Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

JAK ZOSTAĆ POMNIKIEM ?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomasz Strzyżewski
Weteran Forum


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 147

PostWysłany: Wto Wrz 02, 2008 10:57 pm    Temat postu: JAK ZOSTAĆ POMNIKIEM ? Odpowiedz z cytatem

Na szczególnie aktualny dziś temat pisze w dzisiejszej Rzepie Piotr Semka:



http://www.rp.pl/artykul/2,185210.html

Jak zostać pomnikiem?
Piotr Semka 02-09-2008, ostatnia aktualizacja 02-09-2008 19:21


Bycie rzeczywistym bohaterem to za mało, by dziś być fetowanym jako solidarnościowy bohater. Trzeba było wiedzieć, po której stronie stanąć po rozpadzie wielkiej „Solidarności". I broń Boże, nie zaglądać do teczek – pisze Piotr Semka


autor zdjęcia: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
Lech Wałęsa



Histeria wokół Lecha Wałęsy rozkręca się w najlepsze. Przez cały miniony weekend media pasjonowały się faktem, że historycznego przywódcy „Solidarności” nie było na uroczystościach Sierpnia. Zapomniano tylko dodać, że Wałęsa wcześniej sam oświadczył, że nie ma ochoty świętować z ludźmi, którzy chcą ukraść zwycięstwo. Co ciekawe, nikt nie pociągnął tej tezy. Co to znaczy ukraść zwycięstwo? Komu ukraść? Wałęsie? Czy znaczy to zatem, że zwycięstwo w Sierpniu ‘80 jest własnością Wałęsy i tylko on ma do niego prawo? A może złodzieje zwycięstwa sami pozorowali walkę z komuną? Czy Lech Kaczyński albo Andrzej i Joanna Gwiazdowie nie uczestniczyli w strajkach? Byli tchórzami?

Nikogo z reporterów nie zainteresowało na przykład, czy na uroczystości 31 sierpnia zaproszono ówczesnego wiceszefa Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego Andrzeja Kołodzieja. Do lidera strajku w gdyńskiej Stoczni imienia Komuny Paryskiej żadne zaproszenie nie dotarło. Czy Kołodziej nie był zatem bohaterem Sierpnia? Był, ale dziś jest osobą prywatną, zapomnianą przez dziennikarzy.

Może więc jest tak, że to dziś trzeba być znanym, aby zostać uznanym za bohatera sprzed lat. Egzaltowana kampania obrony Wałęsy i lekceważenie innych ludzi Sierpnia skłania do postawienia pytania: co trzeba zrobić, aby być żywym pomnikiem?


Patent na kult

Józef Pinior, były działacz podziemia, a dziś eurodeputowany SdPl, uznaje Lecha Wałęsę za „niedyskutowalne” i „nienaruszalne” dobro narodu. Inny weteran opozycji, Andrzej Milczanowski, pyta „oskarżycieli” Lecha: „Gdzie byliście, kiedy Wałęsa prowadził nas do niepodległości?”.

To jedno zdanie jak w soczewce skupia istotę kultu jednostki Wałęsy. Tylko on jest niekwestionowanym bohaterem – reszta ledwie aspiruje do chwały „Solidarności”. Choć nie wprost, ale poprzez wyłączne skupienie się na postaci Lecha, dowiadujemy się, że pokonanie komuny było dziełem giganta, którego dziś próbują podgryzać zaplute karły IPN-owskiej reakcji. Jak dowcipnie zauważył na łamach „Dziennika” Robert Mazurek: „Socrealistyczne poematy – Dlaczego kocham Lecha? – piszą na łamach ’Wyborczej’ duzi i mali, znani i nieznani, pisaci i analfabeci”.

A czy Wałęsie w zapasach z komunizmem ktoś nie pomagał? Owszem, ale również lista pomocników jest dziś poddawana przez obrońców Wałęsy czujnej selekcji. Status bohatera-pomnika jest przyznawany przez liberalno-lewicowy salon jak niezwykle cenna licencja, dająca na dodatek wiele korzyści tu i teraz. Ktoś, kto w pewnym momencie poszedł pod prąd salonowym poglądom na temat lustracji czy pojednania z postkomunistami, mógł z dnia na dzień utracić status legendy „Solidarności”. I na odwrót – gdy się złapie odpowiedni wiatr, można nagle wrócić w glorii. To przypadek Milczanowskiego, który w 1995 roku był wyklinany za „lincz na Oleksym”, a teraz został przywrócony do łask.

Jak we wszystkim, co tyczy dziejów III RP, nie sposób uciec tu od roli Adama Michnika i „Gazety Wyborczej”, która od 1989 roku wydaje patenty na bycie pomnikową postacią.


Panteon lewicy laickiej

Paradoksalnie pomnikowy Wałęsa to stosunkowo późny wynalazek „Gazety”. Jeszcze w 1990 roku Lech poddawany był druzgocącej krytyce. W czasach prezydentury bywał wprawdzie czasem chwalony (np. za udział w obaleniu rządu Jana Olszewskiego), ale częściej – ganiony jako rywal w wyborach prezydenckich: wpierw Jacka Kuronia, a potem Aleksandra Kwaśniewskiego. Po 1996 roku Wałęsa odbudował relacje z „Wyborczą”. Z wyjątkiem czysto ambicjonalnej niechęci do Kwaśniewskiego – od połowy lat 90. Lech Wałęsa zawsze atakował, kogo trzeba. W nagrodę został na nowo obdarzony immunitetem nietykalności historycznej.

Nie oznacza to jednak amnestii dla tych epizodów, gdy Wałęsa przeciwstawił się salonowi. Gdy „Wyborcza” pod hasłem „bronimy Wałęsy” opublikowała siedem opowieści z jego życia, nie zapomniała wytknąć, że to Wałęsa wraz z Kaczyńskimi rozpętał wojnę na górze. Poparcie dla historycznego przywódcy „Solidarności” – tak, ale nie za cenę korygowania świetlanej historii lewicy laickiej. Bo ta z definicji stoi wyżej niż były prezydent broniony na zasadzie niechęci do lustracji.

Dlatego w panteonie „GW” niekwestionowanych bohaterów „Solidarności” na równych z Wałęsą prawach zasiadają jedynie Jacek Kuroń, Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki – dokładnie w takiej kolejności. Ta trójka dostała od „GW” klauzulę „no critics” – dopuszczalne są jedynie hagiografie. Każda próba opisu tych ojców założycieli III RP wywołuje zaporowy ogień publicystów „Gazety”. Dlatego gdy wyszły na jaw raporty SB z dziwnych ni to przesłuchań, ni to negocjacji Jacka Kuronia z 1988 roku, w obronie jego czci rozpętano wielką kampanię.


Chwyt: „kim pan jest”

Do tak wytworzonego kanonu symboli „Solidarności” dodaje się jeszcze dwóch „rozsądnych” robotników: Zbigniewa Bujaka i Władysława Frasyniuka. Ci dostali licencje na robociarską szorstkość – co pewien czas, w stylu przedwojennych apaszów grożą, że komuś dadzą po gębie. Ale ma ona jeszcze jedną zaletę – usprawiedliwia obcesowe rozliczanie innych z bohaterstwa. To Bujak i Frasyniuk uwielbiają pytać, czy ktoś był w więzieniu, ile miał lat, gdy wybuchła „Solidarność”, lub zjadliwie deklarują, że kogoś nie pamiętają z czasów, „gdy było naprawdę ciężko”. Na tej zasadzie w 2000 roku Frasyniuk oznajmił, że nie pamięta Mariana Krzaklewskiego z podziemia.

Oczywiście Krzaklewski w podziemiu był i istnieje wiele relacji na temat jego ciężkiej i odważnej działalności, ale co z tego? Słysząc takie słowa, tysiące ludzi mogło uznać, że skoro tak mówi wielki Frasyniuk, to coś jest na rzeczy.

Podobny chwyt zastosowano niedawno wobec Andrzeja Bulca, założyciela Wolnych Związków Zawodowych z 1978 roku, na marginesie sporu o taśmy Wałęsy. W studiu TVN 24 Bulca skonfrontowano z Jerzym Borowczakiem, w tamtych latach młodym stoczniowcem, który wiosną 1980 roku przyłączył się do grupy Wałęsy. Borowczak rzucił w studiu, że nie przypomina sobie Bulca z żadnej działalności. Prowadzący dyskusję, który winien wiedzieć, że w 1980 opozycyjny nowicjusz Borowczak mógł nie znać znacznie starszego Bulca, nawet nie zareagował. Chwyt „a w ogóle to kim pan jest?” udał się znakomicie.


Bohaterowie i bóstwa

Wróćmy do pytania Milczanowskiego, gdzie byli krytycy Wałęsy, kiedy ten prowadził Polaków do niepodległości. Zasmucające, jak wielu dziennikarzy bez komentarza przyjmuje takie aroganckie aluzje. Czy Andrzejowi Gwieździe, Annie Walentynowicz, Krzysztofowi Wyszkowskiemu czy Kornelowi Morawieckiemu można zarzucić, że byli tchórzami?
Ale bycie faktycznym bohaterem to za mało. Jakie zatem trzeba mieć zasługi, by być dziś fetowanym jako solidarnościowy bohater? Odpowiedź przyniosła niedawna awantura o przyznanie Annie Walentynowicz honorowego obywatelstwa miasta Warszawy. Mniejsza o dyskusję, czy pani Ania była kiedykolwiek związana z Warszawą. Nie, nie była, ale przecież Wałęsa obywatelstwo stolicy otrzymał, więc przyjmijmy, że jest to forma hołdu za dokonania na rzecz niepodległości Polski. Istotę sprzeciwu SLD i PO wobec kandydatury Walentynowicz najtrafniej zdefiniował radny lewicy Andrzej Golimont. Zadeklarował on wprost, że pani Ania nie powinna być honorowana, bo nie działała na rzecz „pojednania narodowego”.

Tak więc dowiedzieliśmy się, że aby być uznanym za bohatera Sierpnia, trzeba było potem potwierdzić dojrzałość swojego bohaterstwa poparciem dla Okrągłego Stołu, a może i grubej kreski w latach 90. I drugi przypadek – autentyczny bohaterski życiorys nagle przestaje się liczyć, jeśli bohater jest z „niedobrej partii”. Nazwiska takich ludzi podziemia, jak: Eugeniusz Szumiejko, Władysław Hardek czy Janusz Pałubicki – niewiele dziś mówią młodym Polakom. Owszem, byli bohaterami, ale albo nie umieli się sprzedać w polityce, albo – jak Pałubicki – rozzłościli część elit wyrazistym stanowiskiem w sprawie lustracji.

I kolejna sytuacja – z listopada 2007. Platforma nie chce zgodzić się na to, by Zbigniew Romaszewski został wicemarszałkiem Senatu. Reporterzy z troską powtarzają, że Romaszewski jest zbyt konfliktowy. Gdyby w podobny sposób blokowano np. Jana Lityńskiego, liczne autorytety rozdzierałyby szaty nad poniewieranym bohaterem podziemia. Ale Romaszewski jest z PiS, toteż nagle jego dawne zasługi się nie liczą. Ziejący miłosierdziem „Tygodnik Powszechny” natychmiast idzie w sukurs Platformie. Marian Stola („TP” 9.12.07) tak pisze o sporze: „Co do chwalebnej biografii: nikt jej nie kwestionuje. Ale też: czym innym jest szacunek dla czyjejś odwagi, a czym innym przeliczanie tej odwagi (przez samego zainteresowanego) na stanowiska. Jakież to stanowisko należałoby się w tej sytuacji Lechowi Wałęsie i Adamowi Michnikowi”. Stola, wyśmiewając tych, którzy wskazywali na format Romaszewskiego, mruga okiem – są bohaterowie i są bóstwa – jak Wałęsa i Michnik.


Co wolno herosom

I jeszcze jeden casus pokazujący, jak względne jest dekretowanie, kto jest żywym pomnikiem, a kto nie. Porównajmy dzisiejszą pozycję medialną dwóch osób. Oto Władysław Bartoszewski od dwóch lat jest obsypywany przez liczne magazyny tytułami dżentelmena roku i autorytetu. Drugi przedstawiciel pokolenia II RP, czyli Wiesław Chrzanowski, w ostatnich latach nie zaznał jednej dziesiątej hołdów, jakie są udziałem obecnego doradcy premiera.

Pomnik może sobie na wiele pozwolić, toteż bardzo często w aktualnej rozgrywce politycznej przyjmuje rolę zagończyka. Pomnik może pozwalać sobie na agresywne wypowiedzi, ale gdy ktoś się na nie oburza, odzywają się gniewne głosy wskazujące na jego bohaterską przeszłość. Owszem, ktoś, kto przychodzi na obchody rocznicy powstania warszawskiego czy Sierpnia‘80, powinien umieć się powstrzymywać od niegrzecznych zachowań. Ale też nie powinno się przekraczać miary w świętym oburzeniu, że do takich incydentów w ogóle dochodzi. „Bydło i niebydło” jest cacy, a buczenie jest be?

Trzeba się na coś zdecydować: albo jest się szacownym bohaterem i wtedy unika się zaczepnego tonu w wypowiedziach na temat aktualnych sporów politycznych, albo nie dziwi się potem, że wywołują one emocje.


Lukrowanie historii

Ilekroć ktoś zwraca uwagę, że jednych uczestników historycznych wydarzeń wynosi się pod niebiosa, a innych pozostawia w zapomnieniu, w odpowiedzi zawsze pojawia się ten sam zaczepny ton. – A co? – słyszymy. – Frasyniuk czy Wałęsa nie byli bohaterami? Oczywiście, że byli, ale czym innym jest być bohaterem, a czym innym żywym pomnikiem.

Pomnikami bywają niekłamani bohaterowie, ale nie każdy bohater bywa lansowany na pomnik. Aby być pomnikiem III RP, nie wystarczyło narażać się w czasach PRL. Trzeba było jeszcze wiedzieć, po której stronie stanąć po rozpadzie wielkiej „Solidarności”. I broń Boże, nie zaglądać do teczek.

Po 1989 roku monopol na osądzanie, kto jest prawdziwym bohaterem, miał salon lewicowo-liberalny. Nic dziwnego, że pojawienie się IPN jako weryfikatora świetlanych biografii zostało przyjęte jako zagrożenie. IPN-owi przypięto więc łatkę „policji pamięci” – choć to inni policjanci pamięci z „Gazety” zakazywali zadawania nieprawomyślnych pytań bohaterom ze swojej bajki. Gdy raz arbitralnie napisało się lukrowaną historię opozycji i „Solidarności”, każde samowolne badania historyczne stają się bluźnierczym „pisaniem historii na nowo”. Bo kto kontroluje przeszłość, kreuje przyszłość.


Rzeczpospolita

......................................................................

TS

_________________
Kto pot?pia cenzur?, by nast?pnie samemu j? stosowa?, mo?e by? tylko durniem lub hipokryt?.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
slako
Weteran Forum


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 269

PostWysłany: Sro Wrz 03, 2008 12:19 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Co tu gadać , Miodzio !!!


Obecny projekt ustawy kombatanckiej , jak i niechęć rządu do dokonania zmian , w ustawie o odszkodowaniach i zadośćuczynieniu, niech będzie dowodem trafności słów - P . Semki.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Krystyna Szkutnik
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 757

PostWysłany: Sro Wrz 03, 2008 2:14 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tak, ustawa kombatancka to będzie wielki ból wydania kasy z budżetu państwa na tak wielką ilość ludzi działających w tzw. opozycji. Były dwie opozycje-ugodowa i niepodległościowa. W projekcie jest mowa o ludziach, którzy walczyli o niepodlegly byt państwa polskiego. Tylko czy każdy działacz ubiegający się o dodatki wynikające z ustawy może się taką walką pochlubić? Organizacji o charakterze niepodległościowym było w latach 80 niewiele. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że ograniczenie w tym temacie automatycznie spowoduje fakt przyznania przez decydentów, że bohaterami i pomnikami nie są ludzie wymienieni przez pana Semkę. Ci już zostali wynagrodzeni za swoją wierność w ugodzie magdalenkowej i okrągłostołowej. Ogromną rolę miałby w tym temacie IPN, a budżet państwa nie byłby zagrożony wypłatami dla osób, które już w tej chwili zbierają pseudo-zaświadczenia od kumpli, że nosili ulotki i nikt ich nie widział, bo tacy byli sprytni.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sro Wrz 03, 2008 9:54 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Krótka, umieszczona na końcu tekstu red. Piotra Semki myśl G.Orwella "kto kontroluje przeszłość, kreuje przyszłość" doskonale puentuje cały tekst, natomiast stwierdzenie
Cytat:
Bycie rzeczywistym bohaterem to za mało, by dziś być fetowanym jako solidarnościowy bohater.
skorygowałbym, gdyż według mnie przy dobrej kontroli przeszłości "bycie rzeczywistym bohaterem" nie jest w ogóle potrzebne do tego, by uzyskać dziś licencję 'solidarnościowego bohatera'.
I jeszcze jedna uwaga, (którą już kilka razy zgłaszałem) dotyczącą poglądów dziennikarzy, czy też widzenia przez nich jednych, a niewidzenia innych faktów. Otóż jeszcze raz powtórzę, że trzeba pamiętać prawdę: Wydawcy nie płacą dziennikarzom za poglący czy spostrzeżenia, a za teksty. I dla nich ci dziennikarze są dobrzy (dostają w związku z tym dużo dutków), którzy piszą "prawdę" potrzebną, obiektywną i uznaną za godną podania 'miejscowym Irokezom' (za S.Michalkiewiczem).
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Sro Wrz 03, 2008 12:22 pm    Temat postu: Red. Piotr Semka trafił w sedno! Odpowiedz z cytatem

Red. Piotr Semka trafił w sedno!

Piotr Semka napisał:
Histeria wokół Lecha Wałęsy rozkręca się w najlepsze. Przez cały miniony weekend media pasjonowały się faktem, że historycznego przywódcy „Solidarności” nie było na uroczystościach Sierpnia. Zapomniano tylko dodać, że Wałęsa wcześniej sam oświadczył, że nie ma ochoty świętować z ludźmi, którzy chcą ukraść zwycięstwo. Co ciekawe, nikt nie pociągnął tej tezy. Co to znaczy ukraść zwycięstwo? Komu ukraść? Wałęsie? Czy znaczy to zatem, że zwycięstwo w Sierpniu ‘80 jest własnością Wałęsy i tylko on ma do niego prawo? A może złodzieje zwycięstwa sami pozorowali walkę z komuną? Czy Lech Kaczyński albo Andrzej i Joanna Gwiazdowie nie uczestniczyli w strajkach? Byli tchórzami?


Dr (h. c.) Lech Wałęsa tak właśnie powiedział, użył (o ile pamiętam) wyrażenia "chowali się pod ławkami". W stosunku do tych, którzy (jak ― między innymi ― Anna Walentynowicz, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Krzysztof Wyszkowski i Lech Kaczyński) razem z nim byli w WZZ a potem (w Sierpniu) w MKS, to szczególnie chybione i szczególnie niestosowne. Nie tylko zarzut tchórzostwa. Także zarzut zamiaru "ukradzenia" JEMU zwycięstwa. Taki zarzut wymaga założenia, że ON I TYLKO ON uczestniczył w zwyciężaniu, a reszta to (w najlepszym razie) kibice.





Piotr Semka napisał:
Józef Pinior, były działacz podziemia, a dziś eurodeputowany SdPl, uznaje Lecha Wałęsę za „niedyskutowalne” i „nienaruszalne” dobro narodu. Inny weteran opozycji, Andrzej Milczanowski, pyta „oskarżycieli” Lecha: „Gdzie byliście, kiedy Wałęsa prowadził nas do niepodległości?”.


To już jako żywo przywodzi na myśl kult marszałka Piłsudskiego! Jak gdyby tylko Marszałek walczył i zwyciężał, a inni co najwyżej towarzyszyli mu w tym.





Piotr Semka napisał:
Nie oznacza to jednak amnestii dla tych epizodów, gdy Wałęsa przeciwstawił się salonowi. Gdy „Wyborcza” pod hasłem „bronimy Wałęsy” opublikowała siedem opowieści z jego życia, nie zapomniała wytknąć, że to Wałęsa wraz z Kaczyńskimi rozpętał wojnę na górze. Poparcie dla historycznego przywódcy „Solidarności” – tak, ale nie za cenę korygowania świetlanej historii lewicy laickiej. Bo ta z definicji stoi wyżej niż były prezydent broniony na zasadzie niechęci do lustracji.



I TU JEST PIES POGRZEBANY!





Piotr Semka napisał:
Dlatego w panteonie „GW” niekwestionowanych bohaterów „Solidarności” na równych z Wałęsą prawach zasiadają jedynie Jacek Kuroń, Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki – dokładnie w takiej kolejności. Ta trójka dostała od „GW” klauzulę „no critics” – dopuszczalne są jedynie hagiografie. Każda próba opisu tych ojców założycieli III RP wywołuje zaporowy ogień publicystów „Gazety”. Dlatego gdy wyszły na jaw raporty SB z dziwnych ni to przesłuchań, ni to negocjacji Jacka Kuronia z 1988 roku, w obronie jego czci rozpętano wielką kampanię.



Zob.: http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5826.





Piotr Semka napisał:
Odpowiedź przyniosła niedawna awantura o przyznanie Annie Walentynowicz honorowego obywatelstwa miasta Warszawy. Mniejsza o dyskusję, czy pani Ania była kiedykolwiek związana z Warszawą. Nie, nie była, ale przecież Wałęsa obywatelstwo stolicy otrzymał, więc przyjmijmy, że jest to forma hołdu za dokonania na rzecz niepodległości Polski. Istotę sprzeciwu SLD i PO wobec kandydatury Walentynowicz najtrafniej zdefiniował radny lewicy Andrzej Golimont. Zadeklarował on wprost, że pani Ania nie powinna być honorowana, bo nie działała na rzecz „pojednania narodowego”.



Tow. Golimont nie mógł lepiej pochwały pod adresem Pani Ani wyrazić! (Choć zapewne nie taka była jego intencja...) PANI ANNA WALENTYNOWICZ NIE DZIAŁAŁA NA RZECZ TEGO, CO CZERWONI UZNAJĄ ZA POJEDNANIE NARODOWE. Chapaux bas!

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Maciej Gawlikowski
Weteran Forum


Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 279

PostWysłany: Sro Wrz 03, 2008 1:26 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

W jakimś dużym mieście tysięcznymi dłońmi
Postawiono wielki i wspaniały pomnik.
Z wyciągniętą ręką , w kroku nieprzerwanym,

Stanął wielki człowiek z metalu odlany.
Jego twarz i gesty reprezentowały
Głoszone za życia szczytne ideały.
Każdy więc przechodzień mógł je w lot odczytać
I wprowadzić w życie i o nic nie pytać.

To zagadka wielka i dla przyrodnika-
Dlaczego gołębie srają na pomnikach.

Ludzie przez czas pewien figurę czyścili,
Lecz że bezskutecznie- wnet się zniechęcili.
Z biegiem czasu smugi białawe odchodów
Zdobywszy figurę sięgnęły jej schodów;
Znikły całkowicie wszystkie rysy twarzy
I przestała ona cokolwiek wyrażać.

Gówna po pomniku wciąż się pięły w górę.
Wkrótce otoczyły calutką figurę.
I już gestu nie ma i nie ma już kroku
Znikł już całkowicie błysk geniusza w oku.
Wszystko znikło w gównach! Zniknął pomnik cały,
Nikt zeń nie odczyta żadnych ideałów!

Jest na placu miasta, wielkością mu równa,
Wielka i wspaniała piramida gówna!

U Kaczmarskiego pomnik zasrały gołębie, przypadek Lecha Wałęsy jest ciekawszy - zasrał się sam aż po szyję (Szanowne Panie wybaczą...).

A może pomnik Wałka powinien od razu wyglądać jak ten - statue of a giant piece of shit (Ponta Grossa, Brazil):
http://www.oddee.com/_media/imgs/articles/a104_s27.jpg

Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum