Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Porażka czy kleska?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 1221

PostWysłany: Pią Lip 09, 2010 10:39 am    Temat postu: Porażka czy kleska? Odpowiedz z cytatem

Drodzy Roninowie
zapraszamy na kolejne spotkanie klubowe w poniedziałek 12 lipca o 20.00 na którym zajmiemy się wynikami i konsekwencjami wyborów prezydenckich, w czym nam pomogą Norbert Maliszewski, Łukasz Warzecha (poniżej jego ważny tekst), Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz
NLR

tekst Łukasza Warzechy
http://www.wpolityce.pl/frontend/blog/post/335/

Porażka czy klęska?
Dość powszechna jest wśród komentatorów opinia, że sześciopunktowa przegrana Jarosława Kaczyńskiego w niedzielnych wyborach to tak naprawdę wstęp do sukcesu w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, a może i tegorocznych samorządowych. Trudno mi w ten optymistyczny dla PiS wariant wierzyć.


Możliwy jest za to wariant całkiem przeciwny: PiS straci impet, a w wyborach parlamentarnych zdobędzie część głosów, ograniczoną do swojego twardego elektoratu, czyli 20-25 procent. W najlepszym wypadku, aby rządzić, będzie więc zmuszone do zawarcia kolejnej ryzykownej i niewygodnej koalicji, być może z Lewicą.



Zwolennicy interpretacji optymistycznej dla PiS nie uwzględniają jednego: te wybory odbyły się w okolicznościach wyjątkowo sprzyjających kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości. Po smoleńskiej tragedii panował nastrój uniesienia, duża część elektoratu PiS poczuła siłę, za sprawą części publicystów dostała głos i uwierzyła, że może coś naprawdę zmienić. Ci ludzie na moment przestali się czuć jak obywatele drugiej kategorii, trafili na moment do głównego nurtu. Napędzał ich sprzeciw wobec polityki rządu PO-PSL, przeciwko lekceważeniu smoleńskiego śledztwa, żal po stracie tak wielu ludzi z obozu, z którym się utożsamiali i niezgoda na hipokryzję tych mediów, które nagle po 10 kwietnia odkryły w sobie pokłady sympatii wobec zmarłego prezydenta i jego współpracowników. Wszystkie te odczucia dawały im rozpęd.



Chwilowo złagodniał też ton części mediów, tradycyjnie nieprzychylnych PiS i braciom Kaczyńskim. Choć medialny front wkrótce powrócił w utarte koleiny, nie był jednolity. Media publiczne i niektóre gazety, a przede wszystkim rozgrzany do czerwoności Internet stanowiły w nim znaczący wyłom. Wzgląd na katastrofę nie pozwalał niektórym do samego końca wrócić do „normalnej” poetyki, choć nie dla wszystkich była to przeszkoda.



Kampania kandydata PiS była niemal bezbłędna. Nie było w niej żadnej wpadki, a wątpliwości, dotyczące zbyt ciepłego tonu w stosunku do lewicy oraz historii PRL mogły mieć znaczenie taktyczne, ale nie strategiczne. Jarosław Kaczyński odblokował swoją wybieralność, dość skutecznie zmienił wizerunek, doprowadził do tego, że dla sporej części najmłodszych wyborców przestał być synonimem obciachu.



Na dodatek za konkurenta miał polityka pozbawionego poważniejszego dorobku, bezbarwnego, miałkiego, w dodatku zaliczającego wpadkę za wpadką. W odróżnieniu od kampanii kandydata PiS, kampania Bronisława Komorowskiego była sztuczna, pozbawiona ognia, momentami chaotyczna. Marszałek Sejmu zaliczał szkolne błędy, kiepsko dogadując się z szefem swojego sztabu. Druga debata była jego wyraźną porażką. Jakby tego wszystkiego było mało, podczas kampanii wyborczej trwała powódź, a za skutki tego rodzaju katastrof w naturalny sposób obarczany jest rząd.



I mimo tych wszystkich sprzyjających czynników Jarosław Kaczyński przegrał. A przecież w przyszłości te okoliczności już się nie powtórzą. Przeciwnie – przyszłoroczne wybory parlamentarne będą się odbywać w warunkach skrajnie dla PiS niekorzystnych.



Po pierwsze – wybór Bronisława Komorowskiego oznacza, że przez najbliższe „500 dni spokoju” Platforma ma praktycznie całość władzy w Polsce. W swoim komentarzu w „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki apeluje do jej polityków, aby z tej wszechwładzy korzystali z umiarem. Jest to apel retoryczny – ostatnie miesiące pokazały, że na ów umiar nie ma co liczyć. Życie publiczne zostanie zatem oczyszczone z osób przeszkadzających „zgodzie narodowej”. Media publiczne, po zmianie ustawy, zostaną „odzyskane”. PiS będzie startować do wyborów w maksymalnie wrogiej atmosferze medialnej, mając przeciwko sobie właściwie wszystkie media elektroniczne i większość gazet.



Po drugie – tej atmosfery nie będzie już hamować żaden ślad poczucia przyzwoitości, który mógł jeszcze odgrywać rolę po 10 kwietnia.



Po trzecie – nastrój siły i pobudzenia wyborców PiS lub, bardziej generalnie, zwolenników wizji Polski, bliskiej Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie utrzyma się. Ponad rok to bardzo długi czas. Trwająca nieustannie medialna ofensywa zepchnie tę część obywateli na margines, do swoistego getta. Głos tych osób nie będzie słyszalny w głównym obiegu, a jeśli już, to tylko po to, aby go wykpić, a to stworzy poczucie odcięcia i osamotnienia. Reakcją nie będzie bunt, ale przeciwnie – wycofanie i zniechęcenie. Wątpliwe, żeby Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się tę grupę rozbudzić za rok, choćby z powodu braku instrumentów. Jako prezydent, Kaczyński miałby łatwiejszy dostęp do mediów i mógłby próbować za ich pomocą kierować przesłanie bezpośrednio do obywateli, ignorując niechętnych mu medialnych pośredników. To trudne, ale nie niemożliwe, co udowodnił swego czasu Ronald Reagan. W obecnej sytuacji pozostają mu nic nie wnoszące konferencje w sali prasowej Sejmu, gdzie ci sami zgrani politycy jego partii będą po kilka razy w tygodniu krytykować rząd. Wątpliwe, aby było to w stanie porwać ludzi. Dodatkowo przegrana w niedzielnych wyborach odcięła PiS-owi praktycznie wszelkie możliwości instytucjonalnego działania, które dawałby choćby BN czy możliwość zwoływania Rady Gabinetowej.



Po czwarte – wybory prezydenckie skupiają uwagę na pojedynczym człowieku. Jarosław Kaczyński wypadał w zestawieniu z Bronisławem Komorowskim nadzwyczaj korzystnie (jak to dosadnie określił Marek Król – mąż stanu kontra Józin z Żabin). W wyborach parlamentarnych lider partii jest jeden, ale kandydatów wielu. PiS ma słaby zasób kadrowy. Będzie musiało sięgnąć po osoby niesprawdzone z jednej, a ograne i opatrzone z drugiej strony. Nieprzychylne media będą śledzić każde słowo i każde potknięcie. Każda niezręczna wypowiedź któregokolwiek z kandydatów będzie rozdmuchiwana do absurdalnych rozmiarów. Rozgrywane będzie każde niedociągnięcie czy niekompetencja. Zostanie stworzony obraz PiS jako ugrupowania, które chce wprowadzić do Sejmu grupę dyletanckich, kłótliwych i niekompetentnych ludzi. Dostęp ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego do wyborców poprzez media będzie skutecznie blokowany, nie będzie więc jak odpowiedzieć.



Po piąte – łagodny i możliwy do zaakceptowania wizerunek PiS, stworzony w kampanii przed wyborami prezydenckimi może być trudny do utrzymania przez kilkanaście miesięcy.



Rachuby, które zakładały, że wygrane przez Kaczyńskiego wybory mogłyby wręcz przeszkodzić w zwycięstwie w wyborach do Sejmu i Senatu, mogły się wydawać słuszne, ale nie brały pod uwagę czynnika psychologicznego i medialnego. Porażka zawsze przygnębia i osłabia, odbiera motywację – i politykom ugrupowania, i jego zwolennikom. Zwolennicy PiS bardzo potrzebowali wygranej, aby poczuć, że mają realną siłę. Byli jej niezwykle spragnieni. Politycy PiS potrzebowali wygranej, żeby poczuć, że potrafią przebić się przez medialno-establishmentowy mur. To się nie udało. Reszta to robienie dobrej miny do złej gry.



Być może w powyborczych ocenach, czynionych na razie z dość małego dystansu, umyka jedna kluczowa sprawa: zmiana mentalności znacznej części polskich wyborców. Lata urabiania odruchów bezwarunkowych robią swoje. W warunkach medialnej równowagi i rzetelności ocen, kandydat PO po trzech latach rządów tej partii bez wyraźnych sukcesów, za to z potężnymi aferami na koncie i kompromitującą nieudolnością w kwestii smoleńskiego śledztwa nie miałby szans. W dzisiejszej Polsce wygrywa bezpieczną różnicą głosów. Filozofia spokojnego nic nierobienia się sprawdza i równie dobrze może się sprawdzić w 2011 roku. A drugiego 10 kwietnia już nie będzie.

_________________
Maciej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum