Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie żegnajmy się z Giedroyciem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 5:24 am    Temat postu: Nie żegnajmy się z Giedroyciem Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/61991,372202_Kowal__Nie_zegnajmy_sie_z_Giedroyciem.html

"Nie żegnajmy się z Giedroyciem
Paweł Kowal 03-10-2009, ostatnia aktualizacja 04-10-2009 00:16

Prawdziwy realizm to aktywna polityka Polski w regionie, wbrew oczekiwaniu, byśmy siedzieli cicho, to ścisłe więzy z Ukrainą, Litwą, państwami wyszehradzkim

Rok temu Radosław Sikorski odwołał się, jako do oczekiwanego modelu, do pozycji Polski w Europie i relacji polsko-niemieckich za pierwszych Piastów. Chodziło zapewne o kontakty Mieszka I i Bolesława Chrobrego z dworem cesarskim przed wybuchem wojny w 1002 roku. Polska polityka europejska w 100 procentach pokrywała się wówczas z relacjami polsko-niemieckimi, które z kolei opierały się na szeregu zależności Polski od sąsiada. Otton III, starając się pozyskać Chrobrego dla strategicznych planów jednoczenia Europy pod swoim berłem, przybył do Gniezna i obdarował księcia prezentami.

Rafał Ziemkiewicz bez strojenia w historyczne szaty pyta, czy nie czas się zdecydować na bycie satelitą Niemiec. Powracanie przez Sikorskiego do modelu polityki piastowskiej to maskowanie bezczynności rządu Tuska na wschodzie po 2007 roku. Dalszym ciągiem polityki uśmiechów jest, jak się okazuje, redukcja polskiej polityki zagranicznej – największa amputacja po 1989 roku.

Koncepcja ULB


Przeciwieństwem modelu piastowskiego polskiej polityki zagranicznej jest tradycja jagiellońska. Wyklucza ona postawienie na wschodniej granicy Polski/UE wysokiej ściany oddzielającej europejski salon od wiecznego przedpokoju. W XX wieku kojarzymy ją z planami Piłsudskiego, po jej stronie wypowiadali się nie tylko Giedroyc, ale także opozycja po 1976, od Macierewicza po Michnika. Popierał ją papież Jan Paweł II. W „Kulturze” zdawano sobie sprawę, że idea jagiellońska w dzisiejszych czasach to nie mrzonka spóźnionych romantyków, ale współczesna odmiana polskiego realizmu. Zakładano, że Polacy dla ułożenia sobie relacji ze wschodnimi sąsiadami i budowy silnego państwa muszą raz na zawsze zamknąć sprawę Wilna i Lwowa. Żaden inny naród w Europie nie poradził sobie z tak wielką krzywdą, jaką była utrata wschodnich ziem Rzeczypospolitej w tak godny sposób. I mało która idea kosztowała Polskę podobnie wiele. Ponieważ istnienie na wschodzie wolnych narodów zamyka sprawę kilkusetletniej rywalizacji polsko-rosyjskiej na tym terenie, Mieroszewski słusznie zakładał, że wolność narodów na wschód od polskiej granicy jest gwarancją normalnego rozwoju Polski i dobrych relacji z Rosją. Wszystko to pozostaje aktualne. Koncepcja ULB to w istocie zamiana historycznego resentymentu na solidarność, specjalność polskiej kuchni politycznej. Po 20 latach polityki opartej na tych zasadach mogą odczuwać gorycz tylko ci, którzy rozumieli idee Giedroycia jako coś w rodzaju polskiego kolonializmu na Wschodzie i teraz rozpaczają, że nie dorobiliśmy się kokosów na sojuszu z Ukrainą czy Litwą. Nasze relacje z nimi mogły być lepsze, ale nie mogły oznaczać wielkich korzyści za niewiele. Polska borykała się z wieloma problemami przemian. Ich istotą musiało być, i dobrze, partnerstwo z przymknięciem przez Polskę oka na różnice potencjałów i możliwości. Taka polityka wyrwała nas z cienia Rosji, dała Polsce możliwość manewrowania.

Starszy pan z Maisons-Laffitte doskonale rozumiał, że kiedy nie ma armat i pieniędzy, w cenie pozostaje przyjaźń, choćby trudna. Ktoś powie: „to za mało”. Odpowiadam: w 1989 roku alternatywą dla poszukiwania bliskich sojuszy z Ukrainą czy Litwą było otwarcie z nimi sporu o wszystko – od historii po prawa mniejszości narodowych. Czy gdybyśmy wówczas nie postawili na Wschód, ugralibyśmy więcej? Czy nasza reputacja w Europie zyskałaby od wrogości lub chłodu wobec Ukrainy i Litwy? Czy Rosja nie zgłosiłaby się jako pośrednik w takich konfliktach? Sensowne analizy strategiczne nie mogą się ograniczać do koncertu życzeń, trzeba przedstawić alternatywne, lepsze dla Polski scenariusze. Ani Sikorski, ani Ziemkiewicz takich nie prezentują.

W Europie spór toczy się nie o ziemię i nawet nie o pieniądze, ale o solidarność. Jej deficyt cieszy Kreml, bo w polityce Rosji wobec Polski chodzi o złamanie wewnętrznej solidarności politycznej w strategicznych sprawach. Rosjanie kruszyli ją od dawna. Kilkakrotnie nieroztropnie w sukurs przychodzili im Polacy. Opinia Stefana Niesiołowskiego na temat charakteru zbrodni w Katyniu wygrywa w konkurencji największego szkodnictwa roku.

Po drugie, Rosjanom chodzi o złamanie naszej solidarności z sąsiadami w Europie Środkowej i Wschodniej – to swoista oferta świętego spokoju za milczenie w sprawach regionu, polityki Rosji wobec Litwy, Ukrainy, Gruzji itd. Jednak i tutaj były błędy polskiego rządu. Nasi sąsiedzi zapamiętają pozostawienie osamotnionej Litwy z jej wetem wobec porozumienia Unii z Rosją.

Choćby dlatego, że nie jesteśmy jagiellońskim mocarstwem i mamy być subtelnym środkowoeuropejskim łącznikiem, w naszych relacjach międzynarodowych zaufanie i partnerstwo są na wagę złota. Zasada ta obowiązuje szczególnie Polskę, bo swoim potencjałem w tej części kontynentu przewyższa partnerów w regionie.

Po trzecie, Rosjanom chodzi o złamanie solidarności państw Unii. Rosjanie trwale naruszyli ją choćby poprzez projekt Nord Stream czy zakaz wwozu polskiego mięsa.

I tu polscy politycy, spragnieni szybkiego sukcesu w relacjach z Rosją, dołożyli nieopatrznie swoje trzy grosze: jedną z pierwszych decyzji Donalda Tuska była zmiana formuły rozmów o rosyjskim embargu na polskie mięso. Ustaloną przez Jarosława Kaczyńskiego zasadę, że w tej sprawie Unia rozmawia z Rosją, a Polska jest zainteresowanym obserwatorem, zmieniono na rozmowy między Polską a Rosją, którym przygląda się Unia. Popłynął jasny sygnał: po co używać instytucji Unii, najskuteczniej jest się dogadywać na Wschodzie bezpośrednio z Rosją.

To fakt: pozycja Polski w ostatnich dwóch latach osłabła. Obawiam się, że piastowski zwrot może być efektem kalkulacji po porażkach Unii na wschodzie. Z ministerialnych gabinetów słabość Unii w tej rozgrywce jest dramatycznie wyraźna. Jednak sukcesy kierownictwa Kremla w rujnowaniu solidarności UE nie mogą być alibi dla zmian w polskiej polityce zagranicznej. Nie można ogłaszać nowej doktryny także dlatego, ze brakuje osiągnięć polityki własnego rządu.

Prawdziwy realizm to aktywna polityka Polski w regionie wbrew oczekiwaniu, byśmy siedzieli cicho, to ścisłe więzy z Ukrainą, Litwą, państwami wyszehradzkimi. Powinna zostać uzupełniona o relacje z państwami Kaukazu Południowego i Morza Bałtyckiego oraz współpracę w strategicznych projektach z wybranymi krajami Azji Środkowej, głównie Kazachstanem i Turkmenistanem. Sednem tej współpracy powinny być projekty energetyczne, kwestie poszerzenia UE i NATO, po jakimś czasie przekonanie Rosji, że taki sojusz nie musi godzić w jej interesy.

Wedle takiego schematu przygotowywany był szczyt krakowski w 2007 roku. Ta swego rodzaju oś krakowska to współczesna interpretacja tradycji jagiellońskiej czy jak kto woli dziedzictwa „Kultury”. Oparta np. o sojusz litewsko-polsko-ukraiński może być w przyszłości dobrze funkcjonującym tworem z kilkoma ośrodkami koordynacji, ale z jasno oznaczonymi wspólnymi interesami i licznymi powiązaniami. W tym wariancie Polska zawsze unika bycia na peryferiach i ma szansę utrzymania pozycji międzynarodowej odpowiedniej do potencjału.

Pakt na rzecz pozycji Polski

Dziś największym problemem Polski nie jest nawet to, że minister jednym ruchem chciałby przekreślić dorobek pokoleń polskich myślicieli i polityków i zawrócić nas o tysiąc lat. Postulat zapomnienia o sąsiadach na wschodzie był jedną z cech polityki PRL. Gomułka i Jaruzelski ciągle mówili o koncepcjach piastowskich, choć akurat w relacjach z RFN odwoływali się raczej do wojen po 1002 roku. W odgrzanym sentymencie piastowskim można dostrzec też pewne nawiązania do tradycji politycznych (z całym szacunkiem) endecji, jak przyjecie do wiadomości kluczowej roli Rosji w regionie.

Rezygnacja z jagiellońskiej polityki ULB to dzisiaj skazanie Polski na to, że będzie przez lata prowincjonalnym krajem przyciśniętym do granicy Unii bez możliwości działania. Można wtedy zapomnieć o wielkiej modernizacji kraju, o której lubi mówić Radosław Sikorski.

Klucz do polskiej polityki zagranicznej oprócz międzynarodowego układu sił, który się pogarsza z miesiąca na miesiąc, leży też nad Wisłą. Rewitalizacja naszej pozycji w polityce międzynarodowej, szczególnie w Europie Środkowej, wymaga jakiegoś rodzaju wielkiego porozumienia (boję się napisać: koalicji) w polskiej polityce zawartego na kilka lat, jakiegoś nowego praktycznego „paktu na rzecz pozycji Polski w Europie”. Czy jest jeszcze możliwość zawarcia porozumienia, które doprowadziłoby do pilnej reformy armii, wzmocnienia służb specjalnych, poprawy infrastruktury, dróg, lotnisk? Czy możemy się zgodzić co do kształtu naszego bezpieczeństwa energetycznego, czy skazani jesteśmy już zawsze na wielką grę lobbingów międzynarodowych koncernów? W kostiumie historycznym pytanie to brzmiałoby tak: czy już mamy koniec epoki Poniatowskiego, czy jeszcze rządzą Sasi?

Przed 1989 rokiem Polska nie miała ruchu. Za niepodległości zyskaliśmy perspektywy działania. Nie ma ich na tyle, by można było przebierać jak w ulęgałkach. Dziś realizm to umiejętność skorzystania z szansy, która pojawiła się po rozpadzie ZSRR, a nie przykładanie ręki do restauracji jego sfer wpływów.

Autor jest europosłem, szefem delegacji UE-Ukraina, byłym wiceministrem spraw zagranicznych i wiceprzewodniczącym sejmowej komisji spraw zagranicznyc
h "
Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 6:12 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/61991,368872_Polityka_realna___czyli_jaka_.html

"Polityka realna – czyli jaka?
Rafał A. Ziemkiewicz 26-09-2009, ostatnia aktualizacja 26-09-2009 14:00

Zachowanie suwerenności wyszło z naszego realnego zasięgu. Musimy znaleźć się w całości w jednej ze stref wpływów, należy więc zadać sobie pytanie: Rosja czy Niemcy?

Więcej:
http://www.rp.pl/artykul/61991,368872_Polityka_realna___czyli_jaka_.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum