Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Smoleńska elegia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Nie Paź 31, 2010 7:15 pm    Temat postu: Smoleńska elegia Odpowiedz z cytatem

Smoleńska elegia

Magdalena Merta

Dariuszowi Gackowi i Pani Julii, bez których nie byłoby tej wyprawy.
Moim przyjaciołom z IPN: Oli Sulej, Kamili Sachnowskiej,
Kasi Cegiele i Michałowi Kurkiewiczowi, oraz księdzu Jackowi z katowickiej katedry, bez których nie byłoby tak głębokiego jej przeżycia.

Przejrzyste wody jeziora Świteź zdają się nie mieć nic wspólnego z mroczną tajemnicą Mickiewiczowskiej "cudnej topieli". Jezioro ma błękitną barwę toskańskiego nieba, charakterystyczną dla tutejszych wód, których brzegi wolne są od szuwarów. Żadnej grozy - tę rodzi tylko cel podróży i kolejne w niej przystanki: grząska ziemia obok Siewiernego, katyńskie doły śmierci, leśne cmentarzysko w Kuropatach. Jakże pięknie byłoby, gdyby grozę tych miejsc pisał tylko romantyczny literacki zabieg, a nie historia i kłębowiska martwych ciał.

Nastanie czas na mord i czas
na tworzenie, nastanie
Czas na prace i dnie ludzkich rąk.
T.S. Eliot

Kuropaty. Cmentarzysko, nie cmentarz. Las drzew - las krzyży. Te ostatnie, sadzone rękoma współczesnego Rublowa, wzrastają ku niebu ramionami nadziei. Człowiek o wyglądzie hippisa wciąż stawia kolejne, jeden za drugim. Na głazach i kamieniach pisze ikony. Sprząta hałdy wyrzucanych tu śmieci, zeskrobuje z twarzy świętych ohydny spray graffiti. Bez administracyjnych decyzji, dyrektyw, odgórnych postanowień, w huku pobliskiej szosy pojedynczy człowiek toczy wojnę z niepamięcią. Wojnę sacrum z profanum.

I tylko dusza prawa i cnotliwa
Trwa niczym dobrze
wytrawione drewno:
Choć świat w popiołach
wszystek dogorywa,
Ona żyje na pewno.
George Herbert

Nasza pielgrzymka... Szlak znaczony codzienną Eucharystią: w Nowogródku u Sióstr Nazaretanek, spośród których jedenaście męczeńską śmiercią wykupiło w 1943 r. życie stu dwudziestu nowogródczan; w Kuropatach, na ziemi kryjącej prochy ofiar NKWD-owskich mordów; w Katyniu i na miejscu smoleńskiej katastrofy; a potem na Litwie, w kościele w Powiewiórce, gdzie chrzczono Józefa Piłsudskiego, i w Ostrej Bramie. Indywidualna koronka u wileńskich dominikanów, pod obrazem przedstawiającym wizję św. Faustyny. Na przebłaganie za grzechy nasze... Modlitwa tym ważniejsza, że właśnie obrazek "Jezu, ufam Tobie", oddany mi przez żandarmerię w Mińsku Mazowieckim, miał przy sobie, umierając, mój mąż.

(...) tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów.
Zbigniew Herbert

Umieszczony poniżej poziomu gruntu dzwon katyńskiego cmentarza woła spod ziemi o prawdę, sprawiedliwość, pamięć. O ekshumację ósmego, nierozkopanego jeszcze dołu śmierci. Czy to się stanie? Bez księdza Zdzisława Peszkowskiego, bez Andrzeja Przewoźnika?
Katyński cmentarz, choć znany mi z poprzednich wypraw, nie przestaje wzruszać.
Tym razem tuż przy wejściu wielosegmentowa tablica informacyjna pyszni się fotografiami z 7 kwietnia. Wynika z niej, o dziwo, że oficjalna polska wizyta na trzy dni przed katastrofą miała na celu nie katyński cmentarz i uczczenie polskich oficerów, ale udział w ceremonii wmurowania kamienia węgielnego pod budowę pobliskiej cerkwi. Dziś - choć tak niedawno rozpoczęto jej wznoszenie - góruje ona nad katyńskim memoriałem. Trudno już teraz z całą pewnością wyrokować o jej przyszłym wyglądzie, ale gdzieś na skraju serca tli się obawa niepokojącego podobieństwa do ruskiej baby: wielkiej, przysadzistej, brzydkiej, ociekającej tandetnym złotem.
Tyle zmian... I jeszcze boleśniejszy od nich brak pożądanych zmian. W przycmentarnej izdebce pamięci od lat angielski napis w gablocie z guzikami i sprzączkami głosi, że przedmioty te należały do "strzelających" - tak, tak, strzelających, a nie zastrzelonych - polskich oficerów. Naradzałam się swego czasu w tej sprawie z Andrzejem Przewoźnikiem, ale Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie miała na to wpływu - to w końcu rosyjski cmentarz, a we wspomnianym minimuzeum nie ma nawet polskojęzycznych napisów. I pewnie nikt się o to nie upomni - choć udział w konsekracji powstającej cerkwi mógł stać się okazją do poproszenia o poprawienie błędów w opisach eksponatów i o polski tekst tych opisów.

(...) O jakże szybko
nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym
zaczarowanym,
gdzie - jak w złej bajce
- ludźmi rządzą osły,
jakież tu mogą być
właściwie zmiany? (...)
Janusz Szpotański

Betonowe "monowskie" płyty wiodą z parkingu do miejsca smoleńskiej katastrofy. Wszystko wygląda tu inaczej niż na kwietniowych fotografiach. Wykastrowano z drzew i przeorano burą glinę, tę samą, która oblepia oddawane rodzinom w Mińsku przedmioty ofiar. Nad ziemią uświęconą krwią prezydenckiej delegacji kładzie się cieniem konstrukcja gigantycznego zadaszenia, które za dwa dni ma zapewniać komfort "koncesjonowanej" grupie przybyszów. Z powodu przybycia żon prezydentów i tych "lepszych rodzin" - że posłużę się słowami Jacka Świata z arcymądrego tekstu "Moje państwo mnie zawiodło" - Rosjanie wpadli w ostrą nerwicę i uznali, że tam, gdzie będą spacerować uczestnicy obrzędów 10 października, wcześniej żadnym innym (czytaj: gorszym) rodzinom wchodzić nie wolno. Dwóch aroganckich milicjantów nie zdołało wprawdzie powstrzymać mnie przed wdarciem się na zagrodzony teren, ale gdyby nie dziesiątki kamer i aparatów fotograficznych wycelowanych w nich przez moich współpielgrzymów (a był to, prócz pracowników IPN i przewodników, kwiat polskiej młodzieży i polskiego nauczycielstwa), mogło skończyć się gorzej niż tylko powtarzanym do znudzenia "nie lzja" i próbą podniesienia mnie na siłę z klęczek.
Represje okazały się obejmować także modlitwę - na odprawienie tu Mszy Świętej trzeba mieć zgodę gubernatora. Udaje się ją wyjednać dzięki wstawiennictwu polskiego konsula.

I wcześnie hartuj moc
niezłomnej duszy
Na znój:
czy morze się wzburzy dokoła,
Czy piorun nieba rozświeci
dal siną,
Stać będziesz mocno,
nie schylając czoła
Przed nagłą świata całego ruiną.
Maciej Kazimierz Sarbiewski

Gorzej niż z miejscem katastrofy jest z płytą smoleńskiego lotniska i spoczywającym na niej - już przykrytym - wrakiem tupolewa, bo oglądanie go także zarezerwowano jedynie dla "słusznych" gości. Tym razem z odsieczą przychodzą dziennikarze. To w ich towarzystwie odbywam schodami pożarowymi wspinaczkę na szczyt wieżowca, skąd roztacza się widok na lotnisko. To dzięki nim odwiedzam prywatne podwórko, na które spadło oderwane skrzydło samolotu i śledzę trasę przebytą przez telewizyjnego operatora Sławomira Wiśniewskiego z hotelu Nowyj na miejsce katastrofy. To oni wreszcie, mimo awanturujących się "pilnowaczy", pokazują mi miejsce "składowania" ciał na terenie lotniska. Lotniska...? Czy naprawdę ten zbiór nędznych baraków, zapyziałej ruiny i siermiężnych twarzy zasługuje na to miano? Siewiernyj znaczy północny, ale tu jest Wschód... Wschód tak głęboki, że Sienkiewiczowska czerń zdaje się przy nim zdecydowanie cywilizowaną społecznością.
Kolejne zagranie na nosie ruskim arogantom jest mimo wszystko niewielką satysfakcją - wszechogarniający ból promieniujący z tego miejsca gasi wszystkie inne uczucia. Za polowym ołtarzem rozstawianym przez naszego duszpasterza, księdza Jacka z Katowic, wisi przyczepione do drzewa zdjęcie Tomka...
Wieczorem tego samego dnia stoję na innej ziemi - nad prochami ofiar litewskich szaulisów w Ponarach. Nazajutrz nie udaje nam się niestety odszukać na Rossie grobu Kazimierza Sakowicza, polskiego dziennikarza, drugiego obok Józefa Mackiewicza świadka ponarskiej zbrodni, który swoje spisane świadectwa, zachowane do dziś, umieszczał w butelkach i zakopywał pod ziemią.

Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień,
wspólnych dążeń?
Ile chlebów rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Konstanty Ildefons Gałczyński

Powrót. Z pustki smoleńskiego pobojowiska do pustki serca, pustki życia. Do codzienności, w której nie ma już Jego. Nie będzie żadnych więcej "razem dróg przebytych". Intensywna praca zawodowa zjadała czas, który mógł być wspólny, ale tej "gałczyńszczyzny" i tak było wiele - tych dróg, chlebów, pocałunków. Tych niezliczonych schodów naszego czterokondygnacyjnego szeregowca, tych wszechobecnych książek, składających się na naszą olbrzymią bibliotekę...

Przychodzą chwile, zupełnie niespodziewane, kiedy coś we mnie próbuje twierdzić, że wcale się tym nie przejmuję, nie aż tak. Miłość to nie wszystko w życiu człowieka. Bywałem szczęśliwy zanim ją spotkałem. Mam mnóstwo sposobów, by znaleźć to, co się nazywa "pociechą". Ludzie oswajają się z takimi rzeczami. No, nie będzie tak źle. (...) Nagle przychodzi palące żywym ogniem wspomnienie i cały ten zdrowy rozsądek znika jak mrówka w palenisku.
C.S. Lewis

Autorka jest wiceprezesem Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, pracownikiem IPN. Wdowa po śp. Tomaszu Mercie, wiceministrze kultury i dziedzictwa narodowego, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101030&typ=my&id=my41.txt

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum