Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prezydent Kaczyński: Okrągły Stół trzeba krytykować

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Czw Wrz 04, 2008 8:10 pm    Temat postu: Prezydent Kaczyński: Okrągły Stół trzeba krytykować Odpowiedz z cytatem

Prezydent Kaczyński: Okrągły Stół trzeba krytykować
http://www.dziennik.pl/polityka/article230433/Prezydent_Okragly_Stol_trzeba_krytykowac.html

Dopiero co "Solidarność" paliła kukłę premiera w Warszawie, a dziś w Gdańsku witała oklaskami Lecha Kaczyńskiego. Prezydent przyjechał tam uczestniczyć w obchodach rocznicy Porozumień Sierpniowych. Spotkanie przerodziło się w awanturę. Gwizdano, gdy wymieniono marszałka Senatu Bogdana Borusewicza jako bohatera Sierpnia, a prezydent krytykował Okrągły Stół.

"Okrągły Stół można i trzeba krytykować" - mówił Lech Kaczyński. Wprawdzie dodał, że wydarzenie to, jako etap w walce z komunizmem, było potrzebne, ale nie omieszkał dodać, że wolna Polska jest pełna wad. "Jest prawdą, że społeczeństwo nie rozwija się zgodnie z zasadą solidarności społecznej. Zasada jest inna. Zasada jest czysto liberalna" - mówił prezydent, a zebrani związkowcy bili brawo.

Inna była reakcja tłumu, gdy prezydent wymieniał nazwiska niektórych bohaterów Sierpnia. Entuzjazm wzbudziło nazwisko Gwiazda, ale gdy Lech Kaczyński mówił o marszałku Bogdanie Borusewiczu, rozległy się gwizdy.

Podobnie było, gdy przemawiał prezydent Gdańska Paweł Adamowicz z PO. Powiedział, że wstydzi się za tych związkowców, którzy gwiżdżą. "Cierpię, gdy muszę bronić takich legend jak Bogdan Borusewicz, który jest wygwizdywany przez nieodpowiedzialnych ludzi" - mówił Adamowicz. Na placu rozlegały się wówczas pokrzykiwania związkowców. "Hańba!" - krzyczęli.

"Widocznie nie wszyscy słuchaliśmy słów Jana Pawła II i księdza Józefa Tischnera" - odpowiadał Adamowicz.

Po oficjalnych uroczystościach pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców, na terenie Stoczni Gdańsk odbędzie się festyn pod nazwą "28 urodziny Solidarności". Lech Kaczyński oraz szef "Solidarności" Janusz Śniadek zdmuchną tam 28 świeczek na urodzinowym torcie.

Komentarz:

Szanowny Panie Prezydencie !

Dla oczyszczenia zagmatwanej rzeczywistości politycznej w Polsce po 1988r sam fakt krytykowania "okrągłego stołu", nic nie zmieni. Najważniejsze o fundamentalnym znaczeniu dla polskiego życia medialnego, gospodarczego i ustrojowego , moim zdaniem ( od 1988r) jest ujawnienie tajnych umów z 31 sierpnia 1988 pomiędzy gen.policji politycznej MSW PRL Czesławem Kiszczakiem,a Lechem Wałęsą. http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
Udawanie od dwudziestu lat , że jest to problem "wymyślony" oparty na filozofii spiskowej teorii dziejów, tylko niszczy zdrowe myślenie o Polsce. Potajemne układanie się z przedstawicielem okupanta sowieckiego jakim była władza PRL , jak to dokonał Lech Wałęsa, to nie wzór do naśladowania dla młodych ludzi, czym jest honorowa postawa Polaka.
Moim zdaniem, tu leży przyczyna dwudziestoletniego kryzysu politycznego w Polsce. Jak widać paraliżujący strach, który opanował środki przekazu i elity polityczne, obowiązuje nadal poprawność polityczna.Kto wyraża pogląd odmienny od obowiązującego jest wykluczony, udawanie ,że jest inaczej, to zakłamywanie siebie samego.Rzeczywistość nie znosi próżni. Prawda jak kropla wody rozwali zakłamaną rzeczywistość magdalenkową. Inaczej być nie może. Zastanawiam się jak długo jeszcze będziemy trwali w poprawności politycznej? Rolling Eyes

1. Koniec komunizmu http://www.youtube.com/watch?v=lgAiAKNfryg

2. 50 lat komunizmu w Polsce http://www.youtube.com/watch?v=yrwdTRMovg0&NR=1

3. Prl czyli komuna http://www.youtube.com/watch?v=JKDa07OFc1o&feature=related

Robert Majka , polityk , Przemyśl , 4 września 2008r
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5987
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Darek
Bywalec Forum


Dołączył: 03 Lut 2008
Posty: 45

PostWysłany: Pią Wrz 05, 2008 7:49 am    Temat postu: Czas na Prezydenta spoza ukladu magdalenkowego Odpowiedz z cytatem

Szkoda mi Joanny i Andrzeja Gwiazdów , że te wypociny o Magdalence wysłuchiwali z ust Prezydenta Kaczyńskiego. Niestety Prezydent Lech Kaczyński zmanipulował i wykorzystał obecność na podium Gwiazdów, aby usprawiedliwić zdradę interesów Polski w Mgdalence. Teraz wiemy dlaczego Kornel Morawiecki nie otrzymał orderu Orła Białego za działalność Solidarności Walczącej z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sumienie za zdradę interesów Polski w Magdalence nie daje spokoju. Układ okragłostołowy boi się nadal SW , jej osiągnięć i pracy po obaleniu komuny. Szanuje Pana Prezydenta, ale czas kreować osobę na stanowisko Pprezydenta RP nie związanego z umowami w Magdalence.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Wrz 05, 2008 8:40 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Historia świata i Europy końca XX wieku oraz początki XXI pokazują , niezbicie, że rola silnego państwa polskiego zarówno gospodarczo jak też stabilny system ustrojowy nie jest na "rękę" sąsiadom.

Wyobraźmy sobie sytuację, że w Niemczech jak i w Rosji by zaakceptowano polityków i rządy, które realizują zadania sprzeczne z interesem państwa. Prezydent Lech Aleksander Kaczyński od kilku lat chce wyrwać się z układów magdalenkowych, gdyż już na początku lat 90 zdał sobie sprawę, do czego to prowadzi. Moim zdaniem, zarówno obecny prezydent jak też Jarosław Kaczyński nie mają dostatecznych narzędzi ( woli politycznych zmian) aby wyzwolić się z układu magdalenkowego. Odpowiedzmy sobie na podstawowe dwa pytania. Dlaczego od dwudziestu lat nie pokazano narodowi polskiemu bilansu otwarcia ( stan gospodarki państwa)? Wiadomo dlaczego!
Dlaczego środki przekazu w Polsce podtrzymują układ magdalenkowy, utrzymując ,że żyjemy w wolnej Polsce. Moim zdaniem jeśli obywatele Polscy nie będą podmiotem w swoim kraju, a nadal przedmiotem manipulacji medialnej , mówienie o zmianach to fikcja. Najważniejsze, aby mogło dojść do pożądanych zmian, potrzebna jest zmiana woli politycznej , zmiana myślenia z kategorii poprawności politycznej. I jeszcze jedna uwaga, gdyby obecny prezydent jak też jarosław Kaczyński nie akceptowali układu magdalenkowego na poczatku transformacji, podzielili by los Kornela Morawieckiego , Anny Walentynowicz czy Joanny i Andrzeja Gwiazdów. Nie można zjeść ciastka i go mieć. Problem w tym, że nieformalny układ magdalenkowy obowiązuje w mediach, gospodarce i życiu politycznym powiązany wzajemnie finansowo. Rolling Eyes Nic samo z siebie się nie zmieni, potrzeba chcieć, aby móc. Można , bo się chce zmian wyjścia z układu zdrady magdalenkowej. Daleka jeszcze droga do zmiany mentalności wśród elit choćby PiS-ci. Niedzielna konferencja poświecona WZZ , pokaże w jakim idziemy kierunku. roll:

Robert Majka , polityk , Przemyśl , 5 września 2008r
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5987
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Mirek Lewandowski
Weteran Forum


Dołączył: 16 Wrz 2007
Posty: 635

PostWysłany: Pią Wrz 05, 2008 7:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Lech Kaczyński - "Okrągły stół trzeba krytykować"

Lepiej późno niż wcale.

W 1989 roku nie było nas wcale wielu. Niewielu z nas - ówczesnych opozycjonistów - krytykowało Okrągły Stół. Ponieważ widzę, że podejmuje się kolejna próbę pisania historii na nowo, to może przypomnę, że przeciwko Okrągłemu Stołowi w 1989 roku były m.in. KPN, SW i mało kto więcej (proszę mnie uzupełnić), zaś za Okrągłym Stołem niemal cała ówczesna opozycja, w tym Lech Kaczyński.

Uważam to za oczywiste, dlatego nie rozwijam.

Jedynie przypominam młodszym SW-Forumowiczom, bo może u nich powstać wrażenie, że bracia Kaczyńscy w 1989 roku kontestowali Okrągły Stół, a w szczególności Magdalenkę.

Bo kłamstwo, że KPN była przy Okrągłym Stole, to już słyszałem z ust szanownego opozycjoinsty, który był o tym święcie przekonany Smile

_________________
xxx
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Pią Wrz 05, 2008 8:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Szanowny Państwo ,

aby przejść do rzeczy polecam wszystkim zapomnianą historyczną książkę Krzysztofa Dubińskiego ( prawa ręka Kiszczaka w Magdalence) : " Magdalenka transakcja epoki " Wyd. Sylwa 1990 , można ją jeszcze gdzieś kupić w antykwariatach.

Ponadto :

http://www.latkowski.com/aktualnosci/winny/

Prywatna policja – czyli rynek detektywistyczny w Polsce
– Niektórzy bezprawnie przyznają sobie uprawnienia policji. Zastępują legalne sądy i komorników, posługują się argumentami zbliżonymi do szantażu. Dostaję sygnały, że w pewnych wypadkach stosują środki techniki operacyjnej, podsłuchują rozmowy przy użyciu urządzeń elektronicznych. Tego im nie wolno robić. – mówił kilkanaście lat temu o prywatnych detektywach były szef UOP Andrzej Milczanowski. Czy coś się obecnie zmieniło? Niewiele, zapewniają rozmówcy. Od lat jest milczące przyzwolenie na to, by agencje detektywistyczne zamieniały się w prywatną policję.

Krzysztof Rutkowski, który został aresztowany pod domniemanym zarzutem działania w mafii paliwowej, mówi wprost, że on, tak jak wielu jego kolegów po fachu, chciałby mieć uprawnienia czyniące z biura detektywistycznego prywatną policję. Dlatego prywatni detektywi nie tylko wdziewają mundury przypominające brygady antyterrorystyczne lub policyjne, ale zachowują się jakby naprawdę byli funkcjonariuszami policji.

Schronienie dla esbeków?

Piotr Niemczyk, wspólnik firmy, w której zakresie działalności znajdują się także usługi detektywistyczne, przyznaje, że na początku trafiali do branży byli funkcjonariusze SB i milicji obywatelskiej.

Od początku założono, że firmy ochroniarskie i detektywistyczne będą jedną z dróg ucieczki dla tysięcy byłych funkcjonariuszy MSW i Służby Bezpieczeństwa. Pomysł ich istnienia narodził się w atmosferze, którą dobrze opisał Krzysztof Dubiński, doradca gen. Kiszczaka, sekretarz Okrągłego Stołu: „Rozwiązanie SB (...), procedura weryfikacyjna i tworzenie Urzędu Ochrony Państwa, otworzyło kilkutygodniowy okres całkowitej dezintegracji służb specjalnych. Na plan odległy zszedł interes państwa, rozpadły się wszelkie mechanizmy solidarności grupowej. W gmachu przy ul. Rakowieckiej nastąpiło całkowite rozprzężenie dyscypliny i poczucia obowiązku. Jedyna zasada jaka wówczas obowiązywała, to zasada: ratuj się kto może.”

Sytuacja prawna była nieunormowana. Wystarczyło założyć działalność gospodarczą, zapłacić 900 złotych i uzyskiwało się koncesję. Andrzej Zybertowicz w pracy „Służby specjalne i układ postkomunistyczny” pisze: „Ustawa z 23 grudnia ‘88 o działalności gospodarczej, będąca jedynym aktem prawnym dopuszczającym prowadzenie tego typu firm, wskazywała jedynie, kto jest władny wydawać koncesje. Nie przewidziano jednak kontroli nad tego typu działalnością. Dopuszczono tym samym kilka tysięcy firm do niekontrolowanej działalności w sferze bezpieczeństwa publicznego.”

Jak zostać detektywem?

Z czasem postanowiono ten dziki rynek prawnie unormować. W 2001 r. uchwalono ustawę, która podała warunki wykonywania działalność w zakresie usług detektywistycznych. Należy posiadać licencję, którą wydaje komendant wojewódzki. Nie można być wpisanym do rejestru dłużników niewypłacalnych Krajowego Rejestru Sądowego, ani być karanym. Obowiązkowo należy zawrzeć umowę ubezpieczeniową i wpłacić 616 złotych opłaty skarbowej, składając wniosek o wpis do rejestracji usług detektywistycznych do MSWiA. W ten sposób zostaje się prywatnym detektywem.

Były policjant, który wstąpił do służby po 1989 r., obecnie zajmujący się działalnością detektywistyczną, nie ma najlepszego zdania o ustawie o usługach detektywistycznych:

– Napisano ją pod policjantów i byłych funkcjonariuszy służb. Sfrustrowani, niewykształceni, ale posiadający kontakty wśród służb i świata przestępczego. Często mają doświadczenie operacyjne oficerów SB, którzy nie przeszli weryfikacji z 89 i 94 r., a później nie potrafili się odnaleźć w strukturach policji. Nie znają prawa, nie mają zaplecza cywilnego, nie potrafią prowadzić działalności gospodarczej. Łamią przepisy. Przemoc, przekupstwo, podsłuchy. Bo tylko to potrafią. Nie potrafią napisać umowy, zarejestrować zlecenia.

Ustawodawca założył, że oficerowie policji, wojska, UOP późniejszego ABW mają znaczną wiedzę zawodową oraz z zakresu prawa i egzamin na licencje prywatnego detektywa jest dla nich łatwiejszy, zostają zwolnieni z najtrudniejszego, wielopunktowego testu. Były oficer musi zapamiętać wyłącznie odpowiedzi na kilka powtarzających się pytań ogólnych aby otrzymać ilość punktów niezbędną do zdania tej części egzaminu.

Brak prawdziwej selekcji, jak to dzieje się w przypadku kandydata na adwokata lub radcę prawnego, musi rzutować na pracę niektórych agencji detektywistycznych, kładąc cień na całe zawodowe środowisko. – Kilka razy zdarzyło się, że w imieniu moich klientów dawałem zaliczki, a później efekt zapłaconych z góry działań był poniżej krytyki – wspomina Piotr Niemczyk. – Miałem trzy takie wpadki. Jedna ze strony byłego oficera SB, druga byłego milicjanta. Trzeci raz przez renomowaną firmę, która zamiast uczciwego wykonania zlecenia, dokonała zwykłego szalbierstwa – dodaje.

Wraz z upływem czasu, naturalną wymianą pokoleń, byli funkcjonariusze milicji obywatelskiej i służb PRL wypierani są przez policjantów lub dzisiejszych funkcjonariuszy służb specjalnych. Instytucja prywatnego detektywa to dla wielu z nich furtka na dalsze zawodowe istnienie, gdy opuszczą swoje dotychczasowe miejsce pracy.

– Prawda, że są to zazwyczaj osoby, którym się nie udało w służbie – mówi rozmówca z MSWiA, który nie chce podać swojej tożsamości. Być może sam kiedyś będzie musiał szukać pracy. – Czymś przecież muszą się zająć ludzie, kiedy odchodzą ze służby. Mają wiedzę, nierzadko tajną, kontakty. Lepiej, że założą agencję niż mieliby zacząć przestępczą działalność.

Być może z takiego myślenia bierze się czasami parasol ochronny wśród byłych kolegów z policji, służb specjalnych, wojska i MSWiA, tolerujący i przyzwalający na to, co np. w USA, Niemczech nie byłoby do pomyślenia. Takie sceny jak w TVN-owskim serialu „Detektyw”, z udziałem Krzysztofa Rutkowskiego, mogliśmy tylko obejrzeć w Polsce.

Krzysztof Rutkowski to nie Philip Marlow

W Polsce jest zarejestrowanych 259 prywatnych detektywów. Rocznie przybywa około 50 licencjonowanych detektywów. W latach 2004 – 2007 z rejestru wykreślono zaledwie 22 przedsiębiorców zajmujących się tą specjalizacją. Liczących się detektywów, zajmujących się głównie tą działalnością, nie jest wielu. Wymienić można w kolejności alfabetycznej z Warszawy: Czesław Boniecki, Mariusz Gregorczyk, Michał Rapacki, Jarosław Rangotis, Wiesław Modrakowski, Andrzej Mikstal, w Łodzi: Waldemar Czerwiński, z Poznania: Bogdan Nadolny, Maciej Szuba, z Sopotu: Rafał Rutkowski, z Katowic: Tomasz Zborowski, Krakowa: Aleksander Wojciechowicz, Płocka: Joanna Grączewska, Mirosław Miernik, a z Wrocławia: Alicja Słowińska.

Jeszcze niedawno na najpotężniejszego detektywa w Polsce wyrastał generał Adam Rapacki, który po objęciu teki wiceministra MSWiA, musiał jednak odsprzedać udziały w swojej firmie detektywistycznej. Dwie inne osoby Marcin Popowski (Warszawa) i Krzysztof Rutkowski (Łódź), dotąd osoby wymieniane w czołówce prywatnych detektywów, przynajmniej teoretycznie, do czasu wyjaśnienia swoich spraw nie zajmują się dotychczasową działalnością. Pierwszy zajmuje się doradztwem detektywistycznym, drugi działa poprzez swoją byłą żonę.

Polscy prywatni detektywi pracują zazwyczaj pojedynczo lub w kilkuosobowych zespołach. Ich siedziby mieszczą się w ciasnych biurach, panuje tam atmosfera mająca klimat z powieści Chandlera. Niestety, poza cynicznym poczuciem humoru i skłonnością do nadużywania alkoholu sami są mało podobni do Philipa Marlowe, który w świecie zła, pomimo wad, starał się dowieść sprawiedliwości.

Piotr Pytlakowski („Polityka”) wielokrotnie opisujący świat polskich detektywów twierdzi, że jest to „środowisko skłócone, bo trwa ostra walka konkurencyjna. Rynek jest płytki, żeby przetrwać należy konkurenta osłabić. Na przykład donieść gdzie trzeba, że kolega zajmuje się szwindlami. Łamią prawo, bo inaczej nawet pies z kulawą nogą nie zamówiłby u nich usługi.”

Dochodzi do takich wynaturzeń, jak postępowanie detektywa Krzysztofa Rutkowskiego w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika. Przypomnijmy, syn Włodzimierza Olewnika został uprowadzony w nocy 27 października 2001 r. Przez trzy lata porywacze przetrzymywali Krzysztofa w piwnicy i szambie, krępując go krowimi łańcuchami. Po wzięciu okupu (24 lipca 2003 r.) dwa miesiące później udusili swoją ofiarę, a zwłoki zakopali. Rodzina Olewników postanowiła zwrócić się o pomoc do najsłynniejszego prywatnego detektywa, który co tydzień na ekranach telewizorów pokazywał, jak wymierza sprawiedliwość. Ten potraktował ich jednak jak przysłowiowego jelenia do skrojenia. Przez niego stracili ponad milion złotych, nic w zamian nie uzyskując. Krzysztof Rutkowski na swoje usprawiedliwienie, dopóki nie odnaleziono ciała Krzysztofa, powielał wersję o samouprowadzeniu.

Rutkowski pojawia się także w innych sprawach: w ośmiornicy warszawskiej i w aferze paliwowej. Czy bycie znanym prywatnym detektywem, gwiazdą mediów, pozwalało mu tuszować bezprawne działania? Jeden z szanowanych prywatnych detektywów Michał Rapacki, w Dużym Formacie „Gazety Wyborczej” ostro go krytykuje: – Rutkowski nie jest detektywem! To showman i pies na pieniądze. Prokuratura wyjaśnia, czy był do tego stopnia zachłanny, że zaprzedał się gangsterom. Już dawno powinien mieć postępowania karne za to, jak traktuje ludzi. Kopniakami wymuszał przyznanie się do rzekomej winy, znęcał się nad swoimi ofiarami, powalał na ziemię, przystawiał broń do głowy. Detektyw to nie szeryf na Dzikim Zachodzie, jego też obowiązuje prawo.

Ludzie byli zachwyceni. Mówili, że Rutkowski jest lepszy niż policja. Tyle że on często przypisywał sobie sukcesy policji. Zdarza się, że jego byli klienci przychodzą do mnie „do poprawki”. Odprawiam ich z kwitkiem. Nie będę sprzątał po Rutkowskim.

Sam bohater programu „Detektyw” nie zamierza zejść z pierwszego planu. Planuje w Łodzi założyć szkołę i uczyć fachu pracowników firm detektywistycznych. Przymierza się także do nakręcenia filmu fabularnego o swoich losach i pracy detektywa.

Na celowniku polityków

W czasie nocnej rozmowy Janusza Kaczmarka przed jego zatrzymaniem, przeprowadzonej przeze mnie i Piotra Pytlakowskiego, poznaliśmy kulisy domniemanego spisku, którego bohaterami mieli być prywatni detektywi. Opisaliśmy tę historię w tygodniku „Polityka”. Według Janusza Kaczmarka, jesienią 2006 r. do resortu sprawiedliwości dotarła wieść, że ktoś miał szukać materiałów dyskredytujących ministra Zbigniewa Ziobrę oraz jego osobę, ówczesnego prokuratora krajowego. Dotarła do nich informacja, że detektyw Rafał Rutkowski, z Sopotu, ma jakieś kwity, których ujawnienie może zaszkodzić ministrowi. Prawie w tym samym czasie inny detektyw, Jerzy Godlewski z Zielonej Góry, chciał ostrzec Ziobrę przed prowokacją rzekomo szykowaną przez innego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Janusz Kaczmarek mówił nam w słynną już noc poprzedzającą jego zatrzymanie: – Ziobro miał przekonanie, że Godlewski chce go zniszczyć. Kiedyś Marzec (były szef CBŚ – przyp. aut.) powiedział mi, że rozmawiał z ministrem Ziobro i Święczkowskim i powiedział im, że Godlewski to jest agent agentów. Oni to chwycili, że on ma jakieś tam specjalne satelity, specjalne kamery. Nie mogą go rozpracować, bo jego dom to wielka twierdza. Ziobro stwierdził, że jego, czyli proroka południa bierze Święczkowski (były szef ABW – przyp. aut.), proroka północy, czyli mnie, bierze Marzec. Chodziło o działania osłonowe.

Rozpracowywanie detektywa Rafała Rutkowskiego doprowadziło prawdopodobnie do inwigilacji dziennikarzy, z którymi ten się kontaktował (Wojciech Czuchnowski, Bertold Kittel, Piotr Pytlakowski i Sylwester Latkowski – przyp. od aut.). Rutkowski sam miał zapłacić wysoką cenę za zainteresowanie swoją osobą polityków. Wielomiesięczne życie na podsłuchu, kontrole izb skarbowych. Nie służyło to rozwojowi jego firmy. Skutki utraty części klientów odczuwa do dzisiaj.

Wszystko wskazuje na to, że obaj prywatni detektywi staną się bohaterami sejmowej komisji śledczej, pokazując, że detektyw w Polsce nie tylko zajmuje się śledzeniem niewiernych małżonków.

Na usługach policji i służb

– Nie ma mowy o istnieniu prywatnego detektywa bez współpracy z policją lub służbami specjalnymi – zapewnia rozmówca z MSWiA. – To czasami patologiczny związek, o czym powinni pamiętać jego klienci. Często może być po prostu sprzedany.

Wzajemne świadczenie sobie usług jest regułą współpracy detektywa z policją lub służbami specjalnymi. Czasami to detektywi realizują zadania, których służby specjalne nie mogą wykonać bez łamania prawa. Łatwo przekroczyć granicę, po której detektyw staje się agentem. Jeden z detektywów w rozmowie nawet nie ukrywa bliskich kontaktów z funkcjonariuszami CBŚ z ósmego piętra na Okrzei w Warszawie. Zapiera się tylko, że nie jest agentem.

Przyszłość to profesjonalizacja

– Rynek usług detektywistycznych tak naprawdę nigdy w Polsce nie powstał – twierdzi Piotr Niemczyk. Zlecenia detektywistyczne to zaledwie 30 proc. działalności jego firmy. – Nie zajmujemy się sprawami cywilnymi, a usługami dla biznesu. Pracujemy głównie dla banków i instytucji finansowych.

Przyszłość nie będzie lepsza, jeśli nie nastąpią zmiany i nie zostaną wyeliminowani z rynku najsłabsi, którzy nigdy nie powinni się znaleźć w tym fachu. Pojawienie się w branży takich osób, jak niedawno generał Adam Rapacki, było tylko chwilową jaskółką nadziei, sygnałem, że nadchodzi czas do profesjonalizacji usług detektywistycznych, wyznaczaniu obcych dotąd standartów pracy.

Zmiana rynku gospodarczego w Polsce rzutuje także na podział ryku prywatnych detektywów.

– To nie jest szczególnie interesujący rynek – mówi Piotr Niemczyk. – Mało osób prywatnych stać na wynajmowanie detektywa, naturalnym klientem wydają się być przedsiębiorstwa. Ale wielu inwestorów przez całe lata nie korzystało z takich usług. Polskie firmy właściwie z usług firm detektywistycznych nie korzystają. Ludzie z licencją detektywistyczną są poszukiwani przez banki i towarzystwa ubezpieczeniowe. Oni w swoich pionach potrzebują mieć ludzi z licencją, by legalnie móc dochodzić swoich roszczeń i je udokumentować.

Windykacja to jest biznes

– Aktualnie nastaje nowa fala detektywów „indykatorów”, pracowników dużych i sieciowych firm egzekwujących należności – twierdzi detektyw Rafał Rutkowski – Nie spełniają oni warunków ustawy w kwestiach obowiązkowego ubezpieczenia. Rejestracji zleceń nie muszą robić, bo ich formalnie nie wykonują, choć ustawa przewiduje czas rozpoczęcia zawodu.

Obok detektywów „windykatorów” dobrze sobie radzą, ale jest to najmniejsza grupa, zaznacza Rafała Rutkowski.

– Zawodowcy, posiadający znaczącą wiedzę fachową. Znający dobrze rynek, wyspecjalizowani, posiadający zaplecze kadrowe, inwestujący w sprzęt, szkolenia. Oni osiągają największe przychody, pracują dla największych firm. Zazwyczaj specjalizują się w branżach niszowych jak wywiad gospodarczy, wspomaganie PR i HR, obsługa biur i rzeczników patentowych, ochrona własności intelektualnych – dodaje.

Swoje usługi świadczą dla dużych firm i korporacji, m.in. z zakresu wykrywania kłamstw, grafologii, informatyki. Korzystają z doświadczeń najlepszych kancelarii prawniczych. Unikają przy tym rozgłosu. Dzielą się sukcesami z organami ścigania i dziennikarzami śledczymi. Kilka nagród prasowych z zakresu dziennikarstwa śledczego to tak naprawdę praca prywatnych detektywów.

Na marginesie tego rynku żyje najliczniejsza grupa detektywów „amatorów”. Zajmują się najmniej wymagającymi zleceniami. Obserwują niewiernych małżonków, są zatrudniani na etatach w agencjach ochrony, firmach ubezpieczeniowych i hipermarketach. Ogłaszają się w lokalnej prasie obok detektywów bez licencji i windykatorów. Wiążą koniec z końcem. Idą na skróty. Zamiast własnej pracy podkupują policjantów, pracowników ZUS i urzędów skarbowych. Niestety coraz częściej wpadają i trafiają do aresztu.

Stało się tak między innymi z byłym rzecznikiem prasowym i członkiem stowarzyszenia detektywów polskich Marcinem Popowskim, który obecnie ma postawione zarzuty nakłaniania do ujawnienia informacji niejawnych. Skłoniło go to do gorzkiej refleksji: – W świetle polskiego prawa, braku zrozumienia realiów pracy detektywa, uważam, że nie warto nim być, bo cokolwiek będziesz robił zawsze się narazisz na konflikt z prawem. Może czas zakończyć i zlikwidować zawód detektywa?

Sylwester Latkowski, Gazeta Finansowa/20.12.2007

Większość detektywów to ludzie służb

Rozmowa z Marcinem Popowskim, byłym rzecznikiem i członkiem zarządu Stowarzyszenia Detektywów Polskich.

Od jakiego czasu zajmował się Pan działalnością detektywistyczną?

Od piętnastu lat. W 1993 r. trafiłem do zawodu. Miałem dwadzieścia dwa lata. Uczyłem się fachu pracując w innych agencjach. Zaprotegował mnie ojciec, który pracował w służbach specjalnych. Później rekomendował mnie pan generał Marek Papała.

Czy większość agencji detektywistycznych tworzą ludzie służb?

Oczywiście, że tak. Przecież nikt z przypadku nie trafia do tej branży. Budzi się i mówi, że zostaje prywatnym detektywem. Dawniej wystarczyło zapłacić po trzysta złotych za każde zezwolenie na detektywistykę i ochronę mienia i osób i dostawało się koncesje. Głównie weszli w to ludzie z policji i ze służb. Osoby z układami wchodziły w ochronę. Robili alarmy i monitoring. Najpierw kasyn, hoteli, potem sieci sklepów. Tak powstały największe firmy ochroniarskie. Ludzie dłubiący cały czas w obserwacji, przestępstwach gospodarczych i kontrwywiadzie poszli w detektywistykę. Zmieniła się sytuacja od momentu, gdy weszła ustawa o usługach detektywistycznych. Od początku ustawa jest knotem legislacyjnym, co potwierdza wielu prawników. Nie zmienia to faktu, że nadal ktoś bez kontaktów, dopływu informacji mógł tym się zajmować.

Jakich informacji?

Na przykład związane z szeroko rozumianymi bazami danych samochodów, adresów mieszkań, siedzib firm.
Z telefonią komórkową.

To jest pozyskiwanie informacji poufnych, zastrzeżonych dla ludzi spoza policji i służb. Detektyw nie może być wyjątkiem.

Prawda, nie powinien, bo jeśli pozna, to skończy jak ja. Zostałem zatrzymany pod zarzutem nakłaniania do ujawnienia tajemnicy państwowej. Konkretnie numerów rejestracyjnych samochodu. Samochodu klienta, który chciał sprawdzić, czy ten samochód kupuje legalnie. Drugi to za sprawdzenie adresów. Ktoś od kogoś kupował mieszkanie lub chciał je wynająć i sprawdzał do kogo należy.

Miał pan pecha, że złapano pana na tym samym, co robi reszta detektywów?

Dokładnie. Prowadząc nawet sprawy małżeńskie, trzeba np. namierzyć samochód i telefon kochanka lub kochanki. Adres, pod który się udają. Bo później tę osobę należy wezwać do sądu, by móc powiedzieć moja żona spotyka się z Krzysztofem Kowalskim zamieszkałym tu i tu. Wiadomo, że pozyskując te informacje będziemy poruszać się na granicy prawa.

Pana zatrzymanie jednak było nagłośnione, jakby chodziło o coś więcej?

Stałem się niewygodny, dla niektórych policyjnych notabli. Chodziło o zakneblowanie mi ust i dochodzenia prawdy. Miałem wiedzę dotyczącą mechanizmów przestępczych w policji, chociażby na przykładzie sprawy porwania Krzysztofa Olewnika. W 2004 r. zwrócił się do mnie, jako do członka zarządu stowarzyszenia detektywów polskich, poseł Jerzy Dziewulski, poprosił, żebym pomógł Włodzimierzowi Olewnikowi w jego staraniach o dojście do prawdy. Przewijało się tam nazwisko Krzysztofa Rutkowskiego, który ponoć rzucał złe światło na pracę detektywów przy tej sprawie. A także kilku polityków SLD, którzy wywierali naciski na prowadzących sprawę.

Ojciec porwanego Krzysztofa, nie wierząc policji, zaczął zatrudniać prywatnych detektywów.

Widział ich uchybienia i wyciek informacji ze śledztwa, dlatego zaczął zatrudniać prywatnych detektywów. Walczył o życie swojego syna. Był osamotniony. Narażony na niebezpieczeństwo. Traktowany jak oszołom. Swoimi kanałami rozpoznałem sprawę. Podczas obecnego procesu sądowego wychodzi, że całkiem trafne były niektóre moje ustalenia. Kilkakrotnie spotykałem się z Włodzimierzem Olewnikiem, dzieliłem się z nim pozyskaną wiedzą. Pierwsze tezy były trafne, ale następne nie. Celowo nakręcono i mnie na wątek samouprowadzenia. Moje pierwotne ustalenia wskazywały, że w porwanie są zamieszani ludzie z grupy nowodworskiej. Zakładałem, że mogą być zamieszani w to sąsiedzi, co twierdził sam Włodzimierz Olewnik. Przyglądałem się sprawie dziwnej kradzieży policyjnej Nubiry z aktami sprawy porwania Krzysztofa dokonanej w biały dzień w centrum Warszawy.

Co było w tym złego, że naraził się pan tak bardzo?

W warszawskiej grupie CBŚ KGP był Miosław G., o czym nie wiedziałem. Z uwagi na wieloletnią znajomość z nim podzieliłem się całą swoją wiedzą na temat porwania. Wątpliwościami. On sporządził notatkę służbową z naszej rozmowy i przekazał szefowi grupy Grzegorzowi K., sugerując, że należałoby wykorzystać moja wiedzę, by mieć swojego człowieka na mieście. Do tej trudnej sprawy. Stało się jednak inaczej. Tak, jakby komuś moja wiedza i pomoc nie były na rękę. Zaczęły się moje problemy. Założono podsłuchy u mnie, Mirosławowi G. i Dziewulskiemu. Aby uzyskać na nie zgodę podano w uzasadnieniu, że jestem podejrzewany o udział w porwaniu, skoro mam taką wiedzę. W czasie tego dziewięciomiesięcznego podsłuchu właśnie usłyszano o tych nieszczęsnych tablicach rejestracyjnych i ustalaniu adresów lokali, powiązanych z politykami, znanymi prawnikami i ludźmi biznesu. To nie miało nic wspólnego ze sprawą Olewnika. Może i dano by mi ostatecznie spokój. Ale kiedy po kolejnej interwencji Włodzimierza Olewnika w sprawie porwania syna, wkroczył do sprawy prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, wyciągnęli na nowo moją osobę. Tak, jakby komuś zależało na zamotaniu śledztwa. Do tego stałem się łakomym kąskiem, który można wykorzystać medialnie. Oto człowiek związany z porwaniem. Do tego prywatny detektyw.

Następuje zatrzymanie przez grupę antyterrorystów, co pokazały wszystkie telewizyjne programy informacyjne.

Pluton AT łamie mi żebra. Do akcji użyto psów tropiących zwłoki, bo ktoś zakładał, że ukryłem w piwnicy ciało ofiary porwania. Dwadzieścia osób wchodzi mi na 45 metrów kwadratowych mieszkania. Rewidują także mieszkanie rodziców. Wożą mnie w czarnym kapturze na głowie, jak terrorystę. Przykuwają mnie do ziemi rękoma. Przygotowano wcześniej komunikaty prasowe. W mediach mówiono, że przekazywałem informacje mafii, korumpowałem policjantów, że miałem nielegalnie granaty i broń. Tymczasem miałem atrapy granatów. W telewizji pokazano kilkanaście granatów, tłumiki, choć nie u mnie je znaleziono. Była to inscenizacja, na którą nabrano media.

Sąd jednak zastosował wobec pana areszt?

Byłem bez szans. W takiej sprawie, tak przedstawionej medialnie, nikt nie będzie z sędziów wchodził w detale i wgłębiał się w akta sprawy. Spędziłem tam prawie dziesięć miesięcy. Kogo dzisiaj interesuje co było prawdą? W sądzie mam sprawę, gdzie postawiono mu 27 zarzutów. A tak naprawdę chodzi o to samo. Nakłanianie do ujawnienia tajemnicy służbowej w postaci pozyskania informacji np. ustalenia rejestracji samochodu, adresu takiego i takiego. Jednak lepiej brzmi ponad dwadzieścia zarzutów. Więc za to tyle siedziałem. A nie za związki z mafią, porwaniem Krzysztofa Olewnika, jak to przedstawiono w mediach.

Nadal zajmuje się pan działalnością detektywistyczną?

Czasami doradzam, konsultuję. W świetle polskiego prawa, braku zrozumienia realiów pracy detektywa uważam, że nie warto nim być, bo cokolwiek będziesz robił zawsze się narazisz na konflikt z prawem. Może czas zakończyć i zlikwidować zawód detektywa?

Gazeta Finansowa, 4 stycznia 2008/ 01/2008

Komentarz:

Istotna uwaga merytoryczna, dotyczaca zagadnienia tajnych umów w Magdalence 31 sierpnia 1988r.

Czerwono - czerwoni http://www.youtube.com/watch?v=J92PN5U1xTo&feature=related

Gdyby nie twarde gwarancje nietykalności politycznej i karnej dla ludzi Moskwy rządzących PRL-em , dane ze strony hierarchii Kościoła katolickiego w Polsce , komuniści , agentura i mafia gospodarcza powstała jeszcze w PRL-u nie miałaby możliwości rozwoju po 1988r.Gorzka to pigułka prawdy, ale takie są fakty, mniej lub bardziej rozgarnięty obserwator najnowszej historii Polski może dojść do takiego wniosku, ale losy takiej osoby są policzone.W świecie poprawności politycznego myślenia ustanowionego wbrew pragnieniu wolności Polaków, taka a nie inna rzeczywistość trwa.Można sprawdzić... historia Stoczni Gdanskiej itd....
Prezydent Lech Aleksander Kaczyński jak też Jarosław Kaczyński dobrze o tym wiedzą, ale milczą. Dlaczego?
Gdyby wychylili się choć o milimetr za obowiązującą filozofie , nie byłoby ich w życiu politycznym.Takie są fakty. Nawet gdy starają się o wyjście z układu magdalenkowego, złamanie tej nieformalnej umowy , jak są atakowani , a co dopiero gdyby jasno i bezpośrednio nazwali sprawy po imieniu. Myślę, że dużo jeszcze czasu upłynie, gdy prezydent i jego brat Jarosław nabiorą odwagi cywilnej i faktycznie zerwą z przeszłością. Czy to faktycznie nastąpi , trudno powiedzieć? To za duże koszty politycznego bytu, aby mogli obaj Panowie pozwolić sobie na luksus mówienia prawdy. A poza tym, kogo ta prawda dzisiaj obchodzi...? 10 % ludzi nie wiecej !
Bo w Polsce utarło się przekonanie,że jak się mówi prawdę o układzie magdalenkowym, i gwarancjach ze strony hierarchii , to walczy się z Bogiem , z wiarą , walczy się z Kościołem. Taka jest prawda! A jak się przemilcza ten temat, to są otwarte drogi do kariery politycznej i biznesowej. Czy trzeba jeszcze coś dodać???! Myślę, że co niektórzy z Państwa równie jak ja dostrzegacie ten istotny szczegół. Szkoda tylko, że obowiązuje poprawność polityczna na ten temat, i kaganiec na ustach dyskutantów, co do istoty rzeczy, czyczyn zagmatwania politycznego. Rolling Eyes

Robert Majka , polityk , Przemyśl , 5 września 2008r
www.sw.org.pl ,
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5987
http://home.comcast.net/~bakierowski/
adres mailowy : robm13@interia.pl ,
tel.+ 48 506084013
tel. + 48 016.6784910
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum