Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

SOCJOLOGIA DWORSKA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Pią Paź 13, 2006 7:05 pm    Temat postu: SOCJOLOGIA DWORSKA Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/media/artykul.aspx?id=59

SOCJOLOGIA DWORSKA

Jest to jeden z wielu tematów tabu. Socjolodzy nagłaśniani, czyli ważni politycznie nie wzięli się znikąd. Są ważnym segmentem - najważniejszym po działaczach i dziennikarzach - warstwy, którą Stanisław Michalkiewicz nazwał szlachtą postkomunizmu. Dają uzasadnienia status quo, są wysłuchiwani we wszystkich dyskusjach telewizyjno-radiowych, ich elaboraty umieszcza się w weekendowych dodatkach do dzienników. Nie mowa tu, rzecz jasna, o wszystkich. Chodzi o grupę profesorów i doktorów, którzy tłumaczą masom czemu ich odczucia są niewłaściwe.


W sondażu zleconym przez "Rzeczpospolitą" w połowie lipca 2005 r. 72% ankietowanych życzyło sobie powołania Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, 67% otwarcia archiwów IPN dla wszystkich, 62% dekomunizacji (nr z 26 07.2005) Wyniki te korespondują z innymi badaniami robionymi przez lata.

Dlaczego więc wyborcze poparcie dla PiS było o tyle słabsze? Dlaczego Polacy konsekwentnie popierający dekomunizację, lustrację i sanację państwa - nie głosują (lub głosują tylko w jakiejś części) na partie, które to chcą przeprowadzić? Można by roboczo założyć, że to ekonomiczny przechył na lewo odstraszył od tych partii wyborców.

Ale ilu "dzikich lustratorów" miało takie podejście?

Pojawiają się inne wyjaśnienia. Podpowiadać je może choćby słynna wpadka ośrodka Gfk Polonia na pięć dni przed II turą wyborów prezydenckich, kiedy to Donald Tusk miał zdobyć 64% głosów - i wyniki te opublikowała ta sama poważna gazeta (już bez Macieja Łukasiewicza, co prawda). Niektórzy politycy sugerowali wówczas, że podobne sondaże powstają na polityczne zamówienie.

Powstaje zasadnicze pytanie o wiarygodność sondaży w ogóle. Postawił je swego czasu prof. Ireneusz Krzemiński, ale więcej już na ten temat nie pisał. A przecież 90% treści analiz politycznych zawiera odnośniki do tych "naukowych badań", za jakie uchodzą badania sondażowe.

Medialna szlachta postkomunizmu
Jest to jeden z wielu tematów tabu. Socjolodzy nagłaśniani czyli ważni politycznie nie wzięli się znikąd. Są ważnym segmentem - najważniejszym po działaczach i dziennikarzach - warstwy, którą Stanisław Michalkiewicz nazwał szlachtą postkomunizmu. Dają uzasadnienia status quo, są wysłuchiwani we wszystkich dyskusjach telewizyjno-radiowych, ich elaboraty umieszcza się w weekendowych dodatkach do gazet. Ma się rozumieć; nie wszyscy. Chodzi o jakichś 30 profesorów i doktorów, którzy tłumaczą masom czemu ich odczucia są niewłaściwe. W każdym "liczącym się" tytule prasowym jakiś utytułowany socjolog tłumaczy nam nasz świat. Socjologia dworska z lat 70. i 80. - w latach 90., za dotknięciem czarodziejskiej nóżki Okrągłego Stołu, stała się rzekomo dostarczycielem obiektywnego obrazu społeczeństwa.


Prof. Lena Kolarska-Bobińska jest jedną z czołowych "medialnych" socjolożek. Prof. Andrzej Tyszka (ma tytuł lecz to się nie liczy; jako niesłuszny politycznie nie występuje w mass-mediach) wyjaśnił niegdyś w "Nowym Państwie", że modus operandi zmienił się tylko zewnętrznie: "By zwyciężyć dziś w dyskusji prowadzonych przez uczonych ogranicza się po prostu możliwości wyrażania alternatywnych poglądów - a nawet nie dopuszcza do ich zaistnienia. W czasach komunistycznych grożono utratą zatrudnienia (...) dziś tamuje się dopływ pieniędzy na sfinansowanie konkurencyjnych badań czy niezależnych inicjatyw poznawczych, blokuje się publikację wyników, utrudnia ich wejście w obieg. (...) Mimo pewnych roszad personalnych wielu z tych, którzy decydowali o obliczu polskiej socjologi w PRL, także dzisiaj ma poważny wpływ na jej kształt. (...) Jednak nie wszyscy znaczący badacze są b. aktywistami lub rewizjonistami PZPR (...) teraz zajmują przede wszystkim pozycje ‘demoliberalne’ lub socjaldemokratyczne. (...)

Socjologia lat 80., uprawiana pod auspicjami Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, sprzyjała komunistom; nikt tego jednak otwarcie nie mówił, za to wszyscy uważali się za zasłużonych opozycjonistów. Za fasadą ‘epoki transformacji’ trwają nadal stare schematy i metody. Dzisiejsza socjologia stanowi mutację swojej poprzedniczki z czasów PRL. Musi dojrzeć nowe pokolenie..."

Nie sposób tych "uczonych" odróżnić od zwykłych publicystów. Dobrym przykładem jest "naukowy" i "obiektywny" komentarz jakiego udzieliła „Gazecie Wyborczej” jedna z czołowych medialnych socjolożek, Lena Kolarska-Bobińska, po wypadnięciu za wyborczą burtę Unii Wolności. Oto odchodzi formacja "romantyczna"; zbyt piękna, by szare masy mogły ją docenić. Złośliwiec mógłby dopowiedzieć, że zwłaszcza Paweł Piskorski z kolegami mieli tyle romantyzmu, że ten aż się nie mógł zmieścić w tunelu pod Wisłostradą.

Podobni "naukowcy" przez długie lata tłumaczyli, że ciemny lud tylko by kradł i lenił się, więc bat kapitalizmu rodem z karykatur marksistowskich bardzo mu się przyda. Dane na poparcie swoich tez nie były im potrzebne; ktoś, kto ma tytuł, nie ma już czasu na jakieś weryfikacje. A jeśli już trzeba je podać - to potem można je właściwie oświetlić. Badania CBOS przeprowadzone jesienią i wiosną 1991 r. wykazały, że - jak podało "Życie Warszawy" z 4 kwietnia 1991 roku - "najzagorzalszymi antysemitami są osoby rzadko chodzące do kościoła". Cóż z tego; przez następne 15 lat tłumaczono nam jak to Kościół podsyca antysemityzm i ksenofobię.

Inny przykład. Referat Jacka Wasilewskiego na IX Ogólnopolskim Zjeździe Socjologicznym w 1994 r. pt. "Od nomenklatury do nowej elity - i z powrotem" pokazał, że już rządów Hanny Suchockiej ponad 50% właścicieli Polski Ludowej znalazło się ponownie na wyżynach hierarchii społecznej: w bankach, w przedsiębiorstwach i urzędach państwowych, w biznesie, w polityce. Tę samą wymowę miała zbiorcza praca z 1995 r. "Elity III RP: reprodukcja czy wymiana". Z danych w niej przytoczonych jasno wynikało, że nastąpiła kooptacja wybranych członków antypeerelowskiej opozycji do dawnych, nieco przemalowanych struktur. Pamiętam komentarz do niej prof. Edmunda Wnuka-Lipińskiego: potrafił tak wszystko pomieszać i naciągnąć, że wyszło mu (zwłaszcza w rozmowie z Moniką Olejnik), iż w sumie jednak nastąpiła wymiana.


Są oczywiście socjolodzy rzetelni i pracowici. Prace Anny Gizy-Poleszczuk, Elżbiety Tarkowskiej, a zwłaszcza praca zbiorowa "Kulturowy wyraz przemian społecznych" pod red. Barbary Fatygi, przynoszą dużo wiedzy o chaosie kulturowym, w jaki wtrąciła Polskę polityka sprzyjająca rozwojowi amnezji społecznej. Bardzo ważne są studia Jacka Wasilewskiego i Andrzeja Zybertowicza o ukrytych strukturach politycznych. Nie można też pominąć ksiażki "Głowy hydry" nestorki polskiej socjologii, prof. Anny Pawełczyńskiej; także z powodu jej metodologicznej uczciwości. Nie prezentuje ona swoich obserwacji jako pracy naukowej - są to po prostu jej przemyślenia. Tyle, że zawierające prawdy, których próżno szukać u jej młodszych "kolegów".

W ostatnich kilku latach pojawili się w mediach nieliczni socjolodzy, którzy odbiegają od myślowych schematów prezentowanych przez dominujące grono "ekspertów". Można tu wymienić panie prof. Barbarę Fedyszak-Radziejowską i Jadwigę Staniszkis czy prof. Zdzisława Krasnodębskiego. Także Tomasz Żukowski dystansuje się czasem od swoistej partii naukowców, którą oznaczyć można skrótem PPS, rozszyfrowanym jako Polska Poprawność Socjologiczna. Wszystkim im jednak przylepiono, zwłaszcza po ostatnich wyborach, etykietkę osób związanych z partią rządzącą.

Czy istnieje socjologia bezstronna?


Socjolog wybrany przez władców mediów ma większe znaczenie polityczne od innych naukowców - a jednak wie gdzieś w głębi duszy, że jego dyscyplina z nauką sensu stricte nie ma wiele wspólnego. Jak przyznaje prof. Tyszka: "Socjolog ma ograniczać się do opisu zjawisk, powstrzymując się od ich oceny. Tymczasem w praktyce badań empirycznych zakaz ten jest stale łamany. Już formułując pytania ankiety socjolodzy w sposób ukryty przypisują własny system wartości respondentom. Nie istnieje socjologia autonomiczna i bezstronna. Aby zażegnać kryzys nauk społecznych trzeba, aby badacze otwarcie ujawnili wartości, jakie wyznają i mieli odwagę ich bronić tak w nauce, jak w życiu publicznym."

Dobrą tego ilustracją będzie klejnot mojego archiwum, który warto tu przedstawić. Jest to studium "Społeczeństwo przyszłości", które dotyczyło przede wszystkim stosunku młodych Polaków do innych narodów. Skupia ono jak w drogocennym pryzmacie całe spektrum manipulacji, półprawd i dogmatów ideologicznych - prezentowanych przez autorów jako obiektywne osądy naukowe.

I tak czytamy:

"Nastawienia niechętne wobec innych narodów i narodowości mogą przeradzać się w postawy nacjonalistyczne. Jednak integracja narodu taką drogą nie jest w dłuższej perspektywie dla niego korzystna. (...) Proces godzenia tożsamości narodowej z szerszą tożsamością europejską nie będzie łatwy... (...)

Jedną z ważniejszych konstatacji jest stwierdzenie rozbieżności między odpowiedziami osób deklarujących poparcie dla zasady równości ras i narodowości a ich przekonaniem, że ‘są takie narodowości lub grupy wyznaniowe, które nigdy w sposób właściwy nie przyjmą naszego sposobu życia’. Wielu akceptujących równość narodowości jednocześnie uważa, że są lepsze i gorsze sposoby życia i ludzie innych narodowości powinni przyjmować ten nasz... Tego rodzaju sprzeczności świadczą o niespójności myślenia młodych Polaków. (...) Postawy ksenofobiczne co prawda nie zdominowały myślenia i działania młodych, ale dość trwale występują w tym środowisku.” A wskazuje na to fakt, że „postawę ksenofobiczną cechuje 20,3% młodych Polaków, którzy deklarują brak sympatii do innych narodów."


Oto więc, czego dowiedzieli się (implicite) studenci, których z pewnością zmuszono do studiowania tego "Studium":
1. Ksenofobia to nie fobia wobec obcych - a po prostu brak sympatii.
2. Istnieje jakieś "środowisko młodych Polaków".
3. O ksenofobii świadczy pogląd, że są lepsze i gorsze sposoby życia (np. ten w USA i ten w Korei Północnej czy w Iranie).
4. Istnieje tożsamość między poglądem o prawnej równości różnych grup etnicznych a poglądem, iż wszystkie one przyjmą "w sposób właściwy nasz sposób życia". I odwrotnie: ktoś, kto nie wierzy w to ostatnie, odrzuca zasadę równości (wobec prawa).
5. Istnieje jakaś "tożsamość europejska".
6. Jest wiedzą powszechną, że nacjonalizm nie jest korzystny dla narodu. Nie trzeba więc tłumaczyć czym on się różni od patriotyzmu i szowinizmu - ani na czym zasadza się system państw narodowych, które konstytuują obecnie tzw. ład międzynarodowy.

Cóż może zrozumieć ze świata młody człowiek wykarmiony tymi naukami? Jak to się np. dzieje, że jednorodne etnicznie Irlandia, Bawaria i Estonia - wyprzedzają w tempie rozwoju resztę Europy, która dostąpiła dobrodziejstw multikulturalizmu? By nie wspomnieć o poziomie przestępczości i innych wskaźnikach zdrowia społecznego.
Studium bez przyszłości... taka nazwa byłaby chyba uczciwsza.

Najważniejsze pytanie dla polskiej socjologii
Czasem profesor doznaje iluminacji - dostrzega to, co widzą od dawna zwykli ludzie z ulicy. 23 stycznia 2003 roku prof. Paweł Śpiewak ogłosił w "Rzeczpospolitej" artykuł "Koniec złudzeń":

"Od 12 lat wprowadza się prawne rozwiązania antykorupcyjne. Korupcji to nie przeszkadza. Powiedziałbym: wprost przeciwnie. Wniosek z tego wynika dramatyczny. Prawo słabo broni przed nadużyciami. Jeżeli tak jest, to znaczy, że polska demokracja ma charakter fasadowy. Wybory jeszcze się odbywają, a głosy zapewne liczone są skrupulatnie, ale już wybrańcy zachowują się tak jakby prawo w Polsce nie zawsze musiało obowiązywać. Propozycja łapówki, z którą wystąpił Lew Rywin, jest szokująca tyleż swą bezgraniczną szczerością, ile tym, że może być czymś normalnym dla naszego porządku politycznego. Zapewne liczne ustawy się ‘kupuje’ w taki lub inny sposób i pisze pod lobbies, pod aktualne interesy. (...)
System polityczny Polski jest chory... Okazało się, że ową chorobę przenieśliśmy razem z instytucjami i personelem z PRL. (...)
Coś ostatecznie pękło i się skończyło. (...) Bardzo wiele wskazuje, że III Rzeczpospolita wyczerpała swoje możliwości samonaprawy. Czas zacząć myśleć o IV Rzeczypospolitej."

Potem profesor został posłem i zapomniał o swym odkryciu - lecz nie ten trywialny fakt jest tu ważny. Chodzi o to, że. naukowiec nie potrafi podać ani jednej liczby, ani jednego badania; nic z jego tytułu nie wynika.

Socjologia polska stanie się prawdziwą nauką, gdy będzie w stanie odpowiedzieć na jedynie dla nas ważne politycznie pytanie: ilu ludzi starego systemu usadowionych w nominalnie nowym wystarczy, by zablokować wszelkie zmiany?

Jak do tej pory wiemy tylko, że w Polsce ich liczba jest wystarczająca. Ale do takiego osądu nie potrzeba 20 tys. socjologów.

Krzysztof Raszyński

_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Nie Paź 15, 2006 11:29 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak, tak pokazywać jedynie słusznych i zamilczać wszystkich innych!!!
Ale swoją drogą to prosić eksperta by za nas myslał to tak samo jak prosić by ktoś pił za nas, gdy mamy pragnienie!

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum