Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wypieranie Polaków z Pomorza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Lut 26, 2009 3:38 pm    Temat postu: Wypieranie Polaków z Pomorza Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090226&id=my71.txt

Wypieranie Polaków z Pomorza



Z prof. Arturem Śliwińskim, pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych im. Jana Pawła II w Zielonej Górze, wieloletnim wykładowcą analizy koniunktury gospodarczej na Uniwersytecie Warszawskim, rozmawia Mariusz Bober

W swoich ostatnich wypowiedziach i publikacjach, m.in. "Największy, najgłupszy i najsmutniejszy błąd Brukseli" (patrz: www.monitor-ekonomiczny.pl), stawia Pan mocne zarzuty. Pierwszy zawarty jest już w przytoczonym tytule. Dlaczego, Pana zdaniem, żądanie Komisji Europejskiej dotyczące zwrotu pomocy publicznej przez stocznie w Gdyni i Szczecinie należy właśnie tak ocenić? Bruksela utrzymuje, że udzielenie pomocy publicznej przez państwo polskie tym podmiotom naruszyło zasady wolnej konkurencji na unijnym rynku.

- To pretekst. Udzielenie pomocy polskim stoczniom nie naruszyło żadnych reguł konkurencji na unijnym rynku. Jeśli nawet władze Polski w niewłaściwy sposób wsparły te podmioty, to KE powinna wszcząć postępowanie przeciwko rządowi polskiemu, a nie przeciwko stoczniom. Tymczasem urzędnicy unijni doprowadzili do ich likwidacji, ale już wcześniejsze zapowiedzi dotyczące takiej możliwości spowodowały wielomilionowe straty tych przedsiębiorstw. W ten sposób KE stała się faktycznie narzędziem realizacji interesów stoczniowej konkurencji z innych krajów europejskich. Takie działania należy ocenić jako przejaw agresji ekonomicznej przeciw jednemu z państw członkowskich Unii Europejskiej. To zaś uderza w same podstawy UE jako wspólnoty państw i interesów ekonomicznych. Taka polityka osłabia gospodarki krajów członkowskich, a nie wzmacnia.

Czy mówiąc o realizacji interesów konkurencji, miał Pan na myśli Niemcy, którym stawia Pan zarzut wypierania "polskiego żywiołu" z Pomorza?
- Obiektywnie biorąc, likwidacja polskiego przemysłu stoczniowego jest kolejnym aktem wypierania interesów gospodarczych, a w konsekwencji ludności polskiej z Pomorza Zachodniego i Gdańska. Temu się nie da zaprzeczyć. Pozostaje tylko pytanie, jaki ma to związek z polityką Niemiec
.

Ale decyzję w sprawie zwrotu pomocy publicznej podjęła KE?
- Trzeba zobaczyć, jak funkcjonuje biurokracja brukselska. Obecnie wszyscy krytykują ją za małą elastyczność oraz nieskuteczność w przeciwdziałaniu kryzysowi, zwłaszcza panie komisarz Neelie Kroes i Viviane Reding. Ale w tej krytyce jest sporo obłudy. Chodzi o kulisy podejmowania decyzji. Widoczne jest od dłuższego czasu zjawisko "głębokiego przechwycenia", czyli dominacji politycznej i zakulisowego oddziaływania najsilniejszych krajów UE na decyzje unijne. Przecież 80 proc. decyzji KE jest podejmowanych w sposób zakulisowy, nieformalny (choć podobno mający rangę "norm zwyczajowych"). Nie podlega dyskusji, że główną rolę w tym zakresie odgrywa zespół Berlin - Paryż, czyli nieformalne, bardzo aktywne obecnie przywództwo polityczne UE. Nawet jeśli jest ono nieformalne, musi za nim iść odpowiedzialność. Tego brakuje. W tak żywotnych dla Polski sprawach, jak przemysł stoczniowy, nie może się ono chować za plecami funkcjonariuszy unijnych.
Uważam, że taki sposób funkcjonowania prowadzi do pęknięcia UE i za to odpowiada jej nieformalne przywództwo.
Decyzja o likwidacji stoczni jest elementem ograniczania polskiego potencjału ludnościowego i gospodarczego na Pomorzu, to po prostu fakt. Trudno sobie wyobrazić, aby przywódcy unijni nie dostrzegli szkodliwych reperkusji podjętej decyzji, a także jej długofalowych konsekwencji dla stosunków między Polską i Niemcami. Raczej uznano, że mieści się to w dotychczasowym scenariuszu kształtowania podległości wasalnej.
Celowo użyłem terminologii z czasów kanclerza Ottona von Bismarcka. Przecież wraz z upadkiem stoczni upadnie zaplecze naukowe, zagrożony jest los Politechniki Szczecińskiej. Nastąpi odpływ pracowników z branży stoczniowej i zwiększenie szeregów bezrobotnych. W dalszej perspektywie - odpływ ludności z tamtych terenów, tak jak to już było w historii.

I przejmowanie ich przez Niemców? Środowisko obecnego rządu wyśmiewa takie groźby, przekonując, że Polacy wykupują mieszkania we wschodnich landach niemieckich.
- I przejmowanie ich przez Niemców. Nie słyszałem od przedstawicieli rządu rzeczowych argumentów ani za likwidacją stoczni (co byłoby zadaniem karkołomnym), ani za bagatelizowaniem tej groźby. Wyśmiewanie nie jest argumentacją.

A więc takie decyzje sankcjonują egoizm narodowy Niemców i przyczyniają się do erozji UE, a z czasem mogą doprowadzić do jej rozpadu?

- Sądzę, że chodzi raczej o ciągłe ścieranie się skłonności do wolnego handlu i skłonności do protekcjonizmu. Celowo używam określenia "skłonności", gdyż mam na myśli nie przeciwstawne obozy ideowe, lecz jakieś wewnętrzne rozdarcie poszczególnych polityków. Teraz wskutek kryzysu nasiliło się przemycanie interesów narodowych pod płaszczykiem wolnego handlu, co jest swoistym wyrazem egoizmu. Niemcy pod tym względem niczym się nie wyróżniają, nie są też szczególnie przebiegli. Jednak w obecnych warunkach kryzysu to jest zasadnicze zagrożenie dla integracji europejskiej.

Władze proponują robotnikom odchodzącym ze stoczni przekwalifikowywanie się, co miałoby tworzyć nowe miejsca pracy...
- W zwalczaniu bezrobocia takie środki jak pomoc w szkoleniach, w poszukiwaniu pracy czy dofinansowanie zakładania własnej działalności gospodarczej są żelaznymi pozycjami repertuaru. Tutaj jednak tworzy się bezrobocie, a potem się je zwalcza. W ustawie likwidacyjnej (eufemistycznie określanej jako "ustawa o postępowaniu kompensacyjnym w podmiotach o szczególnym znaczeniu dla polskiego przemysłu stoczniowego") nie ma żadnych gwarancji nowych miejsc pracy. Istotnym elementem tej ustawy było spacyfikowanie ewentualnego sprzeciwu lub buntu.

Czyli do wypierania żywiołu polskiego z Pomorza zastosowano metody "przekształceń" typowych dla globalizacji?
- Likwidacja stoczni jest kontynuacją najgorszej praktyki prywatyzacji w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, rzeczywiście umiejscowionej w głównym nurcie globalizacji. Warto przypomnieć, że w ramach prywatyzacji w Polsce 50 proc. przedsiębiorstw zostało sprzedanych, a drugie 50 proc. - zlikwidowanych (po czym sprzedawano pozostały majątek). W całej Europie Środkowej i Wschodniej prywatyzacja była prowadzona przez "osobistości", które znalazły się w naszym kraju nie wiadomo skąd, jako wpływowe osoby wyciągnięte jak króliki z kapelusza. Ta magia przez jakiś czas działała, ale w dobie kryzysu przestała. Przecież wiemy, kto przygotowywał program prywatyzacji w Polsce i dlaczego. Mimo pewnych niuansów ten program był jednakowy dla wszystkich krajów włącznie z Rosją. Myślę, że wskutek takiej prywatyzacji wytworzyła się u nas pewna rutyna ograniczania polskich interesów, połączona z wielkim zadufaniem, a czasem nawet z bezczelnością.
To przeniknęło także do mentalności wielu polityków zachodnich. Dlatego tak łatwo przychodzi im naruszanie naszych interesów gospodarczych.

Stawiając takie zarzuty, oskarża Pan także władze w Polsce. Zwraca się bowiem uwagę na co najmniej nieudolne postępowanie władz w sprawie pomocy dla stoczni w Gdyni i Szczecinie, przeżywających kłopoty od wielu lat, a później w sprawie planów ich restrukturyzacji.

- Zarzut jest jeden: to było postępowanie bezwzględnie kolidujące z interesem gospodarczym i politycznym Polski, a pośrednio zagrażające integralności terytorialnej Polski.
Przy tej okazji obecny rząd naraża się na zarzut, iż wisi u klamki berlińskiej. Rząd dostarcza wielu argumentów, aby taki zarzut stawiać.

Ale obecna koalicja twierdzi, że specustawa stoczniowa ma ratować stocznie.

- W tej ustawie rząd uruchomił wszystkie mechanizmy likwidacyjne. Przewiduje ona zwolnienie wszystkich pracowników i przyznanie im odpraw. Ta ustawa de facto wprowadza też likwidatora. Jest więc ustawą likwidacyjną.

Więc władze przez ostatnie lata były całkowicie bezwolne, nie dbały o nasze interesy?
- Władze w Polsce chroniłyby nasze interesy gospodarcze wtedy, gdyby były demokratycznie kontrolowane przez społeczeństwo.

Przecież mamy demokratyczny system władzy z wyborami parlamentarnymi co cztery lata...
- Tak o demokracji mówiło się także w czasach PRL. Nie ma dialogu społecznego. Zamiast sprzężenia zwrotnego między władzą a społeczeństwem władza funduje nam marketing polityczny. Czy na przykład prywatyzacja była u nas realizowana w sposób demokratyczny? Sami Amerykanie twierdzą, że takie procesy prywatyzacyjne dało się przeprowadzić tylko w krajach, w których panowała dyktatura. W społeczeństwach demokratycznych tego po prostu nie daje się zrobić. Społeczeństwo niewiele miało do powiedzenia w sprawie wprowadzanych w ciągu ostatnich 20 lat zmian ustrojowych i gospodarczych. Co miało do powiedzenia w sprawie likwidacji stoczni?

Dziękuję za rozmowę.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum