|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jadwiga Chmielowska Site Admin
Dołączył: 02 Wrz 2006 Posty: 3642
|
Wysłany: Pon Paź 12, 2009 4:40 pm Temat postu: O Andrzeju Rozpłochowskim |
|
|
Newsweek Polska | 12.10.2009 | rubryka: Polska | strona: 36 | autor: TOMASZ
DEPTUŁA, DARIUSZ WILCZAK
LUDZIE
Do pierwszego znaczenia tego słowa Andrzej Rozpłochowski, jeden z
czołowych
działacz}7 pierwszej Solidarności, musi teraz dopisać drugie -
solidarność z
własną żoną.
Wysłużony van stoi przed domem na przedmieściach Sacramento. Stolica
Kalifornii, Stany Zjednoczone, Zachodnie Wybrzeże. Zderzak oblepiają dwie
naklejki z wypisanymi po angielsku, trochę już wyblakłymi hasłami.
Hasło
pierwsze: „Wolność nie jest dana za darmo". Drugie: „Liczy się
charakter".
Za kilka dni Rozpłochowscy zapakują rzeczy do vana. Przejadą kilka ulic
do
wynajętego trzypokojowego mieszkania. Ten dom jest już sprzedany. Andrzej
przygląda się palmie. Kiedy ją sadził, miała półtora metra, teraz
sięga
ponad dach. Palmy szybko rosną. Barbara robi ostatnie porządki w
ogrodzie.
Jeszcze niczego nie wynosili z salonu. Szeroki ekran telewizora jak zwykle
przekazuje obraz z Polski. W Warszawie późny październikowy wieczór,
pada
deszcz, temperatura 10 stopni. W Sacramento świeci słońce, jest bardzo
ciepłe popołudnie, dochodzi trzecia. Serwis TYP Info nadaje ostatnie tego
dnia wiadomości. Różnica czasu - dziewięć godzin.
Od ich wyjazdu z Polski minęło 21 lat. Od strajku sierpniowego w Hucie
Katowice - 29- Andrzej nim kierował. Był na pierwszym zjeździe
Solidarności,
potem w krajowych władzach związku. W internetowej encyklopedii
Solidarności
jego biogram zajmuje całą stronę. Mniej więcej tyle, ile biogram Lecha
Wałęsy, Andrzeja Gwiazdy, Anny Walentynowicz. Podzielony na daty,
zdarzenia,
sceny. Wygląda jak zapiski scenarzysty, który musi się oswoić z
mnóstwem
historycznych faktów, żeby się nie pogubić w zawiłych losach bohatera.
Właściwie jest tu wszystko. Z wyjątkiem ostatniej sceny, kiedy w domu w
Sacramento dzwoni telefon, Andrzej odbiera i w tym momencie następuje
dramatyczny zwrot akcji.
Telefon z Polski
Andrzej z Barbarą siedzą wtedy w salonie. Jest pierwszy dzień świąt
Bożego
Narodzenia 2006 roku. Dzwoni Jadwiga Chmielowska, koleżanka Andrzeja i
Barbary. Razem z Rozpłochowskim strajkowali w sierpniu 1980 roku.
Chmielowska dzwoni z Polski i mówi: - Słuchaj, Andrzej, twoja Baśka była
tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Nie ma co do tego
żadnych
wątpliwości.
Wyszło to przypadkiem. Ktoś ze znajomych wyciągnął swoje dokumenty z
Instytutu Pamięci Narodowej. Potem wystąpił o odtajnienie nazwisk tajnych
współpracowników. Jednym z nich była Barbara Zawada, późniejsza żona
Andrzeja.
Rozpłochowski ma do dziś pretensje do Chmielowskiej. Nie o to, że mu
powiedziała, ale że wybrała zły dzień. Takich rzeczy nie robi się w
święta.
Mogła zaczekać. Trudno. Stało się. Pyta Barbarę, czy to prawda. Ona
płacze.
Opowiada, jak ją szantażowano w stanie wojennym. Barbara, działaczka
śląskiej Solidarności, tak jak Andrzej została internowana 13 grudnia.
Zgodziła się na współpracę, bo zagrożono, że jej pięcioletni syn z
pierwszego małżeństwa zostanie odebrany babce i trafi do domu dziecka.
Złamała się, nie wytrzymała. Nie ona pierwsza, nie ostatnia.
Rok później, tym razem krótko przed Bożym Narodzeniem, kolejny telefon
od
znajomych z Polski. Mówią Andrzejowi, że jego ojciec był
funkcjonariuszem
Urzędu Bezpieczeństwa. Tak wynika z akt odnalezionych w Instytucie
Pamięci
Narodowej.
Wiele miesięcy później Rozpłochowski pisze list do przyjaciół w
kraju:
„W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia 2006 roku otrzymałem z
kraju
informację, że moja żona na początku stanu wojennego została tajnym
współpracownikiem SB w celu wykorzystania głównie wobec mnie. Radosne
przeżywanie świąt zmieniło się w rodzinne piekło łez, stresu i
dramatycznych
rozmów, których wynikiem było jednak od pierwszej chwili szczere przez
żonę
do wszystkiego się przyznanie. Przed kolejnym Bożym Narodzeniem 2007 roku
uzyskałem z kraju nie tylko potwierdzenie, że mój Ojciec był
pracownikiem
UB, ale nadto, że potem przez wiele lat był jeszcze kontaktem operacyjnym
SB. (...) Ojciec mój od 13 lat nie żyje, więc stanął już wobec Bożego
osądu.
Żonie mojej zaś wybaczyłem, bo nie ma prawdziwej miłości bez
przebaczenia. W
sercu uznałem, że na to zasługuje po wspólnym przeżyciu 28 niezwykle
trudnych lat. A co najważniejsze, żona ma cywilną odwagę nie zaprzeczać
swojej uległości wobec reżimu komunistów i żałuje tego. (...) Dlatego
nie
umiem podnieść kamienia i ukamienować jej. Próbę takiego osądu
pozostawiam
innym. Pod publiczny osąd oddaję również moją w tej sprawie postawę".
Ślub po amnestii - To była nasza wielka miłość. Naprawdę bardzo wielka
-
opowiada Rozpłochowski w ogrodzie domu, który za chwilę przestanie być
jego
domem. - Oboje mieliśmy za sobą nieudane małżeństwa zawarte w bardzo
wczesnej młodości. I synów z tamtych małżeństw. Poznaliśmy się na
Wielkanoc
1981 roku. Basia zakładała Solidarność najpierw u siebie w zakładzie,
potem
Miejską Komisję Koordynacyjną w Katowicach.
Była jedną z wielu działaczek. Za to Rozpłochowskiego wszyscy pamiętali
ze
strajku w Hucie Katowice. Ostry, radykalny, trzymający strajk twardą
ręką,
antykomunista, wyrażający swój światopogląd przy każdej okazji,
niechętnie
rozmawiający z przedstawicielami ówczesnej władzy. Mówiono o nim, że
ekstremista. • Być może dlatego nigdy nie miał szans na odegranie
kluczowej
roli we władzach krajowej Solidarności. Ale w regionie śląskodąbrowskim
był
jednym z liderów związku. Z internowania zamiast na wolność trafił do
aresztu.
- Siedzieliśmy internowani w Uhercach - Rozpłochowski przypomina sobie
zdarzenia sprzed 27 lat. - Gdy nas zwalniano, na oczach kolegów zostałem
aresztowany. Wsadzono mnie do cywilnego fiata i zawieziono do Warszawy.
Zarzut: próba obalenia ustroju przemocą. Według kodeksu karnego
zagrożenie
od 10 lat do kary śmierci włącznie.
W podobnej sytuacji znalazło się sześciu innych działaczy Solidarności
i
czterech z KOR. Wszyscy wyszli po amnestii w sierpniu 1984 roku. Dopiero
wtedy Andrzej i Barbara wzięli ślub. Basia Zawada zmieniła nazwisko na
Rozpłochowska. Z dokumentów IPN wynika, że wtedy nie była już tajnym
współpracownikiem. Zarejestrowana jako TW w czasie internowania została
wykreślona półtora roku później. W aktach zachował się wpis oficera
prowadzącego, który proponował rozwiązanie współpracy ze względu na
nieprzydatność współpracownika. Osoby, które czytały dokumenty IPN,
twierdzą, że nikomu nie zaszkodziła.
Krótko po ślubie Barbara zaczęła chorować. Rozpłochowski: - Basia
miała
perforację jelit. Próbowałem wzywać pogotowie ratunkowe. Nikt nie
przyjeżdżał. Dopiero nad ranem pojawił się lekarz. Żona krzyczała z
bólu.
Dostała zastrzyk. Potem jej stan się pogorszył. W końcu sam zawiozłem
ją-już
półprzytomną do szpitala. Natychmiast wylądowała na stole operacyjnym.
Dwa
dni walczyła ze śmiercią. Dostawała leki dzięki pomocy Komitetu
Prymasowskiego. Współpracujący z Solidarnością doktor Grzegorz Opala i
inni
lekarze mówili, że były naciski SB, aby wyrzucić ją z kliniki. Kiedy
już
wyzdrowiała, okazało się, że czekają kolejna operacja, tym razem
ginekologiczna.
Andrzej zaczął szukać sponsorów, dzięki którym Barbarę można by
operować za
granicą. Rozmawiał z Komitetem Prymasowskim, nawet z Wałęsą. Bez
rezultatów.
Pod koniec 1987 roku zdecydowali się na emigrację do Ameryki. Wyjechali w
styczniu 1988 roku jak 800 innych działaczy Solidarności, którzy
opuścili
Polskę między 1982 a 1988 rokiem.
Jednego dnia znaleźli się w obcym świecie, bez pieniędzy, bez
znajomości
języka. Zapraszająca wielu działaczy Solidarności lokalna organizacja
polonijna okazała się zbyt biedna, by utrzymywać Rozpłochowskich.
Może kiedyś wrócimy
Wylądowali w Sacramento z sześcioma walizkami. Po dwie na Barbarę, dwie
na
Andrzeja, dwie na syna Barbary. Zanim Andrzej dostał pracę, utrzymywali
się
z zasiłku opieki społecznej. Barbara przeszła operację. Wkrótce Andrzej
dostał pracę w swoim wyuczonym zawodzie mechanika samochodowego. Robił
przeglądy aut u sprzedawcy pojazdów jednej z amerykańskich marek.
Dorabiał,
rozwożąc po domach pizzę. Kiedy Barbara poczuła się lepiej, sama
zaczęła
szukać pracy. I znalazła. W kwiaciarni. Andrzej pisał artykuły do
polonijnej
prasy - „Gwiazdy Polarnej", tygodnika „Horyzonty".
W 1991 roku opisuje swoją wizję Sierpnia '80 roku, który był jego
zdaniem
sprowokowany przez elity partyjne. Niektórzy koledzy- w kraju zarzucają
mu,
że prezentuje spiskową teorię dziejów. „Zdaję sobie sprawę, że
publikacją tą
wchodzę na pełną zasadzek drogę ciemności - pisze w artykule,
posługując się
nieco patetycznym, a nawet pretensjonalnym stylem. - Ukryte siły są
potężne
i jak zawsze korzystają z ludzkiej naiwności. Nie zejdę jednak z tej
drogi.
Los chciał, że byłem w samym oku sierpniowego cyklonu. Współtworzyłem
wydarzenia od dołu do najwyższych, dostępnych mi kręgów. Po 11 latach
przemyśleń uważam, że dzisiaj obowiązkiem moim jest dawać świadectwo
jedynie
pełnej prawdzie, bez względu na to, z czym i z kim się to wiąże. Prawda
należy się Polakom w Ojczyźnie i na emigracji. Należy się też obcym,
aby
psiej przysługi Polsce nie świadczyli. Złe duchy mrocznej strony Sierpnia
'80 dławią dzisiaj Polskę równie śmiertelnie, choć inaczej jak
kiedyś".
Mniej więcej w tym samym czasie, trzy lata po przyjeździe do Stanów, gdy
oboje zastanawiają się nad datą powrotu do Polski, Barbara znów zaczyna
chorować. Kolejna operacja, długie miesiące rekonwalescencji. Andrzej
zmienia pracę. Jest teraz strażnikiem w zakładzie psychiatrycznym.
Wkrótce
okazuje się, że nie będą mogli mieć dzieci. Nie może Barbara. Po
operacji.
Pieniądze, jakie zarabiali, szły na leczenie. Powoli przestawali myśleć
o
powrocie do Polski. Nawet gdyby chcieli, nie mieli dokąd wrócić. Andrzej,
wyjeżdżając z kraju, musiał zrzec się mieszkania w Dąbrowie
Górniczej. O ile
jeszcze na początku lat 90. przelicznik dolara do złotego mógł im
pozwolić
na kupno mieszkania, to z biegiem lat pieniądze zarobione w Ameryce
traciły
wartość, gdy sieje wymieniało na złote.
- Zaczęliśmy zapuszczać korzenie - przyznaje Andrzej. - Kupiliśmy dom na
kredyt w 1998 roku, na walentynki otworzyliśmy własną kwiaciarnię, na
którą
też wzięliśmy kredyt - opowiada. Po paru latach pozbyli się kwiaciarni.
Interes nie szedł zbyt dobrze. Andrzej zatrudnił się jako kurier w firmie
DHL, ale rok temu stracił pracę. Zwolnienia grupowe. Zaczynał się
kryzys.
Musieli sprzedać dom, ale przecież kryzys dotknął najbardziej rynek
mieszkaniowy. Cena domu spadła tak radykalnie, że pieniądze ze sprzedaży
ledwie wystarczyły na spłatę pożyczki. Andrzej kilka miesięcy szukał
nowej
pracy. Przestał, bo latem miał zawał. Teraz musi się oszczędzać.
- Ten mój zawał to efekt stresu, bo w ostatnich trzech latach zdarzyło
się w
naszym życiu bardzo wiele trudnych chwil - mówi Rozpłochowski. - Może
kiedyś
wrócimy. Kalifornia ma kilkunastoprocentowe bezrobocie, stan jest na
granicy
bankructwa. Któregoś dnia wsiądziemy do samolotu i wylądujemy w Polsce.
Może
dadzą Rozpłochowskiemu jakieś komunalne mieszkanie w starym kraju?
To ostatnie zdanie wypowiada żartem. Przecież nie będzie o nic prosił.
Foto popis| ANDRZEJ ROZPŁOCHOWSKI Wprost z internowania w Uhercach został
przewieziony do aresztu w Warszawie. Na wolność wyszedł po amnestii w
1984
roku
Foto popis| Dziś obowiązkiem moim jest dawać świadectwo jedynie pełnej
prawdzie, bez względu na to, z czym i z kim się to wiąże Andrzej
Rozpłochowski z maszynopisem pierwszego z trzech tomów swoich wspomnień
„Postawią ci szubienicę... MKZ Katowice 1980-1981 _________________ Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej" |
|
Powrót do góry |
|
|
Stanislaw Siekanowicz Weteran Forum
Dołączył: 19 Paź 2008 Posty: 1146
|
Wysłany: Pon Paź 12, 2009 6:15 pm Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zarejestrowana jako TW w czasie internowania została
wykreślona półtora roku później. W aktach zachował się wpis oficera
prowadzącego, który proponował rozwiązanie współpracy ze względu na
nieprzydatność współpracownika. Osoby, które czytały dokumenty IPN,
twierdzą, że nikomu nie zaszkodziła.
|
Pan Andrzej byl jednym z najwazniejszych dzialaczy "S", reprezentowal nurt niepodleglosciowy i z tego co juz wiemy, to nie mozna mu nic zarzucic, jednym slowem pozostaje bohaterem. Mysle, ze w tej konkretnej sytuacji, w jakiej znalezli sie panstwo Rozplochowscy, w ich interesie powinno byc opublikowanie tych dokumentow, abysmy wszyscy zobaczyli na wlasne oczy, czy to prawda, ze istotnie "nikomu nie zaszkodziła". |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|