Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kornel Morawiecki; Tylko prawda jest ciekawa
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Czw Maj 15, 2008 5:32 am    Temat postu: Kornel Morawiecki; Tylko prawda jest ciekawa Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/134363.html

"Lustracja w świecie hipokryzji
Andrzej Zybertowicz 15-05-2008, ostatnia aktualizacja 15-05-2008 00:31

Bez hipokryzji i bez pewnej dozy kłamstwa społeczeństwo nie może trwać. Dlatego lustracja jako pełnowymiarowe odsłonięcie agenturalnych uwikłań prawdopodobnie w Polsce nie nastąpi – pisze znany socjolog

Platforma Obywatelska nie chce zmierzyć się z problemem dokończenia lustracji, co postulowała jeszcze nie tak dawno. To jednak wcale nie oznacza, że mamy z lustracją spokój. Że ten proces się zakończył i nie będzie miał dalszego ciągu.


Książka o systemie kłamstwa

O tym, jak będzie przebiegać dalsze oczyszczanie sumień po epoce PRL, przesądzi reakcja mediów i polityków na książkę doktorów Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Ukazać się ma za miesiąc i wtedy zapewne się przekonamy, czym rzeczywiście jest polska lustracja.

W istocie nie jest to publikacja o młodym robotniku, który w latach 1970 – 1976 dał się osaczyć tajnej policji i zdradzał swoich kolegów. To będzie książka o zbudowanym już w III RP systemie kłamstwa, który nie dał Lechowi Wałęsie szansy wyznania błędów młodości i poproszenia rodaków o wybaczenie. O systemie tym bardziej perfidnym, że – jestem tego pewien – Lech Wałęsa i wielu innych takie wybaczenie od rodaków by otrzymało.

To, jak kluczowe media zareagują na wspomnianą książkę, która obnaży mechanizm manipulacji i zakłamania działający w latach 90. i dwutysięcznych, pokaże faktyczny stosunek do prawdy. Bo o stosunku Platformy do lustracji możemy już dziś przypuszczać, że jest racjonalny z punktu widzenia partyjnego interesu. Wiele wskazuje na to, że u genezy grup biznesowych, które zbudowały dwa koncerny mediów elektronicznych – Polsatu i ITI – znajdujemy także działania środowisk tajnych służb PRL.Tak się składa, że oba te koncerny sprzyjają Platformie.

W tym świetle odwrócenie się PO od wcześniejszych zapowiedzi pełnego otwarcia akt dawnych służb jawi się jako zachowanie racjonalne. Platforma jest gotowa zapomnieć o prawdzie, byle tylko utrzymać się przy władzy.


Lustracja porcjowana

Z drugiej strony, nie zrozumiemy ostatniej wyborczej porażki PiS, nie uświadomiwszy sobie, że życie społeczne jest zawsze mieszaniną trzech składników: prawdy, kłamstwa i złudzeń. I każdy z tych składników jest niezbędny, żadnego z życia społecznego usunąć nie sposób. Szeroko zakrojona lustracja, jaką forsował PiS i której podciął skrzydła Trybunał Konstytucyjny, przyniosłaby społeczeństwu – a zwłaszcza elitom intelektualnym – taką dawkę prawdy, na jaką wiele środowisk nie było gotowych.

Amerykański badacz kłamstw Paul Ekman wskazuje, że powiedzenie komuś, kto kłamie, że kłamie, wymaga sporego wysiłku emocjonalnego. O wiele łatwiej jest biernie kłamstwa znosić i udawać, że nie dzieje się nic zdrożnego.

Spójrzmy więc na lustrację z punktu widzenia naszych środowisk zawodowych: powiedzenie koledze – profesorowi, sędziemu, dyrektorowi – że kłamał, twierdząc, że nie współpracował z SB, wymaga wyczerpującej emocjonalnie konfrontacji nie tylko z nim samym, ale często z szerszym środowiskiem. Nie tylko naraża na przykre konsekwencje – towarzyskie, zawodowe, nawet finansowe, zrywa też tkankę zaufania. Dla wielu osób nawet ułomne, oparte na hipokryzji zaufanie jawi się jako coś lepszego od poszukiwania przykrych prawd.

Francois de La Rochefoucauld wskazał, że „hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek”. Jako socjolog nie mogę nie zauważać, że bez hipokryzji i bez pewnej dozy kłamstwa społeczeństwo nie może trwać. Dlatego lustracja jako pełnowymiarowe odsłonięcie agenturalnych uwikłań prawdopodobnie w Polsce nie zaistnieje. Ale lustracja jako porcjowanie informacji o prawdziwych mechanizmach PRL oraz o konflikcie interesów ludzi rozdających w karty w III RP będzie następowała.


Gontarczyk i Cenckiewicz jak Gross

Książka o Wałęsie rzuci światło m.in. na postawy niektórych członków Trybunału Konstytucyjnego, którzy w warunkach konfliktu interesów orzekali o konstytucyjności ustawy lustracyjnej oraz stronniczo dookreślali sposób jej funkcjonowania. Ale czy będzie publicznie oceniane milczenie pozostałych sędziów, którzy nie potrafią zdystansować się od postaw swoich kolegów?

Reakcje na książkę Gontarczyka i Cenckiewicza będą testem rzetelności wielu intelektualistów, dziennikarzy oraz właścicieli mediów. Popatrzmy na dyskusję wokół „Strachu” Jana Tomasza Grossa. Padał argument, że my, Polacy, musimy nareszcie odsłonić sami przed sobą trudne fragmenty naszej historii. Że bez powiedzenia prawdy o zbrodniczych pierwiastkach naszej przeszłości nie staniemy się zdrowym moralnie społeczeństwem.

Interesujące jest, czy ten sam argument znajdzie zastosowanie w sytuacji dużo nam bliższych niż zbrodnie tużpowojenne: idzie o zakłamanie elit III RP. Istnieją badania prof. Mariusza Jędrzejko, który rozmawiał z byłymi oficerami tajnych służb i ich tajnymi współpracownikami. Dla wielu byłych TW ich przeszłość jest wielkim ciężarem, który chcieliby zrzucić: wyznać winy i uzyskać przebaczenie. III RP wywarła jednak na nich presję, by szli w zaparte.

Jeśli atmosfera oczyszczenia nie zapanuje po publikacji wspomnianej książki, pozostanie nam czekać na Jana Grossa polskiej lustracji – kogoś, kto z drastycznymi szczegółami opisze najbardziej wstrząsające przypadki agenturalnego gnojenia ludzi i trzymania ich na uwięzi jeszcze w III RP. Wtedy może się ockniemy.

Powyższy artykuł powstał na zamówienie „Dziennika“, który jednak ostatecznie odmówił jego publikacji

Autor jest socjologiem, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizuje się w socjologii wiedzy oraz zakulisowych wymiarach życia społecznego. Kieruje Podyplomowym Studium Socjologii Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Zakładem Interesów Grupowych przy Instytucie Socjologii UMK. Od lipca do listopada 2007 r. był głównym doradcą do spraw bezpieczeństwa premiera Jarosława Kaczyńskiego. Od stycznia 2008 r. jest doradcą prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ds. bezpieczeństwa państwa

Dla wielu byłych TW ich przeszłość jest ciężarem, który chcieliby zrzucić: wyznać winy i uzyskać przebaczenie. III RP wywarła jednak na nich presję, by szli w zaparte"

Źródło : Rzeczpospolita


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pią Lip 11, 2008 5:42 am, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Czw Maj 15, 2008 6:41 am    Temat postu: Nie Dawid Warszawski, lecz Salon Warszawski! Odpowiedz z cytatem

Nie Dawid Warszawski, lecz Salon Warszawski!

Andrzej Zybertowicz napisał:
Reakcje na książkę Gontarczyka i Cenckiewicza będą testem rzetelności wielu intelektualistów, dziennikarzy oraz właścicieli mediów. Popatrzmy na dyskusję wokół „Strachu” Jana Tomasza Grossa. Padał argument, że my, Polacy, musimy nareszcie odsłonić sami przed sobą trudne fragmenty naszej historii. Że bez powiedzenia prawdy o zbrodniczych pierwiastkach naszej przeszłości nie staniemy się zdrowym moralnie społeczeństwem. Interesujące jest, czy ten sam argument znajdzie zastosowanie w sytuacji dużo nam bliższych niż zbrodnie tużpowojenne: idzie o zakłamanie elit III RP.


I o to właśnie chodzi, Profesorze Zybertowicz!

"Strach" przydaje się do kampanii zniesławiania Polaków przez niesprawiedliwe uogólnienia a nawet oszczerstwa. Dlatego Salon Warszawski popiera tę (i poprzednią) książkę prof. Grossa.

Natomiast lustracja godzi w interesy Salonu, od czasu bowiem, gdy Salon Warszawski (z powrotem) popiera bohatera wspomnianej książki Cenckiewicza i Gontarczyka, także ona godzi w interesy Salonu, bo zadaje mu kłam. Na tym polega cała jego (= Salonu Warszawskiego) obłuda. Wróćmy do lektury III części "Dziadów" Mickiewicza (właśnie chodzi o scenę VII czyli "Salon Warszawski"!).

A potem przydałaby się jakaś Polska Liga Antydefamacyjna!

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Maj 21, 2008 6:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/137149.html

"Człowiek, którego przeszłości badać nie wolno
Piotr Semka 21-05-2008, ostatnia aktualizacja 21-05-2008 01:00

Kto z historyków, widząc, jakie kubły pomyj czekają na Gontarczyka i Cenckiewicza, zechce podjąć trudny temat, skoro w ten sposób może się narazić na podobne ataki? – pyta publicysta „Rzeczpospolitej”

Książka na temat Lecha Wałęsy autorstwa historyków IPN Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza ma się ukazać za kilka tygodni, ale już pojawiają się pytania, czy w ogóle należy wracać do sprawy „Bolka”. Sam były prezydent na razie ogranicza się do oskarżania autorów książki o chęć zohydzenia polskiego zwycięstwa i zapowiada, że historycy zbłaźnią się, „szukając tylko sensacji”.

Natomiast rekordy agresji pobił już – w poniedziałek w TVN 24 – Władysław Frasyniuk, zachęcając Lecha Wałęsę do bicia autorów książki po twarzy i wyzywając ich od „hołoty”. Część mediów, nie znając jeszcze książki, przyjmuje za oczywiste, że badacze akt IPN mieli podłe intencje i chcieli skrzywdzić Wałęsę. A w telewizji Superstacja informacjom na temat sporu o przeszłość byłego prezydenta towarzyszył tytuł „IPN szkaluje Wałęsę”. „Gazeta Wyborcza” z kolei już zażądała, żeby prezes IPN Janusz Kurtyka odpowiedział przed sądem. Ponieważ nie ma dowodów, że autorzy książki o Wałęsie cokolwiek zmyślili, sięgnięto po epitety i z „Gazety” dowiedzieliśmy się, że „podwładni (Kurtyki) chcą Polakom robić wodę z mózgu na temat ojczystych dziejów” i że opracowanie jest „paszkwilem”.

Niech Wałęsa dyskutuje z tezami historyków, niech przedstawia swoją wersję wydarzeń. Ale nie można się zgodzić na nieformalną cenzurę w badaniach historycznych

Kubły pomyj czekają

Jak te histeryczne ataki mają się do zasad swobodnej debaty publicznej? Przyjrzyjmy się obyczajom krajów Unii Europejskiej. W żadnym z nich byłoby nie do pomyślenia, żeby zapowiedź opublikowania pracy naukowej wywołała gniewną reakcję szefa rządu. A tak właśnie było w Polsce prawie pół roku temu, gdy Donald Tusk zapowiedział, że nie pozwoli na kwestionowanie autorytetu Lecha Wałęsy. Dziś, gdy moment publikacji książki Gontarczyka i Cenckiewicza się zbliżył, część mediów i wielu polityków bez protestu przyjmuje obraźliwe insynuacje wobec IPN i ataki na jej historyków.

Owszem, czasem badania naukowe bywają w krajach Europy obiektem krytyki. Ale w Polsce mamy do czynienia z czymś zupełnie innym – z lansowaniem tezy, że są ludzie, których przeszłości badać nie wolno. A tych, którzy tę zasadę złamią, można bezkarnie obrażać i wyzywać. Nie wątpię, że to dopiero początek. Że zaraz się posypią listy protestacyjne. Że wiele „autorytetów” podąży śladem Frasyniuka i będzie odsądzać od czci i wiary IPN oraz jego dwóch badaczy.

Taka presja jest zabójcza dla zasady swobody badań naukowych. Kto z historyków, widząc, jakie kubły pomyj czekają na Gontarczyka i Cenckiewicza, zechce podjąć trudny temat, wiedząc, że w ten sposób narazi się na podobne impertynencje?

Tym bardziej ważne jest, w jaki sposób ten spór opisywać będą media. Jeśli ulegną stereotypom o zaszczutym Wałęsie i wszechwładnych inkwizytorach z IPN, to w Polsce mocno zawęży się pole wolności słowa. Co ciekawe, ci sami ludzie i te same tytuły, które co rusz powołują się na standardy europejskie, akurat w sprawie Wałęsy sami swobodę badań i wolności wypowiedzi atakują.

Spór o lustrację

Nie znam książki badaczy IPN, więc nie mogę ocenić, czy jest zgodna ze standardami obowiązującymi przy pisaniu prac historycznych. Nie ulega jednak wątpliwości, że informacje o współpracy Wałęsy z SB po załamaniu strajku grudniowego w 1970 roku wiele razy potwierdzali – mniej lub bardziej oficjalnie – nawet zwolennicy byłego prezydenta. Pamiętam program „Warto rozmawiać” w 2005 roku, w którym wieloletni działacz demokratycznej opozycji i „Solidarności” Jan Lityński przyznawał, że Lech Wałęsa miał na początku lat 70. niedobry epizod.

Obrońcy byłego prezydenta potrafią więc przyznawać, że istnieje problem jego kontaktów z SB, równocześnie zarzucając swoim oponentom chęć pisania historii na nowo. Zresztą zwolennicy niepokalanej czci Wałęsy rzadko bywają logiczni. Najpierw głoszą, że kontakty eksprezydenta z bezpieką to żadna sensacja, bo „Lechu” wspominał o nich już w swojej książce „Droga nadziei”. Ale szybko przechodzą do tezy, że jakiekolwiek badania tej kwestii – wykraczające poza mętne wyznania Wałęsy – to „podłość i lustracyjny lincz”.

Bardziej egzaltowani obrońcy byłego prezydenta sugerują chorobę psychiczną badaczy lub grają pozornie trafnym pytaniem – jak agent SB mógł obalić komunizm? Efektownym, ale nieuwzględniającym losów wielu opozycjonistów kluczących między podpisanymi niegdyś papierami a chęcią przechytrzenia bezpieki.

Obrońcy Wałęsy to zazwyczaj wrogowie idei lustracji. Stąd argument, że jakiekolwiek dokumenty dotyczące byłego prezydenta się nie liczą i liczyć się nie mogą, bo przecież akta dawnej SB – w ich opinii – w ogóle nie są wiarygodne. A że w polskich elitach lustracja ma niezwykle wielu wrogów, to i Wałęsa ma wielu obrońców. W tym sensie spór o „Bolka” to spór o stosunek do lustracji.

Pomniki pod ochroną

Ale desperacka obrona Wałęsy to także nagroda dla byłego prezydenta za to, że od ponad dekady chętnie popierał on idee miłe obozowi liberalno-lewicowemu. Gdy tak wypadało, w kampanii 2000 roku wyśmiewał Mariana Krzaklewskiego jako kandydata na prezydenta. Gdy trzeba było, wyklinał braci Kaczyńskich, gdy trzeba, poparł Tuska, a gdy należało, wziął udział w wiecu w obronie demokracji w auli Uniwersytetu Warszawskiego, zasiadając obok Aleksandra Kwaśniewskiego.

Dziś natomiast wie, że należy się krzywić na abp. Sławoja Leszka Głódzia i szydzić z ojca Tadeusza Rydzyka. Co charakterystyczne, gdy zareagował wbrew linii Salonu i oburzył się na esesmańską przeszłość Güntera Grassa, Adam Michnik przywołał go szybko do porządku, przypominając, że i Wałęsa w młodości popełnił czyny, „które sam potem uznał za błędne i pożałowania godne”. I parę dni później były prezydent rozgrzeszył Grassa.

Lech Wałęsa nie jest oczywiście jedyną postacią chronioną przez obóz przeciwników lustracji. Choć zazwyczaj zwolennicy postępu zachęcają do odbrązawiania pomnikowych postaci, w wypadku swoich autorytetów konsekwentnie odrzucają niemiłą prawdę. Pod podobną ochroną byli Andrzej Szczypiorski czy Jerzy Kłoczowski. Nie wypada pytać także o wczesne lata Zygmunta Baumana, Włodzimierza Brusa czy Bronisława Baczki. A podłością byłoby dociekanie, co porabiał Tadeusz Boy-Żeleński w okupowanym przez Sowietów Lwowie i czy Leszek Kołakowski był w latach 50. równie tolerancyjny jak pod koniec lat 60.

Mitterrand, Waldheim i Kohl

Ciekawe, że podobnych świętych krów – bronionych za wszelką cenę i często wbrew faktom – nie ma w innych krajach, ani zachodnich, ani postkomunistycznych. To polska specyfika. Czesi potrafią kpić z Vaclava Havla, pisać o tym, kto infiltrował środowisko Karty 77, i badać okoliczności oddania władzy przez komunistów. Gdy we Francji wyszło na jaw, że prezydent Francois Mitterrand był w pierwszych latach członkiem petainowskiej młodzieżówki, nikt nie oskarżał autorów tych rewelacji o spisek przeciw Republice Francuskiej.

(...)

Groźny precedens

Gdyby w Polsce traktowano demokrację równie serio, to niepokojący styl prezydentury Lecha Wałęsy z lat 1990 – 1995 byłby wypominany mu znacznie częściej niż jego niejasny epizod z początku lat 70. Tymczasem Wałęsa od ponad dziesięciu lat jest w Polsce traktowany w specjalny sposób. Wypowiedziane przez niego bzdury litościwie się przemilcza.

Ta delikatność Polaków nie skłania jednak byłego prezydenta do umiaru. Wałęsa bez skrupułów obraża swoich adwersarzy. Wysyła Krzysztofa Wyszkowskiego do psychiatry, dywaguje, czy braci Kaczyńskich nie spotka zawał serca, i sugeruje, że Andrzej Gwiazda i Anna Walentynowicz byli narzędziami bezpieki. Dla siebie wymaga jednak pełnej atencji.

Niedobrze by było, gdyby oczekiwania eksprezydenta miały wprowadzić nieformalną cenzurę w badaniach historycznych. Niech Wałęsa dyskutuje z tezami historyków, niech przedstawia swoją wersję wydarzeń. Ale przyjęcie jakiegoś nieformalnego tabu dotyczącego najnowszych dziejów Polski byłoby groźnym precedensem. I – w imię troski o wolność słowa – na taką nieformalną cenzurę nie wolno pozwolić.

Niezależnie od tego, czy na głowy ludzi, którzy nie zgodzą się na wprowadzenie takiego tabu, spadną setki epitetów i insynuacji."
Źródło : Rzeczpospolita

Więcej:
http://www.rp.pl/artykul/137149.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Maj 24, 2008 9:47 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/137991.html

Jak zdyskredytować historyków
Marek Migalski 23-05-2008, ostatnia aktualizacja 23-05-2008 04:09

"W dyskusji nad książką IPN o Wałęsie brzmią te same epitety i klisze, które towarzyszyły dotychczasowej debacie na temat lustracji – pisze politolog

Reakcja na niewydaną wciąż książkę Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka jest symptomatyczna. I typowa dla środowiska antylustracyjnego. W dyskusji nad nową publikacją IPN pobrzmiewają te same epitety i klisze, które towarzyszyły dotychczasowej debacie na temat lustracji.

Po pierwsze, odmawia się moralnego prawa pragnącym ujawnić prawdę. Dla Władysława Frasyniuka to hołota, którą należy bić po twarzy, a nie zapraszać do udziału w dyskusji. Monika Olejnik retorycznie pyta w „Dzienniku”, czy Cenckiewcz i Gontarczyk są tchórzami. Tylko pyta, tak samo jak Andrzej Lepper polityków SLD i PO o to, czy brali łapówki i spotykali się z mafiosami. Schopenhauer doradzał w „Erystyce” używanie argumentów ad personam dopiero na końcu dyskusji, gdy już zupełnie zabraknie innych środków przekonywania. W Polsce od tego zaczynamy.

Po drugie, odmawia się autorom książki warsztatu naukowego. Dla antylustratorów to zawsze będą młodzi doktorzy, których przyłapywać się będzie na drobnych potknięciach.

A potknięcia te będą rozdmuchiwane do rozmiarów karygodnych błędów podważających wartość całości pracy. Już czekam na to, kiedy tabuny komentatorów z ukontentowaniem podnosić zaczną, jak Syfon z Ferdydurke swój palec, źle postawiony przecinek, niedokładną datę – jako symbole fałszerstw niedoświadczonych młodzianów, niedouczonych doktorów.Po trzecie, już fakt, że obaj autorzy są pracownikami IPN, dla wielu będzie wystarczającym powodem odrzucenia ich rewelacji. Powszechnie bowiem w środowiskach antylustracyjnych uznaje się prace wypływające z tej instytucji za a priori fałszywe. Oczywiście nie te, które bardzo rzetelnie relacjonowały tragedie w Jedwabnem czy w Kielcach, ale te, które opisują represje komunistyczne po 1945 roku.

Podział na historyków i historyków z IPN ma mieć podobny cel, jak istniejący w latach 90. podział na publicystów i publicystów prawicowych. Tym celem jest automatyczna dyskredytacja tych prawicowych i wepchnięcie ich w niszę mniej czy bardziej szkodliwych maniaków owładniętych nienawiścią.

Po czwarte, całą akcję przedstawiać się będzie jako ośmieszającą nas w oczach Zachodu. Opisanie Lecha Wałęsy jako osoby mającej epizod współpracy z SB będzie przedstawiane jako zupełna kompromitacja w opinii międzynarodowej. Nasz noblista jest bowiem kapitałem narodowym, jedynym żyjącym Polakiem rozpoznawanym na świecie i na jego obrazie nie może się znaleźć żadna rysa, bo będzie to nas przedstawiać w fatalnym świetle.
(...)"
Źródło : Rzeczpospolita

Więcej:
http://www.rp.pl/artykul/137991.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Maj 24, 2008 10:20 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/137525.html

Apel w obronie swobody badań naukowych
Rz 21-05-2008, ostatnia aktualizacja 22-05-2008 15:58

Od pewnego czasu jesteśmy świadkami publicznego obrażania historyków przygotowujących naukową publikację na temat przeszłości Lecha Wałęsy.

Niektórzy politycy i znaczące osoby życia publicznego, jeszcze przed ukazaniem się pracy formułują ciężkie oskarżenia pod adresem jej autorów i IPN, który opracowaniu temu patronuje.

Nie znamy pracy badaczy IPN i ocenić ją będziemy mogli dopiero po jej ukazaniu się.

Jednak - uznając doniosłą rolę Lecha Wałęsy w dziejach Polski - nie możemy milczeć wobec wystąpień tworzących atmosferę zagrożenia wolności badań naukowych i wolności słowa.

Nie można powoływać się na ideały „Solidarności” i jednocześnie wzywać do zamykania historykom ust.

Niepokoić musi język oszczerstw wobec autorów książki której jeszcze nikt nie widział.

Sygnatariusze apelu:

Ryszard Bugaj

Tomasz Burek

Zdzisław Krasnodębski

Miłowit Kuniński

Ryszard Legutko

Paweł Lisicki

Andrzej Nowak

Marek Nowakowski

Jan Pospieszalski

Piotr Semka

Krzysztof Skowroński

Prof. Jadwiga Staniszkis

Bogdan Szlachta

Paweł Wieczorkiewicz

Bronisław Wildstein

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Piotr Zaremba
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Maj 24, 2008 10:22 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/137862.html

"Szykany wobec współautora książki o Lechu Wałęsie?
kif 22-05-2008, ostatnia aktualizacja 22-05-2008 21:27

W nocy z 21 na 22 maja 2008 r. w Gdyni "nieznani sprawcy" obrzucili błotem samochód, którym jeździ żona historyka IPN, Sławomira Cenckiewicza.

Współautor przygotowywanej przez IPN książki na temat Lecha Wałęsy stał się ostatnio przedmiotem niewybrednych ataków.
Źródło : wprost.pl""
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Maj 24, 2008 10:40 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/138682.html

"Autorytet Wałęsy "nie ucierpi"
nat 24-05-2008, ostatnia aktualizacja 24-05-2008 10:30

Historyk i eurodeputowany PiS Wojciech Roszkowski powiedział, że autorytet Lecha Wałęsy nie ucierpi po wydaniu książki na temat jego rzekomej agenturalnej działalności. Według profesora Roszkowskiego, trudno jest dyskutować o książce, która jeszcze się nie ukazała i której nikt nie czytał.

Roszkowski stwierdził, że nie można nikomu zakazywać badań historycznych na temat takich postaci jak Lech Wałęsa. Zaważył, że chodzi tu o postać wielką.

- Lech Wałęsa jest w podręcznikach wszystkich państw i jego autorytetowi nie zaszkodziłaby ewentualna "mała zadra" - dodał profesor Roszkowski.
"Źródło : Polskie Radio
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Maj 24, 2008 10:49 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://swkatowice.mojeforum.net/do-roboty-poparcie-dla-historykow-ipn-temat-vt4750.html


POPARCIE DLA HISTORYKÓW IPN

Trwa zbieranie podpisów pod listem poparcia dla historyków IPN: dr Sławomira Cenckiewicza oraz dr Piotra Gontarczyka.

Więcej:
http://swkatowice.mojeforum.net/do-roboty-poparcie-dla-historykow-ipn-temat-vt4750.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Nie Maj 25, 2008 12:51 am    Temat postu: To nie o "czapkę śliwek i popalić" chodzi Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Roszkowski stwierdził, że nie można nikomu zakazywać badań historycznych na temat takich postaci jak Lech Wałęsa. Zaważył, że chodzi tu o postać wielką.

- Lech Wałęsa jest w podręcznikach wszystkich państw i jego autorytetowi nie zaszkodziłaby ewentualna "mała zadra" - dodał profesor Roszkowski.

Można się z tym zgodzić tylko w takim przypadku, gdy uzna się, że Lech Wałesa nie jest żadnym autorytetem. Oczywiście także 'autorytetom' żadna utrata autorytetu nie grozi. Ponieważ nie wiem co to są "małe zdrady", to może dobrze byłoby poznać trochę szczegółów, bo może zdrada jest np. średnia. Dziwne jest to, że były prezydent - osoba uznana urzędowo za nieposzlakowaną - tak bardzo boi się książki, a w jego obronie zaktywizowało się i ujawniło, jednocześnie narażając na śmieszność, niemałe grono 'autorytetów'. Stawka jest widać wielka.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Nie Maj 25, 2008 8:51 am    Temat postu: Podobnie jak w sprawie rozmów Kuronia z Lesiakiem Odpowiedz z cytatem

Podobnie jak w sprawie rozmów Kuronia z Lesiakiem

Piotr Semka napisał:
Najpierw głoszą, że kontakty eksprezydenta z bezpieką to żadna sensacja, bo „Lechu” wspominał o nich już w swojej książce „Droga nadziei”. Ale szybko przechodzą do tezy, że jakiekolwiek badania tej kwestii – wykraczające poza mętne wyznania Wałęsy – to „podłość i lustracyjny lincz”.


Najpierw Jan Lityński napisał w "Tygodniku Mazowsze" o tym, że przesłuchania więźniów politycznych w 1986 r. miały charakter rokowań. I nikt się wtedy nie oburzył! (Aczkolwiek Lityński nie wskazał tam nazwisk uczestników tych rozmów, np. Kuronia i Lesiaka, a tylko swoje – jako autora tekstu.) Później, po niemal dokładnie 20 latach, w "Życiu Warszawy" napisano o tych rozmowach dokładniej. I zaraz potem rozpętano histeryczną kampanię w obronie dobrego imienia zmarłego Jacka Kuronia, jakoby sponiewieranego poprzez ową publikację w "Życiu Warszawy" – jak gdyby NAGLE takie rokowania okazały się czymś haniebnym. (Zob. troszkę dokładniej: "Znamienna rola uczuć", pod adresem: http://www.polskieradio.pl/krajiswiat/archiwum/WlasnymZdaniem/art.aspx?aid=173&s=WlasnymZdaniem.)

Jak widać, Salon Warszawski ma kłopoty nie tylko z arytmetyką (profesorowie Dakowski i Przystawa w książce o aferze FOZZ napisali, że Salon Warszawski usiłował TYSIĄCkrotnie umniejszyć rozmiar strat zadanych przez ową aferę, a to pod pretekstem pomylenia polskiego słowa "bilion" z angielskim "billion"; autorzy szydzili przy tym z "humanistycznego" zorientowania owego Salonu), ale także ma kłopoty z logiką, co właśnie red. Piotr Semka w cytowanym fragmencie pokazał. Chyba licho się dzieje, gdy w danym środowisku jest nadmiar humanistów, a może zwłaszcza anglistów...

Żeby nie być gołosłownym w tym porównaniu do lapsusa "matematycznego" opisanego przez pp. Dakowskiego i Przystawę – proszę:

"Pani Bikont [mowa o jej artykule w "Gazecie Wyborczej" z 9 stycznia 1992 r. – K.T.] nie przeraża fakt, że >>do Skarbu Państwa nie wróci suma 1,7 bln zł<<. która sobie gdzieś poszła w jednej tylko aferze, natomiast przeraża ją, że ktoś mówi, iż o tym wie, a nie podaje dowodów. Skadinąd nie jest pewne, czy zdaje ona sobie sprawę z tego, ile to może być 1,7 bln zł. Od jej nauczycieli wiemy, że zawsze miała kłopoty z rachunkami. Przypomnijmy też, że p. Pacewicz w czerwcu ub. [tzn. 1991 – K.T.] r. pisał, że >>w aferze FOZZ<< poszukiwana jest kwota 175 tysięcy dolarów, a więc 1,7 miliarda złotych. [...] Oglądając zdjęcia, które udostępnia generał Kiszczak, nie widzimy na nich nikogo, kto potrafiłby powiedzieć, co jest większe: bilion złotych czy miliard dolarów? Tym bardziej, że są to ludzie mówiący europejskimi językami, a po angielsku bilion to właśnie to samo, co po polsku miliard. Trudno się więc osobie, która >>w rachunkach nigdy nie była mocna<< (a z takich przede wszystkim składają się nasze a u t o r yt e t y m o r a l n e) dziwić, że nie umie się w tym połapać. Dlatego podejrzewamy, że sprawy rachunkowe pozostawiono księgowym, a w Magdalenkach decydowano przede wszystkim o tym, czy ma być jedna czy dwie izby parlamentu, kiedy na głowę orła będziemy mogli włożyć koronę oraz jak to zrobić, żeby w historycznym procesie przekazywania władzy brali udział tylko ludzie konstruktywni, europejscy, a nie jakiś antykomunistyczny ciemnogród spod znaku Morawieckiego, Gwiazdy czy Jurczyka. [...] Jako prawdziwi h u m a n i ś c i nie mają głowy do rachunków?" (zob.: Jerzy Przystawa i Mirosław Dakowski, "Via bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski", wydawnictwo "Antyk", Komorów 1992, str. 161, 187 i 193; podkreślenie moje – KT). Nie wiem, jakimi językami włada pani red. Anna Bikont, ale np. pani Wanda Rapaczynski (sporo lat mieszkała w USA) i pani Helena Łuczywo (anglistka z wykształcenia) zapewne władają głównie angielskim (gdy chodzi o języki obce), im więc w/w liczebniki mogłyby się pomylić. Aby jednak nie było jednostronności w tym natrząsaniu się – pewien Polak z emigracji w USA, z upodobaniem i namiętnie krytykujący wsparcie Izraela przez USA, również popełnia ten sam błąd "liczebnikowy" podając rozmiary owej pomocy liczone w wielocyfrowych liczbach dolarów... (w jego wypadku efekt jest taki, że można po polsku doczytać się tam kwot tysiąckrotnie powiększonych, no, ale to jest ewentualne denerwowanie podatników nie naszych, lecz amerykańskich).

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]


Ostatnio zmieniony przez Konrad Turzyński dnia Wto Maj 27, 2008 4:16 pm, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Maj 26, 2008 5:20 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/artykul14505.html

23.05.2008 08:15

"„Pokrzywdzeni przez TW 'Bolka' to konkretni ludzie"

Krzysztof Wyszkowski

Rozmawiał Jacek Karnowski

Jacek Karnowski: W studiu Sygnałów Dnia w Gdańsku Krzysztof Wyszkowski, założyciel wolnych związków zawodowych, działacz pierwszej Solidarności, publicysta. Dzień dobry, panie Krzysztofie.

Krzysztof Wyszkowski: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

J.K.: Panie Krzysztofie, mówię po imieniu, no bo właściwie nie wiem, jakim tytułem...

K.W.: Bardzo proszę.

J.K.: ...miałbym się zwracać, z tej racji. Czy pańskim zdaniem to, co teraz dzieje się wokół Lecha Wałęsy, wokół publikacji, zapowiadanej publikacji IPN-u, to jest najważniejsza ostatnia bitwa w tej sprawie?

K.W.: Nie sądzę, ja traktuję ten apel intelektualistów, bo zdaje się o tym pan mówi, jako najwyższą pochwałę wyrażoną książce. Chodzi o to, że wyobrażam sobie, że pierwotny projekt polegał na tym, żeby doczekać wydania książki i następnie ją zmiażdżyć. Myślę, że treść książki, przynajmniej jak się rozchodzi wieść, w jakimś dużym stopniu dotarła już do jej krytyków potencjalnych i oni uznali, że tej książki się nie da skrytykować, dlatego podjęli akcję zapobiegawczą jak gdyby po to, żeby zniechęcić publiczność do zapoznania się w faktami. Więc w sytuacji, w której ten bardzo trudny temat opracowany jest właśnie przez krótki czas przez dwóch historyków, to taka akcja zapobiegawcza z pewnością oznacza najwyższą pochwałę.

J.K.: Argumenty drugiej strony, czyli obrońców Lecha Wałęsy, tak to nazwijmy, dają się streścić cytatem z listu: „Polskim kapitałem moralnym jest rola Solidarności i jej historycznego przywódcy”. Dorzucę jeszcze może, opinia arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego dziś w Fakcie: „W życiu każdego narodu powinny istnieć takie autorytety, które traktuje się w wyjątkowy sposób. Do tego grona należy Lech Wałęsa”. I jeszcze jedna opinia, Jan Lityński: „O współpracę oskarżano nawet Piłsudskiego. Wielkich atakują mali ludzie, którzy nie rozumieją wybitności”. Czyli nie dotykajmy przeszłości Lecha Wałęsy, bo to wielka postać.

K.W.: No, tutaj nie wiem, czy arcybiskup Gocłowski, który popełnił rażące błędy w Diecezji Gdańskiej, miałby być wzorem czy autorytetem z kolei. Tak jak można mówić o błędach arcybiskupa Gocłowskiego, myślę, że można mówić również o „pasterzu Solidarności”, nieco żartując, czyli Wałęsie.

A co do Lityńskiego i Piłsudskiego, no to przecież faktem jest, że w swoim czasie Piłsudski był agentem wywiadu japońskiego czy Austro-Węgier, ale nigdy nie był agentem typu donosiciela, który udzielał informacji na temat swoich kolegów. To była współpraca na poziomie strategicznym, militarnym, wojennym, a nie coś takiego, a nie szpiclowanie. Więc tutaj te porównania są zupełnie nietrafne.

Ale o co chodzi? Dlaczego nie można rozmawiać? Dlaczego nie można badać faktów? Dlaczego nie można dyskutować, prowadzić normalnej otwartej debaty, tylko w sytuacji, w której badacze zajmują się rzeczywistością, już dość odległą zresztą, to następują ataki personalne, mieszanie ich z błotem, jakieś wyciąganie jakichś obrzydlistw, insynuacje? Ta strona, która przeciwstawia się publikacji IPN, prezentuje się tutaj właśnie jak jakieś środowiska czarnosecinne, środowiska cenzorskie, środowiska postkomunistyczne...

J.K.: Zwłaszcza że wiele osób podkreśla, iż te środowiska zazwyczaj opowiadają się za odbrązawianiem wszelkich pomników...

K.W.: Tak.

J.K.: ...za często dotykaniem bardzo bolesnych stron polskiej historii właśnie w imię prawdy historycznej.

K.W.: Tak. Powstanie Warszawskie ma być obiektem totalnej rewizji. No ale postać Lecha Wałęsy i jego rola... Tutaj zresztą jest olbrzymia mistyfikacja, bo się podaje tę rzeczywiście wielką sławę światową Lecha Wałęsy jako jakby narzędzie realizacji polskiej polityki zagranicznej. No, tak po prostu nie jest. Jeżeli chodzi o środowiska... Politykę realizują elity władzy. Jeżeli chodzi o środowiska elit władzy, to wszyscy wiedzą, kim był, znają jego przeszłość, znają jego słabości. Te portrety poszczególnych przywódców są właśnie w elitach władzy przygotowane fachowo i tu nie ma żadnych wątpliwości.

No przecież jeżeli Jelcyn pisał w swojej książce, że Wałęsa zbladł, gdy ten mu wręczył jakieś dokumenty i że przeszłość działaczy Solidarności została absolutnie przez KGB prześwietlona, no to wszyscy ludzie, którzy podejmują decyzje polityczne, to wiedzą, czytali i znają archiwum Mitrochina i tak dalej, i tak dalej.

Więc tutaj, jak mówię, co innego rzeczywiście taka popularność Wałęsy, jak rodzaj aktora, prawda, z Hollywoodu to możemy lubić, a z drugiej strony ci, którzy wiedzą, czy ten facet handlował narkotykami i policja miała... jakby mówię w tym wypadku swoją wiedzę i elity polityczne nie łudzą się... znaczy nie kierują się tym, czy Lech Wałęsa jest sławny, czy niesławny i w związku z tym ustalają jakąś politykę wobec Polski. No, tak po prostu nie jest, to są jakieś fałszywe wyobrażenia.

J.K.: Panie Krzysztofie, poszkodowani przez tajnego współpracownika „Bolka” dostają swoje teczki z IPN-u i tam są donosy właśnie TW „Bolka”. No i zwyczajna procedura jest taka, że można w kolejnym kroku wystąpić o odtajnienie nazwiska agenta. Czy w tym wypadku ci działacze, ci stoczniowcy, bo to o nich przecież chodzi...

K.W.: Tak.

J.K.: ...wystąpili, czy dostali to odtajnienie?

K.W.: Tak, część z tych osób znam, przyjaźnię się z nimi, więc tak, wystąpili, dotychczas nie mają jeszcze odpowiedzi. No, istnieje nadzieja, że niedługo, że właśnie chociażby prace nad książką przybliżą sam IPN do pewnych rozstrzygnięć i taką odpowiedź na to pytanie te ofiary TW „Bolka” otrzymają.

J.K.: Bo Lech Wałęsa mówi: „Jest ponad pięćdziesięciu tajnych współpracowników”...

K.W.: Zaraz przejdę do tego, tylko że tu jest właśnie bardzo charakterystyczna historia, że są konkretni ludzie, którzy zostali w sposób często bardzo poważny pokrzywdzeni przez donosy swojego kolegi z wydziału. I o tych ludziach nikt nie mówi, jakby... Zresztą większość osób, które dzisiaj występuje przeciwko publikacji książki, uznaje, że Lech Wałęsa popełnił w młodości jakieś błędy i to lekceważenie tego, co nazywają „błędami”, jest bardzo przykre, bo przecież to są konkretni ludzie, konkretne losy.

J.K.: No, jest taki film „Plusy dodatnie, plusy ujemne” Grzegorza Brauna, TVP Wrocław, który chyba nie został wyemitowany z tego, co ja wiem, on jest...na pewno w internecie można bo obejrzeć, jak ktoś się przyłoży.

K.W.: No tak, i tam jest na przykład postać Henryka Lenarciaka, no, człowieka, który do śmierci przeżył w swoim półtorapokojowym mieszkanku, nie dając się zwerbować i proponowano mu właśnie i wielkie mieszkanie, i awans w pracy, i jakieś dochody, i tak dalej, ten człowiek przeżył w nędzy całe życie, w końcu wpadł pod tramwaj, kiedy go wyrzucono z pracy, już jako emeryt musiał ciężko pracować. Więc to są, jak mówię, konkretne ludzkie historie życiowe i na tych ludzi nikt nie patrzy, nikt nie komentuje ich losów, nikt się nad nimi nie użala. Istnieje postać jakby nadczłowieka, który ma prawo miażdżyć po drodze tych maluczkich, prawda, w drodze do swojej wielkości. To jest bardzo przykre. A już... Przepraszam, pan...

J.K.: Wątek ponad pięćdziesięciu TW o pseudonimie „Bolek”.

K.W.: Ach, to absolutna nieprawda. Oczywiście, gdyby policzyć, to zdaje się są skutki, wyniki badań, które według mnie nie mają na celu identyfikację prawdy, mianowicie prokuratorów z IPN-u, którzy zresztą osobiście brali udział i są jakby współodpowiedzialni jeszcze jako prokuratorzy prokuratury tej zwykłej za ukrycie pewnych dokumentów na temat przeszłości Lecha Wałęsy, a teraz próbują nadal to ukryć, zliczając wszystkich „Bolków” w PRL-u, prawda? To zupełny absurd. Jestem przekonany, że... Znaczy innego „Bolka” w Stoczni na Wydziale W-4 nie było poza Lechem Wałęsą. Tak że zliczanie „Bolków” w Polsce, a może w krajach obozu socjalistycznego do niczego nie prowadzi.

J.K.: Panie Krzysztofie, pan zna Lecha Wałęsę bardzo dobrze, bo jak sam pan mówi, to właśnie do pańskich drzwi zapukał Lech Wałęsa w momencie tworzenia się WZZ-ów na Wybrzeżu, czyli...

K.W.: Tak.

J.K.: ...gdzieś wiosną 78 roku.

K.W.: To było 3 albo 6 czerwca dokładnie 1978 roku, kiedy właśnie mały człowiek z wąsikami zapukał i zaczął proponować terroryzm, czyli wysadzanie komend milicji w powietrze.

J.K.: I właśnie korzystając z tej pańskiej znajomości, chciałem poprosić o ocenę reakcji Lecha Wałęsy na tę całą sprawę, bardzo emocjonalnej, no, grozi procesami, między innymi prezesowi IPN. No i stanowczo zaprzecza, właściwie sięgając po takie emocjonalnie wszystkie dostępne argumenty.

K.W.: No, to nie są argumenty, to są jakieś wyzwiska, jakieś absurdy. To po prostu bardzo przykry widok, bardzo przykry. To jest kwestia... w jakimś stopniu odpowiedzialne myślę za to jest to środowisko, które występuje przeciwko ujawnianiu prawdy, przeciwko mówieniu o faktach, bo on – czując to oparcie – pogrąża się w jakiejś śmieszności już teraz zupełnie żałosnej.

Ale pytanie jest: dlaczego to robi? No, jakby jest wybór prosty: albo podjąć dyskusję o faktach, o dokumentach i po prostu przyznać się i myślę, że to byłoby dobrze przyjęte, ja wielokrotnie apelowałem, żeby on to zrobił, no, albo – jak to się mówi w języku przestępczym – iść w zaparte i wbrew wszystkiemu, że tak powiem, twierdzić, że dokumenty są sfałszowane, że nie ma świadków i tak dalej, i tak dalej. No, tu jest jakaś pułapka.

W czasie procesu, który mi Wałęsa wytoczył, on powiedział, że on musiał to zrobić, pomimo że ten proces jest dla niego ogólnie bardzo niekorzystny, ponieważ spadają te zaproszenia, na których on zarabia, z których żyje z Zachodu, tam, gdzie go pokazują właśnie jako tego bohatera Solidarności, i te instytucje czy te firmy, które go zapraszają, zażądały od niego właśnie papierka, że on przeciwstawia się tym twierdzeniom, że był tajnym współpracownikiem.

Więc myślę, że on jest uwikłany pomiędzy bardzo wiele spraw. Jest, oczywiście, ten kontekst ogólny, historyczny, polski, narodowy, polityczny, ale są i również jego interesy materialne. Być może obawia się, że gdy się przyzna do współpracy i objaśni szczegóły tej współpracy, to po prostu zostanie na lodzie, przestanie być zapraszany, nie będzie już otwierał kongresów i tak dalej. Więc bardzo możliwe, że to całkiem przyziemne, materialne okoliczności decydują o jego stanowisku.

J.K.: Bardzo dziękuję. Krzysztof Wyszkowski, działacz opozycji jeszcze przedsierpniowej, był gościem Sygnałów Dnia ze studia w Gdańsku. Bardzo dziękuję."

(J.M.)

* Krzysztof Wyszkowski(5,15 MB)
http://www.polskieradio.pl/_jedynkafiles/20080429084200/2008052503060039.mp3
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Maj 26, 2008 5:31 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/artykul14514.html

24.05.2008 07:45

"Propaganda czy badania naukowe?

Wojciech Roszkowski


Rozmawiał Marek Mądrzejewski
Wiesław Molak: W studiu Marek Mądrzejewski i nasz kolejny sygnalowy gość.

Marek Mądrzejewski: Ale gdzieś daleko. Profesor Wojciech Roszkowski, historyk, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości. Witamy serdecznie.

Wojciech Roszkowski: Dzień dobry panu i dzień dobry państwu.

M.M.: Panie profesorze, arcybiskup Gocłowski powiedział tak: „W życiu każdego narodu powinny istnieć takie autorytety, które traktuje się w wyjątkowy sposób. Do tego grona należy Lech Wałęsa”. Czy wolno o takich autorytetach pisać takie książki, jak ta, której nie znamy, a prawie wszyscy mamy wyrobione już zdanie?

W.R.: No właśnie, zauważyłbym to samo, co pan – książki właściwie jeszcze nie znamy, a już od paru dni toczy się dosyć ostra emocjonalnie debata, w której padają bardzo ostre słowa i właściwie trudno sobie wyrobić jakieś zdanie na ten temat, dlatego że książki po prostu nikt nie zna i debata toczy się jak gdyby „na sucho”.

M.M.: Czy można wnioskować na podstawie dotychczasowych prac, jakimi historykami są Piotr Gontarczyk i Sławomir Cenckiewicz?

W.R.: Tak, oni są historykami-zawodowcami, którzy badają materiały archiwalne w IPN-ie i być może mają pewne nachylenie właśnie pod tym kątem, to znaczy oni opierają się głównie na materiałach IPN-owskich. Natomiast ja szczerze mówiąc nie znam prac, w których oni by dokonywali jakiegoś selektywnego doboru tych dokumentów. Oni może komentują czasami te materiały dosyć radykalnie, natomiast nie powiedziałbym, żeby byli jakimiś bardzo stronniczymi historykami.

M.M.: Jan Lityński, były działacz KOR-u, Solidarności, poseł, były poseł, powiedział tak: „Wielkich atakują mali ludzie, którzy nie rozumieją wybitności”.

W.R.: No, znowu to jest bardzo emocjonalne i bardzo polityczne sformułowanie. Sytuacja jest rzeczywiście taka, jak gdzieś tam w tych zdaniach widać, to znaczy przedmiotem tej analizy jest rzeczywiście postać wielka. Natomiast czy przeciętny badacz o dobrym warsztacie historycznym nie ma prawa zajmować się tymi wielkimi? No, ma prawo. Nie można uciszać tej dyskusji, nie można zamykać ust ani tamować wolności badań czy wolności wypowiedzi. Każda taka wypowiedź takiego historyka, oczywiście, będzie przedmiotem analizy, krytyki i wtedy można powiedzieć, czy jest to ktoś mały czy duży, natomiast nie można powiedzieć z góry, że zajmowanie się tym tematem i badanie jakichś wątpliwości jest działalnością ludzi małych przeciwko wielkim. No, zobaczmy, poczekajmy, przeczytajmy tę książkę.

M.M.: Problem polega na tym, że na wielkości Wałęsy wedle wielu byłych jego współpracowników cieniem kładzie się małość „Bolka”, tajnego współpracownika „Bolka” i to jest właściwie cały problem.

W.R.: No tak, teraz tylko pytanie: jakie są rozmiary szkód czy rozmiary działalności we współpracy ze służbami owego „Bolka”? Tego do końca nie wiemy. Książka zdaje się na temat ma rzucić jakieś nowe światło, ale wcale nie jest pewne, czy jest to światło jakieś dramatycznie zmieniające nasz punkt widzenia na postać Lecha Wałęsy.

M.M.: Tym dziwniejsze jest takie przeciwuderzenie, taka reakcja, której jesteśmy świadkami pewnego środowiska.

W.R.: Tak, ona jest dosyć paradoksalna, dlatego że przypomnijmy debaty na temat polityki historycznej – mniej więcej te same osoby, które dzisiaj tak rozdzierają szaty nad wielkością Wałęsy obnażonego i skrzywdzonego, te same autorytety twierdziły, że polityka historyczna to jest propaganda, a nie badania. Więc tutaj mamy do czynienia z jakąś próbą badań i mówi się, że już nie wolno. Więc ja widzę w tym ogromną jakąś niekonsekwencję.

M.M.: No i często mówią to ludzie, którzy naprawdę zapłacili, często i miesiącami czy latami wolności, zdrowiem za wolność słowa.

W.R.: To są poważne autorytety, które to mówią, ja się zgadzam. Tylko wydaje mi się, że po obydwu stronach tej debaty troszeczkę brakuje dystansu i troszeczkę brakuje takiego przekonania, że autorytet Lecha Wałęsy niezależnie od... no, może niezależnie to nie, ale niezależnie od rozmiarów szkód, które ewentualnie ten „Bolek” mógł poczynić, bo wydaje mi się, że to nie są jakieś dramatyczne szkody, to autorytet ten nie ucierpi. Nie musimy się obawiać, że Lech Wałęsa nagle w świecie stanie się przedmiotem jakiejś krytyki, jakiegoś szyderstwa. Nie sądzę, nie sądzę.

M.M.: To, że brak dystansu Lechowi Wałęsie, to temu trudno się dziwić, on bardzo emocjonalnie reaguje na...

W.R.: Ja się mu nie dziwię, tylko że wydaje mi się, że on też troszeczkę wpada w taki nastrój nadmiernie emocjonalny jednak. Chociaż będąc na jego miejscu, może bym się zachowywał podobnie. Ale w każdym razie wydaje mi się, że trzeba do tego więcej zdrowego rozsądku i takiego dystansu. Lech Wałęsa jest w podręcznikach historii we wszystkich krajach. I jakaś malutka zadra moim zdaniem temu nie zaszkodzi.

M.M.: Panie profesorze, wróćmy do książki, która właściwie w jakiejś mierze ludzi myślących o tamtych latach, szukających jakichś dziur, że tak powiem, w życiorysie Lecha Wałęsy, no, zapładnia do tego działania. Wróćmy do tej książki: Lech Wałęsa Droga nadziei. Ja specjalnie wynalazłem takie wydawnictwo z roku 88, ostatni rok przed powrotem wolnej Polski, i tam jest taki akapit po wspomnieniach pani Danuty Wałęsowej z tych tragicznych dni Grudnia 70 roku, jak to Lecha Wałęsę smutni panowie zabrali, on jeszcze zostawił zegarek, obrączkę, prosząc żonę, żeby w przypadku, gdyby nie wrócił, tym regulowała, potrzeby, jeśli idzie o wydatki na żywność, na dzieci i tak dalej. „Potem pojawił się kolega, w sobotę powiedział, że będą zmiany w rządzie, że Lech wyjdzie i w niedzielę został rzeczywiście zwolniony”.

I co potem pisze Lech Wałęsa? „Nie powiedziałem nic żonie. Zresztą nikomu na ten temat nic nie opowiadałem. Prawdą jest, że rozmowy były. Powiedziałem wtedy, a jest to w protokołach, że jeśli nie dopuszczą do powstania autentycznych organizacji robotniczych, zdolnych wyrażać i kontrolować rzeczywistość, dojdzie w niedługim czasie do większych jeszcze dramatów. I prawdą jest też, że z tego starcia nie wyszedłem zupełnie czysty. Postawili warunek: podpis. I wtedy podpisałem. W 11 lat później, w stanie wojennym 81/82 roku była to praktyka proponowana powszechnie prawie wszystkim internowanym, ale wiedziałem już, jak to jest. Taki papier podpisany przez wychodzącego na wolność nazywano lojalką”.

Czy takie słowa uzasadniają to, co w tej chwili mówi Lech Wałęsa, że owszem, podpisał wtedy, ale „zwrot sznurówek”?

W.R.: No, on używa takiego języka obrazowego. Te sznurówki jak gdyby mają troszeczkę przesłonić istotę lojalki. Ja myślę, że on wprost powiedział, że to była lojalka, to nie było tylko pokwitowanie zwracanych przedmiotów. Tylko jeśli... Ale z drugiej strony ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na kontekst tej epoki – to jest rok 70, i tutaj bym nie był aż tak bardzo krytyczny i aż tak bardzo radykalny. Młody robotnik aresztowany po strajkach 70 roku, żeby wrócić do rodziny, podpisuje lojalkę, czyli zobowiązanie, że nie będzie dalej działał w cudzysłowie pewnie „przeciwko socjalistycznej ojczyźnie” czy coś w tym rodzaju. To jeszcze niczego nie przesądza.

M.M.: Czy dyskusja wokół tej książki to jest walka o prawdę, czy walka III RP z Czwartą, jak wczoraj na antenie nazwał to profesor Czapiński?

W.R.: O nie, to ja bym się z tym sformułowaniem nie zgodził, bo to natychmiast upolitycznia cały dyskurs. Ja myślę, że obydwie strony mają pewną część racji, natomiast ta debata przebiega przede wszystkim w strasznie emocjonalnej formie. Ja bym też bronił autorytetu Lecha Wałęsy za granicą, ale również broniłby prawdy. I dla mnie nie ma tutaj jakiejś jaskrawej sprzeczności między tymi dwoma stanowiskami, jeżeli przyjmuje się pewien taki zdroworozsądkowy punkt widzenia na sprawę. Ani, powiedzmy, lojalka czy coś więcej, co by tam mogło być moim zdaniem, tak na moje wyczucie, chociaż książki, jak mówię, nie znam (...).

M.M.: Dobrze, panie profesorze, w takim razie cierpliwie czekamy na tę książkę. Dziś żegnamy się. Prof. Wojciech Roszkowski, historyk, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości, był naszym gościem."

(J.M.)

* Wojciech Roszkowski(4,19 MB)
http://www.polskieradio.pl/_jedynkafiles/20080429084200/2008052503085383.mp3
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Maj 26, 2008 5:34 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/05/25/bezmiar-sprawiedliwosci/

Rafał A. Ziemkiewicz

"Bezmiar sprawiedliwości

Ze wszystkich pogróżek, którymi Lech Wałęsa zasypuje historyków IPN, najśmieszniejsza jest ta o sądach.

No bo załóżmy, że ją spełni; mamy wtedy dwie możliwości. Pierwsza – będziemy mieli powtórkę ze sprawy Wałęsy przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu, w której kolejne sądy od lat odmawiają pozwanemu prawa do przedstawienia dowodów, na podstawie których oskarżył Wałęsę o agenturalną przeszłość. Sędziowie po prostu nie chcą słyszeć o meritum sprawy, tylko nakazują Wyszkowskiemu przepraszać Wałęsę, gdyż w roku 2000 sąd lustracyjny nie uzyskał oryginałów dokumentów “Bolka” (niby jak, skoro “zaginęły” za czasów prezydentury Wałęsy) i na tej podstawie oczyścił go z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. Nawet orzeczenie Sądu Najwyższego, który w końcu nakazał wysłuchanie argumentów Wyszkowskiego, nie zmieniło determinacji sądu niższej instancji, który polecenie to – rzecz bez precedensu – po prostu zignorował.

W takim wariancie Wałęsa może liczyć na wyrok szybki, tylko niemający żadnej wartości. Jeśli jednak się okaże, że autorów książki nie da się łatwo złapać za słowo, to sądy III RP mają też przećwiczony wariant “na Jaruzelskiego” – zarządzi się przesłuchanie wszystkich żyjących członków “Solidarności” z roku 1980 albo Leonida Breżniewa (podobno nie żyje, ale sąd nie może się opierać na pogłoskach – rzecz trzeba będzie ustalić lege artis, co potrwa ze trzy lata) ewentualnie odroczy się rozprawę do czasu otrzymania wglądu w tajne akta CIA.

Takie mamy w III RP prawnicze elity i jeśli coś dziwi, to tylko to, że niektórzy wciąż jeszcze się dziwią – na przykład zaproszeniu odrażającego esbeka do sejmowej komisji śledczej. A kogo, na litość boską, miał ktoś taki jak pan Widacki uczynić swym ekspertem? Bohatera antykomunistycznego podziemia?"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Maj 26, 2008 8:11 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.antonimacierewicz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=140&Itemid=72

"Poseł Macierewicz odpowiada na pyt. red. Misiewicza w warszawskim parku.

Redaktor: Bartek
23.05.2008.

W dniu 23 maja br. Poseł Antoni Macierewicz odpowiedział na kilka pytań red. Tygodnika Głos Bartłomieja Misiewicza w warszawskim parku. Pytania dotyczyły książki, która na dniach ma się pojawić się w księgarniach; publikacja ma zawierać dotąd nieznane materiały potwierdzające współpracę b. prezydenta Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.

Poseł odniósł się także do faktu powrotu do łask byłych agentów WSI i powołaniu przez nich stowarzyszenia Pro Militio.

Dowiedz się więcej, obejrzyj materiał z tego wywiadu: (...)"

Więcej:
http://www.antonimacierewicz.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=140&Itemid=72
http://www.youtube.com/watch?v=_F45JlKBMn0
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Maj 26, 2008 11:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://video.google.com/videoplay?docid=7998662718398711779&q=cenckiewicz&ei=VIo6SKDjIJO-igLKkNDfAw&hl=en

Pod Prąd, odc. 26 - Sławomir Cenckiewicz

Wiecej:

http://video.google.com/videoplay?docid=7998662718398711779&q=cenckiewicz&ei=VIo6SKDjIJO-igLKkNDfAw&hl=en


http://video.google.com/videoplay?docid=-4963677353180926762&q=gontarczyk&ei=Kos6SOGxKaeijQLmu4XpAw&hl=en

Pod Prąd, odc. 11 - Piotr Gontarczyk

Wiecej:

http://video.google.com/videoplay?docid=-4963677353180926762&q=gontarczyk&ei=Kos6SOGxKaeijQLmu4XpAw&hl=en
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum