Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Żywność modyfikowana genetycznie
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Wto Paź 28, 2008 8:55 am    Temat postu: Żywność modyfikowana genetycznie Odpowiedz z cytatem

1.Kosztowny monopol producenta nasion
2. Niższe plony z GMO
3. Szczury ze szkolnego laboratorium "świrują" po żywności modyfikowanej
genetycznie (GMO)
4. Film. "Życie wymyka się spod kontroli"

1.Kosztowny monopol producenta nasion

Farmerzy ze stanu Iowa są na przegranej pozycji. W obliczu najwyższych w
historii cen paliw, farmerzy płacą wyższe ceny za nasiona przy mniejszym
wyborze na rynku. Koncern Monsanto kontroluje ponad 90 procent najważniejszych
upraw genetycznych. Firma drastycznie podnosi ceny każdego roku z braku
konkurencji na rynku, wyciągając pieniądze zarówno z kieszeni farmerów jak
i lokalnej gospodarki stanu.
Więcej na
http://icppc.pl/pl/gmo/index.php?id=432


2. Niższe plony z GMO
Badania prowadzone na Uniwersytecie Kansas wykazały, że plony
konwencjonalnej soi są o 10% wyższe, niż plony soi modyfikowanej genetycznie. (...)
Wyniki badań są zgodne z opiniami farmerów amerykańskich, którzy skarzą
się, że uzyskują z modyfikowanych nasion plony
znacznie niższe od oczekiwanych.
Więcej na:
http://icppc.pl/pl/gmo/index.php?id=433

3. Szczury ze szkolnego laboratorium "świrują" po żywności modyfikowanej
genetycznie (GMO)
Szkoły w Wisconsin pokazują dzieciom, z wykorzystaniem unikalnych
eksperymentów naukowych, niebezpieczeństwa płynące z genetycznie modyfikowanego
niezdrowego pożywienia (GMO). Siostra Luigi Frigo każdego roku, w drugiej
klasie w miejscowości Cudahy powtarza ten eksperyment. Uczniowie karmili
jedną grupę myszy nieprzetworzonym pokarmem. Druga grupa dawała myszom te same
niezdrowe pożywienie, które serwowane jest w większości szkół. W kilka
dni zachowania drugiej grupy myszy zmieniły się. Zaczęły one
nieregularnie sypiać i stały się leniwe, nerwowe, a nawet agresywne. Myszy odstawione
po około trzech tygodniach do nieprzetworzonego pokarmu, wróciły do
normy. Stosownie do poleceń siostry Frigo, druga klasa spróbowała zrobić
eksperyment ponownie kilka miesięcy później z tymi samymi myszami, ale
zwierzęta…
To jest artykuł, który otrzymałem od Stowarzyszenia Żywności
Organicznej: „Dlaczego Szkoły Powinny Usunąć Genetycznie Zmodyfikowane Pożywienie
z barów samoobsługowych”. Jeffrey M. Smith, Comanche Hrabstwo Kronika,
Elgin, OK, wrzesień, 2008
Więcej na
http://icppc.pl/pl/gmo/index.php?id=434

4. Film. "Życie wymyka się spod kontroli"
Mamy jeszcze do sprzedania kopie filmu "Życie wymyka się spod kontroli" w
cenie 10 zł. Więcej o filmie http://icppc.pl/pl/gmo/index.php?id=265

Pomóż kampanii przeciwko GMO - czytaj http://gmo.icppc.pl/index.php?id=30
=================================================
ICPPC - International Coalition to Protect the Polish Countryside,
Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi
34-146 Stryszów 156, Poland tel./fax +48 33 8797114
biuro@icppc.pl www.icppc.pl www.gmo.icppc.pl www.eko-cel.pl

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jacek Z
Weteran Forum


Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 163

PostWysłany: Wto Paź 28, 2008 11:18 pm    Temat postu: Re: Żywność modyfikowana genetycznie Odpowiedz z cytatem

Jadwiga Chmielowska napisał:
Firma drastycznie podnosi ceny każdego roku z braku
konkurencji na rynku, wyciągając pieniądze zarówno z kieszeni farmerów jak i lokalnej gospodarki stanu.
Więcej na
http://icppc.pl/pl/gmo/index.php?id=432


2. Niższe plony z GMO
Badania prowadzone na Uniwersytecie Kansas wykazały, że plony
konwencjonalnej soi są o 10% wyższe, niż plony soi modyfikowanej genetycznie. (...)
Wyniki badań są zgodne z opiniami farmerów amerykańskich, którzy skarzą
się, że uzyskują z modyfikowanych nasion plony
znacznie niższe od oczekiwanych.

coś tu mi się nie zgadza - skoro zwykłe odmiany daja większe plony i są tańsze to po co farmerzy kupują gorsze i droższe modyfikowane ? Shocked
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zbigniew Rutkowski
Weteran Forum


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 145

PostWysłany: Wto Sty 06, 2009 8:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przedstawiam forowiczom arcyciekawy artykuł śp. dra Konstantego Z. Hanffa (1926-2000) - b. Ministra Spraw Zagranicznych Rządu RP na Uchodźstwie. Myslę że zapoznanie się z nim rozwinie podjety przez Administratora strony - Panią Jadwigę Chmielowska jakże ważny dla samych Polaków - ale i dla wszystkich mieszkańców naszej planety Ziemi - temat. Pozdrawiam forowiczów. Pochodzi on z wydanej przez poznańskie Wydawnictwo WERS książki Konstantego Z. Hanffa "Szkice o Ameryce i trującej zywności" (nakład - niestety - wyczerpany)

ŻYWNOŚĆ TRUJĄCA I ZMIENIAJĄCA PŁEĆ

„Uczeni” bawią się w Pana Boga i „poprawiają” naturę. Skutki tej „zabawy” nie dały na siebie długo czekać.
Zaczęło się od nawozów sztucznych. Dodaje się zatem 34 składniki chemiczne do gleby i przestaje stosować nawozy naturalne. Przemysł chemiczny i producenci nawozów sztucznych, zarabiają miliony, a obornika nie ma gdzie podziać... Mało kto zastanawia się nad tym, że nawóz naturalny zawiera około 60 różnych składników organicznych i mineralnych. Żaden nawóz sztuczny tych składników nie zastąpi! Efekt stosowania nawozów sztucznych jest taki, że po upływie 1020 lat gleba zostaje całkowicie wyjałowiona. Do tego stopnia, że np. obecnie w Ameryce zaleca się jedynie bronowanie płytkie, gdyż oranie jest zupełnie bezcelowe: gleby po prostu nie ma! Jest tylko piasek. W dodatku ten piach nie trzyma wilgoci, więc konieczne stało się ustawiczne zraszanie pól. Do wody dodaje się więc chemikalia i jakoś to wszystko rośnie.
Ludzie o nieco wyrobionym smaku zauważają, że coś tu nie tak, jak być powinno. Płody rolne mają inny smak. I to jest zrozumiałe: skoro zamiast 60 składników normalnie pobieranych z gleby, te warzywa i niektóre owoce zwierają ich jedynie 45. O niesamowitym zubożeniu wartości odżywczych lepiej już tu nie wspominać.
Gdyby tego było konsumentowi jeszcze za mało, to resztę załatwi manipulacja genetyczna, mająca rzekomo „ulepszyć” płody rolne. Tak więc powstały na przykład „pomidory”, które są twarde, nie mają smaku, lub smak pomidorów niedojrzałych nawet po upływie kilkunastu dni leżakowania. Mogą znacznie dłużej być przechowywane, więc leżą na półkach supermarketów tygodniami i ani rusz nie mogą się zepsuć... i psują się inaczej niż prawdziwe, naturalne pomidory. Pojawiają się na nich czarne plamy, ta czerń wgłębia się coraz bardziej, aż wreszcie wyrzucamy te i tak mało jadalne pomidory. Pożywność tych owoców jest bliska zeru. A szkodliwość: jeszcze nie zbadana...
„Poprawia się” teraz genetycznie także kukurydzę. Jest nawet o to już spór dość poważny. Europa nie życzy sobie takiej kukurydzy, a Stany Zjednoczone starają się zmusić Europę do nabywania tej genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy. Ani przez chwilę nie powinniśmy wątpić że taka kukurydza jest gorsza od naturalnej, a nawet bardzo szkodliwa na dłuższą metę.
Kontrowersyjna jest także sprawa mleka. Na opakowaniach pisze się, że jest ono wzbogacone witaminą A i D, oraz że jest pasteryzowane i homogenizowane. W tych sformułowaniach kryje się bezczelne łgarstwo! Po pierwsze, normalnego mleka nie trzeba „wzbogacać” witaminami, gdyż normalnie ono je zawiera. Tymczasem z mleka usuwa się naturalne witaminy i zastępuje syntetycznymi. Na tym polega to „wzbogacenie”. Mało kto wie, że witaminy syntetyczne są prawoskrętnymi związkami organicznymi, podczas gdy naturalne są lewoskrętne. Polega to na tym, że budowa cząsteczki syntetycznej jest jakby „zwierciadlanym” odbiciem budowy cząsteczki witamin naturalnych. Niby to jest to samo, ale nie jest. Przy czym witaminy syntetyczne są zwykle szkodliwe dla organizmu, a nie pożyteczne. To tyle o „wzbogaceniu”. Starsi pamiętają, że pasteryzacja polega na podgrzewaniu do 80 stopni Celsjusza w ciągu około 20 minut, co gwarantowało zabicie różnych bakterii (chodziło głównie o pałeczki Kocha czyli bakterie gruźlicy). Obecnie żadnego podgrzewania nie stosuje się. Zamiast tego, mleko jest schładzane w cysternach do określonej temperatury, co ma rzekomo normalną pasteryzację zastępować. Nie mam pewności...
Także i homogenizację pamiętać muszą niektórzy jako proces dokonywany w wirówkach. Na farmach w Ameryce wirówki nie znajdziemy. Homogenizację wykonuje się w krowie. Dodaje się do ich pożywienia środki powierzchniowo czynne, czyli emulgatory, w rodzaju trójfosforanu sodu, aby wyprodukowane przez krowę mleko było „homogenizowane”, czyli aby śmietanka nie oddzielała się od mleka, tworząc bardziej trwałą zawiesinę tłuszczu w wodzie. Szkodliwość tego polega na tym, że rozdrobnione cząsteczki tłuszczu z łatwością przenikają do krwi, omijając proces trawienia. Wskutek tego na ściankach arterii i żył odkłada się niestrawiony tłuszcz, a ludziska nie wiedzą skąd się bierze tak nagminne występowanie nadmiaru cholesterolu jak również szereg chorób systemu krwionośnego...
Z tych to przyczyn, „zaleca się” spożywanie mleka chudego: 1 lub 2 procentowego. Znów oszustwo! Oczywiście chude mleko wyprodukowane w opisany powyżej sposób jest mniej szkodliwe od mleka pełnotłustego, ale prawdy konsument w ten sposób się nie dowie... To mleko, którym dziś karmi się miliony ludzi, to po prostu trucizna!
Doszło zresztą już i do tego, że celem uzyskania mleka chudego nie odciąga się tłuszczu w wirówce, lecz zadaje krowom odpowiednią mieszankę sztucznej paszy, tak skalkulowaną aby produkt miał 12 procent tłuszczu. Proste, prawda?
Ostatnio szum „straszny” w Europie spowodowany tak zwaną chorobą „wściekłych” krów. Krowy chorują, a więc trzeba je zniszczyć, gdyż ich mięso zawiera substancje wywołujące śmiertelne schorzenia u ludzi. A spowodowali ten dramat znów „uczeni, poprawiacze natury” w Anglii. Wpierw zastosowano zamiast strzyżenia owiec podawanie im chemicznych leków (stosowanych już bezskutecznie w terapii przeciwrakowej), powodujących gwałtowne „łysienie”, wypadanie sierści. Wkrótce okazało się, że mięso tych owiec może ludziom zaszkodzić, więc z owiec wykorzystywano sierść i skórę, a mięso trzeba było zniszczyć. A szkoda było. Więc wpadli „panowie naukowcy” na pomysł, aby zatrute mięso przerabiać na mączkę i dodawać do paszy... Do paszy? Ale chyba nie krowom? Przecież krowy są trawożerne i przeżuwające. Ich organizm nie jest zdolny do odpowiedniego trawienia czystego białka. Jaki idiota wpadł na pomysł karmienia krów mięsem?! A no cóż, stało się. Po pewnym czasie krowy zaczęły chorować. Musiały! I nikt nie pomyślał, że to może okazać się niebezpieczne także i dla ludzi!
Od lat pięćdziesiątych było wiadomo, że pracownicy zatrudnieni w fabrykach środków „ochrony roślin” (DDT, HCH, PCB itp.) zapadają na bezpłodność. Kobiety miały też liczne poronienia.
Stosowane na ogromną skalę prawie na całym świecie, poprzez opryskiwanie roślin oraz poprzez tzw. trucizny systemiczne, dodawane wraz z nawozami sztucznymi do „gleby” – zatruwane są właściwie wszystkie płody rolne. Trucizny te mają nadto cechę łatwego kumulowania się w organizmie; są trudne do usunięcia z organizmu. Skutek, tej radosnej twórczości ku maksymalnym zyskom jest taki, że wyrosły nam już dwa pokolenia odpowiednio zatrutych ludzi.
Przemysłowi chemicznemu było jednak i tego za mało. Karmi się więc bydło i kury masowo hormonami. Estrogenopochodne (hormony żeńskie) oraz hormon wzrostu, aby przyśpieszyć zwiększanie wagi, zwiększanie produkcji mleka itp.
Dopiero teraz „panowie naukowcy” stwierdzili zmiany płciowe np. u ryb, ptaków, krokodyli itd. Niechętnie wspomina się o tym, że identyczne zmiany muszą występować także u ludzi.
Nadmiar tzw. środków ochrony roślin (pestycydów, czyli środków owadobójczych, grzybobójczych, pleśniobójczych itp.) trafiających do organizmu kobiet, a także i nadmiar hormonów żeńskich (estrogenu) i wzrostu, powoduje nagminne występowanie raka piersi, raka jajników i innych form rakowacenia, nie mówiąc już o coraz częściej dziś występującej bezpłodności.
U młodych mężczyzn występują jeszcze gorsze objawy. Stwierdzono na przykład, opuszczanie się jąder do moszny u chłopców, jak również nienaturalnie zmniejszone rozmiary prącia. Niepłodność mężczyzn także jest coraz częstszym zjawiskiem. Ilość plemników w spermie spadła o 50% przeciętnie. Pojawiają się także liczne przypadki raka jąder.
Skutek jest taki, że chłopcy upodobniają się do dziewczynek.
A teraz rozpatrzmy problem jaj kurzych. Niektórzy uwierzyli propagandzie, jakoby żółtka zawierały rzekomo szkodliwy cholesterol i jedzą już tylko białko. Tymczasem żółtko zawiera nie tylko pożyteczny (dobry) cholesterol, lecz także dużą ilość lecytyny, która właśnie ułatwia trawienie tłuszczu. To lecytyna powoduje, że im więcej jaj w cieście drożdżowym, tym dłużej to ciasto przechowuje się w stanie świeżości. Nadto, co jeszcze ważniejsze, w żółtku jest cholina, absolutnie niezbędna dla pracy mózgu. Ktoś, kto powstrzymuje się od konsumowania całych jaj (zgodnie z życzeniem „poprawiaczy natury”), ten nie tylko jest nierozsądny, ale zapewnia sobie coraz większe ogłupienie, pozbawiając swój mózg niezbędnych składników pożywienia.
Skąd się jednak ta „teoria” o szkodliwości jaj wzięła? Nie jest ona tak całkiem pozbawiona słuszności, choć tylko w stosunku do jaj białych, produkowanych przez kury z gatunku lenghornów, które są również białe jak ich jajka. Ten gatunek kur hoduje się także na tak zwane „brojlery”. Te znoszące jaja karmi się nie tylko ogromną ilością antybiotyków, lecz także i hormonami żeńskimi, aby „sypały” jajami w jak największej ilości. Te syntetyczne hormony są rakotwórcze, nie mówiąc o innych rodzajach szkodliwości, o czym tu już wspomniałem. Te białe jaja są rzeczywiście trujące, a szczególnie ich żółtko. Nikt jednak nie odważy się napisać czy powiedzieć dlaczego. Natomiast kury z gatunku zwanego „karmazynami” o piórach w kolorze złocistego brązu w różnych odcieniach, nie nadają się do „fabrycznej” hodowli i dlatego nie hoduje się ich ani na „brojlery”, ani na kury znoszące masowo jaja. Karmazyny lubią biegać na świeżym powietrzu i dziobać sobie robaczki. A w zamkniętych klatkach wyginęły by, a hodowca nie dorobiłby się ani jaj, ani szybkiego wzrostu na mięso. Dzięki tej właściwości karmazynów ich brązowe jajka są niezatrute, zdrowe i pożywne, tak jak i ich mięso.
Niedawno toczyła się wojna między Europą a Ameryką o wino. A raczej o siarkę. W Stanach Zjednoczonych do wszelkich napoi dodawane są związki siarki. Rzekomo celem zabezpieczenia przed psuciem się, a w rzeczywistości jedynie po to, aby napoje mogły stać na półkach supermarketów po wsze czasy, bez żadnych widocznych zmian chemicznych. Coca Cola jest i tak trucizną więc dodatek siarki do niej nie robi już żadnej różnicy. Lecz dodawanie siarki do wina każdy szlachetny producent wina uzna za zbrodnię. Na tym nie kończy się jednak szkodliwe stosowanie związków siarki. W supermarketach zrasza się automatycznie warzywa, aby wyglądały świeżo, jakby prosto z pola. Do wody zraszającej dodaje się także siarkę, co rzeczywiście przedłuża okres przechowywania warzyw, szczególnie zielonych.
Niezorientowany czytelnik zapyta zapewne: a co w tym złego? Otóż siarka wzmaga pragnienie, czyli jest to wspaniały środek na przyzwyczajenie młodzieży do ustawicznego picia np. „Coca Cola” i innych napojów. Powoduje ona także suchość jamy ustnej i warg, co z kolei zapewnia duże obroty producentom różnych maści i sztyftów, stosowanych na suche wargi. Interes leci.
Na tym jednak nie koniec. Stałe „ładowanie się” siarką powoduje astmę oraz wszelkiego rodzaju alergie. Na alergiach sprawa się nie kończy. Powstają bardzo specyficzne uczulenia, a właściwie organiczna nieprzyswajalność niektórych składników pożywienia. Jeśli Chińczycy nie są zdolni do trawienia laktozy, to wynika to z faktu, że w ciągu całej swej historii nigdy nie pili mleka krowiego, ani wyrobów z tego mleka. Mleczko przygotowują sobie z soji, a nawet z tego mleczka wytwarzają swego rodzaju „ser”, zwany tofu. Nie można im tego brać za złe. Nie miało jednak żadnego sensu „hodowanie” nowego pokolenia Amerykanów z taką samą organiczną awersją do krowiego mleka. Przyczyna zresztą nie tylko w odzwyczajeniu się od picia krowiego mleka. Konsumowanie żywności naszpikowanej antybiotykami powoduje, że w przewodzie pokarmowym konsumenta zabite są także i te mikroorganizmy, które są do prawidłowego procesu trawienia wręcz niezbędne. Brak w żołądku i kiszkach bakterii zwanej Acidophillus (która powoduje skwaszenie mleka) powoduje, że organizm nie jest w stanie strawić cukru mlecznego, czyli laktozy. Cała masa Amerykanów, zanim zabierze się do ulubionych lodów, musi zażyć parę tabletek wprowadzających te bakterie do organizmu. A wielu poszło w ślady Chinczyków posila się już tylko mleczkiem z soji oraz serkiem tofu.
Wiemy dobrze, że ziarno wszelkiego rodzaju włącznie z mąkami, dość szybko ulega zepsuciu, jeśli jest źle przechowywane. Przede wszystkim, fakt iż wszelkie ziarno zawiera w sobie tłuszcz roślinny i olejki, powoduje, iż ziarno, kasze i mąki jełczeją. Nadmiernie uprzemysłowiona produkcja rolna, a także interes ogromnych koncernów, które wyrugowały już z roli drobnych rolników, skłoniły do szukania sposobów zapobiegania jełczeniu. Wynaleziono procesy chemiczne, przy pomocy których usuwa się z ziarna wszelki tłuszcz. Mąka z takiego ziarna jest „jałowa”, sucha, a pieczywo z takiej mąki ma konsystencję waty. Wartość odżywcza? Minimalna. Co gorsza, do pieczywa dodaje się teraz kilkanaście chemikalii. Każdy z nas wie, że chleb składa się głównie z mąki, wody, soli i drożdży lub tzw. „zakwaski”. W „fabrycznym” chlebie, jeśli zadamy sobie trud przeczytania drobniuteńkimi literkami wyliczonych składników tego „pieczywa”, znajdziemy kilkanaście chemikalii, które może są potrzebne producentom, ale które są szkodliwe dla konsumenta. Wystarczy, że wspomnę tu o bromku sodu. Związki bromu skutecznie powodują zanik popędu płciowego, a spożywany od dziecka wraz z „chlebem naszym powszednim” mogą zagwarantować bezpłodność. A być może o to właśnie elicie rządzącej światem chodzi. Główny składnik zboża, odciągany chemicznie, to gluten. Ten to gluten właśnie gwarantuje, że ciasto trzyma się kupy. Z mąki pozbawionej glutenu nie można zrobić ani dobrych klusek, ani dobrego ciasta. Zrobienie ciasta drożdżowego na przykład z mąki bez glutenu nie jest po prostu możliwe. Wyrosło jednak już drugie pokolenie w Ameryce, wyhodowane na „pieczywie” pozbawionym glutenu, ale naszpikowanym bromem... Oczywiście, z czasem wytworzyła się niezdolność organiczna trawienia glutenu. Leczą się teraz z tego unikając zdrowych wyrobów piekarniczych.
Jest jeszcze parę problemów związanych z naszym tematem. Na przykład z pierwszej wojny światowej została cała masa chloru, który miał być użyty do produkcji gazów bojowych czyli trujących. Wpadli więc panowie przemysłowcy na genialny pomysł: wtrynić ten chlor wszystkim miastom, jako środek dezynfekujący wodę pitną. No i mieliśmy wodę w kranie... z chlorem. Po drugiej wojnie światowej zostało producentom chemikalii za dużo fluoru, także mającego służyć do produkcji środków trujących. Chlor i fluor są tanim dodatkiem do wody, ale ilości zużywane do tego celu są tak wielkie, że niejeden przemysłowiec napchał sobie milionów do portfela...
Wmawia się jeszcze uparcie oponującemu społeczeństwu, że to nieprawda, jakoby fluor był szkodliwy! Jak on genialnie „konserwuje” zęby, zapobiega próchnicy i temu podobne brednie. Chlor i fluor są najbardziej „czynnymi” pierwiastkami. Łączą się ze wszystkimi innymi z ogromną łatwością. Rzecz jasna, działają także i dezynfekująco, to prawda, ale po drodze niszczą szkliwo uzębienia (a na tym zarabiają dentyści...), a także uszkadzają zdrowe tkanki. Na dłuższą metę mogą działać nawet rakotwórczo. No ale najważniejsze, że przemysł chemiczny nie tylko pozbył się powojennych nadwyżek, ale i „wykształcił” sobie wiernych odbiorców ogromnej ilości chloru i fluoru, gwarantując stałe i spore dochody. Żeby czytelnik nie zaczął wątpić w dobre intencje autora i nie zarzucił mu opuszczenia jeszcze jednego dodatku do wody to zaraz udowodnię, że i o fenolu nie zapomniałem. Fenol jest odpadkiem przemysłu chemicznego. Też bardzo tani. Także dezynfekujący, bakteriobójczy, a i owszem, niemniej od chloru i fluoru szkodliwy. Zamiast odpowiednich urządzeń oczyszczania wody pitnej, taniej jest dostarczać biednym ludziom „kranówkę”, obficie nasyconą truciznami. Społeczeństwo jest z natury rzeczy nieruchawe, niezdolne do samoorganizacji. Nawet kiedy dowie się o tym wszystkim i przekona o słuszności zawartych w tym artykule twierdzeń, to i tak nie zaprotestuje, nie podniesie się do ogólnonarodowego buntu przeciwko trucicielom.
Nadmierna chemizacja rolnictwa i wielu innych dziedzin naszego życia powoduje, że rzeki są coraz bardziej zatrute. Te trucizny bowiem, poprzez glebę, z kanalizacji i innych ścieków, wcześniej czy później, muszą przecież trafić do wód podskórnych i do rzek. Zatrute rzeki to coraz większy brak wody pitnej. No i brak ryb. Wprowadzenie „nowoczesnego” rolnictwa np. w Afryce, spowodowało ostatnio zatrucie całych plemion i pozbawienie ich pożywienia, gdyż woda w rzekach jest trująca, a ryby pozdychały.
Będzie coraz mniej Murzynów..., czy to aby też nie celowe? Mało to wojen morderczych i głodu w Afryce? Przepraszam, nie dotyczy to tylko Murzynów. Nie tak dawno temu telewizja „doniosła”, że ten sam problem dotknął i Rosjan. Przyczyna nieco inna, ale skutek ten sam. Elektrownia atomowa w Krasnojarsku, znanym dotychczas jako „K 26” zatruła całą okolicę, skażając radioaktywnie rzekę Jenisej. Nowoczesność gwarantuje nam coraz lepsze życie!?
Im dłuższy robi się ten artykuł, tym bardziej dochodzę do wniosku, że wyczerpanie tego tematu nie jest możliwe. Trzeba by chyba całą książkę napisać, a i co tydzień drukować do niej uzupełnienia, gdyż pomysłowość ludzka w truciu swych bliźnich jest wprost niewyczerpana...
Wyobraźmy sobie, że do jakiegoś artykułu spożywczego, do jakiegoś przetworu warto by dodać środek zakwaszający. W niektórych przetworach dodatek słabego kwasu bywa niezmiernie pożyteczny. A mamy do wyboru cały szereg różnych kwasów. Najpożyteczniej byłoby wykorzystanie np. kwasu askorbinowego. Nie jest wcale drogi, a to przecież czysta witamina C, o ile nie jest wytworzony syntetycznie. Pamiętają czytelnicy, co wcześniej napisałem o związkach organicznych naturalnych, które są w swej budowie lewoskrętne, i o związkach syntetycznych, prawoskrętnych. Niby podobne ale wcale nie to samo. Tymczasem, jeśli zechce ktoś zadać sobie trud przestudiowania składników wymienianych na etykietkach przetworów spożywczych, to zauważy, że zamiast pożytecznego kwasu askorbinowego, dodawany jest kwas cytrynowy. Potrafią nawet bezczelnie napisać na opakowaniu „naturalny kwasek cytrynowy”. A to jest bujda. Kto by wysilał się produkować naturalny, bawić się w ekstrakcję cytryn, kiedy kwas cytrynowy kosztuje dziesięciokrotnie taniej? Nie poruszałbym tej sprawy, gdyby ten kwasek cytrynowy dodawano tylko do niektórych przetworów, gdzie jego zastosowanie byłoby jakoś „spożywczo” usprawiedliwione.
Tymczasem rzeczywistość przechodzi wszelkie oczekiwania! Kwasek cytrynowy można znaleźć teraz, od paru lat, prawie w każdym przetworze! Nawet we wszystkich pożywkach dla niemowląt, nawet w przetworach, które z natury rzeczy i tak są już kwaśne! Nawet w przetworach gdzie już dodano parę innych kwasów, potrzebnych czy nie to obojętne, ale niejednokrotnie widziałem artykuły spożywcze, do ktorych dodano dwa różne kwasy, a kwasek cytrynowy, jako trzeci na dokładkę!
Nigdy bym się nie domyślił, czym kierują się producenci dodając kwasek cytrynowy do przetworów, prawie do wszystkich przetworów znajdujących się na półkach sklepowych, gdybym nie zetknął się przypadkiem z rodakiem, pracującym swego czasu w jakimś „tajnym” instytucie naukowym w USA. Robiono tam doświadczenia z działaniem kwasu cytrynowego na pracę neuronów w mózgu. Stwierdzono, że kwas cytrynowy (syntetyczny, oczywiście) narusza system przewodnictwa elektrochemicznego w pracy komórek mózgowych. Inaczej mówiąc, jest w stanie z normalnego człowieka zrobić... bezmózgowca.
Innymi słowy, kwasek cytrynowy może być stosowany jako środek zmieniający układy chemiczne w mózgu w sposób umyślny i celowy. Trudno mi uwierzyć, aby producenci przetworów spożywczych o tym wiedzieli. Najwidoczniej podano im coś zupełnie innego do wierzenia. Może przekonano ich, że dodatek kwasu cytrynowego „uszlachetnia” przetwory. może ma gwarantować jeszcze większą trwałość produktu. No, jakoś ich do tego nakłoniono. Podejrzewam jednak że ci, co ich do tego nakłaniali, wiedzieli o rzeczywistym celu: hodowanie tępaków, którzy nigdy nie będą opierać się „demokratycznej” władzy...
A co zrobiono z naszymi pięknymi kobietami?
Wpierw wmówiono im, że podpaska higieniczna nie jest tak wygodna w użyciu, jak prosty tamponik, wprowadzany do pochwy przy pomocy fikuśnego urządzenia z tworzywa sztucznego i wyciągany potem za nitką. Skoro jednak mały tampon nie jest w stanie wchłonąć całej ilości krwi wydzielanej podczas miesiączkowania, więc nasączono tamponik środkiem chemicznym, hamującym skutecznie wydzielanie krwi. Po dłuższym stosowaniu tamponów organizm „przyzwyczaja się” i wydziela tej krwi coraz mniej. Skutek tego jest dwojaki: po pierwsze: zmniejsza się także wydzielanie śluzu w pochwie, wnętrze pochwy staje się suche, stwardniałe, jak skóra na pięcie, traci elastyczność. Jednym słowem, to już nie to co było... A po drugie: skłonność do rakowacenia, powolna utrata płodności. „Pomaga” w tym także stosowanie środków antykoncepcyjnych.
Zatrute pożywienie, nadmiar hormonów żeńskich, powodują w efekcie u kobiet znacznie zwiększoną skłonność do raka piersi (zwyrodnienie gruczołów mlecznych). Jeśli już przypadkiem zajdzie taka niewiasta w ciążę, to zaleca się jej niekarmienie niemowlęcia własnym mlekiem. Teraz dopiero zaczyna się tę śrubę odkręcać. Do tej pory ładowano jej po prostu zastrzyk (szkodliwy), który powodował nagłe a całkowite zahamowanie pracy gruczołów mlecznych. Niemowlę karmi się więc nagminnie preparatem „Symilac”, który do mleka matki podobny jest raczej tylko z nazwy. Dziecko rośnie więc od razu z ograniczoną zdolnością do trawienia mleka i przetworów mlecznych... jeszcze jeden kandydat do leczenia. Przemysł farmaceutyczny i lekarze będą mieli z niego pociechę do końca życia...
Skoro piersi nie służą do produkcji mleka, to organizm, zgodnie ze swą wrodzoną zdolnością przystosowawczą, spowodował zanik gruczołów piersiowych. Piersi naszych pięknych dziewic stały się obwisłymi omletami. Usiłowano z tego zrobić „modę”, nakłaniając dziewczyny do krańcowego odchudzania się. W końcu jednak męskie wymagania estetyczne wzięły górę i w modę znów weszły piersi o normalnych, a nawet bujnych kształtach.
Problem powstał, jak tej brzydocie zaradzić w sposób techniczny, a i dochodowy. Wynaleziono więc piersi sztuczne, z galaretki silikonowej, które po prostu „wstawia się” w resztki skóry kobiecych piersi za pomocą zabiegu chirurgicznego. Pierś ma wygląd wspaniały, choć w dotyku podobno bardzo nieprzyjemne. Nie wiem, nie miałem z taką niewiastą do czynienia. Faktem jest atoli, że ta galaretka nie jest trwała, jakby się chciało, czy jak ją reklamowano. Po paru latach zdarza się, zaczyna „wyciekać”, przedostając się do organizmu kobiety, poważnie go zatruwając. Trzeba robić nową operację.
Wyżej opisane „udogodnienia” dla kobiet powodują, że zjawiskiem dziś już powszednim i nader częstym są rak piersi, rak macicy, nowotwory niezłośliwe jajników, przedwczesne chirurgiczne usuwanie macicy, bezpłodność itp.
W Stanach Zjednoczonych około połowa kobiet po przekroczeniu 35 roku życia albo ma już wycietą macicę, albo już rodziła z zastosowaniem carskiego cięcia, gdyż pochwa i układ kostny biodrowy nie nadają się do przeprowadzenia płodu normalną drogą.
Elita rządząca tym światem jest z tych wszystkich spraw niezmiernie zadowolona. Po pierwsze: stale zwiekszają się zyski. Przemysł chemiczny, szpitale, lekarze etc. Wszyscy mają pełne ręce roboty. A po drugie: przyrost naturalny „gojów” ulega zahamowaniu. Straszy się ludzi, że nadmiar zaludnienia jest dla nas groźny. A i to nie jest prawdą.
Jakiś bałwan w polskojęzycznej prasie w USA napisał ostatnio takie bzdury, że gdyby zaludnienie na świecie wzrosło do 2,000 miliardów (teraz mamy około 6 miliardów), to ci ludzie ważyliby więcej niż kula ziemska, a jej skorupa nie wytrzymałaby tego ciężaru.
Dureń nie ma pojęcia o fizyce i biologii. Po pierwsze: „skorupa” Ziemi wszystko wytrzyma, gdyż to nie jest „skorupa” pod którą jest pusto, lecz przeciwnie, jądro Ziemi jest jeszcze bardziej ciężkie od tej „skorupy” cholernie wytrzymałe. A po drugie: kretyn nie wie, że materia jest w pewnym sensie niezniszczalna i jej „ilość” na naszym ziemskim padole jest prawie niezmienna. Jeśli coś się rodzi i rośnie, to nowa materia jest tworzona z już istniejącej. A kiedy coś umiera, gnije, lub inaczej rozpada się, to znów zmienia się w „inną” materię, lecz w tej samej „ilości”. Innymi słowy, na naszej Ziemi ilość substancji organicznej i nieorganicznej jest prawie zupełnie niezmienna. Nawet, gdyby ludzkość rozmnożyła się niepomiernie, to ciała ludzkie byłyby i tak zbudowane z materii już na świecie istniejącej. Trywializując to zagadnienie, wystarczy czytelnikom przypomnieć, że dla wyhodowania jednej świni trzeba sporej ilości ziemnniaków i innej paszy, a po skonsumowaniu tejże świni zbudujemy sobie nieco mięśni, zużyjemy część jej mięsa w postaci energii, a resztę i tak wydalimy. Niestety, te wydaliny, zamiast posłużyć jako wspaniały nawóz naturalny, zostaną zmarnowane...
A wszystko to zło dzieje się dlatego, że „panowie materialiści” nie mają zamiaru docenić genialności naszego Stwórcy, który urządził nam „ten najlepszy ze światów” w postaci jednej wielkiej automatycznej przetwórni odpadków użytkowych, w której nic absolutnie nie jest zmarnowane, a wszystko odnawia się i rośnie ku naszemu pożytkowi. „Naprawiacze” tego świata w swej pysze, zdolni są jedynie do zepsucia, zniszczenia tego, co nam Pan Bóg dał.

dr Konstanty Z. Hanff
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Sro Sty 07, 2009 4:48 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

.
Prosze Panstwa! Mam sporo szacunku dla dzialalnosci i publicystyki Konstantego Hanffa. Wspieral KPN i inne organizacje niepodleglosciowe, w tym Solidarnosc Walczaca. Pozostawil tez po sobie szereg ciekawych publikacji, w ktorych nierzadko poruszal tematy nie tylko niewygodne dla komunistow, ale i dla miedzynarodowej globalistycznej finansjery. Ale jednoczesnie obawiam sie, ze Konstanty Hanff na zywnosci modyfikowanej nie znal sie. Dla kontrastu przedstawiam tu artykul prof. Macieja Giertycha na temat GMO. Zarowno z Giertychem Seniorem jak i Juniorem nie we wszystkim zgadzam sie, gdy chodzi o sprawy polityczne, podobnie jak mialem krytyczny stosunek do polityki LPR, niemniej jest to wypowiedz najwybitniejszego polskiego specjalisty w dziedzinie genetyki. Uwazam, ze jezeli mamy dyskutowac o takiej sprawie jak zywnosc modyfikowana, to musimy przedstawic argumenty specjalistow-naukowcow, a nie tylko ekologow-amatorow, jak to czesto dzis bywa w dysputach na modne tematy polityczne, ze przywolam chociazby przyklad straszenia nas rzekomym katastroficznym ocieplaniem sie Ziemi.

http://74.125.95.132/search?q=cache:ArhseXuvSFIJ:opoka.giertych.pl/54.pdf+Opoka+zywnosc+modyfikowana&hl=en&ct=clnk&cd=12

GMO

Pisałem już w Opoce w Kraju (nr 45, VII.03) na temat żywności genetycznie modyfikowanej. Czuję potrzebę powrotu do tematu, bo w chwili obecnej wiele ludzi z naszych środowisk włącza się w walkę z tą żywnością w przekonaniu, że służą dobrej sprawie. Z zawodu jestem genetykiem i wiem o czym mowa, nie chcę więc by moi przyjaciele polityczni marnowali czas na zbędną walkę. Zacznę od aspektu politycznego. Walkę z genetycznie modyfikowanymi organizmami (GMO) prowadzą "zieloni", takie organizacje, jak "Greenpeace" i jej podobne. To są lewacy, którym brakuje tematów do uzasadnienia swojej racji bytu, więc chwytają się spraw, na których mało kto się zna, a ludzie mogą się ich bać z powodu niewiedzy. Straszenie bez powodu, lub przesadne straszenie, to specyfika tego środowiska politycznego.
Z zagrożeniami trzeba walczyć poprzez ich ograniczanie, a nie poprzez straszenie nimi. Samochodom instaluje się zderzaki, pasy, poduszki powietrzne itd., ulepsza sięprzepisy drogowe, oznakowanie dróg, szkolenie kierowców. Straszenie samochodami prowadzi do nikąd. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby gdziekolwiek, komukolwiek GMO zaszkodziło. Ludzie nie bardzo wiedzą, o co chodzi. Często mylą GMO z mutacjami, równają inżynierię genetyczną z mutagenezą. Pada hasło "nie chcemy mutantów". Dobre hasło, tylko, że nie dotyczy GMO. Mutacje zawsze są szkodliwe. Dlatego boimy się czynników mutagennych takich jak różne chemikalia, azbest, radioaktywność, promienie Roentgena itd. Unikamy mutacji. Próbowano przy pomocy mutacji wyhodować jakieś nowe organizmy (mutageneza), ale nic pożytecznego nie osiągnięto, najwyżej jakieś formy ozdobne, rośliny karłowate, kwiaty bez pewnych barwników itd. Mutanty są genetycznie słabsze od form naturalnych, bo posiadają uszkodzone geny (zmutowane). Ten kierunek poszukiwań zanika i z inżynierią genetyczną nie ma nic wspólnego.
Od czasów antycznych człowiek w sposób sztuczny przenosi cechy dziedziczne, czyli geny, z jednego organizmu do drugiego. Działa w imię przykazania: "Czyńcie sobie ziemię poddaną". Najczęściej czyni się to drogą płciową, czyli poprzez kontrolowane krzyżowanie (hybrydyzację) organizmów, które w warunkach naturalnych się nie spotykają lub spotykają rzadko. Jest to naśladowanie procesów naturalnych dla określonych potrzeb człowieka. Ale w przyrodzie występuje też inna metoda przenoszenia genów od jednego organizmu do drugiego, na drodze inżynierii genetycznej. Na przykład niektóre owady potrafią wprowadzić swoje geny do liści pewnych roślin, by zmusić je do wyprodukowania domku dla tego owada (galasówki na liściach). Galasówki powstają z tkanek rośliny, ale pod dyktando informacji genetycznej pochodzącej z owada.
Dzisiaj, podpatrując przyrodę, człowiek nauczył się robić to samo. Przenosi geny z jednego organizmu do drugiego, z pominięciem drogi płciowej. Czy produkt takich zabiegów jest jadalny, czy jest przydatny itd., to zawsze wymaga sprawdzenia, dokładnie tak samo jak w przypadku mieszańców, uzyskanych po kontrolowanym krzyżowaniu. Zanim pszenżyto (krzyżówka pszenicy i żyta) trafiło do produkcji było dokładnie przebadane.
Wyobraźmy sobie, że ktoś skrzyżuje pomidora z ziemniakiem (są to rośliny blisko spokrewnione), by uzyskać na tej samej roślinie i owoc pomidora i bulwę ziemniaczaną. Zanim takiego pomidora zjemy musimy sprawdzić, czy nie zawiera on solaniny, substancji, występującej w owocach i liściach ziemniaka. Dla człowieka solanina jest szkodliwa, choć stonce ona nieprzeszkadza, a ten owad nawet ją lubi. Czyli także po tradycyjnej hodowli, zanim jakiś mieszaniec trafi na rynek, musi być sprawdzony. Takie substancje jak solanina są syntetyzowane przy pomocy odpowiednich białek. Są one w owocach ziemniaka, a nie ma ich w pomidorach. Odziedziczenie przez mieszańca genów odpowiedzialnych za budowę białek, zdolnych do syntezy solaniny, to istota całego problemu. Potrafimy sobie z tym radzić, bo hybrydyzacją zajmujemy się od tysiącleci. Tak samo radzimy sobie z GMO. Ale ponieważ jest to nowość i sprawa technicznie dosyć skomplikowana, straszy się ludzi, że GMO mogą się okazać niebezpieczne. Takie produkty są już na rynku, szczególnie w zakresie pasz, podnosi się więc alarm, że musi być międzynarodowa kontrola nad tym, co trafia do artykułów spożywczych. Nikogo nie martwi, że krowa zje liście z galasówkami, a więc geny nie tylko rośliny, ale i owada. Natomiast, jeżeli taką kombinację spowoduje człowiek, to już ma to być ogromne ryzyko.
Podchodźmy do tematu bardziej spokojnie. Może warto wytłumaczyć, że geny to co prawda, substancje chemiczne, ale wrzeczywistości to przede wszystkim informacja. Z 24 liter alfabetu można ułożyćzarówno Pana Tadeusza, jak i W pustyni i w puszczy. To, co różni te dwie sekwencje liter, to nie budulec, ale kolejność uszeregowania. Podobnie różnią się od siebie geny.Z czterech nukleotydów, zwykle oznaczanych literami A,G,C i T (na etapie przenoszenia informacji tymina zmienia się w uracyl, czyli mamy piąty nukleotydoznaczany literą U), w odpowiednim uszeregowaniu mamy informację potrzebną do syntezy wszelkich potrzebnych substancji, przede wszystkim białek.
Dokładnie tych samych pięć nukleotydów występuje we wszystkich organizmach żywych. Tak więc, po rozłożeniu genu na czynniki pierwsze, na przykład w procesie trawienia jedzonych roślin czy zwierząt, mamy do czynienia z substancjami łatwo przyswajalnymi. Same geny, niezależnie od uszeregowania nukleotydów, trawimy bez problemu. Nie one są zagrożeniem.
Na bazie genów, a właściwie na bazie zawartej w nich informacji, powstają białka. Białka to z kolei liniowo uszeregowane aminokwasy. Jest ich 20. Tych samych 20 aminokwasów występuje we wszystkich organizmach żywych. I znowu, po strawieniu mamy te same substancje, łatwo przez każdy organizm żywy przyswajalne. Przepisywanie genów na białka (w procesie ich syntezy), to tak jak przepisywanie tekstu z alfabetu Morse`a (trzyliterowego: kropka, kreska i przerwa) na alfabet łaciński. Oto przykład:
.-.. / .. / - / .- / --- // --- / .--- / -.-. / --.. / -. / --- // -- / --- / .--- / .-
L I T W O O J C Z Y Z N O M O J A
i podobnie fragment genu przepisać można jako fragment białka, gdyż każda trójka nukleotydów oznacza jakiś aminokwas:
CGA GAA CGU CAA CUG AUG CUA GGA CAC UGC CUG UUU AAU
Arg - Glu - Arg - Gln - Leu - Met - Leu - Gly - His - Cys - Leu - Phe - Asn
Teraz wyobraźmy sobie, że w zapisie alfabetem Morse`a gdzieś przypadkowo zamienimy jakąś kropkę na kreskę, a w kodzie genetycznym C na G. (Np. w podanym przykładzie zmieniając pierwszą kropkę na kreskę uzyskamy literę Z zamiast L, albo zmieniając pierwsze C na G uzyskamy inną trójkę nukleotydów, CGA zamiast GGA, a w konsekwencji zamiast argininy, dostaniemy glicynę w tym miejscu białka).
W odczycie alfabetem łacińskim, czy białkowym będzie błąd. Czytelność tekstu zmaleje. To będzie defekt tekstu. Tak działają mutacje, psują to, co dobre. Natomiast, jeżeli gdzieś w usta Stasia Tarkowskiego wstawimy fragment Pana Tadeusza, to może uzyskamy coś, czego Sienkiewicz nie zamierzał, ale co będzie wzbogaceniem tekstu o nowy element, który z jakichś, na przykład dydaktycznych, względów, może nam być przydatny. Ale równie dobrze możemy wprowadzić coś bezużytecznego, co żadnej wartości dla nas nie będzie posiadać. To trzeba każdorazowo ocenić.
Podobnie możemy wprowadzić do organizmu informacje dotyczące syntezy białka przydatnego lub bezużytecznego. Otóż wprowadzanie do organizmów obcych genów, to jest wprowadzanie substancji o takim samym składzie chemicznym, ale o nieco innym uszeregowaniu nukleotydów, czyli zawierających inną informację. Jeżeli wprowadzimy do pomidora geny z informacją na białka syntetyzujące solaninę, to otrzymamy towar niejadalny (chętnie zje go stonka). Ale jeżeli wprowadzimy gen z informacją na białka, syntetyzujące substancje jadalne, nieszkodliwe dla naszego organizmu, to nie maproblemu. Do czego to się stosuje? Przykładowo: jest na rynku pomidor zawierający gen z pewnej ryby, występującej w wodach koło Alaski, gdzie temperatura słonej wody wynosi -10 stopni C. Wprowadzono go, by produkował substancję, pozwalającą pomidorom wytrzymanie, bez utraty jędrności, niskiej temperatury w chłodni w czasie transportu. Jest to ulepszenie mające znaczenie handlowe, ułatwiające transport. Natomiast na wartość spożywczą nie ma żadnego wpływu. Zresztą nieraz jemy ryby razem z sałatką pomidorową, to się miesza w naszym żołądku i bez problemu to trawimy. Po prostu ten produkt rybiego genu nie jest dla nas szkodliwy. Jemy te genetycznie modyfikowane pomidory i nawet o tym nie wiemy.
A oto inny przykład. Kiedyś nie było sposobu leczenia cukrzycy. Cukrzyca to niewydolność w produkowaniu insuliny. Znaleziono sposób, by poprzez pewną operację na wątrobie świni, zmusić ją do nadprodukcji insuliny, którą ona wydzielała jako zbędną, dalej ekstrahowano ją z moczu i podawano pacjentom. Była to jednak insulina świni. Dzisiaj znaleziono sposób, by przenieść informację potrzebną do
produkcji ludzkiej insuliny (ludzki gen) do jakiejś bakterii czy grzyba (szczegóły stanowią tajemnicę patentową) i ten organizm, hodowany laboratoryjnie, produkuje ludzką insulinę. Produkcji insuliny ze świni zaniechano. Pacjenci korzystający z tej nowej insuliny nie protestują, że podaje im się produkt z organizmu genetycznie modyfikowanego (GMO) i to na dodatek z ludzkim genem.
A teraz kilka słów o głównych powodach, dla których stosuje się GMO. Chodzi o wprowadzenie takich zmian do roślin, żeby można było ograniczyć stosowanie chemii w rolnictwie. Są rośliny zdolne do zaopatrywania się w azot z atmosfery przy pomocy symbiozy z organizmami niższymi żyjącymi w glebie (mikoryza, azotobakter). Przenoszenie takiej zdolności (np. od roślin strąkowych) do roślin jej nie posiadających, ogranicza konieczność stosowania nawozów azotowych. Wprowadzenie czynnika smakowego nieprzyjaznego dla głównego szkodnika ogranicza stosowanie pestycydów. W tej chwili obserwuje się eksplozję wynalazków w tym zakresie. Wszystkie te odkrycia określa się wspólnym terminem "biotechnologia". Większość wyników jest patentowana i przez to szczegółów nie znamy, ale wartość ich polega na tym, że przy uprawach GMO ogranicza sięstosowanie chemii. Każde stosowanie nawozów, pestycydów, fungicydów, herbicydów itd. to zatruwanie nie tylko środowiska, gleb, wód i atmosfery, ale przedewszystkim zatruwanie rośliny, którą się opryskuje i tej jej części, która jest przewidziana do konsumpcji. O ileż zdrowsze byłyby ziemniaki z takim genem smakowym, który by powodował, że stonka by ich nie jadła, zdrowsze, bo zaprzestano by stosowania trucizny przeciw stonce. Gdy ktoś w końcu takie genetycznie zmodyfikowane ziemniaki wyprodukuje, to wnet wyprą one z rynku te tradycyjne, bo będą nie tylko tańsze w uprawie, ale i zdrowsze. Nie walczmy więc z GMO w imię zdrowia ludzkiego, bo to będzie działanie wręcz w przeciwnym kierunku. Walczmy z chemią w rolnictwie, bo to ona jest ryzykiem dla naszego zdrowia i dla czystości środowiska.
Jeszcze jedna uwaga. Ci, co wiedzą to wszystko, co napisałem powyżej, a koniecznie chcą uzasadnić opór wobec GMO, używają jeszcze jednego argumentu. Obawiają się, że GMO mogą się skrzyżować z formami dzikimi i przez to pozbawić je naturalności. Jest to zagrożenie wyłącznie teoretyczne. Formy uprawowe są już tak bardzo zmodyfikowane na drodze tradycyjnej hodowli, że bardzo rzadko dochodzi do krzyżowania się z formami dzikimi. Ponadto w warunkach naturalnych, formy dzikie są o wiele bardziej przystosowane i biologicznie prężniejsze, niż formy hodowlane. Te ostatnie bez pomocy człowieka w warunkach dzikich z reguły giną i to szybko. Pszenica czy ziemniak długo się na dzikiej łące nie utrzymają. To samo dotyczy GMO. Przyroda sama szybko eliminuje to, co nienaturalne.
Jedrzej Giertych
Opoka w Kraju
pazdziernik 2005
.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Andrzej Werter
Weteran Forum


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 181

PostWysłany: Sro Sty 07, 2009 7:26 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Siarka w winie. Nieprawda. Wino czyli alkohol powstaje w procesie fermentacji soku owocowego( spowodowanego przez drożdże). Wino, aby było dobre, nie może być zbyt mocne. W tym celu trzeba przerwać proces fermentacji, tj. zabić drożdże, które są żywe. Robi się to za pomocą CO2(dwutlenku siarki). Uczciwy producent podaje zawartość CO2 w winie. Nie ma to nic wspólnego z konserwantami.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kazimierz Michalczyk
Site Admin


Dołączył: 03 Wrz 2006
Posty: 1573

PostWysłany: Sro Sty 07, 2009 8:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Andrzej Werter napisał:
Siarka w winie. Nieprawda.

Drogi Andrzeju. Wytłumacz mi Pan jako zwykłemu konsumentowi. Very Happy
W latach 70, „siara” była czymś najzwyklejszym nie tylko w winach, ale i w męskich trunkach. Ja to piłem. Śmierdziało na siarką, smakowało na siarką, a Pan pisze, że nieprawda.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Esse Quam Videri
Weteran Forum


Dołączył: 13 Sty 2008
Posty: 756
Skąd: Tczew

PostWysłany: Czw Sty 08, 2009 1:32 am    Temat postu: Przykład dotyczący zniekształcania informacji Odpowiedz z cytatem

Przykład dotyczący zniekształcania informacji

prof. Maciej Giertych napisał:
Przepisywanie genów na białka (w procesie ich syntezy), to tak jak przepisywanie tekstu z alfabetu Morse`a (trzyliterowego: kropka, kreska i przerwa) na alfabet łaciński. Oto przykład:
.-.. / .. / - / .- / --- // --- / .--- / -.-. / --.. / -. / --- // -- / --- / .--- / .-
L I T W O O J C Z Y Z N O M O J A
i podobnie fragment genu przepisać można jako fragment białka, gdyż każda trójka nukleotydów oznacza jakiś aminokwas:
CGA GAA CGU CAA CUG AUG CUA GGA CAC UGC CUG UUU AAU
Arg - Glu - Arg - Gln - Leu - Met - Leu - Gly - His - Cys - Leu - Phe - Asn
Teraz wyobraźmy sobie, że w zapisie alfabetem Morse`a gdzieś przypadkowo zamienimy jakąś kropkę na kreskę, a w kodzie genetycznym C na G. (Np. w podanym przykładzie zmieniając pierwszą kropkę na kreskę uzyskamy literę Z zamiast L, albo zmieniając pierwsze C na G uzyskamy inną trójkę nukleotydów, CGA zamiast GGA, a w konsekwencji zamiast argininy, dostaniemy glicynę w tym miejscu białka). W odczycie alfabetem łacińskim, czy białkowym będzie błąd. Czytelność tekstu zmaleje. To będzie defekt tekstu. Tak działają mutacje, psują to, co dobre. Natomiast, jeżeli gdzieś w usta Stasia Tarkowskiego wstawimy fragment Pana Tadeusza, to może uzyskamy coś, czego Sienkiewicz nie zamierzał, ale co będzie wzbogaceniem tekstu o nowy element, który z jakichś, na przykład dydaktycznych, względów, może nam być przydatny. Ale równie dobrze możemy wprowadzić coś bezużytecznego, co żadnej wartości dla nas nie będzie posiadać. To trzeba każdorazowo ocenić. Podobnie możemy wprowadzić do organizmu informacje dotyczące syntezy białka przydatnego lub bezużytecznego.


Załóżmy coś jeszcze banalniejszego: z powodu chwilowego zakłócenia wypada pierwsza "kreska" w powyższym zapisie alfabetem Morse'a. Wtedy zamiast "L" dostajemy "S" (a nie "Z", jak napisał prof. Giertych).

Zmieniony incipit "Pana Tadeusza" pozostaje czymś sensownym, ale jego sens jest inny, ma zabarwienie już nie wzniosłe, jak oryginał, ale żartobliwe (właśnie m. in. dzięki temu, że z daleka widać parafrazę tekstu, dobrze znanego wśród użytkowników danego języka – polskiego).

_________________
facet wyznaj?cy dewiz? Karoliny Pó?nocnej: Esse Quam Videri
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Czw Sty 08, 2009 12:28 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z chemii zawsze byłem noga, totez nie podejmuje sie fachowej dyskusji. Ale jedno wiem. Na studenckiej tzw. praktyce robotniczej (w PRL) pracowalem w przetworni owocowo-warzywnej, ktora m.in. wyrabiala produkt o nazwie "Wino", a popularnie zwany J-23 (czyli "jabcok" za 23 zlote) i z tamtego czasu doskonale pamietam, ze przy pomocy siarki przyspieszało sie jego fermentacje, by po paru dniach sprzedawac.
Panie Andrzeju, jak juz powiedziałem, nie znam sie na chemii, ale cos mi sie obiło o uszy, ze CO2 to owszem dwutlenek - lecz nie siarki, a wegla.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Andrzej Werter
Weteran Forum


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 181

PostWysłany: Sob Sty 10, 2009 12:49 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mea culpa! Oczywiście SO2. Reszta tak jak napisałem.Co do wartości trunków- była różna. Bynajmniej nie było to spowodowane dodatkiem SO2(dwutlenku siarki).
Pozdrawiam wszystkich koneserów i abstynentów. Dziękuję za spostrzeżenia. Przepraszam.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Sob Sty 10, 2009 6:40 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Andrzej Werter napisał:
Mea culpa! Oczywiście SO2. Reszta tak jak napisałem......


Ależ Panie Andrzeju, co za różnica CO2 czy SO2, wówczas - czyli circa 30 lat z okładem temu, liczył się ten "niepowtarzalny" smak, i późniejsze "wizje", a reszta, czyli ile i czego, to mało istotne szczegóły, młody organizm radził sobie z taką miksturą.






Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Andrzej Werter
Weteran Forum


Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 181

PostWysłany: Nie Sty 11, 2009 12:17 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A co? Ja też to pamiętam!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Nie Sty 11, 2009 1:16 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dzisiaj w TVP oglądałem program rolniczy i jednym z jego tematów, była sprawa niewytłumaczalnego, pozimowego obumierania od kilku lat pszczelich rojów. Po intensywnych badaniach okazało się, że najbardziej prawdopodobną przyczyną takiego stanu rzeczy, jest zaprawa której używa się do wzmacniania nasion buraków cukrowych, a która to zaprawa w procesie dorastania buraków, przedostaje się do nazwijmy to buraczanej bulwy, a w konsekwencji procesu produkcji przedostaje się również do cukru, którym na zimę karmione są pszczoły. Ale niesamowite w tym wszystkim wydało mi się to, że nikt z uczestników programu, nie zająknął się nawet, na temat ewentualnego negatywnego wpływu tej zaprawy nasion buraczanych na organizm człowieka, który przecież spożywa ten sam cukier obecny w wielu produktach żywnościowych. I pewnie stało się to przez zwykłe przeoczenie, ale to też świadczy o tym, że podświadomie w swoich rozważaniach na pierwszym miejscu stawiamy ewentualne straty materialne i w ferworze rozważań nad stratami, zapominamy o możliwym uszczerbku na własnym zdrowiu.






Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Stanislaw Siekanowicz
Weteran Forum


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 1146

PostWysłany: Nie Sty 11, 2009 4:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na kontynencie amerykanskim ma miejsce to samo dramatyczne zjawisko z pszczolami, w wyniku czego w niektorych rejonach upada sadownictwo (drzewa owocowe nie są zapylane). Natomiast tutejszy cukier pochodzi w dużym stopniu z trzciny cukrowej i z klonu cukrowego.
Byc może przyczyny tej tragedii sa tutaj inne niz w Polsce, ale po kilku latach intensywnych badan naukowcy odkryli wreszcie pasożyta powodującego rodzaj grzybicy u pszczoł i teraz wysilki koncentrują sie na znalezieniu sposobu jak go zwalczac.
Skoro jestem przy glosie, to jeszcze dodam cos z troche innej beczki, ale dla ilustracji potwornej szkodliwosci zielonych lewakow. Od czasu do czasu ogladają Panstwo w swoich wiadomosciach TV jak szaleją pozary na zachodnim wybrzezu tego kontynentu, zagrażając nawet wielkim metropoliom jak Los Angeles. Zaczelo sie od tego, ze azjatycki żuczek, szkodnik drzew, znalazl szczegolnie latwy żer w postaci gatunkow drzew w lasach nad Pacyfikiem. Przez wiele lat radzono sobie z tym przy pomocy opryskow z samolotow. Zieloni lunatycy jednak przeforsowali zakaz używania najbardziej skutecznych srodkow owadobojczych urzadzajac m. in. propagandowe akcje "w obronie drzew", przytulając sie do nich i dokonując innych tego rodzaju wyglupow. W efekcie szkodnik powoduje szybkie obumieranie ogromnych polaci lasow na niewyobrazalną dotychczas skale, z kolei ogien trawi miliony uschnietych drzew na wielu tysiącach hektarow. Potrzeba okolo 50 lat, aby jako tako odnowic te olbrzymie spustoszenia, jesli nawet ktos wymysli inny sposob na zwalczanie tego szkodnika. Tak lewacy obronili przyrode w Kalifornii i w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska, a to dopiero początek tej fali.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Nie Sty 11, 2009 7:21 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie wiem jak jest w Kanadzie, ale w Europie wszystkie te "ruchy ekologiczne" zawsze jakoś dziwnie były blisko wszelkiego rodzaju lewicowych czy wręcz lewackich ugrupowań politycznych. Niektórzy prominentni politycy niemieccy jak były kanclerz, a obecnie przewodzący spółce mającej budować słynną już rurę gazową po dnie Bałtyku Gerhard Schroeder, czy podejrzewany o kontakty z terrorystami i przesłuchiwany swego czasu w tej sprawie były minister spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec Josef (Joschka) Fischer, wywodzą się właśnie z tego nurtu. Z czasem zaczęło wychodzić na jaw że ich działalność, a raczej uprawiany ekologiczny i nie tylko terroryzm, finansowane były przez ojczyznę światowego komunizmu ZSRR i wszelkie jej pochodne. Działając pod flagą ekologii, można było osiągnąć określone cele polityczne i nie tylko, ponosząc przy tej okazji dużo mniejsze ryzyko, niż byłoby to w przypadku działania na bazie przynależności do ugrupowań stricte politycznych. Jak można podejrzewać, dzisiejsza sytuacja pod tym względem nie uległa zasadniczej zmianie i finansowanie tych tak na prawdę dezintegracyjnych działań, pochodzi z tego samego źródła, tylko być może przekazywane jest w bardziej wyrafinowany sposób. W sukurs tym działaniom, przychodzą tutaj wszelkiego rodzaju tak zwane "międzynarodowe inicjatywy pozarządowe", choć nie tylko.




Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Ryszard Tokarski
Weteran Forum


Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 281

PostWysłany: Nie Sty 11, 2009 7:40 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Najważniejszym "zadaniem" (z Moskwy) ruchów ekologicznych była neutralizacja Niemiec Zachodnich, a w "najlepszym" razie uczynienie z tego kraju strefy bezatomowej. To oczywiście umożliwiłoby przejęcie Niemiec przez ZSRS ,a dalej Europy Zach.
Ciekawostka - niemiecka partia Zielonych wywodzi się - tu się Państwo zdziwicie - z Sozialistiche Reichspartei, protoplasty obecnej NPD !

_________________
"Kto za m?odu nie by? buntownikiem, ten na staro?? b?dzie ?wini?" (J. Pi?sudski)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum