Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak komunistyczna bezpieka podzieliła środowiska emigracyjne

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Robert Majka
Weteran Forum


Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 2649

PostWysłany: Nie Gru 06, 2009 9:13 am    Temat postu: Jak komunistyczna bezpieka podzieliła środowiska emigracyjne Odpowiedz z cytatem

Tygodnik "Wprost" - 08 lutego 2004
źródło informacji: http://niniwa2.cba.pl/afera-bergu.html

Jak komunistyczna bezpieka podzieliła środowiska emigracyjne

Sławomir Cenckiewicz

Afera Bergu

23 grudnia 1952 r. do konsulatu PRL w Berlinie Wschodnim zgłosili się kobieta i mężczyzna. Przynieśli dokładne informacje o dwóch działających w zachodnich Niemczech polskich placówkach. Nie były to jednak zwykłe ośrodki emigracyjne, obie placówki zajmowały się utrzymywaniem łączności z okupowanym przez Sowietów krajem. W ręce UB wpadły personalia kurierów krążących między obiema stronami żelaznej kurtyny, dane o wykorzystywanych przez nich granicznych punktach kontaktowych, szlakach przerzutu ludzi, pieniędzy i dokumentów. Działające w zachodnich Niemczech bazy łączności były finansowane z funduszy amerykańskiego i brytyjskiego wywiadu. W ten sposób komunistyczne władze w Polsce otrzymały dowód, który potwierdzał sztandarową tezę peerelowskiej propagandy o emigracji będącej na usługach obcych wywiadów.
Tak cennych informacji dostarczyli władzom PRL pracownicy jednej z dwóch baz łączności - Jan Ostaszewski (ps. Paweł Choma) był instruktorem w położonej w bawarskim Bergu bazie Południe, a Wanda Macińska (ps. Wanda Weber) pełniła funkcję łącznika. W rzeczywistości Ostaszewski i Macińska byli głęboko zakonspirowanymi agentami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. O ich powrocie do Polski triumfalnie doniosło 31 grudnia 1952 r. Radio Warszawa. Dzień później tę informację powtórzyła "Trybuna Ludu" w krótkiej notce o znamiennym tytule "Nie chcą więcej służyć wywiadowi USA". W kraju rozpoczęły się represje wobec osób wydanych przez agentów. Tylko na przełomie stycznia i lutego 1953 r. aresztowano 200 ludzi. Wielu z nich skazano na śmierć.

W oczekiwaniu na III wojnę światową

Zakończenie II wojny światowej i istnienie w Polsce komunistycznego reżimu oznaczało dla polskiego rządu na uchodźstwie groźbę odejścia w niebyt. Rząd RP w Londynie starał się jednak nie tracić nadziei na powrót do kraju. Liczono na wybuch III wojny, która wyzwoli Polskę spod sowieckiej okupacji. Z tego powodu należało utrzymywać łączność z krajem i wspomagać działające w Polsce antykomunistyczne podziemie zbrojne. To zadanie powierzono ministrowi spraw wewnętrznych, którym od 1944 r. był Zygmunt Berezowski ze Stronnictwa Narodowego.
Łączność utrzymywano głównie dzięki kurierom kontaktującym się w kraju ze strukturami SN oraz Zrzeszeniem Wolność i Niezawisłość, które powstało po rozwiązaniu AK. Wielu kurierów rekrutowano w obozach repatriacyjnych w zachodnich strefach okupacyjnych w Niemczech. Pieniądze na rekrutację pochodziły z amerykańskich źródeł wywiadowczych. Amerykanie w zamian za finansowanie kurierów mieli otrzymywać informacje na temat sytuacji za żelazną kurtyną. O tym, że łączność z krajem opłaca amerykański wywiad, wiedzieli nieliczni. "Bez zgody rządu polskiego w Londynie - konstatował emigracyjny działacz ludowy Jerzy Kuncewicz - Amerykanie zorganizowali w Niemczech oddział do dywersji w Polsce, wciągając do tego wielu Polaków. Angażowani do tego oddziału otrzymują 180 dolarów gotówki na rękę, ubezpieczenie na 10 tys. dolarów i urlop co trzy miesiące z prawem bezcłowego wjazdu do Anglii lub Ameryki, czyli mogą szmuglować, co im się podoba".

Macki bezpieki na Zachodzie

W okupowanych Niemczech było prawie sto obozów repatriacyjnych, niemal przy każdym funkcjonowały komórki wywiadu brytyjskiego bądź amerykańskiego. Te obozy - podobnie jak siatki wywiadowcze w kraju - były silnie spenetrowane przez agentów bezpieki. W notatce Departamentu I MBP czytamy: "W miejscowości Valka koło Nürnberg znajduje się obóz dla uciekinierów z Polski i Czechosłowacji. Na teren obozu przyjeżdżał pracownik Komitetu Pomocy Uchodźcom z Monachium posługujący się nazwiskiem Urbański Antoni, który werbował uciekinierów z Polski. W jednym wypadku werbunek odbył się na tej podstawie, że werbowanemu Urbański przyobiecał wyjazd do USA pod warunkiem, że pojedzie do Polski i zbierze pewne informacje wywiadowcze. Urbański poinstruował agenta, jak ma zbierać informacje wywiadowcze w wojsku i rysować szkice obiektów. Następnie dano agentowi nowe ubranie i polecono wyjechać do Polski". Jeden z takich ośrodków - w Quackenbrück - już w kwietniu 1948 r. został rozpracowany przez MBP, które przejęło pełny wykaz uchodźców przechodzących przez ośrodki w Regensburgu i Quackenbrück, włącznie z podaniem adresów rodzin w kraju oraz raportami z pobytu w Polsce.

W Ameryce nadzieja

Beznadziejna sytuacja w kraju, brutalne pacyfikacje "leśnych", a także kryzys polityczny i rozbicie w "polskim Londynie" po śmierci prezydenta Władysława Raczkiewicza w 1947 r. sprawiły, iż część uchodźstwa decydowała się na współpracę wywiadowczą z Amerykanami. Celowały w tym ugrupowania skupione wokół Rady Politycznej (porozumienia partii skłóconych z Augustem Zaleskim, nowym prezydentem RP: Stronnictwa Narodowego, Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiego Ruchu Wolnościowego Niepodległość i Demokracja). Szczególnie aktywne było SN, którego przedstawiciele od 1948 r. prowadzili rozmowy z CIA. W 1949 r. prezes SN Tadeusz Bielecki - przed wojną współpracownik Romana Dmowskiego - podczas wizyty w Departamencie Stanu USA informował Amerykanów, że narodowcy dysponują wieloma "nieoficjalnymi kanałami, którymi można dotrzeć do ludzi w Polsce". Otrzymał od Amerykanów 62 tys. dolarów na prowadzenie akcji dywersyjnej w kraju.
W 1950 r. do drzwi urzędów waszyngtońskich kołatał gen. Władysław Anders, który w Departamencie Obrony złożył ofertę odbudowy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie gotowych walczyć z Sowietami. We wrześniu 1950 r. na utrzymanie amerykańskie przeszła cała Rada Polityczna. Z Amerykanami porozumiewał się Edward Sojka, szef Wydziału Krajowego Rady Politycznej. Sojka podczas spotkania z płk. Davisem (pseudonim) z wywiadu wojskowego USA ustalił, że stronnictwa Rady Politycznej będą popierać amerykańską politykę, "podtrzymywać w kraju ducha oporu, dostarczać wiadomości i przygotowywać stacje radionadawcze w Polsce". Zgodnie z umową rada miała też pomóc w rozbudowie w kraju sieci rezydentów i informatorów oraz przesłuchiwać uciekinierów z Polski. Porozumienie zaakceptowali koledzy Sojki z wydziału - Franciszek Białas, Tadeusz Żenczykowski i Zygmunt Zaremba. W 1951 r. podobną umowę zawarto z Brytyjczykami. Do końca 1952 r. Rada Polityczna w zamian za usługi wywiadowcze otrzymała od Amerykanów około 840 tys. USD, a stronnictwa polityczne około 170 tys. USD, czyli łącznie ponad milion dolarów. Pytanie: czy marząc o niepodległej Rzeczypospolitej, mogli się zdecydować na cokolwiek innego?

Przyjacielskie agentury

Porozumienia Rady Politycznej z obcymi wywiadami wkrótce stały się tajemnicą poliszynela. Na emigracji zawrzało. W dwutygodniku "Głos" ukazującym się na początku lat 50. w Londynie możemy przeczytać, że polskie uchodźstwo trawią dwa gatunki agentur - "wrogie i przyjacielskie". Dodawano na tych łamach: "Jak wiadomo, USA przeznaczyły milionowe kwoty na pomoc dla uchodźców zza żelaznej kurtyny. Lecz pomoc ta jest nie skoordynowana. Płynie różnymi kanałami. Jeden kanał nie wie, ile otrzymuje drugi, i odwrotnie. Pomoc amerykańska nosi przeważnie charakter poufny. Nie ma - jak dotychczas - charakteru operacji kredytowej zawartej z jednej strony przez USA, z drugiej - przez oficjalną reprezentację uchodźstwa polskiego". Jeszcze dobitniej wyraził to przedwojenny senator Tadeusz Katelbach w liście do gen. Kazimierza Sosnkowskiego z 1952 r.: "Na utrzymaniu amerykańskim znajduje się już cały legion osób z naszego życia politycznego. Gdyby Amerykanie cofnęli temu legionowi i różnym imprezom pieniądze, byłoby to równoznaczne z zupełną katastrofą".

Bazy Północ i Południe

Umowy o współpracy zawarte z Amerykanami i Brytyjczykami przewidywały założenie dwóch baz łączności w Niemczech - bazy Północ w Oerlinghausen, a od wiosny 1952 r. w Mülhein, oraz bazy Południe początkowo z siedzibą w Rotach koło Tagernesse, później przeniesionej do Monachium i wreszcie do miejscowości Berg w Bawarii. Później okoliczności całej sprawy zostały określone mianem afery Bergu. Placówki miały ekspozytury w Berlinie Zachodnim, Wiedniu i Szwecji. Kierownictwo i większość personelu stanowili działacze Stronnictwa Narodowego. Nad całością pracy wywiadowczej czuwał Sojka, który przekazywał informacje bezpośrednio Bieleckiemu i Berezowskiemu. Nadzór nad placówkami sprawowali jednak Amerykanie. Pieniądze przekazywał działaczom emigracyjnym oficer wywiadu wojskowego USA, a przed wojną sekretarz ambasady amerykańskiej w Warszawie, posługujący się pseudonimem Zdzisław. Obie bazy zorganizowały 47 wypraw do kraju (w tym cztery drogą morską), w czasie których w ręce bezpieki wpadło 14 kurierów.

UB sponsorowany przez CIA

Z akt UB wynika, że już w 1951 r. wywiad PRL miał doskonałe rozpoznanie szczegółów działalności obu baz. Dysponowano pełną listą pracowników placówek, znane też były skrzynki adresowe. Rolę bezpieki w rozpracowaniu baz łączności trafnie podsumował na łamach "Karty" Jan Nowak-Jeziorański: "Przez dwa lata odbiorcą dość znacznych funduszy z kasy CIA, sprzętu radiowego, szyfrów, depesz, raportów i instrukcji był kontrwywiad bezpieki. Amerykanie zaś byli karmieni reportażami i ocenami fabrykowanymi przez przeciwnika. W grudniu 1952 r. komuniści postanowili zakończyć tę zabawę publiczną kompromitacją CIA i emigracji. Dwaj agenci polskiego kontrwywiadu występujący w roli przywódców WiN zgłosili się 'dobrowolnie' do władz, wydając siebie, swoich podkomendnych, zasoby pieniężne, tajemnice organizacyjne i podając wszystko do publicznej wiadomości".
Wiosną 1953 r. gwóźdź do trumny wbił Kazimierz Tychota, odwołany przez Sojkę szef bazy Północ, który ujawnił szczegóły "roboty wywiadowczej", a Sojkę oskarżył o "działanie na szkodę interesu narodowego". Dowiedziawszy się o tym, prezydent Zaleski zarzucił członkom Rady Politycznej działalność agenturalną. Z kolei Stanisław Cat Mackiewicz, premier rządu RP na uchodźstwie, oskarżył ich o "handel śmiercią". "Gdyby emigracja nasza istotnie miała handlować śmiercią rodaków w kraju, to byłoby to tego rodzaju zbrodnią, za którą odpowiedzialny moralnie byłby nie tylko ten, kto ten plugawy i haniebny proceder uprawia, ale także każdy, kto przeciwko temu nie protestuje" - pisał Mackiewicz.
W "polskim Londynie" próbowano jednak marginalizować problem. Politycy bezpośrednio zamieszani w aferę Bergu mówili o szkodliwości wyciągania jej na światło dzienne. Największy autorytet emigracyjny - gen. Kazimierz Sosnkowski - choć sprzeciwiał się wykorzystywaniu emigracji przez zachodnie wywiady, proponował "jak najszybciej zewrzeć szeregi". Niestety, po ujawnieniu afery Bergu emigracja pogrążyła się w chaosie, podzieliła się i straciła znaczenie polityczne.

autor:
Sławomir Cenckiewicz

Doktor nauk historycznych, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku

Tygodnik "Wprost" - 08 lutego 2004
źródło informacji: http://niniwa2.cba.pl/afera-bergu.html


Komentarz:

Pomyślmy o przyczynach , a wówczas zrozumiemy
skutki skąd zaczęły się polskie kłopoty dnia dzisiejszego.
W dyskusjach politycznych często umyka dyskutantom
zwrócenie uwagi na jedną z najważniejszych afer w najnowszej
historii jaką była AFERA BERGU. Konsekwencje dla interesów
państwa polskiego do dnia dzisiejszego są tragiczne, zarówno
te ustrojowe jak też gospodarcze. I nie chodzi tu o ciągłym
biadoleniu na temat agenci, agenci, agenci. Ale o fakty.
Moim zdaniem agentura wpływu
działająca w latach siedemdziesiatych, a później
ze zwiększoną swoją mocą w latach osiemdziesiątych
, aż do czasów współczesnych,realizuje
jeden i ten sam plan strategiczny.
Pozbawić Polaków możliwości samostanowienia
o swim losie w kontekście silnego
państwa polskiego.

Takie są ich plany od roku 1920 w stosunku do
państwa polskiego

I nikt i nic mnie nie przekona, że jest inaczej.
Stąd także ze środowisk
bliskich zniewoleniu Polaków płynie pomruk
prześmiewców, którzy wszystko i wszystkich
wyśmiewają za podnoszenie tematu _
związanego z działającą nadal agenturą
wpływu. Rolling Eyes Polska będzie wówczas
silna, gdy Polacy dowiedzą się o swojej
przeszłości, kto był człowiekiem godnym
zaufania, a kto kanalią. Rolling Eyes
Polska bez agentów wpływu na dzisiejsze
losy jej obywateli, to silne państwo polskie.
Innej drogi nie ma, jesli chcemy żyć
normalnym kraju, jeśli chcemy być
podmiotem w swoim państwie, a nie
przedmiotem manipulacji.
Przez kogo manipulowani ...?
Odpowiedzcie sobie Państwo sami. Laughing
Pokazały to fakty historyczne na przestrzeni lat.
Z czego czasami ludzie żyjący
w Polsce i poza granicami kraju
nie zawsze zdają sobie sprawę.

Są też i inne wątki AFERY BERGU,
zacznijmy na początek od tych faktów. Rolling Eyes

Postanowiłem ten wątek historyczny przypomnieć
Państwu na forum SW. Może kogoś to zainteresuje? Rolling Eyes
Miłej lektury. Pozdrawiam.



Robert Majka , polityk, Przemyśl, 6 grudnia 2009r g.09.13
www.sw.org.pl
http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7234.html?postdays=0&postorder=asc&start=0
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=2988
http://tygodnik.onet.pl/35,0,14472,pierwsza_magdalenka,artykul.html
http://swkatowice.mojeforum.net/viewtopic.php?t=5131
http://home.comcast.net/~bakierowski/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum