Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wielgusgate (1) ; episkopatologia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mariusz kresa
Stały Bywalec Forum


Dołączył: 19 Wrz 2006
Posty: 51

PostWysłany: Sro Sty 31, 2007 8:47 pm    Temat postu: Wielgusgate (1) ; episkopatologia Odpowiedz z cytatem

O Wielgusgate pisali prawie wszyscy i prawie wszystko, więc nie bardzo chciało mi się komentować, tym bardziej, że już od dawna publicznie przestrzegałem czym grozi ukręcanie głowy prawdzie i zamiatanie jej zwłok pod dywan przez rodzimych arcykapłanów. No i nie lubię śpiewać w chórze, „ten typ tak ma”. Jednak niektórzy stali Czytelnicy moich felietonów są tym rozczarowani i żądają, bym się wypowiedział à propos. Spełniam to życzenie garścią refleksji:

* Refleksja generalna: aferę Wielgusa trzeba uznać za skandal błogosławiony, za tzw. „palec Boży”, gdyż liczne jej plusy przeważają jeden ogromny minus.

* Ten bardzo bolesny minus to fakt, że grzech nuncjusza i episkopatu (wprowadzenie w błąd papieża i ślepa, nonsensowna obrona delatora, zwieńczona niedzielną eksplozją kasującą ingres) będzie długo utożsamiany vel synonimowany z grzechem Kościoła jako takiego i z kiepską sprawnością wyspecjalizowanych służb Watykanu. „Bliższa koszula ciału”, więc kompromitacja Watykanu (tak łatwo kiwanego przez nadwiślańskich szczwanych graczy episkopalnych) mniej boli niż głęboki cień, który zmroczył autorytet Kościoła nad Wisłą. Tego cienia raczej długo nie da się całkowicie rozproszyć.

* Wśród plusów dominuje fakt, że kilkunastoletnia gra episkopatu w okłamywanie, grekowanie (udawanie Greka), amnezjowanie, cenzurowanie, kneblowanie i miotełkowanie poddywanowe — zakończyła się katastrofą, dzięki której nie da się już anihilować (bądź odkładać ad calendas Graecas) lustracji kościelnej. Teraz będzie to proces trwały (chyba), i być może relatywnie szybki (oby), lecz jeśli nawet dalej byłby żółwi — to i tak będzie dużo szybszy niż odbudowa autorytetu stanu kapłańskiego nad Wisłą.

* Drugi plus to definitywne zdruzgotanie przez aferę abp. Wielgusa wiarygodności wszystkich tych (jakże licznych!) tzw. „autorytetów moralnych” (kościelnych tudzież świeckich), które nadużywając swych funkcji, foteli, tytułów, urzędów, wpływów, sznurków, dostojeństw i nazwisk notorycznie (od lat) robią społeczeństwu „wodę z mózgu”. Jest to horda ludzi złej woli. Członkowie Salonu (lewicowi plus kryptolewicowi pyskacze zwani intelektualistami tudzież inteligentami); „politycznie poprawni” dziennikarze, będący gwiazdami mediów; zepsuci (acz na pokaz świętoszkowaci) hierarchowie Kościoła i jego „postępowi” koryfeusze medialni (jak ksiądz Boniecki). Wszyscy ci ludzie odegrali bezwstydny, faryzeuszowski spektakl (broniąc kapusiów, a gromiąc lustratorów) już przy sprawie księdza Czajkowskiego (TW „Jankowski”), zaś w pierwszym tygodniu afery Wielgusa odegrali „sequel”, głośno utożsamiając demaskatorów z siłami zła, bredząc o parafaszystowskiej tzw. „dzikiej lustracji”, o brunatnym spisku, o mordzie na niewinnym człowieku, itp.

* Trzeci plus to zdemaskowanie nędzy charakterologicznej polskiego episkopatu i zatrważającej słabości umysłowej prymasa Glempa, który bezzwłocznie po dymisyjnej decyzji papieża wydrwił ją z ambony jako niemoralny osąd. Dzięki Wielgusgate każdy rodak mógł się tedy przekonać, iż sztab Kościoła tworzą u nas ludzie bardzo małego formatu. Wcześniej, kiedy Łysiak oraz podobne mu maniaki wskazywały Dziwisza, Głódzia, Glempa, Pieronka, Życińskiego czy Gocłowskiego jako mniej lub bardziej brutalnych hamulcowych kościelnej sanacji (sanacji przez lustrację) — można było krytykowanie tych kardynalskich, arcybiskupich i biskupich gagatków zaliczać do kategorii „oszołomstwo”, bagatelizować, etc. Teraz już się tak nie da — zbyt dużo czarnego „mleka” się wylało. Jasno widać, że episkopatem trzęsie gang kontrlustratorów, a reszta członków to potulne stado baranów, które nie będą wszczynać buntu na rzecz prawdy, sprawiedliwości i przyzwoitości, gdyż ciepłe posadki są dla nich ważniejsze niż zbawienie i wyzwalająca ewangeliczna wolność. Chyba że jest jeszcze gorzej — że większa grupa spośród tych hierarchów umoczyła się esbecko tak, jak „uwikłał się” kłamliwy nygus Wielgus.

* Kolejny zysk to ujawnienie się dzięki aferze Wielgusa nieoczekiwanych koalicji medialnych. Całe życie marzyłem, by zostać członkiem „szwadronu śmierci”, więc kiedy „Gazeta Wyborcza” i Radio Maryja zgodnym chórem (plus identyczną terminologią) określiły ludzi „Gazety Polskiej” jako zbrodniczy „szwadron śmierci” — moje marzenie przybrało realny kształt. A już nie kpiąc: bulwersująca, prowielgusowo–antylustracyjna koalicja Rydzyka (RM), Michnika („GW”), Urbana („NIE”) i Barańskiego („Trybuna”) — coś niby „Lewacy, kryptolewacy i ubecy wszystkich gadzinówek, łączcie się!” — zaskoczyła wielu Polaków. Mnie nie zaskoczyła. Gdy w felietonie z 13 września ubiegłego roku klarowałem, że ksiądz Rydzyk to przysłowiowy diabeł, który wdział ornat i ogonem na mszę dzwoni — Czytelnicy podrzucili mi korespondencyjnie całą listę kapusiów i eksfunkcjonariuszy SB, którzy byli fetowani przez Radio Maryja i goszczeni tam jako „eksperci”, autorytety, wymądrzacze (a więc nie tylko wskazany przeze mnie kapuś Szaniawski). Rzucając tłum ogłupionych radiomaryjną sofizmatyką prostaczków do Warszawy na prowielgusową krucjatę (okołoingresową bitwę uliczną za pomocą klątw, pazurów i parasolek) — Rydzyk wykonał solidną kontrlustratorską (vulgo: proesbecką) robotę dla piekła. Szatan zacierał ręce.

* Tuż po niedzielnym ingresowym krachu toruński „ojciec dyrektor” przystąpił — wraz z kardynałem Glempem, wielebnym Życińskim i paroma innymi hierarchami — do jeszcze jednego sojuszu: do koalicji głoszącej „spiskową teorię dziejów”. Że mianowicie Wielgusa uwalono li tylko wskutek bezbożnego spisku mediów plus sił ciemności. Ksiądz Rydzyk równał TW „Adama” oraz kardynała Stefana Wyszyńskiego, i expressis verbis nazwał pierwszego świętym (!), a Glemp, majacząc w wywiadzie dla TVP 1, oznajmił, że całkowicie niewinny agent „Grey” musi wytoczyć spiskowcom proces o zniesławienie (sic!). Ci dwaj duchowni — polski prymas i toruński prymus — często chyba oglądają Monty Pythona, więc zbyt przesiąkli tym rodzajem humoru.

Waldemar Łysiak

Cdn.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum