Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

List Jadwigi Chmielowskiej

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Wspomnienia, Relacje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomasz Triebel
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 262

PostWysłany: Nie Lut 24, 2008 8:39 pm    Temat postu: List Jadwigi Chmielowskiej Odpowiedz z cytatem

Znalazłem w Internecie list mojej mamy do kolegi. Nie wiem jak sie znalazł w internecie. Postanowiłem go wkleić.
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=1496554

Jan Stępień
20.02.2008 15:16
Jadwiga Chmielowska - konspiarator z lat 80tych. Wysłany za nią list gończy cofnięto dopiero w ... 90tym roku, nie złapali jej nigdy. Temat na dobrą książkę, albo film.

Tyle że jak to u nas. Pewnie czekają ci i owi. A za lat 20 napiszą całkiem nową historię ze słusznie dobranymi postaciami - największymi herosami podziemia będą oczywiście komunistyczni agenci, ewentualnie starzy korowcy.



--------------------------------------------------

Musze cię Janku zmartwić – u nas nie było podziału w pracy na płcie. Nikt nie zwracał uwagi czy chłop czy baba. Oczywiście dziewczyny nie spinały się po dachach by umieszczać balony czy nadajniki. Każdy robił to co musiał i co mu wypadło. Na manifestacjach też bili się głównie chłopcy. Choć gdybym się nie ukrywała, to bym chodziła na zadymy bo całe lata z ojcem trenowałam i lubiłam te „zabawy”. Do klubu karateków nie zapisałam się, bo wiedziałam że to środowisko jest spenetrowane przez MO i SB. Wyżywałam się w górach, spinaczkach. Nigdy się nie bałam. Chodziłam wieczorami przez parki na skróty. Kiedyś mama się bardzo bała, miałam 14 lat i zostałam dłużej na lodowisku . Tata uspokajając ją stwierdził „Ty się lepiej pomódl za tego co ją w tym parku spotka”. Kolegom z podwórka jeszcze dziś śnią się koszmary: „mała Jadzia z dużą białą kokardą”. Kornel to wykorzystywał, jak Zwiercan miał wracać do Gdańska, to go odprowadzałam na dworzec. Romek się buntował bo jak kobieta go będzie chroniła. Kornel miał rację - jak facet idzie z babką to mniej podejrzani – wracają z imprezy. Robiłam sobie kastet na wszelki wypadek, gdyby się nawinął jakiś żądny przygód młodzieniaszek, wkładałam dwudziestozłotówki między palce i rączka w kieszeni była gotowa by….. Dobre w tym celu są też klucze odpowiednio ułożone w ręce.

Moje akta liczą kilka ładnych tomów. Wszystko co dostałam z IPN jest poskanowane. Cześć zamieścił Romek na naszej stronie internetowej - takie ładne kwiatuszki jak Warszawa opieprza Katowice, że są nieudolni, bo nie mogą mnie złapać. Jak bezpieka warszawska, katowicka, krakowska ,nowosądecka , nowotarska i zakopiańska obstawia całe Zakopane by mnie aresztować. Obstawili willę Kenarowej. Wszystko fajnie tylko ja w latach 80 nie byłam nigdy w Zakopanem. Ministerstwo zaczęło w końcu samo opracowywać dla Katowic plany działania. Przegonili biednych oficerów po chatkach studenckich i z rozpacza stwierdzili, że nikt nie zgodził się na mnie kapować! Zrobili spis kolegów z roku 220 osób. i tylko jeden im odpowiedział że jak cos będzie wiedział to powie. Reszta ich spuściła na drzewo. Kaperowali kluby taterników i tez wylatywali z hukiem. Nawet normalne kapusie się bały na mnie donosić. Bo jest nie możliwe by te środowiska były czyste. Bali się mnie jak ognia. Dlaczego - to wynika z charakterystyki osobowej przygotowanej przez SB. W skrócie połączenie Bonda z Einsteinem i ta wścieklizna w kiecce nikomu nie daruje! Pamiętliwe babsko i tyle. Miałam napad w pociągu ze strzykawka listopad 1980r., za czasów legalnej działalności. Jechałam wtedy po zebraniu z Wandą Kąkol. Wykryłam kilka dni wcześniej agenta KGB (W. K.) a myślałam że zwykły kapuś. Ten co mnie zaatakował w pociągu wolał skoczyć po ciemku w pełnym biegu miedzy Bogucicami a Szopienicami niż wpaść w moje rączęta!wykrzyknik!
Dopadłam tego rozszyfrowanego agenta i zagroziłam mu, że jak jeszcze raz będę miała napad, to jak przeżyję to on tego nie przeżyje a jak mnie zabiją to on też tego nie przeżyje bo go moi zlikwidują. I, że się pomyliłam on nie Sb-ek tylko KG-bista!
W aktach IPN jest odnotowane, że chronię Rozpłochowskiego i zbieram informacje o ludziach – taki kontrwywiad. Ostrzegałam go przed dziewczyną, z którą się później ożenił – tw. Marta. Nie mogli operacyjnie dojść do Rozpłocha bo go chronił wiceprzewodniczący Jacek Jagiełka - twardziel, którego nie łatwo było podejść, wytrawny opozycjonista Andrzej Czuma i ja. Nie mieli dojścia operacyjnego do Przewodniczącego „S” największego w Polsce MKZ-tu, więc podstawili mu „babę”.
Miałam niezły wywiad. Nie nasłuchowy tylko prawdziwy: Sb-ecy, prokuratorzy, adwokaci, sędziowie i środowisko "przestępcze". Koordynatorem tej grupy była dziewczyna ps. Ewka. Nie czas jednak jeszcze na rozwinięcie tego tematu.
Miałam nawet wtykę w gronie Forum Katowickiego - takie KGB-owskie środowisko, które wzywało do interwencji sowieckiej. Urządzono mi nawet raz spotkanie z takim s...wielem. Załatwiła to śp. Ela Przepióra. Na własne uszy słyszałam czego oni pragną i jak współpracują z konsulatem czechosłowackim.
Dość szybko kapnęłam się kim jest Kuroń i Michnik -w aktach w IPN jest zapis, że nie interesuje mnie socjalizm z ludzką twarzą w wydaniu Kuronia. Byłam jedynym członkiem Zarządu Regionu "S", który im 13 grudnia uciekł. Konstruktywni robili wszystko bym nie była w TKK. Na Śląsku działały 2 struktury podziemia "S" RKW - Bujakowa z Buzkiem na czele i Jedynakiem w połowie 83 r. i moja RKK "S"
Mogłam się tak długo ukrywać bo miałam sprawdzonych ludzi jeszcze przed 80 rokiem pracowaliśmy w grupie Jurka Filaka i Olka Gleichgewichta. Zerwałam z nimi kontakty w 80 roku, by ich nie dekonspirować (Irzyk, Łukasik, Proń i cała reszta). To było moje prawdziwe zaplecze. SW była jednym z wielu środowisk, z którym współpracowałam. Fajni ludzie byli ze środowiska "N" późniejsze LDPN.
Ja robiłam wszystko. Drukowałam, kolportowałam, byłam swoją łączniczką. Dlatego wkurza mnie to, jak ktoś z wielkich wrocławskich działaczy SW, powiedział chłopakom z Jastrzębia gdy prosili o pomoc dla Drzazgowskiego, gdy wyszedł z podziemia bez mieszkania, bez pracy .... to tylko drukarz......Ja byłam wtedy na Wschodzie więc pojechali po pomoc do centrali.
Miałam też dobrze funkcjonującą pocztę podziemną (Państwo Warchalscy i Panie Hebrowskie). Nie tylko listy można było posyłać ale i paczki. Na wspomnienie zasługuje też Krysia Chłopicka, później Parecka. Ta odważna dziewczyna nawet w ciąży konspirowała. Ukrywała mnie, łącznikowała.
No cóż miałam dobrą legalizację w środowisku, w którym mieszkałam nikt nie wiedział że konspiruję. Na fuchach pracowałam u elektryka. Krzysztof Łucyk specjalnie założył firmę. Zarabiałam niezłe pieniądze. Utrzymywałam w porywach Frączka, Drzazgowskiego i Górnego. Reszta szła na papier i takie tam rożne potrzeby. Jadzia Rudnicka zbierała też pieniądze w Gliwicach tak że 20 tys. zł każdego miesiąca było! Dawała dzisiejsza Pani Senator też dużo kwater na śluzy i skrzynki. To było robione dzięki śp. ks. Siemińskiemu, który znał arystokrację w Gliwicach i środowiska AK-owskie.
Kwatermistrzostwem zajmowało się wielu ludzi, w każdym mieście kto inny. Drukarnie współpracowały ze sobą tak, że przez struktury pocztowe można było po wpadce uruchomić podszywanie się pod redakcje. Tak wyciągnęliśmy z pudła np. szefa Rybnika Madaja. Miał rewelacyjną szwagierkę Urszulę, która była w strukturze zabrzańskiej i przekazała do innej drukarni pieczątkę „SZERSZENIA”, maszynę itp. Moim łącznikiem był Jasiu Wojnar – matematyk. Rewelacyjna pamięć. Żadnych notatek. To Najsprawniejszy człowiek śląskiego podziemia. Moją kwaterę główną poznał dopiero w 1987r. Była wizyta Papieża i poszliśmy ją oglądać do mnie. Od tego czasu miał już wejście bezpośrednie ale i tak korzystał z tego niezwykle rzadko. Był nie tylko moim łącznikiem, współpracował z LDPN-em. Jako najbardziej zaufany obsługiwał komórkę wywiadu. Tylko on miał do nich dostęp. On też nawiązał mój pierwszy kontakt z SW.
Z Tadziem Drzazgowskim uruchomiliśmy szkolenia dla drukarzy. Wcześniej pomagali nam plastycy np. ps. Mango – Marian Słowicki. Tadek Drzazgowski to rewelacyjny podziemniak. Wrodzony talent. Pytałam czy go ktoś szkolił w tych klockach. Okazuje się, że takie samoistne talenty tez bywają. Tadek to był po prostu gigant. Wiele mnie też nauczył. Ja go bardzo szanuję i podziwiam. Właśnie dzięki takim ludziom podziemie funkcjonowało!
Mieliśmy też pomoc z Zachodu. Kazik Michalczyk posyłał materiały do druku. Potem Jarski z SWS sita i emulsję. Kazik stał się prawdziwym gigantem „przemytu”, gdy powstał Wydział Wschodni. Od Niny Karsov dostawał cale ciężarówki do przerzutu!wykrzyknik! Władimir Bukowski on bardzo pomagał finansowo ugrupowaniom niepodległościowym w rozpadającym się ZSRR, praca z nim była prawdziwą przyjemnością, choć ja się z nim widziałam zaledwie kilka razy.
Ciekawym wątkiem jest tez praca na wschodzie ale to opisał dobrze Piotrek Hlebowicz. Tam to była „jazda” jak mówią małolaty! To już nie zabawa z naszą SB, która to była małym pikusiem w porównaniu z KGB i GRU. Tam się działo! Hasła „z wieszczami na wokzał”, rewizje osobiste na granicy, lewe zaproszenia. Wjazdy do „zakrytej obłasti” - Tomsk.
Blokowanie Niemców, którzy chcieli przejąć inicjatywę na Wschodzie. Otruto prawie całą delegacje polską i litewską – udało się tylko Jęczmykowi który hulał z Gruzinami na mieście i Piotrowi, który też nie był na kolacji. Uratowali nas Estończycy i lekarze gruzińscy. Ja nie straciłam przytomności i wezwałam pomoc, gdy Genue zemdlała nie byłam już w stanie chodzić dociągnęłam telefon i w pokojach litewskich usłyszałam rzężenie ściągnęłam Estończyków bo do nich miałam największe zaufanie. Tarieł Gwiniaszwili ściągnął najlepszych lekarzy w Tbilisi. Potem za łapówkę wywiozłam całą nie tylko polską ale i litewską delegację. Gruzini nas przepuścili a pilot Litwin jak się dowiedział o co chodzi zgodził się na miejsca stojące, a właściwie leżące w samolocie.
Z Piotrem Hlebowiczem wspaniale uzupełnialiśmy się. On ma cechy, których mnie brakuje. Jest bardzo „poukładany” i systematyczny. Znaliśmy się z pracy drukarskiej. Siedzieliśmy dniami całymi w ‘bunkrze” i drukowali, było dużo czasu by się poznać. Mieliśmy też do siebie pełne zaufanie. Nigdy jedno drugiego nie zawiodło. Nie było między nami też walk ambicjonalnych. Ubezpieczała naszą walkę na wschodzie Genue Szakaliene, żona a obecnie już wdowa po bohaterze Litwy, który przed aresztowaniem uciekł pieszo przez Finlandię do Norwegii i dopiero tam się mógł ujawnić, bo Finowie oddawali zbiegów Ruskim. Dorobił się kary śmierci. Genue była członkiem Ligi Wolności Litwy. Przywódca tej organizacji spędził przeszło 20lat w łagrach. Regułą było właśnie to ze ruchy niepodległościowe skupiały się wokół byłych łagierników. Nas z Piotrem ci właśnie łagiernicy przekazywali sobie jako ekspertów w wielu dziedzinach.
Przechodzenie linii frontów, pośredniczenie w rozmowach zwaśnionych przez działania Moskwy przywódców narodowych, pomoc Litwie podczas walk, skakanie w biegu z autobusów i różne inszości to było dla nas codziennością. Kurierowaliśmy z Piotrem Hlebowiczem do Stambułu. Pieszo deptaliśmy przez most graniczny Bułgarii w takim koszmarnym deszczu. Pojechaliśmy wtedy w imieniu Tatarów Krymskich. Od emigrantów tatarskich śp. Murata Jakupoglu – wieźliśmy Korany, całe walizy, pieniądze na offsety. Irena Lasota to był główny sponsor zakupu sprzętu dla Wschodu! Bardzo mile ją wspominam – mądra, bohaterska kobieta.
Druk Koranów odbywał się też w Polsce. Prof. Selim Chazbijewicz – polski tatar patriota dwóch narodów, drukował po rosyjsku i arabsku Korany w drukarniach SW w Gdańsku.
Rozbudzaliśmy z Piotrem Hlebowiczem nacjonalizmy, wzywali do tworzenia własnych państw! Pierestrojka musiała się wymknąć spod kontroli!wykrzyknikwykrzyknik Na konferencji praw człowieka w Leningradzie 4 IX 1990r. stwierdziłam publicznie: „Prawem człowieka jest posiadanie własnego niepodległego państwa”. Było to pierwsze wezwanie do walki o niepodległość w historii ZSRR wygłoszone oficjalnie na terytorium imprrium!wykrzyknik! Brawa, brawa wzięto mnie na ręce jak schodziłam ze sceny. Niezapomniane przeżycie! Zostałam tam właśnie na tej konferencji w Leningradzie zaproszona do konsultowania opozycji niepodległościowej we wszystkich niemal republikach ZSRR.
Nasza – Piotra i moja wiedza i możliwości nie zostały wykorzystane w III RP i jak widać IV też nie jest tym zainteresowana!wykrzyknik!
Mogłam działać tylko dzięki wielu wspaniałym ludziom i opiece Boskiej wychodziłam z opresji. Dużo dało mi szkolenie od dziecka przez matkę. Była żoną przedwojennego kapitana II, komendanta w Brodach. Edward Szaniawski zginął w obozie w Ostaszkowie. Matka też była szkolona przez II -karzy. Ukrywała się za pierwszych bolszewików. Była aresztowana przez NKWD, Gestapo, UB i wychodziła. To ona nauczyła mnie, że zawsze idzie się „w zaparte”. Nauczyła też gier operacyjnych i identyfikacji agentury. Gdybym nie była przez nią szkolona to ukrywałabym się w tzw. „szafie” i wielu ludzi byłoby zaangażowanych tylko w moje ukrywanie. Nie miałabym tez kontaktu z normalnymi ludźmi, którzy nie konspirują i byłabym oderwana od życia a to daje fatalne skutki. Jeszcze jedna rzecz, która mi się w podziemiu udała to wspaniałe środowisko filozofów i socjologów – Mirka Błasiak i Edek Sołtys. To właśnie Mira przewidziała, że w 86-87 roku linia partii (PZPR) zbiegnie się z linią TKK „S”.
Moje kontakty we Wrocławiu to przede wszystkim Kornel, Zarach i śp.Ola Kostruba. To dzięki Oleńce dochodziło do spotkań. Z Hanką kontaktował się głównie Bugajski, mnie odbierała czasem z kwater. Z Zarachem pracowało mi się świetnie. To bystry umysł, rzadko się taki zdarza! Rozumieliśmy się w pół zdania. Gorszy konspirator. Dwa razy mnie nie poznał i nie podszedł, choć na jego usprawiedliwienie można dodać, że ja się charakteryzowałam – raz na sportowo, raz wystrzałowo a raz zmęczona życiem kobitka z zakupami.
Bardzo mile wspominam pracę z Ewą Kubasiewicz. Choć spotkałyśmy się stosunkowo późno to przez łączników i Magdę i Marka Czachorów współpracowałyśmy blisko. W podziemiu była też ta wygoda, ze nie trzeba się było często spotykać. Każdy robił swoje i wspólnymi siłami podkopaliśmy imperium.
Już teraz zdaje sobie sprawę z tego, że choćbym miała kolejne fakultety, znała kolejne języki, nie ma dla mnie miejsca w IV RP a Piotr Hlebowicz jest dalej bezrobotny!wykrzyknikwykrzyknik




--
www.systemykosmiczne.republika.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Wspomnienia, Relacje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum