Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Inny punkt widzenia na sprawę Kamińskiego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pon Paź 12, 2009 7:44 am    Temat postu: Inny punkt widzenia na sprawę Kamińskiego Odpowiedz z cytatem

W związku z tym, że ponizsza korespondencja straciła cechy prywatnej bo została rozesłana do wielu osób postanowiłam ją ujawnić.

Wysyłałam do wielu osób apel o poparcie dla Mariusza Kamińskiego> Wysłałam też do Krzysztofa Czumy. Oto jej przebieg ( czytać należy od końca) :

-----------------------------------------------------------------------

Z tą róznicą, że podsłuch założony w sypialni działacza PiS może wykryć, że zdradza on żonę. Natomiast podsłuchiwanie działaczy czołowych PO wykazało, że zdradzają oni Polskę.

Jadwiga


---- Wiadomość Oryginalna ----
Od: czuma <czuma@Elektron.pl>
Do: Jadwiga Chmielowska <jchmielowska@o2.pl>
Kopia do: Romuald Lazarowicz ; Teresa Bochwic , Marek Czachor józef Darski, wdomagalski, Stasiu Aloszko, redakcja@glos.com.pl, jagielka, kazimierzmichalczyk kor.sz,, antoni Piotr Hlebowicz , antoni, kwyszkowski, Jacek Zommer silexlaw@o2.pl, Ewa Malik, Czesław, Kristina Nejman
Data: 11 października 2009 20:03
Temat: Re: Kaminski

> Dzień dobry,
>
> On Sun, 11 Oct 2009, Jadwiga Chmielowska wrote:
>
> > Apel w obronie Kamińskiego.Trzeba działać!
>
> Ja też apeluję, żeby tego nie robić.
>
> Mariusz Kamiński nagrał i upublicznił treść rozmów nie stanowiących
> przestępstwa. Czym to się różni od założenia podsłuchu w sypialni
> politycznego przeciwnika PiS?
>
> Nie po to uczestniczyłem w działalności podziemnej, żeby teraz publicznie
> bronić jawnych nadużyć władzy. Ściganie przestępców popieram z całego
> serca ale nie zgadzam się z tezą, że władza może zrobić wszystko, żeby
> przestępce złapać. Są granice, za które instytucje państwowe nie powinny
> się posuwać, nawet mając na celu taki szczytny cel jak zdobycie władzy
> przez Gosiewskiego, Ziobrę czy inną progeniturkę komunistycznych
> aparatczyków.
>
> Ukłony,
> Krzysztof Czuma

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Pon Paź 12, 2009 7:54 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://alfaomega.webnode.com/products/stefan%20bratkowski:%20za%20daleko%20w%20stronę%20carla%20schmitta/

Stefan Bratkowski:
Za daleko w stronę Carla Schmitta

Całe napięcie, które owładnęło polską scenę polityczną, zostało zorkiestrowane wcześniej: wódz PiS parę miesięcy temu zapowiadał, że Tusk ze swoim rządem nie przetrwa jesieni. To on wiedział najwcześniej o dwuznacznych znajomościach i podejrzanych rozmowach współpracowników premiera. I wszystko dzieje się zgodnie z planem. Zgodnie z filozofią uprawiania polityki, którą wódz był obrał.

Już samo przywołanie nazwiska twórcy tej filozofii było, zauważmy, czymś zdumiewającym. Myślałem, że to chwilowa fascynacja, że może nie doczytał. Miałem nadzieję, że uda mi się przestrzec ludzi tej wyobraźni. Uprzedzałem, że nawet zarządzanie historią nic tu nie pomoże. Ktoś wszystko zapisze.

Carl Schmitt, nauczyciel intelektualny hitlerowców, były członek NSDAP, były hitlerowski radca stanu od 1933 r., w ciągu 40 lat życia po wojnie nie doczekał się, by jakiś uniwersytet niemiecki zaproponował mu katedrę. Zapomniano go, a jego poglądów nie zrehabilitowano nigdy.

Trzeba raz jeszcze przypomnieć, co głosił w latach dwudziestych XX wieku, skoro odgrywa to aż taką rolę w naszym życiu politycznym. W skrócie zatem: politykę wyznaczają wrogość i sojusz. Polityka nie polega na współpracy, lecz na wrogości i ciągłej walce, stosunki układa się wedle potrzeby chwili, obracając dzisiejszego wroga w sojusznika i na odwrót. Władza decyduje o tym, co obowiązuje – bez względu na prawo; „interes państwa jest czymś więcej niż związanie normą”, pisał Carl Schmitt, uzasadniając swój „decyzjonizm”. „Porządek konkretny”, jaki narzuca władza, jest wyższy nad porządek prawny, praktyka zaś wedle Schmitta dowiodła wyższości teorii bezpośredniego przymusu. Schmitt, co więcej, odrzucał władzę obliczalną i przewidywalną dla obywatela, który by chciał wiedzieć, czego się spodziewać; Schmitt był też przeciw parlamentaryzmowi, błędnie utożsamianemu z demokracją. W jego rozumieniu demokracja nie potrzebuje parlamentu, który może dać władzę „niesłusznej” większości.

Na marginesie takiej perspektywy świata zrodziła się w Polsce niezależna z pozoru od polityki, choć najgłębiej w niej zanurzona doktryna sukcesu w mediach, doktryna oglądalności poniektórych telewizji i czytelnictwa gazet - „co dzień nowy konflikt”, „co dzień nowa awantura”. Premiuje ona wrogość i ją dopinguje. Z pychą tworzenia postaci politycznych (jak Leppera) i pogrążania ich, gdy fabuła wydarzeń proponuje taką atrakcję. To nie wynikło tylko z ambicji niedocenionych gwiazd intelektu i dziennikarstwa. To koncepcja. Wredna z punktu widzenia interesu publicznego. Sensacją dla tych mediów nie jest wielkie osiągnięcie, ani wielki człowiek. Jeśli wielki człowiek, to co najwyżej skopany jak Polański, skopany z satysfakcją poniżenia większych od siebie i – najogólniej – mówienia źle o innych. O wszelkich innych. Nie ma niczego dobrego, wartego uznania. Kiedy Parlament Europejski obrał Buzka przewodniczącym, natychmiast usłyszeliśmy, że teraz to nie wybiorą nam Cimoszewicza. Przykrość za dobrą wiadomość. Jeśli media tchną kompleksami niezaspokojonej ambicji, to nie indywidualnymi tylko. Rządzą, a król musi mieć rację.

W efekcie media tracą wiarygodność. Przestaje się je traktować serio. Nie myślę o dziennikarzach lizusach i krypto-rzecznikach prasowych, o których z góry wiadomo, co powiedzą lub napiszą. W poprzedniej fazie panowania doktryny obserwowałem różnych młodszych, a wybitnych kolegów po fachu, którzy w jej imię ograniczali się do komentowania meczów polityki, w praktyce - awantur. Podziwiali nawet faule. Wszystko w kategoriach skuteczności. Pasjonował ich, zgodnie z doktryną, konflikt – skoro w ich pojęciu pasjonował odbiorców, robił nakład, „słuchalność” i „oglądalność”. Dziś jednak sami poszli dalej – zostali partnerami rozgrywek. Należąc już do klasy politycznej, sami atakują, kłócą się, sądzą, w rolach śledczych i sędziów na ekranach i szpaltach. Przykład - młodzi ludzie, którzy nie odpytywali, ale przesłuchiwali premiera, z tak nieskrywaną zajadłością w twarzach, jakby mieli do czynienia z przeciwnikiem do pokonania. Wzory nadaje uwielbiona Barbara Walters z jej chamskiego okrucieństwa pytaniami, zadawanymi czekającemu na śmierć aktorowi. Ale dziś widz, czytelnik, słuchacz, zaczyna się już orientować, z kim ma przyjemność. Słyszę po sklepach – „co się z nimi porobiło”. Nie o politykach. O dziennikarzach.

Państwo, odbudowywane po latach zerwania ciągłości cywilizacyjnej, przestało ich obchodzić. Tworzyliśmy wolną Polskę także dla jednej czwartej tych, którym się nie udaje, którzy nie umieją się urządzić, którzy nie wiedzą, jak sobie zorganizować pomoc wzajemną, zdobywanie wiedzy i umiejętności, jak ożywić ruch czytelniczy, własne systemy oszczędnościowe i ubezpieczeniowe, reaganowskie spółki pracownicze i spółdzielnie budownictwa mieszkaniowego. A także jak zagospodarować swój groszowy pieniądz, by rósł na solidną podstawę bytu. Ale kogo to obchodziło? Choć było jasne, że ktoś inny zajmie się tą jedną czwartą, ktoś wrogi nie tylko demokracji, ale nawet naszej niepodległości - jakaś kremlowska agentura wpływu w rodzaju Radia Maryja, szczująca przeciw NATO, przeciw Unii Europejskiej, bezkarna moralnie i politycznie, której poparciem stoi PiS. Nikt już nie zastanawia się nad możliwą powszechną edukacją demokratyczną i społeczną poprzez media publiczne, poprzez gazety, bo niby po co? Media skupiły się na teatrze władzy, najłatwiej dostępnym, najmniej wymagającym, z atrakcjami walki szybkiej, łatwej i nieprzyjemnej. W obrębie zaś klasy politycznej wszystko uchodzi i wszystko się wybacza – polityczni właściciele doprowadzili do bankructwa nawet „Ekspres Wieczorny” i dopiero po latach Witold Gadomski z młodszymi kolegami opisali ich machinacje z nieruchomościami na skalę wielu milionów zł. Opisali historię istnej mafii polityków-kombinatorów z Porozumienia Centrum, którzy na dobitek sami, objąwszy władzę, umorzyli sobie długi wobec Skarbu Państwa. W innych mediach o tym cisza. Nie wypadało? Nie wypada?

Przed stu laty strategią Ochrany było skłócanie Polaków - z Żydami, i między sobą. Podobnie w interesie Kremla (tak w roku 1956, jak i w latach osiemdziesiątych XX wieku) był wzajemny przelew krwi w Polsce. Ówcześni zadzierzyści „niepodległościowcy”, namawiający do walki zbrojnej, wyglądali na sowieckich agentów. Paru z nich zresztą było agentami. Jeden z nich przemawiał 11 listopada w imieniu KPN od Grobu Nieznanego Żołnierza. Dlatego w doktrynie polityki jako stałego konfliktu w Polsce zamiast współpracy podejrzewam obce interesy. Tak też rozumiałem i rozumiem ów partyjny program walki z elitami, z inteligencją, program wymiany elit, obalania autorytetów. To nie samo jędrne, nietłumaczalne, bolszewickie „dałoj gramotnyje”. Brutalnie poniżano, dla demonstracji siły i przemocy, bezbronnych najwybitniejszych. Ziobro bez sądu potępiał publicznie wielkiego kardiochirurga, wyprowadzanego w kajdankach z miejsca pracy przez zamaskowanych bandytów – w efekcie artysta zawodu wiele miesięcy nikogo nie operował. Tak też aresztowano znakomitego neurochirurga. Do więzienia wsadzano mistrzów chirurgii kręgosłupa. Ich ręce, ratujące życie lub zdolność normalnego życia, jako dobro publiczne wymagają specjalnej wręcz opieki, a niewykonane operacje kosztowały życie lub kalectwo tych, których mogli uratować. Nie było wrzawy medialnej nad faktem, że transplantacje na długo zamarły. Iluż to ludzi zmarło na Ziobrę! I co? Ziobro występuje w telewizjach jak gdyby nigdy nic. On osądza i ocenia. Były zadymiarz, Mariusz Kamiński, wykonujący te operacje, nie odpowiada za nic. Nie czuje się kłamcą, ani przestępcą.

Powtórzę po raz nie wiem który: specjalna formacja „do ścigania korupcji”, powołana ad hoc, z dobranych amatorów, oddana swojemu awanturnikowi, przypomina taką samą, w takim trybie powołaną, z reportażu Sobańskiego o hitlerowskim Berlinie roku 1933. Miast uformować wyspecjalizowany pion policji (po oczyszczeniu jej samej z korupcji, jeśli już, metodami z „Przełomu” Brattona), stworzono formację policji politycznej PiS, jego Sturmabteilungen, SA. Kiedy usłyszałem od wodza nieoczekiwany zwrot, że PiS „maszeruje do władzy”, pojąłem, na ile wnikliwie studiował epokę Schmitta, by podświadomie kojarzyć to z „SA marschieren…”

CBA, zamiast wykrywać, samo korupcję produkowało. A było trzeba, swoją drogą, wyjątkowej moral insanity, by sięgać do strefy intymnej - uwodzić kobietę dla jej skorumpowania. Teraz „Romeo” zażywa dyskrecji i co najwyżej budzi rozbawienie. Nie zauważyłem w mediach, by tę metodę, wyjątkowo niegodziwą, a należącą do „warsztatu” CBA, ktoś wytknął jej szefowi. Skąd ta wyrozumiałość? To było takie zabawne?

Iście faszystowskie bojówki, zmontowane z ludzi różnej proweniencji (podobno z ABW - ale kto ich wie?), w akcjach programowych CBA napadały w kominiarkach prywatne mieszkania bezbronnych ludzi, którzy, wezwani do prokuratury, na pewno złożyliby zeznania. Chodziło o popisy przemocy, o propagandowy teatr zastraszenia. Tak szło by to dalej: dostęp do zapisów chorób w ZUS-ie miał wzbudzić strach nawet w tych, którzy nie mają żadnych pieniędzy, ale źle myślą. Rozbudowa instytucji przemocy, z bronią palną dla policji skarbowej (!), to nie ambicje urzędników, to był program polityczny.

Dowódca tych wszystkich operacji zbędnej przemocy i nadużyć prawa, formalnie podwładny premiera, dziś z tupetem przywódcy politycznego atakuje szefa rządu insynuacjami, pewny ochrony ze strony swego wodza, który sam sterował taką operacją wobec Barbary Blidy. To źródło dla mnie dość zasadniczego niepokoju. To coś więcej niż Haider na horyzoncie. Zbyt daleko zaszliśmy w stronę Carla Schmitta. Także w mediach. To nie zbieg okoliczności. Jakim prawem TVN24 transmitował sądowe zeznania owej kobiety uwodzonej dla skorumpowania? Nie chodzi o jej krzywdę, to mogło nawet jej sprzyjać. Ale - wszystko już wolno? Co to za obyczaje? Sami sądzimy, sami wyrokujemy? Jak w sprawie Polańskiego – wyrokiem sondażu wśród ludzi nie doinformowanych? Wszystko uchodzi?

Goebbels uczył, że należy się powoływać na demokrację, operować językiem demokracji, dopóki nie zdobędzie się władzy. Hitler zdobył władzę w trybie demokratycznych wyborów. Joerg Haider także, choć bez takich następstw. My też w trybie demokratycznym oddaliśmy władzę ludziom, którzy czują się obco w demokracji, którzy rozwijali obstrukcję wobec Unii Europejskiej, obojętni wobec interesu Polski, a lubują się, jak obserwowaliśmy, w przemocy. Dziś znowu próbują destabilizować państwo, kiedy Polska dopiero wychodzi z napięć światowego kryzysu ekonomicznego, zaś ogrom spraw trudnych ma przed sobą. Wspomagają ich media. Udają, że nie widzą. Nie pytają wodza o jego stosunek do demokracji, do ideologii Carla Schmitta, do przemocy jako narzędzia władzy. Nie zapytały również, kiedy Mariusz Kamiński raportował mu o podejrzanych kontaktach paru ludzi Tuska.

Pisze to człowiek, który ma wiele różnych zastrzeżeń wobec rządu, ale wytyka je nie po to, by go obalać. To są ważne i trudne lata, a dobra kondycja rządu to nasz wspólny polski interes. Opinia publiczna w Polsce – proszę mi wierzyć - premiuje gotowość współpracy, a nie konflikt. Ci, co próbują właśnie teraz coś ugrać na boku dla siebie, atakując rząd wodzowi dla towarzystwa, to jak u Szymona Kobylińskiego – mała ryba płynie obok rekina, mówiąc: „pan go pożre, ale pozwoli pan, że ja go przedtem kopnę”. Projektowany ewentualny kandydat na prezydenta (jestem za premierem Tuskiem, przeciw prezydenturze Tuska, dla jasności) z kilkunastu procent poparcia zjechał do kilku. Za to.

Stefan Bratkowski


oraz kilka komentarzy:
Data: 2009-10-12

Dodał: Jaromir

Tytuł: Spokojnie
Bratkowski śmierdzi i odwracanie uwagi od trupa nic nie da. No właśnie, nad trupem trzeba zachować ciszę i stąd moja pozytywna ocena spokoju płynącego z tego artykułu. Autor już zachowuje spokój nad śmierdzącymi zwłokami swoich idoli z PO, czuje, że zmiany są nieuchronne i w nowej rzeczywistości bezkrytyczni piewcy starego króla, nie będą już na salonach. Nie ma się co ciskać. To dobrze, że ma pan tą świadomość.
To dobrze także, że zachował pan konsekwencję w swoim manipulowaniu obrazem świata, to dobrze, że nie wspomina pan o ustawianiu przetargów przez PO, o finansowaniu mafii hazardowej przy udziale pana idoli z rządu, o utracie zdolności tej formacji do rządzenia państwem. Przynajmniej postronny czytelnik, który tu zajrzał, będzie miał jasną świadomość, że trafił do jednego z jeszcze tlących się ognisk rządowej propagandy fałszywego sukcesu, które próbowało podsycać gasnącą nienawiść do pisu (oczywiście, jakże by inaczej posługując się hasełkami zgody oraz miłości) i kuć wirtualny obraz nieistniejących cudów Tuska.
To koniec panie Bratkowski. Już nikt nie kupuje tekstów o złym policjancie z CBA i dobrym przestępcy z PO, mleko się rozlało. Przestępcy prawdopodobnie, jak zwykle w tym kraju niezweryfikowanych sądów, pozostaną bezkarni, ale politycy poniosą konsekwencje. Pana wyimaginowany świat rozpływa się w niebycie, jak każda mgła taniej iluzji. Już nic nie zaszkodzi Kamińskiemu. Dymisja może z niego zrobić co najwyżej męczennika, a takie teksty jak powyżej, mogą mu tylko przysporzyć sympatii. Już nic nie pomoże Tuskowi, dalsze ruchy to już równia pochyła. Wcześniej czy później, politycy miary Dyzmy tak kończą, przekonał się o tym Miller, Oleksy, przekonuje się o tym Tusk.
Okazało się, że ktoś, kogo niemal jedynym doświadczeniem zawodowym jest wycieranie tyłkiem ławek parlamentarnych, nie nadaje się do rządzenia ludźmi, kierowania nimi i państwem. Znowu mamy empiryczny dowód na to, że jest zasadnicza różnica pomiędzy manipulowaniem ludźmi, które jest konieczne do objęcia stołka lidera partyjnego, a zarządzaniem ludźmi, które jest konieczne, aby kierować rządem, a nawet zwykłą ekipą budowlaną.


Odpowiedz
—————

Data: 2009-10-12

Dodał: Kot

Tytuł: Odwracanie kota ogonem
Z czego wynikają odkrywcze wynurzenia starego PZPR-owskiego propagandysty Bratkowskiego, który traci na starość resztki przyzwoitości, które od czasu do czasu można było zauważyć w jego pisaninie? Co go tak poirytowało, że zniesmaczył się na obraz spektaklu medialnego bodgrywanego przed społeczeństwem przez jego dziennikarską brać? Ano, orzekł mędrzec, że media skurwiły się bo popierały i popierają PIS! Większego inelektualnego skurwienia trudno sobie wyobrazić. On nie jest zniesmaczony złodziejskimi numerami różowej menażerii zpod znaku KLD-UW-PO, on całym złem obarcza PIS, który rozpoczął walkę z tą PO- wską mafią. Hipokryta i cynik, a przy tym intelektualny kłamca.

Odpowiedz
—————

Data: 2009-10-12

Dodał: cml

Tytuł: Bratkowski ty stara kurwo
Jak w tytule.
Bez zbędnych filozofii i sofistyki.
Propagandysto rządowy, widzę że ostro starasz się przypodobać władzuchnie.
Rzucasz tutaj Shmidtami i Heiderami, a sam jesteś nikim innym jak nędzną popłuczyną po Urbanie.
Dobrze że są jeszcze prawdziwi dziennikarze, którzy ujawnili prawdziwe oblicze Tuskowych aferałów.
Ludzie nie dadzą się dłużej dymać.
Do piachu z tym rządem.

Odpowiedz
—————

Data: 2009-10-12

Dodał: Zbyszek

Tytuł: Swietne
Po rz pierwszy od dluzszego czasu przeczytalem tak madry artykul opisujacy nasza sytuacje w polityce i dziennikarstwie.
Ja juz po prostu nie moge zniesc tego "dziennikarstwa", ktore za kazda cene chce znalezc sensacje, nawet za cene klamstwa i nie obiektywnosci.
Dziekuje Panie Stefanie, tak jak z przyjemnoscia sluchalem Panskich audycji na podziemnych kasetach, tak z przyjemnoscia teraz Pana czytam

Odpowiedz
—————

Data: 2009-10-11

Dodał: Simon

Tytuł: Mam wątpliwości co do takiej genezy zjawiska
Zgadzam się, że artykuł jest znakomity. Szczególnie cieszy opis sytuacji i wnioski - rzeczywiście, trudno opisywać skrzeczącą rzeczywistość łagodniej. Ja miałbym jednak dwie uwagi - może się mylę, ale:

- nieszczególnie zgadzam się z szukaniem winnych po stronie dziennikarzy. Jest to niestety niezbyt już dobra tradycja w IIIRP, a już szczególnie, jeśli idzie o niezbornie tłumaczących się polityków. Jest jasne, że w zawodzie panuje konkurencja, będą ludzie gotowi się ześwinić, będą niesmaczne pokazy egoizmu i głupoty - ale przerzucanie odpowiedzialności z opisywanej materii na opisujące narzędzie jest moim zdaniem nietrafne. Wolny rynek informacji i idei ma swoje prawa - i skoro są dziennikarze płytcy i sprzedajni - to są także dziennikarze niezwykle wartościowi - by daleko nie szukać, choćby autor powyższego tekstu.
Nie ma moim zdaniem sensu ułatwienie wyborcom i politykom przerzucania odpowiedzialności na opisujących bordello dziennikarzy - uładzenie i większa odpowiedzialność mediów nie spowodują moim zdaniem promocji cnoty. Nie może być tak, że polityk powie: pan źle usłyszał, nie autoryzował, pan jest z niewłaściwego i kłamliwego medium - do widzenia.
Jak bardzo nie byłbym zniesmaczony obecną działalnością pisowskiego zaplecza - tak atakujący i wypytujący Drzewieckiego dziennikarze nie budzą mojego niepokoju. Mam gwarancję: jak rzucili się na po-wskich ministrów, tak rzucą się na pisowskich - niech wstyd odczuwają ci, którzy prokurują dęte i chwiejące się afery - a nie ci, którzy dążą do wyjaśnień.
I nawet do afiszów pisu w rodzaju "Rzeczpospolitej" i "Wprost" mam mniej pretensji, niż do Kamińskiego choćby: wolę, jak zobrzydliwiają nas pisowskimi przeciekami, niż miałyby odmawiać: wiemy, jakich polityków popierają i co promują - ale ja wiem także, że wolna konkurencja i wyścig w ogłoszeniu newsa pozwolą nie chować nam także rzeczy dotyczących CBA pod korzec.
Z dwojga złego wolę komercjalizację treści i agresję dziennikarzy - niż brak informacji. Wolę płacić trybut wysłuchując informacji dezinformujących i kłamliwych wśród prawdziwych i odpowiedzialnych - niż być skazanym na cenzurę i brak informacji.

- Druga rzecz: podoba mi się koncept ze Schmittem i być może jest słuszny. Nie wiem jednak, czy nie bliższy prawdy byłby trop endecki. Nie posądzam braci Kaczyńskich i ich hunwejbinów o aż takie wyrafinowanie:) - wydaje mi się raczej, że u ideologicznych zrębów pisu stoi po prostu Dmowski plus późniejsi apologeci.
Był zresztą taki czas, że np Michał Kamiński bez żenady chwalił się właśnie takimi inspiracjami.

Nienawiść do Niemców i Europy, strach przez zgniłymi "miazmatami" Zachodu, gotowość do pójścia nawet na rękę rosyjskiej racji stanu, byleby nie współpracować z Niemcem, ksenofobia, nacjonalizowanie kultu religijnego, równanie Polak=katolik, piastowska a nie jagiellońska koncepcja polski, uczulenie na mniejszości etniczne i narodowe, spłycanie pod tym względem kultury i tradycji, a wreszcie naczelna zasada - cel uświęca środki - starczy tego aż nadto i bez Schmitta.
Ale być może się mylę, ciekaw jestem, jakie są możliwości sprawdzenia znajomości filozofii Schmitta wśród ideologów pisu.

Bo że Wolniewicz go zna, to nie mam wątpliwości:)

Pozdrowienia

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Zbigniew Lisiecki
Gość





PostWysłany: Wto Paź 13, 2009 7:39 am    Temat postu: Re: Inny punkt widzenia na sprawę Kamińskiego Odpowiedz z cytatem

Krzysztof Czuma napisał:


> > Apel w obronie Kamińskiego.Trzeba działać!

Ja też apeluję, żeby tego nie robić.

Mariusz Kamiński nagrał i upublicznił treść rozmów nie stanowiących
przestępstwa. Czym to się różni od założenia podsłuchu w sypialni
politycznego przeciwnika PiS?


Nie ma najmniejszej wątpliwości o bezinteresowności Andrzeja Czumy. Dlatego jego głos jest istotny. Zauważmy, że sam Mariusz Kamiński nie zawiadomił prokuratury, co wskazuje, że miał wątpliwości w kwalifikowaniu oskarżanych zachowań jako przestępstwa. Jednak sugerując się tą kwalifikacją myli się Krzysztof Czuma w ich ocenie. Przecież są te postawy poważnym zagrożeniem dobra publicznego, więc nie powinny pozostać wewnętrzną "kuchnią" polityków, nawet jeśli nie spełniają kryteriów przestępstwa. Cóż miał uczynić innego Mariusz Kamiński, jak najpierw zawiadomić Premiera ?

W tym miejscu znalazł się Andrzej Czuma w konflikcie z oceną swojego szefa ! Dlaczego jednym z zasadniczych argumentów za odwołaniem Kamińskiego, jaki podaje Premier jak fakt, że szefa CBA nie zawiadomił w porę prokuratury ?
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum