Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wołoszański -TW Ben

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lporeb88
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 25 Wrz 2006
Posty: 62

PostWysłany: Sro Sty 17, 2007 6:24 pm    Temat postu: Wołoszański -TW Ben Odpowiedz z cytatem

Dziennikarz Bogusław Wołoszański przyznał, że będąc w latach 80. korespondentem Polskiego Radia i Telewizji w Londynie, współpracował z wywiadem PRL. Zaprzeczył jednak, by na kogokolwiek donosił.
Wołoszański zapowiedział proces przeciwko dziennikowi "Rzeczpospolita", który opublikował, jego zdaniem, szkalujący go artykuł pt. "Wołoszański szpiegował brytyjską Polonię". Redakcja "Rz" odpiera zarzuty, podkreślając, że artykuł był oparty "wyłącznie na archiwach".

Wołoszański zamierza też wytoczyć proces autorowi artykułu historykowi Piotrowi Gontarczykowi, wiceszefowi archiwów IPN. "Nie zaprzeczam, że 19 października 1985 r. podpisałem zobowiązanie do współpracy z wywiadem zagranicznym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nie ze Służbą Bezpieczeństwa (...) Chciałbym natomiast zaprzeczyć z całą siłą temu, co stało się dzisiaj w +Rzeczpospolitej" - metodom oczerniania, szkalowania, poczynając od wielkiego tytułu" - powiedział Wołoszański na konferencji prasowej. Tytuł "Wołoszański donosił na Polonię brytyjską" uznał za "haniebny". "Nie ma żadnego dokumentu, żadnego świstka papieru podpisanego przeze mnie, żebym donosił na Polonię; moje kontakty z Polonią były nadzwyczaj rzadkie" - powiedział.

Naczelny "Rz" Paweł Lisicki powiedział PAP, że "nie wie, na czym to szkalowanie czy oczernianie przez gazetę miałoby polegać. "Przecież Wołoszański sam się do wszystkiego przyznał. Przecież na tym chyba polega praca agenta, na szpiegowaniu" - zaznaczył.

Wołoszański tłumaczy, że współpracę z wywiadem podjął ponieważ uznał, że to dla niego "wspaniała okazja poznania metod funkcjonowania wywiadu i tajnych służb". "I w istocie była to wiedza fascynująca" - powiedział.

Podkreślił, że nie miał z tego powodu wyrzutów. "Dlatego, że wiedziałem, że jadę tam by przygotowywać analizy, oceny, przygotowywać informacje, które dla tego kraju są ważne. Dla tego kraju, dla Polski - bez względu na to jaka ta Polska była".

Powiedział, że zajmował się w istocie "białym wywiadem". "Spotykałem się z dziennikarzami, głównie brytyjskimi i z innych krajów, prowadziliśmy rozmowy wymieniając się informacjami" - dodał. "Bardzo często odnosiłem wrażenie, że wiedząc iż jestem korespondentem polskim przekazywali mi informacje, bo chcieli by dotarły one do polskiego rządu" - podkreślił.

Według Wołoszańskiego jego współpraca z wywiadem zakończyła się tuż po jego powrocie do Polski w grudniu 1988 r, choć zaproponowano mu jej kontynuowanie i grożono, że gdy zrezygnuje, dokumenty na temat jego współpracy mogą zostać upublicznione. "Odrzuciłem ten szantaż dlatego, że uznawałem, ze nie mam sobie nic do zarzucenia i mogę spokojnie przyznawać się do tego, że w okresie trzech lat współpracowałem z polskim wywiadem" - powiedział Wołoszański.

Dodał, że za współpracę nie pobierał wynagrodzenia, zwracano mu jednak koszty spotkań wywiadowczych w restauracjach. W sumie miało to być kilkaset funtów w ciągu trzech lat w Londynie.

Wołoszański zaprzeczył też zawartym w tekście informacjom m.in. o tym, że chciał wciągnąć do pracy w wywiadzie swoją teściową. "To jest jedna z wielu bzdur, które tam funkcjonują" - powiedział, dodając też, że nigdy nie donosił na księży.

"Autor artykułu do mnie przykleja słowa, których nigdy nie wypowiedziałem, do mnie przykleja oceny poczynione przez ludzi, którzy być może usiłowali walczyć o uznanie przełożonych i dlatego tam coś wypisywali". Dlatego właśnie będę podejmował kroki prawne, broniąc swojego dobrego imienia, "przeciwko +Rzeczpospolitej+ oraz autorowi artykułu, który stosuje niedozwolone techniki łącząc jakieś tam dokumenty, jakieś tam materiały ze mną" - zapowiedział Wołoszański.

Redaktor naczelny "Rz" odpiera zarzuty mówiąc, że artykuł na temat dziennikarza "opiera się wyłącznie na archiwach". "Każda z tez, które się w tekście znalazły, ma oparcie w dokumentach" - zapewnił. Lisicki zapowiedział, że w czwartkowym wydaniu "Rz" opublikuje dalsze dokumenty, obrazujące fakt współpracy Wołoszańskiego z wywiadem oraz zadania, jakie wykonywał na zlecenie wywiadu, w tym m.in. instrukcję wyjazdową.

Wołoszański zarzucił też "Rz", że rozmawiający z nim na temat współpracy z wywiadem dziennikarz nie powiedział, że rozmowa ukaże się jako wywiad.

Dziennikarz "Rz" Jarosław Murawski powiedział, że kiedy zadzwonił do Wołoszańskiego, przedstawił się i przeczytał mu główne tezy tekstu Gontarczyka z prośbą, by się do nich ustosunkował. "Zrobił to chętnie, odpowiadał na pytania. Nie rozumiem, co znaczy stwierdzenie red. Wołoszańskiego, że przerobiłem tę rozmowę na wywiad" - powiedział Murawski.

"Rz" napisała w środę m.in., że Wywiad Służby Bezpieczeństwa zainteresował się Wołoszańskim, gdy w 1985 roku został kandydatem na korespondenta Polskiego Radia i Telewizji w Londynie. W październiku 1985 r. autor "Sensacji XX wieku" pierwszy raz spotkał się z esbekiem w restauracji Budapeszt na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Według "Rz" nowo pozyskany agent wybrał sobie pseudonim Ben i własnoręcznie sporządził zobowiązanie do współpracy. Następnie został zarejestrowany w ewidencji jako kontakt operacyjny. Na własne potrzeby Służba Bezpieczeństwa nadała mu drugi pseudonim Rewo.

Według gazety działalność wywiadowcza Wołoszańskiego w Londynie nie była pasmem sukcesów, okazało się bowiem, że agent nie potrafi zdobyć zaufania ani Brytyjczyków, ani środowisk polonijnych.


za onet.pl
Pozdrawiam

_________________
Nie ma lepszej po?ywki chorobotwórczej dla bakteryj fa?szu i legend, jak strach przed prawd? i brak woli.

Józef Pi?sudski
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Servantes
Weteran Forum


Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 206

PostWysłany: Sro Sty 17, 2007 10:40 pm    Temat postu: Re: Wołoszański -TW Ben Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dziennikarz Bogusław Wołoszański przyznał, że będąc w latach 80. korespondentem Polskiego Radia i Telewizji w Londynie, współpracował z wywiadem PRL. Zaprzeczył jednak, by na kogokolwiek donosił.


Kolejny - niewinny i NIEszkodliwy agent...
Przecież sam fakt kolaboracji z reżimem przedłużał jego funkcjonowanie i choćby tylko tym sposobem szkodził społeczeństwu!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jacek Z
Weteran Forum


Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 163

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 12:08 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

wychodzi na to , że PRL upadła bo SB znała same nieistotne informacje a wodził ją za nos kto chciał...
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 1:20 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wołoszański szpiegował brytyjską Polonię


Znany dziennikarz telewizyjny, autor programu "Sensacje XX wieku", w latach 80. był współpracownikiem peerelowskiego wywiadu. Historyk Piotr Gontarczyk ujawnia materiały z Instytutu Pamięci Narodowej


Bogusław Wołoszański
JACEK KUCHARCZYK/FORUM
Wywiad Służby Bezpieczeństwa zainteresował się Wołoszańskim, gdy w 1985 roku został kandydatem na korespondenta Polskiego Radia i Telewizji w Londynie. W październiku 1985 r. autor "Sensacji XX wieku" pierwszy raz spotkał się z esbekiem w restauracji Budapeszt na ul. Marszałkowskiej w Warszawie. Od początku nie ukrywał, że gotów jest podjąć współpracę ze służbami specjalnymi.

Według materiałów SB zgromadzonych w IPN nowo pozyskany agent wybrał sobie pseudonim Ben i własnoręcznie sporządził zobowiązanie do współpracy. Następnie został zarejestrowany w ewidencji jako kontakt operacyjny. Na własne potrzeby Służba Bezpieczeństwa nadała mu drugi pseudonim Rewo.

Agenta przeszkolono w dziedzinie podstaw sztuki wywiadowczej. Poinformowano o sposobach działania zachodnich służb specjalnych, przekazano techniki sporządzania i bezpiecznego przechowywania notatek, a także wykrywania "ogona" służb kontrwywiadu przeciwnika.

Działalność wywiadowcza "Rewo" w Londynie nie była jednak pasmem sukcesów. Szybko okazało się, że agent nie potrafi zdobyć zaufania ani Brytyjczyków, ani środowisk polonijnych.

W tej sytuacji Wołoszański dostarczał wywiadowi jedynie swoje opinie, analizy i drobnej wartości informacje. Doniósł SB m.in. na zachodniego korespondenta Rogera Boyce'a z "The Times", który pisywał o Polsce inaczej, niż by tego sobie życzyły władze w Warszawie. Za pomocą źródła "Rewo" uzyskano też potwierdzenie informacji, że jeden z jego kolegów dziennikarzy ma niewłaściwe preferencje seksualne.

Aby wzmocnić motywację Bogusława Wołoszańskiego do działań wywiadowczych, SB obiecała mu zwrot kosztów "służbowych" posiłków. Pierwszy raz "Rewo" zwrócił się o pieniądze 18 maja 1986 r. w związku ze spotkaniem, jakie odbył z dziennikarzem BBC J. Eastem. Mimo że nie przedstawił rachunku, funkcjonariusz SB wypłacił mu pieniądze za obiad, traktując tę niewielką kwotę jako zachętę do dalszej współpracy. Potem "Rewo" tak się do tych pieniędzy przyzwyczaił, że często (bez względu na to, czy miał rachunek, czy nie) domagał się zwrotu pieniędzy wydawanych na "koszta lunchu".

Wołoszański do kraju wrócił latem 1988 r. Kilka miesięcy później mjr R. Taraszkiewicz oficjalnie zamknął dokumentację dotyczącą kontaktu operacyjnego pseudonim Rewo.

d.o.

--------------------------------------------------------------------------------

Bogusław Wołoszański
Rz: Czy był pan w latach 80. współpracownikiem SB?

Bogusław Wołoszański: Od 1985 do 1988 roku byłem czymś w rodzaju analityka stosunków polsko-angielskich. Polegało to na pisaniu analiz i nie miało nic wspólnego ze Służbą Bezpieczeństwa.

Przecież oficerowie SB pana zwerbowali.

Nigdy w życiu. Współpracowałem z pracownikami dyplomatycznymi.

Pamięta pan spotkanie z oficerem przed wyjazdem do Anglii w restauracji Budapeszt w październiku 1985 roku?

Oczywiście, ale nie miało nic wspólnego z SB. Mój rozmówca przedstawił się jako oficer wywiadu o nazwisku bodajże Makowski. Oczekiwał analizy, oceny sytuacji, wiadomości, które uzyskiwałem podczas konferencji prasowych i rozmów z angielskimi dziennikarzami. Dostarczałem je do ambasady.

Podobno przeszedł pan szkolenie z technik sporządzania i przechowywania notatek, metodologii działania zachodnich służb, gubienia "ogona".

Bez przesady. Ani nie byłem śledzony, ani nie prowadziłem tego rodzaju działalności. Być może dopisano tam sobie coś, co chciano dopisać.

Brał pan pieniądze od wywiadu?

Nigdy nie było to honorarium. Być może zwracano mi koszty np. zaproszenia na lunch polityka brytyjskiego.

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 1:23 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/opinie_070117/opinie_a_1.html

Bogusław Wołoszański - agent wywiadu SB


Autor "Sensacji XX wieku" wybrał sobie pseudonim "Ben" i własnoręcznie sporządził zobowiązanie do współpracy. Dla swoich potrzeb Służba Bezpieczeństwa nadała mu pseudonim Rewo. Na placówce w Londynie miał w ramach działalności typowniczo-werbunkowej charakteryzować wszystkie osoby interesujące z wywiadowczego punktu widzenia - pisze historyk


Piotr Gontarczyk

Bogusław Wołoszański
WOJCIECH GLINKA/AGENCJA GAZETA

Bogusław Wołoszański przyjął pseudonim Ben i starał się solidnie wykonywać zlecone mu zadania
Motywacje podejmowania przez dziennikarzy współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa były różnorodne. Bywało, że dialog operacyjny został nawiązany po złapaniu delikwenta na zwykłym wykroczeniu, szczególnie prowadzeniu w stanie nietrzeźwym samochodu. Najwięcej konfidentów pracowało jednak ochotniczo, traktując swoją profesję jako normalny element funkcjonowania w środowisku "elit politycznych" Polski Ludowej. Szczególnie ostro widać to było w przypadku czołowych stanowisk kierowniczych mediów i zagranicznych przedstawicielstw prasowych i telewizji. Ich obsadą zainteresowana była Służba Bezpieczeństwa. Bez jej zgody nikt nie mógł wyjechać na żadną zagraniczną placówkę. Tym samym SB miała ogromny wpływ na ówczesne kariery.


Postawa polityczno-moralna

Bogusław Wołoszański rozpoczął pracę w Komitecie do spraw Radia i Telewizji w 1973 roku. Młody aktywista PZPR szybko podczepił się pod pion propagandy Głównego Zarządu Politycznego WP i rozpoczął cykl programów "demaskujących militarystyczną politykę" Stanów Zjednoczonych. Za twórczość propagandową posypał się na Wołoszańskiego deszcz nagród Komitetu ds. Radia i Telewizji oraz Ministerstwa Obrony Narodowej.

We wrześniu 1983 roku Wołoszański przejął obowiązki zastępcy dyrektora Programu 1, a potem Programu 3 TV. W notatkach SB nie wnoszono wobec niego żadnych poważniejszych zastrzeżeń dotyczących "postawy polityczno-moralnej", co w języku Służby Bezpieczeństwa oznaczało dystans do jakichkolwiek postaw opozycyjnych. Według informacji uzyskanych od agenta działającego w środowisku (TW "Jowisz") Wołoszański wyrazistych poglądów nie miał.


Kontakt operacyjny

Właściwa postawa polityczno-moralna, dobre przygotowanie zawodowe i znajomość angielskiego spowodowały, że latem 1985 roku Wołoszański stał się kandydatem na korespondenta Polskiego Radia i Telewizji w Londynie. Zawód dziennikarza zawsze był dobrą przykrywką dla szpiegów, którzy zbierają informacje pod pretekstem realizowania ciekawych tematów. Także Wołoszański w zupełnie naturalny sposób mógł uzyskać dostęp do ludzi i obiektów interesujących wywiad PRL. W bezpiece zaczęto więc opracowywać jego kandydaturę i zbierano wszelkie niezbędne informacje.

Z dokumentów zgromadzonych w IPN wynika, że stosowny plan sporządził kpt. St. Karłowicz z Wydziału III Departamentu I MSW. Podkreślając "pozytywną" postawę Wołoszańskiego, miał do niego zadzwonić i pod pretekstem konieczności wyczulenia go na sprawy kontrwywiadowcze nawiązać dialog operacyjny. W wypadku pomyślnego przebiegu tej fazy rozmowy zadaniem oficera SB było pozyskanie go w charakterze tajnego współpracownika. Motywem werbunku miała być jego postawa "patriotyczna i ideowo-polityczna" i wsparcie wywiadu PRL, dzięki któremu Wołoszański mógłby osiągnąć korzyści osobiste.


Gotów nawiązać planową współpracę

8 października 1985 roku kontakt telefoniczny z dziennikarzem nawiązał jeden z oficerów wywiadu ppor. R. Aweryn. Pierwsze spotkanie miało miejsce dzień później w restauracji Budapeszt przy ul. Marszałkowskiej (cóż za paradoks historii: dziś w lokalu dawnej restauracji znajduje się sala wystawowo-konferencyjna IPN!). Rozmowa wstępna była bardzo krótka. Według sporządzonej potem notatki oficera SB: "B.[ogusław] W.[ołoszański] uznał za całkowicie oczywistą potrzebę przeprowadzania z wyjeżdżającymi dziennikarzami tego typu rozmów, dodając jednocześnie, że z zawodowej pozycji korespondenta zagranicznego wynika naturalna możliwość docierania do interesujących instytucji i osób oraz rejestrowania określonych faktów. W jego ocenie równie naturalna, co logiczna jest nie tylko konieczność przeprowadzania takich rozmów, lecz także bieżąca, informacyjna pomoc dla polskich służb. Zapytany, czy uwagę tę odnosi również do siebie, jednoznacznie dał do zrozumienia, że gotów jest nawiązać planową współpracę z naszą Służbą".


Wybrał pseudonim Ben

Nowo pozyskany agent SB miał wybrać pseudonim Ben i własnoręcznie sporządzić zobowiązanie do współpracy. Po dopełnieniu wszystkich procedur i wyrażeniu zgody przez przełożonych zarejestrowano Bogusława Wołoszańskiego w ewidencji jako kontakt operacyjny. Na własne potrzeby Służba Bezpieczeństwa nadała mu pseudonim Rewo.

Jesienią 1985 roku doszło do jeszcze kilku spotkań Wołoszańskiego z oficerami Służby Bezpieczeństwa zarówno w warszawskich lokalach gastronomicznych, jak i w lokalu kontaktowym o kryptonimie Merkato, podczas których "Rewo" był intensywnie szkolony w dziedzinie podstaw sztuki wywiadowczej. Choć własną wiedzę "źródła" SB oceniała wysoko, Wołoszański musiał przejść podstawowy kurs na temat NATO i innych przeciwników Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Zaliczały się do nich oczywiście "wrogie środowiska emigracyjne".

Szkolenie ideologiczne uzupełniała niezbędna porcja wiedzy fachowej na temat szpiegostwa: metodologii działania zachodnich służb specjalnych, techniki sporządzania i bezpiecznego przechowywania notatek, a także wykrywania "ogona" służb kontrwywiadu przeciwnika. Jednym z pierwszych zadań szkoleniowych "Rewo" miała być wizyta w brytyjskim ataszacie i sporządzenie charakterystyki interlokutora. W ramach kolejnych sprawdzianów, których stopień trudności Wołoszański miał uznawać za banalny, powstały charakterystyki Anny Rosel-Kicińskiej i Wiktora Niedzickiego, współpracowników "Rewo" z Radiokomitetu.


Działalność typowniczo-werbunkowa

Następny etap życia "Rewo" rozpoczął się 25 listopada 1985 roku, w chwili uzyskania wizy brytyjskiej. Na kolejne spotkanie ze "źródłem", prócz prowadzącego ppor. Aweryna, przybył płk E. Spyra, który dokonał sprawdzenia stanu przygotowań agenta do misji zagranicznej. Wołoszański miał podpisać instrukcję wyjazdową dotyczącą zadań na Zachodzie.

Według niektórych publicystów niechętnych lustracji podobne instrukcje przed wyjazdem z kraju musiał podpisać każdy dziennikarz czy naukowiec. Kłopot w tym, że to nieprawda. Podobne instrukcje podpisywali wyłącznie zwerbowani agenci służb specjalnych PRL.

Instrukcja zachowana w teczce Wołoszańskiego precyzowała, że w Londynie, wykorzystując swój status dziennikarza, zajmie się rozpracowaniem problemu stosunku Wielkiej Brytanii do jej natowskich sojuszników oraz placówek naukowych specjalizujących się w sprawach wschodniej Europy. W ramach działalności typowniczo-werbunkowej "Rewo" miał charakteryzować wszystkie interesujące z wywiadowczego punktu widzenia osoby.


Ograniczenia finansowe ambasady

Pierwsze miesiące pobytu agenta "Rewo" z Londynie przeznaczone były na aklimatyzację. W takich sytuacjach wywiad SB z reguły unikał kontaktów ze swoimi agentami, zdając sobie sprawę, że mogą znajdować się pod ścisłą obserwacją służb kontrwywiadowczych przeciwnika. Dopiero po kilku miesiącach z uzgodnionym jeszcze w Warszawie hasłem do agenta "Rewo" zwrócił się jeden z pracowników ambasady. W rzeczywistości pracownik rezydentury wywiadu.

Praca wywiadowcza od początku szła agentowi fatalnie ze względu na podejrzliwość i dystans, jakimi go powszechnie obdarzano. "W ocenie "Rewo" - pisał rezydent do centrali - bardzo trudno nawiązywać prywatne kontakty z Brytyjczykami, aczkolwiek w kontaktach zawodowych są bardzo mili, sympatyczni i w większości uczynni. Wynika to z faktu powszechnego propagowania fatalnego wizerunku Polski - państwa satelickiego, nie w pełni suwerennego, kierowanego przez reżim totalitarny".

Jeszcze w Warszawie wywiad obiecał Wołoszańskiemu pomoc w zorganizowaniu w ambasadzie uroczystego koktajlu, na który mieli być zaproszeni dziennikarze. Mogłoby to ułatwić mu nawiązanie szerokich kontaktów. Z planu jednak nic nie wyszło ze względu na ograniczenia finansowe ambasady. Nawiązywanie kontaktów z placówkami naukowymi i pracownikami mediów zajmującymi się blokiem wschodnim zakończyło się niemal zupełnym fiaskiem. Nikt nie miał dla Wołoszańskiego czasu.


Pieniądze jako zachęta

Taki sam dystans, jak Brytyjczycy, zaprezentowała wobec "reżimowego" dziennikarza angielska Polonia. W związku z tym "Rewo" planował zaangażowanie do działalności wywiadowczej swojej teściowej, która przyjechała wraz z nim i żoną do Londynu. Nie uzyskał na to zgody rezydentury. Sam zdołał nawiązać kontakty tylko z kilkoma osobami, w tym m.in. z prof. Frenkielem z Uniwersytetu Londyńskiego, właścicielką galerii Haliną Nałęcz i rodziną Marka Żuławskiego. Najdłużej chyba utrzymywał związki z polonijną placówką Fawley Cort, prowadzoną przez młodych księży. "Rewo" szybko jednak zniechęcił się do ośrodka ze względów światopoglądowych: "rozmówcy okazali się zacietrzewionymi klerykami - twierdził w rozmowie z rezydentem - wygłaszali kazania na temat sytuacji w Polsce".

Wobec tego dalekosiężne plany pracy wywiadowczej spaliły na panewce. Chcąc go zachęcić do bardziej intensywnej działalności, rezydent wywiadu zobowiązał się do sfinansowania kosztów spotkań. Miały to być niewielkie kwoty, które agent mógł wydać, zapraszając kogoś na lunch. Po raz pierwszy "Rewo" zwrócił się o pieniądze 18 maja 1986 roku, w związku ze spotkaniem, jakie odbył z dziennikarzem BBC J. Eastem. Mimo że nie przedstawił rachunku, funkcjonariusz SB wypłacił mu pieniądze za obiad, traktując tę niewielką kwotę jako zachętę do dalszej współpracy. Potem "Rewo" tak się do tych pieniędzy przyzwyczaił, że często (bez względu na to, czy miał rachunek, czy nie) domagał się zwrotu pieniędzy wydawanych na "koszta lunchu".


Nie reaguje na polecenia radiostacji

"Rewo" usiłował przeprowadzać wywiady w fabrykach, które zajmowały się też produkcją dla wojska, ale stamtąd odesłano go z kwitkiem. Fiaskiem zakończyła się również próba dotarcia do lewicowej organizacji Peace trought NATO. Jej działacze byli ostrożni w nawiązywaniu podobnych kontaktów, gdyż obawiali się oskarżeń prawicy, że są sowieckimi agentami. "Rewo" próbował też nawiązać kontakt z historykiem, biografem Winstona Churchilla, Martinem Gilbertem. Pretekstem miał być fakt przemilczania przez Gilberta roli, jaką w złamaniu szyfru Enigmy odegrali Polacy. Ale i tu nie uzyskał znaczących rezultatów.

Co więcej już latem 1986 roku "Rewo" był przekonany, że zainteresował się nim brytyjski kontrwywiad. Stwierdził, że mieszkanie, które wynajął po przyjeździe do Londynu, jest naszpikowane aparaturą podsłuchową.

Prowadzący sprawę ppor. Aweryn zanotował kłopoty agenta: ""Rewo" kupił synowi zabawkę: zdalnie sterowany samochód z radiostacją działającą w paśmie 27 MHz. I o ile zabawka działa na podwórku bez zarzutu, o tyle w mieszkaniu nie reaguje na polecenia radiostacji, wykonując określone czynności bez udziału kierującego".

"Rewo" doszedł też do wniosku, że jest śledzony. Mimo to dostarczał wywiadowi swoje opinie, analizy i drobnej wartości informacje. Doniósł SB na zachodniego korespondenta Rogera Boyce'a z "The Times", który pisywał o Polsce inaczej, niż by tego sobie życzyły władze w Warszawie. Z pomocą "Rewo" uzyskano też potwierdzenie informacji, że jeden z jego kolegów dziennikarzy ma "niewłaściwe" preferencje seksualne.

Anglicy zaczynają rozumieć

W końcu 1988 roku do Wołoszańskiego dotarły informacje, że w najbliższym czasie zostanie odwołany z Londynu. Zwrócił się więc o pomoc do wywiadu, żeby pobyt za granicą przedłużyć choć o kilka miesięcy. Prosił też o zorientowanie się, na jaką funkcję może wrócić do kraju. Ostatecznie wyjaśniło się, że w Warszawie obejmie stanowisko redaktora działu publicystyki międzynarodowej.

Ludowa ojczyzna, do której wracał, była przesiąknięta osiągnięciami X Zjazdu PZPR. "Rewo" sam wcześniej miał się w prace zjazdowe zaangażować na prośbę prezesa TV tow. Wojciechowskiego.

Z Londynu w drugiej połowie lat 80. Wołoszańskiemu Polska jawiła się ciekawie. W swych analizach dla SB podkreślał, że wprawdzie w brytyjskiej prasie "powtarzały się próby zdyskredytowania wpływu partii, zaufania społeczeństwa do organizacji partyjnych", ale pozytywy przeważały. Niewiele pisano o "tak zwanej opozycji". I generalnie - pisał "Rewo" - "uważam, że Anglicy zaczynają rozumieć, jaka jest prawdziwa sytuacja w Polsce i pozycja partii".


Mizerny bilans

Do kraju Wołoszański wrócił latem 1988 roku. Kilka miesięcy później mjr R. Taraszkiewicz oficjalnie zamknął dokumentację dotyczącą kontaktu operacyjnego "Rewo". Mimo dużych nadziei i nakładów nie przyniosły one SB rewelacyjnych rezultatów. Bilans był doprawdy mizerny: trochę informacji o środowisku, trochę "naprowadzeń" wywiadowczych na dziennikarzy i polityków. Prócz tego marne oceny polityczne oraz wzmianka o udziale RFN w produkcji rakiet typu Trident.

Dla drugiej strony korzyści były znacznie bardziej znaczące. Dobra znajomość języka, pobyt na Zachodzie mogły być drogą do kariery i gwarancją kolejnych awansów w uprzywilejowanej kaście "elit" PRL. W najbliższej perspektywie umożliwiły lepszy start w warunkach jakiej takiej konkurencji, która nastała w czasach III RP. Nie wspominając o kilkuset funtach wyciągniętych na lunche.

Piotr Gontarczyk

--------------------------------------------------------------------------------

Człowiek sukcesu
KOŃCZĄC W 1971 ROKU
studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, Bogusław Wołoszański już wiedział, że bardziej od kodeksu karnego interesują go media. Dlatego zamiast na aplikacji wylądował na podyplomowych studiach dziennikarskich. Dwa lata później zaczął pracę w Komitecie do spraw Radia i Telewizji. W 1983 roku został dyrektorem programowym TVP. Już wtedy coraz większą popularnością cieszył się jego autorski program "Sensacje XX wieku". W 1985 roku jako korespondent Polskiego Radia i Telewizji na trzy lata wyjechał do Londynu, aby po powrocie objąć stanowisko szefa działu publicystyki międzynarodowej.

NOWY PROGRAM
Wołoszańskiego "Encyklopedia II wojny światowej" także okazał się sukcesem. Bestsellerami były też jego książki dotyczące najważniejszych wydarzeń XX wieku. Do dziś wydał 14 książek historycznych i trzy powieści.

TALENT DZIENNIKARZA
doceniła w 1999 roku "Polityka", uznając "Sensacje XX wieku" za najlepszy program w historii Telewizji Polskiej. W tym samym roku Wołoszański został odznaczony przez Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Dostał Wiktora i Superwiktora za twórczość telewizyjną, a także Nagrodę im. Prusa za wybitne osiągnięcia w dziennikarstwie.

WOŁOSZAŃSKI ODSZEDŁ Z TVP
w sierpniu 2005 roku. Tydzień temu zakończył pracę nad 13-odcinkowym serialem na podstawie swojej książki "Twierdza szyfrów". "Czuję się trochę jak koń wyprzęgnięty z kieratu. Stanął w stajni i był szczęśliwy, że już nie musi chodzić w tym strasznym urządzeniu. Szybko doszedł do wniosku, że nie było to takie złe, a potem, że minione zajęcie miało wiele dobrych stron, aby wreszcie uznać, że okropnie mu się nudzi. Tyle że już cisną się pomysły" - tak opisuje w swoim blogu ostatni dzień na planie. k.b.


Bogusław Wołoszański
Rz: Dlaczego bez żadnych wątpliwości zgodził się pan na współpracę z wywiadem PRL?

Bogusław Wołoszański: Po pierwsze, wywiad nie był według mnie Służbą Bezpieczeństwa. Po drugie, współpraca dotyczyła wyłącznie spraw dziejących się w Londynie.

Naprawdę nie miał pan żadnych dylematów?

Interesowało mnie to od strony dziennikarskiej: jak funkcjonuje wywiad, jak wygląda spotkanie z oficerem. Dla mnie była to okazja do zebrania wspaniałej wiedzy, zdarzyło mi się korzystać z niej w swoich programach. Uważałem, że ta działalność pomaga mojemu krajowi, bez względu na to, jaki ten kraj jest.

Jak często dostarczał pan informacje?

Nie pamiętam, to nie było w żaden sposób sformalizowane. Były spotkania raz w miesiącu - często w obecności ambasadora - lub przy szczególnych okazjach, np. przyjazdu Margaret Thatcher do Polski i wywiadu, który z nią przeprowadzałem.

Czy obiecywano panu za tę współpracę pomoc w karierze zawodowej?

Nie. Dowodem jest to, że żadnej kariery nie zrobiłem, a z Londynu zostałem odwołany rok przed czasem.

Podobno sporządzał pan dla oficerów charakterystyki osób, z którymi pan pracował w Radiokomitecie - Anny Rosel-Kicińskiej i Wiktora Niedzickiego?

Chciałbym je zobaczyć. Pani Anna Rosel-Kicińska, z którą utrzymuję przyjacielskie stosunki do dziś, była moją szefową. Na Boga, jeżeli powiedziałem o niej, że jest wspaniałą kobietą i świetnie sobie radzi, to czy można było to uznać za sporządzanie charakterystyki? Czuję, że już znalazłem się w walcu, który teraz będzie mielił.

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jerzy Dąbrowski
Weteran Forum


Dołączył: 01 Gru 2006
Posty: 314

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 1:37 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Lektura artykułu Piotra Gontarczyka w "Rzepie" nasuwa wniosek że znacznie cenniejsza dla SB była agentura o "rodowodzie" emigracyjnym lub solidarnościowym.
_________________
Nie jedna miarka wskazuje na Jarka,
Wi?c tak jak czuj? tak zag?osuj?!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 1:45 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Oczywiście agentów szuka się w środowiskach, do ktorych dostęp jest utrudniony. Sekretarze PZPRii i tak na siebie donosili.
Dlatego Australijska Grupa Lustracyjna tak walczy o lustrację Polonii!

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 2:02 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dawno sie tak nie usmialem jak dzisiaj ogladajac program TVN "Kropka na i" z dwoma wybitnymi dziennikarzami - pania Olejnik i pana Woloszanskiego....

Program ten generalnie zawsze pomijam, ale akurat dzisiaj cos mnie tknelo by wlaczyc TV. Trafilo na Boguslawa Woloszanskiego autoryteta dziennikarskiego TVP, ktory udawadnial ze podjal wspolprace z wywiadem PRL-u bo chcial zobaczyc jak to wyglada "od srodka"...

Proponuje wszystkim stacjom TV w Polsce przejsc z seriali na odkrywanie "zagubionych" w archiwach SB,UB WSI itd - agentow. Sa to najlepsze programy rozrywkowe ostatnich lat, kiedy delikwenci zostaja zmuszeni do przedstawienia swoich racji.

Jesli historycy potrzebuja wskazowek - to wystarczy przewertowac programy tv z lat 1960 do +2000 i zobaczyc kto tak wiernie wykonywal swoj dziennikarski obowiazek. Polecam szczegolnie nazwiska tych co wyjezdzali na placowki jako rzecznicy prasowi, co "domosili" z dalekich krajow dla dziennika TVP np. kto filmowal "Defilade" w Koreii czy Kroniki Filmowej, kto tak pieknie nam ilustrowal obrazy z "linii frontu" Izraela, Palestyny, USA, Afganistanu, Iraku...

Jestem przekonany, ze nastepne programy "live" beda rownie ciekawe i w koncu przebija niesmertelne filmy takie jak "Sami swoi", "Zezowate szczescie" czy "Jak rozpetalem II Wojne Swiatowa".
Pozdrawiam
Piotr Z

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
KrisM
Częsty Użytkownik


Dołączył: 18 Sty 2007
Posty: 11

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 9:09 am    Temat postu: Wołoszański szpiegował Kornela Odpowiedz z cytatem

W dzisiejszej RZ kontynuacja informacji na temat współpracy Wołoszańskiego, min. publikują kilka dokumentów. W jednym z nich, z maja 88 r. ,gdzie zawarte są polecenia od SB jest punkt:
- zabezpieczenia pobytu Kornela Morawieckiego (jest w Londynie od 22 bm.)
http://rzeczpospolita.pl/teksty/wydanie_070118/kraj_a_2-3.F.jpg
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Czw Sty 18, 2007 8:51 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Co Służba Bezpieczeństwa zleciła Bogusławowi Wołoszańskiemu


Bogusław Wołoszański twierdzi, że zajmował się jedynie tzw. białym wywiadem i nie przekazywał żadnych informacji dotyczących konkretnych osób. Co najmniej dwa dokumenty temu przeczą - pisze historyk IPN


Piotr Gontarczyk

Fragment instrukcji wyjazdowej dla agenta "Rewo"

W czasie kolejnego spotkania, zgodnie z poleceniami przełożonych, rezydent "Brig" zwrócił się do agenta "Rewo" o weryfikację informacji dotyczącej homoseksualnyc h skłonności jednego z dziennikarzy. Oficer sporządził raport. "Rewo" potwierdził dane i podał dodatkowe szczegóły sprawy. Fakt takiej rozmowy Wołoszański potwierdził w czasie wczorajszej konferencji prasowej
W licznych wypowiedziach publicznych w dniu wczorajszym pan Bogusław Wołoszański bardzo krytycznie odniósł się do podanych przeze mnie informacji. Ze względu na to, że czytałem i słyszałem różne wersje opisywanych przez niego wydarzeń, nie wiem, do której z nich mam się ustosunkować. Nie wiem w końcu, czy pan Wołoszański nie przyznał się do współpracy z komunistycznym wywiadem ("Rzeczpospolita" z 17.01.07), czy też się do niej przyznał (konferencja prasowa tego samego dnia o godz. 13). Niezależnie od tego, jego stwierdzenia zasługują na kilka oczywistych wyjaśnień.

Wedle ostatniej wersji pan Wołoszański nie przyznaje się do współpracy z SB, potwierdza jednak, że utrzymywał kontakty z wywiadem zagranicznym MSW. Problem polega jednak na tym, że wywiadem cywilnym za granicą zajmował się Departament I MSW. Instytucja ta była integralną częścią peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa. Do zadań tej struktury należało zwalczanie polskich intelektualnych ośrodków emigracyjnych za granicą. Publiczne enuncjacje Wołoszańskiego, jakoby nie wiedział, że współpracował z SB, są niewiarygodne.

Pan Wołoszański publicznie stwierdził też: "Nie ma żadnego dokumentu, żadnego świstka papieru podpisanego przeze mnie, żebym donosił na Polonię; moje kontakty z Polonią były nadzwyczaj rzadkie". Tymczasem z prezentowanego dokumentu jasno wynika, że działalność ta była mu zlecona przez wywiad w tzw. instrukcji wyjazdowej. Polecenie brzmiało: "Uzyskiwanie bieżących informacji politycznych i operacyjnych na temat działalności wrogich ośrodków imigracyjnych". To stawia znak zapytania przy wiarygodności prezentowanego przez niego wyjaśnienia.

Bogusław Wołoszański twierdzi, że zajmował się jedynie tzw. białym wywiadem i nie przekazywał żadnych informacji dotyczących konkretnych osób. Co najmniej dwa dokumenty (prezentowane obok) temu przeczą. Jeden to notatka uzyskana od źródła "Rewo" (Wołoszański), która charakteryzuje wrogą postawę brytyjskiego dziennikarza Rogera Boyesa (w oryginalnym dokumencie nazwisko napisano z błędem). Przekazanie takich informacji mogło - w wypadku przyjazdu dziennikarza do Polski - ściągnąć na Boyesa retorsje ze strony władz PRL. Kolejny prezentowany dokument dotyczy sprawdzenia informacji, którą w rozmowie z agentem "Rewo" miał potwierdzić obsługujący go w Londynie rezydent. Wedle instrukcji źródło miało zostać zapytane o rzekome homoseksualne skłonności, które ma mieć jeden z dziennikarzy. Była to typowa procedura weryfikująca informacje, które SB już wcześniej uzyskała. "Rewo" potwierdził informację i podał rezydentowi intymne szczegóły z życia dwóch osób. Fakt odbycia takiej rozmowy pan Wołoszański potwierdził na wczorajszej konferencji prasowej. Takie intymne informacje SB mogła wykorzystać, i często to robiła do werbowania lub wręcz niszczenia ludzi. Bogusław Wołoszański, specjalista od działalności służb specjalnych, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. A nadto swoje kontakty z SB przedstawia jako "wspaniałą okazję poznania metod funkcjonowania wywiadu i tajnych służb", czyli fascynującą i kształcącą przygodę. I w tej kwestii pozwolę sobie zachować inne zdanie niż redaktor Wołoszański.

Piotr Gontarczyk
W jednym z najbliższych wydawnictw IPN ukaże się artykuł naukowy Piotra . Gontarczyka na temat motywów podejmowania współpracy dziennikarzy ze Służbą Bezpieczeństwa

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum