Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Donosiciel, agent wpływu, autorytet

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomasz Triebel
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 262

PostWysłany: Sob Mar 10, 2007 9:24 pm    Temat postu: Donosiciel, agent wpływu, autorytet Odpowiedz z cytatem

NASZ DZIENNIK


Donosiciel, agent wpływu, autorytet


Rozmowa z Grzegorzem Braunem, reżyserem filmu „Errata do biografii - Andrzej Szczypiorski”

Gratuluję wartościowego filmu o szerzej nieznanej agenturalnej stronie działalności pisarza i publicysty Andrzeja Szczypiorskiego. Jak doszło do powstania tego filmu? Co w postaci Szczypiorskiego szczególnie Pana uderzyło?

- Realizację reportażu o Andrzeju Szczypiorskim zaproponował mi producent i główny reżyser cyklu „Errata do biografii”, Robert Kaczmarek. Więc to jego dzieło - i jemu przede wszystkim należą się gratulacje. W nowym cyklu TVP 1 „Errata do biografii” opowiedziana zostanie, miejmy nadzieję, jeszcze niejedna ciekawa historia.

Ponieważ o sprawie Szczypiorskiego to i owo już wiedziałem i mam pewne doświadczenie w pracy z archiwami IPN, mogłem tę pracę podjąć. Problemem było tempo, w jakim rzecz musiała być przygotowana. Ale ostatecznie jako pierwsi mogliśmy podać do publicznej wiadomości niektóre fakty dotyczące związków Andrzeja Szczypiorskiego z tajnymi służbami Polski Ludowej - m.in. autentyczne pseudonimy nadane przez bezpiekę: początkowo „Miglanc”, a potem, w okresie działań „na odcinku niemieckim”, „Marek”.

Nie byłaby to tak poruszająca historia, gdyby nie napięcie, jakie tworzy mroczna tajemnica przeszłości Szczypiorskiego z tym niezwykłym zapałem moralizatorskim, wręcz kaznodziejskim, jaki przejawiał. Gdyby Andrzej Szczypiorski nie tryskał tak niespożytą energią w instruowaniu Polaków, jakich mają dokonywać wyborów i skąd mają czerpać jedynie słuszne poglądy, to pewnie prawda o tym, skąd on sam czerpał w życiu inspiracje do różnych działań, nie byłaby aż tak bulwersująca.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że na każdym etapie powojennych dziejów Polski, Andrzej Szczypiorski był człowiekiem sukcesu. Karierę robił i za komuny, jako partyjny literat i publicysta, i po jej upadku, jako uznany opozycjonista i tzw. autorytet. Czy Szczypiorski sam był kreatorem własnych osiągnięć, czy ktoś mu w tym pomagał?

- Z jednej strony był to niewątpliwie człowiek niespożytej energii i lekkiego pióra, co pozwalało mu rzeczywiście nieustannie podejmować zadania twórcze i publicystyczne. Z drugiej jednak strony, była to osoba publiczna, współkreowana, jak się okazało, przez czynniki polityczne, przez tajne służby. Andrzej Szczypiorski, sprawdzony towarzysz partyjny, bywał redaktorem czasopism i rozgłośni radiowych. Jako tajny współpracownik wywiadu PRL został wybitnym autorytetem, specjalistą od pojednania z Niemcami. Właśnie dokumenty, do których dotarliśmy, pokazują w jakim stopniu jego pozycja w Niemczech była warunkowana przez tę współpracę. W naszym reportażu nie było już na to miejsca, ale warto przypomnieć, że istotną rolę w lansowaniu Szczypiorskiego odegrał Marcel Reich-Ranicki – „papież” krytyki literackiej w Niemczech, a wcześniej funkcjonariusz służb komunistycznych.

W ostatniej dekadzie swojej działalności Szczypiorski, senator z województwa krośnieńskiego (sic!) w wyborach „kontraktowych” 1989 r., był energicznie forowany przez środowisko „Gazety Wyborczej”. Był jednym z kieszonkowych autorytetów Adama Michnika, etatowym pogromcą „ciemnogrodu”. To dopełnienie sylwetki Szczypiorskiego jako osobowości kreowanej. Ale z drugiej strony, można powiedzieć, że z kompletnej miernoty i absolutnego beztalencia tajne i jawne służby nie miałyby takiego pożytku, że zatem trzeba było być osobowością tak nieprzeciętną, tak ekspansywną, jaką był Andrzej Szczypiorski, żeby ci wszyscy funkcjonariusze tajnych służb, którzy go prowadzili przez szereg lat, uważali to za sensowne, istotne i pożyteczne dla reżimu komunistycznego.

Jak określiłby Pan charakter współpracy Andrzeja Szczypiorskiego z bezpieką?

- Można ją podzielić na kilka etapów. Początkowo był to agent, donosiciel-ochotnik. W 1955 r. Andrzej Szczypiorski współpracował z tajnymi służbami w „kombinacji operacyjnej”, która miała na celu sprowadzenie do kraju jego ojca, Adama Szczypiorskiego, wówczas emigracyjnego działacza PPS. Bezpieka wytrwale pracowała wtedy nad sprowadzeniem do kraju wybitnych emigrantów, starając się w ten sposób dezintegrować samą emigrację i obniżać jej autorytet. Ta operacja się udała. Andrzej Szczypiorski jeździł na spotkania ze swoimi rodzicami do Wiednia czy Paryża - ekspediowany, jak się okazało, przez tajne służby. O treści rozmów i przebiegu spotkań natychmiast zdawał raport oficerowi odpowiedzialnemu za całą „kombinację”. Na jego polecenie Szczypiorski był gotów nagrywać rozmowy z własną matką. Później, już po sprowadzeniu rodziców do kraju, złożył szereg obszernych raportów, powiedzmy po prostu - donosów na własnego ojca - informując bezpiekę m.in. o tym, z kim się ojciec w Polsce spotykał. Sporządzał też na użytek tajnych służb analizy sytuacji na emigracji.

Było to dla służb na tyle zachęcające, że wkrótce zwróciły się do Andrzeja Szczypiorskiego z propozycją kontynuowania współpracy, a on z tej propozycji skwapliwie skorzystał. Wówczas, jesienią 1955 roku jego współpraca, dotąd ochotnicza i poniekąd „dorywcza”, została sformalizowana - Szczypiorski stał się agentem etatowym.

Równolegle z karierą agenturalną postępuje kariera zawodowa Szczypiorskiego, literata i dyplomaty...

- W drugiej połowie lat 50. został wysłany na tzw. placówkę dyplomatyczną jako attaché kulturalno-prasowy w ambasadzie PRL w Kopenhadze. Z tego należy wnosić, że oprócz uznania ze strony tajnych służb musiał być jednostką dostrzeżoną, docenianą i polecaną „po linii” - jak byśmy wtedy powiedzieli - partyjnej i rządowej. Musiał go ktoś zarekomendować odpowiednio w MSZ. W Kopenhadze długo miejsca nie zagrzał. Został wyrzucony, ale nie dlatego, że się naraził władzy jakąkolwiek nieprawomyślnością. Powodem były jakieś trywialne sprawy związane z pazernością Szczypiorskiego. On miał nawet, i to jest zanotowane w jednym z raportów funkcjonariusza SB, pewien żal do bezpieki, że mu w tej „trudnej sytuacji” nie pomogła.

Wtedy akurat nie pomogła, ale zaraz potem zwróciła się do niego z propozycją kontynuowania współpracy. I znów Szczypiorski chętnie tę propozycję podjął, i w jej ramach w latach 60. wyjeżdżał za granicę - przede wszystkim do Niemiec. Nie mamy pełnej dokumentacji tej jego działalności, ale z dokumentów, które się zachowały, wynika tylko i aż, że tajne służby świadomie budowały tam jego pozycję towarzyską w środowisku zbliżonym do socjaldemokracji niemieckiej. Andrzej Szczypiorski był takim - można powiedzieć - towarem eksportowym PRL. Okazało się, że ten eksport był w pełni kontrolowany przez wywiad, czyli Departament I MSW.

Mówiło się, że przełom lat 60. i 70. to również przełom w poglądach Andrzeja Szczypiorskiego i jego odwrót od komunizmu.

- Trudno się z tym zgodzić. Jego kariera w jakiś sposób załamała się w 1968 r., dlatego że wedle wytycznych ówczesnej polityki partyjno-państwowej - tj. według kryteriów „norymberskich”, jakimi kierowała się wówczas PZPR - zaczął być postrzegany jako przedstawiciel mniejszości narodowej. Nie wysyłano go już za granicę. Ale w kraju pracował bez przeszkód. Jego głos i poglądy z pewnością zapamiętało wielu słuchaczy Polskiego Radia z lat 60. i 70. Można przeczytać wybór z tych audycji w jednym z numerów czasopisma „Arka” z początku lat 90. Notabene pismo to przyznało wtedy Szczypiorskiemu nagrodę „amnezji roku”, cytując różne fragmenty jego bardzo „państwowotwórczych” tekstów - o socjalizmie „jak jabłoń rozkwitająca” etc. - które wygłaszał w swoich radiowych felietonach.

Krótko mówiąc, Andrzej Szczypiorski nie kwestionował żadnych istotnych z punktu widzenia władzy pryncypiów ustrojowych PRL. Był postrzegany jako przedstawiciel lewicy, pisarz lewicowy. W 1968 r. zajął stanowisko najwyraźniej niedostatecznie tożsame z linią partii i z tego powodu przestał być forowany, także przez tajne służby. Jego sprawa, sprawa TW „Miglanc” vel „Marek” została złożona do archiwum.

Czy został wyrejestrowany?

- To nie takie proste. Nie ma czegoś takiego jak „wyrejestrowanie” agenta - można natomiast agenta „wycofać z czynnej sieci agenturalnej”. Należy pamiętać o zasadzie: „raz agent - zawsze agent”. Człowieka, który współpracował, służby nigdy ostatecznie nie skreślają, nie wymazują z pamięci - każdy kiedyś może się przydać. Tajne służby z góry nie rezygnują z wykorzystania kogoś, kto choć raz był użyteczny.

Jednak w latach 70. Szczypiorski przedzierzga się w opozycjonistę...

- Od 1970 r. SB zakłada SOR (sprawę operacyjnego rozpracowania) o kryptonimie „Szczypka”. Szczypiorski, nieczynny agent Wydziału I staje się dla innych wydziałów MSW „figurantem”, osobą podlegającą kontroli - co zresztą było rzeczą dość często spotykaną. Nawet aktywni tajni współpracownicy bywali równocześnie obiektem rozpracowania i inwigilacji z wykorzystaniem technik podsłuchowych, kontroli korespondencji. To, że ktoś był figurantem sprawy operacyjnego rozpracowania, nie przesądza o jego przydatności lub nieprzydatności dla władzy. Wygląda na to, że Andrzej Szczypiorski był na tyle użyteczny, jako człowiek o rosnącym autorytecie w środowiskach opozycyjnych, że władza świadomie umacniała tam jego pozycję. Tak jak wcześniej kreowała jego pozycję w środowiskach zachodnioniemieckich intelektualistów, tak teraz kontrolowała jego rosnącą pozycję w środowiskach opozycyjnych. I to jest ten okres, kiedy Andrzej Szczypiorski staje się agentem wpływu.

Ale przecież nie omijają Szczypiorskiego represje - w końcu odbierają mu te radiowe felietony i ograniczają możliwości wydawnicze?

- Tak, Szczypiorski uskarża się na te przejawy dyskryminacji m.in. na... publicznych spotkaniach autorskich. Renomę „intelektualisty opozycyjnego” wyrabia mu Radio Wolna Europa. Równocześnie, tylko w latach 70. powstaje bodaj sześć filmów fabularnych według scenariuszy Szczypiorskiego. Rzecz znamienna dla każdego, kto zna pragmatykę działania ówczesnej cenzury - zwłaszcza na odcinku tak istotnym z punktu widzenia komunistów, jak kinematografia.

W stanie wojennym Szczypiorski zostaje internowany, by w końcu dekady stać się jednym z architektów Okrągłego Stołu.

- Z internowania odlatuje helikopterem na rozmowę z generałem Kiszczakiem, po czym już do „internatu” nie wraca. Sam zresztą o tym wspomina w swoich publikacjach.
W drugiej połowie lat 80. - kiedy jeszcze my, zwykli śmiertelnicy nic nie wiemy - już od dawna toczą się rozmowy sondujące skłonność przedstawicieli opozycji do „dialogu” z władzą. Rozmowy takie, jak np. te z Jackiem Kuroniem, których dokumentację „Arcana” opublikowały w zeszłym roku. Także Andrzej Szczypiorski jest wówczas rozmówcą ludzi gen. Kiszczaka. Zachował się na ten temat dokument powstały na podstawie relacji TW „Pawła” z przełomu 1986 i 1987 roku. TW „Paweł” donosi, że Szczypiorski opowiada kolegom z Komitetu Kultury Niezależnej o rozmowach prowadzonych w siedzibie MSW. Chociaż były to formalnie przesłuchania, Szczypiorski jest przekonany, że są to ze strony gen. Kiszczaka „rozmowy sondażowe”. To kolejny przyczynek potwierdzający tezę, że część opozycji, która później zasiadła przy Okrągłym Stole, na długo wcześniej była świadoma tego, że druga strona chce wyselekcjonować sobie rozmówców do dialogu politycznego - ma się rozumieć, kosztem opozycji „niekonstruktywnej”, do której zaliczano wówczas każdego, kto nie podporządkował się „linii” Lecha Wałęsy i jego doradców. Dziś coraz wyraźniej widać, jakie były, z punktu widzenia gen. Kiszczka, kryteria doboru tych „konstruktywnych”.

Mówienie – „jeden z architektów Okrągłego Stołu” - to lekka przesada. Szczypiorski nie jest w opozycyjnej elicie twórcą koncepcji politycznych - raczej ich pełnym inwencji propagatorem. Choć niewątpliwie należy do kręgów wyższego wtajemniczenia, przez jego ręce przechodzą m.in. pochodzące z Zachodu fundusze Komitetu Kultury Niezależnej. Raportuje o tym także, wymieniając konkretne sumy, TW „Paweł”. Podział tych funduszy to wszak właśnie instrument wewnętrznej selekcji elit opozycyjnych.

Czy informacje TW „Pawła” można uznać za wiarygodne?

- TW „Paweł” to syn Andrzeja Szczypiorskiego - Adam. Systematycznie donosił on na swojego ojca, m.in. dopomagał SB w rozbudowie instalacji podsłuchowej w mieszkaniu Szczypiorskich przy ul. Parkowej w Warszawie, dostarczał manuskrypty książek i rachunki KKN.

Jakie były jego motywy?

- Bóg jeden wie. Ale prowadzący sprawę funkcjonariusz, chwaląc TW „Pawła” jako źródło wiarygodne i sprawdzone, jednocześnie narzeka w raporcie na jego ogromną pazerność.

Czy Andrzej Szczypiorski kiedykolwiek odniósł się do swojej esbeckiej przeszłości, czy choć zająknął się na ten temat?

- Nigdy, natomiast w różnych wywiadach udzielanych w latach 90. można się doszukać - oczywiście posiadając dzisiejszą wiedzę o faktach - pewnych aluzji. Niektóre wypowiedzi brzmią tak, jakby wprost odnosiły się do faktu współpracy, np. taki oto cytat: „To, co jest poza moją pamięcią - mówi Szczypiorski w rozmowie z T. Kraśką publikowanej w 1991 r. - to, co jak gdyby gwałci moją pamięć, to, co się w niej nie mieści - jest eliminowane, nie jest akceptowane. Wiem, że to jest groźne. Wiem, że to jest może nawet i nieprzyzwoite, ponieważ mogłoby się zdarzyć, że nie zapamiętuję rzeczy dla mnie niewygodnych, rzeczy, w których jestem widziany w niewłaściwym świetle, niedobrym dla siebie - wobec tego to nie istnieje”.

W naszym reportażu przypomnieliśmy szereg innych wypowiedzi naszego bohatera - fragmentów telewizyjnych programów publicystycznych, w których bywał dyżurnym gościem w latach 90. To tak niedawno, a jednak te wypowiedzi słuchane dzisiaj brzmią jak głos z zupełnie innego świata. Te fragmenty telewizyjnej publicystyki z udziałem Andrzeja Szczypiorskiego pomagają uświadomić sobie, że jednak w ciągu ostatnich lat to i owo się w Polsce zmieniło. Dziś trudno już trafić w telewizji na program publicystyczny poświęcony np. problemom patriotyzmu i zdrady, czy nawet wprost lustracji, w którym udział braliby sami agenci - a w latach 90. taka gra do jednej bramki bywała normą.

Skoro agenturalna przeszłość była wspólną tajemnicą Szczypiorskiego i esbecji, to trudno sobie wyobrazić, aby służby nie wykorzystywały takiego „haka” na znanego opozycjonistę, za jakiego uchodził Szczypiorski.

- Tajemnicę, do której się zobowiązał w 1955 r. zachował do końca życia. Zachowali ją również bliscy Szczypiorskiemu ludzie z opozycji, którzy byli - wszystko na to wskazuje - świadomi tego faktu. Kiedy w pierwszej połowie lat 90. ukazała się książka autora pod pseudonimem Marek Grodzki pt. „Konfidenci są wśród nas”, zawierająca rozdział o „Mirku” i „Gawle”, to myślę, że dla czujnych redaktorów „Gazety Wyborczej” było oczywiste, kogo dotyczy ta relacja. A to, że do końca życia i po śmierci Szczypiorski był kreowany na wybitny autorytet moralny, to jest z kolei mroczną tajemnicą dusz redaktorów tej gazety, która do dzisiaj nie odnotowała faktu współpracy Andrzeja Szczypiorskiego z tajnymi służbami PRL. W 2005 r. opolski historyk, prof. Krzysztof Tarka, który wystąpił w naszym reportażu, opublikował na łamach „Zeszytów Historycznych” obszerne, źródłowe opracowanie dotyczące sprawy sprowadzenia do kraju Adama Szczypiorskiego i agenturalnego udziału w tej akcji Andrzeja Szczypiorskiego. Rzecz znamienna, że i tej publikacji „Gazeta Wyborcza” nie zauważyła. Notabene nie zauważyła również naszego skromnego reportażu - choć skądinąd wiadomo, że cykl „Errata do biografii” jest „na cenzurowanym” „GW”. Zatem najwierniejsi czytelnicy „Wyborczej”, którzy nie czytają nic poza tą gazetą, nie dowiedzą się, że wybitny autorytet, który gościł na jej łamach przez wiele lat, miał takie „drugie życie”.

Nie tylko w „Gazecie Wyborczej”. W telewizji, która najbardziej plastycznie modeluje opinię publiczną, też do czasu Pańskiego filmu, nie było materiału demaskującego Andrzeja Szczypiorskiego jako agenta.

- Jest bardzo wiele spraw, o których nie dowiemy się z telewizji. Jestem autorem filmu „Plusy dodatnie, plusy ujemne”. Pisał o tym „Nasz Dziennik” jako pierwszy i do tej pory chyba jedyny dziennik. Mija właśnie rok, jak praca nad filmem została ukończona i do tej pory ten film nie był emitowany. A w ciągu tego roku Lech Wałęsa udzielił niezliczonych wywiadów na różne tematy, w tym również dziennikarzom krajowym, i nie przypominam sobie, żeby którykolwiek dziennikarz zwracał się do niego z pytaniem o sprawę TW „Bolka”.

Ale wyemitowano film o Andrzeju Szczypiorskim. Może to zapowiedź zmian na lepsze?

- Nawet nie chce mi się dywagować na ten temat, dlatego że już tyle razy mogło nam się wydawać, że się coś radykalnie zmienia, a oczekiwania te nie spełniały się. Ja w ogóle nie pokładam wielkich nadziei w mediach państwowych, chociaż one dosyć skutecznie do tej pory monopolizują rynek. Pokładam za to wielką nadzieję w pluralizmie na rynku prasowym i medialnym. Cieszę się, że w kiosku można kupić dzisiaj więcej dzienników i w telewizji obejrzeć więcej programów informacyjnych niż w czasach, gdy rząd dusz sprawował w Polsce Andrzej Szczypiorski i jego przyjaciele.

Dziękuję za rozmowę.

Adam Kruczek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum