Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Krajobraz po Suboticiu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Czw Lis 09, 2006 1:53 am    Temat postu: Krajobraz po Suboticiu Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/media/artykul.aspx?id=178

Krajobraz po Suboticiu

Sprawa Milana Suboticia jeszcze długo będzie odbijała się czkawką w polskim dyskursie publicznym. Zamiast bowiem weryfikować fakty podane w publikacji "Gazety Polskiej" i zdobywać nowe, które miałyby je potwierdzić, dziennikarze zajęli się demaskowaniem jej autorów jako stronników PiS oraz kuriozalnymi wezwaniami autorów tekstu do ujawnienia swoich informatorów. Co gorsza jednak, do grona niezależnych ekspertów w tej sprawie awansowali ludzie służb specjalnych.

Gorączkowa, niespójna i pełna manipulacji obrona Milana Suboticia przed zarzutami "Gazety Polskiej" przez większość mediów, nieodwracalnie przesunęła granicę przekazu medialnego dotyczącego przedstawiania spraw związanych ze służbami specjalnymi."Nigdy nie byłem agentem WSI. Jestem głęboko przekonany, że bezczelnym kłamstwem jest również powoływanie się przez 'Gazetę Polską' na takie ustalenia komisji weryfikacyjnej WSI. (...) Nie będę udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Oszczerstwami pod moim adresem zajmą się prawnicy" – napisał Milan Subotić w swoim oświadczeniu, zaprzeczając temu, co napisała o nim "Gazeta Polska" w artykule "WSI na wizji". Oświadczenie to jest jednak manipulacją, bo Subotić nie odnosi się do całości zarzutów GP, a więc do tego, że współpracował z wojskowymi służbami od 1984 roku. Zapewne świadomie odniósł się jedynie do części artykułu mówiącej o współpracy już w III RP (autorzy publikacji utrzymują, że od ok. 1993 roku był współpracownikiem WSI) wiedząc, że akta dotyczące tego okresu nie mogą być odtajnione.

Mimo wydania przez Suboticia tak cynicznego i agresywnego oświadczenia, kierownictwo TVN starało się go przedstawić jako zaszczutą ofiarę nagonki, pisząc, że "w wyniku insynuacji 'Gazety Polskiej' znalazł się w stanie psychicznym uniemożliwiającym sprawowanie funkcji". Szefostwo stacji zapewniało, że nie miał on żadnego wpływu na treść ostatniego wydania tego programu "Teraz My": O treści programu nie był nawet poinformowany. Nie przedstawiono na to jednak żadnych dowodów. Mimo, że Milan Subotić był od dawna jedną z najważniejszych osób w stacji, zaczęto go przedstawiać jako człowieka, który zajmuje się wyłącznie układaniem ramówki.

Inne wypowiedzi pracowników stacji szły w kierunku dyskredytacji autorów publikacji. Edward Miszczak określił artykuł GP jako "reportaż o charakterze tabloidalnym", wtórowała mu w programie "Teraz My" Janina Paradowska z "Polityki", która obwieściła, że publikacja GP nie spełnia podstawowych standardów dziennikarstwa. Najlepiej jednak ton wypowiedzi obrońców Suboticia oddaje wypowiedź rzecznika prasowego koncernu ITI Andrzeja Sołtysika, który w Programie 3. Polskiego Radia oznajmił: Stoimy na stanowisku, że Milan Subotić nie kłamie. Kłamie "Gazeta Polska".

Stosowanie takiej swoistej taktyki faktów dokonanych miało zapewne miejsce ze względu na to, że przeciwnikiem był niewielki tygodnik, który, jak się wydawało, łatwo będzie zakrzyczeć. Przekonuje o tym także to, że media broniąc Suboticia, stawiały zupełnie kuriozalne żądanie ujawnienia przez "Gazetę Polską" jej informatorów.


Front obrony Suboticia
Z pomocą Suboticiowi przybyli także jego obecni i byli koledzy, którzy wystawili mu świadectwo moralności: "Milan jest człowiekiem bezkompromisowym, uczciwym i rzetelnym, nie ulegającym naciskom. (...) Do czasu ujawnienia całej prawdy nie możemy się jednak godzić na deptanie godności człowieka i egzekucję bez procesu". Oświadczenie tej treści podpisały m. in. obecne gwiazdy TVN: Katarzyna Kolenda-Zaleska, Grzegorz Kajdanowicz i Grzegorz Miecugow oraz twórca "Faktów", obecnie dziennikarz Polsatu, Tomasz Lis.

Nie bardzo wiadomo o jakie "deptanie godności" i jaką "egzekucję bez procesu" chodziło autorom listu. Miał on raczej stworzyć atmosferę grozy, niż odzwierciedlał realną sytuację. Ofiarą chciano zrobić Suboticia, podczas gdy "deptano godność" autorów demaskującego go artykułu. Ciekawą metodę informowania o sprawie zastosowano na portalu interia.pl, gdzie notka nosiła tytuł: "Subotić agentem: Wszyscy zaprzeczają". Kim są owi wszyscy? Otóż wszyscy to szefowie TVN, kilku dziennikarzy oraz sam Milan Subotić.

W dniu publikacji Monika Olejnik na antenie Radia Zet połączyła się z generałem Konstantym Malejczykiem, który według GP miał być oficerem prowadzącym Suboticia i jednocześnie doradcą Samoobrony. Malejczyk kategorycznie zaprzeczył, jakoby znał Suboticia, posła Janusza Maksymiuka czy Andrzeja Leppera.

Zaprzeczenia tego typu z ust byłego szefa WSI powinny być traktowane jako odpowiedź rutynowa, którą należy za wszelką cenę zweryfikować. Tym razem jednak wystarczyły, by wszystkie niemal media uznały je za pewnik. Uczyniła to nawet "Gazeta Wyborcza", która zaledwie kilkanaście dni wcześniej w artykule z 7 września przedstawiała podejrzanego o nielegalny handel bronią Malejczyka, jako "współpracownika Samoobrony". Ile warte są zapewnienia generała, niech świadczy fakt, że występował on w procesie lustracyjnym Józefa Oleksego jako jego gorliwy obrońca. Jak wiemy, były premier został uznany za kłamcę lustracyjnego we wszystkich instancjach sądowych.

Komentatorami sprawy zostali także "niezależni eksperci" pokroju gen. Marka Dukaczewskiego, czy Zbigniewa Siemiątkowskiego.

Winien jest PiS
Nie ulega wątpliwości, że politycy PiS, rozwścieczeni nagraniem swoich ministrów przez dziennikarzy TVN, szukali możliwości rewanżu na stacji. To, że "Gazeta Polska" była narzędziem tego rewanżu jest jednak tezą równie ryzykowną jak ta, że anteną TVN zawiadują agenci wojskowych służb. O ile jednak druga z nich została z miejsca ośmieszona, pierwsza była powtarzana z najwyższą powagą przez największe media.

W podgrzewaniu atmosfery i insynuacjach pod adresem dziennikarzy "Gazety Polskiej" prym wiodła "Gazeta Wyborcza", która już w tytułach krzyczała o "Zemście PiS na TVN" oraz opisywała "Jak atakował PiS i jak broniło się TVN". Artykuł opisujący sprawę zaczynał się od sformułowania "PiS uzbrojony w 'Gazetę Polską' natychmiast przystąpił do ataku na TVN". Ciekawe, że gdy politycy opozycji w czasie nocnych konferencji prasowych po emisji programu "Teraz My" wzywali do dymisji rządu, "Wyborcza" nie pisała o PO i SLD uzbrojonych w TVN, które przystąpiły do ataku na rząd.

Wicenaczelny "Gazety Wyborczej" Piotr Pacewicz w swoim komentarzu pouczał polityków PiS, że "rządząca partia nie zwołuje konferencji prasowej, by komentować tego typu publikację, jakby to był werdykt Trybunału Konstytucyjnego". Może to budzić jedynie zdumienie w roku 2006, gdy posłowie już od dawna zwołują konferencje z powodów o niebo mniej istotnych niż artykuł prasowy. Ważniejsze jednak, że dla Pacewicza nie istniał Subotić i stawiane mu zarzuty, zajął się bowiem demaskowaniem "Gazety Polskiej". "W mętnej wodzie artykułu-donosu 'Gazety Polskiej', obok Suboticia, Waltera czy Durczoka suną też Stalin, Tito, Gierek, Szczepański (Maciej), Kulczyk i oczywiście Kwaśniewski, a także Masa, Zbyk i reszta ferajny z Pruszkowa" – pisał Pacewicz. Pomijając agresywny język komentarza rodem z minionej epoki, otrzymujemy zmanipulowany opis tego, o czym napisała GP.

Szczytem nierzetelności "Wyborczej" był jednak artykuł Wojciecha Czuchnowskiego, który powstał na podstawie spekulacji anonimowego – a jakże by inaczej – byłego oficera WSI. Człowiek ten sam zgłosił się do redakcji i zasugerował, że możliwe jest pomylenie Milanów Suboticiów. Tym właściwym miał być według niego konsultant polskiej misji wojskowej w Chorwacji. Mimo że artykuł na pierwszy rzut oka brzmiał niewiarygodnie i był jedynie zreferowaniem twierdzeń anonima, główne media ochoczo powtarzały jego tezy a autorzy satyrycznego programu w TVN24, by sprawę strywializować i uczynić jeszcze mniej przejrzystą, przeprowadzili na antenie w tonie prześmiewczo-kpiarskim rozmowę z prof. Milanem Suboticiem z Belgradu.


Ofiara systemu
Nie do śmiechu było jednak Suboticiowi i jego obrońcom, gdy w wyniku decyzji Ministra Obrony Narodowej odtajniono dokumenty dotyczące współpracy Milana Suboticia z tajnymi służbami PRL. Okazało się, że tak jak utrzymywała "Gazeta Polska", w 1984 roku podpisał on lojalkę zobowiązującą go do współpracy z wojskowymi służbami oraz zachowanie w tym względzie całkowitej tajemnicy, nawet w wypadku osobistego niebezpieczeństwa. Z dokumentów wynika, że po 1989 roku, Subotić został przejęty przez WSI i kontynuował współpracę ze specsłużbami. Teczka dotycząca tego okresu pracy jest jednak wciąż utajniona.


"Wiedzieliśmy, że mówimy prawdę. Dziennikarzom, którzy próbowali nas zakrzyczeć, stwierdzić, że robimy coś złego - dzisiaj pewnie jest im po prostu wstyd" - triumfował redaktor naczelny GP, Tomasz Sakiewicz. Nic bardziej błędnego. Agent Subotić zrobił psikusa swoim obrońcom, ale nie uznali oni za stosowne, by przyznać się do błędu. Dziennikarze, którym powinno być wstyd, ale też winni przeprosić obrażanych przez siebie kolegów, zaczęli się pochylać nad Suboticiem, który swymi cynicznymi zaprzeczeniami postawił ich w dwuznacznej sytuacji. Tomasz Lis mówił: Nadal uważam go za profesjonalistę. Chcę wierzyć, że chciał zmazać to, co zrobił w latach 80. Liczę, że on sam zabierze w tej sprawie głos i wyjaśni całą sytuację.

Jacek Żakowski postawił sprawę na głowie. Podkreślił, że nie rozumie, jak koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann może uchylać się od odpowiedzi na pytanie, czy Subotić współpracował ze służbami po 1989 roku. "Wassermann powinien odpowiedzieć, bo gdyby okazało się, że Subotić naruszył zasadę wiarygodności mediów w wolnej Polsce, to ukrywanie tego byłoby 'zbrodnią przeciwko demokracji'". Ciekawe, że "zbrodnią przeciw demokracji" chce obarczyć Żakowski ministra, którego wiążą przepisy, a nie samego Suboticia, którego niedawno bronił. Zdaniem redaktora "Polityki", jeśli donosy Suboticia "nie czyniły zła", a jego współpraca nie rozciągnęła się na okres po 1989 roku, wówczas "nie ma powodu go piętnować, bo jest on po prostu ofiarą systemu".

Milan Subotić nie należy jednak do tych, którzy mogliby tłumaczyć swoją współpracę z tajnymi służbami przypadkiem, czy szantażem, jak to zwykle robią ujawniani agenci. Jest synem oddanych komunistów, Polki i Jugosłowianina, którego rodzina w 1948 roku, po konflikcie pomiędzy Tito ze Stalinem, opowiedziała się po stronie tego drugiego – musiała więc opuścić kraj. Subotić od stycznia 1980 roku należał do PZPR, wcześniej zaś działał w komunistycznych organizacjach młodzieżowych SZSP i ZSMP.

W ujawnionych przez MON dokumentach dotyczących jego współpracy czytamy m. in., że "jego działalność w okresie praktyki w redakcji TVP została wysoko oceniona przez komisarza wojskowego (...)". Jego ówczesny oficer prowadzący, podpułkownik Marian Kastelik, pisał w swoich raportach, że agent Subotić "prezentował właściwą postawę ideowo-polityczną, zdyscyplinowanie i wysoką dyspozycyjność i ma ukształtowany światopogląd materialistyczny". Nazwisko Suboticia pojawia się w kilku bardzo ponurych momentach w historii TVP, m. in. przy montowaniu materiałów mających odwrócić uwagę od rzeczywistych sprawców mordu na księdzu Jerzym Popiełuszce.

Z wywiadu jakiego Subotić udzielił "Przekrojowi" dowiadujemy się jednak, że jego rola ograniczała się wyłącznie do kwestii technicznych. "Żadnych decyzji merytorycznych nie podejmowałem" – tłumaczy Subotić. To właśnie on był szefem redakcji Teleexpressu, gdy w 1996 roku, dziennikarze tego programu bawili się na imprezie w warszawskim klubie Dekadent razem z mafijnymi bossami. Oczywiście można to znowu uznać za przypadek, ale biorąc pod uwagę powiązania oficerów służb z mafią, które świetnie pokazuje chociażby głośna ostatnio działalność Edwarda Mazura, należy to uznać za kolejną poszlakę, że Subotić nie zerwał kontaktów z "wojskówką" w wolnej Polsce.

We wspomnianym wywiadzie dla "Przekroju" sekretarz generalny TVN zajął się wyłącznie rozmontowywaniem faktów potwierdzających jego agenturalną działalność, bo samego faktów podjęcia współpracy nie jest w stanie podważyć. Z jego wypowiedzi wynika, że był agentem "w ogóle nieaktywnym", kwestionuje treść dokumentów mówiących o charakterze jego współpracy, nazywa je "absurdalnymi", zawierającymi "totalne bzdury", swój pseudonim operacyjny "Milan" nazywa zaś "rzekomym pseudonimem".

Subotić rehabilituje także niektóre formy współpracy z bezpieką, uznając, że niegodziwe jest jedynie donoszenie na innych dziennikarzy i wykonywanie zleceń, czego rzekomo nie czynił. Prowadzący rozmowę Piotr Najsztub daje w końcu Suboticiowi okazję do zrewanżowania się "Gazecie Polskiej" i zrecenzowania pracy jej dziennikarzy. Przypadek bez precedensu, jeśli wziąć pod uwagę wcześniejsze załgane i agresywne oświadczenie Suboticia. Aż trudno uwierzyć, że zaledwie kilka tygodni wcześniej dziennikarz "Przekroju" uznał w TVN24 zeznania byłych esbeków w sprawie Zyty Gilowskiej za niewiarygodne, bo "przecież świadkowie to funkcjonariusze starego reżimu".

W krótkim czasie dziennikarze stracili wyczucie tego, czego w kwestii przedstawiania zagadnienia specsłużb robić nie należy. Piotr Najsztub popełnił błąd dając Suboticiowi możliwość przedstawienia jego wersji wydarzeń w formie długiego wywiadu, bo ze względu na specyfikę tematu nie był w stanie kontrolować swojego rozmówcy. Dzięki pogoni dziennikarzy za "gorącym materiałem", Subotić mógł mówić rzeczy, które są kanonicznymi przykładami obrony agentury, posługując się przy tym często stwierdzeniami nieweryfikowalnymi.

Od Lesiaka do Maleszki
Skonstruowano też dość karkołomną tezę jakoby TVN był ofiarą Suboticia. Jako pierwszy wygłosił ją Grzegorz Pawełczyk, który opisał odtajnione dokumenty na łamach Życia Warszawy: "Milan Subotić był agentem wojskowych tajnych służb (...) ten fakt nie budzi żadnych wątpliwości. Nie oznacza to jednak wcale, że - jak sugerowała 'Gazeta Polska' - telewizja TVN jest sterowana przez specsłużby. Wręcz przeciwnie, to TVN jest ofiarą tych służb".

Pomijając wewnętrzną sprzeczność tego stwierdzenia, opatrywanie tekstu tego typu komentarzem w niezależnej gazecie jest zdumiewające. Tą samą logiką kierował się Prezes Piotr Walter, który skarżył się: "Gdy inwigilowane są partie polityczne, to one zostają ofiarą. Gdy inwigilowane jest medium, to ono jest winowajcą".

Włodarze stacji są jednak niekonsekwentni. Z jednej strony używają bowiem argumentu, że stali się ofiarą Suboticia, szybko jednak piszą: "Pozostajemy nadal przekonani, że w czasie swej pracy w TVN Milan Subotić był lojalny jedynie wobec naszej stacji i nie dopuścił się współpracy z jakimkolwiek służbami specjalnymi". Nie potępiają pracownika, który nie dość, że ich "inwigilował" i wysługiwał się służbom totalitarnego państwa, to całkiem niedawno szedł w zaparte, zaprzeczając temu i narażając stację na utratę zaufania.

"Ocena działalności Milana Suboticia w wolnej Polsce będzie podstawą do podjęcia ewentualnych decyzji personalnych" - głosi dalej komunikat zarządu stacji. Należy więc rozumieć, że zdaniem kierownictwa TVN dziennikarz, który pracował dla wywiadu państwa totalitarnego ma większe prawo do robienia kariery w ich stacji niż dziennikarz, który podjął współpracę ze służbami III RP. Zamiast zerwać współpracę z kłopotliwym pracownikiem, "za karę" przesunięto go do działu technicznego. Czynienie więc porównań do inwigilacji partii politycznych jest w świetle tych faktów przejawem cynizmu.

WSI znowu na wizji
TVN w całej sprawie zachował się nieprzejrzyście. Zapewnienia autorów "Teraz My", że Subotić nie miał wpływu na tworzenie programu pozostaną kwestią wyłącznie wiary w ich słowa. Wyobraźmy sobie sytuację, że partia polityczna oczyszcza się z jakichś zarzutów przez wydanie oświadczenia, mówiącego po prostu, że są one nieprawdziwe i zamyka to sprawę. Jest to niemożliwe. Swoje twierdzenie, że jedna z najważniejszych postaci w TVN nie zajmowała się niczym poza układaniem ramówki, włodarze stacji mogli w prosty sposób udokumentować. Zapewne ujawnienie wysokości jego zarobków oraz obowiązków zapisanych w jego kontrakcie byłoby bardziej wiarygodne, niż oświadczenie, że "było tak i tak". Przeciwnikom zamknęłoby to usta, wątpiących zaś przekonałoby skuteczniej o ich racji, niż obrona przez bezpardonowe ataki na niewielki tygodnik oraz pozwy sądowe wobec kwestionujących "dogmaty" z wygłoszonych oświadczeń.

Próbą oczyszczenia atmosfery wokół TVN jest decyzja Zarządu o poddaniu się autolustracji. Jest to tym bardziej istotne, że Subotić nie jest pierwszym pracownikiem stacji mającym kłopoty z przeszłością. Andrzej Czapliński, którego Subotić w 2000 roku zastąpił na stanowisku sekretarza programowego TVN, w 2005 roku został zwolniony z funkcji dyrektora TVP 3, gdyż Rzecznik Interesu Publicznego zakwestionował prawdziwość jego oświadczenia lustracyjnego. Jeżeli za deklaracjami pójdą czyny, będzie to przykład do naśladowania dla decydentów innych prywatnych mediów, które – przypomnijmy – nie mają obowiązku autolustracji.

Nie zmieni to jednak faktu, że wcześniejsza gorączkowa, niespójna i pełna manipulacji obrona Milana Suboticia przed zarzutami "Gazety Polskiej" przez większość mediów, nieodwracalnie przesunęła granicę przekazu medialnego dotyczącego przedstawiania spraw związanych ze służbami specjalnymi. Największą stratą, jaką ponieśliśmy w wyniku sprawy Suboticia oraz niemal równolegle toczącej się sprawy tzw. szafy Lesiaka jest to, że dopuszczono do dyskusji publicznej na pełnoprawnych warunkach oficerów i agentów służb specjalnych, którzy w swoich działaniach zawsze kierują się szczególnie pojmowaną "moralnością". Dziennikarze zamiast filtrować ich przekaz i uwrażliwiać odbiorców na ich motywacje, pozwolili im na swoiste moderowanie dyskusji. Trudno pozbyć się wrażenia, że stało się tak dlatego, że uwiarygadniali oni akurat tę, a nie inną wersję wydarzeń.


Adam Czerski

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum