|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomasz Strzyżewski Weteran Forum
Dołączył: 12 Sty 2008 Posty: 147
|
Wysłany: Pią Paź 31, 2008 8:17 pm Temat postu: |
|
|
Prasa polska: Gazeta Polska
http://wiadomosci.onet.pl/1514121,1292,1,1,elektrycy_czyli_test_na_inteligencje,kioskart.html
Andrzej Gwiazda/22.10.2008 12:53
Elektrycy, czyli test na inteligencję
Dzisiaj, gdy ukrywanie prawdy o Wałęsie nie jest już możliwe, wciąż zabiera głos chór obrońców. Obrońców nie Wałęsy przecież, lecz wstydliwej teraz pomyłki w projekcji swoich nadziei. Każdy musi się przed sobą z tej pomyłki rozliczyć, a powinnością inteligencji jest wskazanie społeczeństwu mechanizmów, które do takiej pomyłki doprowadziły. Bo błędy lubią się powtarzać.
Jako test przedstawię życiorysy dwóch robotników – elektryków.
Pierwszy elektryk, Wiktor Ciszek, w wieku 16 lat ukończył zasadniczą szkołę zawodową i pracował w Poznaniu jako elektryk. W 1956 r. miał 18 lat. Włączył się wraz z kolegami z pracy w czerwcowy bunt poznański. Został złapany. Na wstępie „ścieżka zdrowia”, potem na lotnisku aresztowani przez dwie doby siedzieli po turecku z rękami za głową. Za każdy ruch dostawali pałą. Przewieziono go do więzienia, początkowo nie oczekiwano odpowiedzi, zadawano pytanie, bito i wrzucano do celi. Po czterech dniach pokazano mu zdjęcie: Poznajesz? Tak, to ja. A ten? Tego nie znam. Kolejne zdjęcia i zawsze ta sama odpowiedź. „Oni wiedzieli, że ja kłamię, to byli chłopaki z mojego zakładu, musiałem ich znać” – więc go bili. I tak noc w noc. Gdy w końcu krzyknął, że nikogo na tych zdjęciach nie zna, śledczy bił go po głowie kolbą pistoletu do utraty przytomności. Wyrok dostał w zawieszeniu, wyszedł, gdy zaczęło się węgierskie powstanie. Zbierał lekarstwa i oddawał krew dla Węgrów. Z każdej pracy wyrzucali go po kilku tygodniach, nie pozwolili uczyć się w technikum. Trwało to 18 lat. W 1974 r. uciekł z Poznania do Głogowa, zgubił ślad. Skończył technikum, był cenionym pracownikiem w KGHM-ie. Dzisiaj jest emerytem i pomaga niepełnosprawnym.
Drugi elektryk ukończył zasadniczą szkołę zawodową i pracował w Stoczni Gdańskiej. W 1968 r. miał 25 lat i według jego własnych słów brał udział w bojówce ORMO, którą posłano na Politechnikę Gdańską, by bić studentów. Wtedy stanęliśmy naprzeciw siebie po raz pierwszy. Na forum publicznym pojawia się dopiero w 1970 r. w oknie Komendy Miejskiej MO. Przez milicyjną tubę wzywa robotników, by zaprzestali ataku na komendę.
W zachowanych archiwach SB pojawia się po raz pierwszy pod datą 29 grudnia 1970 r., gdy podpisuje współpracę. Miał wtedy 27 lat.
W grudniu 1979 r. opowiadał, że na początku 1971 r. bezpieka zapraszała go po pracy do samochodu, wiozła do siedziby SB na Okopowej i tam ze zdjęć, filmów i nagrań głosów z „zajść grudniowych” rozpoznawał i identyfikował uczestników strajku. Dobrowolnie rozpoznawał kolegów, „bo przecież władza aby rządzić, musi wiedzieć”. Jednak nie przyznał się, że w czasie tego rozpoznawania był już płatnym współpracownikiem SB.
Pytanie testowe brzmi: Którego elektryka wybrałbyś na swego idola?
Pytanie jest oczywiście czysto retoryczne, znamy przecież odpowiedź. Wybraliśmy na idola drugiego elektryka, Lecha Wałęsę.
Dlaczego? Bo nie wiedzieliśmy, kim jest Wałęsa.
Ale dzisiaj już wiemy. Nie wiemy, jak na tę wiedzę reagują robotnicy, bo dawno nie zrobili buntu, więc, tak jak za komuny, ich opinia mediów nie interesuje. A jak reaguje inteligencja?
Pisząc „inteligencja” mam na myśli pewną grupę społeczną. Grupę, bo często używana nazwa „warstwa” sugeruje „wyższość” inteligencji. Gdyby jednak twierdzenie: „'GW' jest gazetą inteligencji” okazało się statystycznie prawdziwe, „warstwę inteligencji” musielibyśmy sklasyfikować jako społecznie najniższą. Grupa inteligencji jest jednak bardzo zróżnicowana. Należy do niej czereda literackich wyrobników, gotowa za pieniądze wykonać każde zamówienie. Należą bohaterowie literatury, jak Herbert czy Herling-Grudziński, oraz rzesza ludzi uczciwych, podatnych jednak na „intelektualne” mody, czyli dyktaty salonów tworzonych przez wynajętych wyrobników. W tym tekście podejmę krytykę tej ostatniej „rzeszy”.
Poddam krytyce pewne poglądy red. Marcina Wolskiego nie dlatego, że uważam je za szczególnie niebezpieczne, szkodliwe lub skrajne. Przeciwnie, uważam Wolskiego za literata uczciwego, lecz uwikłanego w „konradowsko-kordianowski dylemat polskiego inteligenta”. To kompleks dość powszechny, na którym brutalnie żerują salony. Mój wybór padł na Wolskiego całkiem przypadkowo. Tak jak przypadkowo na połoninie Mokryniec przez sześć dni ulewy w namiocie przeczytaliśmy od deski do deski właśnie te dwa numery „GP”; z 25 czerwca i 2 lipca. Marcin Wolski pisze: „W Wałęsie widzieliśmy projekcję naszych nadziei”. Jest to chyba pierwsze uczciwe zdefiniowanie swej postawy. Jest jednak niepokojące, że kilkumilionowa grupa inteligencji nie weryfikowała swego wyboru. Dlaczego publicznie właściwych ocen Wałęsy dokonali tylko suwnicowa, dwójka inżynierów oraz Mieczysław Rakowski (nazwał go cwanym żulikiem)?
Dzisiaj, gdy ukrywanie prawdy o Wałęsie nie jest już możliwe, wciąż zabiera głos chór obrońców. Obrońców nie Wałęsy przecież, lecz wstydliwej dziś pomyłki w projekcji swych nadziei. Każdy musi się przed sobą z tej pomyłki rozliczyć, a powinnością inteligencji jest wskazanie społeczeństwu mechanizmów, które do takiej pomyłki doprowadziły. Bo błędy lubią się powtarzać. Robotnik ma prawo zrzucić winę na inteligencję: „Jeżeli inteligenci, profesorowie zachwycali się Wałęsą, to my im uwierzyliśmy”. Niedopuszczalne i nikczemne jest odwracanie sytuacji.
Każdy ma prawo mieć dowolnie złe zdanie o każdej grupie społecznej, ale nie obejmuje to prawa do pogardy.
Marcin Wolski pisze: „Czy jednak, patrząc chłodnym okiem, nasz idol nie przynależał [...] do klasy chłoporobotników – sprytnej, chciwej, podsiębiernej, pozbawionej konradowsko-kordianowskich dylematów polskiego inteligenta”. Nie, Wałęsa należał do klasy robotników, również „pozbawionej konradowsko-kordianowskich dylematów polskiego inteligenta”. A czy „sprytnej, chciwej, podsiębiernej”? Być może, ale przyjrzyjmy się inteligentom. Studenci własnym sumptem zorganizowali na Uniwersytecie Gdańskim konferencję naukową o roli elit. Tylko jeden profesor zgodził się wygłosić wykład za darmo. Wszyscy inni zażądali sowitej zapłaty.
.......................................
TS _________________ Kto pot?pia cenzur?, by nast?pnie samemu j? stosowa?, mo?e by? tylko durniem lub hipokryt?. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|