Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kto to jest, "prezydent" Sokolnicki????
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Lip 30, 2009 7:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Panie Piotrze,
w zupełności podpisuję się pod Pańską opinią.
Ale o historię możemy się spierać.
W sprawie sporu. Jak Pan pisze - Prezydent Kaczorowski przekazał insygnia władzy, natomiast Prezydent Sokolnicki przekazał władzę ("Akt przekazania suwerennej władzy"). To zasadnicza i podstawowa różnica. Na Prezydenta Kaczorowskiego i jego decyzję o zakończeniu działalnośći jego Rządu RP na uchodźstwie miał duży i pozakulisowy wpływ TW Zapalniczka - Zdzisław Najder. Ten wątek wymaga oddzialnego opracowania. Obaj Prezydenci Sokolnicki i Kaczorowski zostali potraktowani przez TW Bolka - Lecha Wałęsę instrumentalnie - jak pętacy. I tak do dzisiaj traktuje się Polonię i emigrację polityczną. Niestety i obecna ekipa u władzy w Polsce nic tutaj nie zmieniła (mam tu na myśli też obecnego Prezydenta RP). To b. smutne.
Serdeczny uścisk dłoni łączę.
ZR
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Czw Lip 30, 2009 8:32 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Szanowni Państwo

Politycy francuscy przyjęli za wzór swojej konstytucji
,Konstytucję kwietniową z 1935r ( Polską konstytucję II RP).
Pan Ryszard Kaczorowski podobno przekazał insygnia ciągłości władzy II RP ... ? Należy przez isygnia władzy rozumieć, że jest to akt przekazania suwerennej władzy urzędu prezydenta RP w oparciu o przepisy art.13 i 24 Konstytucji kwietniowej z 1935r !
Pytam zatem. Kiedy i gdzie Pan Ryszard Kaczorowski przekazał taki dokument( akt nominacyjny) w dniu 22 grudnia 1990r ...?
Gdyby Pan Ryszard Kaczorowski faktycznie przekazał akt nominacyjny suwerennej władzy urzędującego prezydenta RP na Uchodzstwie , sam Pan Ryszard Kaczorowski musiałby taki akt przekazania urzędu prezydenta RP posiadać od swojego poprzednika to znaczy od Kazimierza Sabata , a ten od swojego poprzednika , aż począwszy od 1954r .
Stawiam kilka pytań.
1. Czy Pan Ryszard Kaczorowski kiedykolwiek posiadał i pisiada
takowy dokument i może publicznie taki dokument okazać Narodowi Polskiemu?
2. Kiedy Pan Ryszard Kaczorowski komukolwiek okazał ,przekazał
akt mominacyjny w świetle przepisów Konstytucji kwietniowej
z 1935r ?
3. Kiedy i gdzie Pan Ryszard Kaczorowski protestował
przeciw złożeniu przysięgi przez Lecha Walęsę na zmodyfikowaną Konstytucję z roku 1952 i przed parlamentem wyłonionym w wyniku tajnych układów w Magdalence?
Skoro Pan Ryszard Kaczorowski piastował urząd prezydenta RP
i zachował ciągłość prawnopaństwową, i przekazał ciągłość władzy Lechowi Wałęsie , obowiązkiem jego było nie dopuścić do tego , aby Lech Wałęsa skladał przysięgę na Konstytucje z roku 1952.
Powinien dopilnować, aby Lech Wałęsa złożył przysięgę na Konstytucję kwietniową z roku 1935r , zgodnie z zapisami art.konstytucji w akcie przekazania władzy Lechowi Wałęsie. Czy taki fakt miał miejsce. Kiedy i gdzie...?

Gdyby nawet założyć, że Pan Kazimierz Sabat poprzednik Ryszarda Kaczorowskiego przekazał mu władzę musiałby niewątpliwie opierać się
o przepisy Konstytucji kwietniowej z 1935r! Czyż nie tak !
Bo idzie tutaj nie o nazwiska jakiegoś tam pana, ale zachowanie rzeczy najważniejszej o której często zapomina się w dyskusji, chodzi o ciągłość prawnopaństwową II RP.
I tak dotykamy istotnego faktu w historii polskiej emigracji powojennej, rozłamu na emigracji w 1954r , wypowiedzeniu posłuszeństwa
legalnemu prezydentowi Augustowi Zaleskiemu i wypowiedzeniu
posłuszeństwa zapisom samej Konstytucji kwietniowej
z roku 1935. Powołanie w roku 1954 niekonstytucyjnego
tworu władzy tzw. Radę Trzech z której to wywodzi
się Pan Ryszard Kaczorowski ! A kto tworzył Radę Trzech niekonstytucyjny organ władzy, mam nadzieję,że Państwo
doskonale zdajecie sobie sprawę.Zdajecie sobie Państwo
także sprawę również i z tego faktu, że wypowiedzenie
posłuszeństwa zapisom Konstytucji kwietniowej z roku 1935
to zdrada państwa, legalnego państwa polskiego.
Pytam zatem! Czy idąc logicznym tokiem rozumowania ,opierając
się o zapis legalnej Konstytucji kwietniowej z 1935r
Pan Ryszard Kaczorowski i jego poprzednicy mogą zostać uznani
za legalną władzę II RP?

Nikt kto zna fakty nie odważy się powiedzieć, że Pan Ryszard Kaczorowski jest ostatnim legalnym prezydentem II RP zachowującym ciągłość prawnopaństwową w oparciu o zapisy Konstytucji kwietniowej z 1935r.
Takie są fakty.A z faktami trudno polemizować. To jedna sprawa.
Druga sprawa , to osoba Pana Juliusza Nowina-Sokolnickiego,którego mam przyjemność znać od lat, napisałem książkę Tom I , każdemu zainteresowanemu problematyką emigracyjną polecam tą pozycję.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że wokól prezydenta J.N.Sokolnickiego kręcili i kręcą się ludzie, których przeszłość jest "szemrana", zresztą sam prezydent Sokolnicki , moim zdaniem pogubił się w ocenie polityki z jaką mamy do czynienia od ponad dwudziestu lat.
Sam fakt dekorowania Lecha Wałęsy , pokazuje że Juliusz Nowina Sokolnicki nie rozumiał roli Lech Wałęsa i tak naprawdę kim nadal jest oraz jaka była i jest jego rola w najnowszej polskiej historii.
Rola Lecha Wałęsy jest to rola starannie wyreżyserowana przez specsłużby. Jedno dla mnie nie ulega wątpliwości, że akt przekazania wladzy w roku 1972 przez prezydenta Augusta Zaleskiego Panu Juliuszowi Sokolnickiemu jest autentyczny, oryginalnym
dokumentem. Zresztą nikt, tegoż dokumentu nie podważył , a są
tacy , którzy swoim urzędem potwierdzili, że jest on oryginalny.
Co się tyczy samego spotkania w roku 1972 pomiędzy panami prezydentem Augustem Zaleskim i panem Juliuszem Nowina Sokolnickim
nie sposób to roztrzygnąć jak było ? Musiałbym być duchem świętym albo samym prezydentem Augustem Zaleskim, aby to publicznie potwierdzić lub temu zaprzeczyć, że przekazanie takowe miało lub nie miało miejsca.
Jak wiele faktów historycznych, także i ten pozostanie w sferze albo przyjęcia ,że dokument jest autentyczny, albo też przyjęcia, że nie bo zostało coś zmanipulowane. Ale na manipulację dowodu jak dotychczas
nie ma , a na powstanie AFERY BERGU i utworzenie Rady Trzech
niekonstytyucyjnego tworu z którego wywodzi się urzad Pana
Ryszarda Kaczorowskiego dowody są, są to dowody mocne, niezaprzeczalne Rolling Eyes
I jeszcze jedna ważna kwestia na koniec. Legalizm prawnopaństwowy oparty o Konstytucję kwietniową z 1935r, którą politycy z Francji przyjęli
jako wzór do napisania swojej konstytucji.
A Polscy "politycy" po roku 1989 za wzór do napisania nowego aktu prawnego przyjęli zodyfikowaną Konstytucję z roku 1952... napisaną przez Stalina, zachowując ciągłość P Republiki Ludowej, którą uważa się za suwerenne niepodległe państwo polskie.
Czy to nie jest zastanawiające, dlaczego w swojej większości ludzie w Polsce dali się tak omamić, aby zmodyfikowany akt Konstytucję PRL z roku 1952 oparte rządy na mocy tego dokumentu nazywać legalnymi z jednej strony.
A z drugiej zupełnie pomija się milczeniem nie uchylony i obowiązujący akt prawny jakim jest Konstytucja kwietniowa z 1935r.
To hańba, że Polską rządzą ludzie, którzy wyrzekli się ciągłości prawnopaństwowej opartej na Konstytucji kwietniowej z roku 1935r . To hańba zapominać o najistotniejszych sprawach państwa o swoich korzeniach w imię interesów partykularnych. Stąd te wszystkie
spory, kłótnie i cyrk w sejmie i senacie. Bo zapominamy o swoich korzeniach, o swojej państwowości narodowej. W świecie liczą się tylko z silnymi, ale i mądrymi. Jeśli my sami nie będziemy bronić godności i suwerenności państwa polskiego, jego fundamentu jakim jest ostatnia
konstytucja z roku 1935. To nikt za nas tego nie uczyni.
Szanowni Państwo, politycy zachodni to cyniczni pragmatycy
, dla których liczy się dobro ich państwa a nie dobro państwa polskiego. Liczą się tylko silni i mądrzy , słabi i służalczy szacunku nie mają. To pokazała historia.
Dbajmy o ciągłość prawnopaństwową o zachowanie Konstytucji kwietniowej z roku 1935, to się Polsce i Polakom opłaci. Zapewniam wszystkich wierność zasadom jest cenniejsza niż władza i zaszczyty.
Łączę pozdrowienia dla wszystkich.

Abyśmy doczekali wolnej, suwerennej , niepodległej Polski.

Z legalistycznym pozdrowieniem , Rolling Eyes


Ostatnio zmieniony przez Robert Majka dnia Wto Sty 12, 2010 7:49 pm, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Lip 30, 2009 8:40 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dodaję ciekawy artykuł Pana Zygmunta Broniarka, człowieka z innej bajki niż nasza, ale ukazującego jak widzą sprawę prezydentury na uchodźstwie dawni towarzysze... to naprawdę intrygujące...

Pan Andrzej Szkoda, redaktor naczelny Internetowego Radia Polonii Świata, wydawca „Plotek..." i przeor Mazowsza Suwerennego Orderu św. Stanisława, przekazał mi ksera interesujących dokumentów Rządu Londyńskiego z Biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Uczynił to przeczytawszy w „Plotkach..." mój felieton pt. „Szalony pomysł Jerzego Giedroycia". Tytuł odnosił się do tego, że na początku Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku Giedroyć wezwał generała Kazimierza Sosnkowskiego przebywającego wówczas we Włoszech do przelotu do Polski i skoczenia ze spadochronem na teren Powstania. Był to absurd, ale Giedroyć wierzył w jego skuteczność do końca życia. Pod koniec felietonu pisałem też, że Giedroyć nie chciał uznać III Rzeczypospolitej powstałej po Wielkiej Transformacji w latach 1989-90, twierdząc, że jest to PRL-bis. Przeor Orderu na Mazowszu jest osobą świecką, podobnie jak sam Order, ale Wielkim Mistrzem Orderu jest pan Juliusz Nowina-Sokolnicki, który 22 września 1971 roku, będąc ministrem Rządu Londyńskiego, został mianowany przez ówczesnego prezydenta RP na uchodźstwie, Augusta Zaleskiego, swoim następcą po jego (Zaleskiego) śmierci.


Ta nastąpiła 6 kwietnia 1972 roku i J. Nowina Sokolnicki został zaprzysiężony jako prezydent RP na uchodźstwie. Podkreślmy jednak to, co oczywiste: od 5 lipca 1945 roku, kiedy USA i Wielka Brytania uznały Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej w Warszawie, Rząd Londyński, uznawany przez cały „aliancki" i neutralny świat w czasie wojny, stracił ten status, ponieważ - z nielicznymi wyjątkami - już CAŁY świat uznał rząd w Warszawie. Wśród materiałów przekazanych mi przez redaktora Szkodę - tu powiedzmy, że dokumentacja na temat Rządu Londyńskiego znalazła się w Toruniu dzięki J. Nowinie-Sokolnickiemu - był także tekst wykładu profesora dr hab. Jacka M. Majchrowskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego na temat sukcesji prezydenckiej na obczyźnie. Wykład został wygłoszony 8 maja 1999 roku na zjeździe Bractwa Orderu Świętego Stanisława w Krakowie w obecności Wielkiego Mistrza Nowiny-Sokolnickiego, do którego profesor Majchrowski zwrócił się słowami „Panie Prezydencie".


Mówił profesor: „Zacznijmy od historii, od momentu, kiedy prezydent Ignacy Mościcki wraz z rządem [we wrześnio 1939 roku] opuścił terytorium Polski. Od tego momentu, mamy do czynienia z zupełnie innym sposobem sprawowania urzędu Prezydenta RP. Władze polskie znalazły się na emigracji a więc poza terytorium, którym rządzą. I z tym zaczęła się wiązać cała gama problemów. W momencie opuszczenia granic przez Mościckiego a następnie internowania go [w Rumunii] zaszła konieczność wyznaczenia następcy. Zastosowany został wówczas przepis Konstytucji Kwietniowej [„piłsudczykowskiej", z 23 kwietnia 1935 roku, Marszałek zaś zmarł 12 maja tego samego roku]. Przepis, który w momencie jej uchwalania był bardzo krytykowany. Natomiast praktyka pokazywała zupełnie co innego - to. że ten przepis mówiący o wyznaczaniu następcy przez urzędującego prezydenta okazał się w zasadzie zbawienny, ponieważ w ten sposób można było kontynuować działalność Polski suwerennej. Prezydent Mościcki, 27 września 1939 roku, mianował swym następcą Władysława Raczkiewicza, przedwojennego marszałka senatu...Raczkiewicz zmarł w roku 1947, mianowawszy uprzednio prezydentem RP Augusta Zaleskiego, przedwojennego i emigracyjnego ministra spraw zagranicznych".

A teraz dalszy ciąg tej sprawy już w mojej wersji, ale opartej zarówno na wykładzie profesora Majchrowskiego jak i na innych dokumentach przekazanych mi przez Andrzeja Szkodę. Jesteśmy w roku 1947, kiedy prezydenturę obejmuje August Zaleski. Jest prezydentem bardzo długo na następującej zasadzie. W Konstytucji Kwietniowej istniał zapis głoszący: „W razie wojny okres urzędowania Prezydenta Rzeczypospolitej przedłuża się do upływu trzech miesięcy od zawarcia pokoju". Ponieważ w okresie powojennym żadnego traktatu pokojowego nigdy z Niemcami jako całością nie zawarto, August Zaleski był Prezydentem RP na uchodźstwie od 1947 do 1972 roku, kiedy zmarł. Ale 22 września 1971 roku mianował ministra swego rządu, Juliusza Nowinę-Sokolnickiego, swoim następcą jako Prezydenta RP na uchodźstwie.
W Londynie zaś, po jego zaprzysiężeniu, został zaprzysiężony, oddzielnie oczywiście, jego rywal, Stanisław Ostrowski. Ostrowski rozpoczął jak gdyby, „nową linię" prezydentów RP na uchodźstwie, która zakończyła się na Ryszardzie Kaczorowskim.
Nadszedł rok 1988. „W powietrzu" wisiały zmiany. J. Nowina-Sokolnicki związał się z księdzem Henrykiem Jankowskim, który został...ministrem stanu w Rządzie Londyńskim kontrolowanym przez niego (tak było!). Na początku tego samego, tj. 1988, roku (wciąż istnieje PRL) J. Nowina-Sokolnicki przyznaje Lechowi Wałęsie jako przewodniczącemu „Solidarności" wysoki order polski, do czego, na gruncie emigracji, jest uprawniony. Order ten Wałęsa przyjmuje a dekoruje go nim ksiądz Jankowski właśnie. 2 lutego 1988 Komisja Zakładowa „Solidarności" w Stoczni Gdańskiej wysyła do J. Nowiny-Sokolnickiego list dziękczynny za order, który określiła jako „Krzyż Polonia Restituta". A w momencie gdy zbliża się data wyborów prezydenckich w Polsce wyznaczonych na 25 listopada 1990 roku, J. Nowina Sokolnicki, w dniu 11 listopada (czyli w przedwojenne Święto Narodowe) wydaje Akt Przekazania Suwerennej Władzy. W nim zaś „mianuje prawnym następcą na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej osobę, która zostanie legalnie na ten urząd wybrana w wyborach powszechnych". Wydaje się więc, że stosunki Wałęsa-J. Nowina-Sokolnicki są tak dobre, iż to ten ostatni otrzyma tytuł „ostatniego Prezydenta RP na uchodźstwie". Tak się jednak nie dzieje a „wyścig" do tego tytułu wygrywa Ryszard Kaczorowski mimo że jego obóz czeka do momentu, kto zostanie wybrany. Dopiero w zależności od tego, kto wybrany został, miano się zdecydować na przekazanie władzy.

J. Nowina-Sokolnicki kwestionuje też fakt, iż przekazanie władzy istotnie nastąpiło. Argumentuje on, że Lech Wałęsa zaprzysiężony został na dwie godziny przed przybyciem Ryszarda Kaczorowskiego, a więc, że już władzę prezydencką dzierżył.

Ale skąd się wzięło twierdzenie Giedroycia, że III Rzeczpospolita była PRL-em bis ? Oto wyjaśnienie.
W emigracyjnym piśmie „Gwiazda Polarna" wychodzącym w USA, w numerze z l czerwca 1991 roku, ukazała się pozycja Małgorzaty Ćwiklińskiej pt. „Oszukany przez historię - Rozmowa z Juliuszem Nowiną-Sokolnickim". Znalazły się w niej następujące słowa obecnego Wielkiego Mistrza Orderu Sw. Stanisława: „Gazety podały, że Wałęsa przejął władzę z jego (Kaczorowskiego) rąk. Nic podobnego. Wałęsa był zaprzysiężony na podstawie konstytucji z 1952 roku czyli tej bierutowskiej, i był już zaprzysiężonym prezydentem, kiedy przyjął Kaczorowskiego".

Czy to było możliwe, jeżeli od 29 grudnia 1989 roku obowiązywał dokument pt. „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej" ? Wałęsa został zaprzysiężony na prezydenta 23 grudnia 1990 roku, a dokument pod tytułem „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej" już istniał i Wałęsa nie potrzebował SIĘGAĆ po konstytucję bierutowską, żeby na nią PRZYSIĘGAĆ. A więc?

Prawda jest taka, ze ten dokument - „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej" - z 29 grudnia 1989 został przyjęty wówczas, gdy formalnie obowiązywała wciąż konstytucja „bierutowską" z 1952 roku, owszem nowelizowana w PRL aż 24 razy, ale wciąż istniejąca. ZOSTAŁA ONA BOWIEM UCHYLONA DOPIERO TZW MAŁĄ KONSTYTUCJĄ Z 17 PAŹDZIERNIKA 1992 ROKU. A więc J. Nowina-Sokolnicki miał rację. Musiał o tym wiedzieć także Giedroyć. Dlatego nigdy do III Rzeczypospolitej nie przyjechał.

Zygmunt Broniarek


Serdeczne pozdrowienia dla forowiczów łączę
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Lip 30, 2009 8:52 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I jeszcze jeden tekst Pana Broniarka związany z Prezydentem Sokolnickim. Odkrywa on ciekawy wątek związany z gen. Andersem:

Ukazała się piękna, kolorowa, wręcz luksusowa, publikacja pod tytułem „Jubileuszowy Biuletyn Dam i Kawalerów Orderu Świętego Stanisława". Na okładce -wizerunek orderu z otaczającym go napisem: „XXX-lecie restytucji Orderu Świętego Stanisława 1979 - 2009". Publikację tę otrzymałem dzięki uprzejmości pana Andrzeja Szkody, Przeora Mazowsza.




Order Św. Stanisława został ustanowiony 7 maja 1765 roku przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i przetrwał z przerwami do 1918 roku, a więc do odzyskania przez Polskę niepodległości po 123 latach niewoli. Jego losy były różne, jednakże jest faktem bezspornym, że nie byłoby go w ogóle, gdyby w 1979 roku nie nastąpiło to, co Kawalerowie i Damy Orderu Świętego Stanisława obchodzą obecnie jako swoją trzydziestą rocznicę -restytucja czyli przywrócenie, a raczej wskrzeszenie, Orderu. Po trzecim rozbiorze Polski (1795) został on wznowiony na mocy Ustawy Konstytucyjnej Księstwa Warszawskiego z 22 lipca 1807 roku. A zasadnicze zmiany w sprawie Orderu zostały wprowadzone po ogłoszeniu konstytucji Królestwa Polskiego - państwa autonomicznego, utworzonego przez kongres wiedeński w 1815 roku - monarchii związanej unią personalną z Rosją, w tym sensie, że car rosyjski był równocześnie królem Polski. Konstytucja zachowała dawne ordery polskie cywilne i wojskowe, w tym i Order Św. Stanisława. Na podstawie dekretu króla i cesarza Aleksandra I, Order został podzielony na cztery klasy, by, jak określono w dekrecie, „rozciągnąć oznaki...do większej liczby urzędników i obywateli, celujących gorliwością w służbie krajowej". A l stycznia 1830 roku w Dzienniku Praw Królestwa został ogłoszony dekret cara Mikołaja I dotyczący Orderu, który wprowadzał m. in. następującą zmianę.



Podczas gdy za czasów „króla Stasia" do Orderu mogły kandydować tylko osoby, które udowodniły swój rodowód szlachecki od czterech pokoleń ze strony ojca i matki, teraz, „za cara", mogli kandydować wszyscy. I to wciąż był nie tylko Order polski, ale KRÓLEWSKI Order polski.


Tak było wprawdzie w 1830 roku, ale 1 STYCZNIA. Natomiast w jedenaście miesięcy później wybuchło Powstanie Listopadowe, które sytuację zmieniło radykalnie. Ono samo, jak wiadomo, upadło, ale zdążyło - oczywiście czysto formalnie - zdetronizować Mikołaja I. jako króla Polski. Co zaś do Orderu Św. Stanisława, to z polskiego Orderu Królewskiego, został on „zdetronizowany" do orderu czysto rosyjskiego i to ósmej czyli najniższej kategorii. Ale wciąż istniał.


W 1916 lub 1917 roku został on przyznany - komu ?

Informacja na ten temat zawarta jest w słowie wstępnym omawianej publikacji pióra księcia Juliusza Nowinę Sokolnickiego, Wielkiego Mistrza Orderu. Pisze on, że właśnie w 1916 lub w 1917 roku „były ostatnie nadania Orderu" i wówczas „Order ten otrzymał od Cara nasz ówczesny oficer armii rosyjskiej Władysław Anders".

Toż to rewelacja. To by, przynajmniej częściowo, wyjaśniało, dlaczego Stalin tak łatwo zgodził się na nominację przez generała i premiera Władysława Sikorskiego właśnie Andersa na dowódcę Armii Polskiej tworzonej w ZSRR po napaści Hitlera na Związek Radziecki i po układzie Sikorski-Majski w Londynie w 1941 roku. Stalin lubił takie zagrywki - nagłe przeniesienie Andersa z więzienia NKWD do eleganckiej willi oddanej mu do dyspozycji, czyż, poza wszelką polityką, nie był to wspaniały „szpas" ? Arystokracja w swoisty sposób imponowała Stalinowi a tu miał do czynienia z kawalerem carskiego orderu Wreszcie Anders mówił świetnie po rosyjsku, co Stalin też cenił.

Zygmunt Broniarek


Pozdrawiam forowiczów
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Lip 30, 2009 8:20 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I kolejny, arcyciekawy wykład obecnego Prezydenta Miasta Krakowa - prof. Jacka M. Majchrowskiego, podobnie jak Zygmunt Broniarek związanego z "towarzyszami"...


Wykład prof. dr hab. Jacka M. Majchrowskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego
na temat sukcesji prezydenckiej na obczyźnie, wygłoszony w dniu 8 maja 1999 r.
na zjeździe Bractwa Orderu Świętego Stanisława w Krakowie


Panie Prezydencie, Wielce Szanowni Państwo!
Czuję się nieco skrępowany mówiąc o rzeczach, które ja znam z literatury i ze źródeł, natomiast Pan Prezydent w większości z autopsji. Będzie to więc zetknięcie tego jak to było naprawdę, z wiedzą jaką można uzyskać w oparciu o materiały źródłowe. Historia uczy, że jest to czasami wiedza bardzo różna.
Bardzo różna nie tylko ze względu na zawodność i niekompletność materiałów, ale z tego względu, że każdy ma swoją optykę widzenia i tak będzie postrzegał dany problem, jakim chce go zobaczyć.
Chciałem Państwu dzisiaj powiedzieć parę słów o tym, co nazwałem w sposób umowny "kwestią sukcesji prezydenckiej na obczyźnie". Jest to problem bardzo skomplikowany i w zasadzie można powiedzieć, nie prezentowany w literaturze polskiej. Jeżeli Państwo weźmiecie, obojętnie jaki podręcznik dotyczący historii ustroju naszego kraju, to zobaczycie, że ten wywód idzie w zasadzie począwszy od osiemnastego do trzydziestego dziewiątego roku, potem jest wspominane, że była wojna, i potem omawiane są władze na terenie ziem polskich. Natomiast trzeba mieć świadomość tego, obojętne z jakiego punktu na to
patrzymy i obojętne jak to z politycznego punktu widzenia oceniamy, że te władze polskie po 1939 r. szły niejako dwoma torami. Mówię "niejako dwoma torami", bo należałoby w zasadzie powiedzieć, że "przynajmniej dwoma torami". Ale do tego jeszcze przejdziemy.

Zacznijmy zatem od historii, od momentu, kiedy prezydent Mościcki wraz z rządem opuścił terytorium Polski. Obojętne jak to będziemy oceniać, trzeba powiedzieć, że od tego momentu mamy do czynienia zupełnie z innym sposobem sprawowania urzędu. Władze polskie znalazły się na emigracji a więc poza terytorium, którym rządzą. I z tym zaczęła się wiązać cała gama problemów. W momencie opuszczenia granic przez prezydenta, a następnie internowania tegoż prezydenta, zaszła konieczność wyznaczenia przez niego następcy. Zastosowany został wówczas przepis Konstytucji Kwietniowej. Przepis, który był
w momencie jej uchwalania bardzo krytykowany. I faktycznie patrząc na to z abstrakcyjnego punktu widzenia, przepis ów mógł być krytykowany. Natomiast praktyka pokazała zupełnie co innego, że ten przepis mówiący o wyznaczeniu następcy przez urzędującego prezydenta, okazał się w zasadzie zbawiennym.

Dlatego mianowicie, aby można było kontynuować działalność Polski suwerennej, prezydent Mościcki 27 września [1939] mianował swym następcą Władysława Raczkiewicza. Mówię "mianował Władysława Raczkiewicza", albowiem nie jest to też do końca stwierdzenie prawdziwe. Albowiem przed prezydentem Raczkiewiczem były nominacje dotyczące dwóch osób: marszałka Rydza-Śmigłego i generała Wieniawy-Długoszowskiego. I tutaj z punktu widzenia prawnego, moim zdaniem, nastąpiła pierwsza pomyłka.
Albowiem prezydent Mościcki zaczął stosować zasadę, do której odwoływano się potem jako do tradycji, zasadę, która spowodowała pewne komplikacje. Mianowicie, zaczął stosować zasadę polegającą na tym, że mianował kolejnego następcę nie odwołując poprzedniego. I to spowodowało w późniejszych latach bardzo wiele kontrowersji. Samo mianowanie następcy przez prezydenta Mościckiego było czasami kwestionowane, aczkolwiek głosy kwestionujące były dosyć rzadkie. Mianowicie mówiono, że ze względu na internowanie prezydent miał ograniczoną możliwość swobody decyzji. Jest to oczywista prawda. On nie mógł mianować kogo chciał. On chciał Rydza, o którym wiadomo było, że jest w podobnej sytuacji jak on.

A więc też nie może sprawować urzędu. Chciał mianować Wieniawę, nie wyszło to z bardzo prozaicznej przyczyny. I to warto może wiedzieć, albowiem świadczy to. moim zdaniem, o kolejnym bezprzykładnym ingerowaniu władz zachodnich w sprawy polskie. Wieniawa nie podjął nominacji ze względu na stanowczy sprzeciw Francji i potem Anglii, ale głównie Francji. Sprzeciw ten zresztą był spowodowany działaniami gen. Sikorskiego. Ale to są inne sprawy. W każdym razie w tej sytuacji jaka była, sprzeciw francuski, ingerencja w polskie wewnętrzne sprawy obsady urzędu, moim zdaniem, jest absolutnie karygodna. Wracając jednak do tej całej sprawy mówiącej o braku swobody, możliwości podejmowania decyzji trzeba powiedzieć, że generalnie rzecz biorąc, władze Polski nie zrzekły się nigdy, mimo że chcieli tego Rumuni, wręcz naciskali na to. jak to nazywa się w literaturze - "atrybutów konstytucyjnych, politycznych i administracyjnych". A więc miał ograniczoną możliwość odnośnie do wyboru osób, ale nie miał, nie był ograniczony odnośnie do tego, 'ze mógł to uczynić. Trzeba jednak jeszcze zwrócić uwagę na jedno, że mimo tego, iż była to sprawa absolutnie ewidentna, gdzieś tam w podtekście zawsze zachodziła obawa odnośnie do tego czy jest to faktycznie prawnie w porządku. Świadczy o tym fakt, iż wszystkie dokumenty mianujące następcę prezydenta były datowane przez Mościckiego na terytorium Polski. Każdy był podpisany "Kuty", jako ostatnia miejscowość i data 17 września [1939 r.], dopiero potem nominacja Raczkiewicza była już datowana 27-go. A więc jakaś taka nic pewność w tym zakresie istniała. Aby zamknąć to zagadnienie trzeba jednak podkreślić, że analiza sytuacji prawnej, tak w kontekście polskiego prawa konstytucyjnego jak i prawa międzynarodowego, absolutnie przemawia za utrzymaniem przez Mościckiego, także po internowaniu wszystkich uprawnień konstytucyjnych.

W oparciu o przedstawione rozwiązanie, a więc o takie przekazanie urzędu swemu następcy, po Raczkiewiczu sprawowali kolejno ten urząd jego następcy. A więc: August Zaleski, Stanisław Ostrowski, Edward Raczyński, Kazimierz Sabbat i Ryszard Kaczorowski -jeżeli weźmiemy jedną linię. Jeżeli weźmiemy drugą linię, po Zaleskim, Pan Prezydent Sokolnicki. I tutaj dochodzimy do czegoś, co warto może podkreślić na samym początku. Dzięki tym aktom, obojętne które uznamy za prawidłowe, nie została nigdy przerwana ciągłość konstytucyjna. Zresztą z tego co się orientuję, nawet była taka zasada - biorąc pod uwagę tą pierwszą linię (nie wiem, czy Pan Prezydent też stosował tę zasadę) - że w momencie podpisywania czy składania przysięgi, przed opuszczeniem budynku prezydent dokonywał aktu nominacji swego następcy. Po to po prostu, aby w momencie kiedy wyjdzie za bramę a przejedzie go samochód, czy spadnie na niego cegła - był kolejny następca, aby nie było zerwanej tej ciągłości. I to trzeba przyznać, że tak po prostu powinno być. Ale i tu było zastrzeżenie natury politycznej. Ten sposób obsadzania następcy powodował to, przynajmniej w pierwszym okresie, że dawał ciągłość polityczną ekipie rządzącej przed 1939 rokiem.

W praktyce, jak Państwo się orientujecie, wyglądało to inaczej. Bo praktyka poszła w kierunku zresztą trochę niekonstytucyjnym, ale to już nie należy do naszych zainteresowań. Mianowicie tzw. umowa paryska mówiła o tym, że prezydent sprawuje swe rządy w zasadzie wspólnie z premierem. Do tego by można to sprowadzić, mówiąc najogólniej.

Pierwszy konflikt dotyczący obsady stanowiska prezydenta miał miejsce w momencie objęcia urzędu przez Zaleskiego. Wobec wcześniejszych ustaleń o powierzeniu prezydentury Arciszewskiemu, który został wyznaczony następcą 7 sierpnia 1944 r., przekazanie władzy wywołało bardzo istotny spór dotyczący legalizmu tej władzy. Polska Partia Socjalistyczna uznała bowiem, że nie może współpracować z nielegalnie mianowanym prezydentem. W praktyce, potem ta grupa została rozszerzona o część Polskiego Stronnictwa Ludowego, Stronnictwo Narodowe, Polski Ruch Wolnościowy "Niepodległość i Demokracja".
Oznaczało to w praktyce, krótko mówiąc, rozbicie obozu emigracyjnego na dwa człony bardzo ze sobą wewnętrznie skłócone. Niestety, nie było to najlepsze rozwiązanie. Z punktu widzenia legalizmu istotną decyzją Raczkiewicza jest problem związany z ogłoszeniem nominacji Zaleskiego. Otóż przepisy prawne regulujące ten problem stwierdzają, że nominacja powinna być ogłoszona po przeprowadzeniu konsultacji. Konsultacje te zakończyły się 7 czerwca [1947], a więc już po zgonie Raczkiewicza. Akt wyznaczający
następcę opublikowany został 8-go, a więc także po śmierci prezydenta i antydatowany na 6 czerwca. I tu jest też kolejny element, który pod kątem prawnym nie może być uznany za prawidłowy. Drugim istotnym problemem związanym z objęciem urzędu przez Zaleskiego była kwestia zapisu konstytucyjnego. Przytoczę go dosłownie: "w razie wojny okres urzędowania Prezydenta Rzeczypospolitej przedłuża się do upływu trzech miesięcy od zawarcia pokoju". I w kolejnym podpunkcie znajdujemy stwierdzenie dalsze:
"W razie objęcia przez następcę urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej, okres jego urzędowania trwa do upływu trzech miesięcy od zawarcia pokoju". A więc teraz mamy do czynienia z sytuacją zupełnie paradoksalną. Mianowicie, rozpoczyna się okres prezydentury funkcjonującej w ramach międzynarodowego pokoju, ale cały czas w oparciu o zasady przewidziane w konstytucji dla okresu wojny. I to jest też kolejna sytuacja, która powoduje, iż mamy do czynienia z takim dosyć dziwnym tworem. Rodzi się w tym miejscu pytanie, jakie działania powinny być podjęte po upływie owych trzech miesięcy? Odpowiedź na to pytanie może być rezultatem nie tylko analizy i interpretacji przepisów konstytucji, ale w przeważającej mierze jest w literaturze rezultatem ocen politycznych. Aby zrozumieć ten problem dokładniej należy zwrócić uwagę, że znaczna część ugrupowań opozycyjnych, ugrupowań politycznych funkcjonujących także na emigracji, nie uznawała Konstytucji Kwietniowej. Bo my też cały czas o tym zapominamy, że Konstytucja Kwietniowa nie była uznawana przez znaczną część ugrupowań politycznych, albowiem uznana była nie bez pewnej dozy słuszności, za akt prawny uchwalony ze złamaniem zasad proceduralnych. My zresztą mamy w ogóle jakąś taką tendencję do uchwalania konstytucji z takim lekkim naruszeniem zasad prawnych, począwszy od Konstytucji i 3 Maja, idąc dalej . Ewidentną tego konsekwencja, jeżeli byśmy przyjęli, że taka sytuacja jest faktycznie, powinno być nie uznawanie także prezydenta wybranego w oparciu o postanowienia tej konstytucji. Tutaj mamy do czynienia jednak z sytuacją dosyć dziwną. Pewne ugrupowania nie uznają konstytucji, ale na emigracji wchodzą do władz powołanych w oparciu o ową konstytucję. Mało tego, ministrowie z tych ugrupowań podpisują ślubowanie zawarte w tej konstytucji.

A więc występuje pewnego rodzaju taka dosyć dziwna dwoistość. W każdym razie trzeba pamiętać o tym, że uznanie władz londyńskich w tym okresie już było nie tak powszechne. Niektóre środowiska polonijne, opozycyjne w stosunku do Piłsudczyzny występowały przeciwko legalności tych władz. Między innymi Kongres Polonii Amerykańskiej, a także, co się mało akcentuje, Stanisław Mikołajczyk po powrocie z Polski. Należy również pamiętać o tym, to jest bardzo istotny element, że w momencie przejmowania urzędu przez Zaleskiego, władze polskie na obczyźnie uznawało jedynie pięć państw. Z czasem zaś, i te pięć państw po kolei na różnym etapie wycofały swoje uznanie. Wszystko to się oczywiście wiązało z tym, że tutaj równolegle na terenie kraju powstawały władze Polski. Z punktu widzenia politycznego, dla aliantów było bardziej istotne nawiązanie kontaktów z władzami na terenie ziem polskich, niż z emigracyjnymi. Ale trzeba powiedzieć generalnie, że alianci tutaj zachowali - mówię szczególnie o Anglikach, ale też o Amerykanach pewnego rodzaju dwoistość. Z jednej strony wycofano uznanie dla władz emigracyjnych, ale z drugiej strony nic nie zrobiono w tym kierunku, żeby te władze zaprzestały działać. Wręcz przeciwnie, utrzymywano z tymi władzami kontakty, utrzymywano je także wspomagając finansowo. A więc oficjalnie "nie", nieoficjalnie "tak". Tutaj najbardziej decydującą rzeczą było wycofanie uznania dokonanego 5 lipca 1945 roku przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, co w zasadzie eliminowało możliwości występowania władz emigracyjnych na arenie międzynarodowej. Na wszystkie sprawy, to jest też taka pewna prawidłowość występująca w całej naszej najnowszej historii ustroju, że na wszystkie sprawy% dotyczące uregulowań prawnych składa się jakby taka druga warstwa, która jest warstwą decydującą. Niestety, warstwa, która jest warstwą typowo polityczną. Przestają obowiązywać dla niektórych pewne uregulowania, ważniejsze są cele i ideały polityczne. I tutaj mamy też do czynienia z taką sytuacją. Mianowicie zaczyna się długi okres urzędowania prezydenta Zaleskiego. Długi okres, albowiem w sumie znacznie przekroczył kadencję, potem drugą kadencję i urzędował spokojnie dalej, mimo iż składał pewne oświadczenia dotyczące zakończenia swojego urzędowania. Argumentacja o przedłużeniu tego urzędowania była. dosyć ciekawa. Mianowicie powiedziano w ten sposób: "urząd następcy prezydenta nie jest uregulowany konstytucyjnie''. Ale oznaczałoby to, gdyby iść tokiem tego rozumowania nadal, że w zasadzie jest to inny urząd niż urząd prezydenta, że przepisy dotyczące urzędu prezydenckiego nie powinny obowiązywać urzędu następcy prezydenta. Jeżeli byśmy takie rozumowanie przyjęli, nie byłoby to rozumowanie chyba celowe. W każdym razie Zaleski takim rozumów a nie m się podpierał Nie podobało się to wszystkim i dlatego też w pewnym momencie wielu bardzo znamienitych działaczy emigracyjnych, wypowiedziało posłuszeństwo prezydentowi. Mówię znamienitych, albowiem na czele nich stał gen. Anders. Dla grupy związanej z gen. Andersem ciągłość prezydentury została zatrzymana, prezydent znalazł się w izolacji. I powstał problem, kto powinien go zastąpić. Pojawiły się koncepcje obwołania głową państwa gen. Sosnkowskiego. On jednak nie wyraził na to zgody uważając, że się powinno to odbyć inną drogą. On lansował taką ideę dotyczącą wymuszenia abdykacji prezydenta przez nacisk społeczny. Ostatecznie przyjęto inne rozwiązanie. Mianowicie, uchwałą Tymczasowej Rady Jedności Narodowej z 8 sierpnia 1954 roku w sposób, trzeba powiedzieć wyraźnie, absolutnie antyk konstytucyjny, powołano do życia tzw. Radę Trzech. Ta Rada Trzech, w skład której obok gen. Andersa w szedł Tomasz Arciszewski i Edward Raczyński (potem ulegała ona jeszcze zmianom) jak to sama określiła, miała charakter "przejściowego organu zwierzchniego" i "zastępczo wystąpiła w prawa i obowiązki prezydenta na obczyźnie'', pozostając w opozycji do "samowoli jednostki niepomnej Konstytucji i uroczystych zobowiązań, lekceważącej jednomyślny głos społeczności polskiej w wolnym świecie". Ogłosiła ona, że obowiązki swoje przekaże w ręce prawowitego prezydenta Rzeczypospolitej, przy czym wskazała z góry kto tym prezydentem powinien być, mianowicie, gen. Sosnkowski. W ten sposób stało się faktem podwojenie emigracyjnych władz Polski. Ale to jeszcze nie jest wszystko. Mianowicie, gdy urząd prezydenta objął Stanisław Ostrowski, Rada Trzech zakończyła swoją działalność przekazując uzurpowane sobie uprawnienia jemu jako prezydentowi. To potwierdza polityczno-personalny charakter frondy. W przypadku wątpliwości prawnych oznaczałoby to odmowę uznania także i następnych prezydentów. Ale prezydent Zaleski skomplikował sprawę w jeszcze jeden sposób. Mianowicie, kilkakrotnie zmieniał decyzję wyznaczającą następcę. I w tym momencie ja się czuję coraz mniej kompetentny, bo tutaj mam do czynienia z osobą, która sama była w wirze tych wydarzeń. W każdym razie, wyznaczył jako jednego ze swych następców Pana Prezydenta Nowinę-Sokolnickiego. Idąc tym tokiem rozumowania, który do tej pory obowiązywał, oznaczało to w praktyce odwołanie Stanisława Ostrowskiego, który był wcześniej mianowany następcą. A w związku z powyższym, prezydentem oficjalnie winien być Pan Nowina-Sokolnicki. Tutaj niestety mamy do czynienia z tym, co w Polsce jest bardzo częste, a mianowicie z pewnego rodzaju rozbiciem. Grupa tzw. Egzekutywa Zjednoczenia Narodowego obwołała prezydentem Stanisława Ostrowskiego. Część ośrodków~ politycznych uznała prezydenturę Ostrowskiego, część Pana Prezydenta Nowiny-Sokolnickiego. Tutaj mamy do czynienia z bardzo istotną sytuacją. Mianowicie, chyba byliśmy przez parę miesięcy jedynym państwem, które miało generalnie rzecz biorąc równolegle cztery głowy państwa. Bo było dwóch prezydentów emigracyjnych, Rada Trzech i władze w kraju. To trochę za dużo. Ale tak było. Potem Rada Trzech przestała funkcjonować, zaczęło się to nieco zmieniać. W każdym razie sytuacja była dosyć skomplikowana. Kolejna sprawa, na którą warto zwrócić uwagę, to jest sprawa relacji pomiędzy ośrodkami opozycji działającej w Polsce, a władzami emigracyjnymi. Albowiem władze emigracyjne reprezentowane przez Pana Prezydenta Sokolnickiego, w zasadzie były tymi władzami, które w pierwszej fazie były uznawane przez środowiska opozycyjne w Polsce. To, żeby przypomnieć pewne fakty, to prezydent Wałęsa przyjmował Order Orła Białego nadany przez Pana Prezydenta Sokolnickiego, to wielu opozycyjnych działaczy również jeździło do Niego, przyjmowało nadane przezeń odznaczenia. Nie wiem, to już Pan Prezydent będzie wiedział bliżej, na skutek czego w pewnym momencie dokonał się pewien zwrot. W każdym razie jest rzeczą też kuriozalną, że w momencie kiedy przekazywano władzę prezydentowi urzędującemu w Polsce, też zresztą bardzo ciekawe dlaczego dopiero prezydentowi Wałęsie, a nie wcześniej Jaruzelskiemu, który był wybrany w oparciu o przepisy konstytucyjne, Wałęsa, który otrzymał Order od prezydenta Sokolnickiego, przejął insygnia od prezydenta Kaczorowskiego. Mogło to jakoś symbolizować jednolitość, jedność, ale chyba nie o to chodziło. W każdym razie w momencie wyboru prezydenta na terenie Rzeczypospolitej, na terenie ziem polskich, obaj emigracyjni prezydenci przekazali swą władzę w jego ręce. Mówiąc to pomijam fakt, że moim zdaniem, powinno się to dokonać o jednego prezydenta wcześniej, ale z przyczyn politycznych jak rozumiem, nie dokonało się. Przekazanie to dokonane zostało dwoma aktami. Aktem, który moim zdaniem, jest aktem absolutnie zgodnym z konstytucją, tzn. aktem złożonym przez prezydenta Sokolnickiego na ręce przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego prof. Tyczki, gdzie było napisane: z prośbą o przekazanie Marszałkowi Senatu - a więc też zgodnie z konstytucją - władzy w ręce prezydenta, który zostanie wybrany w wyborach powszechnych. Natomiast druga strona, drugi nurt, czekał do momentu kto zostanie wybrany. I dopiero wtedy w zależności od tego, kto zostanie wybrany zdecydowano się na przekazanie tejże władzy, zresztą też w sposób nie bezkonfliktowy, co spowodowało potem rozłam, bo prezydent Kaczorowski zdecydował się na przekazanie tej władzy, natomiast prof. Szczepanik jako premier był temu przeciwny. W każdym razie można powiedzieć, że w momencie kiedy został wybrany Lech Wałęsa prezydentem, wszystkie te nurty emigracyjne również spłynęły i od tego momentu mamy jeden ośrodek prezydencki w Polsce. Dziękuję za uwagę.


Pozdrawiam wszystkich forowiczów i... czekam na opinie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Lip 30, 2009 8:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I jeszcze jedno tłumaczenie dokumentu rządowego USA, który choć odnosi się do Orderu Św. Stanisława, dotyka również sprawy legalizmu państwowego RP.

Część pakietu odpowiedzi z Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych w sprawie Orderu św. Stanisława i Prezydenta RP na Uchodźstwie Juliusza Nowiny Sokolnickiego.

Sprawa Orderu św. Stanisława została rozpatrzona przez najwyższe władze Stanów Zjednoczonych pozytywnie. 7 marca 1997 roku kopia listu od pana Iwańczaka dotarła do Waszyngtonu D.C. Mimo, że list został wysłany pomijając protokół, Departament Wojska działając w imieniu Sekretarza Sił Zbrojnych oraz Prezydenta Stanów Zjednoczonych przeprowadził rutynowe dochodzenie w sprawie zażalenia przedstawionej przez w/w osobę. Sprawa została zarejestrowana pod oficjalnym Nr kontrolnym 70301605 i otrzymała zewnetrzną identyfikację ID04118-97.

Rezultatem rozmów Pentagonu z Wyższymi Oficerami Orderu św. Stanisława co do jego statusu fundacji bezdochodowej i przeanalizowaniu historycznych, jak i współczesnych materiałów drukowanych, można było określić faktyczny wizerunek tegoż Orderu, jego Wielkiego Mistrza i Oficerów. Departament Obronny stwierdził, że zażalenia co do osoby Juliusza hr. Nowiny Sokolnickiego, Orderu i jego Oficerów są nieuzasadnione. Rozpatrujący sprawę oficerowie, tak z Wojska, jak i Gwardii Narodowej Stanów Zjednoczonych przeprosili za całą zaistniałą sytuację Wyższych Oficerów Orderu. Postanowili oni, że nie będą nawet odpowiadać na list do nich skierowany. Stwierdzili, że zażalenie było nieuzasadnione i pomijało powszechne przyjęte obyczaje, jakie przysługuje takiej korespondencji. Departament Obrony, ze swojej inicjatywy, przekazał oryginały i kopie dokumentów mówiące o sprawie i jego wyniku.

Order, który zawsze popiera otwartość poprzez edukację jest widziany jako najwyższa ranga, co też potwierdza legalność Orderu, jego Wielkiego Mistrza i jego uprawnień jako dawnego Prezydenta Polski na wychodźstwie, który miał więc prawo nadawać odznaczenia, rangi wojskowe etc. podpisując je według swych uprawnień i uznania.

Serdeczne pozdrowienia dla forowiczów łączę.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pon Sie 17, 2009 11:50 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem



http://www.allegro.pl/item716330218_sokolnicki_nieznanyprezydentrp_na_uchodzstwie.html


(left to right)Chevalier Robert Majka OCStS, editor of "Wolna Polska" being invested in the Order by the Grand Master.
http://www.angelfire.com/realm/StStanislas/pic_9.html


http://order-of-st-stanislas.org/ ,
http://order-of-st-stanislas.org/Condolence.htm

Dziś tj.17 sierpnia 2009 rano o godz.04.00
czasu polskiego zmarł w Anglii
Juliusz Nowina-Sokolnicki , ostatni legalistyczny
przezydent Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie , ( w świetle obowiązującej Konstytucji kwietniowej z 1935r ).




Spoczywaj w pokoju , Panie Prezydencie.
Cześć jego pamięci. Na naszych oczach kończy się ważna epoka w dziejach państwa polskiego.



http://www.bibula.com/?p=2970



http://order-sw-stanislaw.eu/eu-kancler-galeria5.htm

http://order-sw-stanislaw.eu/eu-kancler-galeria2.htm

Rozmowa z Juliuszem Nowiną-Sokolnickim. “Gwiazda Polarna” 1 czerwca 1991 (str. 1 i 2 )
http://www.sokolnicki.republika.pl/html/gwiazda_polarna1.html

http://www.sokolnicki.republika.pl/html/gwiazda_polarna2.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Sty 28, 2010 9:53 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Polecam forowiczom ciekawy artykuł z tygodnika "Polityka":

Marek Henzler dla POLITYKA.PL

16 grudnia 2009.

Jak Jan hrabia Potocki postanowił oddać prezydenturę

Prezydent samozwaniec?

Biuro Prezydenta Potockiego na zamku Oedheim wysłało do Kancelarii Prezydenta RP komunikat, iż oprócz Lecha Kaczyńskiego Polska ma jeszcze jednego prezydenta.
PowiększJan Zbigniew Potocki z żoną podczas pogrzebu Juliusza Nowiny - SokolnickiegoPowiększDamy i kawalerowie Orderu Św. StanisławaPowiększList str. 1PowiększList str. 2Czytaj także.Na tropach Prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie
Jan Zbigniew hrabia Potocki: Wielki Mistrz Orderu Św. Stanisława, a także Prezydent...
Na co dzień Jan Zbigniew hrabia Potocki, prezydent Rzeczypospolitej na Uchodźstwie i IX Wielki Mistrz Orderu Św. Stanisława przyjmuje gości na dziesiątym piętrze nowoczesnego biurowca w samym centrum Warszawy. Obie funkcje zawdzięcza swemu dalekiemu kuzynowi Juliuszowi Nowinie - Sokolnickiemu, w latach 1972-90 nieuznawanego przez większość emigracji prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie. Sokolnicki najpierw mianował go Wielkim Mistrzem, a już na łożu śmierci (zmarł 17 sierpnia tego roku), w obecności angielskiego notariusza podpisał mu nominację na stanowisko prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie.

Hrabia Potocki mieszka w Polsce, tu też prowadzi interesy. Byłoby dziwne, a nawet i śmieszne, gdyby prezydent na Uchodźstwie urzędował w Warszawie, pod bokiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tymczasowe Biuro Prezydenta Potockiego otwarto zatem na zamku Oedheim w Niemczech, stąd wysłano do Kancelarii Prezydenta RP komunikat, iż oprócz Lecha Kaczyńskiego Polska ma jeszcze jednego prezydenta.

Zwłoki Sokolnickiego, spopielone w Anglii, gdzie mieszkał po wojnie, zgodnie z jego ostatnią wolą złożono w krypcie w sanktuarium w Kałkowie Godowie niedaleko Ostrowca Świętokrzyskiego („Polityka” nr 40/09 „Golgota Sokolnickiego”). Pogrzeb odbył się bez udziału władz państwowych. Żegnali go przede wszystkim kawalerowie i damy Orderu Św. Stanisława, powołanego w 1765 r. przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, nie wznowionego w II RP, a reaktywowanego w 1979 r. przez Sokolnickiego na emigracji. Sokolnicki przekształcił to odznaczenie w dziedziczony rodzinnie order prywatny, nadawany za działalność charytatywną. Uhonorował nim ponad 3 tys. osób, w tym kilkaset z Polski.

Decyzja o nominacji Potockiego Wielkim Mistrzem wzbudziła sporo kontrowersji (kawalerem Orderu był zaledwie pół roku). Jednak wiadomość o tym, że został prezydentem jeszcze bardziej zaskoczyła wiele dam i kawalerów Orderu, zwłaszcza tych z Polski. M.in. pod ich naciskiem Zbigniew Roch, rzecznik Potockiego, kilka dni temu przesłał do prezydenta Lecha Kaczyńskiego list, w którym w imieniu Potockiego deklaruje, iż Urząd Prezydenta RP na Uchodźstwie chce teraz przekazać „Prawowitemu Prezydentowi w Polsce”.

Co na to wszystko prezydent Kaczyński? Ministra Pawła Wypycha z Kancelarii Prezydenta zapytaliśmy, czy w jakikolwiek sposób zareagowano na listy z zamku Oedheim i nawiązano jakieś kontakty z hrabią. Potocki uważa bowiem, iż jego „działania zostały odebrane bardzo pozytywnie”, o czym miałoby świadczyć i to, że podczas mszy w rocznicę śmierci ks. Jerzego Popiełuszki – jak mówi - „zaproponowano mi miejsce tuż za mamą ks. Jerzego, prezydentem RP i jego małżonką”.

Biuro prasowe kancelarii odpowiedziało nam, iż „w 1990 roku insygnia władz polskich na uchodźstwie zostały oficjalnie przekazane ówczesnemu Prezydentowi RP Lechowi Wałęsie przez Prezydenta RP na Uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Od tego czasu władze Rzeczypospolitej nie uznają samozwańczych władz RP”. Kancelaria nie ma też wpływu na to, kto jakie miejsce zajmuje podczas wydarzeń, których nie jest organizatorem. A mszę rocznicową organizowały władze kościelne. W takiej sytuacji mogłoby się wydawać, że polityczna misja hrabiego Potockiego została już przekreślona. Jednak w odpowiedzi biura prasowego znalazło się zdanie, że ostatnie pismo jego rzecznika „w tej chwili jest analizowane”. Co z tej analizy wyniknie, jeszcze nie wiadomo.

Juliusz Nowina - Sokolnicki za życia znany był z poczucia humoru. Ale chyba nawet on nie przewidział, że niektóre osoby i urzędy jego ostatnie nominacje i decyzje potraktują tak poważnie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Sty 28, 2010 10:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I jeszcze kolejny artykuł Marka Henzlera z "Polityki" z 22 grudnia 2009.

Na tropach Prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie
Klub pąsowych dam i kawalerów


Jan Zbigniew hrabia Potocki: Wielki Mistrz Orderu Św. Stanisława, a także Prezydent Rzeczypospolitej na Uchodźstwie. Wszystko na poważnie.
PowiększJan Zbigniew Potocki z żoną podczas pogrzebu Juliusza Nowiny - SokolnickiegoPowiększJuliusz Nowina - Sokolnicki z Orderem Św. StanisławaCzytaj także.Jak Jan hrabia Potocki postanowił oddać prezydenturę
Biuro Prezydenta Potockiego na zamku Oedheim wysłało do Kancelarii Prezydenta RP komunikat, iż...

Generałowie z własnego nadania
Minister obrony redukuje polską armię i generalskie etaty. Ale generałem można się w Polsce...
Hrabia Potocki jest następcą zmarłego 17 sierpnia 2009 r. wielkiego mistrza orderu – Juliusza Nowiny-Sokolnickiego, w latach 1972–90 nieuznawanego przez większość emigracji prezydenta na uchodźstwie. Na łożu śmierci dowcipny 89-latek wyciął numer, który przez lata nie pozwoli jeszcze o nim zapomnieć.

Osąd politycznej działalności Sokolnickiego zostawmy historykom. Przyjrzyjmy się innemu dziełu jego życia – restaurowanemu przed 30 laty Orderowi Św. Stanisława. Ustanowił go w 1765 r. król Stanisław August Poniatowski, chcąc jego nadaniami pozyskać stronników, a opłatami za order z piękną dewizą Praemiando Incitat (Nagradzając zachęca), wesprzeć szpital Dzieciątka Jezus (dla podrzutków). Kawaler OŚS, poza sumą 25 czerwonych złotych wpisowego, miał co roku wpłacać 4 zł jałmużnikowi orderu na szpital, 2 zł na kancelarię orderu i złotówkę na msze za dusze współbraci. Order, z wizerunkiem biskupa męczennika, noszono na pąsowej wstędze, stąd jego kawalerów zwano pąsowymi. Wyżej byli tylko kawalerowie Orderu Orła Białego (OOB), od koloru ich wstęgi zwani błękitnymi.

Statut mówił, że poza królem, cudzoziemcami i rodakami wcześniej odznaczonymi OOB, kawalerów OŚS może być najwyżej stu. Przepis ów nagminnie łamał sam król, nadając przez 31 lat 1762 ordery. Nie przysporzyło mu to stronników ani nie poprawiło finansów szpitala, bo kawalerowie notorycznie zalegali z opłatami.

Wielki Przeorat

W latach 1815–1916 wielkimi mistrzami OŚS byli rosyjscy cesarze, koronujący się też na królów Polski. Po powstaniu listopadowym order włączono do pocztu orderów rosyjskich. Zmieniano jego statut i wygląd. Na ziemiach polskich zaczął się kojarzyć jako order dla carskich urzędników i wojskowych za zasługi w rusyfikacji. I kiedy w odrodzonej Polsce zastanawiano się, jakie ustanowić znaki zaszczytne, gen. Józef Haller na posiedzeniu Kapituły Orderu Virtuti Militari, w obecności Józefa Piłsudskiego, wystąpił z inicjatywą, aby Sejm odnowił Order Orła Białego i Św. Stanisława. „Były to ordery skalane – tłumaczył – należy je odnowić, choćby po to, żeby je znieść”. Ostatecznie wznowiono OOB, a w miejsce OŚS socjalista Piłsudski wprowadził Order Polonia Restituta (Odrodzenia Polski).

Przez 80 lat OŚS pozostawał orderem martwym. W 1979 r. na emigracji przywrócił go Juliusz Nowina-Sokolnicki, dzieląc na pięć klas, co pozwalało na elastyczną politykę orderową, z którą odtąd, obok mianowania na wysokie stopnie wojskowe, kojarzyły się jego posunięcia. W 1990 r. Sokolnicki zrzekł się prezydenckiej władzy, wyłączając wcześniej OŚS z pocztu orderów państwowych; po czym ustanowił go na nowo, już jako suwerenny order o zasięgu międzynarodowym, poświęcony idei braterstwa ludzi wszystkich wyznań i ras „pod kierownictwem dziedzicznych wielkich mistrzów z rodu Nowinów-Sokolnickich”.

Wykorzystując znajomości wśród politycznych emigrantów z wielu państw, a także wśród elit krajów postkomunistycznych, Sokolnicki zbudował organizację nazywaną przez przeciwników orderowym gangiem. Łącząc ceremoniał rycerski z kościelnym, kawalerami i damami OŚS mianował on ponad 3 tys. osób z ok. 30 państw: polityków, wojskowych, duchownych, naukowców i przedsiębiorców. Order biuro miał w angielskim Colchester, w domu Sokolnickiego, gdzie ostatnio, kiedy ten mocno już chorował, osobą najbliższą ucha wielkiego mistrza była jego żona Avril.

Orderową strukturę (Wielki Przeorat oraz lokalne przeoraty i komandorie) od 1995 r. budowano też w Polsce. Pierwszym wielkim przeorem był komandor Henryk Kalinowski, awansowany przez Sokolnickiego na wiceadmirała. Potem przeoratem kierował Stanisław Iwańczak, były minister w rządzie Sokolnickiego, zatrudniony po powrocie do Polski w urzędzie ds. kombatantów, który sam z czasem ogłosił się wielkim mistrzem. Sokolnicki wyrzucił go ze struktur, ale w polskiej części orderu ciągle dochodziło do rozłamów i wzajemnego opluwania. Sprzyjało temu polityczne oparcie się Sokolnickiego na skłóconym środowisku monarchistów. W rezultacie dziś OŚS nadaje w Polsce kilka kapituł.

Najwięcej kawalerów i dam ustanowił sam Sokolnicki. Wielkim Przeorem Polski jest dr Marian Król, wcześniej poseł ZSL i PSL. Damą OŚS jest była minister edukacji Krystyna Łybacka, a kawalerami – Tadeusz Zwiefka, eurodeputowany PO, i prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa. W orderze jest czterech biskupów, w tym abp Leszek Sławoj-Głódź, kilku generałów i wielu pułkowników (w stanie spoczynku), siostra Stana Tymińskiego, mistrz świata w kick-boxingu, sporo przedsiębiorców, księży, historyków, lekarzy i zdobywca tytułu Uzdrowiciel 10-lecia. Wielu uwiodła osobowość Sokolnickiego oraz orderowe ceremonie, przyjęcia i bale sprzyjające towarzyskiej integracji z kawalerami i damami z innych krajów.

– W polskim przeoracie są katolicy, luteranie, polskokatolicy i prawosławni. Przyjęliśmy muzułmanina i znanego masona – wylicza przeor Król. – Odrzucamy tylko tych, co w nic nie wierzą.

Potocki z firmy Tulczyn

U schyłku życia Sokolnicki zaczął szukać następcy. Władzy nie oddał jednak nikomu z potomków, choć z kolejnymi siedmioma żonami (cztery zmarły, z dwiema się rozszedł) doczekał się czterech córek i dwóch synów. Nie oddał jej też nikomu z rodu Sokolnickich zamieszkałych w Polsce. W ostatnich latach wskazywanymi przez niego następcami byli Willy Doms – przeor Belgii, a potem Waldemar Wilk – przeor Szwecji, którego w maju 2009 r. nieoczekiwanie zastąpił Jan Zbigniew Potocki, który ledwie pół roku wcześniej został kawalerem orderu. Wiadomo było o nim tyle, co Sokolnicki napisał w dekrecie o nominacji: „Ze skutkiem natychmiastowym wyznaczam mojego kuzyna, hrabiego Jan Zbigniew Potocki, syn Józefa i Teresy ur 10. czerwca 1955 w Kaliszu...”.

– Do orderu wszedłem z rekomendacji damy Barbary Bromont. Znała mnie z wieloletniej działalności charytatywnej na rzecz dzieci. Suwerenną decyzją wielkiego mistrza od razu zostałem kawalerem orderu I klasy – wyjaśnia tajemnicę swego awansu Potocki. – Juliusz doszukał się naszego dalekiego pokrewieństwa i na inwestyturę we Włocławku przywiózł swoje stare rodzinne zdjęcia. Takie same są też w posiadaniu mojej rodziny. Dla nas obu było to potwierdzenie, że łączą nas rodzinne więzy.

O Potockim wiadomo jeszcze, że jest żonaty, ma syna i inwestuje w Polsce oraz innych krajach Unii. Mieszka w Piasecznie, ale – jak mówi – materialny status pozwala mu żyć zarówno w Paryżu, jak i w Monako. Z Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że był lub jest udziałowcem i członkiem władz kilku spółek, zajmujących się m.in. obrotem nieruchomościami, budową domów, handlem żywnością i wdrażaniem leków. Dziś koncentruje się na działalności spółki Tulczyn (nazwa od siedziby jego gałęzi rodu Potockich), handlującej nieruchomościami. Jego nazwiska w rejestrze licencjonowanych pośredników jednak nie znajdziemy.

W dostępnych genealogicznych i heraldycznych źródłach trudno jest też znaleźć dowody na prawo do hrabiowskiego tytułu i herbu Pilawa Złota.

Dla większości polskich kawalerów i dam pąsowego orderu nie jest to aż tak istotne, jak pytanie o losy orderu po śmierci Sokolnickiego. Dopiero teraz wiele osób w pełni uzmysłowiło sobie, że śluby posłuszeństwa złożyło wielkiemu mistrzowi prywatnego orderu. Nagle się okazało, że do działalności charytatywnej wkradła się też polityka, zakłócając orderowe inwestytury i przyjęcia.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Sty 28, 2010 10:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A to cd artykułu z "Polityki":


Zamach na prezydenta Kaczyńskiego

17 sierpnia sensację wywołało upowszechnione w Internecie pismo, podpisane przez Zbigniewa Rocha, przedstawiającego się jako rzecznik Tymczasowego Biura Prezydenta Rzeczypospolitej (na Uchodźstwie), wysłane do Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w którym „ze smutkiem” zawiadamia o zgonie Sokolnickiego oraz o wcześniejszym udekorowaniu przez niego Orderem Orła Białego hrabiego Potockiego i wyznaczeniu go „na Prezydenta Rzeczypospolitej w wypadku swojej śmierci”.

Kawalerowie Orderu, także w Internecie, zaczęli się nawzajem pytać, czy to aby nie zamach stanu na urzędującego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, a może i zamach na sam order? Kancelaria Prezydenta pismem Rocha się nie przejęła. W złożeniu prochów Sokolnickiego w sanktuarium w Kałkowie Godowie nie uczestniczył nikt z państwowych władz. W przeddzień pogrzebu żałobnicy z Polski i z zagranicy zjechali do hotelu w Ostrowcu. Podczas kolacji Potocki z Rochem wystąpili z pomysłem, by IX wielki mistrz prochy Sokolnickiego odprowadzał przepasany błękitną wstęgą OOB. Pomysł udało się storpedować. Szybko też upadła dyskusja nad pytaniem, czy prezydent na uchodźstwie ma wystartować w przyszłorocznych wyborach w Polsce.

– Jeśli ktoś zechce z Orderu zrobić polityczną trampolinę, to nie pozostanę w nim nawet godzinę dłużej – mówi Marian Król, przeor orderu na Polskę.

Potocki pytany o sprawę prezydentury mówi: – Wypełniając ostatnią wolę Juliusza, przyjąłem Order Orła Białego i nominację. Pragnął wyeliminować niedopełnienia formalne z 1990 r. i doprowadzić do pełnego przekazania uprawnień prezydentowi w Polsce ze wszystkimi tego konsekwencjami prawnymi. Wypełniając tę wolę podjąłem już odpowiednie starania w celu ostatecznego zakończenia rządów emigracyjnych. Te działania zostały odebrane bardzo pozytywnie w Polsce. Przykładem może być uroczysta msza w 20 rocznicę zamordowania ks. Popiełuszki, gdzie zaproponowano mi miejsce tuż za mamą ks. Jerzego, prezydentem RP i jego małżonką. Prezydent Lech Kaczyński wręczył pani Popiełuszko przyznany jej synowi Order Orła Białego, a ja, jako wyraz hołdu za odwagę w głoszeniu prawdy, nawiązując do śmierci naszego patrona, Krzyż Wielki Św. Stanisława.

Pytam, czy kancelaria Potockiego wysłała już do prezydenta Kaczyńskiego pismo, które na prośbę polskich kawalerów miało wyjaśnić istotę jego politycznej misji. Planowano je wręczyć prezydentowi Kaczyńskiemu w Święto Niepodległości. Jednak z powodu braku w tym dniu bezpośredniego kontaktu obu panów nie doszło do tego i dopiero w grudniu pismo (dalej z datą 11 listopada) wysłano pocztą do Pałacu Prezydenckiego, ujawniając też „Polityce” jego treść (pełny tekst www. polityka.pl/kraj).

Rzecznik Roch poinformował prezydenta Kaczyńskiego, iż „hr. Potocki oświadcza”, że: 1) z dniem śmierci Sokolnickiego ostatecznie zostały rozwiązane powołane przez niego rządowe struktury i nie będą one wybierane w przyszłości; 2) „szanując porządek prawny i wolę Narodu Polskiego w pełni honoruje wybranego w demokratycznych wyborach Prezydenta R.P. w Warszawie” i 3) podjął „starania w celu przekazania Urzędu Prezydenta R.P. na Uchodźctwie Prawowitemu Prezydentowi w Polsce”.

– Zostawmy historykom wydanie opinii na temat Juliusza Nowiny-Sokolnickiego – mówi Potocki. – Mogę zapewnić, iż ostatnie lata życia nie spędził opływając w luksusy i nie jest mi znany fakt, żeby za nadany order otrzymał od kogokolwiek korzyści materialne. Myślę, że wierny był zasadzie „nagradzając zachęcaj”. Ja koncentruję się obecnie na uzgodnieniu programu i wizerunku orderu na przyszłość.

Tajemnice zamku Oedheim

Nowy wielki mistrz w części wymienił już najwyższe władze orderu. Sama odeszła wielka sekretarz Avril Nowina-Sokolnicki. Do Wielkiej Kapituły wszedł Mikołaj, 8-letni syn Potockiego, żartobliwie nazywany paziem, w przyszłości dziedzic tego orderu. Za osobę numer dwa uważany jest dziś Zbigniew Roch. Jest orderowym prawnikiem (Balifem), rzecznikiem Potockiego, a także nowym przeorem Szwajcarii. On też kawalerem orderu został dopiero przed rokiem, razem z Potockim.

W życiu pozaorderowym jest właścicielem zamku Oedheim i firmy doradczej Castel Haus GmbH. Ponadto jest prezydentem Europejskiego Klubu Biznesu (z siedzibą w jego zamku), zarejestrowanego w Brukseli jako organizacja lobbystyczna, działającego na rzecz poszerzania biznesowych kontaktów w Europie. W Radzie Naukowej EKB zasiadają m.in. były marszałek Senatu prof. Longin Pastusiak oraz były poseł i ambasador prof. Wojciech Lamentowicz.

Do Oedheim zaglądają też nasi eurodeputowani. We wrześniu gościli tam Jacek Protasiewicz i Tadeusz Zwiefka z PO oraz Wojciech Olejniczak z SLD. Ciekawe, czy oni, a także prof. Pastusiak, wytrawny znawca kulis amerykańskich prezydentur, zdawali sobie sprawę, że w Oedheim jest też Tymczasowe Biuro Prezydenta na Uchodźstwie i nominowany na prezydenta Potocki siedzi z nimi przy jednym stole?

Potocki chce uporządkować kwestię prawa do graficznego wizerunku Orderu Św. Stanisława. Kiedy przeor Viałow z Ukrainy powołał konkurencyjny Międzynarodowy OŚS, Najwyższa Kapituła zdecydowała o objęciu go ochroną prawną. Ówczesny zastępca wielkiego mistrza Willy Doms w 2005 r., w Alicante, w urzędzie rejestrującym wspólnotowe (obejmujące kraje Unii) znaki towarowe i wzory przemysłowe, zarejestrował znak towarowy „The Order of St. Stanislas”. Zarejestrował jednak nie na Biuro Orderu bądź nazwisko Sokolnickiego, ale na firmę w belgijskim Mechelen. W efekcie utracił zaufanie Sokolnickiego i zaczęto się od niego domagać zwrotu znaku. Adwersarzom odpowiadał, że odda, ale nie jednej osobie, ale kilku, bo władza nad tym znakiem, o określonej już wartości handlowej, dodatkowo umacnia władzę wielkiego mistrza.

Potocki mówi, że procedura oddania przez Domsa znaku orderu jest na finiszu. Jego właścicielami będą teraz Potocki, Roch i baron Lison – kanclerz OŚS z Niemiec, z zawodu dentysta, który na stronach www niemieckiego przeoratu podpisuje się jako Thaddäus Freiherr von Lison, a na stronie Republiki Silesia, kibicującej ruchowi śląskich autonomistów, wpisał się jako Tadeusz Lison: „Jo jest szlonzok z Katowic i mjyszkom w Niemcach”.

Kwestia przepisania znaku towarowego na kawalerów z Niemiec budzi mieszane uczucia u polskich przeorów. – Mogę zapewnić, że chodzi nam głównie o to, by tak zaszczytnego znaku nie używały nieuprawnione do tego osoby i to w celach dalekich od Statutu orderu – mówi Roch. – Zgodnie ze swą dewizą ma on być zachętą do charytatywnego działania, rozumianego dziś dużo szerzej, bo zawierającego walkę z chorobami, głodem, dyskryminacją czy zagrożeniem środowiska naturalnego.

Roch jako prawnik i emigrant ma też osobiste spojrzenie na kwestie prezydentury Potockiego. – Polska jest już wolnym krajem. Nie ma potrzeby ani umocowania prawnego, by prezydent na uchodźstwie dublował legalnego prezydenta w kraju. Pozostało jednak do wyjaśnienia parę problemów natury prawnej, takich jak zachowanie ciągłości władzy w latach 1939–90 i konsekwencji wynikających z faktu niepodpisania przez Polskę układów pokojowych, rezygnacji lub dochodzenia odszkodowań wojennych, statusu uczelni emigracyjnych czy uznania nadawanych godności. Kwestie te będzie musiał jednak rozwiązać prezydent w Polsce.

Kiedy podczas mikołajkowego spotkania (5 grudnia) siedzi się wśród kawalerów i dam z mazowieckiego przeoratu, słucha sprawozdania z działalności i planów wydatkowania zebranych kolejnych 15 tys. zł (na świetlicę TPD w Siedlcach i hospicjum w Kałkowie Godowie), ciśnie się pytanie, czy tę szlachetną działalność trzeba prowadzić z taką polityczną i orderową otoczką?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Sty 28, 2010 10:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I kolejny artykuł Marka Henzlera. Istotne iz w Polityce zacytowano wypowiedź kol. Roberta Majki z Przemyśla z SW. Warto to przeczytać. Polecam!



Marek Henzler27 stycznia 2010.

Generałowie z własnego nadania
Siły specjalne


Minister obrony redukuje polską armię i generalskie etaty. Ale generałem można się w Polsce mianować samemu i paradować w mundurze.
PowiększDowódca Polskich Drużyn Strzeleckich Jan Grudniewski (z prawej) chętnie pokazuje się w towarzystwie Leszka BublaPowiększLeszek Wasiak, członek Stronnictwa Narodowego i pułkownik Polskich Drużyn StrzeleckichCzytaj także.Polacy z amerykańskiego zakonu
Gdyby portal Fronda.pl nie zarzucił trzem posłom z PO, że są czarnymi owcami, postępującymi wbrew...

Na tropach Prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodźstwie
Jan Zbigniew hrabia Potocki: Wielki Mistrz Orderu Św. Stanisława, a także Prezydent...
Wojska mamy coraz mniej, do tego już zawodowe i coraz trudniej ściągnąć do małego miasta wojskową asystę na patriotyczną uroczystość.
– To niemożliwe! – mówi Jarosław Kaczorowski, sekretarz powiatu pabianickiego, pytany, ilu z miejscowych notabli zebranych pod pomnikiem Niepodległości w Święto Wojska Polskiego wiedziało, że defilujący przed nimi z szablą w dłoni dziarski pan w mundurze generała dywizji Wojska Polskiego nie odsłużył w nim nawet jednego dnia. Ma kombatancki stopień porucznika i patent weterana walk o wolność i niepodległość ojczyzny. W Łodzi prowadził warsztat naprawy samochodów, a do Pabianic przyjechał jako komendant powołanego przez siebie Pododdziału Honorowego Tradycji Oręża Polskiego.

Kto przywłaszcza sobie stanowisko, tytuł lub stopień albo publicznie używa lub nosi odznaczenie, odznakę, strój lub mundur, do którego nie ma prawa, popełnia wykroczenie zagrożone karą grzywny do 1000 zł albo karą nagany. Za przywdziewanie munduru, na którego noszenie nie uzyskano wymaganego zezwolenia, można nawet trafić do aresztu. – Nam takie kary nie grożą – mówi

82-letni Antoni Dziekański, który jako generał dywizji defilował przed mieszkańcami Pabianic. – Sąd rejestrując statut Polskich Drużyn Strzeleckich, uznał zapisane tam prawo do noszenia mundurów Wojska Polskiego z odznakami naszej organizacji.Dziekański jest jednym z kilku generałów PDS, mianowanych na ten stopień przez Juliusza Nowinę-Sokolnickiego, nieuznawanego przez większość emigracji prezydenta RP na wychodźstwie. Nie bardzo wiadomo, jak i kiedy doszło do tych nominacji, bo Sokolnicki w 1990 r. oficjalnie zrezygnował z prezydentury i związanych z nią prerogatyw. Bliżej znające go osoby uważają, że w miarę przybywania mu lat coraz mniej orientował się w krajowych realiach, co niektórzy wykorzystywali.

Prawdy pewnie już nie poznamy. Sokolnicki zmarł w sierpniu 2009 r., a komendant naczelny PDS gen. dywizji Jan Grudniewski odmówił odpowiedzi na większość pytań „Polityki”: „W obecnej konfiguracji politycznej byłoby to nie wskazane albo nawet szkodliwe dla idei i organizacji. Ponadto Pańska gazeta w przeciągu kilkunastu lat pisała na mój temat lub sprawy ocierające się o mnie złośliwie, a nawet nierzetelnie (...). Chce Pan nadmiaru informacji, które nie muszą być wiadomością publiczną. (…). Ma Pan już tyle informacji, że sobie Pan z tym poradzi”.

Coraz więcej bohaterów


Polskie Drużyny Strzeleckie powstały w Galicji w 1911 r., jako jawna organizacja szkoleniowa tajnego Polskiego Związku Wojskowego, założonego przez działaczy nurtu narodowo-niepodległościowego. Nurt socjalistyczno-niepodległościowy reprezentowały Związki Strzeleckie. Przed I wojną, nie bez konfliktów, organizacje te podporządkowały się Piłsudskiemu. W II RP istniały oddzielnie, ale zdecydowaną przewagę osiągnął piłsudczykowski Strzelec z liczbą 500 tys. członków.

W 1989 r., u schyłku PRL, Leszek Moczulski w środowisku KPN reaktywował Strzelca, który szybko podzielił się na różne nurty i oddziały. Polskie Drużyny Strzeleckie wskrzesił 1994 r. Ludwik Wasiak, właściciel szkoły językowej w Ozorkowie i prezes kanapowego Stronnictwa Narodowego im. Romana Dmowskiego. Wasiak jest dziś pułkownikiem PDS i szefem sztabu Komendy Głównej. W 2004 r. dowództwo przekazał ppłk. Janowi Grudniewskiemu (dziś już generałowi dywizji). Ten ostatni mówi, że komendę objął po weryfikacji PDS przez „wojskowe komórki rządu na uchodźctwie”.

Grudniewski (dziś 65 lat) był oficerem-artylerzystą. W 1972 r. należał do niego rekord Układu Warszawskiego w strzelaniu z kbk AK (kałasznikowa). Na koncie ma 40 wynalazków i wdrożeń oraz tytuł mistrza techniki kraju w 1977 r. Na początku lat 90. był zastępcą dowódcy ds. technicznych I Dywizji Zmechanizowanej. Odszedł do cywila w stopniu podpułkownika, jak twierdzi, z grupą oficerów należących lub sympatyzujących z zawiązanym w wojsku Stowarzyszeniem Patriotycznym Viritim. Dziś buduje generalski już życiorys. Ponoć w latach 80., jeszcze jako oficer LWP, był adiutantem płk. Antoniego Hedy Szarego, z antykomunistycznego podziemia lat 40. Działał też w Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego. – Im dalej od tamtych lat, tym więcej nowych bohaterów – mówi Robert Majka, działacz Solidarności Walczącej z Podkarpacia, bliski współpracownik Morawieckiego. – Kornel dotąd ani słowem nie wspomniał, aby w wojsku, zwłaszcza ludowym, miał tak wybitnych współpracowników.

Po odejściu do rezerwy Grudniewski prowadzi z żoną gabinet chińskiego masażu kręgosłupa, przydatnego przy przepuklinach, dyskopatiach, bólach głowy i w leczeniu bezpłodności. W reklamach chwali się, że już „jako podchorąży na Szkole Oficerskiej własnymi przyrodzonymi właściwościami opróżnił w ciągu kilku dni przeładowany chorymi wojskowy lazaret”.

W 2001 r. i 2004 r. Grudniewscy zajęli 10 miejsce w Polsce na liście uzdrowicieli, sporządzonej przez specjalistyczne pisma z tej dziedziny. Ale na internetowych forach pacjentów trudno znaleźć życzliwe im wpisy: „Byłem u nich 10 razy i zrezygnowałem. Mierne efekty. Sami to prawda prawie nie masują. Mają najemników. Grudniewski to dziwny gość. Były ppłk wojska polskiego. Dziwne ma teorie. dziwnie gada, a zamiast masować obecnie zajmuje się polityką” (wpis z 2007 r.).

Patriotycznie nawiedzeni

W tym samym czasie Grudniewski działa w Viritim (jako sekretarz generalny), rejestruje partię – Polski Ruch Uwłaszczeniowy, zakłada Patriotyczny Salon Polityczny U Jana, opracowuje „Koncepcje uwłaszczenia narodu polskiego”, „Powszechnego Akcjonariatu”, a także doktrynę wojenną „Totalna Obrona Narodowa”. Z grupą oficerów powołuje Społeczne Ministerstwo Obrony Narodowej i Społeczny Sztab Generalny. Jako pełnomocnik SMON domaga się, by trzech byłych ministrów obrony i zwierzchnika Sił Zbrojnych Aleksandra Kwaśniewskiego postawić przed Trybunałem Stanu.

Politycznie określa się jako sympatyk Ruchu Patriotycznego, a także Gabriela Janowskiego. Szuka w Polsce „ludzi patriotycznie nawiedzonych”. Wydaje też książeczkę „Jak to było na wyborach, baśń o sępach i kaczorach”. W prostych żołnierskich rymach jej autor sławi wyborcze sukcesy braci Kaczyńskich z 2005 r. Baśń ilustrują rysunki z różowiutkim świniakiem, wroną w generalskiej czapie, baranem z Matką Boską w klapie, z sępami ze Wzgórz Golan, żurawiem w koloratce z radiowym mikrofonem, moherowymi kwokami, wężem-grzechotnikiem, co to nie zna swego dziadka, wierną psiną – bulterierem i dwoma kaczorami, którym autor życzy:
„Niechaj IV nam Rzeplita
Będzie bardziej znakomita…”.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Sty 28, 2010 10:23 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A to cd. powyższego art. polecam wypowiedź kol. Roberta Majki z dalekiego od centrum, ale jakże prawdziwego w polskości Przemyśla.

A swoją drogą to zastanawiające iż tyg. Polityka cutuje R. Majkę?!


Po etapach zauroczenia PZPR, Lechem Wałęsą i kończącym się już chyba epizodem PiS Grudniewski dziś ma nowych idoli: ojca Tadeusza Rydzyka (założył uliczne koło fanów Radia Maryja) i Jana Kobylańskiego, prezesa Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (awansował go nawet na generała dywizji i przyznał tytuł honorowego komendanta PDS). Powołał też komitet obrony polskiego narodu przed antypolonizmem.

Grudniewski podaje, że PDS ma 3 tys. umundurowanych strzelców i 200 oficerów, ale uchyla się od odpowiedzi na pytanie, dlaczego w 2008 r. zarząd PDS w ankiecie do bazy danych NGO podał, że stowarzyszenie liczy 343 członków i 24 wolontariuszy. Pytani o to najbliżsi jego podwładni odmawiają odpowiedzi. – Pewnie posługuje się liczbą uczniów i nauczycieli szkół z klasami o profilu mundurowym. Tyle tylko, że większość z nich należy do innych strzeleckich organizacji – mówi prof. Janusz Cisek, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, zarazem komendant innej strzeleckiej organizacji, odcinającej się od bliższej współpracy z PDS, a zwłaszcza z jej generalicją.

Trop klas mundurowych wydaje się właściwy. Szefem Okręgu Staropolskiego PDS jest płk Stanisław Ujma, były oficer, dziś nauczyciel przysposobienia obronnego w częstochowskich szkołach. W kadrze oficerskiej PDS są m.in. nauczyciele tego przedmiotu, oficerowie rezerwy, instruktorzy ZHP i księża w roli kapelanów.

Regulamin mundurowy PDS mówi, że ich członkowie noszą mundur polowy lub galowy (ten ostatni podoficerowie i oficerowie) Wojsk Lądowych z naszywkami organizacyjnymi PDS i oznakami stopni strzeleckich według wzorów stopni wojskowych LWP (autorzy regulaminu nie zauważyli, że wojska „Ludowego” już nie ma albo napisali to świadomie, bo np. regulamin mundurowy obecnego Związku Strzeleckiego zabrania strzelcom używania jakichkolwiek oznak rozpoznawczych Wojska Polskiego!). Strzelcy PDS na mundurach WP naszyli sobie bordowe plakietki i naszywki z wyhaftowanym srebrną nitką napisem „Polskie Drużyny Strzeleckie”, a także srebrnego orła z literami PDS. Trzeba mieć bystre oko, aby generała PDS nie pomylić z generałem WP. Obaj mają te same spodnie z lampasami, na piersi galowe sznury, podobne generalskie gwiazdki, wężyki i czapki rogatywki. I potem generałowi PDS salutuje niższy stopniem oficer WP.

W zaproszeniu na inwestyturę kawalerów Orderu Św. Stanisława (patrz „Klub pąsowych dam i kawalerów” „Polityka” 51/52/09) w warszawskiej katedrze podano, iż mszę odprawi ksiądz gen. bryg. Stanisław Rospondek. Wtedy do jej organizatorów list napisał ks. płk Zbigniew Kępa z kurii polowej WP, pisząc, iż ów kapłan nie jest generałem WP i używanie tego tytułu w odniesieniu do niego jest nadużyciem.

– W ordynariacie polowym dosłużyłem się stopnia pułkownika, a nominację generalską przyjąłem od prezydenta Sokolnickiego już jako proboszcz cywilnej parafii św. Jadwigi Śląskiej w Częstochowie – wyjaśnia ks. Rospondek, który w PDS ma funkcję przewodnika duchowego. Czwartym generałem PDS, nie licząc Kobylańskiego, jest gen. Grzegorz Malinowski, który z wojska odszedł w stopniu pułkownika.

Prawo o stowarzyszeniach wymaga, by zakres działania organizacji związanej z obronnością był uzgodniony z MON. PDS o to nie wystąpiły ani nie podpisały żadnego porozumienia o współpracy z MON. Tym samym nie uzgodniono kwestii używania stopni wojskowych jako strzeleckich i umundurowania WP.

Organizacje pozarządowe, w tym przypadku strzeleckie, mogą wprowadzać własne stopnie organizacyjne, ale muszą się one odróżniać od stopni używanych w wojsku – uważa MON. Podobnie jest z mundurami. Rozporządzenie ministra obrony wyraźnie określa, które rodzaje mundurów (a także ich części, np. sznury galowe czy czapki rogatywki) objęte są zakazem noszenia przez nieuprawnione do tego osoby. W umowach o współpracy z MON organizacje strzeleckie określają też, czy i jakie stopnie wojskowe mogą być używane przez nie jako stopnie strzeleckie oraz jakie elementy umundurowania WP wolno nosić ich strzelcom. PDS nie poddały się tym procedurom i stąd MON wystąpi do starosty w Zgierzu (właściwego co do miejsca rejestracji) z wnioskiem o sprawdzenie, czy działalność stowarzyszenia jest zgodna z prawem i statutem.

– Już kiedyś wygraliśmy w sądzie spór z MON o mundury – mówi Grudniewski. – A generałem strzeleckich drużyn wolno mi być, zwłaszcza że ja mam wojskowe wykształcenie. Dlaczego prawa do tego tytułu nie zabiera się generałowi paulinów z Jasnej Góry czy generałom górnictwa?

Ubytki w budowie


Grudniewski zapewnia, iż dalej będzie budował struktury PDS ze starszej młodzieży, kombatantów i żołnierzy rezerwy. Organizuje Marsz Powstania Styczniowego w Świętokrzyskiem i wystawia posterunki honorowe podczas patriotycznych uroczystości. Jego aktywność koncentruje się jednak na prawicowych i narodowych forach oraz portalach, gdzie w 2009 r. zaatakował go dawno niewidziany w kraju Stanisław Tymiński: „Jan Grudniewski i jego Stowarzyszenie to prowokacja Żydokomuny dla łatwowiernych i naiwnych Polaków. (…) Dodam, że wystarczy zobaczyć zdjęcie Jana Grudniewskiego, aby wiedzieć, z jakiej grupy etnicznej on pochodzi. Ten pan (nie jest on żadnym generałem, to samozwaniec) z ramienia WSI w 1990 r. zawodowo w całej Polsce zrywał mi wiece wyborcze z grupą 50 krzykaczy, po to, aby wybory wygrał Wałęsa...”.

Grudniewski odpowiedział Tymińskiemu, że choć ten sugeruje mu pochodzenie inne niż słowiańskie, to powinien wiedzieć, że na cmentarzu w Krynkach koło Starachowic leży sześć pokoleń jego przodków, a w parafii można sprawdzić jego pochodzenie od 1740 r. Wybudował już sobie nawet tam grobowiec, aby być siódmym pokoleniem leżącym na tym cmentarzu. Żonę ma też z rodu hrabiów Wątróbka-Strzeleckich. Wyjaśnia dalej Tymińskiemu, że nie kieruje stowarzyszeniem, a poważną partią polityczną: „Dla porządku przekażę panu, że aby być wiarygodni w swoim ścisłym gronie, to każdy kto chce być w kierownictwie musi pokazać czy nie ma anatomicznych ubytków odbiegających od słowiańskiej budowy”. Generał-masażysta, a zatem znawca anatomii, zapewne jest wtedy najwyższym arbitrem.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Czw Sty 28, 2010 10:40 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I ostatnia wiadomość.
Archiwum śp. Prezydenta JNS trafiło do Archiwum Emigracji w Toruniu, więc do Kraju. Już za życia śp. Pana Prezydenta.
Dzisiaj (28 stycznia 2010 r.) cała bibioteka Pana Prezydenta - z jego woli - ponad 800 książek, głównie w j. angielskim - trafiła do Archiwum Emigracji w Toruniu. Zgodnie z Jego wolą - została przekazana przez Małżonkę - Avril Sokolnicką.
Tak winno wyglądać miłość i przywiązanie do Kraju.
Przyszłe pokolenia winny korzystać z archiwum i biblioteki.
Pozdrawiam Wszystkich forowiczów.
ZR


Ostatnio zmieniony przez Zbigniew Rutkowski dnia Pią Sty 29, 2010 2:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Pią Sty 29, 2010 4:31 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W Polsce mozecie takie rzeczy wypisywac, bo tam ludzie nie wiedzą w jaki sposob ten czlowiek osmieszał na Zachodzie urząd Prezydenta RP. Polacy mieszkający na kontynencie amerykanskim znają te sprawy od lat i mogą tylko popatrzec z politowaniem na te napuszone slowa bogobojno-ojczyzniane.
Kiedy wreszcie IPN sie tym zajmie?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pią Sty 29, 2010 9:27 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

No własnie!
Koledzy niektórzy, choć porządni nie mogą jednak tego zrozumiec!
Kto wziął od Sokolnickiego order sam sie w Polsce ośmieszył. Udowodnił, że nie ma pojęcia o Rządzie RP w Londynie
DEZINFORMACJA DZIAŁA!
Dla mnie to też śmierdząca sprawa.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum