Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Solorz -"ZEGAREK" SB i WSI !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pią Lis 17, 2006 12:38 pm    Temat postu: Solorz -"ZEGAREK" SB i WSI ! Odpowiedz z cytatem

Zygmunt Solorz w sieci służb PRL
Życie Warszawy | 17.11.2006 autor: TADEUSZ WITKOWSKI

Właściciel Polsatu miał rozpracowywać Radio Wolna Europa

Plotki o współpracy Zygmunta Solorza, twórcy i właściciela telewizji Polsat, z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa krążą od kilku miesięcy. Na ślad dokumentów dotyczących Solorza natrafił w archiwum IPN dr Tadeusz Witkowski. Wynika z nich, że był on oficjalnym współpracownikiem SB i Służby Wywiadu o pseudonimie Zeg przez dwa lata. Był jednak źródłem zupełnie nieprzydatnym.
Dlaczego znowu ja?
Studiowanie materiałów przejętych z archiwów policyjnych ma swoje niezaprzeczalne uroki, ale potrafi również przyprawić badacza o ból głowy. Nie sądziłem, że może to być bardzo dokuczliwy ból, dopóki nie doświadczyłem go osobiście. Po raz drugi, w odstępie kilku miesięcy, przychodzi mi zabrać głos w sprawie dokumentów dotyczących osoby publicznej i wpływowej tylko dlatego, że jestem jedynym czytelnikiem, który w tej konkretnej sytuacji może sobie pozwolić na wystąpienie przed kamerami czy też opublikowanie artykułu. 7 listopada br. zadzwoniła do mnie pani Anita Gargas z Programu 1 Telewizji Polskiej, pytając, czy podczas lektury materiałów związanych z emigracją lat 70. i 80. nie natrafiłem na akta Zygmunta Solorza, a jeśli tak, czy mógłbym wystąpić w programie "Misja specjalna" i powiedzieć coś o ich za -wartości. Poinformowała mnie, że redaktorzy programu dotarli do dwóch dokumentów dotyczących dzisiejszego właściciela Polsatu: zobowiązania o zachowaniu w tajemnicy faktu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa i umowy zawartej przez niego ze Służbą Wywiadu. Faktycznie, podczas kompletowania bibliografii do mojego projektu natrafiłem na sygnaturę mikrofilmu IPN BU 00221/6, która odsyłała do wspomnianych dokumentów i w maju złożyłem stosowne zamówienie. Okazało się, że przede mną czytało te akta kilka osób, ale wmyśl obowiązujących przepisów tylko ja z tego grona mogę się publicznie wypowiedzieć na temat tego, co widziałem, choć w istocie są to materiały odtajnione.
Lektura dokumentów wyrwanych z kontekstu bez gruntownej znajomości materiałów towarzyszących prowadzić może do fałszywych wniosków, stąd też w moim przekonaniu znacznie bardziej pożądane byłoby poinformowanie opinii publicznej o zawartości całej teczki. A że nie da się zrobić tego w ciągu trzech minut, rozwijam i uzupełniam tą drogą moją wypowiedź adresowaną do telewidzów.
Osiemdziesiąt osiem Mikrofilm (J-9469) pochodzący z archiwum Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL zawiera osiemdziesiąt osiem klatek (z których kilka zawiera trzy lub cztery dokumenty). Zgromadzone materiały dotyczą sprawy rozpracowania operacyjnego o kryptonimie Zeg. W opisie wstępnym akt, w rubryce: "Nazwisko i imię głównego figuranta", widnieją trzy nazwiska: Zygmunta Józefa Kroka-Solorza, Ilony Solorz i Kazimierza Gossa, ale przytłaczająca większość dokumentów dotyczy pierwszego. Teczkę założono w roku 1983, zamknięto w 1985. Materiały sfilmowane 7 maja 1986 roku obejmują zarówno fazę wstępną opracowywania Zygmunta Solorza (tzw. SMW to jest Segregator [bądź Skoroszyt] Materiałów Wstępnych), jak i okres formalnie potwierdzonej współpracy.
Służby zainteresowały się Zygmuntem Solorzem wiosną 1983 roku, kiedy przybył do kraju po uzyskaniu paszportu konsularnego wystawionego przez konsulat PRL w Wiedniu na jego rodowe nazwisko Krok. Była to jego pierwsza wizyta w Polsce po blisko sześciu latach nieobecności. Wykorzystano fakt, że młody biznesmen pojawił się w biurze paszportowym w swoim rodzinnym mieście Radomiu po to, by dopełnić jakichś formalności (zresztą, zupełnie niepotrzebnie, gdyż, jak wynika z notatek funkcjonariuszy SB, nie było to obowiązkowe). Między 2 maja a 15 lipca 1983 r. porucznik Eugeniusz Gurba przeprowadził z nim kilka rozmów sondażowych, z których dowiedział się o jego losach po wyjeździe z Polski. Teczka mówi więc również o wydarzeniach sprzed lat, bez których znajomości trudno jest zrozumieć to, co stało się w roku 1983.
Prehistoria Wszystko zaczęło się we wrześniu w roku 1977, kiedy dwudziestojednoletni mieszkaniec Radomia Zygmunt Krok, zatrudniony w jednym z miejscowych zakładów, postanowił udać się z kolegą na urlop do Bułgarii. W czasie podróży skradziono mu dowód osobisty z pieczątką uprawniającą jego posiadacza do przekraczania granicy z tzw. krajami demokracji ludowej. Informacje dotyczące tej sprawy są sprzeczne: raz mówi się w jej kontekście o Sofii, kilka razy o Bukareszcie. Najprawdopodobniej więc to konsulat PRL w stolicy Rumunii wystawił mu w miejsce skradzionego dokumentu paszport blankietowy, umożliwiający powrót do Polski. Zygmunt Krok i jego towarzysz podróży Janusz Dudek wybrali jednak drogę przez Wiedeń, gdzie zamierzali zarobić na czarno trochę pieniędzy.
W tym czasie wydarzyło się jednak coś co całkowicie zmieniło życie Zygmunta. Najpierw policja austriacka zatrzymała ze względu na stan techniczny syrenę, którą podróżowali (był taki samochód polskiej produkcji). Później stało się coś znacznie gorszego. Zygmunt Krok wszedł do domu towarowego z grupą Polaków, z których jeden dokonał kradzieży. W czasie kolejnych zakupów ochrona poznała go jako członka grupy i wezwała policję. Kosztowało go to trzy miesiące aresztu śledczego, po czym zwolniono go z braku dowodów winy. Ponieważ paszport blankietowy szybko stracił ważność i zabrakło środków do życia, jedynym wyj ściempozostał obóz uchodźców w Traiskirchen koło Wiednia. Po krótkim pobycie w obozie "uciekinier" Służby zainteresowały się Zygmuntem Solorzem wiosną1983r., kiedy przybył do kraju pouzyskaniu paszportu konsularnego wystawionego przez konsulat PRL w Wiedniu na jego rodowe nazwisko Krok otrzymał dokument uprawniający do pozostania w Austrii i podjęcia tam pracy.
Dla polskiego uchodźcy nie była to jednak dość atrakcyjna oferta - postanowił udać się do Republiki Federalnej Niemiec. W obawie, że podejrzenie o kradzież uniemożliwi mu legalny pobyt w tym kraju, zgłosił się więc w komisariacie policji w Salzburgu i zameldował, że zginęły mu dokumenty. Wystawiono mu zaświadczenie na nazwisko Piotr Podgórski, które podał urzędnikowi (skądinąd wiadomo, że było to nazwisko kolegi z Polski, ale o tym dokumenty wywiadu milczą). Z tym właśnie zaświadczeniem przekroczył w niestrzeżonym miejscu niemiecką granicę i udał się do Monachium. Po upływie kilkunastu miesięcy władze niemieckie przyznały mu prawo azylu i wydały na przybrane nazwisko dokument uprawniający do podejmowania pracy.
Przez dwa lata Piotr Podgórski pracował w prywatnej firmie transportowej, po czym wspólnie z innym uchodźcą, Tomaszem Kudlejem, założył w 1981 roku firmę przewozową o nazwie Solmex, kooperującą z Polską Misją Katolicką w Monachium. Rok później usamodzielnił się. Spółkę rozwiązano. W jej miejsce powstała nowa firma (Solorz Export-Import) zarejestrowana na nazwisko narzeczonej Zygmunta Ilony Solorz. Pozostało tylko uregulować sprawy rodzinno-majątkowe.
Z akt wynika, że Zygmunt Krok poznał Ilonę Solorz w 1979 roku. W Niemczech mógł ją jednak poślubić tylko pod przybranym na -zwiskiem, czego chciał uniknąć. Załatwiono to na terenie Austrii, gdzie Piotr Podgórski mógł występować pod swoim właściwym na -zwiskiem. Najpierwzapośrednictwemadwokata załatwił reaktywowanie prawa stałego pobytu i zameldowanie w tym kraju, następnie, używając właściwego nazwiska, zawarł z Iloną Solorz związek małżeński i wystąpił o polski paszport konsularny. Otrzymał go stosunkowo szybko, jako że wyjechał z Polski na dowód osobisty i w biurze paszportowym w Radomiu nie figurował jako uciekinier. Właśnie w takich okolicznościach pojawił się w Polsce. Dla służb był to sprzyjający czas, by rozpocząć połów.
Naprowadzanie Służby szybko zorientowały się, że Zygmunt Krok przyjechał dopilnować spraw związanych z biznesem przewozowym i w dodatku nosi się z zamiarem otwarcia firmy polonijnej produkującej wyroby z parafiny i środki ochrony roślin. Wiedziały też, że zamierza przyjąć nazwisko żony i chciałby uregulować związane z tym formalności. Dla funkcjonariuszy DepartamentuIMSWbyła to sytuacjaumożliwiająca wywieranie nacisku na "figuranta" i zarazem otwierająca kuszące perspektywy, gdyż w przypadku pozyskania właściciela firmy przewozowej z bazą w Mo -nachium mieliby dojście do osób i środowisk korzystających z jej usług, w tym do Polskiej Misji Katolickiej, do niektórych kadrowych pracowników sekcji polskiej Radia Wolna Europa i Bawarskiego Komitetu Solidarności.
W sporządzonym przez SB wykazie osób znających sprawę o kryptonimie Zeg w rubryce:"Skąd wynika znajomość" obok nazwiska Eugeniusz Gurba widnieje słowo "naprowadzenie". Znaczy ono w tym wypadku tyle co "opracowanie w celu pozyskania". Z notatek porucznika Gurby wynika, że to on właśnie 15 lipca w sposób nie do końca formalny, bo bez uprzedniej, pisemnej zgody przełożonych, wydobył odZygmunta Solorza zobowiązanie o zachowaniu w tajemnicy faktu współpracy z oficerami SB, podpisane nazwiskiem Krok (tyle że w tym czasie "naprowadzany" był już chyba po zmianie nazwiska, co może oznaczać, że nie zamierzał traktować tego zobowiązania poważnie). Sformułowano je tak oto: "Ja, Zygmunt Solorz (Krok), zobowiązuję się zachować w tajemnicy fakt współpracy z oficerami SB. Zobowiązuję się wykonywać ustalone ze mną polecenia. Informacje będę podpisywać [lub: będą podpisywane] Zegarek".
W napisanej odręcznie "Notatce służbowej dot. spotkania z Zygmuntem Krokiem" (15 lipca) porucznik Gurba przyznaje się do podstępu: dał do zrozumienia rozmówcy, że tylko po jego interwencji interesant będzie mógł otrzymać potrzebną przy rejestracji firmy polonijnej pozytywną opinię z Wydziału Paszportów, on zaś nie może interweniować jako osoba prywatna, a tylko jako oficer SB po uzyskaniu pisemnego zobowiązania do współpracy. W notatce znalazły się między innymi następujące zdania:
"1. Fakt, że teraz zdecydowałem się przedstawić propozycję współpracy, wynika z tego, że "Zegarek" złożył podanie o zezwolenie na założenie firmy polonijnej.
Po otrzymaniu zgody nie mógłbym wykorzystać elementu nacisku.
2. Moja wypowiedź, że tylko ja mogę spowodować, że otrzyma pozytywną opinię z Wydz. Paszportów, była spowodowana taktykąpozyskania.
Wrzeczywistości moja interwencja w Wydz.
Paszportów nie jest potrzebna".
Formalnego werbunku dokonał dopiero 18 października 1983 roku inny oficer, inspektor Wydz. XI Dep. I, podporucznik Zbigniew Poławski, przy czym, jak określono to w "Raporcie z dokonanego werbunku agenta" z dnia 5 listopada, sam Zygmunt Solorz nazwał ów fakt "porozumieniem stron" i zaznaczył, że "nie zaakceptowałby propozycji współpracy jako alternatywy [warunku?] kontaktów z Polską".
Podpisano wówczas sześciopunktową umowę z nowo pozyskanym.
Jej pierwszy punkt mówił, że pan Zygmunt Solorz podjął współpracę ze Służbą Wywiadu z pobudek patriotycznych, drugi, że zobowiązuje się wykonywać w miarę możliwości zlecone mu zadania, trzeci, że zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy faktu współpracy, czwarty, że Służba Wywiadu zajmie się jego przeszkoleniem, zrefunduje poniesione przez niego koszta i ze swojej strony zapewni mu pełną dyskrecję, piąty, że będzie się posługiwał pseudonimem Zeg, i szósty, że umowa sporządzona w jednym egzemplarzu będzie przechowywana przez Służbę Wywiadu.
Jak zawsze, tak i w tym przypadku służby liczyły się z możliwością odmowy. Siódmy punkt planu działania opisanego w raporcie z 14 października 1983 roku mówił o "przedsięwzięciach" na wypadek nieudanego werbunku: ">Zeg< zostanie pozbawiony prawa przyjazdów do Polski - cofnięcie paszportu konsularnego, wpisanie do indeksu osób niepożądanych w PRL. Podpisze ponadto oświadczenie o zachowaniu w tajemnicy oko -liczności [,] jakie towarzyszyły jego kontaktom z naszą Służbą (w przypadku ujawnienia policja zachodnioniemiecka zostanie poinformowana o jego oszustwach)".
Zawiedzione nadzieje Jak służby charakteryzowały agenta o pseudonimie Zeg i czego od niego oczekiwały? W notatce służbowej z 2 maja 1983 roku por. Eugeniusz Gurba napisał: "Na podstawie przeprowadzonej rozmowy oceniam Kroka jako człowieka bardzo zaradnego, operatywnego i odważnego. Nie jest klerykałem, z księżmi utrzymuje kontakty, bo mu się to opłaca. Wydaje się, że w sposób szczery przedstawił przebieg swojego pobytu za granicą i jest autentycznie skłonny do zrewanżowania się za pozytywną dla niego decyzję paszportową". W innej notatce, z 14 maja, znalazły się natomiast takie zdania: "W trakcie rozmowy pytałem Kroka o jego ewentualne kontakty z przedstawicielami Solidarności za granicą. Odpowiedział, że oficjalnych kontaktów ze zorganizowanymi grupami czy komitetami nie posiada. Spotyka się natomiast z ludźmi, którzy twierdzą, że działają na rzecz Solidarności. Kilka -krotnie przekazywali mu paczki i dozy pieniężne z przeznaczeniem dla b. działaczy Solidarności w kraju. Przyjmował te dary, ale do Polski dostarczał je w całości do klasztorów, nie podając, że mają specjalnego adresata. Twierdził, że postępował tak dlatego gdyż chciał uniknąć komplikacji z władzami celnymi. Uważa, że każdy klient jest dobry i należy go maksymalnie wykorzystać."
Porucznik Zbigniew Poławski zwrócił uwagę na inne cechy charakteru "opracowywanego" kandydata na agenta. W "Raporcie z rozmowy sondażowej z Zygmuntem Solorzem (ps. Zeg)", przeprowadzonej 16 września, zauważył, że "Zeg" "przyjął fikcyjne nazwisko wyłącznie dlatego, że nie chciał narażać swych licznych krewnych w Polsce, zaś dowodem jego uczciwości jest niepobieranie żadnych zasiłków na to fikcyjne nazwisko (robi tak większość Polaków, nawet po podjęciu pracy)".
Miejscem spotkań z agentem miała być Polska (głównie Warszawa). Od nowo pozyskanego oczekiwano informacji o obiektach interesujących wywiad. Chodziło przede wszystkim o pracowników polskiej sekcji Radia Wolna Europa korzystających z usług firmy Solorz Export-Import, o działalność Polskiej Misji Katolickiej w Monachium i Bawarskiego Komitetu Solidarności. W kontekście pierwszego obszaru zainteresowań służb pojawiają się nazwiska kapelana sekcji polskiej RWE ks. Stanisława Ludwi czaka, Wojciecha [Zygmunta?] Słomkowskiego i Aleksandra Świejkowskiego (rzadziej Tadeusza Podgórskiego i A. Prucińskiego). W przypadku Misji szło o jej szefa ks. Jerzego Galińskiego, z którymZygmunt Solorz musiał kooperować jako szef firmy przewozowej, w trzecim przypadku - o bliżej nieokreślony rekonesans (chyba dwa razy wspomniany jest działacz komitetu o nazwisku Olczak). Planowano także wykorzystać dobre stosunki Zygmunta Solorza z Barbarą Kwiatkowską-Lass po to, by wejść w śro -dowiska "emigracji antysocjalistycznej" i użyć agenta do rozpracowania organizacji emigracyjnych w Berlinie Zachodnim. Żaden z tych planów nie został jednak skonkretyzowany.
Nie ma dowodów, że któreśz zadań zostało faktycznie wykonane. W raporcie z 2 stycznia 1984 roku pojawia się na przykład sformułowanie: "w załączeniu informacje sporządzone ze s łów agenta", załącznika jednak brak. Większą pewność można mieć natomiast w przypadku tego, co pozostało wyłącznie w sferze planów. Mówiąc językiem akt: agent "Zeg" nigdy, na przykład, nie nawiązał w tym okresie osobistego kontaktu z ks. Ludwiczakiem, pomimo że miał takie zadanie.
W okresie między 18 października 1983 a 26 czerwca 1985 roku (kiedy to postanowiono przekazać materiały do archiwum) miały miejsce cztery spotkania oficerówprowadzących z agentem "Zegiem" (ostatnie - 20 listopada 1984 r. - było zarazem pierwszym z udziałem "przejmującego agenta na kontakt" oficera centrali Andrzeja Przedpełskiego). W każdym z następujących po sobie raportów, które dotyczą tych spotkań, wracają informacje o ograniczonych możliwościach "Zega". W marcu 1984 r. właściciel przedsiębiostwa przewozowego nawiązuje bowiem kontakt z firmą Polimar SA (z siedzibą w Warszawie), zajmującą się sprowadzaniem używanych samochodów, i stopniowo wycofuje się z dostarczania do Polski paczek. Wpraktyce oznaczało to, że traci kontakt z monachijskim środowiskiem, które było przedmiotem zainteresowania służb. W jednym z raportów mówi się też, że "Zeg" unika kontaktu z oficerami centrali. W raporcie datowanym 20 listopada 1984 roku porucznik Andrzej Przedpełski zauważył: "W pracy z agentemkrypt. Zeg dał się zauważyć w ostatnim okresie pewienregres. Zapowiadająca się dobrze współpraca polegająca na docieraniu źródła do obiektów położonych na terenie Monachium (Polska Misja Katolicka i RWE) została przerwana na skutek zmiany profilu pracy >Zega<. Pomimo to nadal istnieją możliwości wejścia agenta w to środowisko i zrealizowania zadań na tym kierunku". Wszystko wskazuje jednak, że oficer prowadzący przecenił możliwości swojego podopiecznego lub nie docenił jego sprytu i umiejętności wycho -dzenia z opresji.
Obawy 0 zamknięciu sprawy i przekazaniu jej do archiwum zadecydował nie tylko brak widocznych korzyści z utrzymywania kontaktu z agentem. Wiele wskazywało, że "Zegiem" może się wkrótce zająć policja zachodnioniemiecka. Jednym z powodów do obaw był fakt, że w Niemczech ów mało przydatny (jak się okazało) współpracownik wywiadu był znany pod dwoma różnymi nazwiskami: Podgórski i Solorz. Innym, że służby niemieckie zainteresowały się mieszkaniem w Berlinie Zachodnim, które państwo Solorzowie wynajmowali przebywającym tam Polakom. Najbardziej niepokojące były jednakperypetie związane z niemieckim prawem jazdy Zygmunta Solorza.
Na początku 1985 roku do Wydziału Komunikacji przy Urzędzie Miejskim w Radomiu wpłynęły dwa pisma. Najpierw (17 stycznia) Wydział Prawno-Konsularny Ambasady RFN w Warszawie zwrócił się zprośbą o sprawdze -nie, czy Zygmunt Józef Krok otrzymał prawo jazdy kategorii B i C (nr B/1757 seria D019394). Następnie, 17 lutego, Zygmunt Krok (Solorz) złożył podanie o wydanie zaświadczenia, że tenże urząd wydał mu w roku 1977 dokument uprawniający do prowadzenia pojazdów, zaznaczając, iż załącznik taki musi przedłożyć w związku z egzaminem eksternistycznym dającym podstawy do podwyższenia kategorii niemieckiego prawa jazdy. Wydział Komunikacji w Radomiu pismem z dnia 7.03.1985 roku poinformował Ambasadę RFN w Warszawie, że "obywatel Krok w dniu 8.07.1977 roku otrzymał prawo jazdy kategorii AB-17157/77 na druku I-663325, informując jednocześnie, że prawo jazdy, którego fotoko -pię przesłano celem potwierdzenia danych, nie zostało wydane przez tutejszy wydział" (notatka służbowa z 16 kwietnia 1985 r.). Władze niemieckie zostały więc poinformowane, że prawdopodobnie doszło do fałszerstwa. Wprzypadku wszczęcia dochodzenia na terenie Niemiec, kontakty Zygmunta S olorza z peerelowską służbą wywiadu mogły wyjść na jaw.
Analiza rozpracowania operacyjnego nr rej. 15562 krypt. Zeg nosząca datę 22 czerwca 1985 roku zawiera następujące "uwagi 1 wnioski":
"1. Kontynuowanie współpracy ze źródłem w obliczu prawdopodobnego zainteresowania jego osobą ze strony policji RFN oraz potwierdzonych przypadków kontrolowania jego mieszkania w Berlinie Zach. przez miejscową policję grozi dekonspiracją jego powiązań z naszą Służbą.
2. Obserwowany od dłuższego czasu brak korzyści informacyjnych ze współpracy z >Zegiem< wynikający z osłabienia możliwości wywiadowczych źródła stawia pod znakiem zapytania celowość kontynuowania współpracy.
3. Biorąc pod uwagę powyższe, jak również unikanie przez >Zega< kontaktów z utrzymującymi z nim w przeszłości i obecnie pra -cownikami Centrali, proponuje się zakończyć współpracę ze źródłem i sprawę złożyć w archiwum".
Tyle mówią dokumenty. O to, jak było w istocie, należałoby jeszcze zapytać głównego bohatera i świadków wydarzeń opisanych w aktach sprawy "Zeg". Myślę, że w roli śledczych lepiej niż ja odnajdą się jednak inni publicyści. A co do wniosków - znacznie więcej do powiedzenia będą mieli historycy i socjologowie badający formowanie się warstwy najbogatszych Polaków i wielkiego biznesu w ni Rzeczypospolitej.

Autor jest doktorem filozofii. W okresie stanu wojennego był internowany, w 1983 r. wyjechał z Polski. W archiwum IPN pracuje nad własnym projektem badawczym.

Wszystko wskazuje na to, że służby przeceniły możliwości Zygmunta Solorza lub nie doceniły jego sprytu i umiejętności wychodzenia z opresji. Po dwudziestu miesiącach odformalnej rejestracji teczka Solorza trafiła do archiwum.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"


Ostatnio zmieniony przez Jadwiga Chmielowska dnia Pią Lis 17, 2006 12:51 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pią Lis 17, 2006 12:42 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"RZECZPOSPOLITA"
Piątek, 17 listopada 2006

Solorz, pseudonim Zegarek


W IPN zachowała się teczka, z której wynika, że Zygmunt Solarz-Żak podpisał w 1983 roku zobowiązanie do współpracy z SB. Wybrał sobie pseudonim Zeg lub Zegarek - pisze "Rzeczpospolita".

Gazeta pisze, że pogłoski o współpracy właściciela Polsatu z SB już od kilku tygodni krążyły wśród dziennikarzy. "Być może coś podpisałem, co mi kazali. Ale na nikogo nie donosiłem i nikomu nie zaszkodziłem" - powiedział "Rzeczpospolitej" Solorz-Żak.

"Rz" pisze, że Solarz-Żak zobowiązał się do współpracy w zamian za pomoc w założeniu firmy polonijnej i paszport konsularny. SB liczyła, że pomoże on inwigilować m.in. pracowników Radia Wolna Europa. Współpraca miała zakończyć się w 1985 roku po czterech spotkaniach.

Zakładając w 1994 roku telewizję, Solarz-Żak zaprzeczał, że współpracował z SB – przypomina "Rzeczpospolita". (zel)

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pią Lis 17, 2006 12:46 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

NASZ DZIENNIK

Zygmunt Solorz - właściciel Telewizji Polsat i Invest-Banku, współpracował ze służbami specjalnymi PRL, a po 1989 roku z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi

Solorz chętnie współpracował

"W wyniku umowy Z. Solorz zobowi ązuje się wykonywać w miarę możliwości zlecone mu przez Służbę Wywiadu PRL zadania dotyczące rozpoznania instytucji, organizacji i osób (...)" - to fragment zobowiązania do współpracy z wojskowymi służbami specjalnymi PRL, które podpisał w październiku 1983 roku Zygmunt Solorz, obecny właściciel Telewizji Polsat i Invest-Banku. Dzięki współpracy z wywiadem wojskowym oraz przez pewien czas ze Służbą Bezpieczeństwa Solorz cieszył się wsparciem służb specjalnych w działalności gospodarczej. Po 1989 roku został agentem WSI o pseudonimie ZEG.
"Naszemu Dziennikowi" udało się dotrzeć do odtajnionych już w części dokumentów dotyczących współpracy Zygmunta Solorza z wywiadem wojskowym - najpierw peerelowskim, później z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku Solorza prowadzili funkcjonariusze wyszkoleni przez sowieckich specjalistów. Współpraca Solorza z wywiadem wojskowym PRL i z WSI została podjęta przez niego zupełnie dobrowolnie i z wyrachowaniem. Jak wynika z dokumentów, do których dotarliśmy, Solorz, znany z różnych kontrowersyjnych poczynań "biznesowych", dzięki wsparciu wojskowych służb specjalnych nie tylko cieszył się bezkarnością, lecz także miał z tego wysokie profity.
- To był bardzo dobry współpracownik. Nie miał żadnych oporów co do przekazywania informacji, rozpracowywania wskazanych instytucji i osób. Tak w PRL, jak i w III Rzeczypospolitej - twierdzi nasz informator, który z oczywistych przyczyn zastrzega sobie anonimowość.
Na gorliwość Solorza we współpr acy z wywiadem wojskowym PRL wskazują również odtajnione niedawno dokumenty znajdujące się w zbiorach Instytutu Pamięci Narodowej. Dotyczą one współpracy Solorza z WSI i nadal przechowywane są w zbiorze akt zastrzeżonych. Mogą zostać odtajnione, podobnie jak akta innego agenta WSI - dziennikarza Krzysztofa Mroziewicza z "Polityki", tylko i wyłącznie na podstawie decyzji ministra obrony narodowej Radosława Sikorskiego.
- Spośród agentów, współpracowników WSI ulokowanych w środowisku dziennikarzy telewizyjnych, to właśnie Solorz był najbardziej cenny, nazwałbym go nawet perełką. Dysponując ważnym medium, jakim jest telewizja, był agentem specjalnego znaczenia. Zwłaszcza że współpracował chętnie - mówi inny nasz rozmówca.
Solorz chętny był do współpracy już w okresie PRL. Kolaborację z komunistycznymi służbami specjalnymi rozpoczął od bliskich kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa. Bez najmniejszych oporów podpisał zobowiązanie do współpracy. "(...) Ja, Zygmunt Solorz (Krok), zobowiązuję się zachować w tajemnicy fakt współpracy z oficerem SB. Zobowiązuję się wykonywać ustalone ze mną polecenia. Informacje będę podpisywać 'Zegarek'" - napisał Solorz w deklaracji podpisanej "Zygmunt Krok". W okresie PRL używał również nazwiska Krok.
18 października 1983 r. Solorz został przejęty przez Służbę Wywiadu PRL. W dokumencie oznaczonym sygnaturą "tajne specjalnego znaczenia" ponownie zobowiązał się do ścisłej współpracy ze służbami specjalnymi. Zmieniły się jednak zasady - przybrał pseudonim "ZEG" i otrzymał zapewnienie o finansowych świadczeniach wypłacanych mu w zamian za przekazywane informacje. "Służba Wywiadu PRL w przekonaniu, że p. Z. Solorz będzie lojalnie i z zaangażowaniem realizował postawione przed nim zadania i zobowiązuje się do: szkolenia i instruowania w zakresie niezbędnym do realizacji zadań, refundowania kosztów finansowych poniesionych w związku z realizacją zadań oraz wynagradzania w formie premii, których wysokość uzależniona będzie od wartości przekazywanych informacji, zachowania ze swej strony pełnej konspiracji faktu współpracy (...)" - napisano w dokumencie podpisanym przez Solorza i przedstawiciela Służby Wywiadu PRL.

Na pasku służb wywiadowczych
W 1983 roku Solorz, jeszcze jako Krok, przebywał w RFN (ożenił się tam z Iloną Solorz, której nazwisko przyjął). Przez służby został usytuowany tam jako "przedsiębiorca". W Monachium kierował firmą należącą do żony: Solorz Import Export. Do Polski zaczął wysyłać używane samochody. W 1984 r. podpisał kontrakt na dostawy aut z państwową centralą handlu zagranicznego Polimar, w której kierownicze funkcje pełnili ludzie powiązani ze służbami specjalnymi PRL. Kilka lat później, w 1988 r., razem z Andrzejem Ruską założył firmę Solpol we Wrocławiu.

Kredyty dzięki WSI
Nie tylko w okresie PRL profity z tytułu współpracy z wywiadem wojskowym były relatywnie wysokie: po przejęciu Solorza przez WSI wykonywanie poleceń zaczęło przynosić mu korzyści finansowe i w niemałym stopniu przyczyniło się do tego, że w 2006 r. znalazł się na 38. miejscu na liście 100 najbogatszych ludzi Europy Środkowowschodniej tygodnika "Wprost". W 1989 r. rozpoczęto już reorganizację peerelowskiego wywiadu i część wysokich, prominentnych funkcjonariuszy służb specjalnych lokowała się w gospodarce i biznesie. Zadbano też o wzmocnienie pozycji lojalnych współpracowników. W 1990 r., kiedy na bazie peerelowskiego wywiadu utworzono Wojskowe Służby Informacyjne, komunistyczni agenci mieli już zapewnione gospodarcze zaplecze. Nie bez znaczenia w osiągnięciu takiej pozycji biznesowej była pożyczka w wysokości 100 mln zł, jaką dzięki wsparciu wojskowych służb Solorz mógł wziąć z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ).
Sam Solorz, który słynie z tego, że unika medialnego rozgłosu, nigdy nie zgodził się na ujawnienie okoliczności, w jakich w maju 1989 r. udało mu się uzyskać pożyczkę z FOZZ. W 1999 r. w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" pytany o ten fakt powiedział: "(...) Chodziło o wymianę dewizową. To była czysta transakcja kupna-sprzedaży (...)". Dzisiaj już wiadomo, że w aferze FOZZ WSI odegrały niepoślednią rolę.
W maju 2004 r. doprowadzony przez funkcjonariuszy ABW na proces związany właśnie ze sprawą FOZZ Solorz powtórzył, że pożyczkę z FOZZ wziął pod zastaw 70 tys. dolarów. Zeznając przed warszawskim sądem okręgowym, w odpowiedzi na pytania sędziego Andrzeja Kryżego zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek współpracował ze służbami specjalnymi. W świetle dokumentów, do których dotarł "Nasz Dziennik", nie ulega wątpliwości - Solorz okłamał sąd.

Agent w mediach
Pierwszą inwestycją Solorza w dziedzinie mediów był zakup w 1992 r. gazety "Kurier Polski". Na poważnie jednak biznes medialny Solorza ruszył wraz z Telewizją Polsat, która zaczęła nadawać 5 grudnia 1992 r. 27 stycznia 1994 r. Solorz w kontrowersyjnych okolicznościach otrzymał koncesję na nadawanie w całej Polsce. W 1994 r. Polsat zaczął szukać inwestora. Udziałowcem telewizji z 20 proc. akcji został Universal, kierowany przez Dariusza Przywieczerskiego, byłego pracownika Komitetu Centralnego PZPR. Kilka lat później Przywieczerski odsprzedał Solorzowi swoje udziały w Polsacie.
Polsat to nie jedyna inwestycja Solorza. Kontroluje on również Invest-Bank, Towarzystwo "Polisa Życie" i udziały w Elektrimie. - Z punktu widzenia WSI najważniejsza była dla tej służby Telewizja Polsat. I nie ulega wątpliwości, że Solorz nie był jedyną osobą, która związana była z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Odtajnienie raportu z likwidacji WSI może w tej stacji wywołać burzę - twierdzi nasz informator.
Wojciech Wybranowski

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Administrator
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 907

PostWysłany: Pią Lis 17, 2006 1:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tutaj są fotokopie dokumentów
http://haribu.blog.onet.pl/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Tadeusz Świerczewski
Moderator


Dołączył: 12 Wrz 2006
Posty: 505

PostWysłany: Pią Lis 17, 2006 3:38 pm    Temat postu: SOLORZ AGENTEM I TO DOBRYM Odpowiedz z cytatem

PAP 10:18
SOLORZ AGENTEM I TO DOBRYM

"W wyniku umowy Z. Solorz zobowiązuje się wykonywać w miarę możliwości zlecone mu przez Służbę Wywiadu PRL zadania dotyczące rozpoznania instytucji, organizacji i osób (...)" - to fragment zobowiązania do współpracy z wojskowymi służbami specjalnymi PRL, które podpisał w październiku 1983 roku Zygmunt Solorz, obecny właściciel Telewizji Polsat i Invest-Banku - pisze "Nasz Dziennik". Informator "ND" twierdzi, że Solorz chętnie współpracował ze służbami. Dzięki współpracy z wywiadem wojskowym oraz przez pewien czas ze Służbą Bezpieczeństwa Solorz cieszył się wsparciem służb specjalnych w działalności gospodarczej. Po 1989 roku został agentem WSI o pseudonimie ZEG - zaznacza gazeta.

SOLORZ AGENTEM I TO DOBRYM, ORAZ DOBRZE OPŁACANYM.
JAK JESTEM PRZY TYM TEMACIE, TO KTO DAŁ PIENIĄŻKI p. WALTEROWI NA TVN.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum