Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Człowiek idei - czyli recenzja "Kornela"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Servantes
Weteran Forum


Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 206

PostWysłany: Pią Wrz 14, 2007 6:37 pm    Temat postu: Człowiek idei - czyli recenzja "Kornela" Odpowiedz z cytatem

Tygodnik Solidarność nr 37 (990) 14 września 2007
za http://www.tygodniksolidarnosc.com/2007/37/6_czl.html

HISTORIA

Człowiek idei


Grzegorz Eberhardt

W czerwcu tego roku obchodziliśmy 25. rocznicę powstania organizacji Solidarność Walcząca. Odbyło się wiele spotkań, akademii, sympozjów. Prezydent RP wręczył odpowiednie odznaczenia działaczom tej antykomunistycznej, niepodległościowej organizacji. Przez chwilę Solidarność Walcząca zaistniała w mediach. Bardzo zresztą krótko, i nie we wszystkich mediach. Na pewno zbyt krótko wobec swego znaczenia, swej roli, jaką odegrała w latach walki z okupantem. Owa skromność medialna nie przynosi przecież ujmy SW. Natomiast niewątpliwie owa przesadna skromność jest jednym z dowodów jak wiele uczyniono w RP od roku 1989, aby nic się nie zmieniło.

Jednym z trwalszych przejawów minionej rocznicy pozostanie książka pt. "Kornel". Jej podtytuł informuje "Z Przewodniczącym Solidarności Walczącej Kornelem Morawieckim rozmawia Artur Adamski" (Wrocław. Kontra. 2007). Tytuł sugeruje laurkowatość pracy. Nic z tego! Autorowi udało się nadać swemu rozmówcy charakter medium, przez które opowiada o świecie. O miejscu i czasie. A więc o Polsce i jej historii. A przy tym opowiada, bardzo dokładnie o ruchu, którego tytułowy "Kornel" niewątpliwie był najgłówniejszym sprawcą.

A wszystko rozpoczęło się od działki pod Wrocławiem
na której trzeba było postawić siedlisko... Nie, chyba jednak rozpoczęło się od roku 1944, gdy Polska popadła w kolejną, po niemieckiej, niewolę, sowiecką, komunistyczną. Rodziło się lat kilkadziesiąt, rosnąc w atmosferze sprzeciwu, negacji istniejącego systemu, porządku w państwie. Rodziło myślowo, ideowo, ale i w sferach ludzkich, w przyjaźniach wspólnych wyjazdów na weekendy, spotkań imieninowo-urodzinowych. Przy spotkaniach, na które zaprasza się przyjaciół. Najlepsza metoda selekcji - przyjaźń. Kręgi ludzkie, które z czasem staną się nielegalną, podziemną organizacją. I już nie tylko przyjaźń, ale i solidarność, plus nieprzemakalność dla służb specjalnych.
Właścicielem wspomnianej działki pod Wrocławiem był Kornel Morawiecki. Warszawianin z urodzenia i dorastania. Później wrocławianin z wyboru. Ale po pierwsze - człowiek idei.
Zanim stał się bohaterem książki zatytułowanej jego imieniem, urodził się, dorastał, kształtował. Urodził w konkretnej rodzinie, o konkretnych patriotycznych przekonaniach. To ona go kształtowała, ale i Kościół. I sporo o tej ważnej roli kleru będzie mówił w książce. Także o komunistach, którzy "doceniając" tę rolę, powołają do życia tzw. księży-patriotów. Dziś o ich istnieniu i rozbijactwie w ogóle już się nie mówi. I dobrze, że Morawiecki ich wspomina. Mało także mówi się dziś o ogromnej roli w zaistnieniu w roku Solidarności nauczycieli szkolnych. To oni wychowali kadry tego ruchu. Morawiecki z sentymentem np. wspomina swą rusycystkę, panią Lachowicz, "rozkochaną w rosyjskiej kulturze. Nie sowieckiej - rosyjskiej!". To bardzo ważne rozróżnienie pomiędzy bolszewikiem, Sowietem a Rosjaninem.
Rodzina, Kościół, nauczyciele... Bohater książki mówi o sobie: "Bardzo długo ważniejszym zagadnieniem od polityki była dla mnie etyka". To ważne wyznanie, i nie zaskakujące, gdy zna się życiorys mówiącego, gdy wejrzy się w treść organizacji, która wokół niego się sformułowała.
Zanim zaistniała Solidarność Walcząca, była jeszcze np. pielgrzymka Jana Pawła II w roku 1979 do Polski. I pierwszy transparent wykonany przez Morawieckiego i jego przyjaciół: "WIARA - NIEPODLEGŁOŚĆ". Gdy przyjeżdża do Warszawy na pierwsze spotkanie z papieżem doznaje rozczarowania mieszkańcami stolicy. Wspomina dominację plotek dotyczących zgromadzenia na placu Zwycięstwa. Że będzie tłok, że ludzie się stratują... Dziś już tego się nie pamięta (albo raczej - nie chce się wspominać), ale, faktycznie, Warszawa poddała się tego typu esbeckim plotkom. Na placu Zwycięstwa było zaledwie 200 tysięcy ludzi!
A więc, książka jest cenna, m.in. dlatego, iż przypomina rzeczy, o których chciałoby się dziś nie pamiętać. I już chociażby, dlatego tę książkę tak dobrze, dokładnie się czyta. Nie ma w niej kalek, banałów, sloganów.
To był już czas mocnego wejścia w opozycję. Zmiany w Konstytucji wprowadzone w 1975 roku mocno zradykalizowały myślenie wielu Polaków, w tym i kręgu związanego z Morawieckim. Wydarzenia czerwca '76 roku, a dokładniej mówiąc - łatwość i względna powszechność organizowania się sił wrogich komunistom, były przełomem. Nagle się okazało, że można. Bo chciało się już przedtem!
Tu zauważa bohater książki: "Pamięta się dziś przede wszystkim o Komitecie Obrony Robotników, a przecież...".
SW, o ile miałoby się szukać korzeni tego ruchu, wywodzi się z ROPCiO, z powstałego z niego we Wrocławiu Klubu Samoobrony Społecznej. Klub próbował wydawać niezależne pismo o tytule "Biuletyn Dolnośląski". Jawność działania opozycji dobra była na etapie dyskusji, wykładów. Dla drukarstwa była formą samobójczą. I tu Morawiecki objawił się jako dobry, skuteczny organizator podziemnej działalności wydawniczej. "Biuletyn" szybko stał się gazetą ogólnopolską. A gdy już grupa Morawieckiego dysponowała bazą drukarską (sitodruk), podjęła także produkcję ulotek. Np. w roku 1980, z okazji wyborów, z wezwaniem do bojkotu "nie idziesz - nie kłamiesz!". To była wiosna, do sierpnia brakowało niewiele tygodni...
Jedną z ważniejszych inicjatyw kręgu Morawieckiego, w latach 1980-81 było sprowokowanie zaistnienia "Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej". Wspominając o nim, bohater książki wyznaje: "Oczywiście, wiedziałem, że świat pełen jest agentów KGB, ale jasne też dla mnie zawsze było, że normalni, przyzwoici ludzie stanowią większość". Tak, Morawiecki musiał być optymistą, bo tylko optymiści są zdolni do pozytywnych działań.

Stan wojenny nie zaskoczył
ani Morawieckiego, ani jego przyjaciół. Świadczy o tym choćby fakt, iż tylko oni dysponowali dalej bazą wydawniczą. Już 14 grudnia zaistnieli na rynku, kontynuując edycję związkowego biuletynu "Z dnia na dzień". Wychodził co dwa dni, w nakładzie 20-30 tysięcy... Dla Morawieckiego stan wojenny rozpoczął czas, długi jak się okaże, ukrywania się. Wspominając tamte lata, Kornel okrasza je dziesiątkami nazwisk osób, które umożliwiły mu tak długie wymykanie się "organom". Ta lista nie dłuży...
Od początku stanu wojennego Morawiecki miał kontakt z Władysławem Frasyniukiem. Wkrótce zaczynają się coraz wyraźniej różnić, co do koncepcji działania podziemia. Na przełomie maja i czerwca 1982 sytuacja dojrzewa do zaistnienia Solidarności Walczącej: ugodowość Regionalnego Komitetu Strajkowego nie odpowiada grupie zaistniałej przy Morawieckim. SW mówiła: całkowite obalenie komunizmu, pełna niepodległość Polski. Tu, Morawiecki i autor wspominają atmosferę tamtych dni, poczucie zagrożenia, poczucie nie pozbawione podstaw. Np. Ewa Kubasiewicz w Gdyni za działalność związkową otrzymuje 10 lat więzienia. Coraz to dochodziły informacje o tajemniczych przypadkach śmierci, ciężkich pobić.
Oczywiście nie obywa się, w książce wydawanej w roku 2007, bez archiwów IPN. Mówią one zresztą o Morawieckim bardzo dobrze, gorzej o strukturach RKS. SB w lipcu 1982 wprost uznaje skuteczność działania Kornela: "Uzasadnione naszą oceną sytuacji jest skoncentrowanie sił i środków na ujawnieniu i zatrzymaniu dr K. Morawieckiego (...), który posiada niewątpliwie aktualnie największe możliwości aktywizacji wrogiego podziemia". A przecież udało im się to dopiero po kilku latach, w 1987.
SW, stawiając na wydawnictwa, postawiło na sitodruk, technikę cichą, dyskretną w działaniu, a łatwą do nauczenia i zabezpieczenia technicznego. SW to Wrocław, ale i Jelenia Góra, Bolesławiec, Gdańsk, też i Warszawa, Łódź, Rzeszów, Szczecin. Słowem - cały kraj. Pod koniec '82 wydają "Naszą wizytówkę". Mowa w niej o rezygnacji z wszelkiej połowiczności rozwiązań: żadnej reformy ustroju, żadnego liftingu. To przydaje im nowych członków, działaczy. To przydaje także wzmożenie aktywności SB wobec nich. Działania te nie są zbyt skuteczne, jeśli wkrótce na rynku gazetek o tytule Solidarność Walcząca pojawia się ponad 20, a każda o innej redakcji, innej zawartości, wszak tym samym obliczu ideowym. To tworzy ogromną sieć kolporterską, czytelniczą. SW zaistniała także za granicą, stamtąd przychodziła pomoc finansowo-
-sprzętowa. SW nie korzystała z pomocy brukselskiego Biura Solidarności, nie korzystała, choć próby z tamtej strony i owszem miały miejsce, SW odmówiło. Dziś wiadomo, iż kierował nim agent SB, Jerzy Milewski (później ważna postać przy prezydencie Wałęsie - o czym też należy pamiętać). SW wspomagała "Kultura" paryska, wspomagali przyjaciele tam będący. Z kolei oni nie zapominali o wspomaganiu opozycji w Czechosłowacji, Rosji, Gruzji, na Ukrainie, Białorusi, Litwie. W miarę swych możliwości technicznych podsyłali im sprzęt, instrukcje obsługi, doradzali. Te działania musiały szczególnie mocno denerwować "organa". Pikanterii dodaje tu informacja, iż działania operacyjne wobec SW zamknięto dopiero w kwietniu 1990 roku, w 8 miesiącu rządów Tadeusza Mazowieckiego.

Sześć lat ukrywania
Aresztuje go specjalna grupa przysłana z Warszawy przez Kiszczaka. Jest rok 1988, od dawna trwają już przygotowania do "okrągłego stołu". Kontrwywiad prowadził także rozmowy z SW, zapowiadając rychłe... negocjacje. Jeśli SW wykreśli ze swego programu wszystko, co dotyczy Związku Sowieckiego i przestanie deklarować tak jednoznaczny antykomunizm, także dostąpi zaszczytu udziału w owych rozmowach. SW niczego nie wykreśla. W kwietniu 1988 Morawiecki wraz ze swym zastępcą Andrzejem Kołodziejem zostają wydaleni z PRL, lądują w Rzymie. Morawiecki od razu usiłuje powrócić do kraju. Jednak na Okęciu czeka go SB, znowu zostaje zapakowany do samolotu. Tym razem ląduje w Wiedniu. Tak to zmuszono go do bycia, przez kilka miesięcy ambasadorem Polski na Zachodzie. Jest oczywiście także ambasadorem SW, organizacji, której warszawska lewica laicka przydała łatkę organizacji terrorystycznej: "Chciałem jak najwięcej ludzi zapoznać z naszym nurtem Solidarności, który nazywałem niepodległościowo-antykomunistycznym. Pragnąłem spotkać się i z Polonią amerykańską i z amerykańskimi politykami".
I spotkał się, często zresztą odnosząc mieszane uczucia. Jak np. w rozmowie z Nowakiem-Jeziorańskim czy Zbigniewem Brzezińskim. Jest pewne, iż nie czuje się dobrze w tej, narzuconej przez "organa", roli. Poza tym zdaje sobie sprawę, iż przez cały czas jest pod kontrolą SB. W Londynie ze strony SB zabezpieczał go, jak dowie się po latach, redaktor Bogusław Wołoszański. W USA też opiekunów mu nie brakuje. Rzecznik prasowy rządu PRL, Jerzy Urban, zna każdą jego wypowiedź, nawet tę wygłaszaną w skromnych liczbowo kręgach. Starannie planuje ucieczkę, czyli powrót do kraju. Udaje się, do Polski przejeżdża na paszporcie przyjaciela. Kończył się sierpień 1988 roku.
Morawiecki nie ma zaufania do budowanego już przez stolarzy okrągłego mebla. Uważa, iż: "Przy zasiada się po to, by osiągnąć zbliżenie stanowisk. Raczej nie po to, by dokonać rzeczywistych, ustrojowych zmian". Nie wszyscy w SW zgadzają się z taką opinią. Przeważa jednak postawa kontestacji "okrągłego stołu". Generalnie, SW ma nadzieję, iż swym krytycyzmem wspomagają radykalniejsze elementy Solidarności uczestniczące w rozmowach z władzami.

Dziś Morawiecki tak ocenia
przełom: "W 1989 roku Polacy wygrali z komunizmem, ale przegrali z komunistami". W efekcie "Trzecia Rzeczpospolita narodziła się jako twór etycznie kaleki". W roku 2007, jako wykładowca uniwersytecki ma problem z wytłumaczeniem studentom, "że opłaca się być człowiekiem uczciwym, że warto być z walczącymi o słuszną sprawę, a nie ze zdrajcami. Ja nie wiem, jak można uzasadnić kilkakrotnie wyższe emerytury oprawców od emerytur ich ofiar".

Ale przecież jednak warto było!
"Nie ma w Europie komunizmu, rozpadł się Związek Sowiecki. Mamy niepodległość. Zagrożenie nuklearne jest dziś mniejsze niż przed laty. Uzyskaliśmy to wszystko niemalże bez rozlewu krwi. Czy warto było? Po stokroć: tak! Nasz nowy świat daleki jest od świata z naszych marzeń. Ale to jest lepszy świat od tego, który był. Przed Tobą, przed Twoim pokoleniem stoi zadanie dalszej jego poprawy."
Przecież już pisałem powyżej, iż Morawiecki jest optymistą!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum