Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Po wyborach, przed wyborami

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Czw Lis 20, 2014 9:48 am    Temat postu: Po wyborach, przed wyborami Odpowiedz z cytatem

Po wyborach, przed wyborami



Po kilku latach znowu pojawia się okazja, aby ujednolicić terminy wyborów (5 lat temu domagał się tego poseł Jarosław Gowin).

Postulowanemu przez PiS skróceniu kadencji dopiero co wybranych samorządów mogłoby towarzyszyć skrócenie kadencji Zgromadzenia Narodowego i to tak, aby wybory tych wszystkich organów władzy (także prezydenta RP) odbyły się nie tylko w jednym roku (2015), ale także w jednym dniu.

Jeszcze lepiej byłoby zrównać NA STAŁE długości tych kadencyj, żeby wybory wszystkich władz od owej pory odbywały się co 4 lata (albo co 5 lat) jednocześnie (także jednoczesne byłyby drugie tury, ilekroć okazałyby się niezbędne do obsadzenia jednoosobowych organów władz).

Szybkiemu ustalaniu wyników wyborów (w kilka godzin a NIE dopiero w kilka dni od zakończenia głosowania, i to nawet BEZ używania komputerów do obliczania wyników!) oraz taniości całej procedury (choćby tylko pod względem ilości papieru zużywanego na kartki wyborcze, ale nie tylko pod tym względem) w odniesieniu do organów wieloosobowych sprzyjałoby ustanowienie ordynacji większościowej (tj. wybierania posłów i radnych w jednomandatowych okręgach wyborczych), co Platforma Obywatelska słowami Donalda Tuska ponad 10 (!) lat temu obiecała poprzeć.

Pora zatem wreszcie wrócić do pomysłów już znanych i (np. w USA) pozytywnie sprawdzonych. Kilka lat wcześniej pisałem o tym trochę szerzej:

"Wodzu, prowadź na Londyn!" (5 IV 2006)
http://www.asme.pl/11442691256704.shtml

"Kłopoty z kohabitacją i konstytucją" (24 X 2008)
http://swkatowice.forumoteka.pl/viewtopic.php?p=16130#16130

"Czas na reformy zasadnicze" (15 XI 2008)
http://www.polskieradio.pl/5/104/Artykul/168507,Czas-na-reformy-zasadnicze

"Tanie państwo czy tanie obiecanki?" (23 III 2010)
https://wzzw.wordpress.com/2010/03/24/tanie-panstwo-czy-tanie-obiecanki/



Nie budiet hacker pluć nam w twarz!

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Czw Paź 27, 2016 11:28 pm    Temat postu: Czy jednak POPiS? Odpowiedz z cytatem

Czy jednak POPiS?

Czyżby miało się okazać, że zastąpienie – w wyniku zeszłorocznych wyborów – PO przez PiS jako partii rządzącej miało skutkować przede wszystkim w postaci nowego przebiegu śledztwa smoleńskiego oraz konfliktem dotyczącym Trybunału Konstytucyjnego, zaś w różnych innych sprawach przedstawiciele obydwu stronnictw mieli głosować jednakowo? Czy ma się potwierdzić epitet, używany przez lewicowych polityków, najpierw przez już nie żyjącego Andrzeja Leppera, potem także przez Leszka Millera, to znaczy wrzucanie PO i PiS "do jednego worka" jako dwóch prawicowych stronnictw, które – rzecz jasna: z lewicowego punktu widzenia – są jednakowo warte ich nieakceptowania?


2011 rok (przykład negatywny):

Podobnie, kiedy w 2011 roku (por. np.: http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=25943, http://www.radiownet.pl/publikacje/prawo-atomowe-z-sejmu-niezawislych) głosowano w Sejmie nad prawem atomowym, głosowało – 410, w tym: za – 407, przeciw – 1 (poseł PiS-owski, prof. Jan Szyszko, były minister ochrony środowiska, obecnie znowu na tym stanowisku) Wstrzymało się – 2 (też z PiS), nie głosowało – 50. Co robili pozostali posłowie PiS-owscy (płci obojga)? A może nie było dla nich istotne, czy PO u władzy, a PiS w opozycji, czy odwrotnie? Tymczasem to również poważny dla Polski temat: "[...] Może to świadczyć albo o ogromnych naciskach i >>niekonwencjonalnym<< lobbingu, albo też o nieznajomości zagrożeń wśród szefów partii (bo głosowano wg >>ściągi<<, więc poglądy posłów się nie liczyły) wynikających z narzucanej przez anonimowego >>kogoś<< strategii jądrowej dla Polski. [...] Tego się nie wyłącza przyciskiem na noc... Tymczasem Polska ma ogromne różnice zapotrzebowania na energię elektryczną zarówno pomiędzy dniem i nocą, jak i między porami roku – latem i zimą. Polska powinna się wystrzegać energetyki jądrowej także z innego powodu, a mianowicie problem stanowi jej ogromny koszt. [...] Realny (jak na razie, bo może być dalej przekroczony) koszt w tym przypadku wynosi od 3,5 do 4,5 tysiąca dolarów za kilowat. Czyli ponad dwa razy więcej niż to, co wmawia nam rząd. [...] Propagandyści EJ stawiają nam często fałszywą alternatywę: albo energetyka jądrowa, albo szkodliwa i trująca energetyka węglowa. Przez ostatnie 20 lat świadomie i celowo zniszczono w Polsce kilkadziesiąt kopalni węgla. Część kopalni sprywatyzowano. Polska z wielkiego producenta i eksportera węgla stała się importerem. Nowe, rozsądne decyzje niemieckie, by odejść jak najszybciej od energetyki jądrowej, spowodują renesans węgla. Niestety u nas w znacznym stopniu te pokłady węgla zostały zniszczone, zmarnowane, zalane wodą i teraz są bardzo trudne do odzyskania w sposób klasyczny. [...] należy naprawdę promować korzystanie z energii odnawialnych." (zob.: prof. Mirosław Dakowski, "Fałszywa alternatywa" [wywiad], Nasza Polska", nr 25(815) z 21 czerwca 2011 r., także: http://www.bibula.com/?p=39810).

2012 rok (przykład negatywny):

Nowelizację tzw. "ustawy o szczepionkach" tzn. ustawy o zapobieganiu chorobom zakaźnym, uchwalono niezwykle sprawnie, już "[...] w pierwszym głosowaniu [...]" (por.: http://zdrowieikondycja.blogspot.com/2012/07/drogi-idioto.html), przy dyscyplinie partyjnej wszystkich (!) klubów (PO, PiS, PSL, SLD) uzyskując "[...] poparcie ponad 400 posłów przy zaledwie jednym głosie przeciwnym [...]" (por.: "Informacja Głównego Inspektora Sanitarnego dotycząca nowelizacji ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi", zob. np.: http://gis.gov.pl/?go=news&id=44). Prezydent pomimo akcji protestacyjnych, apeli ze strony różnych stowarzyszeń i organizacji, podpisał tę nowelizację. "Sejm zdecydował się na umożliwienie aresztowania każdego Polaka bez sądu. I możliwości odwołania. [...] Powołuje nową służbę specjalną – dając uprawnienia służb specjalnych Sanepidowi, umożliwia aresztowanie i pozbawienie wolności każdego – na wniosek urzędnika sanitarnego. [...] Osobę zakażoną, ale także wyłącznie podejrzaną o zakażenie, można poddać zabiegom sanitarnym, szczepieniom ochronnym, można poddać kwarantannie i leczeniu czyli po prostu zamknąć. Można hospitalizować i izolować na dowolnie długi czas. Jak są definiowane osoby podejrzane o zakażenie? Zgodnie z nową ustawą takim podejrzanym jest każdy, u kogo nie występują objawy zakażenia czy choroby zakaźnej, ale kto miał styczność ze źródłem choroby zakaźnej. [...] Nadto Sanepid otrzymał uprawnienia do zdobywania wszystkich bez wyjątku informacji o każdym Polaku, od każdego, kto takie informacje posiada – lekarzy, sąsiadów, ABW, CBA, policji, urzędów gmin czy sądów. Zezwala również na… szpiegowanie internautów." (zob.: "No i po wolności! Zamknie was nawet Sanepid", w sieci pod adresem: http://wolnemedia.net/prawo/no-i-po-wolnosci-zamknie-was-nawet-sanepid/). Jak w tym świetle wygląda "nasza" propaganda przedstawiająca PO jako mozolnie budującą omnipotencję państwa a pośrednio – swoją własną? Przecież koalicja i opozycja wspólnie wykonały kolejny krok ku antyutopii Orwella z powieści "Rok 1984 r."! Gdzie w tym czasie było i co robiło ok. 160 posłów PiS? Czy z nudów np. grali w kółko i krzyżyk, a w przerwach gry naciskali przyciski bez namysłu – po prostu tak samo jak koleżanki i koledzy z koalicji rządowej oraz z innych klubów opozycyjnych? Przecież nasi przedstawiciele w obu izbach Zgromadzenia Narodowego wykonują bardzo odpowiedzialną i dobrze opłacaną pracę, więc powinni uważać na to, jak ją wykonują, a w szczególności – zadbać o to, aby ta praca była należycie zorganizowana i żeby – dzięki temu zorganizowaniu – nie było sposobności do głosowań wbrew przekonaniom swoich wyborców i wbrew przekonaniom własnym, ale pod pozorem zmylenia uwagi przez nadmiar czynności do wykonania w trakcie obrad plenarnych.

2014 rok (przykład negatywny):

Inny przykład to uchwalenie w 2014 roku, że ZUS będzie płacił świadczenia Żydom, którzy są tzw. "holocaust survivors" (por.: http://www.pch24.pl/polska-sfinansuje-emerytury-50-tys--zydow,23463,i.html). Czy już tak marnie (w sensie ekonomicznym) jest z Niemcami, że Polska musi brać na siebie koszty wynikające z niemieckich win? Tylko dwaj posłowie głosowali przeciwko temu, w tym tylko jeden z PiS. Czy zachęta najpoważniejszej opozycyjnej partii: "głosujcie, na nas, na PiS-owców, a dzięki temu będzie inaczej niż było i niż jest pod rządami koalicji PO + PSL!" tak miała wyglądać? Może okazać się, że ZUS nie udźwignie przywrócenia krótszego wieku emerytalnego, skoro prawdopodobnie już teraz musi wyręczać Niemców.

2015 rok (przykład pozytywny):

Tym razem wszyscy obecnie na sali sejmowej posłowie PiS głosowali przeciwko tzw. "konwencji antyprzemocowej", która pod pretekstem dbania o słuszny cel zezwala posługiwać się ideologią gender na gruncie polskiego prawa (por.: http://natemat.pl/132529,pranie-mozgow-u-najmlodszych-dzieci-poslowie-kloca-sie-o-konwencje-antyprzemocowa). Oby senatorowie i posłowie Zjednoczonej Prawicy zawsze głosowali w ten sposób. Czy aby jednak – po przykrej nauczce z jesieni 2011 roku – nie postąpiono tak z myślą o już rychłych wyborach?

2015 rok (przykład negatywny):

4 października 2015 r. między godz. 8 a 9 rano z kaszubskiej audycji "Na bôtach ë w borach" Radia Gdańsk dowiedziałem się, że nadal jest rozważany pomysł utworzenia woj. środkowopomorskiego (por. także np.: https://www.radiogdansk.pl/index.php/wydarzenia/item/29202-pis-stworzy-nowe-wojewodztwo-sytuacja-sie-nie-zmieni-wzrosna-koszty.html). Co, więcej, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, dowiedziałem się, że ten pomysł posiada poparcie PiS (myślałbym, że tylko – poparcie "wdów i sierot" po PRL). I to wbrew temu, że "PiS-owski" prezydent Lech Kaczyński w 2006 roku wypowiedział się przeciwko takiemu pomysłowi (por. w sieci np. pod adresem: http://zlotowski24.pl/wojewodztwo-srodkowopomorskie/). Ja również nie popieram tego, nie tylko jako będący (w 50%) Kaszubem z pochodzenia (przeciwnym rozdzielaniu Kaszub granicą międzywojewódzką) i nie tylko jako antykomunista, ale także ze względów merytorycznych (które w latach siedemdziesiątych lub osiemdziesiątych znalazłem w publikacjach prof. Andrzeja Piskozuba z mojego macierzystego Uniwersytetu Gdańskiego): pojęcie "Pomorze Środkowe" nie ma żadnego sensu z punktu widzenia geografii historycznej. Raczej uważam, że tak, jak (wreszcie po raz pierwszy od dawna) całe Kaszuby są w jednym województwie, tak powinno to się stać z Kociewiem (które za Polski Niepodległej – przed rozbiorami i po rozbiorach – znajdowało się jeż w jednym województwie: pomorskim). PZPR-owcy najpierw po cichu (u ministra spraw wewnętrznych Leszka Millera) przygotowali projekt zmniejszenia ilości województw do 12, a potem, kiedy władzę przejął rząd Buzka, projekt stał się jawny, zaistniało wrażenie, że to nowy rząd go przygotował.

(Podobną manipulację towarzysze z PZPR zrobili w sprawie ustanowienia kas chorych, ustawa o nich nosi datę 7 lutego 1997 r., ale i tak owe kasy kojarzą się z dużymi województwami utworzonymi w 1999 r.) Z mistrzami manipulacji nie warto ścigać się, bo to daremne. Lepiej postępować otwarcie, przecież wiadomo: "prawda – jak oliwa...". Czerwoni politycy (w tym także prez. Kwaśniewski) czyli "towarzysze" z PZPR jeździli po Polsce popierając zabiegi swoich lokalnych towarzyszy o utworzenie województw nie przewidzianych przez min. Millera. O mały włos więc przywróciliby podział na 17 województw (może z trochę zmienionymi granicami) z czasów Gomułki, tylko z woj. "środkowopomorskim" (mimo tego, że ówczesny prezydent urodził się na jego obszarze) nie okazali się skuteczni. Zieloni, czyli "koledzy" z ZSL, dla odmiany odwoływali się do sentymentów za Gierkiem, popierali pozostawienie podziału na 49 województw. Obie wersje z PRL przedstawiano opinii publicznej jako lepsze niż ta rzekomo pochodząca od AWS i UW. Po co jednak byłoby pomagać Czerwonym w dokończeniu dzieła "koszalińszczyzny" = "kwaśniewszczyzny"?

2016 rok (dwa przykłady negatywne):

Pamiętne głosowanie na początku października, które przesądziło o niepoddawaniu dalszemu biegowi projektu ustawy, zwanemu "Stop Aborcji", ma taki skutek, że dziecko nadal może być (bez sądu) ukarane śmiercią za gwałt popełniony przez jego ojca w związku z poczęciem go, podczas gdy owemu ojcu (o ile jego tożsamość zostanie ustalona) grozi znacznie łagodniejsza (sądownie orzekana) kara za ten gwałt. W tym głosowaniu (zob.: http://www.pch24.pl/lista-sejmowej-hanby--oni-opowiedzieli-sie-przeciwko-zyciu--nazwiska-,46474,i.html) 186 posłów z PiS głosowało tak jak 115 posłów z PO i jak 29 posłów z Nowoczesnej.

Podobna zgodność tak mocno skonfliktowanych stronnictw zachodzi również w odniesieniu do ratyfikowania przez nasze państwo dwóch umów CETA i TTIP: "PiS i PO wspólnie podjęli ważną decyzję w sprawie ratyfikacji kontrowersyjnej umowy CETA" (zob.: [url] http://www.pch24.pl/pis-i-po-wspolnie-podjeli-wazna-decyzje-w-sprawie-ratyfikacji-kontrowersyjnej-umowy-ceta,46488,i.html[/url]).

Coś podobnego zdarzyło się w USA, gdy usiłowano zaradzić skutkom finansowego kryzysu zapoczątkowanego 11 września 2008 r. W dwa tygodnie później Partia Demokratyczna i Partia Republikańska miały jakoby wstępnie uzgodnić przyznanie "pakietu pomocy dla sektora bankowego w wysokości 700 miliardów dolarów" (Marek Wałkuski, "USA kryzys brak porozumienia", [/url]http://waluty.com.pl/a39520-iar__usa_kryzys_brak_porozumienia.html[/url]), co jednak przepadło w głosowaniu w Kongresie. Ów tzw. "plan Paulsona" liczył jednak w pierwotnej wersji zaledwie 3 stronice maszynopisu i dlatego był zbyt przejrzysty dla przeciętnego wyborcy, toteż nie dziwota, iż niewielu amerykańskich kongresmanów odważyło się poprzeć taki projekt ustawy, przeznaczającej pieniądze podatników na ratowanie podejrzanych interesów. Zgodnie jednak z Chestertonowską radą, że najlepszym sposobem ukrycia liścia jest umieszczenie go w lesie (który w razie potrzeby należy dopiero zasadzić!), w ciągu kilku dni wydłużono projekt 150-krotnie (!), bowiem aż do 451 stronic: http://biznes.interia.pl/prasa/parkiet/news/znacznie-poprawiona-wersja-planupaulsona-wraca-dzisiaj,1188496,3412. Tu już przejrzystości nie ma i być nie może: mowa nawet nie o 451 artykułach, lecz o 451 stronicach tekstu! Toteż tym razem wystarczająco wielu – dla uzyskania większości w Kongresie – parlamentarzystów (zarówno republikanów jak demokratów) zdobyło się na odwagę (wobec swych wyborców) i poparło projekt ustawy, legalizującej "plan Paulsona".

Tak działa "porozumienie ponad podziałami", które czyni pośmiewisko z demokracji: partie spierają się głośno i namiętnie (zwłaszcza w kampaniach wyborczych, ale potem same decydują, co jest ich zdaniem "ważne", i w takich sprawach ich parlamentarzyści głosują zgodnie, natomiast różnią się w sprawach nie aż tak bardzo (dla nich) ważnych, żeby pozostawić wyborcom wrażenie, że coś od nich zależy...

Na koniec – to było w jesieni 2015 roku podnoszone przez przeciwników PiS – że różne decyzje są podejmowane w nocy. Po co dawać im (ONYM) okazje do takiego – niestety słusznego (!) – zarzutu? Nocne decyzje naprawę wywołują niedobre wrażenie. Nie tylko pamiętne dekrety Rady Państwa z 12/13 XII 1981. Oto przykład nieco wcześniejszy, też z 1981 roku, ale po "naszej" czyli antykomunistycznej stronie: " [...] w czasie zjazdu krajowego w uchwale programowej znalazło się, że >>`Solidarność' lepiej zabezpieczyć może interesy ZSRR niż skompromitowana PZPR<< [...] takie zapewnienie znalazło się w uchwale, zostało późną nocą podsunięte delegatom, było tak ważne, że poświęcono wiele wysiłku manipulacyjnego, żeby to przepchnąć, zaangażowano kupę ludzi, żeby nie dopuścić do dyskusji. [...] Zatem plan, który jest realizowany obecnie, był już gotowy wtedy, bo z sytuacji nie wynikał, mógł wynikać jedynie z umów i dalekosiężnych planów." (Wiesława Kwiatkowska, "Gwiazda, miałeś rację", ZP SOPOT, Gdynia 1990, str. 70-71). Nocna pora była istotna w tej manipulacji: "Delegatom przedstawiono gotowy obszerny dokument, który przyjęli ostatecznie bez czytania o drugiej w nocy. W ten sposób przegłosowali ten kompromitujący fragment o przejęciu przez >>Solidarność<< roli PZPR." (zob.: "Gwiazdozbiór w >>Solidarności<<. Joanna i Andrzej Gwiazdowie w rozmowie z Remigiuszem Okraską", Obywatel, Łódź 2009, str. 235). Potem jeszcze niemało wysiłku musiano włożyć w to, aby – dla uniknięcia skandalu – do opublikowania przekazać wersję ocenzurowaną, gdzie owa fraza jest rozwodniona: "Odpowiedzialność nakazuje nam dostrzegać układ sił, jaki powstał w Europie po II wojnie światowej. Podjęte przez nas dzieło wielkiej przemiany chcemy prowadzić bez naruszania sojuszów międzynarodowych. Mogą one uzyskać gwarancje rzetelniejsze niż dotąd.". Takie potrafią być skutki obradowania nocami!

Uważam, że należy na serio zabrać się za postulat "taniego państwa". Na przykład poprzez uwspólnienie terminów wyborów. Nie tylko uboga PRL za Gomułki, ale także zamożne USA od dawna mają większość aktów wyborczych (prezydenckie, do Izby Reprezentantów, do jednej trzeciej Senatu oraz – w znacznej mierze – do stanowych i powiatowych organów władz, w tym także organów jednoosobowych: gubernatorów i burmistrzów) jednego dnia.

W 1963 roku w Polsce wydłużono kadencje Rad Narodowych z 3 do 4 lat, aby wybory radnych odbywały się razem z wyborami posłów. I tak się stało w latach: 1961, 1965 i 1969, a także (choć już nie dzięki tej zmianie) w latach: 1976 i 1980. Wybory w PRL były fikcją, ale oszczędność na ich kosztach była realna, chociaż w niewymienialnej walucie. Przywrócenie wspólnych terminów wyborów postulował ("Gowin za wspólnymi wyborami w 2010 r.", vide: http://www.wprost.pl/ar/141416/Gowin-za-wspolnymi-wyborami-w-2010-r/) w 2008 r. pan Jarosław Gowin, wówczas polityk PO, obecnie minister w rządzie Zjednoczonej Prawicy, jednak to minęło bez echa i jak gdyby poszło w zapomnienie, a szkoda! – teraz ten sam polityk jest w obrębie Zjednoczonej Prawicy. Czy p. Jarosław Gowin nie zapomniał o tej swojej propozycji i jest gotów ją potwierdzić? W każdym razie okazja z 2014 r. została przeoczona przez wszystkich polityków, nie tylko przez tego jednego.

Pod względem rytmu prac parlamentarnych należy wrócić do tradycji XX-wiecznych: Polski Niepodległej i także Polski Ludowej, tzn. przywrócić dwie sesje sejmowe i senackie: wiosenną i jesienną. Mniej pieniędzy państwo polskie wyda na diety parlamentarzystów. Mniej ustaw zostanie uchwalonych. Tak, to nie pomyłka: oby ich było mniej! Już w Polsce Niepodległej narzekano na nadprodukcję prawa, trochę może dlatego wskutek przekory opozycji wobec rządu, jak w ukazującym się w Toruniu endeckim "Słowie Pomorskim" pod adresem Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem czyli rządzącej wtedy partii piłsudczykowskiej: "Sejm stał się w ostatnich tygodniach widownią gorączkowych >>poczynań<< sanacyjnych. Ustawy wylatują z niego jak plewy z wiatraka, spadając na społeczeństwo nagle i niespodziewanie. Nie ma czasu na gruntowne rozpatrzenie projektów. Większość sejmowa, złożona z posłów Be-Be, nie dopuszcza do dokładniejszego zbadania wniosków. Posłowie z klubu Be-Be zachowują się tak, jakby nie widzieli tego, co się wokół nich dzieje." (cytat z 25 lutego 1932 r.).

Jednak i za Polski Niepodległej, i za Polski Ludowej jeden rocznik "Dziennika Ustaw" zajmował jedną lub najwyżej dwie oprawy introligatorskie, a nie ok. 20 opraw, zajmujących na regale całą półkę, jak to widziałem w ostatniej dekadzie XX wieku.

Oby można było powrócić do (zaniechanego) publikowania ich w formie papierowej. Rocznik "Dziennika Ustaw" z 1989 r. zawierał 1186 stronic, rocznik z 2001 r. – 13132 stronice, jak można przeczytać w art. Macieja Madelskiego pt.: "Stachanowcy z Wiejskiej" (zob.: "Najwyższy Czas!" z 2 lutego 2002 r., str. V-VI), który ukazał się dość dokładnie w połowie okresu od rozpoczęcia tzw. "transformacji ustrojowej" do chwili obecnej; aż strach pomyśleć, jak bardzo objętość tych roczników wzrosła w dalszym ciągu owej "transformacji ustrojowej"!

Z przodownictwem pracy w parlamencie należy skończyć. Aleksiej (właśc. Andriej) Grigorjewicz Stachanow i Wincenty Pstrowski to nie są dobre wzorce, zwłaszcza dla posłów i senatorów, bowiem – wbrew komunistycznej indoktrynacji hasłami tzw. dialektyki – ilość (także w wytwarzaniu przepisów prawnych) nie przechodzi w jakość (raczej – przeciwnie!).

To dotyczy nie tylko ilości ustaw, ale także ich długości. Zobaczmy na przykładzie ustaw konstytucyjnych: ta, która uchodzi za obowiązującą, tj. konstytucja "referendalna", liczy 243 artykuły, prawie dościga pod tym względem portugalską, która zawiera 296 artykułów – i nie dziwota, obie mają lewicowe rodowody (o ile pamiętam, pierwotna wersja owej konstytucji, ta z 2 kwietnia 1976 r., zawierała 312 artykuły). Konstytucja polska, która – moim zdaniem – nadal jest ważna, tj. marcowa z 1921 r., liczy tylko 126 artykułów. Obydwa projekty PiS-owskie są bliższe konstytucji marcowej niż owym dwu (portugalskiemu z 1976 i polskiemu z 1997 r.) lewicowym aktom, ale widać – też pro-socjalistyczną – tendencję wzrostu ilości artykułów (170 w projekcie z 2005 r., 199 w projekcie z 2010 r.). Obydwa mogłyby i dlatego powinny być krótsze... Podobne co do długości są projekty: senacki (z kwietnia 1991 r.) liczący 161 artykułów oraz obywatelski z 1994 r. liczący 170 artykułów. Prawicowość projektu Stanisława Michalkiewicza (z 24 VII 1992 r., zob.: "Najwyższy Czas!", numery 31-34 z 1, 8, 15 i 22 sierpnia 1992 r., str. III) można rozpoznać także po jego krótkości: składa się bowiem tylko z 59 artykułów.

Oto inny przykład odnoszący się do hasła "taniego państwa": w 2006 r. znowu rozdzielono ministerstwa edukacji i nauki, nie połączono ich ani za koalicji PO + PSL, która chętnie zarzucała, że poprzednia koalicja nie realizowała idei "taniego państwa", teraz – jak widać – nadal są rozdzielone. Warto by nawiązać do konstytucji majowej i ustanowić listę ministerstw, której zmienianie (pod względem ilości oraz nazw resortów) byłoby utrudnione, nie zaś – uzależnione od wyniku wyborów skutkującego nowym przydzielaniem posad w rządzie politykom z różnych stronnictw nowej koalicji rządowej. Lista może byłaby trochę dłuższa, zamiast 5 (jak to ustalono w 1791 r.) może powinno być np. 16 ministrów; ważne, by ta ilość nie była spora i aby nie była często zmieniana.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum