Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O L. Kołakowskim raz jeszcze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Nie Sie 02, 2009 9:49 am    Temat postu: O L. Kołakowskim raz jeszcze Odpowiedz z cytatem

Dostałem mailem od P. Zarębskiego

Dlaczego?


(1) postanowiłem kilka słów napisać na marginesie nekrologu z ostatnich dni. Od razu zastrzegam się, że nie jestem w stanie sprostać rzymskiej maksymie: de mortuis – aut nihil, aut bene – żeby o zmarłych albo nie pisać/mówić – nic – albo dobrze. Na swe usprawiedliwienie mam argumentację przytoczoną kiedyś przez Jana Pietrzaka – oto jego monolog „mówią, aby leżących nie kopać – no, to kiedy ich kopać?!” – szło o komuchów – naonczas wyglądali na leżących.



(2) w kwestii – casus L.K. – muszę powiedzieć, że nie odczuwam najmniejszej ochoty na sięganie do jego prac (nawet nie musiałbym daleko sięgać) – ten człowiek mnie odpycha – a stan emocjonalny trafnie określa termin „obrzydzenie”. Aby zatuszować ewentualne rozczarowanie moją tak kategoryczną postawą - kilka słów wyjaśnienia – zwłaszcza, że w najnowszym tygodniku „Solidność” z datą 31 lipca 2009 ujrzałem na s.24 aż dwa teksty odpowiadające przytoczonej rzymskiej maksymie. Nie pójdę żadną miarą za tym przykładem – ponieważ:



(i) Leszek Kołakowski (1927-2009), oraz wielki przyjaciel T.Miłosza – Tadeusz J.W.Kroński (1907-1958) do spółki ze swym współbratymcem Adamem Schaffem (1913-2006) – całkowicie rozłożyli znakomitą warszawską szkołę filozoficzną II RP. Niewątpliwie sytuacja aż nadto jawnej sowieckiej okupacji nie pozwoliła wrócić do Polski i Janowi Łukasiewiczowi (1878-1956) i Alfredowi Tarskiemu (Tatelbaumowi) (1902-1983), odsuwając na daleki margines pozostającego w pełni sił twórczych Władysława Tatarkiewicza (1886-1980). Służąc moskiewskiemu okupantowi, a więc takiemu którego nikt rozumny nie kojarzy ani z intelektem, ani z kulturą, nie mówiąc o filozofii – a jedynie z przemocą takiemu okupantowi służyli ci ludzie ze wszystkich sił – w listach jakie wymieniał Z.Herbert z H.Elzenbergiem – można na ten temat poczytać relacje widziane z toruńsko-gdańskiej perspektywy; zaś w Powszechnej Encyklopedii Filozofii – O.A.Krąpca - znajdziemy prawdziwe życiorysy pomienionych z wyjątkiem właśnie L.K. – liczę, że ten życiorys znajdzie się w ostatnim 10-tym tomie jaki ma wyjść niedługo – tomie zawierającym Suplement?



(ii) w najgorszych stalinowskich latach Kołakowski napisał „Historię Filozofii Wieków Średnich” – ohydny stalinowski gniot, którego nikt nigdy nie usiłował tłumaczyć, czy bronić;



(iii) po roku 1968 nawet Wolna Europa widziała w Kołakowskim współ-bojownika – czytając przed mikrofonami fragmenty jego trzy tomowej pracy „Główne nurty marksizmu”– (w przedruku 1-go wydania z roku 1976 - Zysk i S-ka, Warszawa - zaczerniono 514+627+644 stron!) już z odmienionym nastawieniem – ja nie byłem w stanie przebrnąć przez początkowe partie pierwszego tomu tego dzieła dotyczącego filozofii, którą H.B.Acton w jednotomowej pracy „The Illusion of the Epoch” – RKP 1955, s.278 – podsumował jedną frazą „philosophical farrago”; mówiąc brutalnie – to już było zajmowanie się trupem.



(iv) Wildstein’owi (na łamach Rzepy) chce się rozbierać dorobek Kołakowskiego – mnie nie; pamiętam jak na KULu podczas jednego z dwu tygodni filozoficznych w których brałem udział (więc albo w roku 1960, albo o rok później) Ojciec Albert Krąpiec określał L.K. jako solipsystę, a nie jako marksistę – co już wówczas było nader znaczące;



(v) L.K. oraz tylko co wymieniony – Ojciec Albert Krąpiec - to jeśli idzie o filozofię - proste skośne – ale zapewne największy rozbrat widzę w kwestii kategorii ich człowieczeństwa;



(vi) wróciwszy w r.1988 z Wyspy L.K. zbratał się z Jerzym Turowiczem – niewybredność tych wszystkich jego kroków nie mieści się w moich kategoriach – te kałuże, te rozlewiska – ta codzienna „wybiórcza” i ów tygodniowy „obłudnik powszechny” pracowicie realizują zadanie zanieczyszczania kościoła katolickiego od wewnątrz manierą pseudo-intelektualną – anim im brat, ani swat!



(vii) ten człowiek raz się splamił i nigdy nie będę ciekawy go widzieć – J.Piłsudski o S.Brzozowskim – nie tylko ten jeden raz i ja zdążam za słowami Wielkiego Marszałka.

autorem klepsydry jest

Prof. Dr. Hab.Inż. Ludomir M. Laudański

mam nadzieję,że nie ma żadnego merytorycznego błędu w moim tekście: z
pamięci pisałem tytuł owej "Historii filozofii wieków średnich" bowiem
miałem ją w ręku w Czytelni Biblioteki Miejskiej przy Koszykowej - około
40 lat temu; z pamięci cytowałem opinię Ojca Mieczysława Alberta Krąpca -
który naonczas był dziekanem Wydziału Filozoficznego KUL - "solipsysta"
został mi w pamięci IV Tydzień Filozoficzny - był dedykowany
ewolucjonizmowi, ludzi od Schaffa wtedy nie było - ale podczas V tygodnia
mounierowskiego personalizmowi dedykowanego - już byli i dyskutowali nt.
dowodów istnienia Boga u Świętego Tomasza.

Błędy osłabiają wymowę takiego polemicznego tekstu.

Sciskam dłonie

LML

_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Pon Sie 03, 2009 8:25 am    Temat postu: O wyższości tzw. "prostego człowieka" nad "wy Odpowiedz z cytatem

O wyższości tzw. "prostego człowieka" nad "wykształciuchem"


"Tu nie odmówię sobie wtrącenia pewnej anegdoty. W czasach przedsierpniowych miałem okazję razem z ojcem słyszeć wywiad prof. Kołakowskiego dla BBC. Ojciec wykazywał sceptycyzm wobec profesora, toteż zapragnąłem dowartościować jakoś ex-tow. Kołakowskiego i powiedziałem, że to człowiek, który z pozycji członka partii i marksistowskiego filozofa, uprawiającego wojujący ateizm i nie mniej agresywną publicystykę ideologiczną w latach pięćdziesiątych, stopniowo doszedł do napisania wielkiej książki [i]>>Główne nurty marksizmu<<, gdzie zrównał marksizm z ziemią. Najwidoczniej moja fascynacja tym autorem była na tyle (naiwnie) nadgorliwa, że ojciec nie wytrzymał i odpowiedział, iż nie potrzebował ani dnia być w partii, aby poznać się na tym ustroju i wiedzieć, że jest diabła warty. Zrozumiałem, że to była po prostu zdroworozsądkowa reakcja prostego człowieka, który wystarczająco się bał, aby nigdy się nie buntować, ale zarazem był wystarczająco rozumny i uczciwy, aby nie kolaborować ani nie prowadzić podwójnego życia (na przykład: >>komunisty<< dla obcych i >>katolika<< dla swoich). Wydaje mi się, że gdy obecnie wymaga się od ludzi >>wierności wstecz<<, to chyba podobna postawa jest czymś, czego można by wymagać od większości, bez popadania zarówno w nadmierną jak też w zbyt małą tolerancję dla słabości ludzkich."[/i]

(zob.: "Czy wszyscy byliśmy umoczeni?", "Opcja na prawo" nr 4/40, kwiecień 2005 r., http://www.opcja.pop.pl/index.php?id_artykul=1774, http://w.icm.edu.pl/t/umoczeni.htm.)

Tu dopowiem, że mój ojciec "wykazywał sceptycyzm" głównie przez to, że m. in. podśmiewał się z częstych "yyyyyy" w wypowiedzi Kołakowskiego dla BBC.


Jednak BARDZIEJ smakowite rzeczy dot. prof. Kołakowskiego można znaleźć gdzie indziej:

1) o tajnym pogrzebie, w którym Kołakowski był jednym z niewielu nie-głównych uczestników - na przykład pod adresami:

http://www.rp.pl/artykul/153227,229782_Tajny_pogrzeb_Heleny_Wolinskiej_.html

http://www.niepoprawni.pl/blog/469/odbrac-traby-histerykom-czy-wolinska-moze-byc-zbawiona

(Czy ktoś wyobraża sobie np. udział Adama Michnika w pogrzebie Jana Kobylańskiego? Zakładam, że Kobylański umrze wcześniej od Michnika, bo jest starszy.)



2) o jawnym pogrzebie, w którym Kołakowski był głównym uczestnikiem - na przykład pod adresem:

http://www.asme.pl/124899544861306.shtml.

Krótko po zgonie prof. Kołakowskiego usłyszałem dwukrotnie w Polskim Radiu, że nie był ochrzczony. Pewnym ochrzczonym Kościół z różnych powodów odmawiał katolickiego pogrzebu. Katolickie obrzędy religijne towarzyszące pogrzebowi Kołakowskiego to jednak coś dziwniejszego, niże w wypadku Bronisława Geremka, który przez pewien czas, jako młodzieniec, był katolikiem (nawet członkiem Sodalicji Mariańskiej). Oczywiście, nie mam nic przeciwko modleniu się za zmarłych (Biblia do tego zachęca, nie rozróżniając przy tej okazji pomiędzy ich wyznaniem!), ludzie w przeszłości zaangażowani w komunizm (włącznie ze zbrodniarzami, jak pewien niedawno zmarły generał bezpieki) może potrzebują tych modlitw bardziej od wielu innych. Ale, jak widać, także w Kościele inna miara jest dla jakiegoś zwyczajnego rozwodnika, żyjącego w zwiazku niesakramentalnym, a inna dla znanego człowieka, choćby nawet nie chodził do kościoła ani ochrzczonym nie był...

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Czw Sie 06, 2009 7:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Leszek Kołakowski „Wielki” Filozof, Mały Człowiek



Z odrobiną niesmaku, przeczytałem artykuł Adama Michnika w G.W. i setki peanów czytelników Gazety Wyborczej na cześć „wielkiego” polskiego filozofa, Leszka Kołakowskiego. Nawet Amerykanom, The New York Times przybliżył znakomitość postaci Leszka Kołakowskiego, wzmiankując jedynie, jakby mimochodem, że w młodości , wielki anty-komunista „sympatyzował” z ideologia marksistowską.

Aczkolwiek my Polacy, nie mamy zbyt wielu ludzi, którzy zasłynęli na arenie międzynarodowej i każda dodatkowa „sławna dusza” przydaje nam splendoru, to jednak mam wątpliwość, czy Leszek Kołakowski jest właściwym człowiekiem dla powszechnej admiracji. Będąc z natury sceptykiem, a nie zawodowym humanistom, mam pewne zastrzeżenia o antykomunistycznej postawie Leszka Kołakowskiego i same nagrody mu przyznane nie zmieniły mej opinii.

Z początku lat 60-tych, kiedy Leszek Kołakowski mieszkał jeszcze w Polsce, na łamach partyjnego dziennika, Trybuny Ludu, opisywano pielgrzymki innych „filozofów”, przybywających do Warszawy, aby konsultować swe marksistowsko opinie z Kołakowskim. W owym czasie tylko marksistowscy pochlebcy Partii mogli liczyć na taki rozgłos. Natomiast „humanistom”, jak na przykład, znanemu filozofowi, Profesorowi Władysławowi Tatarkiewiczowi, wiodło się dużo gorzej.

Od tamtych lat minęło ponad 40 lat i zarówno ja, jak i Leszek Kołakowski, znaleźliśmy się na emigracji. Jest jednak pewna różnica miedzy nami. Ja, już jako, 14 letni sztubak, nie uważałem marksizmu za filozofię i szydziłem z jej dogmatyzmu, natomiast starszy ode mnie o 8 lat, student filozofii, Kołakowski, brał w latach 50-tych, marksizm, wraz z jego stalinowskim wynaturzeniem do serca. Trudno mi, właśnie z tego względu, spisać zachowanie się Kołakowskiego w czasach stalinowskich na „pomyłki młodego idealisty”.

Leszek Kułakowski skompromitował się swym zachowaniem na seminariach organizowanych przez Prof. Tatarkiewicza na Uniwersytecie Warszawskim. Na seminaria te przychodziła także moja kuzynka, Anna Czekajewska, która ośmieliła się wyrazić, ze marksistowska zasada „cel uświęca środki” znaczy, nie mniej ni więcej, że marksiści maja prawo unicestwić fizycznie swoich ideologicznych przeciwników.

Na seminaria te przychodził także młody, oddany Partii, Leszek Kołakowski. O Leszku Kołakowskim wspomina Prof. Tatarkiewicz w swych pamiętnikach a także cytuje pełną treść listu podpisanego przez towarzysza Leszka Kołakowskiego skierowanego do niego, jako Kierownika Seminarium Filozoficznego na Uniwersytecie Warszawskim . List ten został podpisany przez Kołakowskiego 27 marca 1950 roku. Na skutek listu partyjnych studentów, łącznie z Kołakowskim skierowanego do Rektora Uniwersytetu i nacisku Uniwersyteckiego Komitetu Partii, Prof. Tatarkiewicza odsunięto od „demoralizujących” wykładów ze studentami.

Moja kuzynka, studentka, Anna Czekajewska, wbrew intencjom Leszka Kołakowskiego, skończyła jednak studia polonistyczne i została później sama profesorem na tymże Uniwersytecie Warszawskim.

Dobrze się stało, ze Leszek Kołakowski w końcu przejrzał i zrozumiał, że marksizm to jest zlepek pseudonaukowych dyrdymałek, który posłużył Trockiemu, Leniowi i Stalinowi w ogłupieniu dużej grupy pseudointeligentów i wymordowaniu milionów niewinnych ignorantów. Szkoda jednak ze Leszek Kołakowski przejrzał tak późno.

Kiedy ja miałem lat 14, Kołakowski miał lat 22 i powinien, jako geniusz filozofii, mieć zdolność odróżniania ziarna od pseudo-filozoficznej plewy. Leszek Kołakowski należy do tego samego grona pseudofilozofów, przygarniętych później przez zachodnie uniwersytety, jak Adam Schaff i Włodzimierz Brus. Włożyli oni wkład, w wychowanie innego marksisty, tym razem praktyka, generała i późniejszego prezydenta RP, Wojciecha Jaruzelskiego, czym się sam Jaruzelski szczyci.

Pytanie natomiast pozostaje, czy Leszek Kołakowski, w okresie stalinowskim schlebiał władzy z filozoficznego wyrachowania i czy rozstał się z Partia dlatego, że w pewnym momencie system „realnego socjalizmu” w latach 60 tych stracił wiele z rewolucyjnego uroku.

Co do wielbochwalczej oceny zasług Prof. Leszka Kołakowskiego w dziedzinie filozofii ta narzucają się wątpliwości z powodu jego koncentracji na idei marksizmu. Kołakowski w pierwszym okresie swego życia tej „filozofii” hołdował i ją propagował a w drugim okresie marksizm podważał. W sumie większość swego życia poświęcił marksistowskiej pseudo nauce, która na zdrowy prosty rozum nic z filozofią nie miała. Gdyby Kołakowski był prawdziwym filozofem nie trącił by czasu na takie bzdury. Pozostawiam czytelnikom osąd czy Prof. Kołakowskiemu należą się hołdy, a jeśli tak to może pośmiertne wyróżnienie Orderem Lenina.

Dr.inz. Jan Czekajewski
Członek Polskiego Instytutu Naukowego Nowym Jorku (PIASA)


Źródło:http://www.prawica.net/node/18047





Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum