Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nasza szlachta - St. Michalkiewicz

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
slako
Weteran Forum


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 269

PostWysłany: Sro Paź 28, 2009 10:15 pm    Temat postu: Nasza szlachta - St. Michalkiewicz Odpowiedz z cytatem

Nasza szlachta

Felieton tygodnik „Nasza Polska” 2009-10-27 www.michalkiewicz.pl



Każda epoka ma swój ideał. Swój ideał ma też każde środowisko. Właśnie wspólnota ideałów jest spoiwem środowisk, nawet jeśli ideałem jest, dajmy na to, róbmy sobie na rękę, albo – powiedzmy – wypić i zakąsić i grunt, żeby zdrowie było. Ideały bowiem wcale nie muszą być wzniosłe, przeciwnie – im podlejszy ideał (podlejszy ideał – czy to nie piękne?), tym większe ma powodzenie. Czyż trzeba lepszego dowodu, niż utrzymująca się na niezmiennie wysokim poziomie popularność Platformy Obywatelskiej i rządu pana premiera Tuska? Inna rzecz, że nie jest pewne, czy przyczyną tej popularności nie jest z jednej strony sytuacja, że na bezrybiu i rak ryba, a w kraju ślepców jednooki jest królem, a z drugiej zdominowanie naszego społeczeństwa przez rzesze półinteligentów, którzy są na tyle inteligentni i spostrzegawczy, by zauważyć, iż są zaledwie półinteligentami i główną ich troską jest ukrycie tej wstydliwej okoliczności. Najbezpieczniejszym sposobem jest śpiewanie w chórze i dlatego lewica polityczna z reguły jest lepiej zorganizowana, niż prawica. Ale lewica nie jest jeszcze ideałem. Ideałem są tajniacy ze swoimi konfidentami. Skompletowane w ten sposób chóry mogłyby konkurować nawet z anielskimi – oczywiście tylko pod względem zdyscyplinowania i koordynacji, bo przecież nie repertuaru.

W ten sposób dochodzimy do personifikacji ideału, bo - jak zauważył jeden z bohaterów poematu „Towarzysz Szmaciak”, niejaki Rurka – „poezji nikt nie zji”, a ideał w postaci czystej, niechby nawet najbardziej plugawy, jest jednak rodzajem poezji. No dobrze, ale w kim zazwyczaj personifikują się ideały? Wydaje się, że ideały personifikują się w szlachcie. Na przykład z połączenia ideału barbarzyństwa, jakim – co tu ukrywać – w tzw. „wiekach ciemnych”, a i później też, charakteryzowali się mieszkańcy Europy z ideałem chrześcijańskim, wykształcił się etos rycerski, czyli owszem - kult siły – ale w służbie słabości. Obowiązkiem rycerza bowiem była obrona wdów i sierot, a więc osób w ówczesnym społeczeństwie najsłabszych, bo pozbawionych silnego oparcia w rodzinie. Jak tam bywało w konkretnych przypadkach, to inna sprawa, bo przecież wśród rycerstwa byli też rycerze-rabusie, ale nawet ich istnienie ideału jako takiego nie podważało, bo świadczyło tylko, że raubritter sprzeniewierzył się swemu rycerskiemu ślubowaniu, jakie składał podczas obrzędu pasowania, podobnie jak pan prezydent Lech Kaczyński – prezydenckiej przysiędze.

Resztki tego etosu rycerskiego siłą inercji dotrwały u nas do drugiej wojny światowej, by zniknąć razem z warstwą społeczną, zlikwidowaną przez komunistów. Ale żadne społeczeństwo bez szlachty istnieć nie może, co zauważyły nawet zwierzęta w sławnym folwarku, bo chociaż wszystkie zwierzęta są równe, to przecież niektóre są równiejsze od innych. I tak, jak na folwarku równiejsze okazały się świnie, tak w naszym społeczeństwie partia wytworzyła wkrótce namiastkę szlachty w postaci tzw. nomenklatury. Jak wiadomo, obsadzenie pewnych stanowisk w gminie wymagało decyzji komitetu gminnego PZPR i w partyjnym żargonie nazywało się to, że te stanowiska są „w nomenklaturze komitetu gminnego”. Podobnie było w powiecie, w województwie i w państwie, gdzie w grę wchodziła oczywiście „nomenklatura Komitetu Centralnego”. Ludzi obsadzających te stanowiska lub przestępujących z niecierpliwością z nogi na nogę w tzw. „rezerwie kadrowej”, nazywano potocznie „nomenklaturą”. Teoretycznie ta odmiana szlachectwa nie była dożywotnia, chociaż w praktyce nomenklaturowcy robili sobie na rękę – oczywiście pod warunkiem odnawiania homagium, czyli przysięgi wierności partii w sojuszu ze Związkiem Radzieckim. W przeciwnym razie taki nomenklaturowiec był wyrzucany w ciemności zewnętrzne, gdzie, jak wiadomo – tylko płacz i zgrzytanie zębów.

Transformacja ustrojowa z tego punktu widzenia wprowadziła pewien zamęt, bo wprawdzie nomenklatura, czując już od 1985 roku pismo nosem, zaczęła się uwłaszczać, to znaczy – rozkradać socjalistyczny majątek państwowy, przygotowując się w ten sposób do zajęcia wysokiej pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych, ale bogacili się również ludzie spoza nomenklatury. W rezultacie warstwa ludzi zamożnych przestała być jednolita ideowo i obyczajowo tym bardziej, że byli partyjniacy często stawali się ostentacyjnie pobożni. Jednak w miarę krzepnięcia nowego modelu państwa, początkowy chaos stopniowo zaczął się porządkować, aż wreszcie u progu trzeciego tysiąclecia wyklarowała się nowa warstwa szlachecka. Niestety dowodzi ona głębokiego upadku politycznego i moralnego naszego narodu, a także degrengolady ideałów, bo owa szlachta personifikuje ideał najpodlejszy z możliwych.

Z przyjemnością stwierdzam, że fakt istnienia tej nowej szlachty został ostatnio potwierdzony w dzienniku „Dziennik” przez samą panią red. Monikę Olejnik. Komentując konflikt, jaki pojawił się między premierem Donaldem Tuskiem a panem Mariuszem Kamińskim, odwołanym niedawno przez premiera z funkcji szefa CBA pani red. Olejnik napisała m.in., że zamiast podejmować wątpliwą pod względem prawnym i fatalną z punktu widzenia politycznego decyzję, lepiej byłoby pozbawić pana Mariusza Kamińskiego certyfikatu dostępu do informacji niejawnych i w ten sposób pozbawić go nie tylko możliwości piastowania funkcji szefa CBA, ale w ogóle jakichkolwiek ważniejszych stanowisk publicznych. Jestem pewien, że pani red. Olejnik z pewnością nie miała takiej intencji, ale chociaż mimowolnie, to bardzo precyzyjnie wskazała na podstawowy dzisiaj akt nobilitujący. Rzeczywiście – ważne stanowiska publiczne może piastować tylko osoba wyposażona w taki certyfikat, zaś pozbawienie go podobne jest do degradacji w carskiej armii, połączonej, jak wiadomo, że zrywaniem epoletów, łamaniem szabli i odsyłaniem w szeregi prostych sołdatów („w sołdaty proste pójdziesz won!”).

Krótko mówiąc, certyfikat dostępu do informacji niejawnych stanowi u nas współczesny odpowiednik dawnych dyplomów nobilitacyjnych, oznaczających kooptację do stanu szlacheckiego. Warto w związku z tym zwrócić uwagę, że o ile dyplomy nobilitacyjne wydawali królowie albo Sejm – o tyle certyfikaty dostępu wydawane są przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego – kontynuatorkę Urzędu Ochrony Państwa, który jest kontynuacją dawnej Służby Bezpieczeństwa , a z kolei ona – kontynuacją UB, który swoje kadrowe korzenie wywodzi z sowieckiego NKWD, a konfidenckie – z niemieckiego gestapo. Ale mniejsza już o te rodowody („oto rodowód jest rodziny żony Wuera – Wuerzyny”) bo ważniejsze, iż jest to jeszcze jedna poszlaka wskazująca, że punkt ciężkości władzy leży poza konstytucyjnymi organami państwa – właśnie w środowisku tajniaków, których najtwardszym jądrem jest razwiedka wojskowa. Więc w końcu doczekaliśmy się szlachty, którą pani red. Olejnik pokazała nam nieubłaganym palcem.




Stanisław Michalkiewicz
www.michalkiewicz.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum