Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Krasnodębski: Europejskie imperium to horror dla Polski

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Czw Wrz 03, 2009 5:16 pm    Temat postu: Krasnodębski: Europejskie imperium to horror dla Polski Odpowiedz z cytatem

http://www.fronda.pl/news/czytaj/prof_krasnodebski_dla_fronda_pl_zaproszenie_putina_na_westerplat

"Krasnodębski: Zaproszenie Putina do Gdańska to zwykły skandal

Gdy Tusk mówił „nigdy więcej wojny”, obok siedział Putin, który rok temu prowadził wojnę z Gruzją i dokonał ludobójstwa w Czeczenii - mówi portalowi Fronda.pl prof. Zdzisław Krasnodębski.

1 września przechodził do tej pory na świecie bez większego echa. W Niemczech też niespecjalnie wspominano o tej rocznicy. Tym razem była to jednak rocznica „okrągła”. Dlatego o Polsce w kontekście historycznym mówiono na świecie. Mimo tego nie udało się tych obchodów przygotować na taką skalę, jakiej można było się spodziewać i jaką zapowiadał rząd.

Nie przyjechali główni sojusznicy Polski z tamtego okresu. Zabrakło nie tylko prezydenta Baracka Obamy, ale także Gordona Browna i Nicolasa Sarkozy'ego. Głównym bohaterem uroczystości na Westerplatte stał się premier Władimir Putin.

Nikt nie jest naiwny i powszechnie wiadomo, że Rosja politykę historyczną, czy też politykę pamięci, prowadzi również za pomocą wywiadu zagranicznego. Stąd też 1 września zaprezentowano materiały mające rzekomo udowadniać sojusz Polski z Hitlerem. To nic, że te materiały są kłamliwe i wprost można to stwierdzić. Konferencję prasową rosyjskiego wywiadu komentował m. in. dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Zgadzam się z korespondentką z Moskwy, która na łamach FAZ zwróciła uwagę na to, że przy okazji 70. rocznicy wybuchu wojny Rosji naprawdę udało się coś „ugrać”. Rozmywanie prawdy historycznej i manipulowanie historią przynosi jakieś efekty. Tzw. relatywizacja historii nie pozostaje bez śladu.

Efektem tegorocznych obchodów wybuchu wojny, przy silnej propagandzie rosyjskiej jest samozadowolenie Niemców, co można wyczytać w tamtejszej prasie. Niemcy są głównymi sprawcami tamtych nieszczęść i mamy z nimi dość poważne różnice w interpretowaniu historii. Jednak na tle różnic z Rosją, które zostały bardzo mocno wyakcentowane w ostatnim czasie, różnice z Niemcami gdzieś zanikły.

Osobiście zastanawiałem się, jakie jest przesłanie wczorajszej uroczystości na Westerplatte i przemówień, które tam się pojawiły. Kiedyś obchodziliśmy rocznicę niemieckiej napaści na Polskę. Wydarzenia z 1939 roku z Westerplatte były symbolem oporu jaki słabi stawiali dużo silniejszemu przeciwnikowi. W tym roku usłyszeliśmy w Gdańsku ogólne potępienie wojny. Słychać to było wyraźnie zwłaszcza od premiera Donalda Tuska. Mamy do czynienia z rozmywaniem przekazu, generalizowaniem ofiar, których musi być po równo. Treści, które wczoraj padły z ust polityków były bardzo poprawne.

Donald Tusk zakończył swoje przemówienie stwierdzeniem „nigdy więcej wojny”. Mamy tu do czynienia z przesłaniem pacyfistycznym, które jest kompletnie bez sensu. „Nigdy więcej wojny”. Czyżby premier zapomniał, że mamy aktualnie żołnierzy w Iraku, Afganistanie. I nie są to tylko misje stabilizacyjne, bo nasi żołnierze giną. W Europie mieliśmy wojnę na Bałkanach, w którą zaangażowali się także Niemcy. Więcej. Europa była niemal zgodna, że Niemcy oraz inne kraje powinny zbrojnie interweniować na Bałkanch. Gdy Tusk mówił, że „nigdy więcej wojny”, to obok niego siedział premier kraju, który jeszcze rok temu prowadził wojnę z Gruzją i dokonał ludobójstwa w Czeczenii.

Na Westerplatte z ust Tuska można było usłyszeć swoistą nowomowę. Skojarzyło mi się to z czasem komunizmu w Polsce. Przyjeżdżali ludzie z Zachodu i my ich krytykowaliśmy, ponieważ szukali usprawiedliwienia dla polityki Rosji i unikali sądów kategorycznych. Minęło nieco czasu, jesteśmy trochę mocniejsi i zachowujemy się bardzo podobnie. Trzeba tutaj powiedzieć jasno i wyraźnie, że zaproszenie przez Polski rząd Putina do Gdańska jest zwykłym skandalem. I nie ma co tego zaproszenia tłumaczyć iluzorycznymi tak naprawdę korzyściami politycznymi.

Putin mówił o ważnej rzeczy, którą pomijano w komentarzach do słów pisanych i mówionych rosyjskiego premiera. Mówił o Wielkiej Europie, różniącej się jednak od Unii Europejskiej ufundowanej na porozumieniu francusko-niemieckim. Wielka Europa Putina opiera się na porozumieniu niemiecko-rosyjskim. Dlaczego nikt nie dopytuje go, jaką rolę i jakie miejsce w takiej Wielkiej Europie przeznacza dla Polski?

Najlepsze przemówienie wygłosił bezsprzecznie prezydent Lech Kaczyński. W odróżnieniu od innych, poprawnych przemówień było ono pełne treści. Pewnie dlatego niemalże od razu został za nie skrytykowany, m.in. przez mieszkających w Niemczech Żydów, którzy protestują przeciwko zestawianiu Katynia z holokaustem.

Prezydent wyraźnie mówił o totalitaryzmach. Potępił też wszelkie imperializmy które powodują podobne tragedie jak ta sprzed 70. lat. Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to, że Lech Kaczyński przeprosił za Zaolzie. Po raz pierwszy ze strony polskiej to się zdarzyło. Mówiąc o Zaolziu mówił o nienaruszalności terytorialnej, integralności. Potem powiązał to z Gruzją.

Dalej Kaczyński odrzucił analogie między Katyniem, a jeńcami rosyjskimi z 1920 r., które próbował snuć Putin. Prezydent przemawiając na Westerplatte przedstawiał też polską interpretację traktatu wersalskiego. Rosjanie tłumaczą go inaczej, a Niemcy jeszcze inaczej. Prezydent mówiąc o niestabilności traktatu, przyczynę widzi w rodzących się totalitaryzmach. Podkreślił jasno, że przez lata w Europie próbowano paktować z totalitarną III Rzeszą. A Polska już jesienią 1933 roku proponowała prewencyjną, zapobiegawczą wojnę z Niemcami.

Śmiem twierdzić, że przemówienie z 1 września z Westerpaltte było najlepszym jakie wygłosił Lech Kaczyński w czasie swojego urzędowania."



Rozmawiał i notował: Mariusz Majewski

http://fronda.pl/news/czytaj/tusk_ma_szanse_zepsuc_putinowi_propagandowa_ofensywe

""Tusk ma szansę zepsuć Putinowi propagandową ofensywę"

W rosyjskich archiwach jest m. in. chyba najpiękniejszy list Piłsudskiego, jego testament duchowy spisany przed akcją pod Bezdanami - mówi portalowi Fronda.pl prof. Andrzej Nowak.



Fronda.pl: Powiedział Pan kilka dni temu portalowi Fronda.pl, że 1 września to doskonały moment dla premiera Donalda Tuska i polskiego rządu, żeby zapytać Putina o zwrot polskiego skarbu narodowego zagrabionego przez Armię Czerwoną w 1939 roku. Dlaczego nikt się tym nie zainteresował?

Prof. Andrzej Nowak: Były próby negocjacji na poziomie Dyrekcji Archiwów, między innymi usiłował to robić ś. p. profesor Jerzy Skowronek, głównie ze względu na gotowość prezydenta Jelcyna do takich gestów, jak choćby przekazanie dokumentów katyńskich do Polski. Niestety ta koniunktora skończyła się szybko i sprawa została zamieciona pod dywan. Ani w okresie rządów prezydenta Wałęsy, ani prezydenta Kwaśniewskiego, ani prezydenta Kaczyńskiego władze polskie nie przypominały o tej sprawie nad czym bardzo ubolewam. Natomiast na poziomie obywatelskim na pewno nie ja jeden, inne osoby także próbowały się o te dokumenty upominać. jeszcze w „Życiu” Tomasza Wołka pisałem o tym w swoich tekstach także jako członek rady archiwalnej przy Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych. Znajdowałem zresztą w tej sprawie zrozumienie ze strony dyrektora NDAP dr Sławomira Radonia, ale to można załatwić tylko na poziomie państwowym. Chyba zabrakło determinacji polskim władzom o odwrócenie tego aktu niczym nieuzasadnionej grabieży.

Czy myśli Pan Profesor, że tego rodzaju żądania są realne politycznie?

W tym momencie to jest absolutnie nierealne. Natomiast jeśli teraz byśmy się z tym zgłosili publicznie, to sprawa mogłaby pójść na przód. Sprawa, która będzie miała bardzo negatywne konsekwencje dla image'u Rosji, który buduje Putin. Zepsuło by to propagandową ofensywę, którą w tej chwili Putin prowadzi i zepsułoby to całe święto Putinowi, który jest oczywiście głównym bohaterem 1 września 2009 roku. A tak stałby się słusznie głównym oskarżonym w dniu tego święta, jako reprezentant państwa, które nie chce uznać swoich przestępstw jakich namacalnym dowodem jest skarb narodowy zagrabiony we wrześniu 1939 roku przez Armię Czerwoną.

Co dokładnie zagrabili czerwonoarmiści przez ?

Zasadniczy trzon tych materiałów stanowią dokumenty II Oddziału Sztabu Generalnego, czyli wywiadu wojskowego okresu II RP. One były ewakuowane kiedy Niemcy zbliżali się do Warszawy na Wschód, konkretnie do Kostopola w rejonie rówieńskim. Tam odnalazł je i lojalnie przekazał kolegom z NKWD Józef Goldberg, znany później pod nazwiskiem Jacek Różański. Od tego właśnie zaczęła się jego wielka kariera w późniejszym Urzędzie Bezpieczeństwa, od tej „nieocenionej zasługi” oddanej towarzyszom z NKDW.

Oprócz tego największego oddziału archiwalnego obejmującego ponad pięć tysięcy jednostek (jednostka archiwalna to jest od jednej do kilkunastu teczek, więc można to przeliczyć, że to jest kilkanaście tysięcy teczek samego wywiadu), mamy tam także takie zespoły jak Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego (194 jednostki), Komenda Główna Policji Państwowej (232 jednostki), okręgi wojskowe (133 jednostki), materiały polskich organizacji niepodległościowych – Związek Walki Czynnej, Strzelec, Legiony, w tym całe archiwum Pierwszej Brygady, archiwum Polskiej Organizacji Wojskowej - właściwie kompletne.

Archiwa tych polskich organizacji niepodległościowych razem liczą 2337 jednostek archiwalnych. Osobno mamy polskie organizacje polityczne z czasów I wojny Światowej (484 jednostki), jeśli kogoś to interesuje KPP (23 jednostki), polskie poselstwa i konsulaty, Sejm Rzeczpospolitej polskiej, komisje wyborcze do sejmu i senatu, są też szczątkowe zespoły na przykład Rady Ministrów, poszczególnych ministerstw, a nawet Kancelarii Prymasa Polski. Krótko mówiąc historia II Rzeczpospolitej, historia polskiego czynu niepodległościowego poprzedzającego jej odbudowanie jest bez tych materiałów nie do napisania.

Kto dokładnie rabował?

To nie były jakieś wielkie szarże, ale z całą pewnością archiwum II Oddziału musiało interesować wierchuszkę sowieckiego aparatu bezpieczeństwa, czyli ówcześnie Berię, Mierkułowa, Adakumowa – tych ludzi, którzy stali na czele służb, to oczywiście dla nich był cenny skarb.

Gdzie to wszystko się obecnie znajduje?

Te materiały zostały złożone w tak zwanym „Trofiejnym Archiwie” w Moskwie, gdzie od początku lat 90. zaczęły być udostępniane w przybudówce przy ulicy Wyborskiej pod nazwą Centrum Przechowywania Historyczno Dokumentalnych Kolekcji. Miałem z nich okazję korzystać w 1995 roku, w okresie jeszcze trwającej - nazwijmy to tak - „odwilży”.

Czyli te dokumenty były dostępne?

Tak, one były dla polskich historyków dostępne, zresztą ich część była kserowana przez grupę historyków polskich. Ale to była tylko część tych materiałów. Niestety po 1995 roku wszystkie te zbiory zostały włączone do zasobu Rosyjskiego Państwowego Archiwum Wojskowego przy ulicy Admirała Makarowa. To dokładnie budynek obok, tylko wejście jest od innej strony. Tym samym rosyjskie władze archiwalne zalegalizowały tę grabież. Od tej pory polskie dokumenty już nie są wydzielone w osobnym „Archiwum Trofiejnym”, czyli zdobycznym, tylko stanowią najzwyczajniej część archiwum państwowego razem z wieloma kolekcjami zagrabionymi w całej Europie.

Co Pan Profesor ma na myśli?

Najpierw Niemcy podbili większość Europy a potem Związek Sowiecki podbił część Niemiec. Także mamy tam archiwum Gestapo, Archiwum Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, NSDAP, zarządu obozu w Oświęcimiu – prawie komplet, jest tam archiwum Rosenberga – w tym właściwie zebrane na zlecenie głównego nazistowskiego ideologa materiały dotyczące masonerii i organizacji żydowskich z całej Europy. Największe archiwum masońskie jest właśnie w Moskwie. Ja tam w czytelni przy ulicy Wyborskiej siedziałem głównie z historykami żydowskimi, którzy studiowali zapewne dzieje rozmaitych organizacji żydowskich z całej Europy. To rzecz jasna zrabowali Niemcy, a im z kolei zabrali to Sowieci. Dla obecności polskich zasobów w tym archiwum nie ma żadnego uzasadnienia poza prawem najlepszego sojusznika Hitlera – tak bym to określił.

Czyli te dokumenty w latach 1992-95 były dostępne wszystkie? Czyi dziś dostęp do tych materiałów jest możliwy?

Nie potrafię powiedzieć czy wszystkie, ale były dostępne. Była życzliwa obsługa w archiwum. Natomiast te dokumenty po 1995 roku nadal były dostępne, ale zostały zarejestrowane już jako rosyjskie, dostęp do nich był ograniczony, ale był. W ostatnim okresie nie korzystałem z tych archiwów więc nie wiem, czy nadal można z nich w jakiś sposób skorzystać. Niemniej, nie załatwia to sprawy.

Czy ktoś próbował oszacować wartość tego majątku?

(Śmiech) To jest nie do zrobienia. Jak oceni pan chyba najbardziej dramatyczny i także chyba najpiękniejszy list Piłsudskiego, napisany tuż przed akcją pod Bezdanami, gdzie Piłsudski spisuje coś w rodzaju swojego testamentu duchowego?

Można zatem powiedzieć, że to materiały bezcenne.

Oczywiście, że tak. Dokumentacja polskiego czynu niepodległościowego sprzed pierwszej wojny światowej nie ma żadnej wartości politycznej, żeby można nią było szantażować kogoś, tak jak to czyni obecnie Służba Wywiadu Zagranicznego przy pomocy zbioru II oddziału wywiadowczego polskiego sztabu generalnego. Te dokumenty są porostu bezcennym skarbem polskiej historii i kultury.

Jaki zatem Rosjanie mają interes polityczny, by przechowywać te dokumenty w swoich zbiorach?

Jeden. Gdyby sprawa została nagłośniona, Rosjanie musieliby się przyznać, że dla września 1939 roku nie ma żadnego usprawiedliwienia. Nie ma usprawiedliwienia dla napaści Armii Czerwonej na Polskę. Zagarnięcie tych archiwów to nie była „pomoc dla narodu ukraińskiego, czy narodu białoruskiego” – jak argumentowano. Najkrócej – to wspólnictwo z Hitlerem zaowocowało między innymi takimi przestępstwami. Kiedy Pani Natalia Narocznicka czy inni dyspozycyjni wobec władz propagandyści mówią o tym, że Polaków pod Katyniem zamordowali Niemcy, to się nad prochem zmarłych musimy o to spierać. Ale kiedy ogromna ilość dokumentów fizycznie jest w Moskwie i wiadomo jak się tam znalazły – przecież nie Polacy go tam wysłali, nie jest to dar narodu polskiego dla narodu rosyjskiego – to nie da się obalić tezy, że w Polsce została dokonana kradzież i dokonało się przestępstwo, które nie ma żadnej paraleli, jak sugeruje Putin, w rzekomych zbrodniach polskich na Rosji. Pytam się gdzie są skarby kultury rosyjskiej zrabowane przez Polaków w napaści na Rosję w XX wieku?"



Rozmawiał Jakub Lubelski.


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Sob Wrz 05, 2009 10:11 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pią Wrz 04, 2009 12:00 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Nie przyjechali główni sojusznicy Polski z tamtego okresu. Zabrakło nie tylko prezydenta Baracka Obamy, ale także Gordona Browna i Nicolasa Sarkozy'ego. Głównym bohaterem uroczystości na Westerplatte stał się premier Władimir Putin.
Po prostu przyjechali ci, którzy mogli sobie jakąś gęś upiec. Putin upiekł nawet prosię.
A cenne archiwa jak widać mają (wyłącznie dla siebie) 'sami swoi': starsze - Putin, nowsze - Bondaryk.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Krzysiek
Weteran Forum


Dołączył: 20 Sie 2009
Posty: 240

PostWysłany: Sob Wrz 05, 2009 2:56 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Prof. Krasnodębski z całej tej pierwszowrześniowej pompy wychwycił groźny sygnał dla Polski:
Putin mówił o ważnej rzeczy, którą pomijano w komentarzach do słów pisanych i mówionych rosyjskiego premiera. Mówił o Wielkiej Europie, różniącej się jednak od Unii Europejskiej ufundowanej na porozumieniu francusko-niemieckim. Wielka Europa Putina opiera się na porozumieniu niemiecko-rosyjskim. Dlaczego nikt nie dopytuje go, jaką rolę i jakie miejsce w takiej Wielkiej Europie przeznacza dla Polski?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Wrz 05, 2009 10:05 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090904&typ=my&id=my12.txt

NASZ DZIENNIK Piątek, 4 września 2009, Nr 207 (3526)

"Spór o wojnę i nowy ład polityczny w Europie

Obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej w Gdańsku odbyły się w gorącej atmosferze sporów politycznych. Polacy ze zdumieniem wysłuchali przemówienia Władimira Putina, którego głównym celem było pokazanie, że Rosja jest krajem najbardziej zasłużonym w pokonaniu Niemiec hitlerowskich. Krajem, który popełniał błędy, ale nie większe niż inne państwa europejskie. Ta współczesna polityka historyczna Rosji ma być podstawą do wyznaczania nowych celów geostrategicznych państwa rosyjskiego.

Cieniem na obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej położyło się ogłoszenie przez rosyjską Służbę Wywiadu Zagranicznego szokującej publikacji, rzekomo ujawniającej proniemiecką politykę polskiego rządu w latach 1935-1939. Autorem książki jest emerytowany generał rosyjskiego wywiadu Lew Sockow, a nie jakiś zawodowy historyk czy instytucja badawcza. Zdaniem historyków, publikacja ta nie przedstawia nowych dokumentów, lecz w tendencyjny sposób interpretuje fakty, stanowiąc atak propagandowy na Polskę. Celem Rosjan jest zrelatywizowanie winy, jaką ponosi rząd sowiecki za wybuch II wojny światowej. Pakt Ribbentrop - Mołotow miał jakoby swój odpowiednik w polsko-niemieckim pakcie o nieagresji z 1934 roku, agresja sowiecka z 17 września 1939 roku jest porównywana do zajęcia przez Polskę Zaolzia z 1938 roku, mord katyński do śmierci jeńców sowieckich wojny 1920 roku. Do tego doszły oskarżenia o agenturalne powiązania ministra Józefa Becka itp. Skala różnorakich pomówień i ataków była ogromna, aż do medialnych oskarżeń Polski o wywołanie II wojny światowej - wszak nie zgodziliśmy się na oddanie Gdańska i korytarza.

Nowa (stara) wizja historii
Wystąpienie Władimira Putina miało nieco łagodniejszy charakter, a poprzedzone zostało listem do Polaków wydrukowanym na łamach "Gazety Wyborczej". Złagodzenie agresywnego tonu wyrażanego przez różne czynniki medialne i rządowe nie zmieniło jednego podstawowego celu: pokazania Rosji jako kraju, który ma największe zasługi w pokonaniu Niemiec hitlerowskich. Kraju, który popełniał błędy, ale nie większe niż inne państwa europejskie. Ta współczesna polityka historyczna Rosji ma być podstawą do wyznaczania nowych celów geostrategicznych państwa rosyjskiego. Ta nowa (stara) wizja historii prezentowana przez Moskwę bardzo mocno była widoczna już podczas moskiewskich obchodów 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Przypomnijmy sobie, jak Rosjanie zmarginalizowali wówczas Polskę w osobie prezydenta Kwaśniewskiego. Władimir Putin w swej gdańskiej mowie o historii nawiązywał do współczesnej współpracy rosyjsko-niemieckiej. Nazwał nawet niesprawiedliwością postanowienia traktatu wersalskiego wobec Niemiec. Wpisał się w ten sposób w retorykę haseł niemieckich z okresu międzywojennego jednoznacznie odrzucających "dyktat wersalski".

Czy Polska odpowie na ataki?
Wydaje się, że adekwatną odpowiedzią będą zapowiadane publikacje Instytutu Pamięci Narodowej, który poprzez wydawnictwa źródłowe na poziomie naukowym jest w stanie wykazać zaistniałe przekłamania i manipulacje. I tak ujawnia się tutaj ogromna różnica cywilizacyjna między Warszawą a Moskwą. W Moskwie publikacje historyczne wydają służby specjalne, w Polsce wyspecjalizowana, naukowa placówka badawcza. W Rosji bowiem historii nigdy nie traktowano jako dziedziny mającej na celu poznanie prawdy, lecz jako narzędzie do prowadzenia bieżącej gry politycznej. To, co ukazało się niedawno w Moskwie, było więc czymś w rodzaju "artyleryjskiego przygotowania" dla gdańskiego wystąpienia Władimira Putina. W takim rozumieniu mniej dziwi absurdalność zarzutów idących zza wschodniej granicy. W tym sporze cywilizacyjnym nie wolno nam zejść z prawdziwościowego podejścia do historii. Dlatego należy odrzucić retorykę niektórych polityków mówiących o różnorakich "narracjach historycznych" i o prawie każdego państwa do "własnej prawdy historycznej". Prawda jest bowiem jedna, niezależna od punktów widzenia, intersubiektywnie weryfikowalna w swobodnej naukowej dyskusji.

Amerykanie wycofują się z Europy
Zastanawiający jest również brak prezydenta Baracka Obamy na gdańskich obchodach wybuchu II wojny światowej. Wydaje się, że Waszyngton w ten sposób jasno dał do zrozumienia, że Polska nie odgrywa w jego polityce ważnej roli. Zatem marzenia naszych polityków o tym, że udział Polaków w wojnie irackiej będzie związany z realną, długoletnią wdzięcznością Ameryki można włożyć między bajki. Amerykanie mogą w tym regionie świata zawierać taktyczne sojusze i należy maksymalnie wykorzystać moment, gdy z nami zawierają jakiś układ i maksymalnie żądać zapłaty, nie czekając na wdzięczność w przyszłości.
Nieobecność Baracka Obamy może mówić jeszcze coś więcej: to chęć wycofania się USA z Europy. Świadczyć o tym może chociażby rezygnacja Obamy z obchodów 20-lecia obalenia muru berlińskiego w Niemczech. Jeśli owa symboliczna nieobecność Obamy ma rzeczywiste podstawy w celach amerykańskiej polityki, możemy mieć do czynienia nie tyle z powrotem Waszyngtonu do polityki izolacjonizmu, ile do pozostawienia Europy pod wpływem wielkich graczy (Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Rosji) oraz marginalizowania krajów słabszych, takich jak Polska.

Wnioski na przyszłość
Podsumowując dość smutne konstatacje dotyczące obchodów wrześniowej rocznicy, można jednak wysnuć kilka pozytywnych refleksji.
Po pierwsze, polsko-rosyjski spór historyczny bardziej odbił się echem w światowej opinii publicznej, co mimo bardzo słabego echa tak znaczącej rocznicy w mediach światowych bardziej uświadomi niektórym, kiedy zaczęła się II wojna światowa (tzn. od ataku Niemiec na Polskę w 1939 roku).
Po drugie, ataki na nasz kraj mogą zwiększyć zainteresowanie Polaków historią, powinny zmobilizować nauczycieli historii do poświęcania większej uwagi najnowszym dziejom naszego Narodu. Wreszcie być może (co niestety jest najbardziej wątpliwe) doprowadzą do opamiętania reformatorów polskiej oświaty, by zaprzestali marginalizowania nauczania historii - przedmiotu tak kluczowego dla budowania tożsamości narodowej naszego społeczeństwa."
Prof. Mieczysław Ryba
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Wrz 05, 2009 10:09 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090905&typ=my&id=my14.txt

NASZ DZIENNIK Sobota-Niedziela, 5-6 września 2009, Nr 208 (3527)

" Europejskie imperium to horror dla Polski


Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz uniwersytetu w Bremie, rozmawia Mariusz Bober

Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z wystąpienia premiera Rosji na Westerplatte?
- Pierwszy wniosek jest taki, że teraz już tylko kompletny bałwan może w Polsce mówić, że historia nie ma znaczenia, że inne kraje nie uprawiają polityki historycznej. W przypadku Rosji okazało się nawet, iż tę politykę - a w tym wypadku wręcz propagandę - uprawia tamtejszy wywiad zagraniczny.

W dodatku wytycza chyba kierunki nauczania historii...
- Wszystko na to wskazuje. Dlatego widać dziś już dobitnie, jak istotna jest pamięć o historii, w tym historii II wojny światowej. Dotyczy to także innych krajów. Czytałem już dość ironiczne komentarze w mediach zagranicznych dotyczące obchodów w Polsce. Były one także sprawdzianem polityki obecnego rządu. Obejmując władzę, Donald Tusk zapowiadał bowiem inne relacje z sąsiadami, zmianę polityki zagranicznej na...

...politykę miłości...
- Głównie wobec Niemiec. Efektem tego jest jednak powstała w tym kraju fundacja budująca Centrum przeciwko Wypędzeniom, choć tak mocno sprzeciwiał się jego utworzeniu Władysław Bartoszewski. Widać więc, że nie my wygraliśmy starcie, także z polityką niemiecką. Przecież kanclerz Angela Merkel powiedziała niedawno, iż wypędzenie jest niezbywalną częścią tożsamości niemieckiej. Być może chwilowo poprawiły się relacje obecnego rządu z Rosją, tylko trzeba postawić pytanie, jakie będą tego długofalowe skutki. Obchody na Westerplatte miały pokazać poprawną, "właściwie" - według obecnego rządu - rozumianą politykę pamięci historycznej. Donaldowi Tuskowi się wydawało, że data 1 września i to tragiczne wydarzenie - II wojna światowa - jest czymś niepodważalnym. Tymczasem wybuchły ogromne kontrowersje. Chyba dopiero po tych uroczystościach Polacy uświadomią sobie, jak poważne różnice w interpretacji przeszłości występują między narodami. Gdy spojrzeć na wyniki ankiet na temat wojny publikowane ostatnio w mediach, widać, że Polacy zachowują jednoznaczną ocenę tych wydarzeń, w której jasne jest, kto był ofiarą, a kto agresorem i sprawcą zbrodni. Całkiem inaczej to wygląda za granicą. Dla wielu zachodnich komentatorów wizja historii przedstawiona przez Putina jest niestety łatwiejsza do zaakceptowania niż wersja Polski! Tymczasem rząd Tuska zorganizował Władimirowi Putinowi na Westerplatte wielkie przedstawienie, zapewnił mu scenę, doborowe towarzystwo i audytorium. Dobrze, że prezydent Lech Kaczyński tak wyraźnie potępił totalitaryzm a także imperializm, co było aluzją do rosyjskiej agresji na Gruzję, i przestrzegł, że nie można opierać konstrukcji Europy tylko na dwóch państwach, itd. Była to reakcja na artykuł Władimira Putina w "Gazecie Wyborczej", w którym pisał on o "Wielkiej Europie".

Jak Pan rozumie te słowa? Niektórzy komentatorzy są zszokowani tą wypowiedzią, obawiając się kolejnego wielkiego sojuszu niemiecko-rosyjskiego ponad głowami mniejszych państw.
- Taki strategiczny sojusz już istnieje. Relacje niemiecko-rosyjskie są coraz ważniejsze dla obu krajów. Niemieckie firmy wchodzą do Rosji. Charakterystyczne jest przy tym, że w tych relacjach dwustronnych nie ma mowy o pojednaniu, wybaczaniu itd. Nikt w Niemczech np. nie pyta Putina o zachowanie Armii Czerwonej po jej wkroczeniu do Prus Wschodnich. A przy tym z powodu kryzysu światowego nasz region traci na znaczeniu. Więc w tych umowach rosyjsko-niemieckich będziemy najwyżej "partnerem-juniorem".

Jednak kontekst wypowiedzi premiera Rosji wskazuje raczej na chęć budowania jakiegoś wielkiego "organizmu". Mówił on, że nie da się stworzyć wspólnego systemu bezpieczeństwa bez jego kraju.
- Można przyjąć interpretację łagodną, że chodzi o pomysł Michaiła Gorbaczowa dotyczący budowy "Wspólnego Domu Europa". Zresztą takie wątki pojawiały się także w przemówieniu Donalda Tuska, gdy mówił, iż nowy ład powinniśmy budować nie tylko w oparciu o Europę, ale także o Rosję, Ukrainę i Białoruś. Można więc to zrozumieć jako pewną formę partnerstwa z Rosją. Trudno bowiem uznać, że Rosja stanie się kiedyś członkiem Unii Europejskiej. Można to jednak odczytać w inny sposób: "Wielką Europę" jako wielkie mocarstwo, jak kiedyś "Wielkie Niemcy" czy "Wielka Rosja". Teraz zaś "Wielka Europa" oparta jest na związku tych dwóch państw. Takie idee rzeczywiście pojawiają się w obu krajach, podobnie jak aspiracje do odgrywania roli światowej potęgi. Aby osiągnąć taką pozycję, Niemcy potrzebują takiego partnera jak Rosja z jej surowcami, obszarem, pieniędzmi itd. Unia dokonałaby w zamian transferu technologii. Pomysły takie nawiązują do XIX-wiecznego modelu współpracy, gdy elity w Rosji były niemieckie.

W tej sytuacji powstaje pytanie o miejsce i rolę Polski w tej koncepcji geopolitycznej.
- Wizja takiego "europejskiego imperium", do którego aspirują Niemcy mające być przeciwwagą dla USA czy Chin, jest horrorem dla Polski. Europa nie byłaby bowiem wtedy związkiem równorzędnych państw. Nie powiedziano także, co stałoby się z krajami "pomiędzy" UE a Rosją, czyli Ukrainą i Białorusią.

Na Westerplatte często padało z ust niemal wszystkich przywódców słowo "pojednanie". Jednak widać, że każdy inaczej je rozumie, a zwłaszcza premier Rosji.
- Na Westerplatte padało też często kilka innych słów, m.in. "prawda". Gdybyśmy potraktowali to dosłownie, można by uznać, że między wszystkimi przywódcami panowała zgoda. Mówiono przecież także o "pokoju" i o tym, jaką tragedią była II wojna światowa. Często podkreślano, że pamięć o niej ma pomóc uniknąć powtórzenia takich błędów w przyszłości. Trudno się z tym nie zgodzić. Problem w tym, że jeśli zaczniemy dokładnie analizować zaprezentowane poglądy i pytać o różne szczegóły, ujawnią się wówczas ogromne różnice wywołujące ogromne emocje. "Prawda" okazuje się bardzo różna. To, co premier Putin uznaje za prawdę, nie jest nią w oczach Polaków ani w świetle dokumentów. Chyba podobnie jest z pojednaniem. Słowo to zostało włączone do nowego słownika politycznego i nabrało innego niż potoczne znaczenia. Jeśli bowiem rozumiemy je tak, że nie chcemy więcej wojny i nie mamy wrogich zamiarów, to myślę, iż w tym sensie jesteśmy pojednani z Niemcami. Dlatego przemówienie Angeli Merkel nie wniosło już niczego nowego. A tymczasem nadal występują między nami poważne różnice, a nawet rosną, np. w sprawie roszczeń niemieckich przesiedleńców. Natomiast jeśli chodzi o nasze relacje z Rosją, nie doszło w ogóle do zbliżenia stanowisk.

Choć zarówno premier Donald Tusk, jak i prezydent Lech Kaczyński deklarowali wolę porozumienia w sprawie najbardziej drażliwych kwestii. Prezydent nawet uznał za błąd zajęcie Zaolzia w 1938 roku...
- I słusznie wspomniał o Zaolziu, mówiąc o "grzechu". Ale jednocześnie mówił o poszanowaniu zasady integralności terytorialnej. Jego przemówienie jako jedyne odnosiło się do realiów politycznych i miało treść polityczną, nie było banalne, artykułowało problemy współczesności. Prezydent sprzeciwił się np. zrównaniu jeńców sowieckich - ofiar m.in. zarazy szalejącej wówczas w Europie, z polskimi ofiarami jednego z najgorszych mordów politycznych, jaki znamy. Jednak w przemówieniu Putina nie padło słowo "Katyń".

W przemówieniu Lecha Kaczyńskiego widoczna była polemika z wcześniejszymi oskarżeniami rosyjskimi...
- Z kolei Putin powtórzył rosyjskie oskarżenia wobec Polski o zmowę z nazistami w latach 1934-1938. W taki sposób próbował "podzielić" odpowiedzialność za rozpętanie II wojny światowej, co na pewno ucieszyło Niemców. Trzeba więc na to odpowiedzieć, że Polska nigdy nie zawarła z Niemcami umowy o rozbiorze Rosji. Warto też zauważyć, iż obecny premier Putin był agentem KGB w Niemczech. Podczas wojny i po jej zakończeniu Polacy byli mordowani przez poprzedniczkę tej organizacji - NKWD. Rozumiem, że trzeba rozmawiać z przywódcami Rosji, ale czy obchody rozpętania II wojny światowej to była dobra okazja do takich rozmów?

Rozmów jako debat historycznych?
- Pomysł zaproszenia premiera Rosji na obchody 70. rocznicy wybuchu wojny, gdy nie było żadnej wspólnej płaszczyzny wypracowanej wcześniej np. przez historyków z obu stron, nie był szczęśliwy.

Słowa Putina o traktacie wersalskim były chyba tego najlepszym przykładem?
- Te słowa były bardzo niebezpieczne. Przecież w Niemczech właśnie ten układ, który przyniósł nam wolność, uważa się za przyczynę wybuchu II wojny światowej.

Właśnie, czy w ten sposób Władimir Putin nie przeniósł sprytnie odpowiedzialności za rozpętanie wojny z paktu Ribbentrop - Mołotow na traktat wersalski?
- W dyskusji na temat przyczyn wybuchu wojny istotne jest, który punkt uważa się za przełomowy. Putin uznał, że był nim traktat wersalski, kończący przecież ostatecznie I wojnę światową. Podczas gdy prezydent Lech Kaczyński wskazywał, iż dzięki temu traktatowi Polska i inne kraje Europy Środkowowschodniej odzyskały wolność, rosyjski premier mówił, że układ ten poniżył Niemcy. Warto tu dodać, iż traktat wersalski został zawarty także dzięki udziałowi Stanów Zjednoczonych Ameryki, które także w II wojnie światowej niosły Europie wolność. Tymczasem jest uderzające, że na obchody na Westerplatte nie przyjechał żaden wyższy rangą przywódca krajów zachodnich, sojuszników Polski podczas II wojny światowej...

...zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych...
- Niestety słychać już głosy, że obecna administracja USA chce na stałe wycofać się z Europy. Zmienia się układ sił na świecie na naszą niekorzyść. Jakąś szansą dla nas mogłaby być teraz zmiana rządu w Wielkiej Brytanii, gdyby do władzy doszli tamtejsi konserwatyści, choć nie byłby to łatwy partner. Ktoś stwierdził wprost, podsumowując obchody na Westerplatte, iż przyjechali na nie wrogowie, a nie sojusznicy i jest w tym trochę racji. Dlatego uważam, że te obchody obnażyły słabość polityki obecnego rządu i słabnącą pozycję naszego kraju na arenie międzynarodowej. Miłe i grzeczne słowa, które padły też na Westerplatte z ust niektórych przywódców, tego nie zmienią. Uroczystości pokazały również, jak ogromny zwrot przeszła polska polityka w ciągu ostatnich dwóch lat.

Putin starał się sprawiać dobre wrażenie podczas wizyty w Polsce. Deklarował dostawę nośników energii, otwarcie archiwów rosyjskich, asystował przy podpisaniu umowy o wznowieniu żeglugi na Zalewie Wiślanym. To był gest propagandowy na użytek zagranicy czy notowań rządu Tuska?
- Być może chciał nam osłodzić w ten sposób swoją wizytę. Zresztą umowa dotycząca żeglugi na Zalewie Wiślanym była już wcześniej wynegocjowana. Są to ważne, ale jednak drobne rzeczy, zwłaszcza że polscy historycy są jednak sceptyczni w sprawie obietnic otwarcia rosyjskich archiwów. Trudno przewidzieć, czy przełożą się one na konkrety. Może będzie tak, jak z zapowiadanym dwa lata temu wznowieniem festiwalu pieśni rosyjskich w Polsce... To miał być efekt pierwszej wizyty Tuska w Moskwie, dotychczas pomysł ten nie został zrealizowany. Natomiast wydaje się, że rzeczywiście Donald Tusk zyskał nowego przyjaciela. W wypowiedziach Putina wielokrotnie pojawiała się pozytywna ocena polityki obecnego polskiego rządu, Rosjanom zależy raczej na wspieraniu go.

Dziękuję za rozmowę. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Wrz 05, 2009 10:13 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090905&typ=my&id=my18.txt

NASZ DZIENNIK Sobota-Niedziela, 5-6 września 2009, Nr 208 (3527)

To był policzek dla Polski

Z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawcą historii stosunków polsko-rosyjskich, kierownikiem Pracowni Dziejów Rosji i ZSRR w Instytucie Historii Polskiej Akademii Nauk, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana", rozmawia Mariusz Bober

Jak ocenia Pan wystąpienie premiera Rosji na obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej? Rząd Donalda Tuska przedstawia wizytę Władimira Putina jako swój sukces.
- Przemówienie Putina zawierało w istocie wszystkie istotne elementy imperialnej polityki Rosji, dopasowane po mistrzowsku do chwili i sytuacji, w której mówił. A mówił on tym razem ponad głowami Polaków do Niemców i do Rosjan. Najważniejszym elementem politycznym przemówienia było - podobnie jak w opublikowanym wcześniej "Liście do narodu polskiego" - przypomnienie traktatu wersalskiego jako głównego winowajcy rozpętania II wojny światowej. Jednak w przemówieniu jeszcze mocniej zabrzmiało stwierdzenie, że główną "zbrodnią" tego traktatu było poniżenie "wielkiego narodu niemieckiego". Zdaniem Putina, właśnie to stało się przyczyną wybuchu II wojny światowej. Przypomnę więc, że właśnie do takiej propagandy odwoływał się Adolf Hitler. Nie chcę tu porównywać do niego premiera Putina czy kogokolwiek w dzisiejszych Niemczech. Chodzi mi o to, że odwołanie do takiej argumentacji w ujęciu rosyjskiego premiera ma jeden wyraźny cel: przekonać Niemców, że Rosja pod jego rządami jest najlepszym partnerem dla wielkich Niemiec i wspólnie z nimi ubolewa nad okresem, gdy zostały one pozbawione wielkości przez "złowrogie siły" zachodnie i "małe państwa", które dzięki tym siłom powstały, jak np. Polska. Premier Rosji chce je w ten sposób przekonać, że znów jest szansa, by "Wielkie Niemcy" i "Wielka Rosja" stały ramię przy ramieniu, decydując o przyszłości całej Europy. To był niesłychanie mocny, szokujący i błyskotliwy jednocześnie akcent przemówienia Władimira Putina. Dla nas jest to też o tyle interesujące, że dotąd pojawiały się w Polsce obawy o możliwość niemieckich rewindykacji majątkowych w granicach z 1937 roku. Premier Rosji w mało zawoalowany sposób zachęca tymczasem środowiska ekstremistyczne w Niemczech, by upomniały się o znacznie więcej - o te obszary, które Rzesza utraciła jeszcze w wyniku traktatu wersalskiego: o Wielkopolskę, o "korytarz" pomorski... Przecież to utrata tych terytoriów była uznana przez Niemcy przed II wojną za istotę naruszenia ich "wielkości" i "godności" narodowej.

Premier Putin odniósł się w ten sposób także do słów dotyczących traktatu wersalskiego przemawiającego wcześniej prezydenta Lecha Kaczyńskiego...
- Drugim akcentem była właśnie polemika wobec prezydenta Kaczyńskiego, który wezwał do oparcia pojednania w Europie na prawdzie historycznej. Tu właśnie Putin podjął polemikę z sugestią, że Rosja miała pod tym względem jakieś grzechy na sumieniu. Wpisał tę polemikę w kontekst niezmiernie ważny dla relacji rosyjsko-niemieckich i dla samych Rosjan. Zrobił to także po to, by pokazać Polakom, gdzie jest nasze miejsce. Stwierdzenie premiera Rosji, że to "jego kraj", jak się wyraził ("maja strana" - nie wiadomo: ZSRS czy Rosja), zdecydował o tym, że mur berliński został zburzony. Mistrzostwo tego sformułowania polega na tym, że znów jest adresowane do Niemców ponad głowami Polaków. W ten sposób Putin mówi im: "Widzicie, to my daliśmy wam wolność i zjednoczenie, my, Rosjanie, i nikt poza nami - i wami - nie liczy się tutaj". Powiedzenie w Gdańsku, tak blisko stoczni gdańskiej, że zburzenie muru berlińskiego było wyłącznie skutkiem decyzji Moskwy i od niczego więcej nie zależało, że nie miało żadnego związku z tradycją walki z komunizmem, z oporem, którego symbolem jest "Solidarność" i sierpień 1980 r., było świadomie wymierzonym policzkiem polskiej opinii publicznej, gospodarzowi, czyli premierowi Tuskowi, oraz Lechowi Kaczyńskiemu jako jednemu z najważniejszych działaczy opozycji i strajków sierpniowych w Gdańsku w 1980 roku. Dlatego nie mogę inaczej określić wystąpienia szefa rosyjskiego rządu niż jako swoisty majstersztyk polityczno-propagandowy. Poprzez niego Putin chciał pokazać, że w Europie Wschodniej są tylko dwaj wielcy gracze: Rosja i Niemcy. W tej perspektywie Polska nie istnieje jako podmiot polityczny. I to właśnie w istocie zdecydował się powiedzieć premier Putin w Polsce, na Westerplatte, 1 września. Dla mnie to są najistotniejsze fragmenty jego przemówienia.

A słowa o pakcie Ribbentrop - Mołotow jako błędzie?
- Sam Putin powiedział, że już wcześniej skrytykował ten pakt sowiecki Zjazd Deputowanych Ludowych, i to wystarczy. Jego Rosja już tego nie zrobi. Powtarzał to wcześniej setki razy. Dlatego, moim zdaniem, nie jest to nic nowego. Nowe, a raczej nie tyle nowe, ile ważne, są tylko wskazane wcześniej dwa fragmenty.

Premier Rosji nie wykorzystał więc obchodów 70. rocznicy II wojny światowej na Westerplatte do rozliczenia swojego kraju z tragiczną przeszłością? Nie wspomniał słowem o napaści na Polskę 17 września 1939 roku.
- Ależ oczywiście, że nie! Zresztą dlaczego miałby to zrobić? Aby zdobyć się na przeproszenie za sowieckie zbrodnie wobec nierosyjskich narodów, musiałby chyba zostać podmieniony przez inną osobę. Przecież cała jego polityka jest oparta na restauracji imperium rosyjskiego jako jedynego podmiotu politycznego w Europie Wschodniej, dla którego jedynym partnerem politycznym w tej części kontynentu są Niemcy. Tu nic się nie zmienia. On po prostu wykorzystał okazję, jaką były obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, do kontynuowania tej właśnie, konsekwentnie prowadzonej polityki. Osiągnął też wielki sukces, jakim było całkowite zamrożenie stosunków polsko-ukraińskich po skandalicznym tekście ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w sobotniej "Gazecie Wyborczej", w którym ten ostatni odciął się całkowicie od polityki wschodniej opartej na uznaniu znaczenia niepodległości Ukrainy, Białorusi i Litwy dla bezpieczeństwa Polski. Reakcją na to było zamieszanie wokół spotkania z Donaldem Tuskiem premier Julii Tymoszenko, której zdenerwowanie na Westerplatte było aż nadto widoczne.

Ostatecznie - jak twierdzą przedstawiciele rządu Polski i Ukrainy - doszło do rozmów, choć nie podano ich szczegółów.
- To ratowanie twarzy. Przede wszystkim przez polski rząd, do którego dotarło - za późno niestety - że został popełniony okropny błąd. Przypomnę, że takie spostponowanie Ukrainy i całej naszej aktywnej polityki wschodniej, jakiego dopuścił się minister Sikorski, skrytykowali nawet tacy zwolennicy obecnego rządu jak profesor Jerzy Pomianowski. Trzeba było na gwałt udawać (kiedy premier Tymoszenko, w oczywisty sposób obrażona, zadeklarowała, że nie spotka się z Tuskiem, tylko pojedzie do Libii), iż nic się nie stało - żeby choć na chwilę bodaj udała, że się spotkała z polskim premierem.

Jak odczytuje Pan wezwanie Putina do budowania bezpiecznego świata bez podziałów?
- Do Polaków premier Rosji mówi, że nie powinno być nowych linii podziałów między naszymi krajami. W jaki sposób? Aby nie było nic poza Polską i Rosją, czyli niezależnej Ukrainy, Białorusi i Litwy oraz Łotwy i Estonii, a także niezależnych od Moskwy republik kaukaskich. Według Kremla, ich ma po prostu nie być. Zdaniem Putina, właśnie wtedy stosunki z Polską będą dobre, gdy zarzucimy "mrzonki" o niepodległości tych krajów (minister Sikorski odcina się ochoczo od tych właśnie "mrzonek" we wspomnianym artykule). Jednak premier Putin konsekwentnie mówi coś, co o wiele bardziej go zobowiązuje niż słowa rzucone w Polsce - jest to mianowicie propozycja stale ponawiana pod adresem Niemiec. Można ją ująć w następujący sposób: nie ma żadnych istotnych granic między Rosją i Niemcami. To właśnie jest dla nas najważniejsza informacja z wypowiedzi Putina. Niestety, w tej zaprezentowanej wizji nie ma miejsca dla Polski.

To wymowny znak, jak bardzo w ostatnim czasie pogorszył się układ geopolityczny wokół naszego kraju. Dodatkowo na Westerplatte zwracała uwagę nieobecność jakiegokolwiek wysokiego rangą przedstawiciela władz USA...
- To konsekwencja dwóch czynników. Jeden - to wynik zlekceważenia szansy utrwalenia amerykańskiego zainteresowania naszym krajem, jaką dawało zawarcie szybkiego porozumienia w sprawie tarczy antyrakietowej w Polsce. To było możliwe jeszcze w 2007 roku. Rząd Donalda Tuska zdecydował się zwlekać i stawiać warunki obliczone na zerwanie tych negocjacji. Drugi czynnik, już niezależny od Polski, to wybór nowej administracji w USA, całkowicie odwracającej się od naszego regionu Europy. Jednak gdyby tu już była tarcza, to nawet Obama nie mógłby Polski zlekceważyć.

W naszej poprzedniej rozmowie powiedział Pan, że boi się, iż rząd Donalda Tuska będzie łączył rozmowy o przeszłości, o naszej historii, z problemami politycznymi i gospodarczymi. Tak właśnie się stało. Obaj premierzy rozmawiali m.in. o dostawach do Polski rosyjskiego gazu...
- I niestety, rozmawiano o dostawach na takich warunkach, jak chce Gazprom. Oczywiście warto spotykać się z Władimirem Putinem, by rozmawiać o sprawach politycznych i gospodarczych, które nas łączą, choć tak naprawdę w wielu aspektach dzielą. Pod tym względem rezygnacja przez obecny rząd z prowadzenia aktywnej polityki wschodniej nie przyniesie żadnych ustępstw ze strony Rosji. Bowiem Rosja nie wycofa się z żadnego istotnego strategicznie, a szkodliwego dla nas przedsięwzięcia, jak np. Gazociąg Północny (Nord Stream), czy strategii uzależniania całej Europy od dostaw gazu z Rosji. Moskwa nie wycofa się również z przedłużenia skrajnie dla nas niekorzystnej umowy gazowej z Gazpromem. Zmusza ona nas bowiem do zakupu większej ilości gazu, niż potrzebujemy, a przez to czyni bezsensownym szukanie alternatywnych dostaw surowca, czyli uniezależnienie od monopolu rosyjskiego. I o to właśnie Rosji Putina chodzi. Moskwa z tego nie zrezygnuje, nawet gdybyśmy naszą doktryną państwową uznali pogląd, że pakt Ribbentrop - Mołotow był dla nas błogosławieństwem.

A jak Pan ocenia podpisanie umowy pozwalającej na wznowienie przez Polskę żeglugi na Zalewie Wiślanym?
- Przypomnę, że to jednostronna decyzja Rosji sprawiła, że zamknięto polskim jednostkom dostęp do Cieśniny Pilawskiej i Morza Bałtyckiego z Zalewu Wiślanego. Mimo zawarcia umowy w sprawie wznowienia żeglugi taką samą jednostronną decyzją Rosja znowu może ją zamknąć, ponieważ jest to jej suwerenna decyzja na jej suwerennym terenie. Jedyną w tej sytuacji rozsądną decyzją, którą zaproponował poprzedni rząd, było przekopanie kanału w Mierzei Wiślanej na jej polskim odcinku. W ten sposób uniezależnilibyśmy się od rosyjskiego widzimisię. Ubolewam więc, że ten punkt sporny z Rosją nie został ostatecznie usunięty, tylko utrwalony poprzez podpisanie kolejnej umowy całkowicie uzależnionej od rosyjskiej łaski.

Mimo to rząd uważa to za "krok naprzód" w relacjach z Rosją, podobnie jak zapowiedź Putina otwarcia rosyjskich archiwów, choć - jak stwierdził - na zasadzie "wzajemności". Co to może oznaczać? Dostęp do jakich archiwów mogą chcieć Rosjanie?
- Ubolewam, że nikt z naszych władz nie odpowiedział od razu na Westerplatte na to szokująco bezczelne żądanie. Przed przyjazdem rosyjskiego premiera przypomniałem, że najcenniejsze i najtajniejsze archiwa polskie (całe niemal archiwum polskiego wywiadu wojskowego II Rzeczypospolitej) znajdują się w... Moskwie - zrabowane przez Armię Czerwoną, sojuszniczkę Wehrmachtu, we wrześniu 1939 roku. To są jedyne polskie archiwa, do których dostęp rosyjscy (niestety - tym bardziej - polscy) historycy mogą mieć ograniczony. Nie z winy Polski! Jak Rosja odda Polsce jej skarby archiwalne, to wtedy chętnie zagwarantujemy dostęp do nich rosyjskim historykom - tak jak mają oni ten dostęp całkowicie otwarty do polskich archiwów w naszym kraju.

Dziękuję za rozmowę. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Wrz 05, 2009 8:06 pm    Temat postu: Quo vadis Tusku? Ne znaju Vladimir Vladimirowicz. zaPutałsja Odpowiedz z cytatem

Z tego tekstu wynika, że Tusk to masochista, (chyba organizując spotkanie w Gdańsku mógł się do niego przygotować). Okazało się, że zapraszając Putina do Polski rozegrał ten mecz tak jakby dal sobie strzelić przynajmniej tuzin bramek na którymś ze swoich 'Orlików' nie zdobywając żadnej.
Ostatnia wypowiedź przytaczanego wywiadu z prof. A.Nowakiem jest dobrą tego ilustracją.
Cytat:
Mimo to rząd uważa to za "krok naprzód" w relacjach z Rosją, podobnie jak zapowiedź Putina otwarcia rosyjskich archiwów, choć - jak stwierdził - na zasadzie "wzajemności". Co to może oznaczać? Dostęp do jakich archiwów mogą chcieć Rosjanie?
- Ubolewam, że nikt z naszych władz nie odpowiedział od razu na Westerplatte na to szokująco bezczelne żądanie. Przed przyjazdem rosyjskiego premiera przypomniałem, że najcenniejsze i najtajniejsze archiwa polskie (całe niemal archiwum polskiego wywiadu wojskowego II Rzeczypospolitej) znajdują się w... Moskwie - zrabowane przez Armię Czerwoną, sojuszniczkę Wehrmachtu, we wrześniu 1939 roku. To są jedyne polskie archiwa, do których dostęp rosyjscy (niestety - tym bardziej - polscy) historycy mogą mieć ograniczony. Nie z winy Polski! Jak Rosja odda Polsce jej skarby archiwalne, to wtedy chętnie zagwarantujemy dostęp do nich rosyjskim historykom - tak jak mają oni ten dostęp całkowicie otwarty do polskich archiwów w naszym kraju.

A ten 'kork naprzód' to był start z krawędzi przepaści.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Wrz 07, 2009 5:23 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=17960

70. rocznica wyybuchu II wojny światowej - komentarz
prof. Mieczysław Ryba (2009-09-05)

Aktualności dnia

słuchaj
zapisz

http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2009/09/2009.09.05.akt01.mp3
http://www.radiomaryja.pl/download.php?file=2009.09.05.akt01&d=2009-09-05
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Konrad Turzyński
Moderator


Dołączył: 22 Wrz 2006
Posty: 580

PostWysłany: Nie Wrz 13, 2009 11:12 pm    Temat postu: Nie tylko horror, ale także paranoja Odpowiedz z cytatem

Nie tylko horror, ale także paranoja

Zdzisław Krasnodębski napisał:
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090905&typ=my&id=my14.txt

NASZ DZIENNIK Sobota-Niedziela, 5-6 września 2009, Nr 208 (3527)

" Europejskie imperium to horror dla Polski


Zob. jeszcze troszkę bardziej niedawny felieton niejakiego Kirkera, pt. "Europaranoja":

http://niepoprawni.pl/blog/13/europaranoja.

Można tam przeczytać (między innymi), że:

"Niektórzy do tej pory myślą, że UE wesprze liberalizację gospodarki w Polsce. Oni się grubo mylą. Więcej, nie wiem, jak można jednocześnie chwalić wolny rynek jako najlepszy mechanizm dystrybucji oraz opowiadać się za przynależnością Polski do UE. Ciężko o taki przypadek schizofrenii. Z drugiej strony mało jest na świecie tak antyrynkowych organizacji jak UE. Przecież to wszystko to zwykły międzynarodowy socjalizm. Użyć można mocniejszego określenia: to trockizm. […] Dotowane są różne podmioty gospodarcze, co już samo w sobie jest zaprzeczeniem idei wolnego rynku. W dodatku UE narzuca minimalne normy akcyz, podatków VAT czy ceł. […] Niektórzy do prorynkowych działań UE mogą zaliczać naciskanie na nasz kraj w sprawie stoczni. To była jednak forma protekcjonizmu. Niemcy i Francja chciały uchronić swoje państwowe zakłady w tej branży, które tam mocno drenują budżet. […] UE nie wypada inaczej określać niż eurokomuna. Mamy w niej do czynienia z centralnym planowaniem gospodarki. […] Ten pomnik pychy lewicy, parafrazując słowa Margaret Thatcher, prędzej sam zacznie niedomagać. Tak bowiem się kończy wszelki socjalizm: wali się pod własnym ciężarem. Do mitów należy równość państw w ZSRE. Tam pierwsze skrzypce grają Niemcy i Francja, wszystko zatem musi iść po ich myśli. UE służy do niczego innego, jak załatwiania przez nie własnych interesów. Mniej znaczni od niemiecko-francuskiego dominatu muszą się mu bezwzględnie podporządkować. Jednym z koronnych argumentów zwolenników wstąpienia do UE był strach przed Matuszką Rassiją. A czy ZSRE nas przed nim chroni. Gdyby Niemcy i Rosja umówiły się odnośnie tego, żeby nas podzielić między siebie, to nikt by im nie przeszkodził. Argument o rosyjskim niebezpieczeństwie jest zatem co najmniej niedorzeczny. Więcej, nie wiadomo, czym sama UE jest podszyta. Swojego czasu Władimir Bukowski wspominał, że to projekt realizowany przez rosyjskich agentów. Tak więc z deszczu pod rynnę... Co zatem powinna zrobić rozsądna władza w Polsce? Związek Socjalistycznych Republik Europejskich powinniśmy opuścić. Z obecności w nim nic dobrego nie wynika. Więcej, dostajemy ciągłe połajanki o braku postępów w budowie jedynego prawdziwego socjalistycznego ustroju. Tym bardziej trzeba tak poczynić."

UE to już nie jest Wspólny Rynek ani wolny rynek. Nigdy dosyć powtarzania za prof. Władimirem Bukowskim i za red. Stanisławem Michalkiewiczem, że UE to Związek Socjalistycznych Republik Europejskich. Przynależność do UE nie sprzyja ani kapitalizmowi, ani niepodległości, wręcz przeciwnie! Jak nie Unia to Białoruś? Ale jak Unia to też Białoruś! Na to wskazuje np. niemiecko-rosyjska współpraca w dziedzienie energetycznej, robiona ponad głowami Litwy, Białorusi, Ukrainy i Polski.

_________________
Konrad Turzyński [matematyk; teraz - bibliotekarz; uczestnik RMP (1980-81), dziennikarz ZR NSZZ "S" w Toruniu (1981), publicysta pod- i nad-ziemny (1978- ), współprac. ASME, "Opcji na Prawo" (2003-09) i Polskiego Radia (2006-08)]
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Nie Wrz 13, 2009 11:34 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To od W.Bukowskiego pochodzi termin "Eurosojuz", będący dobrym nawiązaniem do tego co ci z nas, którzy liczą sobie trochę więcej niż naście lat powinni jeszcze dobrze pamiętać z czasów, kiedy byli królikami doświaczalnymi eksperymentu budowy nowego modelu społeczno-ekonomicznego. I poza chorymi umysłowo i równiejszymi nikt nie potrafi dobrego słowa powiedzieć o tym, co nam dobrego dał ten eksperyment. Dziw więc, żeśmy się zapisali do tych, którzy teraz sami chcą popływać w basenie bez wody. Jakież można mieć nadzieję na wolną gospodarkę, czy wolny rynek, gdy każdą działalność 'reguluje' Eurosojuz? Narzuca limity sprzedaży i produkcji, wymierza kary, ustala co dla mnie jest dobre, a co nie. Gdzie tu wolna wola, swoboda, wybór? A na dodatek byli aktywiści komunistyczni przepoczwarzyli się w mig w euroentuzjastów i ze starym wigorem musztrują i nakazują. Innymi słowy NOWE WRÓCIŁO.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum