|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jadwiga Chmielowska Site Admin
Dołączył: 02 Wrz 2006 Posty: 3642
|
Wysłany: Czw Kwi 15, 2010 2:04 pm Temat postu: KATYŃ II - artkuł rosyjskiej dziennikarki |
|
|
KATYŃ II
13. kwietnia 2010 r. JULIA ŁATYNINA
Mur ambasady polskiej zasypany kwiatami. W telewizji, w porze najlepszej oglądalności wyemitowano „Katyń”. W Rosji ogłoszono żałobę narodową, Putin z namiotu osobiście kieruje wysyłką zwłok, a na stronie internetowej Miedwiediewa zamieszczono kondolencje w języku polskim. Po raz pierwszy od wielu lat nie jest mi wstyd za swój kraj. Gdybyśmy zawsze postępowali w ten sposób, nie byłoby ani wojny sierpniowej, ani „gazowej”, ani Katynia II, a Rosja cieszyłaby się w swych byłych koloniach takim samym szacunkiem jak Imperium Brytyjskie.
Wyobraźmy sobie, że krótko przed ukraińskimi wyborami prezydenckimi, aby ostatecznie pogrążyć niepopularnego i bezradnego Juszczenkę, premier Putin zdecydował się wybić mu z rąk główny atut, jego osobisty temat – Wielki Głód. I uznał osobistą odpowiedzialność Stalina za Wielki Głód… przed premier Tymoszenko.
I tych dwoje na trzy dni przed pamiętną datą przyleciało na święte dla Wielkiego Głodu miejsca. A Juszczenki nie zaprosili dlatego, bo właśnie o to chodziło: dobić notowania Juszczenki. Przedstawić go jako nieudolnego nacjonalistę, który nie umie się dogadać. I choć lotnisko, na które przylecieli premierzy, to liche lotnisko wojskowe, jednak dla zapewnienia normalnego lądowania Putina dowieziono nawet wyposażenie.
A wszystkie gazety napisały, że Putin wyraził skruchę za Wielki Głód. A potem, po kilku dniach, na to właśnie lotnisko, już opustoszałe, przyleciał śmieszny, nikomu niepotrzebny prezydent Juszczenko, którego premierzy nie zaprosili do swego grona, choć Wielki Głód to jego osobista, bolesna sprawa.
I wówczas samolot Juszczenki rozbił się.
Wyobraziliście sobie? I to właśnie się stało: tyle, że nie z Ukrainą, a z Polską. (O tym, że dla zapewnienia bezpiecznego lądowania Putina i Tuska coś przywieziono na lotnisko, a potem oczywiście wywieziono – taka informacja przemknęła tylko raz w bezpośredniej relacji „Echa Moskwy”, od dzwoniącego lotnika.)
Relacje między Rosją a Polską — dwoma słowiańskimi narodami, z których drugi przegrał bitwę o hegemonię dzięki swej anarchii, a zgnieciony został przez pierwszy dzięki tego pierwszego samodzierżawiu — w ciągu ostatnich trzystu lat były fatalne ponad wszelkie dopuszczalne granice. Rosyjskie władze mordowały Polaków, wieszały, zsyłały na Sybir i przeciągały na swoją stronę. Była tylko jedna rzecz, której rosyjskie władze nie robiły: nie żywiły nienawiści do Polaków.
Narody nigdy nie żywią nienawiści do tych, których ujarzmili. Nienawidzą wtedy, gdy zostaną ujarzmione.
Wszystko to się zmieniło wraz z pojawieniem się Putina: w działaniach Kremla coraz bardziej widoczną stała się kwestia jakiejś takiej miałkiej, obrzydliwej nienawiści do byłych kolonii. Do Polski, Gruzji, Ukrainy. 4. listopada – bardzo wątpliwa data, gdy Polacy zostali jakoby przepędzeni z moskiewskiego Kremla, nagle, po czterystu prawie latach od dawno zapomnianego wydarzenia, została ogłoszona ogólnonarodowym świętem, i to nie jakimś tam lecz, według najlepszych tradycji dwójmyślenia, Dniem Pojednania i Zgody.
Potem był nieprzyjemny przypadek z pobiciem przez polskich chuliganów dzieci rosyjskich dyplomatów. Powstało takie wrażenie, że na Kremlu poplątali znaczenie terminu „imperium”. Imperium jest wtedy, gdy Suworow topi przedmieście Warszawy we krwi. A gdy specjalnie wyszkoleni ludzie biją dyplomatów na moskiewskich ulicach — to nie jest imperium. To hołota.
Ale, oczywiście, najważniejszą kwestią w stosunkach obydwu państw pozostawał Katyń. Władze rosyjskie zachowywały się względem krewnych poległych Polaków tak samo bezczelnie jak wobec krewnych lekarzy przejechanych przez wiceprezesa ŁUKOILu na prospekcie Lenina.
W 2006 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa odmawiała krewnym rozstrzelanych, a nawet odmówiła skierowania do sądu materiałów sprawy, oświadczywszy, że większość ze 183 tomów posiada klauzulę „tajne”. W październiku 2008 r. odmówił im Sąd Chamownicki, a w styczniu 2009 r. – Sąd Najwyższy FR. Wtedy krewni zwrócili się do Strasbourga, a Naczelna Prokuratura Wojskowa wysłała tam bezgranicznie zdumiewający dokument, z którego wynikało, że jej tj. prokuraturze, jeszcze nikt nie udowodnił, że w Katyniu kiedyś kogoś rozstrzeliwano. (“Niemożliwym okazało się otrzymanie informacji odnośnie do realizacji decyzji o rozstrzelaniu konkretnych osób, bowiem wszystkie zapisy zostały zniszczone i nie jest możliwe ich odtworzenie”.)
Równolegle z tym, kontrolowane przez Kreml środki masowego przekazu prowadziły ofensywę w dwóch kierunkach. Czytelnikom rosyjskim sugerowały, że po pierwsze, kwestia tego, kto rozstrzelał Polaków “jest jeszcze otwarta”, wzywali by nie “przyklejać etykietek” i “rozpocząć poważną dyskusję” na temat, któż to niby, mimo wszystko rozstrzelał polskich oficerów, Stalin czy Hitler. Po drugie, PR-owcy Kremla upierali się, że Katyń to historyczny odwet za czerwonoarmistów zamęczonych w obozach jenieckich po wojnie z „białymi Polakami”.
W wywiadzie udzielonym przez Natalię Narocznicką „Komsomolskiej Prawdzie”, opublikowanym w przeddzień wizyty Putina w Polsce, który to wywiad wywołał w Polsce niebywały skandal, posunięto się nawet do stwierdzenia, że obozy te posłużyły Niemcom za prototyp obozu koncentracyjnego. Czyli, po pierwsze nie zabijaliśmy Polaków, a po drugie było za co.
I nagle, wiosną 2010 wszystko to, jak na komendę się skończyło. W telewizji zamiast Narocznickiej pokazano „Katyń” Wajdy, a Putin pojechał do Katynia razem z Donaldem Tuskiem.
Co się stało?
Odpowiedzi na to pytanie łatwo udzieli ten, kto przeczyta The Wall Street Journal z 8. kwietnia 2010 roku – tj. nazajutrz po wizycie Putina i Tuska w Katyniu.
„Cały przemysł gazowy Polski i specjalny przedstawiciel USA ds. energetyki zebrali się na konferencji nt. gazu łupkowego, której sponsorami okazały się Chevron, ExxonMobil i Halliburton. Giganty gazowe USA rozpoczną wiercenia poszukiwawcze gazu łupkowego w Polsce w ciągu najbliższych kilku tygodni. O ile okażą się one pomyślne, energetyka Polski, jej problemy ekologiczne, a nawet polityka zagraniczna mogą ulec całkowitej zmianie”.
To właśnie odpowiedź na pytanie. Cała nowa polityka imperialna Rosji budowana była na tym, że u nas jest nasz pokojowy Gazprom, i my rurę naszego pokojowego gazociągu wetkniemy Polakom w to samo miejsce, co Ukraińcom.
A wiosną 2010 na Kremlu z całą ostrością zrozumieli, że gaz łupkowy oznacza koniec pokojowego gazociągu i o ile nie zostaną podjęte odpowiednie kroki to być może Polska będzie eksportować gaz do Europy. I że polskie władze należy szybko przeciągać na swoją stronę dlatego, że sprawa wydobycia gazu łupkowego w Polsce oczywiście jest sprawą polityczną i to bardzo silnie uzależnioną od tego, jaka partia wygra następne wybory.
„Prawo i Sprawiedliwość” Lecha Kaczyńskiego, gorącego nacjonalisty, populisty, antykomunisty, człowieka dla którego Katyń to osobisty ból i który w każdą rocznicę osobiście przyjeżdża do Katynia z prywatną wizytą. Lub „Platforma Obywatelska” Donalda Tuska, racjonalnego pragmatyka, który gotów jest przyjaźnić się ze wszystkimi oprócz, rzecz jasna, prezydenta Kaczyńskiego – dlatego, że ci dwaj nawet ze sobą nie rozmawiają.
I na trzy dni przed Dniem Pamięci Ofiar Katynia, dwaj premierzy – Putin i Tusk – pojechali do Katynia. Przyjechali oni specjalnie na trzy dni przed, żeby nie zapraszać prezydenta Kaczyńskiego i mieć możliwość aby go wyprzedzić.
Tam Putin przed kamerami klęczał. A świat był tak wstrząśnięty, że żadne z zachodnich mass-mediów nie zauważyło jego maleńkiego zastrzeżenia co do sowieckich czerwonoarmistów zamęczonych w polskiej niewoli (założyłam się ze swymi przyjaciółmi, że Putin nie wytrzyma bez tego zastrzeżenia).
A po trzech dniach, w prawdziwym Dniu Pamięci, przyleciał polski prezydent Kaczyński – niepopularny, zawzięty nacjonalista, który według sondaży przegrałby w drugiej turze wyborów prezydenckich z dowolnym kandydatem. Zabrał ze sobą całą polską elitę w nadziei przyćmienia swą prywatną wizytą wizyty znienawidzonego przezeń Tuska u znienawidzonego przezeń Putina i rozumiał, że jego wizyta nie przyniesie żadnego rezultatu: tych dwóch już się wypromowało.
Gdy więc powiedziano mu „mgła”, on oczywiście wydał rozkaz lądowania. Dlatego, że był już taki przypadek gdy, podczas rosyjsko–gruzińskiej wojny prezydent polski poleciał, razem z prezydentami Ukrainy, Estonii i Litwy na pokładzie, do Tbilisi, i powiedziano mu, że Rosjanie mogą zestrzelić samolot więc należy lądować w Azerbejdżanie.
A wtedy prezydent Polski podjął decyzję właściwą dla prezydenta: rozkazał lądowanie w Tbilisi. A dowódca samolotu podjął decyzję właściwą dla dowódcy samolotu: lądował w Baku. Wtedy Kaczyński wystąpił na mityngu w Tbilisi i oświadczył: „dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie i, być może, mój kraj”. Wtedy polski MSZ oświadczył z kolei, że jest to „osobista opinia” prezydenta Kaczyńskiego. A premier Tusk, którego wszystkie rozsądne ustawy Kaczyński w tym czasie wetował, nagrodził pilota za lądowanie w Baku.
I rankiem 10 kwietnia, wiedząc, że w Rosji nie chcą go widzieć, prezydent Polski nie mógł nie wydać rozkazu lądowania samolotu. Nie była to samowola ani wielkopańskość: to w Rosji pijani pełnomocnicy prezydenta rozbijają się, strzelając z helikopterów do dzikich owiec argali. Był to wynik wszystkiego tego, co antykomunista, nacjonalista, nowy Kościuszko, nowy Sikorski, człowiek w którym pulsowały rozbiory Polski z 1772, 1793, 1795 i 1939, powstania 1794, 1830 i 1863, pakt Ribbentrop–Mołotow, Katyń, powstanie warszawskie, „Solidarność” – prezydent Polski Lech Kaczyński, myślał o Rosji.
Kaczyński nie wierzył w żadną mgłę. „Mgła” była dla niego jedynie politycznym chwytem Putina, który w przededniu polskich wyborów zawiera sojusz z Tuskiem, niczym Katarzyna wynajmująca Branickiego czy Potockiego – wśród aż nieprzyzwoicie wymyślających sobie nawzajem Polaków zawsze było pod dostatkiem takich, którzy chcieli otrzymać od Rosji generalskie szlify.
A mgła była po prostu mgłą. Czasem mgła bywa po prostu mgłą. Ziemia tam przeklęta.
Julia Łatynina
http://ej.ru/?a=note_print&id=10021 _________________ Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej" |
|
Powrót do góry |
|
|
Jadwiga Chmielowska Site Admin
Dołączył: 02 Wrz 2006 Posty: 3642
|
Wysłany: Czw Kwi 15, 2010 2:10 pm Temat postu: |
|
|
Nie wiem skad autorka wzieła ten rozkaz Kaczyńskiego o ladowaniu! Cyba uległa rosyjskiej propagandzie! Zrobić z Polaków niedpowiedzialnych!
W każdym razie dni obecnego porządku Świata są policzone! _________________ Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej" |
|
Powrót do góry |
|
|
Jadwiga Chmielowska Site Admin
Dołączył: 02 Wrz 2006 Posty: 3642
|
Wysłany: Czw Kwi 15, 2010 8:12 pm Temat postu: |
|
|
Juz śledczy zdementowali aby ktokolwiek naciskał na pilota by ladował!
Nie udało sie zrzucic winy na tego okropnego "Kaczora" _________________ Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej" |
|
Powrót do góry |
|
|
Jerry Weteran Forum
Dołączył: 13 Paź 2006 Posty: 396
|
Wysłany: Czw Kwi 15, 2010 8:48 pm Temat postu: |
|
|
Julia Ł. stała sobie na balkonie jak jej sławna imienniczka od Romea i wypatrzyła że ten Kaczyński który wetuje wszystkie rozsądne ustawy Tuska stał nad pilotem z naganem w ręku i kazał mu lądować na mgle niczym na poduszce powietrznej. Jaki on był niemądry chociaż profesor.
Drugi fachowiec tak dokładnie miesza że nikt chyba nie wie o co mu chodzi:
http://www.onet.tv/wine-ponosza-konkretni-ludzie,6599651,1,klip.html# _________________ W CZASACH POWSZECHNEGO FA?SZU PISANIE PRAWDY JEST CZYNEM REWOLUCYJNYM. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|