Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zawód polityk

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pią Lut 12, 2010 12:51 pm    Temat postu: Zawód polityk Odpowiedz z cytatem

Dostałam mailem:

Dzisiaj Ryszard S. przed komisją hazardową udowodnił kto rządzi. Odmówił zeznań, ale tylko przed kamerami. Komisja uległa. Tak jak procedowanie nad ustawą było tajne, tak procedowanie i dociekanie, kto ściemniał też jest zaciemnione. Czy mamy do czynienia z aferą hazardową? Oczywiście, ale nie oto chodzi, co Rycho ze Zbiniem załatwiał, ale właśnie o to, że ustawy proceduje się w procesie tajnym. Pytanie brzmi, kto jest w tym hazardzie krupierem, a kto znaczył karty?
Miasto Poznań toczy boje o targi. Minister skarbu chce sprzedać swoje udziały w MTP, czyli 60% (miasto ma 40 %). Pewnie jest jakiś "szejk", który chce kupić. To chore, że jeden człowiek może podjąć taką decyzje, w dodatku lekceważąc wszystkie okoliczności. Przypomnę, że do lat 50-tych MTP były przedsiębiorstwem miejskim i zostały "upaństwowione". Tak, jak oddaje się na przykład majątki kościelne, należałoby oddać targi miastu, ale ośli upór jednego funkcjonariusza partyjnego powoduje, że zasady, poczucie przyzwoitości, rozbijają się o mur doktryny.

Politycy na każdym szczeblu myślą tak samo, że państwo to ich folwark, czyli partyjny łup.

Pytasz, jak to działa? Powiem najpierw dlaczego nie działa. To politycy wyznaczają sobie cele i sami je realizują. Organizują się w partie, które są czymś w rodzaju związków zawodowych, hodują zawodowych działaczy. Politykom wydaje się, że są wybrańcami bogów, wszechwładni i omnikompetentni. Czy jest na to rada? Po pierwsze jestem przeciwnikiem etatyzacji w polityce i samorządach, a za wprowadzeniem zasady kadencyjności, tak aby nikt do władzy się nie przyzwyczajał. Funkcje z wyboru można pełnić tylko w ograniczonym czasie.

Sprawowanie tego urzędu, czy mandatu nie powinno być źródłem utrzymania. Sławetne diety są dziś jak pensje, a powinny być jedynie rekompensatą, zwrotem kosztów.Zauważ, że kontrakty menedżerskie i nawet profesorskie na wielu uczelniach zawiera się na czas określony, lub realizacji konkretnego zadania, programu badawczego. Polityk, czy samorządowiec najpierw powinien dowiedzieć się jakie czeka go zadanie, do czego ma być "najęty", czyli dowiedzieć się, czego oczekują od niego wyborcy, dowiedzieć się od obywateli, jakie problemy ma rozwiązać i dopiero z tego konstruować program wyborczy. Pod koniec pracy, czyli kadencji musiałoby być rozliczenie z rezultatów, wykonania pracy.W kampaniach wyborczych stawia się na kompetencje kandydatów i ich osobistą atrakcyjność. To najbardziej złudne.

Polityk nie musi być ekspertem, nawet nie musi być zawodowym autorytetem.Już starożytni wpadli na to, że najważniejsze są reprezentatywność i moralne kwalifikacje polityka. Kłócono się też o "arystokratów" czyli "wybrańców bogów". Myślę, że dziś już nie trzeba tłumaczyć, że nie ma nic bardziej zwodniczego jak "charyzma", na marginesie nasze przekleństwo. Kłótnie toczą się też wokół uczciwości polityków, czyli ich odporność na korupcje, nepotyzm, uczciwość, poczucie sprawiedliwości. Stąd podnoszę kwalifikacje moralne i w tym względzie sprawa jest oczywista, nawet inteligentny i skuteczny polityk, który jednak był na przykład konfidentem, czy przestępcą, wedle mnie z definicji jest zdyskwalifikowany. Co więc się liczy, zwyczajnie mądrość i reprezentatywność, co nie przekłada się wcale na desygnowanie przez jakąś grupę zawodową, na przykład prawników, lekarzy, profesorów, biznesmenów, chodzi tu o sprawdzenie się w jakiejś społeczności lokalnej, środowisku. Można sobie wyobrazić, a są takie demokracje, że działaczem samorządowym, czy politykiem na czas jakiś zostaje na przykład listonosz, o ile spełnia powyższe kryteria. W kwestiach technicznych i merytorycznych zawsze może znaleźć wsparcie ekspertów, ale musi mieć tą mądrość, która pozwoli przełożyć oczekiwania wyborców na konkretne regulacje.

Walczyliśmy z nomenklaturą i nadmierną ingerencją państwa w nasze życie. Na początku to działało, a co mamy teraz? Etatyzm, tworzy się nowa nomenklatura, a liczba ustaw jest dziesięciokrotnie wyższa niż za nieboszczki "komuny".

Znamiennym przykładem, choć drobnym, jest awantura o ustawę zakazującą palenia w miejscach publicznych. To klasyczny przykład źle postawionego problemu, nie przez samych obywateli, ale ekspertów i jednocześnie nadmiernej ingerencji państwa w ich życie. Nie budzi wątpliwości i sprzeciwu, że nałóg palenia tytoniu jest zgubny dla zdrowia, ale wątpliwości budzi forma ustawowa zwalczania nałogu.

Fałszywość postawienia pytania polega na tym, że jako cel w ustawie postawiono "pozbycie się palaczy z przestrzeni publicznej", a nie ochronę zdrowia społeczeństwa. W ramach słusznego protestu obywateli sprzeciw dotyczy metody "zakazu" i jako rozwiązanie represja. Przypomina się epoka kartek na wódkę i sprzedaży jej po godzinie 13-tej, czy zmniejszyło to alkoholizm? Drugi aspekt, to nie zauważają sami eksperci, że nałóg palenia jest związany po pierwsze ze stresem, a po drugie nikotyna tłumi poczucie głodu. Krótko mówiąc, jeśli ktoś chciałby przyjrzeć się problemowi poważnie, zauważyłby, że istnieje związek z poziomem opieki zdrowotnej i poziomem życia. Na marginesie wszelkie rekordy w paleniu papierosów biją Chińczycy i Japończycy. Nie będę rozwlekał tego wątku, ale są na ten temat poważne badania. Pokazuje jedynie na co zwracałbym uwagę jako potencjalny polityk. Skoro jest taki problem, to gdzie jest przyczyna, że nałóg się rozpowszechnia.

Zwracam też uwagę na to, że wielu ludzi nie reaguje na rozmaite akcje promocji zdrowia. Na przykład tylko 20% kobiet zgłosiło się na badania mamograficzne. Dlaczego? Boją się, ale czego? Wcale nie tyle choroby, tylko, że jeśli choroba zostanie wykryta, to będą miesiącami i latami czekały na jakąkolwiek terapie, czy pomoc. Wbrew pozorom z paleniem jest podobnie, do palaczy nie dociera argument zagrożenia rakiem, bo mają świadomość, że taka przypadłość jest wyrokiem, nie z powodów medycznych, tylko z powodu niewydolności służby zdrowia. Innymi słowy, Polak nie wierzy, że warto się o zdrowie bić. Osobiście zaproponowałbym inne rozwiązania. W wielu krajach to "spraktykowano", to znaczy na zakazach nie poprzestano, tylko wprowadzono również rekompensaty i premie za "zerwaniem z nałogiem", czyli obniżenie składek za ubezpieczenie i premie w zakładach pracy. Od samego zakazu palenia w knajpach nie staniemy się zdrowsi. Nie chodzi mi o palenie, ale o myślenie, o mądrość w inicjatywach ustawodawczych.
Pozdrawiam!
and.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum