Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piotr Lisiewicz: Nieznane fakty z życiorysu W. Brochwicza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sro Lis 14, 2007 1:47 pm    Temat postu: Piotr Lisiewicz: Nieznane fakty z życiorysu W. Brochwicza Odpowiedz z cytatem

http://wiadomosci.onet.pl/1451401,2677,czlowiek_z_cienia,kioskart.html

Piotr Lisiewicz/13.11.2007 14:51 GAZETA POLSKA

Człowiek z cienia

Nieznane fakty z życiorysu Wojciecha Brochwicza

Gdyby ktoś chciał poszukać człowieka – symbolu III RP, to nie byłby nim ani Aleksander Kwaśniewski, ani Lech Wałęsa, lecz Wojciech Raduchowski-Brochwicz.

Pracował już dla Ryszarda Krauzego, Aleksandra Gudzowatego, UOP, Platformy Obywatelskiej, Janusza Kaczmarka, solidarnościowych i postkomunistycznych rządów. Dwa lata temu jego nazwisko łączono z aferą Jaruckiej, która wyeliminowała kandydata na prezydenta Włodzimierza Cimoszewicza. To jego środowisko rozdawać będzie karty, gdy chodzi o służby specjalne za rządów PO. Tymczasem "Gazeta Polska" dotarła do nieznanych faktów z życiorysu Brochwicza. W Krakowie kojarzony z podziemiem, w Białymstoku pracował pod koniec lat 80. jako... sekretarz ds. kształcenia ideologicznego i propagandy zarządu wojewódzkiego ZSMP. Jak twierdzi, był wysłannikiem podziemia edukującym aktyw tej organizacji.

Wojciech Raduchowski-Brochwicz i jego środowisko rozdawać będzie karty w służbach specjalnych – ta informacja krąży od paru tygodni po Warszawie. Sam Brochwicz mówi, że wyklucza objęcie stanowisk w administracji państwowej. – Od wielu lat nie pracuję w służbach – mówi "Gazecie Polskiej". – Nie chcę być z nimi kojarzony, bo to szkodzi mojej pracy adwokata.

Ale informacji, że rządzić będzie jego środowisko, już tak stanowczo nie zaprzecza. – Moi znajomi to profesjonaliści i bardzo szczerze życzę im, żeby wykorzystywali tę wiedzę z pożytkiem dla Polski – mówi.

Ostatnio o Brochwiczu głośno było jako o obrońcy byłego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka. Kontrowersje budził fakt, że Brochwicz zasiada jednocześnie w radzie nadzorczej Biotonu. Firmy, której głównym współwłaścicielem są Ryszard Krauze i Prokom.

Czas pułkowników

Zaniepokojenie powrotem grupy Brochwicza nie dotyczy dziś tylko jednego środowiska politycznego.

– Dla mnie jest jasne, że rządzić będą pułkownicy i będą chcieli nas zniszczyć – mówi jeden z polityków PiS. "Uosobienie patologii służb specjalnych" – tak określił Brochwicza niedawno były marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Ten pozwał go za to do sądu. Także lider PiS Jarosław Kaczyński o potencjalnej koalicji z PO mówił: "Nasz warunek jest jeden: nie wpuścimy tam ludzi pokroju Sienkiewicza, Miodowicza czy Brochwicza, bo wiemy, z kim mamy do czynienia. Nie będzie w Polsce rządów pułkowników z naszym udziałem".

Prof. Andrzej Zybertowicz swoje zaniepokojenie tłumaczy następująco: – Rozległe powiązania Brochwicza z tzw. oligarchicznym biznesem, zakres gospodarczych przedsięwzięć, w jakie był i jest zaangażowany, powoduje, że wieści o możliwym wpływie jego środowiska na służby specjalne należy przyjmować z niepokojem. Mogłoby to oznaczać utrudnienie wykonywania przez owe służby bardzo ważnego zadania – monitorowania działań środowisk gospodarczych, istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.

Ale ten powrót nie wywołuje entuzjazmu także w zupełnie innych kręgach. Katarzyna Piekarska, była posłanka SLD, dwa lata temu kierowała sztabem Włodzimierza Cimoszewicza – kandydata na prezydenta. – Nie wierzę w to, by Jarucka działała sama – mówi "GP". – W historyjkę, że zwierzyła się ona ginekologowi, który skierował ją do Wojciecha Brochwicza, a ten skontaktował ją z Konstantym Miodowiczem, nie uwierzył chyba nikt. Dziwi mnie, że dziś na ławie oskarżonych zasiada tylko Jarucka.

Pierwsza niespodzianka: Brochwicz nie działał w WiP

Ile twarzy ma Wojciech Brochwicz? Artur Zawisza, były poseł Prawicy Rzeczpospolitej, odpowiada na to pytanie tak: – To postać bardzo szczególna. O nobliwej aparycji, kojarząca się z początkiem niepodległej Polski, opozycyjnym WiP-em i szlacheckim herbem. A w rzeczywistości związana z mrocznym klimatem lat 90.

Opozycyjna przeszłość Brochwicza kojarzona była dotąd w niemal wszystkich jego życiorysach z Ruchem Wolność i Pokój. Działający od 1985 r. w podziemiu WiP znany był z manifestacji związanych m.in. z odmową składania przysięgi wojskowej. Pojawiały się na nich hasła pacyfistyczne i ekologiczne.

Ale pytani przez nas działacze WiP Brochwicza... nie pamiętają. Marek Kurzyniec wspomina: – O tym, że Brochwicz był w WiP, dowiedziałem się dopiero w latach 90. Nie zetknąłem się z jego działalnością, mało tego, nie przychodził nawet na piwo do Żaczka, gdzie się bywaliśmy.

Także Jan Rojek, więzień polityczny z czasów PRL, a dziś dziennikarz krakowskiego ośrodka TVP, nie pamięta Brochwicza. – Nigdy go wówczas nie widziałem, nie słyszałem o jego działalności. Możliwe, że znał się wtedy z Kostkiem Miodowiczem.

Sam Brochwicz na pytanie o WiP odpowiada zaskakująco: – Nie byłem w WiP. Działałem w solidarnościowym podziemiu.

Według życiorysu podawanego przez "Wprost" Brochwicz oprócz tego, że był "działaczem WiP", w latach 80. działał w krakowskiej opozycji. W stanie wojennym był jednym z założycieli Studenckiego Komitetu Obrony Demokracji (na którego czele stanął Jan Rokita) oraz krakowskiego NZS.

Potem wyjechał z Krakowa. Życiorysy mówią o jego pracy na Uniwersytecie Warszawskim. Jak ustaliliśmy, chodzi o ówczesną białostocką filię UW. – Byłem asystentem, zajmowałem się filozofią prawa – potwierdza Brochwicz.

Druga niespodzianka: opozycjonista w ZSMP

Żaden z życiorysów Brochwicza nie podaje jednak informacji o tym, że opozycjonista z Krakowa pracował w Białymstoku w... zarządzie wojewódzkim ZSMP. W rozmowie z nami zaskoczony Brochwicz przyznał, że zajmował się w ZSMP szkoleniem ideologicznym. Chwilę po tej rozmowie zadzwonił ponownie: – Przypomniałem sobie, jak nazywała się moja funkcja. Sekretarz do spraw kształcenia ideologicznego i propagandy.

Jak to możliwe? Jak tłumaczy Brochwicz, działał tam... z ramienia podziemia, pod zmienionym nazwiskiem. Jakie działania na jego rzecz tam prowadził? – M.in. edukowałem to środowisko – odpowiada.

Według Brochwicza po kilku miesiącach w ZSMP dowiedziano się, kim jest naprawdę. – Pan o tym pewnie nie napisze, ale gdy zorientowano się, kim jestem, zaproponowano mi miękką rezygnację. Ale już było za późno. Pracę znalazłem w pogotowiu ratunkowym. Pełniłem tam funkcję sanitariusza noszowego.

Wersja Brochwicza wzbudziła wśród byłych opozycjonistów krakowskich, z którymi rozmawialiśmy, ogromne zaskoczenie. Według samego zainteresowanego potwierdzić ją może Jan Rokita. Asystentkę Rokity Elżbietę Kruczkowską poprosiliśmy o rozmowę z byłym liderem PO, który wycofał się z polityki. Do momentu zamknięcia numeru nie była ona możliwa.

Jeśli przyjąć to, co powiedział nam Brochwicz, za dobrą monetę, nasuwa się pytanie: dlaczego nigdy o swej chlubnej – bo na rzecz "Solidarności" – działalności nie mówił?

Pułkownik Raduchowski senior

Od jednego z naszych informatorów usłyszeliśmy, że w wąskim gronie osób, które cokolwiek słyszały o białostockiej pracy Brochwicza, krążyła inna wersja niż ta, którą podał nam zainteresowany. Sprawcą wyjazdu miał być ojciec, zaniepokojony działalnością syna w podziemiu i starający się wyciągnąć go z kłopotów.

Informacja, że ojciec Brochwicza, kojarzonego z pacyfistycznym WiP, był szefem znienawidzonego przez WiP-owców Studium Wojskowego na Uniwersytecie Jagiellońskim, pojawiła się w mediach niedawno, bo dopiero 28 sierpnia 2007 r. w "Rzeczpospolitej".

WiP-owcy Kurzyniec i Rojek zgodnie mówią, że w przeciwieństwie do Brochwicza jego ojca znali doskonale. Kurzyniec wspomina: – Z płk. Raduchowskim walczyliśmy, można powiedzieć, honorowo. On chciał mnie wyrzucić z uczelni, ja wysłać go na emeryturę. Także Witold Gadowski, obecny prezes krakowskiej TVP, miał styczność z płk. Raduchowskim. – Klasyczny aparatczyk od ideologii – charakteryzuje.

Małgorzata Subotic napisała też, że Wojciech Raduchowski zmienił nazwisko na Brochwicz, bo to jego rodzinny herbowy przydomek. W rozmowie z dziennikarką "Rz" Brochwicz tłumaczył, że nazwisko zmienił w 1990 r., gdy był sekretarzem komisji weryfikującej esbeków.

W rozmowie z nami podał inną wersję: zmiana ta miała służyć zakamuflowaniu prawdziwej tożsamości w Białymstoku.

W szkole wywiadu w Kiejkutach

W 1988 r. Brochwicz został radcą prawnym. Po przemianach 1989 r. awansowali jego krakowscy znajomi. Jak opowiadał w mediach, do pracy w MSW namówił go w 1990 r. Bartłomiej Sienkiewicz, dawny kolega z opozycji. Zaś rekomendował ówczesny poseł OKP Jan Rokita, przewodniczący sejmowej Komisji Nadzwyczajnej ds. Działalności MSW. "Powtórzył: trzeba pomóc Kozłowskiemu, trzy miesiące i wracasz do domu. Z trzech miesięcy zrobiło się prawie dziesięć lat" – mówił w wywiadzie dla "GW" w 1999 r.

Brochwicz pełnił niezwykle ważną funkcję – sekretarza w centralnej komisji weryfikującej oficerów SB. Dawała ona dostęp do tajemnic, które poznało tylko bardzo wąskie grono.

Na początku lat 90. Brochwicz odbył przeszkolenie w słynnej szkole szpiegów w Kiejkutach. Informacje, jakie podawał na ten temat mediom, zmieniały się. W wywiadzie z 1999 r. w "GW" na pytanie "Czego nauczył się Pan w szkole wywiadu w Kiejkutach?" odpowiedział: "A kto powiedział, że tam byłem?". Oraz: "Nigdy nie twierdziłem, że byłem w Kiejkutach". Z tekstu "Rz" z 2007 r. dowiadujemy się, że "według Brochwicza" szkolenie odbył on w 1992 lub 1993 r. oraz "nie chce powiedzieć, kto był w grupie szkolących się razem z nim". Według gazety, szkolenie dawało możliwość nawiązania kontaktów w Stanach Zjednoczonych. W mediach można było przeczytać, że Brochwicz kończył owiane tajemnicą szkolenia w USA.

W UOP Brochwicz był m.in. zastępcą Miodowicza jako szefa kontrwywiadu. Na przełomie lat 1991–1992 znalazł się w grupie oficerów UOP, którzy pojechali do Moskwy w poszukiwaniu materiałów dotyczących pożyczki udzielonej PZPR przez KPZR. W 1992 r. przeszedł do Straży Granicznej. Pracował też w NBP za czasów Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Z "Rz" dowiadujemy się też o innych kontaktach: "To dzięki znajomości z gen. Tadeuszem Rusakiem miał doskonałe kontakty z WSI, gdy w okresie rządu Buzka Rusak nimi kierował".

U Buzka, Belki i Gudzowatego

W 1997 r. za rządów Jerzego Buzka Brochwicz wrócił do MSW – został wiceministrem. Odszedł stamtąd po konflikcie z Januszem Pałubickim, koordynatorem ds. służb specjalnych, dotyczącym kontroli GROM i dymisji gen. Sławomira Petelickiego. Brochwicz uczestniczył w tworzeniu GROM na początku lat 90. Do dziś przyjaźni się z Petelickim.

Po objęciu władzy przez SLD Brochwicz był członkiem komitetu konsultacyjnego przy szefie ABW Andrzeju Barcikowskim. Premier Marek Belka proponował mu też objęcie stanowiska szefa Agencji Wywiadu po dymisji Zbigniewa Siemiątkowskiego. Brochwicz miał odmówić. W 2000 r. był członkiem sztabu kandydata na prezydenta Andrzeja Olechowskiego.

Powrócił do działalności prawniczej; został partnerem w firmie Smoktunowicz&Falandysz. Następnie założył własną kancelarię. Wspólnie z Petelickim wszedł do rady nadzorczej Biotonu, części imperium Krauzego.

Jako prawnik Brochwicz pracował też dla Aleksandra Gudzowatego. Przedstawiał mediom stanowisko Gudzowatego dotyczące gazociągu jamalskiego oraz współpracy z Gazpromem. Gudzowatego reprezentował też w procesie z Lechem Kaczyńskim.

Sprawa Jaruckiej

W 2005 r. asystentka Włodzimierza Cimoszewicza zarzuciła mu fałszerstwo w oświadczeniu majątkowym. Było to przyczyną wycofania się Cimoszewicza z kampanii prezydenckiej. To właśnie Brochwicz, będący wówczas członkiem PO, skontaktował Jarucką ze swym znajomym Konstantym Miodowiczem, który nagłośnił sprawę w komisji śledczej. Zarzuty okazały się nieprawdziwe. Szefowa sztabu Cimoszewicza Katarzyna Piekarska mówi dziś: – Kto usiłował wpłynąć w ten nieuczciwy sposób na wynik wyborów, powinna ustalić prokuratura. Dziwne, że do tego nie doszło.

Obecność Brochwicza w popierającej wówczas lustrację PO musi wydawać się czymś tajemniczym, gdy przytoczymy jego stanowisko wobec lustracji z 1999 r., zgodne ze strategią jej przeciwników. W "GW" mówił: "Moje akta jako człowieka opozycji zostały zniszczone w 1989 r. Możliwe jest też fałszowanie dokumentów. W czasie weryfikacji wielu oficerów SB zeznało, że prowadzili fałszywych agentów, sporządzali fikcyjne dowody werbunku".

Jak mówią nasi informatorzy, po sprawie Jaruckiej Brochwicz nadal funkcjonował w otoczeniu polityków PO. – Miał kontakty nie tylko z Miodowiczem, ale także, o czym mało kto wie, z Komorowskim – mówi jeden z nich. Inny rozmówca, polityk PO, dodaje: – Brał udział w tworzeniu programu PO, m.in. dotyczącego bezpieczeństwa oraz zagrożenia terrorystycznego.

Pojawił się też jako obrońca Janusza Kaczmarka, kreowanego przez opozycję na ofiarę PiS.

Posłowie PO Paweł Graś i Konstanty Miodowicz mimo próśb nie porozmawiali z nami.

Sam Brochwicz powiedział nam, że nie jest już doradcą PO ani jej członkiem. Ale w kontekście polityków, którzy mają teraz stanąć na czele służb, pada nazwisko Krzysztofa Bondaryka. To dobry znajomy Brochwicza – znają się z pracy w Straży Granicznej i jako wiceministrowie MSWiA z czasów Tomaszewskiego. Znajomym Brochwicza jest także ogłoszony już kandydatem na ministra sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

Kim jest naprawdę Wojciech Brochwicz? Artur Zawisza mówi: – Dziś w świecie politycznym często pada pytanie, czy Brochwicz pozostaje człowiekiem służb, jakoś przez nie trzymanym, czy jest już singlem, postacią działającą samodzielnie.

W kontekście dzisiejszych zaprzeczeń co do związków ze służbami warto przytoczyć fragment wywiadu Brochwicza dla "GW" z 1999 r.: "– Jest Pan tajnym współpracownikiem UOP? – Nie. – Ale gdyby Pan nim był, odpowiedź byłaby taka sama? – Oczywiście".

***

Żaden z życiorysów Brochwicza nie podaje informacji o tym, że opozycjonista z Krakowa pracował w Białymstoku w... zarządzie wojewódzkim ZSMP. W rozmowie z nami zaskoczony Brochwicz przyznał, że zajmował się w ZSMP szkoleniem ideologicznym. Chwilę po tej rozmowie zadzwonił ponownie: – Przypomniałem sobie, jak nazywała się moja funkcja. Sekretarz do spraw kształcenia ideologicznego i propagandy. Jak to możliwe? Jak tłumaczy Brochwicz, działał tam... z ramienia podziemia, pod zmienionym nazwiskiem. Jakie działania na jego rzecz tam prowadził? – M.in. edukowałem to środowisko – odpowiada.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum