Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wspomnienia Czachora

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Wspomnienia, Relacje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Nie Sty 31, 2010 3:06 pm    Temat postu: Wspomnienia Czachora Odpowiedz z cytatem

http://swkatowice.mojeforum.net/posting.php?mode=newtopic&f=2

Wspomnienie dla Kassandry


Trzeba pamiętać, że jeżeli pozwolimy jakiejś grupie podpisać kapitulanckie porozumienie w naszym imieniu, będzie to oznaczać, że wyrzekliśmy się dalszej walki, że godzimy się i aprobujemy narzuconą sytuację i wyrzekamy się naszych praw. Kapitulacja do tego stopnia zniechęci społeczeństwo, że nie będziemy nawet mieli sił, by wyegzekwować te ochłapy, które nam przyznają w zamian za kapitulację.



Fragment grypsu Andrzeja Gwiazdy z więzienia w Białołęce,

marzec 1982 r.




Poproszono mnie o napisanie wspomnień związanych z wydarzeniami sprzed 20 lat, widzianych oczami przedstawiciela środowiska określanego przez propagandystów AD 1989 mianem „radykałów” (przeciwstawianych „opozycji konstruktywnej”).

Wyznam, iż podjąłem się tego zadania z niechęcią. Historia bez retuszu i liftingu nie jest dziś w cenie, co najlepiej widać z perspektywy archiwów IPN. Dość rozpaczliwe próby przedstawiania wyborów z 4 czerwca 1989 r. jako aktu „obalenia komunizmu” wywołują u mnie deja vu – przypomina mi się „odzyskanie niepodległości” 22 lipca 1944 r.[1]

Z drugiej strony, dzięki niedawnemu odtworzeniu ze starych dyskietek niemal kompletnych Serwisów Agencji Informacyjnej Solidarności Walczącej (AISW), mamy dostęp do ogromnego archiwum rozmaitych dokumentów pojawiających się poza oficjalnym obiegiem informacji w latach 1988-1990 (http://www.abcnet.com.pl/serwisy-agencji-informacyjnej-solidarnosci-walczacej).

Postanowiłem więc wybrać jakiś tekst z przełomu lat 1988-1989, możliwie szeroko przedstawiający zarówno polskie, jak i międzynarodowe uwarunkowania polityczne - tak, jak je wtedy widziano, lub jak o nich dyskutowano w środowiskach, których głos został „zamilczany na śmierć” w oficjalnych wersjach „reglamentowanej rewolucji”.

Zdecydowałem się na wywiad przeprowadzony przez AISW z byłym absolwentem i, w latach 1966-1973, pracownikiem naukowym Wydziału ETI naszej Politechniki, wiceprzewodniczącym pierwszej „Solidarności” w roku 1980, a zarazem jedną z najwybitniejszych osobistości polskiej opozycji antykomunistycznej – Andrzejem Gwiazdą. Rozmowa odbyła się 7 grudnia 1988 r., zatem na kilkanaście dni przed podjęciem podczas X Plenum Komitetu Centralnego PZPR oficjalnej decyzji o przystąpieniu przez władze PRL do rozmów „okrągłego stołu”.

Jako uzupełnienie-ciekawostkę dołączam tekst „Oczami władzy”, przykład podsumowania aktualnej sytuacji politycznej przygotowanego przez Dział Analiz SW, tuż po drugiej turze X Plenum KC PZPR, a więc również w styczniu 1989 r.



Marek Czachor



1. Rozmowa z Andrzejem Gwiazdą


AISW: Niedawno wróciłeś do kraju po kilkumiesięcznym pobycie na Zachodzie. Zanim więc poprosimy o Twoją ocenę najnowszych wydarzeń w Polsce, chcielibyśmy zapytać Cię o wrażenia z podróży.



Andrzej Gwiazda: Odwiedziliśmy z żoną niektóre kraje europejskie, a także objechaliśmy sporą część Kanady i Stanów Zjednoczonych. Nasze obserwacje i wnioski dotyczą wielu zjawisk występujących w tych krajach. Z oczywistych względów najbardziej jednak interesowały mnie poglądy i sposób życia Polonii oraz starej i nowej emigracji. Interesowały mnie również mechanizmy życia społecznego w tych krajach - funkcjonowanie związków zawodowych, udział płacy w cenie wyrobu, warunki pracy, a także polityka władz centralnych (zwłaszcza USA) wobec Polski. Miałem wiele publicznych spotkań z Polakami mieszkającymi w Ameryce Północnej i, co mnie zaskoczyło, ich klimat nie odbiegał od atmosfery podobnych zgromadzeń w Polsce. Zarówno sposób myślenia, zakres i rodzaj zadawanych pytań, jak i sposób reagowania - są niesłychanie podobne i tu, i tam.



AISW: Jak ustosunkowałbyś się do popularnej opinii, według której - w odróżnieniu od Polonii - doskonale zorganizowane są inne, mniej liczne grupy etniczne żyjące w Stanach Zjednoczonych - np. Ukraińcy, Grecy, Żydzi?



A.G.: Żydzi mają istotnie ogromne wpływy - Polacy bardzo małe. Jeśli chodzi o Ukraińców, to faktycznie spotykałem się z takimi opiniami w środowiskach polskich. Natomiast sami Ukraińcy mówili mi o doskonałym zorganizowaniu... Polaków i o słabości własnej reprezentacji narodowej. Polaków w Stanach reprezentuje Kongres Polonii Amerykańskiej, który nawet nie posiada... biura. Dysponuje, oczywiście, wieloma budynkami przeznaczonymi na różnorodną działalność, ale nie ma organizacji skupiającej czy inicjującej działalność polityczną Polaków. Prezesem Kongresu jest tradycyjnie prezes Narodowego Związku Polskiego - stowarzyszenia ubezpieczeniowego. Ta unia personalna stanowi główne źródło funduszy Kongresu. Natomiast Polonii wyraźnie szkoda pieniędzy na finansowanie działalności politycznej. Polacy chyba rzeczywiście nie mają talentu i temperamentu do robienia polityki. Są jednakże przy tym ofiarni - w warunkach amerykańskich oznacza to, że jeżeli konkretny cel uznaje się za słuszny, daje się dolara. Gdy więc w Polsce potrzebny jest ryż lub lekarstwa, znajdą się na to fundusze. Do działalności politycznej zaś Polonusi podchodzą z dużą nieufnością i z reguły się nią nie zajmują. Charytatywna pomoc Polsce - tak, działalność polityczna - nie. W konsekwencji ta, jedna z najliczniejszych grup etnicznych w USA (ok. 10 mln), ma nieproporcjonalnie mały wpływ na politykę Stanów Zjednoczonych - także w sprawach dotyczących Polski. Polacy nie potrafią zorganizować własnej „sitwy” nawet w kwestiach dotyczących wzajemnej pomocy - np. jeżeli Polak otwiera sklep czy firmę, nie ma poparcia środowisk polonijnych, Polacy nie reklamują go wśród znajomych, nie pojadą specjalnie do niego na zakupy, by w ten sposób ułatwić mu start w interesach (zupełnie inaczej postępują Żydzi, potrafiący okazywać sobie wzajemną solidarność zarówno w sprawach drobnych, jak i wielkich - dlatego stanowią najsilniejszą grupę etniczną w Stanach).



AISW: Fakt, że Polonia amerykańska nie potrafi odgrywać roli znaczącej siły politycznej wpływa, jak należy sądzić, na charakter rozpowszechnionych wśród niej koncepcji politycznych. Niepodległościowa retoryka i dość powszechna akceptacja polityki „umiarkowanej presji na władze PRL” - czy tak jest rzeczywiście?



A.G.: Istotnie na spotkaniach Polaków w USA mówi się wiele na temat niepodległości, natomiast działania Kongresu Polonii, mające na celu wpływanie na amerykańską opinię publiczną i na władze Stanów Zjednoczonych, nacechowane są daleko posuniętym „umiarem” w stosunku do komunizmu. Taka postawa reprezentacji polskiej w USA stanowi wygodne alibi dla polityków amerykańskich, którzy mogą usprawiedliwić łagodne traktowanie przez Stany Zjednoczone władz PRL dezyderatami Kongresu Polonii.

Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że są trzy zasadnicze grupy Polaków w Stanach Zjednoczonych: Polonia, czyli ludzie, którzy opuścili Polskę przed II wojną światową lub urodzili się w USA, „stara”, powojenna emigracja żołnierska (polityczna) oraz emigracja najnowsza, po 1981 r. - w części ekonomiczna (mało zainteresowana sprawami Polski), w części solidarnościowa, podejmująca wysiłki na rzecz kraju. Ta ostatnia część emigracji pracuje na rzecz Polski niezwykle ofiarnie, poświęcając cały swój czas i energię, często kosztem własnego poziomu życia. Uważam, że błędem działaczy „Solidarności”, którzy znaleźli się za granicą, jest przekonanie, że na skutek emigracji stracili oni prawo do oceniania rozwoju wydarzeń w Polsce i zabierania głosu w tych kwestiach. Ograniczają się oni przede wszystkim do organizowania pomocy materialnej dla struktur w kraju. Zaniedbują przy tym budowanie zaplecza dla działalności poza krajem (np. wysyłają do kraju wszystkie zdobywane pieniądze i niejednokrotnie pracują nie posiadając nawet maszyny do pisania czy komputera - rzeczy absolutnie niezbędnych w tamtych warunkach). Powoduje to ograniczenie możliwości niesienia pomocy Polsce - teraz i w przyszłości -

w postaci znaczących inicjatyw politycznych.



AISW: Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Związku Radzieckiego oceniana jest często jako nieracjonalna. Mówi się czasem o kolejnych nieudanych prezydentach USA. Cyklicznie, w momentach, kiedy na Kremlu pojawia się nowy sekretarz generalny, Amerykanie wyrażają nadzieję na ucywilizowanie Związku Radzieckiego...



A.G.: Stąd dość rozpowszechnione w Polsce powiedzenie – „głupi jak Amerykanin”. Wydaje się jednak, że w świadomości przeciętnego Amerykanina nastąpiły dość istotne zmiany. Rezultaty zakończenia – tak, a nie inaczej – wojny w Wietnamie, Afganistan i wreszcie „Solidarność” spowodowały, że do opinii publicznej dotarło wreszcie, iż system komunistyczny nie ma nic wspólnego z postępem. Ponieważ ludzie Zachodu nie potrafią zrozumieć absurdalności tego systemu (znali tylko teoretyczne założenia i hasła), wydawało się im, że komunizm mógłby być lekarstwem na szereg bolączek amerykańskiego życia społecznego. Sołżenicyn[2] jako pierwszy przebił się do opinii publicznej przez zapory wolnej prasy. Owe zapory to m.in. dostosowywanie się prasy (w trosce o poczytność, a co za tym idzie - opłacalność) do już ukształtowanych gustów i oczekiwań czytelników. „Solidarność” ostatecznie zburzyła mit o komunizmie jako ustroju, w którym występują pewne niesprawiedliwości, ale który jest ustrojem robotniczym. Opór Afgańczyków wykazał natomiast, że Związek Radziecki jest imperialny - to jest pierwszy naród, który podjął walkę przeciwko interwencji komunistycznej, demaskując Związek Radziecki na arenie międzynarodowej. I chociaż wciąż jeszcze gdzieniegdzie pokutują stare sympatie, generalnie komunizm stracił w USA popularność. O sprawach dotyczących Polski zachodnie massmedia informują trochę lepiej i na pewno obiektywniej niż np. Radio Wolna Europa. Zwłaszcza w Europie Zachodniej z prasy, radia i TV można się dowiedzieć na temat sytuacji w Polsce i występujących w naszym kraju tendencji politycznych więcej niż z monachijskiej rozgłośni - wynika to z faktu, że informacje dotyczące naszego kraju nie podlegają cenzurze (przynajmniej nie w takim stopniu jak w RWE).



AISW: Mówisz, że Wietnam, Afganistan i Polska przeorientowały zachodnią opinię publiczną, że Sołżenicyn trafił do wyobraźni człowieka Zachodu. Jak to pogodzić z rosnącą, niestety, popularnością Gorbaczowa w Wolnym Świecie?



A.G.: Gorbaczow wyreżyserował swój teatrzyk dokładnie pod gust amerykańskiego postępowca, realizując marzenia wszystkich tych, którym Wietnam, Afganistan i Polska złamały światopogląd. Gorbaczow proponuje im posklejanie tego, w co zwątpili. Cieszą się więc, że mimo wszystko może to oni właśnie mieli rację: że jednak komunizmowi da się przyprawić ludzką twarz. Gdyby taki pozór powstał, to postępowcy amerykańscy znowu mogliby rozwinąć skrzydła w destrukcji amerykańskiego systemu. To po pierwsze. Po drugie, polityka amerykańska jest kształtowana przez wiele podmiotów. Jeżeli społeczeństwo w danej sprawie milczy, to inicjatywę przejmują potężne konsorcja bankowe dysponujące setkami miliardów dolarów. Wyłożenie kilku milionów na realizację polityki, która odpowiada ich bieżącym interesom - jest dla nich zwykłym wydatkiem.



AISW: Do sowieckiej propagandy „przebudowy” włączył się Sacharow[3], który podczas swojej, ukoronowanej konferencją prasową w paryskiej ambasadzie ZSRR, podróży po świecie, udzielił „pierestrojce” jednoznacznego poparcia. Wydaje się, że umiejętności

propagandowe Gorbaczowa, jak i poparcie, jakie otrzymuje ze strony ludzi cieszących się zaufaniem zachodniej opinii publicznej, przynosi rezultaty w postaci rozbudzenia nadziei na ucywilizowanie ZSRR...



A.G.: Sądzę, że entuzjazm dla Gorbaczowa i jego „pierestrojki” nie jest tak bezkrytyczny, jak by się nam wydawało. Politycy amerykańscy odnoszą się do tego ze znaczną rezerwą i, co najważniejsze, duże kręgi społeczne okazują nieufność radzieckiej propagandzie i inicjatywom. Politycy nie zrobią nic przeciwko opinii publicznej, od której są całkowicie zależni. Opinia publiczna z kolei nie jest przekonana o dobrych intencjach Gorbaczowa. Hasła „pierestrojki” robią furorę tam, gdzie trafiają na tradycyjnie dobry grunt dla tego, co przychodzi z Kremla - mówiłem już o tym. Politycy zachodni są przy tym słusznie przekonani, że to, co robi Gorbaczow, zapowiada duże zmiany w imperium radzieckim. Tam rzeczywiście dzieje się coś dziwnego - chociaż niekoniecznie coś korzystnego dla świata. Równocześnie Gorbaczow pokazuje, jak bardzo Zachód, a zwłaszcza Amerykanie mylili się w poprzednich okresach. Amerykanie, politycy i społeczeństwo, w przeciwieństwie do Polaków, wyciągają wnioski ze swoich błędów.



AISW: Polityka Zachodu wobec Polski zdeterminowana jest interesami Wolnego Świata w całym bloku radzieckim. Wynika z tego, że nasz kraj, będąc jednym z elementów składowych imperium sowieckiego, nie może liczyć na poparcie, które pozostawałoby w jakiejś kolizji z interesami Zachodu w ZSRR.



A.G.: To oczywiste. Niemniej do 1980 r. panowało w zachodnich kręgach politycznych przekonanie, że wszystko, co może mieć znaczenie w bloku radzieckim, jest inicjowane przez Moskwę. „Solidarność” zadała tak jaskrawy kłam tej doktrynie, że poglądy zmieniły się tu o sto osiemdziesiąt stopni. W tej chwili dość powszechnie uważa się, że cios w komunizm przyjdzie z krajów satelickich ZSRR. Polska przestała być krajem, na który politycy zwracają uwagę wyłącznie na marginesie problematyki ZSRR. Polska

znajduje się obecnie w centrum wielkiej polityki. Okazało się bowiem, że stosunkowo niewielki kraj może wpłynąć na destabilizację całego układu stosunków międzynarodowych. Jeżeli za przykładem Polski pójdą inne kraje, może powstać sytuacja podważająca ustalony porządek w świecie... I oni się tego boją.



AISW: Czego się boją?



A.G.: Kraje satelickie ZSRR w Europie stanowią rezerwuar taniej i, co należy podkreślić, wysokokwalifikowanej siły roboczej. Odzyskanie niepodległości przez te kraje może spowodować, że przestaną one być rynkami zbytu, a staną się w stosunkowo krótkim czasie dostawcą wyrobów wysokiej jakości na Zachód. Destabilizacja w Europie Wschodniej, która może prowadzić do odzyskania niepodległości przez kraje zależne od Moskwy, wydaje się więc politykom związanym z kołami przemysłowymi groźną perspektywą. W ich przekonaniu znacznie korzystniejsze byłoby takie zmodyfikowanie systemu, które utrzyma nas w nędzy, a otworzy przed zachodnimi przemysłowcami możliwości korzystania z taniej siły roboczej. Stąd wynika poparcie jednej tylko orientacji w polskiej opozycji – KKW[4]. Amerykanie są gotowi nam pomagać pod warunkiem, że nie dojdzie tutaj do zdecydowanej wygranej, a jedynie do pewnych modyfikacji istniejącego systemu polityczno-gospodarczego. To właśnie gwarantuje im kierunek polityki uprawianej przez KKW.



AISW: Podczas pobytu w Londynie spotkałeś się kilkakrotnie z członkami Rządu RP...



A.G.: Spotkałem się z poszczególnymi ministrami, a także wystąpiłem na forum Rady Narodowej. Zarówno podczas tych spotkań, jak i w swoim przemówieniu do RN bez upiększeń przedstawiłem sytuację w polskiej opozycji i wpływ tej sytuacji na bieg wydarzeń

w Polsce. Na początku powiedziałem, że członkowie Rządu RP są politykami, którzy przeżyli do tej pory wiele bolesnych rozczarowań - więc nie będę ich oszczędzał... i nie oszczędzałem. Ponieważ w tej rozmowie mamy podjąć próbę oceny sytuacji w Polsce, nie będę powtarzał tego, co mówiłem na ten temat zagranicą. Rząd RP w Londynie stanowi legalną kontynuację władz polskich, wybranych w wolnej Polsce przed II wojną światową. Sytuacja Rządu jest dość paradoksalna, ponieważ nie może on prowadzić polityki. Niemal wszystkie kraje uznając władze PRL zerwały stosunki dyplomatyczne z Rządem RP. Wskutek tego rząd emigracyjny, stanowiąc kontynuację legalnych władz Polski i będąc równocześnie strażnikiem honoru Polski, nie może zwracać się do rządów, które go nie uznają (jak słyszałem, jedyny kraj, który uznaje Rząd legalny, to Irlandia). Nikt z członków Rządu RP nie może w tej sytuacji wystąpić z czymkolwiek np. do władz brytyjskich. Zbigniew Brzeziński powiedział mi, że zasugerował członkom Rządu RP (ja również myślałem o podobnym rozwiązaniu), by utworzyli organizację - o tym samym składzie co Rząd - która umożliwi im ominięcie wspomnianych wcześniej ograniczeń, a tym samym umożliwi im inicjowanie działań politycznych. O ile mi wiadomo, zamysł ten ma być zrealizowany w najbliższym czasie.



AISW: Rok 1986 był przełomowy dla polskiej opozycji. Została wówczas utworzona Tymczasowa Rada „Solidarności”, której powstanie doprowadziła w efekcie do likwidacji TKK[5]. Wiadomo, że tendencje, które zaowocowały w utworzeniu TRS, a następnie przemianowania jej na Krajową Komisję Wykonawczą, nie pojawiły się w „Solidarności” nagle. Tendencje te widoczne były już wyraźnie podczas okresu legalnego działania Związku. Jak oceniasz przyczyny i skutki decyzji podjętych przez część działaczy „Solidarności” we wrześniu 1986 r.?



A.G.: Ja nie bardzo rozumiem dlaczego źródła TRS szukasz aż w latach 1980/81. Wówczas, mimo usiłowań Wałęsy, struktura „Solidarności” nawet po zjeździe nadal pozostała demokratyczna. Widoczne to było np. w tym, że wprawdzie na żądanie Wałęsy Zjazd przyznał mu prawo do powoływania prezydium Komisji Krajowej, ale równocześnie nie uznał prezydium jako władzy w „Solidarności”. Trudno jest mi powiązać mechanizmy funkcjonowania „Solidarności” z utworzeniem TRS w 1986 r.



AISW: Myślę o tych ademokratycznych tendencjach w „Solidarności”, które znajdowały wyraźne odbicie w całym ciągu decyzji, które samodzielnie, nie mając do tego prawa, podejmował Wałęsa. Dla przykładu - sprawa marca 1981 r. ... [6]



A.G.: ... i wiele innych.



AISW: Po każdym takim incydencie następowała mobilizacja kierownictwa „Solidarności”, które starało się udawać przed władzami PRL, że w Związku istnieje jedność z prawdziwego zdarzenia. Mechanizmy demokratyczne tylko w niewielkim stopniu utrudniały autokratyczne kierowanie Związkiem. Po grudniu, w warunkach kiedy w „Solidarności” trudno było zachować demokratyczne procedury, łatwiej było zwyciężyć zwolennikom zarządzania związkiem...



A.G.: Chyba rzeczywiście masz rację - źródeł tych zjawisk należy poszukiwać dość daleko w przeszłości. Po tym, co już powiedzieliśmy, należy - komentując fakt powołania TRS - cofnąć się jedynie nieznacznie przed rok 1986. Bywałem jeszcze wówczas „na warszawskich salonach” i panowało tam powszechne mniemanie, że dopóki będzie się utrzymywał system komunistyczny, dopóty da się ogniskować działalność wokół walki o uwolnienie więźniów politycznych. Sytuację w znacznym stopniu zmieniło wypuszczenie więźniów politycznych przez władze PRL. TKK składało się w tym czasie z działaczy w większości nie należących do warszawskiej koterii. Trzeba więc było znaleźć miejsce dla tych, którzy właśnie opuścili więzienia, a do koterii należeli. Inaczej groziło to zmianą układu

sił - odejściem na boczny tor pierwszych przywódców wchodzących w skład TKK. Dotychczasowy pobyt w więzieniu umacniał ich autorytet, natomiast nieobecność w strukturach kierowniczych, po opuszczeniu więzienia, spowodowałaby spadek ich prestiżu na rzecz wzrostu autorytetu aktualnego, bardziej niezależnego od doradców, przywództwa Związku. Utrudniłoby to lub wręcz uniemożliwiło zarządzanie „Solidarnością” w taki sposób, jak ma to miejsce dzisiaj. Faktycznie więc utworzenie TRS było realizacją tej niedemokratycznej tendencji, o której mówiłeś. Rezultatem tych posunięć jest dość interesujący paradoks. Zostali zwolnieni więźniowie polityczni i to właśnie powoduje postępującą degenerację dotychczasowych struktur (!). W moim przekonaniu jedynym właściwym rozwiązaniem byłoby wówczas zwołanie Komisji Krajowej...



AISW: Zwołanie KK doprowadziłoby, jak należy sądzić, do wybrania innej koncepcji politycznej niż ta, którą chciał realizować Wałęsa. Najprawdopodobniej „front rozsądku i porozumienia” nie uzyskałby aprobaty tego zgromadzenia...



A.G.: Ja nie wiem, czy skutkiem takiego spotkania byłoby zablokowanie kierunku porozumieniowego - ale z całą pewnością przywrócenie statutowej rangi Komisji Krajowej zablokowałoby front kapitulacji. Zwołanie KK oznaczałoby bowiem przywrócenie demokratycznych mechanizmów w „Solidarności”. Wybrano inne rozwiązanie. Czy najgorsze? - myślę, że przynajmniej zbliżone do najgorszego. Takie porozumienie, jakie proponuje KKW nie było chyba nawet przedmiotem marzeń władz PRL.



AISW: Trudno nie zauważyć, że z Polski słychać głos jedynie jednej orientacji w opozycji. Szeroko reklamowany jest - w polskojęzycznych rozgłośniach radiowych - jedynie program KKW. Poglądy inne niż Wałęsy i jego otoczenia są starannie cenzurowane.



A.G.: Dzieje się tak na skutek zaangażowania Departamentu Stanu USA w popieranie tej części opozycji, która nie chce zmiany systemu politycznego w Polsce, a jedynie pewnych kosmetycznych modyfikacji (o niektórych aspektach takiej tendencji w polityce amerykańskiej już wspominałem). Krótko mówiąc, chodzi o tych, którzy nie stwarzają zagrożenia dla istniejącego układu sił. Dzisiaj oznacza to tę grupę działaczy, którzy skłonni są poprzeć propagandę „pierestrojki” Gorbaczowa. Głos Wałęsy, KKW i „doradców” nie byłby, jak sądzę, najbardziej słyszalny, gdyby nie fakt, że zachodnie rozgłośnie radiowe nadające do Polski zostały oddane do ich niemal wyłącznej dyspozycji oraz to, że pieniądze rządu USA przeznaczone na pomoc dla polskiej opozycji otrzymuje tylko ta grupa ludzi. Moskwa oczywiście zdaje sobie sprawę, że zdobycie Wałęsy jako ambasadora „pierestrojki” przyniesie ogromne profity. Wałęsa i Sacharow, wypowiadając w Paryżu poparcie dla polityki Gorbaczowa, byli niesłychanie skutecznymi rzecznikami interesów ZSRR. Na całym świecie nie znajdzie się chyba bardziej wiarygodnych ludzi, którzy skuteczniej mogliby propagować „pierestrojkę”. Osiągnięcie zbliżonych efektów tradycyjnymi metodami radzieckiej propagandy byłoby bardzo żmudne i kosztowne - o ile w ogóle możliwe.



AISW: Utworzenie TRS było określane przez przeciwników „polityki wybijania się na jawność”, jako zamach stanu w „Solidarności”. Czy zechciałbyś skomentować okoliczności, jakie doprowadziły do likwidacji TKK i przemianowania TRS na KKW?



A.G.: Trzeba się cofnąć do kwietnia 1982 r. Powstanie Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej członkowie „Solidarności” przyjęli można by rzec przez aklamację. I tu warto może przypomnieć, że TKK w swojej deklaracji programowej stwierdzała dobitnie, że jednym z jej podstawowych celów jest doprowadzenie do spotkania Komisji Krajowej - statutowej władzy „Solidarności” - kiedy tylko pozwoli na to sytuacja w kraju. Sytuacja taka powstała po zwolnieniu wszystkich więźniów politycznych we wrześniu 1986 r. Wówczas było bardzo mało prawdopodobne, by władze PRL zdecydowały się na ponowne uwięzienie działaczy „Solidarności”. Jak wiadomo, do zwołania posiedzenia KK nie doszło na skutek sprzeciwu Wałęsy i otaczających go osób. Zamiast przywrócenia KK charakteru kierownictwa Związku - Wałęsa powołał TRS. Jednakże już w 1987 r. doszło w TRS i w nadal istniejącym TKK do konfliktów i podziałów w związku z przekazaniem przez Wałęsę 1 miliona dolarów, przyznanego przez Kongres Stanów Zjednoczonych na działalność „Solidarności” - władzom PRL (na potrzeby państwowej służby zdrowia). Gest Wałęsy wobec władz PRL wywołał zresztą oburzenie nie tylko wśród działaczy, ale również wśród wielu szeregowych członków „Solidarności”. Wówczas Wałęsa doprowadził do likwidacji TRS i TKK, a osoby popierające przekazanie dotacji amerykańskiej władzom PRL powołał do KKW.



AISW: Polityka prowadzona przez działaczy skupionych wokół KKW zdeterminowana jest, jak się wydaje, przyjęciem założenia, że odzyskanie niepodległości przez nasz kraj jest niemożliwe. W związku z tym za cel główny przyjęto pewne modyfikacje panującego w Polsce systemu. Mają one polegać, jak się wydaje, na uplasowaniu tej grupy działaczy w istniejącym aparacie władzy. Czy podzielasz tę opinię?



A.G.: Niektórzy działacze mówili mi wprost, że skoro nic się nie da zrobić dla trzydziestu milionów Polaków, trzeba pomyśleć o trzech tysiącach. Źródłem takiej postawy jest panujące w tym środowisku od kilku lat przekonanie, że wybuch społeczny nastąpi niezależnie od postawy opozycji, a więc stymulowanie go jest pozbawione sensu. Znaczna część prasy podziemnej (z „Tygodnikiem Mazowsze” na czele) zajmowała się więc uzasadnianiem, dlaczego TKK nie może wzywać do strajków („TKK nie może narażać swojego autorytetu”, a rzeczą najważniejszą jest zachowanie tego autorytetu).

Prasa podziemna, zwłaszcza w pierwszych latach po wprowadzeniu stanu wojennego, była przyjmowana przez ludzi z ogromnym zaufaniem. Sądzę, że propaganda mająca na celu uzasadnianie bierności TKK wpłynęła w poważny sposób na fakt, że wybuch społeczny nie nastąpił, mimo ciągle pogarszających się warunków życia. Stworzyło to twórcom tej linii politycznej sytuację, w której mogą wykorzystywać resztki sympatii społeczeństwa, lecz oprzeć się muszą na komunistach. Ponieważ sympatia społeczeństwa, autorytet działaczy związany jest z „Solidarnością”, trzeba stwarzać pozory, że dążenie do porozumienia z władzami PRL mają na celu przywrócenie NSZZ „Solidarność”. Tymczasem „powrót do pluralizmu związkowego” ma prowadzić - według wyraźnie widocznych intencji kręgu KKW - do rejestracji autonomicznych związków pod nazwą „Solidarność”. I chociaż oznacza to faktycznie akceptację likwidacji „Solidarności”, takie rozwiązanie zapewni poklask Wałęsie oraz działaczom skupionym wokół niego, jako tym, którzy „dali” ludziom z powrotem „Solidarność” - upłynie trochę czasu, zanim dla wszystkich stanie się oczywiste, że to - poza nazwą - z NSZZ „Solidarność” nic wspólnego nie ma. Władze PRL jeszcze się targują, ale, jak już mówiłem, są niewątpliwie zaskoczone aż tak daleko posuniętą ofertą współpracy ze strony części opozycji. Takie postępowanie oznacza dobrowolne zaakceptowanie granic wolności narzuconych przez najeźdźcę, a włączenie się Wałęsy w propagandę „pierestrojki” jest wyjściem z „polskiego zaścianka”... - na szerokie wody ratowania światowego komunizmu.



AISW: Natalia Gorbaniewska[7], wypowiadając się, podczas pobytu w naszym kraju, na temat polskiej opozycji stwierdziła, iż jest przykry i niezrozumiały fakt, że działacze o najbardziej znanych nazwiskach (legendarnych w ZSRR - jak to ujęła) dostrzegają jedynie władze komunistyczne w Moskwie i nie zauważają rodzącego się pluralizmu społecznego w Związku Radzieckim.



A.G.: Ci sami działacze nie zauważają aspiracji społeczeństwa polskiego (które swoimi nieodpowiedzialnymi wyskokami może im tylko popsuć robienie polityki) - jak więc można oczekiwać od nich zainteresowania problemami społeczeństwa w Związku Radzieckim? Zaangażowanie autorytetu „Solidarności” w propagandę „pierestrojki” powoduje zablokowanie myślenia politycznego w skali społecznej - zastępuje je niestety nadzieja, że ktoś za nas załatwi nękające Polskę problemy.



AISW: Nie tylko władze PRL są postrzegane przez społeczeństwo polskie jako monolit. Również opozycja traktowana jest jako jeden organizm. Działania ludzi o najgłośniejszych nazwiskach uważane są dość powszechnie za reprezentatywne dla całej opozycji. Natomiast dyskusje czy spory dotyczące wprowadzanych w życie posunięć politycznych traktowane są często jako przejaw niesubordynacji.



A.G.: Chyba najbardziej rozpowszechnionym poglądem w tej kwestii jest przekonanie, że różnice polityczne w opozycji mają swoje źródło w konfliktach personalnych. Pogląd ten był bardzo umiejętnie podsuwany społeczeństwu (z różnych stron!). Większość ludzi w Polsce nie ma możliwości zorientowania się w koncepcjach politycznych powstających w środowiskach opozycyjnych. Podstawowym źródłem informacji są zachodnie rozgłośnie radiowe nadające do Polski - sądzę, że pokrywają one około 95 % niezależnego od komunistów pola informacyjnego. Rozgłośnie te prezentują poglądy jednej tylko grupy w polskiej opozycji - KKW. Pozostałe 5% pola informacyjnego również zdominowane jest przez KKW - ponieważ jest to jedyna grupa dysponująca wręcz nadmiarem sprzętu poligraficznego i dużymi funduszami na działalność wydawniczą. Ponadto nie bez znaczenia jest fakt, że większość Polaków wychowała się w ustroju totalitarnym - wpłynęło to w znacznym stopniu na sposób myślenia (jeden słuszny pogląd, „jednomyślność”...). „Solidarność” była ogólnospołeczną próbą odtotalitaryzowania nie tylko Polski, ale i własnego sposobu myślenia. Na skutek dominacji antydemokratycznego nurtu w „Solidarności”, po wprowadzeniu stanu wojennego, postawy społeczeństwa zaczęły kształtować się ponownie „w duchu jednomyślności socjalistycznej” - pluralizm poglądów stał się pustym hasłem.



AISW: W Polsce, przy pewnych sprzyjających okolicznościach, jest niesłychanie łatwo zdobyć autorytet i - jak się okazuje - trudno go potem stracić. Nawet jeżeli poświęca się temu sporo wysiłku.



A.G.: Rzeczywiście, możemy obserwować takie zjawisko dzisiaj. To jest charyzma - czyli, jak mówi słownik wyrazów obcych, umiejętność zdobywania irracjonalnego posłuchu. Skutki irracjonalnych zachowań, szczególnie w skali społecznej, są zawsze fatalne.



Gdańsk, 7 grudnia 1988 r. Wywiad autoryzowany w styczniu 1989 r.



2. Oczami władzy[8]



Analiza wskazuje, że przed drugą częścią X plenarnego posiedzenia KC PZPR władze PRL dokonały oceny sytuacji i przyjęły plan działań na najbliższy czas.



I. Prawdopodobna diagnoza.



1) Mimo wielu socjotechnicznych zabiegów i sztuczek, nie udało się uzyskać liczącego się poparcia społeczeństwa (szczególnie ze strefy niezdecydowanej, czyli środka),

2) narasta w społeczeństwie niezadowolenie z warunków ekonomicznych i pogłębia się przeświadczenie o rozpadaniu się komunizmu,

3) sytuacja staje się niestabilna,

4) nie udało się pozyskać dla linii porozumienia opozycji radykalnej, a wewnątrz „Solidarności” nadal występują silne tendencje fundamentalne i antyugodowe. Linia Wałęsy i doradców zaczyna budzić sprzeciw działaczy „Solidarności” szczebla zakładowego.

5) doły partyjne odczytują politykę Rakowskiego jako wyprzedaż interesów socjalizmu i stopniowe oddawanie władzy przez PZPR,

6) uzyskanie znaczących kredytów zachodnich wisi na razie w powietrzu,

ze względu na niepokojące tendencje gospodarcze w ZSRR i innych państwach bloku może nastąpić konieczność „przykręcenia śruby” - trzeba przed tym zdążyć z rozegraniem wariantu „porozumienia narodowego” i uzyskać sytuację, w której Zachód i opozycja ugodowa na owo „przykręcenie śruby” przymkną oko.



II. Prawdopodobne tezy władz.



1) Wszystkie działania były, są i będą skierowane na umacnianie socjalizmu. Władzy się nie odda nikomu.

2) Wszystkie siły propagandowe, socjotechniczne i polityczne należy skupić na uzyskaniu legalizacji władzy w drodze wyborów - otworzy to pole do szerszego manewru i pozwoli na bardziej stanowcze przeprowadzenie reform gospodarczych wzmacniających obecny system.



III. Prawdopodobne wytyczne władz.



1) Należy w kilkumiesięcznym terminie skupić wokół PZPR szeroki front proreformatorski, zapewniający możliwość pozyskania (przynajmniej na krótki czas) szerokich warstw społecznych. W tym celu trzeba liczyć się z koniecznością oddania dużej liczby miejsc w Sejmie (ok. 40 %) opozycji konstruktywnej.

2) Sprawę „Solidarności” należy rozgrywać w dwóch wariantach:

a) kupić kierownictwo „Solidarności” mandatami sejmowymi i uzyskać zgodę na odłożenie legalizacji „Solidarności” na okres po wyborach,

b) połączyć legalizację „Solidarności” (wyłącznie na szczeblu zakładów) z akcją wywołania „euforii społecznej”, tworzącej klimat „porozumienia narodowego” - tuż przed wyborami.

3) Doły partyjne należy zdyscyplinować (przykład - rozegranie II części X plenum) uspokajając równocześnie, że socjalizmu i władzy partia nie sprzeda.

4) W stosunku do ekstremistów opozycyjnych należy zastosować triadę: rozpoznać-izolować-zablokować (z internowaniem włącznie). Na to należy uzyskać cichą zgodę kręgów proreformatorskich i neutralność Departamentu Stanu [USA], aby nie stanowiło to przeszkody w konstruowaniu porozumienia narodowego. Ewentualna amnestia tuż przed wyborami ma być włączona do akcji budowania „euforii społecznej”.



/opr. Dział Analiz SW/



Źródło: Serwis AISW, styczeń 1989 r.



--------------------------------------------------------------------------------

[1] Jak wiadomo, wyborcy, wbrew apelom „strony solidarnościowej” (np. telewizyjna wypowiedź Lecha Wałęsy z 3 czerwca), nie zagłosowali na tzw. listę krajową PZPR. W efekcie na 35 zagwarantowanych miejsc z „listy” strona rządowa uzyskała tylko dwa, formalnie tracąc stabilną większość w Zgromadzeniu Narodowym (pomimo utrzymania, zagwarantowanej przy Okrągłym Stole, ponad 60 procentowej większości w Sejmie). 8 czerwca Cz. Kiszczak, na posiedzeniu KC PZPR raportował, iż Komitet Obywatelski „Solidarności” „wymusił na swoich prawnikach taką interpretację prawa, która umożliwiała zwrócenie się do Rady Państwa o przyjęcie stosownego dekretu”. 12 czerwca Rada Państwa dekretem zmieniła przed II turą wyborów zasady ordynacji wyborczej, co pozwoliło zwiększyć grupę posłów, posiadających mandat PZPR, do ustalonych 65%. Zmiana ordynacji wyborczej w trakcie wyborów, w związku z nieplanowanym zachowaniem się wyborców, w zwięzły sposób symbolizuje to, na czym polegał świętowany dziś „upadek komunizmu”. Dodajmy dla porządku, iż Cz. Kiszczak był ministrem spraw wewnętrznych do lipca 1990 r., a Służbę Bezpieczeństwa rozwiązano w maju 1990 r., przy czym znakomita większość funkcjonariuszy SB przeszła pozytywnie weryfikację w UOP. Sprawę Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Ośmiornica” (przeciwko Solidarności Walczącej) SB zamknęła w maju 1990 r. Równolegle, F. Siwicki, w stanie wojennym członek WRON, był ministrem obrony w „niepodległej Polsce” równie długo jak Kiszczak. Podległej mu Wojskowej Służby Wewnętrznej (przemianowanej na WSI), pełniącej w latach 80. rolę taką samą jak SB, właściwie nie rozwiązano nigdy, choć zaawansowaną próbę podjęto w 2007 r. W lipcu 1990 r. w Mińsku Mazowieckim kaloryfery w mieście były gorące – okazało się później, iż kotłownia paliła materiały WSW. Zniszczenia dotyczące materiałów przekazanych do gdańskiego oddziału IPN szacuje się na 90%. Nigdy nie przeprowadzono weryfikacji sądownictwa. Pierwsze rzeczywiście wolne wybory przeprowadzono jesienią 1991 r. Nowowybrany Sejm powołał rząd, którego premierem został J. Olszewski. Na ironię zakrawa fakt, iż pamiętne odwołanie rządu odbyło się również 4 czerwca. Pozostaje jeszcze odnieść się do poglądu, iż rok 1989 „zapoczątkował proces odzyskiwania niepodległości”. W rzeczywistości, jeśli już szukać takiej daty, to powinno się prawdopodobnie świętować ogłoszenie przez Gorbaczowa „polityki otwartości”, czyli z 5 lat wcześniej, połączone w Polsce z pojawieniem się „pokolenia 84” (określenie J. Staniszkis) , czyli części „młodych, zdolnych” funkcjonariuszy PRL, których zaczęto wysyłać za granicę na stypendia w celu poznania zachodnich metod zarządzania. I jeszcze wtręt o charakterze wspomnieniowym. Przebywający obecnie w USA wrocławski logik, swego czasu laureat olimpiady matematycznej, który jesienią 1983 r. zjawił się w mieszkaniu mojej mamy z misją reaktywowania trójmiejskiego oddziału Solidarności Walczącej, Andrzej Zarach, wspomina, iż 10 listopada 1987 roku przesłuchujący go oficer twierdząc, że „reprezentuje kontrwywiad wojskowy” i prowadzi rozmowę „na polecenie ministra Kiszczaka”, złożył bardzo konkretne propozycje. Po pierwsze, przewidywał: „Na wiosnę 1988 będą strajki. Częściowo uzasadnione. Będzie to okazja do zmian w Polsce, do odsunięcia od władzy przeciwników reform społeczno-gospodarczych. Reformatorom potrzebne jest poparcie społeczne. Współpraca z zakładami pracy”. Następnie złożył ofertę: „SW będzie mogła działać jawnie”, wystarczy że z programu usunie „krytykę Związku Radzieckiego i wezwania do rozkładu tzw. imperium”, natomiast „krytyka społeczna i gospodarcza jest na miejscu”, dlatego „SB pomoże zorganizować zebranie działaczy SW, którzy zaakceptują zmiany. Na zebraniu będzie kilku oficerów, którzy przedstawią fakty idące dalej niż krytyka przedstawiona przez SW. SB wyda glejty wskazanym osobom, które w okresie strajków będą miały wstęp na teren wszystkich zakładów. Będą mogli wnosić prasę SW; SB zapewni druk i pomoc techniczną”. Zarach propozycji nie przyjął, choć – o ile pamiętam – była dyskutowana przez Komitet Wykonawczy SW.

[2] Aleksander Sołżenicyn, autor Archipelagu GUŁag, sowiecki dysydent, laureat literackiej Nagrody Nobla.

[3] Andriej Sacharow, sowiecki fizyk i opozycjonista, laureat pokojowej Nagrody Nobla.

[4] Krajowa Komisja Wykonawcza NSZZ „Solidarność” – por. dalszy tekst wywiadu.

[5] Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” – tymczasowe kierownictwo podziemnej „Solidarności”, powołane w stanie wojennym.

[6] Mowa o odwołaniu strajku generalnego w marcu 1981 r., po pobiciu przez milicję działaczy NSZZ „Solidarność” w Bydgoszczy.

[7] Sowiecka opozycjonistka, w 1968 r. samotnie zaprotestowała na Placu Czerwonym przeciwko inwazji Czechosłowacji przez wojska Układu Warszawskiego, tłumaczka literatury polskiej na język rosyjski.

[8] Tekst ten to próba odtworzenia, na potrzeby wewnętrzne SW, prawdopodobnego stanowiska wyjściowego władz PRL, ich diagnozy sytuacji oraz przyjętej strategii, w kontekście ogłoszonej na X Plenum decyzji przystąpienia do „obrad przy okrągłym stole”.

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
M Czachor
Bywalec Forum


Dołączył: 09 Gru 2009
Posty: 30

PostWysłany: Pon Lut 01, 2010 8:52 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tekst był napisany na wyraźne zamówienie Biura Rektora Politechniki Gdańskiej, które organizowało numer specjalny Pisma PG, poświęcony rocznicy "obalenia komunizmu" 4 czerwca 1989 r. Natomiast, jak go wysłałem - redakcja odmówiła publikacji, bo "był nie na temat".
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Wspomnienia, Relacje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum