Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Premiera filmu "Generał Nil" 17 kwietnia 09
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Mar 23, 2009 9:43 am    Temat postu: Premiera filmu "Generał Nil" 17 kwietnia 09 Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20090323&id=po01.txt

""Generał Nil" zbyt drastyczny dla TVN


Telewizja TVN odmówiła przyjęcia do emisji zwiastuna filmu "Generał Nil". Powód? Uznała go za zbyt "drastyczny". Nie zgadza się z tym dr hab. Marek Ney-Krwawicz, historyk z Polskiej Akademii Nauk, uznając ten argument za zwykły wybieg. Córka generała Maria Fieldorf-Czarska wskazuje, że stacja na co dzień emituje obrazy dużo drastyczniejsze. Film, którego premiera odbędzie się 17 kwietnia, przedstawia ostatnie lata życia gen. Augusta Fieldorfa-Nila i jego niezłomne trwanie w konfrontacji z komunistycznym systemem, którego funkcjonariusze skazali go na śmierć.

- Rzeczywiście zwracał się do nas Monolith Films w sprawie emisji reklam filmu "Generał Nil" - przyznaje w rozmowie z nami Karol Smoląg, rzecznik TVN. - Pojawiły się zastrzeżenia co do treści tego spotu - dodaje. Biuro reklamy TVN uznało, że zawiera on "drastyczne sceny" i nie zgodziło się na emisję reklam w określonych godzinach.
- Sceny z filmu nie są drastyczne, to jest wybieg TVN - uważa historyk dr hab. Marek Ney-Krwawicz (Instytut Historii PAN), który film już oglądał. - Zwłaszcza jak się obejrzy inne filmy, które są tam prezentowane - dodaje.
Córka generała "Nila" Maria Fieldorf-Czarska mówi nam, że owszem, w filmie są m.in. wstrząsające sceny przesłuchań w ubeckich katowniach, ale TVN emituje "dużo drastyczniejsze" obrazy. - W TVN pokazują dużo gorsze rzeczy, dużo drastyczniejsze - wskazuje. Pani Maria nie jest jednak zaskoczona odmową TVN. - Dla mnie to jest oczywiste - mówi nam córka "Nila", stwierdzając z goryczą, że stacja nie promuje patriotycznych postaw.
O istnieniu trudności w reklamowaniu filmu w TVN i Polsacie nieoficjalnie mówili też przedstawiciele dystrybutora Monolith Films. Oficjalnie firma przyznaje, że nic nie wie o odmowie TVN, a w Polsacie reklam "Generała Nila" nie będzie w ogóle.
- Mamy zarezerwowany czas w TVP i TVN, kampania ruszy od 10 kwietnia - mówi Joanna Hanusiak, dyrektor oddziału promocji Monolith Films. - Nic nie wiem o odmowie TVN - dodaje. - Nie ma problemów z reklamą - wtóruje jej Izabela Lasowy-Cibor, brand manager dystrybutora.
- Telewizja TVN nie robiła żadnych trudności - podkreśla Karol Smoląg. Jak zapewnia, nie była to odmowa, lecz zgłoszono pewne uwagi. Smoląg mówi, że według jego wiedzy sprawa na razie jest "zawieszona".
- Nic mi nie wiadomo, żebyśmy odmówili emisji spotu reklamowego - powiedział nam rzecznik prasowy Polsatu Tomasz Matwiejczuk. - Nie widzę powodu, żebyśmy mieli odmawiać. Jedyne przyczyny odmowy to zła jakość i naruszenie prawa - podkreśla. I dodaje, że nic nie wie o tym, żeby Monolith zwracał się do stacji z reklamą filmu.
Uroczysta premiera obrazu "Generał Nil" odbędzie się 17 kwietnia w Teatrze Narodowym. Zostali zaproszeni na nią prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk. Jednak jeszcze nie odpowiedzieli, czy przybędą.
Film trafi do kin w 115 kopiach. W kinach będzie kolportowany folder, w liczbie 500 tys. sztuk, przedstawiający postać generała Fieldorfa. Trafi on również do szkół. Jest to zgodne z życzeniem córki "Nila", która zgłaszała wiele zastrzeżeń do scenariusza zawierającego sceny wymyślone i nieścisłości historyczne. - Pogodziłam się z tym, bo inaczej nie byłoby żadnego filmu - mówi Maria Fieldorf-Czarska. Cieszy ją, że wyraźnie pokazane jest przesłanie filmu. - Pokazane jest, że ojciec nie dał się złamać, nie poszedł na współpracę z komunistami jak inni - podkreśla. Pani Maria mówi, że wprawdzie mógł wyemigrować, ale chciał być razem ze swoimi żołnierzami. - Nie chciał uciekać, a mógł. Mówił: "Tutaj moi żołnierze są katowani, a ja będę uciekał? Nie" - wspomina. Na jej życzenie został także zmieniony plakat reklamowy filmu, ponieważ pierwotny przedstawiał order Virtuti Militari wiszący na szubienicy.
Nad mankamentami filmu, który wyreżyserował Ryszard Bugajski, ubolewa dr hab. Marek Ney-Krwawicz. - Mamy tylko wycinek życia jednej z najważniejszych postaci Polskiego Państwa Podziemnego, brak jego drogi życiowej, drogi do niepodległości - powiedział. Dlatego dla niego jest to film "straconej szansy". - Bugajski lubuje się w przesłuchaniu, zrobił "przesłuchanie bis" - ocenia historyk. - Bardzo dobra gra aktorska Olgierda Łukaszewicza w roli generała "Nila" - wskazuje z kolei na zalety obrazu. Dodaje, że film wyraźnie pokazuje, jak kryształową postacią był gen. Fieldorf. - To jest taka filmowa postać, że niczego nie trzeba wymyślać - podkreśla historyk."
Zenon Baranowski


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pią Kwi 17, 2009 7:09 am, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Mar 23, 2009 2:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.general-nil.pl/

GENERAŁ NIL

http://www.general-nil.pl/

http://www.general-nil.pl/index2.php?strona=2
http://www.general-nil.pl/index2.php?strona=6

Zwiastun

http://www.zwiastuny.onet.pl/11044,4741154,filmy.html



Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Wto Mar 24, 2009 7:43 am, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Pon Mar 23, 2009 8:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Rzeczywiście zwracał się do nas Monolith Films w sprawie emisji reklam filmu "Generał Nil" - przyznaje w rozmowie z nami Karol Smoląg, rzecznik TVN. - Pojawiły się zastrzeżenia co do treści tego spotu - dodaje. Biuro reklamy TVN uznało, że zawiera on "drastyczne sceny" i nie zgodziło się na emisję reklam w określonych godzinach.


Pragnę w tym momencie z całą mocą zaprotestować, przeciwko decyzji stacji Tusk Vision Network. Argumentacja o drastyczności scen spotu, to w tym wypadku najzwyklejsza hipokryzja. W godzinach największej oglądalności, nadaje się bowiem w tej stacji programy, które w swej wymowie są zdaje się o wiele bardziej drastyczne. Wymienię takie pozycje jak dyskusje z udziałem Niesiołowskiego Stefana czy Komorowskiego Bronisława. Programy na dodatek idą przed godziną 23-cią, a może nie powinny. Protestując zatem przeciwko tej decyzji, wołajmy głośno - PRECZ Z POLITYCZNĄ PORNOGRAFIĄ.








Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ryszard Tokarski
Weteran Forum


Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 281

PostWysłany: Pon Mar 23, 2009 10:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Szwindel w wykonaniu TVN. Do programów destrukcyjnych dla psychiki można dodać "Rozmowy w toku". Istna galeria dewiantów psychicznych, którzy pokręceni wewnętrznie[1] chwalą się swoimi dewiacjami.

[1] Cytat - Władysław Bartoszewski

_________________
"Kto za m?odu nie by? buntownikiem, ten na staro?? b?dzie ?wini?" (J. Pi?sudski)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Kwi 07, 2009 1:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20090407&id=po21.txt

NASZ DZIENNIK
Wtorek, 7 kwietnia 2009, Nr 82 (3403)

"Przełom w poszukiwaniach grobu "Nila"?

W archiwach Instytutu Pamięci Narodowej znaleziono dokument, który może pomóc w odnalezieniu grobu "Nila" - poinformował Jacek Pawłowicz z Biura Edukacji Publicznej IPN. Historyk był konsultantem historycznym twórców filmu fabularnego o Auguście Fieldorfie pt. "Generał 'Nil'", który na ekrany kin wejdzie 17 kwietnia.

Pawłowicz ocenia, że w oparciu o ten dokument IPN może z dużą dozą prawdopodobieństwa określić miejsce, gdzie na warszawskich Powązkach znajduje się grób generała Emila Fieldorfa "Nila". - Dokument jest datowany na 12 kwietnia 1956 roku. Sporządzono go w oparciu o relację Władysława Turczyńskiego, który w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej był odpowiedzialny za grzebanie ciał ofiar egzekucji - powiedział Pawłowicz.
W oparciu o ten dokument historycy z IPN ustalili, że ofiary egzekucji przeprowadzonych przy Rakowieckiej od początku 1948 r. - a jednym z nich był Fieldorf - były grzebane na warszawskich Powązkach. Mowa tam o "Powązkach cywilnych", ale być może chodzi jednak o Powązki Wojskowe, bowiem po II wojnie światowej ich część została wydzielona do grzebania osób cywilnych. Odnalezione archiwalia szczegółowo opisują wygląd grobu, w którym mógł spocząć "Nil".
August Emil Fieldorf "Nil" był członkiem ZWZ-AK, a w 1942 r. został dowódcą Kedywu. Po aresztowaniu przez NKWD, nierozpoznany, został zesłany na Syberię. Po powrocie do Polski aresztowano go w 1949 r. i w sfingowanym procesie skazano na karę śmierci. Wyrok wykonano w lutym 1953 roku. Po wykonaniu wyroku śmierci na generale w więzieniu na warszawskim Mokotowie 24 lutego 1953 r. jego pochówek odbył się tajnie i do dzisiaj nie wiadomo, gdzie spoczywa bohaterski oficer. Dotychczas prowadzone poszukiwania koncentrowały się w Dolince Służewieckiej. Przeprowadzone w listopadzie 2007 r. odwierty na parkingu przy cmentarzu na ul. Wałbrzyskiej nie dały jednak żadnych efektów."
Zenon Baranowski


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Sro Kwi 08, 2009 6:14 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 08, 2009 6:10 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20090408&id=po21.txt

NASZ DZIENNIK Środa, 7 kwietnia 2009, Nr 83 (3404)

"Zaczną jesienią

Instytut Pamięci Narodowej podejmie badania na warszawskich Powązkach zmierzające do odnalezienia grobu gen. Augusta Fieldorfa "Nila", ale na razie nie wiadomo, kiedy zostaną one podjęte. Być może dopiero na jesieni. Powód: ekshumacja zwłok jest dopuszczalna w okresie od połowy października do połowy kwietnia. W IPN odnaleziono niedawno dokument wskazujący na prawdopodobną lokalizację mogiły dowódcy Kedywu AK.

Historyk IPN Jacek Pawłowicz podkreśla, że w tej chwili treść dokumentu z 1956 r. sporządzonego w oparciu o relację Władysława Turczyńskiego - grabarza z mokotowskiego więzienia, musi zostać sprawdzona. - Zawarta w nim wiedza musi być zweryfikowana. Każdy historyk robi analizę źródła - wyjaśnia Pawłowicz. - Jednak bez prac na miejscu, na Powązkach, nie będziemy mogli nic więcej powiedzieć - dodaje.
Kiedy takie prace zostaną podjęte, na razie nie wiadomo. - Jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić i określać terminy - powiedział nam rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk, dodając, że należy dokładnie przeanalizować ten dokument i skonfrontować go z innymi.
Dotychczas poszukiwaniami grobu Fieldorfa zajmowała się Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jej sekretarz Andrzej Przewoźnik powiedział, że zwróci się do IPN z prośbą o udostępnienie tego dokumentu. - Jeszcze w tym miesiącu możemy wspólnie podjąć działania zmierzające do tego, by odszukać grób generała. Byłoby to niewątpliwie ogromnym wydarzeniem - podkreśla.
Wstrzemięźliwie do treści dokumentu podchodzi córka generała pani Maria Fieldorf-Czarska. - Nie cieszę się na zapas - mówi, dodając, że przez lata sprawdziła wiele informacji dotyczących domniemanych miejsc pochówków jej ojca. - Chodziłam z partyzantami po Kabatach - wspomina. Ma jednak nadzieję, że tym razem te doniesienia się potwierdzą.
Zgodnie z prawem, okres pozwalający na ekshumację zwłok trwa od połowy października do połowy kwietnia. Dlatego należy się spodziewać, że prace rozpoczną się dopiero na jesieni.
Należy jeszcze ustalić, czy chodzi o Powązki cywilne, czy też wojskowe. W dokumencie jest mowa o tych pierwszych, ale może chodzi jednak o Powązki Wojskowe, bowiem po II wojnie światowej ich część została wydzielona do chowania osób cywilnych.
Dotychczas prowadzone poszukiwania koncentrowały się w Dolince Służewieckiej. Przeprowadzone w listopadzie 2007 r. odwierty na parking przy cmentarzu na ul. Wałbrzyskiej nie dały jednak żadnych efektów. Odnaleziono tylko ślady warstw śmietnikowych lub nasypów niwelacyjnych. Jak wyjaśnia Pawłowicz, ofiary terroru komunistycznego grzebano w Dolince w okresie od 1945 do 1948 roku. Kombatanci i rodzina generała sprawdzali także inne informacje o możliwych miejscach pochówków, ale żadne z nich nie przyniosły pozytywnych rezultatów.
Po wykonaniu wyroku śmierci na generale Fieldorfie w więzieniu na warszawskim Mokotowie 24 lutego 1953 r. jego pochówek odbył się w sposób tajny. "
Zenon Baranowski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 15, 2009 6:19 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090411&id=my51.txt

NASZ DZIENNIK
Wielkanoc, 11-13 kwietnia 2009, Nr 86 (3407)

"Film Ryszarda Bugajskiego o generale Auguście Emilu Fieldorfie "Nilu" - mimo pewnych uchybień - zawiera wyraziste przesłanie moralne, którego brak filmowi Andrzeja Wajdy o Katyniu. Dlatego jest dziełem wybitnym, zasługującym na dwugodzinną wyprawę do kina

Opowieść o człowieku niezłomnym

Piotr Szubarczyk

Kiedy w czerwcu zeszłego roku Maria Fieldorf-Czarska, córka generała "Nila", opublikowała w "Naszym Dzienniku" - w liście otwartym do producenta filmowego Włodzimierza Niderhausa - swoje zastrzeżenia co do scenariusza filmu fabularnego "Generał 'Nil'", wydawało się, że nad produkcją zbierają się ciemne chmury. Pani Maria, poirytowana nadużywaniem w scenariuszu fikcji literackiej, swoistej licentia poetica, zamiast odtwarzania realnych wydarzeń, równie dramatycznych i nie mniej "filmowych", postawiła ultimatum: "Jeśli panowie chcecie robić film autorski, to pod warunkiem, że nie będzie tam mojego Ojca, mojej Mamy, mojej Siostry i mnie. To może być na przykład film 'Generał Kowalski'. Nie życzę sobie zmyślonych scen z udziałem moich najbliższych Zmarłych - przez szacunek dla Nich. Wykorzystam wszystkie dostępne mi środki prawne, by nie dopuścić do emisji takiego filmu".

Od tego czasu minęło 10 miesięcy. Kiedy 6 kwietnia wychodziłem na przedpremierowy pokaz dla nauczycieli w Gdańsku, by wygłosić słowo wprowadzające, pani Maria powiedziała mi: "Mimo zastrzeżeń co do niektórych szczegółów uważam ten film za udany, jeśli chodzi o istotę sprawy. Ten film ma też bliskie mi przesłanie ideowe. Chciałabym, by zobaczyła go polska młodzież".
Kiedy porównuję ostateczny kształt filmu z pierwotnym scenariuszem i zastrzeżeniami pani Marii z zeszłego roku, stwierdzam, że w gruncie rzeczy niewiele jej życzeń spełniono. W momencie ogłoszenia protestu zdjęcia do filmu były już ukończone, a wiadomo, że na etapie montażu nie wszystko da się poprawić. Można jednak usunąć rzeczy ewidentnie nieudane, i to zrobiono. Jako przykład podam scenę z pierwotnego scenariusza, kiedy to Emil Fieldorf podczas spaceru w górach cytuje z pamięci fragment "Traktatu poetyckiego" Czesława Miłosza - z wyraźną sugestią, że to jego ulubiony poeta. Ta scena wprowadziła panią Marię w osłupienie. Po chwili cisnęła scenariusz w kąt, mówiąc, że dalej "tego" nie będzie czytać: "Przecież ojciec uważał Miłosza za komunistę i sympatyka Sowietów! Miłosz przed wojną wyleciał z Polskiego Radia w Wilnie za próbę uprawiania propagandy komunistycznej. Dobrze znaliśmy sprawę, bo mieszkaliśmy wtedy w Wilnie. Kiedy aresztowano ojca, Miłosz siedział na placówce dyplomatycznej we Francji, jako attaché od stalinowskiej kultury w Polsce!". Tak rzeczywiście było, a ja przy okazji tego scenariusza zastanawiałem się, czy aresztowanie "Nila" mogło mieć wpływ na decyzję Miłosza o pozostaniu na Zachodzie. Chciałbym, by tak było.
Inny przykład udanej poprawki to rezygnacja z następującej, fikcyjnej wypowiedzi "Nila": "Co ja bym robił na Zachodzie? Spróbuję normalnie żyć tu (...). A nawet jeżeli mnie przymkną... Po pobycie w gułagu więzienie w Polsce to sanatorium". Pani Maria zwróciła uwagę twórcom filmu na świadectwo rotmistrza Witolda Pileckiego, który po przesłuchaniu na UB powiedział, że "Auschwitz to przy tym igraszka". Zrezygnowano więc z "sanatorium", i dobrze.
Co w takim razie sprawiło, że Maria Fieldorf-Czarska mimo tak zasadniczych zastrzeżeń zmieniła zdanie po obejrzeniu wersji demo filmu w swoim gdańskim mieszkaniu, w gronie przyjaciół, i z całym przekonaniem namawia nas dziś do obejrzenia filmu? Każdy, kto zna córkę "Nila", wie, że nie należy ona do osób kapryśnych, często zmieniających zdanie. Powody musiały być więc ważne.

Najkrótsze recenzje
By wyjaśnić te powody, przytoczę dwie najkrótsze "recenzje" filmu, jakie kiedykolwiek słyszałem. Gdy wychodziliśmy z gdańskiego kina Neptun, nikt się nie spieszył, choć było już bardzo późno. Ludzie spoglądali na siebie tak, jakby chcieli spotkać się jeszcze i porozmawiać o tym, co zobaczyli. Słyszałem strzępy rozmów. Młody mężczyzna powiedział do kolegi: "Wiesz, gdybym teraz spotkał jakiegoś komunistę, to od razu dałbym mu w m...!". Tamten nic nie odpowiedział, jakby to było zupełnie oczywiste. Szli dalej w milczeniu. Poszliśmy z grupą młodych ludzi na kawę. I wtedy usłyszałem drugą "recenzję", która - moim zdaniem - trafia w sedno sprawy i wyjaśnia także postawę pani Marii wobec filmu. Agnieszka Szarafin, licealistka ze Starogardu Gdańskiego, powiedziała mi: "Ja się historią interesuję, ale mało wiem o generale 'Nilu'. Jednak ten film jest piękny i ciekawy nie tylko dlatego, że przypomina postać generała, ale dlatego, że pokazuje uczciwego i twardego człowieka, otoczonego przez zgraję skończonych łajdaków".
I tak również można patrzeć na film o "Nilu", nawet jeśli się ktoś nie interesuje historią. To film dla każdego, bo to jest po prostu opowieść o człowieku uczciwym i niezmiennym w swych przekonaniach. O takim człowieku, jakim my sami chcielibyśmy być. O człowieku, do którego tęsknimy. To jest uniwersum czytelne dla każdego widza, nawet jeśli nie rozumie on kontekstu historycznego wydarzeń. W przeciwieństwie do Wajdy, Bugajski nie stosuje "dialektyki" ani nie gra racjami, "złożonością" sytuacji. Bohater jest bohaterem, a łajdak łajdakiem. Wajda stoi obok pokazywanych przez siebie wydarzeń, Bugajski jest w samym środku. Wajda zasypuje nas literackimi i filmowymi aluzjami i cytatami, zachęca do akademickich, jałowych dyskusji na temat postawy Antygony i Ismeny. Bugajski pokazuje obcęgi, którymi bandyta z UB miażdży palce i skłania więźnia do podpisania fałszywych zeznań obciążających "Nila" - bo człowiek jest tylko człowiekiem i istnieje granica fizycznej odporności na ból. Wajda pokazuje zbrodnię, Bugajski pokazuje w kapitalnych scenach z sowiecką "matrioszką" - Bierutem, istotę systemu sowieckiego, jego siłę deprawatorską, demoniczną. Postawa "Nila" na tym tle to promień słońca, który zapowiada w samym środku stalinowskiej nocy, że nie wszystko stracone, skoro są tacy ludzie jak generał Fieldorf.

Bal u Senatora
O Bugajskim krąży powszechna opinia, że jest specjalistą od "mocnych" scen w stylu amerykańskiego kina sensacyjnego i że ich nadużywa. Może tak było w "Przesłuchaniu". W filmie o "Nilu" tych mocnych scen nie brakuje, ale trzeba też od razu powiedzieć, że mają one głębokie uzasadnienie. Bez pokazania dna piekła nie można zrozumieć istoty ówczesnego zniewolenia.
Bugajski pokazał też jednak, że potrafi posłużyć się wielką literaturą i stworzyć niezwykłą filmową alegorię. Scena zabawy z udziałem oficerów NKWD i MBP zapowiada się zwyczajnie. Ot, zwykłe rozmowy łajdaków, karierowiczów z ich sowieckimi nadzorcami. Lecz oto w pewnym momencie widz odkrywa, że jest na balu u Senatora, widzi III część "Dziadów" Adama Mickiewicza! Po chwili zapowiadają wejście Bieruta. Uczestnicy "balu" pokornie chylą głowy przed namiestnikiem Moskwy, a zdumiony widz przypomina sobie nieśmiertelne słowa z narodowego arcydramatu, wypowiadane przez Gustawa Holoubka w monologu Konrada, a jeszcze bardziej słowa rosyjskiego sowietnika, wywołujące pamiętne manifestacje młodzieży w Teatrze Narodowym w Warszawie w listopadzie 1967 roku: "Nie dziw, że nas tu przeklinają. Wszak to już mija wiek, jak z Moskwy w Polskę nasyłają samych łajdaków stek"... Tą jedną sceną Bugajski postawił "Nila" w rzędzie męczenników narodowej Sprawy i wyjaśnił zasadniczy błąd wielu z tych, którzy piszą o sprawie "Nila" jako o zbrodni "polskiego" sądu. To nie był sąd "polski", lecz sowiecki. Zabili go nie swoi, lecz obcy.

Mistrz
Bugajski jawi się jako mistrz języka filmowego i sztuki filmowej nie tylko w obrazach-cytatach z Mickiewicza. Charakterystyczne i na pewno nieprzypadkowe są ruchy kamery pokazującej kanciaste sylwetki oficerów sowieckich i ich epolety wypełniające ekran. Epolety pokazywane są na zmianę: raz polskie, raz sowieckie. Prosty, lecz bardzo czytelny znak utożsamiający prawdziwych Sowietów z ludźmi w polskich mundurach, popami, czyli "pełniącymi obowiązki Polaków" - jak ich określono w meldunkach wywiadowczych WiN dla rządu RP na uchodźstwie.
Jest też wyraźny cytat z Żeromskiego, z "Przedwiośnia". Żołnierze AK wracający z Sybiru i z Kaługi w roku 1947, wysadzeni na stacji kolejowej Biała Podlaska, padają na peron, płaczą i całują polską ziemię - tak jak ci, którzy wracali do Ojczyzny z Rosji ogarniętej bolszewicką rewoltą. Chłopiec deportowany z rodziną w Sowiety w roku 1939 (tak jest w filmie, chyba raczej w 1940?) stracił tam rodziców, a teraz wraca jako 19-latek. Postać ta (Michał) to oczywiście proste nawiązanie do Cezarego Baryki. Bugajski stosuje te wszystkie cytaty i nawiązania po to, by pokazać powtarzalność pewnych sytuacji z naszej historii, by pokazać polski los. Ponadto chce podkreślić, że i wróg jest ten sam. Sowieci nie przyszli bowiem do Polski po to, by robić "rewolucję społeczną" lub by budować "prawdziwą demokrację" - jak zapewniała propaganda Stalina. Przyszli po to samo, po co przychodziło wcześniej rosyjskie imperium. Przyszli zabrać nam wolność. To jasne przesłanie całego filmu. To powód, dla którego Maria Fieldorf-Czarska zaakceptowała pewne sceny, które budziły jej zastrzeżenia. Ponadto został spełniony drugi ważny warunek: pani Maria chciała, by w filmie wyraźnie pokazano, zgodnie z prawdą, że jej ojciec został zamordowany za odmowę współpracy. "Dziś za bohaterów uważa się tych, co współpracowali z bezpieką, a teraz 'mają odwagę', by się do tego przyznać. Po pierwsze, nie mają odwagi, bo przyznają się dopiero wtedy, gdy IPN o tym powie. Po drugie, ich przyznanie się bywa niegodziwe, na przykład wtedy, gdy mówią 'przepraszam, że musiałem'. Po trzecie, to nie oni są bohaterami, lecz ci właśnie, co odmówili. Oni zasługują najwyżej na politowanie" - mówi Maria Fieldorf-Czarska. I zapewne powtórzy to w Teatrze Narodowym podczas uroczystej premiery filmu, jeśli dostanie mikrofon...

Jesteśmy Żydami
Na tle obowiązującej w Polsce, narzuconej przez "Gazetę Wyborczą" politycznej poprawności, która zakazuje wszystkiego, co mogłoby wyglądać na "antysemityzm", na uwagę zasługuje scena posiedzenia tzw. Sądu Najwyższego w październiku 1952 roku. Sędziowie mają ostatecznie postanowić o losie "Nila". Jak wiadomo, uchylili wyrok Sądu Wojewódzkiego w Warszawie, ale tylko po to, by zmienić kwalifikację "przestępstw" generała. Podtrzymali jednak wyrok śmierci na bohatera Polskiego Państwa Podziemnego. "Sędziowie" stwierdzają w trakcie narady, że są "Polakami pochodzenia żydowskiego". To dobrze, że padają te słowa, może w końcu uda się przełamać kolejne tabu i pokazać, że niechęć do Żydów (nie "antysemityzm") nie została wyssana z mlekiem matki, lecz ma swoje źródła w naszej pamięci narodowej. Zagłada zgotowana Żydom podczas wojny przez państwo niemieckie nie może być usprawiedliwieniem dla niegodziwości, których wielu Żydów dopuściło się w Polsce po wojnie w służbie Sowietom. Trauma nie może być usprawiedliwieniem zbrodni. Polacy też żyli po wojnie w traumie. Przypadki śmierci Żydów wysługujących się Sowietom w zniewalaniu Polski, zlikwidowanych przez drugą konspirację niepodległościową, nie mogą być traktowane jako akty "antysemityzmu" usprawiedliwiające mordy popełniane przez bezpiekę na powojennych żołnierzach niezłomnych. Trzeba też widać różnicę między "pogromami" a prowokacjami sowieckimi: w Kielcach, Krakowie, Rzeszowie. Dopóki nie wydobędziemy się z tego bagna kłamstw i dogmatów, niemożliwe będą normalne stosunki między Polakami a Żydami. W sprawie "Nila" wszyscy sędziowie byli Żydami: Maria Górowska vel Gurowska, Gustaw Auscaler, Emil Merz i Igor Andrejew. Merz i Auscaler opuścili Polskę w roku 1968 jako "ofiary antysemickich czystek", którymi różni niegodziwcy obarczają cały Naród Polski, nie bacząc na to, że na walki frakcyjne w ramach PZPR nie mieliśmy żadnego wpływu.

Aktor
Kiedy pani Maria Fieldorf-Czarska wyrażała niepokój o ostateczny kształt filmu, kierownik produkcji, doświadczony filmowiec Tadeusz Drewno pocieszał ją: "Scenariusz rzeczywiście nie jest najlepszy, ale niech pani pamięta, że ten scenariusz zrealizuje wybitny reżyser, a rolę pani ojca zagra jeden z najwybitniejszych aktorów powojennego polskiego kina". Miał rację. Rola "Nila" to chyba życiowa rola Olgierda Łukaszewicza, choć przecież w jego artystycznej biografii wielkich ról nie brakuje. Dziś Olgierd Łukaszewicz jest doświadczonym aktorem i ma doświadczenie życiowe człowieka w wieku zbliżonym do generała Fieldorfa z ostatnich lat jego życia. Potrafił to wykorzystać. Gra "Nila" i gra siebie - dojrzałego mężczyznę tęskniącego za życiem rodzinnym, za spokojem. Ponad pragnienie spokoju przebija się jednak lęk o zachowanie dobrej, żołnierskiej sławy. "Nil" Łukaszewicza ma świadomość, że podejmuje decyzje nie tylko za siebie i dla siebie czy dla swojej rodziny. Ma świadomość, że jest w Polsce symbolem, że patrzą na niego podkomendni, że musi zachować się "jak trzeba". Sceny więzienne z udziałem Łukaszewicza "Nila" przejdą do historii polskiego kina. Jestem o tym przekonany! Udało się temu wybitnemu aktorowi pokazać godność polskiego oficera - w warunkach poniżenia, osamotnienia, strachu o siebie i bliskich. To wielka sztuka, by pokazać normalnego człowieka, nie na koturnie - rodzinnego, obdarzonego poczuciem humoru, robiącego zakupy na targowisku - a jednocześnie pokazać jego wielkość i heroizm. Bo heroiczna jest decyzja "Nila" o pozostaniu w kraju. Heroiczna jest odmowa pisania prośby do Bieruta, bo jest ona przecież jednoznaczna z wyrokiem śmierci.

Bez happy endu
Ostatnie sceny filmu robią wielkie wrażenie na każdym widzu. Widzimy ciała "Nila" i innych zamordowanych więźniów zapakowane do worków, ładowane na furmanki przez ludzi wyglądających jak z innego, jakiegoś piekielnego świata. Ciała zostają wywiezione gdzieś na łąkę czy pole. Dół już wykopany, jak w Lesie Katyńskim. Uderzenia spadających ciał, wrzucanych na dno dołu wbijają widzów w fotele. Takich scen się nie zapomina.

Błędy
Film zawiera też sceny, w których można dostrzec błędy lub z którymi trudno się zgodzić. Do oczywistych błędów zaliczam odczytywany przez Marię Górowską wyrok śmierci "w imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej". Górowska skazała naszego generała "w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej" (!), co było zapewne dla "Nila" wstrząsającym doświadczeniem, zważywszy na słowa przysięgi Armii Krajowej, w której jest Bóg, Królowa Polski i Rzeczpospolita. W kwietniu 1952 r. jeszcze nie było PRL, Stalin nanosił jeszcze odręczne poprawki na "konstytucji", którą jego "posłowie" przyjmą w lipcu 1952 roku.
Mam też wątpliwości co do pewnej sceny więziennej. Więzień wyglądający z celi na dziedziniec informuje współtowarzyszy, że właśnie prowadzą kogoś na egzekucję, a za nim biegnie "jakiś ksiądz". Z kontekstu wynika, że to ostatnia posługa. W lutym 1953 r. za naczelnika Alojzego Grabickiego? Księża, owszem, bywali wtedy na Mokotowie, ale w zupełnie innym charakterze.
Nie zgadzam się ze sceną rozmowy "Nila" z żoną na temat procesu moskiewskiego. Pani Maria to potwierdza. Nigdy ani generał, ani jego żona nie mieli cienia pretensji pod adresem gen. Leopolda Okulickiego. Sowieckie protokoły rejestrujące pokazowy proces nie mogą być traktowane jako źródło historyczne, lecz jako materiał opracowany przez odpowiednią komórkę do spraw propagandy. Zostały zresztą wydane po rosyjsku i po polsku, dla celów propagandowych. Śmiesznie brzmią w filmie słowa o tym, że dzięki "naszym ludziom w UB" wiemy, co mówił generał Okulicki na procesie. Zarówno reżyserowi, jak i zapewne konsultantowi historycznemu zabrakło w tym przypadku roztropności, a może po prostu dostali na ten czas małpiego rozumu, co się niekiedy zdarza. Szkoda, bo generał Okulicki, tak jak "Nil", należy do męczenników narodowej Sprawy.

"Prezent" dla Bieruta
Niedawno Jan Pospieszalski zadał w swym programie "Warto rozmawiać" pytanie o "Nila": Dlaczego go zamordowano? Nie zdążyłem na to pytanie odpowiedzieć tak, jak bym chciał, bo program dobiegał końca, ale nie opuszczało mnie ono także po wyjściu ze studia na Woronicza. Ileż to razy czytałem różne biogramy generała Fieldorfa, ile nad tym myślałem, ile sam o nim pisałem. I dopiero trzeba było tego jednego programu i wyjazdu do Warszawy, by pewne sprawy zobaczyć w ostrym świetle. By skojarzyć ciąg zdarzeń i zrozumieć ich sens.
Kwiecień roku 1952 był dla Polaków nie do zniesienia, choć pogoda była piękna, zaczynała się wiosna, pola pachniały świeżo zoraną ziemią, trwały wiosenne siewy owsa. W całym kraju odbywała się jednak obrzydliwa polityczna orgia w azjatyckim, bolszewickim stylu. Sowiecka propaganda szykowała wielkie 60-lecie "towarzysza Tomasza", czyli Bieruta. Te urodziny przypadały na piątek, 18 kwietnia. W ten dzień i w dni poprzedzające zdumieni Polacy dowiedzieli się, że górny Karpacz to teraz Bierutowice! Że Huta Częstochowa to teraz Huta im. Bieruta, podobnie lubelska Fabryka Samochodów Ciężarowych! Że nawet Uniwersytet Wrocławski przybrał imię sowieckiego namiestnika na Polskę (nie do wiary: tak będzie do roku 1989!). W partyjnych gazetach zaroiło się od adresów hołdowniczych i hymnów pochwalnych na cześć sowieckiej miernoty, przedwojennego agenta sowieckiego wywiadu i Kominternu, szkodzącego Polsce, której był obywatelem, winnego zbrodni stanu, niedoszłego wisielca - bo polski kodeks karny z lat 30. przewidywał tylko jedną karę za zdradę Ojczyzny.
W środę, 16 kwietnia 1952 r., odbywa się tajne posiedzenie Sądu Wojewódzkiego dla m.st. Warszawy. Na wokandzie sprawa Emila Fieldorfa. Sądzi Maria Górowska vel Gurowska. Ona o wszystkim decyduje. Jest jeszcze dwóch ławników, ale to statyści, "przedstawiciele ludu". Nie mają głosu, muszą się tylko podpisać. A kim jest Górowska? To nie Górowska, to Żydówka Maria Sand, lat 38, członkini stalinowskiej Armii Ludowej, po wojnie dyrektorka partyjnej "szkoły prawniczej" dla sędziów! Ma już na koncie wyroki śmierci na polskich patriotów. Za dwa dni urodziny "towarzysza Tomasza". Ona da mu najlepszy prezent urodzinowy! Coś, co nie mieści się w polskiej głowie, doskonale tłumaczy się mentalnością bolszewicką. Generał "Nil" był najwyższym rangą spośród żyjących na terenie Polski przywódców Polski Podziemnej. Bierut, sowiecki namiestnik, obawia się go, choć przecież "Nil" nie ma już podkomendnych, którym mógłby wydać rozkazy. Bierut boi się jego sławy, boi się miłości, jaką otaczają "Nila" oficerowie i żołnierze AK. Trzeba go zabić i zakopać w takim miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie! I Górowska to robi! Potem będzie jeszcze Sąd Najwyższy, Rada Państwa etc., ale najważniejsza decyzja w sprawie "Nila" już zapadła. Był jeszcze tylko jeden wariant: skłonić go do współpracy. Wtedy jego sława nie byłaby groźna. Ale on się na to nie zgodził, bo poza dobrą żołnierską sławą już nic nie miał im do oddania...
Proces Górowskiej rozpoczął się w roku 1997, ale był zupełnie nieskuteczny, bo oskarżona nie zgłaszała się na rozprawy. Nie bała się żadnych sądów. Nie po to ona i jej towarzysze zabiegali przez całe lata o odpowiednich ludzi "na odcinku ludowej sprawiedliwości", by teraz obawiać się jakichś niespodzianek. Umarła w Warszawie, nie usłyszała nigdy z ust sędziego, w imieniu Rzeczypospolitej, że popełniła sądową zbrodnię.
Zapytałem kierowcę warszawskiej taksówki, czy wie, gdzie jest w Warszawie ulica generała Fieldorfa. Odpowiedział: "No pewnie, to nie jest jakaś tam mała uliczka. Kiedyś to była ulica Bolesława Bieruta"...

O mnie się nie martwcie zupełnie...
Wygłaszając słowo przed filmem, miałem zamiar na koniec przekazać publicznie opinię pani Marii o nim. Jednego nie przewidziałem. Kiedy zacząłem czytać głośno ostatni list "Nila" z więzienia, poczułem silne wzruszenie, które odebrało mi głos. Ostatnie słowa wypowiedziałem szeptem. Oto ten list charakteryzujący "Nila" jako człowieka. Jest styczeń 1953 roku. Lada dzień wyprowadzą go na śmierć. Pisze do żony ostatni list. Nie skarży się na swój los, lecz przeprasza, że w poprzednim liście prosił ją o pomoc dla ojca. A przecież ona sama biedna, ledwie wiąże koniec z końcem. Oto, jakie sprawy zaprzątały głowę tego szlachetnego człowieka w obliczu śmierci!
"Kochana Janinko, w czasie ostatniej naszej rozmowy wspomniałem Tobie, że przydałoby się pomóc trochę Ojcu mojemu. Kiedy później zastanowiłem się nad tym, zrobiło mi się przykro, bo przecież wiem, jak i u Ciebie jest krucho. Moja Droga, jeśli wspomniałem o Ojcu, to jedynie pod tym warunkiem, że to, co Jemu przeznaczycie, będzie zamiast dla mnie... Nie wysyłaj mi pieniędzy... O mnie się nie martwcie zupełnie. Ani to ulgi nie przyniesie, ani też pomoże"...

"Generał 'Nil'". Film fab. prod. pol., 2009. Premiera 17 kwietnia 2009 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie. Reżyseria Ryszard Bugajski, scenariusz Ryszard Bugajski i Krzysztof Łukaszewicz. W roli gen. "Nila" Olgierd Łukaszewicz. Inne role: Janina Fieldorfowa - Alicja Jachiewicz-Szmidt, Krystyna Fieldorfówna - Magdalena Emilianowicz, Maria Fieldorfówna - Anna Cieślak, Bolesław Bierut - Wenanty Nosul, i inni. Muzyka Shane Harvey. Produkcja WFDiF, współpraca produkcyjna Fundacja Filmowa Armii Krajowej, Monolith Films, Telekomunikacja Polska SA. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 15, 2009 6:31 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.general-nil.pl/general_Nil.pdf

Fragment książki "11 dzielnych ludzi"


[...] Wiosną 1943 r. Rząd RP na Uchodźstwie z niepokojem przyglądał się ofensywie Armii Czerwonej. Nikt z Polaków w Londynie nie ufał Stalinowi, jako sojusznika traktowano go tylko z konieczności. To wtedy narodziła się idea stworzenia organizacji, która miałaby działać po wkroczeniu Sowietów i kontynuować dalsze prowadzenie konspiracji na rzecz niepodległości Polski.

Rok później budowanie struktur organizacji "Niepodległość" gen. Bór-Komorowski powierza płk. Fieldorfowi.

Właśnie podjęcie tej roli niespełna dziesięć lat później doprowadzi generała "Nila" do wyroku i śmierci za zdradę, której nigdy nie popełnił.

Życie rodziny Fieldorfów od pokoleń związane było z koleją. Dziadek Andrzej był zawiadowcą stacji w podbudapesztańskim miasteczku Kecskemet, a później po przeprowadzce - w Krakowie. Ojciec Augusta, także Andrzej, kontynuował rodzinną tradycję. Pracował jako maszynista. Jednak August Emil nie poszedł w ślady ojca i dziadka. Już jako siedemnastolatek wybrał swoją przyszłość. W 1912 roku wstąpił do "Strzelca" i ukończył kurs podoficerski.

Pasja, z jaką zaangażował się w działalność Związku Strzeleckiego, musiała zaskoczyć rodziców Emila. Wojskowa hierarchia i dyscyplina panujące w tej organizacji nie przystawały do nieposkromionego charakteru młodzieńca. Nim ukończył siedemnaście lat, August uchodził za szkolnego rozrabiakę, wagarowicza i prowodyra przeróżnych wybryków. Nie stronił nawet od bójek. Choć uważany za zdolnego, swoim zachowaniem często narażał się nauczycielom. [...]

pobierz cały fragment książki w formacie PDF

http://www.general-nil.pl/general_Nil.pdf


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Sro Kwi 15, 2009 7:08 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 15, 2009 6:35 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.general-nil.pl/index2.php?strona=4

"Lekcja IPN

Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie we współpracy z dystrybutorem filmu Monolith Films i Narodowym Centrum Kultury przygotowało materiały edukacyjne, które są propozycją wykorzystania filmu w edukacji szkolnej.
Publikacja zawiera scenariusze trzech lekcji interdyscyplinarnych (język polski, historia, wiedza o społeczeństwie), prezentujące gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" – dowódcę Kedywu Komendy Głównej AK – w kontekście paradoksów polskiej historii XX wieku.

Materiały te mogą być wykorzystane przy omawianiu następujących zagadnień:

* Stosunek władz komunistycznych do żołnierzy Armii Krajowej.
* Polskie powojenne podziemie niepodległościowe
* Represje stalinowskie.
* Aparat bezpieczeństwa Polski Ludowej.

kliknij, aby pobrać materiały edukacyjne
"
http://www.general-nil.pl/Lekcja_IPN.pdf

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 15, 2009 10:57 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

AUGUST EMIL FIELDORF "NIL"

strona pod patronatem Pani Marii Fieldorf-Czarskiej

http://fieldorf.pl/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Czw Kwi 16, 2009 6:35 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090416&id=my12.txt

NASZ DZIENNIK Czwartek, 16 kwietnia 2009, Nr 89 (3410)

Na ostatnie imieniny przed swym aresztowaniem generał August Emil Fieldorf podarował swojej żonie Janinie drewniany krzyż. Czy już wówczas wiedział, jak się dopełni jego życie?

Krzyż generała "Nila"

Nie spodziewałem się, pisząc niedawno recenzję filmu Ryszarda Bugajskiego "Generał 'Nil'", że tak szybko znajdę mocne potwierdzenie dla jednej z zawartych tam myśli: generał August Emil Fieldorf "Nil" dokonał świadomego, przemyślanego wyboru, decydując się pozostać w kraju opanowanym i gnębionym przez Sowietów.

Doskonale zakonspirowany i niezidentyfikowany - mimo aresztowania przez NKWD i dwuletniego pobytu w sowieckim obozie koncentracyjnym - pozostawał anonimowym Walentym Gdanickim. Mógł w każdej chwili, korzystając ze swych konspiracyjnych kontaktów, przedostać się na Zachód. Ale on robi coś wręcz przeciwnego: ujawnia się i powiada, że chce pozostać w kraju, choć przecież nieraz widział na ulicy przejawy bolszewickiej nienawiści wobec Armii Krajowej. Już nie tylko sławetny plakat Włodzimierza Zakrzewskiego (dziś nazywanego "polskim malarzem postimpresjonistą"!) "Olbrzym i zapluty karzeł reakcji" drukowany w Łodzi w roku 1945, ale stokroć ohydniejszy, anonimowy napis propagandowy, rozlepiany na murach polskich miast: "Precz z AK i NSZ - pomocnikami Hitlera!".
Czy mógł się spodziewać rozmiarów cierpienia i upokorzenia, któremu będzie musiał stawić czoło? Czy pomyślał, że sowiecki "sąd" w Warszawie będzie go obwiniał nawet o zbrodnie niemieckie [!], ponieważ służąc w AK, podobno "opóźniał wyzwolenie kraju"? [!]. Myślę, że wszystkiego nie przewidział, choć miał okazję poznać bolszewików - zarówno w czasach młodości, gdy z nimi walczył, jak w czasie wojny, wreszcie podczas zesłania do Swierdłowskiej Obłasti.

Nie rozpaczajcie
To wszyst ko było jednak mniej ważne. Decyzja "Nila" o pozostaniu w kraju i wystawieniu się na razy była bowiem świadomym wyborem. Była najwyższym aktem solidarności z cierpiącymi rodakami, zwłaszcza z byłymi podkomendnymi, poniewieranymi i prześladowanymi przez sowiecką policję polityczną za oddanie Sprawie. Mieć nadzieję wbrew brakowi nadziei. Contra spem spero. To była ta wielka idea, która nim kierowała! I jeszcze jedna, która wiąże się z głębokim sensem pseudonimu "Nil": nil desperandum (z "Pieśni" Horacego) - nie rozpaczajcie! Tak myślał w roku 1940, wracając kurierskim szlakiem z Anglii do okupowanego kraju, i tak myślał jesienią 1947 roku, gdy po powrocie z zesłania zorientował się w sytuacji i uznał, że antysowiecka konspiracja zbrojna nie ma już szans w nowej sytuacji, ale że trwać trzeba na wszelkie możliwe sposoby.
Miesiąc po tym, jak Emil Fieldorf wysiadł z sowieckiego transportu na stacji Biała Podlaska (październik 1947 r.), Stanisław Mikołajczyk ucieka z Polski (listopad 1947 r.). Jest "realistą", uznaje, że jego misja jest skończona. Innego zdania jest "Nil", innego zdania był też rotmistrz Witold Pilecki. Oni też byli "realistami", tylko w inny sposób. Ich realizm podpowiadał im, że walka z sowietyzacją Polski to najważniejsze zadanie - nie na najbliższy czas, ale prawdopodobnie na lata. Że z londyńskiego azylu - aczkolwiek bardzo Polsce potrzebnego - można walczyć, ale nie można dać świadectwa, które jest potrzebne w kraju na co dzień. Być. Trwać. Świadczyć. Nawet w milczeniu. Nie pozwalać na moralną degenerację Narodu uwodzonego przez atrakcyjne dla wielu ludzi hasła "rewolucji społecznej", "demokracji ludowej" i podobne sowieckie marchewki podawane na zmianę z ubeckim knutem. Ta potrzeba świadectwa w przypadku "Nila" był tak daleko posunięta, że podczas przesłuchania na pytanie: "Jaki jest wasz stosunek do Związku Radzieckiego", odpowiada spontanicznie: "Wrogi!", choć to odpowiedź nieroztropna, udzielona wrogowi. "Nil" wyjaśnia, że jego stosunek do Sowietów wynika z doświadczeń wojny lat 1919-1920 i z doświadczeń lat ostatnich. Na pytanie o stosunek do "nowej Polski" odpowiada zgodnie ze swym przekonaniem: "Wyczekujący". Bo "Nil" spodziewa się, że opresja sowiecka w końcu będzie stopniowo ustępować, ponieważ Polska jest za dużym kęsem, nawet dla sowieckiego Lewiatana. Polskie tradycje niepodległościowe są zbyt głęboko ugruntowane, więc Lewiatan w końcu się zadławi, a zmiany, jakich w Polsce dokona, będą dotkliwe, ale tylko powierzchowne. Słowa Piotra Wysockiego z narodowego arcydramatu są znów aktualne, jak w XIX wieku: "Nasz naród jak lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi. Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi". I sens tych słów się nie zmienił. Lawa to zniewolony ogół Polaków, wśród nich wielu zdeprawowanych wojną, gotowych przyjąć ofertę wroga, w przekonaniu, że "i tak nic się nie da zrobić", więc "trzeba iść z prądem". Ale pod zimną, zastygłą skorupą rozwija się prawdziwe polskie życie i toczą się ważne, "nocne rodaków rozmowy".

Niech się stanie
Jest czerwiec roku 1950. Emil Fieldorf czuje się coraz bardziej osaczony przez bezpiekę. Nie żałuje jednak, że się ujawnił. Zrobił to przecież z rozmysłem. Nie mógł opuścić tych, którzy patrzyli w niego tak, jak on kiedyś patrzył w Komendanta. Janina Fieldorfowa przytaczała w roku 1977 jego słowa z tamtego czasu, gdy wspominał podkomendnych, zwłaszcza harcerzy z "Parasola" i "Zośki", których los najbardziej go poruszał: "'Dobrych żołnierzy miałem - i tylu ich zginęło'... Głos mu drżał, kiedy mówił o nich". Kto wie, może ostateczna decyzja o pozostaniu w kraju zapada po tym, jak siepacze z UB zamordowali na Koszykowej 25-letniego Janka Rodowicza "Anodę" (początek stycznia 1949 r.), jednego z bohaterów "Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego, harcerza 21. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej, legendarnej "Pomarańczarni"? Tak mogło być, bo "Nil" za takich jak Janek czuł się odpowiedzialny do końca życia.
24 czerwca 1950 r. były imieniny Janiny. "Nil" sprawił żonie szczególny prezent, zachowany do dziś w domu Marii Fieldorf-Czarskiej. Prosty drewniany krzyżyk, bez pasyjki, przypominający krzyżyki stawiane na anonimowych mogiłach żołnierskich lub te powojenne krzyżyki z numerami umieszczane w miejscach anonimowego pochówku ludzi skazanych na śmierć (tak niekiedy robiono, nie zawsze grzebano potajemnie, zacierając wszelkie ślady). Krzyżyk został starannie "wbity" w niewielki kawałek jodłowego pniaczka przypominającego kształtem grób. Janina Fieldorfowa zamarła, gdy jej to podał, a potem wybuchła płaczem. W tym płaczu był zarówno żal do męża, jak i przeczucie tego, co już nieuniknione. Potem przez wiele lat przechowywała pieczołowicie tę pamiątkę i znak zarazem, nie pozwalała jej dotknąć. To ten krzyżyk-znak sprawił zapewne, że reszta jej życia była nieustannym rozważaniem nie tylko okoliczności, ale i sensu życia męża. Od roku 1957 systematycznie zapełniała kolejne bruliony zapiskami nietkniętymi jeszcze przez historyka.

Egzekwie 1960
Zacytujmy - za zgodą pani Marii Fieldorf-Czarskiej - jedno z tych nieznanych wspomnień z listopada 1960 roku. Janina Fieldorfowa przyjechała - razem z córką Krystyną i jej bliskimi - z Łodzi do Warszawy na Mszę św. w intencji generała "Nila" u Ojców Jezuitów. Głównym celebransem był Sługa Boży o. Tomasz Rostworowski, postać dziś już legendarna, także więzień polityczny, aresztowany w styczniu 1950 r., jeszcze przed "Nilem", skazany na 12 lat więzienia za "działalność antypaństwową". Był dzień roboczy, środa, 16 listopada 1960 roku. Janina Fieldorfowa spodziewała się skromnego nabożeństwa w gronie najbliższych. "Rano pojechałam do Warszawy. O 17 byłam na miejscu. Na kościele, a właściwie na kaplicy ojców jezuitów na Rakowieckiej, wisiała klepsydra, wykaligrafowana pięknie przez Mariana [Neya - męża Krystyny - przyp. red.]. W kościele było już sporo ludzi i stał katafalk, a na nim wiązanka z wstęgą Virtuti Militari. Pociemniało mi w oczach, nogi się ugięły... Msza św. była celebrowana bardzo uroczyście przez ojca Tomasza Rostworowskiego. Asystowali diakoni i klerycy ze świecami. Śpiewał chór Seminarium Duchownego. Ściskałyśmy się z Krysią za ręce. Tak bardzo panowałam nad sobą, żeby się nie rozszlochać. Najgorzej było, jak po Mszy św. ksiądz wyszedł na środek kościoła i zaczęły się egzekwie. Krystyna nie wytrzymała i zaczęła szlochać. Mnie też łzy płynęły strugą po twarzy, ale tak strasznie żal mi było Krysi, że zaczęłam ją uspokajać i pocieszać. A potem tłum ludzi mnie otoczył. Panie, których nie widziałam od lat - ściskały mnie i płakały. Panowie pochylali głowy i całowali ręce...".
Tak wyglądało "ciche" nabożeństwo w roku 1960. "Nil" żył w pamięci Polaków, choć był skazany na zapomnienie. Nawet "rehabilitację" z roku 1957 komuniści skrywali, nigdzie tego nie ogłaszając, nie dając satysfakcji najbliższym i podkomendnym generała.

Miałam sen
W zapiskach Janiny Fieldorfowej wielokrotnie pojawiają się sny, niezwykła duchowa łączność z zamordowanym mężem. Nie ma w nich kaźni i śmierci. Jest Emil ponad czasem lub w obrazach z ich wspólnego życia:
"25 stycznia 1959. Śnił mi się Emil. Młody, piękny, w mundurze, w czapce wojskowej. Zjawił się z jakimś kolegą. To było gdzieś na wsi. I była Zosia. Mówił, że teraz będzie już wszystko dobrze"...
"Niedziela, 12 listopada 1961. Śniło mi się, że szłam z Emilem jakąś nieznaną mi okolicą i w nieznanym kierunku. W pewnej chwili nieśmiało wzięłam go pod rękę i przytuliłam się. Pomyślałam, że może niepotrzebnie tak robię, pomyśli, że mu się narzucam. I puściłam jego ramię, lecz wtedy on sam wziął mnie pod rękę i poczułam się taka szczęśliwa! I tak doszliśmy do jakiegoś domku, jakby podmiejskiego, zniszczonego. Jesteśmy w tym domku, u jakiejś kobiety z córkami. Przyjmują nas gościnnie, choć wcale tych ludzi nie znam. Są tam młode córki, wszystkie pięknie postrojone. A ja mam podarte buty"...

Duch polskiego oficera
Generał Emil Fieldorf "Nil" dźwigał swój krzyż i wystawiał się na razy, choć tak bardzo pragnął spokoju po latach nieustannego zagrożenia w codzienności Polskiego Państwa Podziemnego. Tak bardzo tęsknił do życia rodzinnego, które w pełni doceniamy dopiero po osiągnięciu wieku dojrzałego. Ale wbrew tym pragnieniom i pokusom wybrał cierniową drogę, bo tak mu podpowiadało sumienie i żołnierski honor. A co to znaczy honor polskiego oficera? W zachowanych po "Nilu" książkach znalazłem "zaczytaną", wielokrotnie dotykaną jego rękami skromną książeczkę wydaną w roku 1919 w Lublinie - u samych początków oficerskiej drogi Emila Fieldorfa. Autorem był major Wojska Polskiego Artur Ganczarski. Tytuł: "Ochrona czci w Wojsku Polskim". Już w pierwszych słowach autor powiada: "W radosnej dobie zmartwychwstania Ojczyzny i wskrzeszenia świętych dla Polski tradycji naszych wojsk, pełnych wawrzynów i chwały, wysuwa się na pierwszy plan korpus oficerski, jako czynnik najzaszczytniejszej i najwierniejszej służby dla Ojczyzny. Szczytne swe zadania spełnić może jednak tylko oficer o nieskazitelnym charakterze, umiejący szanować cześć własną i cudzą, tudzież godność swego stanu (...). W młodym naszym wojsku korpus oficerski tworzą przeważnie oficerowie różnego pochodzenia i wyszkolenia, przesiąknięci nieraz duchem obcych armii. Wskrzeszając tradycję własną, wydaje się zadaniem pierwszym tchnąć w korpus oficerski jednolitego ducha, skierować czucie honorowe wszystkich jego członków w jedno łożysko".
To zadanie Rzeczpospolita Polska wykonała wzorowo. Polski korpus oficerski, wychowany w szacunku dla żołnierskiego honoru, nie zawiódł w godzinie próby. Może dlatego Stalin uznał, że droga do zniewolenia Polski prowadzi przez unicestwienie tych, których zgiąć i "zresocjalizować" nie można? Czy późna śmierć "Nila" nie była dopełnieniem Katynia?
Słyszałem niedawno, że grupa oficerów obecnego Wojska Polskiego założyła stowarzyszenie, którego zadaniem jest odrodzenie wartości polskiego korpusu oficerskiego, zwłaszcza pojęcia żołnierskiego honoru. To dobrze. Bo żyjemy w czasach, kiedy znowu, tak jak w roku 1919, wielu oficerów "przesiąkniętych jest jeszcze duchem obcej armii". Trzeba "tchnąć w korpus oficerski jednolitego ducha". Niech "Nil" będzie patronem w tym dziele. Czołem, panowie oficerowie!"
Piotr Szubarczyk

fot. I. Kaczmarek Krzyż, dzieło generała Emila Fieldorfa, wręczony żonie 24 czerwca 1950 r.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pią Kwi 17, 2009 7:07 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/2/9317/Premiera_filmu_General_Nil_Ryszarda_Bugajskiego__17_kwietnia_2009.html

Aktualności
Premiera filmu „Generał Nil” Ryszarda Bugajskiego – 17 kwietnia 2009


17 kwietnia br. odbędzie się uroczysta premiera filmu „Generał Nil” w reż. Ryszarda Bugajskiego. Instytut Pamięci Narodowej objął film patronatem edukacyjnym.

Historia, którą pokazuje w filmie Ryszard Bugajski, to próba rekonstrukcji ostatnich lat życia legendarnego dowódcy Kedywu Armii Krajowej, generała brygady Augusta Emila Fieldorfa ps. „Nil”. Opowieść rozpoczyna się w momencie jego powrotu z zesłania w głąb Związku Sowieckiego, gdzie trafił po aresztowaniu w 1945 przez NKWD i kończy wykonaniem wyroku śmierci w mokotowskim więzieniu zimą 1953 roku. Obrazowi towarzyszą retrospekcje z okresu okupacji i konspiracyjnej działalności generała, szczególnie zamach na kata Warszawy, generała SS Franza Kutscherę.

„Generał Nil” jest okazją do przypomnienia sylwetki zapomnianego bohatera, polskiego patrioty, ofiary komunistycznych rządów PRL. August Emil Fieldorf był żołnierzem I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego, jako dowódca 51 Pułku Piechoty walczył w kampanii wrześniowej 1939 r. Stopień generała brygady otrzymał w 1944 r. Był też komendantem organizacji NIE – kadrowej organizacji AK, której celem była kontynuacja walki o niepodległość w warunkach sowieckiej okupacji. Trzy lata po powrocie z zesłania do kraju – 10 listopada 1950 roku – został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Pomimo wywieranej na niego presji, nie zgodził się na współpracę z reżimem. Został fałszywie oskarżony o kolaborację z hitlerowcami. 16 kwietnia 1952 Sąd Wojewódzki dla miasta Warszawy skazał go na śmierć jako „zdrajcę narodu polskiego”. Wyrok wykonano 24 lutego 1953 roku. Do dziś nie wiadomo, gdzie pochowano jego ciało.

Zapraszamy do kin i do zapoznania się ze stroną www.general-nil.pl.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Kwi 20, 2009 5:17 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/15,292702_Odnajdziemy_cialo_generala__Nila__.html

"Odnajdziemy ciało generała "Nila"
Piotr Zychowicz 17-04-2009, ostatnia aktualizacja 17-04-2009 22:04

- Legendarny dowódca AK nie poszedł na współpracę z komunistami. Zapłacił za to życiem – mówi historyk IPN Jacek Pawłowicz

Zobacz fotocast: Pojechali w hołdzie dla generała

Rz: Do kin wszedł film "Generał Nil". Czy historia zamordowanego w 1953 roku przez komunistów Augusta Emila Fieldorfa jest historią zakończoną?

Jacek Pawłowicz: Nie, ponieważ ludzie odpowiedzialni za ten mord i poprzedzający go haniebny proces nigdy nie zostali ukarani. Jest to więc historia o zbrodni bez kary, a więc rzeczywiście historia niedokończona.

Dlaczego tak się stało?

W komunistycznej Polsce ci ludzie byli chronieni. To oczywiste. Natomiast po odzyskaniu niepodległości do ich osądzenia zabrakło woli politycznej. Przecież na początku lat 90. wszyscy jeszcze żyli! Żyły sędzia Maria Gurowska i słynna prokurator Helena Wolińska oraz wielu innych prokuratorów i śledczych. Niestety, rządom III RP nie zależało na ukaraniu morderców polskiego bohatera.

Którym rządom?

Wszystkim. Wystarczyło bowiem, żeby któryś z ministrów podjął odpowiednią decyzję, i wszyscy stalinowscy sędziowie i prokuratorzy natychmiast trafiliby za kraty. Tymczasem zbrodniarzom nie tylko nic się nie stało, ale żyli – część z nich zresztą żyje nadal – we wspaniałych mieszkaniach i domach, z bardzo wysokimi emeryturami wypłacanymi regularnie przez państwo.

A jak żyją ich ofiary? Ludzie, którzy przetrwali komunistyczne śledztwa, procesy i więzienia?

Ofiary żyją w nędzy. Często spotykam się z byłymi żołnierzami AK czy NSZ. Są to wyjątkowo ubodzy ludzie. Nie mają emerytur, bo gdy ich rówieśnicy kończyli szkoły, oni siedzieli w więzieniach, a po wyjściu na wolność nie mogli dostać dobrej pracy, bo byli "zaplutymi karłami reakcji". Przez całe życie, do końca lat 80., byli inwigilowani przez bezpiekę.

Wolna Polska im tego nie wynagrodziła?

Niestety nie. Polska obeszła się z nimi po macoszemu. Oczywiście dostali odznaczenia, ale cóż z tego, skoro sprawiedliwości nie stało się zadość. Ci ludzie przeszli przez ubeckie katownie: łamano im ręce, zrywano paznokcie, zimą całymi tygodniami trzymano na gołym betonie przy otwartym oknie. Po przejściu tego piekła wielu z nich było ludzkimi wrakami. Ci, którzy jeszcze żyją, często cierpią z powodu nabytych wówczas schorzeń. Myślę, że jedynym pocieszeniem dla nich jest świadomość, że to oni mieli rację, że walczyli o słuszną sprawę i nie dali się złamać.

Tak jak "Nil". Generał miał podobno możliwość wyboru?

Tak. Komuniści proponowali mu, żeby poszedł na współpracę z nimi. Zdecydowanie odmówił.

Czy podejmując tę decyzję, zdawał sobie sprawę, że alternatywą jest śmierć?

Na pewno.

To dlaczego nie ratował życia? Dlaczego nie podpisał – jak się to dziś często określa – "jakiegoś świstka bez znaczenia", żeby się ratować?

Bo był oficerem Wojska Polskiego i porządnym człowiekiem. Gdyby podpisał ten "świstek", sprzeniewierzyłby się całej historii swojego życia, swojemu etosowi. Generał "Nil", podejmując tę decyzję, kierował się – często dziś wyśmiewanym – pojęciem honoru. Był jednym z najmężniejszych. Takich ludzi, którzy nie poszli na współpracę z UB i przypłacili to życiem, było bowiem więcej.

Jak skończy się opowieść o generale "Nilu"?

Sprawcy mordu na pewno nie zostaną już ukarani. Historia ta zakończy się więc zapewne, gdy IPN odnajdzie ciało generała. A szukamy go bardzo intensywnie. Niedawno pozyskaliśmy nowe, przekonujące wskazówki dotyczące usytuowania jego grobu. Wszystko wskazuje na to, że znajduje się na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Jest tam kwatera, w której UB chowała osoby zamordowane w więzieniu na Rakowieckiej. Według dokumentów pochowano tam 284 osoby. Między innymi rotmistrza Witolda Pileckiego czy majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę".

Co teraz znajduje się na miejscu tej kwatery?

Inne groby. Ta część cmentarza została splantowana: nawieziono tam dużą ilość ziemi i wyrównano teren. A na grobach bohaterów pochowano mieszkańców Warszawy.

Jak więc odnaleźć miejsce, w którym leży generał?

Prowadzimy intensywne badania w archiwach, porównujemy plany Powązek, staramy się zlokalizować konkretne groby. Czekają nas jeszcze tygodnie, jeżeli nie miesiące pracy. Zanim zaczniemy ekshumację, musimy być pewni. Nie możemy kopać w ciemno. Aby móc rozpocząć prace ekshumacyjne, będziemy musieli pozyskać zgodę rodzin osób, które zostały tam pochowane później.

A w jaki sposób zidentyfikujecie ciało generała?

W przeciwieństwie do innych ciał będzie miało całą czaszkę. "Nil" był jedynym, który został powieszony. W ten sposób chciano go dodatkowo pohańbić. Odebrano mu nawet prawo do żołnierskiej śmierci. Poza tym przeprowadzimy badania DNA. Próbkę porównawczą pobierzemy od córki generała.

Po co teraz, po pół wieku, rozkopywać te groby?

Bo generałowi Augustowi Emilowi Fieldorfowi należy się żołnierski pogrzeb. Ze wszystkimi honorami godnymi generała. Takiego generała. Generała najwspanialszej spośród polskich armii – Armii Krajowej. Bohaterowie tej armii leżą dziś w bezimiennych mogiłach i dołach, do których oprawcy wrzucili ich ciała.

Tak jak na Powązkach...

W tym przypadku mamy do czynienia z wyjątkowo symboliczną sytuacją, bo tuż obok znajduje się komunistyczna Aleja Zasłużonych. Kaci i ofiary leżą więc na jednym cmentarzu. Różnica polega na tym, że kaci mają wspaniałe pomniki, a dla bohaterów pozostały anonimowe, zaorane doły.

Jacek Pawłowicz jest pracownikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie.
"
Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Kwi 20, 2009 11:59 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=14518

Film o gen. Fieldorfie "Nilu"
dr Józef Szaniawski (2009-04-17)


Aktualności dnia

słuchaj
zapisz

http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2009/04/2009.04.17.akt03.mp3
http://www.radiomaryja.pl/download.php?file=2009.04.17.akt03&d=2009-04-17
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Kwi 22, 2009 5:58 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/9157,293482_Wybranowski__Nie_tylko_general__Nil_.html

"Nie tylko generał „Nil”
Wojciech Wybranowski 19-04-2009, ostatnia aktualizacja 19-04-2009 23:58

Mord sądowy na Emilu Fieldorfie nie był nadzwyczajnym wydarzeniem w historii Polski Ludowej. Ta i setki podobnych zbrodni były elementem działania systemu komunistycznego – pisze dziennikarz „Rzeczpospolitej”

Wydawać by się mogło, że wchodzący na ekrany kin film „Generał Nil” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego (poświęcony życiu i tragicznej śmierci polskiego bohatera generała Augusta Emila Fieldorfa) będzie okazją do publicznej debaty o zbrodniach PRL, do chwili refleksji nad śmiercią tysięcy żołnierzy AK czy NSZ walczących z oddziałami KBW i UB, mordowanych po sfingowanych procesach sądowych bądź to zabijanych w lochach bezpieki.

Setki ofiar komunistów

Tym bardziej musi dziwić, że tygodnik „Polityka”, piórem Andrzeja Romanowskiego przybliżając czytelnikom losy generała „Nila”, w kuriozalny sposób przekonuje, iż „morderstwo sądowe na Emilu Fieldorfie jest zbrodnią niespotykaną w historii Polski”. Skąd taka teza? „Nigdy jednak polskie państwo, nawet niesuwerenne, nie orzekało wobec bojowników o niepodległość kary głównej” – stwierdza Romanowski

Niestety, autor nie pisze prawdy. W rzeczywistości mord sądowy na „Nilu” popełniony w majestacie marionetkowego państwa – jakim była Polska Ludowa – nie był niczym wyjątkowym. Do lutego 1953 r. (kiedy wykonano karę śmierci na generale „Nilu”) ofiarami wyroków śmierci wydanych przez komunistów było co najmniej 515 żołnierzy AK, NSZ i WiN, a kilka tysięcy z nich zakatowano w więzieniach UB.

"Do lutego 1953 r. ofiarami wyroków śmierci wydanych przez komunistów było co najmniej 515 żołnierzy AK, NSZ i WiN, a kilka tysięcy zakatowano w więzieniach UB"

Wystarczy wspomnieć o kilku najbardziej znanych: Stanisławie Siwcu (zastępcy szefa BiP obwodu AK Lublin Miasto, rozstrzelanym w lipcu 1944 r. na dziedzińcu Zamku Lubelskiego, który w grypsie przesłanym do żony krótko przed śmiercią napisał: „Ginę za to, co najgłębiej człowiek ukochać może”), o mordzie sądowym na rotmistrzu Witoldzie Pileckim (skazanym na śmierć 15 maja 1948 r. – wyrok wykonano 25 maja), Danucie Siedzikównie „Ince” (skazanej na śmierć przez WSR w Gdańsku w sierpniu 1946 r.), Władysławie Żwirku (szefie II Oddziału I Komendy Okręgu NSZ, skazanym na śmierć i straconym w 1946 r.), Marianie „Olgierdzie” Pilarskim (założycielu II Inspektoratu Zamojskiego AK, skazanym na śmierć i straconym w 1951 r.) czy Marianie Babieńczuku (ostatnim skazanym na śmierć żołnierzu II Konspiracji, rozstrzelanym w kwietniu 1956 r. w Białymstoku).

Więzienie zamiast śmierci

Wyrok śmierci orzeczony przez komunistyczny sąd zresztą nie zawsze był wykonywany, niekiedy w akcie „łaski” bojownika o wolność Polski skazywano na wieloletni pobyt w więzieniu: w Lublinie, Rawiczu czy Wronkach. Tam powolnej, okrutnej na nim egzekucji, torturami i prześladowaniem dokonywali członkowie „wydziału specjalnego” (tak nazywano zwerbowanych przez UB członków więziennego personelu).

W ten sposób zginął m.in. Jan Małolepszy „Murat” (ostatni dowódca konspiracyjnego Wojska Polskiego zamordowany 14 marca 1949 r. w celi więziennej w Łodzi), tak najprawdopodobniej zamordowano też Kazimierza Pużaka, niepodległościowego socjalistę (w kwietniu 1950 roku miał rzekomo popełnić samobójstwo w więzieniu w Rawiczu, ale ustalenia poznańskiego IPN wskazują, że wykonano na nim tajną egzekucję).

Czy oprawcy staną przed sądem

Mord sądowy na generale Auguście Fieldorfie „Nilu” nie był więc – jak twierdzi „Polityka” – zbrodnią niespotykaną w historii Polski. Setki podobnych były elementem komunistycznego systemu, podstawą trwania i funkcjonowania peerelowskich władz. I pozostaje jedynie wierzyć, że mozolnie prowadzone przez wydział prokuratorski IPN setki śledztw w sprawie zbrodni komunistycznych pozwolą na postawienie jeszcze żyjących oprawców przed sądem."
Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum