Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

dyrektywy - gdzie (nie)szukać korupcji wydane

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 4:11 pm    Temat postu: dyrektywy - gdzie (nie)szukać korupcji wydane Odpowiedz z cytatem

http://zybertowicz.pl/2009/10/zero-polityki-w-tropieniu-korupcji/


W wywiadzie udzielonym Naszemu Dziennikowi zwracam uwagę na słabo dostrzegane konsekwencje ujawnienia afery hazardowej. Wbrew pozorom nie jest to wyłącznie historia nielegalnego lobbingu. Mówi nam ona wiele o jakości rządu Donalda Tuska, postulowanym przez PO zniesieniu dofinansowania partii politycznych z budżetu oraz o realnych mechanizmach władzy w Polsce. Władzy w znaczniej mierze opartej na mediach.

Premier powołując na p.o. szefa CBA Pawła Wojtunika stwierdził, iż oczekuje od niego: “100 procentowego profesjonalizmu”, “zero polityki” i “bezwzględnego tępienia korupcji”. W tym kontekście warto przywołać moją wypowiedź dla portalu Fronda.pl: „Gdy policjant łapie polityka, automatycznie wikła się w politykę. Nie można walczyć z korupcją w ogniwach państwa nie wchodząc na pole polityki”. Czy oznacza to zatem, że dyrektywy co do tego, gdzie (nie)szukać korupcji zostały Wojtunikowi wydane w świetle kamer?

O aferze hazardowej wypowiadałem się również na łamach Super Expressu, Polski The Times i portalu netbird.pl
Prof A Zybertowicz

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 4:16 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20091010&typ=my&id=my11.txt

Aby nie była to wojna na cmentarzu polskiej demokracji

Z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, doradcą prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ds. bezpieczeństwa, badaczem zakulisowych wymiarów życia społecznego, rozmawia Mariusz Bober

Jak Pan ocenia środowe decyzje premiera Donalda Tuska o zdymisjonowaniu najpierw szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego, a następnie swoich najbliższych współpracowników?
- Decyzje Donalda Tuska wpisują się w metodę działania, która okazała się skuteczna od chwili jego debaty publicznej z premierem Jarosławem Kaczyńskim przed wyborami w 2007 roku. Jest to metoda stwarzania złudzenia, że premier kontroluje bieg spraw państwowych - w sytuacji, gdy tak naprawdę panuje jedynie nad kreowaniem swojego wizerunku albo społecznych wyobrażeń o biegu spraw państwowych. Ta metoda była dotąd skuteczna, ponieważ premierowi pomagała przeważająca część mediów. Z punktu widzenia interesów państwa niepokoić musi to, że sam premier zdaje się wierzyć w złudzenie, które próbuje przekazać wyborcom.

Nie wydaje się Panu, że premier przekazał jednak wewnętrznie sprzeczny obraz sytuacji, dymisjonując aż 8 swoich najbliższych współpracowników, a jednocześnie zapewniając, że im ufa, i odpowiedzialnością za rozpętanie afery obarczając szefa CBA oraz PiS, które chce "zaatakować" PO?
- To jest klasyczna sztuczka udawania sprawiedliwego, który jakoby równo rozdaje razy. Przypomina to sytuację, w której policjant, widząc bandytę szamoczącego się ze staruszką, aresztuje obie osoby - bo musi być "jakaś sprawiedliwość".

Myśli Pan, że społeczeństwo nabierze się na tę bajkę?
- Część ludzi nie ma czasu na śledzenie całej sprawy, a inni nie są w stanie zrozumieć szczegółów związanych z zawiłościami procesu legislacyjnego. Dla nich sytuacja, w której premier rozdziela razy na obie strony, jest intuicyjnie zadowalająca. W ten sposób Tusk przedstawia się jako "sprawiedliwy car", który zmaga się ze złymi bojarami. Natomiast ewentualna skuteczność uderzenia w szefa CBA ma jeszcze inne tło. Część mediów, z "Gazetą Wyborczą" na czele, zanim jeszcze powstało Centralne Biuro Antykorupcyjne, tworzyła jego czarny PR. Spowodowało to wytworzenie pewnych automatyzmów myślowych u sporej części opinii publicznej, która uwierzyła, że CBA to służba czysto polityczna na pasku PiS, a jej szef Mariusz Kamiński to fanatyk. Te wytworzone automatyzmy myślowe tłumaczą to, że - jak wynika z jednego z badań - aż 55 proc. ankietowanych popiera decyzję o odwołaniu Mariusza Kamińskiego. Innymi słowy, premier w tym punkcie znów dobrze rozpoznał społeczne nastroje. Gdyby zwolnił tylko Kamińskiego, a nie wyciągnął konsekwencji wobec swojego zaplecza, opinia publiczna byłaby zaniepokojona. W sytuacji, gdy premer sprawia wrażenie, że równo wymierza ciosy, może liczyć na pewien poziom przyzwolenia.

Z tego wynika, że dla rządu żadnego znaczenia nie mają zasady przejrzystości i wysokich standardów oraz uczciwość, o których w trakcie kampanii wyborczej tak chętnie opowiadali politycy PO. Liczy się więc tylko ratowanie wizerunku PO, a zwłaszcza jej lidera?
- To za daleko posunięte oskarżenia, bo w świetle dostępnej wiedzy zachowanie wiceministra finansów Jacka Kapicy pokazuje, że także w administracji Donalda Tuska są ludzie, którzy mają instynkt państwowy i są profesjonalistami działającymi według uczciwych zasad. Zwracam jednak uwagę, że w działaniu premiera Tuska i jego najbliższego otoczenia priorytetem jest nie jakość rządzenia, ale sposób komunikowania się z elektoratem.

I właśnie dla niej zostali poświęceni m.in. ci najbliżsi współpracownicy premiera, którzy dbali o ten sposób komunikacji. Donald Tusk zrobił z nich kozły ofiarne?
- Nie sądzę, że odwołanie jego najbliższych współpracowników jest dla nich karą. Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że jakość działania szeregowych członków partii jest słaba, bo zbudował partię wodzowską. W sytuacji, gdy trudno byłoby zapobiec powołaniu komisji śledczej, prawdopodobnie skierował swoich najbliższych współpracowników do Sejmu, aby bronili go w tej komisji lub w jej zapleczu. Zapewne to właśnie ci ludzie będą go przesłuchiwali. Tusk wysłał ich do wzięcia udziału w pracach komisji po prostu po to, by pomogli mu wybronić się z tej afery. Jeśli im się to uda, zaszczyty państwowe będą na nich czekały.

Więc będą próbowali zakryć lub zakrzyczeć rzeczywistość? Cytaty z podsłuchanych rozmów Zbigniewa Chlebowskiego nie pozostawiają przecież wątpliwości przynajmniej co do jego udziału w aferze ("Ja ci powiem szczerze Rysiu [chodzi o Ryszarda Sobiesiaka, właściciela firmy hazardowej Golden Play - red.] ...przecież wiesz, biegam z tym sam... blokuję tę sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja zasługa").
- Wydaje się, że niektórzy politycy PO uwierzyli w swoją propagandę, a przynajmniej w tę jej część, dzięki której Platforma wygrała wybory parlamentarne 2 lata temu. Uwierzyli, że PiS stanowi zagrożenie dla demokracji, choć przez te 2 lata swoich rządów nie potrafili pokazać opinii publicznej żadnych posunięć PiS, które stanowiłyby takie zagrożenie. Tak bardzo w to uwierzyli, że czuli się rozgrzeszeni ze stronniczości w swoim postępowaniu. Myślę, że broniąc Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma w tle miał wizję "strasznych braci Kaczyńskich", którzy "zrujnują Polskę", gdy tylko odzyskają wpływy. Dlatego czuł się usprawiedliwiony, że swoimi wypowiedziami przedstawia mentalność partyjno-plemienną, i to w sposób bezczelny, ponieważ w polityce taka mentalność jest prezentowana najczęściej w zamkniętym gronie. Tymczasem Czuma zachował się tak, jakby uważał, że opinia publiczna to "kupi". Być może niektórzy politycy PO sami ulegli propagandzie, którą część usłużnych dziennikarzy tworzyła w ostatnich 4 latach o PiS jako wielkiej katastrofie dla Polski. Jeśli bowiem ktoś widzi poważne zagrożenie dla kraju, to czuje się "rozgrzeszony" z działań moralnie wątpliwych, które miałyby przed tym zagrożeniem chronić.

A może jednak chodzi tu o coś więcej? Bo przecież Donald Tusk zapowiedział totalną wojnę z PiS o wizerunek swojej partii i swój, a już dzień później "żołnierze PO" w Sejmie przypuścili frontalny szturm, chcąc wykazać, że także poprzednie rządy, przede wszystkim PiS, uległy wpływom lobby hazardowego.
- Nie wykluczam, że przy hazardowych regulacjach prawnych miały miejsce jakieś nieprawidłowości także w poprzednim rządzie. Ale gdyby PO miała czyste sumienie, zwróciłaby na to uwagę już dawno. Tymczasem przez 2 lata Sebastian Karpiniuk nie zająknął się na temat możliwych nadużyć przy pracach nad tą ustawą w okresie rządów PiS. Przywołanie takiego argumentu dopiero teraz wskazuje, że PO nie ma czystych rąk. Więc prawdopodobnie nie jest to problem wyłącznie osób, których nazwiska już poznaliśmy z ostatnich dymisji.

Jakie konsekwencje dla państwa i polskiej sceny politycznej będzie miała zapowiedziana przez PO wojna, zwłaszcza w perspektywie przyszłorocznych wyborów prezydenckich? Czy - jak to robią niektórzy - można obecny skandal porównać z aferą Rywina?
- Będzie to zależało od dwóch czynników. Po pierwsze, od roztropności, z jaką PiS będzie zachowywało się w tej sytuacji, od tego, czy poprawi sprawność komunikowania się z elektoratem. Po drugie, skutki obecnej afery będą zależały od stopnia cynizmu osób władających wielkimi mediami. Jeśli uznają oni, że w interesie koncernów medialnych jest dalsze zakłamywanie rzeczywistości o mechanizmach stanowienia prawa i uprawiania polityki w Polsce, Donald Tusk zachowa szansę na wygranie wyścigu o fotel prezydenta, a jego polityka złudzeń nadal będzie odnosić sukcesy. Jeśli zaś część dziennikarzy, którzy chcieliby być po prostu profesjonalistami, znajdzie odwagę, by przeciwstawić się naciskom swoich mocodawców, jest szansa, że pewne procesy w polskiej polityce zostaną wyprostowane. Warto też, by debatę o aferze hazardowej rozciągnięto także na pewną, pomijaną dotąd sferę. PO jest formacją, która wypowiada się przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa. Pozostałe formacje uważały, że taki stan rzeczy zmniejsza zagrożenia korupcyjne. Tymczasem tak się jakoś złożyło, że w nielegalny lobbing (którego skutkiem mogło być skierowanie sporych środków w stronę biznesu, którego społeczna użyteczność jest, moim zdaniem, wątpliwa) jest zamieszany skarbnik [Mirosław Drzewiecki - red.] partii, która nie chce dopłat z budżetu. Rodzi się pytanie, czy zarzut, że środków z budżetu nie chce partia, która ma najlepsze kontakty z biznesem, nie powinien zostać na nowo przeanalizowany? Żeby nie okazało się, że te kontakty PO z biznesem to są kontakty na cmentarzu polskiej demokracji...

A czy takim cmentarzem nie jest już sytuacja, że - jak Pan powiedział - od mediów i częściowo od opozycji zależy to, czy materiał dowodowy zgromadzony przez służby specjalne demokratycznego państwa w sprawie afery korupcyjnej i sama afera zostaną należycie wyjaśnione i rozliczone?
- Rzeczywiście, ta sytuacja po raz kolejny pokazuje, jak wątła jest demokratyczna tkanka instytucjonalna III RP. W jednym z ostatnich numerów "GW" padły słowa, że PO jest w pułapce, ponieważ w Polsce nie ma żadnej niezależnej instytucji, która mogłaby obiektywnie, w sposób niebudzący wątpliwości rozwiać niejasności wokół tej sprawy. Autor tego stwierdzenia chyba nie zdawał sobie sprawy, jak surową ocenę wystawił III RP. Przyznał bowiem, że po 20 latach budowania nowych instytucji demokratycznych nadal brakuje kluczowych ogniw, które umożliwiają rzeczowe i bezstronne rozstrzyganie konfliktów politycznych. Dlatego mogę sobie wyobrazić sytuację, że jeśli zbierze się kilku magnatów medialnych z Polski i ustali między sobą, jaka będzie linia medialnego ustawiania całej sprawy, wówczas od tego kolektywu będą zależeć losy polskiej demokracji. To właśnie pokazuje jej słabość. Instytucje obywatelskie są wątłe, opozycja parlamentarna ma problemy z uzyskaniem należytej dynamiki. Zaś służby dzielą się - jak to mówił kilka miesięcy temu Donald Tusk - na "nasze" i "wasze" (ABW jest bardziej związana z PO, a CBA - z PiS). Mimo to rząd nie uruchamia żadnych mechanizmów kontroli nad specsłużbami. Główna nauka więc, jaką należy wyciągnąć z tej sytuacji, jest taka, że trzeba zastanowić się nad całą strukturą instytucjonalną ładu społeczno-politycznego w Polsce.

...a kluczowi gracze polityczni idą na "totalną wojnę"...
- To jest właśnie ciekawe, co PO ma jeszcze do ukrycia, że musiała ogłosić tę wojnę.

Czym w takim razie ta wojna się zakończy?
- Deklaracja wojny nie była komunikatem do polityków PO, którzy wiedzą, jak bronić swoich pozycji. To był komunikat dla mediów. Należy go tłumaczyć następująco: "Nie zdajecie sobie sprawy, jak poważne są sytuacja i zagrożenie interesów tych środowisk, które chronimy". Rafał Matyja w opublikowanym niedawno przenikliwym tekście napisał, że rolą PO, ale także innych partii politycznych poza PiS jest to, by status quo (czyli, jak rozumiem, interesy establishmentu, czyli najważniejszych aktorów gry gospodarczej) nie zostało naruszone. To jest główna funkcja Platformy Obywatelskiej. Przekaz tej partii dla tego zaplecza jest taki: "Jeśli w tej wojnie nie staniecie po naszej stronie, i wy możecie ucierpieć".

Dziękuję za rozmowę.

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 4:19 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://fronda.pl/news/czytaj/prof_zybertowicz_platforma_chce_kontrolowac_sama_siebie

Decyzją o odwołaniu szefa CBA premier Donald Tusk wpisuje się w bizantyjską tradycję władzy. O walce z korupcją w demokratycznym państwie mówi dla Fronda.pl prof. Andrzej Zybertowicz.

Fronda.pl: Dlaczego Donald Tusk chce odwołać Mariusza Kamińskiego? Czy taka decyzja będzie merytoryczna?

Andrzej Zybertowicz: Strach ma wielkie oczy. Myślę, że Donald Tusk ma o wiele mniejsze zaufanie do partyjnych kolegów, niż to otwarcie deklaruje. Że podejrzewa, iż w jego otoczeniu może być więcej osób o skłonnościach do cmentarnych rozmów, niż tylko sam Zbigniew Chlebowski. A w koalicyjnej PSL nie tylko wicepremier Pawlak uwikłany jest w konflikt interesów (idzie nie tylko o Ochotnicze Straże Pożarne, ale także anulowanie kary dla firmy J&S, dla którego to podmiotu pracują byli politycy PSL).

Niedawno poseł Jarosław Gowin mówił, że gdy informował premiera o nieprawidłowościach, ten reagował bardzo szybko. Myślę więc, że premier Tusk ma o wiele więcej powodów do obaw, niż to publicznie okazuje. Usuwa Mariusza Kamińskiego, by zmniejszyć ryzyko wymknięcia się sytuacji spod kontroli w kampanii prezydenckiej. Taką przeszkodą może być ujawnienie innych afer, w które uwikłani byliby ludzie z jego otoczenia. Z drugiej strony Donald Tusk wysyła komunikat do środowisk biznesowych zaangażowanych i w legalny, i nielegalny lobbing: kontroluję sytuację! Gdyby premier nie odwołał Kamińskiego, środowiska te byłyby zaniepokojone, że może ujawnione będą kolejne Sobiesiaki.

Odwołanie Kamińskiego oznaczać będzie koniec walki z korupcją w Polsce?

To zależy, kto będzie kierował CBA po Kamińskim i jakie zmiany tam zajdą. Ale już sama próba odwołania Kamińskiego oznacza osłabienie walki z korupcją.

A może prawdą jest, że Kamiński jest siepaczem PiS? Przecież większość afer wytropionych przez CBA, w które byli uwikłani politycy, dotyczyło polityków innych partii. Nie wierzę, by w PiS działali sami święci.

Gdy policjant łapie polityka, automatycznie wikła się w politykę. Nie można walczyć z korupcją w ogniwach państwa nie wchodząc na pole polityki. Jeśli polityczność rozumiemy w sposób ideologiczny, czyli utożsamiamy z nią wszystko, co jest związane z polityką, a jednocześnie polityczność utożsamiamy z chorobą – a tak bywa w naszych mediach - to w ogóle nie ma możliwości rzeczywistej (tj. nie-Piterowej) walki z korupcją. Pytanie, czy premier potrafi pokazać, że minister Kamiński „skręcał” na korzyść PiS jakiekolwiek sprawy. Czy potrafi pokazać, że Kamiński, ukazując złe działania Platformy, np. fałszował informacje.

Nawet politycy PO przyznają, że afera hazardowa jest faktem. Tymczasem niektórzy publicyści, jak np. Tomasz Wołek w radiu TOK FM, twierdzą, że to "rzekoma afera".

Taka interpretacja nie zasługuje na komentarz.

Nieczęsto dowiadujemy się o działaniach rządu PO-PSL w zakresie służb specjalnych. Czy służby leżą w ogóle w sferze zainteresowania tego rządu?

Donald Tusk miał dwa lata, by zasygnalizować swoją wolę naprawy mechanizmów zarządzania służbami, by zainicjować reformę systemu nadzoru. Nie zrobił tego. Z drugiej strony zrobił coś, co podważa wiarę w jego dobre intencje. Mianowicie, w Polsce od powołania sejmowej komisji ds. służb specjalnych w 1995 r. została przyjęta niepisana zasada, że przewodniczący komisji jest zawsze z opozycji. Ta zasada służy temu, by kontrolowany sam nie był kontrolerem. Przestrzegał ją zarówno rząd AWS, SLD oraz PiS. Dopiero za rządów najbardziej demokratycznej i obywatelskiej partii, jaką zna polska ziemia, czyli PO, tę zasadę starano się uchylić. Odwołanie Kamińskiego wpisuje się w tę nowo ustanowioną formułę III RP – wersja dojrzała: rządzący kontrolują sami siebie. W ten nurt wpisuje się także inicjatywa marszałka Bronisława Komorowskiego, by posłowie nie musieli ujawniać w oświadczeniach majątkowych prywatnych pożyczek.

Czy antykorupcyjne służby w innych krajach wzbudzają takie kontrowersje, jak w Polsce?

Bywa różnie. Przykładowo w Australii istnieje Independent Comission Against Corruption, która stawiała politykom zarzut korupcji, jednak nie pamiętam sytuacji, by domagano się aresztowania posłańca przynoszącego złą wiadomość (co wprost głosi Janusz Palikot, domagajacy się aresztu dla Kamińskiego). To nastawienie bliższe kulturze orientalnej-bizantyjskiej kulturze władzy, niż kulturze zachodnio-rzymskiej. Ciekawe, czy Donald Tusk świadomie wpisuje się w tradycję bizantyjską.

Przed odwołaniem ministra Kamińskiego premier Tusk musi zasięgnąć opinii prezydenta, który już zapowiedział, że będzie to negatywna opinia. Czy w takiej sytuacji premier będzie mógł odwołać szefa CBA?

Stan prawny jest taki, że opinia Prezydenta nie jest wiążąca. Premier jedynie ma obowiązek, by ją uzyskać. Razi to, że premier we wniosku, który skierował do Kancelarii Prezydenta o opinię w związku z odwołaniem szefa służby, nie podał żadnego uzasadnienia. Wprawdzie prof. Piotr Winczorek twierdzi, że w sensie prawnym takie uzasadnienie nie jest konieczne, jednak w tym przypadku odwołanie następuje w sytuacji nadzwyczajnej.

Demokratyczna kultura polityczna wymaga, by w takiej sytuacji jasno zaprezentować argumenty. Jeśli premier ich nie przedstawia, to jest działanie wąsko „polityczne”, z pozycji siły. Ten przejaw działania argumentem siły, miast siłą argumentów, także wpisuje się w tradycję bizantyjską. Wątpliwości budzi też ustalenie tygodniowego terminu, w którym prezydent miałby udzielić opinii. Premier nie ma żadnych uprawnień, by głowie państwa wyznaczać taki termin. To posunięcie wpisuje się w starą kampanię Platformy obniżania rangi najwyższego urzędu w państwie. Zastanawiam się, jakimi uprawnieniami będzie się cieszył Donald Tusk, jeśli jacyś roztargnieni, zdezorientowani rodacy wybiorą go jednak na prezydenta?

Czy prezydent może w tej sprawie zastosować obstrukcję poprzez nieudzielanie opinii?

Tu musiałby wypowiedzieć się prawnik. Prezydent nie udzielił opinii w sprawie szefa ABW, Krzysztofa Bondaryka nie poprzez taktykę zwlekania, tylko dlatego, że nie otrzymał odpowiedzi na swoje wątpliwości co do powiązań pana Bondaryka (w tym z firmami sektora telekomunikacyjnego). Premier powołał Bondaryka na szefa ABW bez uzyskania opinii i, zdaniem niektórych prawników, obszedł w ten sposób prawo. Dopiero po dłuższym okresie dociekań dziennikarzy i CBA otrzymaliśmy pośrednio odpowiedź na pytania zadane przez Prezydenta. Wskazują one na wielowymiarowy konflikt interesów, w jaki znajduje się szef ABW, czyli największej polskiej tajnej służby. Gdyby premier Tusk poważnie traktował swoje słowa o wysokich standardach uprawiania polityki, już dawno powinien Bondaryka odwołać.

Rozmawiał Stefan Sękowski

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 4:23 pm    Temat postu: POLECAM PORTAL: netbirt.pl Odpowiedz z cytatem

Andrzej Zybertowicz: Zarzuty wobec Mariusza Kamińskiego wyglądają na polityczny atak2009-10-07

http://netbird.plhttp://dzisiejsze-artykuly.netbird.pl/a/24015,1

Moment postawienia zarzutów Mariuszowi Kamińskiemu nie wydaje się przypadkowy – stwierdza Andrzej Zybertowicz. Afera hazardowa pokazuje, że projekt budowy IV Rzeczpospolitej jest nadal potrzebny – mówi portalowi Netbird prezydencki doradca.

Dlaczego Kamiński usłyszał zarzuty właśnie teraz?
Być może w polskim systemie prawnych regulacji działań operacyjnych niektóre kwestie nie zostały jasno uregulowane. Ale chociaż problem jest znany co najmniej od czasu afery gruntowej, to przez dwa lata nic w tej sprawie nie zrobiono, ekipa sprawująca władze nie zainicjowała żadnej porządnej debaty na ten temat. Gdyby zarzuty postawiono Mariuszowi Kamińskiemu na początku 2008 r., kilka miesięcy po objęciu władzy przez PO, to takie posunięcie prokuratury mogłoby być wiarygodne. Natomiast po niemal dwóch latach rządów PO, w obecnej sytuacji, zarzuty wobec szefa CBA wyglądają na polityczny atak. Na ile orientuję się w tej materii, przy inicjowaniu operacji specjalnych w grę wchodzi pewien typ uznaniowości: w jakim momencie wolno służbom podjąć prowokację, jakiego typu dokumenty legalizacyjne wolno tworzyć, a jakich nie. Przepis mówi, że można to robić dla ochrony funkcjonariuszy oraz środków, ale na poziomie ustawowym nie ma wyczerpującej listy tych dokumentów. Z moich kontaktów z amerykańskimi badaczami, zajmującymi się między innymi funkcjonowaniem FBI, wiem, że w operacjach służb amerykańskich mają miejsce bardzo daleko posunięte fabrykacje dokumentów. Problem wymaga rzeczowej analizy, ale obecnie jest on tylko motywem walki politycznej.

Zauważmy też, że po 20 latach transformacji i licznych afer z udziałem środowiska służb specjalnych pierwszym szefem tajnej służby, któremu stawia się zarzuty, jest szef tej, która jest najmniej przenikalna dla nieformalnych grup interesów i której ustawowym zadaniem jest walka z korupcją. To powinno dać do myślenia.

Komisja śledcza: tak czy nie?

Spróbujmy zapomnieć, jak się nazywają bohaterowie afery hazardowej, z jakiej są partii, wyobraźmy sobie, że zapominamy o nazwach PO, PiS, zapominamy jak nazywa się Prezydent, nawet jak się nazywa nasz kraj. Postarajmy się uchwycić pewien ogólny mechanizm: w gospodarkach rynkowych każdy ekonomista zajmujący się nurtem badań, które nazywają się „public choice” albo „transaction cost economics” (ekonomia kosztów transakcyjnych), wie, że przedsiębiorcy niejako z natury rzeczy szukają dojść do polityków, by uzyskać regulacje korzystne dla poszczególnych grup biznesu, choć nie zawsze dla społeczeństwa i gospodarki jako całości. Problem nie polega na tym, że przedsiębiorcy mają skłonność do takiego zachowania się, tylko na tym, czy mamy warunki instytucjonalne, by lobbing ograniczony został do legalnego obszaru? Czy mamy instytucje skutecznie odstraszające polityków od ulegania presji Lwów i Rysiów? A w momencie, kiedy reguły gry już zostają złamane, czy posiadamy instytucje zdolne do pełnego wyjaśniania spraw?

6 października 2009 Witold Gadomski w Gazecie Wyborczej pisze: „PO znajduje się w podwójnej pułapce. Po pierwsze, nie ma szansy na całkowite oczyszczenie się z zarzutów o korupcję stawianych przez opozycję - niezależnie od ich prawdziwości. W Polsce nie ma bowiem bezstronnych instytucji dysponujących wysokim autorytetem, które mogłyby wydać ostateczny werdykt” (wytłuszczenie dodane). Tym samym autor „Wyborczej” przyznał, że projekt III RP na jednym z kluczowych dla demokracji obszarów odniósł poważną klęskę.

To pokazuje, że projekt IV RP, czyli głębokiej przebudowy instytucjonalnej Polski, projekt niedokończony, nadal jest potrzebny.

Platforma Obywatelska zrobiła sporo, by skompromitować działanie sejmowych komisji śledczych. To przecież instrument, który ma rację bytu, gdy są podejrzenia nadużycia władzy przez aktualnie rządzących. Nie chcę myśleć, że powołanie przez PO komisji przeciw opozycji miało na celu dyskredytację tego instrumentu kontroli publicznej, ale w sytuacji gdy w polskim systemie instytucjonalnym nie ma innych narzędzi, to taka komisja jest niezbędne. Gdyby istniała instytucja niezależnego sędziego śledczego, specjalnego prokuratora, gdybyśmy ufali, że media potrafią uczciwie analizować sprawę, niezależnie od konsekwencji politycznych jakie to może wywołać, wtedy można by przyjąć argumenty dzisiejszych przeciwników komisji. Ale zwróćmy uwagę, że nie posługiwali się nimi tak zawzięcie, kiedy Platforma uruchamiała jedną komisję za drugą, chociaż ma przecież rękach liczne służby (liczniejsze od CBA), prokuraturę, sądy i policję i mogła wyjaśniać ewentualne nieprawidłowości poprzednich rządów.

notował rob

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 4:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Można te zalecenia czytać też inaczej. A mianowicie, że nie wolno pod żadnym pozorem ścigać polityków ani korupcji. W ten sposób stosunkowo łatwo wypełnić zalecenia "zera polityki" i by nie było korupcji - oczy nie widzą, serce nie boli. W ten sposób Donek dokonał odnowy moralnej PO.
PS. Może w razmach 'dożynania watahy' będzie można czasem pokazać niskie pobudki znienawidzonego PiSu, ale jako że partia nie będąca u władzy dużych szans na udział w aferach korupcyjnych nie ma, to i tu niewiele będzie się działo.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Marek-R
Weteran Forum


Dołączył: 15 Wrz 2007
Posty: 1476

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 6:58 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Donald Tusk rozhulał się na całego. Afer hazardowej i stoczniowej nie było, a co najwyżej mówiąc językiem hierarchów broniących kościelnej agentury była - "nieroztropność w kontaktach". Sądy na komendę prześcigają się w odgrzewaniu starych, dawno już zapomnianych kotletów, czyli różnego rodzaju "porażających afer" z udziałem polityków opozycji. Obserwując rozwój wypadków po ujawnieniu afer z udziałem najważniejszych polityków Platformy, z udziałem również jak wiele na to wskazuje samego Donalda Tuska ( sprawa przecieku informacji o akcji CBA), niepokoić musi fakt tworzenia się swojego rodzaju oligarchii sądowej. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że i bez tego polski wymiar sprawiedliwości, po przemianach 89' roku nie poradził sobie w sferze przewartościowania priorytetów i samej zmiany mentalności w czysto ludzkim wymiarze. Dalej jak za dawnych dobrych czasów, uległość wobec aktualnie rządzących, dopieszczanie tychże poprzez realizowanie niewypowiedzianych nawet życzeń, stały się wyznacznikiem postępowania. Pytanie brzmi, jakie szanse ma w sądach tak zwany szary obywatel, który w obliczu bardzo ograniczonych środków, staje sam wobec tej machiny. W tym momencie, z zazdrością należy myśleć o krajach, w których w zasady ustabilizowanej demokracji, władza sądownicza wpisuje się jako czynnik maksymalnie stabilizujący napięcia występujące na pograniczu pomiędzy obywatelem, a ramami prawnymi w jakie zostały ujęte zasady funkcjonowania społeczeństwa danego kraju. Dobrym choć w sposób oczywisty niedoskonałym przykładem są tutaj Stany Zjednoczone, gdzie do minimum sprowadzono, o ile całkiem nie wykorzeniono istnienia tak zwanych "świętych krów", czyli ludzi lub całych grup społecznych, uważających obowiązujące zasady prawne za swoisty "wybryk natury", który ich nie dotyczy. Powszechnie zapewne jest znana sprawa, bardzo potężnego i wpływowego kongresmena, Dana nomen omen Rostenkowskiego, którego kariera polityczna wraz z całym dorobkiem w tej materii legła w gruzach, po starciu ze zwykłym policjantem podczas rutynowej kontroli drogowej, który to policjant za nic w świecie nie chciał paść na kolana, kiedy się dowiedział z kim rozmawia i jakby nigdy nic prowadził swoje czynności, z tak zwanym rzuceniem na maskę i przeszukaniem włącznie. Jak to w takich przypadkach bywa, przy okazji wyszły jeszcze inne sprawy, ale tą małą kulą która uruchomiła lawinę, było właśnie to spotkanie ze zwykłym policjantem. W Polsce nie do wyobrażenia nawet we śnie. I dopóki ten stan rzeczy się nie zmieni, dopóty będziemy się w tej materii tak jak ma to miejsce teraz, staczać po równi pochyłej, a rządzący politycy dalej będą jeździć samochodami po pijanemu i dalej zamiast w Sejmie czy ministerialnych gabinetach, będą się spotykali z różnego autoramentu biznesmenami na stacjach benzynowych i na cmentarzach. Tak na marginesie dodam, że w stenogramach rozmów dotyczących afery stoczniowej, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, zadał swojemu rozmówcy pytanie czy z Katarczykami rozmawiał już - szef szefów. Niewtajemniczonym tłumaczę, że w mafijnej nomenklaturze szef szefów nazywa się - capo di tutti capi. W związku z powyższym mam pytanie: kto w tym układzie jest consigliere, oraz kiedy kopuła ogłosi swoje następne decyzje.






Marek Radomski - Rada Oddziałowa SW - Jelenia Góra.

_________________
"Platforma jest przede wszystkim wielk?
mistyfikacj?. Mamy do czynienia z elegancko
opakowan? recydyw? tymi?szczyzny lub nowym
wydaniem Polskiej Partii Przyjació? Piwa....." - Stefan Niesio?owski - "Gazeta Wyborcza" nr 168 - 20 lipca 2001.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Grzegorz - Wrocław
Moderator


Dołączył: 09 Paź 2007
Posty: 4333

PostWysłany: Sob Paź 17, 2009 9:26 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

To rzeczywiście ciekawe i wygląda jakby jeszcze nie było decyzji czy Don Aldo (capo di...), czy ktoś nowy. Samo Słonko Peru uruchomiło kumulowane w czasach bezczynności siły i walczy o masełko do kanapki. Wstrzymał też dymisje swej świty. Czyżby dali mu ostatnią szansę?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum