Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zdradzone ideały "Solidarności"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Wto Maj 19, 2009 5:02 pm    Temat postu: Zdradzone ideały "Solidarności" Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090519&id=my12.txt#pocz
Zdradzone ideały "Solidarności"

Paweł Pasionek

"Gazeta Wyborcza", której koncepcja rodziła się podczas obrad Okrągłego Stołu, już 20 lat funkcjonuje na rynku prasowym. Deklarację zawartą w pierwszym numerze z 8 maja 1989 r., iż będzie przedstawiać "poglądy i opinie całego niezależnego społeczeństwa", z perspektywy czasu należy uznać wyłącznie za marketingową sztuczkę. Niewiarygodnie szybką metamorfozę "Wyborczej" w czołowy organ opowiadający się przeciw dekomunizacji wiele osób z "Solidarności" uznało wręcz za zdradę. Dlatego nie dziwi, że chociażby na internetowej stronie dziekujemy.pl prowadzona jest społeczna akcja związana z tym, iż "20 lat drużyna Adama Michnika brutalnie faulowała wszystkich, którzy stali na drodze do realizacji jego wizji Polski. Przez 20 lat prosili się o czerwoną kartkę, w ostatnich tygodniach upominali się o nią nawet na swoich urodzinowych billboardach. I wreszcie ją dostaną. Nie od swoich wymyślonych przeciwników: oszołomów, antysemitów, faszystów, ale od Obywateli Rzeczypospolitej, od Polaków. Od nas i od Ciebie!".

Przypomnijmy, iż "Gazeta Wyborcza" powstała na mocy porozumień Okrągłego Stołu jako dziennik demokratycznej opozycji. Lecz o jej zaistnienie zabiegał nie tylko Lech Wałęsa, ale również komunista Aleksander Kwaśniewski, który później stał się jednym z ulubieńców "Wyborczej", nabierającej szybko po starcie 8 maja 1989 r. cech lewicowych. Jednakże zanim ludzie "Solidarności" zorientowali się, że Adam Michnik ma własną wizję przemian w Polsce, która daleko odbiegała od oczekiwań społecznych, udało się "Wyborczej" maksymalnie wykorzystać widniejący na pierwszej stronie znaczek "Solidarności". Jak zauważa Stanisław Remuszko, "Gazeta Wyborcza", "która powstała z łatwo przeliczalnych na pieniądze środków i możliwości, przyznanych wskutek kontraktu Okrągłego Stołu, całej ówczesnej opozycji, rychło została zawłaszczona (...) przez jedną wyrazistą grupę polityczną" (S. Remuszko, Gazeta Wyborcza. Początki i okolice (kalejdoskop), Warszawa 1999, Oficyna "Rękodzieło", s. 80).

Zrzutka na "Wyborczą"

W rocznicowym numerze "Wyborczej" z 8 maja br. jest jednak i utyskiwanie na sytuację sprzed 20 lat. Bo jak pisze Paweł Smoleński: "obiecano nam wszystko. Lecz - jak to z czerwonym bywało - zrazu wychodziło jak zawsze". Jednakże tak naprawdę trudno zrozumieć, o co chodzi dziennikarzowi "Wyborczej". Gdyż pomimo pewnych braków luksusu w stosunku do dzisiejszych warunków lokalowych i zaplecza technicznego spółki Agora wydającej "Gazetę" tak naprawdę rozpoczęli oni wydawanie ogólnopolskiego dziennika, nie wykładając na ten cel własnych pieniędzy. Przyznaje się do tego sam Adam Michnik, mówiąc: "Nasz rozruch nastąpił na kredyt. Ustalenia Okrągłego Stołu pozwoliły na to, że drukarnia zaczęła drukować nas na kredyt. Lokal (...) przydzielił nam prezydent miasta, komputery zabraliśmy ze sobą z 'Tygodnika Mazowsze'" (za: W. Darski, Agora imperium atakuje, Magazyn Tygodnika Solidarność, nr 2 (07, 1998), s. 19). Przypomnijmy, iż mimo że, jak dzisiaj narzeka Smoleński, było to tylko "kilka pecetów", które "służyły jako maszyny do pisania", to pochodziły one z podziemnego "Tygodnika Mazowsze", który funkcjonował dzięki wsparciu finansowemu zarówno z Polski, jak i z zagranicy. "Wyborcza" korzystała wówczas także z ulgowych cen reglamentowanego papieru, a żale Smoleńskiego, że był on żółtawy i dzisiaj nikt takiej jakości papieru nie produkuje, wydają się co najmniej specyficznym przejawem sentymentalizmu. Na rozwój gazety wzięto niskooprocentowane kredyty dzięki poręczeniu NSZZ "Solidarność". W latach 1989-1991 z X Oddziału PKO BP w Warszawie pozyskano 1 259 600 nowych zł kredytu (zob. W. Darski, Agora imperium atakuje, Magazyn Tygodnika Solidarność, nr 2 (07, 1998), s. 19).
Niemałe pieniądze dla "Wyborczej" jako symbolu "Solidarności" spływały również z zagranicy. Stowarzyszenie Solidarności Francusko-Polskiej ofiarowało "Wyborczej" 2427 tys. franków, co stanowiło wówczas równowartość 428 tys. dolarów. Pieniądze poszły na sfinansowanie przekazania przez "Le Monde" wycofanych z obiegu drukarskich maszyn rotacyjnych i wsparcie rozruchu "Wyborczej". Wprawdzie maszyn drukarskich nigdy nie uruchomiono, bo jak zauważa na łamach jubileuszowego dodatku Vadim Makarenko, "zdecydowaliśmy, że chcemy mieć inny format". Lecz pod zastaw leżących w skrzyniach elementów drukarskich Agora mogła wziąć kredyty na rozwój bazy technicznej. Nadto amerykańska organizacja National Endowment for Democracy przekazała "Wyborczej" 55 tys. dolarów na pokrycie podstawowych wydatków technicznych, a 20 tys. funtów trafiło z Wielkiej Brytanii na modernizację systemu komputerowego (zob. W. Darski, Agora imperium atakuje, Magazyn Tygodnika Solidarność, nr 2 (07, 1998), s. 19-20; zob. też R. Kasprów, L. Zalewska, Z nędzy do pieniędzy, Rzeczpospolita, 8-9.05.1999, s. 3). Pożyczki w 1990 r. udzieliło "Wyborczej" także dwoje Amerykanów: Rea Hederman, wydawca "New York Review of Books", i Robert Silvers, redaktor naczelny tego pisma (zob. P. Pytlakowski, Milionerzy z Wyborczej, Polityka, nr 29, 15.07.2000, s. 23). Do sukcesu "Wyborczej" przyczyniło się również przejęcie infrastruktury stworzonej dla "Trybuny Ludu" w postaci systemu teletransmisji umożliwiającej jednoczesne drukowanie "Wyborczej" w Warszawie, Bydgoszczy, Krakowie, Łodzi i Wrocławiu, a także systemu kolportażu Ruchu. Mając świadomość swojej wyjątkowej pozycji na rynku, odpowiednio wysoko ustalono także cenę. Jak pisze Paweł Smoleński, "Wyborcza" "kosztowała 50 ówczesnych złotych; o niebo więcej niż inne dzienniki. Ale to nas kupowano". I jak tu się nie zastanawiać, jak to było możliwe, że "dawni opozycjoniści w wyciągniętych swetrach zamienili się w kapitalistów. W nowej roli czuli się nieźle. Przed siedzibą redakcji 'Gazety' pojawiły się terenowe samochody". A i sama siedziba redakcji jest, mówiąc oględnie, niczego sobie.
Pomyśleć, że kapitał zakładowy Agory wynosił 20 lat temu równowartość 15 nowych złotych. Jeśli brać pod uwagę normalne warunki rynkowe, to zdecydowanie rację ma Paweł Smoleński, tytułując swój tekst o początkach "Wyborczej": "To nie powinno się udać". O tym, iż takich możliwości założenia gazety jak Michnik nie miał po 1989 r. nikt inny, przypomniał ostatnio nawet Ryszard Bugaj w programie Bronisława Wildsteina, podkreślając, że "Wyborcza", mimo że zaczynała jako gazeta całej opozycji, "została uczyniona narzędziem jednej opcji politycznej, jednego środowiska politycznego (...) stała się coraz bardziej elementem urabiania opinii, by nie powiedzieć propagandy. (...) To była taka opcja liberalno-lewicowa. To znaczy bardzo liberalna w sprawach gospodarczych i społecznych i taka lewicująca w sprawach obyczajowych, w stosunku do państwa, w stosunku do wymiaru sprawiedliwości".

Komisarz i jego brygada

Wyraźnie widać, że Adam Michnik realizował też za pomocą kierowanej przez siebie gazety ustalenia Okrągłego Stołu. Bo jak wynika z przypomnianego ostatnio archiwalnego nagrania w programie Bronisława Wildsteina, nie krył się z tym, że jest w redakcji "raczej takim komisarzem politycznym w brygadzie międzynarodowej, jak to w Hiszpanii było". Zdecydował się chociażby przez artykuł opublikowany 3 lipca 1989 r. zaproponować komunistom łagodne lądowanie w nowej rzeczywistości. Rzucone hasło: "Wasz prezydent, nasz premier", w myśl koncepcji "grubej kreski", miało przekonać, iż "potrzebny jest układ nowy, możliwy do zaaprobowania przez wszystkie siły polityczne. Nowy, ale gwarantujący kontynuację". Na łamach dziennika bądź co bądź mającego reprezentować tych, którzy w latach komunistycznej dyktatury byli prześladowani, zdecydowano się, jak zauważa nawet rocznicowa "Wyborcza" z 8 maja br., na karkołomną koalicję "Solidarność" - PZPR. Lecz przecież Polacy nie po to brali udział w wyborach z 4 czerwca 1989 r., by nadal rządził nimi generał Wojciech Jaruzelski, a czołówka komunistycznych dygnitarzy i ludzie ze Służby Bezpieczeństwa dalej wpływali na kluczowe decyzje w państwie. Ale dla kierownictwa "Wyborczej" każda propozycja dekomunizacji jawiła się jako zagrożenie dla ustalonego z komunistami podziału wpływów na życie społeczne. Adam Michnik wprost stwierdzał, iż w "Wyborczej": "Ustawową dekomunizację, czyli dyskryminację dawnych działaczy PZPR, uważaliśmy za pomysł głęboko antydemokratyczny" (A. Michnik, Niepodległość wskrzeszona i biesy aksamitnej rewolucji, Gazeta Wyborcza - dodatek nadzwyczajny (8.05.1999, s. 12)). Dlatego też trudno się dziwić, że gdy Michnika zapytano, czy nie przeszkadzałoby mu, gdyby w "Gazecie Wyborczej" pracowali agenci, powiedział: "(...) uważam, że tacy ludzie mogą pracować w redakcji pod warunkiem, że nikomu nie wyrządzają żadnej krzywdy" (M. Olejnik rozmawia z A. Michnikiem, Sacrum i profanum, Wprost, nr 40, 4.10.1992, s. 14). Biorąc pod uwagę tę wypowiedź, nie powinna nas tak bardzo zdumiewać długoletnia praca w "Wyborczej" agenta bezpieki Lesława Maleszki, uwikłanego w śmierć Stanisława Pyjasa. Jednakże nawet wtedy, kiedy w 2008 r. "Wyborcza" była zmuszona ostatecznie zrezygnować z Maleszki, to i tak Adam Michnik nie podpisał wówczas oświadczenia tłumaczącego czytelnikom tę decyzję. I dzisiaj bez ogródek stwierdza: "Pozostawiając go w 'Gazecie', miałem rację w sensie merytoryczno-aksjologicznym" (Gazeta Wyborcza, 8.05.2009, s. 11).

Cenzura na Czerskiej?

"Gazeta Wyborcza", jak wynika ze wspomnień dziennikarzy tej redakcji, znalazła się na "pierwszej linii frontu" w okresie rządów PiS. Trudno się dziwić, iż dziennikarze "GW" czuli się wówczas co najmniej nieswojo, widząc, że układ okrągłostołowy jest zagrożony. Bo jak nawet zauważył w programie "Bronisław Wildstein przedstawia" związany z PO prof. Paweł Śpiewak, "Gazeta Wyborcza" występuje w życiu publicznym jako rodzaj partii politycznej, dla której "Okrągły Stół to było największe wydarzenie w historii Polski ostatnich trzydziestu lat. (...) Artykuły wszystkie podporządkowane są jednej wizji świata. Konstruuje się nagłówki, konstruuje się tematy, szuka się materiałów, które potwierdzają jedną wizję świata. Kompletny brak słuchu na cokolwiek innego. Najlepszym przykładem jest oczywiście przypadek lustracji czy dekomunizacji. (...) Ten projekt de facto oznacza, że głównym wrogiem dla ładu demokratycznego w Polsce, nie wiadomo dlaczego, okazuje się być prawica polska". Dlatego "Wyborcza" już 11 maja br. na swoich łamach rozpoczęła świętowanie 17. rocznicy obalenia rządu Jana Olszewskiego w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku. Następnego dnia w artykule "Odejście w niesławie" Piotr Pacewicz pisał: "Późną nocą nareszcie kończy się ten dzień i ten rząd. (...) Tracąc teki pozostawione po sobie (...) z kilkudziesięcioma nazwiskami. W ujawnieniu list agentów był - osobiście w to wierzę - motyw ideologii, groźnej jak każda inna, która każe ufać w moc oczyszczenia i nowego porządku. (...) Pozostańmy przez chwilę, z uczuciem ulgi, nim zaczną się następne kłopoty. Zostaną nam teczki Pandory, z których wypełzło robactwo. Będzie trudno zagonić je z powrotem" (P. Pacewicz, Odejście w niesławie, Gazeta Wyborcza, 5.06.1992, s. 1). Należy zatem w tym miejscu zapytać, co takiego Michnik wyczytał w aktach bezpieki, gdy w 1990 r. w ramach tzw. komisji ds. zbiorów archiwalnych bez żadnego merytorycznego uzasadnienia przeglądał archiwa MSW? Jak zauważył Rafał Ziemkiewicz w programie Wildsteina o 20-leciu "Gazety Wyborczej": "W kraju wolnym, jeśli ktoś doszedł do bogactwa, do znaczenia, to zakłada się podświadomie, że był lepszy. W kraju kolonialnym jak ktoś doszedł do znaczenia, to zakłada się podświadomie, że zawdzięcza to kolaboracji. Co w dużym stopniu jest prawdą. Ten kompleks kolaboracji, kompradorstwa, mówiąc z portugalska, jest bardzo silny i on na wiele lat zostaje". Dlatego też "Wyborcza", szukając sojuszników, obecnie wyraźnie wspiera tych, którym kompradorstwo nie jest obce, a związkowcy z "Solidarności" kojarzą się z zadymiarzami. Dominika Wielowieyska w "Gazecie Wyborczej" z 2-3 maja br. stwierdziła wręcz, iż jest wolny rynek, więc pomoc państwa dla Stoczni Gdańsk nie jest zasadna, zaś ona woli, "aby publiczne pieniądze poszły na specjalne renty" dla stoczniowców, a nie na podtrzymanie istnienia ich zakładu pracy. Cóż, liberalne salony są tego samego zdania. W 2006 r. aż 60 proc. czytelników "Gazety Wyborczej" w przesłanych do redakcji ankietach stwierdziło, iż "Wyborcza" popiera Platformę Obywatelską. I trudno się dziwić, że dla tego ugrupowania "Wyborcza" to: "najbardziej wiarygodna, kompetentna, dobrze poinformowana i rzetelna gazeta w Polsce", co stwierdził osobiście Stefan Niesiołowski, składając jubilatce życzenia, które zamieszczono na portalu gazeta.pl.
Lecz dla wielu czytelników spoza czołówki PO, ale również dla inwestorów giełdowych "Wyborcza" już dawno nie jest wiarygodna. Wartość Agory wyraźnie została przeszacowana, np. za jedną akcję tej spółki nie otrzyma się już ponad 100 zł, a co najwyżej 15 złotych. Dlatego wydaje się, iż "Wyborcza" stawia dzisiaj na mniejszości. Jak wynika z badań czytelników tej gazety z 2006 r., aż 37 proc. ankietowanych zauważa, iż broni ona mniejszości seksualnych. Również Zarząd Towarzystwa Ekonomicznego na rzecz Gejów i Lesbijek stwierdza, iż spółka Agora jest wydawcą tytułów prasowych nie tylko najbardziej poczytnych w danych kategoriach wśród gejów, lesbijek, biseksualistów czy transseksualistów, lecz także najlepiej ocenianych pod względem przyjazności wobec tych grup. Niestety, nie ma tygodnia, by nie promowano dewiacji na stronach "Wyborczej". W sobotę, 16 maja br., feministyczny dodatek "Wysokie Obcasy" sugeruje chociażby, iż w Polsce przydałyby się gejowsko-lesbijskie, jak to przewrotnie określono, "grupy wsparcia dla młodzieży i rodziców". Dla "Wyborczej" postulaty homoseksualnego lobby stają się swoistymi dogmatami, o których zabrania się dyskutować nawet na naukowych konferencjach. Bo jak inaczej wytłumaczyć nagonkę na dr. Paula Camerona, światowej sławy psychologa z amerykańskiego Instytutu Badań nad Rodziną, i pokrętny wywód Piotra Pacewicza opublikowany 7 maja br., w którym stwierdził, iż "W ostatnich kilku dekadach Europa zaakceptowała odmienność gejów. Jestem za tym, by tej sprawy nie dyskutować już publicznie, np. na uniwersytetach. Tak rozumiem ograniczenia debaty, które powinniśmy sami na siebie nałożyć". Czyżby więc znana Polakom z okresu PRL instytucja z ul. Mysiej przeniosła się na ul. Czerską, gdzie jest już nie tylko czerwono, ale i różowo?

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sro Maj 20, 2009 9:45 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sacrum GW jest Okrągły Stół wraz z jego kapłanami i czcicielami, a profanum to źli nie kochający generałów (od których należy się odpieprzać) pałający zwierzęcym antykomunizmem PiS i jego oszołomy.
Posiłkując sie uczonością GaWy można by powiedzieć, że
Cytat:
w sensie merytoryczno-aksjologicznym
Niesiołowski to umiarkowany polityk o wyważonych sądach.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum