Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cała? prawda o Michnikach i Szechterach

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grażyna Witebska
Bywalec Forum


Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 35

PostWysłany: Wto Paź 14, 2008 9:07 am    Temat postu: Cała? prawda o Michnikach i Szechterach Odpowiedz z cytatem

http://www.pardon.pl/artykul/6523/ojciec_adama_michnika_byl_sowieckim_szpiegiem

Adam Michnik znów grozi procesami i pisze pełne oburzenia listy. Tym razem w czysto prywatnej sprawie. Chce obronić dobre imię swojego dawno zmarłego ojca.
Redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" oburzyła krótka notka w książce wydanej przez IPN (a przez kogóż by innego?). Historycy napisali, iż Ozjasz Szechter, ojciec Michnika został przez polski sąd skazany w 1934 za szpiegostwo na rzecz ZSRR. Tymczasem zdaniem redaktora:

Mój ojciec nie był sowieckim szpiegiem. W latach drugiej RP był członkiem nielegalnej partii komunistycznej. Z tego tytułu był wielokrotnie więziony - w sumie spędził osiem lat w więzieniach. Podczas śledztwa poprzedzającego głośny proces łucki był torturowany w sposób okrutny.

Jak przyznają sami historycy IPN, faktycznie książka nie była w tym miejscu dokładna. W rzeczywistości ojca Michnika skazano za działalność w nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy dążącej do rozpadu Polski oraz wprowadzeniu na jej terytorium sowieckiej władzy. Dlatego też autorzy książki dokonali skrótu myślowego. Tym bardziej uzasadnionego, że KPZU podlegała Kominternowi, czyli zlokalizowanej w Moskwie centrali światowych ruchów komunistycznych.
Interesujące w całej sprawie jest to, że nie tylko historycy IPN zarzucali Szechterowi agenturalność. Mimo tego akurat przeciw nim złożono pozew. Cóż, może szef "GW" nie ma czasu procesować się z każdym.

Rodzina Adama Michnika w ogóle nie ma szczęścia do Instytutu Pamięci Narodowej. Przyrodni brat redaktora, Stefan Michnik, jest podejrzewany o popełnienie stalinowskiej zbrodni sądowej. W 1951 roku brał udział w procesie bezpodstawnie oskarżonego Zefiryna Machalli. "Wprost" napisał o tej sprawie:

29 listopada 1951 r. usłyszał, że został skazany na karę śmierci. Wyrok wydał w pełni dyspozycyjny wobec władzy "sąd", w którego składzie znalazł się robiący błyskotliwą karierę w stalinowskim państwie zaledwie 23-letni "fachowiec", ppor. Stefan Michnik. Karierę robił po trupach - w sensie dosłownym.

Jak widać, krewni Michnika mieli spore sądowe doświadczenie – zebrane czy to z jednej, czy z drugiej strony. Może więc nic dziwnego w tym, iż redaktor kontynuuje rodzinne tradycje i stara się nie opuszczać sali rozpraw?

Paweł Rybicki

komentarz:

Nic nie wspomniano o mamusi Adasia; Pani Michnik była autorką podręcznika do historii, palonego przez młodzież w 1956r.
Zianie nienawiścią do Polski wyssał z mlekiem matki?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
r.k.
Weteran Forum


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 228

PostWysłany: Wto Paź 14, 2008 5:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Moje trzy grosze o tym gnoju:

Czerwone życiorysy

Załgany rodowód Adama Michnika
Jarosław Kaczyński, opisując kiedyś zachowanie Michnika, podkreślał jego niebywałą skłonność do kłamstwa, to, że potrafi łgać w żywe oczy, dosłownie iść w zaparte. Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiąga Michnik już przy najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny, kiedy na przykład stara się maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Pisze o nim, że czuł się on jak "absolutnie polski Polak" ("Między panem a plebanem", Kraków 1995, s. 50). Nie wyjaśnia tylko nigdzie, czego ten "absolutnie polski Polak" szukał w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i jak zawędrował na sam jej wierzchołek z tą swą rzekomą "dumą z polskiej tożsamości" (tamże, s. 50).
Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i przyłączenia do już rusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy. Dodajmy, że według książki H. Piecucha "Akcje specjalne" (Warszawa 1996, s. 76), ten "absolutnie polski Polak" Ozjasz Szechter był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. I wchodził wraz z Brystygierową, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.
Według najlepszego jak dotąd opracowania dziejów przedwojennych komunistów pióra Jana Alfreda Reguły (Mitzenmachera), Szechter, bardzo znany działacz KPZU, został aresztowany wraz z grupą innych działaczy KPZU jesienią 1930 r. Jak pisze Reguła: "Oskarżeni sypali innych towarzyszy partyjnych (...). Przodowali w tym komuniści, zajmujący stanowiska kierownicze (...). Okazało się, że ci bohaterowie byli skończonymi tchórzami" (J.A. Reguła, Historia Komunistycznej Partii Polski, Warszawa 1934, s. 243). Michnik w wywiadzie z Danielem Cohn-Benditem stwierdził: "Mój ojciec był bardzo znanym działaczem komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu. Po wojnie nie odgrywał żadnej roli. Nie odgrywał, bo nie chciał jej odgrywać" (cyt. za: L. Żebrowski, Paszkwil "Wyborczej", Warszawa 1995, s. 35). Zdaniem Żebrowskiego (op. cit., s. 35): "Bardziej prawdopodobne jest jednak to, iż z powodu zaszłości nie powierzono mu wysokich funkcji partyjnych". Ze zwierzeń Michnika w "Polityce Polskiej" dowiadujemy się również, że od ojca już w pierwszych rozmowach otrzymał "niezwykle mocny zastrzyk myślenia antyreżimowego". Był to rzeczywiście "mocny" zastrzyk, jeśli nie przeszkodził Michnikowi już w młodości w działaniu przez lata w komunistycznym "czerwonym harcerstwie" walterowców, a jeszcze podczas swego procesu w 1969 r. w gromkich zapewnieniach, że jest komunistą!
Brat - morderca sądowy
W "Między panem a plebanem" (op. cit., s. 50) znajdujemy kolejne łgarstwo Michnika o ojcu: "Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał peerelowskiej kariery". Jak więc wytłumaczyć piastowanie przez Ozjasza Szechtera w czasach stalinowskich stanowiska zastępcy redaktora naczelnego skrajnie serwilistycznego organu związków zawodowych - "Głosu Pracy" (od 1 stycznia 1951 r. do 11 marca 1953 r.). Ciekawe, że szefem Szechtera w tej gazecie kadłubowych związków zawodowych był Bolesław Gebert, ojciec obecnego podwładnego Michnika - Dawida Warszawskiego (Geberta).
Wpływ wychowawczy "wielkiego antykomunisty" Ozjasza Szechtera jakoś nie zaszkodził w PRL-owskiej karierze starszego brata Adama - mordercy sądowego Stefana Michnika. Należy on do grupy stalinowskich katów, którzy winni odpowiadać przed sądem Rzeczypospolitej za zbrodnie przeciwko Narodowi Polskiemu. Prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz pisał na łamach "Rzeczpospolitej" (z 18 marca 1996 r.) o kapitanie Stefanie Michniku jako członku jednej z dwóch grup sędziów najbardziej odpowiedzialnych za mordercze wyroki. Był on bowiem członkiem grupy sędziów, którzy orzekali wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej rehabilitacji osób skazanych na śmierć.
Jeszcze jako młody podporucznik Stefan Michnik został dopuszczony do sądzenia spraw oficerów dużo wyższych od niego stopniem. Niejednokrotnie wchodził do składów sędziowskich w warszawskim Wojskowym Sądzie Rejonowym, który miał najwięcej spraw "ciężkiego kalibru" o wielkim politycznym znaczeniu, oczywiście spraw całkowicie sfabrykowanych. Wyrokował w tzw. sprawach tatarowskich.
Stefan Michnik nie zawiódł pokładanego w nim zaufania. Sądził tak, jak od niego oczekiwano, nieuczciwie i bezwzględnie, wydając surowe wyroki, w tym wyroki śmierci na osoby całkowicie niewinne. I został za to dobrze wynagrodzony, awansując w 1956 r. w wieku zaledwie 27 lat do stopnia kapitana. Jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych procesach majora Zefiryna Machalli, pułkownika Maksymiliana Chojeckiego, majora Jerzego Lewandowskiego, pułkownika Stanisława Weckiego, majora Zenona Tarasiewicza, pułkownika Romualda Sidorskiego, podpułkownika Aleksandra Kowalskiego (por. "Dokumenty. Mieczysław Szerer. Komisja do badania odpowiedzialności za łamanie praworządności 10 czerwca 1957", paryskie "Zeszyty Historyczne", 1979, nr 49, s. 156-157, i J. Poksiński, My sędziowie, nie od Boga..., Warszawa 1996, s. 276). Wydał w tych procesach surowe wyroki, w tym kilka wyroków śmierci.
10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez Michnika majora Zefiryna Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956 r.). Stefan Michnik wydał wyroki śmierci również na byłego polskiego attaché wojskowego w Londynie, pułkownika M. Chojeckiego i na majora J. Lewandowskiego. Ci mieli więcej szczęścia, wyroku nie wykonano. W przypadku płk. Chojeckiego zadecydowało to, że wiceminister MBP Romkowski chciał wykorzystać Chojeckiego jako świadka w innym procesie. Dzięki temu Chojecki dożył 1956 r., a 28 marca 1956 r. jego sprawa została umorzona z powodu całkowitego braku dowodów winy. 8 grudnia 1954 r. zmarł, niecały miesiąc po udzieleniu mu przerwy w odbywaniu kary więzienia, skazany przez Michnika na 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki, były wykładowca Akademii Sztabu Generalnego, przez dwa lata więzienia torturowany, pośmiertnie uniewinniony (por. J. Poksiński, TUN, Warszawa 1992 r.). Ciężkie przejścia więzienne przyspieszyły śmierć innego skazanego przez Michnika (na 12 lat więzienia) płk. Romualda Sidorskiego, byłego naczelnego redaktora "Przeglądu Kwatermistrzowskiego". W marcu 1955 r. ze względu na bardzo zły stan zdrowia udzielono mu przerwy w odbywaniu kary; zmarł wkrótce. Został pośmiertnie zrehabilitowany 25 kwietnia 1956 r.
Wyroki śmierci w głośnych sprawach wysokich oficerów z grupy generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik. Tylko że te inne wyroki - w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego, są dużo mniej znane. Tak jak podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka, który miałem możliwość oglądać w listopadzie 1994 r. na wystawie na UMCS w Lublinie, uczestnicząc tam w panelu na temat "Żołnierzy wyklętych" (tj. żołnierzy polskiego niepodległościowego podziemia po 1944 r.). Major Karol Sęk, artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego wojskowego Stefana Michnika w 1952 r.
Stefan Michnik "niewiele rozumiał, ale podpisywał wyroki śmierci i czuwał nad ich wykonaniem". A były to wyroki godzące w najlepszych polskich patriotów. Tak jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czaykowskim, cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów "Oaza-Ryś" na Mokotowie i Czerniakowie. Odznaczonym za bohaterstwo w walce z Niemcami Krzyżem Virtuti Militari. Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 r. pod nadzorem porucznika Stefana Michnika (por. opis tej tragedii pióra P. Jakuckiego, "Zamordowany za patriotyzm", "Gazeta Polska", 20 października 1994 r.).
Hańba domowa
Myślę, że sprawa brata - stalinowskiego zbrodniarza, stanowi jeden z kluczy, wyjaśniających ciągły flirt Adama Michnika z komunistami po czerwcu 1989 r. Chodziło o łączący go z nimi równie głęboki strach przed rozliczeniami i pełnym pokazaniem "hańby domowej" czy "hańby rodzinnej". Mając stalinowskiego kata w rodzinie, Michnik robił wszystko, aby nie doszło do prawdziwych rozliczeń ze zbrodniami komunizmu, opublikowania ksiąg hańby, bo uznał to za niezwykle groźne dla własnej legendy.
Przypomnę tu, że Adam Michnik usprawiedliwiał wyroki wydawane przez swego brata (nigdzie nie podając jednak, że chodziło o wyrok śmierci) tym, że: "Kiedy zapadały najgorsze wyroki, Stefan był dwudziestoparoletnim człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo" ("Między panem...", s. 4Cool. Wyjaśnijmy więc, że młody porucznik Stefan Michnik gorączkowo rwał się do sądzenia w sfabrykowanych procesach wojskowych nad dużo wyższymi od niego stopniem majorami czy pułkownikami, bo widział w tym szansę błyskawicznego przyspieszenia swojej kariery. I rzeczywiście uległa ona radykalnemu przyspieszeniu - już w wieku 27 lat awansował na kapitana.
Przy obrazie rodowodu Adama Michnika warto wspomnieć również o roli jego matki, zaangażowanej komunistki sprzed wojny - Heleny Michnik. Po wojnie wsławiła się głównie dogmatycznymi podręcznikami, zalecającymi m.in. jak najskuteczniej walczyć z religią katolicką. Oto przykładowy fragment jej zaleceń zamieszczony w "Komentarzu metodycznym dla klasy IX ogólnokształcącej szkoły korespondencyjnej stopnia licealnego" do podręczników: E. Kosiński "Historia wieków średnich", A.W. Jefimow "Historia nowożytna", S. Missalowa i J. Schoenbrenner "Historia Polski", Warszawa 1953 r.: "(...) Nie wystarczy np. powiedzieć, że Kościół był główną podporą feudalizmu, lecz trzeba to udowodnić. Udowadniać będziecie w ten sposób: Kościół był główną podporą feudalizmu, ponieważ: 1) głosił, że władza królewska pochodzi od Boga, a więc poddanym nie wolno się buntować; 2) głosił wieczność feudalizmu i zasady nierówności społecznej; 3) stosował klątwę kościelną i karał wszystkich występujących przeciwko nierówności społecznej; 4) urządzał krucjaty przeciwko ruchom ludowym, np. przeciwko albigensom we Francji, husytom w Czechach itd.; 5) zwalczał postępową naukę, gdyż podważała ona panujący ustrój (np. potępienie nauki Kopernika, Galileusza itd.); 6) przez hasło 'błogosławieni maluczcy duchem' utrwalał ciemnotę i zacofanie mas ludowych; 7) głosząc, że ci, którzy cierpią na tym świecie, będą zbawieni po śmierci, rozbrajał rewolucyjną walkę mas ludowych" itd. Adam Michnik twierdził, że jego matka wywodziła się z "całkowicie spolonizowanej żydowskiej rodziny", pisał o jej "całkowitej identyfikacji z polskością" ("Między panem...", s. 46-47). Nie wyjaśnił tylko, jak pod opieką takich patriotycznych rodziców - ojca jakoby absolutnie "polskiego Polaka" i matki "całkowicie identyfikującej się z polskością" - on sam już w młodości stał się narodowym nihilistą ("Między panem...", s. 91). Pisał sam o sobie, że był narodowym nihilistą i rzekomo przestał nim być po marcu 1968 r.
Komunistycznemu rodowodowi Michnika towarzyszyły odpowiednie splendory - wielkie, eleganckie mieszkanie w gęsto obsadzonej przez zaufanych towarzyszy z partyjnej i bezpieczniackiej elity Alei Przyjaciół w Warszawie, dokładnie w tym samym domu, w którym mieszkał były stalinowski minister bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz (por. "Wprost", 22 listopada 1991 r.).
prof. Jerzy Robert Nowak
Fragment książki "Czerwone dynastie", Wydawnictwo MaRoN 2004."
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Servantes
Weteran Forum


Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 206

PostWysłany: Sro Paź 15, 2008 7:11 pm    Temat postu: Szambo Michnika Odpowiedz z cytatem

Retoryka Adama Michnika w stosunku do działalności antykomunistycznej - niepodległościowej sprowadza się do używania kwiecistych epitetów, z których "zoologiczny antykomunizm" jest najłagodniejszy, bo przeintelektualizowany, a "szambo" pozostaje umiarkowanie tylko agresywne (w zalezności od kontekstu). Wszak każdy, kto chce grzebać w przeszłości PRL i zaglądać do "tego szamba" na własne życzenie zostanie "umoczony".

Kiedy pochylony nad wiadrem ze ścierką oraz mopem usiłuję powstrzymać wymiotne konwulsje spowodowane nieprzyjemnym, słodkawo-ciepłym smrodkiem pływających gówienek i brodząc po kostki w domowych ściekach, próbuję minimalizować skutki katstrofy wylanego szamba, mimowoli zbiera mnie na różne historiozoficzne refleksje...
I nie mogę opędzić się od myśli, że za wylane szambo i moją udrękę współoodbpowiedzialna jest rodzina Michników. Przypomina mi się bowiem instrukacja instrukcja ambasady sowieckiej w PRL, której aż dwa punkty bezpośrednio odnoszą się bezpośrednio od sprawy szamba:
http://www.videofact.com/mark/kgb/kgb_warszawa.htm napisał:
28. Zwrócić baczną uwagę, czy w odbudowywanych i nowych większych miastach i osiedlach nie budowano ujęć wodnych niezależnych od głównej sieci wodociągowej. Stare ujęcia wodne i studnie uliczne systematycznie likwidować.

29. Przy odbudowie i rozbudowie przemysłu dopilnować, aby ścieki przemysłowe spływały do rzek mogących stanowić rezerwaty wody pitnej.

Fatalny stan infrastruktury publicznej oddziedziczony po półwieku rządów władzy ludowej spowodował, że ciagle, nawet w dużych ośrodkach miejskich wielu mieszkańców pozbawionych jest dostępu do... nie, nie - nie do Internetu, a do zwykłej kanalizacji ściekowej!
Tak wogóle czemu się dziwić, skoro PRL było tworem w pełni konrolowanym i zależnym od Moskwy, a imperialne cele Związku Sowieckiego spychały sprawy bytowe obywateli na dalsze pozycje - wszak ważniejsze były zbrojenia i przygotowania do wszechświatowej rewolucji, mnającej dzięki potędze armii czerwonej roznieść zarzewie rewolucji na sowieckich czołgach po atlantyckie brzegi Europy...
Trudno więc się dziwić, że za stan infrastruktury PRL można obarczać ówczesnych komunistycznych włodarzy, namiestników Moskwy i wszelkiej maści kolaborantów, a do tych niewątpliwie można zaliczyc funków komunistycznych jak i członków aparatu "tarczy i miecza" - w tym oczywiście komunistycznego "wymiaru sprawiedliwości", który oczywiście ze sprawiedliwością nie mógł mieć i nie miał nic wspólnego, albowiem był przedłużeniem służby "tarczy i miecza".

Ale cóż z tym infrstrukturalnym dziedzictwem PRL zrobiła III RP. Niewiele: stan zapaści i zniszczeń w porównaniu do rozwniętych krajów Europy sytuował nas w sytuacji jak po długotrwałej wojnie. Zamisat jako kraj przystąpić do odbudowy tych zniszczeń, do budowy nowego państwa, dzieki filozofii redaktora Michnika konserwacji ulegały struktury PRL. Wszelakie, od spec-służb po m.in. tzw. model "demokracji lokalnej" czy reguly "wolnego rynku", w tym przyzwyczajenia i zasady funkcjonowania przedsiębiorstw komunalnych. Efekt jest taki, że żyjąc w XXI wieku w mieście akademickim, ba - w bezpośrednim sąsiedztwie lokalizacji, ktora aspirowała do europejskiego centrum rozwoju technologii, skazany jestem zużytą wodę zamiast odprowadzać w kanlizacji, wywozić w gówno-beczce...

Ta swoista zapaść moralna III RP, lodziarstwo, korupcja wielowymiarowa (nie tylko finansowa) ma swoje korzenie właśnie w "szambie Michnika" - t.j. nie zrobieniu porządków ze spuścizną PRL w momencie, kiedy rzekomo nastąpił upadek PRL. W szczególności winna jest lansowana przez ówczesne i obecnie main-stremowe media filozofia "szamba Michnika" zabraniająca rozliczeń z przeszłością, pociągnięcia do odpowiedzialności funkcjonariuszy i kolaborantów PRL, pozostawienia w spokoju nie tylko dawnych funkcjonariuszy parti i aparatu represji, ale też agentury komunistycznych spec-służb.
Polska Oligarchów, Polska wielkich przekrętów gospodarczych i Polska zacofana infrastrukturalnie (exemlum: drogi, komunikacja kolejowa, itp. itd.) to także skutek rządów postkomunistycznej agentury, którą Adam Michnik tak łaskawie chroni.

Jest więc w moim obarczaniu współwiną za wylane szambo Adama Michnika i jego rodziny całkiem sporo racji...

A tak swoją drogą zastanawia mnie, co o szambie (takim prawdziwym) wiedzieć może Adam Michnik? Ile razy i jak długo wycierał gównianą breję w słodkawym odroku wylanego szamba ???
No bo jak o przysmakach roprawiać nie przystoii głodnemu, tak na jakiej podstawie pan redaktor tak chętnie używa tej szambiarskiej retoryki? Ale to chyba nie najlepszy pomysł, żeby, gdy przeleje mi zbiornik następnym razem, zaproszać go do sprzatania. Czuję, że przy takiej obecności gnoju nie powstrzymałbym odruchów wymiotnych...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum