Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Wolne Słowo" o stanie wojennym i znaczeniu IPN

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Sro Gru 12, 2007 3:27 pm    Temat postu: "Wolne Słowo" o stanie wojennym i znaczeniu IPN Odpowiedz z cytatem

Von: "stalinism" <stalinism@wp.pl> Ins Adressbuch
An: Undisclosed-Recipient@,
Betreff: "Wolne Słowo" o stanie wojennym i znaczeniu IPN
Datum: Wed, 12 Dec 2007 13:36:32 +0100

Stowarzyszenia “Wolnego Słowa” zaprasza na spotkanie w Warszawie i Łodzi
Stowarzyszenie “Wolnego Słowa” w Warszawie , w 26 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, 13 grudnia 1981 roku organizuje refleksyjno -wspomnieniowe spotkanie obywatelskie dla przypomnienia tamtych wydarzeń i skutków społeczno-politycznych jakie one spowodowały w Polsce. Zapowiedziano program i tematy spotkania. Niestety, większość ludzi, która powinna uczestniczyć w tym spotkaniu, nie będzie mogła wziąć e nim udziału, z przyczyn obiektywnych, a przede wszystkim finansowych

Omawiane zagadnienia:

1. czy utworzenie IPN ułatwiło badania nad historią najnowszą - próba oceny

2. czy dokumenty zgromadzone w IPN stanowią wystarczający materiał dla opisania historii najnowszej

3. czy przywracanie dobrego imienia antykomunistycznemu podziemiu ma polegać tylko na ujawnianiu tajnych współpracowników i funkcjonariuszy?

4. czy powinno się ujawniać i opisywać pojedynczych współpracowników służb specjalnych czy całe struktury zaangażowane w rozpracowanie konkretnych osób i środowisk.


Wypowiedź dra Leszka Skonki na temat organizacji spotkania i znaczenia IPN

Dziękuję za zaproszenie, ale nie wezmę udziału w spotkaniu ani w Warszawie ani Łodzi, z przyczyny prozaicznej, ze względu na koszty przyjazdu (mam 800 zł emerytury), Myślę, że z podobnych przyczyn nie przyjedzie wielu innych działaczy. Mimo, że mam pierwszą grupę inwalidzką nadal działam aktywnie, głównie przez Internet i w ramach Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmu, którym kieruję od 18 lat.

Ad rem. Niektóre pytania są tak oczywiste, że nie ma potrzeby na nie odpowiadać. IPN zrobił przez okres swojego działania tak wiele, że nie da sie tego przecenić. Szczególnie nie można nie docenić znaczenia wydawanych przez IPN certyfikatów “pokrzywdzonego” . Wywołało to wściekłość, nie tylko w środowisku funkcjonariuszy i agentów SB, ale także, wśród tych, którzy każdego niewygodnego lub potencjalnie zagrażającego ich karierom, pomawiali przez lata o agenturalność. Przed takimi pomówieniami nie można było się przedtem obronić. Czy przynieść zaświadczenie z SB, że się nie współpracowało z tą instytucją? To dopiero IPN stwierdzał autorytatywnie , że nie ma dowodów współpracy. Niektórzy byli działacze kierownictwa Solidarności nie ukrywają pretensji do tych, których pomawiali, a którzy okazali się niewinni. Warto by było ujawnić także nazwiska tych osób i grup, które świadomie, niekiedy z inicjatywy SB, oskarżali bezpodstawnie ludzi niewinnych, krystalicznie czystych moralnie. Warto też szerzej odpowiedzieć na 3 pytanie (temat, zagadnienie ?), “czy przywracanie dobrego imienia antykomunistycznemu podziemiu ma polegać, tylko na ujawnianiu tajnych współpracowników i funkcjonariuszy? Otóż NIE. Ofiary stalinizmu i komunizmu oczekują nade wszystko zadośćuczynienia, naprawienia wyrządzonych im, i ich najbliższym krzywd, choćby w formie moralnej. To zadanie powinno być preferowane, choćby ze względów wychowawczo- obywatelskich.

Ujawnienie nazwisk funkcjonariuszy, współpracowników, donosicieli i ukaranie ich, jest ważne, ale najważniejsze jest naprawienie krzywd ich ofiarom. Tym bardziej trzeba się śpieszyć, że coraz więcej z nich odchodzi z tego świata Od 18 lat, żadna ekipa rządząca “solidarnościowa” i “postsolidarnościowa”, nawet nie próbowała coś w tym kierunku uczynic., jak gdyby chciała tą postawą wyrazić aprobatę dla postępowania władz PRL i metod SB. IPN powinien także przyczynić się do publicznego ujawnienia, ceny jaką musieli płacić poszczególni , niezależni działacze przedsierpniowej opozycji, za swoją obywatelską, patriotyczną postawę. To prawda, że ceny te płacono świadomie i dobrowolnie i były różnego rodzaju i wagi. Niektórzy poświęcali kariery zawodowe, naukowe, prawnicze, dziennikarskie, wojskowe, nauczycielskie, awanse, chociaż lubili, a nawet kochali swój zawód, np. naukowca,dziennikarski, nauczycielski, do którego często przygotowywali się kilkanaście lat . Dlatego tak ważne społecznie i pilne jest wyrażenie publicznego, imiennego uznanie za ich poświecenie i wyrządzone krzywdy, nie tylko przez władze PRL, ale także przez tzw. “swoich”. Jak perfidne metody stosowali rzekomo “swoi”, ilustrują dwa z wielu przykładów, które opisało w październiku 1980 roku , dwoje aktywnych działaczy Solidarności dużych przedsiębiorstw we Wrocławiu i Stanisław Wądołowski – lider Solidarności ze Szczecina




List aktywnego działacza Związku, Romualda Popłonka

DO ZAKŁADOWYCH KOMITETÓW ZAŁOŻYCIELSKICH NIEZALEŻNYCH SAMORZĄDNYCH ZWIĄZKÓWÓW ZAWODOWYCH WROCŁAWIA.

Jesteśmy grupą przedstawicieli Zakładowych Komitetów Założycielskich z kilku zakładów Wrocławia.

Nasze nazwiska i nazwy zakładów znajdują się na końcu tego listu, a połączył nas NIEPOKUJ O NASZ WSPÓLNY CEL, O NIEZALEŻNE SAMORZĄDNE ZWIĄZKI ZAWODOWE. Co jest przyczyną tego niepokoju? Otóż od pewnego już czasu jesteśmy świadkami rzeczy niezrozumiałych, w wielu wypadach wręcz sprzecznych z zasadami demokracji, to znaczy z tym, do czego wspólnie przecież dążymy. ( List powstał 24 .1980 września 1980 r., przyp. LS). I może nie doszłoby do napisania tego listu, gdyby nie kilka spotkań z ludźmi tak samo zaangażowanymi w budowę naszych Związków, u których zauważyliśmy ten sam niepokój. Niezrozumiałą np. jest dla nas sprawą to, że nasz wspólny Statut, który ponoć powstał i o którym była mowa w Gdańsku, jeszcze do nas nie dotarł. Nie braliśmy też udziału w przygotowaniu Statutu, nikt go z nami nie konsultował i nikt nas nie informował o postępie prac. A przecież mieliśmy to zagwarantowane grubo wcześniej. Ta gwarancja zresztą powinna wynikać z samej zasady demokracji. Uważamy, że mamy pełne prawo wiedzieć, co ktoś w naszym wspólnym imieniu podpisuje, a podstawowym obowiązkiem Komitetu Założycielskiego z pl. Czerwonego jest nas o tym informować. Nie dotyczy to zresztą tylko Statutu. Lech Wałęsa w Gdańsku zanim podejmie uchwałę dotyczącą wszystkich zakładów pracy, zwołuje ich do siebie i pyta o zdanie. A czy nasz Komitet Założycielski z pl. Czerwonego kiedykolwiek o coś pytał? Przecież było mówione – „nic o nas bez nas”. Tymczasem, gdy chodzimy na plac Czerwony, to z wyjątkiem 3- 4 osób stale spotykamy nowe twarze w Zarządzie. Bo Komunikaty KZ NSZZ dowodzą, że zmiany w Prezydium następują przeciętnie dwa razy w tygodniu, ponieważ gdy weźmiemy spisy członków obecne i początkowe zaraz zauważymy brak kilku osób np. Skowrońskiego, Talara, dra Skonki i innych. Jest za to wielu nowych nazwisk, jak np. Modzelewski, Turkowski, Rak, Pieprz, Pawlik itp., którzy przecież nie dostali się do Komitetu Założycielskiego w drodze wyborów, ponieważ wyborów do naszej reprezentacji związkowej jeszcze nie było.



Są to, więc ludzie, których w ogóle nie znamy, i których nie wybieraliśmy. Padło już nazwisko dra Leszka Skonki. Pamiętamy dobrze jak sobie gardło zdzierał próbując z nas zrobić – jeszcze w MKS na Grabiszyńskiej w autobusie, potem dopiero na placu Czerwonym, znawców, a przynajmniej dobrych propagatorów idei Związków. Na jego wykłady – pamiętamy to dobrze – zawsze waliły tłumy i nikt nie wychodził, mimo tego, że nieraz trzeba było cały wykład stać. Słuchaliśmy go pilnie i widać było, że jest to człowiek oddany całym sercem sprawie przekazania nam Elementarza Niezależnych Związków. Kto był ostatniej nocy na Grabiszyńskiej, ten widział jak Jerzy Piórkowski ( przewodniczący Komitetu Strajkowego we Wrocławiu, przyp. Red.). osobiście wciągnął dra Leszka Skonkę na podwyższenie i wobec całej zgromadzonej na hali załogi i delegatów strajkujących zakładów dziękował serdecznie za wkład pracy. I nagle dra Skonkę się usuwa, ponieważ stał się zły. Cały czas był dobry, dopiero ostatnio stał się zły. A maże stał się zły dopiero dla ludzi, którzy ostatnio pojawili się w Komitecie Założycielskim na placu Czerwonym i dlatego musiał odejść. I dlaczego nie była to decyzja Jerzego Piórkowskiego, bo gdyby była to by nas o tym poinformowano. Tymczasem nie mamy już ani Skonki, ani Piórkowskiego, o którym co prawda się mówi, że jest chory, ale tylu u nas przywódców jest chorych, że nie wiadomo czy można to brać poważnie. Wszystkie te refleksje nasuwają nam podejrzenie, że na pl. Czerwonym coś się niedobrego dzieje i że ludzie, którzy tam są postępują wobec nas nieuczciwie, a nawet wrogo.



Wobec tego uważamy za konieczne powołać nowy Międzyzakładowy Komitet Założycielski NSZZ, nie pytając nawet o zdanie obecnego. Musimy mieć NASZYCH przedstawicieli w MKZ, takich, których darzymy największym zaufaniem, wobec których nie wysuwamy żadnych zastrzeżeń i którym z całkowitym spokojem powierzymy reprezentowanie i prowadzenie naszych wspólnych spraw. Zwracamy się, więc z gorącym apelem do wszystkich Zakładowych Komitetów Założycielskich NSZZ Wrocławia o wydelegowanie najwartościowszych, Waszym zdaniem, przedstawicieli, spośród których wszyscy będziemy mogli wybrać w drodze demokratycznych wyborów ludzi, którym ufnie oddamy w ręce nasze sprawy związkowe. Zapraszamy was w piętek 26.09. br. ( ...) Wrocław ul. Kamienna 145

Autorem listu był Romuald Popłonyk przewodniczący Komitetu Założycielskiego NSZZ w Polmozbycie, a sygnatariuszami listu i m.in.

Jerzy Smakowski z Wojewódzkiego Urzędu Poczty Wrocław, Henryk Pasek z PBDiM, Elżbieta Potoczek z PBDiM, Stanisław Grześków z ZNTK, Ryszarda Bieńkowska z ZOZ- Krzyki, Andrzej Jędrzejewski z Wrocławskiej Centrali Mat. Bud., Bogusław Zbijewski z Biura Projektów Bud. Komunalnego Wrocław, Adam, Skowroński z Kombinatu Geolog. Zachód, Henryk Sularz z Międzywoj. Spółdzielni Inwalidów „Odra”, Andrzej Talar z woj. Zrzeszenia Prywat. Handlu i Usług w Wałbrzychu. Na skutek „zabiegów” ( recte nacisków, przyp. LS.)Henryk Pasek, Adam Skowroński, Stanisław Grześków, kilka dni później także Ryszarda Bieńkowska wycofali swoje podpisy. Mimo wycofania zaproszenia spotkanie się odbyło...


JAK MORDOWANO PRAWDĘ O POWSTANIU "SOLIDARNOŚCI ?
Szczecinski lider "Solidarności" Stanisław Wądołowski mówi o niszczeniu pamięci o rzeczywistych twórcach "Solidarności ".



" Dzisiaj tak bardzo mało mówi się o roli sierpniowych strajków w Szczecinie, a przecież to Szczecin w ogromnej mierze przyczynił się do budowy Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność". ( 1) Byłem przewodniczącym wówczas czteroosobowej delegacji naszego szczecińskiego Komitetu Strajkowego do Gdańska . W Gdańsku postanowiono, że muszą zostać załatwione dwa wspólne dla Gdańska i Szczecina najważniejsze postulaty, tj zapewnienie bezpieczeństwa strajkującym oraz utworzenie wolnych związków zawodowych. My w Szczecinie z tego trudnego zadania wywiązaliśmy się . Propozycję utworzenia Ogólnopolskiego Komitetu Strajkowego doradca Bronisław Geremek , Tadeusz Mazowiecki, będący wówczas w Gdańsku, odradzili. Dziś jestem przekonany, że wtedy ci doradcy myśleli wyłącznie o sobie, gdyż powstały Komitet wzmocniłby wyłącznie strajkujących. Niestety o tym się teraz nie mówi, bo wszystko przykryła propaganda rządowa, Gdańska i Wałęsy A w naszym Szczecinie ? - Tu utworzono nowy związek NSZZ "Solidarność" z działaczami PZPR , z takimi jak Edward Radziewicz, Longin Komołowski ,. Inni , którzy obecnie kierują środkami masowego przekazu , a nie byli w pamiętnych dniach w Komitecie Strajkowym. Nie było również naszych posłów. Senatorów, prezydenta i wojewody, wybranych przez "Solidarność" . zarejestrowaną w 1989 roku. I chyba stąd się bierze brak w studiu telewizyjnym rozmów z autentycznymi przywódcami sierpniowych strajków, twórców Porozumienia i Związku NSZZ "Solidarność", w którym Szczecinianie wiedli jedną z pierwszoplanowych ról. Wszystko to służy do zamazania autentycznych wydarzeń, wymazania z pamięci osób i zdarzeń ówczesnych sierpniowych gorących dni. By przedstawić inny obraz tym, którzy ponosili i ponoszą największe ofiary i koszty, tj. robotnikom i tej garstce intelektualistów pierwszych doradców NSZZ "Solidarność " , którzy nie bacząc na własne interesy służą innym. Wśród nas widzimy dr. prof. Andrzeja Tymowskiego, który w ostatnich trudnych chwilach wspierał nasze rozmowy na tematy gospodarcze z rządem . Widzimy również pana mecenasa Władysława Siłę-Nowickiego , niestrudzonego w walce ze złem i bezprawiem. Wtedy do nas nie dotarł, został po drodze zatrzymany przez SB i odesłany do Warszawy . Jest i prof. Romuald Kukułowicz, mój serdeczny przyjaciel , pierwszy doradca "Solidarność" wysłany w czasie strajku do Gdańska przez śp. Kardynała Stefana Wyszyńskiego . I jest jeszcze wielu przyjaciół z tych trudnych sierpniowych strajków . Maria Chmielowska , która notowała wynegocjowane postulaty. W. Juszczak , K. Fiszbejn, T. Małek, J. Corde, Jan Wojtowicz, Józef Wasilewski i wielu innych, bez których nigdy nie moglibyśmy wygrać strajku. Ówczesny sierpień sprzed 10 lat był nadzieją na lepsze wszystkich Polaków, Tej nadziei nie odebrała wojna wywołana przez ekipę Wojciecha Jaruzelskiego przeciw narodowi . Prowadzona przez nas walka dała rezultaty . Nadzieję odebrał Lech Wałęsa , którego rękoma, doradcy rozbili Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Do władz dzięki autorytetowi "Solidarności" dostali się ludzie , którzy okrutnie wykorzystali nieświadomość tych , którzy w trudnych pamiętnych dniach ponosili najwyższe koszty. Dziś czują się oszukani, spychani na dno ubóstwa. Ci tzw. działacze "Solidarności" rządzący wraz z komunistami, godzą w ludzi oraz pozwalają się bogacić różnym kombinatorom. Sprawiedliwość i demokracja jest tak samo daleko od ludzi jak dawniej (...) Stanisław Wądołowski ( "Sprawy i Ludzie", miesięcznik, nr 5 (416) - 15 września- 15 października 1990 r. S. Wądołowski). (Uwaga! Zachowano styl oryginalny Autora wypowiedzi)

P.S. Także przemilcza się świadomie prawdę o strajkach sierpniowych we Wrocławiu, Wałbrzychu, Jastrzębiu. Dzisiejszy liderzy "Solidarności "najchętniej w ogóle przemilczają sierpień 1980 i okres powstawania Związku, a uciekają do okresu stanu stanu wojennego. Czynią to dlatego, że we władzach "S" nie ma w ogóle ludzi tamtego okresu. Po prostu ci, którzy działali w opozycji przedsierpniowej i przygotowywali sierpniowe strajki, zostali usunięci z szeregów Związku, gdyż sprzeciwiali się upolitycznienia go i przekształcenia w partię polityczną. Nie dotyczyło to tylko ludzi związanych z KOR-em i środowiskami Kościoła, który czuwał, by jego delegaci także załapali się przy przejmowaniu władzy w państwie. Niekiedy wygląda to komicznie , gdy mówi się o przedsierpniowej opozycji , o strajkach, ale nie wymienia się działaczy tamtego okresu. Ta postawa obozu AWS powoduje , że społeczeństwo uważa tę grupę osób za oszustów, kłamców . A prawda jest np. taka , że w okresie strajków sierpniowych we Wrocławiu, strajkujący byli osamotnieni. Wielu ludzi po prostu bało się oficjalnie zbliżyć do strajkujących i wręcz odmawiało wszelkiej pomocy, np. prawnicy, dziennikarze

Rządy sprawowane pod szyldem Związku Zaw. "Solidarność " okazały się bardziej szkodliwe niż tzw. rządy komuny w PRL. Trafnie to ocenił wrocławski publicysta Wiesław Wodecki ( "Magazyn Tygodniowy Gazety Wrocławskiej " 6.08.99



LIST DZIAŁACZKI – Magdaleny Zaboklickiej z Wrocławia

Do Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” we Wrocławiu

„ Na początku wyjaśniam; to, co napiszę dotyczyć będzie zebrania, które odbyło się w piątek ( 17.10.1980), W auli Politechniki (Wrocławskiej, przyp., LS.), A raczej spraw tam poruszanych. Właściwie powinnam zabrać głos na zebraniu, tak nakazywało mi moje sumienie. Jeżeli tego nie zrobiłam to, dlatego, że należę do osób nieśmiałych, nie umiem przemawiać publicznie, a ponadto zanim wypowiem swoje zdanie, muszę sobie rzecz najpierw przemyśleć. A więc przemyślałam, ale niesmak i przygnębienie, jakie napełniły mnie niektóre fragmenty zebrania, niektóre wypowiedzi, a może jeszcze bardziej reakcja sali na te wypowiedzi nie opuściło mnie dotąd. Wybaczcie, że piszę o swoich osobistych odczuciach. Cóż mogą one obchodzić Was. Którzy macie tyle i tak doniosłych obowiązków na swoich barkach? A jednak wysłuchajcie, bo to jest głos z dołu”, i to głos – wierzę w to, na pewno nie odosobniony, wyrażający odczucie jakiejś części aktywu związkowego. Chodzi mi tu o sprawę dr Skonki, ale nie o niego ”jako takiego”, lecz o to, co się wokół tej osoby dzieje, i jak się dzieje. Właśnie jak się dzieje. Z dr Skonką zetknęłam się po raz pierwszy na szkoleniach prowadzonych w pierwszej połowie września (1980 r.) w budynku przy placu Czerwonym, gdy w dusznej, przepełnionej sali po kilka godzin dziennie wykładał takim jak ja „świeżo upieczonym” aktywistom związkowym „abecadło związkowe”. Jego widoczne dla wszystkich zaangażowanie i jego trud budziły uznanie słuchaczy. Wybaczcie mi, że pozwolę sobie znów na osobiste wynurzenia: wstępowałam w tym okresie czasu często do Waszej siedziby, nawet już nie koniecznie po komunikaty, czy konkretne informacje, ale czasem tylko z zewnętrznej potrzeby, jak do miejsca – wybaczcie patos, z którego bije źródło Odnowy. W tym, że taki kult czułam do tego miejsca była niemałą zasługą właśnie dr Skonki. Potem były jakieś, niezbyt jasne dla „szerokiego aktywu” oświadczenia, bodaj, że w Komunikacie nr 4 i jakieś jeszcze mniej jasne!!) Pogłoski, z których wynikało, że drogi dr Skonki i Prezydium MKZ rozeszły się.. Trochę dziwiliśmy się (mówię o paru osobach, które również bywały na wykładach i z którymi zdarzało mi się na ten temat rozmawiać, ale nawet nie tak bardzo, bo przecież taki to już teraz burzliwy czas, że ciągle i chyba wszędzie ścierają się poglądy, opinie, przekonania, wybuchają spory i sprzeczki. Potem było zebranie w dniu 3 października, na którym wasze Prezydium przedstawiło się delegatom z zakładów pracy, i na którym omówiono działalność MKZ. Mówiono także o prowadzonym przez MKZ szkoleniu. Wymieniono jako pioniera p. Skowrońskiego( przepraszam, jeśli pomyliłam nazwisko), a Skonce nic. Jakby nigdy nie istniał. Byłam niemile zaskoczona, naturalnie nie tylko ja jedna. Sądziłam, bowiem, że niezależnie od tego, czy Skonka się „odłamał”, czy nie, należało przecież wspomnieć o nim), O wkładzie jego pracy, zwłaszcza, że wkład ten był przecież niemały. Ale jeszcze i to przemilczenie można by uznać za gafę, niemiłą, ale wybaczalną, w tym gorącym okresie. Jednak to, czego widownią stała się aula Politechniki, gafą już nazwać się nie da. To było gorszące i zasmucające widowisko. Już sposób, w jaki niszczył, ( bo chyba tylko tak można to określić) Skonkę p. mecenas Kaszubski, nie był piękny, ale cóż p. Kaszubski jest prawnikiem, a oni - wiadomo – przywykli z człowieka, o którym mówią robić anioła lub diabła, w zależności od tego, czy bronią, czy też oskarżają; to już takie ich „ skrzywienie zawodowe”.

Trudno, bardzo trudno uwierzyć nam, którzyś my słuchali wykładów dr Skonki, aby był on agentem, jak to nader wyraźnie insynuował w swoim krasomówczym wystąpieniu mec. Kaszubski.

Oczywiście Skonka mógł nie mieć racji i pewnie jej rzeczywiście nie miał twierdząc, że powinny powstać związki regionalne, a nie jeden ogólnopolski. Ale przecież taki sam pogląd wyznawali podobno - jak to nas chyba właśnie p. Kaszubski uświadamiał na poprzednim zebraniu – głosili przedstawiciele gdańskiego MKZ, a mimo to nikt nie poddawał w wątpliwość ich intencji). Uważam, że wystarczyło w swoim czasie oświadczyć, – bo jednak ludziom się jakaś informacja należała-, że pan Skonka nie jest już członkiem Prezydium, ponieważ obstawał przy swoich poglądach na niektóre kwestie ruchu związkowego, wbrew zdaniu większości Prezydium MKZ, wobec czego obecnie w tym, co głosi nie reprezentuje już MKZ-etu, a jedynie siebie samego. I to byłoby w porządku. Mniejsza jednak o wypowiedź p. Kaszubskiego, bo to, co było dalej było znacznie gorsze. Wystąpił ten młody człowiek, nazwiskiem chyba Jabłoński (Zenon, przyp. LS) i zaczął dość nerwowo, ale przecież nie obraźliwie, wygłaszać zarzuty pod adresem Prezydium. Z sali zaczęły się gwizdy i protesty. I wtedy, prowadzący zebranie, zamiast uciszyć salę, kazał mu zejść z mównicy.

Nie należało tego robić. I to kimkolwiek mówca by był i cokolwiek chciałby powiedzieć. To się niestety nazywa tłumienie krytyki, a tego Wam, szermierzom demokracji pod żadnym pozorem robić nie wolno. W naszym Związku przecież ma być lepiej, szczerzej, sprawiedliwiej niż w tych starych instytucjach, przeciwko, którym występujemy. To prawda, że teraz jest czas walki i bardzo ważna jest jedność, ale przecież najważniejsza jest Demokracja. Bo to o nią walczymy. A nie można o nią walczyć gwałcąc jej zasady. Nie mówmy sobie, że to tylko teraz, na razie tak musimy. Jeżeli tak zaczniemy, to później będziemy te metody stosować i zawsze znajdziemy na nie jakieś usprawiedliwienie.

Najbardziej przerażające i odrażające było wystąpienie ostatniego mówcy ( tego z Kontroli Dochodów Państwa, nazwiska nie zanotowałam). Typowy demagog w najgorszym tego słowa znaczeniu. Miotał się i rzucał obelgami, a ludzie na sali pobudzeni w swoich najniższych (zdajmy sobie z tego sprawę) instynktach, żywiołowo klaskali, zaś Prezydium... Słuchało i akceptowało.

A ja słuchałam i przypominały mi się różne wstrząsające sceny z literatury i filmów, np. nazistowskie wiece, gdy Hitler dochodził do władzy; albo obrazek, jak rozjuszony tłum kamieniuje kobietę, dobrze nie wiedząc, za co, to znów, gdy linczują Murzyna i jeszcze inne tym podobne.

Powtarzam nie chodzi mi o Skonkę i jego zwolenników, choć oczywiście nie jest dobrze, jeśli ich krzywdzicie, ale nie to jest najważniejsze. Ważniejsze jest to, że historyczny wir wydarzeń wyniósł Was na piedestał. Przypadła Wam ważna i zaszczytna rola. Ku wam wracają się teraz z nadzieją oczy i serca społeczeństwa. Nie zapominajcie, więc co sobą reprezentujecie i jaką stratę poniesie idea, której służycie, jeżeli nie będziecie umieli godnie jej służyć. Powiesiliście na sali, w której odbywało się zebranie Krzyż. Inna sprawa, czy to stosowna okazja, aby Go wieszać, ale jeżeli już powiesiliście to pamiętajcie, co on symbolizuje. Strzeżcie się, aby w imię Krzyża nie zapalać stosów dla czarownic. Jest to, bowiem największa krzywda, jaką człowiek może wyrządzić Bogu.

Maria Magdalena, Żaboklicka, Wrocław ( podkreślenia red.)

Jak się okazało ostrzeżenie miało proroczy charakter? Istotnie „Solidarność” zapaliła stosy dla nieprawomyślnych Polaków i płoną one nadal pod tym samym szyldem. (L.Skonka)

PS. Tego typu krytyczne listy władze Solidarności niszczyły, pod pretekstem , że są inspirowane przez SB lub innych przeciwników Solidarności (przyp. LS).
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum