Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ZAMACH STANU W RP

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sob Kwi 24, 2010 3:46 pm    Temat postu: ZAMACH STANU W RP Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100424&typ=po&id=po21.txt

Piotr Wiesiołek zastępujący tragicznie zmarłego prezesa NBP może zapłacić stanowiskiem, jeśli nie zgodzi się na wyprowadzenie rezerw
z banku centralnego do budżetu


Czy Komorowski szantażuje NBP

Jeśli Narodowy Bank Polski nie przekaże do budżetu dodatkowych 4 mld zł, marszałek Sejmu może rozpocząć procedurę powołania nowego prezesa banku centralnego. Członkowie RPP mówią wprost: "To szantaż". - Na Piotra Wiesiołka pełniącego obowiązki prezesa NBP po tragicznej śmierci Sławomira Skrzypka wywierany jest polityczny nacisk, aby przekazał do budżetu pieniądze z rezerwy na stabilizację kursu złotego - alarmują rozmówcy "Naszego Dziennika".

- Decyzja rządowej większości w Radzie Polityki Pieniężnej o zwróceniu się do Zarządu NBP o ponowne skalkulowanie ryzyka i oszacowanie rezerwy na ryzyko kursowe jest formą szantażu: "Jak nie zrobicie po naszej myśli - powołamy nowego prezesa NBP" - potwierdza jeden z członków RPP proszący o zachowanie anonimowości.
NBP oszacował ryzyko zmiany kursów walutowych, jakie mogą wystąpić na przestrzeni 10 dni, a nie w skali jednego roku. Według tego wyliczenia odpis na rezerwę kursową umieszczony w sprawozdaniu wynosi 4,2 mld złotych. Sprawozdanie zostało pozytywnie ocenione przez jedną z największych międzynarodowych firm audytorsko-doradczych PriceWaterhouseCoopers. Im wyższy jest odpis na rezerwę wliczany w koszta, tym mniejszy zysk NBP przekaże do budżetu.
Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, przekonuje, że zarząd banku centralnego nie powinien korygować w dół rezerwy w sprawozdaniu, a raczej ją podwyższyć, ponieważ została ona wyliczona na minimalnym możliwym poziomie.
Warto podkreślić, że tuż po katastrofie prezydenckiego samolotu, w której zginął prezes NBP Sławomir Skrzypek, marszałek Sejmu zapowiedział, że wskazanie kandydata na nowego prezesa będzie jedną z pierwszych jego decyzji. Komentatorzy ocenili, że Komorowski powinien jednak pozostawić tę decyzję nowo wybranemu prezydentowi, ponieważ sytuacja finansowa jest stabilna i nie zachodzi konieczność natychmiastowej obsady stanowiska. Ustawa mówi, że w razie nieobecności prezesa NBP jego funkcję obejmuje pierwszy zastępca prezesa, którym jest Piotr Wiesiołek, i to właśnie on przejął stery banku. W następnych dniach marszałek, pod naciskiem rynków finansowych zaniepokojonych perspektywą nominacji szefa banku centralnego z grona osób związanych z koalicją rządową, nieco wyhamował swoje zapędy. Dał jednak do zrozumienia, że będzie podejmował decyzje w zależności od wyniku sporu zarządu NBP z Radą Polityki Pieniężnej, gdzie większość mają członkowie nominowani z rekomendacji koalicji rządzącej. Po ostatnim posiedzeniu RPP Elżbieta Chojna-Duch zapytana, co będzie, jeśli zarząd banku nie zmieni sprawozdania, odpowiedziała, że Rada będzie się zastanawiać, co zrobić, ale oświadczyła, że są też inne różne procedury...
O utrzymaniu niezależności banku centralnego rozstrzygnie najbliższe posiedzenie Rady zaplanowane na 27 i 28 kwietnia. Zarząd ma na nim ponownie przedstawić do oceny sprawozdanie finansowe za 2009 rok. Czy będzie to dotychczasowy dokument, czy przeliczony po myśli rządu - na razie nie wiadomo. Do 30 kwietnia zaakceptowane przez RPP sprawozdanie powinno być przekazane Radzie Ministrów do zatwierdzenia. Dwa tygodnie później 95 proc. rocznego zysku NBP podlega odprowadzeniu do budżetu państwa. Gra toczy się o to, czy będzie to 4,2 mld zł, jak wyliczył bank, czy też dwukrotnie więcej - jak chce rząd - ale kosztem stabilności złotego.
Małgorzata Goss

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Majka
Nowy Użytkownik


Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 2

PostWysłany: Sob Kwi 24, 2010 4:43 pm    Temat postu: Rola Polski, czyli - po co nam państwo? Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100424&typ=my&id=my61.txt

Rola Polski, czyli - po co nam państwo?


Ewa Polak-Pałkiewicz


Czy polska tragedia, tragedia polskiego państwa i Narodu nie jest czytelną przestrogą dla Europy, by zawróciła z dramatycznie błędnie obranej drogi opierającej się na postulatach Nowej Lewicy? Czy nie rozpoczyna się właśnie nowy etap dziejów Polski?

Czy państwo ma jeszcze sens? Co znaczy - mieć własne państwo? Dla wielu mieszkańców dzisiejszej Europy te pytania są bez znaczenia. J. M. Verlinde, francuski dominikanin nawrócony pod koniec lat 80. - po latach praktykowania buddyzmu, wspomina w jednym z wykładów, że satanista LaVey powiedział jeszcze w latach 70. XX wieku: "Musimy robić wszystko, żeby mogła się dokonać dekonstrukcja instytucji państwowych". Znamienne, że w tym kontekście francuski zakonnik, znany dziś na świecie apologeta chrześcijaństwa, umieścił Polskę. Wspomniał o jej zadaniu, które, jego zdaniem, ma polegać na tym, że poprowadzi świat w całkowicie przeciwnym niż ten nakreślony przez LaVeya kierunku. Przypomniał ojca Maksymiliana Kolbego i Rycerstwo Niepokalanej.
Zmiana spojrzenia na człowieka, by tak go "przetworzyć", aby zaczął pogardzać własnym państwem, została kiedyś założona przez filozofów z tzw. szkoły frankfurckiej. Wymyślono dekonstrukcję człowieka - czyli pozbawienie go ludzkich cech - i kolejno, dekonstrukcję państwa. Rewolucja 1968 roku pokazała, jak to może wyglądać w praktyce. Posłużono się zmanipulowaną młodzieżą. Zaczęło się publiczne ośmieszanie, wyszydzanie, kontestowanie instytucji państwa: armii, sądownictwa, wyższych uczelni. W ślad za atakiem werbalnym przyszedł fizyczny. Wielu ludzi zostało zamordowanych przez członków Czerwonych Brygad - i podobnych im organizacji - jako "wrogowie wolności", tylko dlatego że reprezentowali instytucje państwowe. Do instytucji zagrażających "wolności" zaliczono Kościół i rodzinę.
"Gdy sprawiedliwość i rozum nie wyznaczają już normy, nie ma innego rozwiązania, jak użycie siły, aby zakończyć konflikt", przestrzega M. A. Peeters. "Jeśli brak powszechnych zasad określających to, co słuszne, sprawiedliwość staje się kwestią pragmatyki". Do tego prowadzi postmodernizm. Wszystkie wybory są możliwe i wszystkie "wolne" od kwestii moralnych.
Nie ma dziś w Europie prawa moralnego, bo Europa porzuciła Boga. W systemie, który opanowuje w tej chwili wiele instytucji światowych i europejskich, nie ma po prostu miejsca dla państwa, które opiera się na uniwersalnych wartościach i służy obywatelom, którzy te wartości wyznają. Jakoś symbolicznie potwierdzili to ci, którzy mimo szumnych zapowiedzi, nie stawili się na pogrzebie prezydenta Rzeczypospolitej.
Obrona ładu moralnego łączy państwo i Kościół, gdy państwo jest stróżem prawdziwych praw, a Kościół strzeże moralności. Światowa rewolucja zmierza do dekonstrukcji - czyli rozbioru na poszczególne elementy, pozbawione treści - i do unicestwienia, zarówno państwa, jak i Kościoła.
Ludzi Czerwonych Brygad wsadzono do więzień, ale w mentalności mieszkańców Starego Kontynentu po ich "pieśni wolności" pozostały trwałe zmiany. Wrogiem "wolności" jest dla nich ustalona hierarchia. Także w naszym kraju próby zatarcia hierarchii są dziełem mediów opanowanych przez wychowanków szkoły frankfurckiej. Od lat wbijano Polakom do głowy, że np. szacunek dla głowy państwa to przejaw anachronizmu kulturowego i zacofania. W dniach bezpośrednio sąsiadujących z żałobą narodową jedno z głównych mediów tego nurtu lamentowało, że oto znów Polacy nie dorośli do wyższych standardów europejskich, że znów pokazali swoje przywiązanie do zaścianka. Trzeba się znów za nich wstydzić, że tacy prostaccy. Tak trącą myszką. A było już tak wesoło. Inni mówią z odrazą o obudzonym "demonie patriotyzmu" i o "histerii żałoby", która jest niczym więcej jak tylko przejawem zachowań stadnych.
Tak wygląda "na żywo" zabieg dekonstrukcji państwa i ładu moralnego. Tymczasem Polacy dokonali rzeczy nieprawdopodobnej. Powiedzieli wyraźnie, że chcą respektowania hierarchii, a nie jej zamazywania. Bo ona wyraża prawdę. Mieli łzy w oczach, gdy to mówili. Mokli na deszczu, marzli w nocy, rezygnowali ze snu i z posiłku. Ale za to mogli przyklęknąć przed trumną prezydenta. Napisać do niego pożegnalny list. Pochylali głowy. Przynosili kwiaty, znicze, modlili się. Śpiewali pieśni. Powiedzieli, że państwo jest ważne. Że je szanują. Oddawali też hołd pięknej rodzinie. Normalnej rodzinie. Została skojarzona z Pałacem Prezydenckim. Z Belwederem. Stała się wzorem dla wielu małżeństw.

Co się w Polsce stało?
Symbole - flagi narodowe, białe orły, mundury, hymn narodowy. Postawy obywatelskie: na przykład starania zwykłych ludzi o Wawel dla prezydenta. Pomoc wzajemna. Pomoc dla osieroconych rodzin. To wszystko miało przecież zniknąć. Tego miało nie być. Miał zostać popiół - i szczęście rozlanego szeroką, brudną kałużą kosmopolityzmu. To w nim mieliśmy się nurzać, taplać, rozsmakowywać. Z pieśni narodowych mieliśmy gremialnie zrezygnować na rzecz - co najwyżej - biesiadnych (polskich) i rapu (murzyńskiego). Tymczasem pod Pałacem Prezydenckim i w nieskończonej liczbie innych miejsc w ostatnich tygodniach spontanicznie rozbrzmiewał hymn państwowy, "Rota", "Gaude Mater Polonia"... Słychać było chóry profesjonalne i amatorskie.
Jak widać - nie da się wytrzeć gumką z serc ludzkich przywiązania do symboli. Ludzie stojący w kolejce do Pałacu Prezydenckiego, by oddać hołd parze prezydenckiej, robili sobie zdjęcia nie tylko z żołnierzami z warty honorowej. Także z harcerzami, górnikami, kolejarzami noszącymi z dumą swe mundury. Bo one wyrażały coś więcej niż tylko "tradycję", przywiązanie do formy. Wyrażały wielki szacunek i cześć dla państwa. Wyrażały p a ń s t w o, którego najwspanialsi i najprawdziwsi przedstawiciele polegli. Mundury na ulicach polskich miast wyrażały służbę państwu, utożsamioną - naturalnie i spontanicznie, bez niczyich przynagleń i kazań - ze służbą człowiekowi.

Polskość ocalona w relacjach
Ale nade wszystko, ci ludzie z kolejki - z pociągów do Krakowa, z autobusów, z przystanków, z ogromniej liczby miejsc, gdzie rodacy tak bardzo pragnęli być r a z e m - odnajdywali się jako Polacy w relacjach z innymi. Relacje zmieniły się w tych dniach. Wiele osób rejestrowało renesans uprzejmości - widocznej nawet w urzędach, w komunikacji - szacunek i uwagę dla bliźniego obok, uśmiech. Zmieniły się nawet moda, styl, wygląd dziewcząt i kobiet, które o tej porze roku zwykły pokazywać się w kreacjach, do których najmniej pasuje słowo "eleganckie", a już zwłaszcza "nobliwe". To także manifestacja nowej postawy wobec drugiego człowieka. Jakże piękna.
Polskę być może udałoby się zabić, gdyby zabito te relacje. Ale to niemożliwe. Wszystko, co się ostatnio wydarzyło, tylko ożywiło wspólnotę ludzką, którą stanowimy jako Polacy.
A przecież tak długo uczono nas czegoś innego. "Zbyt długo, prawie przez stulecia, uniemożliwiano nam jako narodowi odkrycie naszego osobistego, narodowego i polskiego Ja, wmawiając m.in. za Heglem, że to polskie Ja jest grzechem, słabością i jako takie przeznaczone jest do uśmiercenia" (ks. prof. Tadeusz Guz).

Czytanie znaczeń, mowa symboli
Męczennicy. To słowo przechodzi z ust do ust. Męczennicy służby własnemu państwu. Męczennicy, którzy zginęli za prawdę. Chrystus jest Prawdą.
Kościół pilnuje ducha praw, a państwo jego litery. W naszej części świata historia chrześcijaństwa jest historią państwa chrześcijańskiego. Kultura zachodnia rozprzestrzeniała się dzięki rozwojowi i ekspansji instytucji chrześcijańskiego państwa. (Królowie - fundatorzy katedr i uniwersytetów, Karol Wielki, św. królowa Jadwiga...). Struktury Kościoła mogły rozwijać się w państwach chrześcijańskich, także dzięki opiece państwa nad Kościołem. Aż do czasu, gdy w wyniku kolejnych rewolucji nie nastąpił rozłam, rozerwanie więzi państwa i Kościoła. Obcięcie głowy arcychrześcijańskiego króla, koronowanego w katedrze w Reims, było nie tylko symbolem. Było faktycznym "obcięciem głowy", unicestwieniem władzy państwowej jako takiej, która reprezentowała naród wobec Boga i była strażniczką praw ludu chrześcijańskiego. Faktycznie, czyli prawnie. Była to bowiem władza legalna. Pochodząca z Boskiego nadania.
Dziś prezydent Rzeczypospolitej, katolik, obrońca ładu moralnego w wielu dziedzinach bytu państwowego naszej Ojczyzny został uhonorowany królewskim pogrzebem. Spoczął w katedrze królów polskich. Czy nie ma w tym czegoś symbolicznie nawiązującego do odbudowy ciągłości z chrześcijańską, przedrewolucyjną Europą? Rola Polski w Europie zapowiadana była nie tylko przez Siostrę Faustynę i ojca J. M. Verlindego. Bo państwo polskie coś znaczy, coś mówi innym państwom. Jego historia nie jest banalna.
Wielki francuski myśliciel Paul Claudel przywołuje w swoim "Dzienniku" znamienną uwagę jezuity, ojca Gratry, który łączy upadek Europy z "przerażającą i świętokradczą przewrotnością ducha podboju między narodami chrześcijańskimi". Twierdzi, że na cesarstwach, które "dopuściły się ohydnego rozbioru narodu chrześcijańskiego, Polski", ciąży "przekleństwo, niezmazalne, aż do chwili kompletnego naprawienia". I dodaje: "Dopóki ten punkt nie znajdzie zrozumienia, Europa nie odzyska sprawiedliwości i pokoju".
Czy dziś nie nadszedł czas, byśmy wreszcie zrozumieli do końca, czym ma być - czym jest już w tej chwili - posłannictwo i rola Polski w Europie? Obroną prawdziwej wiary, kultury, ale i praw narodów do własnych państw. Państw, które prowadzą suwerenną politykę na rzecz dobra wspólnego. Politykę podyktowaną ideałami wiary chrześcijańskiej i dobrze pojętymi interesami narodów. Nie ma dwóch narodów, których dobra są w dziedzinie politycznej tożsame. Ta polityka musi być zróżnicowana, wyrazista, odrębna, wolna. Czy nie mówi o tym przekonująco samotny lot prezydenta Micheila Saakaszwilego nad Europą w przestrzeni "zamkniętej"? I jego obecność na Wawelu, przy trumnie przyjaciela?

Nasz początek - chrzest państwa polskiego

Ciągłość państwa jest wielką sprawą. Ci, którzy starali się o nią, zasłużyli na chwałę. Dzięki ich odwadze i mądrości mieliśmy w czasie okupacji Polskie Państwo Podziemne i legalną władzę państwową na uchodźstwie. Insygnia władzy spoczywały w rękach emigracyjnych przywódców, reprezentantów państwa. Bo Naród nie mógł uznać władzy uzurpatorskiej narzuconej przez obce państwo. Jakże symboliczne było pożegnanie ostatniego z prezydentów RP na uchodźstwie, Ryszarda Kaczorowskiego, przez tysiące Polaków w Belwederze. W dniach żałoby po prostu wiedzieliśmy, co robić, jak się zachować. Kto nauczył nas tego patriotycznego i obywatelskiego savoir-vivre'u?
Antyład, który wyrażały i próbowały wprowadzać w życie publiczne przez ostatnie dwadzieścia lat media, przeciwstawia się klasycznemu rozumieniu rzeczywistości. Toczy walkę z myśleniem i postawami zdroworozsądkowymi. Walkę o język, o hierarchię wartości, o symbole, o rozumienie historii - i rozumienie własnego życia przez każdego człowieka z osobna. Celem osób "igrających" z rzeczywistością prawdy w atmosferze pozbawionej ocen moralnych jest zmiana znaczeń, deformacja rzeczywistości, władza nad umysłami. Człowiek przestaje rozumieć sam siebie i przywiązywać wagę do swoich wyborów. Wszystko jest płaskie, idealnie wyrównane. Najefektywniej zamiana ta "przemycana" jest przez sztukę i media.
W Polsce nie nastąpiła zakładana przez postmodernizm i światową rewolucję zmiana. Trzeba to powiedzieć - Polacy wobec ogromu tragedii i majestatu śmierci swoich przywódców zachowali się normalnie. Światowa rewolucja wytraciła nagle swój impet i zatrzymała się - na Polsce.

Ewa Polak-Pałkiewicz - publicystka, autorka wywiadu-rzeki z Janem Olszewskim "Prosto w oczy" i tomu publicystyki "Kobieta z twarzą".

_________________
Maryla Utracka
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Nie Kwi 25, 2010 10:20 am    Temat postu: IPN-Komorowski:nie zrobię tego,bo chciał tak Kaczyński Odpowiedz z cytatem

Komorowski: nie zrobię tego, bo chciał tak Lech Kaczyński


Bronisław Komorowski zapowiada, że nie skieruje do Trybunału Konstytucyjnego nowej ustawy o IPN, tylko dlatego, że zamierzał tak zrobić Lech Kaczyński. Pełniący obowiązki prezydenta marszałek sejmu mówi "Newsweekowi", że zrobi to wyłącznie wtedy, gdy w ustawie znajdzie zapisy mogące kolidować z konstytucją.

- Do Trybunału należy odsyłać jedynie ustawy wątpliwe z punktu widzenia konstytucyjności. Jeśli ktoś traktuje serio państwo polskie, nie powinien traktować Trybunału jako przechowalni pomysłów - mówi Bronisław Komorowski.

Marszałek sejmu w wywiadzie dla "Newsweeka" zapowiada też, że w najbliższym czasie, po konsultacji z szefem MON, powoła szefa Sztabu Generalnego i szefa operacyjnego sił zbrojnych.

- Z powołaniem szefów rodzajów sił zbrojnych można natomiast poczekać do wyboru prezydenta - uważa Komorowski.

Rzecznik klubu PO Andrzej Halicki: nie ma podstaw do zanegowania procesu legislacyjnego dotyczącego ustawy o IPN.

- Nie ma podstaw do tego, żeby zanegować proces legislacyjny - powiedział poseł Halicki. Pytany o podaną w telewizji PolsatNEWS informację, że pełniący obowiązki prezydenta marszałek Bronisław Komorowski podpisze ustawę o IPN, Halicki zaznaczył - Dobrze, żeby marszałek to sam powiedział.

Według niego, skoro istnieją pewne wątpliwości, np. wśród członków kolegium IPN, "to jest przecież możliwość bezpośredniej rozmowy z pełniącym obecnie funkcję głowy państwa marszałkiem Komorowskim. Nic nie stałoby na przeszkodzie, żeby taka rozmowa się odbyła".

Halicki podkreślił jednak, że "proces legislacyjny odbył się pełen i zanegowanie tego procesu, wetowanie, jak i odsyłanie całości ustawy do Trybunału, nie powinno mieć miejsca, bo nie ma ku temu powodu".

Zdaniem rzecznika klubu PO, ustawa o IPN powinna być podpisana, a jeśli - jak zaznaczył - są wątpliwości natury konstytucyjnej, jeśli ktoś takie ma, jeśli takie będą, to powinna odbyć się rozmowa z marszałkiem.

W ubiegłym tygodniu Kolegium IPN - ciało doradczo-kontrolne prezesa Instytutu - podjęło decyzję o rozpisaniu konkursu na szefa Instytutu śmierci dotychczasowego prezesa Janusza Kurtyki w katastrofie pod Smoleńskiem.

Kolegium jest zobligowane do rozpoczęcia konkursu w przypadku zaistnienia "innej przyczyny opróżnienia stanowiska prezesa IPN" - stwierdza uchwała Kolegium. Dziewięcioro obecnych we wtorek członków kolegium było za konkursem, wstrzymał się prof. Chojnowski. Przed tym głosowaniem został on odwołany; w jego miejsce powołano Barbarę Fedyszak-Radziejowską (przy siedmiu głosach "za" i trzech "przeciw"). Na 11 członków Kolegium 10 wybrała koalicja PiS-LPR-Samoobrona lub prezydent Lech Kaczyński; jedynym członkiem z rekomendacji PO jest prof. Andrzej Paczkowski.

Marszałek sejmu Bronisław Komorowski jest zaskoczony decyzją Kolegium IPN o rozpisaniu konkursu na nowego prezesa - powiedział rzecznik marszałka Jerzy Smoliński. Dodał, że Komorowski podtrzymuje chęć spotkania się z Kolegium na początku przyszłego tygodnia.

(ms, meg)

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum