Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI Nr 160

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Wto Sty 23, 2007 8:55 pm    Temat postu: PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI Nr 160 Odpowiedz z cytatem

PATRIOTYCZNY RUCH POLSKI
NR. 160 15. I. 2007 R.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
NOWY JORK, CHICAGO, TORONTO, BERLIN, WARSZAWA.
Drodzy Czytelnicy i Sympatycy!,
W naszym biuletynie zamieszczamy teksty różnych autorów, tak „z pierwszej ręki” jak i przedruki, traktujące o najistotniejszych problemach Polski i Świata. Kluczem doboru publikowanych treści, nie jest zgodność poglądów Autorów publikacji z poglądami redakcji lecz decyduje imperatyw ważnością tematu. Poglądy prezentowane przez Autorów tekstów, nie zawsze podzielamy. Uznając jednak że wszelka wymia-na poglądów i wiedzy, jest pożyteczna dla życia publicznego - prezentujemy nawet kontrowersyjne opinie, pozostawiając naszym czytelni-kom ich osąd. Redakcja

W numerze: 1) Wiadomości; 2) Głosować czy wybierać - oto jest pytanie; 3) Kłopotliwy prezent Bożonarodzeniowy; 4) Grabarze polskiej nadziei, część I; 5) Kuroniada atakuje, część II; 6) Wywiad z Wł. Bukowskim; 7) Śmierć Saddama Husseina;
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

KOMUNIKAT!
Spotkanie z dr Sławomirem Cenckiewiczem – pracownikiem Instytutu Pamięci Narodowej - odbędzie się 27 stycznia 2007 r. (sobota) godz. 1700 w sali CP-S, 176 Java Street (Greenpoint).
Patriotyczny Klub Dyskusyjny w Nowym Jorku i Centrum Polsko-Słowiańskie, gorąco zapraszają Polonię na to spotkanie.
Pragniemy również powiadomić, że w dniu 28 stycznia 2007 r. (niedziela) godz. 1500, Pan Sławomir Cenckiewicz będzie miał spotkanie w New Jersey.
Wyżej wymienieni organizatorzy zapraszają tamtejszą Polonię na spotkanie. Spotkanie odbędzie się w Passaic. Po informację proszę dzwonić: (646)-578-4090

Dokonał się czas pojednania POPiS-u w świetle 3-ciej świeczki! A czas pojednania nadszedł! Przy chanukowych światełkach jedna się nowy moralnie świat Prawa i Sprawiedliwości z metropolitalną z zasady Platformą ratunkową dla Obywateli.
Patrzcie, obywatele i obywatelki moralnie się odradzającej szybko IV PRL - to, czego nie mogła osiągnąć w nijaki sposób cała czereda osławionych znawców "pijaru" oraz treningu neurolingwistycznego - osiągnął rabin sam jeden, pan Schudrich, za którym choć na stołecznych ulicach co i raz ganiają wraże osobniki antysemityczne, robiąc mu psikusy i czyny zabronione ustawami międzynarodowej społeczności - to jednak On, nie zaś nowy proboszcz niedalekiej parafii pw. Wszystkich Świętych przy placu Grzybowskim, dokonał pięknego dzieła! No i - to nie panowie warszawscy, ale panie warsz(...)awskie dokonały tego cudu i przy dobrotliwym uśmiechu - kapłana świecznika chanukowego w dniu wczorajszym (17.XII.2006) zapaliły światełko pokoju w gronie dwóch "najbardziej poważnych" ugrupowań stołecznego samorządu.
Wspaniały reportaż fotogeniczny z tej podniosłej uroczystości jest dostępny dzięki uprzejmości głównego informatyka Żydowskiej Gminy Wyznaniowej, pana Dobosza na podstronie witryny ZGW <http://www.jewish.org.pl/3swieca/> do zapoznania się z którym w duchu ekumenii wyjątkowo swego czasu dobrze... prowadzonej przez księdza prof. Michała Czajkowskiego - serdecznie zapraszamy!
Czas nastał świąteczny w stołecznym ratuszu oraz Pałacu Prezydenckim, panie Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz Szanowna Pierwsza Dama, Pani Maria Kaczyńska wprowadziły wszystkich mieszkańców Warszawy w nastrój pogodny, pełen uśmiechów oraz zadowolenia z wyjątkowo trafnego akcentu na zakończenie kampanii wyborczej do samorządu warszawskiego.
"W niedzielę wieczorem błogosławieństwo przed zapaleniem świec odmówili naczelny rabin Polski Michael Schudrich oraz ambasador Izraela Dawid Peleg. Życzenia złożyły także Maria Kaczyńska i Hanna Gronkiewicz-Waltz. &raquo;Przykład Machabeuszy pokazuje, że tylko współpracując możemy wygrać&laquo; - powiedziała Maria Kaczyńska", o czym zapewnia wszystkich swoich odbiorców serwis WP http://wiadomosci.wp.pl/kat,9251,wid,8647294,wiadomosc.html
A ponieważ w parafii pw. Wszystkich Świętych nie ma już księgarni "Antyk", obrzydłej od lat wielu znamienitym przedstawicielom warszawskiej gminy - można domniemywać, że jedynie zatwardziali w swym wyjątkowo obskuranckim poczuciu polskości byli wyborcy naszego "żoliborskiego" ugrupowania PiS i poniekąd LPR - będą złośliwie wyczekiwać pierwszej Gwiazdki dopiero 24 grudnia, by szeptem złożyć życzenia nadziei... - Halleluja?!
Krzysztof Pawlak <mailto:kpawlak/./wytnij.to/./@asme.pl>

# # #
18 lipca 2006 r. minęła 15 rocznica śmierci, a właściwie niewyjaśnionego zabójstwa jednego z najlepszych polskich urzędników Rzeczypospolitej Niepodległej - Michała Falzmanna, Inspektora Najwyższej Izby Kontroli. Nieprzeciętnego, odważnego i szlachetnego człowieka, który wykrył tzw. aferę FOZZ czyli największą w historii Polski kradzież finansów państwa.
Michał Falzmann, będąc zdrowym, młodym mężczyzną, umarł nagle w lipcu 1991 r. na zawał serca w kilka dni po ujawnieniu przez niego niezależnemu tygodnikowi ‘Spotkania’ - afery FOZZ. W ten sposób opuścił na zawsze (w życiu doczesnym) pięcioro dzieci i żonę Izabelę. Jego główny przełożony - Szef NIK, prof. Walerian Pańko - jadąc 2 dni przed zdaniem raportu przed Sejmem o nadużyciach FOZZ (listopad 1991 r.) zginął w wypadku na prostej drodze w zderzeniu z BMW. Wraz z nim zginął jego przyjaciel, dyrektor Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu Janusz Zaporowski oraz pasażer BMW Zbigniew Witkowski. Kierowca urzędowej lancii oraz żona Pańki przeżyli. Kierowca przeżył kilka miesięcy - potem umarł nagle; policjanci drogówki, którzy byli obecni na miejscu wypadku Szefa NIK po kilku miesiącach już nie żyli - ot, przypadek? Samochód Pańki miał założone wokół poprzecznej osi ładunki wybuchowe, które w momencie eksplozji dosłownie rozkroiły samochód na pół. Widać to znakomicie na zdjęciach archiwalnych typ wraku samochodu. Kierowca i żona Pańki zeznawali o detonacji materiału wybuchowego, która spowodowała wypadek.
Prof. Jerzy Przystawa: (http://prawica.net/node/4118)
# # #
Dominacja rządu USA przez lobby Izraela, jest korzystna dla wywyższania Żydów i dla żydowskiego ruchu roszczeniowego, którego jeden z ważnych działaczy, Gregg Rickman, został nominowany na szefa biura do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, w dniu 22 maja 2006. Biuro to powstało na podstawie dekretu podpisanego przez prezydenta Busha w dniu 16 października 2004, jako „Akt Nadzoru Globalnego Antysemityzmu” („Global Anti-Semitism Review Act”). Pisze o tym Dr. E. Michael Jones, w miesięczniku „Culture Wars”, z października 2006, w artykule pod tytułem „Nawrócenie się Żydowskiego Rewolucjonisty” („The Conversion of the Revolutionary Jew”).
G. Rickman wsławił się wcześniej wymuszeniem około dwu miliardów dolarów od banków szwajcarskich, na rzecz żydowskiego ruchu roszczeniowego za pomocą szantażu, polegającego na groźbie zablokowania działalności banków szwajcarskich na terenie USA. Natomiast - amerykańska „rządowa komisja Wolker’a,” wkrótce później, udowodniła, że pełna wartość depozytów w bankach szwajcarskich, Żydów zabitych przez Niemców w czasie wojny, była bez porównania niższa i wynosiła tylko 32 miliony dolarów.
Biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, sprecyzowało w dwunastu punktach jakoby typowe antysemickie poglądy. Ironią losu jest fakt, że poglądy zawarte w tych dwunastu punktach, często można czytać w pracach pisarzy żydowskich, krytycznych wobec programu i działania radykalnych syjonistów, włącznie z działaczami żydowskiego ruchu roszczeniowego.
Tak więc punkty te stwierdzają:
1. Antysemickie jest jakiekolwiek twierdzenie, że mniejszość żydowska kontroluje rząd, media i międzynarodowe finanse oraz handel;
2. Antysemityzmem jest ostra krytyka Izraela;
3. Antysemityzmem jest krytyka byłych i obecnych przywódców Izraela;
4. Antysemityzmem jest krytyka talmudu, kabały, literatury i religii żydowskiej;
5. Antysemityzmem jest krytyka lobby Izraela i uległości wobec niej rządu USA;
6. Antysemityzmem jest krytyka Żydów-syjonistów za popieranie globalizmu;
7. Antysemityzmem jest krytyka Żydów z powodu ukrzyżowania Chrystusa;
8. Antysemityzmem jest krytyka dokładności sześciu milionów ofiar Holokaustu;
9. Antysemityzmem jest krytyka Izraela jako państwa rasistowskiego;
10. Antysemityzmem jest twierdzenie, że działa „konspiracja syjonistyczna;
11. Antysemityzmem jest twierdzenie, że Żydzi wywołali rewolucję bolszewicką;
12. Antysemityzmem jest krytyka jakiegokolwiek indywidualnego Żyda;
Dzięki tym sprecyzowaniom, biuro do spraw globalnego antysemityzmu przy departamencie stanu USA, klasyfikuje jako antysemitów autorów dzieł literatury światowej włącznie z Szekspirem, jak i z wieloma przywódcami chrzescijańskimi, począwszy od Papieża Grzegorza IX, który w 1238 roku, potępił talmud jako tekst bluźnierczy i świętokradczy przeciwko Chrystusowi i Jego Kościołowi.
Znowu Żydzi, wyznawcy „kultu zagłady i zemsty” w tradycji „oko za oko, ząb za ząb,” perfidnie posłużyli się wyrażeniem „antysemityzm” w walce o wyższość Żydów nad innymi ludźmi. Tak więc „antysemityzm” jest używany, nawet w ramach działalności departamentu stanu USA, jako broń w walce szowinistów żydowskich o wyższość Żydów nad nieŻydami w ogóle, a w szczególności, wyższości Żydów nad ludźmi broniącymi się przed żydowskim ruchem roszczeniowym.
Z artykułu Iwo C. Pogonowskiego „Antysemityzm jako broń w walce o wyższość Żydów” (Listopad 2006)
# # #
Homoseksualizm jest dozwolony - zadecydowali Żydzi konserwatywni
Najwyższa rada rabinicza The Committee on Jewish Law and Standards reprezentująca odłam Żydów konserwatywnych, obradująca nad dopuszczeniem homoseksualistów do funkcji rabiniczych oraz nad legalizacją związków homoseksualnych, zadecydowała pozytywnie w obydwu sprawach. Dwudziestopięcioosobowa rada rabinicza, która obradowała 5-6 grudnia br. w Nowym Jorku, wzięła pod uwagą pięć opinii (teshuvot): dwie podtrzymujące poprzednie zakazy aktywności homoseksualnej, jedną dopuszczającą homoseksualistów do funkcji rabiniczych i legalizację związków homoseksualnych, przy jednoczesnym podtrzymaniu biblijnego zakazu męskiej sodomii* oraz dwie o zdjęciu wszelkich restrykcji aktywności homoseksualnej. Dwie ostatnie opinie zostały odrzucone, a w końcowym werdykcie zadecydowano o dopuszczeniu homoseksualistów do funkcji rabiniczych oraz o legalizacji związków homoseksualnych.
Ruch Żydów konserwatywnych posiada około 2 milionów członków i umiejscawiany jest pomiędzy Żydami ortodoksyjnymi a reformowanymi.
KOMENTARZ BIBUŁY: "Legalizację związków homoseksualnych, przy jednoczesnym podtrzymaniu biblijnego zakazu męskiej sodomii." (org. żeby nie było wątpliwości: "the third [opinion] endorsed commitment ceremonies and the ordination of gay rabbis while retaining the biblical ban on male sodomy") - logika prosto z Talmudu. (bibula.com)
-----------------------------------------------------------------------------
Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Pan Premier Rzeczypospolitej Polskiej
Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej Sejmu RP
Pan Przewodniczący Klubu PiS
Pan Przewodniczący Samoobrony RP
Pan Prezes Ligi Polskich Rodzin
Pan senator Zbigniew Romaszewski
List półotwarty do połowy polityków i mediów tych z prawej strony sceny politycznej a dot. ordynacji wyborczych
Panowie politycy! Jeśli interesuje Was problem niskiej frekwencji wyborczej - przeczytajcie poniższe uwagi. To tylko 5 minut. Jeśli Was to nie interesuje, też przeczytajcie - Mutato nomine de te fabula narratur.


GŁOSOWAĆ CZY WYBIERAĆ – OTO JEST PYTANIE

Debata sejmowa n/t senackiego projektu zmian ordynacji wyborczej, przerodziła się w dyskusję co zrobić aby zwiększyć frekwencję wyborczą, niczego nie zmieniając. Muszę przyznać iż byłem tym zainteresowany, bowiem dyskutowano akurat o mnie, czyli o tym który udziału w wyborach nie wziął. Przypisywano mi „w ciemno” różne powody absencji wyborczej a to wyjechałem sobie na weekend, a to nie mogłem o lasce dokuśtykać do lokalu wyborczego, a to nie chciało mi się i komputerowo bym to pewnie „odfajkował” i parę jeszcze innych, domniemanych przyczyn.
Niestety, nawet namawiany z okienka TV przez rok „na okrągło”, nawet gdyby wybory trwały tydzień, gdyby można było głosować przez posłańca czy w inny sposób nie ruszając się z domowych pieleszy, jeśli nie zmieni się ordynacja wyborcza dotychczas uniemożliwiająca mi dokonanie racjonalnego wyboru - nie dam się nabrać. Nie pójdę głosować, bo głosując nie mógłbym wybierać, musiałbym robić z siebie manekina wyborczego.
Trzeba napisać to wyraźnie, z powodu obowiązujących ordynacji wyborczych, niestety czuję się wykluczony z procesu wybierania demokratycznych władz. Myślę że z tych około 60% Polaków, odmawiających udziału w głosowaniu (głosowaniu a nie w wyborach), większość stanowią właśnie wyborcy z poczuciem wykluczenia. Jeśli dodamy do tego (jak wynika z sejmowej debaty) ok. 20% głosów nieważnych w tym ponad 10% kart na których nie dokonano wyboru, to legitymacja wyborcza zwycięzców, kurczy się do ok. 20%.
Trudno aby społeczeństwo uznało „za swoje” władze, wybrane „większością głosów” przez np. 12% wyborców, zawsze to będą „oni”, postrzegani jako swego rodzaju uzurpatorzy. Myślę że frekwencja wyborcza powyżej 50% (na początek a później nawet 60-80) powinna stanowić warunek „sine qua non”, do stwierdzenia ważności wyborów.
A w Sejmie i Senacie, posłowie i senatorowie, z poczuciem odpowiedzialności, „hasają” po peryferiach problemu, omijając skrzętnie istotę sprawy i tematy „tabu”. Pokazuje to jak trudno oderwać się od ziemi, zboczyć ze swych utartych ścieżek rozumowania i przyznać że się błądziło lub celowo wprowadzało w błąd.
A przyczyna kompromitująco niskich frekwencji wyborczych, nie jest znów tak trudna do ustalenia (jeśli się chce). Wyborcy nie uczestniczyli w głosowaniach, bowiem mieli świadomość że akt wyborczy jest tylko atrapą demokracji, zwyciężą bowiem i tak ci, którzy mieli zwyciężyć (z nielicznymi wyjątkami). Więc po co ten cyrk? Ja domyślam się że ten cały ambaras z „naprawą” frekwencji wyborczej niezbędny jest dla komfortu psychicznego wybrańców aby jako argumentu mogli afiszować się uwiarygodnieniem swych decyzji.
Ci którzy mimo nawoływań, nie głosują, być może są inteligentniejsi i bardziej patriotyczni, bardziej dojrzali obywatelsko niż zakłada ordynacja. Mają świadomość że oddając głos na byle kogo (do tego wszakże nakłania wyborców apel o „spełnianiu obywatelskiego obowiązku”) wyrządzają szkodę publiczną.
Ale do rzeczy. Postaram się wymienić i pokrótce uzasadnić moje podejrzenia co do destrukcyjnych genów, świadomie lub nie świadomie, wmontowanych jako prawo lub obyczaj do obowiązujących ordynacji wyborczych.
# Ordynacja wyborcza zezwala na dokonywanie ważnych wyborów przez mniejszość nawet kilku procentową, niejako w imieniu ogółu wyborców (choć powinna obowiązywać oczywista zasada demokratycznej większości - ponad 50%). Pokusą jest oczywista większa łatwość zdyscyplinowania i manipulowania mniejszą grupą wyborców. Wspomniane 51-procentowe minimum frekwencji, oznacza uzyskanie, akceptację ponad połowy wyborców obowiązujących reguł wyborczych;
# Olbrzymia ilość komitetów i niczym nie różniących się od siebie kandydatów, skutecznie dezorientuje wyborców, zmusza ich do oddawania głosów na „oślep”, na „pierwszego z brzegu” lub rezygnacji z udziału w wyborach. - Panowie politycy, wy wiecie na kogo oddacie głos, jeszcze przed dniem wyborów, jednak większość z nas wyborców, decyzje podejmuje przy urnie. I weź tu wybierz najlepszego spośród trzydziestu kandydatów, to po prostu niemożliwe;
# Partie polityczne nawet te kilkudziesięcioosobowe (kanapowe), mogą uzyskać nieproporcjonalnie duże wpływy polityczne, tylko dzięki sowicie opłacanemu, sprawnemu promowaniu swego wizerunku i sztuczkom propagandowym, bazując na łatwowierności i małej odporności a właściwie bezbronności społeczeństwa wobec indoktrynacji i propagandy. Kto ma więcej pieniędzy ma monopol na rację i władzę;
# Partie „kadrowe”, nie są zainteresowane pozyskaniem aprobaty wyborców lecz środków finansowych. Wyborcy w końcu i tak kogoś spośród kanapowców muszą wybrać, nawet jednym głosem wyborczym;
# Partia masowa, której tak boją się dziś liderzy polityczni, byłaby kulą u nogi liderów partyjnych, którzy w swych wyborach musieliby uwzględniać zdanie „dołów partyjnych”. Teraz sami sobie są „sterem, żeglarzem, okrętem”;
# Partie polityczne w wyborach samorządowych, mogą upychać „swoich ludzi” w ad hoc wyłącznie dla tego celu powoływanych, komitetach wyborczych;
# Utrzymywanie „krajowych list wyborczych”, ma znamiona jawnego niekonstytucyjnego uprzywilejowania niektórych obywateli w aspirowaniu do pełnienia funkcji publicznych. Jest świadectwem arogancji wobec wyborców, pokazaniem że wy możecie głosować jak chcecie a my i tak będziemy na szczycie. Polityk, który obawia się weryfikacji wyborczej, przyznaje pośrednio, że swymi dokonaniami na wybór nie zasłużył. Po to by skutecznie kierować partią, nie trzeba być posłem czy ministrem;
# Brak jakichkolwiek obligatoryjnych wymagań co do udostępnienia wyborcom danych o kandydatach (poza zdjęciem i nazwiskiem). W ten sposób umożliwia się ukrycie istotnych cech kandydata, umożliwiających antycypację jego przydatności. Chodzi o jego narodowość, poprzednie nazwiska, wyznanie, status rodzinny, przeszłość polityczną i gospodarczą itp. Brak tej wiedzy umożliwia nieświadomy wybór „kota w worku” o nieakceptowanych cechach, o których dowiadujemy się przy okazji jego przekrętów, przestępstw lub upodobań do dywersji interesu narodowego;
# Promowanie, jako podstawę oceny przydatności kandydata, mylącego kryterium programowego, który to program nigdy nie był, nie jest ani nie będzie realizowany. Chodzi przecież o człowieka, który będzie wykonywał to co do niego należy a nie o to jaką ma fantazję. Może to być Marsjanin ale to ja - wyborca, muszę wiedzieć że wybieram Marsjanina, domniemując jego działalność na wybieranym stanowisku, pod warunkiem że mam pełną wiedzę o nim. Jeśli autorzy ordynacji chcą zataić, przed tym który podejmuje decyzję, marsjańskie pochodzenie kandydata by przez zewnętrzne jego upodobnienie się do tubylców, postrzegany był jako tubylec, odbierają tym samym możliwość świadomego i trafnego wyboru. Jest to oczywista, ordynarna i obraźliwa manipulacja oraz jawna kpina z wyborcy;
# Propagowanie odpartyjnienia samorządów, czyli uwolnienia partii politycznych od odium samorządowej „bylejakości”, realizowanej przez ludzi partii i zaprogramowanej przez partie, lecz nie pod szyldem partii. Lansuje się przez tzw. „autorytety” tezę, jakoby Kowalski bezpartyjny był lepszym kandydatem i godniejszym wyboru, niż ten sam Kowalski należący do jakiejś partii politycznej. Inna bajka chętnie rozsiewana przez profesorów to przeniesienie sporów partyjnych z centrum do samorządów. A dlaczegóż by nie? Skoro partie sprawdzają się na szczeblu państwa, dlaczegóż by nie miały sprawdzić się na szczeblach niższych? Jeśli byłyby jakieś wątpliwości do systemu partyjnego, system bezpartyjności organów władzy, należałoby wypróbować na szczeblu państwa;
# Nieuregulowane progi wynagrodzeń na stanowiskach wybieralnych są zbyt łakomym kąskiem dla nierobów i cwaniaków, których nie dobro publiczne a synekury interesują najbardziej. Obniżenie tych dochodów - byłoby okazją do częściowego oczyszczenia elit z ludzi przypadkowych i sitem dla kandydatów;
# Włączenie do procesów wyborczych obywateli polskich przebywających na emigracji, nie może zastępować innych niezbędnych działań dla utrzymywania więzi Starego Kraju z Polonusami;
# Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej, zasklepiwszy się w zastanych skorupach, zajmuje się utrwalaniem niedorozwoju demokracji i eksportem tego naszego niedoskonałego modelu do okolicznych stolic, nie zajmując się wystarczająco rozwojem czyli doskonaleniem naszej demokracji. Wydaje mi się że pod pojęciem doskonalenia demokracji rozumie się nie doskonalenie systemu a przekonanie do aktualnych rozwiązań jak największej ilości obywateli, ze skutkiem jak widać.
Zatem w ewentualnych nowych lub nowelizowanych ordynacjach, dla poprawienia frekwencji wyborczej i obywatelskiej konsolidacji społeczeństwa, należałoby uwzględnić:
# Zapis o frekwencji powyżej 50% jako warunku uznaniu ważności wyborów a w przypadku nie spełnienia tego warunku przedłużenie ważności poprzednich wyborów np. o rok. Ludzie z reguły zmęczeni i zniecierpliwieni brakiem widocznych efektów dobrego rządzenia oczekują zmian i groźba przedłużenia poprzednich układów, poprowadzi wyborców do urn;
# Ograniczenie ilości komitetów wyborczych, uprawnionych do desygnowania swoich kandydatów, tylko do podmiotów istniejących w życiu publicznym ponad 4 lata, (w tym głównie partie polityczne, co zmobilizuje liderów do poszerzania bazy terenowej i wymusi włączenie obywateli w życie publiczne). Wyeliminuje to możliwość tworzenia jednorazowych komitetów wyborczych, które niczego nie dokonując, za nic nie odpowiadając, chcą wziąć wszystko. Ograniczy to także start w wyborach ludzi za których partie i inne podmioty względnie trwałe, nie chcą wziąć odpowiedzialności;
# Obligatoryjne zobowiązanie kandydatów aspirujących do funkcji publicznych, do publikowania w swych materiałach wyborczych, informacji o osobie kandydata. Osoba taka, powinna być „przezroczysta na wskroś”. Ordynacja powinna wyszczególnić katalog danych, które muszą zostać upublicznione. Wymóg ten wyeliminuje nadmiar kandydatów z niechlubną przeszłością lub takich którzy nie chcą afiszować się swymi cechami osobistymi;
# Zakaz publikowania na czas kampanii wyborczej, sondaży preferencji wyborczych instytucjom badania opinii publicznej i mediom za wyjątkiem zleconych przez Sejm i PKW. Jest oczywistym że kto płaci, ma prawo wymagać i uzyskać z tego tytułu określone profity. Publikowanie wyników takich sondaży, jest zwykłym manipulowaniem wyborcami, zaburza krystalizowanie się poglądów politycznych obywateli w wyniku czego zdezorientowani nie uczestniczą w wyborach;
# Likwidację partyjnych „list krajowych”;
# Zastosowanie najprostszego sposobu przeliczania głosów wyborczych na mandaty, odzwierciedlającego możliwie jak najdokładniej rozkład preferencji wśród wyborców. Wszystkie metody wyliczania mandatów poza bezpośrednim przełożeniem są wymierzone w podmiotowość wyborców, zaliczane jako legalne manipulacje wyborcze. Wyborca mając świadomość że preferowane przezeń ugrupowanie lub kandydat, będzie i tak wyeliminowane - po prostu nie staje do wyborów. Inaczej mówiąc, jeśli wyborca nie ma na kogo oddać głosu - nie głosuje albo oddaje głos nieważny;
# Rezygnację z cząstkowego wyboru organów kolegialnych na szczeblu gminy a wyboru dokonywać organów w całości. np. całej rady. Przy wyborach wójtów (burmistrzów) oraz radnych rad gmin, wybór niekiedy zostaje dokonany kilkunastoma głosami, co stwarza pole dla „korupcji wyborczej”. Nie rzadko wybory wygrywane są za obietnice spełniane na koszt gminy, typu umorzenia podatku, budowy drogi, zatrudnienia czy nawet za alkohol lub kilkudziesięciozłotowe łapówki. Skutek skorumpowania grupy wyborców można kompensować jedynie przez wybór składu całej rady w całej gminie;
# Rezygnację z wszystkich „ulepszeń”, nic nie wnoszących do trafności dokonywania wyborów ani nie wpływających na jakość odzwierciedlenia preferencji wyborczych a podnoszących koszty obsługi (kiedy senacki sprawozdawca mówi że to tylko 30 milionów, to zwykłemu wyborcy ciarki chodzą po plecach i myśli, dajcie mi choć jeden z tych milionów);
# Uzależnienie wynagrodzenia za pełnienie funkcji wybieralnych od wynagrodzenia na wyższych szczeblach a nie od wynagrodzenia szczebli niższych. Np. szczebel wojewódzki 80% wynagrodzeń szczebla centralnego, powiatowy - 80% szczebla wojewódzkiego itp.;
# Zakazanie mediom na okres kampanii wyborczych (a może i na zawsze), rozpowszechniania informacji nieprawdziwych (nie udokumentowanych materialnie). Jeśli np. GW informuje: „świadek zeznał w prokuraturze że Andrzej Lepper popełnił to i to”, to przyjmując że to co nie jest udowodnione, jest fałszywe do czasu udowodnienia, z logicznego punktu widzenia informacja taka jest fałszywa (zob. Matryca prawdy - implikacja). A zatem GW napisała nieprawdę. Tego należałoby oduczyć media na drodze ustawowej i sądowej rozpatrując sprawy w trybie 24 godzinnym. Publikator musi być odpowiedzialny za każde rozpowszechnione słowo, przez sądowe ograniczenie zasięgu oddziaływania lub czasowy a niekiedy całkowity zakaz emisji. To musi być uczynione w imię prawdy, swawolność mediów wywołuje pokusy autorytarne.
Nie twierdzę że realizacja moich propozycji, zapewni 100 procentową frekwencję wyborczą, natomiast wiem że po spełnieniu tych warunków przez ordynacje wyborcze, ochoczo udałbym się do lokalu wyborczego. Moim celem nie jest pouczanie kogokolwiek lecz sprowokowanie dyskusji na „zadany temat”.
Panowie Politycy! Nie bójcie się swoich wyborców, tych którym zobowiązaliście się służyć. Polacy mogą nie mieć świadomości ale intuicyjnie potrafią odróżnić, kto jest dla nich przychylny a kto tylko łże. Siła koalicji rządzącej, drzemie w tych 80%, dystansujących się od głosowań wg ordynacji sporządzonych na potrzeby beneficjentów „okrągłego stołu”.
Stosunek każdego polityka do problemu upodmiotowienia narodu - jest probierzem jego wiarygodności i miarą szczerości jego intencji w tym co głosi. Myślę że permanentnie niska frekwencja wyborcza świadczy iż sprawę owego upodmiotowienia, dotychczas politycy „zamiatali pod dywan” a to świadczy o wadach genetycznych III RP. Ja zaś, chciałbym żyć w prawdziwej demokracji, gdzie wpływ wyborcy na sposób sprawowania władzy, byłby realny a nie pozorowany, jednym słowem w IV RP. Aby państwo było silne, siłą większości swych obywateli a nie zagrywek politycznych. Czesław Pawelec Orzysz 14.12.2006
-----------------------------------------------------------------------------
KŁOPOTLIWY PREZENT BOŻONARODZENIOWY
„Oddajcie... Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mateusz 22:21).
Pod choinkę AD 2006, Polacy dostali od Papieża Benedykta XVI, nowego Prymasa Polski - arcybiskupa Wielgusa. I zapewne byłby to świetny prezent, gdyby nowo mianowany dostojnik był osobą krystalicznie czystą, bez skazy i wątpliwości. Jednak Gazeta Polska, jeszcze przed nominacją a i po nominacji abp Wielgusa, oskarżyła go o wieloletnią, świadomą i aktywną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, na podstawie rzekomych materiałów z zasobów Instytutu Pamięci Narodowej.
Ustępujący Prymas Glemp oraz biskupi polscy a szczególnie abp Życiński, wystąpili w obronie wg nich pomówionego abp Wielgusa. Jednak już sam fakt wybielania nowego Prymasa, przez abp Życińskiego, jest swoistym potwierdzeniem stawianych mu zarzutów. Oburzenie biskupów wywołuje upublicznienie przez GP oskarżenia bez dowodów. Chociaż nie przeszkadza im zupełnie, publiczna nagonka, na polityków Samoobrony i LPR oraz oskarżanie ich tak samo bez dowodów lub dowodów co najmniej wątpliwych. Okazuje się że jeśli „lont pali się” u własnego tyłka, to wówczas bezprawie wywołuje lament Episkopatu ale jeśli polityczni padlinożercy z GW i Dziennika, wyrywają trzewia innym, Episkopat przez milczenie przyłącza się do sępów.
Gdyby okazało się że oskarżenie jest bezpodstawne byłby to skandal nad skandale lecz gdyby okazało się że GP ma rację - byłaby to tragedia. Milczenie w tej sprawie IPN, jest pośrednim potwierdzeniem zarzutów, jako że zaprzeczenia zainteresowanego oraz miałkie argumenty jego obrońców, nawet teologicznie rozmywane, niczego do sprawy nie wnoszą. Natomiast trwanie Kościoła Powszechnego w niedomówieniach, odnoszących się do spraw doczesnych i ludzkich ułomności, pcha go ku samozagładzie. Gdybym był Lucyferem, nie wymyśliłbym bardziej upokarzającego dla wiernych w Polsce, sposobu ich zbeszczeszczenia. A nie tak miało przecież być.
Gdyby potwierdził się ten najczarniejszy scenariusz i namiestnikiem Chrystusa Pana na Polskę zostałby agent (być może były agent) SB, ot byłaby to kpina już nie tylko z wiernych KK w Polsce, ale ze wszystkich Polaków. Wilk zostałby kierownikiem owczarni. Byłoby to bardziej bolesne i symptomatyczne gdyż jeszcze przed nominacją, informacje o takowych podejrzeniach, podobno do Watykanu docierały. Piszę „podobno” bowiem osobiście na informacjach nuncjusza papieskiego - abp Kowalczyka nie polegałbym. Już przynajmniej raz w sprawie rzekomej interwencji Watykanu, dotyczącej zniszczenia wizerunku publicznego prałata Jankowskiego, odegrał dwuznaczną a właściwie niechlubną rolę.
Jeśli Papież wiedział o podejrzeniach i decyzję o nominacji podjął, jest to zły omen dla chrześcijan. Czyżby Benedykt XVI celowo „wyciął nam taki numer”, stawiając na czele naszego Kościoła, zadeklarowanego wroga lustracji kleru. Oznacza to że każdy plugawiec, może dostąpić najwyższych godności w Kościele, kłamiąc co do swej przeszłości, zaprzeczając fundamentalnej zasadzie etyki.
Jeśli Papież nie wiedział co czyni, czyli że wprowadzono Go w błąd, abp Kowalczyk winien otrzymać funkcję furtiana eremu na wysokiej skale, zaś abp Wielgus, powinien zostać nakłoniony do rezygnacji z przyjęcia oferowanej mu funkcji i wyznaczony na stanowisko duszpasterza byłych SB-ków. Póki co, przeciwnicy lustracji wmawiają Polakom że w dokumentach przejętych przez IPN są same „wyssane z palca koszały opały” a nie odzwierciedlenie ówczesnego stanu rzeczy.
Poddawanie w wątpliwość wiarygodności dokumentów SB, jest ordynarnym wybiegiem, który ludzie nie znający realiów tamtego czasu, przyjmują za logiczny. Otóż oświadczam że na bpa Tokarczuka, ks Isakiewicza-Zaleskiego, ks Popiełuszkę, ks Suchowolca, ks Zycha i innych bezimiennych męczenników za wiarę i Polskę, fałszywek w SB-ckiej dokumentacji nie wyprodukowano, bo byłyby niewiarygodne. Jeśli takowe „fałszywki” były preparowane, to tylko na osoby małej wiary, podatne na manipulację i lękliwe lub sprzedajne. A jeśli ktoś nie potrafił oprzeć się szantażowi, groźbom czy szykanom, nie musi być wysokim dostojnikiem kościelnym a tym bardziej jeśli nie potrafi zdobyć się na odwagę, publicznie przeprosić i prosić o wybaczenie. Tym bardziej takowy duchowny jest nieuprawniony do naśladowania przez wiernych, że powiedzmy szczerze - zdradził to co przysiągł, Pana Boga na świadka przyzywając, zdradzi też przy następnej okazji - taka już jego natura.
Preparowanie fałszywek, przez „prowadzących” agenta oficerów SB, raczej w rachubę nie wchodziło z prostej przyczyny. Obowiązywała bowiem tam zasada, wywodząca się z czasów „Opryczniny” Iwana Groźnego - „dowieriaj no prowieriaj” (ufaj i kontroluj). Jeśli ktoś sobie wyobraża iż każdy funkcjonariusz mógł bezkarnie pisać w dokumentach bajkowe fantazje, jest w poważnym błędzie. Każda informacja była sprawdzana innymi kanałami a „twórczość ludowa” była demaskowana, chyba że przełożony był zainteresowany kłamstwami ale on też ryzykował, bo jego też sprawdzano. Natomiast sprawy obyczajowe, skrzętnie rejestrowano no ale nie trzeba było psocić nie byłoby wstydu.
Prezydent Rzeczypospolitej, co prawda profanowany bezceremonialnie przez żydowskie a polskojęzyczne media, w interesie większości obywateli Polski, powinien poprosić Episkopat o jak najszybsze rozwikłanie tego węzła gordyjskiego. A Episkopat Polski zamiast brnąć w niewiarygodne zapewnienia o niewinności abp Wielgusa, powinien zwrócić się do IPN o wyjaśnienie tego niezwykle istotnego dla Polski problemu w trybie alarmowym. Bowiem rola Polski jako misjonarza Europy, wyznaczona przez JP II, jest poważnie zagrożona.
IPN, winien jak najszybciej opublikować stosowne dokumenty, zgodnie z zasadą głoszoną przez o. Rydzyka „tak tak, nie nie”. Nie ma bowiem żadnej korzyści w ukrywaniu świadectwa niewinności abp Wielgusa, chyba że byłaby to korzyść dla pozostającego nadal tajemnicą, interesu reprezentowanego przez „Gazetę Polską”. Nie ma też interesu Polskiego Kościoła Katolickiego w ukrywaniu dowodów kompromitujących abp Wielgusa, chyba że chodzi o interes hierarchów tkwiących w układach PRL czyli o „trwanie kolesiów przy korycie”.
Dziwi mnie niechęć niektórych biskupów polskich do lustracji osób duchownych, osobisty strach przed zdemaskowaniem, maskowany boską niemal wyrozumiałością nie tyle dla błędów ludzi w sutannach, lecz wyrozumiałością dla ukrywania tych występków. Chrześcijańskie wybaczenie win - tak, ale tylko klęczącemu i pokajanemu łotrowi, każdemu łotrowi. Nie ma i nie może być wybaczenia nie tylko z racji religijnych ale i etycznych, człowiekowi w tym duchownemu, który usiłuje okłamać współbraci, samego siebie i Pana Boga że to nie on ale jego sobowtór grzeszył. Nie łudźmy ani siebie ani innych, żaden współczesny Judasz, sam nie wymierzy sobie kary jak ów biblijny nieszczęśnik. Dzisiejsi Judasze „idą w zaparte” do końca. Spowiedź Judasza, jego grzechu nie zmazuje, dopiero jeśli sprawca zadośćuczyni poszkodowanym i oni mu odpuszczą. Bez tego warunku - spowiedź to tylko formalna zabawa w „głuchy telefon”.
Każdy czyn człowieczy ma dwa wymiary, doczesny dotykający w różny sposób bliźnich i wymiar duchowy, zarejestrowany w katalogach boskich. Podział ten według św Mateusza zalecił nam sam Jezus Chrystus, odpowiadając na pytanie, czy należy płacić podatki cezarowi. A zatem czyny człowieka wobec innych ludzi, osądzać należy w wymiarze ludzkim, natomiast osąd boski zostawić należy Panu Bogu. O ile dobrze rozumiem to tajny współpracownik (TW) SB, czynnie występował przeciw swoim bliźnim, jeśli nawet nie celował do górników czy stoczniowców, nawet nie pociągał za spust broni ale dostarczał amunicję a teraz utrzymuje że to nie on.
Zatem Stwórca będzie rozsądzał takiego delikwenta, czy i w jakim stopniu czynił zło oraz czy zaparł się prawdy przed swymi bliźnimi. A wyrok z pewnością będzie sprawiedliwy tam, zaś tu pozostaną skutki jego grzechu a z tym musimy poradzić sobie sami. Tą niewielką ‘działkę władzy’ jaka przypadła „cezarowi”, należy zgodnie z wolą Boga wykorzystać z wykorzystaniem praw ludzkich. Traktując osądzenie doczesne, nie tylko jako lekcję poglądową dla przyszłych pokoleń lecz głównie jako wynagrodzenie sprawcy w tej „samej walucie”, jaką owocowała jego praca wykonana w służbie „złego”.
Słuchając rozpaczliwej obrony honoru i czystości etycznej agentów SB w sutannach, trudno oprzeć się wrażeniu że miłość bliźniego oparta na pojednaniu w prawdzie, została przez Polski Kościół Katolicki porzucona w kącie jak stara szmata, zaś osią słowa i czynu Episkopatu, jest dbałość o dobre samopoczucie byłych agentów i rozczulanie się nad ich traumą zagrożenia dekonspiracją.
Gdyby jednak okazało się że Gazeta Polska skłamała, należałoby jej redakcję zatopić w bajorku i to w bezodpływowym a tytuł wymazać z annałów.
Cezary Rozwadowski „spod choinki” - 25-12-2006 r.
-----------------------------------------------------------------------------
GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI

CZĘŚĆ I Henryk Pająk 14 grudnia 2006 r

Musiał czy nie musiał wprowadzić stan wojenny?
Ruscy weszliby czy nie weszli, gdyby Jaruzelski się z tym ociągał?
Wszyscy „mędrcy” wałkują te dwa pytania już od 25 lat. Z okazji 25-lecia stanów wojennych igrzysk, zgodnie i ostatecznie zadekretowali w mediach - że jednak nie musiał, a ruscy ani myśleli wchodzić w nowy Afganistan, czyli do Polski.
Po tym dekrecie żwawo przeszliśmy do martyrologii stanu wojennego: niekończące się migawki z pałowania, armatek wodnych, czołgów, zatrzymań, godziny policyjnej, etc. Całość zwieńczyły pieśni barda Kaczmarskiego, świece przed willą generała Jaruzelskiego i rocznicę mieliśmy odfajkowaną.
O tym, że ruscy nie wejdą, wiedział i Jaruzelski, i generalicja, i pułkownik Kukliński. Dla nich nie były tajemnicą m.in. konkluzje z posiedzenia Politbiura KC KPZR z 10 grudnia 1981 roku. Tak zdecydowali najważniejsi: Ustinow, Susłow, Gromyko, a zwłaszcza szef KGB, Andropow. Słynny Jaruzelskiego „wybór mniejszego zła” był oszustwem. Kiedy po latach oszustwo było już nie do obrony, gen. Jaruzelski w liście do polskojęzycznych „mędrców” pisał: „(...) Pozwoliło to zapobiec katastrofie. Dojść do punktu, w którym przemiany mogły dokonać się nie jako niebezpieczne burzenie, ale jako sterowalny, pokojowy demontaż”.
Polskojęzyczny historyk dr A. Dudek wypomina gen. Jaruzelskiemu jego słynne: „socjalizmu będziemy bronić jak niepodległości Polski” [„Wprost” 17 XII 2006] jako dowód na to, że Generał teraz odwraca kota ogonem.
Tymczasem obie strony mówią tylko to, co politycznie poprawne i ustalone. Jak ognia, omijają genezę i cele pierestrojki, której ofiarą była „Solidarność”. Prowokacja strajkowa w Stoczni Gdańskiej i jej skutki zwieńczone zostały królowaniem Wałęsy i Kwaśniewskiego. Jak oni świetnie się rozumieją! Uzupełniają, puszczają do siebie oko! Chyba przyjdzie nam poczekać do półwiecza stanu wojennego, aby polscy aborygeni dowiedzieli się wreszcie, jak ich wmanipulowano w pierestrojkowo-solidarnościowe szambo. - O co tu chodziło, gdzie nie tylko geneza, ale gdzie prageneza?
Udajmy się zatem w krótką podróż w poszukiwaniu straconego czasu i naszych szans.
Twórcą niszczycielskiej dla Sowłagru pierestrojki, tym samym „naszej” Solidarności, nie był obecny gigant globalizmu czyli Gorbaczow, tylko Jurij Andropow, szef KGB, potem gensek KPZR. O żydowskim pochodzeniu Andropowa pisali autorzy rosyjscy już w latach poprzedzających pierestrojkę, ale musieliśmy czekać do czerwca br., aby uzyskać oficjalne potwierdzenie tego faktu na podstawie dokumentów z archiwów KGB, opublikowanych w rosyjskim piśmie „Itogi” z 13 czerwca 2006 roku.
Andropow urodził się 15 czerwca 1914 roku w Moskwie jako Grigorij Feinstein. W archiwach Łubianki zachowała się fotografia jego majmełe, o czym na podstawie pisma „Itogi”, pisze „Ojczyzna” w numerze z lipca-sierpnia br. Jego ojciec to imigrant z Finlandii - bogaty handlarz rosyjskimi diamentami. Zginął w 1919 r., stając po stronie białogwardzistów.
Biografię Andropowa przerabiano czterokrotnie i zapewne żadna z tych wersji nie oddaje całej prawdy o tym [mordercy gojów] bandycie. W oficjalnej biografii jest synem kolejarza [jak nasz Rokossowski] Władimira, z pochodzenia Osetyńca z guberni Stawropolskiej.
Rosyjskie i światowe żydostwo metodycznie inwestowało w karierę Andropowa, jego protegowanego Gorbaczowa i kariery kilkudziesięciu innych rosyjskich krypto-syjonistów.
Niemal natychmiast po śmierci Breżniewa, niewidzialne lobby promowało [10 listopada 1982] właśnie Andropowa na stanowisko I Sekretarza KC KPZR. Ta nominacja była naruszeniem wszelkich reguł obowiązujących w dziejach Sowłagru. Czymś dotychczas nie spotykanym było bowiem mianowanie na szefa KGB genseka KPZR! Zawsze bowiem aparat partyjny dominował nad aparatem fizycznego terroru - nad KGB i GRU. Tak oto znawcy reguł otrzymali czytelny sygnał, że dokonuje się zasadnicze przesunięcie dominacji w nienaruszalnym dotąd trójkącie władzy - Partia, Armia i KGB.
Andropowowi, jego zdalni i miejscowi protektorzy wyznaczyli rolę młota kuszącego żydobolszewickie Imperium Szatana. Miał on od początku pełną świadomość tego historycznego zadania, tego zleceania, tej misji.
Natychmiast rozpoczął strategiczny, wielopłaszczyznowy proces przygotowywania „pierestrojki”. Kiedy został gensekiem, los pozostawił mu niewiele czasu. W chwili nominacji był już ciężko chory na niewydolność nerek. Zmarł 9 lutego 1984 roku, po 15 miesiącach panowania.
Dopiero następne dziesięciolecie po śmierci wykazało, że Andropow zdążył jeszcze wykonać swoje podstawowe zadanie - przekazać władzę nad Sowłagrem jego protegowanemu, Michaiłowi Gorbaczowowi. Podczas elekcji Gorbaczowa, nagle, nie wiadomo dlaczego Politbiuro jednogłośnie wybrało Gorbaczowa na genseka, co dokładnie opisał W. Bukowski w książce pt. „Moskiewski proces”, wyd. Polskie 1998 r.
Wkrótce potem protegowani Jelcyna i Gorbaczowa - Żydzi: Bierezowski, Chodorkowski, Gusiński, Potanin, Wekselberg, Abramowicz, Awell, Liwszyc i kilkunastu innych „oligarchów” otrzymali przyzwolenie na totalną grabież majątku narodowego Rosjan. Była to dokładnie powtórka pierwszej gigantycznej grabieży, tej z lat 1917-1920.
W tym samym czasie trwała grabież majątku narodowego Polaków. W Rosji nazywało się to „pierestrojką”, w Polsce „transformacją” Polski.
Nie po raz pierwszy i chyba nie ostatni, los narodu rosyjskiego sprzęgł się z losem narodu polskiego...
Kariera Andropowa do złudzenia przypomina karierę Gorbaczowa. Ten pierwszy, do partii wstąpił w 1939 roku, a już w 1940 roku został szefem Komsomołu w Karelo-Fińskiej SSR [1940-44]. W 1947 jest już I sekretarzem KPZR w Karelii, cztery lata później pobratymcy ściągają go do Moskwy, do pracy w KC.
Na krótko Andropow popadł w konflikt z Malenkowem, formalnym zastępcą Stalina. W tym czasie Malenkow rywalizował o dominację z M. Susłowem, „mamutem” rewolucji październikowej. Malenkow chciał usunąć sojusznika Susłowa - Atanasa Sneckusa ze stanowiska I Sekretarza KC KP Litwy. Wysłał więc Andropowa do Wilna, aby wyszukał tam stosowne „haki” na Sneckusa. Andropow bał się zadzierać z Susłowem, albo był z nim w zmowie, bo powrócił bez „haków”. Wkrótce potem został „zesłany” na Węgry w roli ambasadora na czas 1954-1957. Ze skutkiem tragicznym dla Węgrów. Podobnie jak jego pobratymiec Bela Kun w 1918 roku wsławił się masakrą Węgrów w powstaniu 1956 roku.
Dojście do władzy Chruszczowa otworzyło Andropowowi z powrotem drogę do Moskwy.
W wyniku walki rosyjkich „Chamów” z rosyjsko-języcznymi Żydami [znów kalka polskich „Chamów i Żydów”, tylko w późniejszym czasie w 1968 r.], Andropow w 1962 r. został członkiem Sekretariatu KC KPZR i zajął miejsce Susłowa. Wkrótce potem zostaje szefem KGB, a w 1973 r. członkiem Politbiura. Jednocześnie zachował tekę szefa KGB, co było kolejnym ewenementem i oznaczało zwycięstwo rosyjskich Żydów nad rosyjskimi chamami, - tym razem cudzysłowy są tu złudne.
Cieszył się jednocześnie dyskretną akceptacją „demokratycznego” Zachodu - szczególnie od powstania węgierskiego! Wtedy właśnie rozpoczęło się metodyczne przenoszenie rządów razem z Sowłagrem z partii i armii do KGB, naszpikowanego na wszystkich decyzyjnych szczeblach pobratymcami Andropowa. Dość przypomnieć, że po rozpadzie ZSRR aż 20,000 kagiebistów wyjechało do Izraela, wywożąc ze sobą dziesiątki miliardów dolarów w złocie, kosztownościach i dolarach.
Proces podporządkowywania partii kagiebistom rozpoczął już Breżniew [ożeniony z Żydówką]. Dał on przyzwolenie na gromadzenie „haków” przeciwko członkom KC i Politbiura. Pęczniejące teczki z „hakami” czyniły ich posłusznymi narzędziami w rękach Andropowa. Doskonałym, nieprzebranym źródłem „haków” była powszechna, epidemiczna korupcja.
Andropow umiera, potem umiera Czernienko - wybierają Gorbaczowa. Ale jak! W dniu śmierci Czernienki „Prawda” ukazała się bez czarnej obwódki, bez portretu zmarłego, w zamian na pierwszej stronie pysznił się portret nowego genseka - Gorbaczowa! Wybrano go po czterech godzinach od śmierci Czernienki. Rekord ZSRR.
Rosyjski autor Abdurachman Awtorchanow w książce „Od Andropowa do Gorbaczowa” - komentował ten cud:
„Czy mogło się tak szybko zebrać pozaplanowe plenum KC, czyli ponad 400 osób rozrzuconych nie tylko po gigantycznym kraju, ale i po świecie?”
Wróćmy do Andropowa. Tak naprawdę został on namaszczony przez niewidzialne lobby już na kilka miesięcy przed śmiercią Leonida Breżniewa. Przygotowując się do funkcji genseka, zrezygnował z funkcji szefa KGB.
Nieprzebrane kolekcje „haków” sprawiły, że Andropow już jako gensek wdrapał się na drugi szczyt Sowłagru - został przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR. Jego strategicznym celem była rozbiórka Sowłagru zapoczątkowana prowokacjami strajkowymi w Lublinie i Stoczni Gdańskiej, ale z wykluczeniem interwencji wojskowej. Oto oczywiste przeciwskazania dla interwencji:
- oznaczałoby siłowe rozbicie „Solidarności”, nieprzewidywane komplikacje logistyczno-wojskowe,
- do głosu dochodzi w Sowłagrze generalicja, tak skutecznie zmarginalizowana na linii partia-KGB-wojsko,
- awans Andropowa na stanowisko genseka stałby się problematyczny, tym samym awans Gorbaczowa po dogorywającym Andropowie,
- planowana „pierestrojka” zatrzymuje się w dołkach startów.
Potem lansowano tezę, że sowieci nie weszli do Polski, bo po uszy ugrzęźli w Afganistanie, a płk. Kukliński zdradził plany sowieckie. Nadto wrzawa na Zachodzie przeszłaby w stan lodowatej zimnej wojny, w sankcje ekonomiczne, etc.
Niestety, tej iluzji przez szereg lat ulegał także niżej podpisany. Tymczasem:
- Sowieci byli uwikłani w Afganistanie „na pół gwizdka”, wprawdzie ponosili kompromitujące upokorzenia prestiżowe, ale nie materialne, zdolne osłabić Armię Czerwoną,
- ich interwencja militarna w Polsce byłaby wręcz skazana na sukces militarny, bo mało prawdopodobne, aby polskie wojsko podjęło walkę, zdominowane przez dowództwo wychowane w Moskwie.
Strategia nieinterwencji prowadzona przez Andropowa i zażydzone KGB, rozmijała się z oczekiwaniami generalicji sowieckiej. Ci już przebierali nogami w drodze na zachód. „Krasnaja Zwiezda” - organ Armii Czerwonej, już nazajutrz po oficjalnym zarejestrowaniu „Solidarności”, 15 listopada 1980 roku opublikował znamienny artykuł o wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku. Wstępnie kończył się słowami Lenina: „Wojna z Polską zastała nam narzucona”. Czytaj: zbliżająca się interwencja antysolidarnościowa - także!
Wiele też mówią zmiany personalne w armii sowieckiej, podjęte między grudniem 1980 a marcem 1981. Zaczęło się od dymisji dowódcy sił lądowych gen. Pawłowskiego i jego zastępcy do spraw politycznych gen. Wasiagina. W następnym miesiącu z kluczowych stanowisk zostali usunięci doświadczeni dowódcy ze wszystkich [oprócz jednego], okręgów wojskowych graniczących z Polską, a ich miejsca zajęli generałowie przeniesieni aż znad granicy chińskiej. Wywiad amerykański ustalił mylnie czy celowo dezinformacyjnie - to sprawa drugorzędna, że wkroczenie armii sowieckiej do Polski jest planowane na 15 grudnia. To przeczyło wspomnianym przenosinom dowódców - po co ściągać na miejsce nadchodzącej konfrontacji dowódców nie znającym realiów przyszłego terenu konfrontacji?
Armią dowodził wtedy marszałek Kulikow, zdecydowany wkroczyć do Polski dwukrotnie - w grudniu 1980 i marcu 1981 roku. W obydwu okresach interwencja była odwoływana. Czuwał nad tym Andropow i hunta żydowska w KGB. Mieli swoich ludzi na stanowiskach w armii i całkowicie panowali nad sytuacją. Ruchy wojsk były tylko markowaniem.
Ostatnim sukcesem partyjnych dinozaurów było przepchnięcie „żydo-mumii” [83 lata] K. Czernienki na stanowisko genseka. Pożył jeszcze 13 miesięcy. W tym czasie śmiertelnie chory był już marszałek Ustinow. Gdyby armia jeszcze zachowywała w tym okresie swoje tradycyjne wpływy i pozycję, naturalnym następcą Ustinowa powinien zostać marszałek Nikołaj Ogarkow, najzdolniejszy z sowieckich generałów, a co ważniejsze dla nas, zwolennik agresywnej, imperialnej polityki Sowłagru. Jako szef sztabu armii, Ogarkow od 1977 roku kierował się strategią, że wobec spodziewanej utraty przez Związek Sowiecki przewagi nad NATO i USA - najlepszym rozwiązaniem pozostaje wyprzedzająca konfrontacja militarna na wybranym terenie. (I tego opcja żydowska najbardziej się obawiała, że może stracić Zachód - Red. PRP).
Już pośmiertnym sukcesem Andropowa i żydowskich „gołębi” z KGB było takie osłabienie pozycji armii, że zanim zmarł Ustinow, zdołali przedtem usunąć Ogarkowa ze sztabu. Ministrem obrony został bezbarwny gen. Siergiej Sokołow, człowiek z „teczki”, bowiem nigdy nie był nawet członkiem Politbiura! Ogarkowa „zesłano” do Legnicy, skąd miał dowodzić wojskami sowieckimi w Polsce i NRD. Legnica okazała się docelowym zesłaniem Ogarkowa, zmarł w 1994 r. Ostatnim oficerem KGB, który go nadzorował w Legnicy, był - no właśnie - Wołodia Putin!
Ciąg dalszy w następnym odcinku. Dowiemy się tam, jak Zachód kreował, finansował sowiecką pierestrojkę.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
„KURONIADA ATAKUJE”
Rozmowa z K. Wyszkowskim, założycielem Wolnych Związków Zawodowych, działaczem "Solidarności".
Wywiad przeprowadziła Małgorzata Rutkowska:
CZĘŚĆ II (ostatnia)
Jaka była w tym rola Wałęsy? Dziś mówi, że upoważnienie na prowadzenie rozmów dał dwudziestu osobom.
- Rzeczywiście było wiadomo, że gdy Bogdan Lis zawiadomił go o propozycji rozmów, złożonej przez funkcjonariuszy SB, Wałęsa wyraził na to zgodę. Ale to był przypadek wyjątkowy, o innych zgodach nigdy nic nie wspominał. Obawiam się, że mówiąc o mniej więcej 20 ludziach, którym rzekomo dał takie upoważnienie, Wałęsa osłania własne tajne kontakty z osobami, o których wie, że też miały takie uwikłania. Istotnym sensem jego wypowiedzi jest wykorzystanie działań Kuronia i Michnika do usprawiedliwienia samego siebie. Teraz ci, którzy rozmawiali, muszą bronić również jego. Jest rzeczą bardzo ciekawą, że Michnik, zawsze tak agresywny i hałaśliwy antyesbecki twardziel, tym razem siedzi cicho jak mysz pod miotłą i ani nie grozi sądem, ani nawet nie miota obelg.
Ciekawe, jak wtedy układały się związki Wałęsy ze środowiskiem postkorowskim.
- Jeszcze w roku 1982 Wałęsa zwalczał to środowisko, wypełniając zobowiązania czy polecenia ze strony władz, które w ten sposób uzależniały rozmawiających z nimi ludzi, zmuszając ich na koniec do walki między sobą. W tym wypadku z pewnością ważną rolę odgrywało osobiste doświadczenie Wałęsy z początku września 1980 r., gdy Kuroń opracował plan 1-go puczu w "Solidarności", chcąc przejąć kontrolę nad rodzącym się ruchem. Pierwszym punktem tego planu było usunięcie Wałęsy z funkcji jeszcze przewodniczącego.
Ludzie KOR chcieli przejąć kontrolę nad związkiem?
- Mówimy o środowisku podporządkowanym Kuroniowi, czyli o lewicy korowskiej. Tak, ten plan Kuronia był planem, który - gdyby się powiódł - nie dopuściłby do powstania "Solidarności". Był to plan podporządkowania rodzącego się ruchu radom zakładowym, które miały się składać ze wszystkich organizacji istniejących w danym zakładzie, włącznie z Podstawową Organizacją Partyjną PZPR. Chciał również zlikwidowania prawa do strajku, przyznając je tylko radzie zakładowej. Były też inne elementy tego planu, m.in. wyeliminowanie demokratycznie wybranych działaczy przez odesłanie ich z władz związku do pracy zawodowej. W myśl tego planu, "Solidarnością" miał zarządzać aparat kadrowy, czyli kształtowana przez "kuroniadę" partia wewnętrzna.
Czyli wzory rodem z KPP?
- Tak, dokładnie. Na szczęście Polacy odrzucili i KPP, i KOR - Lewicę.
Jarosław Kaczyński miał więc rację, kiedy mówił o potomkach ludzi z KPP wciąż obecnych w naszym życiu publicznym...
- To bardzo trafne sformułowanie Jarosława Kaczyńskiego, obok podobnego, że "dzieci Stalina chcą z nas zrobić współpracowników Hitlera". O Kuroniu trzeba powiedzieć że on rzeczywiście wyrzekł się stalinizmu, czyli zorganizowanego systemu ludobójstwa, ale pozostał wyznawcą trockizmu w wersji Gramsciego, chociaż to środowisko zawsze się z tym kryło i kryje do dzisiaj. Kuroń pozostał wyznawcą zasady, że cel uświęca środki. To Lenin uczył, że należy się kryć ze swoimi prawdziwymi poglądami, żeby móc wykorzystywać pracę innych środowisk, które w następnym etapie trzeba odsunąć i wyeliminować. Jeden z ludzi, którzy dobrze znali Kuronia, jeszcze w latach 80 powiedział mi, że najlepiej jego osobowość opisuje powiedzenie z okresu stalinizmu: "Cyryl to Cyryl, ale te metody" [w 1945 r. przy ul. Cyryla i Metodego w Warszawie mieściła się siedziba UB - wyj. red.]. Gdyby nie metody, które Kuroń przejął z ruchu komunistycznego, można by ewentualnie dyskutować z jego poglądami. Ale ponieważ poglądy pozostały wewnątrzkomunistyczne a metody leninowskie, to owszem, Kuroń może być zaliczany do pocztu świętych komunistycznych, ale nie do pocztu polskich bohaterów narodowych.
Ile jest prawdy w przedstawianiu obecnie Kuronia jako ojca-założyciela III RP?
- To prawda - Kuroń zakładał III RP jako państwo organizowane wspólnie z komunistami w celu niedopuszczenia do demokracji w Polsce. Widziałem na własne oczy, jak się zmawiano przy Okrągłym Stole. Na przykład umowa co do prezydentury Jaruzelskiego nastąpiła jeszcze przed rozpoczęciem rozmów. Tak organizowany układ miał doprowadzić do tego, że Polacy będą zarządzani tak jak w Meksyku - takie analogie wtedy wytwarzano - gdzie rządzi monopolistyczna partia słuszności.
A czy Kuroń był jednym z najwybitniejszych działaczy "Solidarności"?
- Tak. Wykorzystując, tak jak oni mówili, "etos korowski", etos dysydentów komunizmu - odniósł sukces, bo ta cała grupa uplasowała się bardzo wysoko w strukturach związku. Na szczęście okazało się, że "Solidarności", dzięki jej wewnętrznemu demokratyzmowi, nie udało się zdominować. Nie udało się zniekształcenie woli członków "Solidarności".
Chodziło o oszukanie ludzi.
- Dokładnie. Metodami spiskowymi, dywersyjnymi sprzeniewierzyć stanowisko członków "Solidarności". Już wcześniej władza publicznie ogłaszała, że odmawiając rozmów z "ludźmi złej woli" - nieuznającymi socjalizmu, gotowa jest podjąć dialog z tzw. opozycją konstruktywną. Jedną z przyczyn, dla których to środowisko ukrywało swój prawdziwy charakter oraz zamiary wobec "Solidarności" i Polski, była chęć pozyskania współpracy ze strony pewnych środowisk katolickich i niestety to się udało.
Były środowiska, które wiedziały, co się święci.
- Tak, ale nie dysponowały żadnym dostępem do narzędzi komunikacji społecznej i były skazane na milczenie, nie mogły rozszerzać swoich idei, nawet przez Radio Wolna Europa, które też poparło Okrągły Stół. Natomiast druga strona od końca lat 80, miała dostęp do mediów, jej poglądy były pokazywane jako stanowisko rzekomo niezależne i reklamowane bardzo szeroko.
I w mediach na Zachodzie.
- To sprawa szerszego układu geopolitycznego, który zapewnił sukces temu spiskowi władzy ze środowiskami dysydenckimi dzięki czemu wykreowano Okrągły Stół jako wielki sukces. Gorbaczow, chcąc ratować system przed ostatecznym upadkiem podjął pierestrojkę (w porozumieniu z Zachodem). Potrzebował kredytów i odprężenia w stosunkach z Zachodem. Z kolei USA, uznały, że w zamian za te ustępstwa należy walczyć o zjednoczenie Niemiec. Żeby skutecznie starać się o zjednoczenie Niemiec, należy udowodnić Związkowi Sowieckiemu, że nie chodzi o rozpad jego imperium, a więc trzeba poświęcić antykomunistyczną "Solidarność". Rzecz polegała na tym, żeby kolejny polski bunt czy jakieś aktywne starania o wolność nie zepsuły dialogu sowiecko-amerykańskiego. Należało więc podporządkować te sprawy głównemu celowi, jakim było zjednoczenie Niemiec, a Polska miała stabilizować sytuację, czekać na swoją kolej.
Histeryczna reakcja na dokumenty SB stanowi dowód na to, że odsłania się szalenie istotny aspekt naszej historii, który tamte środowiska chciałyby ukryć. Mówią o ataku na Jacka Kuronia, a chodzi przecież o dyskusję na temat jego koncepcji politycznej - umowy z komunistami.
- Właśnie, ta histeria jest świadoma, wyreżyserowana i pozwala na odrzucenie merytorycznej dyskusji. Nacisk na emocjonalne oburzenie ma tłumaczyć, dlaczego nie sięga się po jakąś analizę merytoryczną, nie zgłębia się dokumentów. Bo w tym jest właśnie ukryty prawdziwy interes. Analiza, praca nad dokumentami, racjonalny proces myślowy jest dla ludzi Okrągłego Stołu bardzo niebezpieczny. Oni wiedzą, że musiałby się skończyć ujawnieniem prawdy o spisku, odmawiają więc dyskusji na poziomie straży przy grobie Kuronia. Zapalmy świeczkę Kuroniowi, żeby nie dyskutować o niespalonych dokumentach.
Jak Pan ocenia apel intelektualistów o poddanie akt IPN ścisłej kontroli?
- Żądanie od prezydenta, żeby zamknął archiwa, ewentualnie nakazał milczenie historykom, którzy te dokumenty publikują, to próba wprowadzenia cenzury. To mówi wszystko o intencjach tych ludzi. Emocjonalny apel mający zablokować możliwość dotarcia do prawdy to absolutny skandal. To pokazuje, czego oni się boją.
Czy zwycięży prawda?
- Są wywierane ogromne naciski na prezydenta i - jak się domyślam na prezesa Kurtykę. Proces udostępniania akt IPN może nie tyle zostać zablokowany, ile ulec ograniczeniu, opóźnieniu.
Miejmy nadzieję, że PiS na to nie pójdzie. Byłoby to duże sprzeniewierzenie się programowi.
- Zgoda, ale PiS ma również inne swoje zadania. Na rząd można oddziaływać nie tylko za pomocą histerycznych protestów w kraju, ale także z zagranicy. Pamiętajmy, że prawda o Okrągłym Stole to także prawda o tym, że wsparcie dla polskich aspiracji niepodległościowych, którego udzielił Ronald Reagan w 1981 r., później na Zachodzie osłabło, by przerodzić się wręcz w popieranie władzy komunistycznej w Polsce, co wyraziło się wizytą prezydenta Busha i nakłanianiem środowisk solidarnościowych do poparcia kandydatury W. Jaruzelskiego na prezydenta. Ujawnienie technicznych szczegółów niewątpliwie skompromitowałoby różne liczne środowiska w USA i na Zachodzie, które nie życzyły sobie w tamtym momencie obecności niepodległej Polski na mapie Europy.
Czyli byliśmy przedmiotem międzynarodowej gry.
- Choć to lobby przegrało, trzeba pamiętać, że taka koncepcja istniała i zapewne nie została ostatecznie unicestwiona.
Ale w 1989 roku się udało.
- Tak, wciąż próbowano utrzymać dominację komunistów, nawet przyjęcie Polski do NATO nie oznaczało jeszcze przełomu, ponieważ narzucono ograniczenie, że nie będzie stałych baz NATO w Polsce. Jeszcze za rządów AWS sekretarz ambasady amerykańskiej uzależniał swoją obecność na spotkaniu Klubu Atlantyckiego od tego - czy będzie na nim Leszek Miller. Taka była opcja administracji amerykańskiej, żeby Polskę nadal reprezentowali postkomuniści, z którymi oni się świetnie porozumiewali. Byli lepszymi partnerami, ponieważ nie mieli patriotycznych interesów wobec Polski. Posowiecki gubernator, który może służyć każdemu panu, z punktu widzenia administracji amerykańskiej był lepszy niż polski patriota, twardo walczący o polskie interesy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Wywiad redaktora Paula Beliena z byłym sowieckim dysy-dentem Władimirem Bukowskim, opublikowany w The Brussels Journal.
Tłum. Stanisław Sas

WYWIAD:
P.B. Kiedyś był Pan bardzo znanym sowieckim dysydentem a teraz kreśli Pan pararele pomiędzy Unią Europejską a Związkiem Radzieckim. Czy może Pan to wyjaśnić?
W.B. Nawiązuję do pewnych ideologii, struktur, planów, kierunków, nieuchronnej ekspansji, zniknięciu narodów, co było również celem Związku Radzieckiego.
Większość ludzi tego nie rozumie, ale my o tym wiemy, ponieważ wychowaliśmy się w Związku Radzieckim gdzie uczono nas sowieckiej ideologii w szkołach i na uniwersytetach. Ostatecznym celem Związku Radzieckiego było stworzenie nowej jakości na całej ziemi - radzieckich ludzi. To samo dotyczy Unii Europejskiej dzisiaj.
Próbują stworzyć nowych ludzi, których nazywają “Europejczykami” cokolwiek by to nie znaczyło. Według doktryny komunistycznej państwo narodowe miało zaniknąć. W Rosji jednakże stało się coś przeciwnego. Powstało wprawdzie sowieckie supermocarstwo, w którym wykreślono narodowości, ale po jego upadku, zduszone poczucie narodowej identyfikacji odrodziło się z niespotykaną siłą i o mało nie rozwaliło Kraju. Był to fascynujący widok.
P.B. Myśli Pan, że to samo stanie się po upadku Unii Europejskiej?
W.B. Absolutnie. To tak jak ze sprężyną, ludzka psychika jest, jak Pan wie, bardzo oporna. Może ją Pan naginać, ale nie może Pan zapomnieć, że akumuluje w sobie energię, która się kiedyś przeciwstawi ze zdwojoną siłą.
P.B. No, ale przecież wszystkie państwa przystąpiły do UE dobrowolnie.
W.B. Niekoniecznie, niech Pan spojrzy na Danię, która dwukrotnie odrzucała ustalenia Maastricht. Również Irlandia, która głosowała przeciwko układowi nicejskiemu. Inne kraje znalazły się pod presją ekonomiczną i były nieomal szantażowane. Szwajcaria była zmuszona organizować referendum pięć razy. Za każdym razem głosowano przeciw, ale Bóg wie co się stanie za szóstym, siódmym razem. To są triki dla idiotów. Zmusza się ludzi do głosowania w referendum tyle razy, aż uzyska się pożądany wynik, dopiero wtedy próbują zakończyć głosowanie, ale dlaczego? Powinni je kontynuować.
Unia Europejska jest czymś co Amerykanie nazywają zawarciem małżeństwa pod groźbą pistoletu.
P.B. Co Pana zdaniem młodzi ludzie powinni zrobić z Unią Europejską? Zdemokratyzo
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum