Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

I ty zostaniesz antysemitą - Rafał Ziemkiewicz.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Pon Mar 02, 2009 10:53 pm    Temat postu: I ty zostaniesz antysemitą - Rafał Ziemkiewicz. Odpowiedz z cytatem


I ty zostaniesz antysemitą - Rafał Ziemkiewicz


„Religia Holokaustu” nie tylko fałszuje historię, ale prostą drogą prowadzi do wypierania przez świat pamięci o tej zbrodni. Ale dopóki pomaga salonom w atakowaniu wrogów, nie zamierzają z niej zrezygnować

Biskup Williamson stał się symbolem. Pytanie: czego? Jego krytycy, jak i większość piszących o sprawie mediów, bez wahania odpowiedzą: narastania antysemityzmu, za który jak zwykle odpowiedzialny jest Kościół katolicki oraz pozostające pod jego wpływem środowiska konserwatywne. Przypadek lefebrystowskiego biskupa negującego nie tyle sam fakt zbrodni dokonanej na Żydach, ile jej rozmiary i wyjątkowość, przedstawiany jest przez liderów organizacji żydowskich jako ogniwo w łańcuchu rozmaitej wagi zdarzeń. Od takich jak proces beatyfikacyjny Piusa XII po przytaczane z niezwykłą uwagą przez izraelską czy amerykańską prasę okrzyki na odbywającym się gdzieś w Polsce spotkaniu z Jerzym Robertem Nowakiem.

Wszystkie one dowodzić mają tezy, że religia chrześcijańska, a szczególnie Kościół katolicki, „nie zrozumiały lekcji Holokaustu”. Innymi słowy, dopóki chrześcijańscy konserwatyści nie zostaną skutecznie „wyleczeni” z genetycznego antysemityzmu, pozostają groźni.

Regułą działania organizatorów publicznego oburzenia jest przy tym pomijanie wszelkich łagodzących sprawę kontekstów, wyolbrzymianie poddawanych krytyce wypowiedzi. Wbrew temu, co ktoś zupełnie niezorientowany mógłby sądzić, ani schizma arcybiskupa Lefebvre’a, ani decyzja Benedykta XVI o jej zakończeniu nie miały nic wspólnego ze stosunkiem Kościoła do Żydów – wyjąwszy kwestię, czy katolicy powinni nadal, jak przed soborem, modlić się o nawrócenie Żydów, czy też w nowoczesnym duchu uznać, iż w dzisiejszych czasach trzymanie się, choćby tylko w teorii, ewangelicznego nakazu „nawracajcie inne narody” jest już passé.

Nie ma powodu nie wierzyć słowom papieża, że podejmując decyzję w sprawie lefebrystów, nie znał fatalnej wypowiedzi biskupa Williamsona, a przywrócenie schizmy do łączności z Kościołem nie oznacza akceptacji poglądów jednego z jej uczestników w kwestii pozostającej poza istotą problemu. Zresztą Williamson został za głoszenie tych poglądów usunięty przez swą wspólnotę z dotychczas zajmowanego stanowiska kierownika lefebrystowskiego seminarium duchownego.

W każdym innym wypadku zapewne by to wystarczyło. Weźmy dla porównania wypowiedzi szowinistycznego izraelskiego rabina Szlomo Awinera, który wzywał żołnierzy do bezwzględnego obchodzenia się z Arabami, wywodząc, że okrucieństwo wobec wrogów Izraela miłe jest Bogu, i który ostatnio w niewybrednych słowach znieważał Polaków. Jako wpływowy rabin i jako przywódca małej, ale liczącej się w jego państwie partii religijnej Awiner jest bez wątpienia osobą co najmniej równie wpływową jak Williamson. A przecież naiwnością byłoby liczyć, że spotka się z potępieniem choć w dziesiątej części porównywalnym do tego, jakie wzbudziło zdjęcie ekskomuniki z biskupa.

Można by w owej dysproporcji widzieć szczególną antykatolicką zajadłość – i bez wątpienia ona także w niedawnej nagonce na Williamsona i na Benedykta XVI się zaznaczyła, szczególnie w postawie chętnie podchwytujących wszelkie antykościelne hasła lewicowo-liberalnych mediach. Ale u podstawy zjawiska leży coś innego.

Dogmaty Wiesela

Pouczająca jest lektura wywiadu, jakiego udzielił ostatnio tygodnikowi „Przekrój” Elie Wiesel, laureat Nagrody Nobla i ponad 130 doktoratów honoris causa, uważany za twórcę samego pojęcia „Holokaust”, niestrudzony strażnik pamięci jego ofiar i tropiciel przejawów antysemityzmu. Elie Wiesel, jeden z ocalonych, były więzień Auschwitz, korzysta w swej działalności publicznej ze szczególnego immunitetu, jaki zwykliśmy przyznawać ludziom tkniętym szczególną tragedią. Komuś, kto np. utracił najbliższą osobę (a Wiesel stracił w Auschwitz całą rodzinę), pozwalamy rzucać najbardziej nawet niesprawiedliwe oskarżenia i obelgi, za które każdego innego znieważony podałby do sądu. We wspomnianej rozmowie Wiesel formułuje zwięźle i wyraźnie sposób myślenia, który od pewnego czasu nazywany jest „religią Holokaustu”. Rzecz w założeniu, że Holokaust był w dziejach zbrodnią tak wyjątkową i jedyną, iż niedopuszczalne są nie tylko „jakiekolwiek formy jego negowania”, ale nawet wszelkie porównywanie z innymi znanymi z historii aktami ludobójstwa.

Holokaust tak traktowany w istocie nie jest już wydarzeniem historycznym, ale dogmatem religijnym, i, jak to przy naruszaniu dogmatu religijnego, nie ma żadnej gradacji winy: czy ktoś twierdzi, że zbrodni w ogóle nie było, czy próbuje zweryfikować liczbę ofiar albo w świetle nieznanych wcześniej dokumentów ustalić, w jaki sposób one ginęły, czy próbuje na przykład analizy sytuacji socjologicznej, w jakiej narodziły się plany zbrodni (co przez fanatyków „religii Holokaustu” natychmiast uznawane jest za „próbę udowadniania, że Żydzi sami byli sobie winni”) – popełnia zbrodnię najwyższą i musi być całkowicie wyeliminowany z życia publicznego, a jego środowisko zmuszone do oczyszczenia się i publicznego ukorzenia.

Tymczasem argumenty, po jakie na rzecz tezy o absolutnej wyjątkowości Holokaustu w historii sięga Wiesel, są nieprawdziwe w sposób oczywisty dla w miarę pilnego szóstoklasisty. Twierdzi Wiesel, że nigdy wcześniej się nie zdarzyło, aby celem reżimu była całkowita likwidacja jakiegoś narodu „nieposiadającego państwa” (co zmienia tu „posiadanie państwa”? Chyba tylko to, że pozwala przejść do porządku dziennego nad zbrodniami Hitlera na Polakach, jako mniej ważnych, skoro ci państwo – do czasu – posiadali…).

Los tureckich Ormian czy Tatarów krymskich wystarczająco wymownie zadaje kłam uproszczeniom Wiesela. „Tylko Żydzi ginęli dlatego, że byli Żydami” – oznajmia, co jest poglądem tyleż popularnym wśród jego wyznawców, co krańcowo kłamliwym. Od samego zarania, gdy Brytyjczycy dokonali wynalazku obozów koncentracyjnych, zamykani w nich Burowie umierali wyłącznie dlatego, że mieli nieszczęście należeć do narodu uznanego przez dowódców armii kolonialnej za wrogi. Narodowość byłą wyłączną winą wspomnianych już Ormian, ofiar stalinowskich deportacji, rzezi wołyńskich. Narodowość była jedyną przyczyną cierpień i śmierci Chińczyków i Koreańczyków eksterminowanych w latach 30. przez Japończyków. Edykty średniowiecznych władców muzułmańskiego Egiptu nakazujące wytępienie Koptów jak najbardziej mieszczą się w mającym określać wyjątkowość Holokaustu zamiarze „biologicznego zgładzenia całego narodu nieposiadającego swego państwa”.

„Podczas wojny nikt Żydom nie zazdrościł, a teraz ustawia się kolejka” – te z kolei słowa jednego z twórców „religii Holokaustu” i jej najbardziej znanego kapłana uzasadniać ma uznanie za podłość twierdzenie, jakoby żydowskie ofiary Hitlera zasługiwały na współczucie w tym samym stopniu co ofiary innych zbrodni. Wiesel stawia sprawę jasno: cierpienie Żydów nie ma sobie równych i zestawianie przez innych, na przykład Polaków, swych cierpień z cierpieniami narodu wybranego jest „wymazywaniem Żydów z tego pejzażu” (tj. pejzażu martyrologii, w której należne jest im miejsce centralne).

Fabryka negacjonistów

Trudno nie dostrzegać w tych słowach autentycznego obłędu. Obłędu wyrażającego się nie tylko fałszowaniem historii, ale także całkowitą nieświadomością, że narzucanie światu takich chorych poglądów jako stanowiska obowiązującego wśród Żydów jest właśnie prostą drogą do wypierania przez świat pamięci o tej zbrodni i najlepszym sposobem umocnienia na skalę globalną namiętności antysemickich.

Skutki upowszechniania „religii Holokaustu” są wielorakie. Najprostszą reakcję emocjonalną możemy obserwować w środowiskach czarnych Amerykanów, gdzie – przy zakłopotanym milczeniu białych elit i liberalnych mediów – nienawiść do Żydów kwitnie i jest wręcz częścią afroamerykańskiego etosu. Murzyńscy wykładowcy rozmaitych african studies i aktywiści mobilizują czarnych przeciwko Żydom prostym hasłem, iż „kradną współczucie świata” należne ofiarom tego, co było naprawdę największą zbrodnią w dziejach ludzkości, czyli handlu niewolnikami.

Ponieważ biali są wobec każdej tezy czarnych radykałów intelektualnie bezbronni, nie widać dobrej dla Żydów perspektywy ułożenia stosunków z coraz bardziej świadomą swej siły i nabierającą znaczenia elitą kolorowych. Podobnie jak bezsilność i wręcz strach przed niewahającym się sięgać po przemoc i zbrodnię islamem, nie pozwala tradycyjnej białej elicie przeciwstawiać się antysemityzmowi muzułmanów.

Spłaszczenie win, jakiego dokonuje „religia Holokaustu”, wręcz produkuje negacjonistów. Osobiście sądzę, że biskup Williamson jest takim właśnie przypadkiem. Natura ludzka źle znosi prawdy nieweryfikowalne, właściwa jej ciekawość i przekora każe każdemu kolejnemu pokoleniu powątpiewać w zastane poglądy, szukać nowych szczegółów, nowych spojrzeń. Jeśli Holokaust można tylko przyjąć do wiadomości w całej rozciągłości jako nienaruszalny dogmat albo całkowicie zanegować – to na mocy zwykłej ludzkiej skłonności do wątpienia w zastane będzie on coraz częściej negowany.

Na początku dzieje się to oczywiście tam, gdzie Żydzi są postrzegani jako wrogowie i oprawcy. W krajach muzułmańskich powszechne jest dziś przekonanie, że opowieść o zagładzie Żydów to zwykła propaganda, którą należy zwalczać i ośmieszać (wspomnijmy kuriozalną wystawę antyholokaustowej satyry pod honorowym patronatem prezydenta Iranu). Z szeregu przyczyn obejmujących i wspomniany już strach przed muzułmanami, i właściwą dla tej formacji nienawiść do „amerykańskiego imperializmu”, którego wykonawcą ma być Państwo Izrael, negacjonizm muzułmański stopniowo przyjmuje się także na europejskiej lewicy. W najmniejszym stopniu nie przeszkadza jej to zresztą szermować wobec przeciwników tradycyjnym oskarżeniem o antysemityzm i dowolnie wskazywać go w ich tradycji (o czym za chwilę).

Zakrawa to na paradoks, ale w dobie wielkiego upadku rozumu, jaki przyniosła dominacja mediów elektronicznych, nie powinno dziwić, że z jednej strony negując holokaust, z drugiej jednocześnie używają go przeciwko Żydom muzułmańscy radykałowie i pozostający pod ich wpływem lewicowcy.

Poręczny, uproszczony obraz Holokaustu stworzony pod wpływem ludzi pokroju Wiesela pozwala mediom ukuć morderczo skuteczny, bo w wielu kręgach chętnie przyjmowany, nowy stereotyp, w którym teraz to Żydzi (Izraelczycy) są nazistami, Palestyńczycy ofiarami „nowego holokaustu”, a Strefa Gazy gettem warszawskim. Swobodne wymienianie pojęć „Żydzi” (gdy potępiamy „faszystów” w rodzaju Williamsona i papieża) i „Izrael” (gdy solidaryzujemy się z ofiarami żydowskiego nacjonalizmu) sprawiają, że mimo wszelkich swych wpływów Żydzi coraz wyraźniej walkę z tym stereotypem przegrywają.

Salon przejmuje pałkę

Tu wypada powrócić do wątku szczególnej siły zarzutów stawianych Kościołowi. Na pierwszy rzut oka to, że liderzy organizacji żydowskich pozwalają sobie na publiczne dyktowanie papieżowi, kogo wolno mu beatyfikować albo nominować, wydaje się dowodem ich siły. W istocie nagonkę na papieża rozpętaną w kontekście Williamsona uznałbym ze przejaw słabnięcia diaspory żydowskiej i przejmowania stosowanej przez nią od lat poręcznej pałki antysemityzmu przez emancypującego się jej sojusznika, jakim były, mówiąc umownie, lewicowo-liberalne salony.

Ponieważ Kościół, katolicyzm i konserwatyzm, jako główni sprawcy opresji gejów, kobiet i innych mniejszości, są tu wrogiem wspólnym, każdy atak liderów żydowskich idący w tym kierunku zyska potężne wsparcie mediów. Ale nie musi to już być regułą tak niezawodnie obowiązującą jak w czasach polowania przez amerykańskie organizacje żydowskie na banki, rządy czy koncerny upatrzone do oskubania pod pretekstem „odszkodowań” za Holokaust (odszkodowań w cudzysłowie, bo przecież nie trafiały one do rzeczywistych ofiar czy ich spadkobierców, ale do środowisk, które w latach II wojny zachowywały wobec informacji o dokonującej się zagładzie europejskich pobratymców, najdelikatniej mówiąc, chłodną rezerwę). W każdej chwili dotychczasowy sojusznik może bowiem sięgnąć po argument: a co wy wciąż o tamtym, przecież prawdziwego holokaustu dokonujecie dzisiaj sami na Palestyńczykach! Wbrew stereotypowi więc to nie wielkie międzynarodowe (w istocie amerykańskie) organizacje żydowskie, ani tym bardziej nie Izrael należy wskazać jako głównego beneficjenta „religii Holokaustu”. Najbardziej zyskały na nim owa niepochwytna, trudna do opisania sieć połączonych ideowym pobratymstwem i poczuciem misji prowadzenia ludzkości ku postępowi aktywistów, intelektualistów i lewicowych polityków, którą skrótowo przyjęło się nazywać salonami. To im podali Żydzi do ręki nader poręczny młot na chrześcijan, prawicowców, nacjonalistów i wszelkich innych wrogów postępu. Przerażające rozmiary i zimna precyzja hitlerowskiego ludobójstwa na Żydach, wstrząsające dla każdego, kto się z nimi zapoznał, sprawia, że rzucenie anatemy motywowane zarzutem antysemityzmu stało się i niezwykle łatwe, i bardzo skuteczne. Wystarczy tylko odpowiednie medialne nagłośnienie.

Opisywałem wielokrotnie, jak z powodzeniem używa tego mechanizmu w Polsce michnikowszczyzna, i nie chcę nad miarę mnożyć przykładów, których jest bardzo dużo. Sięgnę po jeden tylko wątek – dowolność w używaniu pałki antysemityzmu w polityce historycznej, jaką prowadzi to środowisko, konsekwentnie wychowując swych czytelników w przekonaniu, że tradycja polskiej kultury dzieli się na zdrowy, postępowy nurt „Wiadomości Literackich” oraz lewicy i zły, fundamentalnie antysemicki nurt endecki. Ten prosty obraz nie wytrzymuje jakiejkolwiek konfrontacji z wiedzą historyczną.

Etykietka dla Gombrowicza

Mało który polski inteligent (z czytelników „Wyborczej” zapewne żaden) wie, że Witold Gombrowicz, czczony jako osobisty wróg Romana Giertycha, wszedł do polskiej literatury z rekomendacją czołowego ówczesnego żydożercy Adolfa Nowaczyńskiego, witany entuzjastycznie jako autor mówiącego „całą prawdę o podstępnym zażydzaniu kultury polskiej” i „dojmująco aktualnego” opowiadania „Krótki pamiętnik Jakóba Czarnieckiego”. Gombrowicz oczywiście odcinał się (ale dopiero po latach) od antysemickiej interpretacji tekstu i ubolewał, że z powodu niewczesnego ogłoszenia go arcydziełem właśnie przez Nowaczyńskiego stał się z punktu pisarzem źle widzianym w kręgu „Wiadomości”.

Można sądzić, że gdyby po tradycję Gombrowicza sięgał dziś nie właśnie salon, ale kto inny, ten antysemicki tekst mógłby zostać w jego twórczości wyeksponowany i stanowić podstawę dla objęcia pisarza dyskursem wykluczenia. Zresztą podobny zabieg mógłby dotyczyć praktycznie każdego człowieka tych czasów: weźmy na przykład cytowany przez amerykańską autorkę list Władysława Broniewskiego wyjaśniającego przyczyny zerwania z „żydkami z Ziemiańskiej” i przy okazji snującego dywagacje o tym, dlaczego Słowianin nadaje się na poetę, a praktyczny, ograniczony spryt „żydka” pisanie dobrych wierszy mu uniemożliwia. Broniewski w żadnym okresie swego życia nie był endekiem – był po prostu dzieckiem swoich czasów, w których przekonanie, że rasa determinuje sposób myślenia, zdolności i cechy charakteru, było powszechnie uważane za oczywiste, także przez Żydów.

„Fronda” poświęciła niedawno spory artykuł porównaniu cytatów z „Wiadomości Literackich” z jednej, a „Prosto z mostu” z drugiej strony, dowodząc, iż dowolnie je traktując i wyrywając z historycznego kontekstu, można by swobodnie uznać te pierwsze za pismo jadowicie antyżydowskie, z czołowym żydożercą Słonimskim, a drugie - za postępowe i życzliwe mniejszościom, zwłaszcza seksualnym. W istocie szczególnie ciekawe jest tropienie zasady, wedle której są one przyklejane bądź nie. Swego czasu jakiś młody gorliwiec jako antysemitę zdemaskował Kornela Makuszyńskiego, na podstawie felietonu z lat dwudziestych. Gdy napisałem felieton wyśmiewający tę demaskację, ówczesny redaktor naczelny „Gazety Polskiej” zatrzymał go - do tego stopnia sterroryzowany był powtarzającymi się zarzutami antysemityzmu wobec gazety. Moja irytacja była tym większa, że młodego demaskatora wykpił wkrótce potem w „Polityce” Ryszard Marek Groński; tym razem etykiety salon postanowił nie nalepiać.

Żeby nie dłużyć przykładów, wspomnę o jeszcze jednym, niezwykle charakterystycznym. W żadnej prawie antologii poezji polskiej ani tekście publicystycznym nie spotkałem się z przywołaniem powojennych utworów Jerzego Pietrkiewicza, takich jak przejmujący wiersz „Robiąc rachunek wstydu” („Nienawiścią opięci jak mundurem/Nazarejczyka wypędzaliśmy razem z kramem/ale nas spotkał przy prętach luf, pod murem/tym samym”).

Wiersz napisany przez jednego z artystów uwiedzionych w późnych latach 30. ideologią radykalno-narodową, opublikowany w sztandarowym piśmie emigracyjnego Stronnictwa Narodowego jest znakomitym artystycznie wyrazem ekspiacji i poety, i jego środowiska. Ale oczywiście endecy do żadnego rachunku wstydu nie mają prawa, oni muszą być w inteligenckim widzeniu historii jednoznacznym czarnym ludem, z którego nic nigdy nie zmaże hańby getta ławkowego. Co innego lewicowi patroni salonu, umoczeni w najgorsze stalinowskie brudy – ich rozliczeniowe wiersze prezentowane są szeroko jako dowód, że przecież z czasem przejrzeli na oczy, odcięli się, a więc nie ma im czego wypominać.

Przykłady można by mnożyć, nie tylko te z naszego, polskiego bagienka - posługiwanie się jako pałką oskarżeniem o niedostateczne odcinanie się od osób napiętnowanych przez kapturowe sądy salonów za antysemityzm jest w elitach dzisiejszej Europy Zachodniej i USA wciąż powszechne, wcale nie kłóci się ze stopniowo je ogarniającymi nastrojami antysemickimi. Znana anegdota przypisuje Hermanowi Goeringowi słowa „to ja decyduję, kto jest Żydem!”, wypowiedziane, gdy rasowe czyszczenie armii dotarło do jednego z jego zaufanych zastępców. Wedle tej samej zasady „religia Holokaustu” dała dziś salonom prawo decydowania, kto jest antysemitą, i dopóki pomaga im ono w atakowaniu odwiecznych wrogów, nie zamierzają z niego rezygnować.

Rafał A. Ziemkiewicz.

Źródło:http://prawy.pl/r2_index.php?dz=felietony&id=43148&subdz=



Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Wto Mar 03, 2009 12:57 am    Temat postu: A kto jest antysemitą BARDZIEJ? Odpowiedz z cytatem

A kto jest antysemitą BARDZIEJ?

Wyobraźmy sobie północny fragment granicy Izraela i Jordanii, przebiegający wzdłuż rzeki Jordan, na południe od jez. Tyberiadzkiego. Naprzeciw siebie po dwóch stronach świętej rzeki stoją dwaj żołnierze pogranicznicy, są imiennikami, każdy z nich nazywa się Mojżesz. Łączy ich coś jeszcze: obaj są wychowani w duchu skrajnego szowinizmu. Nienawidzą WSZYSTKICH przedstawicieli przeciwnego narodu. (Gdyby nie ta nienawiść, gdyby nie przepisy regulaminów wojskowych i gdyby nie rzeka, to może poszliby razem na papierosa, albo nawet na dziewuchy…) Mojżesz po wschodniej stronie Jordanu ma na imię Musa i nienawidzi wszystkich 20 milionów Izraelitów, bez względu na to, w którym kraju mieszkają i jaką religię wyznają. Mojżesz po zachodniej stronie Jordanu ma na imię Mosze i nienawidzi wszystkich 300 milionów Arabów, bez względu na to, w którym kraju mieszkają i jaką religię wyznają. Obaj są zatem antysemitami. Każdy z nich bowiem nienawidzi milionów Semitów. Okazuje się, że… Mosze jest antysemitą 20 razy bardziej, bowiem nienawidzi 20 razy większej ilości Semitów. (Liczebność dwóch w/w narodów semickich podana w zaokrągleniu, co jednak nie zniekształca istoty problemu.)

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sro Mar 04, 2009 4:28 pm    Temat postu: Komu należy najbardziej współczuć Odpowiedz z cytatem

Po pytaniu "Kto jest antysemitą BARDZEJ?" można postawić kolejne "Komu należy się największe współczucie?" (oczywiście nie tylko przez zrobienie smutnej miny). I już jest stawiają.
Cytat:
Murzyńscy wykładowcy rozmaitych african studies i aktywiści mobilizują czarnych przeciwko Żydom prostym hasłem, iż „kradną współczucie świata” należne ofiarom tego, co było naprawdę największą zbrodnią w dziejach ludzkości, czyli handlu niewolnikami.

Można się dalej pytać z ilu jeszcze powodów i komu będzie trzeba łożyć na 'darmowe obiadki'. To, że jedni poszkodowani przez los zostali zaatakowani przez innych ma pewne znamiona groteski i można to próbować śledzić jak mecz, ale do żadnego sensownego rozwiązania takie kibicowanie, (jak i każde inne) nie prowadzi. Można mieć nadzieję, że znajdą się tacy (w dużej liczbie), którzy zdadzą sobie sprawę z tego jak jesteśmy manipulowani.
PS. Oczywistą prawdą pozostaje to, że są na świecie ludzie, którzy wymagają wsparcia, ale ci są zazwyczaj pozbawieni instytucjonalnej ochrony i dla nich nikt niczego kategorycznie nie żąda, a co najwyżej dostają skromne grosze od biednych znanych z Biblii wdów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ryszard Tokarski
Weteran Forum


Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 281

PostWysłany: Sro Mar 04, 2009 9:57 pm    Temat postu: Re: A kto jest antysemitą BARDZIEJ? Odpowiedz z cytatem

Esse Quam Videri napisał:
Mojżesz po wschodniej stronie Jordanu ma na imię Musa i nienawidzi wszystkich 20 milionów Izraelitów, bez względu na to, w którym kraju mieszkają i jaką religię wyznają. Mojżesz po zachodniej stronie Jordanu ma na imię Mosze i nienawidzi wszystkich 300 milionów Arabów, bez względu na to, w którym kraju mieszkają i jaką religię wyznają. Obaj są zatem antysemitami. Każdy z nich bowiem nienawidzi milionów Semitów. Okazuje się, że… Mosze jest antysemitą 20 razy bardziej, bowiem nienawidzi 20 razy większej ilości Semitów. (Liczebność dwóch w/w narodów semickich podana w zaokrągleniu, co jednak nie zniekształca istoty problemu.)


Dokładnie. Kilkakrotnie pisałem, że niechęć bądź nienawiść do ŻYDÓW powinno się określać nie jako "antysemityzm", a jako "ANTYHEBRAIZM".

_________________
"Kto za m?odu nie by? buntownikiem, ten na staro?? b?dzie ?wini?" (J. Pi?sudski)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sro Mar 04, 2009 10:21 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie przypadkowo szermuje się okresleniem "antysemityzm" (zamiast "antyhebraizm" czy "antyjudaizm", co byloby wlasciwsze), bo w ten sposob zarzut jest znacznie powazniejszy, gdyz dotyczy rasizmu i chodzi o to, aby przeciwnika politycznego automatycznie wyeliminowac z wszelkiej dyskusji jako rasistę w oczach wszystkich mędrcow lewackich "salonow" (powinni byc zwani raczej mędrkami, nie mędrcami). O ile okreslenie "antysemityzm" moze byc slusznie uzywane do polityki hitlerowcow (ktorzy stworzyli calą pseudonaukę o rasach) lub ewentualnie do wspołczesnych neonazistow, to jednak wyzywanie od antysemitow kazdego, kto ma krytyczne zdanie o polityce Izraela lub jakiejs organizacji zydowskiej - jest naduzyciem tego okreslenia i zwyczajną obelgą.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Sro Mar 04, 2009 11:20 pm    Temat postu: To i tak nie jest rasizm Odpowiedz z cytatem

Stanislaw Siekanowicz napisał:
w ten sposob zarzut jest znacznie powazniejszy, gdyz dotyczy rasizmu


Nie dotyczy rasizmu.

Gdyby nawet dotyczył, nie byłby poważniejszy. Jeśli mówimy o nienawiści (niechęci, pogardzie, dyskryminowaniu) ludzi ze względu na ich przynależność do jakiejś kategorii, to jest to zjawisko godne pożałowania i potępienia, obojętnie, czy chodziłoby o przynależność rasową, narodową czy religijną. Chociaż lewactwo zapewne uważa, że rasizm to zarzut poważniejszy...

Jednak nie dotyczy, bo Semici nie są "rasą" ani żadną inną kategorią dającą sie określić antropologicznie (poprzez fizyczne cechy). [Nawet gdybyśmy traktowali ten wyraz NADER dosłownie (= potomkowie biblijnego Sema = jednego z 3 synów Noego), to nie dość, że nie ma sposobu ustalić, kto jest Semitą (a priori to powinien być co trzeci człowiek!), to i tak potomstwo Sema, Jafeta i Chama jest wzajemnie gruntownie przemieszane, i po mieczu i po kądzieli...] Gdy mówimy Semici w sensie "ludzie należący do któregoś z narodów, mówiących językami z rodziny języków semickich, to i tak nie ma odrębności rasowej Semitów od reszty świata. Arabowie są troszkę mniej antropologicznie zróżnicowani, ale również oni są fizycznie rozmaici, Żydzi jeszcze bardziej.



Stanislaw Siekanowicz napisał:
O ile okreslenie "antysemityzm" moze byc slusznie uzywane do polityki hitlerowcow (ktorzy stworzyli calą pseudonaukę o rasach) lub ewentualnie do wspołczesnych neonazistow, to


Nawet "rasizm" jest w tym wypadku wątpliwym epitetem, chyba, że dodalibyśmy "subiektywny" (tj. w mniemaniu tych, którzy głosili i wcielali w życie tę koncepcję). Towarzysz Jan Paweł Sartre w "Rozważaniach o kwestii żydowskiej" pisał m. in. o tym, jak to wyszkoleni w III Rzeszy tropiciele Żydów byli bezradni wobec Żydów francuskich. Wbrew zakazom religijnym i barierom kulturowym diaspora żydowska bowiem nie przestrzegała konsekwentnie endogamii, dlatego w XX wieku Żyd francuski mógł bardziej przypominać Francuza "aryjskiego" aniżeli Żyda niemieckiego (i odwrotnie).

Istnieje związek frazeologiczny "semickie rysy", najczęściej stosowany do mówienia o wyglądzie charakterystycznym dla Żydów, jednak właśnie pod panowaniem narodowych socjalistów niemieckich to kryterium czasami zawodziło (i ułatwiało przetrwanie Żydom wolnym od "semickich rysów").


Stanislaw Siekanowicz napisał:
jednak wyzywanie od antysemitow kazdego, kto ma krytyczne zdanie o polityce Izraela lub jakiejs organizacji zydowskiej - jest naduzyciem tego okreslenia i zwyczajną obelgą.


O, tu pełna zgoda! Tak samo, jak gdyby jakiś (powiedzmy) Holender albo Malgasz napisał coś, w przykrym świetle przedstawiającego politykę ekipy Gierka albo Jaruzelskiego w Polsce ― czy z tego powodu można by powiedzieć, że ten autor jest "antypolski", że jest winien grzechu "antypolonizmu"?

Ba, proporcjonalnie do nadużywania zarzutu "antysemityzmu" w tym wypadku adekwatną analogią byłoby zarzucanie owemu Malgaszowi albo Holendrowi grzechu zwnaego "antyslawizmem". Owszem, ETNICZNIE Bierut, Gomułka, Gierek, Jaruzelski to Polacy, ale trzeba mieć tupet bolszewików, aby z krytyki władzy ich partii (PPR/PZPR) uczynić asumpt do filipiki pseudo-patriotycznej, do utyskiwania na "antypolskość". Jeszcze więcej tupetu potrzebaby, aby to uogólnić na całą rodzinę językową (w danym wypadku ― słowiańską) i tych, co nie dość cenią Jaruzela, stawiać pod pręgierzem z napisem "antyslawiści" (podobnie jak tych, co nie akceptują postępków premiera Netanjahu, określa się tu i ówdzie jako "ansysemitów").

W XIX wieku Rosja usiłowała niechęć wobec niej przedstawiać jako niechęć wobec wszystkich Słowian (wtedy to NASZ naród był przedstawiany jako JEDYNY WYRODNY wśród wszystkich Słowian, a to powodu powstania styczniowego). Rosji było łatwiej tak "argumentować" dzięki liczebności ich narodu na tle całej Słowiańszczyzny.

Stosownie do tego to właśnie Arabom (jako najliczniejszemu pośród narodów semickich) powinno być bliżej do takiego właśnie NADużywania hasła "antysemityzm". Co, nie lubicie Arabów? Jesteście ― a fe! ― antysemitami!

Cóż to jednak za larum na świecie (wśród Słowian, Semitów i innych) by się podniosło, gdyby Polacy ― albo np. Chorwaci ― z niechęci do swojego narodu uczynili probierz "antyslawizmu"!

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri


Ostatnio zmieniony przez Esse Quam Videri dnia Pią Mar 06, 2009 12:53 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Czw Mar 05, 2009 2:22 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
wyzywanie od antysemitow kazdego, kto ma krytyczne zdanie o polityce Izraela lub jakiejs organizacji zydowskiej

jest bardzo bliskie podanej kiedyś przez Pana J.K.Mikkego definicji antysemity, która brzmi mniej, więcej tak: "Antysemitą jest każdy, kogo nie lubią żydzi". Już kiedyś zostałem skrzyczany, za przedstawienie tej myśli JKM na Forum (przez dyskutantów), ale to, co napisane przez Pana Stanisława świadczy, że ta defincja (choć może wydawać się abstrakcyjną) ma realny sens i jest warta rozważenia.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Czw Mar 05, 2009 6:59 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tym razem nie wiem o co chodzi mojemu przyjacielowi EQV. Oczywiście, ze "antysemityzm" ma sugerowac nienawiść czy uprzedzenia do jakiejs faktycznej czy wyimaginowanej rasy semickiej, podczas gdy "antyjudaizm" czy "antyhebraizm" sugerowalby uprzedzenia tylko do danego narodu lub do danej religii i tym samym nie moznaby go wtedy tak latwo nagiąć pod rasizm. Czyzby to nie bylo takie jasne?
Cytat: Semici nie są "rasą" ani żadną inną kategorią dającą sie określić antropologicznie (poprzez fizyczne cechy). Czy np. Arafat i Ringo Starr nie byli podobni?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Paweł Korobczak
Moderator


Dołączył: 23 Lip 2007
Posty: 354

PostWysłany: Czw Mar 05, 2009 9:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Esse Quam Videri zwracał, jeśli dobrze zrozumiałem, uwagę na fakt, że niezależnie od tego, czy będzie mowa o antysemityzmie, czy antyjudaizmie, każda z tych postaw jest naganna - zgadzam się z nim w pełni.

Natomiast jeśli chodzi o zwrócenie uwagi na fakt, że "Semita" nie jest kategorią antropologii, to rozumiem to tak, że oto istnieje (a istnieje) dziedzina antropologii, która za pomocą antropometrii bada i klasyfikuje różne odmiany, rasy i typy ludzi. Owszem - rasy też. "Rasa" jest jednostką klasyfikacji antropologii. "Rasizm" natomiast, to ideologia głosząca, że któraś z ras jest lepsza niż inne i nie ma on wiele wspólnego z antropologią. Otóż "Semita" nie jest określeniem żadnej rasy. Nie jest też, o ile mi wiadomo, określeniem żadnego typu i na pewno nie jest określeniem którejś z odmian człowieka. Wiecej szczegółów w tych kwestiach można zaczerpnąć ze znakomitych książek Jana Czekanowskiego, jednego z najznamienitszych antropologów świata. On i jego uczniowie wykazali swego czasu, na przykład, że w populacji Żydów lwowskich przeważa nordycki składnik antropologiczny, wskazując nonsens twierdzeń o "rasie żydowskiej".

Przyznam natomiast, że nie rozumiem argumentu z podobieństwa Ringo Stara i Arafata...

_________________
"Ta jedna pociecha w ha?bie prze?ycia ojczyzny, ?e bogom nale?y si? pos?usze?stwo." Kasper Siemek XVII wiek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Pią Mar 06, 2009 12:24 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Panie Pawle, ja napisalem co jest modne (trendy) w lewackich "politycznie poprawnych salonach", a co niekoniecznie musi być moją opinią. A porownanie Ringo Starra do Arafata? Wydaje mi sie, ze jednak pewne podobne cechy zewnetrzne istnieją dla obu narodowosci. Kiedys jakis satyryk dorobil przy pomocy komputera nakrycie glowy (cos w rodzaju scierki kuchennej) mojemu ulubionemu czlonkowi Beatlesow (ktory jest pochodzenia zydowskiego) i wyszedl wypisz wymaluj Arafat. Spiesze dodac, ze dowcip byl niewinny. A wbrew temu co stwierdzil ten wspomniany przez Pana naukowiec, jakos nie widze bliskiego podobienstwa w wyglądzie miedzy Izraelitami a Szwedami. Ale to juz nie nalezy do dyskusji o sprawach podniesionych przez R. Ziemkiewicza.
Znam argumentacje, ze skoro nie istnieją jacys Semici, to nie moze istniec antysemityzm. Nie znam sie na antropologii ani na rasach, ale niektorzy historycy wymieniali grupe ludow semickich (nie podejmuje sie orzekania czy slusznie), wsrod ktorych oprocz Izraelitow najbardziej znani byli Fenicjanie. Czy ta grupa ludow stanowila odrebną rase, czy tez charakteryzowaly ją jakies inne pokrewienstwa, w kazdym razie od tego utworzono termin "antysemityzm" mający okreslac jedną z form rasizmu. To tyle gwoli wyjasnienia skad sie to wzielo.
Zgadzam sie z Panem, ze wymienione przez Pana postawy są naganne, ale spowodowano celowo wiele zamieszania wokol tej sprawy i dlatego powinnismy sobie jasno powiedziec, ze nikt nie ma prawa zabraniac krytyki osob pochodzenia zydowskiego czy tez jakiejkolwiek organizacji zydowskiej, pod warunkiem, ze wypowiedz bedzie w granicach przyjetych norm kulturalnych, a wiec np. ze nie bedzie zawierac paszkwili odnoszących sie do zydowskiej religii czy kultury, nie bedzie tworzyc zlosliwych teorii odnoszących sie do calego narodu czy calej religii i tak dalej, podobnie jak w przypadku kazdego innego narodu czy religii. Autor wypowiedzi, kierujący sie tymi zasadami i tak moze nie ustrzec sie zarzutow o antysemityzm, co widac na wielu przykladach, ale wtedy bedzie to niesluszne pomawianie niewinnego czlowieka, a to jest roznica.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Wto Maj 12, 2009 2:42 pm    Temat postu: "ludy semickie" Odpowiedz z cytatem

Stanislaw Siekanowicz napisał:
Znam argumentacje, ze skoro nie istnieją jacys Semici, to nie moze istniec antysemityzm. Nie znam sie na antropologii ani na rasach, ale niektorzy historycy wymieniali grupe ludow semickich (nie podejmuje sie orzekania czy slusznie), wsrod ktorych oprocz Izraelitow najbardziej znani byli Fenicjanie. Czy ta grupa ludow stanowila odrebną rase, czy tez charakteryzowaly ją jakies inne pokrewienstwa, w kazdym razie od tego utworzono termin "antysemityzm" mający okreslac jedną z form rasizmu. To tyle gwoli wyjasnienia skad sie to wzielo.


"Ludy semickie" to ma sens, ale od dawna już tylko językowy (= "ludy mówiące językami, należącymi do rodziny języków semickich"). Od bardzo dawna podział wg języków oraz podział wg ras nie pokrywają się ze sobą. Zatem tylko UMOWNIE "rasa semicka" i "języki semickie" (języki używane przez: Fenicjan, Hebrajczyków, Arabów, starożytnych Syryjczyków, Asyryjczyków, przez dominujących w Etiopii Amharów i inne, zarówno do dzisiaj istniejące, jak też wymarłe) mają cokolwiek wspólnego z pochodzeniem (w sensie biologicznym) od biblijnego Sema (jednego z synów Noego). Nawet Arabowie (dzisiaj najliczniejszy z narodów semickich) tak sie przemieszał z podbitymi przezeń narodami, że inaczej dzisiaj wyglądają Arabowie z Iraku, a inaczej z Sudanu, albo z Maroka.

O ile pamiętam, kiedyś w ONZ uchwalono (albo tylko miano uchwalić), że "antysemityzm" jest jedną z form "rasizmu". Tu zachodzi zbieg aż dwóch błędów (moim zdaniem): 1/ słowo "antysemityzm" zawężono (po raz kolejny) do znaczenia: "wrogość wobec jednego z narodów semickich" (Izraelitów); 2/ uznano mylną tezę, głoszoną (m. in.) przez "naukę" narodowo-socjalistyczną, jakoby istniała "rasa semicka" czyli jakoby można było Izraelitów odróżnić od reszty ludzi na podstawie ich cech fizycznych.

Gdyby tak jakiś niezbyt wielki naród słowiański (np. Chorwaci albo np. Serbowie) przeforsował w ONZ rezolucję, że wrogość wobec niego jest "antyslawizmem", to już byłoby śmieszne (gdyby w ogóle doszło do skutku). Czy bowiem np. Białorusini albo Bułgarzy to nie Słowianie? A gdyby jeszcze do tego doszła kwalifikacja, że "antyslawizm" to jest "forma rasizmu", no to... Z daleka widać wszka, że typowy Bułgar, a nawet typowy Ukrainiec nie wygląda tak, jak typowy Polak, prawda?

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Wto Maj 12, 2009 4:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak czo owak, doszliśmy do tego, że określenie "antysemityzm" w znaczeniu obecnie używanym, jest nieprawidłowe. Właściwsze jest określenie "antyjudaizm". Ale jest już na tyle powszechne, i to w skali światowej, że zabierając głos na ten temat musielibyśmy za każdym razem dawać dyskutantom obszerny wykład z historii, antropologii, językoznawstwa i tak dalej, i tak dalej. W krótkich polemikach nie ma na to miejsca, zatem obawiam się, że jeśli będziemy próbować prostować to określenie zanim przejdziemy do rzeczy, to w konsekwencji wywołamy spory językowe, w wyniku czego często nie zdążymy wtedy wypowiedzieć tego co dla nas istotne, bo dyskusja od razu schodzi na boczny tor. Proponuję zatem przyjąć na nasz własny użytek, że jeśli ktoś mówi o antysemityzmie, to po prostu wiemy, o co mu chodzi; to znaczy, że chodzi mu o nienawiść czy pogardliwy stosunek do Żydów (z dużej litery piszemy narodowość) albo do żydów (z malej litery piszemy religie).
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum