Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Aleksander Ścios; ZŁOŚĆ WASZYCH WROGÓW...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 24, 25, 26  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Lip 04, 2008 7:16 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/82326,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

"2008-07-03, 19:43:34
POWRÓT „NIEZNANYCH SPRAWCÓW”

Niemal bez echa przeszła w mediach informacja, że Kuria Białostocka złożyła w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa zastraszania członków rodziny ks. Jerzego Popiełuszki. Od grudnia 2007 r , kiedy pełnomocnikiem rodziny Popiełuszków został Roman Giertych tajemnicze osoby wielokrotnie straszyły najbliższych zamordowanego kapłana. Domagały się wycofania pełnomocnictw dla Giertycha oraz rezygnacji z zabiegów o ponowne wszczęcie śledztwa, twierdząc, że działają na polecenie kurii arcybiskupiej, która obawia się zaszkodzenia procesowi beatyfikacyjnemu kapłana. Przypomnę, że ten argument - o rzekomej szkodliwości prowadzenia dalszego śledztwa w sprawie zabójstwa, z uwagi na proces beatyfikacyjny, pojawiał się ostatnio dość często.

Mówili o tym, nie podając, kto stosował taką argumentację, Wojciech Sumliński i Leszek Pietrzak. W przedziwny sposób wywód taki funkcjonuje w społecznej świadomości, jako pochodzący ze źródeł kościelnych. Dobrze się, zatem stało, że Kościół zdecydował się na powiadomienie prokuratury o misji jego rzekomych przedstawicieli.

- Spotkałem się z ważnymi ludźmi Kościoła, którzy prosili mnie, by sprawy już nie ruszać, bo to tylko może opóźnić proces beatyfikacji, a chyba wszystkim zależy, by nastąpiła ona jak najszybciej – mowił Wojciech Sumliński w roku 2007 .

Postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Karczmarek miał twierdzić, że „ domyśla się sił stojących za nagłośnieniem, burzących ustalony w 1985 r., podczas pamiętnego procesu toruńskiego, klarowny - jego zdaniem - obraz porwania i morderstwa: - W tę sprawę zaangażował się „Polsat” i „Wprost”, chyba nie muszę nic więcej dodawać...”

Do tak wieloznacznych twierdzeń przedstawicieli Kościoła należałoby podchodzić z dużą rezerwą i żałować, że ks. Kaczmarek nic więcej nie dodał.

Sądzę, że nie przypadkiem, w tym właśnie okresie pojawiają się podobne doniesienia i nasila działalność „nieznanych sprawców”.

Istnieje w naszym kraju niezwykle wpływowe środowisko, które wykazuje szczególną troskę, by prawda o śmierci ks.Jerzego nigdy nie została ujawniona. To środowisko ponad partyjnymi podziałami.

Po „okrągłym stole”, na mocy porozumienia z komunistami, postanowiono, że faktyczni decydenci tego mordu ( jak i setek innych) pozostaną bezkarni. Ta haniebna zasada obowiązuje nadal, czego dowodem są dzieje śledztwa w sprawach zabójstwa księdza Jerzego, ks.Suchowolca czy ks.Zycha i wielu innych, zbrodni komunistycznej mafii. Pisałem o tym we wpisie ZBRODNIA "OKRĄGŁEGO STOŁU".

Wielokrotnie zwracałem też uwagę, że niedawna akcja ABW wobec Sumlińskiego, Bączka i Pietrzaka, była częścią kombinacji operacyjnej, związanej ze sprawą ks.Jerzego i miała na celu zastraszenie tych osób oraz uzyskanie dostępu do materiałów, jakimi dysponowali. Każdy z nich, bowiem posiadał groźną dla esbeckich środowisk wiedzę o prawdziwych okolicznościach związanych z tym zabójstwem. Udział w tej kombinacji Janusza Zemke, potwierdzał postawioną tu tezę.

Wspomniał o niej również, już 13 maja br. właśnie Roman Giertych, twierdząc, że zatrzymanie dziennikarza to efekt prowadzonego przez Sumlińskiego dochodzenia dziennikarskiego, dotyczącego nieprawidłowości w śledztwie prowadzonym w sprawie zabójstwa księdza. Gdy w kilka tygodni później WPROST ujawniło, że wojskowe służby specjalne PRL, monitorowały działania grupy oficerów SB, którzy uprowadzili ks. Jerzego, a funkcjonariusze WSW byli obecni w Górsku i w kolejnych miejscach, do których przewożono księdza – informacja ta była kolejnym „brakującym ogniwem” teorii o faktycznych powodach operacji przeciwko Sumlińskiemu, Bączkowi i Pietrzakowi.

- To może być przełom w śledztwie dotyczącym zbrodni na księdzu Jerzym. Piotrowski, Pękala i Chmielewski nie działali sami – stwierdził wówczas Roman Giertych, pełnomocnik rodziny Popiełuszków. Choć nigdy nie należałem do politycznych zwolenników tego pana i jego aktywność w tej dziedzinie uważam za czas stracony – przyznaję, że sprawność adwokacka pana Giertycha i jasny sposób widzenia spraw, budzi moje uznanie.

Jeśli przedstawiciele środowisk, zainteresowanych zatuszowaniem sprawy zabójstwa ks.Jerzego posunęli się do gróźb pod adresem rodziny Popiełuszków, przedstawiając się jako wysłannicy Kościoła, świadczy to o ich niezwykłym wprost tupecie i poczuciu bezkarności. Jednocześnie jest dowodem, że działania pełnomocnika rodziny Popiełuszków są przez to środowisko odbierane jako zagrażające ich interesom.

Przypomnę, że w grudniu ubiegłego roku Giertych domagał się powołania specjalnej komisji śledczej do zbadania okoliczności prowadzenia śledztwa w sprawie zabójstwa. Jego propozycja odebrana została wówczas jako przejaw ambicji politycznych i kolejna próba zaistnienia w polityce.

Głównym przeciwnikiem pomysłu Giertycha i jego krytykiem był… poseł Janusz Zemke.

- „By taki wniosek poddać pod głosowanie, potrzeba 50 posłów. Nie wiem, czy uda się Giertychowi zebrać taką liczbę. Tym bardziej że zarówno on, jak i jego ugrupowanie są już poza parlamentem. Wniosek musi dotyczyć konkretnej sprawy, np. działania organów państwa, a SB zlikwidowano 18 lat temu. Poza tym nie wyobrażam sobie, aby nobilitować morderców i zapraszać ich do Sejmu na przesłuchania" – oponował Zemke.

Podobnie „racjonalną” opinię wyraził niestety również poseł PIS-u Marek Suski, mówiąc - "Myślę, że to pomysł na zaistnienie w polityce. Wydano wyroki w stosunku do bezpośrednich wykonawców, a mocodawcom udało się uniknąć odpowiedzialności. Podejrzewam, że naciski były. Zobaczmy, więc, jak Giertych będzie uzasadniał swoje stanowisko" .

Jak widać kolejne miesiące same przynoszą „uzasadnienie stanowiska” Romana Giertycha.

Od kilku miesięcy pojawia się coraz więcej przesłanek, wskazujących na działania bardzo wpływowych środowisk, zainteresowanych ostatecznym pogrzebaniem sprawy zabójstwa ks. Jerzego. Słabość struktur państwa, zniszczenie niezależnych od komunistycznej nomenklatury służb, sprzyja z pewnością narastaniu tych zjawisk.

Ktoś najwyraźniej zdecydował, że nadszedł czas, gdy można sobie pozwolić na zdecydowane i radykalne rozstrzygnięcia. Milczenie dziennikarzy i niewiedza społeczeństwa ośmiela w tym mocodawców.

Może, więc nadeszła pora, by poważnie potraktować wezwanie Giertycha i niezależnie od jego faktycznych intencji i politycznych konotacji, podjąć inicjatywę powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie zbadania okoliczności śmierci ks.Jerzego i prawidłowości działań, podjętych przez organy państwa w latach 1984-2008 ?

Jako realista, zdaję sobie sprawę, że w obecnym układzie parlamentarnym ten pomysł nie ma szans akceptacji. Polityka (jakkolwiek rozumiana) raz jeszcze staje się wrogiem prawdy, a „politycy” strażnikami esbeckich tajemnic.

A jeśli tak, a rzeczywistość nie znosi pustki – otwiera się drogę do powrotu „nieznanych sprawców”.




Źródła:

http://www.wprost.pl/ar/133248/Policja-zajmie-sie-zastraszaniem-Popieluszkow/

http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=748&NrSection=80&NrArticle=82880&IdTag=591

http://fakty.interia.pl/prasa/news/chca-mu-zamknac-usta-ws-ks-popieluszki,1008540,16

http://www.radiopodlasie.pl/index.php?m=275&idw=55&arch=0&start_id=0

http://www.tvn24.pl/0,1549598,wiadomosc.html

http://www.wprost.pl/ar/131778/Sluzby-wojskowe-PRL-zamieszane-w-zbrodnie-na-ks-Popieluszce/ "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Lip 07, 2008 6:19 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/82504,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-04, 20:09:20

PRAWO PIĘŚCI

- Dawno nie słyszałem tylu nieprawdziwych informacji. Mało mnie szlag nie trafił! – powtórzyłbym chętnie za ministrem Klichem, słysząc od trzech dni stek bredni i kłamstw, jakie on i podlegli mu figuranci opowiadają na temat Komisji Weryfikacyjnej.

W rankingu oszczerstw i cynicznych idiotyzmów wysuwa się wypowiedź premiera Tuska:
- Ja wiem, że są w Polsce politycy, którzy mają autentycznego hopla na punkcie archiwów i nie mogą się przyzwyczaić do tej myśli, że nie są już premierami, czy szefami komisji. I całe życie spędziliby w tych archiwach, zatruwając nam przestrzeń publiczną swoimi interpretacjami tego, co znaleźli. Dlatego ja nie zgadzam się fundamentalnie z tym poglądem i od strony prawnej, i od strony politycznej.


Takiego ładunku chamstwa i prymitywnej agresji wobec premiera Olszewskiego, próżno szukać w jakimkolwiek politycznym „języku”. Strach, przed członkami Komisji, którzy uzyskali wiedzę na temat przyjaciół pana Tuska i jego „politycznego zaplecza”, w połączeniu z nienawiścią do osób, zagrażających agenturalnym interesom tego „zaplecza” wyraźnie przebija nawet z tak bełkotliwej wypowiedzi.

Tuż za ulubieńcem mas, uplasował się „przyjaciel tych, co potrzeba” - Schetyna Grzegorz, gdy z rozbrajającą szczerością oświadczył:
- Musimy zamknąć ten stan wojenny wokół teczek. To trumna i powinno być nad nią ciszej –Tym razem protest premiera Jana Olszewskiego, został uznany przez wrocławskiego dobroczyńcę jako „słowa rozkapryszonego bobasa, któremu odebrano ukochane teczki" .

Nawet nie śmiem spytać, jak gwiazdy dziennikarstwa potraktowałyby taką wypowiedź, gdyby jej autorem był, co nie daj Boże, poseł Kurski.

Stara zasada bandycka mówi, by uciekając złodziej krzyczał „łapaj złodzieja!”
Wierny tej zasadzie Bogdan Klich, po podstępnym wykradzeniu akt Komisji Weryfikacyjnej, natychmiast powiadomił media, jakoby brakowało w nich 50 teczek z 200 dokumentami. Nikt z braci dziennikarskiej nie zastanowił się, w jakiż to nadprzyrodzony sposób, po upływie 4 godzin SKW zorientowała się w zawartości kilkudziesięciu skrzyń i wykoncypowała, że brakuje w nich właśnie 200 dokumentów? W taką sprawność polskich służb trudno doprawdy uwierzyć. Tym bardziej, że Klichowe służby nie zadbały nawet o rzecz zupełnie elementarną w takich przypadkach – sporządzenie protokołów przejęcia dokumentacji, co tyleż świadczy o ich profesjonalizmie, jak o bandyckim charakterze operacji przejęcia akt.

Za kilka dni rządowe media obiegnie straszliwa wieść, że brakuje znacznie więcej tajnych dokumentów; krzyk podniesie nieoceniony przyjaciel służb wszelakich - tow.Zemke, a prokuratura natychmiast rozpocznie działania. Wkrótce potem do domów członków Komisji Weryfikacyjnej zapukają o 6 rano rozczochrane panienki z ABW…

Nieopatrznie plany towarzyszy zdradził Paweł Graś sugerując, że dokumenty mogą się znajdować w domach członków komisji:

– Nie wiem, czy tak rzeczywiście jest, ale patrząc na sposób podejścia poprzedniej ekipy do tej problematyki, jest to wielce prawdopodobne – wyznał skromnie w „Rzeczpospolitej”.

Korzyść z tej kombinacji potrójna – zastraszenie członków Komisji i kolejna okazja do skradzenia im dokumentów np. o zabójstwie ks.Popiełuszki; piękny i pouczający pospólstwo efekt propagandowy oraz wdzięczność zuchów z WSI, dyszących od miesięcy żądzą zemsty i odwetu.

Dobrze się stało, że głos w tej sprawie zabrał prezydent Kaczyński, zajmując stanowisko zgodne z prawem i dobrymi obyczajami. W ocenie Lecha Kaczyńskiego, wywiezienie akt pokazuje, że "są osoby, które chcą wiedzieć, co się zdarzyło, które chcą wiedzieć, kto co wie". "Myślę, że są niezwykle zniecierpliwione" - ocenił prezydent. Jednocześnie zaznaczył, że zgodnie z prawem to przewodniczący komisji weryfikacyjnej rozsyła dokumenty tam, gdzie powinien, czyli do SKW, do wywiadu wojskowego, do prokuratury czy do IPN.

W tle tej medialnej szopki dzieją się niestety rzeczy poważne i groźne.

Komisja Weryfikacyjna WSI nadal jest ustawowym organem państwowym i nie istnieje żaden akt prawny, na mocy, którego miałaby zakończyć pracę. Skandaliczny, a co najważniejsze sprzeczny z prawem sposób, w jaki próbuje się skończyć prace Komisji i zmusić ją do posłuszeństwa, nie spotka się niestety z reakcją „autorytetów prawniczych”.

Nie ma, co liczyć, że ktokolwiek z tego towarzystwa, stanie w obronie prawa i osoby Jana Olszewskiego, obrażanego przez stado miernot i politycznych chamów. Nadal też, o czym - „miłośnicy prawa” pamiętać nie chcą obowiązuje ustawa z dnia 9 czerwca 2006 r. Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego (Dz. U. z dnia 23 czerwca 2006 r.), a w niej Art. 70. 1., który stanowi, iż:

Komisja Weryfikacyjna składa Marszałkowi Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, za pośrednictwem Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych, w terminie określonym na podstawie art. 63 ust. 8, sprawozdanie ze swojej działalności. 2. Komisja Weryfikacyjna po zakończeniu swoich prac podaje do publicznej wiadomości komunikat o wynikach prac. 3. Rada Ministrów określi, w drodze rozporządzenia, zakres informacji podlegających podaniu do publicznej wiadomości, uwzględniając konieczność zapewnienia bezpieczeństwa państwa i ochrony informacji niejawnych.

Wśród skradzionych z BBN – u dokumentów było 70 zawiadomień o przestępstwach, dokonanych przez politycznych przyjaciół Platformy, które już zapewne nigdy nie ujrzą prokuratorskiego biurka. Zabierając całą dokumentację – w tym pochodzącą z IPN-u, SWW, ABW i policji, Służba Kontrwywiadu Wojskowego, do której zdążyło już wrócić wielu zuchów z WSI, ma okazję zapoznać się z informacjami, do których nie posiada żadnych uprawnień i zniszczyć dowolny dokument, gdy może on stanowić zagrożenie dla interesów agenturalnego zaplecza Platformy. Nikt mi nie udowodni, że z takiej „okazji” nie skorzysta.

Pozbawiając Komisję wszystkich dokumentów, uniemożliwia się jej wypełnienie ustawowego nakazu, przedłożenia sprawozdania z działalności. Co prawda, zapobiegliwy premier Tusk, zdążył już wydać rozporządzenie, zakazujące ujawniania jakichkolwiek szczegółowych ( poza statystyką) danych, jednak i w takim zakresie Komisja nie jest w stanie przedstawić efektów swoich prac.

Pogarda dla prawa, dla dobrych obyczajów, a nade wszystko – pogarda dla własnego społeczeństwa, nie od dziś cechuje ludzi tego rządu. Pośpiech i tryb, w jakim skradziono akta Komisji Weryfikacyjnej świadczy, jak bardzo „towarzystwo przyjaciół WSI” śpieszy się z wykonaniem dyrektyw swoich mocodawców i jak groźna dla nich jest wiedza, zdobyta przez członków Komisji.

Przed kilkoma dniami, pisząc o stowarzyszeniu PRO MILITIO – założonym przez janczarów Ludowego Wojska Polskiego i zuchów z WSI, napisałem o nadchodzącym czasie zemsty i odwetu. Każdy dzień przynosi niestety potwierdzenie dla tej tezy.
Patrzcie na ręce ludzi, którzy tak bardzo boją się prawdy, że nie cofną się przed niczym, by ją zadusić. Patrzcie im na ręce, nim będzie za późno.





http://www.tvn24.pl/0,1555940,wiadomosc.html

http://www.tvn24.pl/12690,1555768,wiadomosc.html

http://www.tvn24.pl/12690,1555708,wiadomosc.html

http://www.rp.pl/artykul/157604.html

http://www.rp.pl/artykul/158059.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Lip 07, 2008 6:21 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/82741,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-06, 19:57:22

"MOSKIEWSKA ERYSTYKA – TUSKOWE GADANIE

Z przeglądu wszelkiego rodzaju publikacji, na temat instalacji „tarczy antyrakietowej, wynika, że wiedza ich autorów na temat, o którym rozprawiają jest żenująco niska. Można nawet zauważyć pewną prawidłowość, – im mniej wiedzy, tym głośniejszy krzyk przeciwko „tarczy”. Przeciwnicy instalacji bez najmniejszej refleksji przyjmują wszystkie kłamstwa i fałszerstwa rozpowszechniane przez rosyjską propagandę, przy czym – im większa bzdura wyszła od wschodniego sąsiada – tym chętniej jest powielana w polskich mediach. Niemałą rolę w tych „merytorycznych” dyskusjach mają środowiska mentalnie, służbowo lub finansowo zależne od Rosji
Ponieważ dyskusja z ludźmi twierdzącymi, że „tarcza” stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, przypomina próby przekonywania chorego, że gorzkie lekarstwo uratuje mu życie, nie ma najmniejszego sensu jej prowokować.

Warto natomiast poprzewracać kilka sowieckich totemów, jakie przy chętnym udziale użytecznych „powtarzaczy”, spece od dezinformacji postawili w naszych mediach.
Od strony technicznej trzeba przypomnieć, że „cały ten zgiełk” dotyczy instalacji składającej się z dziesięciu silosów, umieszczonych w dwóch rzędach i zajmuje w sumie powierzchnię boiska piłkarskiego. W Polsce planuje się budowę stanowiska rakiet przechwytujących (GBI), które miałoby służyć do obrony przed rakietami balistycznymi dalekiego i średniego zasięgu. System zapewni skuteczną ochronę nie tylko Stanom Zjednoczonym, ale również większość europejskich członków NATO, w tym Polsce. Pociski, wystrzeliwane z tych stanowisk korzystają z energii kinetycznej i nie zawierają ładunków wybuchowych. Zestrzelenie wrogiej rakiety następuje w przestrzeni kosmicznej i nie stanowi zagrożenia dla terytorium kraju, nad którym następuje zestrzelenie. Nawet dla każdego średnio zaawansowanego „powtarzacza” powinno być oczywiste, że taki pocisk jest za mały, by można nim było przenosić głowice nuklearne, a rosyjskie rzekome obawy w tym zakresie, można włożyć między bajki.

Całość instalacji ma charakter defensywny i nie stanowi zagrożenia dla nikogo, kto nie jest agresorem. Jeśli Rosja upatruje w nim zagrożenie, sama przyznaje, w jakiej roli chce występować wobec USA i państw NATO.

Jak wiemy, Amerykanie złożyli Rosji propozycję współpracy w rozwoju systemu obrony przeciwrakietowej, obejmującą wymianę technologii i informacji o zagrożeniach rakietowych oraz zaproponowali budowę kompatybilnych systemów obrony. Czy ktoś z krzykaczy, rozwodzących się nad zagrożeniem amerykańskim militaryzmem, potrafi odpowiedzieć, dlaczego Rosja nie przystała na te propozycje?

Niewielu też zwraca uwagę, że od chwili, gdy pojawił się pomysł budowy w Polsce instalacji antyrakietowej, niemiecka kanclerz rozpoczęła kampanię, by Polska budowała tarczę w ramach NATO. Już w marcu ubiegłego roku Angela Merkel zapowiadała - „W sprawie tarczy antyrakietowej preferujemy - i powiem to w Polsce - rozwiązanie w ramach Paktu Północnoatlantyckiego oraz otwartą dyskusję z Rosją. Będę zabiegała o to, by obrona przeciwrakietowa była zadaniem dla Sojuszu. Szanse na to wcale nie są małe”.
Dziś również słyszymy argumenty, że „tarcza” tak, ale tylko w NATO.
Przemilcza się przy tym fakt, że stopień rozwoju obu systemów jest bardzo różny. W NATO dopiero trwają prace koncepcyjne dotyczące przyszłej architektury systemu i nic nie wskazuje, by szybko weszły w fazę realizacji. Poza tym, nie ma żadnej sprzeczności między rozwojem amerykańskiego systemu MD (tarcza) a budową systemu obrony przeciwrakietowej NATO. Jak twierdzą Amerykanie, oba systemy mogą w przyszłości z sobą doskonale współpracować. Niemieckie starania, by Polska „zaczekała” na NATO, dziwnie korelują z głosem rosyjskich generałów, straszących nas od miesięcy atakami nuklearnymi. Nie słychać natomiast, by podobnym zagrożeniem dla Rosji była „tarcza” planowana przez NATO.

Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę, że instalacja w Polsce nie stanowi dla nich żadnego, militarnego zagrożenia. Pośrednio przyznają to sami, gdy tak jak dowódca rosyjskiego lotnictwa strategicznego gen.Igor Chworow, chełpliwie tłumaczą, że „elementy tarczy są obiektami "o słabej obronie" i dlatego "wszystkie typy samolotów rosyjskiego lotnictwa strategicznego mogą wykonywać zadania związane z ich elektronicznym zwalczaniem lub fizycznym niszczeniem". Sugerował przy tym, że to nietrudne zadanie, do którego Rosjanie nie muszą się nawet zbytnio przygotowywać. W czym zatem problem? Jeśli zechcą, zniszczą.

Jak rozumiem, przeciwnicy „tarczy” niebezpieczeństwo dla Polski upatrują w rosyjskim „niet”, bojąc się, że możemy stać się celem agresji sąsiada. Argument zaiste groźny, bo sprowadzający problem rosyjskiego sprzeciwu, niemal do rangi polskiej racji stanu. I idiotyczny, gdyż postuluje rezygnację z obrony, w nadziej, że agresor widząc bezbronnego, obejdzie go bokiem. Równie zasadną byłaby wiara, że w polityce międzynarodowej należy zajmować wyłącznie rolę ofiarnych baranków, przez co przyczyni się skutecznie do zmniejszenia pogłowia wilków.

Przez wiele miesięcy „polskiej dyskusji nad tarczą”, przyzwyczailiśmy się niemal do funkcjonowania tylu „niepodważalnych” prawd na temat rzekomych zagrożeń i przeszkód, że ich burzenie zajęłoby zbyt wiele miejsca, jak na jeden skromny objętościowo tekst. Istnieją w świadomości Polaków jako argumenty, podczas gdy ich wartość merytoryczna i konfrontacja z prawdą, ujawnia wyłącznie demagogię autorów i marność ich wywodów.

Tzw. „gwarancje bezpieczeństwa”, o które rzekomo zabiegają zatroskani losem rodaków politycy tego rządu, można bez wdawania się w szczegółowe rozważania obalić jednym, oczywistym argumentem. Jeśli bowiem „tarcza” jest tak groźna dla Rosji, jak tłumaczą nam ci sami politycy, to najwyraźniej stanowi silną „gwarancję” polskiego bezpieczeństwa i każde żądanie, by uzupełnić ją dodatkowymi „Patriotami” brzmi jak prośba idioty, który poza karabinem maszynowych chce jeszcze dla obrony otwieracza do konserw. Poza tym, obecność 200 amerykańskich żołnierzy (obsługa instalacji) daje nam większą gwarancję bezpieczeństwa, niż wszystkie razem wzięte „strategie” generałów po sowieckich uczelniach.

Choć zabrzmi to jak bezczelna herezja twierdzę, że powinniśmy być gotowi „dopłacić” Amerykanom do tej instalacji, byle tylko znalazła się na naszym terytorium. Rzekome „gwarancje”, o które zabiega ten rząd są tyleż przejawem głupoty, co politycznej dywersji i trzeba usilnie „mijać się” z rozumem i faktami, by je uzasadniać.

Dla każdego, kto zna polską historię i ma nawet mgliste pojęcie o geopolityce, wydaje się oczywiste, że tylko militarny sojusz z USA daje nam ochronę polskich interesów, a wszystko, co „groźne” i „złe” z punktu widzenia Rosji, jest dla Polski jak najlepszym rozwiązaniem. Kto z sensem potrafi wykazać coś przeciwnego, zasługuje na „historycznego” Nobla.

Dywagacje, jakie w tej materii prowadzą różnego rodzaju „mędrkowie” stawia ich wywody poza nawiasem elementarnych prawd politycznych i historycznych i sprawia, że należy im odmówić jakiejkolwiek wartości konceptualnej.

Od strony faktów politycznych dla oceny obecnego, polskiego stanowiska w kwestii instalacji, ma natomiast znaczenie fakt, że usztywnienie tej postawy nastąpiło po wizytach delegacji rządowych w Niemczech i w Rosji. Spragnionych dowodów, zachęcam do zapoznania się z wypowiedziami platformianych polityków na ten temat, zebranymi choćby w „Raporcie” na temat „tarczy antyrakietowej”, znajdującym się na stronach „GazWyb”.

„Ewolucja” polskiego stanowiska jest doskonale widoczna. Radzę porównać zwłaszcza informacje o przebiegu wizyty w Moskwie z doniesieniem z 22 lutego br., zatytułowanym znamiennie „Tusk wstrzymuje tarczę”. Kto wierzy w polityczne „przypadki” niech czyta „Misia” i nie zawraca sobie i innym głowy.

Wszelkiej maści „powtarzaczom”, czyli przeciwnikom „tarczy” proponuję wysiłek intelektualny i rozwiązanie zagadki - jaki wpływ na stanowisko tego rządu, miała „moskiewska przygoda” pana Tuska? Po uzyskaniu rozwiązania, radzę już ciszej krzyczeć. Bo wstyd.



Źródła:

http://wyborcza.pl/1,79204,3984599.html

http://wyborcza.pl/1,79204,3964876.html

http://wyborcza.pl/1,79204,4952523.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4910022.html "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 09, 2008 4:51 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/83041,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-08, 19:47:47

GRA POLSKĄ

„Utworzenie „Solidarności” i początkowy okres jej działania jako związek zawodowy, może być odczytywane jako eksperymentalna, pierwsza faza polskiej „odnowy”. Mianowanie Jaruzelskiego, wprowadzenie stanu wojennego, oraz zawieszenie„Solidarności”, stanowi drugą fazę, przeznaczoną na wprowadzenie tego ruchu pod ścisłą kontrolę oraz zapewnienie stanu politycznej konsolidacji.

W trzeciej fazie można oczekiwać, że zostanie uformowany rząd koalicyjny, skupiający przedstawicieli partii komunistycznej, reprezentantów reaktywowanej „Solidarności”, oraz Kościoła. W tym rządzie mogłoby się znaleźć również kilku tak zwanych „liberałów”.Tego rodzaju rząd, w nowym stylu we Wschodniej Europie, byłby odpowiednio wyposażony i przygotowany do rozwijania strategii komunistycznej, poprzez prowadzenie kampanii na rzecz rozbrojenia, na rzecz „stref bezatomowych” w Europie, być może nawet w sprawie powrotu do Planu Rapackiego, ale przede wszystkim za rozwiązaniem NATO i Układu Warszawskiego, aż po ostateczne ustanowienie neutralnej, socjalistycznej Europy” – tak w roku 1984 pisał Anatolij Golicyn w doskonałej książce „Nowe kłamstwa w miejsce starych – komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji”.

Od 1989 roku jesteśmy świadkami realizacji tej strategii. Gdy prześledzić losy polskiej „transformacji ustrojowej” nietrudno dostrzec, że działania rządów Mazowieckiego, Suchockiej, Millera, a obecnie Tuska, wpisują się w jej schemat. O dalszych losach państw postkomunistycznych, Golicyn pisał: „Wyzwolone spod bezpośredniej okupacji sowieckiej, przyjęte do NATO i UE wciąż pozostają pod dominującym wpływem dawnego okupanta. Nie ma też wątpliwości, że stało się tak właśnie dlatego, że Rosji sowieckiej udało się w latach 60-tych i później zastąpić autentyczną opozycję niepodległościową ruchami dysydenckimi, których celem była nie niepodległość lecz socjalizm z ludzką twarzą.” (…)

„We właściwym czasie można doprowadzić do „liberalizacji” w Polsce i wszędzie indziej, ale zawsze będzie to służyło odnowie omawianych tu reżimów komunistycznych. Działalność fałszywej opozycji będzie dalej wprowadzać w błąd opinię i niweczyć wysiłki prawdziwej opozycji w komunistycznym świecie.”

Jak groźna i trafna była analiza Golicyna, sporządzona przed 24 laty, niech świadczy fakt, że pierwszą decyzją Grzegorza Reszki, po przejęciu od Antoniego Macierewicza Służb Kontrwywiadu Wojskowego, było nakazanie zniszczenia całego nakładu książki, wydanej przez Bibliotekę Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Publikacja stanowiła dla obecnej władzy istotne zagrożenie, bowiem, jak napisano w przedmowie do polskiego wydania, miała stać się „obowiązkowym podręcznikiem polskich służb specjalnych. Stworzenie nowych służb wojskowych a zwłaszcza SKW, po likwidacji WSI, otwarło drogę do nowego systemu kształtowania kadr uniezależnionych wreszcie od wpływów sowieckich. Dla nich przygotowano to pierwsze polskie wydanie książki Anatolia Golicyna. Jej studiowanie pomoże lepiej rozumieć zagrożenia, jakie stoją przed Polską, a które służba kontrwywiadu ma obowiązek zwalczać.”

Nie jest przypadkiem, że priorytetem rządu PO stała się jak najszybsza reaktywacja układu WSI. Ludzie, stanowiący główny trzon tej formacji, zostali ukształtowani przez służby sowieckie i stanowią najsilniejszą grupę opcji promoskiewskiej, działającą nadal w polskim życiu politycznym i gospodarczym. Dla Rosjan powrót każdego z nich, to prawdziwa premia.

By osiągnąć swój cel, ten rząd nie zawahał przed rażącym łamaniem prawa. Nie mająca precedensu w III RP wielomiesięczna kampania dezinformacji na temat prac Komisji Weryfikacyjnej, niszczenie i sabotowanie jej działań, zastraszanie członków komisji, represje ze strony służb, oszczerstwa i bezczelne kłamstwa rozpowszechniane przez funkcjonariuszy medialnych, pozwoliły oszukać własne społeczeństwo i przywrócić wpływy postsowieckiej agentury. Jeżeli wziąć pod uwagę, że Komisja weryfikacyjna podczas swojej działalności ustaliła kilkadziesiąt nazwisk polityków, ponad 200 dziennikarzy i tysiąc nazwisk przedsiębiorców współpracujących ze służbami komunistycznymi i z WSI – nie może dziwić zmasowany atak tego „towarzystwa przyjaźni polsko-radzieckiej”.

Z analizami Golicyna na temat inspiracji „polskich przemian” doskonale koresponduje „głos ludzi radzieckich”. W Biuletynie IPN –u z kwietnia 2004 roku nr.4 (39) znajdujemy szyfrogram Nr 581, nadany dnia 20.01 [1989 r.] o godz. 14.30 z Moskwy przez Grupę Operacyjną „Wisła”, czyli placówkę peerelowskiej bezpieki działającą w Moskwie, składającej się z kilku oficerów kontrwywiadu Departamentu II MSW. Czytamy tam m.in. o opiniach sowieckich przywódców :

„Dla ZSRR liczy się obecnie przede wszystkim pomyślny rozwój stosunków z USA i w tym kontekście istnieje potrzeba zbudowania w K[rajach] S[ocjalistycznych] mostów porozumienia pomiędzy różnymi siłami społecznymi, dlatego nie powinniście nam przeszkadzać w kontaktach z polskimi intelektualistami. Znaczna część z nich przeszła do opozycji na skutek błędów w polityce PZPR i niewłaściwych ocen poszczególnych ludzi. Dlatego musimy mieć własne rozpoznanie i ocenę działaczy opozycji. W związku z tym Ambasada Radziecka w Warszawie, i nie tylko ona, otrzymała polecenie opracowania pełnego kompendium wiedzy dot[yczącego] opozycji, personalnego „Who is who?”

„Ludzie radzieccy” nie popełnili błędu „stawiając” na odpowiednich polityków, wywodzących się z kręgów „koncesjonowanej opozycji”. Ich wiedza na temat -„kto jest kto” była mocno podstawą „polskich przemian”.

Odpowiedź na pytanie – dlaczego politycy Platformy z taką zaciekłością atakowali likwidację WSI i budowę przez PIS nowych służb wojskowych, przyniesie z pewnością aneks do Raportu z weryfikacji WSI. Warto zaczekać, by dowiedzieć się jakie związki biznesowe i polityczne łączyły tych ludzi z postsowiecką agenturą.

Kto zdaje sobie sprawę z jakim rządem i przez kogo inspirowanym mamy obecnie do czynienia, nie powinien być zdziwiony, że jest on przeciwny instalacji w Polsce elementów amerykańskiej „tarczy” antyrakietowej. Inne stanowisko byłoby aktem karygodnej niesubordynacji, wobec „zaplecza” politycznego Platformy. Nigdy też PO nie ukrywała, że priorytetem jej polityki zagranicznej jest Unia Europejska, a nie USA Chłodny stosunek państw unijnych do amerykańskich planów militarnych, to w ogromnej mierze zasługa działań dyplomacji niemieckiej i rosyjskich nacisków.

„Rząd koalicyjny w Polsce - pisał Golicyn- w rzeczywistości okazałby się totalitarny, pod nowym, podstępnym i bardziej niebezpiecznym przebraniem. Przyjęty jako spontanicznie ukonstytuowany, o nowej formie wielopartyjnego, półdemokratycznego reżimu, w istocie służyłby podkopywaniu oporu przeciwko komunizmowi, wewnątrz i na zewnątrz Bloku. Na Zachodzie byłaby coraz bardziej kwestionowana potrzeba łożenia ogromnych wydatków na obronę. Pojawiłyby się nowe możliwości do oddzielania Europy od Stanów Zjednoczonych, następnie zneutralizowania Niemiec i zniszczenia NATO.”

Przypomnę, że nie, kto inny jak kanclerz Niemiec jest gorącą zwolenniczką „rozwiązań w ramach Paktu Północnoatlantyckiego oraz otwartą dyskusją z Rosją” i namawiała Tuska, by Polska skorzystała z projektów obrony przeciwrakietowej, przygotowywanych przez NATO. O tym, że prace nad NATO - wską „tarczą” są dopiero w fazie wstępnej, propagatorzy tego pomysłu nie wspominają.

Golicyn, który przewidział proces zjednoczenia Niemiec, precyzyjnie określił kierunki przyszłej, niemieckiej polityki:

„Jest coraz więcej oznak, że trwają przygotowania do wprowadzenia w życie komunistycznych inicjatyw, dotyczących Niemiec i jest to pomyślane jako kluczowe wyjście w kierunku neutralnej, socjalistycznej Europy.” (…)“Liberalizacja” we Wschodniej Europie mogłaby, prawdopodobnie, spowodować w Czechosłowacji powrót do władzy Dubczeka i jego wspólników. Jeśli ten proces zostałby rozszerzony na Niemcy Wschodnie, to możnaby się nawet spodziewać upadku muru berlińskiego.”(str.500)

Donald Tusk jest pierwszym premierem polskiego rządu, który zbiera tyle pochwał od zagranicznych polityków. Po równo - od niemieckiej kanclerz i rosyjskiego prezydenta. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, o którym pisałem we wpisie MOSKIEWSKA ERYSTYKA-TUSKOWE GADANIE, że usztywnienie stanowiska w sprawie „tarczy” nastąpiło wkrótce po kremlowskiej podróży premiera. Kto zechce prześledzić doniesienia prasowe z tego okresu, bez problemu dostrzeże tę prawidłowość. Nikt z całej rzeszy „ekspertów” i „fachowców” piszących brednie o „staraniach polskiego premiera dla zapewnienia bezpieczeństwa” nie pokusi się o prześledzenie tej zastanawiającej „ewolucji”.

Na str. 494 swojej książki Golicyn pisze wprost - „ Celem [walki o hegemonię] byłyby próby tworzenia nowych, fałszywych przymierzy pomiędzy potęgami komunistycznymi a nie komunistycznymi oraz rozbicie istniejącej struktury NATO i zastąpienie jej przez system zbiorowego bezpieczeństwa europejskiego, co doprowadziłoby do ostatecznego wycofania amerykańskiej obecności wojskowej z Europy Zachodniej i do wzrostu wpływów komunistycznych w tym rejonie.”

Rosyjskie „niet” dla instalacji w Polsce ma oczywisty związek z ograniczaniem militarnych wpływów Ameryki w Europie. Obecność w tej „koalicji” kanclerz Niemiec jest jeszcze jednym z elementów potwierdzających istnienie silnej osi Moskwa – Berlin, scementowanej budową Rurociągu Północnego.

W tej konfiguracji sił, obecny polski rząd staje się pionkiem na szachownicy. Agenturalne środowisko byłych WSI, wspierane przez tajnych i jawnych piewców przyjaźni polsko-radzieckiej dba, by był pionkiem grającym po „odpowiedniej stronie” i zachował Polskę w sferze rosyjskich wpływów.

Jeśli ktoś twierdzi, że obecne działania Tuska, nie mają związku ze strategią, nakreśloną przez Golicyna, zamyka oczy na niewygodną prawdę. Gdyby nawet ludzie tego rządu nie do końca zdawali sobie sprawę z konsekwencji odrzucenia amerykańskiej oferty, nie sposób nie dostrzec, że ich dbałość o dobre relacje z Rosją i Niemcami stanowią priorytet szczególnie bliski opcji postkomunistycznej. Nieprzypadkowo tak liczne w ostatnim czasie głosy „politycznych moralistów”, gardłujących o sprzeciwie wobec amerykańskiej presji należą do tych, którzy przez lata byli wiernymi wykonawcami rozkazów sowieckiego okupanta.

„Rozwój wypadków w Polsce przedstawia się jak wielki krok w kierunku finałowej fazy strategii komunistycznej na Europę.” – pisał Golicyn, przyznając procesom „transformacji ustrojowych” w naszym kraju rolę swoistego, europejskiego „laboratorium”.

Jakkolwiek nie oceniać tych analiz, w żaden sposób nie można odmówić im logiki i spójności, a nade wszystko nie dostrzec, że znalazły potwierdzenie w świecie realnym.

Gdy Europa staje się dziś miejscem wielkich gier politycznych, a Polska zdaje się dryfować w kierunku sowieckiej dominacji, warto pamiętać o przestrodze Golicyna, zawartej w ostatnim rozdziale książki :

„Bowiem głównym celem komunistów będzie spowodowanie wielkiego i nieodwracalnego przechylenia równowagi, istniejącej między światowymi potęgami, na korzyść Bloku Sowieckiego, jako przygotowań wstępnych do ideologicznego finału: ustanowienia światowej federacji państw komunistycznych.”







http://www.abcnet.s4w.pl/nowe-klamstwa-w-miejsce-starych-komunistyczna-strategia-p
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Lip 11, 2008 7:26 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/83399,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-10, 20:21:05

"KAIN

W domu zawsze mówiło się źle o Kościele i Piłsudskim, jak przystało na rodzinę przedwojennego komunisty. O Kraju Rad słyszał od ojca, że ludzie tam szczęśliwi, a rządy robotników i chłopów budują nowy ład na ziemi. Gdy przyszła wojna, znalazł się na robotach przymusowych. Po dwóch latach udało mu się uciec w rodzinne strony, ale przypadkowa łapanka sprawiła, że wysłano go jeszcze dalej, na roboty do Wiednia. Tam szybko znalazł wspólny język z miejscowymi komunistami i wraz z nimi ofiarnie pomagał Armii Czerwonej wyzwalać Wiedeń. W deklaracji członkowskiej ZBOWiD -u napisał później, że prowadził pracę wychowawczą wśród obcokrajowców i był łącznikiem w ramach Befreiungs Front.

W 1945 zapisał się do PPR i ukończył Centralną Szkołę Partyjną w Łodzi. Powodem do dumy napawał go fakt, że w latach 1945- 1948 walczył jako żołnierz Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego o utrwalenie władzy ludowej. Czas był gorący, więc starał się zadowolić przełożonych i nigdy nie wracać z akcji z pełnym magazynkiem.

Wkrótce dostrzeżono młodego porucznika i w 1946 wysłano go do Anglii, by „popracował” wśród polskich oficerów. Praca pod kierunkiem doświadczonych towarzyszy radzieckich, przynosiła nadspodziewane efekty, a młody funkcjonariusz wykazywał duże umiejętności, namawiając oficerów polskiej armii do powrotu do ojczyzny. Ci, którzy uwierzyli w zapewnienia sympatycznego młodzieńca, siedząc później w kazamatach bezpieki, musieli znajomość z nim wspominać jako największy, życiowy błąd.

„Londyński sprawdzian”, zdany w oczach sowieckich przyjaciół celująco, przyśpieszył karierę towarzysza porucznika. W roku 1951, w wieku 26 lat jest już szefem „Informacji” dywizji piechoty w Ełku, a w 54’ awansuje na szefa wydziału w departamencie finansów MON. Takich jak on nazywano pieszczotliwie „kołkami”. Bez przygotowania, bez szkoły i wykształcenia, nadrabiali braki gorliwym entuzjazmem. Nigdy nie drżała im ręka. Byli jak dobre, wygodne narzędzie, które bezbłędnie trafi wroga w potylicę.

Okres „odwilży” nasz bohater przeczekał w kwatermistrzostwie, a potem zaciągnął się na „studia” w Akademii Sztabu Generalnego. Wielu takich jak on, zmieniało wówczas „zaszeregowanie”, by skutecznie zatrzeć ślady zbrodniczej działalności w Informacji. Kontrolowane przejścia z bezpieki do Informacji, z Informacji do bezpieki, z aparatu politycznego do administracji, z Informacji do aparatu politycznego pozwalało, nawet najbardziej „umoczonym” przetrwać cało krótki okres tzw. odwilży.

Po „fali rozliczeń” nasz bohater, oczyszczony i świeży, za sugestią radzieckich „doradców” zaprzyjaźnia się szybko z towarzyszem Wojciechem, znanym im od lat jako „Wolski”, a wkrótce potem poznaje samego generała Pawłowa.

Te znajomości owocują przyśpieszoną karierą. Towarzysz Pawłow, tak wspominał pierwsze kontakty z oddanym „sprawie” oficerem: „Po pierwszej rozmowie zrozumiałem, że ta znajomość może przynieść mi dużo korzyści. (…)Widziałem w nim człowieka z dużymi perspektywami i bardzo żałowałem, że nie kieruje on kontrwywiadem, co stwarzałoby znacznie więcej możliwości do bezpośrednich z nim kontaktów. (…)Zacząłem zastanawiać się, jak mogę mu pomóc nie tylko w samym powrocie do kontrwywiadu, ale - najlepiej - na szefa tej służby”.

Jak powiedział tow. Pawłow, tak zrobił. W 1965 nasz bohater zostaje szefem kontrwywiadu Marynarki Wojennej, a w dwa lata później zastępcą szefa Wojskowej Służby Wewnętrznej.

Od roku 1979 jest już szefem całego kontrwywiadu WSW. Ma w ręku władzę, którą potrafi umiejętnie wykorzystać, budując wokół siebie atmosferę „silnego” człowieka.

Partia i radzieccy doceniają fakt, że potrafi trzymać na krótkiej smyczy żołnierzy tzw. Ludowego Wojska Polskiego i wkrótce wykorzystują jego doświadczenia do operacji „scalenia” bezpieczniackich służb. W roku 1981, już jako generał zostaje ministrem spraw wewnętrznych.

Doświadczenia z czasów wojskowej „Informacji” przydały się gdy trzeba podjąć decyzje o wypowiedzeniu wojny własnemu społeczeństwu. Ofiary – te zamierzone i te przypadkowe były konieczne. On to rozumiał.

Ludzie, którzy znali go z tego okresu, nie potrafią docenić starań generała. Taki Władysław Pożoga, może z zawiści twierdzi, że „ Był służalczy wobec przełożonych zwłaszcza w stosunku do tych którzy mieli decydujący wpływ na jego dalszą karierę. Zdolny wykonać każde zadanie, aby pozyskać uznanie i względy przełożonych. W stosunku do współpracowników bezwzględny w wykonawstwie jego poleceń przeciwstawiających się natychmiast usuwa. Żądny władzy, mściwy wobec osób krytycznie oceniających jego działania. Wyjątkowo zapobiegliwy w materialnym urządzaniu siebie i rodziny.”
Inny z „klubu generałów”,Franciszek Szlachcic, mówi wprost: „ Gdybym miał krótko go scharakteryzować, powiedziałbym tak: Inteligencja - średnia, częściowo nabyta w bezpiece. Do roku osiemdziesiątego dziewiątego przypominał skrzyżowanie Dzierżyńskiego z Berią. Z bolszewickim honorem wykonywał zadania postawione przez Bieruta, Gomułkę, Ochaba, Gierka, Kanię, Jaruzelskiego oraz towarzyszy radzieckich. Był jednak przede wszystkim najwierniejszym, najoddańszym, najlojalniejszym, najwytrwalszym, najoperatywniejszym, najodważniejszym i chyba najniebezpieczniejszym współpracownikiem generała Jaruzelskiego”.

W 1989 nasz bohater przechodzi metamorfozę. Pod wpływem silnych uczuć patriotycznych zmienia się w polityka, męża stanu, któremu los Polski zawierzają zebrani w podwarszawskiej miejscowości „opozycjoniści”. Słowa, jakie w dedykacji książki, zamieściła jedna z tych „zagubionych owieczek”, cieszą serce dzielnego żołnierza: "...Pragnę oświadczyć, ze jestem pełen podziwu dla Pana osobiście i roli jaka Pan odegrał w naszej pokojowej rewolucji” – Jacek Kuroń.

Jest dumny ze swojej roli i wykonuje ją jak potrafi najlepiej – czyli zgodnie z instrukcją. W tamtych, „szalonych „ latach dziewięćdziesiątych tak dalece wczuwa się w swoją rolę, że zdaje się tracić pamięć o minionych latach. Czas bywa pomocny. Nie żyją już przecież mordercy księdza Suchowolca i księdza Niedzielaka. Nie żyją również mordercy morderców księży. Dobiega końca czas sprzątania po „błędach młodości”. Przyjaźń i czuły szacunek, jakim otacza naszego bohatera armia uznanych autorytetów i moralistów, pomaga w tej zbawiennej dla Polski terapii.

Własnymi, żołnierskimi słowami, tak opisuje to ofiarne posłannictwo :

„ Zdziwienie u wielu ludzi budzi fakt, ze Minister Spraw Wewnętrznych, jeden ze współtwórców i realizatorów stanu wojennego, patronował procesom, które doprowadziły do Okrągłego Stołu i ustrojowych przemian w Polsce.

Z całą pewnością było w Polsce, co najmniej kilku wybitnych polityków z dużym doświadczeniem, ale każdy z nich przy próbie dokonania zmian ustrojowych nie mając zaufania i całkowitego wsparcia MSW i MON zostałby niezwłocznie usunięty ze wszystkich stanowisk i w najlepszym wypadku odszedłby w polityczny niebyt. Żaden z nich nie miał odpowiedniego zaplecza. Podlegały im tylko sekretarki, bo już kierowca i oficer ochrony byli funkcjonariuszami podległego mnie MSW. Niewielu także było w Polsce polityków, którzy byliby zdolni zaryzykować załamanie się kariery, utratę stanowisk i środków do życia.”

Podkreślając siłę argumentów, jakimi się wówczas posługiwał, nie omieszkał wymienić:

„Pozwolę sobie przypomnieć, że podlegało mi bezpośrednio: około 100 tysięcy mundurowej policji i ZOMO, kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa - dość sprawnej policji politycznej, silnie rozbudowany wywiad i kontrwywiad, ponad 500 tys. ORMO dla której w magazynach zgromadzone było pełne policyjne wyekwipowanie z bronią włącznie. Byłem zwierzchnikiem Wojsk Ochrony Pogranicza i Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych ochraniających centralne instytucje państwa. Bezpośrednio podlegało mi silnie rozbudowane Biuro Ochrony Rządu, które ochraniało Rząd, Biuro Polityczne i Sekretariat KC PZPR. Sprawowałem zwierzchni nadzór nad uzbrojoną Strażą Przemysłową, Strażą Ochrony Kolei, Strażą Leśną, Strażą Bankową itp.

Jest jeszcze jeden mało znany, ale bardzo istotny fakt, który znacząco umocnił moją pozycję w kraju, w systemie sprawowania władzy. Od 2 grudnia 1983 r. byłem Przewodniczącym Komitetu Rady Ministrów do Spraw Przestrzegania Prawa, Porządku Publicznego i Dyscypliny Społecznej. W skład Komitetu wchodzili przedstawiciele kierownictw: Najwyższej Izby Kontroli, Sądu Najwyższego, Prokuratury Generalnej PRL, Naczelnego Sądu Administracyjnego, Państwowego Arbitrażu Gospodarczego, Ministerstw: Administracji Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska, Pracy Płac i Spraw Socjalnych, Finansów i Głównego Urząd Ceł, Komunikacji, Ministra do Spraw Współpracy ze Związkami Zawodowymi a także Urzędu Rady Ministrów oraz innych urzędów administracji państwowej. Ponadto w skład Komitetu wchodzili przedstawiciele: Frontu Jedności Narodu, Polskiej Akademii Nauk, Zarządu Głównego Zrzeszenia Prawników Polskich oraz Naczelnej Rady Adwokackiej.”

Czy ktokolwiek mógł sądzić, że tak potężna postać, może uchylać się od odpowiedzialności za Polskę? On ją przyjął jak największy ciężar.

Dziś jest chory, poważnie chory. Prawie pół wieku ciężkiej pracy, w stresie i napięciu musiało niekorzystnie odbić na zdrowiu. Gdy słyszy, jak zarzuca mu się zdradę, tchórzostwo, odpowiedzialność za setki ofiar czuje, że to społeczeństwo nie zrozumiało jeszcze jego dziejowej misji. Ani konieczności.

„ W mojej sprawie – powtarza - nie było żadnych dowodów, które mnie obciążały, wręcz przeciwnie. Strasznie ubolewam nad tym co się stało, ale ja tego nie chciałem”.

I mówi prawdę, bo dowodów dziś nie ma. Jedne spoczęły głęboko w ziemi, inne uszły z dymem. Te ocalałe, są u zbyt dobrych przyjaciół, by mogły martwić.

Wiedzę o wszystkich zbrodniach, o których wiedział, o których słyszał lub, których się tylko domyślał zabierze ze sobą. Ta wiedza, którą ma dziś, wystarczy, by dożył w spokoju swojego czasu „bohatera”. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Nie Lip 13, 2008 11:10 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/83676,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-12, 21:32:59

"ZNAMIĘ KAINA


Gdy przed 17 laty likwidowano Układ Warszawski, nikt z rządzących wówczas w Polsce polityków nie zechciał powiedzieć społeczeństwu, że Porozumienie o Rozwiązaniu Układu zawierało zapis stanowiący, iż „dokumenty otrzymane przez Polskę od Zjednoczonego Dowództwa Układu Warszawskiego nie mogą być przekazywane państwom trzecim i publikowane, chyba że sygnatariusze podpiszą kolejne porozumienie w tej sprawie”.

Jak stwierdził późniejszy minister obrony narodowej Bronisław Komorowski.- „Wtedy warto było zapłacić taką cenę za gładkie rozwiązanie Układu Warszawskiego”. Zapomniał dodać, że „takiej ceny” nie musiały płacić rządy innych państw – członków UW, a Polska była tu niechlubnym wyjątkiem. Czesi, Niemcy czy Bułgarzy dawno już udostępnili swoim historykom wgląd w dokumenty UW, pozostawiając tajną tylko niewielką, kilkuprocentową część, dotyczącą zwykle lat 80 –tych.

W roku 1999 roku amerykański historyk czeskiego pochodzenia prof. Vojtech Mastny zwrócił się do polskiego ministra obrony Janusza Onyszkiewicza o udostępnienie wyznaczonym polskim historykom niektórych wojskowych dokumentów sprzed kilkudziesięciu lat. Jego prośba wywołała wówczas prawdziwą burzę. Trzeba przypomnieć, że był to czas, gdy Polska wchodziła do NATO i możliwość odtajnienia akt UW wydawała się oczywista. Jednak odpowiedzi „czynników oficjalnych” nie pozostawiały złudzeń:

"Nieprzestrzeganie przez Rzeczpospolitą Polską procedur związanych z realizacją porozumień międzynarodowych mogłoby zostać uznane przez partnerów zagranicznych za brak wiarygodności oraz nasuwać obawy co do postępowania w przyszłości" - napisał do profesora Mastnego przedstawiciel MON, płk. Henryk Porajski z Zarządu Ogólnego Sztabu Generalnego.

Sam Onyszkiewicz miał identyczne zdanie: „Klauzuli z dokumentów, o które prosi prof. Mastny nie można zdjąć, bo to jest umowa międzynarodowa. Można ją zignorować, ale niesie to ze sobą określone konsekwencje. - Jesteśmy jednak porządnym państwem i jeśli nie ma nadzwyczajnego uzasadnienie, nie powinno się od takich umów odstępować”

Jak twierdzili wówczas polscy historycy, opór ministra obrony narodowej miał jednak trochę inne podłoże, niż dbałość o wizerunek „państwa prawa”. Na straży archiwum UW stały bowiem Wojskowe Służby Informacyjne. Pierwszą, negatywną oczywiście odpowiedź, udzielił prof.Mastnemu, szef WSI – Marek Dukaczewski. Jak twierdził wówczas prof.Andrzej Paczkowski – „Wojsko mocno strzeże dostępu do materiałów archiwalnych, a cywilne kierownictwo resortu to akceptuje”.

Pod koniec swojego urzędowania na stanowisku ministra ON, Bronisław Komorowski postanowił odtajnić dokumenty wojskowe, dotyczące sierpnia 1980 roku. Dokumenty ujawniono i zaprezentowano na konferencji prasowej, ale wobec Komorowskiego WSI wszczęły natychmiast postępowanie. Nie wiemy, czym zakończone.

Jeszcze w sierpniu 2005r. Marek Dukaczewski, czując się jedynym depozytariuszem tajemnic wojskowych, w liście do redaktora naczelnego WPROST mógł sobie pozwolić na bezczelne kłamstwo twierdząc :

„Nieprawdą jest, że IPN, Rzecznik Interesu Publicznego oraz sędziowie lustracyjni nie dostali z WSI materiałów archiwalnych z lat 1944-1990 dotyczących byłych wojskowych organów bezpieczeństwa państwa i mają do nich ograniczony dostęp, gdyż, zgodnie z ustawą o IPN oraz tzw. ustawą lustracyjną, WSI przekazały wszystkie takie materiały. Prezes IPN, Rzecznik Interesu Publicznego i sędziowie lustracyjni, mają pełny wgląd w zasoby archiwalne IPN, w tym zgromadzone w tzw. zbiorze zastrzeżonym. (…)Nieścisła jest wiadomość, że duża część zasobu archiwalnego przekazanego przez WSI do IPN znajduje się w tzw. zbiorze zastrzeżonym. W rzeczywistości do zbioru tego trafiło zaledwie około 6% z wszystkich przekazanych materiałów.”

Jak wyglądała prawda o przekazywaniu materiałów przez WSI, mieliśmy okazję dowiedzieć się na przykładzie zablokowania przez Dukaczewskiego generalskiej nominacji płk. Tarnowskiego, później zaś na podstawie Raportu z Weryfikacji WSI.

Do odtajnienia dokumentów Układu Warszawskiego doszło w listopadzie 2005r.. Tego „historycznego” kroku dokonał nie, kto inny, a minister ON w rządzie PIS-u Radosław Sikorski. Trzeba podkreślić, że nie udostępniono wówczas historykom całości archiwum wojskowych, gdyż nadal pozostawała tajna część należąca do tzw. zbioru zastrzeżonego. Do tego zbioru należą dokumenty, którym klauzulę tajności nadają szefowie służb specjalnych.

W okresie rządów PIS-u możliwy był dostęp historyków do znaczącej części tych dokumentów. Nie wiadomo niestety, w jakim zakresie obecny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego utajnił akta wojskowe.

Dzięki decyzji z roku 2005 możliwe były np. postępy w śledztwie IPN-u prowadzonym w sprawie udziału funkcjonariuszy państw komunistycznych w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu między innymi pozbawienie życia Karola Wojtyły, gdyż prokuratorzy Instytutu mieli dostęp do materiałów archiwalnych dotyczących Zarządu II Sztabu Generalnego WP z latach osiemdziesiątych. Możliwe było również poznanie dokumentów, wskazujących jednoznacznie na fakt współpracy Wojciecha Jaruzelskiego z Informacją Wojskową ( Biuletyn IPN 1-2 styczeń-luty 2007r.) i wiele innych cennych publikacji historycznych.

Przed kilkoma dniami Donald Tusk zapowiedział, że jego rząd pracuje nad ustawą o otwarciu archiwów IPN –u. Znając dotychczasowe stanowisko Platformy w sprawach lustracji, a szczególnie wobec prac historycznych, opartych na archiwach komunistycznych służb, należałoby z wielką rezerwą podchodzić do tej deklaracji.

Obawiam się, że ustawa, autorstwa tego rządu spowoduje raczej powstanie większych, niż dotychczas utrudnień w dostępie do najważniejszych okresów naszej najnowszej historii, a jeśli nie będzie obejmowała dostępu do archiwów wojskowych, nie zmieni niczego w obecnym stanie rzeczy. Działania tego rządu, w związku z reaktywacją agenturalnego układu WSI, nakazują domniemywać, że wojskowe służby nadal pozostaną jedynym depozytariuszem tajemnic PRL-u.

Tymczasem, można bez najmniejszej przesady powiedzieć, że prawdziwa wiedza o czasach naszego zniewolenia znajduje się właśnie w archiwach wojskowych. Sądowa farsa procesów Jaruzelskiego czy Kiszczaka jest możliwa również dlatego, że III RP strzeże dostępu do tajemnic komunistycznych zbrodni, zawartych w tych archiwach.

Jeszcze w roku 1998 pułkownik Ryszard Kukliński podczas jedynej wizyty w Polsce, domagał się odtajnienia „dokumentów z lat 60-tych i 70-tych, które jego zdaniem potwierdzają całkowite uzależnienie Ludowego Wojska Polskiego od ZSRR i służalczość niektórych generałów LWP wobec Sowietów. Chodzi o udostępnienie polskiej opinii publicznej jednostronnych zobowiązań wojennych PRL na rzecz Związku Radzieckiego: między innymi znanych Sztabowi Generalnemu Ludowego Wojska Polskiego wojskowych planów operacyjnych dotyczących ofensywy radzieckich sił zbrojnych na Zachodnią Europę.”

(…)Nie chcę niczego podpowiadać, ale to właśnie Sejmowa Komisja Obrony, na czele, której stoi poseł AWS Bronisław Komorowski, może wystąpić do Ministerstwa Obrony Narodowej z wnioskiem o otwarcie archiwów sztabu generalnego.”

Komisja mogła, ale nie chciała spełnić prośby pułkownika.

Kukliński twierdził wówczas, że „ z dokumentów, które powinny być jak najszybciej ujawnione, wyłania się tragiczna prawda o kompletnym braku zainteresowania Jaruzelskiego i jego towarzyszy broni losami własnego narodu. Im chodziło wyłącznie o dobrą opinię w oczach Kremla.”. (…)Ci ludzie nadal bronią własnych życiorysów i zaciemniają prawdę historyczną. Właśnie dlatego postsolidarnościowe elity III Rzeczypospolitej powinny doprowadzić do ujawnienia dokumentów Sztabu Generalnego LWP z lat 60-tych, 70-tych i 80-tych. Trzeba wreszcie głośno powiedzieć to, czego część społeczeństwa tylko się domyśla, a reszta ulega urokowi generała Jaruzelskiego i wierzy w jego dobre intencje.”

Gdy dziś toczy się w Polsce dyskusja na temat instalacji „tarczy antyrakietowej” i padają mocne słowa piewców minionego systemu o rzekomym zagrożeniu, jakie ma Polsce przynieść amerykańska obecność, warto przypomnieć następujące słowa płk. Kuklińskiego :

„Pakt Północno-atlantycki miał zawsze charakter obronny i powstał jako odpowiedź na agresywne dążenia Związku Sowieckiego, który po wchłonięciu Polski i państw Europy Środkowej, dążył do podboju całej Europy, a nawet świata. Temu celowi podporządkowana była cała koncepcja Układu Warszawskiego, który w istocie nie był układem warszawskim, lecz moskiewskim. Choćby dlatego, że jego dowództwo mieściło się w Moskwie, a na jego czele stali sowieccy marszałkowie i generałowie. Niektórych z nich znałem osobiście. Wiedziałem, że stoją na czele największej, najpotężniejszej i najbardziej nieludzkiej machiny wojennej, jaką znały dzieje ludzkości. Wiedziałem, jakie cele ma Armia Czerwona, i zdawałem sobie sprawę, że tym ludobójczym, zaborczym i agresywnym planom mogą się przeciwstawić tylko Stany Zjednoczone i to w ramach sojuszu atlantyckiego. Wysiłek Stanów Zjednoczonych spowodował, ze kilkakrotnie świat uniknął atomowego holocaustu, który Moskwa przewidywała w swych strategicznych planach.(…) Rosyjska dyplomacja dąży konsekwentnie do usunięcia jednostek amerykańskich z Europy, a przecież stanowią one gwarancje bezpieczeństwa, dzisiaj także gwarancje dla Polski. Wielu rosyjskich polityków nadal nie może się pogodzić z tym, że Polska definitywnie - po 123 latach zaborów i po 50 latach przynależności do imperium sowieckiego - stała się III Rzeczpospolitą.”

Krzyki, jakie podnoszą dziś „patrioci”, służący ongiś wiernie sowieckim okupantom, dotyczą rzekomo obaw o nasze bezpieczeństwo. Podziela je rząd Tuska, okłamując Polaków, co do faktycznych przyczyn swojego stanowiska. Na wszelkie ich „argumenty” związane z „zagrożeniem amerykańską instalacją”, wystarczy ta konstatacja, że płk. Kukliński powziął postanowienie nawiązania kontaktów z Amerykanami pod wpływem lektury planów strategicznych i operacyjnych Układu Warszawskiego, z których jednoznacznie wynikało, że Polskę czeka nuklearna zagłada już w pierwszych dniach III Wojny Światowej, planowanej przez Sowiety jeszcze w połowie lat 80-tych.

W dokumentach Układu Warszawskiego, aktach Informacji Wojskowej, Wojskowej Służby Informacyjnej i innych, ocalałych po „pogromach” roku 1989, zawarta jest najstraszniejsza prawda o najnowszej, polskiej historii. Jej ujawnienie jest konieczne, by odrzucić komunistyczną przeszłość i „odkupić” grzech założycielski III RP – jako państwa opartego na sojuszu katów z „reprezentantami” ich ofiar. Odtajnienie tych akt i umożliwienie historykom nieograniczonego do nich dostępu, będzie miało większą „siłę rażenia” niż dziesiątki politycznych rewolucji.




Źródła:

http://64.233.183.104/search?q=cache:5X_K5cQfah8J:www.mon.gov.pl/pliki/File/zalaczniki_do_artykul_sprostowania_i_polemiki/spros_i_polem_1360_WPROST_sprostowanie.doc+%22Marek+Dukaczewski%22+filetype:doc&hl=pl&ct=clnk&cd=1&gl=pl&client=firefox-a

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34317,3036553.html

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,5445185,Tusk__Przygotowujemy_projekt_otwarcia_archiwow_IPN.html?skad=rss

http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje09/text16p.htm

http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje09/text13p.htm

http://64.233.183.104/search?q=cache:rXFtS30CansJ:www.php.isn.ethz.ch/services/declassification/ /Rzeczpospolita_030725.pdf+%22Bronis%C5%82aw+Komorowski%22+filetype:pdf&hl=pl&ct=clnk&cd=43&gl=pl&client=firefox-a "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 16, 2008 6:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/84112,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

GRUPA OPERACYJNA WARSZAWA – STASI W POLSCE

Działalność na terenie Polski Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego Niemieckiej Republiki Demokratycznej (Ministerium für Staatssicherheit (MfS), znanego jako STASI, do dziś budzi uzasadnione emocje. Po pierwsze, zapewne dlatego, że chodzi o służbę niemiecka, po drugie, ponieważ służby te uznawane była za niezwykle sprawne, a zatem ich działalność miała duże znaczenie w zwalczaniu polskiej opozycji.

Przywódcy NRD - sztucznego tworu, powstałego z woli sowieckiej Rosji, zawsze należeli do sojuszniczej „awangardy" państw satelitarnych bloku komunistycznego. W sytuacji podziału Niemiec na dwa państwa o odmiennych ustrojach oraz w związku z tym, że Republika Federalna Niemiec nie uznała NRD za pełnoprawny podmiot państwowy na arenie międzynarodowej, wschodnioniemieckie kierownictwo partii i państwa wymagało szczególnej ochrony Związku Radzieckiego. Racja stanu NRD była więc związana z konkurencją ustrojową miedzy dwoma państwami niemieckimi i zależnością od ochrony sowieckiej. Ten stan rzeczy powodował, że przywódcy NRD należeli do najbardziej gorliwych strażników systemu komunistycznego, a ich służby cieszyły się zaufaniem towarzyszy radzieckich. Sekretarz generalny KC SED Erich Honecker w rozmowie ze Stefanem Olszowskim, ambasadorem PRL w Berlinie Wschodnim w dniu 20 XI 1980 r. wyraził dobitnie swój stosunek do polskich wydarzeń z roku 1980 - „Nie opowiadamy się za rozlewem krwi. To jest środek ostateczny. Ale użyć należy także i tego ostatecznego środka, jeżeli trzeba będzie bronić władzy robotniczo-chłopskiej. To są nasze doświadczenia z 1953 r., na to wskazują wydarzenia węgierskie z 1956 r. i w Czechosłowacji w 1968 r."

Wraz ze wzrostem wpływu środowisk opozycyjnych na procesy polityczne w Polsce, nasz kraj z wiernego sprzymierzeńca wspólnoty państw socjalistycznych stał się niepewnym ogniwem, które zagrażało nie tylko jej jedności, ale także wątłej równowadze sił w Europie, a ponadto, jako przykład dla innych, stanowił zagrożenie dla wewnętrznej stabilności pozostałych krajów bloku wschodniego.

O ile więc przed rokiem 1980 na terenie Polski oficjalnie służby wschodnioniemieckie nie prowadziły działalności, o tyle po podpisaniu „porozumień gdańskich", Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD, na rozkaz kierownictwa SED, zmobilizowało swoje siły, aby „za pomocą dostępnych środków uchronić przed rozerwaniem najsłabsze ogniwo Układu Warszawskiego." Dla MBP - podobnie jak dla innych tajnych służb krajów socjalistycznych , Polska stała się terenem działań operacyjnych.

Najważniejszą rolę w tej działalności odgrywał Wydział Główny II Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MfS-Hauptabteilung II), czyli kontrwywiad. Do jego zadań należały: koordynacja współpracy z partnerskimi służbami, demaskowanie rezydentur i poszczególnych agentów państw należących do NATO ze szczególnym uwzględnieniem RFN, a także informowanie kierownictwa partyjnego i państwowego NRD o zjawiskach ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwowego.

8 września 1980 roku, na mocy porozumienia z władzami polskimi, rozpoczęła działalność Grupa Operacyjna Warszawa. Do jej zadań należało: „zapewnienie stałych oficjalnych kontaktów z polskimi organami bezpieczeństwa, koordynacja tajnych działań w przedstawicielstwach NRD w Polsce, łącznie z werbowaniem nowych tajnych współpracowników, rozpoznanie i opracowanie współpracowników tajnych służb w przedstawicielstwach krajów niesocjalistycznych w Polsce oraz stała analiza sytuacji wewnętrznej".

Najważniejsze zadania Grupy Operacyjnej Warszawa na rok 1982, ujęte zostały w dokumencie z 18 listopada 1981 r. - „Porozumienie między Głównym Zarządem II i Departamentem II polskiego MSW dotyczące czynności grup operacyjnych MBP NRD w PRL."

Najistotniejsze z zadań polegało na zdobywaniu informacji dotyczących układu sił w Polsce. W tym celu Główny Zarząd Wywiadu oddelegował do Polski oficera łącznikowego Güntera Hasteroka, a wkrótce potem, innych agentów MBP. Do roku 1982 Grupa Operacyjna Warszawa pod dowództwem ppłk. Herbricha została uzupełniona o mjr. Wenzla, Reimanna, Gottschlinga oraz Fiedlera. Głównym pełnomocnikiem do spraw bezpieczeństwa ambasady (ambasadorem NRD był wówczas Egon Winkelmann) został kpt. Pfeffer.

Na podstawie planu zastępcy ministra bezpieczeństwa państwowego NRD, dotyczącego „pozyskiwania informacji odnośnie wrogiej działalności przeciwko PRL i innym krajom socjalistycznym, Berlin, 17 XI 1980 r., k. 487-493, wiemy o oficjalnych powiązaniach grupy operacyjnej z polskimi służbami bezpieczeństwa oraz o ich efektywnym wykorzystaniu,w celu zdobycia dodatkowych informacji. Kontakty z polskim MSW miały zostać rozbudowane do poziomu zastępców kierowników i kierowników poszczególnych wydziałów. Członkowie grupy operacyjnej mieli wykorzystywać kontakty z komendantami milicji w ich okręgach konsularnych w celu „stworzenia dalszych powiązań z polskimi służbami bezpieczeństwa i milicją w poszczególnych województwach." Poza tym, poprzez tajnych współpracowników i osoby kontaktowe (Kontaktpartnern), należało nawiązać kontakt z „wrogimi siłami".

W tym okresie w Departamencie II polskiego MSW (kontrwywiad) istniał Wydział 3, który jako „pion niemiecki" był odpowiedzialny za bezpośrednią współpracę z Wydziałem Głównym II/10 MBP NRD. Po utworzeniu Grupy Operacyjnej Warszawa Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego starało się nawiązać bezpośrednie kontakty robocze z Departamentem II polskiego MSW. Wcześniej już, służby bezpieczeństwa obu krajów regularnie ze sobą współpracowały, m.in. odbywano kilka spotkań roboczych rocznie. Współpraca dotyczyła wywiadu zagranicznego i obejmowała przede wszystkim konsultacje i wymianę doświadczeń, a także rozpoznanie tajnych rezydentur krajów zachodnich, szczególnie USA, oraz wspólne opracowywanie „obiektów kluczowych" w Republice Federalnej Niemiec z zastosowaniem „środków czynnych". Obejmowała również kontrolę ruchu granicznego i turystyki, ochronę gospodarki narodowej - przede wszystkim podczas targów międzynarodowych w Polsce, a także kontrolę pracowników polskich zatrudnionych w NRD oraz kultury, Kościoła, młodzieży i inteligencji. Współpracowano w sferze technik operacyjnych, obrony przed działaniami terrorystycznymi oraz postępowania śledczego, przekazywania informacji, ochrony osób, kryptografii i obserwacji.

W ramach pomocy „bratnim służbom" Wydział III MBP (wywiad i kontrwywiad radiowy) wysłał np. w 1985 r. do Warszawy specjalistów, których zadaniem była obserwacja połączeń satelitarnych ambasady Stanów Zjednoczonych.

Swoje plany współpracy z polskimi organami bezpieczeństwa miał także odpowiedzialny za grupę operacyjną Wydział II i dotyczyły one służb wywiadowczych RFN, tajnych służb amerykańskich, korespondentów z państw NATO oraz kontroli poczty w celu wykrycia „wywrotowej działalności imperialistycznych służb tajnych i obrony przed dywersją polityczno-ideologiczną". Powstały także plany współpracy innych ważnych służb specjalnych, na przykład sektora operacyjno-technicznego i Pionu XX Wydziału II MBP, który był szczególnie zaangażowany w okresie wizyt papieża Jana Pawła II we wspieranie SB „w zwalczaniu wrogich osób i grup klerykalnych".

Do kontaktów z Grupą Operacyjną Warszawa, gen. Kiszczak oddelegował zastępcę dyrektora gabinetu ministra spraw wewnętrznych płk Stefana Szymczykiewicza, który otrzymał od ministra osobiste polecenie „wyczerpującego i obiektywnego informowania bratnich służb socjalistycznych o wydarzeniach w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej". Z polskimi organami bezpieczeństwa można było w każdej chwili skontaktować się za pomocą tzw. „aparatu wcz", czyli zabezpieczoną przed podsłuchem linią telefoniczną wysokiej częstotliwości.

Gdy 1 czerwca 1982 r., w polskim MSW utworzono elitarne Biuro Studiów, którego zadanie polegało na „wypracowaniu strategii walki z opozycją" oraz m.in. na przenikaniu do elit „Solidarności" - jednostka ta była mocno wspierana przez Grupę Operacyjną Warszawa.

Trzeba wiedzieć, że wschodnioniemieckie służby regularnie współpracowały z kontrwywiadem służb specjalnych Związku Radzieckiego, Czechosłowacji, Węgier, Bułgarii i Kuby, które również miały w tym czasie swoje placówki w Polsce. Oprócz wymiany informacji na tematy dotyczące sytuacji politycznej w Polsce, jednym z głównych celów było „współdziałanie operacyjne i rozpracowywanie określonych osób" - na przykład w ramach zwalczania struktur opozycyjnych utrzymujących kontakty z krajami zachodnimi lub identyfikacji osób, które odwiedzały ambasady krajów zachodnich.

Przez pierwszy rok działalności Grupa Operacyjna Warszawa zebrała w sumie 633 raporty i przygotowała trzy obszerne analizy dotyczące „przyczyn i przebiegu kryzysu w Polsce". Zebrane w ciągu roku dane obejmowały 12 000 osób, w tak zwanych „kartotekach podejrzanych, poszukiwanych i wskazywanych", 2600 osobistych akt obywateli polskich dysponujących licznymi kontaktami z Zachodem, oraz 572 „faktów polityczno-operacyjnych".

Do połowy lat osiemdziesiątych Grupa Operacyjna Warszawa oraz oficerowie na etatach niejawnych w przedstawicielstwach NRD w Polsce stworzyli sieć około 150 tajnych współpracowników. Ta siatka uzupełniana była przez tak zwane osoby kontaktowe (Kontaktpersonen - KP) lub ludzi, z którymi kontaktowano się oficjalnie. Rodzaje powiązań zapisywano pod zaszyfrowanymi określeniami. I tak: „Fred" oznaczał osoby kontaktowe w polskim MSZ, „Martin" - tajnych współpracowników GO Warszawa, „Konrad" - nie zwerbowane osoby kontaktowe , a „Rudolf " - osoby związane z należącymi do dwóch ostatnich kategorii.

Najbardziej interesujące jest jednak zestawienie „źródeł" ,sporządzone przez MBP NRD w dn. 14 listopada 1986 r., na podstawie którego można wywnioskować, że informatorzy pochodzili z ministerstw, wymiaru sprawiedliwości, wojska, Kościołów i związków zawodowych. Wnioski takie wynikają z zestawienia oznaczeń kodowych tajnych współpracowników i osób kontaktowych w Polsce. Wskazują jednoznacznie, że wschodnioniemieckie służby miały swoich TW w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, ulokowanych w: Gabinecie Ministra, Departamencie I (wywiad), Departamencie II (kontrwywiad), Departamentach III (organizacje polityczne, media, prasa) , IV (Kościół, młodzież, kultura, inteligencja),V i VI oraz w Biurze Badawczym, Biurze „W" (kontrola korespondencji), Biurze Studiów (zwalczanie opozycji), Biurze „B" ( obserwacja, dochodzenia). Ponadto, TW Grupy Operacyjnej Warszawa znajdowali się w urzędach wojewódzkich, Konsulatach Generalnych NRD oraz na wyższych uczelniach, m.in. w Krakowie i Katowicach.

Szczególny charakter działalności GO Warszawa polegał na tym, że tylko w niewielkim stopniu realizowała ona zasadniczy cel podobnych grup, działających na terytorium państw bloku wschodniego - czyli kontroli obywateli NRD.

O wiele ważniejsze było wykorzystanie wszystkich oficjalnych i nieoficjalnych możliwości uzyskania informacji o wewnętrznej sytuacji Polski, oraz rozpracowanie wspólnie z polskimi służbami osób działających w opozycji i członków tajnych służb krajów zachodnich. W bardzo krótkim czasie, nowo powołanej grupie operacyjnej udało się stworzyć w ambasadzie w Warszawie centralę, która werbowała i prowadziła agentów oraz informatorów we wszystkich ważnych środowiskach Polski.

Jako przykład ścisłej współpracy GO Warszawa z polskim MSW, może służyć sprawa operacyjna prowadzona przeciwko poznańskiej Solidarności Walczącej, o kryptonimie „Sycylia". Jeszcze w roku 1989, na krótko przed likwidacją STASI, jeden z członków GO Warszawa donosił do centrali w Berlinie:

G[grupa] O[peracyjna] W[arszawa]

247/89

Warszawa, 23.11.1989



Dn. 17.11.1989 niżej podpisany przeprowadził kolejną rozmowę z z-cą Kierownika Wydz. IV Departamentu Studiów i Analiz MSW tow. mjr. Burakiem, odnośnie dalszego prowadzenia sprawy "Sycylia". Tow. mjr Burak ponownie uzasadnił konieczność skoordynowanego działania w sprawie "Sycylia" w zmienionych warunkach w obu krajach i wskazał na aktualność sformułowanej w piśmie SK-II-OO686 z maja 1989 r. koncepcji użycia "Dr. Schreibera" w celu wniknięcia do kierownictwa poznańskiej SW. Biorąc pod uwagę obecną sytuację społeczno-polityczną w NRD, strona polska proponuje, by propozycja, co do terminu koniecznego spotkania roboczego we Frankfurcie nad Odrą lub Słubicach nastąpiła z naszej strony. Polscy towarzysze proponują, by w przygotowaniach do spotkania i opracowania koncepcyjnego rozwiązania uwzględnić następujące rozważania:

1. Dla wniknięcia "Dr. Schreibera" do SW powinny zaistnieć określone "referencje", tzn. jego przynależność do opozycyjnego ugrupowania. Dlatego "Dr. Schreiber" powinien przyłączyć się albo do jakiejś już istniejącej grupy, albo też grupę tę trzeba będzie dopiero stworzyć.
2. Operacyjne stworzenie jakiegoś "własnego ugrupowania opozycyjnego" umożliwiłoby, zgodnie z polskimi doświadczeniami, głębokie operacyjne wniknięcie do opozycji, która w przyszłości rozprzestrzeni się w kraju. Wymagana byłaby jak najszybsza reakcja.
3. Obecnie wewnątrz opozycji w Poznaniu panuje dogodna sytuacja operacyjna. Są nawet oznaki, że z powodu powstałej sytuacji istniałoby wzmożone zainteresowanie w kontaktach z opozycją w NRD.

[podpis] Rzymann. kapitan

W kilka tygodni później tłum berlińczyków zdobył szturmem siedzibę centrali MBP. Pod koniec 1990 roku powstał Federalny Urząd ds. Materiałów Służby Bezpieczeństwa Państwowego NRD. Dostęp do akt STASI mają wszyscy obywatele, a także firmy, urzędy, partie polityczne, związki i stowarzyszenia. Archiwa urzędu otwarto na początku 1992 roku. Do tej pory skorzystało z nich prawie 2 miliony ludzi. Na wniosek instytucji sprawdzono 1,6 miliona osób.

Niemiecki model „otwarcia akt" pozostaje niedoścignionym i niechcianym wzorem dla polskich polityków. Dla rządu RFN głównym celem powołania urzędu ds. akt STASI było niedopuszczenie byłych pracowników i współpracowników bezpieki, wywiadu i kontrwywiadu do pracy w urzędach państwowych i publicznych oraz strukturach obronnych. W Polsce takim „drobiazgiem" dawno przestano się przejmować. Jako przykład rzetelnego stosowania zasady weryfikacji i dekomunizacji, niech posłużą dane, dotyczące niemieckich sił zbrojnych.

W październiku 1990 r. pod rozkazy dowódców Bundeswehry dostało się m.in. 300 generałów i admirałów armii enerdowskiej NVA. Początkowo przewidywano przejęcie 12 generałów uznanych za nieobciążonych przeszłością i zdolnych do "reedukacji światopoglądowej". Nie tylko nie przejęto żadnego z nich, lecz zwolniono też niemal wszystkich oficerów powyżej stopnia majora. Z 2110 pułkowników NVA w czerwcu 1991 r. zostało tylko 38. W Bundeswehrze chciało zostać początkowo 12 tys. 400 oficerów i 13 tys. 400 podoficerów - do końca lat 90. pozostało tylko około 3000 żołnierzy zawodowych od stopnia majora w dół.

Nie trzeba przypominać, że w polskiej armii nigdy nie dokonano podobnej weryfikacji. Nadal służą tam ludzie, broniący przez lata „socjalistycznej ojczyzny". Nigdy też nie ujawniono wschodnioniemieckiej agentury, ani jej wpływu na wydarzenia w Polsce. Nie wiemy, ilu ze współpracowników GO Warszawa zostało przejętych przez Federalną Służbę Wywiadowczą (BND), ilu zaś pozostało „do dyspozycji" służb rosyjskich. Przede wszystkim - nie wiemy, ilu z tych ludzi nadal prowadzi działalność agenturalną. To kolejna „biała plama" w naszych najnowszych dziejach.



Źródła:

- „Pamięć i Sprawiedliwość" nr.1(9)2006 - Monika Tantzscher - Grupy operacyjne STASI w krajach bloku wschodniego. IPN

- Drogi do Niepodległości 1944-1956/1980-1989. Nieznane źródła do dziejów najnowszych Polski. Wrocław 2001, dok. nr 246.

- 15 lat lustracji w Niemczech - Egzamin nie do odłożenia- http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_050618/plus_minus_a_10.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Lip 18, 2008 6:03 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/84422,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-17, 20:31:29

"MEDIALNE SŁUŻBY INFORMACYJNE

„Służba propagandowa MSW powinna mieć możliwość dawania do TV, radia i prasy gotowych programów do druku, albo też dostarczania TV, radiu i prasie półproduktów, którym ostateczny kształt nadadzą redakcje TV, radia i prasy.” – słowa Jerzego Urbana z pisma skierowanego w dniu 22.02.1983r do gen.Kiszczaka, wydają się zawierać pomysł na tyle ponadczasowy, że rządy III RP chętnie korzystały z podpowiedzi byłego rzecznika prasowego. W piśmie, z którego cytat pochodzi, Urban postulował „utworzenie w MSW oddzielnego pionu ( służby) propagandowej, działającej także w obrębie MO”. Jako głównego konsultanta, „jakiegoś szefa propagowania, szefa realizacji programów radiowo-tv – jednym słowem na kierownika pionu propagandy” tow. Urban proponował Mariusza Waltera. Jak trafna była to wówczas propozycja, sam Urban mógł o tym nie wiedzieć.

Mariusz Walter i Jan Wejchert – dzisiejsi władcy imperium medialnego ITI byli - o czym wiemy z Raportu z Weryfikacji WSI współpracownikami wojskowego wywiadu PRL. Pisałem o tym obszernie w innych tekstach, publikując w całości cytowane tu dokumenty.

Zeznania kadrowego oficera Zarządu II SG (WSW) Grzegorza Żemka, złożone przed Sądem Okręgowym w Warszawie, nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, co do roli, jaką wojskowe służby PRL zleciły dwóm swoim agentom:

„Zapytałem służb wojskowych czy mogę podjąć kontakt z Wejchertem. Otrzymałem wówczas informację, że on już współpracuje ze służbami wojskowymi, więc będzie to proste. W tym czasie byłem dyrektorem Departamentu Kredytów w BHI. Poznałem w czasie tych rozmów z Wejchertem jego współpracowników m.in. Marcina[pomyłka w imieniu]Waltera. Zasugerowali mi, że jeżeli jest potrzeba zorganizowania – znalezienia przykrycia dla agentów działających w dziedzinie mediów i ich finansowanie, to najlepiej stworzyć międzynarodowy koncern z udziałem Filmu Polskiego. (…) Przekazałem te sugestie do wojska, ale postawiłem warunek że jeżeli mam się tym zająć to muszę dostać ludzi którzy znają się na mediach i byliby w stanie taki koncern zorganizować. (…) Ten biznesplan przekazałem do WSI oraz Wejchertowi, do oceny.(…) Przyznaję, że przez cały czas miałem naciski ze służb specjalnych (…) żeby jak najszybciej zorganizować ten koncern medialny na zachodzie. W związku z tym rozpoczęła się pierwsza faza tworzenia tego koncernu; muszę przyznać że trochę „na wariackich papierach”.

Jak wiemy służbom udało się zrealizować „biznesplan” i koncern medialny ITI powstał - choć „na wariackich papierach”, ale z konkretnych środków FOZZ, ulokowanych w Banku International w Luksemburgu, który służył wywiadowi PRL do dokonywania operacji finansowych. Informacji o rzeczywistym pochodzeniu kapitałów koncernu próżno szukać w oficjalnych przekazach. Strona internetowa ITI proponuje dociekliwemu czytelnikowi „skok czasowy” pomiędzy rokiem 1984 (założenie firmy), a rokiem 1991, gdy do spółki dołączył szwajcarski bankowiec Bruno Valsangiacomo.

Jeśli dziś Walter i Wejchert mogą publicznie zaprzeczać swoim agenturalnym związkom i wypierać się źródeł finansowania koncernu – zawdzięczamy to „troskliwej” opiece, jaką komunistyczne służby otoczyły sprawę FOZZ-u, dbając by wiedza na ten temat nigdy nie ujrzała światła dziennego. Zabójstwa prof. Waleriana Pańko – szefa NIK-u , jego kierowcy, a nawet policjantów służby drogowej, którzy byli jako pierwsi na miejscu „wypadku”, świadczą o perfekcji działań „osłonowych” . Michał Falzmann – człowiek, który wykrył sprawę FOZZ-u również musiał zginąć. Tak „hartowała” się III RP

Czas zmodyfikował pomysły Urbana i w państwie rządzonym przez układ „okrągłego stołu” powoływanie oddzielnej służby propagandowej, zastąpiono agenturalnymi wpływami w „wolnych mediach”.

Dalekowzroczna strategia służb sowieckich, o której pisał Anatolij Golicyn, zakładająca dokonywanie transformacji ustrojowych, przewidywała dla działań propagandowych rolę szczególną. W tworzeniu pozorów państwa demokratycznego, konieczne były struktury propagandy, kamuflowane pod przykryciem prywatnych mediów, dające solidne zaplecze finansowe i służące dokonywaniu manipulacji opinią publiczną. Już na początku polskiej transformacji służby wojskowe, całkowicie podległe sowieckim instrukcjom, precyzyjnie określiły działania operacyjne i wskazały, kogo postrzegają jako głównego przeciwnika dla struktur państwa. Tym przeciwnikiem miały być środowiska z jasno określonym programem antykomunistycznym.

Nie bez powodu, telewizja TVN i wszystkie inne media, należące do koncertu Waltera i Wejcherta prowadziły od lat zmasowaną kampanię dezinformacji przeciwko ludziom związanym z opozycją niepodległościową. Od chwili wyborów wygranych przez PIS, formacja ta stała się obiektem szczególnie silnych ataków i medialnych manipulacji.

To, co dla nieświadomego widza jest przejawem dziennikarskiego warsztatu, stanowi precyzyjnie wyreżyserowany spektakl, odgrywany według ścisłych zasad sztuki manipulacji.

Negacja faktów, lub ich odwrócenie, modyfikacja motywu lub okoliczności, nierówna reprezentacja, dowolna interpretacja, mieszanina prawdy i kłamstwa – to tylko niektóre z metod manipulacji, stosowanych przez media koncernu ITI.

Nie przypadkiem w TVN na stanowisku sekretarza redakcji umieszczono wieloletniego agenta wojskowych służb Milana Subotica i nie przypadkiem jedna z „gwiazd” tej stacji, Andrzej Morozowski był podejrzewany o kontakty ze służbami.

Naiwnością byłoby sądzić, że media są przestrzenią wolną od agentury. Za czasów PRL trudno było o środowisko bardziej nasycone agenturą niż dziennikarze. Jak wspominają to sami esbecy – „ Dziennikarze byli tą inteligencką grupą zawodową, w której zwerbowaliśmy największą liczbę konfidentów. Jak znalazł się któryś jeszcze czysty, biliśmy się o to, kto ma go werbować". Sam tow. Kiszczak wspomina, że jego podkomendni mogli liczyć na pomoc co najmniej 500 dziennikarzy, działających jako agenci MSW. Jeśli każdy z nich miałby w swoim środowisku zawodowym zwerbować tylko 10 informatorów ( a było to częstą praktyką), otrzymamy liczbę blisko połowy wszystkich dziennikarzy w czasach PRL-u.

Tylko człowiek nieświadomy realiów III RP mógłby uwierzyć, że ci wszyscy ludzie zaprzestali po roku 1989 kontaktów ze służbami, a jeszcze większą naiwnością byłoby uważać, że służby zrezygnowały nagle z usług swoich agentów. Już w pierwszej połowie lat 90-tych w środowisku byłych oficerów „oddziału Y” WSI, złożonym w większości z absolwentów kursów KGB, powstała szeroko rozbudowana koncepcja opanowania mediów. Wykorzystano do tego celu ludzi współpracujących ze służbami komunistycznymi oraz pozyskano wielu nowych agentów w środowisku medialnym. Te działania zaprocentowały w okresie rządów PIS-u, gdy byliśmy świadkami medialnych nagonek i kampanii dezinformacji.

Trzeba jasno powiedzieć, że za tą niezwykle skuteczną strategią działania propagandowego, stoi środowisko byłych oficerów PRL – owskich służb, którzy słusznie upatrując w Platformie Obywatelskiej politycznego „patrona”, wspierają tę partię w umacnianiu wszelkich patologii IIIRP. Jednym z najważniejszych narzędzi, służących zwalczaniu opozycji i „kreowaniu” rzeczywistości są media, szczególnie te, pełniące rolę opiniotwórczych. Słabość intelektualna środowiska dziennikarskiego, jego podatność na wpływy „autorytetów” i „świętych krów” sprzyja sterowaniu przepływem informacji. Z drugiej strony istnieją bardziej wymierne środki „perswazji”, jak obsada stanowisk, pomoc przy awansach, wyjazdy zagraniczne, dostarczanie materiałów, itp. Sposoby kontroli dziennikarzy są znane i praktykowane od wielu lat - to praca i pieniądze, pozycja zawodowa, poczucie udziału w czwartej władzy, wpływy w rozmaitych środowiskach, przede wszystkim polityczne, czy wreszcie sława, popularność, ambicje.

Koncern Waltera i Wejcherta, spełnia w III RP rolę identyczną jak „Gazeta Wyborcza” – kreatora rzeczywistości – działając według wzorca wyznaczonego i dostarczonego przez układ, powstały przy „okrągłym stole”. Nad realizacją tej „polityki informacyjnej” czuwa była i obecna agentura, ulokowana w mediach, stosując w przekazie informacji metody zaczerpnięte z arsenału służb specjalnych. Nie można uznawać takich tworów za niezależne media - gdy zamiast przedstawiać autentyczny obraz świata, pokazują fantomy tego obrazu, przefiltrowane przez ideologiczny filtr. Nie mają nic wspólnego z prawdziwym, rzetelnym dziennikarstwem, misją informacyjną czy służbą społeczeństwu. Spełniają raczej rolę politycznego ośrodka władzy nad społeczeństwem i strażnika, broniącego dostępu do prawdy. Nie zasługują na zaszczytne miano wolnych mediów.

Jedną z przyjętych w świecie form sprzeciwu, jest bojkot mediów, które nie spełniają elementarnych standardów, jakie nakłada na nie obowiązek służenia społeczeństwu.

Przy zachowaniu w świadomości wszelkich różnic historycznych, można obecne próby bojkotu porównać do ostracyzmu, praktykowanego przez środowiska twórcze w okresie stanu wojennego. Tak wówczas, jak i teraz był to wyraz obywatelskiego sprzeciwu wobec kłamstwa i manipulacji, jakim poddawane jest społeczeństwo. Odmowa współpracy z takimi mediami, znajduje swoje uzasadnienie również jako pokojowa metoda nacisku i zwrócenia uwagi społeczeństwa na problem dezinformacji.

Jeśli ze strony środowisk dziennikarskich płyną głosy dezaprobaty wobec takiego bojkotu lub próbuje się ośmieszać i pomniejszać jego znaczenie – świadczy to o kompletnym niezrozumieniu zasad, jakimi ma prawo rządzić się społeczeństwo obywatelskie, a co gorsze – świadczy o wyobcowaniu tych dziennikarzy ze świata elementarnych wartości etycznych. Tym gorzej, gdy głosy takie pochodzą właśnie ze strony mediów, których bojkot dotyczy.

Nie do nich, bowiem należy ocena zasadności takiej decyzji i nie mają najmniejszego prawa krytykować wyboru, dokonanego przez ludzi wolnych. Dziennikarze tych mediów i bliskie im grupy klakierskie, zamiast mędrkować o „politycznym błędzie”, „wykluczaniu z dyskursu publicznego”, „zasadach wolnych mediów” itp. komunałach, o których i tak nie mają pojęcia - powinni poznać historię swoich „pracodawców”, przyjrzeć się „zakładowej kasie” i poszperać głęboko we własnym sumieniu.



Źródła:

Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN IPN BU MSW, II 1013, k 36-41, oryginał, mps. Biuletyn IPN 11.12.2006r. str.104-109. – link do biuletynu i treści całego listu: http://www.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=8534

Raport z Weryfikacji WSI - str. 302-303 aneks nr.9 http://www.wsi.emulelinki.com/aneks_9.htm

B. Stanisławczyk i D. Wilczak -. „Pajęczyna” .1992."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Lip 19, 2008 8:24 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/84611,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-18, 20:28:07
"PROWOKATOR

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że minister Sikorski, ujawniając treść rozmowy z prezydentem, miał na celu zablokowanie dalszych negocjacji w sprawie „tarczy antyrakietowej”, do czasu zmiany ekipy prezydenckiej w Białym Domu.

Kto zechce – niech prześledzi fakty i wypowiedzi:

2.07. br. – „Główny negocjator strony polskiej w polsko-amerykańskich negocjacjach ws. tarczy antyrakietowej Witold Waszczykowski poinformował, że ciągnące się od 18 miesięcy rozmowy ws. umieszczenia na terytorium naszego kraju amerykańskiej bazy z dziesięcioma wyrzutniami rakiet przechwytujących dobiegły końca - podała agencja Reuters. Informacja ta kłóci się ze stanowiskiem polskiego MSZ, które twierdzi, że negocjacje ws. tarczy wciąż trwają.”

4.07. – „Donald Tusk ogłosił na konferencji prasowej, że na obecnym etapie rząd uznał amerykańską ofertę w sprawie tarczy antyrakietowej za niewystarczającą.”

„Prezydent Lech Kaczyński będzie wspierał wysiłki rządu w osiągnięciu pozytywnego rezultatu negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej - powiedział dyrektor biura spraw zagranicznych Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik.”

4.07. – „Czułem się obiektem zainteresow
ania większej grupy osób - mówił Sikorski o rozmowach u prezydenta. Potwierdził, że w spotkaniu oprócz prezydenta, szefa MSZ i polskiego negocjatora Witolda Waszczykowskiego uczestniczyła także szefowa kancelarii prezydenta Anna Fotyga.”

„W szklanym, dźwiękoszczelnym pokoju po jednej stronie zasiedli prezydent i szef BBN. Po drugiej szef i wiceszef MSZ.”

„W Pałacu Prezydenckim powstała teoria, że tarcza będzie, ale Donald Tusk ukrywa korzystny stan negocjacji, bo chce sobie przypisać 100 proc. sukcesu. Rozmowa była nie tylko protokołowana, ale i nagrywana. - Chodziło o dowód na użytek przyszłej komisji śledczej, tak uzasadnił to rozmówca "Dziennika" z kręgu współpracowników Lecha Kaczyńskiego.”

14.07.-„ Prezydent rozmawiał z szefem MSZ w piątek 4 lipca. Rozmowa dotyczyła stanu negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej. Jak ujawniła "Rzeczpospolita" i "Dziennik" rozmowa odbyła się w specjalnej dźwiękoszczelnej klatce w budynku BBN. Była nagrywana i protokołowana. Prezydent uzasadnił fakt, że nagrywa rozmowę ze mną możliwością postawienia mnie przed Trybunałem Stanu - mówił w TVN 24 Radosław Sikorski. Szef MSZ, jak powiedział, namawia pałac prezydencki do opublikowania treści rozmowy, która dotyczyła rokowań w sprawie tarczy antyrakietowej”

14.07. „Szef MSZ uważa, że "najlepiej byłoby opublikować" nagranie z jego spotkania z Lechem Kaczyńskim ws. tarczy antyrakietowej. Zaznaczył, że "nie chciałby przedstawić sprawy jednostronnie" i dlatego "najlepiej byłoby opublikować taśmę".

- "Ja zachęcam Pałac Prezydencki do publikacji taśmy z tego spotkania" - podkreślił Sikorski.

Dodał, że "nie było tam nic", czego później nie powiedział podczas spotkania z Konwentem Seniorów Sejmu (do którego doszło w miniony czwartek). "I są to sprawy, które są w zasadzie znane opinii publicznej, wtedy mogłaby opinia publiczna ocenić jak to wyglądało" - powiedział.”

15.07. – „Ja nie znam treści tych taśm, one są objęte klauzula ściśle tajne. Dotyczyły szczegółów negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi - wyjaśniał prezydencki minister. Kamiński stwierdził, że treści tego typu rozmów nie można ujawniać. - Myślę, że Radek Sikorski trochę się pospieszył z apelowaniem o ich ujawnienie - dodał.

15.07. Zdaniem prezydenckiego ministra Michała Kamińskiego jest "rzeczą lekko nieodpowiedzialną", aby przed zakończeniem polsko-amerykańskich negocjacji ws. tarczy ujawniać treść tajnej rozmowy Lecha Kaczyńskiego z szefem MSZ Radosławem Sikorskim.

18.07. – Dziennik – „Dziennikarzom udało się dotrzeć do zapisu tajnej rozmowy prezydenta Kaczyńskiego z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim? - Ten tekst nie powstał z dnia na dzień. Było to wiele rozmów, które odbyliśmy z osobami, które były bardzo blisko centrum tego konfliktu - powiedział w TVP Info Reszka. Nie chciał jednak zdradzić szczegółów pozyskania informacji. - Rozmowy [ministra Sikorskiego z prezydentem Kaczyńskim - przyp. red.] były tajne, a liczba osób, które brały w nich udział bardzo ograniczona. Wobec czego musimy bardzo ściśle chronić informatorów - dodał Reszka.

18.07. „Politycy PO uważają, że wyciek fragmentów rozmowy między prezydentem a szefem MSZ, to skandal. - Ujawniamy Amerykanom szczegóły naszych negocjacji, to osłabia naszą pozycję - ocenia wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak

„Jeżeli mamy coś ugrać ze Stanami Zjednoczonymi, to na litość boską, tak nie można robić. Druga strona pokłada się ze śmiechu - nic bardziej nie osłabia naszej pozycji negocjacyjnej, niż odsłanianie podbrzusza - ocenił Dolniak.” (…)Krzysztof Lisek (PO) "rzeczą zdumiewającą" jest fakt, że treść rozmów "wyciekła" do prasy.”

18.07. „"Do zakończenia negocjacji Biuro Bezpieczeństwa Narodowego nie będzie komentowało wydarzeń, które w jakikolwiek sposób mogłyby dotyczyć tej sprawy. Liczymy na rozsądek i spokój wszystkich zainteresowanych osób. Kwestie związane z przebiegiem negocjacji będą mogły być szerzej omawiane po ich zakończeniu. Nasze podejście spowodowane jest szacunkiem dla bezpieczeństwa narodowego i dobra naszego kraju" -
"Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zawiadamia prokuraturę "o nieuprawnionym ujawnieniu informacji niejawnych" w związku ze spotkaniem prezydenta z szefem MSZ - komunikat."



Jest oczywiste, że na opublikowaniu rozmowy „zyskuje” Sikorski, odgrywający rolę „ofiary” i rząd Tuska, który będzie mógł wykorzystać argument o ujawnieniu nagrań jako przeszkodę w dalszych negocjacjach z USA. Jeśli obecnie nie dojdzie do podpisania umowy z Amerykanami (a wszystko na to wskazuje), ludzie Platformy będą powtarzać wyuczoną kwestię, że na przeszkodzie stanęło ujawnienie kulisów negocjacji i stanowisko prezydenta. Zawarte w stenogramie rozmowy zarzuty wobec Sikorskiego, o prowadzenie negocjacji z przedstawicielem przyszłej administracji Białego Domu, będą dla obecnej ekipy prezydenta Busha dostatecznym argumentem, by traktować Polskę jako niewiarygodnego partnera.

Do przeprowadzenia gry wykorzystano „Dziennik”, który już wielokrotnie dał dowody serwilizmu wobec rządzącej ekipy i bliskich związków „dziennikarzy” ze służbami specjalnymi. Sposób, w jaki przy pomocy rządowego organu prasowego przeprowadzono prowokację wobec prezydenta Polski musi nasuwać skojarzenia z grą operacyjną.

Zachowanie ludzi Platformy, tuż po publikacji zapisów rozmowy jest dowodem tyleż cynicznej obłudy, co dobrze wyreżyserowanego i rozpisanego na głosy spektaklu. Rzekome oburzenie partyjnych kolegów Sikorskiego ujawnieniem treści rozmów, wyrażane w kilka dni po tym, jak minister spraw zagranicznych sam domaga się ich ujawnienia, może być nawet zachowaniem komicznym i żałosnym, gdyby nie dotyczyło tak ważnej dla Polski sprawy.

Dobrze się stało, że natychmiastową reakcją BBN-u jest zawiadomienie prokuratury o nieuprawnionym ujawnieniu informacji niejawnych. Śledztwo musi być wszczęte i choćby służby tow.Ćwiąkalskiego czyniły cuda nad tą sprawą, trudno będzie ukryć informacje, kto stał za prowokacją. Rzecz jest zbyt poważna, by służby Ćwiąkalskiego wykpiły się umorzeniem.

Jak zdążyliśmy się już chyba przyzwyczaić, jedyną reakcją tzw. dziennikarzy będzie rozpisywanie się o „esbeckich metodach przesłuchania”, „urażonej ambicji ministra i jego krzywdzie” oraz oskarżanie prezydenta. Ci ludzie doskonale wiedzą, co i jak mają pisać, nie należy, więc oczekiwać na dziennikarską dociekliwość.

Dzisiejsze zdarzenie potwierdza tezę, że ten rząd prowadzi grę przeciwko własnemu państwu, przeciwko polskiej racji stanu – grę, w której społeczeństwo spełnia rolę niemych i ślepych na fakty widzów. Tak niebezpieczna prowokacja, dokonana metodami medialnej manipulacji, stosowania „przecieku”, eskalacji agresji – przypomina, że mamy do czynienia z groźnym, antypolskim środowiskiem komunistycznych służb, stojącym „za plecami” polityków Platformy. Ci ludzie nie cofną się przed zastosowaniem wszelkich metod, by nie dopuścić do wyrwania Polski ze sfery rosyjskich wpływów militarnych i politycznych. O to przecież toczy się „gra w tarczę”.

Tak perfidna prowokacja mogą powstać w zamysłach ludzi, dla których interes własnego kraju nie ma żadnego znaczenia. Jest bardzo prawdopodobne, że dzisiejsze zdarzenie zostanie odczytane przez Amerykanów jak ostateczne zerwanie negocjacji. Trudno przypuszczać, by rozmawiano nadal z partnerem, prowadzącym zakulisowe gry z politycznym rywalem republikanów i traktowano go jako wiarygodnego. Również ujawnienie tak silnego konfliktu i osobistych urazów pomiędzy prezydentem, a szefem MSZ nie może być dla Polski niczym dobrym. Ci, którzy opracowali tę prowokację doskonale o tym wiedzą.

Wierzę, że dowiemy się kiedyś, kim jest Radosław Sikorski i jaką rolę spełnia w tym rządzie, a jaką spełniał w poprzednim. Jestem przekonany, że nadejdzie czas, gdy poznamy mechanizmy „negocjacji” prowadzonych przez ten rząd i rzeczywiste motywy zachowań.

Oby i wówczas wystarczyło im arogancji i odwagi.

Źródła:

1.http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5419995,Waszczykowski__Negocjacje_ws__tarczy_dobiegly_konca.html

2. http://wiadomosci.onet.pl/1783215,11,1,1,,item.html

3. http://wiadomosci.onet.pl/1783155,11,item.html

4.http://wyborcza.pl/1,91446,5456173,Sikorski_za_opublikowaniem_tasmy_z_jego_spotkania.html

5.http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5456145,Sikorski__Prezydent_chcial_mnie_postawic_przed_Trybunalem.html

6.http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5457492,_Nie_bylo_tak__ze_prezydent_potajemnie_wlaczyl_dyktafon_.html

7.http://wyborcza.pl/1,91446,5457602,Kaminski__nieodpowiedzialne_ujawnianie_tajnej_rozmowy.html

8.http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5469250,_Dziennik___Rozmawialismy_z_osobami__ktore_byly_blisko.html

9.http://wiadomosci.onet.pl/1791630,11,item.html
"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Lip 21, 2008 5:18 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/84860,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-20, 20:58:30
" DORWAĆ "SZPAKA"

„Charakterystyczną cechą szpaków są wybitne zdolności naśladowania różnych odgłosów, w tym ludzkiej mowy i dźwięków wydawanych przez maszyny, np. dźwięk alarmu samochodowego. Szpak jest hodowany w niewoli właśnie dla swoich zdolności naśladowania ludzkiej mowy.”

Umiejętność pozorowania bycia kimś inny, niż jest się w rzeczywistości, to cecha niezwykle przydatna w życiu. Dla polityka wprost bezcenna. Życie polityka polega przecież na ciągłej grze, pozorowaniu, udawaniu , a kto lepiej posiadł tę sztukę, ma większe szanse zaskarbić sobie uznanie publiczności. Szpaka – jak twierdzą ornitolodzy, można nauczyć niemal każdego słowa, lecz najlepsze efekty osiąga się wobec ptaków żyjących w niewoli.

W 1992 roku Wojskowe Służby Informacyjne rozpoczęły rozpracowanie ówczesnego wiceministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego - Radosława Sikorskiego. Sprawa Operacyjnego Rozpracowania otrzymała kryptonim „SZPAK”. Nie wiemy, dlaczego nazwę tego ptaka wybrano na „sprawę Sikorskiego”. Być może, płk. Lucjan Jaworski, płk. Lonca lub płk. Janusz Bogusz, którzy prowadzili SOR „SZPAK” byli ornitologami-amatorami?

Dokładna data wszczęcia sprawy nie jest znana, choć pierwsze zachowane notatki pochodzą z maja 1992r. W notatce tej zawarte są informacje – uzyskane od „źródeł osobowych” – o zajęciach zawodowych i kontaktach towarzyskich Sikorskiego. Podano nawet sumę rachunku za połączenia telefoniczne z początku maja 1992 r. a autor tego dokumentu (prawdopodobnie płk R. Lonca) podkreślił wręcz, że są to „dane operacyjne”. Płk Ryszard Lonca w czasie wysłuchania przed Komisją Weryfikacyjną WSI stwierdził, że: „Teczka sprawy „SZPAK” była grubsza, jej część została zniszczona bądź wyłączona ze sprawy”.

Jako powód wszczęcia SOR „SZPAK” przyjęło, że Sikorski jest „zaangażowany w działalność polityczną ugrupowań stawiających sobie za cel osłabienie struktury i spoistość wojska, osłabić autorytet Zwierzchnika Sił Zbrojnych i kierownictwa MON. W perspektywie podporządkowania Sił Zbrojnych określonym celom politycznym „Szpak” [tj. R. Sikorski] szczególnie zaciekle atakuje Wojskowe Służby Informacyjne podważając ich cele i zadania, chce paraliżować działania WSI.” Raport z Weryfikacji WSI podaje:

„W toku sprawy podjęte zostały działania mające na celu inspirowanie artykułów prasowych negatywnie pokazujących osobę Sikorskiego, zwłaszcza jako wiceministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Jedną z inspirowanych przez WSI osób był dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Edward Krzemień. Niewykluczone, że w trakcie prowadzenia SOR „SZPAK” WSI same mogły kreować negatywny wizerunek figuranta (tj. wiceministra Sikorskiego) poprzez ujawnianie i nagłaśnianie dyskredytujących zdarzeń z jego udziałem”

Trzeba przyznać, że opinia o Sikorskim miała pewne uzasadnienie. On sam w tych czasach nie ukrywał swojego radykalnego antykomunizmu. Na temat porozumień „okrągłego stołu” pisał:

"Sposób, w jaki władza przeszła z rąk rządu komunistycznego w gestię rządu demokratycznego, był grzechem pierworodnym opozycji”. Był zwolennikiem radykalnej dekomunizacji (szczególnie w armii) i opowiadał się za kompletną lustracją.

Już po upadku rządu Olszewskiego, w angielskiej gazecie "Spectator", tak m.in. opisywał stan polskiego wojska:

„Krytykowano nas za zwalnianie ludzi. Przykro mi, że skróciłem tyle wspaniałych komunistycznych karier. Nie można jednak było myśleć o dołączeniu do NATO na szczeblu politycznym, gdy nasi wykształceni w Moskwie funkcjonariusze wpadali podczas nieudolnych operacji wywiadowczych w zachodnich stolicach, gdy niektórzy nasi wykształceni w Moskwie generałowie byli w kontakcie ze starymi kumplami w Rosji, gdy wreszcie nasze uzbrojenie było nieporównywalne z zachodnim. Zmiany trzeba było wprowadzić. Nie chcieliśmy antagonizować Rosji, a jednocześnie naprawdę musieliśmy oddzielić od nich nasz aparat bezpieczeństwa".

Na temat Wojskowych Służbach Informacyjnych, Sikorski pisał:

"WSI były ostatnią funkcjonującą organizacją komunistyczną, która mogła przejąć kontrolę nad krajem, gdyby ze Wschodu znów zaczęły wiać chłodniejsze wiatry. Jeszcze długo po puczu w Związku Radzieckim polscy szefowie WSI wciąż myśleli, że ich czas może nadejść. (...) Obecni i byli oficerowie WSI mieli mieszkania i zagraniczne konta bankowe, prowadzili operacje przemytu broni, mieli własne źródła dochodu i własne kontakty na Wschodzie i na Zachodzie. W ciągu kilku ostatnich miesięcy komunizmu sprzedawali swe tajemnice każdemu, kto gotów był zapłacić".

Te wyznania Sikorskiego wywołały wówczas w Polsce prawdziwą burzę. Bronisław Komorowski w "Gazecie Wyborczej" komentował:

"Gdyby zapytać, jakie zmiany ekipa Sikorskiego przeprowadziła w MON, to się okaże, że sprowadzają się one do kilku hałaśliwych posunięć personalnych. (...) Minister skarżył się, że był podsłuchiwany. To śmieszne chwalić się przed zachodnim czytelnikiem, że było się podsłuchiwanym przez własnych podwładnych. Takie fakty się sprawdza, a winnych bierze za łeb. „

Trzeba przypomnieć, że Sikorski i ówczesny szef MON Parys, odeszli z Ministerstwa Obrony po konflikcie z Lechem Wałęsą i jego otoczeniem. Poszło o kontrolę nad wojskiem i WSI. Spór zaczął się na początku 1992 roku, kiedy szef MON odesłał do rezerwy admirała Piotra Kołodziejczyka, prezydenckiego kandydata na szefa sztabu generalnego WP. Parys przejął też kontrolę nad WSI, zwalniając ich ówczesnego szefa admirała Czesława Wawrzyniaka.

Sikorski wspominał później okoliczności, w jakich doszło do odwołania Wawrzyniaka:

„My, czyli nominalni szefowie MON, musieliśmy przejąć tę instytucję za pomocą nagłego uderzenia. Wyciągnęliśmy ich szefa - admirała Wawrzyniaka - z biura pod jakimś pretekstem. Na miejscu był uzbrojony oddział, przygotowany do przejęcia archiwów w razie stawiania oporu. Byłem przy tym, nie darowałbym sobie, gdybym nie asystował przy śmierci ostatniej komunistycznej instytucji w Polsce.

W marcu 1992 Wałęsa, bez wiedzy i zgody szefostwa MON zmienił szefa Sztabu Generalnego WP, powierzając to stanowisko gen.Tadeuszowi Wileckiemu – dziś tzw. Komendantowi Głównemu Stowarzyszenia PROMILITIO. Parys, który nazwał działania Wóleckiego wojskowym puczem, pożegnał się ze stanowiskiem, a kilka dni wcześniej, Sikorski sam opuścił MON.

Można powiedzieć, że WSI nie miało, za co kochać Sikorskiego i założenie sprawy operacyjnego rozpracowania leżało w interesie ówczesnych władców III RP. Przez trzy lata na podsłuchach były telefony Sikorskiego, m.in. linia miejscu zamieszkania. "Pluskwy" założono również w chobielińskim dworku. Sprawa miała zostać zakończona w roku 1995.

Jakie materiały zebrano, czego dowiedziano się o kontaktach Sikorskiego, o jego rzekomo burzliwej i bohaterskiej przeszłości - nie wiemy. Tym bardziej, że teczka SOR SZPAK jest niekompletna. Niemniej – ten okres z politycznej kariery Sikorskiego wydaje się najistotniejszy dla zrozumienia jego późniejszych zachowań.

W czasie następnych kilku lat, w postawie Sikorskiego musiały zajść na tyle „pozytywne” zmiany, że w roku 1998 został wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jerzego Buzka. Nominację otrzymał na wyraźne życzenie Bronisława Geremka, szefa MSZ, z którym przez cały okres pracy w ministerstwie łączyły go doskonałe stosunki.

Przyczynę tego stanu rzeczy celnie oddał człowiek niewątpliwie dobrze poinformowany – Bronisław Komorowski, gdy stwierdził: „ Pod koniec lat 90. trwał już niewątpliwie proces politycznego "szlifowania" Sikorskiego” .

Sam Geremek, wspominając czas współpracy z Sikorskim mówił: Nie żałuję – Sikorski wykonywał swoje obowiązki poprawnie, zgodnie z moimi oczekiwaniami, a na pytanie - Dlaczego właśnie jego pan wybrał?,odpowiada:
- Bo jawił mi się jako fachowiec. Nie było w tej decyzji drugiego dna.”

Po odejściu z rządu Buzka, Sikorski wyjechał do Ameryki, gdzie m.in. kierował programem Nowa Inicjatywa Atlantycka, w waszyngtońskim American Enterprise Institute, gdzie amerykańscy neokonserwatyści opracowali założenia prowadzonej obecnie przez Busha polityki zagranicznej. Nowa Inicjatywa Atlantycka skutecznie wylansowała pomysł przeniesienia amerykańskich baz wojskowych na terytorium krajów "nowej Europy", w tym Polski. Na tyle skutecznie, że idea, o której nie śniło się nawet największym miłośnikom pobytu "amerykańskich chłopców" na polskiej ziemi, została uwzględniona w oficjalnych dokumentach NATO i jak wiemy – wcielona w życie. W tym sensie, można powiedzieć, że Sikorski jest polskim „współtwórcą” idei „tarczy antyrakietowej”. Sądzę, że to ważny rys w jego biografii.

Powołanie Sikorskiego na szefa MON w PIS – owskim rządzie Marcinkiewicza nie mogło więc nikogo zaskoczyć. Zaskakująca, lecz nie dla wszystkich była dymisja Sikorskiego, dokonana w atmosferze skandalu. Gdy w lutym 2007 roku ważyły się jego losy w rządzie, warto zwrócić uwagę na zachowanie posłów Platformy Obywatelskiej.

„ Jeżeli by się okazało, że z tej bójki Macierewicz-Sikorski pan premier wybierze Macierewicza, to koniec świata - powiedział w programie "Kawa na ławę" TVN24 Ryszard Kalisz. Posła SLD poparł senator Stefan Niesiołowski z PO. Niesiołowski uważa, że premier nie powinien popierać Macierewicza, bo Sikorski to "polityk poważny", a Macierewicz - "śmieszny".

„W obronie zdymisjonowanego szefa MON wystąpił również lider PO Donald Tusk. Jego zdaniem, dymisja Sikorskiego nastąpiła w "tajemniczych okolicznościach" i była "oczekiwana" przez prezydenta i premiera. W ocenie lidera PO, w kontekście polskiej misji w Afganistanie "wygląda na to, że działalność Antoniego Macierewicza, prawdopodobnie tego, który triumfuje teraz po dymisji Radka Sikorskiego, to działalność w dużej mierze destrukcyjna".

Zdaniem Bogdana Zdrojewskiego, szefa klubu parlamentarnego PO - „to właśnie Macierewicz, a nie Sikorski powinien zostać odwołany.”

W opinii ówczesnego wicemarszałka Sejmu, b. szefa MON Bronisława Komorowskiego, zmiana na stanowisku ministra obrony narodowej następuje "w złym stylu i w złym momencie”.

Z tym głosami, jakże blisko koresponduje zdanie człowieka blisko związanego z WSI :

„ To bardzo smutna informacja, która pokazuje, że bardziej się liczą teczki, grzebanie i poszukiwanie agentów niż dobre przygotowanie misji w Afganistanie i dobre przygotowanie negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie tarczy antyrakietowej - mówił Janusz Zemke (SLD), szef sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.

Przypomnę, że „oficjalnym” powodem dymisji Sikorskiego – najmocniej akcentowanym przez media, był konflikt szefa MON z Antonim Macierewiczem. Większość publikacji wskazywała na rzekomo ambicjonalny, osobisty charakter tej dymisji, sugerując, jakoby to Kaczyńscy nie mogli pogodzić się z niezależnością Sikorskiego. Pojawiały się też inne głosy. Reuters pisał, że „Bracia Kaczyńscy krytykowali Sikorskiego za sposób prowadzenia przezeń negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi na temat umieszczenia na polskim terytorium amerykańskiej tarczy antyrakietowej", a także, że Macierewicz domagał się jego dymisji”

Może całkiem mimowolnie, najcelniejszą diagnozę postawił były minister obrony Jerzy Szmajdziński, który stwierdził, że „PiS odzyskuje MON (…)Wygrał Antoni Macierewicz i wygrała zupełnie inna filozofia i sposób myślenia o polskim systemie obronnym „

Bez wątpienia dymisja Sikorskiego miała związek z likwidacją WSI.

„Nie wiem, jaki będzie kształt ustaw o likwidacji WSI i powołaniu wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, które trafią do Sejmu” – twierdził Sikorski po spotkaniu z prezydentem Kaczyńskim. Człowiek, który jeszcze w roku 1992 nazywał WSI „organizacją komunistyczną, która mogła przejąć kontrolę nad krajem” stał się nagle rzecznikiem rozwiązań „cywilizowanych”, optując przeciwko „opcji zerowej” w sprawie WSI i dążąc do zachowania wyłącznie wojskowego składu przyszłych służb kontrwywiadu.

Jeśli dziś dowiadujemy się, jakoby gen.Dukaczewski miał „chwalić się”, że posiada jakieś filmy, dotyczące Sikorskiego, niewykluczone, że pochodzą one z okresu SOR SZPAK i mają związek z kontaktami wiceministra MON z Peterem McQuibbenem, brytyjskim szpiegiem-dyplomatą. Sam Sikorski mówił o tym tak: " Spotykałem w swym życiu setki dyplomatów i zapewne część z nich była nawet agentami. Biorąc pod uwagę funkcje, jakie pełniłem w rządzie, nie widzę w tym nic dziwnego".

Czy Sikorski mógłby obawiać się przypomnienia tych kontaktów? Nie sądzę.
Myślę, że decydujące znaczenie o nagłym usunięciu Sikorskiego z rządu miała sprawa forsowanej przez niego nominacji gen.Dukaczewskiego. Sikorski nie zaprzeczał , że miał plany personalne wobec Dukaczewskiego.

„Uważam, że państwo polskie nie powinno tracić z pola zainteresowania osób, które sprawowały ważne funkcje państwowe i które posiadły duży zakres wiedzy poufnej” – tłumaczył dla „Wprost” powody swoich propozycji. „W krajach NATO szefowie służb specjalnych, którzy popadają w niełaskę, trafiają na prestiżowe, acz mało wpływowe stanowiska, najlepiej poza granicami kraju. W tym duchu głośno myślałem o oferowaniu gen. Dukaczewskiemu dowództwa jednego ze szczątkowych dzisiaj okręgów wojskowych. Poważnie rozważałem wysłanie go w tradycyjne miejsce odpoczynku byłych szefów WSI, to znaczy do attachatu RP w Chinach (…) Biorąc pod uwagę dzisiejszą aktywność medialną gen. Dukaczewskiego, nadal sądzę, że byłoby to rozwiązanie optymalne z punktu widzenia obozu rządzącego – tłumaczył całkiem logicznie.

Już po przejściu do Platformy Sikorski przedstawiał sprawę następująco:

„Przecież to ja Dukaczewskiego zdymisjonowałem i wyrzuciłem z wojska! Żadna PiS-owska propaganda tego nie zmieni. Rzeczywiście chciałem go wysłać do Pekinu. Dzisiaj Dukaczewski mówiłby jak wielkim przyjacielem Chin jest Kaczyński i jak wizjonerskie są reformy ministra obrony narodowej, Aleksandra Szczygło. A tak, Dukaczewski jest liderem kilku tysięcy byłych ludzi Wojskowych Służb Informacyjnych i doradza Aleksandrowi Kwaśniewskiemu jak wrócić do władzy. Uważam, że moja koncepcja była mądrzejsza. Wierzę w antykomunizm skuteczny, a nie histeryczny. Ta ekipa tak chciała lustracji, że ją spartaczyła. Wszystko można robić mądrze, albo na wariata. Oni robią na wariata.”

Problem z nominacją Dukaczewskiego ( o czym Sikorski nigdy nie wspomniał) polegał na tym, że w czasie prac Komisji Weryfikacyjnej WSI, nowe służby wojskowe SKW poznały tajną instrukcję sowieckiego GRU, nakazującą kierowanie absolwentów jej szkół na… kierunek pekiński.

Po przejściu do „obozu postępu” Platformy, 15 listopada 2007r. Sikorski wyznał w TVN:

„Dziennikarz "Wiadomości" czytał mi fragmenty tekstu, które wyglądały na fragmenty aneksu do raportu WSI. To ciekawe, bo aneks jest nadal dokumentem tajnym. Polityk dodał, że "uważa taką sytuację za karygodną"

„Sikorski mówił, że ta sytuacja pokazuje, jak upolitycznionym i niewiarygodnym dokumentem jest aneks do raportu ws. WSI. - Pamiętajmy o tym, że póki co do aneksu nie ma dostępu nawet marszałek Senatu Bogdan Borusewicz i marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Jednoznacznie można więc powiedzieć, skąd te fragmenty wyciekają – stwierdził.

Na koniec podzielę się jeszcze jedną ciekawostką ornitologiczną-

„Społeczna natura szpaków znajduje odbicie w wydawanych przez nie odgłosach. Są one różnorodne, niekiedy ciche, często głośne i przenikliwe, jednak w ludzkich uszach nierzadko brzmiące zgrzytliwie, chrapliwie i skrzypiąco, rzadko melodyjnie. Wiele gatunków potrafi świetnie naśladować głosy innych ptaków, jak również inne dźwięki. Szpaki europejskie (Sturnus vulgaris) hodowane w niewoli potrafią podobno wymawiać słowa ludzkiej mowy.”

Źródła:

Raport z Weryfikacji WSI

http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34471,3045449.html

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3453084.html

http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34397,3897787.html

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,wid,8777584,wiadomosc.html?ticaid=16479&_ticrsn=3

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4677249.html

http://cyfromaks.pl/wroblowe/sturnidae/szpakowate.htm "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lip 23, 2008 8:54 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/85150,index.html

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

2008-07-22, 19:51:25

"SKĄD ICH RÓD…


Geneza wszystkich formacji wojskowych i cywilnych, strzegących w czasach powojennej Polski „zdobyczy” ustroju socjalistycznego, jednoznacznie wskazuje, że powstały one z nakazu i inspiracji Sowieckiej Rosji. Od samego początku działalność tzw. „polskiego” rządu i „polskich” organów bezpieczeństwa, była naznaczona piętnem zdrady i służyła interesom sowieckiego okupanta. By stworzyć PRL, komunistyczna władza musiała z ogromnej części polskiego społeczeństwa uczynić narzędzie przydatne dla systemu. Historia sowiecko-polskiego „bezpieczeństwa”, dzieje zniewolenia kilku pokoleń Polaków, to dzieje agentury.

Jeśli na podstawie zachowanych dokumentów archiwalnych prześledzić ewolucję, jaką na przestrzeni 45 lat komunistycznej Polski przeszły te formacje, dostrzeżemy z łatwością, że mimo zmiany warstwy semantycznej, pozostały one do końca czasów PRL –u wiernymi wykonawcami woli okupanta sowieckiego, a ich jedyną racją istnienia była walka z polskim społeczeństwem. Władza tych ludzi, oparta na sowieckich dywizjach NKWD, traktujących Polskę jak terytorium okupowane nigdy nie była niczym innym, jak aktem zdrady i kolaboracji.

Mocniej niż jakiekolwiek słowa, niech przemówią te dokumenty:



SZCZEGÓŁOWY ROZKAZ BOJOWY NR 008 SZTABU 64 DYWIZJI NKWD DLA DOWÓDCY 2 PUŁKU POGRANICZNEGO MAJORA KORŻENKO

m. ŁÓDŹ 9.2.45 rok godz. 12.00 1945 rok mapa 200.000


W związku z rozkazem p.o. zastępcy Ludowego Komisarza NKWD ZSRR generała-lejtenanta STACHANOWA i p.o. szefa Głównego Zarządu W[ojsk] W[ewnętrznych] NKWD generała-majora SKORODUMOWA z dnia 3.2.45 roku Nr 31192, w którym 2 pułk pograniczny otrzymał zadanie ochrony Rządu Polskiego

ROZKAZUJĘ:

1.W celu wypełnienia zadania ochrony i obrony Rządu Polskiego i radzieckiego przedstawicielstwa przy Rządzie Polskim ó wydzielić 2 batalion strzelecki, który od 9.2.45 roku rozlokować na Pradze.(…).

5.Do pełnienia służby wartowniczej przy Przedstawicielstwie Radzieckim utworzyć grupę wartowniczą, poprzez specjalny dobór szeregowych i podoficerów, z którymi przeprowadzić jednodniowe szkolenie.

6.Ochronę Rządu Polskiego zorganizować zgodnie z moimi osobistymi rozkazami.

7.Wspólnie z szefem oddziału kontrwywiadu „Smiersz” przeprowadzić dobór składu osobowego pod kątem dopuszczenia do pełnienia służby wartowniczej.

8.Przeprowadzić zajęcia dodatkowe z kadrą 2 batalionu strzeleckiego z przygotowania liniowego, zwracając szczególną uwagę na zewnętrzny, wojskowy wygląd i sprawność bojową.(…)

DOWÓDCA DYWIZJI SZEF SZTABU PODPUŁKOWNIK (GORIEŁOW)

GENERAŁ MAJOR (BROWKIN)

mps, kopia

dyg. CPAAR, sygn. 38669-1-20, k. 9.

CAW, Kolekcja akt z archiwów rosyjskich ..., t. 836, k. 2.


.****

FRAGMENT Z DZIENNIKA EWIDENCJI DZIAŁAŃ BOJOWYCH JEDNOSTEK ZBIORCZEJ (64) DYWIZJI NKWD


Wyniki służby i działalności bojowej za 1945-1946 rok.

W okresie 1945-1946 jednostki dywizji prowadziły walkę z bandytyzmem na terytorium Polski. W wyniku przeprowadzonych operacji zlikwidowano 201 grup bandyckich, wśród których całkowicie - 85, częściowo - 116. Zabito przy tym 1.475 bandytów.

Oprócz tego w wymienionym okresie jednostki [dywizji] zabiły - 872 żołnierzy i oficerów przeciwnika. Zatrzymano 3.570 bandytów z AK i UPA.

W tym okresie podczas prowadzenia operacji oddziały zatrzymały ogółem - 47.329 osób.(…)

W okresie 1945-1946 podczas prowadzenia operacji oddziały zdobyły ogółem: 7.052 sztuki broni, wśród nich zespołowej - 507, automatycznej - 981.

Nasze straty: zabitych 177 osób, rannych - 133 osoby.

rkps, kopie

oryg. CPAAR, 38669-1-15, k. 138ó139.

CAW, Kolekcja akt z archiwów rosyjskich ..., t. 716, k. 275-6.

Dokumenty znajdują się w Biuletynie nr 17 Wojskowej Służby Archiwalnej z 1994r. w opracowaniu Wandy Roman – „Działalność Zbiorczej Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD na terenie Polski w latach 1944-1946 w świetle wybranych dokumentów”

****

Instrukcja operacyjna Zarządu II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego

ZASADY OGÓLNE

Głównym zadaniem wywiadu wojskowego jest zdobywanie, opracowywanie i przekazywanie kierownictwu Partii i Rządu, kierownictwu Ministerstwa Obrony Narodowej i siłom zbrojnym PRL materiałów i informacji wywiadowczych o potencjalnych przeciwnikach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i państw wspólnoty socjalistycznej.




Warszawa, dnia 15 XII 1976 r.

Zatwierdzam i wprowadzam do użytku służbowego w Pionie Operacyjnym Zarządu II Sztabu

Generalnego WP „Instrukcją o pracy operacyjnej Zarządu II Sztabu Generalnego WP".

Traci moc „Instrukcja o pracy operacyjnej Zarządu II Sztabu Generalnego WP (tymczasowa)" z dnia 30 listopada 1972 r.

SZEF ZARZĄDU II SZTABU GENERALNEGO WP

Gen. bryg. Czesław KISZCZAK

źrodło: Raport z Weryfikacji WSI (aneks nr.2) str.207

****

Zatwierdzam.

Minister

Bezpieczeństwa Publicznego

Stanisław Radkiewicz

Lublin, 13 II 1945 r.

INSTRUKCJA

(TYMCZASOWA)

[o] pozyskaniu, pracy i ewidencji agenturalno-informacyjnej sieci.

I. WYBÓR KANDYDATÓW DLA WERBOWANIA I WERBOWANIE


Jeżeli otrzymamy informację, że jakiś osobnik zajmuje się przestępcza działalnością, to najszybsze i najpewniejsze dane o jego wrogiej działalności otrzymamy tylko w tym wypadku, jeżeli będziemy mieli przy nim wiernego, oddanego nam człowieka, tzw. agenta.

Ażeby znaleźć takiego wiernego nam człowieka, pracownik operacyjny, otrzymawszy dane o wrogiej działalności jakiegokolwiek osobnika, powinien natychmiast dowiedzieć się o jego miejscu zamieszkania i pracy, żeby zorientować się w otaczającym go towarzystwie. Znając miejsce zamieszkania, dowiemy się, z kim interesujący nas osobnik zamieszkuje, kto mieszka w sąsiedztwie, jakie są wzajemne ich stosunki i charakterystyki. Znając miejsce pracy, dowiemy się, czym dany osobnik się zajmuje, co robi jego otoczenie, i poznamy jego bliskie znajomości.(…)

****

MINISTERSTWO BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO

Warszawa, dnia 15 sierpnia 1953 r.

ROZKAZ nr 025/53

o pracy aparatu bezpieczeństwa publicznego z siecią agenturalnà


Realizacja budownictwa podstaw socjalizmu odbywa się w warunkach ostrej walki klasowej w mieście i na wsi. Im większe są sukcesy i osiągnięcia Państwa Ludowego, tym zacieklej skompromitowane i odizolowane wrogie reakcyjne elementy, inspirowane i hojnie opłacane przez wywiady imperialistyczne, chwytają się bardziej perfidnych i zamaskowanych metod walki, stosując szpiegostwo, dywersję´, sabotaż, terror i wrogą propagandę w różnych dziedzinach życia gospodarczego i polityczno-społecznego naszego kraju. Organa Bezpieczeństwa Publicznego powołane są do walki z wrogami Polski Ludowej, do wykrywania, unieszkodliwiania wszelkich wrogich elementów, paraliżowania zamierzeń wrogich ośrodków imperialistycznych.

Podstawowym narzędziem dla realizacji zadań organów bezpieczeństwa jest sieć agenturalna. Praca z siecią agenturalnà to praca wydatkowo ważna, wymagająca ideowości i uświadomienia politycznego, praca decydująca o rozgromieniu wrogich zamierzeń, o naszych sukcesach. W poszczególnych ogniwach aparatu bezpieczeństwa zdołano osiągnąć poważne wyniki wtedy, gdy właściwie były stosowane przemyślane formy i metody pracy agenturalnej. W całym jednak aparacie bezpieczeństwa praca agenturalna wykazuje braki, które wróg wykorzystuje i w rezultacie w wielu wypadkach bezkarnie prowadzi przestępcza, szpiegowskà, sabotażowo-dywersyjną działalność. (…)

MINISTER

(–) ST[ANISŁAW] RADKIEWICZ

***

KOMITET DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO

Warszawa, dnia 11 marca 1955 r.

INSTRUKCJA nr 03/55


o zasadach prowadzenia rozpracowania agenturalnego i ewidencji operacyjnej w organach bezpieczeństwa publicznego PRL

Organy bezpieczeństwa publicznego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej pod kierownictwem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Rządu, przy szerokim poparciu mas pracujących, prowadzą walkę z antypaństwowa działalnością agentury wywiadów imperialistycznych, ośrodków i ugrupowań reakcyjnej emigracji, Watykanu, niedobitków reakcyjnego podziemia i innych wrogich elementów.

Podstawowym zadaniem organów bezpieczeństwa jest wykrywanie w porę, zapobieganie i likwidowanie przestępczej działalności szpiegów, terrorystów, dywersantów, sabotażystów, uczestników reakcyjnego podziemia, rewizjonistów oraz antypaństwowej działalności reakcyjnego kleru, kułactwa i innych wrogów PRL.

***

KOMITET DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO

Warszawa, dnia 11 marca 1955 r.

INSTRUKCJA nr 04/55


o zasadach pracy z agenturą w organach bezpieczeństwa publicznego PRL

Agentura stanowi podstawowy oręż organów bezpieczeństwa publicznego w walce ze szpiegami wywiadów imperialistycznych, terrorystami, dywersantami i szkodnikami, uczestnikami reakcyjnych podziemnych organizacji i grup, rewizjonistami oraz innymi wrogami PRL.

Stosowanie tego ważnego i ostrego oręża przeciwko wrogom narodu polskiego może być skuteczne tylko pod warunkiem prawidłowego rozumienia polityki Partii i Rządu, słusznej oceny sytuacji politycznej i operacyjnej, ścisłego przestrzegania ustawodawstwa PRL, dyscypliny oraz znajomości ukształtowanych przez praktykę zasad pracy z agenturą, obowiązujących każdego pracownika operacyjnego. (…)

***

POLSKA RZECZPOSPOLITA LUDOWA

MINISTERSTWO SPRAW WEWNĘTRZNYCH

INSTRUKCJA nr 03/60

z dnia 2 lipca 1960 r.

O PODSTAWOWYCH ŚRODKACH I FORMACH PRACY OPERACYJNEJ SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA


Służba bezpieczeństwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powołana jest do zwalczania działalności wymierzonej przeciwko ustrojowi Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, budownictwu socjalistycznemu i interesom mas pracujących. W wykonaniu tej funkcji służba bezpieczeństwa zajmuje się ujawnianiem, rozpoznawaniem i likwidowaniem szpiegowskiej działalności imperialistycznych wywiadów oraz działalności dywersyjnej, sabotażowej i terrorystycznej, jak też wszelkiego rodzaju wrogiej działalności wymierzonej przeciwko socjalistycznemu rozwojowi naszego kraju i obliczonej na utrudnianie i hamowanie realizacji polityki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Rządu PRL.

Aparat bezpieczeństwa MSW, jako jeden z organów państwowych w systemie władzy ludowej, spełnia swe zadania w służbie narodu w oparciu o jego zaufanie i pomoc wszystkich tych, którym droga jest przyszłość naszego kraju. (…)

***

Załącznik do Zarządzenia nr 006/70

Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 1 lutego 1970 r.

TAJNE SPEC[JALNEGO]

ZNACZENIA

INSTRUKCJA

o pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa resortu spraw wewnętrznych


(…) W wyniku realizacji wytyczonego przez Partię programu budownictwa socjalistycznego wzmocniły się polityczne, ideologiczne i ekonomiczne podstawy socjalizmu w naszym kraju. Pogłębiła się jedność polityczna społeczeństwa, ugruntowała się świadomość socjalistyczna, wzrosła kierownicza rola Partii. W następstwie tego dokonały się także pozytywne przemiany w postawach byłych członków wrogich ugrupowań. Zawężona została baza społeczno-polityczna i ograniczona możliwość oddziaływania zagranicznych ośrodków wywiadowczo-dywersyjnych i elementów wrogich w kraju.

Doświadczenie budownictwa socjalistycznego i komunistycznego wskazuje, że nawet po likwidacji antagonistycznych przeciwieństw klasowych pozostają wrogie grupy i osoby występujące przeciwko systemowi socjalistycznemu będą podatne na oddziaływanie wrogich ośrodków dywersji i szpiegostwa, albowiem dopóki będzie istniał imperializm – nie zaprzestanie on inspirowania i organizowania antykomunistycznej działalności. (…)

Socjalizm jako system społeczny sprawdził się w praktyce jako system najlepszy i zdobył sobie duży autorytet wśród mas pracujących całego Świata. (…) W ostatnich latach głównym narzędziem działalności dywersyjnej imperializmu jest rewizjonizm, syjonizm i trockizm – działające we wzajemnym politycznym i organizacyjnym powiązaniu. Ośrodki dywersji inspirują wrogą działalność w kraju, wspierają ją finansowo i technicznie. Pierwszoplanowym zadaniem Służby Bezpieczeństwa jest ujawnianie tych powiązań.

Proces budowy socjalizmu w naszym kraju odbywa się w warunkach istnienia stosunkowo silnej struktury kleru katolickiego. Proces przeobrażeń socjalistycznych spowodował również wśród kleru pozytywną polaryzację, wzrosła liczba księży uznających nieodwracalność zmian socjalistycznych w strukturze społecznej naszego kraju. Niemniej większa część hierarchii kościelnej stoi na pozycjach antykomunistycznych.

Rozpoznanie zamiarów hierarchii kościelnej i postawy kleru jest istotnym problemem pracy Służby Bezpieczeństwa. (…)

Resort spraw wewnętrznych i jego organy bezpieczeństwa powołany do ochrony ustroju, interesów politycznych i gospodarczych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed wrogą działalnością prowadzi działania w tym zakresie w oparciu o wytyczne Partii, dyrektywy Rządu, przepisy prawa, we współdziałaniu z właściwymi organami państwowymi, a w szczególności z organami Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Sprawiedliwości, Prokuratury Generalnej i Najwyższej Izby Kontroli.(…)

***

Ostatnia z prezentowanych tu instrukcji obowiązywała do grudnia 1989 roku. Kolejne zarządzenie jest już dowodem systemowego kłamstwa III RP - gdy komuniści wspólnie z uzurpatorską częścią koncesjonowanej opozycji, postanowili okłamać polskie społeczeństwo po raz kolejny. Zniknięcie z instrukcji ideologicznych „inwokacji” miało świadczyć, że mamy do czynienia z „nową” jakością. To semantyczne oszustwo legło u podstaw obecnego państwa:

TAJNE SPEC[JALNEGO]

ZNACZENIA

MINSTERSTWO SPRAW WEWNĘTRZNYCH

ZARZĄDZENIE

nr 00102 MINISTRA SPRAW WEWNĘTRZNYCH z dnia 09 grudnia 1989 r.


w sprawie zasad działalności operacyjnej Służby Bezpieczeństwa

Na podstawie art. 3 i 4 w związku z art. 5 ust. 1 ustawy z dnia 14 lipca 1963 r. o urzędzie Ministra Spraw Wewnętrznych i zakresie działania podległych mu organów (DzU nr 33, poz. 172 i z 1989 r. nr 34, poz. 180) zarządza się, co następuje:

§ 1. 1. Służba Bezpieczeństwa w działalności operacyjnej zajmuje się ochroną konstytucyjnego porządku prawnego Państwa.

2. Do podstawowych zadań operacyjnych Służby Bezpieczeństwa należy rozpoznawanie, wykrywanie i przeciwdziałanie zagrożeniom godzącym w konstytucyjne zasady ustroju politycznego i społeczno-gospodarczego, bezpieczeństwo organów państwowych oraz podstawowe prawa i wolności obywatelskie.

§ 2.1. Służba Bezpieczeństwa w działalności operacyjnej kieruje się przede wszystkim zasadami: praworządności, tajności i obiektywizmu,

2. Służba Bezpieczeństwa przekazuje organom państwowym oraz innym instytucjom uzyskane w toku działalności operacyjnej, potwierdzone informacje o istotnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa lub funkcjonowania tych organów i instytucji.(…)

***

Wszystkie powyższe instrukcje pochodzą z opracowania Biura Edukacji Publicznej IPN – INSTRUKCJE PRACY OPERACYJNEJ APARATU BEZPIECZEŃSTWA(1945–1989) – Warszawa 2004.

wersja PDF: http://www.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=6306



Ludzie, wywodzący się z „bezpieczniackich” formacji, stanowią dziś, w wolnej Rzeczpospolitej grupę niezwykle potężnych osób i nadal wywierają ogromny wpływ na życie polityczne i gospodarcze. Domagają się by państwo respektowało ich prawa, nabyte w okresie służby, by zachowało ich resortowe przywileje i traktowało jak pełnoprawnych obywateli. Żądają uznania, że ich praca służyła Polsce, a oni sami mają zasługiwać na szacunek, należny tym, którzy strzegli porządku i praworządności. Byli ubecy, przyjmujący pozę „fachowców od bezpieczeństwa”, oficerowie LWP- udający patriotów, spadkobiercy zbrodniczego Głównego Zarządu Informacji, przemianowani na WSW i WSI – domagają się pełni praw obywatelskich, honorów, zaszczytów i kasy. Są obecni wśród nas, zajmują eksponowane stanowiska, zasiadają w spółkach, radach, tworzą własne stowarzyszenia i organizacje.

Z głosem funkcjonariuszy systemu współbrzmi gromki wrzask, jaki podnoszą wszelkiej maści agenci, szpicle, tajni i jawni współpracownicy komunistycznej bezpieki oraz rzesze ich mniej lub bardziej upodlonych obrońców. Do nich zdaje się należeć III RP.

Gdy czyta się te dokumenty można zrozumieć, dlaczego PRL było państwem agentury i dlaczego komunizm uczynił z tysięcy Polaków swoje najwierniejsze narzędzia. Nietrudno też pojąć, dlaczego III RP jest państwem, w którym zdrada, donosicielstwo i oszustwo zostały wyniesione do rangi przymiotów, za które nie grozi wykluczenie ze społeczności ludzi przyzwoitych, normalnych..

Przypominam te dokumenty, by ci, którzy chcą wiedzieć, ale i ci, którzy chcieliby zapomnieć - zawsze pamiętali, skąd wywodzi się formacja Jaruzelskich, Kiszczaków, Dukaczewskich, Stachowiczów i Czempińskich. Wierzę, że jeśli ta świadomość stanie się powszechnym dobrem społeczeństwa, nigdy już nie będzie możliwa Polska Maleszków, Bonich i Wałęsów. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sro Lip 23, 2008 12:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Domagają się by państwo respektowało ich prawa, nabyte w okresie służby, by zachowało ich resortowe przywileje i traktowało jak pełnoprawnych obywateli.

Przy tym nie zważają oni na to, że są to prawa agentów i katów czyli nadludzi w państwie o systemie totalitarnym
Cytat:
Przypominam te dokumenty, by ci, którzy chcą wiedzieć, ale i ci, którzy chcieliby zapomnieć - zawsze pamiętali, skąd wywodzi się formacja Jaruzelskich, Kiszczaków, Dukaczewskich, Stachowiczów i Czempińskich. Wierzę, że jeśli ta świadomość stanie się powszechnym dobrem społeczeństwa, nigdy już nie będzie możliwa Polska Maleszków, Bonich i Wałęsów. "

I ci nadludzie dążą usilnie i z niemałym skutkiem do tego, żeby zainteresowanie historią, którą pisali było minimalne, gdyż to gwarantuje ich status quo. Postawa typu: "Mnie polityka nie interesuje - ja się zajmuje ...." jest przez nich mile widziana.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Czw Lip 24, 2008 7:55 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/85530,index.html

2008-07-24, 19:44:55

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

"CONTRA GENTILES


Reakcje na wczorajsze zdarzenia sejmowe skłaniają do smutnej refleksji, że stopień uprzedmiotowienia polskich mediów osiągnął punk krytyczny, poza którym jest już tylko „radio Erewan” Dla roczników około „okrągłostołowych” wyjaśniam, że to takie radio, które zawsze miało prawdziwe informacje. Przykład - Czy to prawda, ze poeta Majakowski popełnił samobójstwo? Tak, to prawda. Nam nawet udało się zarejestrować jego ostatnie słowa: "Towarzysze, nie strzelajcie!".

Jeśli już nie dało się ukryć przed opinią publiczną, że platformiane „gołąbki pokoju” zachowują się jak pospolita, prymitywna dzicz, łamiąca wszelkie obyczaje i regulaminy sejmowe, zawsze można było stwierdzić, że zawinili wszyscy posłowie, przytaczając szczególnie chętnie reakcje obronne posłów PIS-u. Trudno jednak mieć pretensję do ludzi, którzy wykonują tylko polecenia „specjalistów” od społecznej dezinformacji. Jeśli ktoś chce wierzyć, że dziennikarze TVN, Polsatu czy rządowych organów prasowych mogą mówić i pisać co zechcą – jest w błędzie, z którego nie zamierzam nawet go wyprowadzać. Szkoda byłoby czasu na dowodzenie ślepemu, że światło dawno zgasło.

Wczorajszy spektakl może natomiast stanowić doskonałą ilustrację mechanizmów, którymi posługuje się środowisko tego rządu by „sprawować władzę”. Od chwili przegranych wyborów parlamentarnych z roku 2005 i osobistej porażce Tuska w wyborach prezydenckich, czynnikiem integrującym środowisko Platformy jest nienawiść do wszystkiego, co związane z partią Kaczyńskich. Ludzie PO, żyjący w ideowej pustce musieli znaleźć formułę, która pozwoliłaby im dotrzeć do społeczeństwa. Gdy nie sposób przedstawić koncepcji pozytywnej, pozostaje odwołanie do negatywnych skojarzeń i tworzenie mitologii.

Budując umiejętnie, za pomocą informacyjnego fałszu, irracjonalne uczucie niechęci wobec politycznych oponentów, strasząc społeczeństwo wyimaginowanymi zagrożeniami, manipulując najbardziej prymitywnymi uczuciami- doprowadzili do powstania w świadomości wielu Polaków błędnych przekonań i ocen.

„Nienawiść przebrana w szaty miłości i wierząca na dodatek szczerze, że jest miłością – oto czym jest socjalizm.” – tymi słowami Mirosława Dzielskiego można trafnie nazwać charakter manipulacji, jakich dopuściła się ta formacja. Nie sposób przecież nazwać tych ludzi nawet „liberałami”, skoro za jedyną podstawę takiej oceny mogłoby służyć kilka, wybiórczo i prymitywnie potraktowanych haseł.

Kto wykazuje choćby cień umiejętności oceny ludzkich zachowań i potrafi dostrzec nie osobę mówiącego, lecz sens jego słów i gestów – może sam pokusić się o spojrzenie na ludzi Platformy, jako osoby zaślepione i kierujące się nienawiścią. To uczucie, które nie potrzebuje instrukcji, wystarczy je tylko sprowokować. Raz wzbudzone, tworzy samonośną, niszczącą siłę.

Ponieważ jest to uczucie kłopotliwe, jeśli nie bywa odwzajemnione, należało stworzyć sobie i własnym wyznawcom użyteczny mit strasznych rządów reżymu Kaczyńskich, pod którymi Polska stała na krawędzi narodowej zapaści. Mit, co prawda runął, gdy po ponad półrocznym, nachalnym poszukiwaniu haków, do czego zaprzęgnięto cały aparat państwowy okazało się, że nie ma nic, co mogłoby uzasadniać kłamstwa Platformy. A choć mit runął, nie zmienił się sposób przedstawiania medialnej rzeczywistości i nie zmieniła się retoryka, jaką posługuje się to środowisko.

Tylko wyjątkowej, politycznej naiwności polskiego społeczeństwa ludzie Platformy mogą zawdzięczać, że znajdują jeszcze dostatecznie otumanionych zwolenników.

Niezwykle charakterystyczną cechą nienawiści, jest jej nieodzowna obecność w każdym systemie totalitarnym. Leszek Kołakowski, którego myśli wyznawcy tego rządu nie powinni lekceważyć tak opisywał tę relację:

„Potrzebują jej nie tylko, by zapewnić sobie pożądaną gotowość do mobilizacji i nie tylko, a nawet nie głównie po to, by skanalizować, przeciwko innym obrócić i tak we własną broń przekuć ludzkie zrozpaczenie, beznadziejność i nagromadzone masy agresywności. Nie, zapotrzebowanie na nienawiść wyjaśnia się tym, że niszczy ona wewnętrznie tych, co nienawidzą, że czyni ich bezbronnymi wobec państwa, że równa się duchowemu samobójstwu, samozniszczeniu, a przez to wydziera korzenie solidarności również między tymi, co nienawidzą. Wyrażenie „ślepa nienawiść” jest pleonastyczne - nie ma innej.”

Oczywiście – powie ktoś, rząd Platformy nie jest rządem wszechwładzy, a Polska nie przypomina państwa totalitarnego. Czy nie da się jednak zauważyć, postępującego procesu zawłaszczania kolejnych sfer życia publicznego, przy jednoczesnym ograniczaniu wpływów sejmowej opozycji? Czy wrogie, połączone z bezprecedensowymi „czystkami” przejęcie służb, nagonka na publiczne, niezależne media, opanowanie spółek skarbu państwa i wszelkich organizacji rządowych, nie stanowi przejawu traktowania państwa w kategoriach łupu? Równocześnie utrudnia się, lub wręcz uniemożliwia opozycji kontrolę działania organów państwa w komisjach sejmowych, ogranicza dyskurs publiczny, lekceważy prawa opozycji, jawnie łamie sejmowe obyczaje i przepisy. Nigdy jeszcze w III RP nie było tylu przykładów politycznych nagonek, prób sterowania śledztw przeciwko politycznym adwersarzom, tylu osobistych, personalnych ataków. A wszystko to w przekonaniu o własnej racji i nieomylności, w pysznej, czasem bezczelnej retoryce władzy.

Nie sposób nie dostrzec zadziwiającej zbieżności opisu z obserwowanym zjawiskiem, gdy czyta się dalej Kołakowskiego:

„Ruchy i systemy totalitarne wszelkich odcieni potrzebują nienawiści nie tyle przeciw zewnętrznym wrogom i zagrożeniom, ile przeciwko własnemu społeczeństwu; nie tyle, by utrzymać gotowość do walki, ile by tych, których wychowują i wzywają do nienawiści, wewnętrznie spustoszyć, obezwładnić duchowo, a tym samym uniezdolnić do oporu. Nieustające, bezgłośne, lecz całkiem jasne orędzie powiada: „Wy jesteście doskonali, tamci są zgnili ze szczętem. Już dawno żylibyście w raju, gdyby złość waszych wrogów nie stała na przeszkodzie”. Zadaniem tego wychowania jest nie tyle zbudować solidarność w nienawiści, ile wytworzyć w wychowankach poczucie samozadowolenia i przez to uczynić ich moralnie i intelektualnie bezsilnymi.”

Temu celowi ma służyć ciągła medialna manipulacja i doskonalenie metod dezinformacji. Ponieważ zdecydowana większość społeczeństwa czerpie wiedzę o świecie z przekazu telewizyjnego, operacje dezinformacyjne stają się zadaniem łatwym i powszechnym. Udana operacja powoduje niemalże jednomyślność wśród osób, do których jest skierowana i całkowicie irracjonalny stan głuchoty na argumenty przeciwników. Kto ma okazję obserwować sposób „dyskusji” (jeśli w ogóle do wymiany poglądów dochodzi) zwolenników Platformy z „resztą świata”, ten wie jak wygląda ten mechanizm i jaką zbrodnię na społeczeństwie popełniają „spece” od manipulacji.

Najważniejszą umiejętność władcy to umieć znieść nienawiść – pouczał Seneka. Gdy patrzy się na bezprzykładne chamstwo ludzi Platformy wobec prezydenta RP, należy docenić wagę tej maksymy i dojrzałą mądrość reprezentanta narodu.

Nie namawiam nikogo do znoszenia nienawiści, jaką okazują rządzący – okazują nam wszystkim, traktując społeczeństwo „ w gotowości do walki”. Tym bardziej, nie powiem o nastawianiu „drugiego policzka”, bo jedyne, co należy nadstawić wobec agresywnej postawy chama, to dobrze zaciśnięta pięść. Parafrazując słowa Seneki, można jednak powiedzieć, że znoszenie nienawiści jest umiejętnością ludzi przekonanych o własnej racji i wartości, że właściwą postawą wobec agresji tych ludzi jest dystans, z jakim człowiek rozumny traktuje osobowość prymitywną. Bez pogardy i złości. Z szacunkiem dla samego siebie.



cytaty : Leszek Kołakowski – Wychowanie do nienawiści, wychowanie do godności "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Czw Lip 24, 2008 10:42 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Tylko wyjątkowej, politycznej naiwności polskiego społeczeństwa ludzie Platformy mogą zawdzięczać, że znajdują jeszcze dostatecznie otumanionych zwolenników.

Z tym nie do końca się mogę zgodzić, choć należy się dziwić, że łupem prymitywnej propagandy, której targetem są masy padają ludzie legitymujący się dyplomami uczelni czy stopniami naukowymi. Tak że nie winiłbym polskiego społeczeństwa, na które wycelowane są armaty politruków sterowane i wspierane przez inżynierów nastrojów społecznych. Autor to też widzi i pokazuje w:
Cytat:
Ponieważ zdecydowana większość społeczeństwa czerpie wiedzę o świecie z przekazu telewizyjnego, operacje dezinformacyjne stają się zadaniem łatwym i powszechnym. Udana operacja powoduje niemalże jednomyślność wśród osób, do których jest skierowana i całkowicie irracjonalny stan głuchoty na argumenty przeciwników. Kto ma okazję obserwować sposób „dyskusji” (jeśli w ogóle do wymiany poglądów dochodzi) zwolenników Platformy z „resztą świata”, ten wie jak wygląda ten mechanizm i jaką zbrodnię na społeczeństwie popełniają „spece” od manipulacji.

Stąd właśnie (z łatwości manipulowania przez telewizję) społeczeństwo poddane takiej obróbce sprawia wrażenie hipernaiwnego i staje się podobne do stada baranów wiedzionych przez barana z autorytetem na rzeź.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Lip 26, 2008 8:57 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://cogito62.salon24.pl/85678,index.html

2008-07-25, 20:03:09

w.s_media - "Aleksander Ścios"
wolny strzelec /historyk filozofii/

"BIJĄCYM SIĘ W KIJE…

Na czas przerw w obradach sejmowych, rekomenduję polskim parlamentarzystom przednią rozrywkę. Przepis pochodzi z XVIII wieku, ale nie wydaje się, by stracił cokolwiek na aktualności.

Co ważne – reguły zabawy szczególnie honorują osobę marszałka, wskazując przy tym jakże trafną procedurę jego wyboru, a niskie koszty sprzętu, użytego do zabawy pozwolą posłom respektować zasady „taniego państwa”. Jeśli opisany tu obyczaj przyjąłby się w polskim sejmie, warto zapisać go w sejmowym regulaminie, jako zalecany sposób rozwiązywania wszelkich sporów i kwestii.

Autorem poniższego tekstu jest Jędrzej Kitowicz – historyk i pamiętnikarz, a opisana w nim zabawa pochodzi z jakże chwalebnych czasów panowania króla Augusta III, zwanego Mocnym.



O kole bijącym się w kije - Jędrzej Kitowicz

Służalcy palestranccy, z którymi często łączyli się deputaccy i dworscy różnych pacjentów, zaraz po zagajeniu trybunału schodzili się pod ratusz. Tam po dwóch w uformowanym od innych kole bili się w kije, które podług osób bijących się, starszych lub młodszych, bywały cieńsze i grubsze, pospolicie świdzwowe albo dębczaki, najcieńsze dla młodych chłopców, jak palec, najgrubsze dla wąsalów, jak kosztur albo pałka chłopska; wszystkie nazywały się palcatami. Gdy już obeszła każdego kolej, ten, który wszystkich wybił albo też, po zręcznym robieniu palcatem, uznany był za najlepszego gracza-zostawał marszałkiem koła, po nim drugi, w sztuce pierwszemu bliższy, wicemarszałkiem, trzeci instygatorem, czwarty wiceinstygatorem. Z tymi urzędnikami nowo obranymi cała owa hałastra idzie do Żydów (gdzie są). Ci muszą się zaraz zdobyć na prezenta dla pomienionych urzędników i na ucztę całej czeredy, co Żydkowie natychmiast wykonywali, nie śmiejąc się sprzeciwić ani mogąc uniknąć napaści głów zagorzałych, którzy gdyby nie byli ukontentowani, żadnemu by Żydkowi w rynku pokazać się bez wciągnienia go w koło i wytrzepania mu tam kijem krymki i pleców nie dopuścili. Po odebraniu prezentów i skończonym traktamencie, zazwyczaj miodowym, obarzankowym i kukiołkowym, powracali pod ratusz; i już się zaczynała jurysdykcja kijowa, która nieustannie trwała zawsze tak długo, jak długo deputaci na ratuszu zasiadali, a jasność dnia służyła.

Ta zaś jurysdykcja rozciągała się na wszystkich, kołowej hałastrze równych, a czasem i od nich słuszniejszych, wedle ratusza podczas agitującego się koła nieostrożnie przechodzących. Takiego skoro pochwycić mogli i do koła wprowadzili, zaraz wysuwał się przeciwko niemu jeden, z którym się potykać musiał; jeżeli od pierwszego odebrał guz na łbie albo kiełbasę przez pysk, już do bicia się z drugim nie był niewolony; powinszowano mu, że małym przypadkiem niezręcznym, który się czasem najlepszemu junakowi zdarza, został ich bratem, cechowym kolegą; więcej już do koła nie był chwytanym, a jeżeli sam chciał dobrowolnie, miał do niego każdego czasu przystęp. Jeżeli pierwszego pobił, stawiał się mu drugi, a tak aż do trzech lub czterech, zawsze z szarego końca, póki się im nie naprzykrzył albo dalszego bicia się nie wyprosił lub nie okupił z zyskiem przywileju konfraterni i koleżeństwa. Jeżeli złapany nie chciał się bić żadną miarą, dostał kijem po łbie, pozbył chustki lub czapki albo jakiego pieniądza na wykupno od weksy. Wolność miał już na zawsze od koła, ale bez zaszczytu pobratymstwa, z przydatkiem tytułu obelżywego.

Jeżeli sprowadzony fryc prosił zaraz o marszałka, stawał na miejscu jego najprzód wiceinstygator oznajmując, iż przystępu do marszałka mieć nie może, póki wprzód się z nim i innymi per gradus nie wybije. Jeżeli od pierwszego, drugiego lub trzeciego pobitym został, już się o marszałka kusić nie mógł. Jeżeli tych trzech pobił, marszałek stawać musiał. Zwycięzca marszałek odbierał aplauz od całego koła i nabywał większej reputacji, ale i zwyciężony od marszałka, jako innych niższych zwycięzca, na sławie swojej łepskości nie tracił i jeżeli chciał, urząd pobitego obejmował; jeżeli samego marszałka zbił, od całego koła marszałkiem został wykrzyknionym, a oraz jeżeli chciał piastować ten urząd - do Żydów na nowy kozubalec (który już był mniejszym od pierwszego) poprowadzonym został. Jeżeli nie chciał, to marszałek dawniejszy przy swoim się urzędzie został, a zwyciężający pełen stawy i poważenia odchodził lub, jeżeli na to godził, od pana marszałka na bańkę zaproszonym został, po której czasem znowu z sobą eksperymentowali; i - jak się w takich przygodach rado odmieniać szczęście - czasem utraconą sławę rekuperował marszałek. Zdarzało się, iż słuszni dworscy lub innego gatunku ludzie, doskonali owi rębacze w kordy, dla uciechy sobie uczynienia udawali tchórzów i nieumiejętnych, aby pochwyceni do koła wyćwiczyli skórę instygatorom i marszałkowi, na których sparzeni kołownicy drugich podobnych nie zaraz zaczepiali.

Instygatora i wiceinstygatora było powinnością: przechodzących wedle ratusza wyrostków i wąsalów, przypatrujących się kotu, do niego zapraszać, a ociągających się i gwałtem z innych pomocą wciągać, bijących się z sobą, bądź kołowych jeden z drugim dla ćwiczenia i zabawy, bądź z kim nowotnym - sekundować, aby nadto jeden drugiemu krzywdy nie uczynił albo go zdradą nie zażył, albo żeby się zawziętość, z bitwy kijowej poczęta, za koło do szkodliwszego oręża nie wybaczała i w kole się przez wzajemne przeprosiny kończyła. Marszałka zaś prerogatywa była rozsądzać zatargi, które do niego od instygatorów powołane byty. W nieprzytomności marszałka wicemarszałek jego miejsce zastępował.

Ten zwyczaj bicia się w kije nie tylko był używany pod trybunałami, ale też i na sądach ziemskich i grodzkich; z tą różnicą, iż po innych miejscach kołowi rycerze do Żydów po kozubalec nie chodzili, tylko ta szarpanina, dysymulowana od zwierszchności, w Piotrkowie i w Lublinie się znajdowała.
"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 24, 25, 26  Następny
Strona 2 z 26
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum