Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

King&King walczy z Gazeta Polską
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:22 am    Temat postu: King&King walczy z Gazeta Polską Odpowiedz z cytatem

http://zgorzelec.naszemiasto.pl/afery_i_przekrety/specjalna_artykul/15753.html

Warto coś niecoś wiedzieć o firmie walczącej z "Gazetą Polską".

Agent z Kinszasy


LEGNICA Nazwisko? Przed legnickim sądem Marian W. stanął jako świadek. Niewysoki, siwy mężczyzna w okularach, dyrektor generalny spółki King&King na Afrykę. Znana postać dla wąskiego kręgu dziennikarzy piszących o kongijskiej inwestycji KGHM. Tyle, że jako... były dyplomata Marian Piaszczyński!

Cywilny proces, jaki warszawska spółka King&King wytoczyła Polskiej Miedzi, umknął uwadze mediów. Niesłusznie. Zapiski z zeznań Mariana W. to niemal gotowy pomysł na sensacyjny materiał powieściowy o styku dyplomacji, gospodarki i operacjach tajnych służb wywiadowczych.

Mocny facet

Sprawa pozornie jest banalna. Formalnie chodzi bowiem o drobiazg, czyli o ok. 750 tys. dolarów, których domaga się od Polskiej Miedzi warszawska spółka King&King. To jej usługi (umowa z 9.08.2000 na 1.5 mln USD) wynajął KGHM kierowany przez Mariana Krzemińskiego, by odzyskać utracone prawa do wydobycia miedzi i kobaltu w kongijskiej Katandze. Prezes i współwłaściciel King&King Ryszard Żmuda (mężczyzna o sylwetce kulturysty) nie ma wątpliwości: - Zrobiliśmy wszystko, co do nas należało. Ponieśliśmy duże wydatki, które znacząco przekroczyły kwotę pierwszej raty (zaliczki), którą otrzymaliśmy od KGHM. Fakt, że Polska Miedź nie wróciła do Konga, to już nie nasza wina - mówi człowiek, który w branży znany jest także jako prezes Polskiej Izby Broni i Przemysłów Strategicznych.

Piach w trybach

- Dzisiaj muszę przyznać, że niepodpisanie (wynegocjowanej i przygotowanej przez King&King - red.) tzw. pierwszej konwencji (koncesji) górniczej z rządem kongijskim było błędem. Należało to zrobić. Teraz już wiem, że prezydent Demokratycznej Republiki Konga może w tym kraju wszystko - mówił w sądzie były prezes KGHM Marian Krzemiński. Laurent Kabila (a potem jego syn na prezydenckim stołku, Joseph) mógł zatem odebrać koncesję przyznaną wcześniej (jeszcze za rządów obalonego Mobutu Sese Seko) państwowej firmie kongijskiej Sodimico i nadać ją Polskiej Miedzi. Eksperci KGHM uważali to jednak za niemożliwe. Albo (co bardziej prawdopodobne), ktoś wyraźnie sypał im piach w tryby. Tymczasem, już jesienią 2000 roku, kongijska delegacja rządowa gotowa była w Warszawie podpisać protokół wstępnego porozumienia otwierający drogę do wydania KGHM górniczego dekretu prezydenta tego kraju. - Postawa KGHM to był szok. Z czymś takim nie spotkałem się nigdy w czasie swojej 20-letniej pracy w handlu zagranicznym. Kongijczycy patrzyli na mnie i nic nie rozumieli. „Panowie, pomóżcie nam wam pomóc” - usłyszałem od przewodniczącego delegacji - wspomina Marian W. - Tymczasem KGHM zachowywał się jak firma, która kopie doły, a później każe je zasypywać. Dlaczego? Nie wiem...

Broń i diamenty

Z paszportem dyplomaty Marian W. (Piaszczyński) pojawia się w stolicy Konga (wówczas Zairu) Kinszasie w 1996 roku, kilka miesięcy po marcowej wizycie w tym kraju miedziowo-rządowej delegacji, której przewodniczył wiceminister Maciej Leśny. Już wiadomo, że ludzie prezydenta Mobutu chcą nie tylko współpracy koncernów wydobywczych (miedź, kobalt, złoto i diamenty), ale także dostaw broni i wyposażenia wojskowego. W maju tego samego roku (pod dyskretnym parasolem UOP?) powstaje w Warszawie firma King&King. Jednak jej czas jeszcze nie nadszedł. Od ponad trzech lat, interesy w Kongu (m.in. sprzedaż produktów fabryk w Starachowicach i Ursusie) prowadzi inna tajemnicza spółka (właściciela kryje gryf tajemnicy państwowej), Colmet International, zarejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Kieruje nią duet: prezes Krzysztof Pochrzęst (wieloletni pracownik PRL-owskich central handlu zagranicznego, oficer wywiadu wojskowego) i Kongijczyk z polskim paszportem Jofa Kazadi (dziś w polskim areszcie, podejrzany o wyłudzenia VAT i uczestnictwo w tzw. łódzkiej ośmiornicy).

Konto dla milionów

Kongijczycy i ludzie wojskowych służb specjalnych opracowują tajny plan współpracy. Prawa do eksploatacji złoża Kimpe (miedź i kobalt) otrzymuje nie KGHM, lecz Colmet. Przez konto tej firmy mają przepływać miliony kombinackich dolarów. W jakiej postaci trafią do kongijskich partnerów? Można się domyślać, czego potrzebuje zagrożony reżim Mobutu. Ale, to znowu tajemnica państwowa... Marian Piaszczyński (wieloletni pracownik PRL-owskiego handlu zagranicznego, m.in centrali Polservice, wicekonsul i attache handlowy w Paryżu w latach 1986-1991, nieoficjalnie wieloletni oficer sekcji francuskiej wywiadu MSW) w październiku 1996 roku rozpoczyna misję w Kinszasie. Ówczesny ambasador Polski w Kongu Jan Słowiński, nie ma wątpliwości, że faktyczni mocodawcy nowego konsula pochodzą spoza Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Tylko za łapówki

Niedługo później w Kongu (i w ambasadzie) pojawiają się prezesi King&King. Interesuje ich wszystko, zwłaszcza asfalt i ropa. Ich współpraca z Marianem Piaszczyńskim jest wyjątkowo bliska, a wyniki zachęcające. Wydobyciem ropy w nadmorskim skrawku Konga interesuje się także prezes Petrobalticu (platforma na Bałtyku) Jan Kurek. W efekcie, maleńka firma z Warszawy dostaje koncesję! - W Kongo trzeba znać kogo trzeba, a do urzędników dotrzeć można tylko w jeden sposób. Wszyscy liczą na dodatkowe, nieoficjalne źródła dochodów. Bez tego, każde działanie spali na panewce - wyjaśniał legnickiemu sędziemu Marian W. Słowa łapówka, w słowniku dyplomatów, najwyraźniej nie ma.

Gwardia-Legia 1 : 0

Od początku 1999 roku KGHM ma coraz większe kłopoty. Wojna domowa w Kongu nie ułatwia pracy kopalni Kimpe. Wydobytej rudy nie ma gdzie, ani jak, przerobić. Hałda rośnie, a dodatkowo, ceny kobaltu lecą na łeb na szyję. Do wojny o stanowiska i kontrolę nad KGHM ruszają politycy rządzącej (już półtora roku) AWS. Jak zwykle mogą liczyć na dyspozycyjne wsparcie tajnych służb, w tym przypadku UOP. Tajne raporty wyciekają najpierw do parlamentarzystów, później do gazet. Zdezorientowana widownia, szokowana kongijskimi rewelacjami, nie wie, że - przy okazji - uczestniczy w tradycyjnym pojedynku konkurujących służb specjalnych MSW i MON (lub, jak mówi minister Jerzy Szmajdziński, w meczu Gwardia-Legia). Colmet jest spalony, próbuje jednak ratować, co można.

Apetyt na Kimpe

Za pośrednictwem odwołanego prezesa KGHM Stanisława Siewierskiego Colmet sonduje u nowego szefostwa kombinatu możliwość odkupienia praw wydobywczych do złoża Kimpe. Gdy Marian Krzemiński informuje o tym dziennikarzy, projekt pada. - Przez media interesów się nie robi. Nie będę już rozmawiał z panem Krzemińskim - komentował ze złością Stanisław Siewierski. Do prokuratury wpływa pierwsze zawiadomienie o przestępstwie niegospodarności (później wpłyną jeszcze dwa, wszystkie - po 30 miesiącach śledztwa - zostaną umorzone). Odwet następuje w Afryce. Kongijczycy wypowiadają umowę z KGHM. Wskazują na niezrealizowane zobowiązania inwestycyjne na 17 mln USD. Straszą przejęciem złoża, maszyn i porzuconej hałdy. W kwietniu 2000 roku prezes Colmetu ponawia propozycję odkupienia złoża. Jednak Marian Krzemiński ma już inny plan. - Od prezesa Petrobalticu Jana Kurka dowiedziałem się, że firma King&King uzyskała koncesję na wydobycie ropy w Kongo. Spotkałem się prezesem Żmudą, a ten zadeklarował, że może nam pomóc. Chodziło nam o wyeliminowanie pośrednika, jakim był Colmet - twierdzi Krzemiński. Nie dodaje, że pomysł na King&King wymyślił finansista Komisji Krajowej Solidarności i zaufany Mariana Krzaklewskiego, Mirosław Kasza (przy okazji, członek rady nadzorczej Petrobalticu).

Interes na boku

Powtórzmy. Na początku sierpnia 2000 roku KGHM podpisuje umowę z King&King, która ma zapewnić korzystny powrót do przerwanej inwestycji. - Załącznikiem do umowy było nasze pełnomocnictwo dla pana Piaszczyńskiego... (to nazwisko wywołuje drobne zamieszanie na sali sądowej). A, taak... - poprawia się po chwili Marian Krzemiński - dla pana W., który był przedstawicielem King&King w Kongu. To dziwne. Sam upełnomocniony, jeszcze do końca września, był (awans) charge d’affaires ambasady w Kinszasie. - Nominację na dyrektora w King&King dostałem od prezesów we wrześniu, kilka dni po otrzymaniu z MSZ odwołania z placówki, co miało nastąpić z dniem 29.09.2000 - zeznał w sądzie Marian W. Nie wspomniał, że pierwszą (asfaltową) koncesję dla prywatnej spółki załatwił już rok wcześniej...

Gwardia-Legia 1 : 1

- Gdy podjąłem pracę dla King&King, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Byłem szykanowany i kilkakrotnie zatrzymywany przez kongijskie służby specjalne. Moim zdaniem, to Colmet chciał storpedować moją misję. Za wszystkim stał wiceprezes Colmetu (wymieniony już Jofa Kazadi - red.), a także działający w Kinszasie jego kuzyn (Dieudonne Kazadi, gangster i handlarz bronią, aresztowany w Kongu pod zarzutem zdefraudowania ładunku ropy z tankowca - red.). Na kilka dni (30.05- 4.06.2000) zamknięto mnie nawet w areszcie, tymczasem ze strony ambasady nie było żadnej pomocy. Dziwna sytuacja... - żalił się przed sądem Marian W. - Sprawa była delikatna - wspominają w polskim MSZ. Wiadomo jedynie, że donos na byłego dyplomatę i firmę King&King złożył 21 maja 2001 kongijski biznesmen Paulin Robert Kuwa. Czyżby nie otrzymał obiecanej wcześniej „rekompensaty”? - Gratyfikacje dla urzędników państwowych w Kinszasie, to chleb codzienny. Ale my tego nie robiliśmy - zapewniał w sądzie Marian W. - Czy robili to prezesi King&King? - dopytywał sędzia. - Wiem, że musieli to robić. Ale nie wiem, o jakie kwoty chodziło - usłyszeliśmy.

Ryzykowne słowa

Prezesi King&King sądzą się z KGHM nie tylko o pieniądze. - To firma składająca się z dwóch osób o podejrzanych związkach z handlem bronią, która wzięła pieniądze i nie zrobiła za nie nic - te słowa, aktualnego prezesa KGHM Stanisława Speczika, odnotował w marcu br. dziennikarz „Polityki”. Prezes zaprzeczył, ale taśma magnetofonowa je zapisała. Proces w Warszawie trwa nadal. Po prokuratorach, w kongijskich papierach KGHM grzebią teraz kontrolerzy NIK. Pieczęć tajemnicy państwowej i odciski palców ludzi służb specjalnych sprawiają, że efekt można przewidzieć.

Grzegorz Żurawiński - NaszeMiasto.pl

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:26 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.kontrateksty.pl/files/news/20050826131024.html

Warszawa 12.08.2005 r.

Szanowni Państwo

Po burzy, jaka na wiosnę przetoczyła się przez naszą redakcję i spółkę, chcielibyśmy mieć dla państwa tylko dobre informacje. Do dobrych należy to, że Gazeta Polska w czasie wakacji odniosła sukces zwiększając swoją sprzedaż nawet o 30 proc. Przyszło do nas wielu bardzo znanych autorów. W środowisku dziennikarskim, ale też w opinii setek piszących do nas czytelników, bardzo zwiększyliśmy atrakcyjność tygodnika.




Niestety nad redakcją i spółką znowu zbierają się potężne chmury. Popełniliśmy poważny błąd wybierając firmę King&King na naszego inwestora. Członkowie zarządu tej spółki nie chcą uznać niezależności Gazety Polskiej i tylko twarda postawa zespołu redakcyjnego i redaktora naczelnego powodują, że tę niezależność udaje nam się zachować.




Gwałtowne zmiany w postawie rekomendowanego przez King&King prezesa zarządu naszej spółki oraz samych przedstawicieli tej firmy zaszły po ostatnim zgromadzeniu udziałowców. Dosłownie kilka dni po Walnym Zgromadzeniu kierownictwo King&King spotkało się z p. o. redaktora naczelnego Tomaszem Sakiewiczem i zażądało różnego typu zmian w treści Gazety. Podważyło także Państwa prawa do równego decydowania o spółce. Wydarzenia zaczęły nabierać tempa. Rekomendowany przez King&King prezes Włodzimierz Kuligowski od tej pory rozpoczął ataki na Tomasza Sakiewicza i lojalnych członków zespołu. Jednych próbowano zastraszyć, drugich omamić, a wszystkich skłócić ze sobą. Udało się to jednak tylko w przypadku jednej osoby z redakcji. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że osoby związane z King&King podobną grę prowadziły już wcześniej pomiędzy Piotrem Wierzbickim a Tomaszem Sakiewiczem. Wykorzystano realny konflikt, ale tylko po to, żeby łatwiej przejąć spółkę i redakcję. Mamy do czynienia z prawdziwymi specjalistami od manipulacji. Taką grę prowadzą teraz wśród niektórych naszych udziałowców. Jednym sugeruje się niebotyczne pieniądze, drugim tłumaczy, że przed wejściem King&King wszyscy włącznie z obecnym redaktorem naczelnym kradli. Wszystko to, po dokładnym przyjrzeniu się, okazuje się fikcją, często na granicy absurdu. Jednak posiane wątpliwości ułatwiają atak na spółkę i redakcję. Widać w tym określony plan działania.




Jeden z członków zarządu firmy King&King przyznał otwarcie, że chce przy pomocy Gazety Polskiej budować w Polsce coś w rodzaju ateistycznej prawicy. Oznaczałoby to odejście większości naszych czytelników i dalsze skłócenie i rozbicie po naszej stronie sceny politycznej. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że naszym inwestorem w przeszłości interesowali się związani z redakcją wysocy urzędnicy rządu Jerzego Buzka. Informacje, które od nich otrzymaliśmy, są zgoła odmienne od tych, jakie zadeklarował nam inwestor wchodząc do naszej spółki. Ze względu na to, czego dowiedzieliśmy się, absolutnie nie możemy dalej współpracować z King&King.




Bez wątpienia w wyniku jego agresywnych, łamiących statut spółki i umowę inwestycyjną działań, Gazeta Polska znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie. Już w tej chwili prezes spółki i członkowie zarządu King&King nieustannie próbują wpływać na treść poszczególnych tekstów.




Podczas krótkiego urlopu redaktora naczelnego prezes spółki bez powiadomienia redaktora naczelnego zwolnił jego sekretarkę. Następnie zebrał zespół redakcyjny i usiłował zastraszyć wszystkich lojalnych pracowników, oskarżając ich, że są kapusiami. Uczestniczył w tym wszystkim przedstawiciel King&King. Po powrocie z urlopu Tomasz Sakiewicz oraz członek Zarządu naszej spółki Janusz Miernicki metodami prawnymi przywrócili sekretarkę do pracy i usunęli z siedziby redakcji osoby związane z King&King. Ponieważ niektóre z tych osób nie chciały wyjść, trzeba było wezwać policję.




Wraz ludźmi związanymi z głównym inwestorem redakcję opuścił także prezes Kuligowski. Zostały po nim do zapłacenia ogromne rachunki, w tym za samochód z szoferem, będący w pierwszej kolejności do dyspozycji p. Kuligowskiego. Sprawa niegospodarności tego członka zarządu jest jednak dużo poważniejsza. Według naszych wyliczeń w ciagu dwóch miesięcy jego prezesury utraciliśmy albo w wyniku zaniechań, albo niepotrzebnych wydatków ponad 100 tys. zł. Oto kilka jaskrawych przykładów: zaniechanie sprzedaży książek - straciliśmy około 10 tys. przychodu i 4 tys. zysku miesięcznie; zrezygnowanie z darmowego transportu i telefonów ofiarowanych przez firmę Ekobud kosztowało nas minimum 5 tys. miesięcznie; zaniechanie rozmów z największymi reklamodawcami to strata minimum 20 tys.miesięcznie.




Osobną sprawą są wydatki na audyt. Zgodnie z Państwa wolą renomowana firma miała sprawdzić stan naszej księgowości. Jednak to, co zobaczyliśmy, budzi nasze poważne wątpliwości. Firma audytorska została wybrana i sprowadzona bez wiedzy i zgody drugiego członka zarządu. Wynik audytu został przez prezesa Kuligowskiego rozstrzygnięty jeszcze przed jego rozpoczęciem. Z jego sugestii wynika, że ma to być metoda szantażu wobec Piotra Wierzbickiego i próba skompromitowania Tomasza Sakiewicza. Kompetencje firmy audytorskiej też budzą poważne zastrzeżenia. W czasie półgodzinnej rozmowy z red. Sakiewiczem przedstawiciel firmy audytorskiej usilnie próbował się dowiedzieć, w jaki sposób na rynku prasy rozlicza się rachunki. Członkowie tej firmy nie mają o tym zielonego pojęcia, gdyż specjalizują się w audycie kopalń.




W rezultacie pochopnych decyzji i zaniechań prezesa spółki, ale przede wszystkim ogromnej samowoli, zostaliśmy obecnie bez pieniędzy na koncie. Nasze zdumienie budzi fakt, że prezes całkowicie zaniechał windykacji długów od kolporterów. Niektóre płatności są już przeterminowane ponad dwa miesiące. Chcąc ratować sytuację musiał się tym osobiście zająć redaktor naczelny.




Prezes spółki w przeciwieństwie do drugiego członka zarządu, który pracuje tu za darmo, odbiera znaczną gażę i jest zobowiązany do codziennej troski o stan finansów firmy. Naszym zdaniem ewidentnie działa na szkodę spółki i redakcji.




Chcąc ratować Gazetę Polską, zerwaliśmy umowę inwestycyjną ze spółką King&King. Wraz z grupą udziałowców reprezentującą 20 udziałów wystąpiliśmy o zwołanie Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia. Nieobecność prezesa jednak nam to bardzo utrudnia.




Dobrą informacją jest to, że pojawili się nowi inwestorzy, gotowi wesprzeć spółkę i przejąć udziały firmy King&King. Żeby to jednak rozstrzygnąć, niezbędne jest Walne Zgromadzenie. Zamiast tego prezes Kuligowski chce organizowac nieformalne spotkania. Nie mogą one niczego zmienić, są dobrze znanym elementem strategii "dziel i rządź". Zawsze można posiać jakieś wątpliwości, albo przynajmniej osłabić detreminację części udziałowców. Przypominamy, że mamy do czynienia z wysokiej klasy specjalistami od manipulacji, którzy już raz nas nabrali. Przez ostatnie miesiące zdołaliśmy się nie raz przypatrzeć naszym nowym inwestorom i uważamy, że jedynym rozsądnym wyjściem jest podziękowanie im za współpracę metodami prawnymi.

p. o. redaktora naczelnego Tomasz Sakiewicz

członek zarządu Janusz Miernicki

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:31 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.trao.pl/news/20802/

Trao!

ABW bada, czy spółka King&King prała "brudne pieniądze"
ABW bada, czy właściciele firmy King&King prali "brudne pieniądze". Zawiadomienie do prokuratury złożył w 2005 r. Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej", nad którą szefowie spółki chcieli przejąć wtedy kontrolę.


Jak można przeczytać na stronie internetowej ABW w materiale pt. "Wybrane przykłady aktywności ABW w roku 2006", Agencja prowadzi śledztwo w związku "z zawiadomieniem o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez szefów firmy King&King: Pawła Solskiego i Ryszarda Żmudę" (nazwiska podano w pełnym brzmieniu - PAP).

ABW przypomina, że Sakiewicz sugerował, iż właściciele firmy "obracają znacznymi sumami pieniędzy o niejasnym, jego zdaniem, pochodzeniu". "W ramach podjętych czynności zabezpieczono m.in. dokumenty księgowe firmy King&King" - głosi materiał ABW. Kilka lat temu głośny był spór między KGHM Polska Miedź a King&King. KGHM twierdził, że stracił ponad 3,2 mln zł na współpracy z firmą. Jej szefowie w 2000 r. zawarli umowę z KGHM, na mocy której ich firma miała doprowadzić do odzyskania koncesji KGHM na eksploatację złóż miedzi w Kongu. King&King dostała od KGHM 3 mln 239 tys. zł zaliczki, a jej szefowie wyjechali do Konga. W 2001 r. spółka wystawiła rachunek na sumę 6,5 mln zł. KGHM oprotestował tę fakturę.

Z kolei warszawski sąd w 2003 r. oddalił pozew wobec ówczesnego prezesa KGHM Stanisława Speczika, pozwanego przez szefów King&King za niepochlebny dla nich cytat z jego wypowiedzi w "Polityce": "To firma składająca się z dwóch osób o podejrzanych związkach z handlem bronią, która wzięła zaliczkę i nic za nią nie zrobiła".

"Reżyser filmowy i niedoszły lekarz zostali specjalistami od pól naftowych, wydobycia kobaltu i handlu bronią, co nigdzie na świecie nie jest możliwe bez powiązania ze służbami. Ta cudowna przemiana musiała nastąpić przed 1997 r. Okresem kluczowym wymagającym zbadania są zatem lata 1994-1997; w końcówce prezydentury Lecha Wałęsy pojawiają się powiązania z Mieczysławem Wachowskim i UOP, które już po uruchomieniu awantury kongijskiej zastępują jakieś związki z Wojskową Służbą Informacyjną" - tak pisała o szefach spółki "Gazeta Polska", którą w 2005 r. King&King chciała przejąć, do czego ostatecznie nie doszło.

"Trzeba zdawać sobie sprawę z siły rosyjskiej agentury wpływu, która musi obecnie zmienić metody działania, bo chyba nikt zdrowy na umyśle nie sądzi, że Moskwa nam odpuściła, a rodzimi enkawudyści zamienili się w siostry miłosierdzia. Przygoda z King&King wskazuje, że próby infiltracji, rozbicia, prowadzenie gry zmierzającej do spowodowania konfliktu i kompromitacji środowisk prawicowych, będą podejmowane. Głównym celem gier operacyjnych będzie PiS i kręgi zbliżone do partii braci Kaczyńskich" - pisała wtedy "GP".

W materiale na stronie internetowej ABW, można też przeczytać, że "aktualnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi kilka procedur operacyjnych dotyczących korupcji w wymiarze sprawiedliwości, których procesowa realizacja planowana jest jeszcze w tym roku".

Materiał ABW przytacza też inne, opisywane już przez media, działania ABW - w m.in. aferze paliwowej, sprawach narkotykowych, nieprawidłowości w Centrum Personalizacji Dokumentów MSWiA, Warszawskiej Grupie Inwestycyjnej Domu Maklerskiego S.A itp.

Materiał na stronie ABW pojawił się w ostatnich dniach. Wcześniej witryna internetowa ABW nie była przez całe miesiące aktualizowana, co sprawdzał dziennikarz PAP, regularnie ją odwiedzając. Od początków września p.o. szefem ABW jest Bogdan Święczkowski. Zastąpił on powołanego w listopadzie 2005 r. Witolda Marczuka, który będzie kierował nowo tworzoną Służbą Wywiadu Wojskowego.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:34 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sakiewicz kontra King & King
vad2008-05-26, ostatnia aktualizacja 2008-05-26 20:26

Wydawca "Gazety Polskiej" kupił od KGHM wierzytelności jednego ze swoich udziałowców - poinformował tygodnik "Newsweek".
"Gazetę Polską" wydaje Niezależne Wydawnictwo Polskie, której współudziałowcem od 2005 r. jest warszawska firma King & King. Koncern KGHM wynajął ją do odzyskania utraconej koncesji na wydobycie rudy miedzi w Kongu w 2001 r. Zapłacił jej jednak tylko połowę wynagrodzenia, które miało wynieść 1,5 mln dolarów. King & King zwrócił się do sądu, domagając się od KGHM pozostałych pieniędzy. Sąd oddalił pozew i obciążył King & King kosztami sądowymi w wysokości 18 tys. zł.

I właśnie tę wierzytelność - według "Newsweek Polska" - poprzedni zarząd KGHM sprzedał na trzy dni przed zakończeniem kadencji firmie Słowo Niezależne, w połowie należącej do naczelnego "Gazety Polskiej". Po co Tomaszowi Sakiewiczowi dług King & King? Ten propisowski publicysta od ponad trzech lat nie uznaje King & King za właściciela "Gazety Polskiej". Procesował się z tą firmą w sądzie, nie wpuszczał jej przedstawicieli na zebrania udziałowców, a na łamach tygodnika oskarżał ich o nielegalny handel bronią, szpiegostwo na rzecz Rosji i pranie brudnych pieniędzy.

Firma Słowo Niezależne, która kupiła od KGHM wierzytelności King & King, wydaje miesięcznik "Niezależna Gazeta Polska", w którym - według "Newsweeka" - spółki skarbu państwa kupowały ogłoszenia za rządów PiS.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:38 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://prawica.net/index.php?q=node/2813


Sześć godzin przed, kolejny telefon....
Autor: Sylwester Latkowski, śr, 01/03/2006 - 23:09

Kneblowanie ust 24-02-2006

?Rety!!! Ale skandal!!! Cenzura prewencyjna. Mam nadzieje, że się nie wycofasz?? To jeden z smsów, jako reakcja na wieść, że do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotów III Wydział Karny wpłynął akt oskarżenia przeciwko mojej osobie w sparwie z art. 212 paragraf 1 i paragraf 2 kk, za zapowiedź najbliższego programu "Konfrontacji".

Tak, to niemożliwe, ale jednak. Nie za program, a za samą zapowiedź programu. Ale spólka King&King idzie jeszcze dalej, poza wytoczeniem mi procesu karnego, zwracają się do prezesa TVP Jana Dworaka ze stanowczym żądaniem nie dopuszczenia do wyemitowania w programie jakichkolwiek informacji dotyczących relacji? itd? Kingi chcą mi zakneblować usta.

Ryszard Żmuda przedstawiciel tej spółki, w czasie rozmów telefonicznych zwodził, przekładał terminy. Nawet nie miał odwagi się spotkać, porozmawiać, wyjaśnić. Ryszard Żmuda chyba naprawdę zbyt długo przebywał w Afryce i tam nauczył się pewnych standardów, jednym z nich jest przekonanie, że każdy dziennikarz jest do kupienia, a jeśli nie, to można go zdzielić po łapach aktem oskarżenia i po sprawie.


Włożyłem kij w mrowisko 26-02-2006

Ryszard Żmuda (King&King) ma wiele ciekawych poglądów. Dla niego Rzeczpospolita Polska JEST TAK ZWANĄ Rzeczpospolitą Polską. Żmuda twierdzi, że stek bzdur podał o nim Jerzy Urban i potem wszyscy powtarzają. Na pytanie, czy podał go do sądu, prycha. ?Z Urbanem mam się procesować? Tymczasem w pozwie przeciwko mojej osobie napisano, że oskarżanie King&King ?może narazić na utratę zaufania potrzebnego dla prowadzenia działalności wydawniczej.?

W telefonicznej rozmowie tłumaczy, że dlatego nie podaje do sądu za oszczerstwa, bo to go, ani ziębi ani grzeje, nie przeszkadza mu w działalności. Dla niego istotne jest jedno, co myślą o mnie władze demokratyczne republiki Konga. I mamy wszystko jasne, ale dlaczego ja, skoro tak twierdził wszystkie oskarżenia były mu obojętne, nagle jestem taki ważny, przecież program Konfrontacja nie ukazuje się w Kongo (Afryka) a w jego TZW Rzeczpospolitej?

Cały czas Żmuda mnie zapewniał? ?oczywiście spotkamy się, nie ma problemu...

W tle się pojawia dziennikarz? Rozmawiamy o nim. Pytam Ryszarda Żmude: To nie jest dziwne, że dziennikarz lobbuje w takiej sprawach... Ten odpowiada: Ja panu powiem? zasada w życiu jest taka, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze

W dalszej rozmowie grozi prawnikami, procesami i mówi: Nie mamy zwyczaju tłumaczyć się dziennikarzom z tego co robi firma.. Nie będziemy się tłumaczyć Panu, ani Królowi, ani Urbanowi?

Potem znowu rozmowa, o tym dziennikarzu:

- Tak, dał mu mój telefon? - Żmuda potwierdza i dodaje: On zna wielu ludzi interesu? Padają znane nazwiska. Reaguję na trywializację. Pytam:

- Dziennikarz staje się akwizytatorem i to jest normalne?

- Proszę Pana, ja przychodzę i pytam czy Pan wiem, kto mi może napisać dobry artykuł?. I Pan mi mówi, no wie Pan? może pan Pipczyński...

- I to jest takie normalne, że można pójść do dziennikarza, by napisał ?dobry: artykuł?

- No oczywiście, a kogo mam zapytać? Księdza?

- To jest nieetyczne... jeśli chodzi o zasady dziennikarskie?

- Niech pan głupot nie opowiada. Ja szukam rzemieślnika, który by wykonał dobrze zleconą prace. Pan rozumie? I nie uwierzę, że żaden dziennikarz nie zrobił sponsorowanego tekstu? (Śmiech)

- To jest taka norma? ? pytam.

- No, oczywiście, proszę Pana, Każdy dziennikarz popełnił to w ten i inny sposób. Ja wiem, że są dziennikarze.

- Są tacy, którzy tego nie robią.

- Ale ja nie wierze i już ? podtrzymuje swoje stanowisko Ryszard Żmuda, człowiek, który pragnie władać gazetą w Polsce.

To tylko wyrywane fragmenty rozmowy obrazujące specyficzne podejście do dziennikarstwa, mediów, patriotyzmu jednego z ludzi King&King. Żmuda ujawnia też kilka innych rzeczy, które może niedługo będzie warto upublicznić.

Wymiana sms-ów z owym dziennikarzem pokazuje tylko, że rację mieli ci, którzy uprzedzali, że wkładam kij w mrowisko. Może już przy kolejnej próbie nacisku na mnie, bym się wycofał z tematu, powinienem zareagować publicznie?

I opowiedzieć o szantażu, że ukaże się artykuł, w którym podważy się wiarygodność moich programów, filmów, bo moim współpracownikiem jest niby oficer służb (teczkę osobiście widział mój rozmówca). Czyli jestem manipulowany. Niestety nie pokazano mi dowodów. Cel rozmowy miał być prosty ? nie ruszaj tego dziennikarza i innych, no, chyba, że z konkurencji.


Dwie wiadomości 27-02-2006

Pierwsza wiadomość. Nina Terentiew informuje, że Jan Dworak, pomimo protestów King&King daje zielone światło najbliższemu programowi ?Konfrontacja. ? Kilkanaście minut później telefon od Tomka Sakiewicz, że radość przedwczesna. Kingi chcą uzyskać sądowy zakaz blokujący program. Tak, jak to kiedyś uczyniono z filmem Dederki.


Nieetyczne nagrywanie 27-02-2006

Wypomniano mi, że nieetyczne było nagrywanie bez uprzedzenia? No, cóż, najlepiej zlikwidować dziennikarstwo śledcze. A nagranie szantażu mojej osoby? Kiedy zrozumiałem, jaki przebieg zaczyna mieć rozmowa, postanowiłem włączyć Record. Nie z nikczemności, braku etyki. Po co? By mieć dowód, że mnie szantażują. Cieszę się, że miałem taką możliwość. W to, że osoba szantażująca przyznała się by potem do tego, nie wierzyłem.Nieetyczne nagrywanie 27-02-2006


Sześć godzin przed 01-03-2006

Sześć godzin do programu. Kolejny telefon, że po programie dopadnie mnie ostracyzm środowiska, że zmarginalizują mnie. A podobno mamy wolne media, wolność słowa, pluralizm. Chyba trzeba wyłączyć telefon.

Sylwester Latkowski


Tekst pochodzi ze strony: www.latkowski.com

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:43 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.gazetapolska.pl/?module=messages&message_id=17

Oświadczenie pilne
Podczas odbywającego się w środę Walnego Zgromadzenia udziałowców spółki wydającej Gazetę Polską doszło do próby zamachu na niezależność gazety ze strony byłych udziałowców - firmy King&King. Do siedziby gazety usiłowało wtargnąć kilkunastu osiłków, którym przewodzili Ryszard Żmuda i Paweł Solski, szefowie firmy King&King. Atak został skutecznie powstrzymany przez firmę ochroniarską Grupa G4 (Falck). Firma King&King wprowadzając w błąd policję usiłowała usunąć naszą ochronę, jednak po wyjaśnieniach zarządu, policja zaczęła chronić redakcję i uczestników Walnego Zgromadzenia.

Firma King&King nabyła 19 udziałów spółki wydającej Gazetę Polską w kwietniu tego roku. Stanowiło to około 20 procent udziałów. Po wejściu do spółki wydającej Gazetę Polską przedstawiciele firmy King&King usiłowali dokonać wrogiego przejęcia tygodnika. Zarząd uznał, że umowa z King&King jest z mocy prawa nieważna, gdyż szefowie tej firmy wprowadzili w błąd wydawcę Gazety Polskiej. Według zarządu nie poinformowali oni udziałowców, że są powiązani z polskimi i zagranicznymi służbami specjalnymi. Łamiąc zawartą umowę usiłowali też wpływać na treść i linię programową Gazety Polskiej, przeciwko czemu stanowczo zaprotestowali dziennikarze GP.

Podczas środowego Walnego Zgromadzenia jego uczestnicy potwierdzili decyzję zarządu. O próbie zamachu na niezależność Gazety Polskiej redakcja poinformuje stowarzyszenia dziennikarskie i instytucje broniące wolności słowa

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:46 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://ww2.tvp.pl/5101,20060216310815.strona

Czy służby mają wpływ na media?

śr, 1.03,
godz. 22.50

Nieznana opinii publicznej twarz polskiego dziennikarstwa to temat poprzedniego odcinka. Szefowie spółki King &King chcieli zablokować jego emisję…

W programie poruszona została sprawa służb, czarnego PR, agentury i lustracji w mediach. Wpływ służb specjalnych na media pokazany na przykładzie „Gazety Polskiej”, którą próbuje przejąć spółka King&King.

Posłuchajcie koniecznie nagrania rozmowy dziennikarza z przedstawicielem King&king na tej stronie!

Największy prawicowy tygodnik może nagle zniknąć z rynku. Od roku spółkę wydającą „Gazetę Polską” próbuje przejąć spółka, której działalność mocno zainteresowała prokuraturę i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

King&King wykorzystując kruczki prawne i konfliktując udziałowców dziennika krok po kroku zmierza do jego zniszczenia.

Akt oskarżenia za emisję


Tymczasem na niespełna tydzień przed emisją najbliższego programu, do prezesa TVP Jana Dworaka wpłynęło pismo przedstawiciela firmy King & King wzywające do zablokowania programu.

„W szczególności sprzeciwiam się emitowaniu oszczerczych twierdzeń co do spółki, a także członków zarządu – wspólników King & King sp. z.o.o. w Warszawie. Zawiadamiam, że brak zadośćuczynienia powyższemu żądaniu mojego pracodawcy stanowić może przestępstwo, a także godzić w dobra osobiste King & King sp. z..o.o. (…) ”– napisał Michał Jaworski, pełnomocnik prawny King & King. Jednocześnie do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa skierował przeciwko autorowi programu akt oskarżenia.

Zablokowanie programu „Konfrontacja” mogło być precedensem: dotychczas nie zdarzyło się, żeby o wyemitowaniu programu decydowali jego bohaterowie.

Sylwester Latkowski twierdzi, że w telefonicznej rozmowie z nim przedstawiciel spółki King & King, Ryszard Żmuda, uznał za oczywiste, iż wszyscy dziennikarze piszą „sponsorowane teksty”. W całej sprawie chodzi nie ochronę dóbr, lecz o uniemożliwienie wyemitowania materiału, który m.in. ma pokazać dwuznaczne związki przedstawicieli świata biznesu i czwartej władzy.

Goście programu to m.in.: Anita Gargas, Jacek Kurski, Tomasz Wołek, Wojciech Sumliński, Wojciech Czuchnowski.

Data emisji: 1 marca 2006, godz 22.50, TVP 2. Czas 35 minut.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 11:16 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://wiadomosci.onet.pl/1486791,720,2,kioskart.html?drukuj=1

Grzegorz Wierzchołowski/13.05.2008 15:19

Osądzić "Gazetę Polską"

Tylko w maju i czerwcu odbywa się aż jedenaście rozpraw, w których pozwanymi lub oskarżonymi są wydawcy i redaktorzy "Gazety Polskiej"
Rosnąca z miesiąca na miesiąc liczba procesów karnych i cywilnych z udziałem "GP" to ogromne zagrożenie zarówno dla dalszego funkcjonowania tygodnika, jak i dla przyszłości innych niezależnych mediów.
7 maja – rozprawa karna z Jarosławem M., byłym dyrektorem CBŚ. 8 maja – dwa procesy karne: ze Stanisławem D. i Markiem K. 15 maja – rozprawa cywilna z Joanną K. 20 maja – sprawa karna ze spółką King&King. Sześć dni później – kolejne dwie rozprawy: znów karna z King&King i cywilna z Andrzejem S. 28 maja – proces cywilny z firmą PCC. Następnego dnia – sprawa cywilna z King&King. 12 czerwca – rozprawa cywilna z Januszem K., byłym wiceministrem. 18 czerwca – z Adamem M., redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej". To nie wszystko. W lipcu autorów i wydawców "GP" czeka rozprawa z TVN i Milanem S., byłym wicedyrektorem programowym tej stacji.

Czy ten zalew procesów był do uniknięcia? Jeśli tylko dziennikarze "Gazety Polskiej" poruszaliby tematy poprawne politycznie lub gdyby tygodnik wydawany był w USA, gdzie większość z pozwów w wymienionych sprawach zostałaby od razu odrzucona przez sąd – odpowiedź brzmi "tak". Jeżeli przyjrzeć się uzasadnieniom kierowanych do "GP" pozwów, a także postawie niektórych sędziów – jasno wskazującej, że prawo prasowe, cywilne i karne III RP oraz jego interpretacja wcale nie służą ochronie dóbr osobistych, lecz ochronie określonych interesów – musimy odpowiedzieć "nie".

King&King i Władimir P.

Jak łatwo zauważyć, najwięcej procesów "GP" toczy z firmą King&King. Początkiem konfliktu było zerwanie przez zarząd Niezależnego Wydawnictwa Polskiego (wydawcę "GP") umowy zawartej z King&King w lutym 2005 r. Przyczynami decyzji NWP były uzasadnione podejrzenia o powiązania King&King z tajnymi służbami, ingerowanie jej właścicieli w pracę redakcji oraz próba wrogiego przejęcia wydawnictwa. Przypomnijmy: Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadzi śledztwo w sprawie ewentualnego udziału właścicieli firmy King&King w handlu bronią i działań na rzecz rosyjskiego wywiadu.

Obecnie firma Ryszarda Ż. i Pawła S. procesuje się z wydawcami "GP", próbując przejąć większość udziałów w spółce, co doprowadziłoby najprawdopodobniej do zniszczenia tygodnika. Latem 2005 r., gdy zagrożenie ze strony King&King było najbardziej realne, jej właściciele starali się zmienić zarząd NWP i usunąć z redakcji Waldemara Łysiaka i Piotra Lisiewicza – dziś firma Ż. i S., prócz prób sądowego przejęcia tygodnika, mnoży inne błahe procesy, których celem wydaje się osłabienie finansowe wydawnictwa. Wystarczy wspomnieć, że powodem jednej ze spraw wytoczonych przez King&King była słowna sugestia Janusza Miernickiego, szefa zarządu NWP, by panowie Ż. i S. pocałowali w pewną część ciała Władimira Putina. Wypowiedź ta – według właścicieli King&King – miała stwierdzać fakt ich współpracy z rosyjskimi służbami.

Bogusław K. cenzuruje


Przed miesiącem wpłynęło do redakcji "GP" wezwanie do złożenia odpowiedzi na pozew cywilny Bogusława K., byłego prezesa firmy Wawel Imos. To dalszy ciąg sprawy, która ciągnie się już od paru lat, a dotyczy opisanego przez Tomasza Sakiewicza transferu publicznych pieniędzy z Komitetu ds. Młodzieży właśnie do Wawel Imos. W 2006 r., po serii artykułów na ten temat, warszawski Sąd Okręgowy zakazał naczelnemu "GP" pisać o Bogusławie K., co było pierwszym od 1990 r. przypadkiem cenzury prewencyjnej w piśmie ogólnopolskim. Władze Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wydały wtedy oświadczenie, w którym nazwały decyzję sądu "najbardziej drastycznym pogwałceniem wolności wypowiedzi w ostatnich latach". Sędziów nie przekonało nawet wszczęcie przez prokuraturę śledztwa w sprawie Komitetu ds. Młodzieży i dokonywanych w nim przez towarzystwo Aleksandra Kwaśniewskiego machinacji.

Tomasz Sakiewicz zastosował się do sądowego nakazu, tyle że obok znaku "[...]" zastępującego nazwisko prezesa Wawel Imos informował, że postanowienie o cenzurze zostało wydane w sprawie z powództwa Bogusława K. (tu całe nazwisko). Bawiący się w cenzora K. złożył więc kolejny pozew, który uzasadniał następująco: "Z publikacji tych jednoznacznie wynika, iż pozwany Tomasz Sakiewicz nie tylko nie respektuje orzeczeń sądu, ale i działa w sposób rażąco sprzeczny z porządkiem prawnym". Skarżył się też, że naczelny "GP" łamie prawo, gdyż "pisze o wyprowadzaniu pieniędzy, o aferze, o sprawie Kwaśniewskiego".

Jakby tego było mało – w październiku 2007 r. przy okazji procesu z Bogusławem K. nastąpił niezwykle groźny precedens prawny. Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał mianowicie, że pozwany Tomasz Sakiewicz musi przyjeżdżać na rozprawy do stolicy Małopolski. Uzasadnienie brzmiało: "Biorąc pod uwagę, że »Gazeta Polska« ukazuje się na terenie całego kraju i że rozpowszechnianie informacji miało miejsce także na terenie Krakowa, można przyjąć, że dla powodów miejscem wywołania szkody był Kraków". Oznacza to, że gdyby Bogusław K. doznał szkody, czytając internetową wersję "GP" na Cyprze, mógłby (korzystając np. przy okazji z Europejskiego Nakazu Aresztowania) domagać się od polskich sądów przeprowadzenia procesu karnego w odległej o 2000 km Nikozji

Potyczki z magnaterią

"GP" ma też kilka procesów ze stacją TVN i Milanem S. Jeden z nich (karny) został umorzony pod naciskiem mediów i czytelników, którzy protestowali przeciw PRL-owskiemu art. 212 kk. Nie przeszkodziło to adwokatowi telewizji domagać się w procesie cywilnym wykazania przez autorów "GP"... braku swej winy. Pełnomocnik TVN powołał się przy tym na rzekomą zasadę "domniemania bezprawności" (a więc domniemania winy), która występuje w przypadku cywilnych spraw o naruszenie dóbr osobistych.

Reguła "duży może więcej" sprawdza się także w przypadku procesu z Adamem M., redaktorem naczelnym największego polskiego dziennika. Po pierwsze: w zaskarżonym artykule wyrażona była tylko publicystyczna ocena postępowania M. (sądy w USA nawet nie rozpatrują takich spraw). Po drugie: odrzucono przedstawiony przez "GP" materiał dowodowy. Po trzecie: sąd przyśpieszył nagle o dwa miesiące termin jednej z rozpraw, nie uznając oficjalnego zaświadczenia adwokata "GP", że ma on w tym samym czasie inne posiedzenie. Skutkowało to tym, że Tomasz Sakiewicz pozbawiony został pełnomocnika. Jednocześnie sąd uznał zaświadczenie o usprawiedliwieniu nieobecności Adama M., wystawione przez... Helenę Łuczywo. To, że tego samego dnia przebywający rzekomo za granicą M. został nakryty przez fotoreporterów w Warszawie, nie zrobiło na sędziach wrażenia.

Trzy tygodnie przed najbliższą rozprawą z Adamem M. "Gazeta Polska" procesować się będzie z niemiecką spółką PCC, która w 2006 r. chciała w podejrzanych okolicznościach sprywatyzować Zakłady Azotowe Tarnów i Kędzierzyn. W wyniku m.in. publikacji w "GP" ówczesny minister skarbu przyjrzał się tym planom i zablokował sprzedaż firmy, z czym kierownictwo PCC do dziś nie może się pogodzić. Nic dziwnego więc, że niepochlebne artykuły o Niemcach skończyły się dla "GP" procesem cywilnym (choć ustalenia Teresy Wójcik na temat prywatyzacji Kędzierzyna pokrywały się z wynikami kontroli przeprowadzonej przez NIK). Według naszych informacji – PCC ma w dalszym ciągu ochotę na państwowe zakłady i poprzez pozwy stara się, by przy następnym podejściu żaden samodzielny dziennikarz nie próbował w tym interesie przeszkadzać.

Zabawa w sąd

Nie mniej uciążliwe i groteskowe są inne pozwy. Stanisław D., opisany w tekście pt. "Minister wspiera łapówkarza" (6 IX 2006), wytoczył niespodziewanie "Gazecie Polskiej" proces karny. D. nie spodobało się, że autor artykułu Piotr Nisztor określił go jako osobę skazaną za łapówkarstwo, choć – jak udowadniał dziennikarz – D. otrzymał za to przestępstwo wyrok. Zdarzyło się to wszakże przed kilkunastu laty, przez co wyrok ów uległ tzw. zatarciu. Choć oznacza to, że w świetle prawa Stanisław D. jest niekarany, przekładanie tego na zakaz przypominania o popełnionym przestępstwie jest jednak nieporozumieniem. W ubiegłym roku zatarł się np. prawomocny wyrok Andrzeja Leppera za pomówienia podczas słynnej sejmowej tyrady w 2001 r. – mimo to absurdem byłoby dziś sądownie karać dziennikarza za nazwanie szefa "Samoobrony" insynuatorem.

Jeszcze dziwaczniejszy przykład wytoczonego "GP" procesu karnego stanowi kazus Marka K., kierownika działu inwestycji Będzińskiego Zakładu Elektroenergetycznego. Przeprowadził on w 2001 r. rozmowę, w której – według wielu osób – domagał się 150 tys. łapówki za kontrakt budowlany. Konwersacja została nagrana na taśmę przez rozmówcę Marka K., sprawę opisała jeszcze za Piotra Wierzbickiego "Gazeta Polska". Problem w tym, że za opublikowany przed 2005 r. tekst Marek K. chce wsadzić do więzienia Tomasza Sakiewicza, który nie był ani autorem artykułu, ani (wtedy) redaktorem naczelnym "GP". Co więcej, K. zarzuca Sakiewiczowi, że ten nie wydrukował nadesłanego sprostowania, choć obecny naczelny "GP" nigdy go nawet nie otrzymał. Na niedawnej rozprawie okazało się ponadto, że wysłany przez Marka K. tekst sprostowania w ogóle nie nadaje się do druku, w związku z czym padła propozycja, by "poszkodowanemu" pomógł ułożyć go... Tomasz Sakiewicz.

Za wygraną nie daje także "Gazecie Polskiej" mjr Andrzej S. W listopadzie 2005 r. ukazał się w tygodniku artykuł o Akademii Obrony Narodowej, opisujący proceder posługiwania się przez niektórych wykładowców splagiatowanymi pracami naukowymi. W tym kontekście wymienione zostało m.in. nazwisko Andrzeja S., w sprawie którego – jak zaznaczył autor – toczyło się postępowanie wyjaśniające (jego praca była niezwykle podobna do tekstu innej osoby). Wkrótce wyszło na jaw, że trzy miesiące przed ukazaniem się artykułu postępowanie to zostało umorzone, choć – gdy dziennikarz "GP" zbierał materiały – faktycznie trwało. Ponieważ jednak Andrzej S. przeszedł w wyniku publikacji na wcześniejszą emeryturę, Tomasz Sakiewicz napisał do MON list, wyjaśniając pomyłkę i prosząc o ponowne przyjęcie majora do pracy. Niestety, S. nie był zainteresowany powrotem do starego zajęcia, gdyż pracował w tym czasie za dobre pieniądze w Danii. Ochoty do sądowej walki o wysokie odszkodowanie (50 tys. zł) za rezygnację z posady, na którą mógł (dzięki naczelnemu "GP"), ale nie chciał wrócić, mężczyzna nie stracił jednak do dzisiaj.

Zmieńmy prawo

Kosztowne procesy, cenzura prewencyjna, ryzyko procesu karnego, sądzenie za wyrażanie poglądów lub dociekliwość, złe rozumienie instytucji sprostowania i brak tolerancji dla prawa do krytyki osób publicznych – wszystko to odstrasza wielu wydawców i dziennikarzy od podejmowania niewygodnych bądź skomplikowanych tematów. Przypadek "Gazety Polskiej" pokazuje co prawda, że mimo zmasowanych ataków z różnych stron można utrzymać się na rynku, ale bezkompromisowość – jak się okazuje – kosztuje dzisiaj coraz drożej.

Duże nadzieje budzić musi zatem projekt nowelizacji prawa prasowego autorstwa parlamentarzystów PiS. Przewiduje on likwidację instytucji sprostowania i wykreślenie z kodeksu karnego artykułu 212. Sprostowanie miałoby być zastąpione prawem do szybkiej odpowiedzi na łamach danego pisma – pod warunkiem że byłaby ona zgodna z prawem, obyczajna i odnosząca się do treści artykułu (zapewne należałoby jeszcze te rygory zaostrzyć). Art. 212 kk przestałby z kolei służyć jako straszak na niepokornych dziennikarzy i uniemożliwiłby traktowanie ich jako potencjalnych przestępców. Jak na razie trudno jednak choćby w przybliżeniu określić termin wejścia nowych zapisów w życie. – W tej chwili czekamy na wyznaczenie pierwszego czytania. Mam nadzieję, że PO poprze nasz projekt, choć na razie odnosimy wrażenie, że jest on blokowany przez marszałka Sejmu – powiedział "GP" poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS), jeden z inicjatorów zmian w prawie prasowym.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 11:23 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.gazetapolska.pl/?module=content&article_id=411

Przejąć „Gazetę Polską” - str.12

Józef Darski


W „Gazecie Polskiej” nałożyły się na siebie dwa konflikty: między kierownictwem redakcji a zespołem dziennikarskim, który nie chciał stać się tubą „Agory”, i między nowymi udziałowcami dążącymi do przejęcia redakcji celem zinfiltrowania prawicy i realizacji własnych planów politycznych oraz większością zespołu redakcyjnego, która z poparciem starych udziałowców właśnie wyszła zwycięsko z konfrontacji z wielbicielami „Wybiórczej”. Poniżej przedstawię przebieg obu konfliktów i aktualną sytuację redakcji GP tak, aby Czytelnicy mogli sami wyrobić sobie zdanie na ten temat, od nich bowiem zależy, czy przetrwamy jako redakcja.
Od „Traktatu o gnidach” do „Agory”

Zasługi red. Piotra Wierzbickiego, najpierw jako twórcy „Nowego świata” – jedynej przeciwwagi dla postkomunistycznej propagandy „Wyborczej”, a później „Gazety Polskiej” – jedynego wolnego słowa w III RP, są niezaprzeczalne. Myślę, że ludzi należy zapamiętywać w ich najlepszym okresie. Dlatego red. Wierzbicki na zawsze pozostanie dla mnie genialnym autorem „Traktatu o gnidach”, który wywarł na mnie ogromne wrażenie, umocnił moją postawę polityczną i zdecydował o wyborze bezkompromisowego zachowania w całym późniejszym życiu. Dlatego podjęcie współpracy z GP w 1998 r., po powrocie z 14letniej emigracji we Francji, uważałem za swego rodzaju nobilitację.

Gdy dziś zastanawiam się nad punktem zwrotnym w historii GP, sądzę, że była nim dyskusja nad lustracją dziennikarzy, do której doszło około 2000 r. Red. Wierzbicki stwierdził wówczas, że jest jej przeciwnikiem, ponieważ ucierpieć mógłby nie funkcjonariusz zmuszający lub namawiający do współpracy, ale ktoś, kto popełnił błąd, krótko współpracował z SB i wywinął się z tego, a później już zajmował słuszną pozycję oraz miał wiele zasług. Towarzyszyły temu zastanawiające zaczarowania; red. Wierzbicki popadał w miłość – a to do prof. Geremka, a to do Cimoszewicza, lecz najbardziej złowieszczym dla nas był pogłębiający się od kilku lat napad michnikofilii, który zaprzeczał 16 latom działalności publicystycznej twórcy „Nowego świata” i „Gazety Polskiej”. Ostatnią decyzją Wierzbickiego był powrót do GP Jacka Hofmana, uznanego za kłamcę lustracyjnego. Dziwne zmiany jedni interpretowali jako wynik zmęczenia red. Wierzbickiego życiem na marginesie, bez uznania, przemilczaniem i bojkotem ze strony Salonu, ja natomiast przypisywałem rosnącej pozycji Kontrolera.

Rolę kontrolera red. Wierzbickiego, lansowanej linii politycznej, publikowanych autorów i cerbera cenzury wewnętrznej, która niepostrzeżenie pojawiła się w GP, odgrywała Elżbieta Isakiewicz. Jej działalność odbywała się w dwu płaszczyznach: ludzkiej i politycznej. Tę pierwszą można by nazwać zafascynowaniem Torquemadą; konsekwencje ponosili wszyscy członkowie redakcji, a przede wszystkim Jacek Kwieciński, mój przyjaciel jeszcze z czasów współpracy w podziemiu. Najprostszym sposobem było unikanie redakcji, ale nie wszyscy mogli uciec.

Ewolucja postawy politycznej Elżbiety Isakiewicz przebiegała meandrami od „ITD” Kwaśniewskiego do „Nowego świata” Wierzbickiego, od hurraradykalizmu do popierania Mumii Wolności po roku 2001.

W miarę upływu czasu Piotr Wierzbicki był coraz bardziej zmęczony i wiosną br. postanowił wycofać się z redakcji na emeryturę przekazując swoje stanowisko redaktora naczelnego Elżbiecie Isakiewicz. Zamiar ten spowodował przerażenie zespołu; trudno mi nawet powiedzieć, czy ważniejszy był motyw polityczny – bunt przeciwko roli tuby „Wyborczej”, czy ludzki – dość redakcyjnej inkwizycji.

W tym momencie Zarząd Niezależnego Wydawnictwa Polskiego, właściciela „Gazety Polskiej”, składał się z trzech osób: Piotra Wierzbickiego, Elżbiety Isakiewicz i Tomasza Sakiewicza, jednocześnie szefa działu krajowego. W sposób naturalny na drodze do objęcia przez miłośniczkę Mumii Wolności stanowiska redaktora naczelnego stał Tomasz Sakiewicz, należało więc go usunąć. W tym momencie Elżbieta Isakiewicz zaczęła podkreślać brak kompetencji Sakiewicza, co należało rozumieć, że sama wszelkie kompetencje oczywiście posiada. Piotr Wierzbicki zaproponował Sakiewiczowi stanowisko komentatora za ustąpienie z szefa działu krajowego, co pozwoliłoby Torquemadzie w spódnicy rządzić niepodzielnie redakcją.

Takie było tło konfliktu zespołu redakcyjnego z kierownictwem, który zakończył się odwołaniem 9 czerwca przez Walne Zgromadzenie Udziałowców Piotra Wierzbickiego i Elżbiety Isakiewicz z Zarządu. Na ich miejsce weszli: Janusz Miernicki, reprezentujący tzw. starych udziałowców i Włodzimierz Kuligowski, kandydat nowego udziałowca, firmy King & King. Jednocześnie starzy udziałowcy nie zgodzili się na dymisję Sakiewicza z Zarządu, który mianował go p. o. redaktora naczelnego.

Jak pozyskać pieniądze III RP?

Ryszard Żmuda pochodzi z podłódzkich Brzezin, pierwotnie nosił nazwisko Grobelny, w latach 80. miał studiować medycynę.

Paweł Solski po ukończeniu PWST w Warszawie zaczynał jako reżyser filmów krótkometrażowych dla TV Katowice (1984), a następnie jako scenarzysta i reżyser filmów science fiction: „MR Tański” (1987) i „Król komputerów” (1988) oraz autor opowiadań fantastycznych: „Marcepanowy tancerz” (1988), „Ujawnienie” (1996), „Chude kołeczki” (1999) drukowanych w „Nowej Fantastyce”.


W 1990 r. podczas wyborów prezydenckich pojawił się w KPN. Zaoferował darmową realizację telewizyjnej kampanii prezydenckiej. – Kampania była makabryczna – wspomina Krzysztof Król, wówczas prawa ręka szefa KPN Leszka Moczulskiego. Po krótkim czasie Solski został wyrzucony z KPN za skrajną nielojalność – twierdzi Król.

W 1993 r. Solski pojawił się na liście wyborczej BBWR firmowanej przez Lecha Wałęsę, ale nagle przed samymi wyborami zrezygnował z kandydowania.

W 1994 r., po rozłamie w Ruchu dla Rzeczypospolitej na zwolenników Romualda Szeremietiewa i Jana Olszewskiego, Żmuda i Solski zainteresowali się pierwszą grupą, ale nie zyskali zaufania i nie udało im się infiltrować organizacji. Niedługo potem przeszli do biznesu. W 1996 r. Ryszard Żmuda założył wraz z dwoma wspólnikami, którzy się później wycofali, firmę Trust Express. W 1997 r., kiedy na scenie politycznej rósł w siłę AWS, Paweł Solski wykupił w Trust Express udziały i wtedy zmieniono jej nazwę na King & King. Firma przez trzy lata istnienia miała niewielkie obroty i przynosiła straty. Żmuda i Solski postanowili zrobić majątek w Kongo (dawny Zair), co musiało łączyć się z tym, że 16 maja 1997 r. oddziały zbrojne opozycji zajęły Kinszasę obalając prezydenta Mobutu. Wiele wskazuje na to, że Żmuda i Solski należą do tej grupy dziwnych postaci ze świata kultury, jak muzycy Bagsik i Gąsiorowski, czy muzycy z Odessy, Grzegorz Jankielewicz i Sławomir Smołokowski, którzy nagle zasłynęli jako ludzie businessu, co – jak wiemy – nie mogło by mieć miejsca bez potężnych sponsorów i powiązań pozostających w cieniu. Reżyser filmowy i niedoszły lekarz zostali więc specjalistami od pól naftowych, wydobycia kobaltu i handlu bronią, co nigdzie na świecie nie jest możliwe bez powiązania ze służbami. Ta cudowna przemiana musiała nastąpić przed 1997 r. Okresem kluczowym wymagającym zbadania są zatem lata 19941997; w końcówce prezydentury Lecha Wałęsy pojawiają się powiązania z Mieczysławem Wachowskim i UOP, które już po uruchomieniu awantury kongijskiej zastępują jakieś związki z Wojskową Służbą Informacyjną. Sam Ryszard Żmuda przyznał się w rozmowie z Sakiewiczem do kontaktów z ambasadą rosyjską i Rosjanami na terenie Konga.

Zanim w lipcu 1999 r. zakończyła się wojna domowa w Kongo, plany żmudy i Solskiego zaczęły się realizować; w marcu Żmuda reprezentujący Polską Izbę Broni, Lotnictwa i Przemysłów Strategicznych podpisał list intencyjny z Kongo Bitume Paulina Roberta Kuwy w sprawie koncesji naftowej; podpis złożył też Marian Piaszczyński, jako sekretarz Ambasady RP, również prywatnie zainteresowany tym businessem. Zgodnie z zapisem w Krajowym Rejestrze Sądowym w tym okresie King & King otrzymała od anonimowego kredytodawcy 14,5 mln zł pożyczki, która – jak można sądzić – umożliwiłam działanie na terenie Konga.

Dyrektorem ds. Afryki firmy King & King został wspomniany już Marian Piaszczyński z Kinszasy, według „Nie”, rezydent UOP, II, następnie I sekretarz ambasady w Kongo (19962000), zaś zastępcą Piaszczyńskiego – Kuwa, na czym skończyło się rozdawanie fikcyjnych stanowisk o megalomańskich nazwach. Promotorem Piaszczyńskiego był Jacek Chodorowicz (ur. 1964), absolwent Historii Uniwersytetu Warszawskiego, w 1992 r. przyjęty do MSZ, gdzie wkrótce został kierownikiem sekcji Afryki subsaharyjskiej (19931995), sekretarzem ambasady RP w Zimbabwe (19951999) i dyrektorem Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu (19992001), a od października 2001 r. ambasador RP w Syrii.

15 kwietnia 2000 r. firma King & King otrzymała koncesję od prezydenta Konga Laurenta Kabili na pola naftowe ZERE o powierzchni 4080 km2 w prowincji Bas Kongo na granicy z Angolą. Rzecz jednak w tym, że sąsiednia koncesja eksploatowana przez Chevron ma ropę, ta zaś nie jest zbyt pewna, czego dowodzi to, że w ciągu następnych pięciu lat nikt nie zechciał zainwestować w przedsięwzięcie żmudy i Solskiego. Pozostało zatem tylko pozyskać pieniądze III RP, tym bardziej, że w 2000 r. King & King poniósł 32 tys. zł strat.

W połowie 2000 r. trzy państwowe firmy: Petrobaltic, Orlen, PGNiG oraz King & King miały złożyć się po 250 tys. dolarów każda i utworzyć spółkę Sarmacja, której celem byłoby dokonanie inwestycji naftowych, czyli pompowanie błota w koncesji ZERE w Kongo. Szefowie spółek naftowych, w tym Maciej Gierej, były prezes Nafty Polskiej – udziałowca ORLEN, nie widzieli powodu, by wzbogacać Solskiego i żmudę. W konsekwencji przedstawiciele Petrobalticu i PGNiG nie przybyli na podpisanie umowy, co King & King interpretowali publicznie jako wynik wpływów lobby prorosyjskiego, które nie chciało uniezależnić Polski od dostaw ropy rosyjskiej.

Kiedy pierwotny plan zdobycia pieniędzy za pośrednictwem państwowych spółek naftowych nie powiódł się, właściciele King & King nie zrezygnowali z koncepcji wyciągania pieniędzy od państwa, a jedynie zmienili sektor naftowy na miedziowy i dogadali się z awuesowskim kierownictwem KGHM w osobach Mariana Krzemińskiego i Marka Speczika, z którymi w sierpniu 2000 r. podpisali umowę zobowiązując się, że załatwią przedłużenie dla KGHM koncesji na eksploatację rud kobaltu w Katandze za uiszczenie 1,5 mln dol., z czego 740 tys. zapłacono im natychmiast. Naszą forsę wydawało się urzędnikom łatwo. 750 tys. pozostało jednak nie wypłacone i jako roszczenie King & King do KGHM zostało później przez Legnicki Sąd Okręgowy oddalone. Nie trzeba dodawać, że Solski i Żmuda niczego w Kongo zdziałać nie mogli. Dodatkowo, w styczniu 2001 r. w Kongo znów zaczęły się niepokoje; prezydent Laurent Kabila został zastrzelony, a jego funkcję przejął syn Joseph.

Na początku 2002 r. wybuchł otwarty konflikt między Gierejem i firmą King & King, a na przełomie lat 2002/2003 nieporozumienia w sprawie pieniędzy spowodowały, że przeciw Solskiemu i żmudzie uruchomiono Urbana, a za nim „Wyborczą” oraz Marka Ungiera, szefa gabinetu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego mającego powiązania z głównym nurtem WSI i jego siatką informacyjną. W marcu 2003 r. za firmę King & King zabrał się Dariusz Cychol, absolwent MGIMO (Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych) pozostającego w gestii I Zarządu Głównego KGB, obecnie piszący na łamach „NIE”. Postrzeganie tego konfliktu w kategoriach politycznych, a nie walki o pieniądze, stanowiło główny błąd po prawej stronie i niestety uwierzytelniało Solskiego i żmudę, którzy teraz postanowili grać rolę antykomunistów. Nikt też nie pomyślał, że może chodzić o akcję długoplanowego uwierzytelniania naszych bohaterów.

Wrogie przejęcie


Po raz pierwszy w orbicie GP Żmuda i Solski pojawili się pod koniec 2001 r., a więc kiedy rozpoczął się otwarty konflikt między nimi i „NIE”. Pośrednikiem między GP i King & King był znany dziennikarz śledczy.

Firma King & King zamówiła strony sponsorowane w GP. Nagle jednak znikła zostawiając część reklam nie zapłaconych. Przez prawie dwa lata o King & King było cicho. Mało tego, pomiędzy 2001 r., a końcówką 2004 r. nie ma w aktach rejestrowych żadnych śladów jej istnienia. Pierwsze pojawiają się w momencie, gdy King & King postanowił znowu nawiązać kontakt z „Gazetą Polską”. Żmuda i Solski spłacili stare należności i przechwalali się kontaktami z Partią Republikańską w USA. A zatem ktoś podjął decyzję o ich uruchomieniu, nagłe bowiem pojawienie się obu panów nie mogło być dziełem przypadku, tym bardziej, że nastąpiło znów w ważnym dla prawicy momencie politycznym – zbliżały się wybory.

W tym czasie Tomasz Sakiewicz, od 2000 r. członek Zarządu ds. marketingu, poszukiwał nowych udziałowców, którzy swoimi inwestycjami uratowaliby GP odciętą od rynku reklam spółek Skarbu Państwa. Żmuda i Solski zaproponowali zasilenie Wydawnictwa pieniędzmi poprzez objęcie nowych udziałów, co wydawało się jedynym ratunkiem dla GP. Błąd redakcji polegał na braku dokładnego zbadania życiorysów i powiązań potencjalnych udziałowców, żyjemy bowiem w świecie postkomunistycznym, gdzie niezależny dziennikarz musi mieć charakter i nawyki oficera wywiadu, jeśli chce przetrwać.

W lutym 2005 r. doszło do zawarcia porozumienia; Firma King & King objęła 19 udziałów w Niezależnym Wydawnictwie Polskim, właścicielu „Gazety Polskiej”. Pozostało około 58 udziałów, z czego 7 należy do zmarłych udziałowców, którzy nie pozostawili spadkobierców, 40 do „starych udziałowców”, a 10 dysponują Piotr Wierzbicki i Elżbieta Isakiewicz (w tym 8 własnymi). Umowa przewidywała, że King & King nie będzie ingerował w sprawy redakcyjne i do końca 2005 r. pozostanie właścicielem jedynie 19 udziałów, natomiast po owym okresie próbnym dokona dalszych inwestycji i obejmie kolejnych 19 udziałów w spółce. Gdyby więc Żmuda i Solski działali ostrożnie i spokojnie, przejęliby bez trudu GP w przyszłym roku, ale zbliżały się wybory i czekać nie mogli, jeśli mieli urzeczywistnić plany, w których GP byłaby jedynie narzędziem ich realizacji.

Gdy doszło do wspomnianego już konfliktu redakcyjnego, którego podłożem była michnikofilia red. Wierzbickiego i ambicje redaktorskie oraz mumiofilia Isakiewicz, Żmuda i Solski postanowili grać na zaostrzenie walki i dzięki temu doprowadzić do wzajemnego wyeliminowania się obu stron, co umożliwiłoby im przejęcie GP jeszcze przed wyborami. Jak się później okazało, namawiali jednocześnie Sakiewicza, by się bronił, a Wierzbickiego, by go odwołał. Na pamiętnym Walnym Zgromadzeniu Udziałowców 9 czerwca głosowali razem z innymi przeciw absolutorium dla Wierzbickiego i Isakiewicz, a następnie wbrew większości starych udziałowców także przeciw absolutorium dla Sakiewicza. Piotr Wierzbicki był takim wynikiem zaskoczony, gdyż myślał, że pozbędzie się tylko Sakiewicza. Wierzbicki wyszedł z Walnego Zgromadzenia, co umożliwiło jego odwołanie. Starzy udziałowcy nie chcieli jednak dymisji Sakiewicza.

Plan polityczny

Jaki cel mieli Żmuda i Solski podejmując próbę przejęcia GP?

Czujność redakcji powinno obudzić to, że od samego początku Żmuda i Solski naciskali na organizowanie spotkań między nimi i politykami prawicy. Do jednej takiej narady doszło w maju 2005 r. w Mariocie, a więc jeszcze za czasów red. Wierzbickiego, ale politycy prawicowi okazali się bardziej doświadczeni niż redaktorzy i natychmiast zorientowali się, z kim mają do czynienia. Wniosek był jasny: trzymać się od tych osobników jak najdalej. Żądania żmudy i Solskiego wskazują na plany infiltracji środowiska prawicowego w okresie przedwyborczym celem jego kompromitacji.

Jak można było zrozumieć z wynurzeń żmudy i Solskiego, ich zdaniem należało gwałtownie zaostrzyć sytuację polityczną w Polsce. Oczywiście mogła tu dać znać o sobie zwykła mitomania i awanturnictwo.

Właściciele King & King chcieli jednak, by „Gazeta Polska” posłużyła do założenia własnej partii prawicowej, radykalniejszej od PiS i atakującej go z prawa. Byłby więc to rodzaj prawicowej Samoobrony, który dodatkowo miałby przyjąć linię antyklerykalną.

W praktyce działalność taka prowadziłaby do kompromitacji prawicy przez bezsensowny radykalizm, mogłaby sprowokować osłabienie lub nawet rozbicie PiS, a więc i przedterminowe wybory, co ostatecznie pogrzebałoby plany IV RP jeszcze przed próbą podjęcia ich realizacji. Mamy więc tu cały program działań subwersyjnych wobec obozu antykomunistycznego.

Walka o Gazetę

King & King starał się pozbyć z redakcji niektórych autorów, w tym Waldemara Łysiaka i Piotra Lisiewicza, a z Zarządu za wszelką cenę usunąć Tomasza Sakiewicza. By doprowadzić do jakiegoś kompromisu, 29 czerwca Sakiewicz ustąpił z Zarządu w zamian za mianowanie redaktorem naczelnym. King & King chcieli wówczas wprowadzić do Zarządu Witolda, syna Pawła Solskiego ale wobec sprzeciwu starych udziałowców musieli wycofać się. Gdyby ten plan się powiódł, King & King uzyskałby większość dwóch głosów do jednego w Zarządzie Niezależnego Wydawnictwa Polskiego i przejąłby GP.

Teraz głównym obiektem ataku stał się Sakiewicz; Włodzimierz Kuligowski sprawdzał jego korespondencję i bilingi, stawiał zarzuty o nadużycia, ale audyt firmy Bufiks wybranej przez firmę King & King tego nie potwierdził. Ryszard Żmuda zaczął nawet grozić Sakiewiczowi. W czasie krótkiego urlopu Sakiewicza zwolniono jego sekretarkę i zebrano zespół próbując zastraszyć dziennikarzy lojalnych wobec p. o. redaktora naczelnego.

12 sierpnia nastąpiło częściowe, a 20 września całkowite zerwanie ze strony Zarządu Niezależnego Wydawnictwa Polskiego umowy zawartej z firmą King & King w lutym 2005 r. Jako uzasadnienie podano trzy powody: powiązania King & King z tajnymi służbami, naruszenie umowy polegające na ingerowaniu w pracę redakcji i próbę wrogiego przejęcia spółki. Było to możliwe, ponieważ Włodzimierz Kuligowski podał się do dymisji (ostatecznie 25 sierpnia), gdy okazało się, że został skazany za udział w gwałcie zbiorowym i zwolniony po dwóch latach, prawdopodobnie w 1987 r. W ten sposób w Zarządzie pozostał tylko Janusz Miernicki, który mianował Tomasza Sakiewicza redaktorem naczelnym GP.

7 września odbyło się kolejne Walne Zgromadzenie Udziałowców, na którym doszło do konfrontacji między obu stronami w sprawie wyboru przewodniczącego zebrania. Konflikt miał charakter symboliczny; na Sakiewicza głosowało 38 starych udziałowców, a na żmudę 29, w tym King & King oraz Lech Isakiewicz, pełnomocnik Piotra Wierzbickiego i Elżbiety Isakiewicz, dysponujący razem 10 udziałami. Wobec przeszkód proceduralnych zebranie zakończyło się na niczym. Kolejne Walne Zgromadzenie Udziałowców wyznaczono na 5 października. Miano na nim omówić kwestię usunięcia King & King ze spółki. Wtedy też doszło do walki o zajęcie redakcji, przegranej przez ekipę żmudy i Solskiego. Walne Zgromadzenie 40 głosami przy 10 wstrzymujących się utrzymało decyzję Zarządu o uznaniu za nieważną umowy z King&King.

Gry operacyjnej ciąg dalszy

Nasuwa się jednak pytanie, dlaczego do realizacji tak złożonego, delikatnego i dalekosiężnego zadania jak infiltracja celem kompromitacji środowiska prawicowego wybrano osobników, których każdy szanujący się oficer prowadzący trzymałby krótko i używał do zadań prostych lub jedynie na postrach. W tym miejscu przypomina się zasada podwójnego ogona. Bezpieka śledziła daną osobę za pomocą dwu ekip; pierwsza robiła to nieudolnie i na pokaz, a w końcu figurantowi udawało się ją zmylić, tymczasem w rzeczywistości inwigilacją zajmowała się druga ekipa, której istnienia ofiara nawet nie podejrzewała.

Być może zatem akcja King & King nie wynikała z ich awanturnictwa politycznego, braków kadrowych Towarzyszy z bezpieczeństwa, czy z dezintegracji bezpieczniackich klanów, ale miała jedynie odwrócić uwagę od poważnych działań, o których nic jeszcze nie wiemy. Trudno w tej chwili zawyrokować.

Trzeba zdawać sobie sprawę z siły rosyjskiej agentury wpływu, która musi obecnie zmienić metody działania, bo chyba nikt zdrowy na umyśle nie sądzi, że Moskwa nam odpuściła, a rodzimi enkawudyści zamienili się w siostry miłosierdzia. Przygoda z King & King wskazuje, że próby infiltracji, rozbicia, prowadzenie gry zmierzającej do spowodowania konfliktu i kompromitacji środowisk prawicowych, będą podejmowane. Głównym celem gier operacyjnych będzie PiS i kręgi zbliżone do partii braci Kaczyńskich, a zaubeczone i prorosyjskie media będą tu odgrywały kluczową rolę. Ubekistan nie zejdzie ze sceny politycznej bez oddania ostatniego wystrzału.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JACEK
Weteran Forum


Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 247

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 1:18 pm    Temat postu: K&K Odpowiedz z cytatem

Mam pytania czy Włodek Kuligowski występujący z ramienia K&K w celu przejęcia Gazety Polskiej to ten sam, ktory robi filmy o Solidarności Walczącej? Czy jego zdjęcia były wykorzystane w filmie "Nocna zmiana".
Czy jego fotografia znajduje się w galerii SW wśród członków SW?. Jeśli tak to przed kim W. Kuligowski składał przyrzeczenie. Czy siedział w więzieniu za udział w zbiorowym gwałcie - jak podaje Gazeta Polska?
W trosce o nasze środowisko ta sprawa musi zostać wyjaśniona.

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Jan Tokarski
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 10 Lut 2008
Posty: 68

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 3:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jeden wielki magiel, żeby nie powiedzieć b...
Daleko mi do poglądów Wierzbickiego, ale to bezsprzecznie on Gazetę Polską założył i jego prawem było nawet ją pogrzebać swoim napadem miłości do Michnika.
Sakiewicz do swoich nieczystych rozgrywek przeciw Wierzbickiemu wciągnął gangsterów z razwiedki. Pomogli mu załatwić Wierzbickiego i następnie zabrali się za niego samego Smile Jak to gangsterzy.
Kto mieczem wojuje...
Moim zdaniem nic nam do tej kotłowaniny.
Gdyby Sakiewicz postąpił jak człowiek honorowy - wyniósł się z gazety Wierzbickiego i założył nowe pismo, byłoby wszystko w porządku. Zagrał z szulerami, to co się dziwić, że może przegrać?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grażyna Witebska
Bywalec Forum


Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 35

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 3:59 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Proszę koniecznie wyjaśnić, czy Kuligowski to ten z SW.
King@King powołuje sie na dobre koneksje w Solidarności Walczącej. Więc mogłoby to swiadczyć, że o tego samego Kuligowskiego chodzi. Trzeba sprawdzić też kiedy wstapił do SW. Od połowy 1987 roku SB w swoich planach zakładała tworzenie "swoich struktur" w SW by móc przejąć organizację.
Plan się nie powiódł dzięki chyba profesjonalizmowi działaczy. SB-cji najbardziej udało się w Rzeszowie. Jednakże i tam większość struktur nie uległa rozpracowaniu, byc może dzięki przenikliwości Kopaczewskiego i Szkutnika. Wynika to z wydanej ostatnio przez IPN ksiażki.
Tak więc grzech zaniechania w pełnej lustracji środowiska SW może sie niestety żle skończyć! Szkoda byłaby wielka, gdyż była to dobra struktura odporna na pełną inwigilację. Bardzo sprawna i o olbrzymim dorobku!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Piotr Hlebowicz
Site Admin


Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 1166

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 10:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jeśli choć część z tych rzeczy jest prawdą - a należy to wyjaśnić niezwłocznie - mamy do czynienia z wielkim problemem, toczącym jak robak nasze środowiska. Jeszcze raz apeluję do naszego szefa, Kornela Morawieckiego: jest potrzebna natychmiastowa weryfikacja WSZYSTKICH CZŁONKÓW SW. Każdy z nas składa (jeśli dotychczas jeszcze nie złożył) do IPN - u podanie o swoją teczkę, następnie przedkłada do wglądu publicznego. Dość pomówień, podejrzeń i niepewności. Inaczej będziemy kisić się we własnym sosie dalsze 20 lat i podejrzewać się wzajemnie. Nie bójmy się nawet najgorszej prawdy, jeśli coś w czasie weryfikacji wyniknie. Nie ma agentów nieszkodliwych, jak to się nieraz sugeruje, agent jest agentem i agentem pozostanie. Ktoś może zapytać, czy mam moralne prawo do wypowiadania się w ten sposób. Odpowiadam: mam, gdyż zależy mi na dobrym imieniu organizacji, do której należałem w czasie wielkiej próby całego naszego narodu. Próby, z której wyszliśmy z podniesionym czołem. I z podniesionym czołem chcę żyć dalej, nie wstydząc się przynależności do Solidarności Walczącej. Tylko lustracja powszechna może być lekarstwem na wszelkie zło, które przetacza się w chwili obecnej. Lustracja to nie puszka Pandory, jak próbują nam wmówić "autorytety moralne", to OCZYSZCZENIE. Może XX lat za późno, lecz lepiej późno niż nigdy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Fizyk
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 02 Paź 2007
Posty: 59

PostWysłany: Wto Cze 03, 2008 11:24 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kto to jest Marek K?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JACEK
Weteran Forum


Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 247

PostWysłany: Sro Cze 04, 2008 9:35 am    Temat postu: lustracja Odpowiedz z cytatem

Zgadzam się z Panem Piotrem, że lustracja jest niezwykle ważna, ale Panie Piotrze wystosowuje Pan apel, jakby nie rozumiał na czym polega problem przedstawiony w powyższych wpisach. Chodzi o lata, za które IPN nie wystawi nikomu zaświadczenia. Mowa jest o okresie po 89 roku. Chodzi o działalność obcych służb w polityce i biznesie i inwigilacje srodowisk niepodległościowych w "wolnej Polsce" przez służby rodzime.
Oczywiście te sprawy mogą mieć jakieś przełożenie na sprawy agenturalne z okresu przed 1989 r. , ale nie koniecznie.
Przypominam, że w sądzie toczą się sprawy o najcięższe przestępstwa przeciwko państwu. Oskarżone o przestępczą działalność jest wymieniona wyżej firma kojarzona z SW. Na obchodach 25 lecia SW rozprowadzano koszulki SW z logo firmy King&King. Oczywiście IPN nam nie pomoże w tych sprawach, ale może sami będziemy w stanie ustalić pewne fakty wewnątrz naszego środowiska.

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum