Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Powrót ludzi cienia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
r.k.
Weteran Forum


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 228

PostWysłany: Wto Mar 18, 2008 3:36 pm    Temat postu: Powrót ludzi cienia Odpowiedz z cytatem

Powrót ludzi cienia
Tomasz Sakiewicz

Jan Olszewski oddał się do dyspozycji prezydenta. Prawdziwym wygranym są stare służby wojskowe. Zabójcza dla nich weryfikacja siadła, a rząd jest im chyba szczerze za to wdzięczny – pisze publicysta
źródło: Rzeczpospolita
+zobacz więcej

Rząd Donalda Tuska nie dokonał żadnego zasadniczego przełomu w większości istotnych dla polityki wewnętrznej kraju spraw. Dla zwolenników PO jest to zaleta, bo nie zaskakują ich informacje o kolejnych ryzykownych decyzjach władzy. Dla opozycji to przejaw stagnacji. Niemniej łatwiej ten rząd krytykować za to, czego nie zrobił, niż za podjęte działania, bo tych widać naprawdę niewiele. A jednak jest dziedzina, w której rząd Tuska podejmuje działania tak śmiałe, że aż dech zapiera. Tą dziedziną są służby specjalne.

Połączenie ognia z wodą

Zmiany kadrowe są tu nie tylko duże, ale i niezwykłe. Możemy oto zaobserwować połączenie sił wyrosłych w czasach, gdy specsłużbami trząsł Lech Wałęsa, oraz pupilków obozu postkomunistów. Tuskowi można pogratulować – połączył ogień z wodą.

Poczynając od sprawy „Olina”, wielu z szefów służb pochodziło z wrogich obozów. To dzięki temu tępiona jeszcze w latach 90. formacja Jarosława Kaczyńskiego mogła złapać oddech. Kilku całkiem poważnych analityków uważa zresztą, że konflikt w obozie służb specjalnych III RP umożliwił sukces PiS. Dzisiaj jednak dawni antagoniści poszli po rozum do głowy i znaleźli wspólnego wroga – Kaczyńskich i ideę IV RP. Tylko tym można tłumaczyć współpracę takich ludzi jak obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk i Andrzej Barcikowski, któremu Bondaryk zaproponował fuchę swoistego doradcy (członka rady konsultacyjnej przy ośrodku szkolenia ABW).

Jeśli chodzi o współpracę w dziedzinie służb specjalnych, to obserwujemy pełną koalicję PO-LiD. Testem zamiarów ekipy Tuska była nominacja szefa wywiadu cywilnego. Za rządów PiS (gdy premierem był Kazimierz Marcinkiewicz) na czele wywiadu stanął Zbigniew Nowek. Wcześniej był on szefem UOP w rządzie Jerzego Buzka i – przy jego sporym dystansie do polityki – równie dobrze mógł pasować do ekipy PO, jak i PiS. Jednak premier wolał przeforsować na to stanowisko, nie do końca zgodnie z prawem zresztą, Andrzeja Ananicza. Ten zaś równie dobrze pasowałby do ekipy PO, jak i LiD.

Na początku lat 90. Ananicz był związany z Lechem Wałęsą, wedle polityków PiS miał być jednym z pomysłodawców utworzenia spółek cywilnych na mieniu byłych sowieckich baz wojskowych w Polsce. Ta sprawa była, oprócz lustracji, jednym z przedmiotów sporu między Wałęsą a ówczesnym premierem Janem Olszewskim. W 2004 r. nieoczekiwanie premier Marek Belka zaproponował Ananiczowi funkcję szefa Agencji Wywiadu. Niezadowolony z tej decyzji był nie tylko PiS, ale i ta część SLD, która pamiętała Wałęsie aferę „Olina” (wybuchła w grudniu 1995 r., gdy ówczesny szef UOP Andrzej Milczanowski oskarżył premiera Józefa Oleksego o współpracę z agentem KGB w Polsce – red.).

Służbę kontrwywiadu wojskowego objął płk Grzegorz Reszka, który za czasów Leszka Millera współuczestniczył w przekształcaniu UOP w ABW. Owo przekształcenie zakończyło się wyrzuceniem wielu oficerów z solidarnościowym rodowodem.

Ta nieformalna koalicja PO – LiD doskonale działa także na poziomie Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Udało się jej, przynajmniej na razie, całkowicie zablokować PiS dostęp do komisji. Współpraca idzie dobrze, mimo że zasiadają tam tacy antagoniści, jak Janusz Zemke (LiD) i Konstanty Miodowicz (PO).

Działania niekontrolowane

Po kierownictwie służb specjalnych łatwo się zorientować, że nowy układ polityczny sam wyznaczył pole walki i kompromisu. Polem walki może być niemal wszystko, polem kompromisu – głównie służby. Kompromis oczywiście dotyczy służb istniejących w III RP, a personalnie – i często mentalnie – wywodzących się z PRL. Spoza kompromisu wypchnięci zostali wrogowie tego układu, czyli PiS i ci, którzy okazali się lojalni wobec rządu Jarosława Kaczyńskiego, nawet jeżeli nie byli jego wielkimi zwolennikami.

Cechą tworzonego systemu jest nikły nadzór nad służbami ze strony władzy. Tutaj ekipa Donalda Tuska poszła im całkowicie na rękę. Zlikwidowano stanowisko koordynatora służb specjalnych, a w jego miejsce początkowo powołano Pawła Grasia, sekretarza stanu w Kancelarii Premiera z funkcją pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa. Niemal to samo stanowisko co w czasach PiS, tylko z mniejszymi kompetencjami – zresztą już wtedy uważano je za niewystarczające dla sprawnej kontroli służb.

Można przypuszczać, że szybką dymisję Grasia spowodowało poczucie fikcji pełnionej misji. Na jego miejsce powołano niemającego żadnego zaplecza politycznego Jacka Cichockiego, wieloletniego pracownika Ośrodka Studiów Wschodnich. Eksperci o jego roli nadzorczej w służbach mówią zgodnie: jest młody i sympatyczny.

W rezultacie nie ma dziś żadnego silnego ośrodka politycznego zdolnego do kontroli służb specjalnych. Premier – mocno zajęty sprawami propagandowymi – poświęca mało uwagi tej problematyce. Spektakularna porażka Tuska przy próbie odwołania szefa CBA Mariusza Kamińskiego dodatkowo zniechęciła go do zerkania w tamtym kierunku. Komisja sejmowa, która reprezentuje jedynie układ rządzący też nie nadaje się na ciało kontrolne.

Służby znowu w grze

Wróciliśmy więc do sytuacji z początku lat 90., kiedy służby w znacznym stopniu same wyznaczyły sobie zadania. A stąd już tylko krok do tego, by to one zaczęły wyznaczać zadania niektórym politykom. Ogromna, nawet jak na dotychczasowe obyczaje, skala przecieków ze służb świadczy, że już stają się one ważnym ogniwem polityki. Przecieki mają przede wszystkim skompromitować PiS-owskich reformatorów i być przestrogą dla ich ewentualnych następców. Rząd zaś patrzy na to przez palce.

O tym, że służby mogą toczyć poważną rozgrywkę w obozie władzy, świadczy choćby decyzja Jana Olszewskiego, szefa komisji weryfikacyjnej WSI, o oddaniu się do dyspozycji prezydenta. Olszewski nie był w stanie dokończyć weryfikacji, gdyż służby specjalne nagle zaczęły wycofywać klauzulę pozwalającą na dostęp do tajemnicy państwowej dla jego współpracowników. Zablokowały też dostęp do odpowiednich systemów informatycznych i nie wymuszały na podległych im oficerach poddania się weryfikacji.

Politycy PO dostali świetny prezent – jawny dowód „niekompetencji” Olszewskiego. Prawdziwym wygranym są jednak stare służby wojskowe. Zabójcza dla nich weryfikacja siadła, a rząd jest im w dodatku szczerze za to wdzięczny.

Trzeba jednak pamiętać, że to broń obosieczna. Oficerowie mogą sobie przypomnieć, kto ich nakłaniał do bojkotowania prac komisji weryfikacyjnej i jak istotne sprawy zostały dzięki temu zablokowane. Służby lubią uczestniczyć w polowaniach, w których jako trofeum dostają i zwierzynę, i myśliwego.

Cena władzy

Zachowanie Donalda Tuska można uznać za nieroztropne, szkodzące również jemu samemu. Służby kierowane przez ludzi skłonnych do wkraczania w świat polityki i pozbawione mocnej kontroli są niebezpieczne nie tylko dla opozycji, ale i dla władzy. Trudno podejrzewać, że premier nie jest tego świadom. Wiele wskazuje na to, że Tusk się dowiedział, w którym miejscu należy podpisać cyrograf, by dostać władzę. Bo czy trochę luzu dla starych speców od służb to wygórowana cena za fotel premiera, ogromną popularność i przyszłą prezydenturę?

Ciekawe, czy Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że bez mocnej kontroli spece od służb mogą się zamienić w polityków, biznesmenów, nieformalnych szefów mediów itd. A wtedy ławeczka, na której miał tyle miejsca do realizacji własnych ambicji, szybko może zacząć się kurczyć. Dla ambitnego polityka może to być poważny zgrzyt, którego nie zastąpi uwielbienie ościennych mocarstw i hołdy prorządowych mediów.

Wtedy to premier będzie mógł liczyć jedynie na to, że znowu dojdzie do konfliktu interesów w obozie służb, albo na wsparcie polityczne... PiS. Ta partia nie ma – przynajmniej w tej sprawie – żadnych złudzeń. We własnym ugrupowaniu zaś nikt mu może nie uwierzyć w tak bardzo spiskową teorię dziejów.

Autor jest redaktorem naczelnym „Gazety Polskiej”

Dziś nie ma już żadnego silnego ośrodka politycznego, który byłby w stanie kontrolować służby specjalne
Źródło : Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum