrzymano na 48 godzin także dwóch pracowników MPK, związanych z ROPCiO: Stanisława Sikorę i Teodora Dąbrowskiego. Mimo szykan, w dniu Święta Niepodległości po mszy świętej w kościele powizytkowskim ponad 200–osobowa grupa przeszła z wieńcem pod pomnik Unii Lubelskiej. Tuż po wyjściu z kościoła Marian Piłka z ROPCiO, został uderzony w twarz przez funkcjonariusza SB, a następnie zatrzymany na 48 godzin” [29].
Na jesieni 1978 roku w Łodzi w mieszkaniu Benedykta Czumy odbył się ogólnopolski zjazd ROPCiO. Z Lublina pojechali Tomasz Mróz i Adam Cichocki. Ogółem w spotkaniu wzięło udział ok. 15 osób. Dyskusje na różne tematy trwały cały dzień. Po opuszczeniu mieszkania Benedykta Czumy cała grupa została zatrzymana przez milicję i osadzona na 48 godzin. Po wypuszczeniu, wszystkich ponownie zatrzymano na kolejne 48 godzin. Jednym z uczestników tych wydarzeń był Kazimierz Świtoń, który przed rozdzieleniem grupy rzucił hasło głodówki, co podchwycili pozostali i prowadzili ją przez cztery dni spędzone w areszcie. Inny z uczestników tych wydarzeń, Marek Niesiołowski, zdążył poinformować niektórych kolegów, jak się zachowywać w trakcie przesłuchania. Była to wiedza istotna, że to nie zatrzymany ma udowodnić swoją niewinność, że milicja musi poinformować w jakim charakterze nastąpiło zatrzymanie – świadka czy oskarżonego, jakie uprawnienia przysługują, itd. Członkowie ROPCiO radzili swoim młodszym kolegom nie wdawać się w żadne dyskusje z esbekami, a na każde pytanie odpowiadać: „odmawiam odpowiedzi”. Było ważne, by nie dać się zastraszyć samym zatrzymaniem i by przerzucić ciężar sytuacji na SB. Sami esbecy pytali wówczas zatrzymanych czy studiowali prawo, jeżeli tak, to wiedzieli, że mają do czynienia z osobą świadomą swych praw [30].
Pierwsze aresztowanie było również ważne z innego powodu, od tego momentu SB zaczynało nękać daną osobę: rewizje, zatrzymania, kolegia orzekające, pobicie przy zatrzymaniach, zwolnienia z pracy, nagonki w miejscach pracy, a w przypadku studentów z państwowych uczelni relegowanie z nich. Kontrolowano również korespondencję. Marek Sowa wspomina, iż przez dłuższy okres czasu zastawał swoją skrzynkę na listy otwartą, a część korespondencji po prostu ginęła. Udało mu się wyjść z tej sytuacji obronną ręką dzięki kartce, jaką przypiął do swojej skrzynki pocztowej. Widniały na niej słowa: „Jeśli z przyczyn urzędowych musisz czytać listy skierowane do mnie to proszę po zakończeniu swych urzędowych czynności odłóż te listy na miejsce, bo i ja chciałbym je przeczytać”. Tak jawny znak sprzeciwu w tym przypadku okazał się skuteczny [31]. Wszystkie wymienione wyżej metody działania SB jako stały środek represji były skutecznym środkiem nękania wrogów władzy. Nie powstała jeszcze oficjalna lista studentów KUL i innych uczelni, którzy nie ukończyli studiów z powodu szykan, jeżeli jednak kiedyś taka lista powstanie, to może się okazać, że nie będzie ona krótka.
Październik 1978 roku był miesiącem ważnym dla całej Polski, a jak się okazało również dla całego świata. 16 dnia tego miesiąca na komunistów spadł „grom z jasnego nieba” – Polak został papieżem. Stało się coś, czego nikt nie przewidywał, i co jak się wdawało wcześniej, nie miało się prawa stać. W związku z wyborem Karola Wojtyły w Lublinie zaczęto organizować marsze, a na KUL Adam Cichocki zbierał podpisy w sprawie transmisji mszy pontyfikalnej Jana Pawła II. Podczas pierwszej pielgrzymki papieża do Polski Adam Cichocki, Krzysztof Protz, Teresa Podgórska oraz Witold Starnawski, zorganizowali pielgrzymkę studentów KUL na spotkanie studentów z Janem Pawłem II. Organizacja pielgrzymki zbliżyła całą grupę do siebie. Studenci z KUL chcieli spotkać się z papieżem na Jasnej Górze, lecz władze nie chciały dać KUL – owi transportu. Spotkanie w tej sprawie odbyło się na auli KUL, wobec informacji o stanowisku władz, Krzysztof Protz rzucił hasło „to idziemy pieszo” – na auli wywołało to burzę oklasków. Rozpoczęta organizacja tej wyprawy skłoniła władzę do ustępstw. Dwa dni później w rozmowach kuluarowych zaczęto dawać do zrozumienia, że władze udostępnią transport, byleby zrezygnować z pielgrzymki pieszej. Na KUL odbył się więc drugi wiec, na którym poinformowano, że zostanie podstawiony specjalny pociąg dla studentów i profesorów KUL. Grupa, która chciała iść pieszo, liczyła 35 osób i zdecydowała się na pieszą pielgrzymkę pomimo transportu. Ponieważ na wyjście z Lublina było już za późno, grupa pielgrzymów pojechała do Kielc i stamtąd ruszyła na Jasną Górę. Do pielgrzymów dołączył Marian Piłka. Adam Cichocki przypomina też sobie „jakiegoś esbeka podążającego za grupą” [32].
Jesień 1978 roku to czas formowania się nowej grupy ROBCiO, osoby starsze ukończyły studia bądź opuściły uczelnię. Pojawili się nowi ludzie, z nowym zapałem, chęcią działania, którzy na ogół skupieni byli wokół duszpasterstwa o. Ludwika Wiśniewskiego OP. W latach 1978 – 79 z ROPCiO związali się: Zdzisław Bradel, Stanisław Derdej, Bogdan Giermek, Krzysztof Jabłoński, Włodzimierz Jachman, Wiesław Knitter, Tomasz Mickiewicz, Krzysztof Prokop, Marek Sowa, Witold Starnawski, Adam Stępień [33]. Wtedy też w mieszkaniu przyszłej żony Piotra Tomczaka zorganizowano Klub Swobodnej Dyskusji. Jednak informacji o jego powstaniu nie podano do powszechnej wiadomości. Było to celowe zamierzenie, ciągle odbywały się różne otwarte spotkania w domu Zdzisława Jamrożka i na tym to domu skupiała się uwaga SB. Dzięki przyjętej poufności mieszkanie na ulicy Emancypantek 3/55 miało być choć przez pewien czas wolne od inwigilacji. W pewnej mierze chroniło to młodzież studencką, która się tu gromadziła. Co tydzień, dwa odbywały się tu różne warsztaty i kursy samokształceniowe, a później część studentów biorących w nich udział deklarowała swoje przystąpienie do ROPCiO [34].
Wspomnieć również należy o Marii Dajdzie, która wynajęła domek w Motyczu Leśnym. Znajdował się on w szczerym polu i tam grupa zainstalowała drukarnię. Osoba, którą grupa podejrzewa o współpracę z SB, prawdopodobnie wydała to miejsce [35]. Dojazd do domku odbywał się koleją i jak wspomina Piotr Tomczak, na przesłuchaniu przez SB jeden z przesłuchujących wyznał mu: „nieźle żeś pan to wymyślił k…, dojazd koleją k…” [36]. SB miało problem, ponieważ dom znajdował się w szczerym polu, nie mieli więc dobrego punktu obserwacyjnego. Adam Cichocki, kiedy się tam udawał, został ostrzeżony przez okolicznych chłopów „nich pan tam nie idzie, bo ubecy siedzą na drzewach i cały teren otoczony” [37]. Osoby, które jechały drukować, zabierały z sobą większą porcję żywności, by opuścić dom dopiero po zakończeniu pracy. Zdarzyło się jednak i tak, że esbecy włamali się do domu i zamknęli od środka. W tym czasie przyjechało kilka osób, aby przystąpić do drukowania, natomiast Maria Dajda, która miała klucz od domu nie dotarła, ponieważ zachorowała. Bogdan Giermek z Tomaszem Mickiewiczem nieświadomi „gości” w domu stali przed nim i pomstowali, jak można ich było tak wystawić do wiatru. Esbecy tymczasem spokojnie czekali i obserwowali, kto jeszcze przyjdzie. Marię Dajdę zatrzymano i osadzono samotnie w celi. Przetrzymywanie samotnie w celi lub z grupą aresztowanych za przeróżne czyny, przez dłuższy czas zanim rozpoczęto przesłuchanie, miało na celu zmiękczenie człowieka. Kiedy jednak przesłuchanie się rozpoczęło, Maria Dajda przyjęła najlepszą z postaw i na każde pytanie odpowiadała „odmawiam odpowiedzi”. Wyprowadziło to z równowagi oficera, który prowadził przesłuchanie. W kierunku Marii Dajdy zaczął płynąć potok przekleństw zakończony pytaniem „jak długo do cholery będzie pani odmawiać odpowiedzi?”, gdy jednak Maria Dajda stwierdziła „na to pytanie również odmawiam odpowiedzi” oficer zrezygnował i przesłuchanie zakończył. Z kolei Bogdan Giermek przesłuchiwany przez oficera SB spytał w pewnym momencie „Pan jest Polakiem, ja jestem Polakiem, czy nie moglibyśmy porozmawiać jak Polak z Polakiem?”, tym razem jednak to odpowiedź esbeka zamurowała opozycjonistę, który usłyszał w odpowiedzi „No dobra, to mów pan” [38]. Czasami przy okazji rewizji w domach opozycjonistów dochodziło do paradoksalnych wyznań esbeków; gdy przeprowadzano rewizję w domu Piotra Tomczaka w dniu, na który planowana była akcja rocznicowa, przypominająca o Katyniu, esbecy mieli nawet stwierdzić „no tak, rzeczywiście w Katyniu, to sowieci wymordowali naszych oficerów, tu macie rację, ale na to, to trzeba się patrzeć bardziej całościowo, bo przecież oni nas wyzwolili, itd.”. Sytuacje takie były o tyle niezwykłe, że przecież w tym czasie za publiczne głoszenie prawdy o Katyniu można było trafić do więzienia [39]. Mieszkanie Małgorzaty Tomczak było trudnym orzechem do zgryzienia dla esbeków. Piotr i Małgorzata Tomczak wynajmowali na stancje pokoje opozycjonistom takim jak: Tomasz Mróz, Tomasz Mickiewicz, Zdzisław Bradel i inni. W takich sytuacjach SB nękała właścicieli rewizjami, wezwaniami itp. W tym jednak przypadku, gdy właściciele sami byli opozycjonistami, takie działania nie przynosiły żadnego efektu. Esbecy mieli jedynie pytać jak to możliwe, że taka młoda dziewczyna ma własnościowe mieszkanie. W rzeczywistości Małgorzata Tomczak nie kupiła tego mieszkania, lecz zostało ono na nią przepisane przez wujostwo. Władze deprymowały więc sytuacje, gdy w czasie wyborów na Emancypantek pojawiały się transparenty z napisami „antysocjalistycznymi”, tym bardziej, że w tym samym budynku znajdowała się komisja wyborcza. Niektóre pomysły opozycjonistów cechowało młodzieńcze „szaleństwo”. Krzysztof Jabłoński wpadł na pomysł, by w godzinie szczytu, gdy ludzie oczekują na przystankach na autobusy, wejść na drzewa na Placu Litewskim i wykrzykiwać antykomunistyczne hasła [40]. Jeszcze bardziej szalonym pomysłem była propozycja, by z okazji wigilii Bożego Narodzenia udać się na SB z życzeniami i opłatkiem [41]. Na szczęście nie wszystkie takie pomysły były realizowane. Żeby jednak zbytnio nie osładzać tamtego okresu oraz kontaktu z SB, należy przypomnieć, że powiązanie z duszpasterstwem o. Ludwika Wiśniewskiego OP lub z jakąś organizacją opozycyjną oznaczało przeróżne kłopoty, począwszy od spraw podstawowych jak niemożność znalezienia pracy. Ojciec Ludwik Wiśniewski OP wspomina, jak w ramach prześladowania jego osoby rozsyłano anonimy, zdjęcia pornograficzne [42]. Maciej Sobieraj, autor artykułu „Służba Bezpieczeństwa wobec opozycji na Lubelszczyźnie w latach 70–tych. Ojciec Ludwik i ‘Szerszenie’” z Gazety Wyborczej opisuje, jak w czasie jednej z pielgrzymek prawdopodobnie SB przeprowadziła zamach na o. Ludwika Wiśniewskiego OP, doprowadzając do wybuchu kotła z wodą, co spowodowało oparzenia kapłanów znajdujących się w pobliżu [43]. W czasie stanu wojennego część opozycjonistów z Wybrzeża wywieziono do lasu z sugestią, że „wycieczka” zakończy się rozstrzelaniem [44]. Dość makabryczną przygodę przeżył Wiesław Knitter podczas jednego z przesłuchań w trakcie którego esbek dopytywał się o jego znajomości. Za każdym razem wymieniał nazwisko i imię z pytaniem „znacie?”. Odpowiedź była jednostajna, za każdym razem „nie znam”. Zirytowany oficer zapytał: „a ROPCiA znacie”, na co otrzymał odpowiedź: „a jak miał na imię?”. Wtedy uprzejmości się skończyły, padło pytanie „a może byście tak Knitter stąd s…”, „Ja mogę uciekać, ale gdzie panie poruczniku”, „Podejdźcie do okna, to wam pokażę” (okno było otwarte). Kiedy Wiesław Knitter znalazł się przy oknie, poczuł na plecach ręce esbeka pchające go do przodu. Na szczęście wykazał się na tyle dużym refleksem, że na strachu się skończyło. O co chodziło esbekowi, czy tylko o nastraszenie, czy też w przypływie szału próbował doprowadzić do tragedii? [45]
Inną metodą SB na niszczenie tego środowiska były podejmowanie próby skłócenia członków ROPCiO. Na internetowej stronie rodziny Czumów zawarty jest protokół z posiedzenia kierownictwa SB w sprawie walki z ROPCiO. Protokół ten datowany jest na 18.06.1977 r., czyli na sam początek działalności tej organizacji. Nie dotyczy on bezpośrednio lubelskiego środowiska, jednak ukazuje metody walki z opozycją. Plan ten składał się z pięciu punktów:
„Poprzez tajnych współpracowników i inne środki pracy operacyjnej wmówić należy i przekonać S. Kaczorowskiego i K. Głogowskiego że:
*Andrzej Czuma postanowił kreować na przywódcę grupy łódzkiej ROPCZiO swego brata Benedykta Czumę;
*od oficjalnego ogłoszenia swej decyzji A. Czuma wstrzymuje się tylko dlatego, iż musi się liczyć z autorytetem Głogowskiego jak również Kaczorowskiego, ale przystąpił już do:
a/ pomijania tych obydwu przy podejmowaniu zasadniczych decyzji;
b/ nie konsultowania z nimi bieżącej działalności ROPCZiO;
*A. Czuma pozostaje w codziennym kontakcie telefonicznym ze swym bratem z Łodzi informując go o działalności kierowniczej grupy warszawskiej. Czyni tak dlatego, gdyż chce spowodować by Benedykt był jedyną osobą w Łodzi orientującą się w całokształcie działalności ROPCZiO.
*A. Czuma nie chce dopuścić Głogowskiego i Kaczorowskiego do udziału w wypracowaniu koncepcji politycznych dla ROPCZiO. Aktyw warszawski ROPCZiO zamierza opracować koncepcje polityczne tej grupy z pominięciem ludzi z Łodzi – włączony do tych prac będzie tylko B. Czuma, ale udział jego zachowany ma być w tajemnicy.
*A. Czuma podrywa autorytet Głogowskiemu i Kaczorowskiemu mówiąc o ich małym wyrobieniu politycznym itp.
Biorąc powyższe pod uwagę grupa łódzka winna wyłączyć ze swego grona B. Czumę i ogłosić pełną autonomię a nawet separację.
Kompromitowanie ROPCZiO i hamowanie rozwoju tej grupy wykonywane będzie drogą przekazywania określonych informacji następującym członkom i sympatykom KOR:
Józef Rybicki
ks. Jan Zieja
Ludwik Cohn
Leopold Kummant
Informacje do przekazania
Komunikaty i oświadczenia ROPCZiO w sprawie aresztowanych członków KOR nie wynikają z ich wewnętrznej potrzeby obrony, ale z taktyki, która – zdaniem Moczulskiego i innych podniesie autorytet ich grupy i zniweluje ciężar powiązań z władzami partyjnymi i SB,
Kierownictwo ROPCZiO /Moczulski, Czuma, Wojciechowski i Janusz/ prowadzi obok opozycyjnej działalności jawnej, również działalność klasycznie konspiracyjną, w którą angażuje szczególnie ludzi młodych i naiwnych. O konspiracyjnej działalności ROPCZiO wie już dość dużo osób i można być pewnym, że w tym układzie działalność ta znana jest również Służbie Bezpieczeństwa. Jeśli więc działalność ta jest tolerowana, to musi być ona inspirowana przez władze, by mieć w określonych warunkach podstawę do zastosowania represji w stosunku do całej opozycji i jej skompromitowania.
Afiszowanie umiarkowania i lewicowości w oficjalnej części ROPCZiO wynika z grubo szytej prowokacji po to, by w wypadku aresztowań inspiratorzy pozostali na wolności.
W żydowskiej części KOR obok przekazywania ww. informacji eksponować należy tzw. narodowy charakter ROPCZiO, który mówiąc prościej jest antysemicki.
Tajni współpracownicy przekazujący powyższe informacje członkom i sympatykom KOR winni podkreślać:
a/ pilną konieczność uprzedzania ludzi związanych z ROPCZiO o prowokacyjnej działalności kierownictwa tej grupy;
b/ konieczność poinformowania zagranicy o faktycznej roli ROPCZiO i spowodowania by RWE zbojkotowała tę grupę, gdyż wielu uczciwych ludzi zostanie wprowadzona w błąd i staną i oni ofiarami prowokacji politycznej.
Realizację zadań wynikających z pkt. 2 należy każdorazowo konsultować z Wydz. II Dep. III MSW.
Inną formą zahamowania działalności ROPCZiO byłby tzw. przeciek informacji z wysokiej instancji partyjnej. Informacja ta przekazana by została L. Moczulskiemu przez znanego dobrze ułożonego dziennikarza i posiadałaby następującą treść:
wyrażono zgodę na aresztowanie /i ewentualne wytoczenie procesu sądowego/ członków redakcji „Opinii” po wydaniu 3 numeru tego pisma,
przy podjęciu tej decyzji nie było jednomyślności, ale zwyciężył kurs na zastosowanie ostrej represji, (na marginesie protokołu następująca odręczna uwaga: „że grożą represje „tak”, ale bez konkretnych zobowiązań”)
biorąc pod uwagę występujące różnice poglądów w tej sprawie byłoby najrozsądniej by ROPCZiO na najbliższy okres „zamroził” działalność /nie krócej, jak na 3 miesiące/ tj. do czasu gdy twardy kurs ewentualnie ulegnie złagodzeniu.
Powyższy punkt będzie realizowany przez Wydz. II Dep. III MSW.
4. Istnieje potrzeba wprowadzenia do ROPCZiO tajnych współpracowników lub kontaktów obywatelskich których zasadniczym zadaniem będzie dezintegracja i skompromitowanie tej grupy gdy zajdzie ku temu potrzeba.
5. Koniecznym jest systematyczne zbieranie dokumentów procesowych z działalności ROPCZiO. Chodzi tu przede wszystkim o:
wejście w posiadanie dokumentów wydanych przez ROPCZiO i dokumentowanie drogą ekspertyzy maszyn i osób które je wykonywały,
procesowe dokumentowanie kolportażu,
zbieranie wydawnictw zagranicznych dot. działalności ROPCZiO w tym nasłuchów RWE.” [46]
Wmówić kolegom z opozycji, że ktoś próbuje wystawić ich do wiatru, prowokować rozłamy przez sterowane wycieki informacji, wytwarzać atmosferę wskazującą, że jakaś grupa współpracuje z SB, zbierać materiały, by w odpowiednim momencie postawić przed sądem – oto codzienność z którą musiała się mierzyć świadomie bądź nie każda organizacja opozycyjna.
Rozłam w ROPCiO, który od początku chciała zorganizować SB, z czasem się dokonał. Wydaje się jednak, że przypisywanie tu zasług SB byłoby przesadą. Powstała Konfederacja Polski Niepodległej z Leszkiem Moczulskim na czele.
W Lublinie do KPN przyłączył się Zdzisław Jamrożek, w jego domu powstało Biuro Organizacyjne KPN. Tak więc na początku lat 80-tych w Lublinie istniały trzy poważne grupy opozycyjne: ROPCiO, Spotkania i KPN. To ostatnie ugrupowanie było w swych poglądach bardziej radykalne.
Dla grupy ROPCiO ważny moment przyszedł wraz z zamieszaniem wokół Jasnej Góry w lutym 1980 roku. Przypomnijmy, władze komunistyczne wpadły na pomysł budowy trasy szybkiego ruchu obok Jasnej Góry, trasa taka odcięłaby klasztor od miasta. Zaczęto budować tunel pod Jasną Górą. Grupa spotykająca się na Emancypantek zaczęła rozważać możliwość jakiejś reakcji, może nawet protestu. Nie było jednak jasności, co do faktycznej sytuacji, pojawiały się różne opinie na ten temat. Postanowiono więc wydelegować jedną osobę, która udałaby się do bp Kamińskiego w celu ustalenia co się dzieje. Wybór padł na Adama Cichockiego. W holu przed gabinetem księdza biskupa Adam Cichocki spotkał o. Bronisława Srokę SJ, ten, gdy usłyszał w jakiej sprawie Adam Cichocki przychodzi do biskupa, poradził mu, by przedstawił się jako reprezentant jakiejś organizacji, bo inaczej biskup nie będzie chciał z nim rozmawiać. Chwilę później Adam Cichocki został poproszony do gabinetu biskupa, na pytanie, w jakiej sprawie przychodzi, odpowiedział: „nazywam się Adam Cichocki, reprezentuję Studencki Komitet Obrony Jasnej Góry”. Biskup Kamiński w długiej rozmowie poinformował, że Episkopat jest zaniepokojony tym co się dzieje, że drgania z autostrady mogą przenosić się na klasztor jasnogórski, a to przecież budowla liczącą kilkaset lat. Zastanawiano się, czy nie jest to swoisty zamach na Jasną Górę [47]. Powód do protestu był więc istotny, dlatego jeszcze tego samego dnia faktycznie powstał Studencki Komitet Obrony Jasnej Góry, rzecznikiem tej grupy została Agnieszka Lekka, studentka UMCS. Na Emancypantek zredagowano tekst oświadczenia, które w formie ulotek było następnego dnia rozprowadzane na mieście. W trakcie tej akcji Bogdan Giermek i Krzysztof Protz zostali zatrzymani [48]. Agnieszka Lekka zajęła się pisaniem tekstu oświadczenia na maszynie, a w okresie późniejszym wyjechała do Częstochowy do swojej rodziny. Spotykała się tam codziennie z biskupem Barełło i przeorem Jasnej Góry, a następnie na bieżąco przekazywała do Lublina informacje o rozwoju sytuacji. W porozumieniu z o. Ludwikiem Wiśniewskim OP grupa z Emancypantek zdecydowała się na pielgrzymkę na Jasną Górę w sprawie obrony klasztoru. Pociągiem na Jasną Górę pojechało wtedy kilkaset osób, między innymi: Krzysztof Protz, Witold Starnawski, Adam Cichocki, Marek Sowa, Jadwiga Molęda i wielu innych. Na Jasną Górę przybył również Kazimierz Świtoń, który próbował zorganizować tam głodówkę protestacyjną, lecz o. Ludwik Wiśniewski OP i ojcowie paulini poradzili mu, by na tym etapie rozwoju wydarzeń dał sobie spokój. W ocenie Adama Cichockiego akcja ta bardzo zintegrowała grupę ROPCiO i osób związanych z duszpasterstwem o. Ludwika Wiśniewskiego OP [49]. Oprócz pielgrzymki Adam Cichocki i Krzysztof Prokop udali się w sprawie Jasnej Góry do biskupa Macharskiego. Był on przekonany, że sprawa Jasnej Góry to jakaś wewnętrzna gra w PZPR. Próba wywołania konfliktu społecznego celem roszad w kierownictwie partii.
W lutym i marcu 1980 roku opozycja zmobilizowała się do aktywnego działania w związku z wyborami do sejmu i Wojewódzkiej Rady Narodowej. Zdzisław Jamrożak, związany wcześniej z ROPCiO, a w tym czasie z KPN, podjął niezwykłą próbę zgłoszenia niezależnej listy w wyborach do sejmu. W teleksie z 25 lutego 80 roku do KC PZPR czytamy: „informuję, że w dniu dzisiejszym ok. 11.45 do przewodniczącego Okręgowej Komisji Wyborczej w Lublinie – okręg nr 38 – zatelefonował ob. Z. Jamrożek znany z opozycyjnej działalności, z oświadczeniem, że ma zamiar zgłosić listę kandydatów na posłów do sejmu w imieniu Konfederacji Polski Niepodległej – jako organizacji przeciwstawnej w stosunku do FJN. Przewodniczący komisji poinformował w/w, że lista zgłoszona niezgodnie z trybem przewidzianym w ordynacji wyborczej nie posiada ważności. Po tym oświadczeniu Jamrożek stwierdził, że zapozna się z właściwymi przepisami i poinformował, że na terenie kraju w/g posiadanych przez niego informacji takie listy są przyjmowane. Obecnie trwa rozpoznanie sprawy, o dalszych szczegółach poinformujemy w następnym teleksie” [50]. Osoby związane z ROPCiO podjęły działania w dwu kierunkach: po pierwsze rozprowadzanie ulotek, a po drugie uczestnictwo na spotkaniach z pseudo-kandydatami do sejmu, w takcie których zadawano niewygodne dla władz pytania. Akcja ulotkowa była duża, rozprowadzono kilkadziesiąt tysięcy ulotek. Jednak zaczęły się pojawiać kłopoty z SB, która przeprowadziła serię udanych akcji i na godzinę przed rozprowadzeniem dokonała zatrzymań i rewizji. Zatrzymano wtedy: Wojciecha Samolińskiego, Piotra Kałużyńskiego, Zdzisława Bradla, Stanisława Witlera, Adama Cichockiego, Piotra Tomczaka, Tomasza Mickiewicza, Krzysztofa Protza, Krzysztofa Jabłońskiego, Krzysztofa Prokopa. W ROPCiO zdano sobie wówczas sprawę, że w grupie musi być jakiś tajny współpracownik SB. Ulotki z Warszawy przywiózł Krzysztof Prokop, który w tym okresie zajmował się tą działalnością. Większość z przywiezionych przez niego ulotek przechwyciło SB w trakcie wspomnianych rewizji i aresztowań. Na szczęście trzydzieści tysięcy ulotek SB nie udało się przechwycić, Bogdan Giermek ukrył je w bibliotece Wydziału Filozofii Przyrody KUL. Były więc ulotki, powstał jednak problem, jak je rozprowadzić, tak by „kret” nie wydał kolegów. Zastosowano następujące rozwiązanie, Adam Cichocki z Piotrem Tomczakiem podzielili mapę Lublina na kilka stref, do domu Piotra Tomczaka zaproszono osoby zajmujące się kolportażem, następnie każdej z nich na osobności, bez wypowiadania jakichkolwiek słów, pokazywano miejsca na mapie Lublina, gdzie w przeciągu tygodnia mają rozprowadzić ulotki. Od kiedy zaczęto stosować ten konspiracyjny pomysł, wpadki się skończyły [51] Akcja ulotkowa odbiła się dużym echem w mieście i zaniepokoiła władze. Ulotki te miały między innymi następującą treść:
„Nie ma chleba bez wolności
Obywatelu
Nie głosuj. Głosując popierasz PZPR, brak mieszkań i mięsa, kolektywizację rolnictwa, dyskryminację wierzących, zależność Polski od ZSRR
Nie głosuj. Posłów mianowano już przed głosowaniem. Nikt poza komunistami nie mógł wysuwać kandydatów do Sejmu i Rad Narodowych. Jest to bezprawie sprzeczne z obowiązującymi w Polsce paktami praw człowieka i obywatela. Głosowanie jest fikcją.
Nie bierz w nim udziału
Bądź obywatelem a nie poddanym
Nie głosuj. Udziałem w głosowaniu zaszkodzisz Polsce a pomożesz komunistom.
Bojkotując głosowanie, domagamy się wolnych wyborów.
Tylko Sejm wyłoniony z wolnych wyborów może zapewnić niepodległość i dobrobyt Polski.
Sam podstawowy sens istnienia państwa, jako wspólnoty politycznej polega na tym, że całe społeczeństwo które je tworzy w danym wypadku odnośny naród, staje się niejako panem i władcą własnych losów. Ten sens nie zostaje urzeczywistniony, gdy na miejsce sprawowania władzy z moralnym udziałem społeczeństwa, jesteśmy świadkami narzucania władzy przez określoną grupę wszystkim innym członkom tego społeczeństwa.
Jan Paweł II Encyklika „Redemptor hominis”
Katolicy nie mogą oddawać swych głosów na kandydatów z takich list, których program, albo metody rządzenia są wrogie zdrowemu rozsądkowi, dobru narodu i państwa, moralności chrześcijańskiej i światopoglądowi katolickiemu.
Z Orędzia Episkopatu Polski w sprawie wyborów do sejmu 10.IX.46
Stoimy na stanowisku, że w państwie władzę najwyższą sprawować ma naród przez wybranych przez siebie w swobodnym, równym, tajnym, bezpośrednim i proporcjonalnym glosowaniu przedstawiciel.
Z oświadczenia Rady Sygnatariuszy Ruchu Obrony styczeń 1980
Oddawanie głosów na jedną listę będącą faktycznie listą władz partyjno- państwowych nie może być nazwane wyborami. Członkowie KSS „KOR” oświadczają, że nie pójdą do urn wyborczych, uważając że udział w tej przykrej farsie ubliża godności obywatelskiej i ludzkiej każdego członka naszego społeczeństwa.
Z oświadczenia Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR”, luty 1980.” [52]
Ulotki rozprowadzono, ale problem donosiciela pozostał. Środowisko ROPCiO zdecydowało jednak, że nie będzie doszukiwać się, kto to taki, uznano bowiem, że dzięki temu zatryumfowałaby SB. Proces szukania tajnego współpracownika zniszczyłby wewnętrzną spójność grupy. Poszczególne osoby zaczęłyby prawdopodobnie stosować autocenzurę i nie mówić na wspólnych spotkaniach tego, co myślą naprawdę. Mógłby się zacząć okres podejrzeń i pomówień, a to prędzej czy później doprowadziłoby do zniszczenia całej grupy. Osoba, którą podejrzewa się o donoszenie, zajmowała się dostarczaniem ryz papieru. Dawało to wspaniały sposób inwigilacji, osoba taka uchodziła bowiem za wiarygodną, a z drugiej strony znała miejsca druku, ludzi, itd. [53]
Oprócz rozprowadzania ulotek Adam Cichocki, Marysia Dajda, Krzysztof Jałboński 19 marca 1980 r. pojechali do Fajsławic na wiec przedwyborczy. W wiecu brali udział I sekretarz KW PZPR, wojewoda lubelski i przewodniczący wojewódzkiego FJN. W trakcie spotkania Adam Cichocki zaczął zadawać władzy niewygodne pytania i kwestionować osiągnięcia władz w sferze polityki rolnej oraz wezwał zebranych do bojkotu wyborów. SB zareagowała szybko, wymienionych wyżej wyprowadzono oraz spisano ich dane, tym razem obeszło się bez zatrzymania. [54]
25 kwietnia 1980 roku po akcjach przypominających o rocznicy zbrodni katyńskiej, SB przeprowadziło serie rewizji, w tym u Stanisława Wittera, Janusza Krupskiego, Adama Cichockiego, Marka Sowy [55] SB nadchodziło o świcie, mimo represji szanowano ciszę nocną, gdy jednak o szóstej rano rozlegało się głośne pukanie do drzwi, wiadomo było, iż nadeszło SB.
Maj 1980 roku przyniósł akcję protestacyjną ,która później będzie ściśle łączyć się ze zorganizowaniem głodówki w Lublinie i Stalowej Woli w sierpniu 1980 roku. 24 maja 1980 roku KW PZPR w Lublinie wysłał teleks nr 116 do KC w Warszawie informujący „o incydencie w Lublinie: W dniu 22 br. zorganizowano u ks. Ludwika Wiśniewskiego w Lublinie, znanego /o czym sygnalizowaliśmy wielokrotnie/ z antysocjalistycznej działalności posiedzenie, na którym powołano komitet w sprawie uwolnienia Jana Kozłowskiego, rolnika ze wsi Popowice k/Stalowej Woli, współredaktora pisma „Placówka”. Podajemy tekst oświadczenia tego komunikatu: „Jan Kozłowski jest człowiekiem, który odważnie głosi swoje przekonania, występuje w obronie praw chłopskich i organizuje – bez użycia gwałtu - samoobronę polskiej wsi. Z powodu swoich przekonań i działalności od kilku lat jest szykanowany wraz z rodziną przez władze. Dnia 1.02.1980 roku został skazany na dwa lata wiezienia za rzekome pobicie Marka Frykosa. Choć przebieg spawy niezbicie wskazał bezpodstawne stawianie mu zarzutów. Tymże samym wyrokiem jego sąsiad, jedyny świadek zajścia, Tadeusz Kolano został skazany na karne 1,5 roku pozbawienia wolności. Dnia 26.V.1980 r. o godzinie 9.15 odbędzie się przed Sądem Wojewódzkim w Sandomierzu rozprawa rewizyjna. Powodowani troską o ład społeczny czujemy się moralnie zobowiązani o poinformowaniu o niniejszym społeczeństwa lubelskiego oraz o podjęcia wszelkich godziwych działań w obronie Jana Kozłowskiego i innych osób które znalazły się w podobnej sytuacji. Wszystkich, do których przesyłamy powyższe oświadczenie, jak też wszystkich do których ono trafi – pracowników naukowych, inteligencji, chłopów, robotników, studentów i wszystkich ludzi dobrej woli – wzywamy: do wyrażenia swojej solidarności ze skazanymi przez podpisanie tego oświadczenia oraz do protestu przeciwko coraz częstszym tego typu praktykom władz.” Oświadczenie powyższe podpisali: Janysz Bazydło – redaktor Encyklopedii Katolickiej, Andrzej Burda – profesor UMCS, Włodzimierz Jachman – student 4-ego roku weterynarii Akademii Rolniczej, Fryderyk Jurkiewicz – student 6-ego roku Akademii Medycznej, Adam Pęzioł – student 2-go roku administracji UMCS, Witold Stanowski – student 5-ego roku filozofii KUL, ojciec Ludwik Wiśniewski duszpasterz akademicki, Czesław Zgorzelski – profesor KUL, Krzysztof Żurawski – student 4-ego roku historii KUL. Tekst oświadczenia przekazany został w dniu dzisiejszym do Jacka Kuronia w Warszawie. Tekst powyższego oświadczenia w nielicznych egzemplarzach ukazał się na dworcu PKP oraz na terenie lubelskiej starówki. Podjęto odpowiednie przeciwdziałanie właściwych służb”.[56]
W związku z oświadczeniem i akcją obrony Jana Kozłowskiego kilka osób związanych z duszpasterstwem o. Ludwika Wiśniewskiego OP i ROPCiO: Adam Cichocki, Stanisław Derdej, Wiesław Knitter oraz osoba posądzana o współpracę z S, podjęły się rozprowadzić 15 tys. ulotek na terenie Stalowej Woli i Tarnobrzegu. SB z góry wiedziało o całej akcji, więc wymienione osoby i Jolanta Kozłowska, córka Jana Kozłowskiego, zostały zatrzymane dwa razy po 48 godzin. Zatrzymanym udało się jednak porozumieć w sprawie podjęcia głodówki. Jolanta Kozłowska w trakcie jej trwania tak osłabła, że odwieziono ją karetką do szpitala. [57] Po 96 godzinach, gdy zatrzymanych zwolniono, Adam Cichocki spotkał w Lublinie osobę podejrzewaną o współpracę z SB. Jak wspomina, tryskała zdrowiem i dobrą formą, o co po głodówce trochę trudno, i twierdziła, że SB robiąc tej osobie na złość wywiozła ją w Bieszczady i zostawiła w lesie. Już wtedy relacja ta wydawała się być „grubymi nićmi szyta”. [58] Wiesław Knitter wspomina że zatrzymani wtedy mieli o tyle szczęście, iż następnego dnia osoby przybyłe na proces rewizyjny Jana Kozłowskiego były nie tylko zatrzymane, ale również bite. [59]
26 maja 1980 roku w Sandomierzu odbył się proces rewizyjny w sprawie Jana Kozłowskiego. Na rozprawę przyjechało kilkadziesiąt osób – studenci KUL, osoby związane z ROPCiO i środowiskiem „Spotkań”. Sprawa zakończyła się oczywiście wyrokiem skazującym. Po rozprawie osoby protestujące zostały otoczone przez esbeków ubranych po cywilnemu. Z tłumu wyrywano poszczególnych studentów i odwożono do aresztu. Jednego z napastników udało się schwycić i odprowadzić na komisariat, milicja oczywiście nie aresztowała kolegi z SB, lecz otoczyła tłum i wszystkich zatrzymano, a następnie wywieziono do aresztu. Esbecy pobili protestujących, kilka osób ciężko. W tłumie bitych i zatrzymanych znajdował się również o. Ludwik Wiśniewski OP oraz wówczas student KUL, a dziś rektor kościoła Ducha św. ks. Mieczysław Puzewicz. Studenci bronili się w sposób bierny, wiele studentek kładło się na ziemię, zmuszając milicję do pewnego wysiłku, wielu zatrzymanych podjęło głodówki protestacyjne. W niektórych komisariatach milicjanci odnosili się do protestujących dość życzliwie. Zdarzyła się jednak i taka sytuacja, którą pamięta ks. Mieczysław Puzewicz, gdy esbek uderzył w głowę jednego ze studentów, gdy ten recytował psalm 23:
Chociażbym chodził ciemną doliną,
Zła się nie ulęknę,
Bo Ty jesteś ze mną.
Psalm był recytowany, by dodać otuchy zatrzymanym, dla których w większości było to pierwsze doświadczenie represji ze strony SB. Na karę grzywny skazano 20 osób. Wokół tego wydarzenia powstał duży szum. [60]
Z całkiem innej perspektywy proces ten pamięta Bożena Iwaszkiewicz – Wronikowska. Część osób, która pojechała na proces rewizyjny nie była studentami, ale były to również małżeństwa posiadające dzieci, a związane ze środowiskiem „Spotkań”. Osoby te pozostawiły swoje dzieci pod jej opieką. Bożena Iwaszkiewicz – Wronikowska wspomina, iż owego dnia nie doczekała się powrotu po swoje pociechy części rodziców. [61]
Akcja ta miała jeszcze inny wymiar, była podjęta wspólnie przez środowisko ROPCiO i „Spotkań”, kilka miesięcy później te same środowiska podejmą wspólnie głodówkę w kościołach w Lublinie i Stalowej Woli.
W miesiąc później, 25 czerwca 1980 roku, SB przeprowadziła kolejną serię rewizji i zatrzymań. Dotyczyły one: Adama Cichockiego, Tomasza Mickiewicza i Piotra Tomczaka – ROPCiO, Wojciecha Samolińskiego, Janusza Bazydło – „Spotkania”, Anny Bazel – KSS KOR. Przeprowadzono również rewizję w domach Ewy Klimowicz, Zygmunta Kozickiego, Jana Andrzeja Stepka – podczas ich nieobecności w domu. [62]


http://www.duch.lublin.pl/archiwum/2005/050907.html

_________________
xxx


Ostatnio zmieniony przez Mirek Lewandowski dnia Nie Kwi 20, 2008 10:41 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JACEK
Weteran Forum


Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 247

PostWysłany: Nie Kwi 20, 2008 10:36 pm    Temat postu: Forum schodzi na psy? Odpowiedz z cytatem

Jeśli na forum SW pojawiają się pomysły dyskusji z TW to jest to moje największe rozczarowanie.
Przypominają mi się te głupawe programy telewizyjne, w których przeprowadza się wywiady z przestępcami. Przecież nie ważne czy się mówi o kimś źle czy dobrze byle się mówiło, najważniejsza jest popularność. Gdyby pan L.M. miał trochę honoru to usunął by się w cien. Ale on i jemu podobni są spragnieni władzy i splendoru. Przykładem jest Boni. Przypomnijmy tylko ile było krzyku i tekstów o polowaniu na czarownice, ile zaprzeczeń. I w końcu...

Dodam tylko, iż ciekawe byłoby zestawienie TW z czasów PRL i z lat 90-tych - tych od Niemczyka, Miodowicza i Lesiaka. Może wówczas zrozumielibyśmy dlaczego w wolnej Polsce kapusie mają tylu obrońców. Szczególnie wśród osób parających się dziennikarstwem.
Wiem, że czasem trudno jest się pogodzić, że osoby z naszego otoczenie, autorytety, legendy są "umoczone" ale przecież pozyskaniem takich osób właśnie służby reżimowe były najbardziej zainteresowane. A to. ze służby te były skuteczne, to przecież odczuwamy do dnia dzisiejszego.
http://www.sw.alias.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Nie Kwi 20, 2008 10:42 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I jeszcze artykuł z numeru czerwiec - lipiec 1983 pisma "Niepodległość"
http://www.abcnet.com.pl/node/177

Cytat:
TURKUĆ PODJADEK - ŻYDZI UBOWCY I ... POLITYKA

Turkuć Podjadek

Jeśli ktoś w Polsce chce „załatwić” przeciwnika bądź konkurenta politycznego, używa nader prostego sposobu: w „wielkim zaufaniu” mówi do kilku napotkanych osób ocierających się o opozycję: „Wiesz właśnie dowiedziałem się z pewnego źródła, że X jest podobno: agentem, Żydem, manipulowanym przez UB, inspirowany, namierzany przez UB” itd. Wybór jest dość szeroki i uzupełniony przyjacielska radą by z wymienioną osobą nie kontaktować się, a najlepiej na jej widok od razu uciekać. Metody takie stosują nie tylko komuniści wobec samych siebie (”Czy wiesz, że podobno Jaruzelski jest Żydem?”), a policja w stosunku do opozycji (”X to nasz człowiek, Y to przecież Żyd!”), ale co gorsza rozpanoszyły się one na dobre wśród samej opozycji.

Tradycja sięga roku 1979 i sporów między KOR – em a KPN – em. Nie przybrały one nigdy charakteru polemiki politycznej, a jedynie formę plotkowania, tak popularną w światku salonowo opozycyjnym. Prowadziło to do coraz większego zamykania się obu środowisk we własnych okopach.

Zaczęło się od zarzutów przeciwko L. Moczulskiemu, iż pozwolił w 1968 roku by w „Stolicy” ukazywały się antysemickie artykuły z jego podpisem. Sugerowano też, że w owym czasie pozostawał w taktycznym sojuszu z Moczarem. Na argumenty, że minęło 10 lat i Moczulski się zmienił, nie reagowano, choć wśród członków i sympatyków Ruchu Korowskiego aż roiło się od budowniczych Polski Ludowej, dzięki poparciu których komunizm zapuścił głębokie korzenie nad Wisłą. W stosunku do nich argument, że od czasów stalinowskich zmienili się, przejrzeli, zrozumieli, odeszli itp., zachowywał wartość. Z pamiętnika L. Tyrmanda jasno wynika, że polska inteligencja poparła agenturalną władzę nie dlatego, że zaczadziała od marksizmu ale z prozaicznej chęci uwicia sobie ciepłego gniazdka u boku tejże. Gdy awans społeczny stał się faktem, mogła już sobie w 1956 roku pozwolić na zerwanie i wystąpić w roli oszukanej przez Czerwonego miłośniczki demokracji.

Stalinowską przeszłość bez skrupułów wykorzystał L. Moczulski zarzucając konkurencji skryty komunizm i rezygnację z walki o niepodległość, zapominając przy tym w dziwny sposób, że sam przystał do komunistów po 1956 roku. Posługiwanie się symbolami narodowymi i silne podkreślanie narodowego charakteru walki z komunizmem rodziło z kolei zarzuty prawicowości i nacjonalizmu. Komunizm w Polsce budowała jednak nie prawica tylko lewica i ona jest odpowiedzialna za nasze obecne cierpienia. Demokratyczna prawica, podobnie jak demokratyczna lewica, nie jest niczym złym z naszego centrowo – umiarkowanego punktu widzenia.(1) Zagrożenia stwarzają dopiero antydemokratyczne ruchy tak prawicowe jak lewicowe.

Najpoważniejszym jednak zarzutem, a raczej oszczerstwem, było masowo kolportowane w Warszawie poufne ostrzeżenie przed L. Moczulskim jako agentem SB. Co ostrożniejsi mówili wprawdzie: „Jeśli chodzi o Moczulskiego, to nie wiem, ale ten jego współpracownik X, na pewno jest agentem, lepiej więc trzymać się z daleka bo są sterowani”.

W tym momencie jakakolwiek dyskusja stawała się niemożliwa.
Reakcja L. Moczulskiego przybrała charakter irracjonalny; zaczął widzieć przyczynę owych oskarżeń w sporym udziale procentowym Polaków żydowskiego pochodzenia w kierownictwie Ruchu Korowskiego. Słabości koncepcyjne i programowe KOR – u upatrywał nie w nacisku sowieckiego sposobu myślenia lecz w pochodzeniu (genetyce) politycznej konkurencji. To z jednej strony przyciągało do Moczulskiego elementy antysemicko – narodowe, z drugiej zaś rodziło słuszne zarzuty o endecki antysemityzm i przekreślało KPN w oczach elity intelektualnej, zwłaszcza tej części, która posiadała najlepsze kontakty na Zachodzie dzięki pomarcowej (po Marcu 1968 r.) emigracji politycznej.

Obrzucano się zatem wyzwiskami ku uciesze komunistów i policjantów. A jakie były konsekwencje polityczne? Otóż nie rozwinęła się dyskusja polityczna. Przepraszam, dyskutowali: Moczulski ze swą żoną, a Kuroń z Michnikiem. Jednak wymiana tych samych myśli nie jest ścieraniem się programów politycznych. W latach 70 – tych stracono szansę wypracowanie koncepcji polskiej polityki niepodległościowej. Gdyby bowiem udało się wypracować koncepcję pośrednią między tezami głoszonymi przez KPN i KOR, dziś nie musielibyśmy startować od punktu zerowego. Przypomnijmy co głosił L. Moczulski

Podstawowe twierdzenie sprowadzało się do tezy, że bez niepodległości nie można przeprowadzić żadnych reform, zatem najpierw trzeba ja wywalczyć, a dopiero później o wszystkim zadecyduje Zgromadzenie Narodowe wybrane w wolnych wyborach. Takie hasło było jednak zbyt abstrakcyjne i nie mobilizowało społeczeństwa. Przeciwnie KOR, stawiając konkretne choć małe cele: zwolnienie więźniów, przestrzeganie przepisów prawa, założenie WZZ, potrafił zaktywizować dość szeroką grupę ludzi. Swej polityki „małych kroków” nie traktował jednak instrumentalnie (jedynie jako sposób mobilizowania społeczeństwa do realizowania poważniejszych celów). Kuroń twierdził, że należy krok po kroku ograniczać dziedziny życia podporządkowane komunistom. Taktyka ta, którą błędnie potraktowano jako cel, sprawdzała się do 13 grudnia by zawieść w momencie decydującym.

KPN wysuwał, zwłaszcza w okresie „Solidarności”, hasła chwytliwe dla mało wyrobionych politycznie mas. Jednak ich realizacja była niemożliwa lub nic nie dała, np. pomysł by m. in. dzięki nałożeniu podatku za przynależność do PZPR rozwiązać problem mieszkaniowy. Konfederacji chodziło w tym wypadku o szybkie zdobycie popularności tanim kosztem.

Moczulski otwarcie głosił, że ustrój komunistyczny trzeba obalić. Miał tego dokonać Polski System Polityczny przejmując władzę w momencie załamania się struktur okupacyjnych. Ów PSP to po prostu zespół partii niepodległościowych. Skoro jednak te nie pojawiły się, Moczulski postanowił sam je stworzyć powołując KPN, czyli władze Konfederacji (owego PSP) składającej się z partii politycznych, które miały dopiero powstać.

KOR wypowiadał się przeciwko zakładaniu partii /l. mnoga/ i działalności politycznej. Uważano bowiem, że hasło działań społecznych będzie bardziej przemawiało do ludzi. Konsekwencje tego błędu (ograniczania się do działań społecznych i protestu moralnego) ponosimy do dziś. Przytoczmy przykładowo słowa Dawida Warszawskiego z KOS, który wypowiadając się przecież przeciwko walce o kompromis z Czerwonym pisze:

„ ... zmuszeni jesteśmy lawirować między daremną ugodą, a nieosiągalnym obecnie zwycięstwem. Zwiększanie obszaru naszej własnej podmiotowości czyli terenu działań społecznych (podkr. „N”), na które władza nie ma wpływu”. Nasuwa się od razu pytanie: dlaczego „działań społecznych”, a nie politycznych? Oto jak trudno jest przezwyciężyć w sobie bagaż korowskich błędów!

Kuroń uważał, że społeczeństwo winno zorganizować się w ruchy społeczne. Nie w instytucje polityczne: partie, własne państwo, lecz w bezkształtne, spontaniczne, wiecznie aktywne ruchy społeczne. Celem opozycji miało być organizowanie ruchów społecznych oraz dążenie do nadania im dojrzałości i trwałości. Przedwojenna koncepcja „Solidarności” i wojenna „Społeczeństwa Podziemnego” wywodziły się z tego programu, czy też sposobu myślenia.

Według założycieli KPN wszelkie kompromisy z komunistami były szkodliwe. Michnik natomiast pisał o części działaczy partyjnych jako pragmatykach, a więc potencjalnych partnerach społeczeństwa, z którymi można zawierać kompromisy. A. Michnik miał nieszczęście bardzo szybko doczekać się realizacji swych koncepcji politycznych. Kompromis z pragmatykami (Rakowski i reszta) zawarto i teraz w jego konsekwencji znany opozycjonista znalazł się tam, gdzie rok wcześniej zamknięto „prawicowca”, „nacjonalistę”, „antysemitę” i „agenta – prowokatora” – Leszka Moczulskiego.

Aby nie zostać posądzonym o stronniczość, zacytujmy co na ten temat pisze solidarnościowe (tzn. „dobre”, gdyż noszące nadruk „Solidarność Zwycięży”) „Słowo Podziemne”:

„Działania KOR – u cechował realizm, umiejętność dostrzegania konkretnych spraw, które można załatwić. Organizacja ta nie opracowała natomiast nigdy programu politycznego i nawet nie usiłowała (podkr. „N”) go stworzyć. KPN ograniczał się do kreślenia perspektywicznych programów, świadomie uchylając się od angażowania w sprawy bieżące. Konfederacja według określenia Leszka Moczulskiego, celowo nie wysunęła się na pierwszą linię maszerując „pół kroku za czołówką”. Związek (tj. „S” – przyp. „N”) ... nie miał /natomiast/ czasu na wypracowanie i realizowanie w praktyce twórczej „SYNTEZY” (podkr. „N”), tzn. metodami KOR – u należało mobilizować masy, by je użyć do realizacji celów postawionych przez KPN. Tak się jednak nie stało z wyżej wymienionej przyczyny. Masy wprawdzie zmobilizowano, powstała „S”, lecz nie postawiono przed nią żadnego programu politycznego. Po okresie działań pozorowanych (symbolicznych – patrz „N” 17) nastąpiła więc demobilizacja i uderzenie komunistów. Znany sowietolog francuski Alain Besançon tak charakteryzuje wybór, wobec którego stanęli działacze „S” w okresie odnowy:

/Były dwie drogi/ „Pierwsza polegała na publicznym oświadczeniu, że socjalizm nie istnieje, jego ideologia jest jałowa, a władza bezprawna. Taka droga wystawiałaby Polaków na duże ryzyko. Istniały jednak pewne szanse, że zadając przeciwnikowi cios w serce, ogłaszając publicznie, że król jest nagi – uda się nim zachwiać. Jeśli nie, uwolniono by przynajmniej ludzi od ciężaru kłamstwa, które im się klei do skóry i przywrócono by godność i prawdę. Inna droga, ta którą w rzeczywistości wybrano, polegała na praktycznym poszerzeniu obszaru wolności społeczeństwa. Dokonano rewolucji nie nazywając jej po imieniu, w nadziei, że poddanie zmasowanemu naciskowi państwo, diamatu (dialektycznego materializmu, tj. państwo marksistowskie – przyp. „N”) zrezygnuje ze swej wszechwładzy. Jednak przyznanie państwu diamatu choćby cienia tytułu do nazywania się socjalistycznym, wystawia nas na walkę fałszywymi nabojami. Domagając się uparcie dialogu z władzami, zaczyna się koniec końców żywić nadzieję, że uda się skłonić partię komunistyczną do utożsamienia się z dobrem narodu polskiego. Doszedłszy do punktu, w którym poprzez nieustanny „dialog” nadało się przeciwnikowi znamiona prawomocnego istnienia, pozostaje tylko skapitulować i ratować życie, kiedy okazuje się on silniejszy i postanawia skończyć z tą zabawą”. (2) (Tyg. Maz. 4Cool.

Nie trzeba przekonywać, że o opowiedzeniu się za drugą możliwością zdecydowało bezkrytyczne przyjęcie koncepcji politycznych KOR – u.

Nie pisalibyśmy o tym wszystkim, gdyby nie wystąpienie niepokojących objawów tej samej choroby umysłowej u politycznie prymitywnych i nie potrafiących wyrzec się politycznego monopolu konspiratorów. Szerzące się po stolicy „wiarygodne informacje” podające, że „N” jest siedziba agentów, którzy nią sterują, wskazują, iż solidarnościowy kontrwywiad znacznie się „poprawił” od czasu jak prowokator UB Miastowski robił co chciał z MRKRS – em, nie spotkawszy się nawet z cieniem podejrzenia. Następnie zaś otrzymał nawet od RKW „list żelazny”, w którym odrzegnywano się od oszczerstw rzucanych niesprawiedliwie na tak zasłużonego (niestety dla UB) działacza.

„Fakt dużego nakładu budzi szczególne podejrzenia” – stwierdza pewien wysoko kontaktujący się konspirator. I słusznie. Wyjaśnijmy więc, że to towarzysz Rakowski z Urbanem odstąpili nam swój prywatny przydział papieru.

Liczne grono konspiratorów twierdzi, że dotychczasowy (tfu, tfu, tfu na psa urok) brak wpadek wskazuje na ochronę policji jaką się od dawna cieszymy. Drukujcie i Wy, Drodzy Koledzy w Pałacu Mostowskich (siedziba policji w Warszawie), to też nic Wam się nie stanie.

Nie możemy się natomiast zgodzić z zarzutem, że krytykowanie przez nas „S”, TKK i Wałęsy wskazuje na mocny sojusz z UB. Podziemie bowiem w obecnej formie jest całkowicie nieszkodliwe dla władzy i może z dotychczasowym „powodzeniem” trwać jeszcze przez 200 lat. My po prostu nie chcemy, żeby nam wnukowie przynosili ze szkoły konspiracyjne gazetki, w których będziemy musieli czytać: „My wnukowie pierwszych członków TKK, zgodnie z tradycją dziadków, wzywamy do masowych manifestacji w dniu 1 Maja roku 2045, celem udowodnienia, że „S” żyje i będzie żyła. Zmusimy w ten sposób władze do trudnego lecz wciąż możliwego kompromisu!” Nie chcemy też słyszeć w Wolnej Europie:

„Ja, Lech III, wierny ideałom mego Wielkiego Dziada, wzywam władze po raz 998 do podjęcia rozmów, nie ma bowiem takich spraw, których by Polak nie mógł załatwić z Polakiem. Jednocześnie zapewniam, że w dniu 1 Maja będę z robotnikami (w domyśle – duchem)”.

Lech zapomniał, że być może Polak z Polakiem się kiedyś dogadają ale Polak z polskim Sowietem – nigdy!

Przyjrzyjmy się jednak poważniejszym oskarżeniom. Oto wysoko postawiony działacz Podziemnej „S” każe nam ustnie przekazać: „Macie rację ale społeczeństwo jeszcze nie dojrzało do poglądów jakie głosicie, a więc teraz nie czas na nie.

Jest to oczywisty dowód, że bolszewizm głęboko zapuścił korzenie w głowie mówiącego. U podstaw bowiem doktryny komunistycznej legł leninowski podział ludzi na politycznie dojrzałych i świadomych – awangardę i bezwolne masy, którymi można i należy kierować, gdyż same są politycznie nie dojrzałe, a awangarda będzie wiedziała lepiej, gdzie je zaprowadzić.

Otóż my nie uznajemy żadnych podziałów na poglądy i koncepcje dla politycznie dojrzałych i programy dla nieokrzesanych i nieuświadomionych. Przedstawiamy otwarcie nasze koncepcje w formie jawnej i nieokrojonej naszym Czytelnikom. Mają oni szansę opowiedzenia się za lub przeciw nam, bez ryzyka, że rzeczywiste programy skrywamy w zanadrzu (dla „dojrzałych”) i opublikujemy je za 100 lat lub po zdobyciu władzy.

Współczesna Polska jest polityczna pustynią: brak jest nie tylko tradycji ale również świadomości politycznej, tj. rozumienia tego czym jest polityka i jaką ma dla nas wartość (nie zaś opowiadania się za jakimś określonym kierunkiem politycznym).

Tym bardziej więc społeczeństwo musi wiedzieć „do czego ma dorosnąć”, mówiąc językiem polemisty. A jeżeli dziś tylko nieliczni będą gotowi zrobić z nami „od razu dwa kroki do przodu”, to naszym zadaniem jest ich wyłuskać i zjednoczyć. Pozostali jednak muszą wiedzieć na czym owe „dwa kroki” polegają; jutro lub za kilka lat przyjdą ci, którzy są dziś gotowi „posunąć się tylko o pół kroku”. Nie będziemy dla nich stać w miejscu i ukrywać części poglądów, bądź wypisywać wypracowania na temat „trudnego acz koniecznego kompromisu”, jak to przez półtora roku robiła prawie cała prasa konspiracyjna, gdyż ludzie o kompromisie chcieli czytać, a przywódcy tylko o kompromisie umieli myśleć.

Wybitny działacz podziemia zaszczycił nas takim oto wyznaniem:

- Obalacie kolejne mity ale nie dajecie nic w zamian!
- Ależ staramy się stworzyć własną partię i przekonujemy o konieczności stworzenia w podziemiu struktur politycznych!
- No to jak Wam się uda stworzyć coś nowego, to się do Was przyłączę!

Nie wątpimy, że jeżeli nam się uda, to wiele osób się do nas przyłączy. Kurczowe trzymanie się struktur bądź samej nazwy „S” miało sens przed wojną o tyle, że kto miał w swoich rękach kierownictwo Związku, ten mógł postawić na nogi cały kraj dla realizacji swego programu. Obecnie jednak możliwość wykorzystania „S” np. do wywalczenia niepodległości jest iluzją, gdyż sama „S” po pierwsze się do tego nie nadaje, a po drugie sama jest FIKCJĄ! Ponadto nam chodzi nie tylko o niepodległość, ale o zbudowanie nowej tradycji politycznej, niezbędnej dla sprawnego funkcjonowania w przyszłości systemu demokratycznego. Innymi słowy, pierwszy warunek niepodległości widzimy w przygotowaniu do świadomego politycznego działania na rzecz Niepodległego Państwa Polskiego.

Inny, również wybitny konspirator, odważnie stwierdza:

- Macie rację, że „S” to wydrążony pień, że nie ma żadnej koncepcji do zaofiarowania społeczeństwu, ale ja tego nie napiszę, nie jestem taki głupi !

I tu trzeba przyznać rozmówcy rację polityczną. Po co bowiem będzie się narażał pisaniem prawdy, obalaniem mitów itp. Niech to zrobi „N” zbierając przy okazji różne oskarżenia. A gdy już dokona się cała ta praca świadomościowa, gdy grunt będzie przygotowany, będzie można rzucić te same hasła, uzyskując oprócz sławy wiernego bojownika idei „S”, dodatkowo miano mądrego i przewidującego polityka niepodległościowego.

Jeśli nie czekamy aż wszyscy przekonają się sami, że okres „S” jest już zamknięty, tylko otwarcie o tym piszemy, to dlatego, że bardziej interesują nas zmiany polityczne i walka o niepodległość niż nasza własna, organizacyjno – partyjna kariera w podziemiu.

Rzecz charakterystyczna, że przytoczone i podobne zarzuty pojawiają się wyłącznie w rozmowach prywatnych. Widocznie polemiści uważają, że jawnie i na piśmie przedstawić ich nie wypada (i mają rację), wobec czego wolą milczeć, udawać, że problemy sporne nie istnieją, że sama „N” nie istnieje, zgodnie ze starą wschodnią i komunistyczną wiarą w nieistnienie rzeczy nie nazwanych. (4).

Wniosek jest jeden: w obliczu zbliżającej się wojny i zmian geopolitycznych Polacy są nie tylko koncepcyjnie i organizacyjnie zagubieni oraz bezbronni ale również niezdolni do podjęcia dyskusji między sobą. Widocznie znów będzie aktualna wypowiedź Piłsudskiego z dnia 22 sierpnia 1914 r.: „Żołnierze! Wśród powszechnej bierności naszego społeczeństwa wypadki dziejowe zaskoczyły Polaków, zostawiając ich bez możliwości jednolitego i silnego postępowania (rozkaz dzienny skierowany do I Kompanii Kadrowej). Teraz jednak sytuacja polityczna panująca w Polsce jest o wiele gorsza niż w 1914 roku.

Pod dyktando gen. Kiszczaka spisał Turkuć Podjadek

Przypisy:

(1) wysuwanie hasła: Wolności, Demokracji i Niepodległości, jest bowiem w końcówce XX wieku dowodem wielkiego umiarkowania, a nawet konserwatyzmu.

(2) W 10 numerze „N” (październik 1982) pisaliśmy m. in. „Przywódcy i doradcy „S” mieli do wyboru dwie drogi: a/ umacniać system dwuwładzy tworząc alternatywną strukturę władzy oraz rozbijając w marcu 1981 administrację zaborczą ..., b/ kontynuować stan ni to pokoju, ni to wojny – stabilnej niestabilności – licząc na to, ze komuniści tym razem, nie wiadomo dlaczego, nie zdecydują się użyć siły. /.../ Zawsze omijano zagadnienie centralne, najważniejsze, warunkujące powodzenie wszystkich innych przedsięwzięć – zdobycie władzy politycznej. /.../ KK, a zwłaszcza jej zespół doradców, wychodził z założenia, że jeżeli nie kwestionuje politycznego (i policyjnego) monopolu władzy PZPR (KPZR), to komuniści pozwolą istnieć „S” osłabiając w ten sposób powoli własną pozycję. Sądzono mówiąc wprost, że komuniści dadzą się oszukać! Tak długo forsowano ową linię, że w końcu jej zwolennicy sami w nią uwierzyli. A komuniści? Rozmawiali tak długo, jak to było potrzebne do ukończenia przygotowań”. Zamiast zatem czekać na prawdę „objawioną” A. Besançona, redaktorzy Tyg. Maz. mogli przeczytać te same myśli pół roku wcześniej w „N”. oto przykład do czego prowadzi bojkot niewygodnej konkurencji politycznej.

(3) Wśród opozycji korowskiej, a następnie solidarnościowej panuje atmosfera „kadzidupstwa salonowego” – tj. wzajemnego kadzenia sobie. X wychwala mądrość Y po to, by samemu niebawem usłyszeć jak Y wychwala z kolei jego. Nie dziwota więc, że nasi salonowi konspiratorzy wpadają w osłupienie po przeczytaniu „N”, która nie chwali nikogo. Stąd usilnie szukanie przyczyn takiego postępowania z naszej strony.

(4) Pół roku temu osoby zbliżone do TM zapewniały, że już szykuje się poważna polemika z „N”, która nas rozgromi. No i co? Czy pół roku dla cenzury to nie za dużo?

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Nie Kwi 20, 2008 11:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Do Pana Jacka

Cytat:
Jeśli na forum SW pojawiają się pomysły dyskusji z TW to jest to moje największe rozczarowanie.


Proponuję, aby inni uczestnicy Forum zabrali głos w tej sprawie. Mam świadomość, że jest to pomysł bulwersujący, zwłaszcza jeśli streści się go w tym jednym zdaniu - jak Pan to uczynił.

Cytat:
Przecież nie ważne czy się mówi o kimś źle czy dobrze byle się mówiło, najważniejsza jest popularność. Gdyby pan L.M. miał trochę honoru to usunął by się w cien.


Leszek Moczulski usunął sie w cień (lub został w cień usuniety) już dawno. A co do zdobywania popularności - myli się Pan co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze przecenia Pan możliwości naszego Forum, po drugie - gdyby LM miał o kilkadziesiąt lat mniej być może na popularności by mu zależało.

Cytat:
Dodam tylko, iż ciekawe byłoby zestawienie TW z czasów PRL i z lat 90-tych - tych od Niemczyka, Miodowicza i Lesiaka. Może wówczas zrozumielibyśmy dlaczego w wolnej Polsce kapusie mają tylu obrońców. Szczególnie wśród osób parających się dziennikarstwem


Nie przyznaję się do obrony "kapusiów". Jestem zwolennikiem lustracji. Przyznaję się do obrony Leszka Moczulskiego. Nie param się dziennikarstwem, a zestawienie, o którym Pan mówi dla zrozumienia moich intencji nic Panu nie da. Bronię LM, bo uważam, że jest sądzony niesprawiedliwie przez opinię publiczną. Bronię LM, gdyż chcę zachować się przyzwoicie w stosunku do samego siebie. Bronię LM wbrew zgodnej opinii zwolenników i przeciwników lustracji - jedni i drudzy ochoczo przyjęli wyrok SN. Proszę wejśc na Forum GW - jej czytelnicy nie mają wątpliwości (tak, jak Pan - nie chcę Pana obrazić). Aż wyją z radości, że LM został skazany. Mogą sobie wreszcie powetować tych "płatnych pachołków". Ale na innych forach ludzie, którzy niewiele wiedzą o LM, którzy nie znają go osobiście, mają wątpliwości. Podałem wyżej linki do strony FF oraz do innych wypowiedzi, które znalazłem w Internecie.

Jestem moderatorem Forum VIP. Jeżeli dojdzie do dyskusji - przyrzekam, że bedzie ona obiektywna. LM bedzie mógł przedstawiać swoje argumenty, ale każdy będzie mógł formułować dowolnie niewygodne pytania (oczywiście z wyłączeniem sformułowań obraźliwych).

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JACEK
Weteran Forum


Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 247

PostWysłany: Pon Kwi 21, 2008 5:34 pm    Temat postu: Odpowiedź Odpowiedz z cytatem

Panie Mirku! zupełnie źle mnie Pan zrozumiał, mam nadzieję, że nie umyślnie.
Po pierwsze- pisząc, iż Moczulski powinien usunąć się w cień miałem na myśli czasy tuż po 89 roku. Społeczeństwo mogło nie wiedzieć o agenturalnej przeszłości osoby, którą chce Pan zaprosić do dyskusji na forum VIP. Ale przecież sam ów VIP wiedział czy współpracował z SB czy nie. Jednak pokusa bycia na świeczniku była silniejsza.
Po drugie- pisząc o osobach parających się dziennikarstwem nie miałem na myśli Pana. Tylko widzę, że usilnie poszukuje Pan sojuszników na innych forach i w innych mediach w celu podparcia swoich argumentów.
Po trzecie- mówi Pan, że jest Pan zwolennikiem lustracji. Proszę pamiętać, że bohaterem Pana wpisów jest Leszek Moczulski, jedenego z "bohaterów", który wsławił się obaleniem rządu Olszewskiego co było równoznaczne ze storpedowaniem lustracji.
Chyba trochę się Pan w tym pogubił, Panie Mirku.
Jeśli zaś mówi Pan, iż przeceniam rolę naszego forum to proponuję niech się Pan jeszcze wstrzyma z zapraszaniem TW na forum. Może zrobi to Polsat, albo WSI 24, jeśli już tego nie zrobili-nie wiem, nie śledzę zbyt pilnie owych mediów. Niech Pan się wstrzyma po co narażać VIP-a na nieprzyjemności.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Pon Kwi 21, 2008 9:28 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pan Jacek napisał:

Cytat:
Chyba trochę się Pan w tym pogubił, Panie Mirku


Różne sądy III RP uznały, że agentami bezpieki nie byli m.in. Oleksy, Cimoszewicz, Kwaśniewski, Wałęsa, Jurczyk, Gilowska, Niezabitowska. Ale wg tych samych sadów agentem był Moczulski.

Wszystkim wymienionym wyżej osobom oficerowie prowadzący wystawili zaświadczenie moralności. Wszystkim, ale nie Moczulskiemu.

Moczulski był jedynym chyba agentem, o którym bezpieka rozpuszczała informacje w czasach PRL, że to agent. Pewnie po to, aby go uwiarygodnić. A potem w nagrodę za wierną służbę wsadziła go do więzienia łącznie na ok. 6 lat.

Moczulski będąc agentem bezpieki dopominał sie o niepodległość Polski i sformułował trafną koncepcję dojścia do niepodległości drogą walki bez użycia przemocy ("Rewolucja bez rewolucji")

Rządowi Olszewskiego w 1992 roku rzekomo KPN uniemożliwił lustrację, ale kto zmusił premiera Olszewskiego, aby ministrem w jego rządzie był Olechowski, który również figurował w archiwach SB (o czym, jak sądzę, premier w 1992 roku wiedział)? Kto zmusił Olszewskiego (i większość popierającej go koalicji) do odrzucenia (na poczatku 1992 roku) już w pierwszym czytaniu KPNowskiego projektu ustawy o restytucji niepodległości, która przewidywała m.in. dekomnizacje i lustrację?

I wreszcie - czy to KPN z Moczulskim na czele uniemożliwiła PiSowi w poprzedniej kadencji przeprowadzenie dekomunizacji czy choćby odebranie emerytur byłym ubekom? Czy to KPN pod wodza Moczulskiego zmusiła PiS do oddania władzy w połowie kadencji?

A Polsat i "WSI24" jakoś nie palą się do zapraszania Moczulskiego, choć zgadzam sie z Panem, że - skoro Moczulski to agent - to powinny. Przeciwnie - TVN24 zaprosiła Moczulskiego i z lubościa pokazywała jego twarz, gdy z głośników leciał głos Andrzeja Czumy oskarżający dawnego towarzysza walki o współpracę z SB. Tego samego Czumy, który na eksperta w komisji śledczej, której jest przewodniczącym powołał byłego SBeka (pozytywnie zweryfikowanego), który w latach 1980-tych prześladował krakowskich KPNowców.

Ma Pan rację, Panie Jacku.

Nie trochę, ale całkiem pogubiłem się w tym wszystkim.

Próbuję to wszystko zrozumieć i wierzę, że rozmowa z LM może w tym pomóc.

Ale powtarzam. Jestem zwolennikiem takiej rozmowy, lecz nie ode mnie wyszła inicjatywa jej zorganizowania. Jeżeli SW cofnie zaproszenie, rozmowy nie będzie.

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Paweł Korobczak
Moderator


Dołączył: 23 Lip 2007
Posty: 354

PostWysłany: Pon Kwi 21, 2008 9:36 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Panie Mirku,

ciekawe są Pana argumenty dotyczące hipotezy sfałszowania teczki LM w 1984 roku. Sprawa jest, jeśli dobrze rozumiem, o tyle newralgiczna, że tylko taka ewentualność obala wyrok sądu (mówiący wszak o tym, czy LM słusznie nie przyznał się do współpracy - czy dobrze rozumiem?). Dręczy mnie tylko jedno pytanie: w jakim celu SB miałaby fałszować ową teczkę? Kogo niby chciano oszukać? Dla działalności operacyjnej byłoby to raczej przeciwskuteczne, teczki takie raczej nie były upubliczniane w owym czasie, a lustracji nikt chyba wtedy jeszcze nie przewidywał, prawda? Po co zatem?

_________________
"Ta jedna pociecha w ha?bie prze?ycia ojczyzny, ?e bogom nale?y si? pos?usze?stwo." Kasper Siemek XVII wiek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JACEK
Weteran Forum


Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 247

PostWysłany: Pon Kwi 21, 2008 11:16 pm    Temat postu: Odpowiedź 2 Odpowiedz z cytatem

Panie Mirku, ja nie atakuję KPN. Jeśli chodzi o osoby, które Pan wymienił, a sądy potraktowały je odmiennie niż Moczulskiego to odpowiem Panu , iż materiały SB w znacznym stopniu zostały zniszczone, były niszczone również wtedy, gdy wielu polityków: Mazowiecki ale i Moczulski miało możliwości zablokowania tego procederu. W samym Gdańsku zniszczono ok. 60% materiałów. To , że sąd nie uznał innym kłamcami lustracyjnymi nie oznacza, że należy wybielić wszystkich TW. Poza tym Panie Mirku, czy Jeśli chodzi o "Bolka" i resztę to naprawdę potrzebny jest papier. Mnie wystarczy zachowanie Wałęsy po 89 roku. Niestety Pan Moczulski wtedy gdy w 1992 r. ze strachem w oczach skamlał o powołanie Waldka na urząd premiera i obalenie Olszewskiego staną w jednym szeregu z Kwachem, Wałęsą i Olechowskim. Zgadzam się, że PIS zawiódł. Powiem więcej myślę, że z czase dowiemy się więcej o latach 80-tych i 90-tych.
Jeszcze raz powtarzam nie atakuje KPN. Mam wielki szacunek dla tej organizacji.
W każdej organizacji opozycyjnej znajdą się ludzie z nie chlubną przeszłością. Nawet w organizacjach o tak pięknobrzmiących nazwach jak Konfederacja Polski Niepodległej czy Solidarność Walcząca.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Wto Kwi 22, 2008 10:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pan Jacek napisał:

Cytat:
wielu polityków: Mazowiecki ale i Moczulski miało możliwości zablokowania tego procederu


Moczulski miał mozliwość zablokowania procederu palenia akt - mówi Pan? W jaki sposób? Nie był członkiem rządu Mazowieciekiego, do Sejmu wszedł w 1991 roku i cały czas był w opozycji.

Próby zablokowania procederu palenia akt były natomiast podejmowane, m.in. przez działaczy KPN, której przewodził Moczulski. Gdyby Maciej Gawlikowski (kiedyś - KPN) znalazł czas na dyskusje internetowe, to mógłby wiele o tym opowiedzieć. Na przykład o tym, jak wraz z grupą antykomunistycznej młodzieży (m.in. z KPN) zajęli gmach KW PZPR w Krakowie w 1989 roku przerywając precedurę niszczenia akt w tym komitecie. Mógłby tez opowiedzieć o postawie Moczulskiego w trakcie tych dramatycznych wydarzeń, gdy LM był wówczas w Krakowie. Albo o tym, jak grupa KPNowców została latem 1989 roku pobita przed Sejmem, gdy zorganizowała pikietę pko wyborowi Jaruzelskiego na prezydenta wyzwalajacej się Polski. O działalności KPN w Sejmie, obejmującej m.in. próbę postawienia Jaruzelskiego przez Trybunałem Stanu za stan wojenny oraz o projekt ustawy o restytucji niepodległości wniesionej przez KPN już na tym Forum pisałem.

Oczywiście zawsze można powiedzieć, że KPN, na której czele stał LM, zrobił wtedy za mało. Ale obciążanie LM odpowiedzialnością za palenie akt SB to gruba przesada.

Cytat:
Zgadzam się, że PIS zawiódł


A ja, Panie Jacku, choć wobec PiS jestem krytyczny, nie spisuję tej partii na straty! Podobnie jest z Leszkiem Moczulskim. Drugiej takiej partii jak PiS szybko nie będzie na polskiej scenie. Takich ludzi jak Moczulski w czasach PRLu nie było dużo. Dlatego nie warto zbyt pochopnie poddawać się inspirowanej przez środowiska, do których nie mamy zaufania, fali krytyk takich osób i instytucji.

Cytat:
W każdej organizacji opozycyjnej znajdą się ludzie z niechlubną przeszłością. Nawet w organizacjach o tak pięknobrzmiących nazwach jak Konfederacja Polski Niepodległej czy Solidarność Walcząca.


Nie podkreślam tu zasług i działań SW w dyskutowanym przez nas okresie, gdyż tematem dyskusji jest Moczulski i KPN. Oczywistym jest, że koledzy z SW mogliby przypomnieć wiele swoich działań i incjatyw z tego czasu. Dzięki Bogu nie licytujemy się dziś, kto zrobił więcej. Mamy natomiast wspólny interes udokumentowania i upamiętnienia tego, co kiedyś robiliśmy (a przeciez nie było nas wielu). Zazdroszczę jednak kolegom z SW, że nie muszą dziś udawadniać, że nie byli kiedyś wielbłądem.

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Wto Kwi 22, 2008 10:51 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Paweł Korobczak napisał:

Cytat:
Dręczy mnie tylko jedno pytanie: w jakim celu SB miałaby fałszować ową teczkę? Kogo niby chciano oszukać?


Sam chciałbym to wiedzieć.

Mam podobne wątpliwości.

Dlatego, za bardziej prawdopodobna uznaję hipoteze o grze z SB.

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tomasz Strzyżewski
Weteran Forum


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 147

PostWysłany: Wto Kwi 22, 2008 11:03 am    Temat postu: skonfudowany Odpowiedz z cytatem

Ja też chciałbym to wiedzieć Idea

TS

_________________
Kto pot?pia cenzur?, by nast?pnie samemu j? stosowa?, mo?e by? tylko durniem lub hipokryt?.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jacek Z
Weteran Forum


Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 163

PostWysłany: Wto Kwi 22, 2008 5:12 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

a mnie ciekawi dlaczego ilekroć zostanie ujawniony jakiś TW natychmiast jego otoczenie broni takiego jak niepodległości. Dlaczego Grey ma być ex definitione kapusiem a jego obrona to działania ubekistanu a LM szlachetnym opozycjonistą , grającym na nosie sb a bronienie go szlachetnym czynem w obronie godności ???? Idea To że michnikoidzi się cieszą niekoniecznie znaczy , że wiedzą iż nie współpracował. Generalnie nie był kumplem michnika i to już im starczy. Ale podczas nocnej zmiany zachował się dokładnie tak jak powinien kapuś - wolał waflować się z michnikiem i wałęsą oraz komuchami ( płatni zdrajcy pachołki rosji ... - to jego zdaje się pomysł ? ) przeciwko lustracji . Moim zdaniem albo - albo . Nie ma tak ,że jak lustracja pokaże że nasz kolega jest donosicielem to lustracja jest be a jak ktoś z wyborczej to jest fajnie. Uważam że należy ujawnić zasoby IPN a jak komu się chce to niech procesuje się . Nikomu w Polsce nie zaszkodziło ujawnienie faktu współpracy , więc nie mają się czego bać.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum