Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

SB i gospodarka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Pią Gru 22, 2006 11:42 am    Temat postu: SB i gospodarka Odpowiedz z cytatem

http://www.polskieradio.pl/media/artykul.aspx?id=241

Wygrać gospodarkę


W połowie lat 80. w służbach specjalnych PRL-u powstał supertajny oddział "Y". Jego zadaniem było przejęcie strategicznych resortów gospodarczych i zabezpieczenie w nich najważniejszych miejsc dla emerytów ze specsłużb. Miało to pozwolić przejąć kontrolę nad biznesem po planowanej transformacji ustrojowej.

Ta sprawa mogłaby nadawać się na fabułę książki Roberta Ludluma. Mając wiedzę o zbliżających się wydarzeniach politycznych, oficerowie tajnych służb wykorzystują swoje kontakty, wiedzę i możliwości operacyjne, aby na trwałe osadzić się w nowych strukturach państwa. W efekcie przynosi im to pełną kontrolę nad krajowym biznesem i znakomite posady na emeryturę. Dlaczego Ludlum nie mógłby tego napisać? Bo to samo życie, a nie książkowa fikcja.

Taki scenariusz działań tajnych służb PRL-u odkryła komisja weryfikacyjna z lat 1989 – 1990. Z analizowanych przez nią dokumentów, wynikało, że służby zdawały sobie sprawę z tego, że zbliża się koniec epoki komunistycznej, a transformacja ustrojowa rozpocznie nowy etap w historii Polski. Chciały ją wykorzystać dla siebie i swoich funkcjonariuszy. Dotychczasowi oficerowie służb mieli zostać najważniejszymi rekinami rodzącego się kapitalizmu, zbijać wielkie fortuny i kierować firmami wartymi miliardy złotych. Zachowali by przy tym nie tylko możliwości wykorzystania wielkich pieniędzy, lecz także zakulisowe wpływy na państwo i władze.

Pierwsza minuta biznesu
Tajne dokumenty MSW i Sztabu Generalnego z lat 1987-1988 wskazują jednoznacznie, że w tamtym czasie w służbach specjalnych PRL-u powstały tajne komórki: "X" (odpowiedzialne za wpływy na władzę), "Y" (odpowiedzialne za gospodarkę) i "Z" (odpowiedzialne za media). Niezależnie od nich, powstał jeszcze oddział "C", którego zadaniem jest pomaganie byłym kolegom w unikaniu odpowiedzialności karnej za przestępstwa popełniane po roku 1989. Najważniejszy był oddział "Y" i to również on jako pierwszy rozpoczął działalność.

W połowie 1988 r. komunistyczny rząd Mieczysława F. Rakowskiego zaczął liberalizować prawo gospodarcze, w wyniku czego miał zacząć się w Polsce tworzyć wolny rynek. Jedną z pierwszych zmian było nowe prawo dewizowe. Zakładało ono, że każdy może w dowolny sposób i w dowolnym miejscu prowadzić nieograniczony handel obcymi walutami. Minutę po wprowadzeniu tego prawa, wzdłuż granicy polsko – niemieckiej otwarta została sieć kantorów. Jej właścicielem był dawny funkcjonariusz milicji i poznańskiej SB – Aleksander Gawronik. Rok później, tygodnik "Wprost" umieścił Gawronika na swojej liście najbogatszych Polaków. Były esbek stał się multimilionerem w przeciągu zaledwie kilku miesięcy. Jego sukces wynikał z tego, że jako jeden z nielicznych wiedział o tej zmianie prawnej kilka miesięcy wcześniej. W tym czasie zdążył przygotować kantory, załatwić wszelkie formalności i zatrudnić ludzi. Gdy wszystko było już załatwione – nowe prawo weszło w życie.

Jak wynika z ustaleń sejmowej komisji ds. służb specjalnych, nad mechanizmem legislacyjnym czuwał wówczas Ireneusz Sekuła – w 1988 r. wicepremier i minister handlu, zwerbowany do współpracy przez SB na początku lat 70. To właśnie jemu przypadła główna rola w działaniach oddziału "Y". Sekuła miał przeforsowywać ustawy i odpowiednie rozporządzenia, aby umożliwić swoim znajomym z bezpieki miękkie wejście do biznesu. Odnalezione w archiwach służb notatki wskazują również, że minister udzielał SB informacji o zbliżających się istotnych zmianach przepisów.

W sektor bankowy

Takich przykładów jak kantory Gawronika, można byłoby wymienić więcej. Wszystkie mają jeden wspólny mianownik: biznesmeni dostawali od "zaufanych" ludzi w służbach informacje o zbliżających się zmianach prawnych, dających możliwość zarobku. Kiedy na niemieckiej granicy świetnie prosperowały kantory Gawronika, w Warszawie dwaj młodzi właściciele spółki Art–B Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski rozpoczynali wdrażać w życie swój słynny "oscylator".

Polegał on na wielokrotnym oprocentowaniu tego samego kapitału dzięki szybkiemu przelewaniu pieniędzy na kolejne konta. Mechanizm ten pomógł spółce wyprowadzić z Narodowego Banku Polskiego równowartość kilku miliardów dolarów. Dopiero po ucieczce obu właścicieli spółki, prokuratura odkryła, że ich firma miała związki ze służbami specjalnymi PRL-u i ZSRR, które sterowały ich działaniem. "W latach 80 Narodowy Bank Polski był bardzo silnie infiltrowany przez służby specjalne, zwłaszcza wojskowe" – uważa Antoni Macierewicz – szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego. "Bez ich pozwolenia, działania Art.B i „oscylator” byłyby niemożliwe".


Jak zauważa Antoni Macierewicz, to również banki (a wraz z nimi duże, zachodnie firmy, rozpoczynające inwestycje w Polsce) oferowały posady, które dawnym funkcjonariuszom wydawały się najbardziej lukratywne. W 1988 r. generał dywizji Konrad Straszewski – b. wiceminister spraw wewnętrznych i twórca budzącej grozę sekcji "D", został wiceprezesem zarządu zachodnioniemieckiej spółki Kodakbaum, która kilka tygodni wcześniej rozpoczęła działalność na terenie Polski. Dwa lata później, polskie prawo zlikwidowało monopol NBP i zezwoliło na powstawanie innych banków. Jednym z pierwszych był Kredyt Bank, którego kapitał założycielski wyniósł kilka tysięcy dolarów. Jego twórcą i pierwszym prezesem był Stanisław Pacuk – do końca lat 80. pułkownik I Departamentu MSW (wywiad zagraniczny). Mimo zmiennych okoliczności politycznych, Pacuk utrzymał kontrolę nad Kredyt Bankiem i zapewnił mu w połowie lat 90 pozycje jednego z liderów na rynku polskiej bankowości.

Od agenta do poszkodowanego
Spośród dawnych funkcjonariuszy specsłużb, wyjątkową karierę medialną robi dziś kapitan Roman Sklepowicz – szef Stowarzyszenia Poszkodowanych Przez Banki. Jako częsty gość programu Elżbiety Jaworowicz "Sprawa dla reportera", wypowiada się o sposobach banków na oszukiwanie klientów. Sam twierdzi, że poznał już mechanizmy działania banków i chce osłonić niewinnych ludzi przed ich konsekwencjami.


Sklepowicz ma ciekawą przeszłość. I równie ciekawe poglądy historyczne. Gdy spotykamy się w lokalu na warszawskim Czerniakowie, nie kryje, że sam był kapitanem I Departamentu MSW. "Odszedłem po tym, jak Glemp zamordował Popiełuszkę, a Kiszczak, który wtedy nie był ministrem lecz kierownikiem ministerstwa, nie zdołał mu przeszkodzić i robił czystkę wśród funkcjonariuszy" – opowiada. "Wyjechałem do Szwecji i zająłem się prywatnym biznesem, a po transformacji ustrojowej wróciłem, chcąc budować nową, demokratyczną Polskę".


Istotnie, rok 1984, w życiu Romana Sklepowicza był faktycznie przełomowy. Do Szwecji wyjechał jednak nie jako dysydent lecz jako agent wywiadu oddelegowany do sztokholmskiej rezydentury. Zachowane w IPN dokumenty świadczą, że później przebywał w tym samym charakterze w Singapurze, zaś w 1988 r. wyjechał do Ałma- Aty, gdzie otworzył pierwszy w historii Kazachstanu sklep prywatny. Mieścił się on naprzeciwko wejścia do głównego budynku kazachskiej partii komunistycznej. Na początku lat 90. wrócił do Polski, próbując najpierw pracy w bankowości i biznesie. Stowarzyszenie poszkodowanych założył, gdy stracił własne pieniądze przez gigantyczne odsetki bankowe.


Ze śledztw w sprawie mafii paliwowej wynika, że Roman Sklepowicz jest bliskim znajomym paliwowych gangsterów. To łącznik między gangsterami paliwowymi a skorumpowanymi prokuratorami z Prokuratury Krajowej – mówi Andrzej M. Czyżewski – jeden z głównych świadków w sprawie mafii paliwowej (zobacz tekst: Oskarżyciel). Sklepowicz odrzuca te zarzuty. To oczywista nieprawda – oburza się. – Nie utrzymuję i nigdy nie utrzymywałem kontaktów z żadnymi bandytami.

Od Pewexu do spółek paliwowych
Mechanizm, dzięki któremu służby przejmowały kontrolę nad głównymi obszarami gospodarki, widać na przykładzie dwóch przedsiębiorstw: Pewex i Polskie Porty Lotnicze. Sieć Pewexów, w latach 80. cieszyła się wielkim powodzeniem. Jednak reformy Rakowskiego i zliberalizowanie rynku sprawiły, że Pewexy wkrótce przestałyby być potrzebne. Zmieniono więc zarządzającą nimi kadrę. Prezesem Zarządu został Marian Zacharski – słynny as polskiego wywiadu w USA (zdobył technologię produkcji rakiet "Patriot") zaś kierownikami poszczególnych Pewexów zostali starsi wiekiem oficerowie specsłużb. W 1989 r. Pewexy "sprywatyzowano", pozwalając ich kierownikom przejąć je na własność za symboliczne pieniądze. W ten sposób, na początku lat 90., spora część najbardziej luksusowych, renomowanych sklepów stała się własnością byłych esbeków, którzy dzięki nim szybko wzbogacili się. Gdy już ugruntowali swoją pozycję liderów na lokalnych rynkach, przyszło się im martwić o konkurencję ze strony pierwszych, prywatnych sklepów.


W tym samym czasie, zlikwidowano ograniczenia w wyjeżdżaniu z Polski, co zaowocowało zwiększeniem ruchu na lotniskach. Konieczna stała się więc rozbudowa portu na Okęciu. Kontrakt wyceniono na ponad 500 mln dol. W 1995 r. był to największy kontrakt inwestycyjny w Polsce. Nadzór nad nim przejął gen. bryg. Henryk Jasik, wcześniej (od lat 60.) oficer I Departamentu MSW, potem szef wywiadu UOP.


W III RP regułą, a nie wyjątkiem było to, że starych esbeków, zasłużonych dla umacniania komunizmu, przenoszono do spółek skarbu państwa, często tych strategicznie ważnych – mówi Mariusz Kamiński – twórca i szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego. – Między innymi dlatego w spółkach tych miało miejsce tyle nieprawidłowości i afer.


Z ustaleń komisji do spraw specsłużb i komisji śledczej ds. banków wynika, że po 1990 r. byli funkcjonariusze MSW i II Zarządu Sztabu Generalnego stale obejmowali kluczowe stanowiska w polskiej gospodarce. Dał się tutaj zauważyć pewnie nieformalny podział: "wojskowi" wzięli banki, PZU i paliwa. "Cywilni" całą resztę – mówi w rozmowie z nami członek komisji likwidacyjnej WSI. Jego zdaniem, potwierdza to tajny raport Macierewicza, z którego wynika, że służby przejęły kontrolę nad tymi branżami i wykorzystywały ją nie zawsze zgodnie z interesem państwa.

Pokazuje to przykład PZU, którego prezesem zarządu został w 2002 r. Zdzisław Montkiewicz (były oficer wywiadu wojskowego) a dyrektorem do spraw bezpieczeństwa (mającego dostęp do wszystkich danych firmy i klientów) Kazimierz Głowacki – również były oficer wywiadu wojskowego PRL, późniejszy szef WSI.

"Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w przemyśle paliwowym, który był całkowicie opanowany przez "wojskowych"" – opowiada nasz rozmówca z komisji weryfikacyjnej. "Tam dawni esbecy, a potem ludzie związani z ABW nie mieli nic do powiedzenia". O prawdziwości jego słów świadczy choćby fakt, że Kazimierz Trębacz (szef Rafinerii Trzebinia) i Robert Bałabanow (szef CIECH-u) wyprowadzili ze spółek pieniądze, dzięki którym podstawiona przez WSI firma Sur5net miała otrzymać kredyt na zakup akcji tych spółek, aby mogli je przejąć ludzie związani z WSI (zobacz tekst: Biznes wg WSI). Wcześniej, spółki te otrzymywały zamówienia od PKN Orlen, którym – jak wynika z raportu komisji Macierewicza – rządziły niepodzielnie wojskowe służby specjalne.

Kontrola nad gospodarką

Analizując chronologię wydarzeń, widać, że proces przejmowania gospodarki przez służby specjalne PRL-u przebiegał trójetapowo. Najpierw, emeryci ze służb objęli kierownicze stanowiska w państwowych przedsiębiorstwach, które potem kupowali za bezcen, zostając w ten sposób pionierami biznesu III RP. Inni dowiadywali się o zbliżających się zmianach prawnych, zezwalających zarobić miliony. Kolejni uzyskiwali koncesje na działalności gospodarcze (handel bronią, ochrona, koncesje na eksploatacje złóż w innych krajach). Potem, gdy na rynku wykrystalizowały się najbardziej dochodowe branże i najwięcej warte państwowe spółki, kluczowe stanowiska w nich zajęli ludzie związani ze służbami. Trzecim etapem było zmonopolizowanie najważniejszych segmentów rynku i uzyskanie nad nimi pełnej kontroli. Działo się to przy cichym wsparciu służb specjalnych III RP.


Długofalową konsekwencją tego było zagrażające bezpieczeństwu państwa uzależnienie kluczowych dziedzin gospodarki od specsłużb. Było to tym bardziej groźne, że po 1990 r. wojskowe służby specjalne III RP były przedłużeniem sowieckiego GRU. Jak dowiedzieliśmy się ze źródeł związanych z Kolegium ds. Służb Specjalnych, przed rokiem 2005 służby państw NATO wielokrotnie alarmowały polskich kolegów, że bezpieczeństwo naszego kraju jest zagrożone przez to, że kontrolę nad kluczowymi dziedzinami gospodarki wciąż sprawują osoby związane z komunistycznymi służbami. Jednak polskie władze ignorowały te ostrzeżenia. W tym samym czasie, wielu agentów trafiało do najważniejszych polskich spółek, gdzie realizowało interesy służb. Tego stanu nie zmieniła nawet niedawna weryfikacja i likwidacja komunistycznych służb wojskowych. Bowiem likwidacja WSI zakończy się pełnym sukcesem dopiero wtedy, kiedy zakończą się wpływy tej instytucji na gospodarkę.

Leszek Szymowski

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum