Forum  Strona Główna

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

BEZPIECZEŃSTWO ENERGETYCZNE POLSKI - PRZEKRĘT STULECIA !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Nie Wrz 26, 2010 8:50 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://niepoprawni.pl/blog/287/perla-w-koronie-gazpromu

Perła w koronie Gazpromu.

Gadający Grzyb, 22 września, 2010 - 21:38

Status perły w koronie Gazpromu jest jedynym strategicznym celem obecnego rządu.I. „Bezpieczeństwo energetyczne” a la UE.

Dziw nad dziwy. Jak powszechnie wiadomo, Polska broni się rękami i nogami przed interwencją Komisji Europejskiej, która nie chce dopuścić, by polski odcinek tzw. gazociągu jamalskiego dostał się pod wyłączną kontrolę Rosji, co więcej, jak się zdaje osiągnięcie statusu perły w koronie Gazpromu jest jedynym strategicznym celem obecnego rządu. Twardzi jesteśmy, nie ma co. Żadna Unia nie będzie się mieszać do polsko – rosyjskich negocjacji i ustaleń!

Nieuleczalni frustraci i spiskomaniacy powiadają wprawdzie, że za tą nagłą aktywnością Komisji w kwestii naszego bezpieczeństwa energetycznego stoją Niemcy, które chciałyby coś uszczknąć z gazowego tortu i wejść w przyszłości jako udziałowiec do „jamalu”. W ten sposób, pospołu z Rosją będą współkontrolerem obu nitek tłoczących wschodni gaz. A jeżeli powstanie South Stream? Bez obaw. Znajdzie się tam miejsce również dla Niemiec. Komisja Europejska już się o to postara. Tak będzie wyglądać realizacja „wspólnej polityki bezpieczeństwa energetycznego w UE”, czy jak tam się ów wirtualny stwór nazywa. Ale, kto by tam słuchał nieuleczalnych, sfrustrowanych spiskomaniaków?

II. Jak rząd Platformy „walczy” o Świnoujście.

Co ciekawe, 21.09 „Rzeczpospolita” na swych stronach internetowych zapodała dwa artykuły. Wedle artykułu nr 1 Putin skarżył się „Kommiersantowi”, że Polska interweniuje w Komisji Europejskiej by „zmienić trasę” Gazociągu Północnego na newralgicznym odcinku przecinającym tor wodny biegnący do Świnoujścia. Domyślam się, że w owej „zmianie trasy” chodzi o zagłębienie gazociągu pod obecnym torem wodnym, tak by do portu mogły wpływać większe gazowce.

Już się ucieszyłem, jak ten głupi, że jednak nasze władze coś robią w kwestii drożności szlaku, który ma zaopatrywać powstający (ponoć) gazoport w Świnoujściu... a tu skucha.

Po pierwsze:

„Matthias Warnig, dyrektor zarządzający spółki Nord Stream ocenia, że pozew Polski przeciwko Niemcom skierowany do Komisji Europejskiej nie ma żadnych szans powodzenia, ponieważ polski tor wodny przebiega przez niemieckie wody terytorialne. Tymczasem strona niemiecka już dawno zajęła w tej sprawie stanowisko, które zezwala na budowę Nord Streamu w obecnym kształcie. (Wytłuszczenie moje - GG)”

Po drugie: żadnego pozwu nie ma!

Jak donosi bowiem artykuł nr 2, Polska wcale nie skarżyła się do Unii na Nord Stream, gdzieżby! Wszystko odbywa się na zasadzie bilateralnych rozmów Polska – Niemcy. Tak oświadczyły zarówno Komisja Europejska, jak i polskie Ministerstwo Infrastruktury.

Ciekawe... Dlaczego, skoro nie ma polskiego pozwu do KE, Matthias Warnig ów pozew, będący dziennikarską kaczką Kommiersanta, dezawuuje? Ostrzeżenie na przyszłość, czy niedoinformowanie dyrektora zarządzającego spółki Nord Stream?

Poszperałem – i eureka! Putin do spółki z panem Warnigiem zatroskali się nie o żaden pozew, tylko o złożone w styczniu i lutym 2010 roku przez Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście sprzeciwy do KE! Ich efektem jest, że tor zachodni do Świnoujścia będzie drożny (dobre i to), obecnie natomiast rzecz toczy się o tor północny. Rosyjsko – niemiecka rura powinna bowiem być zakopana na odcinku pięciu kilometrów na takiej głębokości, by umożliwić realizację planów rozwojowych świnoujskiego portu, mianowicie pogłębienia toru północnego tak, by mogły kursować tamtędy statki o zanurzeniu do 15 metrów.

I to właśnie troska tak bardzo Putina, gdyż zakopanie rury to nie tylko wzrost kosztów (5 kilometrów – śmieszne w skali całego przedsięwzięcia), lecz również w niedługiej perspektywie czasowej groźba uzyskania przez Polskę realnej dywersyfikacji dostaw.

Na marginesie - „Rzepie” gratulujemy reaserchingu...

A tak w ogóle, to 22 lipca minister infrastruktury Cezary Grabarczyk zapewnił komisarz do spraw morskich i rybołówstwa, Marię Damanaki, o woli bilateralnego, polsko - niemieckiego załatwienia sprawy zakopania gazociągu. Jak to stwierdzenie ma się do sprzeciwów ZMPSiŚ i słów Matthiasa Waringa o stanowisku strony niemieckiej zezwalającym na budowę Nord Streamu w obecnym kształcie?

Weź się tu, człowieku, połap.

III. W kleszczach rozgrywki.

Z tego całego galimatiasu sprzecznych doniesień pozwalam sobie wyciągnąć następujące wnioski:

1) Rosja gra o pełną pulę. W obliczu postępującej rewolucji na rynku gazowym spowodowanej wdrożeniem metody pozyskiwania gazu łupkowego, chce przywiązać do swych dostaw możliwie największą część Europy Zachodniej. Pisał już o tym Edward Lucas w książce „Nowa Zimna Wojna”, którą pozwoliłem sobie onegdaj omówić. By tak się stało, musi utwierdzić dominującą pozycję surowcową w krajach dawnego bloku sowieckiego, zanim „łupkowa rewolucja” się rozszerzy. Polska jest tu krajem kluczowym.

2) Niemcy, po epoce „schroederyzmu” wciąż pragną robić z Rosją gazowy biznes, gdyż jest to dla nich (w przeciwieństwie do nas) dywersyfikacja, nie zamierzają jednak rezygnować ze swych świeżo nabytych „unijnych” wpływów w postsowieckim regionie. Do tego dochodzą mniejsze interesy, jak np ten, że stymulowana powstaniem terminalu LNG rozbudowa portu w Świnoujściu, stałaby się zagrożeniem dla portów niemieckich. Polskie stocznie udało się załatwić, czas na porty.

IV. Degradacja aspiracji.

Proszę zwrócić uwagę na degradację naszych aspiracji: od prób zablokowania gazpromowsko – niemieckiej inwestycji wspólnie z innymi państwami nadbałtyckimi, do rozpaczliwych i chaotycznych interwencji, by rura nie zablokowała ze szczętem możliwości rozwojowych naszych portów. Popatrzmy: ZMPSiŚ jedno a Ministerstwo Infrastruktury drugie. Resort gospodarki z wicepremierem Pawlakiem z uporem godnym muła wtłacza nas z kolei w gazowe uzależnienie od Rosji na okres pokolenia. Nie ma to jak twórczy chaos. Można jeszcze dołożyć do tego plany tworzenia u nas gazowych elektrowni... które jeszcze bardziej przywiążą nas do rosyjskiego gazu...Widać jak na dłoni, że jakieś buldogi gryzą się pod postawem czerwonego sukna zwanym Rzeczpospolitą.

A tak z wierzchu, zostaje tylko pytanie: będziemy kondominium, czy dominium? W perspektywie rozgrywki Rosja – Niemcy mamy chyba już tylko ten wybór. To nie żart. Naprawdę stoczyliśmy się aż tak nisko.

Na dzień dzisiejszy, Polska ma wszelkie dane ku temu, by stać się perłą w imperialnej koronie Gazpromu, będącego jednym z fundamentalnych narzędzi w geopolitycznym arsenale Kremla. Rosja wie, że musi zdążyć przed gazową rewolucją i zapewnić dla siebie rynki zbytu długoterminowymi kontraktami, połączonymi z kontrolą sieci przesyłowej. Z Polską, jak na razie, idzie jej bajecznie.
***
Indie swojego czasu cieszyły się przydomkiem, „perły w koronie Imperium Brytyjskiego”. Warto jednak pamiętać, czym były Indie w owym czasie. Zapominalskim przypomnę, że nawet nie były kondominium. Ani dominium. Były kolonią.

Gadający Grzyb

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bartłomiej Marjanowski
Weteran Forum


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 368

PostWysłany: Nie Wrz 26, 2010 9:59 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.psz.pl/tekst-5236/Maciej-Jarecki-Gazociag-polnocny-a-prawo-morza

Maciej Jarecki: Gazociąg północny a prawo morza

Podpisana 9 września 2005 r. przez rosyjski Gazprom oraz niemiecki E.ON i Wintershall umowa zakłada wybudowanie rurociągu północnego do 2010 roku.



Rurociąg ma połączyć rosyjską miejscowość Wyborg położoną przy Przesmyku Karelskim oraz niemiecki Greifswald położony w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, w pobliżu Szczecina. Rurą o długości 1189 km ma popłynąć rosyjski gaz do Niemiec omijając Polskę, Ukrainę oraz republiki bałtyckie.



Abstrahując od dyskusji na temat tego czy Polska powinna się przyłączyć do budowy rurociągu, czy też starać się blokować rosyjsko-niemiecki projekt, warto zastanowić się nad tym jak wygląda prawnomiędzynarodowa sytuacja rurociągu. Niezbędne do tego będzie sięgnięcie do konwencji praw morza oraz do ustawy o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej z 21 marca 1991 r. (Dz.U. z 2003 r. Nr 153 poz.1502).


Montego Bay


Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza została przyjęta w Montego Bay na Jamajce 10 grudnia 1982 r., a weszła w życie w dniu 16 listopada 1994 roku. Do 1 grudnia 2004 r. ratyfikowało ją 146 państw, w tym Polska, która uczyniła to dnia 6 listopada 1998 roku.


Konwencja z Montego Bay wyróżnia kilka obszarów morskich o różnym statusie prawnym, są to: morskie wody wewnętrzne, morze terytorialne, strefa przyległa, wyłączna strefa ekonomiczna, szelf kontynentalny oraz morze pełne.


Morskie wody wewnętrzne

Spośród wyżej wymienionych obszarów jurysdykcja państwa nadbrzeżnego jest najpełniejsza
w przypadku morskich wód wewnętrznych. Są to te wody, które znajdują się między tzw. linią podstawową a lądem. Linia podstawowa z kolei, to linia łącząca najdalej wysunięte w morze punkty wybrzeża, lub linia najniższego stanu wody na wybrzeżu. W skład wód wewnętrznych wchodzą zatem zatoki, z zastrzeżeniem, że rozwarcie takich zatok nie może być większe niż 24 mile morskie. Wyjątek od tej zasady to tzw. zatoki historyczne, czyli takie, które w przeszłości były długotrwale i efektywnie wykorzystywane przez dane państwo.

W przypadku Polski, zgodnie z art. 4 ustawy o obszarach morskich RP, morskimi wodami wewnętrznymi są:
1) część Jeziora Nowowarpieńskiego i część Zalewu Szczecińskiego wraz ze Świną i Dziwną oraz Zalewem Kamieńskim, znajdująca się na wschód od granicy państwowej między Rzeczpospolitą Polską
a Republiką Federalną Niemiec, oraz rzeka Odra pomiędzy Zalewem Szczecińskim a wodami portu Szczecin;

2) część Zatoki Gdańskiej zamknięta linią podstawową biegnącą od punktu o współrzędnych 54°37'36" szerokości geograficznej północnej i 18°49'18'' długości geograficznej wschodniej (na Mierzei Helskiej) do punktu o współrzędnych 54°22'12'' szerokości geograficznej północnej i 19°21'00'' długości geograficznej wschodniej (na Mierzei Wiślanej);

3) część Zalewu Wiślanego, znajdująca się na południowy zachód od granicy państwowej między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską na tym Zalewie;

4) wody portów określone od strony morza linią łączącą najdalej wysunięte w morze stałe urządzenia portowe, stanowiące integralną część systemu portowego.


Na obszarze morskich wód wewnętrznych jurysdykcja państwa nadbrzeżnego jest wyłączna i pełna. Odnosząc to do Polski i do budowy rurociągu północnego oznacza to tyle, że bez zgody rządu, żaden rurociąg nie może być położony na dnie morza na obszarach wymienionych w art. 4 ustawy.


Morze terytorialne

Konwencja praw morza nie definiuje dokładnie pojęcia „morze terytorialne”. W art. 3 pozostawia dużą dowolność państwom-stronom konwencji stanowiąc: „Każde państwo ma prawo do ustalania szerokości swojego morza terytorialnego do granicy nieprzekraczającej 12 mil morskich, odmierzanych od linii podstawowych wytyczonych zgodnie z niniejszą konwencją.” Polska ustanowiła maksymalną możliwą szerokość morza terytorialnego. Na mocy art. 5 ustawy polskie morze terytorialne ma szerokość 12 mil morskich, czyli 22,224 km.


Artykuł 2 ust. 2 konwencji stanowi, iż suwerenność państwa nadbrzeżnego rozciąga się na przestrzeń powietrzną nad morzem terytorialnym, jak również na jego dno i podziemie. Pewnym ograniczeniem suwerenności państwa nadbrzeżnego na morzu terytorialnym, w porównaniu z wodami wewnętrznymi, jest tzw. prawo nieszkodliwego przepływu. Nie dotyczy ono jednak w żaden sposób statusu prawnego rurociągów. Podobnie jak na morskich wodach wewnętrznych, również na morzu terytorialnym państwo ma całkowitą jurysdykcję w tej kwestii.


Strefa przyległa

W artykule 33 konwencja umożliwia państwom ustanowienie strefy przyległej, która nie może sięgać dalej niż 24 mile morskie od linii podstawowej. W strefie tej państwo może wykonywać kontrolę niezbędną do zapobiegania naruszaniu prawa wewnętrznego tego państwa. Polska do 1978 r., miała
3-milową morską strefę przyległą, obecnie zaś nie ma takiego obszaru. Ustawa o obszarach morskich RP, po rozdziale drugim poświęconym morzu terytorialnemu, przechodzi od razu do rozdziału trzeciego poświęconego wyłącznej strefie ekonomicznej. Ani słowem nie wspomina o strefie przyległej.


Fakt nieposiadania przez Polskę strefy przyległej jest moim zdaniem zjawiskiem negatywnym. Polska nie wykorzystuje uprawnień jakie daje jej konwencja z Montego Bay. Ustanowienie strefy przyległej przez Polskę spowodowałoby, że w Zatoce Pomorskiej niemiecko-rosyjski rurociąg musiałby przebiegać dalej od naszej granicy, co mogłoby utrudnić realizację projektu (oczywiści przy założeniu, że Polska zdecyduję się blokować budowę rurociągu).



Wyłączna strefa ekonomiczna


Artykuł 55 konwencji stanowi: „Wyłączna strefa ekonomiczna jest to obszar znajdujący się poza granicami morza terytorialnego i przylegający do tego morza, który podlega specjalnemu reżimowi prawnemu (...), zgodnie z którym prawa i jurysdykcja państwa nadbrzeżnego oraz prawa i wolności innych państw regulowane są przez stosowne postanowienia niniejszej konwencji.”. W świetle konwencji wyłączna strefa ekonomiczna nie może być szersza niż 200 mil morskich mierzonych od linii podstawowej. Polska ustawa w art. 14 lakonicznie podaje: „Ustanawia się wyłączną strefę ekonomiczną Rzeczypospolitej Polskiej.”, nie precyzuje jednak szerokości tej strefy. Ustawa stanowi, że szerokość strefy zostanie określona w umowach międzynarodowych lub rozporządzeniu Rady Ministrów.


W kwestii układania rurociągów na dnie morza konwencja stanowi jednoznacznie, że „wszystkie państwa, zarówno nadbrzeżne, jak i śródlądowe, korzystają w wyłącznej strefie ekonomicznej z wymienionych w artykule 87 wolności żeglugi i przelotu, układania podmorskich kabli i rurociągów oraz innych, zgodnych z prawem międzynarodowym, sposobów korzystania z morza (...)” (art. 5Cool.


Posiadanie przez Polskę wyłącznej strefy ekonomicznej nie daje jej żadnych dodatkowych uprawnień odnośnie rurociągu północnego. Jeśli rurociąg będzie przebiegał przez polską wyłączną strefę ekonomiczną będzie to rodziło takie same skutki prawne jak gdyby przebiegał przez morze pełne.

Do innego wniosku można by dojść czytając art. 27 ustawy, który stanowi, że „układanie i utrzymywanie podmorskich kabli i rurociągów w wyłącznej strefie ekonomicznej jest dozwolone, jeśli nie utrudnia wykonania praw Rzeczypospolitej Polskiej i pod warunkiem uzgodnienia lokalizacji oraz sposobów utrzymywania z ministrem właściwym ds. gospodarki morskiej.” Cytowany artykuł nie ma, moim zdaniem, oparcia w konwencji, która dla układania rurociągów nie wymaga zgodności z prawem wewnętrznym państwa nadbrzeżnego. W przypadku sporu wokół układania rurociągu północnego
w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości będzie rozstrzygał na podstawie konwencji z Montego Bay i innych umów międzynarodowych, a nie polskiej ustawy. Wynika to z art. 38 statutu MTS, który nie przewiduje prawa krajowego jako podstawy rozstrzygania sporów.
Szelf kontynentalny

Konwencja wprowadza pojęcie szelfu kontynentalnego w art. 76 ust. 1, zgodnie z którym: „Szelf kontynentalny państwa nadbrzeżnego obejmuje dno morskie i podziemie obszarów podmorskich, które rozciągają się poza jego morzem terytorialnym na całej długości naturalnego przedłużenia jego terytorium lądowego aż do zewnętrznej krawędzi obrzeża kontynentalnego albo na odległość 200 mil morskich od linii podstawowych, od których mierzy się szerokość morza terytorialnego, jeżeli zewnętrzna krawędź obrzeża kontynentalnego nie sięga do tej odległości.” Mówiąc prościej, szelf to część kontynentu, „schodząca” w głąb morza począwszy od wybrzeża państwa nadbrzeżnego. Zgodnie z konwencją, zewnętrzna granica szelfu nie może przekraczać odległości 350 mil morskich od linii podstawowej, lub 100 mil morskich od izobaty (linii łączącej punkty o jednakowej głębokości) 2500 m.


Status prawny rurociągów budowanych na szelfie kontynentalnym reguluje art. 79 konwencji. Generalną zasadą jest wolność budowy rurociągów, jednak wspomniany artykuł wprowadza pewne obostrzenia:

1) Państwo nadbrzeżne może utrudnić układanie oraz konserwację rurociągów jeśli jest to konieczne dla badania lub eksploatacji szelfu;

2) Wytyczenie trasy rurociągu wymaga zgody państwa nadbrzeżnego;

3) Państwo nadbrzeżne sprawuje jurysdykcję nad rurociągami jeśli zostały one zbudowane lub są używane do badania lub eksploatacji szelfu kontynentalnego tego państwa;

4) Podczas układania rurociągów i kabli państwa muszą zwracać należytą uwagę na już istniejące rurociągi lub kable, w szczególności nie powinno się pogarszać możliwości naprawy istniejących rurociągów lub kabli.



Ustawa o obszarach morskich RP nie zawiera żadnych uregulowań odnośnie szelfu kontynentalnego. Co prawda pojęcie szelfu pojawia się w ustawie trzy razy, jednak jedynie w przepisach przejściowych i końcowych a nie we właściwej treści ustawy.


Morze pełne

Jednym z podstawowych pojęć dla konwencji z Montego Bay jest „morze pełne”, zwane niekiedy w doktrynie morzem otwartym. Termin ten jest zdefiniowany w konwencji w sposób negatywny – pełnym morzem są wszystkie części morza, które nie należą ani do wyłącznej strefy ekonomicznej, morza terytorialnego lub do wód wewnętrznych państwa ani do wód archipelagowych państwa archipelagowego (art.86).


Odnośnie rurociągów konwencja w art. 87 stanowi, iż wolność morza pełnego obejmuje między innymi „wolność układania podmorskich kabli i rurociągów”. Nie istnieje więc możliwość blokowania budowy rurociągu, który przebiega po dnie morza otwartego.


Linia podstawowa

Wspominana już linia podstawowa, od której mierzy się szerokość morza terytorialnego nie jest określona w ustawie o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej. Tak naprawdę nie wiadomo gdzie przebiega polska linia podstawowa, a co za tym idzie, nie wiadomo gdzie dokładnie przebiega granica polskiego morza terytorialnego. Brak ustawowego określenia linii powoduje, że polska granica może być kwestionowana przez inne państwa. Jest to zjawisko wielce niekorzystne, szczególnie w kontekście budowy rurociągu północnego. Budowniczowie rurociągu mogą położyć go na dnie polskiego morza terytorialnego utrzymując, że Polska nie ma sprecyzowanej granicy morskiej. Nie twierdzę oczywiście, że firmy budujące rurociąg przeprowadzą go kilka metrów od naszych plaż, ale już „zahaczenie” trasą rurociągu o granicę naszego morza terytorialnego jest realne.

Podsumowanie
Postępująca budowa gazociągu północnego spowodowała, że zagadnienia związane z prawem morza stały się bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej. Daje to nadzieję, że w końcu luki w polskim prawie morza zostaną wypełnione koniecznymi dla bezpieczeństwa kraju regulacjami prawnymi. Brak ustawowo wyznaczonej linii podstawowej, brak ustanowienia strefy przyległej, niedookreślenie szerokości szelfu kontynentalnego to wszystko błędy, na które Polska nie może sobie pozwolić. W prawie międzynarodowym publicznym nie funkcjonuje obowiązująca w prawie karnym zasada in dubio pro reo. Wątpliwości wokół naszej granicy morskiej będą więc działały na naszą niekorzyść.


Źródła:


Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza z 10 grudnia 1982 r. [w:] A. Przyborowska-Klimczak Prawo międzynarodowe publiczne – wybór dokumentów, Lublin 2005


Ustawa o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej z 21 marca 1991 r. (Dziennik Ustaw z 2003 r. Nr 153 poz.1502)


Wyznaczyć granicę morską, Portal Morski, http://www.portalmorski.pl/caly_artykul.php?ida=3608 (8.07.2007r.)


Gazociąg Północny, Portal Morski, http://www.portalmorski.pl/caly_artykul.php?ida=1113 (8.07.2007r.)

_________________
Bartek
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Jadwiga Chmielowska
Site Admin


Dołączył: 02 Wrz 2006
Posty: 3642

PostWysłany: Sob Paź 02, 2010 6:03 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

WETO DLA DYKTATU GAZOWEGO MOSKWY
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/39676


rozmowa z dr. Piotrem Naimskim,
02-10-2010 15:02


"Pakiet umów z Rosją w formie, w jakiej go przygotowano, w ogóle nie powinien zostać podpisany". Z dr. Piotrem Naimskim, byłym pełnomocnikiem ds. dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych w rządzie PiS, rozmawia Teresa Wójcik ("Gazeta Polska").

Wicepremier Waldemar Pawlak i większość mediów straszą, że czeka nas dramat, za kilka tygodni zabraknie w Polsce gazu. To prawda czy szantaż na rzecz porozumienia gazowego z Rosją?
To może być element szantażu wobec tych, którzy uważają, że porozumienie jest z gruntu złe i że w tym kształcie nie należało go negocjować, parafować, a teraz podpisać. To jest porozumienie szkodliwe dla Polski, które ma formę pakietu dokumentów, wynegocjonowanego przez Ministerstwo Gospodarki oraz Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. „Pakiet” to aneksy do umowy międzyrządowej dotyczącej budowy i eksploatacji „SGT Jamał”, aneks do kontraktu między PGNiG i Gaz-Eksportem, umowy dotyczące przesyłu gazu, porozumienia regulujące sposób zarządzania spółką EuRoPol Gaz (właściciel Gazociągu Jamalskiego), ustanowienie operatora
dla tego gazociągu, załatwienie roszczeń finansowych PGNiG i EuRoPol Gazu etc. Jednym słowem, to dość rozbudowana sieć
ustaleń, które po podpisaniu mają zmienić nie tylko kontrakt na zakup gazu – w tym przedłużyć go do 2037 r., zwiększyć ilość kupowanego gazu do ponad 10 mld m sześc. oraz zagwarantować Rosji tranzyt przez gazociąg do 2045 r. na bardzo dogodnych warunkach. To znacznie więcej – to próba ustalenia na szczeblu międzyrządowym kwestii dotyczących tego, kto i za jaką opłatą będzie mógł gaz przesyłać. To ostatnie ogranicza uprawnienia przyszłego operatora gazociągu, czyli polskiego Gaz Systemu. Wszystko razem oznacza, że Gazprom w Polsce prowadziłby działalność na zasadach narzuconych przez siebie i rząd Federacji Rosyjskiej, niezgodnych z prawem obowiązującym na terenie Unii Europejskiej. Polska byłaby traktowana inaczej niż „stare” kraje UE. To groźna perspektywa, która pozwala Rosji wprowadzić granicę na Odrze między lepszymi i gorszymi członkami UE.


I dlatego Komisja Europejska wniosła zastrzeżenia do umowy gazowej z Rosją?
To jest główny powód zastrzeżeń. Okazało się, że to KE chce, aby Polska była traktowana na równi ze wszystkimi krajami Unii przez zewnętrzny podmiot, czyli przez Rosję i Gazprom w szczególności. Nacisk Komisji sprawił, że negocjacje polsko-rosyjskie zostały podjęte na nowo. To leży oczywiście w polskim interesie. Sytuacja jest podobna do tej sprzed czterech lat, kiedy Federacja Rosyjska, nakładając embargo na import mięsa i produktów roślinnych z Polski, starała się zróżnicować „stare” i „nowe” kraje UE. Rząd polski twardo się przeciwstawił takiej dyskryminacji i udało się doprowadzić, zarówno w ważnych stolicach europejskiech, jak i w Brukseli, do solidarnego poparcia polskiego stanowiska w konfrontacji z Rosją. Wtedy wygraliśmy, Rosja musiała potraktować Polskę w tej dziedzinie handlu tak jak wszystkie inne kraje obszaru unijnego. Paradoksalnie – obecnie mamy sytuację poniekąd odwrotną. Rosja, tym razem przy okazji sprzedaży i przesyłu gazu, znów usiłuje zróżnicować kraje unijne. KE nie chce do tego dopuścić, a polski rząd tłumaczy Komisji, żeby się nie wtrącała, bo Warszawa właśnie osiągnęła korzystny kompromis z Rosjanami. A jest on ze wszech miar niekorzystny. Trudno zrozumieć stanowisko premiera Tuska, Ministerstwa Gospodarki i PGNiG w tej sprawie.


Prawo i Sprawiedliwość zażądało od rządu informacji o stanie negocjacji z Rosją i ich efektach.
Istotnie podczas ostatniego posiedzenia Sejmu wicepremier Waldemar Pawlak przedstawił rządową informację o przygotowanym do podpisu „pakiecie gazowym”, w tym zakupu gazu od Gazprom Exportu, i warunków użytkowania Gazociągu Jamalskiego. Z trybuny sejmowej powtarzał to samo, co słyszymy od kilku miesięcy – że to świetne porozumienie, niezwykle korzystne rozwiązanie dla Polski i nie wiadomo, dlaczego opozycja tak protestuje nie rozumiejąc polskiej racji stanu. Po wyjściu z sali sejmowej powiedział dziennikarzom, że w zasadzie można by nie przedłużać kontraktu do 2037 r. i że w dokumentach nie ma już mowy o zakazie reeksportu gazu importowanego przez PGNiG. Jeśli to prawda, to by oznaczało, że wielomiesięczny głośny sprzeciw opozycji i niezależnych ekspertów odnosi częściowy skutek. Zapowiedź wicepremiera wycofania się z tych dwóch punktów daje nadzieję na uniknięcie najbardziej niekorzystnych zapisów utrwalających dominującą pozycję Gazpromu prawie do połowy XXI w.


I to wystarczy, aby Polska uniknęła uzależnienia od rosyjskiego gazu?
Nie, ten pakiet
umów w takiej formie, w jakiej jest przygotowany, w ogóle nie powinien być podpisywany. Polska potrzebuje jedynie pomostowego kontraktu pięcioletniego na dostawę maksymalnie 2 mld m sześc. gazu rocznie, do momentu uruchomienia Gazoportu w Świnoujściu. PGNiG jest bardzo dobrym klientem dla Gazpromu – kupuje dużą ilość gazu, płaci w terminie, odbiera cały zakontraktowany gaz. W normalnych warunkach decyzja o sprzedaży dodatkowych 1,5–2 mld m sześć powinna zapadać na szczeblu dyrektora od sprzedaży w Gazpromie i dyrektora od zakupów w PGNiG. Do tego powinny się ograniczyć rozmowy, które w dodatku powinny być prowadzone wyłącznie między spółkami. Jednak okazuje się, że problemem zajmuje się cały polski rząd, premier oraz prezydent Federacji Rosyjskiej i komisarz ds. energii
w Brukseli. Udało się Rosjanom przy biernej postawie strony polskiej narzucić polityzację sprzedaży gazu na najwyższym możliwym poziomie. Wyplątanie się z tego nie jest łatwe, ale możliwe. Potrzebne są działania równoległe, obecnie zresztą podejmowane i częściowo idące w dobrym kierunku – PGNiG potwierdza w komunikacie, że kilka miesięcy temu podpisał umowę z EON-Rurhgasem, informując, że dostawy gazu od tej firmy są sprawą otwartą. Warunkiem ich realizacji jest zgoda Ukraińców i w domyśle Rosjan na przesył gazu przez Ukrainę do Polski. Na taktykę Rosjan, która polega na polityzacji sprzedaży gazu (co jest ich sukcesem), trzeba odpowiedzieć także na płaszczyźnie politycznej. Jeśli sprzedażą gazu zajmują się nie tylko PGNiG i Gazprom, ale najwyższe instancje polityczne w Rosji, Polsce oraz KE – to również przesył z Ukrainy tych ok. 2 mld m sześc. zakupionych od EON-u jest kwestią polityczną. Wymaga ona solidarnego wystąpienia z Polską zarówno Brukseli, jak i ważnych europejskich polityków, szczególnie niemieckich. Warto pytać premiera Donalda Tuska – czy w tej sprawie rozmawiał z kanclerz Angelą Merkel. Oboje zgodnie twierdzą, że stosunki ich państw z Rosją są dobre i stale się polepszają – więc nie powinno być kłopotów z załatwieniem tak drobnej – zdawałoby się – sprawy jak przesył kupionego od EON gazu przez Ukrainę do Polski.


Całość wywiadu w tygodniku "Gazeta Polska"

_________________
Jadwiga Chmielowska Przewodnicz?ca Oddzia?u Katowice i Komitetu Wykonawczego "Solidarnosci Walcz?cej"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Pią Paź 08, 2010 9:04 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101006&typ=sw&id=sw02.txt

Gazociąg Północny wstrzyma rozwój polskich portów

Niemcy stosują metodę faktów dokonanych

Polskie zażalenie na zgodę budowy Gazociągu Północnego złożone do Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu nie spowoduje wstrzymania tego projektu. Ponadto - jak się udało potwierdzić "Naszemu Dziennikowi" - już w przyszłym tygodniu rura gazociągu Nord Stream będzie położona na odcinku, gdzie krzyżuje się z północną drogą wodną do polskich portów Świnoujście - Szczecin. Prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście Jarosław Siergiej mówi nam wprost - to celowe działanie niemieckiej strony, aby postawić Polskę przed faktem dokonanym.
"Nasz Dziennik" potwierdził w Federalnym Urzędzie Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu, że obecnie jest tam rozpatrywana skarga przedstawicieli polskich portów Szczecin - Świnoujście na wydane przez ten urząd pozwolenie dla konsorcjum Nord Stream na budowę gazociągu po dnie Bałtyku. Strona polska domaga się ponownej analizy zezwolenia, aby na odcinku podejścia północnego doprowadzić albo do wkopania rury w dno morza, albo do ponownego przesunięcia jej na głębsze wody, tak aby w przyszłości mogły nad rurą bezkolizyjne przepływać statki o zanurzeniu do 15, a nawet 16 metrów. Nord Stream zgodził się przesunąć rurę i położyć ją na głębokości 17 metrów, co umożliwi bezpieczny przepływ jedynie statkom o zanurzeniu do 14 metrów.

Pomimo wysuwanych nieustannie wielu zastrzeżeń ze strony przedstawicieli polskich portów jak dotąd nic nie jest w stanie wstrzymać budowy Gazociągu Północnego lub chociażby zmienić trasy jego położenia. Steffen Ebert, rzecznik prasowy konsorcjum Nord Stream, potwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że cały czas prowadzone są prace przy kładzeniu rur przyszłego gazociągu. - Tak, wiem o polskiej skardze złożonej do BSH w Hamburgu, ale nie zamierzam tego komentować. Mogę tylko potwierdzić, że zgodnie z obecnie posiadanym przez nas zezwoleniem wystawionym właśnie przez ten niemiecki urząd, prace nad kładzeniem rur gazociągu przebiegają prawidłowo i zgodnie z harmonogramem - powiedział nam Ebert. Jak dodał, konsorcjum niemiecko-rosyjskie Nord Stream zdecydowanie poszło na rękę polskiej stronie. Na zachodnim podejściu zdecydowało się wkopać rurę, a na podejściu północnym - tam, gdzie gazociąg będzie krzyżował się z drogą wodną do polskich portów - postanowiło zmienić tor gazociągu poprzez puszczenie go głębiej tak, aby położyć rurę na głębokości około 17 metrów.

- Pomimo polskiej skargi nie zamierzamy zatrzymać budowy gazociągu, gdyż ważne jest cały czas pozwolenie, jakie otrzymaliśmy od niemieckich urzędów na wykonanie tego projektu i nikt nam nie nakazał administracyjnego wstrzymania tej budowy - zaznaczył Ebert. Jak dodał, z harmonogramu prac wynika, że we wtorek lub środę w przyszłym tygodniu pierwsze rury już zostaną położone właśnie na odcinku skrzyżowania gazociągu z północną drogą morską do polskich portów.

Polskie zażalenie nie wstrzyma budowy

Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu, potwierdzając fakt złożenia przez polską stronę zażalenia, poinformował dodatkowo, że wpłynięcie tego dokumentu nie wstrzyma prac przy budowie gazociągu. Carolin Abromeit z BSH rozstrzygająco stwierdziła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że zażalenie Polaków nie będzie skutkowało wstrzymaniem prac przy gazociągu. - Prace nad projektem Nord Stream będą nadal prowadzone, a jednocześnie (równolegle) urząd w Hamburgu będzie zajmował się rozpatrywaniem polskiego zażalenia - powiedziała Abromeit. Jak dodała, BSH oczekuje ciągle na stanowisko Nord Streamu w tej sprawie. Dopiero po jego analizie zostaną podjęte odpowiednie decyzje. Nie nastąpi to jednak zbyt szybko. Na naszą sugestię, że przecież, jeżeli rura zostanie położona, to już tam pozostanie, Abromeit przyznała nam rację, mówiąc, że będzie bardzo ciężko z powrotem tę rurę wyjąć lub przesunąć. Wyjaśniła, że po wstępnych analizach polskiego zażalenia przez niemieckich urzędników jest zdania, że postulaty w nim zawarte nie będą uwzględnione. - Chociaż powtarzam, że końcowa decyzja ciągle jeszcze nie zapadła i zostanie opublikowana dopiero po analizie racji obu stron - dodała. - Jestem przekonana, że polska strona nie wygra sprawy zażalenia - szczerze przyznała Abromeit.

Za dużo uprzejmości

Prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście Jarosław Siergiej stwierdził, że jest zasmucony tymi informacjami, bo wszystko wskazuje na to, że niemiecka strona po prostu nas wykorzystała. Siergiej przypomniał, że pomimo faktu, iż termin odpowiedzi przez BSH na polskie zażalenie już dawno minął, to polska strona nie ponaglała, chciała być uprzejma i dać Niemcom więcej czasu na rzetelną ocenę, a niemieccy urzędnicy spożytkowali ten czas tylko po to, aby nas wykorzystać.

- Widzę, że popełniliśmy błąd w postępowaniu z niemieckimi urzędnikami - powiedział prezes zarządu polskich portów. I dodał, że BSH tak długo wstrzymywał wydanie nam decyzji, bo widocznie od początku chciał nas postawić pod ścianą, czyli w sytuacji, której się nie da już odwrócić. - Jest to bardzo szkodliwe i bardzo nie fair, jeżeli chodzi o współpracę polsko-niemiecką i stosunki partnerskie - stwierdził Siergiej.
Jego zdaniem, przypominanie Polakom, jakoby Nord Stream szedł nam na rękę, wkopując na podejściu zachodnim gazociąg, jest także przesadą, ponieważ Niemcy zrobili to przede wszystkim dla siebie. - Z punktu widzenia ochrony rurociągu po prostu bezpieczniej jest go zakopać, niż pozostawić na dnie i liczyć się z ryzykiem jego uszkodzenia - uważa Siergiej. W jego ocenie chwalenie się tym, że Niemcy uczynili to dla Polaków, jest dużą przesadą. Jak wskazuje, zrobili to przede wszystkim po to, aby chronić rurociąg przed jednostkami pływającymi po tych dość płytkich wodach. Prezes Siergiej przyznał, że dopiero kiedy Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście otrzyma oficjalną decyzję Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu w sprawie polskiego zażalenia, będzie się do niej bezpośrednio odnosił. - Teraz żałuję, że nie naciskaliśmy na BSH, aby wydał w administracyjnym czasie decyzję w sprawie naszego zażalenia. Wtedy moglibyśmy mieć czas na jakieś działanie, czyli na dalsze odwołanie się do wyższej instancji - skwitował Siergiej.

Finowie i Estończycy zaskarżyli gazociąg

To, co nie udało się polskiej stronie - czyli powstrzymanie kładzenia rur w pobliżu polskich granic - być może uda się Finom i Estończykom. Jak informują niemieckie agencje, największa organizacja ekologiczna Finlandii (SLL) wraz z trzema podobnymi z Estonii złożyły do Najwyższego Sądu Administracyjnego w Finlandii zażalenia na budowę gazociągu i żądają wstrzymania jego budowy na okres rozstrzygnięcia przez sąd tej skargi.

Gazociąg Północny mają tworzyć dwie nitki położone na dnie Bałtyku o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld m sześc. gazu rocznie. Rury mają się zaczynać w okolicy rosyjskiego Wyborga, a kończyć w pobliżu niemieckiego Greiswaldu. Według planów pierwsza nitka powinna być oddana do eksploatacji pod koniec 2011 r., a druga w 2012 roku.
Waldemar Maszewski, Hamburg

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Sob Paź 23, 2010 10:25 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://pawel-kowal.salon24.pl/240146,epopeja-gazowych-sukcesow

18.10.2010 18:3725

Epopeja gazowych sukcesów

Od dwóch lat toczą się negocjacje rządu polskiego ze stroną rosyjską odnośnie podpisania nowej umowy gazowej. Wczoraj (17.10) odbyło się spotkanie w Moskwie, które miało zakończyć ciągnące się negocjacje. Mimo ogłaszania sukcesu przez rząd, nie wszystkie kwestie zostały jeszcze ustalone, zaś kształt umowy wydaje się jedynie przedłużeniem istniejącego już kontraktu jamalskiego.

Dotychczasowy przebieg rozmów można śmiało uznać za kompromitację negocjacyjna rządu, który przez 2 lata trzymał Polaków w niepewności - zarówno przedsiębiorców jak i odbiorców indywidualnych. Pokazuje to słabość państwa i wpływa negatywnie na postrzeganie naszej gospodarki, która może pozostać bez gazu, mimo że rząd ma rzekomo lepsze kontakty z Rosją. Wczorajsze ustalenia prezentowane, jako sukces w dużej mierze odzwierciedlają to, co od dłuższego czasu proponowała opozycja i niezależni eksperci - podpisywanie umowy na rosyjski gaz na tak długi okres jest sprzeczne z polskim interesem.

Polski rząd powinien wiedzieć, że w niektórych elementach w relacjach z Rosją lepiej występować po uzyskaniu wcześniej wsparcia Unii (tak jak to było w przypadku blokowania przez Rosję eksportu polskiego mięsa). Czyżby rząd polski, zgadzając się na zawarcie kontraktu do 2037 nie rozumiał tych racji oraz wyzwań, przed jakimi stanie Polska w przyszłości? Na szczęście okazało się, że podpisywanie takiej umowy wcale nie jest konieczne! Katastrofą byłoby przecież skazanie Polaków na drogi rosyjski gaz na tyle lat, zwłaszcza w momencie, kiedy technologie skraplania gazu są coraz tańsze i bardziej powszechne. Stary projekt umowy oznaczał faktycznie, że Polska wbrew UE udziela gwarancji na monopol Gazpromu na przesył gazu przez długie dziesięciolecia. Podpisanie takiego kontraktu byłoby zbytecznym gestem wobec strony rosyjskiej a państwo polskie stałoby się uzależnione od rosyjskich dostaw. Zawieranie umowy do 2037 roku nie miało żadnego uzasadnienia ekonomicznego i dodatkowo blokowało dywersyfikację dostaw energii. Gazoport powinien być gotowy od 2015 roku, a wraz z nim w przyszłości można liczyć na rozwój polskich inwestycji i ewentualne pozyskiwanie gazu łupkowego. Według badań opinii publicznej z września 2010 roku większość Polaków (62 procent) ten rodzaj bezpieczeństwa ceni sobie wyżej niż iluzje dobrych relacji z Rosją.

Interwencja Komisji Europejskiej, mimo że była wbrew stanowisku polskiego rządu okazała się korzystna dla konsumentów w Polsce. Okazało się, że Moskwa przyjmuje postulat zawarcia umowy do 2022 roku. Przebieg negocjacji pokazał jasno, że uniknięcie kłopotów w bilansie energetycznym w przyszłości stało się możliwe, nie dzięki nieustępliwości rządowych negocjatorów, a dzięki postawie instytucji UE i zmianie stanowiska Rosji.

Eksperci potwierdzają opinię, że umowa zawarta do 2022 roku nie jest nowym porozumieniem, a jedynie zwiększa ilość dostaw gazu do Polski w ramach obowiązującej już umowy jamalskiej. Zwiększenie dostaw gazu jest racjonalne, gdyż zapotrzebowanie na gaz ziemny będzie prawdopodobnie rosnąć. Trzeba zaznaczyć, że termin obowiązywania umowy powinien zakończyć się wraz z rokiem 2015, ze względu na planowane oddanie do użytku gazoportu w Świnoujściu. Mimo opinii rządu umowa do 2022 roku nie jest sukcesem, gdyż z polskiego punktu widzenia jest to i tak okres za długi, tym bardziej, że Gazprom nie zgadza się na zmianę zapisów w klauzuli o re-eksporcie, które pozwalałaby Polsce na sprzedaż nadmiaru zakupionego surowca.

Paweł Kowal

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Sob Paź 23, 2010 10:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/10/panstwo-nad-pusta-rura.html

PAŃSTWO NAD PUSTĄ RURĄ

"Nie będziemy się napinali i wysilali, żeby zmieniać terminy, skoro nie ma w kraju zapotrzebowania na dłuższe rozwiązania" - oznajmił wicepremier Pawlak podczas niedawnej konferencji prasowej poświęconej umowie gazowej z Rosją. Ta interesująca refleksja dopadła Pawlaka po blisko dwuletnim okresie negocjowania umowy, której jeden z warunków przewidywał przedłużenie tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Polski do 2045 r. Tak długi okres miał nam zapewnić błogi spokój i bezpieczeństwo dostaw gwarantowane przez płk Putina.

Obecnie usłyszeliśmy od Pawlaka argument, iż przedłużenie tranzytu zabezpieczyłoby ciągłość pracy gazociągu jamalskiego, a bez tego tranzyt ten może zostać przejęty przez gazociąg Nord Stream, biegnący z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku. To odkrywcza informacja, bo przez cały okres negocjacji nie słyszeliśmy od ludzi z grupy rządzącej, by takie zagrożenie było w ogóle brane pod uwagę.

Przeciwnie. Główny polski negocjator nie widział żadnego związku między budową Nord Stream, a kontraktem gazowym. W maju 2009 roku Waldemar Pawlak w wywiadzie „Rosjanie są mistrzami gry na krawędzi” stwierdził: „Uważam, że budowa Nord Streamu może się okazać katastrofalną inwestycją dla Gazpromu i dla Rosjan. Ale nie wiążę tej inwestycji z negocjacjami z Polską. Po ostatnim konflikcie z Ukrainą Gazprom i Rosja nie mają tak komfortowej sytuacji, by pozwolić sobie na brak porozumienia z Polską.”

Ciekawe, czy po blisko dwuletniej „grze na krawędzi” Pawlak jest nadal przekonany, że Rosja nie może sobie pozwolić na traktowanie Polski jak klienta drugiej kategorii? Ciekawe również, jak z perspektywy tej wypowiedzi oceniać zapewnienia o dobrych relacjach z Moskwą i stek podobnych, propagandowych bzdur. Wszak Pawlak sam przyznał, że Rosja może nas wystawić do wiatru budując swój najważniejszy projekt Nord Stream, a nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, by umowa gazowa z Polską miała powstrzymać Putina przed realizacją długofalowej strategii .

Przed niedzielną turą rozmów z Rosjanami Pawlak poinformował, że resort gospodarki deklaruje gotowość rozmów z Moskwą o skróceniu nowego kontraktu na dostawy gazu do Polski z 2035 roku do 2022 r. Okazuje się też, że rząd Tuska za swój największy sukces negocjacyjny uważał rosyjską gwarancję tranzytu do 2045 roku i obawia się, że obecnie Rosjanie mogą zażądać skrócenia umowy tranzytowej. W opinii rządu byłoby to rozwiązanie niekorzystne dla Polski, i co podkreśla się bardzo wyraźnie - wymuszone żądaniami opozycji.

Prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, Michał Szubski przekonywał, że „utrzymanie jak najdłuższego okresu trwania umowy tranzytowej to nasz priorytet. Jeśli to się nie uda, stracimy wpływy z opłat tranzytowych i podatków płaconych przez EuRoPol Gaz, spółkę zarządzającą polskim odcinkiem gazociągu, bez pracy zostanie też ponad 300 osób”. Maciej Kaliski dyrektor departamentu ropy i gazu Ministerstwa Gospodarki do tego „ogromu strat” dodaje: „Może okazać się, że za 20 lat rurociąg jamalski, dziś główne źródło zaopatrzenia Polski w gaz, będzie pusty”.

Obawy „polskich przyjaciół” już następnego dnia rozwiał dyrektor Instytutu Energetyki Narodowej w Moskwie profesor Siergiej Prawosudow. Nawiązując bezpośrednio do wypowiedzi Macieja Kaliskiego Prawosudow stwierdza: „Maciej Kaliski [...] z jednej strony, wyraża przekonanie, że długi okres, jaki obejmuje transakcja, jest korzystny dla strony polskiej. Jednakże wyraża on obawy, że za 20 lat Rosja może zrezygnować nagle z dostaw gazu przez Polskę przez nitkę „Jamał-Europa” i zastosuje do tych celów "Nord Stream". W tej sytuacji Polacy będą musieli kupować rosyjski gaz od Niemiec.”
Profesor Instytutu Energetyki Narodowej uspokaja zatem: „taki termin jest zbyt daleki, aby wyciągać dokładne wnioski czy po prostu wyrażać założenia. Chodzi o to, że "Nord Stream" jest budowany do celów jak najbardziej przejrzystych: chodzi o zwiększenie dostaw gazu rosyjskiego do Europy Zachodniej, gdzie własne zasoby paliwowe są bliskie wyczerpania. Natomiast na Półwyspie Jamał na północy Syberii znaleziono olbrzymie zasoby gazu ziemnego, starczy ich na sto lat, a może nawet więcej. Po co więc Rosja miałaby rezygnować z wykorzystania tak wielkiego gazociągu, jak „Jamał-Europa”? Nie ma w tym żadnego sensu.”

Te uspakajające wyjaśnienia są tyle samo warte, ile argumenty wicepremiera Pawlaka i lamenty tzw. polskich negocjatorów. Skąd nagle pojawiły się tego rodzaju odkrywcze refleksje i czym tłumaczyć „przebudzenie” wicepremiera?

Choć nie wiemy, kto podpowiedział Pawlakowi, że Rosja rozgrywa nasz kraj w ramach wieloletniej strategii podporządkowania Europy, trudno przecież przypuszczać, by on sam i rząd Donalda Tuska nie znali istotnych faktów dotyczących możliwości eksploatacji rurociągu jamalskiego i planów Gazpromu.

Rosyjski koncern, od dnia, gdy Amerykanie zwiększyli wydobycie własnego gazu ze złóż łupkowych i pokazali Rosjanom, że mogą się pożegnać z planami gazowego podboju Ameryki cierpi na wyraźny „syndrom łupkowy”, którego objawy wyraźnie zdradzał szef Gazpromu Aleksiej Miller podczas czerwcowego wystąpienia w Cannes, gdzie Gazprom zorganizował konferencję menedżerów europejskich firm gazowych. Próbując rozprawiać się z „mitem” złóż łupkowych Miller przeprowadził wówczas klasyczną kampanię czarnego PR, malując apokaliptyczne wizje skutków eksploatacji złóż: zdewastowane krajobrazy, zatrute wodopoje, wstrząsy ziemi przy tworzeniu szczelin w skałach łupkowych. Część tej argumentacji słyszeliśmy kilka dni później z ust Bronisława Komorowskiego, podczas spotkania wyborczego w Londynie.

Nie trzeba przekonywać, że sposób w jaki grupa rządząca traktuje polski potencjał w zakresie pozyskiwania własnego gazu ze złóż łupkowych świadczy o przyjęciu rosyjskiego punktu widzenia. Sam Gazprom ma się czego obawiać i lęk przed gazem łupkowym to zaledwie część rosyjskich problemów.

Jeszcze dwa lata temu koncern był, (według agencji Bloomberg) trzecią pod względem wielkości kapitału spółką świata, zaraz po PetroChina i ExxonMobil. Dzisiaj, nie wiadomo czy mieści się w pierwszej setce. Dług Gazpromu już przed rokiem wynosił ponad 50 mld dolarów. Zadłużona jest też Rosja – długi znacznie dziś przewyższają rezerwy zaoszczędzone przez Kreml w okresie prosperity. Tymczasem zasoby gazu się kończą, a Gazprom z braku środków nie może sobie poradzić z eksploatacją nowych. Zwiększeniu ulegają też koszty wydobycia gazu i ropy. O ile w Arabii Saudyjskiej koszt wydobycia baryłki ropy wynosi kilka dolarów, o tyle w Rosji już ponad 30 dolarów. Ratunkiem dla Gazpromu mogłyby okazać się nowe inwestycje i eksploatacja nowych złóż. Na to jednak Rosjan nie stać.

Dowodem tego stanu rzeczy była majowa decyzja o rezygnacji z inwestowania w złoża Sztokman na Morzu Berentsa, z których gaz miał zasilić rurociąg Nord Stream. Początkowo ich eksploatacja miała ruszyć w 2013 roku, obecnie mówi się już o roku 2016, ale i ten termin nie jest pewny. Rosjanie nie mogą sobie pozwolić na inwestowanie w złoża Sztokman z powodu wysokich kosztów – są one szacowane na 25 mld dol. Tyle potrzeba m.in. na budowę gazociągów – lądowego, który miałby prowadzić z Teriberki koło Murmańska do Sankt Petersburga (około 1500 km), i morskiego (560 km). Wielomiliardowe inwestycje musiałyby zostać uwzględnione w cenie gazu, który stałby się dla europejskich odbiorców mało atrakcyjny.

Analitycy są przekonani, że faktyczne uruchomienie produkcji (o ile w ogóle do tego dojdzie) może nastąpić najwcześniej po roku 2020. To decyzja niezwykle ważna, również dla Polski. Oznacza bowiem, że rurociągiem Nord Stream popłynie gaz z Jamału, a przez najbliższe kilkanaście lat Gazprom nie będzie miał nowych, alternatywnych złóż.
Ponieważ to Nord Stream jest dziś dla Rosji priorytetowym projektem politycznym, wydaje się więcej niż pewne, że ograniczeniu ulegną dostawy gazociągiem jamalskim, to zaś oznacza zmniejszenie lub zablokowanie dostaw do Polski.

Z tego punktu widzenia niezwykle ważna była informacja przekazana w czerwcu 2007 roku przez sekretarza rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Igora Iwanowa, iż rezerwy obecnych złóż surowców energetycznych o wysokiej wydajności są w Rosji wyczerpane w 50 procentach., a "połowa pozostałych oraz nowe złoża są trudno dostępne, toteż ich eksploatacja byłaby bardzo kosztowna i wymagałaby zastosowania nowoczesnych technologii”. Na takie technologie Rosji nie stać. Iwanow podkreślił wówczas, że jeśli nie rozpocznie się eksploatacji nowych złóż, rosyjskie zasoby zostaną wyczerpane w 90 proc. już do 2030 roku.

Fakt, że rosyjski profesor Siergiej Prawosudow kłamie na temat przyszłości Jamału jest całkowicie naturalny. To jednak, że w tej kwestii wprowadza nas w błąd również wicepremier Pawlak naturalne już nie jest i powinno zostać gruntownie wyjaśnione. Podobnie, jak wyjaśnione powinny zostać okoliczności towarzyszące negocjacjom kontraktu i przyczyny zmiany stanowiska strony polskiej.

W świetle tego, co wiemy o przyszłości rosyjskich złóż i perspektywach rozwoju Gazpromu - jak wytłumaczyć, że grupa rządząca dążyła do zawarcia umowy na dostawy gazu do roku 2035, a umowę tranzytową chciała przedłużyć aż po rok 2045 – każąc społeczeństwu upatrywać w tych terminach „niebywały sukces negocjacyjny”? Na podstawie jakich przesłanek Pawlak i inni wmawiają Polakom, jakoby umowa tranzytowa do 2045 roku miała stanowić dostateczną gwarancję, że rurociągiem jamalskim będzie nadal płynął gaz? Co z zapisów tej umowy miałoby skłonić Gazprom do rezygnacji z priorytetów politycznych i wyłożenia ogromnych środków na eksploatację nowych złóż, tak, by zapełnić rurę z Jamału na okres 35 lat?

Przez blisko dwa lata rząd Donalda Tuska przy wsparciu tzw. ekspertów przekonywał nas, że warunki umowy z Rosją są dla Polski idealne i dają nam gwarancję bezpieczeństwa energetycznego. Gdy w sprawę włączyła się Komisja Europejska, a Polska po raz kolejny stała się bezwolnym przedmiotem rozgrywek obcych rządów i wielkich koncernów - próbuje nam się wmawiać, że na skutek przewlekania negocjacji kontraktu, (w czym dużą winę ma ponosić opozycja) Rosja narzuci nam skrócenie umowy na dostawy gazu i ograniczy tranzyt paliwa przez Polskę. Po dwóch latach ulegania dyktatowi płk Putina i rezygnacji z polityki dywersyfikacji odwrót od szkodliwej koncepcji długoterminowej umowy przedstawia się jako czynnik negatywny, wymuszony reakcjami opozycji i państw UE. To coś więcej, niż tylko chwyt propagandowy.

Jak w tej sytuacji obecny rząd chce zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne, jeśli świadomie zrezygnował z protestu w sprawie odcinka Nord Stream blokującego dostęp do portu w Świnoujściu i zlikwidował wszystkie projekty służące dywersyfikacji dostaw?

Podczas ubiegłotygodniowej konferencji wicepremier Pawlak tłumacząc skrócenie okresu obowiązywania umowy tranzytowej stwierdził wprost: "Zagrały tutaj różne interesy niemieckie i amerykańskie i w konsekwencji ta sprawa została odłożona na bok". Trudno byłoby znaleźć wypowiedź , która dobitniej świadczy o słabości, nieudolności i serwilizmie grupy rządzącej. Oznacza ona, że obecny rząd nie pragnie nawet naturalnej rywalizacji kapitałów rosyjskiego, niemieckiego czy amerykańskiego na polskim rynku i nie dostrzega w ogóle możliwości wpływu na kształt umowy i nasze bezpieczeństwo energetyczne. Tylko ta jedna wypowiedź jest wyrazem kompromitującej bierności, rezygnacji z narzędzi państwa suwerennego i poddania się obcemu dyktatowi.

Charakterystyczne w tej sprawie jest zachowanie Rosji, która największy nacisk kładzie właśnie na utrzymanie władzy nad polskim odcinkiem rurociągu jamalskiego. Temu samemu celowi służyły wytyczne płk Putina, udzielone rządowi Tuska we wrześniu 2009 roku. Rosyjskie "Wiedomosti" podają, że Rosja nadal upiera się przy tym, że polski Gaz-System powinien być tylko technicznym operatorem gazociągu jamalskiego i odmawia mu prawa do samodzielnych decyzji. "Liczymy na to, że podczas zbliżających się negocjacji właśnie ten wariant będzie omawiany jako podstawowy" - stwierdza Ministerstwo Energetyki Rosji.

Czy może być bardziej czytelny sygnał, że Rosja traktuje umowę jako element politycznego i gospodarczego uzależnienia Polski? Widać również wyraźnie, że istotą kontraktu nie jest zapewnienie bezpieczeństwa dostaw gazu (to można osiągnąć w kilka innych sposobów) a utrwalenie wpływów Rosji i zapewnienie jej eksterytorialnego instrumentu władzy. Na takie rozwiązania zgodziła się grupa rządząca, inicjując m.in. zmiany struktury właścicielskiej w spółce zarządzającej polskim odcinkiem gazociągu.
Wobec realnych możliwości Gazpromu i celów Nord Stream wiadomo przecież, że nie istnieją gwarancje na przesył gazu rurociągiem jamalskim do 2045 roku, a nawet rok 2022 wydaje się mocno wątpliwy. Jeśli zatem Rosja upiera się przy swoich żądaniach i nie chce dopuścić niezależnego operatora, będzie mieć w ręku mocne narzędzie nacisku, gwarantujące jej obecność na terytorium III RP i wpływ na decyzje przyszłych rządów w zakresie polityki energetycznej. Poprzez uzależnienie polskiej infrastruktury od gazociągu jamalskiego Rosja zapewni sobie bezwzględny monopol, przy jednoczesnym zachowaniu szkodliwej dla nas zasady, iż to samo przedsiębiorstwo jest właścicielem sieci i zajmuje się obrotem gazem. Jeśli do tej perspektywy dodać ograniczenie rozwoju gazoportu w Świnoujściu przez leżącą zbyt płytko rurę Nord Stream, łatwo sobie wyobrazić, że Polska zostanie skazana na długoletni dyktat Moskwy i Berlina. Dyktat tym groźniejszy, jeśli już dziś wiadomo, że rura jamalska może być pusta.

Aleksander Ścios

Artykuł opublikowany w nr.42/2010 Gazety Polskiej

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Pią Paź 29, 2010 9:48 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/umowa;gazowa;z;rosja;podpisana;bez;zgody;brukseli,141,0,701581.html

Umowa gazowa z Rosją podpisana. Bez zgody Brukseli

Polska i Rosja podpisały kontrakt gazowy, pomimo że Unia nie dała nam zielonego światła. Umowa będzie obowiązywała do 2022 r. Zwiększa ona dostawy gazu do Polski o 2 mld metrów sześciennych rocznie. Warunki dostaw gazu negocjowano od ponad roku.

Porozumienie podpisali w Warszawie wicepremier-minister gospodarki Waldemar Pawlak i wicepremier Federacji Rosyjskiej Igor Sieczin.
Bruksela jest zaskoczona tym, że polski rząd zdecydował się podpisać umowę, zanim otrzymał jej zgodę. Przypomina, że to Warszawa zwróciła się do Komisji, by ta pomogła jej w negocjacjach z Moskwą, co pozwoliło wprowadzić zmiany do polsko-rosyjskiego porozumienia i zapewnić, że będzie ono zgodne z unijnym prawem.

- Teraz chcieliśmy zobaczyć, czy wszystko zostało zapisane, tak jak wynegocjowano - powiedział jeden z urzędników unijnych, który śledził przebieg kilkutygodniowych negocjacji, dotyczących porozumienia gazowego.

Dodał, że Bruksela przyjrzy się zapisom w przyszłym tygodniu, bo Polska w końcu zdecydowała się przysłać umowę operatorską, dotyczącą zarządzania gazociągiem jamalskim, którym do Polski płynie rosyjski surowiec. Jeśli Komisja stwierdzi jakiekolwiek uchybienia, bądź zapisy niezgodne z unijnym prawem, nawet nie będzie czekać z rozpoczęciem postępowania przeciwko Polsce - dodał urzędnik.

W Komisji Europejskiej można też usłyszeć, że Bruksela podchodziła do polsko-rosyjskiej umowy gazowej ze szczególną uwagą i domagała się wglądu w jej treść, bo to pierwsze tak duże porozumienie unijnego kraju z Rosją.

Już niedługo inne państwa będą podpisywać podobne umowy i wtedy Komisja, by upewnić się, że zapisy nie są szkodliwe dla wspólnej polityki energetycznej, będzie chciała i te umowy zobaczyć. A przecież o to Polsce przez wiele lat chodziło - mówi z przekąsem urzędnik w Komisji.
Umowa przewiduje zwiększenie dostaw błękitnego paliwa do około 10.miliardów metrów sześciennych rocznie i ma obowiązywać do 2022 roku.

Wspólne stanowisko w sprawie dostaw gazu uzgodniono 17 października w Moskwie, jednak rozmowy w tej sprawie prowadzono niemal do ostatniej chwili.

Na mocy porozumienia, dostawy gazu ziemnego zostały zwiększone do poziomu około 10 miliardów metrów sześciennych rocznie, a kontrakt będzie obowiązywał do 2022 roku.

Operatorem polskiego odcinka gazociągu jamalskiego została spółka Gaz-System. Komisja Europejska chce się upewnić, że decydującej roli nie będzie odgrywała pełniąca obecnie funkcję operatora, należąca głównie do PGNiG i Gazpromu, spółka EuRoPolGaz.

Umowę operatorską podpisano przedwczoraj po kilkumiesięcznych negocjacjach. Przekazania zarządzania rurociągiem niezależnej spółce domagała się Unia Europejska, która wciąż czeka na przesłanie pełnej treści tego porozumienia. Na razie Komisja dostała list opisujący jego treść.

Bruksela po otrzymaniu pełnego dokumentu będzie mogła stwierdzić, czy wszystkie jej zapisy są zgodne z unijnym prawem.

Chodzi o podział obowiązków między właściciela i operatora gazociągu jamalskiego, czego wymaga unijne prawo. Operatorzy muszą być niezależni i zapewnić dostęp do rurociągu wszystkim europejskim firmom.
Komisja Europejska otrzymała już obietnice z Warszawy, że w przyszłym tygodniu zostanie jej przekazana umowa operatorska dotycząca zarządzania rurociągiem jamalskim, która stanowi część polsko-rosyjskiego porozumienia gazowego.

Bruksela naciska na Warszawę w tej sprawie - chce sprawdzić, czy wszystkie zapisy są zgodne z unijnym prawem. Do tej pory jednak rząd nie chciał ujawniać dokumentów.

Prace nad polsko-rosyjskim porozumieniem gazowym rozpoczęto po tym, gdy na początku ubiegłego roku błękitne paliwo przestał nam dostarczać rosyjsko-ukraiński pośrednik RosUkrEnergo.

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Pią Paź 29, 2010 9:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/pawlak;zadwolony;z;umowy;eksperci;to;moze;byc;radosc;przez;lzy,41,0,701737.html

2010-10-29 13:55

Pawlak zadwolony z umowy. Eksperci: "To może być radość przez łzy"

Wicepremierzy Polski i Rosji - Waldemar Pawlak i Igor Sieczin podpisali umowę o zwiększeniu dostaw gazu między obu krajami. Pomimo, że UE nie dała nam na to zielonego światła. Umowa będzie obowiązywała tak jak poprzednia do 2022 roku. Zakłada też zwiększenie dostaw gazu o 2 miliardy metrów sześciennych rocznie. To tyle, ile teraz Polsce brakuje.

Bruksela jest zaskoczona tym, że polski rząd zdecydował się podpisać umowę, zanim otrzymał jej zgodę. Przypomina, że to Warszawa zwróciła się do Komisji, by ta pomogła jej w negocjacjach z Moskwą, co pozwoliło wprowadzić zmiany do polsko-rosyjskiego porozumienia i zapewnić, że będzie ono zgodne z unijnym prawem.

- Teraz chcieliśmy zobaczyć, czy wszystko zostało zapisane, tak jak wynegocjowano - powiedział jeden z urzędników unijnych, który śledził przebieg kilkutygodniowych negocjacji, dotyczących porozumienia gazowego.

Dodał, że Bruksela przyjrzy się zapisom w przyszłym tygodniu, bo Polska w końcu zdecydowała się przysłać umowę operatorską, dotyczącą zarządzania gazociągiem jamalskim, którym do Polski płynie rosyjski surowiec. Jeśli Komisja stwierdzi jakiekolwiek uchybienia, bądź zapisy niezgodne z unijnym prawem, nawet nie będzie czekać z rozpoczęciem postępowania przeciwko Polsce - dodał urzędnik.

Pawlak: Dzięki temu nie zabraknie nam gazu

Wicepremier Waldemar Pawlak powiedział, że dzięki popisanemu porozumieniu, gaz będzie bez przeszkód trafiał przez następne lata do polskich konsumentów, przedsiębiorstw i przemysłu.

Dodał, że należy wspierać bezpośrednią współpracę między polskimi i rosyjskimi firmami, wydobywającymi i przetwarzającymi ropę naftową. Podkreślił, że podpisana z Rosją umowa gazowa umożliwi poszerzenie współpracy także w innych sektorach gospodarki.

Nie załatwiony problem: tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę do Niemiec

Wbrew polskim staraniom nie udało się przedłużyć okresu tranzytu rosyjskiego gazu przez Polskę do Niemiec. W umowie pozostał dotychczasowy zapis - do 2019 roku. Strona polska będzie jednak zabiegała o wydłużenie tego okresu.

Wicepremier Rosji Igor Sieczin powiedział, że takie negocjacje będą się odbywać i nie wykluczył, że Rosja zgodzi się na wydłużenie okresu tranzytu gazu przez Polskę.

- Patrzymy bardzo pozytywnie na perspektywę rozwiązania problemu dostaw i zapewnienia tranzytu, nawet po wygaśnięciu terminu podpisanych dzisiaj dokumentów, również na możliwość ich przedłużenia, ale ogólnie rzecz biorąc, te wszystkie decyzje będą ostatecznie zależały od tego, jak będzie się rozwijała europejska gospodarka - mówił Igor Sieczin.

Są obawy co do utrzymania tranzytu gazu przez Polskę po otwarciu gazociągu północnego, którym rosyjski gaz będzie transportowany po dnie Bałtyku do Niemiec.

Eksperci o umowie: To może być radość przez łzy

Rosyjscy eksperci pozytywnie oceniają podpisaną w Warszawie polsko - rosyjską umowę gazową. Jednocześnie zwracają uwagę, że nasz kraj jest pierwszym spośród europejskich odbiorców błękitnego paliwa, który już teraz zdecydował się zwiększyć zakupy aż o 2 miliardy metrów sześciennych rocznie.

Z kolei Paweł Burzyński, analityk sektora paliwowego w domu maklerskim BZ WBK nie wyklucza, że podpisanie umowy może tylko na chwilę rozwiązać polskim problem z dostawami gazu.

Analityk zwraca uwagę, że Polska mogła sobie pozwolić na przeciąganie negocjacji, gdyż dopiero zimą zwiększa się zapotrzebowanie na gaz. Burzyński dodaje, że niestety nadal za sprowadzane z Rosji błękitne paliwo będziemy płacić jedną z najwyższych cen na świecie.

Paweł Burzyński zastrzega, że dzisiejsze podpisanie umowy gazowej wywołuje radość przez łzy, gdyż wysokie ceny gazu spowodują między innymi zmniejszenie konkurencyjności polskich przedsiębiorstw.
Analityk dodaje, że pozycja negocjacyjna Polski zmieni się dopiero za kilka lat, kiedy powstanie terminal LNG i gazociągi łaczące nasz kraj z państwami środkowej i zachodniej Europy.

Rosja zainteresowana prywatyzacją polskich spółek paliwowych

Rosyjskie spółki byłyby zainteresowane udziałem w ew. prywatyzacji polskich firm paliwowych - poinformował wicepremier Rosji Igor Sieczin po podpisaniu umowy gazowej. Rosja proponuje Polsce m.in. udział w budowie elektrowni jądrowej w obwodzie kaliningradzkim.

- Zwracamy uwagę na współpracę w dziedzinie elektroenergetyki - zwiększenie dostaw z Federacji Rosyjskiej, a konkretnie z obwodu kaliningradzkiego. Chodzi o stworzenie i rozwój odpowiedniej infrastruktury eksportowej na przekazanie energii elektrycznej - powiedział Sieczin. Podkreślił, że istnieje konkretne zainteresowanie zwiększenia współpracy w dziedzinie dostaw i przetwórstwa ropy naftowej i że Rosja jest zadowolona z bieżącej współpracy z Polską w tym obszarze.

- Istnieje również plan polskich władz co do prywatyzacji kilku spółek ropy naftowej. Jeśli te plany zostaną zrealizowane, to spółki rosyjskie będą mogły otwarcie, w sposób rynkowy, wziąć udział w realizacji tych planów i wykazać swoją skuteczność - dodał.

Zaznaczył, że to dopiero początek realizacji nowych projektów. Złożyliśmy odpowiednie propozycje stronie polskiej. Zaproponowaliśmy rozpatrzeć możliwość udziału w budowie bałtyckiej elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim. Ta budowa już się rozpoczęła - poinformował.

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Pią Paź 29, 2010 10:01 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://biznes.interia.pl/news/mamy-najdrozszy-gaz-w-europie,1551132

Mamy najdroższy gaz w Europie

Piątek, 29 października (08:42)
Polska płaci obecnie ok. 350 dol. za 1000 m sześc. gazu, podczas gdy na tzw. rynku spotowym jest to ok. 280 dol. - ocenili analitycy, z którymi rozmawiała PAP. Z powodu niższych cen "na spocie", kraje Europy Zachodniej negocjują ceny w kontraktach z Gazpromem.

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) nie ujawnia cen surowca w kontrakcie z Gazpromem - są one objęte tajemnicą handlową. Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak zapowiedział niedawno, że po zawarciu porozumienia gazowego podjęte będą negocjacje cenowe z rosyjskim dostawcą.

W przeciwieństwie do kontraktów długoterminowych, na tzw. rynku spotowym zawierane są krótkoterminowe transakcje na dostawy gazu np. dostawy miesięczne.

- W Polsce mamy w tym momencie jedną z najwyższych cen gazu w Europie - powiedział PAP analityk Domu Maklerskiego BZ WBK Paweł Burzyński. Według jego szacunków cena ta w trzecim kwartale wyniosła 361 dol. za 1000 m sześc.; w czwartym kwartale minimalnie spadła. - Problem polega na tym, że w naszym kontrakcie z Gazpromem cena gazu jest powiązana z ceną produktów ropopochodnych. Jednak jest to relacja historyczna, ponieważ po kryzysie cena ropy rośnie, a cena gazu spada w związku z tzw. boomem łupkowym w USA - uważa analityk. Wyjaśnił, że rynek krótkoterminowych transakcji na tak dużą skalę jest czymś nowym w Europie i wynika z nadwyżek gazu, jakie powstały po tym, gdy Stany Zjednoczone zamiast importować gaz skroplony LNG - zwiększyły własną produkcję gazu z łupków. W efekcie gaz LNG z krajów arabskich trafił do Azji i Europy Zachodniej.

- Ceny spotowe są wciąż wyraźnie niższe od cen kontraktowych, ponieważ jest to nowy rynek i musi być konkurencyjny - zauważył Burzyński. Dodał, że na początku roku różnica między cenami kontraktowymi a spotowymi sięgała aż 40 proc.

Inni płacą mniej...

Burzyński zauważył jednocześnie, że praktycznie wszystkie kraje Europy Zachodniej mają tańszy gaz niż w Polsce. - Im łatwo było pokazać Gazpromowi, że mają realny dostęp do rynku spotowego, gdzie ceny są niższe - powiedział. - Gazprom, chociaż jest potentatem, w większości przypadków ugiął się pod tą presją i kraje te uzyskały wyraźne obniżki - powiedział ekspert. Dodał, że Polska nie ma takiego dostępu do rynku spotowego jak Europa Zachodnia - możemy go uzyskać dopiero za kilka lat (chodzi o to, że nie mamy jeszcze połączeń gazociągowych ani terminalu LNG - PAP). W związku z tym nasza pozycja negocjacyjna jest gorsza.

Wśród krajów, którym udało się uzyskać upusty cen w kontraktach z Gazpromem, wymienił m.in. Niemcy, Francję i Włochy. Wyjaśnił, że upusty polegają na zmianie formuły cenowej. - Nowa cena zależy nie tylko od produktów ropopochodnych, ale również od cen gazu na rynku spotowym. Kraje te wynegocjowały od 10 do 30 proc. udziału rynku spotowego w formule cenowej - powiedział. Pytany, jaki daje to upust w stosunku do dotychczasowej ceny, odparł: "kilkanaście procent".
Analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku Kamil Kliszcz podał, bazując na cenach w belgijskim hubie Zeebruge (węzeł tego surowca, w którym handluje się nim na dużą skalę - PAP), że cena gazu w miesięcznych kontraktach wynosi ok. 280 dolarów. - Obserwujemy w ostatnich tygodniach wzrosty cen gazu w kontraktach miesięcznych. W przeliczeniu na 1000 m sześc. jest to ok. 270, 280 dolarów - powiedział PAP Kliszcz. Dodał, że w porównaniu do września w październiku ceny wzrosły tam o kilkanaście procent.

...czy podobnie?

W przeciwieństwie do Burzyńskiego, Kliszcz szacuje, że Polska oraz inne kraje europejskie płacą obecnie podobną cenę za gaz w kontraktach długoterminowych z Gazpromem: ok. 340 do 350 dol. za 1000 m sześc. - Jest to cena indeksowana do produktów pochodnych ropy naftowej, która jest podobna w całej Europie - wyjaśnił. Dodał, że spadek cen spotowych w stosunku do cen kontraktowych rozpoczął się pod koniec 2008 roku wraz z kryzysem. Różnica ta była największa w lipcu, sierpniu ub.r., a w ciągu ostatnich miesięcy systematycznie maleje.

Pytany o upusty w kontraktach długoterminowych, odparł: "próby negocjowania upustów były, ale na ile zostały zrealizowane - to trudno ocenić". Wśród odbiorców Gazpromu, którzy próbowali uzyskać upusty wymienił niemiecki E.ON. - Były głosy, że podobno im się udało, natomiast Gazprom w oficjalnych komunikatach zaprzeczał, że jakieś renegocjacje cen w umowach długoterminowych wchodzą w grę, raczej zachęty ilościowe, że jak się przekroczy jakiś wolumen, to można mieć obniżoną cenę - powiedział Kliszcz.

- Rzeczywiście jest taka sytuacja, że ci partnerzy, którzy handlowali w dużej mierze gazem od Gazpromu na otwartych rynkach Europy Zachodniej m.in. w Niemczech, stracili konkurencyjność i odnotowywali obniżone wolumeny sprzedaży - przyznał. Dodał, że tzw. ceny spotowe w kontraktach krótkoterminowych natychmiast reagują na siły popytu i podaży na rynku. - Natomiast w kontraktach długoterminowych sama formuła i opóźnione o 9 miesięcy indeksowanie do cen ropy wskazują, że cena nie oddaje bieżących relacji rynkowych - powiedział analityk. - Taki był zamysł, żeby te ceny ustabilizować: żeby z jednej strony Gazprom miał długoterminowe gwarancje dotyczące jego inwestycji na nowych złożach, a z drugiej strony, żeby dać stabilizację klientom, którzy nie odczuwają wahań cen - wyjaśnił.

Podobnie jak Burzyński, Kliszcz uważa, że boom łupkowy w USA i przekierowanie do Europy gazu LNG obniżyły ceny spotowe gazu w Europie. - Teraz jednak ceny spotowe wyraźnie się od tych "dołków" odbiły w miarę ożywienia gospodarki. Nie nastąpiła natomiast zmiana strukturalna na rynku gazowym - Amerykanie zwiększyli produkcję w ostatnich kliku latach i w mniejszym stopniu opierają się na imporcie gazu - zauważył analityk.
INTERIA.PL/PAP

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Pią Paź 29, 2010 10:09 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Coś tu strasznie śmierdzi ... gazem. Szkoda, że za ten smród zapłaci Polska. Za kilka lat.
_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Nie Paź 31, 2010 1:30 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Moskwa nie ukrywa, że jest zainteresowana przejęciem polskich spółek naftowych

Dwanaście lat w monopolu

„Wczorajsze polsko-rosyjskie rozmowy nie dotyczyły wyłącznie kwestii dostaw gazu. - Odbyliśmy także bardzo szczegółową rozmowę dotyczącą szeregu projektów współpracy energetycznej - powiedział Sieczin. Zgodnie z jego słowami w szczególności zwrócono uwagę na współpracę w dziedzinie elektroenergetyki. Rosyjski minister wymienił w tym obszarze zwiększenie dostaw energii elektrycznej dla Polski z obwodu kaliningradzkiego. Zdaniem Sieczina, równie interesujące są dla Moskwy projekty zakładające prywatyzację kilku polskich spółek naftowych. - Jeśli te plany zostaną zrealizowane, to spółki rosyjskie będą mogły otwarcie, w sposób rynkowy, wziąć udział w realizacji tych planów i wykazać swoją skuteczność - dodał. Według niego, byłby to jednak dopiero początek realizacji nowych projektów. Wśród nich wymienił m.in. zaproponowanie stronie polskiej udziału w budowie elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim.”

Czytaj cały tekst:
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101030&typ=po&id=po21.txt
-------------------------------
Rosja dostarczy gaz i liczy na udział w prywatyzacji

„ Rosyjskie władze liczą, że nowa umowa gazowa spowoduje przełom w relacjach gospodarczych. Igor Sieczyn zapowiedział, że rosyjskie firmy są zainteresowane udziałem w polskiej prywatyzacji. Sieczyn nie wymienił firm, które są interesujące dla Rosjan, ale jak wynika z naszych informacji, sondował, czy Rosnieft byłby mile widziany jako inwestor strategiczny gdańskiej grupy paliwowej Lotos. Waldemar Pawlak tego nie potwierdza, ale uważa, że tak jak każda inna firma, również i rosyjskie koncerny mogą przesłać Ministerstwu Skarbu ofertę na Lotos. Zaproszenie do rokowań w sprawie nabycia akcji drugiej firmy paliwowej w kraju minister skarbu opublikuje 30 października. Zaoferuje inwestorowi do 53 proc. akcji wartych na giełdzie ok. 2 mld zł. – Nasz resort zawsze podkreśla, że istotne jest to, by wybrać dla gdańskiej firmy takiego inwestora, który zapewni jej rozwój i utrzyma akcje na polskiej giełdzie – dodał.
Wicepremier Rosji zaproponował również przystąpienie polskim firmom do projektu budowy elektrowni atomowej w Kaliningradzie. Ten pomysł dla Polski może być kłopotliwy, ponieważ najbardziej prawdopodobny partner w takiej inwestycji, czyli Polska Grupa Energetyczna, do tej pory rozmawia z litewskimi firmami o ewentualnym uczestnictwie w projekcie elektrowni atomowej Ignalina II. Ma ona zastąpić starą, zamkniętą z końcem 2009 r. Projekt litewski ma wsparcie Unii Europejskiej.”

Czytaj cały tekst:
http://www.rp.pl/artykul/556627-Rosja-liczy-na-udzial-w-prywatyzacji.html

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Pawel
Weteran Forum


Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 438

PostWysłany: Pon Lis 01, 2010 7:13 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Umowa z Rosją do 2019 czy do 2045 roku?

Premier Rosji Władimir Putin poinformował, że kontrakt na tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Polski został przedłużony do 2045 roku. Według Putina, przewiduje to porozumienie podpisane przez oba kraje w piątek w Warszawie.

Dotychczas podawano, że termin obowiązywania umowy tranzytowej w warszawskim dokumencie pozostawiono bez zmian; wygasa ona w 2019 roku.

O porozumieniu tym Putin rozmawiał w piątek wieczorem z wicepremierem Igorem Sieczinem, który w imieniu Rosji sygnował ów dokument. Stenogram z tego spotkania ukazał się na stronie internetowej rządu Rosji.

Także służba prasowa rosyjskiego rządu w osobnym komunikacie przekazała, że umowa z Polską przewiduje "przedłużenie tranzytu gazu do odbiorców w Europie na okres do 2045 roku".
Do 2045 roku...

Podczas spotkania z Sieczinem szef rządu Rosji określił umowę z Polską jako "rzeczywiście dobry znak, świadczący o poprawie kontaktów międzypaństwowych i rozwoju współpracy handlowo-gospodarczej".

Putin ocenił, że osiągnięty rezultat jest ważny nie tylko dla Rosji i Polski, ale także dla całej energetyki europejskiej. - Mam na myśli przedłużenie kontraktów na tłoczenie naszego gazu, tranzyt rosyjskiego paliwa do odbiorców europejskich przez polskie terytorium do 2045 roku, tj. na okres 35 lat - wyjaśnił. - Jest to poważny krok stabilizujący - dodał.

Wicepremier Sieczin ze swej strony potwierdził, że porozumienie podpisane w Warszawie "pozwoli zapewnić tranzyt rosyjskiego gazu do europejskich odbiorców przez terytorium Polski do 2045 roku". Zdaniem Sieczina, dokument ten stwarza "międzynarodową podstawę prawną dla stabilnych dostaw tak do Europy, jak i dla stabilnego zaopatrzenia polskich odbiorców".

- Podpisane dokumenty - niewątpliwie - będą umacniać bazę naszego współdziałania, zwiększać zaufanie i stwarzać dodatkowe, pozytywne impulsy w naszej wspólnej pracy - podsumował Putin.

Natomiast służba prasowa rządu Rosji, informując o piątkowej rozmowie telefonicznej Putina z premierem Polski Donaldem Tuskiem, przekazała, iż dali oni "wysoką ocenę podpisanym w Warszawie dokumentom o współpracy w sferze gazowej, wskazując, że protokoły są konkretnym przykładem nowej jakości stosunków rosyjsko-polskich".

"W dokumentach tych mowa jest nie tylko o zwiększeniu dostaw rosyjskiego gazu do Polski - szczególnie ważny wydaje się fakt, że przewidziano przedłużenie tranzytu gazu ziemnego do odbiorców w Europie na okres do 2045 roku" - podała, podkreślając, że "realizacja tych uzgodnień rzeczywiście będzie sprzyjać bezpieczeństwu energetycznemu na kontynencie europejskim".
... czy do 2019?

Wicepremierzy Polski i Rosji, Waldemar Pawlak oraz Igor Sieczin, podpisali w piątek w Warszawie międzyrządowe porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw gazu do Polski o ok. 2 mld metrów sześciennych rocznie. Ma to uzupełnić niedobory w dostawach gazowego paliwa do Polski po wyeliminowaniu na początku 2009 roku z rynku gazowego rosyjsko-ukraińskiej spółki RosUkrEnergo (RUE). Umowa ma obowiązywać do 2022 roku.

Wcześniejsza wersja porozumienia zakładała wydłużenie dostaw rosyjskiego gazu do 2037 roku, a jego tranzytu przez Polskę - do 2045 roku. Po podpisaniu umowy poinformowano jednak, że ostatecznie zrezygnowano z przedłużenia tych terminów; w podpisanej wersji porozumienia tranzyt jest przewidziany do 2019 roku.

Pawlak podkreślił wówczas, że nadal istnieje możliwość przedłużenia współpracy spółek i tranzytu gazu do 2045 roku. Możliwość taką potwierdził też Sieczin. Rosyjski premier zaznaczył jednak, że "te wszystkie decyzje zależą od tego, jak będzie się rozwijała gospodarka europejska" i jakie będzie w tym czasie zapotrzebowanie na gaz.

Premier Tusk, który w piątek rozmawiał telefonicznie z Putinem na temat polsko-rosyjskiej umowy gazowej, poinformował, iż zrozumiał, że "intencja, aby tranzyt funkcjonował długo poza rok 2019, jest oczywista także ze strony rosyjskiej". - Pojawiła się w tej rozmowie także znowu data 2045, stąd, żeby traktować tę perspektywę wykorzystywania tranzytowego Jamału jako perspektywę serio - dodał premier.

Tusk podkreślił, że Polska rozważała różne "za" i "przeciw", jeśli chodzi o długość kontraktu, umowy na tranzyt i wybrała wariant "trochę bardziej elastyczny", a więc krótszy z "naprawdę niezłą ceną", oraz możliwością uzyskiwania upustów w sytuacji, kiedy zmienią się okoliczności.
Media: Będzie nowy skandal?

Dziennik "Wremia Nowostiej" nie wyklucza w poniedziałek, że pakiet rosyjsko-polskich uzgodnień w sprawie gazu może wywołać nowy skandal. Gazeta przypomina, że "pod naciskiem Komisji Europejskiej Moskwa i Warszawa musiały utrzymać okres obowiązywania umowy tranzytowej w dotychczasowych ramach - do 2019 roku".

"Podczas ceremonii podpisania Sieczin i Pawlak wskazywali, że możliwość przedłużenia tranzytu o 26 lat przewidziano, ale jej nie zapisano" - podkreśla "Wremia Nowostiej". Powołując się na źródła w otoczeniu wicepremiera Sieczina i w Gazpromie, dziennik podaje, że porozumienie o przedłużeniu tranzytu do 2045 roku jest ustne.

http://fakty.interia.pl/swiat/news/umowa-z-rosja-do-2019-czy-do-2045-roku,1551982

-----------------------------------
www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Sro Lis 03, 2010 2:05 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/

GAZOWA PUŁAPKA PUŁKOWNIKA PUTINA

Najnowsze informacje dotyczące kontraktu gazowego z Rosją mogą prowadzić do dwóch, różnych, choć nie przeciwstawnych wniosków. Albo polskie społeczeństwo i Komisja Europejska zostali oszukani w sprawie warunków umowy, a grupa rządząca jest zakładnikiem płk Putina, albo premier i wicepremier rosyjskiego rządu są arcyłgarzami i prowadzą wobec rządu III RP prowokacyjną grę.

Wczoraj Władimir Putin poinformował, że kontrakt na tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Polski został przedłużony do 2045 roku. Według Putina, przewiduje to porozumienie podpisane przez oba kraje w piątek w Warszawie. O porozumieniu Putin rozmawiał w piątek wieczorem z wicepremierem Igorem Sieczinem, który w imieniu Rosji podpisywał dokument. Stenogram z tego spotkania ukazał się na stronie internetowej rządu Rosji.

Także służba prasowa rosyjskiego rządu w osobnym komunikacie przekazała, że umowa z Polską przewiduje "przedłużenie tranzytu gazu do odbiorców w Europie na okres do 2045 roku".

Podczas spotkania z Sieczinem szef rządu Rosji określił umowę z Polską jako "rzeczywiście dobry znak, świadczący o poprawie kontaktów międzypaństwowych i rozwoju współpracy handlowo-gospodarczej" i ocenił, że „osiągnięty rezultat jest ważny nie tylko dla Rosji i Polski, ale także dla całej energetyki europejskiej. Mam na myśli przedłużenie kontraktów na tłoczenie naszego gazu, tranzyt rosyjskiego paliwa do odbiorców europejskich przez polskie terytorium do 2045 roku, tj. na okres 35 lat" - wyjaśnił.

Rosyjska gazeta „Wriemia Nowostiej”, znana z bardzo krytycznych wypowiedzi pod adresem polskiej opozycji i Jarosława Kaczyńskiego zamieściła cytat z wypowiedzi płk Putina, w którym prosi swojego zastępcę, aby opowiedział o szczegółach porozumień zawartych z Polską. Sieczin odpowiada Putinowi, że udało się wypracować „bardzo dobry pakiet dokumentów, które pozwalają „zwiększyć na stabilnej podstawie dostawy rosyjskiego gazu do Polski i zabezpieczyć tranzyt gazu dla europejskich odbiorców przez terytorium Polski do 2045 roku”. Zdaniem „Wriemia Nowostiej”, uzgodnienia na ten temat miały zapaść podczas rozmowy telefonicznej Tuska i Putina.

Również „Głos Rosji” – oficjalna rozgłośnia moskiewska stwierdza, iż „Premierzy Rosji i Polski Władimir Putin i Donald Tusk, ze swej strony, nazwali dokumenty, podpisane w Warszawie, konkretnym przykładem nowej jakości stosunków rosyjsko-polskich. Ich zdaniem, najważniejsze jest to, że uwzględniono w nich prolongatę tranzytu gazu ziemnego dla odbiorców w Europie do 2045 roku.”

Inne rosyjskie media nie napisały o przedłużeniu tranzytu gazu do 2045 roku w tak stanowczym tonie. „Izwiestia” sugerują, że „teraz można mówić o tym, iż został przygotowany grunt dla tranzytu gazu aż do 2045 roku”, a „Kommersant” twierdzi, że „dokumenty pozwalają przy odpowiedniej rynkowej koniunkturze i wzroście w Europie zapotrzebowania na gaz prolongować niniejszą umowę w części dotyczącej dostaw gazu - do 2037 roku, a w części dotyczącej tranzytu - do 2045 roku”.

Tymczasem dziś, na konferencji prasowej wicepremier Waldemar Pawlak powiedział, że zawarte z Rosją porozumienie zakłada dostawy gazu do Polski do 2022 r., a tranzyt - do 2019 r. W umowie znalazł się też zapis o tym, że Polska i Rosja będą dążyć do nowego kontraktu na tranzyt - od 2020 do 2045 r. „Jeżeli premier Rosji potwierdza, że wolą rządu rosyjskiego jest, aby przedłużyć tranzyt na gazociągu jamalskim do 2045 roku, to bardzo dobrze" – skwitował wczorajsze informacje Pawlak.
Ponieważ do tej chwili nikt nie poznał zapisów umowy gazowej z Rosją, powstają ważne pytania: na jaki okres faktycznie przedłużono mowę tranzytową gazociągu jamalskiego i dlaczego istnieją tak poważne rozbieżności w interpretacji treści umowy? Czy pewność z jaką płk Putin mówi o roku 2045 oznacza, że w sprawie długoletniego prawa użytkowania gazociągu przez Rosjan zawarto dodatkowe, utajnione porozumienie, czy też Putin nadinterpretuje jawne postanowienia umowy?

Co miało oznaczać stwierdzenie Donalda Tuska „tak jak ja zrozumiałem”, po rozmowie telefonicznej z płk Putinem ? „Rozmawiałem przed chwilą telefonicznie z premierem Putinem na temat okoliczności zawarcia kontraktu i treści tego kontraktu. Tak jak zrozumiałem, to intencja, aby tranzyt funkcjonował długo poza rok 2019 jest oczywista także ze strony rosyjskiej” – powiedział Tusk na konferencji prasowej w Brukseli. – „Pojawiła się w tej rozmowie także znowu data 2045, stąd, żeby traktować tę perspektywę wykorzystywania tranzytowego Jamału jako perspektywę serio” - dodał.

Co zatem zapisano w umowie międzypaństwowej, skoro premier polskiego rządu bredzi o „intencjach” i „perspektywie serio”, skazując nas na dywagacje i domniemania w oparciu o wątłą podstawę poznawczą, jaką stanowi możliwość zrozumienia tekstu umowy przez Donalda Tuska?

Ukrywanie postanowień umowy z Rosją jest zdarzeniem bez precedensu. W przeddzień przyjazdu Igora Sieczina do Polski Komisja Europejska domagała się od wicepremiera Pawlaka przedstawienia treści umowy, w szczególności zapisów o wyznaczeniu niezależnej firmy na operatora gazociągu jamalskiego. Okazało się, że polski rząd przesłał do Brukseli jedynie opisy umowy i funkcji operatora, które nie usatysfakcjonowały KE. Jej rzeczniczka stwierdziła wprost, że „ nie ma takiego prawnika, który mógłby ocenić zgodność z prawem danej umowy, bez możliwości jej zobaczenia i tylko na podstawie streszczenia. A z tym właśnie mamy do czynienia.” Marlene Holzner, rzeczniczka unijnego komisarza ds. energii uznała, że „kontrakt operatorski nie zawiera żadnych poufnych informacji biznesowych” zatem powinien być przedstawiony Komisji.
Polsce wyraźnie zagrożono, że w przypadku odmowy przedstawienia umowy sprawa znajdzie finał w unijnym Trybunale Sprawiedliwości w Luxemburgu, tym bardziej, że wszczęta już w 2009 procedura karna w sprawie Jamału, jest na ostatnim etapie przed przekazaniem do Trybunału. „Postępowanie rozpoczęliśmy z powodów, dla których chcemy wglądu w umowę operatorską, czyli braku niezależnego operatora” – przypomniała Holzner.

Można z całą pewnością uznać, że podstawowym celem blisko dwuletniej gry prowadzonej przez płk Putina wspólnie z grupą rządzącą Polską, było przede wszystkim zapewnienie Rosji władania eksterytorialnym odcinkiem gazociągu jamalskiego. Jak wskazałem w artykule „PAŃSTWO NAD PUSTĄ RURĄ” (Gazeta Polska 42/2010) istnieje realna groźba, że po uruchomieniu gazociągu Nord Stream, Gazprom może znacząco ograniczyć, a nawet zaprzestać przesyłu gazu rurociągiem jamalskim. Mając na uwadze możliwości koncernu w zakresie pozyskiwania paliwa z nowych złóż, nie istnieją gwarancje działania „Jamału” do 2045 roku, a nawet rok 2022 wydaje się mocno wątpliwy. W tym kontekście niezwykle ważna była informacja przekazana w czerwcu 2007 roku przez sekretarza rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Igora Iwanowa, iż rezerwy obecnych złóż surowców energetycznych o wysokiej wydajności są w Rosji wyczerpane w 50 procentach., a "połowa pozostałych oraz nowe złoża są trudno dostępne, toteż ich eksploatacja byłaby bardzo kosztowna i wymagałaby zastosowania nowoczesnych technologii”. Na takie technologie Rosji nie stać. Iwanow podkreślił wówczas, że jeśli nie rozpocznie się eksploatacji nowych złóż, rosyjskie zasoby zostaną wyczerpane w 90 proc. już do 2030 roku.
Pusta rura pod rosyjskim nadzorem, byłaby nadal ważnym narzędziem nacisków na Polskę, a przede wszystkim poprzez związanie całej infrastruktury przesyłowej ograniczałaby możliwości korzystania z innych źródeł zaopatrzenia w gaz.

Przez cały okres negocjacji umowy niezwykle istotne było zachowanie Rosji, która największy nacisk kładła właśnie na utrzymanie władzy nad polskim odcinkiem rurociągu jamalskiego. Temu celowi służyły wytyczne płk Putina, udzielone rządowi Tuska we wrześniu 2009 roku. Był to czytelny sygnał, że Rosja traktuje umowę jako element politycznego i gospodarczego uzależnienia Polski, a istotą kontraktu nie jest zapewnienie dostaw gazu (to można osiągnąć szybko i w kilka innych sposobów) a utrwalenie wpływów Rosji i zapewnienie jej eksterytorialnego instrumentu władzy. Na takie rozwiązania zgodziła się grupa rządząca, inicjując m.in. zmiany struktury właścicielskiej w spółce zarządzającej polskim odcinkiem gazociągu. Okres negocjowania kontraktu został wydłużony, głównie z uwagi na konieczność spełnienia przez stronę polską wyraźnych żądań Putina.

Odmowa ujawnienia zapisów umowy przed Komisją Europejską, ukrywanie jej postanowień przed Polakami oraz wyraźne rozbieżności w wypowiedziach stron kontraktu mogą wskazywać, że doszło do zawarcia tajnego porozumienia o tranzycie do roku 2045, a polski Gaz System - wbrew żądaniom KE - ma spełniać rolę jedynie operatora technicznego, pozostawiając Rosjanom realną władzę nad polskim odcinkiem gazociągu. Jeśli tak jest w istocie, umowa gazowa już dziś zaczyna odgrywać rolę politycznego narzędzia wpływów.

Warto bowiem pytać: jaki efekt polityczny chce osiągnąć płk Putin przedstawiając publicznie inne warunki umowy, niż przedstawia je strona polska? Można przecież sądzić, że wypowiedzi wysokich oficerów KGB na stanowiskach premiera i wicepremiera rządu rosyjskiego, zostaną odebrane w Brukseli jako sprzeczne z polskimi deklaracjami i wzbudzą dodatkowe podejrzenia Komisji Europejskiej, a być może zaostrzą jej stanowisko. Czy w tej sytuacji, wypowiedzi Putina i Sieczina nie należy postrzegać jako „dyscyplinujących” stronę polską i widzieć w nich formę politycznego nacisku służącą nakłonieniu „polskich przyjaciół” do określonych zachowań i decyzji w zupełnie innej sprawie, niż umowa gazowa?

Aleksander Ścios

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Sob Lis 27, 2010 3:44 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://www.niezalezna.pl/artykul/przeplacimy_1_5_mld_zl_za_gaz_z_rosji/41811/1

PRZEPŁACIMY 1,5 MLD ZŁ ZA GAZ Z ROSJI

Zbigniew Kuźmiuk dla Niezależna.pl, 27-11-2010 09:14

Im dalej od ogłoszenia przez rząd Tuska sukcesu związanego z podpisaniem nowego kontraktu gazowego z Rosją, tym częściej do opinii publicznej zaczynają przeciekać informacje pokazujące, jaki „interes” Polska na nim zrobiła.

Właśnie na zielonych stronach "Rzeczpospolitej" ukazał się tekst autorstwa dr. Huberta A. Janiszewskiego (członka kilku rad nadzorczych spółek giełdowych) pokazujący czarno na białym, że tylko w tym roku PGNiG przepłaci za rosyjski gaz przynajmniej 1,5 mld zł. Według informacji podawanych przez sam Gazprom średnia, cena gazu sprzedawanego przez tę firmę w III kwartale tego roku wyniosła ok. 318 dol. za 1000 m3

Z kolei według Międzynarodowej Agencji Energii szczyt spadków cen gazu na świecie nastąpi w 2011 r. i może się utrzymywać przez kolejne kilka lat, co oznacza, że w następnych latach ceny gazu na świecie będą jeszcze niższe.

Premier Waldemar Pawlak podczas debaty gazowej w Sejmie ponad dwa miesiące temu mówił, że średnio za rosyjski gaz będziemy płacili od 350 do 370 dol. za 1000 m3, czyli cenę wyższą o około 50 dol. za każde 1000 m3. Ponieważ w tym roku mamy kupić w Rosji blisko 10 mld m3 gazu, proste obliczenie pokazuje, że przepłacimy w stosunku do średnich cen gazu sprzedawanego przez ten sam Gazprom około 0,5 mld dol., a więc przynajmniej 1,5 mld zł.

Te 1,5 mld zł więcej zapłacą gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa korzystające z gazu do swojej produkcji, co oznacza wyższe koszty utrzymania dla polskich rodzin i wyższe koszty wytwarzania dla wielu polskich firm.

Gdybyśmy porównali ceny gazu kupowanego od Gazpromu przez PGNiG do cen gazu w Stanach Zjednoczonych czy oferowanego przez inne firmy w Europie, to te różnice byłyby jeszcze większe. W USA gaz w tym roku był sprzedawany średnio po 140 dol. za 1000 m3, a norweski gigant paliwowy Statoil sprzedawał gaz średnio po 280 dol. za 1000 m3, a więc wyraźnie taniej niż Rosjanie.

Zresztą Gazprom podzielił odbiorców swojego gazu na lepszych i gorszych - i dla tych lepszych stosuje wysokie upusty cenowe, a nawet część zakontraktowanych dostaw pozwala im kupować według cen tzw. kontraktów spotowych.

Wprawdzie tego rodzaju kontrakty nie są duże i dotyczą okresów miesięcznych, ale ceny w nich występujące wynosiły ostatnio około 280 dol. za 1000 m3, czyli były znacząco niższe niż te w kontraktach długoterminowych opartych na formule cen ropy i materiałów ropopochodnych.

Duzi odbiorcy Gazpromu, np. niemiecki E. ON czy firmy francuskie i włoskie, mają wynegocjowane z Gazpromem, że od 10-30 proc. rocznych dostaw kupują po cenach kontraktów spotowych, co pozwala obniżyć średnią cenę całorocznego kontraktu przynajmniej o kilkanaście procent.

Jak można negocjować z Rosjanami, pokazali ostatnio Chińczycy, którzy nie podpisali przygotowanego kontraktu na zakup 30 mld m3 gazu rocznie tylko po 180 dol. za 1000 m3, licząc - zresztą słusznie - że niedługo przyciśnięty do muru Gazprom zaproponuje jeszcze niższe ceny.

Polska mimo zapewnień rządu o niezwykle korzystnym kontrakcie gazowym z Rosją takich upustów nie wynegocjowała, co więcej: płaci za gaz wyraźnie drożej niż inne kraje zachodnioeuropejskie.

Związanie się tym kontraktem z Rosją aż do roku 2022 oznacza, że na długie lata polskie społeczeństwo i polska gospodarka
będą obciążone znacznie wyższymi cenami gazu niż nasi zachodni sąsiedzi. A przecież już za niecałe 4 lata będziemy mieli gazoport i realne stanie się korzystanie z transakcji spotowych.

Dlaczego więc polski rząd zdecydował się obciążyć Polaków znacznie wyższymi cenami gazu, skoro znacznie zamożniejsze od nas społeczeństwa starych krajów Unii Europejskiej mogą płacić za gaz dużo niższe ceny?

Czy premier Tusk jest w stanie wreszcie to wyjaśnić Polakom, bo do tej polski rząd jest wyjątkowo wstrzemięźliwy w przekazywaniu informacji dotyczących ponoć tak korzystnego kontraktu gazowego z Rosją?

Zbigniew Kuźmiuk

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
TOMEK
Weteran Forum


Dołączył: 18 Paź 2007
Posty: 258

PostWysłany: Pon Lis 29, 2010 10:56 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://bezdekretu.blogspot.com/

PONIEDZIAŁEK, 29 LISTOPADA 2010

KOSZT SYMBOLU „PRZYJAŹNI”.

Umowa gazowa z Rosją powinna stać się symbolem wasalnych, asymetryczny stosunków łączących grupę Donalda Tuska z reżimem płk Putina. Trzeźwa analiza sytuacji zaistniałej po 10 kwietnia, ale też liczne przekazy prasy rosyjskiej i wypowiedzi moskiewskich polityków nie pozostawiają wątpliwości, że rząd Tuska i inne organy państwa polskiego traktowane są jako adresaci żądań i wykonawcy poleceń, nie tylko w kwestii najważniejszej w historii katastrofy lotniczej, ale także w sprawie wielomiliardowego kontraktu o strategicznym znaczeniu dla przyszłości Polski.

Na tak uwłaczającą relację pozwolono Rosjanom już we wrześniu 2009 roku, przyjmując jako podstawę przyszłego kontraktu gazowego dyrektywy wydane przez Władimira Putina, zmierzające do ograniczenia polskich wpływów na spółkę zarządzającą gazociągiem.
Przez cały okres negocjowania umowy polskie społeczeństwo było pozbawione elementarnej wiedzy o jej rzeczywistych warunkach i karmione propagandowymi banałami o rzekomych „sukcesach negocjacyjnych”. Jak sukcesy te wyglądały w praktyce, mogliśmy się przekonać, gdy do mediów przedostały się informacje o niektórych ustaleniach umowy. Dowiedzieliśmy się zatem, że:

- za gaz dostarczany z Rosji zapłacimy znacznie więcej, niż inni odbiorcy (330 USD 1000m/3) ze świadomością, że cena ta będzie wzrastać,

- stawki za tranzyt gazu, jakie Gazprom ma płacić Polsce są niższe nawet od stawek, jakie Rosjanie płacą Białorusi. Od marca br. za tranzyt 1 tys. m sześc. gazu na odległość 100 km Gazprom płaci Polsce równowartość 1,74 dol.(Białorusi – 1,88, Ukrainie – 2,74)

- zrezygnowaliśmy z wpływów w zarządzie i radzie nadzorczej spółki tranzytowej EuRoPol Gaz poprzez niekorzystne zapisy w jej statucie, wykluczenie spółki Gas Trading oraz zaniżenie dochodów spółki z tranzytu i rocznego zysku do 21 mln zł rocznie,

- godząc się na utrzymanie indeksacji ceny gazu do cen ropy do 2037 r. skazaliśmy się na wysokie ceny tego paliwa przez cały okres umowy,

- zrezygnowaliśmy z zasądzonych (przez rosyjski sąd) 25 mln dolarów od Gazpromu za tranzyt za rok 2006 oraz należności za kolejne trzy lata w wysokości ok. 180 mln dolarów,

- zobowiązaliśmy się do odbioru 10,25 mld m sześć. gazu w 2011r., co stanowi blisko 2,8 mld m3 więcej niż odbieramy teraz w ramach kontraktu jamalskiego i 11 mld m sześc. w latach 2012-2019,

- za nadwyżki gazu zapłacimy, niezależnie od tego czy zostaną wykorzystane,

- realny nadzór nad polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego nadal pozostanie w rękach rosyjskich, a spółka Gaz System pełnić będzie rolę operatora,

- przyznaliśmy Gazpromowi monopol na tranzyt gazu przez leżący na terenie Polski rurociąg do roku 2045,

- zagwarantowaliśmy Rosji podpisanie nowego kontraktu na przesył gazu przez terytorium Polski na okres od 2020 do 2045 r. w wysokości około 28 mld m3 rocznie.

Kształt umowy świadczy o jej całkowitym podporządkowaniu interesom rosyjskim, głownie w zakresie opłaty tranzytowej i prawa własności do polskiego odcinka rurociągu. Tzw. polscy negocjatorzy nie zadbali również o zabezpieczenie roszczeń z tytułu rosyjskich zaległości za przesył gazu (mówi się nawet o ponad 400 mln USD) i nie byli zainteresowani powierzeniem zarządu nad polskim odcinkiem gazociągu niezależnemu operatorowi. Ta sprawa stała się m.in. powodem zarzutów Komisji Europejskiej i groźby skierowania skargi przeciwko Polsce do unijnego Trybunału Sprawiedliwości w Luxemburgu. Nawet wówczas strona polska broniła postanowień umowy – w tym pozostawienia zarządu nad Jamałem spółce EuroPol Gaz, - choć było oczywiste, że są one niekorzystne z punktu widzenia naszych interesów.

W zarzutach formalnych KE podnosiła m.in. że „EuRoPol Gaz ogranicza dostęp pomiotów trzecich do oferowanych usług tj. nie zapewnia zdolności przesyłowej w obu kierunkach w żadnym punkcie wejścia ani wyjścia systemu. Ponadto spółka nie wdrożyła ani nie opublikowała tzw. mechanizmów alokacji zdolności przesyłowej oraz. nie podaje do wiadomości publicznej żadnych informacji o technicznej, zakontraktowanej i dostępnej zdolności przesyłowej dla żadnego punktu wejścia ani wyjścia w swoim systemie przesyłowym”.

Choć wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski po spotkaniu w KE orzekł, że Polska rozwiała wszystkie wątpliwości Komisji Europejskiej dotyczące umowy operatorskiej o zarządzaniu polskim odcinkiem gazociągu, można uznać, że było to stwierdzenie na wyrost, wprowadzające w błąd opinię publiczną.

Z „oświadczenia komisarza UE ds. energii w sprawie Gazociągu Jamalskiego oraz umowy gazowej pomiędzy Polską i Rosją” z dnia 4 listopada br. wynika jednoznacznie, że umowa o zarządzaniu polskim odcinkiem wymaga uzupełnień „o dalsze elementy niezbędne do prawomocnego wdrożenia tej umowy”. KE chce, by porozumienie operatorskie zostało uzupełnione o postanowienia wykonawcze w zakresie:

- obliczania zdolności przesyłowych z uwzględnieniem zasady “wykorzystaj lub strać”,

- alokacji zdolności przesyłowych przez operatora na zasadach transparentnych i niedyskryminujących,

- oferty odwrotnego przesyłu gazu,

- ustalania niedyskryminujących taryf na podstawach kosztowych,

- ekspansji i rozwoju Jamalu w przyszłości.

Jest zatem oczywiste, że mimo propagandowego odtrąbienia sukcesu umowy gazowej, nadal pozostaje ona dokumentem nieprawnomocnym, a KE dostrzega w niej zapisy niejednoznaczne i niebezpieczne dla unijnej polityki energetycznej.

Model według którego skonstruowano umowę dobitnie ilustruje jej zapis mówiący, iż „strony zgodziły się, by w przypadku wniesienia zmian w prawie polskim wynikających ze zobowiązań międzynarodowych wiążących Polskę, które to zmiany dopuszczają możliwość zachowania przez właściciela gazociagu funkcji operatora, strona polska będzie sprzyjać temu, aby EuRoPol Gaz S.A., według swojego wyboru miał prawo samodzielnie pełnić funkcję operatora, w tym funkcje przekazane OGP Gaz-System S.A. zgodnie z umową operatorską” oraz, że „jeżeli powyższe zobowiązania międzynarodowe wiążące Polskę, celem zwiększenia atrakcyjności inwestycyjnej kluczowych projektów infrastruktury gazowej, przewidują możliwość zwolnienia gazociągu z obowiązku zapewnienia dostępu stron trzecich, strona polska będzie sprzyjać temu, aby EuRoPol Gaz S.A. w tym stopniu, w którym wymienione zasady mają zastosowanie do niego, mógł wg własnej decyzji skorzystać z tego zwolnienia.”.

Z przebiegu blisko dwuletnich negocjacji oraz końcowych ustaleń umowy wynika, że podstawowym celem wspólnej gry prowadzonej przez Putina i grupę rządzącą Polską, było przede wszystkim zapewnienie Rosji władania eksterytorialnym odcinkiem gazociągu jamalskiego i czerpania z niego politycznych i ekonomicznych korzyści. Nawet pusta rura pozostająca pod rosyjskim nadzorem, byłaby nadal ważnym narzędziem nacisków na Polskę, a poprzez związanie całej infrastruktury przesyłowej ograniczałaby możliwości korzystania z innych źródeł zaopatrzenia w gaz.

Najbardziej dotkliwą finansowo konsekwencją umowy, jest rezygnacja z pobierania przez Polskę opłat za tranzyt gazu przez nasze terytorium, zgodnie z realnymi stawkami. Zdaniem wielu ekspertów wysokość tej opłaty powinna wynosić 2,75 USD za 1000 m. sześc. na 100 km. Zgodnie z założeniami rurociągiem jamalskim miało przepływać 65 mld. m sześc. gazu, zatem opłata za tranzyt winna wynosić przeszło półtora miliarda dolarów rocznie. Polska nigdy nie domagała się od Rosji takiej kwoty, a obecna umowa zawiera regulację w postaci zapisu, iż dochód spółki EuroPol Gaz z tranzytu i rocznego zysku nie może przekroczyć 21 mln zł rocznie. Zapis ten daje zatem Rosji gwarancję, że Polska nie otrzyma realnej stawki za tranzyt gazu.

W tym kontekście warto przypomnieć, iż na kilka tygodni przed tragedią smoleńską w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przedstawiono raport ekspertów sporządzony pod kierunkiem Piotra Naimskiego z którego jednoznacznie wynikało, że Polska nie pobiera opłaty za tranzyt gazu i kwestię tę należy podnieść w toku prowadzonych negocjacji. Główny wniosek, płynący z przedstawionego wówczas raportu sprowadzał się do stwierdzenia, że umowa z Rosją jest niekorzystna dla Polski i zagraża naszemu bezpieczeństwu. Już wówczas Prezydent poważnie zastanawiał się nad prawnymi możliwościami zablokowania umów z Gazpromem i prowadził w tej sprawie liczne konsultacje.

Wbrew twierdzeniom Tuska i Pawlaka, jakoby decyzja o podpisaniu kontraktu gazowego wynikała z kalkulacji ekonomicznych (których nikt do tej pory nie przedstawił) i nie ma nic wspólnego z żadną „ideologią” - była ona podyktowana wyłącznie racjami politycznymi, których wspólnym mianownikiem jest podporządkowanie Polski rosyjskim wpływom i interesom.

W rządowym dokumencie „Uzasadnienie wniosku o udzielenie przez Radę Ministrów zgody na podpisanie umowy między Rzeczpospolitą Polską, a Federacją Rosyjską” zapisano wprost:
„Wejście w życie obu ww. umów będzie sprzyjać poprawieniu współpracy w sektorze gazowym pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Federacją Rosyjską. Przyczyni się do tworzenia pozytywnego klimatu społecznego, gospodarczego i politycznego we współpracy między oboma państwami.”.

Mając na uwadze, że w umowie brakuje wyrazistych, ekonomicznych pożytków, jej podstawowym celem będzie długoletnie i wyniszczające związanie naszej gospodarki potrzebami rosyjskich eksporterów źródeł energii i uczynienie z Polski organizmu uzależnionego od
paliwowego „krwioobiegu” Federacji Rosyjskiej. Moskwa od początku traktowała umowę jako element politycznego uzależnienia Polski, a istotą kontraktu nie było zapewnienie dostaw gazu (to można osiągnąć szybko i w kilka innych sposobów) a utrwalenie wpływów Rosji i zapewnienie jej eksterytorialnego instrumentu władzy.

W powiązaniu z wyznaczoną Polsce rolą „konia trojańskiego” wspomagającego Moskwę w europejskiej ekspansji politycznej, taka koncepcja umowy gazowej wydaje się logiczna i korzystna w długofalowej strategii podboju Europy.

Aleksander ŚciosArtykuł opublikowany w miesięczniku „Nowe Państwo” 11/2010.

_________________
http://www.solidarni.waw.pl
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz dołączać plików na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum