Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prof. A. Zybertowicz; Do pilnowania tajnych służb trzeba Her

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Sob Paź 10, 2009 7:25 am    Temat postu: Prof. A. Zybertowicz; Do pilnowania tajnych służb trzeba Her Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20091010&typ=my&id=my11.txt

NASZ DZIENNIK Sobota-Niedziela, 10-11 października 2009, Nr 2038 (3559)

"Aby nie była to wojna na cmentarzu polskiej demokracji

Z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, doradcą prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ds. bezpieczeństwa, badaczem zakulisowych wymiarów życia społecznego, rozmawia Mariusz Bober

Jak Pan ocenia środowe decyzje premiera Donalda Tuska o zdymisjonowaniu najpierw szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego, a następnie swoich najbliższych współpracowników?
- Decyzje Donalda Tuska wpisują się w metodę działania, która okazała się skuteczna od chwili jego debaty publicznej z premierem Jarosławem Kaczyńskim przed wyborami w 2007 roku. Jest to metoda stwarzania złudzenia, że premier kontroluje bieg spraw państwowych - w sytuacji, gdy tak naprawdę panuje jedynie nad kreowaniem swojego wizerunku albo społecznych wyobrażeń o biegu spraw państwowych. Ta metoda była dotąd skuteczna, ponieważ premierowi pomagała przeważająca część mediów. Z punktu widzenia interesów państwa niepokoić musi to, że sam premier zdaje się wierzyć w złudzenie, które próbuje przekazać wyborcom.

Nie wydaje się Panu, że premier przekazał jednak wewnętrznie sprzeczny obraz sytuacji, dymisjonując aż 8 swoich najbliższych współpracowników, a jednocześnie zapewniając, że im ufa, i odpowiedzialnością za rozpętanie afery obarczając szefa CBA oraz PiS, które chce "zaatakować" PO?
- To jest klasyczna sztuczka udawania sprawiedliwego, który jakoby równo rozdaje razy. Przypomina to sytuację, w której policjant, widząc bandytę szamoczącego się ze staruszką, aresztuje obie osoby - bo musi być "jakaś sprawiedliwość".

Myśli Pan, że społeczeństwo nabierze się na tę bajkę?
- Część ludzi nie ma czasu na śledzenie całej sprawy, a inni nie są w stanie zrozumieć szczegółów związanych z zawiłościami procesu legislacyjnego. Dla nich sytuacja, w której premier rozdziela razy na obie strony, jest intuicyjnie zadowalająca. W ten sposób Tusk przedstawia się jako "sprawiedliwy car", który zmaga się ze złymi bojarami. Natomiast ewentualna skuteczność uderzenia w szefa CBA ma jeszcze inne tło. Część mediów, z "Gazetą Wyborczą" na czele, zanim jeszcze powstało Centralne Biuro Antykorupcyjne, tworzyła jego czarny PR. Spowodowało to wytworzenie pewnych automatyzmów myślowych u sporej części opinii publicznej, która uwierzyła, że CBA to służba czysto polityczna na pasku PiS, a jej szef Mariusz Kamiński to fanatyk. Te wytworzone automatyzmy myślowe tłumaczą to, że - jak wynika z jednego z badań - aż 55 proc. ankietowanych popiera decyzję o odwołaniu Mariusza Kamińskiego. Innymi słowy, premier w tym punkcie znów dobrze rozpoznał społeczne nastroje. Gdyby zwolnił tylko Kamińskiego, a nie wyciągnął konsekwencji wobec swojego zaplecza, opinia publiczna byłaby zaniepokojona. W sytuacji, gdy premer sprawia wrażenie, że równo wymierza ciosy, może liczyć na pewien poziom przyzwolenia.

Z tego wynika, że dla rządu żadnego znaczenia nie mają zasady przejrzystości i wysokich standardów oraz uczciwość, o których w trakcie kampanii wyborczej tak chętnie opowiadali politycy PO. Liczy się więc tylko ratowanie wizerunku PO, a zwłaszcza jej lidera?
- To za daleko posunięte oskarżenia, bo w świetle dostępnej wiedzy zachowanie wiceministra finansów Jacka Kapicy pokazuje, że także w administracji Donalda Tuska są ludzie, którzy mają instynkt państwowy i są profesjonalistami działającymi według uczciwych zasad. Zwracam jednak uwagę, że w działaniu premiera Tuska i jego najbliższego otoczenia priorytetem jest nie jakość rządzenia, ale sposób komunikowania się z elektoratem.

I właśnie dla niej zostali poświęceni m.in. ci najbliżsi współpracownicy premiera, którzy dbali o ten sposób komunikacji. Donald Tusk zrobił z nich kozły ofiarne?
- Nie sądzę, że odwołanie jego najbliższych współpracowników jest dla nich karą. Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że jakość działania szeregowych członków partii jest słaba, bo zbudował partię wodzowską. W sytuacji, gdy trudno byłoby zapobiec powołaniu komisji śledczej, prawdopodobnie skierował swoich najbliższych współpracowników do Sejmu, aby bronili go w tej komisji lub w jej zapleczu. Zapewne to właśnie ci ludzie będą go przesłuchiwali. Tusk wysłał ich do wzięcia udziału w pracach komisji po prostu po to, by pomogli mu wybronić się z tej afery. Jeśli im się to uda, zaszczyty państwowe będą na nich czekały.

Więc będą próbowali zakryć lub zakrzyczeć rzeczywistość? Cytaty z podsłuchanych rozmów Zbigniewa Chlebowskiego nie pozostawiają przecież wątpliwości przynajmniej co do jego udziału w aferze ("Ja ci powiem szczerze Rysiu [chodzi o Ryszarda Sobiesiaka, właściciela firmy hazardowej Golden Play - red.] ...przecież wiesz, biegam z tym sam... blokuję tę sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja zasługa").
- Wydaje się, że niektórzy politycy PO uwierzyli w swoją propagandę, a przynajmniej w tę jej część, dzięki której Platforma wygrała wybory parlamentarne 2 lata temu. Uwierzyli, że PiS stanowi zagrożenie dla demokracji, choć przez te 2 lata swoich rządów nie potrafili pokazać opinii publicznej żadnych posunięć PiS, które stanowiłyby takie zagrożenie. Tak bardzo w to uwierzyli, że czuli się rozgrzeszeni ze stronniczości w swoim postępowaniu. Myślę, że broniąc Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma w tle miał wizję "strasznych braci Kaczyńskich", którzy "zrujnują Polskę", gdy tylko odzyskają wpływy. Dlatego czuł się usprawiedliwiony, że swoimi wypowiedziami przedstawia mentalność partyjno-plemienną, i to w sposób bezczelny, ponieważ w polityce taka mentalność jest prezentowana najczęściej w zamkniętym gronie. Tymczasem Czuma zachował się tak, jakby uważał, że opinia publiczna to "kupi". Być może niektórzy politycy PO sami ulegli propagandzie, którą część usłużnych dziennikarzy tworzyła w ostatnich 4 latach o PiS jako wielkiej katastrofie dla Polski. Jeśli bowiem ktoś widzi poważne zagrożenie dla kraju, to czuje się "rozgrzeszony" z działań moralnie wątpliwych, które miałyby przed tym zagrożeniem chronić.

A może jednak chodzi tu o coś więcej? Bo przecież Donald Tusk zapowiedział totalną wojnę z PiS o wizerunek swojej partii i swój, a już dzień później "żołnierze PO" w Sejmie przypuścili frontalny szturm, chcąc wykazać, że także poprzednie rządy, przede wszystkim PiS, uległy wpływom lobby hazardowego.
- Nie wykluczam, że przy hazardowych regulacjach prawnych miały miejsce jakieś nieprawidłowości także w poprzednim rządzie. Ale gdyby PO miała czyste sumienie, zwróciłaby na to uwagę już dawno. Tymczasem przez 2 lata Sebastian Karpiniuk nie zająknął się na temat możliwych nadużyć przy pracach nad tą ustawą w okresie rządów PiS. Przywołanie takiego argumentu dopiero teraz wskazuje, że PO nie ma czystych rąk. Więc prawdopodobnie nie jest to problem wyłącznie osób, których nazwiska już poznaliśmy z ostatnich dymisji.

Jakie konsekwencje dla państwa i polskiej sceny politycznej będzie miała zapowiedziana przez PO wojna, zwłaszcza w perspektywie przyszłorocznych wyborów prezydenckich? Czy - jak to robią niektórzy - można obecny skandal porównać z aferą Rywina?
- Będzie to zależało od dwóch czynników. Po pierwsze, od roztropności, z jaką PiS będzie zachowywało się w tej sytuacji, od tego, czy poprawi sprawność komunikowania się z elektoratem. Po drugie, skutki obecnej afery będą zależały od stopnia cynizmu osób władających wielkimi mediami. Jeśli uznają oni, że w interesie koncernów medialnych jest dalsze zakłamywanie rzeczywistości o mechanizmach stanowienia prawa i uprawiania polityki w Polsce, Donald Tusk zachowa szansę na wygranie wyścigu o fotel prezydenta, a jego polityka złudzeń nadal będzie odnosić sukcesy. Jeśli zaś część dziennikarzy, którzy chcieliby być po prostu profesjonalistami, znajdzie odwagę, by przeciwstawić się naciskom swoich mocodawców, jest szansa, że pewne procesy w polskiej polityce zostaną wyprostowane. Warto też, by debatę o aferze hazardowej rozciągnięto także na pewną, pomijaną dotąd sferę. PO jest formacją, która wypowiada się przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa. Pozostałe formacje uważały, że taki stan rzeczy zmniejsza zagrożenia korupcyjne. Tymczasem tak się jakoś złożyło, że w nielegalny lobbing (którego skutkiem mogło być skierowanie sporych środków w stronę biznesu, którego społeczna użyteczność jest, moim zdaniem, wątpliwa) jest zamieszany skarbnik [Mirosław Drzewiecki - red.] partii, która nie chce dopłat z budżetu. Rodzi się pytanie, czy zarzut, że środków z budżetu nie chce partia, która ma najlepsze kontakty z biznesem, nie powinien zostać na nowo przeanalizowany? Żeby nie okazało się, że te kontakty PO z biznesem to są kontakty na cmentarzu polskiej demokracji...

A czy takim cmentarzem nie jest już sytuacja, że - jak Pan powiedział - od mediów i częściowo od opozycji zależy to, czy materiał dowodowy zgromadzony przez służby specjalne demokratycznego państwa w sprawie afery korupcyjnej i sama afera zostaną należycie wyjaśnione i rozliczone?
- Rzeczywiście, ta sytuacja po raz kolejny pokazuje, jak wątła jest demokratyczna tkanka instytucjonalna III RP. W jednym z ostatnich numerów "GW" padły słowa, że PO jest w pułapce, ponieważ w Polsce nie ma żadnej niezależnej instytucji, która mogłaby obiektywnie, w sposób niebudzący wątpliwości rozwiać niejasności wokół tej sprawy. Autor tego stwierdzenia chyba nie zdawał sobie sprawy, jak surową ocenę wystawił III RP. Przyznał bowiem, że po 20 latach budowania nowych instytucji demokratycznych nadal brakuje kluczowych ogniw, które umożliwiają rzeczowe i bezstronne rozstrzyganie konfliktów politycznych. Dlatego mogę sobie wyobrazić sytuację, że jeśli zbierze się kilku magnatów medialnych z Polski i ustali między sobą, jaka będzie linia medialnego ustawiania całej sprawy, wówczas od tego kolektywu będą zależeć losy polskiej demokracji. To właśnie pokazuje jej słabość. Instytucje obywatelskie są wątłe, opozycja parlamentarna ma problemy z uzyskaniem należytej dynamiki. Zaś służby dzielą się - jak to mówił kilka miesięcy temu Donald Tusk - na "nasze" i "wasze" (ABW jest bardziej związana z PO, a CBA - z PiS). Mimo to rząd nie uruchamia żadnych mechanizmów kontroli nad specsłużbami. Główna nauka więc, jaką należy wyciągnąć z tej sytuacji, jest taka, że trzeba zastanowić się nad całą strukturą instytucjonalną ładu społeczno-politycznego w Polsce.

...a kluczowi gracze polityczni idą na "totalną wojnę"...
- To jest właśnie ciekawe, co PO ma jeszcze do ukrycia, że musiała ogłosić tę wojnę.

Czym w takim razie ta wojna się zakończy?
- Deklaracja wojny nie była komunikatem do polityków PO, którzy wiedzą, jak bronić swoich pozycji. To był komunikat dla mediów. Należy go tłumaczyć następująco: "Nie zdajecie sobie sprawy, jak poważne są sytuacja i zagrożenie interesów tych środowisk, które chronimy". Rafał Matyja w opublikowanym niedawno przenikliwym tekście napisał, że rolą PO, ale także innych partii politycznych poza PiS jest to, by status quo (czyli, jak rozumiem, interesy establishmentu, czyli najważniejszych aktorów gry gospodarczej) nie zostało naruszone. To jest główna funkcja Platformy Obywatelskiej. Przekaz tej partii dla tego zaplecza jest taki: "Jeśli w tej wojnie nie staniecie po naszej stronie, i wy możecie ucierpieć".

Dziękuję za rozmowę. "


Ostatnio zmieniony przez Witja dnia Pon Paź 26, 2009 8:48 am, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Paź 10, 2009 1:34 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

PO atakując CBA przez oskarżanie jej o bycie 'polityczną policją' PiS, nie chce widzieć harców swojej policji, jaką jest ABW, która już kilka razy dała pokaz swych umiejętności i dyspozycyjności - choćby w przeszukaniach mieszkań nielubianych, bo tropiących POskie szwindle dziennikarzy, których jedynie sponiewierano, a sprawy zakończyły się niczym. Nie wiadomo skąd się bierze pożywka i dlaczego brak odporu na słowa typu 'a PiS też było zamieszane w afery'. Dlaczego nie wskazuje się 'afer' PiS? Dlaczego ani wielka POska tropicielka i lustratorka PiS - Julia Pitera - ani dyspozycyjne sądy, czy ABW pomimo wyraźnego zaangażowania w sprawy tropienia wszelkich domniemanych niegodziwości i przestępstw PiS nie uzyskały żadnych sensownych wyników. Czy te organa PO są tak nieefektywne, czy też PiS jest czysty? Aż dziw, że PiS nie podnosi tych argumentów pomimo umarzania wszystkich śledztw w sprawie 'PiSowskich afer'.
Druga z poruszanych wyżej spraw to finansowanie partii politycznych z budżetu. Ostanie afery pokazały jak to wygląda od strony wsparcia partii przez biznes (afera Sawickiej, afera hazardowa). Widać jak wielkie pieniądze mogą w takich formach wsparcia partii przepływać pod stołem. Dlaczego nie podaje się do świadomości obywateli jak niskie są dla nich koszty finansowania z budżetu. Wiadomo przecież, że budżet przeznacza na finansowanie partii politycznych jedynie 100 milionów złotych (wg Najwyższego Czasu http://nczas.com/numer-biezacy/pazio-zlikwidowac-finansowanie-partii-politycznych/ ). Daje to ok. 2.50zł/rok na jednego obywatela. Czy nas nie stać na to by za tak małe pieniądze (przejazd tramwajem, piwo, czy bochenek chleba) ukrócić praktyki 'skrośnego' wspierania, a przynajmniej uczynić je trudniejszymi (przez zaliczenie do przestępstw). NIe mielibyśmy fikcji wspierania Palikota przez studentów - ciekawe, że nie wspierali go studenci i emeryci spoza bliskiego kręgu. Dlaczego w ogóle tak trudno znaleźć gdziekolwiek (z Internetem włącznie) dane co do faktycznych kwot, a tak łatwo można przeczytać czy usłyszeć o 'oszczędnościach' jakie zaniechanie finansowania partii z budżetu przyniesie. Czy gdy 4. osobowa rodzina wyda 10 zł rocznie na finansowanie partii, to istotnie mocno zubożeje. Czy gdy biznes wesprze 'swoje' partie znacznie większymi kwotami to za chwile nie odbierze sobie tego od tych, którzy pożałowali budżetowego grosza z nawiązką, i czy nie zapłacimy więcej za wszystko?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Nie Paź 11, 2009 7:35 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.fronda.pl/news/czytaj/prof_zybertowicz_platforma_chce_kontrolowac_sama_siebie

"Prof. Zybertowicz: Platforma chce kontrolować sama siebie

Decyzją o odwołaniu szefa CBA premier Donald Tusk wpisuje się w bizantyjską tradycję władzy. O walce z korupcją w demokratycznym państwie mówi dla Fronda.pl prof. Andrzej Zybertowicz.



Fronda.pl: Dlaczego Donald Tusk chce odwołać Mariusza Kamińskiego? Czy taka decyzja będzie merytoryczna?

Andrzej Zybertowicz: Strach ma wielkie oczy. Myślę, że Donald Tusk ma o wiele mniejsze zaufanie do partyjnych kolegów, niż to otwarcie deklaruje. Że podejrzewa, iż w jego otoczeniu może być więcej osób o skłonnościach do cmentarnych rozmów, niż tylko sam Zbigniew Chlebowski. A w koalicyjnej PSL nie tylko wicepremier Pawlak uwikłany jest w konflikt interesów (idzie nie tylko o Ochotnicze Straże Pożarne, ale także anulowanie kary dla firmy J&S, dla którego to podmiotu pracują byli politycy PSL).

Niedawno poseł Jarosław Gowin mówił, że gdy informował premiera o nieprawidłowościach, ten reagował bardzo szybko. Myślę więc, że premier Tusk ma o wiele więcej powodów do obaw, niż to publicznie okazuje. Usuwa Mariusza Kamińskiego, by zmniejszyć ryzyko wymknięcia się sytuacji spod kontroli w kampanii prezydenckiej. Taką przeszkodą może być ujawnienie innych afer, w które uwikłani byliby ludzie z jego otoczenia. Z drugiej strony Donald Tusk wysyła komunikat do środowisk biznesowych zaangażowanych i w legalny, i nielegalny lobbing: kontroluję sytuację! Gdyby premier nie odwołał Kamińskiego, środowiska te byłyby zaniepokojone, że może ujawnione będą kolejne Sobiesiaki.

Odwołanie Kamińskiego oznaczać będzie koniec walki z korupcją w Polsce?

To zależy, kto będzie kierował CBA po Kamińskim i jakie zmiany tam zajdą. Ale już sama próba odwołania Kamińskiego oznacza osłabienie walki z korupcją.

A może prawdą jest, że Kamiński jest siepaczem PiS? Przecież większość afer wytropionych przez CBA, w które byli uwikłani politycy, dotyczyło polityków innych partii. Nie wierzę, by w PiS działali sami święci.

Gdy policjant łapie polityka, automatycznie wikła się w politykę. Nie można walczyć z korupcją w ogniwach państwa nie wchodząc na pole polityki. Jeśli polityczność rozumiemy w sposób ideologiczny, czyli utożsamiamy z nią wszystko, co jest związane z polityką, a jednocześnie polityczność utożsamiamy z chorobą – a tak bywa w naszych mediach - to w ogóle nie ma możliwości rzeczywistej (tj. nie-Piterowej) walki z korupcją. Pytanie, czy premier potrafi pokazać, że minister Kamiński „skręcał” na korzyść PiS jakiekolwiek sprawy. Czy potrafi pokazać, że Kamiński, ukazując złe działania Platformy, np. fałszował informacje.

Nawet politycy PO przyznają, że afera hazardowa jest faktem. Tymczasem niektórzy publicyści, jak np. Tomasz Wołek w radiu TOK FM, twierdzą, że to "rzekoma afera".

Taka interpretacja nie zasługuje na komentarz.

Nieczęsto dowiadujemy się o działaniach rządu PO-PSL w zakresie służb specjalnych. Czy służby leżą w ogóle w sferze zainteresowania tego rządu?

Donald Tusk miał dwa lata, by zasygnalizować swoją wolę naprawy mechanizmów zarządzania służbami, by zainicjować reformę systemu nadzoru. Nie zrobił tego. Z drugiej strony zrobił coś, co podważa wiarę w jego dobre intencje. Mianowicie, w Polsce od powołania sejmowej komisji ds. służb specjalnych w 1995 r. została przyjęta niepisana zasada, że przewodniczący komisji jest zawsze z opozycji. Ta zasada służy temu, by kontrolowany sam nie był kontrolerem. Przestrzegał ją zarówno rząd AWS, SLD oraz PiS. Dopiero za rządów najbardziej demokratycznej i obywatelskiej partii, jaką zna polska ziemia, czyli PO, tę zasadę starano się uchylić. Odwołanie Kamińskiego wpisuje się w tę nowo ustanowioną formułę III RP – wersja dojrzała: rządzący kontrolują sami siebie. W ten nurt wpisuje się także inicjatywa marszałka Bronisława Komorowskiego, by posłowie nie musieli ujawniać w oświadczeniach majątkowych prywatnych pożyczek.

Czy antykorupcyjne służby w innych krajach wzbudzają takie kontrowersje, jak w Polsce?

Bywa różnie. Przykładowo w Australii istnieje Independent Comission Against Corruption, która stawiała politykom zarzut korupcji, jednak nie pamiętam sytuacji, by domagano się aresztowania posłańca przynoszącego złą wiadomość (co wprost głosi Janusz Palikot, domagajacy się aresztu dla Kamińskiego). To nastawienie bliższe kulturze orientalnej-bizantyjskiej kulturze władzy, niż kulturze zachodnio-rzymskiej. Ciekawe, czy Donald Tusk świadomie wpisuje się w tradycję bizantyjską.

Przed odwołaniem ministra Kamińskiego premier Tusk musi zasięgnąć opinii prezydenta, który już zapowiedział, że będzie to negatywna opinia. Czy w takiej sytuacji premier będzie mógł odwołać szefa CBA?

Stan prawny jest taki, że opinia Prezydenta nie jest wiążąca. Premier jedynie ma obowiązek, by ją uzyskać. Razi to, że premier we wniosku, który skierował do Kancelarii Prezydenta o opinię w związku z odwołaniem szefa służby, nie podał żadnego uzasadnienia. Wprawdzie prof. Piotr Winczorek twierdzi, że w sensie prawnym takie uzasadnienie nie jest konieczne, jednak w tym przypadku odwołanie następuje w sytuacji nadzwyczajnej.

Demokratyczna kultura polityczna wymaga, by w takiej sytuacji jasno zaprezentować argumenty. Jeśli premier ich nie przedstawia, to jest działanie wąsko „polityczne”, z pozycji siły. Ten przejaw działania argumentem siły, miast siłą argumentów, także wpisuje się w tradycję bizantyjską. Wątpliwości budzi też ustalenie tygodniowego terminu, w którym prezydent miałby udzielić opinii. Premier nie ma żadnych uprawnień, by głowie państwa wyznaczać taki termin. To posunięcie wpisuje się w starą kampanię Platformy obniżania rangi najwyższego urzędu w państwie. Zastanawiam się, jakimi uprawnieniami będzie się cieszył Donald Tusk, jeśli jacyś roztargnieni, zdezorientowani rodacy wybiorą go jednak na prezydenta?

Czy prezydent może w tej sprawie zastosować obstrukcję poprzez nieudzielanie opinii?

Tu musiałby wypowiedzieć się prawnik. Prezydent nie udzielił opinii w sprawie szefa ABW, Krzysztofa Bondaryka nie poprzez taktykę zwlekania, tylko dlatego, że nie otrzymał odpowiedzi na swoje wątpliwości co do powiązań pana Bondaryka (w tym z firmami sektora telekomunikacyjnego). Premier powołał Bondaryka na szefa ABW bez uzyskania opinii i, zdaniem niektórych prawników, obszedł w ten sposób prawo. Dopiero po dłuższym okresie dociekań dziennikarzy i CBA otrzymaliśmy pośrednio odpowiedź na pytania zadane przez Prezydenta. Wskazują one na wielowymiarowy konflikt interesów, w jaki znajduje się szef ABW, czyli największej polskiej tajnej służby. Gdyby premier Tusk poważnie traktował swoje słowa o wysokich standardach uprawiania polityki, już dawno powinien Bondaryka odwołać.


Rozmawiał Stefan Sękowski"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Paź 12, 2009 7:06 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://polskatimes.pl/fakty/kraj/171534,zybertowicz-cba-to-jedyna-wolna-sluzba,id,t.html

"Zybertowicz: CBA to jedyna wolna służba

Polska
2009-10-08 22:15:44, aktualizacja: 2009-10-09 15:25:54

Premier nie powinien odwoływać Kamińskiego. Ale jeśli już, niech wyłoni jego następcę w drodze politycznego konsensusu - proponuje w rozmowie z Piotrem Zarembą prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta RP, ekspert od służb.

Czy Donald Tusk został wciągnięty w pułapkę przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego?

Tomasz Sakiewicz zauważył, że ani Zbigniew Chlebowski, ani Mirosław Drzewiecki nie byli gospodarzami procesu ustawodawczego dotyczącego gier hazardowych. Wystarczyło, aby premier skontaktował się z wiceministrem Markiem Kapicą i sprawdził, czy zagrożony jest interes państwa.

Tyle że wiceminister Kapica był pod presją. Żeby realnie wpłynąć na bezpieczeństwo procesu ustawodawczego, trzeba było wezwać na dywanik Chlebowskiego i Drzewieckiego. I zaryzykować przeciek.

Gdyby premier postępował profesjonalnie, nie byłoby mowy o żadnej pułapce: wystarczyłby dyskretny kontakt z gospodarzem procesu ustawodawczego. W tym czasie CBA mogłoby spokojnie kontynuować sprawę. Ale rzecz ma i inny wymiar. W listopadzie 2008 Donald Tusk opowiadał, jak to Polacy czekają na uporządkowanie procesu legislacyjnego. Do Rządowego Centrum Legislacyjnego zatrudniono dodatkowe osoby. A jednak dotąd RCL nie przeprowadził żadnej ustawy, wszystko idzie przez resorty. Projekty są pisane nieprofesjonalnie i pod wpływem "oddolnych" nacisków. Tusk jest odpowiedzialny politycznie za tryb procesu legislacyjnego jako jeden z wymiarów afery.

To nie zmienia faktu, że mógł zostać wciągnięty przez szefa CBA w pułapkę.

W lutym 2008 Tusk w wywiadzie dla "Polityki" mówił, że mógłby napisać książkę o klanach rządzących służbami specjalnymi i o walkach między nimi. Miał więc świadomość poważnych patologii w służbach. Czy podjął kroki, by im zapobiec? Jeśli dziś mówi, że jakieś służby wymykają się kontroli, to miał dwa lata, by coś zrobić.

Czy te wszystkie spekulacje o pułapce zastawionej na premiera nie wynikają z grzechu pierworodnego: Mariusz Kamiński to do niedawna czynny polityk PiS.

Zgodzę się dyskutować na ten temat, gdy z takim samym naciskiem rozważymy kwestię postawienia na czele ABW największej polskiej tajnej służby, Krzysztofa Bondaryka. Człowieka, który nie tylko był politykiem (były wiceminister spraw wewnętrznych), ale - to o wiele poważniejsze - pozostaje w rażącym konflikcie interesów. Premier mówi, że ABW jest bardziej nasze, a CBA bardziej ich? Co to znaczy, że ABW jest nasze? Że nie patrzy Platformie na ręce, że służy do zakładania pułapek na opozycję?

Tyle że najpierw Kamiński został szefem CBA z woli poprzedniej koalicji. Bondaryka można uznać za odpowiedź.

To w czym PO jest lepsza od PiS? Postawienie na czele służby byłego polityka to pe-wien problem. Ale premier mógł uruchomić proces realnej kontroli CBA, ABW, służb w ogóle. Np. wprowadzić instytucję generalnego inspektora służb. Jeśli wierzył w polityczne pokusy Kamińskiego, miałby instrument sprawdzenia go. Tylko że taki generalny inspektor zażądałby odwołania Bondaryka - z powodu konfliktu interesów. (...)

Nie ma problemu Kamińskiego polityka? Przed wyborami 2007 ogłosił przy okazji afery Sawickiej, że Polacy mogą się przekonać, na kogo nie powinni głosować.

Można interpretować to zachowanie w sposób państwowotwórczy - szef służby mówi obywatelom: bierzcie pod rozwagę, z kim związani są ci, którzy mają projekty korupcyjnego uwłaszczenia się na służbie zdrowia. Ale spojrzenie na to zdarzenie pod kątem politycznego zaangażowania Kamińskiego także ma pewne podstawy. Tyle że odpowiedzią na tego typu obawy mógł być efektywny nadzór premiera nad służbami.

Ale czy premier Kaczyński nie powinien mianować kogoś innego? Zamiast posła PiS jakiegoś policjanta czy prokuratora o czystych rękach.

Abstrakcyjnie rzecz biorąc - tak. To problem krótkich kadrowych ławek partii politycznych. Prezydent Lech Kaczyński zauważył, że w 2005 r. PiS nie miał zasobu kadrowego, żeby samodzielnie kierować państwem. Miał zasób na pół państwa, spodziewano się przecież rządów PO-PiS. Taka koalicja łatwiej wciągnęłaby do reformowania państwa ludzi spoza polityki. Może kiedyś historycy wyjaśnią, dlaczego PO-PiS nie powstał. Rafał Matyja zwrócił uwagę w "Tygodniku Powszechnym" na zadziwiająco szybki proces powołania w 2000 roku Platformy Obywatelskiej. Jakby PO powstała sztucznie.

Co to znaczy?

Matyja napisał: "Strategii PO nie wyznaczają - jak w klasycznych modelach politologicznych - interes partii, jej ideowa pozycja, oczekiwania wyborców, ale jej funkcja polegająca na paraliżowaniu polityki stanowiącej zagrożenie dla status quo". Ochrona interesów tych, których określamy w socjologii jako "early winners" - wczesnych zwycięzców transformacji. Grupy biznesowe, które uwłaszczyły się w pierwszej kolejności, nie są zainteresowane pogłębianiem demokracji i zasad wolnego rynku. Boją się konkurencji.

Czyli powołanie Kamińskiego było uzasadnione sytuacją społeczną?

Tak. Czy łatwo znaleźlibyśmy kogoś bezstronnego, kto ma dobra opinię, ale i nie jest naiwny? Nie. Brak takich ludzi to wielkie oskarżenie wobec naszej demokracji. Witold Gadomski narzeka w "Wyborczej", że PO jest w pułapce, bo nie ma instytucji zdolnej do obiektywnego rozsądzenia sporu premiera z CBA. Wystawia tym ocenę III RP. W istocie wskazuje, że potrzebna jest przebudowa instytucjonalna w stylu projektu IV RP.

Nie czuł się Pan zaniepokojony, że CBA wręcz nagminnie sięga po różne formy prowokacji? Gdzie są granice kreowania rzeczywistości przez służbę?

W literaturze amerykańskiej dyskutuje się o tym od lat. Jest zgoda wśród fachowców, że jeśli ktoś nie wykazuje skłonności do przestępstwa, nie wolno takiej osoby prowokować. Skąd służby mają czerpać informacje, że jakiś poseł chwali się, ile to może załatwić? Z reguły od tajnych współpracowników Ale czy możemy zawczasu rozstrzygnąć, kiedy można na podstawie ich informacji rozpocząć operację? Ustawa nie opisze każdej sytuacji. Służby muszą mieć pasmo uznaniowości z czym, zgadzam się, wiążą się i zagrożenia. Ale bez działań ofensywnych korupcji zneutralizować się nie da.

Uznaniowość utrudnia jednak kontrolę.

Ależ ta kontrola powinna istnieć. Kontrola komisji sejmowej z poszerzonymi uprawnieniami, ale i generalnego inspektora służb.

On się nie będzie przecież mieszał w każdą operację CBA?

Może powinien mieć nawet prawo przerwać dowolną operację służb, gdyby uznał jej niezgodność z prawem. Ale co policja np. CBŚ powinna zrobić, gdy przychodzi biznesmen i mówi, że w samorządzie sugeruje mu się zapłacenie łapówki? I ten biznesmen nie ma żadnego nagrania. Czy to wystarczy, żeby zainicjować prowokację?

A jakie jest Pana zdanie?

Po aferze gruntowej były dwa lata na fachową dyskusję. Nie zrobiono tego.

W latach 70. w Ameryce FBI wciągnęło w pułapkę ponad 10 kongresmenów. Ludzie przebrani ze szejków arabskich oferowali im łapówki. Pojawiły się zarzuty, ze celowo wybierano demokratów.

Zawsze ktoś jest przy władzy.

Sawicka nie była jeszcze przy władzy.

Szykowała się do władzy i do "reformy" służby zdrowia.

Jak uniknąć zarzutu: CBA grzebie w jednym środowisku, a w innym już nie?

Kamiński jest wściekle atakowany, bo jego służba ma dwie cechy, które niepokoją grupy mętnych interesów. CBA nie może zatrudnić dawnych funkcjonariuszy ani współpracowników służb peerelowskich. A osoby z tych środowisk są często wykorzystywane w lewych dojściach. I w CBA udało się stworzyć etos służby propaństwowej. Zatrudniono tam sporo osób o postawie niepodległościowej. Tam pracują ludzie, którzy wierzą w Polskę. Więc to instytucja w dużej mierze nieprzenikalna. Gdy "Wyborcza" przestanie atakować CBA, będę podejrzewał, że udało się tę instytucję zneutralizować, zastraszyć.

Postawa niepodległościowa to jednak konkretne sympatie.

Tak, wiara w swój kraj to konkretna "sympatia". Ale widzę i zagrożenia. Dlaczego jednak inne instytucje nie zwalczały patologii skutecznie? Bo ich szefowie bywali powiązani z ciemnymi grupami interesów. Byli wyłonieni przez establishment. To nie tylko polska specyfika. Były szef francuskich służb mawiał: są takie powiązania interesów, których nikt nie waży się tknąć. W każdym kapitalizmie biznesmeni szukają okazji, aby owinąć polityków, a nieraz i całe państwo, wokół palca. Ale tam, gdzie przeciwwagą są silne instytucje obsadzone przez ludzi, którzy wierzą w swój kraj, rzadko się to udaje.

PiS nie jest częścią establishmentu?

Nie, bo wyznacznikiem przynależności jest nie tylko władza, ale i wielka własność. Poza tym myślę, że gdyby Kamiński znalazł kogoś skorumpowanego w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego, nie zawahałby się.

Mariusz Kamiński ma zarzuty prokuratorskie. Może być dalej szefem CBA?

W ustawie nie ma automatyzmu.

Ale to obóz antykorupcyjny walczył o podniesienie standardów. Jednych z nim miał być taki: osoba podejrzana odchodzi.

Gdyby zarzuty postawiono w kilka miesięcy po wyborach, można by je uznać za następstwo normalnej pracy prokuratury. Dziś ich wiarygodność jest bardzo niska.

Ale ciężko bronić sytuacji, gdy instytucją walczącą z korupcją miałby kierować człowiek z zarzutami prokuratorskimi.

A pan wierzy, że prokuratora działała przez dwa lata racjonalnie? Każdy polityk dostający zarzuty broni się: padłem ofiarą polityki. Ale my mamy prawo badać faktyczne tło zarzutów. Analiza tego przypadku wykazuje, że prawdopodobieństwo działania na polityczne zamówienie jest niepokojąco duże.

CBA przetrącono kręgosłup?

To pierwsza tajna służba stworzona w wolnej Polsce od zera. Teraz próbuje się ją zniszczyć. PO zawsze wypowiadała się przeciw finansowaniu partii z budżetu. A teraz okazuje się, że skarbnik tej partii jest uwikłany w dziwne kontakty. Może to przypadek.

Wyobraża Pan sobie, że po odwołaniu Kamińskiego mógłby nastąpić jakiś dobry scenariusz?

W teorii tak. Gdyby Tusk mianował na szefa CBA jednego z zastępców Kamińskiego lub spróbował znaleźć kogoś, na kogo zgodziłyby się główne siły polityczne.

Kaczyński też tego nie zrobił.

Wielu Polaków glosowało na PO w nadziei na nowa jakość.

Widzi Pan kogoś, na kogo zgodziliby się wszyscy?

Skoro jest z tym kłopot, warto znowu zadać pytanie o głęboką przemianę w Polsce.

Sam Pan mówi: to nie może być sympatyczny naiwniak.

Poza politycznymi elitami jest w Polsce wielu państwowców, może właśnie pan Kapica jest dobrym przykładem. Sam ich spotykam: administratorów średnich szczebli - nowoczesnych, wykształconych i uczciwych, ale rzadko posiadających decyzyjny wpływ na państwo. Może warto dać im szansę. "
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Wto Paź 13, 2009 1:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=18506

Aktualna sytuacja polityczna w Polsce
prof. dr hab. Andrzej Zybertowicz (2009-10-12)


Aktualności dnia

słuchaj
zapisz

http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2009/10/2009.10.12.akt02.mp3
http://www.radiomaryja.pl/download.php?file=2009.10.12.akt02&d=2009-10-12
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Czw Paź 15, 2009 6:07 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.rp.pl/artykul/9133,377642_Bez_dziedzictwa_starych_ukladow_.html

"Bez dziedzictwa starych układów
Andrzej Zybertowicz 14-10-2009, ostatnia aktualizacja 14-10-2009 19:00

Skoro Beata Sawicka została postawiona przed sądem, a jeden z oskarżonych w aferze gruntowej został skazany, to mamy konkretne dowody skuteczności CBA w tropieniu przestępstw – twierdzi socjolog

Trudno wyrokować, czy CBA, prowadząc postępowania, nie złamało żadnych procedur i na ile profesjonalnie je prowadziło. Taką opinię można wydać dopiero po dokonaniu audytu spraw prowadzonych przez tę służbę.

W przypadku policji jednym z podstawowych kryteriów przyznawania nagród jej funkcjonariuszom jest to, czy w daną procedurę włączył się prokurator, a następnie sędzia, wydając odpowiednie postanowienia, które oznaczają sankcje dla osób zatrzymanych. Oznacza to bowiem, że postępowanie było prawidłowe i skuteczne.

Centralne Biuro Antykorupcyjne, jak każda inna tajna służba, ma swoją kuchnię ukrytą, więc na bezpośrednich danych w tym momencie oprzeć się nie możemy. Sprawę mogą nam jednak nieco naświetlić informacje np. z "Gazety Wyborczej", która zarzuca CBA stosowanie podsłuchów, wykorzystywanie tajnych współpracowników, agentów, prowadzenie gier operacyjnych, współpracę z FBI, posługiwanie się fikcyjnymi firmami i dokumentami. Jeśli informacje te są prawdziwe, oznacza to, że arsenał środków prawnie dostępnych dla tego typu służb był szeroko wykorzystywany. Ale to jest argument na rzecz CBA, a nie przeciwko niemu.

Tymczasem gdy analizuję prasowe ataki na CBA, znajduję wiele retoryki, emocji, sztuczek perswazyjnych, wreszcie niepokoju, bardzo mało zaś konkretnych faktów.

Laurka od premiera

Skoro Beata Sawicka została postawiona przed sądem, a jeden z oskarżonych w aferze gruntowej już został przez sąd skazany, to mamy konkretne dowody skuteczności CBA w tropieniu przestępstw. Oznacza to bowiem, że najpierw prokuratura i sąd wydały zezwolenie na prowadzenie działań operacyjnych, następnie został napisany akt oskarżenia, a w końcu wydany wyrok. Nawet gdyby druga instancja zmieniła jego treść, i tak oznacza to, że CBA przeprowadziło operację prawidłowo.

Zarzuty dotyczące wysokich kosztów pracy agentów również wydają się chybione, a często wręcz populistyczne. To narracja podobna do rzucania haseł o "tanim" państwie przez premiera Donalda Tuska lecącego rejsowym samolotem do USA, a potem przez dwie godziny zablokowanego na lotnisku. Nie powinniśmy w ten sposób rozmawiać na temat służb specjalnych.

Państwo nie musi być tanie, powinno być sprawne (wtedy podatnicy otrzymują to, za co płacą). Jeśli dzięki staraniom CBA iluś biznesmenów zrezygnowało z podjęcia prób korupcyjnego dotarcia do urzędników, to jest to poważna korzyść, niezależnie od tego, iż trudno ją przeliczyć na konkretne sumy. Jeżeli informacje portalu Wprost.pl, że Donald Tusk ma pretensje do ABW, iż nie potrafiła wykryć afery hazardowej i stoczniowej (choć ma te same instrumenty co CBA), są prawdziwe, to tym samym premier wystawił CBA i Mariuszowi Kamińskiemu laurkę.

Bondaryk jest bezstronny

Nie dziwi mnie zaciekłość, z jaką niektóre środowiska atakują Centralne Biuro Antykorupcyjne. To pierwsza tajna służba stworzona od podstaw w niepodległej Polsce. Instytucja powstała bez dziedzictwa starych układów, a przez to jest trudno przenikalna dla nieformalnych grup interesów, także obcych służb. CBA to jedno z ważnych ogniw w systemie bezpieczeństwa państwa – być może kluczowe. Gdyby jego nowy szef Paweł Wojtunik miał w jakikolwiek sposób CBA demontować, mielibyśmy do czynienia ze sprawą nadającą się do Trybunału Stanu.

Obecna dyskusja dotycząca służb jest oparta na błędnych założeniach. Zamiast rozmawiać o problemach CBA, powinniśmy rozważać problem nadzoru nad służbami w ogóle. W listopadzie 2008 roku premier Donald Tusk przy okazji zdjęcia klauzuli tajności z raportu w sprawie działalności CBA przygotowanego przez ministra w Kancelarii Premiera ds. walki z korupcją Julię Piterę powiedział, że w pewnym sensie CBA jest bardziej Prawa i Sprawiedliwości, a ABW – "bardziej nasza", czyli Platformy Obywatelskiej.

Te słowa premiera to nic innego jak przyznanie, że Krzysztof Bondaryk, szef ABW, nie jest bezstronny. Jeśli więc dymisjonuje się Mariusza Kamińskiego pod zarzutem upolitycznienia, to – przy założeniu dobrej woli premiera – powinno się równocześnie zdymisjonować Bondaryka.

not. marf

Andrzej Zybertowicz jest socjologiem, profesorem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizuje się w socjologii wiedzy oraz zakulisowych wymiarach życia społecznego. Od lipca do listopada 2007 r. był głównym doradcą do spraw bezpieczeństwa premiera Jarosława Kaczyńskiego. Od stycznia 2008 r. jest doradcą prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ds. bezpieczeństwa państwa"

Rzeczpospolita
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Witja
Weteran Forum


Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 5319

PostWysłany: Pon Paź 26, 2009 8:47 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/175636,prof-zybertowicz-do-pilnowania-tajnych-sluzb-trzeba,id,t.html#pzw_23377

"Prof. Zybertowicz: Do pilnowania tajnych służb trzeba Herkulesa

Z prof. Andrzejem Zybertowiczem rozmawia Mira Suchodolska
Przeciek do mediów ze strony CBA w aferach hazardowej i stoczniowej. ABW daje odpór w "Gazecie Wyborczej": za czasów rządów PiS Agencja działała nieprofesjonalnie - brzmi przekaz. Teraz mamy kolejną awanturę z tajnymi służbami w tle: funkcjonariusze ABW podsłuchiwali dziennikarzy, a jeden z szefów Agencji wykorzystał te podsłuchy w prywatnej sprawie sądowej. Czy tajne służby wymknęły się spod kontroli i grają we własne gry?
W odniesieniu do wszystkich służb to teza myląca. Ale problemem jest to, że w Polsce mającej już za sobą 20 lat demokracji nadal istnieje próżnia regulacyjna, która powoduje, że wiele wymiarów działań służb jest poza kontrolą. W PRL służby były trzymane krótko za pomocą nieformalnych, nomenklaturowych mechanizmów. Po uchyleniu starych nowe demokratyczne mechanizmy kontroli tych służb nie zostały w pełni wykształcone. Elementy kontroli nie domykają się w spójny system. Słabo kontrolowane służby w demokracji są groźniejsze dla państwa niż w totalitaryzmie - w gospodarce rynkowej mają bowiem większe pole do nadużyć.

To ważne, aby uściślić - dla systemu państwowego, nie dla pojedynczych jednostek. Mówimy o sytuacji, kiedy działania służb są działaniami na szkodę kraju, któremu mają służyć.
Tak, gdyż w systemie totalitarnym tajne służby - jakkolwiek krytycznie ich działania byłyby oceniane przez obywateli - umacniają władzę i system. Natomiast w systemie rynkowym, gdzie informacja jest towarem łatwo kapitalizowanym, ta próżnia regulacyjna przekłada się na poważne patologie w gospodarce, np. przy prywatyzacjach.

UOP, WSI, WSA, CBA - służby zmieniają się, a przynajmniej nazwy, a afer nie ubywa.
Mówiąc, że to służby coś zrobiły lub nie, często popełnia się błąd polegający na zbiciu w jedno służb rozumianych jako formal na instytucja oraz szerszej rozumianego środowiska tych służb. Obejmuje ono byłych i obecnych funkcjonariuszy, byłych i obecnych tajnych współpracowników, rodziny, kolegów i po prostu "sympatyków". Za wiele patologii III RP odpowiedzialne jest właśnie to środowisko jako pewna formacja biograficzna, nieformalna grupa interesów, a zarazem instrument gier biznesowych i politycznych.

Ja tobie, ty mnie, ręka rękę myje. To norma w naszym życiu publicznym. Także w służbach.
Grzechem głównym nie jest to, że po transformacji w służbach znaleźli się zweryfikowani funkcjonariusze PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa. O wiele poważniejsze skutki miało to, że tajne służby wojska weszły w transformację bez żadnej weryfikacji i zewnętrznego nadzoru, oraz to, że CBA - pierwszą tajną służbę niepodległej Polski wolną od powiązań ze starymi funkcjonariuszami i agenturą - zaczęto budować dopiero w roku 2006, w siedemnastym roku transformacji. W jaki sposób służby zbudowane na starych kadrach i przez nie kontrolowane (do czego przyczynili się m.in. Lech Wałęsa i Andrzej Milczanowski) miały neutralizować np. patologie wielkich prywatyzacji, skoro ci koledzy funkcjonariuszy, którzy znaleźli się poza służbą, często patologie te konstruowali?

Ludzi z b. SB coraz mniej, a system nadal jest dysfunkcyjny.
Bo nikomu - poza rządem PiS - nie zależało na jego naprawie. Ludzie z WSI, UOP, potem ABW, nadal mogli skutecznie neutralizować zainteresowanie swoich kolegów działaniami oligarchów. W 2005 r. Janusz Szlanta wskazywał, że w dużym biznesie każdy chce mieć swojego generała na etacie. Może dobrym przykładem jest związek Kulczyk - Czempiński. Swego czasu opinia publiczna dowiedziała się, że generał utrzymuje, iż biznesmen jest mu winien milion dolarów za usługi. Warto rozważyć, jakiego typu przysługi byłego szefa UOP mogą mieć taką wartość.

strona: 1 z 3 »

(...) "

Więcej:

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/175636,prof-zybertowicz-do-pilnowania-tajnych-sluzb-trzeba,id,t.html#pzw_23377
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Pon Paź 26, 2009 12:15 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Jeżeli informacje portalu Wprost.pl, że Donald Tusk ma pretensje do ABW, iż nie potrafiła wykryć afery hazardowej i stoczniowej (choć ma te same instrumenty co CBA), są prawdziwe, to tym samym premier wystawił CBA i Mariuszowi Kamińskiemu laurkę.

Powyższa myśl choć oczywista nie jest i obawiam się, że nie będzie upubliczniana przez 'nasze wolne dziennikarstwo'. Zamiast prostych stwierdzeń opartych na prawdzie wolą oni bazować na 'godności' i 'słuszności'.
Cytat:
Donald Tusk przy okazji zdjęcia klauzuli tajności z raportu w sprawie działalności CBA przygotowanego przez ministra w Kancelarii Premiera ds. walki z korupcją Julię Piterę powiedział, że w pewnym sensie CBA jest bardziej Prawa i Sprawiedliwości, a ABW – "bardziej nasza", czyli Platformy Obywatelskiej.

Te słowa premiera to nic innego jak przyznanie, że Krzysztof Bondaryk, szef ABW, nie jest bezstronny. Jeśli więc dymisjonuje się Mariusza Kamińskiego pod zarzutem upolitycznienia, to – przy założeniu dobrej woli premiera – powinno się równocześnie zdymisjonować Bondaryka.

Czy powyższy cytat nie jest wskazówką do działania dla obiektywnego, kochającego prawo suwerena?
Cytat:
Ludzi z b. SB coraz mniej, a system nadal jest dysfunkcyjny.
Bo nikomu - poza rządem PiS - nie zależało na jego naprawie.

Wydaje mi się, że gdy do 100. starych SBków dołączy jeden nowy funkcjonariusz (nie patrzę jakich i gdzie ma wujków i kto w jego sprawie telefonował), to jego szansę na uzdrowienie firmy są zerowe, a przystosowanie go do obyczajów panujących w 'firmie' przez zasiedziałych tam agentów PRLu raczej nie sprawi im kłopotu - a jak sprawi to mogą go odprawić jako takiego, który się nie sprawdził. Więc to raczej nie brak chęci naprawiających (choć może także i to), ale przede wszystkim 'opór materii'.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum