Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy Putin jest Awatarem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Wto Cze 08, 2010 9:27 pm    Temat postu: Czy Putin jest Awatarem Odpowiedz z cytatem

http://wydawnictwo.fronda.pl/arch/23-24/080.htm

Wszystko, co pisze Brzeziński w „Wielkiej szachownicy", jest prawdą. To samo piszę ja w swych „Podstawach geo­polityki" - tylko że z odwrotnej pozycji. Można powie­dzieć, że ja i Brzeziński rozgrywamy jedną partię sza­chów. Jego królem jest Clinton czy Bush, moim zaś Putin.

Czy Putin jest AWATAREM


ROZMOWA Z ALEKSANDREM DUGINEM
Aleksander Dugin (1962) czołowy rosyjski ideolog eurazjatyzmu, nacjonal--bolszewizmu i tradycjonalizmu integralnego, teoretyk geopolityki i historyk religii, doradca przewodniczącego Dumy Rosyjskiej ds. bezpieczeństwa na­rodowego, autor kilkunastu książek, m.in. „Podstaw geopolityki" - podręcz­nika w rosyjskich akademiach wojskowych i dyplomatycznych, założyciel Stowarzyszeń „Arktogeja" i „Eurazja", kierownik zespołów programowych w Centrum Eurazjatyckich Inicjatyw Geopolitycznych oraz Instytucie Spe­cjalnych Badań Metastrategicznych. Mieszka w Moskwie.


Kiedy rozmawialiśmy ostatni raz trzy lata temu, narzekał Pan na miękkość ówczesnych władz Rosji i powiedział wprost: „Czekam na nowego Iwana Groźnego". Teraz po zmianie władzy pisze się o Pana rosnących wpływach na Kremlu. Czy Putin jest tym oczekiwanym przez Pana Iwanem Groźnym?

Iwan Groźny to archetypiczna figura rosyjskiej historii. Figura, rzecz jasna, pozytywna. Iwan Groźny reprezentuje sobą pewną formę państwowości, pewną socjalną, kulturową, religijną a nawet przestrzenną orientację, która wydaje mi się w dziejach Rosji najbliższa ideału. Mam swoją wizję rosyjskiej historii, którą nazywam eurazjatycką. Jestem kontynuatorem tradycji szkoły eurazjatyckiej z początku XX wieku. Historię Rosji postrzegam jako wzno­szenie się od Rusi Kijowskiej do Rusi Moskiewskiej, którego szczytem był okres Iwana Groźnego. Potem nastąpiło opadanie do okresu petersburskie­go ze zdegenerowanymi, zorientowanymi na Zachód rządami Romanowów. Przewrót bolszewicki w roku 1917, wraz z przeniesieniem stolicy z Peters­burga do Moskwy, w wielu aspektach stanowił powrót do idei Rusi Mo­skiewskiej, ale demontaż Związku Sowieckiego i demokratyzacja znów ozna­czały nawrót do okresu petersburskiego. Myślę, że teraz zaczyna się nowy cykl dziejów, którego punktem odniesienia będzie panowanie Iwana Groźne­go, rozumiane ponadczasowo, jako archetyp właśnie.

Jeśli chodzi o rządy Borysa Nikołajewicza Jelcyna, to były one maksymal­nie dalekie od tego archetypu. Zawierały w sobie wszystkie negatywne zja­wiska, które nagromadziły się w sowieckiej historii, zachodniej demokracji i współczesnym świecie. Panował totalny zamęt. Myślę, że nie ma nic gor­szego niż umierający człowiek. Nie jest ani żywy, ani martwy. Taki był wła­śnie Jelcyn. A jego rządy to było konanie. Już lepsza, prawdę mówiąc, śmierć niż takie istnienie.

Dlatego też z wielką nadzieją powitałem objęcie władzy przez Władimi-ra Władimirowicza Putina. Stawiam na Putina. Jest to stawka historyczna, geopolityczna i metafizyczna. Tak jak maklerzy na giełdzie kupują lub sprze­dają akcje, tak o mnie można powiedzieć, że kupuję akcje Putina. Jestem przekonany, że Putin reprezentuje pozytywny trend w rosyjskiej historii. Nie mogę powiedzieć, czy stanie się on nowym Iwanem Groźnym, czy nie, ale z pewnością jego rządy są krokiem w dobrym kierunku. To krok z ciemności w jasność, ze słabości do męstwa. Dostrzegam w nim wzmocnienie naszej państwowości oraz afirmatywny stosu­nek do naszej tradycji i historii. Chciał­bym zwrócić uwagę na pewien fakt - Pu-tin zaczął pełnić obowiązki premiera 9 sierpnia 1999 roku, w dniu, kiedy wszyscy oczekiwali zaćmienia słońca. Zgodnie z przepowiedniami Nostrada-musa, tego dnia powinien objąć rządy wielki i straszny władca. Na tej podsta­wie mój przyjaciel, francuski metafizyk Jean Parvulescu, utrzymuje, że Putin jest dla Rosji „człowiekiem przeznaczenia". W tym punkcie zgadzam się z Parvulescu - Putin otwiera nowy cykl w naszych dziejach. W jego działa­niach widzę wiele elementów eurazjatyckich, oczywiście nie wszystkie, ale trudno tego wymagać od człowieka, obdarzonego tak potworną spuścizną. Myślę, że nie prezentuje on jasno określonego, świadomego programu eura-zjatyckiego, lecz działa raczej intuicyjnie. Wielcy wodzowie polityczni mają to do siebie, że rosną. Hitler zaczynał jako bawarski propagandzista, by uro­snąć do rozmiarów lidera niemieckiego narodu.

Tak samo rośli Roosevelt czy Churchill. Jestem przekonany, że Putin ma przed sobą ogromną perspekty­wę wzrostu. On uczy się teraz kierować tak wielkim państwem jak Rosja. W swojej karierze przeszedł, a właściwie przebiegł wiele szczebli, nie zatrzy­mując się na żadnym z nich dłużej. Teraz przejął gigantyczne dziedzictwo i powinno się ono stopić w jedno z jego sercem, jego duszą, jego podświado­mością. To bardzo subtelny proces, można powiedzieć mistyczny. To cicha, wewnętrzna rozmowa dusz między władcą a gigantycznymi przestrzeniami Eurazji. To zjawisko bardziej oniryczne niż tylko uzyskanie samoświadomo­ści swego miejsca w świecie.

Tak więc myślę, że nieprzypadkowo Putin zjawił się w tym właśnie przej­ściowym okresie naszej historii. Na nim powinny spełnić się określone pro­roctwa dotyczące losów Rosji i świata. Dlatego też popieram Putina nawet w tych punktach, w których być może nie powinienem go popierać, ale je­stem przekonany, że w nim realizuje się wielki eurazjatycki archetyp.

Na Pańskiej stronie internetowej można odnaleźć obraz namalowany w 1434 roku przez Jana van Eycka z informacją, że przedstawia on Władi-mira Władimirowicza Putina. Kliknięcie myszką na twarzy owej postaci przenosi nas na oficjalne strony internetowe prezydenta Federacji Rosyj­skiej. W komentarzu pojawia się sugestia, że Putin może być awatarem...

Sam jestem zdziwiony liczbą koincydencji między po­wierzchownością, maniera­mi, zachowaniem czy fraza­mi wypowiadanymi przez Putina a całym szeregiem za-szyfrowanych eurazjatyckich proroctw dotyczących finałowego losu kontynentu eurazjatyckiego, które ze­brał i wydał Jean Parvulescu. Prawdę mówiąc, proroctwami się nie zajmuję, uważam to, podobnie jak jogę czy astrologię, za zajęcie dobre dla gospodyń domowych. Jest jednak kilka osób, którym ufam, ponieważ wielokrotnie przekonywałem się o prawdziwości ich najbardziej nieprawdopodobnych, dzikich wręcz przepowiedni. Jeśli więc Parvulescu mówi, że Putin jest „człowiekiem przeznaczenia", to powinniśmy podejrzewać, że jest w tym dużo prawdy.

A co do internetu - pewien znajomy przesłał mi kopię obrazu van Eycka „Zaślubiny Arnolfi-nich" z adnotacją: zwróć uwagę na podobieństwo. Inny znajomy, który akurat mnie odwiedził, zobaczył ob­raz i powiedział: co za wspaniały fotomontaż, ale sprytnie wmontowaliście głowę Putina w płótno van Eycka. Ale to nie był fotomontaż. Kolejny mój znajomy sporządził portret Putina z brodą i okazało się, że wygląda on jak typowy moskiewski bojar. Następny mój znajomy z Ukrainy odnalazł postać Putina na starych rycinach kozackich z szablą pod Biełgorodem. Nie chciał­bym się dłużej zatrzymywać na tych podobieństwach, ale tak duża liczba za­dziwiających koincydencji może mnie tylko cieszyć.

Czy fakt, że Putin realizuje Pańskie geopolityczne koncepcje, co zauważył nawet Financial Times, jest przypadkowy?

Co to znaczy „przypadkowy"? Dla tradycjonalistów słowo „przypadkowy" nie istnieje. Jeśli coś dzieje się „przypadkiem", to znaczy, że nie znamy przy­czyny, dlaczego tak się dzieje. Na pewnym poziomie istnieje więź łącząca wszystkie zjawiska. Jeśli prezydent zaczyna realizować określone proroctwa dotyczące danego kraju i jeśli realizuje jego strategiczne interesy, które zo­stały sformułowane przez innego człowieka, który żyje sprawami tego kraju i przeżywa wszystko co tu się dzieje - to nie jest to przypadek.

Jestem człowiekiem Eurazji; jestem, w jakimś sensie, nazwijmy go mito-twórczym, kapłanem Eurazji. Wiele czerpię z analiz, ale wiele widzę w pla-
nie subtelnym, jakby onirycznym. Dlatego w tej perspektywie między strate­gicznymi planami, etnicznymi kultami, starodawnymi przekazami, powodziami na terenie Baszkirii i Tatarstanu czy klanami oligarchów dzielą­cymi między sobą rosyjskie aluminium nie ma większej różnicy - to wszyst­ko są części jednego kosmosu, niewiarygodnie złożonego, ale wzajemnie po­wiązanego.

Prezydent, który mówi "tak" Eurazji, nawet nieświadomie, lecz intuicyj­nie, wpadnie automatycznie w logiczny ciąg rzeczy, które dadzą mu instru­mentarium odpowiadające maksymalnie potrzebom kraju i wyzwaniom cza­sów. Jestem pewny, że to, co jest zawarte w moich pismach, to nie są poglądy jednego człowieka, ale najprawdziwsza jedyna prawda - tak po prostu jest. W większości książek, które napisałem, nawet dziesięć lat temu, przewidzia­łem dokładny rozwój wydarzeń do dziś. Niemal cała elita politologiczna w Rosji jest dziś intelektualnie przeze mnie zapłodniona. Takie słowa jak geopolityka, eurazjatyzm, mondializm, antyamerykanizm, geoekonomika, nowa prawica czy trzecia droga zostały wprowadzone do publicznego dys­kursu właśnie przeze mnie. Sam język naszej elity, zarówno lewicowej jak i prawicowej, powoli został przeniknięty moimi ideami.

Ale właśnie dlatego, że to nie są „moje idee", tylko rzeczywiste prawdy -zdołały się one tak rozprzestrzenić. Przecież jeden człowiek nie zdołałby tak wielkiej liczbie ludzi narzucić swoich wymysłów. I właśnie przez to, że nasy­ciłem refleksję politologiczna tymi prawdami, sprawiłem, że Putin otoczony jest ludźmi, którzy też myślą w taki sposób. Cokolwiek by zrobił, wokół bę­dą ludzie myślący w kategoriach i paradygmatach, które im podsunąłem. A podsuwałem je w skrajnie niekorzystnych okolicznościach, kiedy w mo­dzie były zupełnie przeciwstawne trendy: okcydentalizm, liberalizm, kapita­lizm. Teraz wiatry się zmieniły. Teraz wiatr wieje w stronę Eurazji. Jeśliby nie powstały moje fundamentalne prace, które pisałem w politycznym podzie­miu, z jakiego dopiero teraz zaczynam wychodzić, to nasza elita nie miałaby alternatywy dla opcji prozachodniej, mondialistycznej. Nie byłoby tego wszystkiego, co jest dzisiaj. Czasami pojawiają się ludzie, których zadaniem jest współkształtować historię. Myślę, że jestem wyrazicielem eurazjatyckie-go zamysłu w historii. Teraz eurazjatyzm wchodzi w korę mózgową naszej elity, w jej podświadomość, w jej serce. To głos kontynentu, głos logiki na­szego losu.

Wiele Pan zawdzięcza Michaiłowi Agurskiemu, którego również nazwat Pan „człowiekiem przeznaczenia"...

Agurski podsunął mi określoną metodę. Jego rola była znacząca na tym etapie mojego życia, kiedy szukałem trzeciej drogi między socjalizmem a li­beralizmem. Inaczej niż większość interpretowałem historię Rosji, mianowi­cie okres sowiecki postrzegałem jako kryptotradycjonalizm, to znaczy jako system z większą liczbą elementów społeczeństwa tradycyjnego niż jest to w liberalizmie.
Agurski pomógł mi zobaczyć więzi łączące komunizm z ro­syjską tradycją, zwłaszcza z narodowym mesjanizmem, pomógł mi zobaczyć, że okres bolszewicki był bardziej tradycjonalistyczny niż okres rządów Ro-manowów. Było to dla mnie nie tylko odkrycie historyczne, lecz również od­krycie pewnej metodologii, którą nazywam „metodą NB".
„NB" czyli nacjonal-bolszewicką...
W swoich książkach rozciągnąłem ową metodę na całą historię Rosji a nawet świata. Pozwala ona dotrzeć do tego punktu, w którym skrajna lewica i skraj­na prawica są jeszcze jednym, jeszcze nie rozdzieliły się na dwa nurty poli­tyczne. Swoim studentom często mówię, że Donoso Cortes i Proudhon byli bardziej bliżsi sobie niż socjaldemokratom czy chadekom, którzy znajdują się pomiędzy nimi. Agurski podsunął mi więc pewien koncept, który stał się dla mnie punktem wyjścia, i który rozwinąłem w swoich książkach, zwłaszcza w „Templariuszach proletariatu". Nie mam żadnych wątpliwości, że jest to absolutnie uniwersalna metodologia.
Agurski, sam Żyd, jako pierwszy poruszył temat nacjonal-bolszewizmu oraz obecności w nim działaczy żydowskich.
Agurski widzi głęboką mesjanistyczną i eschatologiczną solidarność, łączącą określony typ Żyda z określonym typem goja, czyli z Rosjaninem. To była ta część duchowości rosyjskiej, która nie wpisywała się w konwencjonalność rządów Romanowów. Zarówno Agurski, jak i Awigdor Eskin twierdzili, że istniało pewne duchowe powinowactwo między bolszewizmem a prawo-sławnym sekciarstwem mesjanistycznym, z którym bar­dzo korespondowało z kolei heterodoksyjne żydostwo ty­pu sabataistycznego czy chasydzkiego. Alians tych dwóch głęboko archaicznych elementów, z fasadą marksizmu na zewnątrz, złożył się na unikalną symbiozę. Był to feno­men o charakterze narodowo-żydowskim, narodowo-ro-syjskim i uniwersalistycznym zarazem.
Zastosowałem ;metodę NB" wobec Marksa i napisałem pracę o jego prawicowości, w której pokazałem, że był on myślicielem meta­fizycznym i eschatologicznym, który za parawanem internacjonalizmu i po­zytywizmu ukrył głęboko tradycjonalistyczne przesłanie. Intuicyjnie wyczu­wał to już Bierdiajew, który pisał o Marksie jako typie religijnym.
W Polsce lewicowe żydostwo mesjanistyczne było w pełni tradycjonali­styczne. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie było ono konserwatywno-ka­tolickie, a mimo to tradycjonalistyczne, tyle że wedle głębszych kryteriów eschatologicznych. Wszystko zależy od tego, jak traktujemy tradycję. Można wyróżnić postawę konserwatywną, czyli umownie mówiąc stosunek do „wczoraj", albo też postawę hiperkonserwatywną, czyli stosunek do „przed­wczoraj". I co ciekawe, znacznie częściej ów element hiperkonserwatywny, czyli owo „przedwczoraj" znaleźć można w środowiskach ultralewicowych, skrajnie postępowych niż w konserwatyzmie.
Stosując „metodę NB" można spojrzeć na historię nie tylko Rosji, ale i świata zupełnie innymi oczami. Polakom także polecałbym zastosowa­nie do swoich dziejów tego profetycznego, nonkonformistycznego oraz iko-noklastycznego opisu.

Czy kolejnym „człowiekiem przeznaczenia" jest Ariel Szaron? Po wygra­nych wyborach przesłał mu Pan depeszę gratulacyjną i cieszył się z jego zwycięstwa.

Nie uważam, by Ariel Szaron, w odróżnieniu od Putina, był „człowiekiem przeznaczenia", choć z pewnością jest on bliższy izraelskiemu eurazjatyzmowi niż Ehud Barak. Wybór Szarona powitałem z optymizmem z powodu konflik­tu, jaki toczy się na Bliskim Wschodzie. Jest to konflikt Lądu z Morzem czyli eurazjatyzmu z atlantyzmem.

Amerykanie, reprezentujący atlantyzm, propo-nują swój Jad, pokój na swoich warunkach, który jest dla wszystkich eurazja-tów na świecie nie do przyjęcia. Dlatego też dopóki Amerykanie forsują swoje koncepcje pokojowe, naszym obowiązkiem jest im przeciwdziałać, zaś Szaron bardziej niż ktokolwiek inny sprzyja zaostrzeniu sytuacji. Naszym celem nie jest jednak wojna, ale ustanowienie naszego lądu, pokoju na warunkach eura-zjatyckich - i to nie tylko w kategoriach geopolitycznych, lecz również metafi­zycznych. Chociaż wybór Szarona stanowi pewien krok w kierunku eurazjaty-zmu - przypomnę, że jego przodkowie pochodzili z Rosji, on sam mówi po rosyjsku, w czasie rajdu na Kair zastosował taktykę scytyjsko-chazarską, a pod­czas NATO-wskich bombardowań w Jugosławii bronił naszych braci Serbów -to jednak nie jest on eurazjatą. Poza tym analiza gematryczna jego nazwiska nie wskazuje, by miał być "człowiekiem przeznaczenia".

Jaka jest wartość gematryczna nazwiska Szarona?
Wolałbym się nie wypowiadać na ten temat.

A dlaczego z taką radością przywitał Pan wybór Ceorge'a W. Busha na pre­zydenta USA?

Myślę, że Bush będzie prowadził swoją atlantycką politykę w sposób mniej zawoalowany, bardziej otwarty a zarazem arogancki niż Clinton. Dzięki temu nawet ci, którzy mają jakieś złudzenia co do Amerykanów, wkrótce przekonają się, że jest to bezwzględny „żandarm świata". Z polityki Busha wcześniej czy później wyjdzie jego antysemityzm i antysłowianizm, przeja­wiający się głównie w nienawiści do Rosjan. W Imperium Zła, jakim są Stany Zjednoczone, nie może być dobrego przywódcy. Mogą być jednak tacy jak Clinton, którzy misternie snują mondialistyczne intrygi, mogą być też tacy jak Bush, którzy - mam nadzieję - swoją obcesowością zrażą do siebie te narody, te środowiska i te elity, które przejawiają pewne skłonności do eurazjatyzmu.

Nazywa Pan Stany Zjednoczone geopolitycznym Antychrystem. Tymcza­sem Antychryst udaje Chrystusa, nie może więc być tak otwarcie agresyw­ny jak Pan sugeruje...

To prawda, kolektywny Antychryst posługuje się dziś metodami humanitar­nymi, takimi jak humanitarne bombardowania czy humanitarna owca Dolly. Bóg jednak nie zostawia człowieka samego w godzinie takiej próby, jaką jest starcie z Antychrystem, i daje nam znaki. Od czasu do czasu z Antychrysta opada maska i zobaczyć można rogi, kawałek ogona albo kopyta. Takim zrzu­ceniem maski będą rządy Busha.

W krainie owego geopolitycznego Antychrysta - jak Pan nazywa Stany Zjednoczone - czołowym geopolitykiem jest Zbigniew Brzeziński, który wy­dał niedawno swoją książkę „Wielka szachownica". Podobnie jak w Pana koncepcjach geopolitycznych kluczowym pojęciem pozostaje dla niego Eu­razja. Kto panuje nad nią, trzyma klucz do kontroli nad światem.
Wszystko, co pisze Brzeziński w „Wielkiej szachownicy", jest prawdą. To sa­mo piszę ja w swych „Podstawach geopolityki" - tylko że z odwrotnej pozy­cji. Można powiedzieć, że ja i Brzeziński rozgrywamy jedną partię szachów. Jego królem jest Clinton czy Bush, moim zaś Putin.

A dlaczego Pan, zdeklarowany nacjonal-bolszewik, nie jest już członkiem Par­tii Nacjonal-Bolszewickiej? Trzy lata temu wiązał Pan z nią wielkie nadzieje, twierdząc, że będzie ona kuźnią „kontrelit przyszłości", by użyć sformułowa­nia Vilfredo Pareto.

To był tylko jeden z wielu moich projektów. Polegał on na wyprowadzeniu współczesnej młodzieży rosyjskiej spod wpływów mondializmu, na stworze­niu modnej organizacji, która byłaby pewną alternatywą dla idącej z Zacho­du kultury masowej. Udało nam się to w pewnym stopniu uczynić. Niestety, Eduard Limonow nie okazał się człowiekiem na właściwym miejscu. Liczy­łem na jego medialność i archaiczność, na czym się nie zawiodłem, okazał się jednak złym organizatorem i niepoważnym politykiem. Zbyt powierzchow­nie przejął eurazjatyckie idee, nabrał o sobie zbyt wysokiego mniemania, no i te jego homoseksualne skłonności... W rezultacie doprowadził do degrada­cji ruchu, przemieniając go w sekciarski zakon pozbawiony perspektyw na przyszłość.

Z drugiej strony zmieniła się sytuacja polityczna w kraju. Idee eurazjatyc­kie rozlały się tak szeroko, zaczęły być obecne w tak wielu strukturach, że ograniczanie się do małej organizacji młodzieżowej byłoby absurdalne. Biz­nesmeni, bankierzy, politycy, urzędnicy, przemysłowcy, inteligenci - wszyscy oni coraz bardziej zarażeni są ideami eurazjatyckimi. Musimy teraz stworzyć nową elitę. Rotacja elit powinna obejmować jednak całe społeczeństwo. Uważam, że elity są niczym złoty piasek. Im więcej chce się uzyskać złota, tym więcej trzeba wypłukać piasku. Dlatego gotów jestem współpracować nawet z liberałami czy umiarkowanymi mondialistami. Nie wolno ich odrzu­cać ani odstraszać, lecz trzeba zapraszać do współpracy i przekonywać do na­szych idei. Nie wolno mówić: „kto nie z nami, ten przeciw nam". Na to przyj­dzie czas później. Teraz nasze hasło powinno brzmieć: „kto nie przeciw nam, ten z nami".
Dlatego też stworzyłem ruch społeczny pod nazwą „Eurazja", w którym nie ma miejsca na żadną dogmatykę socjalną czy polityczną, lecz jest pełna współpraca dla stworzenia owego jądra eurazjatyckiej elity. Do naszego ru­chu wstąpił m.in. główny mufti Federacji Rosyjskiej, wielu przemysłowców, bankierów, urzędników, przedstawicieli struktur siłowych itd. Jak napisałem kiedyś: „Żadnego monopolu na prawdę w naszych katakumbach. Żadnych ideologicznych sporów. Żadnych dogmatycznych dyskusji. 'Pistis Sofia', Bha-gawat-Gita, Ewangelia, 'Kapitał' Marksa i 'Królestwo Liczby' Guenona są w takim samym stopniu słuszne i prawdziwe. W naszej walce nie powinno być frakcji i sekt. Wszyscy zostaliśmy jednakowo ograbieni i odepchnięci. Mamy wspólnego wroga. Nadszedł czas stworzenia partii jeszcze nowszego typu. Religijnej, nacjonalistycznej, bolszewickiej, okultystycznej, subwer-sywnej. Poza wszelkimi rozgraniczeniami."
Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: GRZEGORZ GÓRNY
MOSKWA, MARZEC 2001



http://wydawnictwo.fronda.pl/arch/23-24/084.htm

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Czw Cze 10, 2010 10:34 pm    Temat postu: Bo Komorowski JEST avatarem... Odpowiedz z cytatem

...mianowicie, Tuskowym, zobaczcie Państwo sami:

http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/06/10/i-lzyli-dlugo-i-szczesliwie…/.

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum