Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Agenci z Wrocławia ujawniani

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Sro Wrz 05, 2007 7:50 am    Temat postu: Agenci z Wrocławia ujawniani Odpowiedz z cytatem

http://www.pardon.pl/artykul/2413/pis-owski_wojewoda_ujawni_dzis_kilkunastu_agentow_sb

PiS-owski wojewoda ujawni dziś kilkunastu agentów SB


Wśród nich będą nazwiska dwojga bardzo cennych tajnych współpracowników SB, ulokowanych w samym sercu wrocławskiej opozycji lat 70. i 80. Informacje pochodzą z akt IPN.
Agentów ujawni wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk (PiS). W latach 70. i 80. działacz m.in. Studenckiego Komitetu Solidarności (SKS), Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) oraz „Solidarności”. W stanie wojennym internowany.

Grzelczyk ogłosi również tożsamości oficerów Służby Bezpieczeństwa, którzy go inwigilowali.

Nazwiska oficerów i agentów znalazły się w znakomitej, wydanej przez wrocławski oddział Instytutu Pamięci Narodowej książce „Sprawa Operacyjnego Rozpracowania Kaskader”. Jej bohaterem – tytułowym „Kaskaderem” – jest właśnie Krzysztof Grzelczyk. Oficjalna premiera książki zapowiedziana jest na dzisiaj, na godz. 16.00 (we wrocławskiej księgarni „Kapitałka”).

To świetny pretekst do dyskusji o skali infiltracji środowisk opozycyjnych przez SB. Przypadek wrocławskiego SKS dowodzi, że ówczesna tajna policja polityczna miała dziesiątki agentów raportujących na temat organizacji liczącej raptem kilkadziesiąt osób (!). W tym i takich, którzy działali w „twardym jądrze” opozycji. Nazwiska przynajmniej dwojga takich cennych agentów są w książce o Grzelczyku. Jednym z nich jest tajny współpracownik SB działający pod pseudonimem „Aleksander Hołyński”, który był wrocławskim odpowiednikiem sławetnego agenta Lesława Maleszki – świetnie zorientowanym, wylewnym i kreatywnym szpiclem donoszącym m.in. na działaczy SKS, ROPCiO i Solidarności Walczącej.

Inna rzecz, że SB nigdy nie wykorzystała swojej rozległej wiedzy do działań naprawdę destruktywnych. Pisałem o tym półtora roku temu w tygodniku „Panorama Dolnośląska”, cytując Aleksandra Gleichgewichta, również dawnego działacza SKS, kolegę Grzelczyka:

Gleichgewicht, jak mówi, był wpierw przygnębiony, gdy zobaczył akta inwigilacji SKS. – Potem jednak zadałem sobie pytanie: skoro oni o nas wszystko wiedzieli, to dlaczego ten SKS działał? – pyta. Jego zdaniem, SB nie bardzo miała pomysł, co zrobić z ówczesną opozycją. Czy w nią uderzyć i wszystkich zamknąć, czy może tylko ją kontrolować i wpływać na jej działalność?

Co ciekawe, wrocławski IPN rozszyfrował prawdziwą tożsamość tylko części agentów donoszących na tamtejszą opozycję lat 70. i 80.

Wykorzystana w tytule książki „sprawa operacyjnego rozpracowania” (tzw. SOR) to używany przez SB termin określający formalną inwigilację konkretnej osoby lub grupy osób. I tak np. SOR „Wasale” dotyczył Studenckiego Komitetu Solidarności w całej Polsce, zaś SOR „Orędownicy” – wrocławskiego SKS. Z tych spraw wydzielane były „SOR-y” dla poszczególnych działaczy. W ten sposób w marcu 1980 r. SB założyła SOR „Kaskader”, w całości poświęcony Krzysztofowi Grzelczykowi. Dlaczego? Bo jako działacz SKS i ROPCiO został on uznany przez bezpiekę za „jednego z bardziej aktywnych i zaangażowanych działalność antysocjalistyczną” młodych wrocławian. SOR „Kaskader” został zamknięty w 1985 r., gdy obecny wojewoda wyemigrował do Kanady.

Grzelczyk od kilku lat interesuje się materiałami, które na jego temat zgromadziła komunistyczna bezpieka. Półtora roku temu – już jako wojewoda – zapowiedział, że ujawni nazwiska oficerów SB i agentów, którzy go rozpracowywali. Miał to zrobić na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Potem jednak zmienił zdanie i postanowił przekazać swoją wiedzę w formie książki.

Tak też się stało. Książkę o inwigilacji obecnego wojewody dolnośląskiego napisali historycy z wrocławskiego IPN – Sylwia Krzyżanowska i Wojciech Trębacz. Zestawili informacje pochodzące z akt sprawy o kryptonimie „Kaskader” ze spisanymi specjalnie na tę okazję wspomnieniami Krzysztofa Grzelczyka. Zdaje się, że IPN po raz pierwszy dokonuje tego typu zestawienia. We wstępie do książki, prof. Włodzimierz Suleja (szef wrocławskiego IPN) wprost nazywa to przedsięwzięcie „eksperymentem”.

Książka jest bogato ilustrowana. Są w niej m.in. zdjęcia oficerów SB, których nazwiska występują w aktach Grzelczyka. Jest też fotokopia esbeckiego planu inwigilacji wrocławskiego SKS. To 26 stron bardzo interesującego maszynopisu, który może służyć za wprowadzenie do metod i mentalności Służby Bezpieczeństwa.

Dla mnie – bomba. Pozytywna. Dlaczego? Bo oto osoba inwigilowana przez SB ujawnia swoją wiedzę na temat owej inwigilacji nie w formie jarmarczno-tabloidalnej, a poprzez publikację naukową firmowaną przez historyków IPN. Zapewne nie przekona to wrogów lustracji. Ale jej zwolennikom (do których sam się zaliczam) książka o Grzelczyku może posłużyć za przykład cywilizowanej metody ujawniania mrocznych faktów z czasów PRL.

Bo nie o sensację tu chodzi, a o prawdę.

(Jeszcze dzisiaj zamieścimy rozmowę z Krzysztofem Grzelczykiem).

Łukasz Medeksza

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Servantes
Weteran Forum


Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 206

PostWysłany: Pią Wrz 07, 2007 8:17 pm    Temat postu: TW "Urszula" - agent rozpoznany przez Kontrwywiad Odpowiedz z cytatem

Serwis PARDON, którego komentarze i teksty maja charakter dość jednoznacznie ANTYlustracyjny publikuje zgodnie z zapowiedzią ciąg dalszy relacji o książce "Sprawa Operacyjnego Rozpoznania Kaskader".
Paerdon wymienia z nazwiska tylko personalia dwóch zidentyfikowanych donosicieli SB - z czego na formu SW trzeba odnotować, że jeden z TW - Urszula Smerecka była zidentyfikowana jako współpracownik SB przez Kontrwywiad Solidarności Walczącej!.
Świadczy o tym jej zdjęcie znajdujące się wśród pracowników i współpracowników SB, które można było rozpoznać na wystawce, zorganizowanej przez Archiwum Akt Nowych w Warszawie (http://www.sw.org.pl/wystawa-aan.html)

Zdjęcia były prezentowane na 6 tablicy licząc od lewej:


PARDON ujawnia agentów: http://www.pardon.pl/artykul/2418/_/5#komentarz_311776

Łukasz Medeksza | Środa [ 5.09.2007, 15:56]
Agenci SB we Wrocławiu ujawnieni
Lustracja | Wrocław | Historia | Grzelczyk | SB

Obecny profesor Politechniki Wrocławskiej oraz wiceszefowa wrocławskiego radia „Solidarność” z 1981 r. to główni agenci SB, których nazwiska ujawnił wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk wraz z historykami IPN.
Nazwiska agentów zostały opublikowane w książce "Sprawa Operacyjnego Rozpoznania Kaskader". Tytułowy "Kaskader" to Krzysztof Grzelczyk (pisaliśmy o nim wczoraj) – w latach 70. i 80. działacz m.in. Studenckiego Komitetu Solidarności (SKS), Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) oraz "Solidarności". W stanie wojennym internowany.

Kryptonim "Kaskader" nadali mu funkcjonariusze SB – jako osobie przez nich inwigilowanej (czyli tzw. figurantowi). "Sprawa operacyjnego rozpoznania" (tzw. SOR) to termin stosowany przez SB na oznaczenie inwigilacji konkretnych grup lub osób.

Na podstawie akt "Kaskadera" (oraz akt innych spraw, poświęconych m.in. inwigilacji wrocławskiego SKS) udało się ustalić kilkanaście nazwisk agentów SB ulokowanych w środowisku wrocławskiej opozycji antykomunistycznej na przełomie lat 70. i 80. Wśród nich są dwie osoby o wyjątkowym znaczeniu dla bezpieki:

1. TW "Aleksander Hołyński", rozszyfrowany jako Stanisław Januszewski. Od lat 70. pracownik Politechniki Wrocławskiej, dziś jej profesor. Sądząc po jego raportach, był jednym z najcenniejszych agentów SB we Wrocławiu. Miał dostęp do ścisłej elity ówczesnej opozycji. Inwigilował m.in. działaczy SKS, ROPCiO i Solidarności Walczącej. Jego raporty są liczne, obszerne, barwne, pełne szczegółów i interesujących, drobiazgowych analiz. Sporo fragmentów jego doniesień znalazło się w książce o sprawie "Kaskadera".

2. TW "Sylwia", rozszyfrowana jako Urszula Smerecka. W 1981 r. była zastępcą redaktora naczelnego wrocławskiego radia "Solidarność". Ale już w 1978 r. funkcjonariusze SB wymienili ją w niewielkiej grupie agentów, którzy mają "dotarcie do grona ścisłego aktywu SKS-u a tym samym mają możliwości operacyjne do realizacji głębokiego rozpoznania działalności tej organizacji już w sferze zamiarów odnośnie przyszłej działalności". Usytuowanie Smereckiej było więc bezcenne dla SB.

Książka o sprawie "Kaskadera" ujawnia kilkanaście nazwisk agentów spośród ok. 30-40 tajnych współpracowników SB uczestniczących w inwigilacji wrocławskiego SKS. Tyle udało się ustalić ze 100-procentową pewnością historykom IPN.

W jednym z cytowanych w książce dokumentów SB wymienia pseudonimy sześciorga agentów, którzy – jak już wspomniałem wyżej – mieli "dotarcie" do ścisłej czołówki wrocławskiego SKS. Oto te pseudonimy: "Sylwia", "124", "Trzeciak", "Kot", "Kula" i 'Neutrino". Poza "Sylwią", czyli Urszulą Smerecką, udało się rozszyfrować jedynie TW "Neutrino", którym okazał się Kazimierz Sienkiewicz (ur. 1953), wówczas student II roku Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Pozostałe pseudonimy wciąż czekają na rozszyfrowanie.

W książce są też nazwiska, biogramy i zdjęcia funkcjonariuszy SB inwigilujących Krzysztofa Grzelczyka.

Sprawę "Kaskader" bezpieka założyła w 1980 r., a zamknęła w 1985 r., gdy obecny wojewoda wyemigrował do Kanady. Grzelczyk był jednak inwigilowany już od 1977 r., jako działacz SKS. Książkę o sprawie "Kaskadera" napisali Sylwia Krzyżanowska i Wojciech Trębacz – historycy wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.



--------------------------------------------------------------------------------


Rozmowa z Krzysztofem Grzelczykiem

Co Pan czuje ujawniając nazwiska oficerów SB i agentów, którzy Pana inwigilowali?

- Nie towarzyszą temu jakieś specjalne emocje. Cieszę się, że w ogóle udało się zebrać materiały na ten temat.

Książka ujawnia prawdziwe tożsamości bodaj kilkunastu spośród ok. 40 agentów, których pseudonimy pojawiają się w aktach z inwigilacji Studenckiego Komitetu Solidarności we Wrocławiu. Czy te rozszyfrowane nazwiska zaskoczyły Pana?

- Nie byłem zszokowany, bo w dalszym ciągu nie ma takich nazwisk, które zmieniłyby mój ogląd ówczesnego środowiska opozycyjnego we Wrocławiu. Nie ma prawdziwych zdrajców, którzy mieli wpływ na działalność opozycji i okazali się agentami. Być może wśród tych dwudziestu nieujawnionych kryją się jakieś znaczące postacie.

Chyba po raz pierwszy publicznie jako agentka SB jest wskazana Urszula Smerecka, wiceszefowa wrocławskiego radia "Solidarność" w 1981 r. Miała współpracować z bezpieką jako TW "Sylwia".

- Od dawna krążyły plotki na temat jej współpracy z SB. Ale dopiero teraz, w sposób bezdyskusyjny, zostało rozstrzygnięte, że rzeczywiście była ona tajnym współpracownikiem SB.

I to dobrze ulokowanym.

- Tak, została nawet opisana przez SB jako jedna z sześciu osób, które "posiadają dotarcie do grona ścisłego aktywu SKS-u a tym samym mają możliwości operacyjne do realizacji głębokiego rozpoznania działalności tej organizacji już w sferze zamiarów odnośnie przyszłej działalności".

Czy ci wszyscy zdemaskowani agenci wiedzą o tym, że zostali ujawnieni w książce o Panu?

- Przypuszczam, że niektórzy z nich wiedzą. Co ciekawe, przed publikacją książki dochodziły do mnie sygnały, że jest pewien niepokój o to, kto zostanie ujawniony. Moje doświadczenia ze współpracy z IPN pokazują, że co jakiś czas pojawiają się nowe informacje. To nie jest zamknięty proces. To się będzie działo dalej.

Czyli to wciąż dopiero początek.

- W jakimś sensie tak.

Czego by Pan oczekiwał od ujawnionych agentów? Co powinni zrobić?

- Jeśli ktoś pełni funkcje publiczne, to mając taką przeszłość powinien z nich zrezygnować. Tym ludziom nie grozi przecież żadna kara. Mogą spokojnie żyć i pracować w Polsce. Ale niekoniecznie muszą być nauczycielami naszej młodzieży.

W takiej sytuacji jest najbardziej aktywny z ujawnionych przez Pana agentów, czyli Stanisław Januszewski [współpracował z SB jako TW "Aleksander Hołyński", jest profesorem Politechniki Wrocławskiej – red.].

- Oczekuję, że nie będzie już nauczycielem akademickim.

Czy oczekuje Pan, że dawni agenci przeproszą za swoje postępowanie? Wyjaśnią je?

- Nie, bo nie wierzę w ich tłumaczenia. Miałem przykład takiej próby wyjaśnienia ze strony Jaromira Jankowskiego [dziś dziennikarz niemieckiego radia, pod koniec lat 70. współpracował z SB jako TW "Piasecki"; w czerwcu 2006 r. publicznie przyznał się, że był agentem – red.]. Wydało mi się trochę dziwne jego tłumaczenie, że chciał być współczesnym Konradem Wallenrodem. Ja w takie bajki nie wierzę.

Myśli Pan, że pracownicy akademiccy, którzy współpracowali z SB, dobrowolnie zrezygnują ze swojej pracy?

- Chciałbym, żeby tak było. Żeby po 20-30 latach od tamtych wydarzeń ci ludzie pokazali, że mają odrobinę honoru. Ale takich osób nie ma zbyt wiele w książce. Jeśli dobrze pamiętam, wśród ujawnionych tam agentów jest dwóch obecnych profesorów.

Dlaczego nie zostały ujawnione nazwiska wszystkich agentów, których pseudonimy pojawiają się w książce?

- W zasobach IPN nie ma dokumentów, które potwierdzałyby tożsamość wszystkich tych osób. Ujawnione zostały tylko te nazwiska, co do których mamy 100-procentową pewność.

Półtora roku temu zapowiadał Pan ujawnienie tylko tych osób, które dziś pracują w tzw. zawodach zaufania publicznego – są np. nauczycielami akademickimi. Czy trzyma się Pan tego kryterium w książce?

- Nie. Nazwiska agentów ujawnia w książce IPN. Więc wspomniane przez pana kryterium nie ma tu nic do rzeczy. Nie jest powiedziane, że osoba, która została wskazana w książce jako tajny współpracownik SB pracuje dziś w zawodzie zaufania publicznego.

Pisze Pan, że inwigilowało Pana nie tylko SB, ale i NRD-owskie Stasi.

- Cały czas czekam na szczegółowe informacje na ten temat. Jestem w kontakcie z panią, która pracuje w dawnym Instytucie Gaucka. Przed wakacjami przekazała mi dokument potwierdzający, że zostałem zarejestrowany przez Stasi (jego fotokopia jest w książce). Ta pani zadeklarowała, że przeprowadzi szczegółową kwerendę na ten temat. Więc być może pojawi się coś nowego.

Dlaczego Stasi interesowało się Panem?

- Pani z Instytutu Gaucka twierdzi, że z tego, co widziała wynika, iż zarejestrował mnie kontrwywiad Stasi. Wynikało to z jego oceny mojej działalności w Polsce. Być może miał z tym związek fakt, że w 1980 r. byłem w NRD. Kontrwywiad Stasi interesował się osobami, które potencjalnie mogą być zagrożeniem dla NRD. Ja pojechałem do tego kraju mając już za sobą kilka lat działalności, tuż przed zamknięciem od zewnątrz polskich granic jesienią 1980 r. Ale to nie wszystko. W 1980, albo 1981 r. otrzymałem na adres domowy list z NRD. Od konkretnej osoby, podpisanej imieniem i nazwiskiem. Z tekstu wynikało, że był to młody człowiek, który odwiedził Polskę i zetknął się z "Solidarnością". Gdy wrócił do NRD, napisał do mnie z prośbą o przysłanie mu materiałów solidarnościowych.

Wysłał mu je Pan?

- Nie. Ale poinformowałem o tym swoich kolegów z opozycji. Pamiętam, że mówiłem im, iż każde rozwiązanie jest złe. Bo jeśli założę, że ten człowiek z NRD jest uczciwy i wyślę mu materiały, to narażę go na poważne kłopoty. Ale jeśli jest agentem, to nie ma sensu, bym mu cokolwiek wysyłał. Dlatego nic nie wysłałem. Kontakt się urwał.

Jak Pan ocenia wiarygodność akt zgromadzonych w IPN? W książce pisze Pan, że nie wszystkie informacje zapisane na Pana temat przez SB są prawdziwe. Np. w 1985 r. esbecy odnotowali, że w rozmowie z nimi wyraził Pan zrozumienie dla stanu wojennego. Dziś prostuje Pan, że to bzdura.

- Gdy przeczytałem ten fragment akt, to wpierw lekko się zdenerwowałem. Potem jednak uśmiałem się. Bo jeśli pan wyraźnie przeczyta ów dokument, to tam jest napisane, że odmówiłem podjęcia dyskusji na bieżące tematy polityczne. Napisali to sami esbecy. Po czym dopisali, że podczas tej samej rozmowy mówiłem coś o stanie wojennym. To się kupy nie trzyma. Nie ma ciągu logicznego.

Nie uważa Pan, że to dobry argument dla wszystkich tych, którzy uważają esbeckie teczki za kompletnie niewiarygodne? Bo może skoro w tej jednej kwestii jest rozbieżność, to taka rozbieżność występuje także w innych miejscach?

- Dlatego właśnie wartościowa jest propozycja IPN, by uzupełniać wiedzę z akt SB relacjami świadków. Oni jeszcze żyją. A wracając do tego konkretnego dokumentu na mój temat – był to ostatni dokument w poświęconej mi sprawie operacyjnego rozpracowania "Kaskader". Funkcjonariusze SB właśnie ją zamykali, bo wyjeżdżałem na stałe z kraju. Dopisując te moje rzekome uwagi o stanie wojennym dobudowywali ideologię, że mój wyjazd jest efektem ich działań.

Nie jest to jedyna nieścisłość w esbeckich materiałach na Pana temat.

- Gdy któregoś razu nie znaleźli dowodów na to, że malowałem po murach, to napisali, iż nie robiłem tego, bo się przestraszyłem. A ja mam świadków, że malowałem. Innym razem piszą, że w jakimś konkretnym miesiącu zamieszkałem z moją matką na ul. Wieczorka. Tymczasem ja wtedy zameldowałem moją mamę u siebie, ale ona ze mną nie zamieszkała. Niby drobiazg, ale pokazuje, że esbecy popełniali błędy. To jednak nie rzutuje na ocenę całości tych dokumentów. Przecież raporty agentów – i to własnoręcznie przez nich podpisywane! – nie są fikcyjne. Takie dokumenty nie były podrabiane. Podobnie jak raporty oficerów oparte o meldunki tajnych współpracowników. Wnioski z pracy operacyjnej też nie są wymysłem. Oficerowie SB nie mogli przewidzieć, że komunizm upadnie i po dwudziestu latach powstanie jakiś IPN i będzie te materiały wykorzystywał w swoich pracach. Akta z IPN to normalne źródło dla historyka, ale nie może to być jedyne źródło. Należy je uzupełniać o inne. Książka o mnie jest przykładem takiego szerszego spojrzenia.

Rozmawiał Łukasz Medeksza
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Wto Wrz 11, 2007 12:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja bym nie przechodzil do porzadku dziennego nad tym niezwykle interesujacym tekstem. Znajduje sie w nim fragment, ktory powinien zapalac czerwona lampke i uruchamiac dzwonek. Brzmi on nastepujaco:
"Skoro oni o nas wszystko wiedzieli, to dlaczego ten SKS dzialal?"
Odpowiedz brzmi:
"SB niebardzo miala pomysl, co zrobic z owczesna opozycja".
Wczesniej zafrapowal mnie problem scigania przy uzyciu duzych srodkow, osoby, o ktorej, jak wynika z akt, prawie nic nie wiedzieli. Potem wyszedl przypadek trafienia przez SB za pomoca konfidenta na adres, gdzie odbywaly sie zebrania podziemnej struktury. Sledztwo umorzono. Wszystko mieli w reku. I odpuscili?
Jak to pracowalo? Dlaczego to robili? Gdzi sa akta wyzszego rzedu, ktore by to wyjasnialy? Przeciez ktos to musial zbierac, laczyc, syntetyzowac.
To byli zawodowcy. Czy ktos ma jakas hipoteze?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bypass
Bywalec Forum


Dołączył: 07 Wrz 2007
Posty: 37

PostWysłany: Wto Wrz 11, 2007 11:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Do tematu - kapusie z Wrocławia - jeszcze ciekawy cytat: nie wolno o tym zapominać, Braun nie może być osamotniony:


Wrocławski sąd okręgowy wyznaczył termin procesu cywilnego, który profesor Jan Miodek wytoczył publicyście Grzegorzowi Braunowi. Chodzi o majową wypowiedź niezależnego dziennikarza, który stwierdził (w Polskim Radiu Wrocław), że znany językoznawca był informatorem policji politycznej w czasie PRL.
Profesor Miodek zadziałał błyskawicznie. W pozwie domagał się 100 tysięcy złotych na rzecz Fundacji na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową oraz złożenia oświadczenia w radiu, czterech gazetach i telewizji o zasięgu ogólnopolskim ze sprostowaniem tych informacji. Później pozew został zmieniony. Ostatecznie językoznawca domaga się 50 tysięcy oraz przeprosin.

Z kolei, Grzegorz Braun chce oddalenia pozwu. Twierdzi, że w aktach IPN znajdowały się materiały dotyczące Jana Miodka, które zaginęły. Wnosi o przesłuchanie świadków z IPN we Wrocławiu i Warszawie. Chce też kwarendy na poszukiwanie materiałów dotyczących Miodka w archiwach IPN. Proces rozpocznie się 4 października.

http://wiadomosci.onet.pl/1603897,11,1,0,120,686,item.html



Jerzy Zalewski - publicysta TV PULS program „Pod prąd”, reżyser filmowy, scenarzysta w rozmowie z Moniką Rotulską o stosunkach w TVP i III RP.



„Bez ukarania winnych, świat III RP nie tylko nie ma sensu, ale także najmniejszych szans na normalność” – mówi Pan w wywiadzie udzielonym dla „Obywatela” Rafałowi Górskiemu i Szymonowi Surmaczowi. Czy ma Pan jakąkolwiek nadzieję, na to, że winni zbrodni komunistycznych odpowiedzą za nie, że będzie normalnie?

To nie jest kwestia wiary czy nadziei, to jest konieczność, jeśli w Polsce kiedykolwiek ma być normalnie.

Rozmawiając z politykami odnoszę wrażenie, że nawet w ugrupowaniach, które dekomunizację i lustrację mają wypisaną na sztandarach już dawno zaniechano wszelkich prac nad rozwiązaniami prawnymi, które umożliwiłyby dokonanie owej „konieczności”, sprowadzającej się do sprawiedliwości dziejowej. Oczywistą konkluzją jest ta, że istnieje konieczność obalenia istniejącego sytemu władzy w Polsce…

Powiem tak… Szumne zapowiedzi wojskowej defilady w Warszawie napawały mnie „nadzieją”, że może ktoś jakiś pucz zrobi. Jednak samoloty przeleciały, czołgi przejechały i puczu nie było.

Media podawały, że „Kaczyńscy wzięli TVP”?

My rozmawiamy tu poważnie, czy robimy sobie jaja? Pyta mnie Pani o coś absurdalnego…

Redaktorzy, choćby z „Gazety Wyborczej” po objęciu prezesury TVP przez Bronisława Wildsteina odtrąbiły larum całkiem na poważnie…

Tak zwane środowisko „Gazety Wyborczej” przez lata, od momentu podpisania porozumień przy okrągłym stole, de facto te media posiadało, mówię tutaj o telewizji publicznej, żeby nie było wątpliwości. Tam siedzą faceci, którzy myślą i mówią „Gazetą Wyborczą”. No nie oszukujmy się, to są tacy ludzie hmm… z „Madagaskaru”. Dlatego zawsze, gdy się nawet palcem pogroziło w stronę tej głównej siły „oszustwa polskiego”, to znaczy mediów, które są kompletnie skorumpowane, mieliśmy do czynienia z medialną hucpą i wrzaskiem.

Wróćmy do prezesury Widlsteina…

Wildstein tam trochę zmienił. Niektórzy twierdzą, że wyrzucił akurat tych, którzy się do czegokolwiek nadawali. Podobno tyle samo włożył co wyjął, niekoniecznie ludzi przygotowanych fachowo i merytorycznie. Faktem jest, że trudno mu było takowych znaleźć skoro przez lata była to twierdza ludzi całkowicie obcych mu ideowo. Gdzieś tego fachu trzeba się przecież nauczyć…


Fot. Internet
Jerzy Zalewski - rocznik 1960. Reżyser

Twórca wielu filmów dokumentalnych i paradokumentalnych takich jak: „Biała rzeka” (1992), „Wieża Babel” (1993; o Edycie Stein), „Tata Kazika” i „Staszek” (1993 i 1995; oba o bardzie Stanisławie Staszewskim), „Oszołom” (1994; o Michale Falzmannie, odkrywcy afery FOZZ), „Był raz dobry świat” (1997; o opozycyjnym bardzie Janie Krzysztofie Kelusie), „Dysydent końca wieku” (1999; o radzieckim dysydencie Władimirze Bukowskim), „Obywatel Poeta” (2000; o Zbigniewie Herbercie i jego stosunku wobec PRL i rzeczywistości po roku 1989), „Serce Europy albo mysz, która ryknęła”(2000), „Bohaterowie romansu Kisiela” (2001), „Koncert 13 Grudnia” (2004), „Teatr wojny” (2005)„Dwa kolory” (historia polityczna Polski ostatnich dwóch dekad).

Od połowy 2005 roku prowadzi w Telewizji Puls program „Pod prąd”, w którym wystąpili między innymi Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Krzysztof Wyszkowski, Bronisław Wildstein, Izabella Falzmann, Elżbieta Morawiec, Ryszard Bugaj.

http://www.polskiejutro.com/art.php?p=12218
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Wto Wrz 11, 2007 11:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Telepie mnie raz w jedna, raz w druga strone. Tym razem telepnelo mnie w druga. A to za sprawa tekstu udostepnionego mi przez dr Adama Dziube.
Oto fragment: "1 lipca 1987 r. swoje wnioski z prowadzonych spraw dotyczacych osob podejrzewanych o zwiazki z SW przedstawil przyslany z Warszawy mjr St. Kawalec. Stwierdzil on pewne uchybienia wich prowadzeniu. Polegaly na roznej intensywnosci rozpracowan wobec roznych osob, przeciaganiu terminow czynnosci, braku aktualnych planow, sporych przerwach w doplywie informacji. Zalecal scalenie odrebnych spraw roznej rangi (SOR, SOS, KE) w jedna SOR "Osmiornica" wraz z analiza spraw dotychczas prowadzonych pod katem ich zasadnosci. Polaczone sprawy mialy zostac pogrupowane i stanowic wersje osobowe badz problemowe "Osmiornicy". Zalecal m.in. zakonczyc sprawy Szopy i Dytrego, przekazanie Soltysa do Lublina, a takze scalenie spraw Bugajskiego i Kowalczyk w jedna".
Alez "bardak". Co za balagan! Po czterech latach zabrali sie do laczenia danych, scalania wysilku. Ja bym ich wyslal za kare do "drogowki".
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Sro Wrz 12, 2007 7:34 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dlaczego Stasi interesowało się Panem?

- Pani z Instytutu Gaucka twierdzi, że z tego, co widziała wynika, iż zarejestrował mnie kontrwywiad Stasi. Wynikało to z jego oceny mojej działalności w Polsce. Być może miał z tym związek fakt, że w 1980 r. byłem w NRD. Kontrwywiad Stasi interesował się osobami, które potencjalnie mogą być zagrożeniem dla NRD.


NRD-owski wywiad i kontrwywiad interesował się wtedy wszystkim, co działo się w Polsce.
W ocenie ich działania nie należy ograniczać się do zagrożenia Niemiec. Służby te (nie tylko w NRD) działały priorytetowo w sprawie zagrożenia całego bloku socjalistycznego. Dowodem na to może być akcja ps. „Besinnung” („Opamiętanie”), założona zaraz po powstaniu solidarności w 1980r., w której to inwigilacji, ocenie i krytyce podlegali nie tylko członkowie opozycji, ale także członkowie władz partyjnych i państwowych PRL. Według mnie jednoznacznie wygląda to na przygotowanie się na wypadek wkroczenia „bratnich wojsk”.
Nie ufali nikomu. Dopiero ich własne sprawdzenie miało pokazać kto wróg, a kto prawdziwy, wierny komunista, któremu w razie „W” można zaufać.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Sro Wrz 12, 2007 10:09 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Edward Soltys napisał:
Alez "bardak". Co za balagan! Po czterech latach zabrali sie do laczenia danych, scalania wysilku. Ja bym ich wyslal za kare do "drogowki".


I tu masz Edziu racje! Trzeba rozpocząć akcje odebrania nieukom ich wysokich emerytur. Ja byłbym nawet za tym żeby chamów zdegradować.

Edward Soltys napisał:
"1 lipca 1987 r. swoje wnioski z prowadzonych spraw dotyczacych osob podejrzewanych o zwiazki z SW przedstawil przyslany z Warszawy mjr St. Kawalec. Stwierdzil on pewne uchybienia w ich prowadzeniu. Polegaly na roznej intensywnosci rozpracowan wobec roznych osob, przeciaganiu terminow czynnosci, braku aktualnych planow, sporych przerwach w doplywie informacji.


Co za bezczelność, to my po nocach w czynie społecznym drukowali na ramce, licząc na ich jakieś zainteresowanie, a oni nieuki, nie dopełniają podstawowych obowiązków operacyjnych.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Sro Wrz 12, 2007 11:23 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Evil or Very Mad Evil or Very Mad Evil or Very Mad

Byli też Fachowcy
http://www.itvp.pl/player.html?mode=0&channel=452&video_id=20744
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Sro Wrz 12, 2007 9:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kaziu,
Bylo gorzej niz myslisz. Nie tylko SB olewala robote. PG takze. Siedzialem pare dni z kapitanem z PG. Za duzo mi opowiadal i konfident, stary korniszon udajacy KPN-owca zapodal gdzie trzeba i kapitana przerzucili. Otoz zdarzylo sie i to na moim Osiedlu Paderewskiego w Katowicach, ze cala ekipa podwladnych kapitana stala sobie w bramie i obserwowala dom
i mieszkanie, bo szedl gruby przemyt z Jugoslawii. Kapitan nie klamal, bo to byla moja droga do autobusu i czesto widzialem pod tym blokiem rozne efektowne samochody. Wracajac do opowiesci, bylo zimno, ciemno i nudno, wiec ekipa kapitana walnela sobie jedna flache z gwinta, potem druga i zaniedbala obowiazkow. A ptaszki w tym czasie odlecialy.
Sam kapitan siedzial, bo zginela skrzyneczka z waluta i zlotem, za ktora odpowiadal. No popatrz, nawet kradly wyzarciuchy. A ja nie wyszedlem poza sliwki szabrowane za mlodu w ogrodkach.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Czw Wrz 13, 2007 9:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wyglada na to, ze mozna postawic hipoteze na temat organizacji pracy SB. Bywaly przypadki, ze ta sama osoba (figurantem) zajmowaly sie jednoczesnie rozne zespoly operacyjne. Zespoly te nie zawsze wymienialy miedzy soba informacje obnizajac w ten sposob sprawnosc swojego dzialania. Oto dwa przypadki.
Pierwszy dotyczy Slawka Bugajskiego. Wedlug jednego zespolu zostal on internowany w dniu 15 V 1982 r. i osadzony w Zabrzu-Zaborzu. Zwolniono go 24 VI 1982 r. I tak bylo w rzeczywistosci. Natomiast wedlug innego zespolu w dniu 1 VI 1982 r. przebywal on na wolnosci i organizowal rozne podburzajace dzialania.
Drugi przypadek dotyczy mnie. Wedlug jednego zespolu, w lipcu 1987 r. przebywalem w najlepsze w kraju i zalecano przekazanie informacji o mnie do WUSW w Lublinie, by sie mna dalej zajmowala. Natomiast inny zespol wiedzial, ze juz na poczatku marca 1987 r. wyemigrowalem do Kanady. I to bylo zgodne z prawda.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Edward Soltys
Weteran Forum


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 613

PostWysłany: Pią Wrz 21, 2007 12:28 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kontynuujac szukanie odpowiedzi na niezmiernie interesujace pytanie o organizacje pracy SB dotarlem do nastepujacej wypowiedzi fachowca zawodowo zajmujacego sie aktami SB. Mowa bedzie o tym jak kilka roznych wydzialow zajmowalo sie jedna osoba.
"Juz na obecnym etapie badan wydaje mi sie, ze mozna sformulowac kilka ogolnych wnioskow. Jeden z nich jest taki, ze rozpracowujacy srodowiska akademickie Wydzial III-1 KW MO Katowice (potem WUSW Katowice) prowadzil dzialania samodzielnie, nie do konca koordynowal swe poczynania z Wydzialem III (opozycja) i Wydzialem V (zagrozenie przemyslu)".
Czyli, ze znow wychodzi na balagan w SB, a nie super schowane super akta wyzszego rzedu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum