Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

PROCES BRZESKI 1991-1992 W SPRAWIE "BOLKA"
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Sro Cze 18, 2008 9:18 am    Temat postu: Dlaczego w Belwederze zniszczono dokumentyu Bolka ? Odpowiedz z cytatem

Wałęsa widział dokumenty
Cezary Gmyz 18-06-2008, ostatnia aktualizacja 18-06-2008 07:53
Były prezydent przyznał, że po obaleniu rządu Jana Olszewskiego UOP dostarczył mu dokumenty na temat TW „Bolka”


źródło: Rzeczpospolita
+zobacz więcejLech Wałęsa zapewnia, że nie był agentem
Jak lustrowano prezydenta Wałęsę
Gdzie są akta TW „Bolka”

Jak lustrowano prezydenta Wałęsę - fragment książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka


Gdzie są akta TW „Bolka” - pierwszy fragment książki, opublikowany we wtorek

Lech Wałęsa potwierdził wczoraj to, co na łamach „Rz” ujawnili Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk z IPN. UOP dostarczył mu dokumenty na temat współpracownika SB o pseudonimie Bolek. Jednocześnie były prezydent zaprzeczył, że dokumenty zwrócono zdekompletowane. Tekst w „Rz” nazwał paszkwilem i zapowiedział pozwanie historyków.

– To są ludzie nawiedzeni. Spotkamy się w sądzie i tam udowodnimy swoje racje. Nie macie ani jednego mojego podpisu, jesteście nadzy, moi kochani, i za to będziecie mieli sprawę, którą przegracie – mówił Wałęsa.Autorzy publikacji „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, której premierę zaplanowano na 23 czerwca, podtrzymali swoje stanowisko. Twierdzą, że to Wałęsa został zarejestrowany jako TW „Bolek”. Były prezydent utrzymuje zaś, że donosy mu przypisywane zostały spreparowane przez SB na podstawie podsłuchów.

Szef Instytutu Pamięci Narodowej, który jest wydawcą książki Cenckiewicza i Gontarczyka, zapewnił wczoraj, że protest jego zastępczyni Marii Dmochowskiej nie wpłynie na decyzję o publikacji. Wiceprezes IPN oficjalnie odcięła się od dzieła obu historyków i napisała list do Lecha Wałęsy.

Janusz Kurtyka zdecydowanie broni pracy, mówiąc, że książka jest oparta na wielkiej kwerendzie, na rzetelnym wyniku badawczym oraz na dobrej metodzie badawczej

– Myślę, że czasy palenia książek minęły. Nie ma możliwości, aby zablokować publikację książki o Wałęsie – powiedział szef IPN.


Jak lustrowano prezydenta

Historycy IPN Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk opisują dziś w „Rzeczpospolitej” kulisy śledztwa w sprawie niszczenia dokumentów z teczki TW „Bolka” oraz procesu lustracyjnego Lecha Wałęsy z 2000 roku. Podczas tego procesu odnalazły się wcześniej nieznane notatki funkcjonariuszy SB. Pisali oni, że Lech Wałęsa został pozyskany do współpracy w grudniu 1970 roku, przekazywał cenne informacje na temat „destrukcyjnej działalności” pracowników Stoczni Gdańskiej, za które w sumie dostał 13 100 złotych. Sąd lustracyjny uznał jednak, że ta notatka nie zawiera „jakiejkolwiek informacji o składanych meldunkach przez TW, pobieranym wynagrodzeniu itd.”. Sędziowie – podkreślają Cenckiewicz i Gontarczyk – uznali, że Wałęsa nie skłamał w oświadczeniu lustracyjnym, ale wcześniej nawet nie spytali go, gdzie podziały się dokumenty „Bolka”, które kiedyś wypożyczył, a które do UOP wróciły zdekompletowane.

Źródło : Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Sro Cze 18, 2008 9:19 am    Temat postu: Jak lustrowano prezydenta Wałęsę Odpowiedz z cytatem

Jak lustrowano prezydenta Wałęsę
Piotr Gontarczyk, Sławomir Cenckiewicz 18-06-2008, ostatnia aktualizacja 18-06-2008 02:32
Funkcjonariusze SB zanotowali, że TW „Bolek” przekazywał szereg cennych informacji, na podstawie których „założono kilka spraw”. A także, że za to otrzymał 13 100 zł wynagrodzenia – piszą historycy


źródło: Rzeczpospolita

źródło: Rzeczpospolita

źródło: Rzeczpospolita
+zobacz więcejWałęsa widział dokumenty
Kurtyka: książka o Wałęsie podszyta emocją, ale merytoryczna
W1996 roku ówczesny minister spraw wewnętrznych w rządzie SLD – PSL Zbigniew Siemiątkowski – za zgodą prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – zbadał opieczętowane pakiety, w których miały się znajdować dokumenty dotyczące przeszłości Lecha Wałęsy. Stwierdzono braki w dokumentacji wypożyczanej przez Wałęsę w czasach, gdy był prezydentem.

W tej sytuacji szef UOP płk Andrzej Kapkowski pisemnie zwrócił się do Lecha Wałęsy o zwrot brakujących akt. Gdy nie dostał odpowiedzi, powiadomił organy ścigania.


Umorzone postępowanie

29 listopada 1996 roku rzecznik prasowy UOP wydał oficjalny komunikat: „Urząd Ochrony Państwa poinformował Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie, że pozostające w dyspozycji prezydenta Lecha Wałęsy tajne dokumenty Urzędu Ochrony Państwa i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie zostały przez niego zwrócone w całości po zakończeniu urzędowania do wyżej wymienionych instytucji”.

Informacje o śledztwie przedostały się do mediów. Były prezydent publicznie przyznał, że pismo od Kapkowskiego dostał, ale nie odpowiedział. – Uważałem to za śmieszne i w ogóle na ten temat nie dyskutowałem – stwierdził. Kiedy w mediach zaczęły pojawiać się sugestie, że były prezydent zabrał dokumenty na swój temat, Wałęsa nazwał całą sprawę „polityczną prowokacją zdominowanego przez SLD nowego kierownictwa MSW i UOP”.

Podczas procesu lustracyjnego sędziowie nawet nie zapytali Lecha Wałęsy, gdzie podziały się dokumenty „Bolka” i jaką rolę w sprawie odegrał sam prezydent
Śledztwo w sprawie zaginionych akt (sygnatura V Ds. 177/96) prowadziła prokurator Małgorzata Nowak i trwało ono ponad dwa lata. Sprawa nie była prosta ze względu na liczne przeszkody stawiane przez UOP. Przede wszystkim narzucanie rozwiązań przez kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości już za czasów rządów AWS.

Początkowo prokurator Nowak miała ręce związane wąskim zakresem zwolnień z tajemnicy państwowej dla przesłuchiwanych przez nią świadków. Mogła przesłuchiwać w sprawie obiegu zaginionych dokumentów, natomiast nie wolno jej było pytać o ich treść, co oznaczało całkowite zablokowanie jakichkolwiek poważnych działań.

Dopiero po długotrwałych przepychankach, interwencjach ministra sprawiedliwości Leszka Kubickiego i premiera Włodzimierza Cimoszewicza udało się wspomniane zwolnienia z tajemnicy znacząco rozszerzyć. Prokurator mogła pytać o wszystko z wyjątkiem spraw dotyczących tajnych współpracowników SB. Był to więc swego rodzaju lex specialis, bowiem w całej sprawie przewijał się tylko jeden były agent: TW „Bolek”.

W czasie śledztwa przesłuchano wszystkich głównych uczestników i świadków wydarzeń, począwszy od Krzysztofa Bollina i Adama Hodysza, którzy przesłali w 1992 roku dokumenty TW ps. Bolek do Warszawy, przez Antoniego Macierewicza, Piotra Naimskiego, pracowników Wydziału Studiów Gabinetu Szefa MSW, którzy przeprowadzali czynności związane z lustracją w 1992 roku, Andrzeja Milczanowskiego, Jerzego Koniecznego, Gromosława Czempińskiego, Wiktora Fonfarę i Konstantego Miodowicza, skończywszy na funkcjonariuszach otwierających w 1996 roku paczki z dokumentami zwróconymi przez Wałęsę.

Oprócz zeznań tych osób prokurator Małgorzata Nowak dysponowała wszystkimi najważniejszymi dokumentami dotyczącymi losów „zaginionych” archiwaliów. Wyłaniający się ze śledztwa obraz funkcjonowania grupy najwyższych urzędników państwowych z Lechem Wałęsą i Andrzejem Milczanowskim na czele nie mieścił się w żadnych standardach cywilizowanego państwa prawa. Ale sami podejrzani zupełnie inaczej oceniali problem w czasie śledztwa. Andrzej Milczanowski zeznał na przykład, że zachowanie byłego prezydenta było zgodne z prawem: „uważam, że brak jest podstaw do przyjęcia, że pan prezydent Lech Wałęsa w jakikolwiek nielegalny sposób postąpił z jakimikolwiek tajnymi dokumentami”.

Jednak opinia prokuratury znacznie różniła się od opinii byłego szefa MSW, toteż już na początku śledztwa jemu, Jerzemu Koniecznemu i Gromosławowi Czempińskiemu postawiono zarzuty „utraty materiałów stanowiących tajemnicę ze względu na bezpieczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej”.

Po ustaleniu wszystkich najważniejszych faktów dotyczących sprawy prokurator Nowak w 1999 roku umorzyła postępowanie. Oficjalnie ze względu na to, że z kodeksu karnego zniknął artykuł penalizujący „nieumyślną utratę dokumentów”.


Przełożeni blokują prokuratora

Kłopot polegał na tym, że wspomniany zarzut nie wyczerpywał wątpliwości, co do czynów osób objętych dochodzeniem. Nie wzięto pod uwagę takich działań jak przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków i utrudnianie działalności wymiaru sprawiedliwości. Ponadto sekwencja zdarzeń (chodzi o dwukrotne wypożyczenie akt przy stwierdzeniu, że za pierwszym razem już usuwano i niszczono dokumenty) wskazywała, że zarzut „nieumyślnej” utraty dokumentów nie ma nic wspólnego z prawdziwym przebiegiem wydarzeń.

Sąd lustracyjny uznał, że gdyby SB w latach 80. miała oryginał teczki „Bolka”, wytoczono by Wałęsie proces. Tyle że w czasach komunizmu za współpracę z SB nikogo nie sądzono
Najpoważniejszym problemem, z którym przyszło się zmierzyć prokuraturze, była sprawa samego Lecha Wałęsy. Artykuł 145 Konstytucji RP stanowił, że „Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej za naruszenie konstytucji, ustawy lub za popełnienie przestępstwa może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu”.

Prokurator prowadząca sprawę nie mogła więc prowadzić żadnego postępowania w sprawie Wałęsy. Napisała więc długie umorzenie sprawy, które szczegółowo opisywało poszczególne wydarzenia. A w sprawie byłego prezydenta stwierdziła: „w zakresie przestępstwa opisanego […] w nowym kodeksie karnym w artykule 276 […] należy […] stwierdzić, iż w zakresie ewentualnego popełnienia przestępstwa kwalifikowanego jak wyżej z uwagi na treść art. 145 Konstytucji RP Prokuratura nie mogła prowadzić postępowania. Wobec powyższego w tym zakresie postępowanie należało umorzyć”.

Treść „umorzenia sprawy” wskazywała, że to Lech Wałęsa jest odpowiedzialny za przestępstwo polegające na „niszczeniu, uszkadzaniu, czynieniu bezużytecznymi, ukrywaniu lub usuwaniu dokumentów, którymi nie ma prawa wyłącznie rozporządzać”. Jednak w związku z art. 145 konstytucji gwarantującym mu immunitet nie mógł zostać objęty śledztwem i sądzony mógł być wyłącznie przez Trybunał Stanu.

Początkowo prokurator Nowak zamierzała powiadomić marszałka Sejmu RP o możliwości popełnienia przestępstwa przez Wałęsę, jednak taką możliwość zablokowali jej przełożeni. Śledztwo było bowiem nadzorowane przez Prokuraturę Apelacyjną i Prokuraturę Krajową, które narzucały konkretne rozwiązania. Zachowane dokumenty archiwalne pozwalają na wysunięcie hipotezy, że celem wspomnianego nadzoru nad śledztwem V Ds. 177/96 było głównie utrudnienie wyjaśnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy, a w szczególności roli Wałęsy w usunięciu dokumentów przekazanych mu w latach 1992 – 1994 przez Andrzeja Milczanowskiego, Gromosława Czempińskiego i Jerzego Koniecznego.

Naturalną tego konsekwencją było zapewnienie bezkarności wyżej wymienionym osobom, mimo zebrania dowodów pozwalających na skierowanie przeciwko nim aktu oskarżenia. Jednak dzięki postawie Prokuratury Okręgowej kopia umorzenia sprawy opisująca działania Wałęsy w sprawie dokumentów TW „Bolek” zapewne dotarła do ministra sprawiedliwości Hanny Suchockiej. Nie wywołała jednak żadnej reakcji. Śledztwo V Ds 177/96 skończyło się niczym. Informacje o jego przebiegu nie mogły przedostać się do opinii publicznej ze względu na fakt, że nadano im klauzulę tajności.


Otoczenie coś wymyśli

Ustawa lustracyjna z 11 kwietnia 1997 roku dawała każdej osobie, która znalazła się na liście ujawnionej w czerwcu 1992 roku przez ministra Antoniego Macierewicza, możliwość oczyszczenia się z zarzutów współpracy z SB. Lech Wałęsa z tego prawa nie skorzystał. W jednym z wywiadów prasowych stwierdził, że nikt nie uwierzy w fałszowanie przez SB dokumentów dotyczących jego osoby.

Charakterystyczny pod tym względem jest wywiad, jakiego udzielił Monice Olejnik w 2000 roku: „[M. Olejnik]: Dostał pan pseudonim Bolek? [L. Wałęsa]: Nie. Kryptonim Bolek to jest kryptonim rozpracowania. Powtarzam pani – rozpracowania Wałęsy, a nie pracy Wałęsy. Taka jest prawda. Czy pani w to uwierzy? Nie. Wielu w to nie uwierzy, bo wielu jest tchórzy, nie walczyli i nie są w stanie wyobrazić sobie, że Lech Wałęsa walczył i pokonał bezpiekę. Nie uwierzy pani i wielu z was. I to jest dramat mój”.

Półtora miesiąca później były prezydent zdecydował się na upublicznienie posiadanego dokumentu Służby Bezpieczeństwa na swój temat. Była to oznaczona klauzulą „tajne specjalnego znaczenia” analiza sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. Bolek sporządzona w 1982 roku przez porucznika Adama Żaczka z Departamentu V MSW. Jej kserokopie Lech Wałęsa dał kilku dziennikarzom. Upublicznienie opracowania porucznika Żaczka było dla byłego prezydenta bardzo korzystne: mimo że stanowiło swego rodzaju podsumowanie życiorysu i działalności Wałęsy, nie zawierało żadnych informacji na temat jego kontaktów z SB w latach 1970 – 1976.

Na podstawie orzeczenie sądu lustracyjnego Lech Wałęsa otrzymał od IPN status pokrzywdzonego, mimo wielu wątpliwości, które targały częścią pracowników tej instytucji
Istotny medialnie był tu także kryptonim sprawy omówionej w analizie Żaczka. Pokrywał się z pseudonimem agenturalnym, pod którym w latach 1970 – 1976 Lech Wałęsa figurował w ewidencji operacyjnej SB. Wspomniana analiza znajdowała się w materiałach wypożyczonych Lechowi Wałęsie przez ministra Andrzeja Milczanowskiego, a potem zaginęła. To kolejna ważna wskazówka, kto przejął dokumenty „wyprowadzone” w latach 1993 – 1994 z archiwum UOP.

Początkowo były prezydent zapowiadał, że w ogóle nie podda się procedurom lustracyjnym. Jako oficjalny powód podał w Radiu Zet przeszłość rzecznika interesu publicznego sędziego Bogusława Nizieńskiego, któremu „Gazeta Wyborcza” piórem pisarza Andrzeja Szczypiorskiego (byłego agenta SB) fałszywie przypisała komunistyczną przeszłość: [L. Wałęsa:] „On może wzywać swoją żonę, nie mnie. Już moje otoczenie coś wymyśli, żebym nie musiał stawać przed tym sądem”.

Jednak otoczenie byłego prezydenta nie było w stanie zmienić obowiązującego prawa i oświadczenie lustracyjne musiało zostać złożone. W dokumencie tym Wałęsa stwierdził, że nigdy nie był świadomym i tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa.


Wałęsa zbity z tropu

12 lipca 2000 roku sąd lustracyjny oficjalnie wszczął postępowanie w sprawie kandydata do fotela prezydenta RP Lecha Wałęsy. W wyniku kwerendy do sądu dotarło wiele tomów akt, z których większość obrazowała działalność Wałęsy jako przywódcy „Solidarności” w latach 80.

Wyraźnie odbiegała od tego część dokumentów przysłanych przez UOP. Notatka załączona do pisma dyrektora Biura Ewidencji i Archiwum UOP płk. Antoniego Zielińskiego informowała: „29.12.1970 roku Lech Wałęsa został zarejestrowany przez Wydział [III] KWMO w Gdańsku pod numerem 12535 w kategorii tajny współpracownik pseudonim Bolek. 19.06.1976 roku został wyrejestrowany, akta przekazano do archiwum Wydziału „C”, w którym nadano im sygnaturę I-14713”.

Powyższy fakt potwierdzały nieliczne dokumenty ocalałe (często tylko w postaci kserokopii) z „czyszczenia” dokumentów w latach 90.: wydruk z systemu komputerowego SB, kopia „Arkusza ewidencyjnego osoby podlegającej internowaniu” z 28 listopada 1980 roku, w której znalazła się informacja o współpracy Lecha Wałęsy z SB w latach 70., oraz kopia karty ewidencyjnej E-14 podająca informacje o wyeliminowaniu go z sieci agenturalnej w 1976 roku z powodu „niechęci do współpracy”.

Na rozprawę dotarły też dwa niezwykle istotne dokumenty, które wcześniej nie były znane. Były to kopie notatek funkcjonariuszy SB z 1978 roku. Pierwsza została sporządzona przez starszego szeregowego Marka Aftykę i stanowiła podsumowanie „akt archiwalnych nr I-14713 dotyczących obywatela Wałęsy Lecha”.

W notatce tej Aftyka pisał m.in.: „Wymieniony do współpracy z organami bezpieczeństwa pozyskany został 29 XII 1970 roku jako TW ps. Bolek na zasadzie dobrowolności przez st. insp. [ektora] Wydziału II KW MO w Olsztynie kpt. [Edwarda] Graczyka. Celem pozyskania było rozeznanie działalności kierownictwa Komitetu Strajkowego oraz innych osób wrogo działających w czasie i po wypadkach grudniowych 1970 roku w Stoczni Gdańskiej […] [Lech Wałęsa] jako TW ps. Bolek przekazywał nam szereg cennych informacji dot. destrukcyjnej działalności niektórych pracowników. Na podstawie otrzymanych materiałów założono kilka spraw. W tym czasie dał się poznać jako jednostka zdyscyplinowana i chętna do współpracy. Po ustabilizowaniu się sytuacji dało się zauważyć niechęć do dalszej współpracy z naszym resortem. Tłumaczył on to brakiem czasu i tym, że na zakładzie nic się nie dzieje. Żądał również zapłaty za przekazywane informacje, które nie stanowiły większej wartości operacyjnej. […] Spotkania z TW „Bolek” odbywały się poza L.K. Za przekazane informacje był on wynagradzany i w sumie otrzymał 13 100 zł, wynagrodzenie pobierał chętnie”.

Drugim dokumentem była kserokopia notatki z rozmowy przeprowadzonej z Lechem Wałęsą 6 października 1978 roku przez majora Czesława Wojtalika oraz majora Ryszarda Łubińskiego z SB KWMO w Gdańsku. Notatka dotyczyła „byłego TW ps. Bolek, aktualnie rozpracowywanego w sprawie krypt. Bolek”. Według planu zatwierdzonego przez komendanta wojewódzkiego MO ds. SB pułkownika Władysława Jaworskiego celem rozmowy miało być „podjęcie próby ponownego pozyskania L.[echa] W.[ałęsy] do współpracy” (Wałęsa odmówił wówczas podjęcia współpracy).

Oba dokumenty, okazane Lechowi Wałęsie na rozprawie lustracyjnej, wyraźnie zbiły go z tropu. Stwierdził m.in., że „jest zaskoczony istnieniem takich akt, bo, jako prezydent, oglądał swoje akta i nie było w nich takich dokumentów”. Wyznanie to wydaje się dość istotne, bowiem wcześniej Wałęsa pytany o to, czy kiedykolwiek czytał dossier agenta „Bolka”, konsekwentnie mijał się z prawdą.


Proces ucięty

Na procesie Wałęsa zaprzeczał treści wszystkich odczytywanych dokumentów: „Typowa agenturalna próba wrobienia mnie” – podsumowywał. Uważał, że archiwalia przedłożone sądowi lustracyjnemu są bezwartościowymi „śmieciami”. Wspierająca byłego prezydenta „Gazeta Wyborcza” prowadziła niezwykle bezwzględną i brutalną nagonkę na reprezentującego rzecznika interesu publicznego sędziego Krzysztofa Kaubę i w fałszywy sposób przedstawiała przebieg procesu.

Jego przebieg można uznać z wielu względów za niekorzystny dla Wałęsy. Wiarygodność przedłożonych sądowi dokumentów nie tylko nie została podważona, lecz nawet świadkowie – autorzy prezentowanych dokumentów, oficerowie SB Aftyka i Łubiński, potwierdzili ich autentyczność. Szczególnie istotne było to w przypadku wspomnianych notatek z 1978 roku zachowanych jedynie w postaci kopii.

Przed sądem zeznawali m.in. Piotr Naimski i Antoni Macierewicz, którzy dokładnie opisali znane sobie aspekty sprawy. Sąd postanowił też przesłuchać w charakterze świadka zgłoszonego przez obronę byłego szefa UOP Gromosława Czempińskiego. Wychodząc z sali sądowej, Lech Wałęsa stwierdził, że zależy mu na zeznaniach tego świadka, bo „Naimski jest amatorem, a Czempiński profesjonalistą”. Oświadczenie to, wobec roli i działań Czempińskiego w sprawie Lecha Wałęsy w latach 1993 – 2000, nabiera dość specyficznego znaczenia. Oczywiście Czempiński zeznał, że dokumenty dotyczące Wałęsy zostały sfabrykowane.

Proces lustracyjny Wałęsy cieszył się ogromnym zainteresowaniem mediów. Szczególną rolę odgrywała tu „Gazeta Wyborcza”, która rozpoczęła agresywny atak na rzecznika interesu publicznego, procedury lustracyjne i sam sens badania przeszłości Lecha Wałęsy.

Wedle interpretacji Adama Michnika sprawa była po prostu zamachem na polską godność narodową i demokrację: „Oskarżenie Lecha Wałęsy wymierzone jest w całą tradycję „Solidarności”, w całą tradycję demokratycznej opozycji. To „Solidarność” z sierpnia 1980 roku staje dziś przed sądem lustracyjnym. Dla nędznej gry politykierskiej poniża się i upokarza Polskę w oczach całego świata. Czego chcecie dowieść, panowie lustratorzy? […] W 20. rocznicę Sierpnia ,80, który zrodził „Solidarność”, odezwali się ludzie, którzy poniżają polską godność narodową i chcą przez lustrację uniemożliwić obywatelom naszego kraju demokratyczny wybór prezydenta”.

Przed ostatnim dniem rozprawy 11 sierpnia 2000 roku do sądu lustracyjnego wpłynęły dokumenty dotyczące operacji specjalnych Biura Studiów MSW dotyczących próby skompromitowania Lecha Wałęsy współpracą z SB. Treść tych dokumentów była oczywista. Mówiły one wprost, że w całej operacji chodziło o „“przedłużenie działalności” TW ps. Bolek, tj. Lecha Wałęsy, o minimum dziesięć lat”.

Do sądu wpłynęły też akta śledztwa V Ds. 177/96 prowadzonego przez prokurator Małgorzatę Nowak. Fakt ten miał znaczenie fundamentalne, bowiem dokumenty zgromadzone w śledztwie dokładnie pokazywały mechanizmy wyprowadzania akt TW „Bolka” z archiwum UOP oraz rolę, jaką w tej sprawie odegrał lustrowany. Ale po wpłynięciu wspomnianych akt proces został ucięty. Sąd odrzucił kolejne wnioski dowodowe i rozpoczęły się mowy końcowe. Zastępca rzecznika interesu publicznego sędzia Krzysztof Kauba wniósł o umorzenie postępowania ze względu na to, że procesowanie sądu de facto nie zostało zakończone; nie przesłuchano bowiem istotnych świadków i nie poczyniono istotnych ustaleń.

Obrońcy lustrowanego wnieśli o uznanie, że oświadczenie lustracyjne Lecha Wałęsy jest zgodne z prawdą. Jeden z nich nazwał dokumenty świadczące o współpracy Wałęsy z SB „makulaturą nic nieznaczącą dla tego procesu”: „W stosunku do laureata Nagrody Nobla i posiadacza ponad 100 doktoratów honoris causa znajdują się jedynie kserokopie jakichś dokumentów. Czy Lech Wałęsa przystępowałby do kampanii, gdyby wiedział, że na niego jest jakiś papier?”.

Sam Wałęsa był oburzony propozycją umorzenia postępowania: „Nie żartujmy, tylko tchórzom można umarzać procesy. Ja walczyłem, a nie bawiłem się, dlatego nie ma mowy, żeby umarzać”.


Problem pominięty milczeniem

Sąd stwierdził, że oświadczenie lustracyjne Lecha Wałęsy jest zgodne z prawdą, co można interpretować jako stwierdzenie, iż wspomniany nigdy nie współpracował z SB. Punktem wyjścia dla orzeczenia był wspomniany dokument Biura Studiów SB, w którym informowano, że w działaniach specjalnych przeciwko Wałęsie chodziło o „“przedłużenie działalności” TW ps. Bolek, tj. Lecha Wałęsy, o minimum dziesięć lat”. Cudzysłów oznaczał oczywiście, że „przedłużanie” to miało charakter nienaturalny, bowiem sprawa TW „Bolek” zakończyła się w 1976 roku.

Sąd jednak, posługując się zaskakującymi argumentami, uznał, że ów cudzysłów to dowód, iż Lech Wałęsa nigdy nie współpracował z SB. Nadto stwierdził, że autentyczna teczka „Bolka” nigdy nie istniała, a Antoni Macierewicz w 1992 roku dysponował dokumentami sfałszowanymi przez Służbę Bezpieczeństwa. Na jakiej podstawie wysnuł takie wnioski – nie wiadomo. Z jakością powyższych „ustaleń” koresponduje twierdzenie sądu, że gdyby SB w latach 80. dysponowała oryginałem teczki „Bolka”, wytoczono by mu wtedy proces. Kłopot w tym, że przypadki skazywania kogokolwiek przez komunistyczny sąd za współpracę z SB nie są historykom znane. Płaszczyznę do tego rodzaju rozważań zbudowało dopiero orzecznictwo sądu lustracyjnego.

W ten sam sposób sąd potraktował pozostałe dokumenty zgromadzone w sprawie. Na przykład o notatce starszego szeregowego Marka Aftyki, która była dokładnym opisem kontaktów Lecha Wałęsy z SB, sąd stwierdził: „jako notatka z przeglądu akt archiwalnych TW zawiera ona w istocie jedno enigmatyczne zdanie dotyczące efektów współpracy. Nie zawiera natomiast jakiejkolwiek informacji o składanych meldunkach przez TW, pobieranym wynagrodzeniu itd.”.

Warto więc powtórnie zacytować fragment wspomnianej notatki: „TW ps. Bolek przekazywał nam szereg cennych informacji dot. destrukcyjnej działalności niektórych pracowników. Na podstawie otrzymanych materiałów założono kilka spraw. […] Spotkania z TW „Bolek” odbywały się poza L.K. Za przekazane informacje był on wynagradzany i w sumie otrzymał 13 100 zł, wynagrodzenie pobierał chętnie”.

Pozostawmy bez podpowiedzi pytanie, jak w takim kontekście – treści cytowanego dokumentu i treści orzeczenia sądu – należy ocenić orzecznictwo lustracyjne.

Jednak kluczowy dla zrozumienia istoty orzeczenia w sprawie Lecha Wałęsy wydaje się fakt pominięcia ważnych ustaleń poczynionych w czasie śledztwa V Ds. 177/96 dotyczącego zaginionych dokumentów TW „Bolek”. Sędziowie: Paweł Rysiński, Krystyna Siergiej i Zbigniew Kapiński, podpisani pod orzeczeniem nie spytali Wałęsy na sali sądowej, gdzie podziały się dokumenty „Bolka” i jaką rolę w sprawie odegrał sam prezydent.

Zarówno w czasie procesu, jak i w orzeczeniu ów kluczowy problem pominęli całkowitym milczeniem. Natomiast na pierwszej rozprawie po wpłynięciu wspomnianych akt śledztwa Ds. 177/96 po prostu przerwali dalsze procedowanie. Jakby nie chcieli, żeby informacje na temat procederu „wyprowadzania” przez Wałęsę akt UOP dotarły do opinii publicznej.


„Moja III RP”

Na podstawie orzeczenia sądu lustracyjnego Lech Wałęsa otrzymał od IPN status pokrzywdzonego, mimo wielu wątpliwości, które targały częścią pracowników tej instytucji. Było to nieuchronne, zważywszy na treść orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który nakazywał w tej kwestii bezwzględne respektowanie ustaleń sądu lustracyjnego. Oba dokumenty (i wspomniane orzeczenie, i status pokrzywdzonego) Wałęsa uważa za dokumenty ostatecznie zamykające jego sprawę.

Generalnie Lech Wałęsa nie kwestionuje wiarygodności dokumentów archiwalnych Służby Bezpieczeństwa. W książce „Moja III RP” napisał na przykład: „teczki generalnie mówią prawdę. Przecież SB nie mogła własnych dokumentów fałszować, bo jak by mieli działać?”.

Ale w swojej sprawie uważa, że nie ma takich dokumentów, które świadczyłyby o tym, że współpracował z SB: „Nigdy nie byłem „Bolkiem” […] Nie ma mnie w dziennikach rejestracyjnych i innej dokumentacji oryginalnej (…) Zostało dziesięć kartek odbitek, z których wyciągają wnioski absurdalne”. Orzeczenie sądu lustracyjnego uważa za ostateczne załatwienie sprawy: „Jeszcze raz ja, Lech Wałęsa, oświadczam, że w moim przypadku sprawa agenturalna od początku do końca była robiona na zlecenie najwyższych władz PRL i dlatego jest nieźle przygotowana. […] Sąd lustracyjny w swoim wyroku wypowiedział się jednoznacznie na temat owych podróbek”.

Pytania o TW „Bolek” przyjmuje czasem z żalem, a czasem z agresją. Pyta: „Czy ja zasłużyłem sobie na coś takiego? Ja, który obaliłem komunizm?”.

Nagabywany o rozmaite szczegóły swojej przeszłości, Wałęsa ciągle kluczy i udziela niewiarygodnych odpowiedzi. W sprawie ewentualności „wyprowadzenia” akt na swój temat z archiwum UOP całkiem słusznie odpowiada, że w normalnej sytuacji byłoby to niemożliwe: „nawet prezydentowi nie daje się z archiwum oryginałów, tylko kopie. A jeśli nawet oryginały się pokazuje, to siedzi pracownik i pilnuje, żeby ich nie zniszczyć. Ja widziałem tylko kopie swoich akt. Lustrowany przez sąd byłem w 2000 roku, a więc gdy od przeszło pięciu lat nie byłem już prezydentem. Można było ujawnić, że zginęły jakieś dokumenty. Nie zrobiono tego”.

Faktycznie w demokratycznym państwie prawa podobne działania najwyższych funkcjonariuszy państwa, służb specjalnych, prokuratury i sądu byłyby wykluczone. Pytanie tylko, czy te standardy odnoszą się do kraju, który Lech Wałęsa z nutą nostalgii nazywa: „Moja III RP”.

Autorzy są historykami z Instytutu Pamięci Narodowej

Źródło : Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Czw Cze 19, 2008 5:38 am    Temat postu: Nieugięci, rzecz o brzeskiej Solidarności Walczącej Odpowiedz z cytatem

Nieugięci, rzecz o brzeskiej Solidarności Walczącej
Rozmowa z Mariuszem Sokołowskim byłym oskarżonym w procesie brzeskim, byłym radnym Rady Miejskiej w Brzegu
- Wypowiadam się w imieniu osób należących do brzeskich struktur Solidarności Wałczącej, którzy mnie upoważnili, po wzajemnych konsultacjach, do udzielenia niniejszego wywiadu. Solidarność Walcząca jako organizacją niepodległościową w 25 rocznicę swojego powstania wraz ze swoim przywódcą dr Kornelem Morawieckim wychodzi z historycznego cienia (www.sw.org.pl). W całym kraju obserwowaliśmy próby przywłaszczenia sobie osiągnięć SW przez niektóre osoby o wątpliwej politycznie reputacji… W sejmie jest złożony projekt ustawy o tzw. dodatku kombatanckim na rzecz działaczy organizacji niepodległościowych, którzy do 1989r. walczyli o niepodległą Polskę, a teraz parlament przegłosował ustawę o zmianie ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, na podstawie której można w sądzie domagać się odszkodowania w wysokości 25 tyś zł z tego tytułu. Zdjęcia z układu w Magdalence zostały opublikowane m.in. na stronach internetowych „KB” (www.kurierbrzeski.com.pl), czy teczka TW Bolka (www.sw.org.pl) można obejrzeć film Plusy dodatnie, plusy ujemne reż. Grzegorza Brauna (www.miastowroclaw.pl) oraz inne liczne fakty historyczne i dokumenty w pełni kompromitują byłych działaczy porozumień przy okrągłym stole i pokazują rolę Lecha Wałęsy w tworzeniu III RP, czyli systemu, o którym premier Jarosław Kaczyński mówi Rywingate. Okrągłostołowe ikony upadły, a ich lokalni sojusznicy w nowej politycznej rzeczywistości próbują przywłaszczyć sobie m.in. polityczną tożsamość SW.
Od 1990 r. niektórzy działacze brzeskiego FMR „Agromet” zrzeszeni w tzw. Sieci - największych zakładach pracy popierających Lecha Wałęsę na prezydenta, wyzywali inwektywami brzeskich działaczy SW i w tym i samego Kornela Morawieckiego, który kandydował na Prezydenta RP i żądał odrzucenia układu zawartego w Magdalence, przy okrągłym stole, zaprzestania grabieży majątku narodowego i żądał wycofania wojsk sowieckich z Polski proponując alternatywnie budowę solidarnej Polski. W tej walce oni nawet wykorzystywali najgorsze metody strasząc m.in. śp. Pani Stefanię S., która mieszkała w lokalu zakładowym FMR „Agromet”, że zostanie wyrzucona z tego mieszkania za działalność na rzecz struktur brzeskiej Solidarności Walczącej i Partii Wolności (jawna struktura polityczna SW) śp. Pani Stefania S. była ich niedawną współtowarzyszką z konspiracji w podziemnych strukturach brzeskiej Solidarności. Do 1994r. byliśmy zwalczani w Brzegu przez te środowiska oraz postkomunistów.
- Lecz na uroczystości 25 -lecia SW mógł przyjechać każdy, kto wysłał wniosek?

- Oczywiście. Ludzie SW są otwarci i w ramach obchodów organizacji chcieli podziękować wszystkim, którzy się utożsamiają z ideami i celami SW. 25 lecie SW było organizowane przy honorowym patronacie Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Szala goryczy przelała się w pewnych środowiskach w Brzegu, gdy jako jedyny z Brzegu zostałem po wielokrotnych weryfikacjach w Kancelarii Prezydenta zaproszony 15.06.2007 r. za zasługi na rzecz SW do Pałacu Prezydenckiego na wręczenie odznaczeń kilkudziesięciu działaczy SW.
Spokojnie, teraz przynależność organizacyjna członka, działacza i sympatyka do SW zostanie wewnętrznie i szczególnie zweryfikowana, gdyż członkom i działaczom zostanie nadany order zasłużony dla SW.
- Podobno tajne kierownictwo brzeskich struktur radykalnej organizacji Solidarność Walcząca zostało zaprzysiężone w domu Pana Zbigniewa Hryciuka przy ul. Krzeszowica w Brzegu?
- Pan Zbigniew Hryciuk zaprzecza powyższym faktom. W jego domu nie była składana, żadna przysięga w obecności dwóch zaprzysiężonych członków SW z Wrocławia. Również zaprzecza, aby istniało tajne kierownictwo brzeskiej struktury SW. Osoba podająca powyższe dezinformacje nie ma zielonego pojęcia na temat celów i działalności SW, gdyż nazywa ją radykalną organizacją i itp.
Ostatni raz apelujemy publicznie do Zbigniewa Oliwy o powstrzymanie się od opisywania tych nieprawdziwych relacji i historii związanych z strukturami Solidarności Walczącej. Kazimierz Nawrocki jest jedynym zaprzysiężonym członkiem SW w Brzegu, co zostało potwierdzone przez naocznych świadków i złożone oświadczenia. Na ziemi brzeskiej w latach 1982-1992 w działalność SW było zaangażowanych około 100 osób w tym działacze z Olszanki i z Lipek. Ludzie brzeskiej SW pracowali w różnych grupach, nie wiedzieli nic o sobie - struktura SW była oparta o sprawdzone zasady konspiracyjne Armii Krajowej. Nigdy nie istniało żadne bardzo tajne kierownictwo SW. Każdy z poświęceniem realizował najważniejsze cele organizacji i nikt nie zawracał sobie głowy o walkę kto jest ważniejszy i kto stanowi lokalne kierownictwo, jak np. w strukturach brzeskiej „S”, gdzie walka toczyła się przez cały okres podziemia i konspiratorzy z „S” wzajemnie się neutralizowali zamiast skupić się na skutecznej walce z komuną. Dlatego w Brzegu trudno było zdekonspirować SW. SW uczyła drukować brzeskich drukarzy Solidarności, dostarczała matryce, papier, książki, bibułę. Dlatego w 1984r. aresztowano Edwarda Jędryszczaka i Aleksandrę Palińską z Brzegu w procesie przeciwko SW we Wrocławiu. Jedna z tych osób po wyjściu na wolność przyznała się do podpisania lojalki ze względu, jak przyznała na trudną sytuację rodzinną. Choć należy powiedzieć, że przyznanie się do podpisania lojalki w tym czasie świadczyło o dużej odpowiedzialności za działalność konspiracyjną współtowarzyszy, było odważną samolustracją i uniemożliwiało pozyskanie do współpracy przez szantaż ze Służbą Bezpieczeństwa. Oczywiście byli aresztowani działacze brzeskiej „S” którzy, długo siedzieli i niczego nie podpisali, a mieli jeszcze trudniejsze sytuacje rodzinne i chwała im za to, że nie pozwolili się złamać, ale byli także i tacy konspiratorzy którzy dzisiaj pierwsi nastawiają pierś do orderów, a ich żony należały do PZPR, czy rodzinnie i towarzysko byli powiązani z tym komunistycznymi środowiskami i u nich w domach nie było przeszukiwań, czy aresztowań. Nawet do dnia dzisiejszego niektórzy współorganizatorzy podziemnych struktur „S” w Brzegu nie rozliczyli się z Solidarnością Walczącą z jej pieniędzy za książki i kolportowane wydawnictwa drugoobiegowe.
- W stanie wojennym miał Pan chyba zaledwie 11 lat?
- Stan wojenny bardzo dobrze pamiętam, były to najtragiczniejsze i najdłuższe ferie zimowe. Mieszkałem przy ul. Słowackiego w Brzegu i wspólnie ze starszymi kolegami identyfikowaliśmy rzeczywistego okupanta Polski. Stosowaliśmy mały sabotaż wybijając szyby w sowieckich koszarach. Jeden z kolegów miał dostęp do jajek z kurzej fermy. Tymi jajkami rzucaliśmy w sowieckie samochody przejeżdżające przez m.in. ul.1 Maja i ul. Słowackiego do czasu, aż nas zatrzymali sowieccy żołnierze w moim mieszkaniu. Nie zapomnę szoku tych sowieckich oficerów , którzy nas wtedy zatrzymali, gdyż nie zobaczyli dorosłych działaczy konspiracyjnych, lecz dzieci, ale my mieliśmy patriotyczną świadomość.
Wtedy moja mama nakrzyczała na mnie karcąc i ostrzegając, że sowieci mogą naszą cała rodzinę potajemnie poprzez sowieckie lotnisko przewieźć na Sybir. Lecz dalej tłukliśmy szyby i cały czas coś robiliśmy. Moja wiedza na temat tajnych struktur i ludzi z Solidarności i z SW jest oparta na wieloletnich badaniach i rozmowach z konspiracyjnymi działaczami z Brzegu. Dodam tylko, że nadal jestem aktywnym członkiem NSZZ „S”, opłacającym regularnie składki i nie działam na szkodę związku, lecz na prośbę moich starszych kolegów z konspiracji zostałem upoważniony do przedstawienia prawdy o SW w Brzegu i historycznym wtedy otoczeniu.
- Jak rozpoczął Pan współpracę z SW?
- Współpracę z SW rozpocząłem w 1988r. na Politechnice Wrocławskiej. Drukarz z SW nauczył mnie drukować na ramce. Niektórzy koledzy z Brzegu nie chcieli angażować się politycznie po żadnej ze stron, więc również powołaliśmy Ruch Młodzieży Niezależnej w Brzegu w 1988r. wydając dzięki SW niezależną gazetkę „Czerwony sztandar” wzorując się w jej treści na pomarańczowej alternatywie z Wrocławia. Jednak polityka nas całkowicie pochłonęła i jako młodzieżowa struktura SW (duża część młodzieży chodziła do Zasadniczej Szkoły Spożywczej w Brzegu ) już 1989r. na murach sowieckich koszar i budynków w Brzegu pisaliśmy hasła m.in. Sowieci do domu. 22.02.1990 r., 17.09.1990 r. i 13.12.1990 r. organizowaliśmy manifestacje, blokady sowieckich koszar w Brzegu żądając wycofania wojsk sowieckich z Polski. Dzięki tej działalności zostałem wybrany w większościowych wyborach do RM w Brzegu i byłem najmłodszym radnym w Polsce. Następnie wraz z Adamem Harłaczem i innymi osobami organizowaliśmy manifestacje m.in. w sprawie ujawnienia po obaleniu rządu Jana Olszewskiego agentów na stanowiskach kierowniczych, za co mieliśmy słynny już proces brzeski, a w tym procesie obecny Premier Jarosław Kaczyński był powołany na naszego świadka. Prowadziliśmy dalszą działalność…
- Czy obecny Burmistrz Brzegu należał do SW?
- Nikt nic nie wie o działalności obecnego Burmistrza, a ja nie pamiętam, aby on uczestniczył w manifestacjach w Brzegu: m.in. Sowieci do domu, również że działał w strukturach SW w Brzegu lub we Wrocławiu. Burmistrz podobno przywoził jako student bibułę i matryce od SW. Powszechnie znane są fakty, że bardzo wielu studentów z Brzegu robiło to samo, gdyż było to jak patriotyczny obowiązek w trakcie wojny polsko-jaruzelskiej. Jeśli burmistrz prawdopodobnie szuka nowej tożsamości politycznej po wyrzuceniu ze struktur Platformy Obywatelskiej, to dlatego, że po zawarciu politycznego układu lokalnych struktur PiS-u z SLD (LiD) w Radzie Miejskiej w Brzegu i po nagłośnieniu tego faktu m.in. przez „KB”, burmistrz powołując się na nazwisko śp. Jana Pawłowskiego, który pracował jako sekretarz Miasta Brzegu, chce stworzyć odpowiedni klimat dla swoich politycznych celów sugerując o swoich związkach z SW.
W kontrwywiadzie SW, która zwalczała i rozszyfrowywała SB było wiele osób m.in. Hanna Łukowska –Karniej jak i również śp. Jan Pawłowski. Miałem okazję sporadycznie przez dwa lata możliwość uczenia się od Pani Hanny zasad konspiracji, a wiedżę tę musiałem wykorzystywać przy inwigilacji prawicy i w procesie brzeskim.
Zatrudnienie w Urzędzie Miejskim w Brzegu byłego oficera WSI przez burmistrza świadczyć może zupełnie o innych związkach i z inną służbą, jednak to powinien wyjaśnić sam burmistrz zainteresowanej opinii publicznej i radnym.
Również pełnomocnik powiatowy PiS-u i radni z PiS-u nie mogą wytłumaczyć się nadal z tego, jak były kandydat z list SLD do parlamentu został wybrany do RM w Brzegu z listy PiS-u.
- Zorganizownie w Brzegu wystaw poświęconych Solidarności Walczącej było tak zrobione, by uwiarygodnić burmistrza, jako osoby wywodzącej się z tego środowiska?
- Niestety, nie uwiarygodniamy, a najlepszym przykładem jest ten wywiad. Patronat Prezydenta RP nad naszymi uroczystościami zobowiązywał nas do zachowania pokory. O wystawach w Brzegu dowiedziałem się na tydzień przed otwarciem. Wprawdzie mogłem interweniować, aby je skutecznie odwołać, lecz przecież najistotniejsze było pokazanie celów i idei SW.
Poprosiłem, ażeby do wystawy w Brzeskiej Galerii dołączyć wystawę poświęconą działalności brzeskich struktur SW. Wystawy były przygotowane przez IPN i Dolnośląską Inicjatywę Historyczną.
Urząd Miejski udostępnił miejsca wystawiennicze. Od razu zgodnie z zasadą politycznej poprawności, urzędnicy brzeskiego magistratu poprosili nas o zreferowanie o czym chcemy powiedzieć i zasugerowali, że nie możemy się wypowiadać dopóki burmistrz nie wyrazi na to zgody. Wystawa w Galerii w Ratuszu, na której wystawiliśmy nasze lokalne materiały była przysłowiowo zamknięta na klucz, baner reklamowy wystawy był postawiony w holu Galerii zamiast na zewnątrz, a po wejściu do Galerii należało poprosić o otwarcie wystawy. Jednak dziękujemy pracownikom Galerii za współpracę.
- Mariusz Sokołowski znów poszedł pod prąd? Przez swoją wypowiedź na otwarciu wystawy plenerowej w Rynku zmusił pan Starostę Brzegu do zrezygnowania z uczestnictwa w dalszych uroczystościach poświęconych SW?
- My, ludzie z SW od zaciskania pasa, wolimy zaciskanie pięści. W Brzegu można rządzić bez „historycznego kompromisu” czy może „politycznej kolaboracji” na rzecz pewnych możliwości podziału „lokalnego tortu” w postaci stanowisk. A może - jak mówią - brak ideologicznego zaplecza w strukturach brzeskiego PiS-u sądząc na podstawie tej egzotycznej koalicji zawartej przez PiS z SLD (LiD) w Radzie Miejskiej w Brzegu jest ogólnopolską polityczną kompromitacją brzeskiego PiS-u i pełnomocnika powiatowego.
Nie ważne jak będzie się nazywało ugrupowanie AWS, BWS czy PiS , a w nim będą ciągle ci sami ludzie, skutkować to będzie negatywnymi i nieobliczalnymi długotrwałymi kosztami społeczno-ekonomicznymi dla naszego miasta i powiatu.
W Brzegu mnożą się nierozwiązane od lat problemy i coraz więcej ludzi wyjeżdża z naszego miasta na zawsze w poszukiwaniu godziwego wynagrodzenia, a w szczególności młodzież.
Euro 2012 nie cieszy, bo jest jedynie medialną propagandą obecnego burmistrza. W Brzegu nadal mamy zamkniętą Parkową, a młodzież i tak wyjeżdża do atrakcyjnych klubów poza miasto, tak też i zrobią kibice Euro.
W Brzegu nie ma ani jednego prawdziwego hotelu, który spełniałby normy reprezentacyjne. Sądząc po dotychczasowych osiągnięciach, co do przyszłości nie mam żadnych złudzeń.
W organach wykonawczych i ustawodawczych powiatu i miasta zasiadają osoby, które nie są menedżerami, a co najgorsze zapomnieli dawno, po co zostali wybrani.
Dla przykładu: powiat i miasto Kluczbork ze swoich budżetów dopłaciło do szczepionek przeciwko meningokokom grupy C dla wszystkich grup wiekowych dzieci i młodzieży, chociaż było mniej zachorowań, niż w powiecie brzeskim, a u nas ważniejsze były podwyżki dla urzędników powiatowych.
Niestety, ale żal, że mieszkańcy Brzegu przyszłość przegrywają.
-Dziękujemy za rozmowę
Kurier Brzeski

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Sob Cze 21, 2008 9:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Książka łamie tabu milczenia





Z założycielami Wolnych Związków Zawodowych i członkami władz pierwszej "Solidarności" - Andrzejem Gwiazdą, członkiem Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, i Joanną Duda-Gwiazdą
, rozmawia Mariusz Bober

Inspirował Pan napisanie książki o związkach Lecha Wałęsy z SB? Jest Pan uważany za jednego z jego głównych krytyków...
Andrzej Gwiazda: - Nie, nie miałem wpływu na napisanie tej książki. Trzymałem się nawet z daleka od jej autorów, by nie dawać przeciwnikom pretekstu do oskarżeń, że autorzy działali pod moim wpływem.

Książka dr. Sławomira Cenckiewicza i dr. Piotra Gontarczyka wywołała burzę polityczną i ostrą krytykę m.in. ze strony byłego prezydenta, który uważa, że powielają oni tylko fałszywki SB...
- Obecne reakcje na książkę o Lechu Wałęsie to, według mnie, taki krzyk rozpaczy: "zdradzacie nasze tajemnice". Dlatego różne środowiska stają w obronie agentury. Bowiem książka złamała tabu milczenia przyjaciół agentów. Nie dotyczy ona tylko Lecha Wałęsy. Przeczy oficjalnej wersji historii narzuconej Polakom przez beneficjentów Okrągłego Stołu. Ostre sprzeciwy wobec tej publikacji świadczą o tym, że stanął problem cenzury, także badań naukowych. Spór, który teraz obserwujemy, toczy się też w dużej mierze między funkcjonariuszami bezpieki a ich tajnymi współpracownikami.
Joanna Duda-Gwiazda: - Wszystkie mafie są przeciwko tej książce. Oni wiedzieli wcześniej, co w niej jest. Pełny komplet dokumentów znajduje się pewnie na Łubiance.
A.G.: - Na pewno jest, ponieważ cała dokumentacja archiwalna była sporządzana w trzech egzemplarzach. Jeden zostawał w komendzie wojewódzkiej, drugi szedł do Warszawy, a gdzie trafiała trzecia kopia - można się tylko domyślać.
J.D.-G.: - Sądzę, że kopie tych dokumentów są w posiadaniu wielu wywiadów, także prywatnych, i mogą być wykorzystywane do szantażu w polityce i biznesie.

Z reakcji byłego prezydenta wynika, że materiały opublikowane przez IPN nie są wielką nowością?
J.D.-G.: - Przecież różne fakty z życia Lecha Wałęsy, opisywane w książce, są powszechnie znane.
A.G.: - Różnica polega na tym, że w książce Cenckiewicza i Gontarczyka przedstawiono na to dokumenty.

W takim razie, dlaczego niektóre środowiska bardzo boją się tej publikacji?
J.D.-G.: - Wałęsa jest zwornikiem układu, który boi się, że jeśli tyle powiedziano o byłym prezydencie, to można też napisać o innych naszych "autorytetach". Gdy PiS zaczęło walkę z korupcją i sięgnęło do "najwyższej półki", nie wahając się, by odpowiednie służby aresztowały nawet ministrów, podniósł się krzyk, bo złamano tabu bezkarności.
A.G.: - Ponieważ Wałęsa zataił fakt współpracy, bezpieka mogła go szantażować ujawnieniem dokumentów. Jeśli SB nie ujawniła dokumentów "Solidarności", to znaczy, że Wałęsa był im potrzebny.

Ale były prezydent broni się, że przedstawione w książce materiały to fałszywka SB, obliczona na to, by go skompromitować, go żeby nie otrzymał Nagrody Nobla.
A.G.: - Całkowicie co innego wynika z hasła w holenderskiej encyklopedii o przyznaniu mu tej nagrody. Można tam przeczytać, że Wałęsa otrzymał Nagrodę Nobla w rzeczywistości za poskromienie radykalnego skrzydła "Solidarności". Tak naprawdę dzięki przyznaniu mu nagrody podniesiono jego spadającą wówczas popularność.
J.D.-G.: - Po wyjściu z ośrodka w Arłamowie Wałęsa miał trudne chwile, bo wówczas jeszcze inni przywódcy siedzieli w więzieniu. Wszyscy spodziewali się, że po wyjściu wodza ruszymy do ataku. Tymczasem Wałęsa zaczął się migać. Chyba nie wiedział wtedy, co robić. Ludzie zaczęli się dziwić: przewodniczący, a siedział w jakimś ośrodku wypoczynkowym, gdy inni przebywają w więzieniu.

Lech Wałęsa mówił, że fałszywe dokumenty zostały podrzucone m.in. Annie Walentynowicz. Także ona uznała je za niewiarygodne. Skąd więc oskarżenia o współpracę z SB?
- Byłam niemalże świadkiem tego zdarzenia, gdy Ania dostała te materiały. Przebywałyśmy wtedy w obozie dla internowanych w Gołdapi. Ania otrzymała w pudełku z czekoladkami ksera materiałów, w których jakaś organizacja oskarżała Wałęsę o współpracę z SB. Zaczęłyśmy się zastanawiać, w jakim celu dostarczyła to bezpieka. Myślałyśmy więc, że albo Wałęsa "stawia się" SB i chcą go "zdyscyplinować"...
A.G.: - ...albo była to próba skompromitowania Ani Walentynowicz, obliczona na to, że na ich podstawie oskarży Wałęsę i będzie można jej zarzucić, że posługuje się materiałami, których wiarygodności nie można byłoby wtedy dowieść, by zdyskredytować przywódcę "Solidarności". Mogła to być również próba dezinformacji zmierzająca do tego, aby wzmocnić pozycję Wałęsy, pokazując, że nie ma wiarygodnych materiałów obciążających go.
J.D.-G.: - Dlatego ostatecznie spaliłyśmy te materiały. Władze szybko zorientowały się, że nie było próby przemycenia ich na zewnątrz. Wtedy mnie karnie przewieziono do Darłówka wraz z grupą ok. 30 koleżanek. Natomiast w Gołdapi w całym ośrodku przeprowadzono tak dokładną rewizję, że zrywali nawet parapety, szukając tych dokumentów. Kobietom przeznaczonym do transportu zrobiono niezwykle dokładną rewizję. Bezpieka przewijała nawet kłębki wełny w poszukiwaniu materiałów. To potwierdziło słuszność naszej decyzji.

Lech Wałęsa broni się też w ten sposób, że przecież otrzymał od IPN status pokrzywdzonego...
A.G.: - Status ten otrzymał bezprawnie w 2005 roku. Było to już po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że status pokrzywdzonego przysługuje tajnym współpracownikom, na których donosili inni. A ponieważ bezpieka starała się umieścić w każdej grupie przynajmniej dwóch agentów, aby mieć nad nimi kontrolę, nie informując ich o tym, wszyscy agenci, którzy byli w opozycji, mogli dzięki temu otrzymać status pokrzywdzonego. Ponadto było jeszcze jedno absurdalne założenie, że jeżeli agent najpierw podjął współpracę z SB, a później rozpoczął działalność opozycyjną, wówczas należy mu się status pokrzywdzonego. Natomiast jeśli najpierw podjął walkę z systemem, a potem dał się zwerbować, wówczas taki status mu nie przysługuje. Wałęsa twierdzi, że był w komitecie strajkowym od 16 grudnia 1970 r., a więc najpierw podjął działalność opozycyjną, a współpracę z SB - 29 grudnia, co oznacza, że nie należy mu się status pokrzywdzonego, nawet według tego absurdalnego prawa. Więc decyzja poprzedniego prezesa IPN była bezprawna.

Podejrzewali Państwo podczas działalności w "Solidarności", że przewodniczący Komisji Krajowej może współpracować z reżimem?
J.D.-G.: - Od początku strajku byliśmy pewni, że był sterowany. Opieraliśmy to przekonanie na naszych obserwacjach. Nie mieliśmy jednak dowodów, a trudno było przekonać innych członków związku. Na zjeździe "Solidarności" Wałęsa otrzymał prawo dobierania członków prezydium. Pozwoliło mu to nie liczyć się ze zdaniem Komisji Krajowej. Po zjeździe jesienią 1981 r. zbierało się tylko prezydium, na którym doradcy, tacy jak: Geremek, Mich nik, Mazowiecki czy Kuroń, uzyskali pełne prawo głosu, tak jakby byli wybranymi reprezentantami związku. Jednak mimo destrukcyjnych działań Wałęsy aż do stanu wojennego "Solidarności" nie udało się przesterować albo wmontować w system.
A.G.: - Nawet jeśli wielu związkowców rozumiało, kim naprawdę jest Wałęsa, uważało, że nie trzeba o tym mówić, bo to osłabi "Solidarność", że trzeba zachować jedność wobec komuny.

Dziękuję za rozmowę.


www.naszdziennik.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Pon Cze 23, 2008 7:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ostatnie słowo oskarżonego w „procesie brzeskim” I politycznym procesie w III RP - Mariusza Sokołowskiego w dniu 18 marca 1993r.

Przepisana kopia kolportowanej po 18.03.1993r. ulotki, poprzez którą próbowano przełamać ” milczenie” oficjalnych środków przekazu:


George Byron napisał: „Walka o wolność , gdy się raz zaczyna , z ojca krwią spada dziedzictwem na syna”. I my jesteśmy kontynuatorami pewnej walki. Walki ludzi o niepodległą Polskę. Ludzi, którzy byli bici, katowani w sowieckich łagrach, w ubeckich piwnicach .Tych ,którzy chcieli , by w Polsce było wszystkim dobrze , żeby wszyscy byli równi wobec prawa .Dziś zaś nic się nie robi , aby ludzi winnych rozliczyć z ich czynów.
Wręcz przeciwnie - tych, którzy domagają się prawdy , którzy domagają się sprawiedliwości i ukarania tych zbrodniarzy, stawia się przed sądem, a tamtych chroni się. Jeszcze jak się chroni !!! Daje się im nawet specjalne emerytury . Natomiast tamci , którzy tyle lat walczyli o niepodległą Polskę , umierają zapomniani, bez pieniędzy , bez niczego. To paradoks.
My, którzy właśnie stanęliśmy w ich obronie , w obronie narodu polskiego , zostaliśmy oskarżeni w tym procesie. A zbrodniarze stalinowscy , namiestnicy sowieccy są pod ochrona prezydenta Wałęsy – współpracownika SB, który otworzył parasol ochronny nad układem agenturalno-komunistycznym , który do końca wyniszczy naród polski ekonomicznie, politycznie, moralnie i biologicznie.
Pełnie funkcje radnego. Wiem co to znaczy odpowiedzialność. Właśnie z tych powodów, z tych pobudek organizowałem inkryminowane mi demonstracje. Aby mówić głośno, jeżeli środki masowego przekazu nic o tym nie mówią. To było moim piorytetowym obowiązkiem , niezależnie od środków i możliwości nagłaśniania tych spraw tak istotnych dla państwa polskiego , które w przyszłości ma się stać niepodległe.
Bo walka o niepodległą Polskę, o III Rzeczypospolitą trwa . Sąd może przyczynić się do tego , że ta walka może zakończyć się w szybkim czasie i spowodować , by przyszłe pokolenia nie musiały krwią płacić za obecny stan władzy państwowych: sprawiedliwości i innych organach władzy wykonawczej i ustawodawczej.
Studiuje prawo. Moim obowiązkiem jest przede wszystkim domaganie się prawa i sprawiedliwości. Moim marzeniem jest życie w państwie prawa, gdzie dobre prawa stosowane są wobec wszystkich obywateli.
Prezydent jest tylko pierwszym obywatelem. Podlega nie tylko prawu , ale surowym ocenom politycznym i moralnym. Każdy z nas ma obowiązek interesowania się jego aktualna działalnością oraz przeszłością. Przeszłość ta wydaje mi się dziś, po zakończeniu procesu , jeszcze bardziej brudna niż na jego początku.
Manifestum non eget probatione (łac. to co jest jawne nie wymaga udowodnienia).Mam pewność , że kontakty Lecha Wałęsy z SB były zupełnie inne , niż usiłuje to obecnie przedstawić. Utwierdza mnie w tym jego zachowanie oraz opinia znanych działaczy opozycji, którzy pamiętają jego przeszłość gotowi byli odpowiadać przed sądem . Ludzie ci to p. Anna Walentynowicz, p. Andrzej Gwiazda, p. Kornel Morawiecki, p. Kazimierz Świtoń p .Andrzej Kołodziej, p. Antoni Macierewicz, p. Piotr Naimski , p. Jarosław Kaczyński .
Sąd nie dopuścił do ujawnienia prawdy . Niezawisły sąd nie zainteresował się tym , czy mówiliśmy prawdę o Lechu Wałęsie, czy tez było to zniesławienie. Dla mnie , dla młodego prawnika był to prawdziwy szok. Myślałem bowiem , że chociaż oskarża mnie dyspozycyjny prokurator, który kiedyś prześladował działaczy podziemia, są zechce wznieść się ponad politykę. Niestety . Decyzja sądu o odrzuceniu wniosków obrony ( m.in. teczki TW Bolek ) była decyzją de facto polityczną wydaną wbrew obowiązującemu prawu. Skazanie mnie nie będzie miało nic wspólnego z celem kary i wychowawczą rola prawa. Tak stosowane prawo może wychować tylko tchórzy i oportunistów, a nie wolnych i godnych obywateli tego kraju .
Dlatego nie zamierzam sądu o nic prosić ani zaprzestać tego co prokurator nazywa ”przestępczą działalnością”, a co dla mnie jest sensem życia- ,walki o prawdę . Po to wstąpiłem do Partii Wolności , aby prawo było prawem.
Dziękuję


PS. Pomimo upływu 15 lat oświadczenie oskarżonego w tym procesie jest nadal aktualne i ten proces nadal przemilczany jest i nie tylko w mediach ?.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Wto Cze 24, 2008 1:08 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Fascynujaca sprawa. Nie mialem o niej pojecia. Dzieki za jej wydobycie/przypomnienie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Czw Cze 26, 2008 11:16 am    Temat postu: Prezes PiS: widziałem oryginalne donosy TW Bolka Odpowiedz z cytatem

Prezes PiS: widziałem oryginalne donosy TW Bolka
nat, pap 26-06-2008, ostatnia aktualizacja 26-06-2008 10:14
- Na początku lat 90. jako szef Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy zostałem poinformowany "o pewnych szczegółach" i mogłem zobaczyć "pewne dokumenty" dotyczące przeszłości Lecha Wałęsy - powiedział dziś lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Andrzej Milczanowski zarzucił mu kłamstwo


autor zdjęcia: Bartosz Jankowski
źródło: Fotorzepa
+zobacz więcejIPN zażąda zwrotu akt od Wałęsy
- Mówię to chociaż wiem, że ten, który mi te dokumenty pokazał dzisiaj się wyprze. Chodzi o pana Milczanowskiego. No ale cóż, ja mogłem wtedy zrobić? Gdybym to ogłosił publicznie zostałbym zdezawuowany i uznany za człowieka niezrównoważonego psychicznie już nie mówiąc o zdradzie tajemnicy państwowej - powiedział Jarosław Kaczyński.

Dodał, że te dokumenty to doniesienia TW Bolka.

- Ja widziałem teksty, które pan Milczanowski przedstawił mi jako oryginalne (...), sprawdzone grafologicznie - mówił szef PiS.

- Wtedy wywiązała się, pamiętam, między nami taka dyskusja, gdzie ja broniłem Lecha Wałęsy, mówiąc - nie będę przytaczał, z jakich względów - że nie bardzo wierzę, żeby to było jego (Wałęsy) autorstwa - wyznał obecny szef PiS.

Wtedy - według Jarosława Kaczyńskiego - Milczanowski miał przedstawić "bardzo mocne argumenty za tym, że to jednak mogło być jego (Wałęsy) autorstwa, i że było jego autorstwa". "Zresztą najwyraźniej nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości" - ocenił.

W odpowiedzi na wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego w Polskim Radiu, Andrzej Milczanowski powiedział w TOK FM, że dzisiejsza wypowiedź to kolejne kłamstwo prezesa PiS.

- Jest bardzo prosty dowód na to, że Kaczyński kłamie - powiedział Milczanowski - oryginalność rękopisów nie została potwierdzona.

Były szef UOP przyznał, że na początku lat 90. widział kserokopie akt TW "Bolka" i zlecił ich ekspertyzę grafologiczną. - Na podstawie tej ekspertyzy nie można ustalić, ze pochodzą one z ręki prezydenta Wałęsy - powiedział Milczanowski.

Źródło : Polskie Radio

[b]Ps. Jarosław Kaczyński , Antoni Macierewicz , Piotr Naimski i Andrzej Milczanowski byli świadkami powołanymi przez obronę w procesie brzeskim. Obrońcy oskarzonych mec Maria Adamowicz i mec Henryk Rossa(wtedy senator Porozumienia Centrum) złożyli wnioski o zwolnienie z tajemnicy słuzbowej i tajemnicy państwowej świadków w zakresie wiedzy na temat TW Bolek i jego teczki.
[/b]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Czw Cze 26, 2008 11:44 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

NIE SADZIC ZA GŁOSZENIE PRAWDY
LECH WAŁESA -AGENTEM SB


Pełny tekst oświadczenia http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/05c3061d87f82e45.html


(...) Nadal z naciskiem podkleślamy, że Lech Wałesa i inni agenci dawnego reżimu powinni odejść .

Wrocław , 15 stycznia 1993r


Robert Majka , polityk , Przemyśl , 26 czerwca 2008r
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
adres mailowy : robm13@interia.pl,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Pią Cze 27, 2008 7:16 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Czw Cze 26, 2008 12:05 pm    Temat postu: [[color=cyan]b]List otwarty Anny Walentynowicz[/b][/color] Odpowiedz z cytatem

[b]List otwarty Anny Walentynowicz[/b]
List otwarty do Lecha Wałęsy, kandydata na Prezydenta RP. Na naszych oczach przeszłość ulega zakłamaniu i manipulacji. Aby ocalić prawdę, ktoś musi zapytać o fakty. Dopóki jeszcze żyją ich świadkowie. Lata wspólnej działalności nakładają na mnie obowiązek zadania kandydatowi na urząd Prezydenta RP, Lechowi Wałęsie kilku pytań. Oświadczam, że biorę odpowiedzialność za treść pytań i zawarte w nich sugestie. Życzę sobie przeprowadzenia dowodu prawdy przed sadem.
1. Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 r. Przyznałeś, że na zadanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu? Czy teraz możesz podać powody tych działań?
2. Dlaczego okłamałeś wszystkich mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980 r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej z Gdyni?
3. Jak godziłeś swoja katolicka moralność z
głośnymi przygodami, o które żona robiła Ci publiczne awantury w 1980r.?
4. 9 grudnia 1980 r. przyznano "Solidarności" pierwszą nagrodę 30 tys. USD. Co z tymi pieniędzmi?
5. Co zrobiłeś z 60 tys. USD nagrody szwedzkiej prasy, którą miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy jej nie przekazałeś?
6. Czy mieszkanie przy ul. Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo?
7. W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanie wyborczą?
8. Czy uważasz za właściwe, że głowa państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu?
9.Czy w 1981 r. byłeś informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem SB?
10. Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia za wspólnych orgii i dlatego nie zareagowałeś na jego
poczynania?
11.Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed sądem dla nieletnich i sądem rejonowym, wymuszając pełną współpracę?
12. Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5 tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń?
13. Czy pamiętasz swoja wypowiedz na Kongresie w USA, "lokujcie swoje kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić", czy nadal tak sadzisz?
14. Z jakiej obietnicy wyborczej się wywiązałeś?
15. Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie Andrzeja Gwiazdy z I zjazdu "Solidarności", jak
wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest zdrajcą?
16. Kiedy spełnisz publiczna obietnice rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródła, bo Twoje książki przyniosły straty? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB?
17.Czy nie dość już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu?
Anna Walentynowicz

Ps. Anna Walentynowicz , Andrzej Gwiazda , Kazimierz Świtoń i Kornel Morawiecki złożyli oświadczenia w procesie brzeskim i byli świadkami obrony w celu ustalenia Lecha Wałęsy jako TW Bolek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum